Życie po życiu czyli przy stole u Fabia
Wczoraj zdradziłem w jednym z komentarzy miejsce czwartkowego ucztowania. Teraz – już po posiłku – usiłuję zebrać siły, by tę ucztę opisać. Ale zanim się do tego zabiorę muszę przytoczyć dwa cytaty. I to oba z własnego blogu. Zaraz zrozumiecie dlaczego to robię.
W lutym ( a dokładniej w poniedziałek 23 lutego) o nowoodkrytym miejscu gromadzącym miłośników włoskiej kuchni pisałem tak:
„To co widzicie na zdjęciu nazywa się zampone i jest włoskim przysmakiem podawanym na ogół w zimie od Bożego Narodzenia poczynając a na wiosnę zamykając sezon.
Tym razem pokazuję i opisuję nie swoją własną produkcję. To przyrządził autentyczny Włoch – Fabio, który jest właścicielem warszawskiego małego lokaliku „Cafe Milano”. Knajpka ta słynie wśród stołecznych miłośników włoskiej kuchni ze wspaniałej rodzinnej wręcz atmosfery i doskonałych dań. No i do tego z niewysokich cen.”
Od tamtej pory wpadałem co jakiś czas do tej knajpki, bo kuchnia w niej była znakomita a atmosfera iście włoska. W dodatku był to ulubiony lokalik mojego przyjaciela i poniekąd partnera w niektórych dziennikarskich poczynaniach czyli Marka Przybylika.
Minęło niewiele czasu a wydarzenia zmusiły mnie do tekstu kolejnego ale zupełnie nie entuzjastycznego. We wtorek 21 kwietnia łkałem:
„Ostatnio przeżyłem jedną przygodę bardzo niemiłą. Otóż opisywałem niedawno warszawską włoską knajpkę „Cafe Milano”, w której właściciel – Fabio podawał zachwycające zampone czyli nóżkę wieprzową. Wybrałem się więc na Plac Konstytucji, by przed nastąpieniem fali letnich upałów podelektować się owym przysmakiem. Szyld „Cafe Milano” wisi jak wisiał ale już od progu widać, że coś tu się złego przytrafiło. Nie ma Fabia, nie ma pani Małgosi, nie ma wreszcie i klientów. Lokal świeci pustkami.”
Nie wyjaśniałem dokładnie jakie (niemiłe) przygody spotkały Małgosię i Fabia. Ważne było, że Warszawa – a raczej stołeczni smakosze – straciła coś niepowtarzalnego.
I znowu minęło kilka miesięcy (jest czwartek 18 czerwca) a ja wraz z Markiem P. siedzę przy stoliku małego lokaliku, w którym króluje w kuchni Fabio a w sali restauracyjnej i ogródku Małgosia. Hurra! Fabio ritorna!
Na Mokotowie przy ulicy Rejtana 17 kilkanaście dni temu rozpoczęła działalność „Trattoria da Fabio”. Sześć stolików wewnątrz, dwa duże pod parasolem na trawniku i już jest włoska knajpka. Atmosfera od początku taka sama jak na MDM-ie, jest przyjaźnie, familiarnie i oczywiście pysznie. Nie muszę też dodawać, że niedrogo. Wszystkie bruschetty (a jest ich kilkanaście rodzajów) po 19 zł., pasty (w tym carbonara, aglio, olio e peperoncino, matriciana czy putanesca) po 22 zł, tramezzini (kanapki) poniżej 10 zł. No i desery lodowe dla łasuchów. Słowem włoski raj na Mokotowie.
Wkrótce półmisek będzie pusty a my…
Na dodatek nikt ich stąd nie wyrzuci, bo we dwoje są właścicielami „da Fabio”. A na sali siedzą ci sami goście, których spotykałem przy Pl. Konstytucji. Przenieśli się wiedzeni nosem. Tak pięknie pachną dania opuszczające tutejszą kuchnię. A wkrótce (o ile szybko uda się przeprowadzić przez urzędy czy raczej urzędników wymagane formalności) tym daniom będą towarzyszyć włoskie wina!
Patrząc na zdjęcia – a zwłaszcza na jedzącego Marka – możecie sobie wyobrażać jak tu jest. I będzie coraz smaczniej!
P.S.
Te dwie tęcze sfotografowane i przysłane przez Danuśkę (dzięki serdeczne!) symbolizują mój stan ducha po dzisiejszej uczcie!
Komentarze
Pomyśleć tylko ,że mogłem się delektować włoskimi pejzażami i smakami. Wyjazd do Mediolanu nie doszedł do skutku. ale może wkrótce coś się wykombinuje.
Wczoraj odbył się wernisaż Festiwalu Kamienia, potem była kolacja w profesorskim i artystycznym gronie. Było bardzo miło.
Relacja z wernisażu:
http://picasaweb.google.pl/Marek.Kulikowski/FestiwalKamienia#slideshow/5348908449878668706
No to miałeś Marku fabtastyczne imieniny. Gratulacje! Ale pokaż proszę swoje prace.
Zapachniało szałwią,bazylią i oregano, a tu Pyra o tzw suchym pysku. Od trzech godzin z hakiem na nogach, po kawie, może by kanapkę jakąś? Radek drepcze z koszyka na dywan, potem do swojej torby podróżnej i z powrotem, patrzy w okno i o wyjście się nie dopomina. Gotować nie muszę zrobię sobie na obiad ricotę z truskawkami, zjem z bułką. Radzio niestety będzie czekał na swoje skrzydełka.
Marku – co za prezent imieninowy! Przyjemna, niewielka galeria i sporo gości. Byle więcej takich imprez w każdym mieście w kraju, spotkań autorskich, wystaw, spotkań ludzi nieobojętnych. Oby.
to ja chyba sobie zrobię urodzinki w tej włoskiej knajpce … 🙂
dzięki morąg i Markowi mam najnowsze wieści o wernisażach … człowiek światowcem się robi …. 😆
Sluchajcie, poczytajcie sobie na boku, to nie ma nic wspolnego z kulinariami ale jest to niesamowity reportaz
http://wyborcza.pl/1,99219,6707971,Podziemne_zycie_Ewy_H_.html
dziekuje Jolinku za potrzymanie na duchu, zdjecia mi nie wychodza a publicznosci tez nie bylo tyle co na Markowej wystawie
…a jak, Jolinku, a jak!
Wiadomo, światowe życie tylko przy stole! O diabli… u mnie srodek nocy i tylko przechodzę mimo maszyny, sprawdzam, co się dzieje. I idę dospać, bo to nie pora na jedzenie ani żadne inne swawole.
No żeby tak od rana człowieka nogą 🙄 Natychmiast zgłodniałam 🙂
Żabo, bardzo czekam na Twojego kowala. To miło, że się rozmnożył. Jest nadzieja, że choć jeden istnieje naprawdę 😉
Oj, narobił Gospodarz ochoty na wypróbowanie Trattori Fabia.
Może w jakieś letnie popołudnie na trawniku pod parasolem ?
Tylko na te wina wypada poczekać !
Panie Piotrze-dziękuję za zamieszczenie zdjęcia 🙂
…a tęcza jest zawsze podwójna, tylko czasami (zawsze…) ta druga jest mniej widoczna albo prawie wcale 😉
Ojej… naprawdę idę dospać, zaczytałam się. Wy wszyscy zawsze w cos mnie wpuszczacie 👿
Ciasto z lodówki dla Danuśki
http://picasaweb.google.pl/Marek.Kulikowski/Drozdzowe?authkey=Gv1sRgCMWaz_uIgJGO1gE#slideshow/5348939331698411698
Morąg – ja już wcześniej w ten reportaż weszłam – i uciekłam. Nie mam zdrowia.
Haneczko – kiedy któryś twój Chłop w Pyrogrodzie będzie? Mam dla Ciebie zaległy prezent na „ymenyny”. Dopiero wczoraj mój dostawca się objawił, więc wcześniej nie chwaliłam się.
Marku-wszystko jasne ! Dziękuję za fotograficzny reportaż.
A jak smakowicie wygląda 🙂
Pyro, prawie na pewno w przyszłym tygodniu. Zadzwonię 🙂
Czytałam w papierowej. Nie umiem tego sobie poukładać, wyobraźni brakuje.
Marku i Aszyszu – przepis na ciasto drożdżowe też przyczytałam
i wydrukowałam. Warte wypróbowania ! Dzięki !
Moragu-tego reportażu nei sposób przeczytać do końca.
Ja nie byłam w stanie.
Alicjo- tęcza może być też potrójna albo nawet poczwórna.
Każda kolejna jest coraz mniej widoczna co oznacza,
że w zasadzie niewidoczna 🙁
Danuśka trzeba iść teraz to taniej będzie … 🙂
ja takie ciasto bardzo lubię ale ja niepiekąca … 🙂 tylko sernik na zimno mi wychodzi … ale mam w rodzinie mistrzynie pieczenia i gotowania to się załapię bo imieninki są już zaraz jej a potem jej męża …:)
Rozpusta, mówię Wam, wręcz rozpasanie. Miała Pyra jeść serek z truskawkami? Miała. Kupiła ser i truskawki. Aliści zaraz po tym zakupie zobaczyła, że sprzedawca otwiera świeżutkie wiaderko z solonymi filetami śledziowymi, więc kupiła 4 szt, – mogą dojrzeć w do jutra w lodówce, w oliwie i zieleninie – będzie jedzenie Pyrowe na jutro. I co? I już wychodząc ze sklepu zauważyła Wasza sprawozdawczyni pojemniczek (szt jedyna) z kurkami. Zamknęła oczy kaprawe, żeby ceny nie widzieć – i wzięła i kupiła. Ser z truskawkami mogę wszak zjeść na kolację, a ukochane grzybki, uduszone w masełku i sosie własnym zjem z pastą dzisiaj, a jak cokolwiek ocaleje, to resztka pójdzie jutro w omlet. Wielkiego przekonania, że ten omlet będzie – nie mam.
Jolinku- sama widzisz 🙂
Nóżka ” na sucho” 🙁
Toż to przykrość !
No to ja idę wyciągnąć z zamrażarki pojemnik z kurkami!
Albo wyciągnę dwa – żeby bez potrzeby drzwi do zamrażarki za często nie otwierać i prądu marnować. Będzie pewnie mięso z rusztu to i kurki przypasują. Goście z Finlandii przywieźli różne rzeczy w płynie to coś trzeba na ząb podać. Nie będziemy przecież pić na czczo!
Ciągle pada
Pyro- przecież dzisiaj koniec roku szkolnego.
Jest okazja do rozpusty !
Dzień dobry! Na całej połaci deszcz… Ale nie mam nic przeciwko 😉
Ciasto Markowe wielce apetyczne, może zrobię z czereśniami lub porzeczkami, tylko to czekanie… 🙄
Morąg,
przeczytałam całe, z trudem. Jeżeli to reportaż, to autor jest beznadziejnym reporterem. Sili się na oryginalność, mota i kombinuje, żeby tylko nie opowiedzieć normalnie i chronologicznie historii ludzkiego cierpienia i życia – niebanalnego i skomplikowanego dostatecznie bez uciekania się do „niebanalnych” form literackich 🙄
Odniosłam wrażenie, że jego myśli zaprzątnięte są głównie intymnym obrazem bohaterki, najchętniej sam by jej dotknął i obejrzał… 🙁
Z ostatniej chwili!
W zamrażarce znalazłem jeszcze jeden pojemnik poplasterkowanych i na maśle podsmażonych prawdziwków. Wahałem się tylko przez chwilę.
Szkoda tego dla gości….
Przejrzałem wczorajsze, jak zwykle, bardzo ciekawe.
2 uwagi adresowane do mnie. Górale już nie wpadają w popłoch na widok ceprów z Trójmiasta. Nawet jak wyżrą wszystkie drożdżówki. Sopot i Zakopane to miasta bliźniacze i nie bez powodu. Znakomita część żeglarzy jest równocześnie narciażami. A jakt ktoś jest narciażem, łapie bakcyla gór. Tak to się zaczęło i u mnie w swoim czasie. Notatki fotograficzne Mojej Ukochanej z Tatr: http://kawa.fotopic.net/
Zdjęcia są, jakie są.
Z Alicją w pełni się zgadzam, że relacje uczestników czegokolwiek bardzo różnią się między sobą i to nawet nie po latach, a po paru dniach. Najlepiej to widać czytając protokoły z przesłuchania świadków i to osób pragnących przybliżyć przebieg wydarzeń najwierniej.
Potem poczytałem dzisiejsze. Marek.Kulikowski się miga. Proszony o pokazanie swych dzieł pokazuje ciasto. Też dzieło, ale nie o to chodziło.
A potem GW i klapa kompletna. Wszystkiego się odechciało na dłuższy czas. Wróciłem do bloga po przeszło godzinie. Nie dziwię się Pyrze, że uciekła. Ale myślę, że każdy powinien to przeczytać. W sumie bardzo polubiłem bohaterkę (bohatera?). Może wolałbym, żeby to było napisane trochę mniej brutalnie, ale nie mam pewności, czy wymowa nie byłaby znacznie słabsza.
Troche zgłodniałem i drożdżówki mi w głowie. Oczywiście chodziło o szarlotki w schroniskach
uff, wrocilam z Krakowa, Mama ok, rozmawialysmy nawet krotko, lekarz tez dobrej mysli
wyglada, ze klinice neurochirurgii naleza sie brawa
teraz tylko odpracowac, co do odpracowania i odespac pare nocy
piszcie o jedzeniu pieknie, piszcie, ja sobie poczytam 🙂
Magdalena bardzo się cieszę, że z mamą ok. … teraz zadbaj o siebie bo musisz mieć siły by się z tego cieszyć … 🙂
ja zauważyłam trochę pozytywnych zmian w Zakopanem … byłam 2 lata temu i teraz (chyba byliśmy w tym samym czasie Stanisławie) i stwierdziłam, że jest czyściej, chodniki nowe, nowe rondo przy Gubałówce, dużo robót drogowych w toku … no i ludzie jakby milsi dla przyjezdnych … może zrozumieli, że mają z nas kasę … 🙂
…. ten artykuł był z 10 dni temu i próbowałam go przeczytać, ale wystarczyło mi jak mi opowiedziano o czym jest …
Masz racje nemo, macie racje tego, nie mozna latwo przeczytac, forma jest fatalna, przezczytalam do konca, bo chcialam sie dowiedziec o coooooooooo
chodzi, czulam sie wercz tragicznie ale przebrnelam, ze wzgledu na los i sile woli przedstawionej postaci. Ale dajmy sobie z tym spokoj. Maluje przedpokoj i jade popoludniu na wies tez do obozu pracy. Poza tym kot Mikolajek dal dyla, na przechowaniu, jak bylismy w Lodzi ale juz powrocil i nawet wylawia myszy opiekunom.
Magdaleno to swietnie, ze Mama sie dobrze czuje, jeszcze tylko Pana Lulka brak i porzadnego lata.
Witam! Też czytałam ten artykuł i to z przerwą, bo po pierwszej części zrobiło mi się bardzo smutno. Następnego dnia przeczytałam do końca. Niezwykłe życie. Cieszę się, że mama Magdaleny czuje się dobrze. Pozdrawiam Asia
To karkołomne zadanie opisać osobę (dwie osoby?) żyjącą w jednym (dwóch ciałach?).
Magdaleno 😀
Morąg godz.12.22 świetnie podsumowała obecną sytuację.
Magdaleno 🙂
Cieszę się z pomyslnego przebiegu spraw Mamy Magdaleny
Jolinko, zdecydowanie dobre zmiany w Zakopanem. Tylko niektóre dowe budowle denerwują.
Dzień dobry,
Ja tylko tak na krótko przywitać się i pożegnać. Jutro rano wybywam na urlop na Węgry nad Balaton i mam zamiar się tam dobrze bawić 😉 zwłaszcza, że pakowanie i przygotowywanie samochodu do wyjazdu zajęły zbyt dużo czasu i nerwów.
Reportaż przeczytałem, mam podobne odczucia jak Nemo.
Pawle,
udanego urlopu! Baw się dobrze i wypocznij, jedź ostrożnie przez Słowację 😎
Odczucia Nemo są chyba uzasadnione. Wydaje się w każdym razie, że sprawami seksu autor żyje w stopniu znacznie większym niż jego bohaterka. A w każdym razie dużo płycej. Graham Green w którejś z książek napisał, że pozycji jest ileś tam, ale 90% ludzi zadowala się najzwyklejszą. Rozumiem to w ten sposób, że w dobrym związku technika ma bardzo niewielkie znaczenie. A czułość jest na pewno niezbędna i chyba dotyczy nie tylko lesbijek.
Pawle, dobrej zabawy i ciesz się węgierską kuchnią.
Stanisławie,
dzięki za obrazki z Tatr, nabrałam ochoty na ponowne odwiedziny i schroniskową szarlotkę 😉
Magdaleno,
odetchnij trochę i zjedz coś dobrego, koniecznie!
Aszyszu,
dzięki za przypomnienie o kurkach. Mam też takie, czekające na „lepszą” okazję, a tu nowy sezon za pasem i niebawem będą świeże. Nie chcę być w sytuacji tego chłopa, co wczoraj przyszedł pod drzewo, na którym siedziałam i odmówił spróbowania czereśni, bo jego własne już też prawie dojrzałe, ale ich nie je, bo jest jeszcze tyle zamrożonych i właśnie zjadł ciasto z takimi 😯 Żona robi w zamrażarce miejsce na nowe 🙄
Dziękuję. Mam zamiar poznać co nieco węgierską kuchnię i oczywiście wina. Już jakieś próby, bardzo udane zresztą, były.
Nemo, a co jest nie tak z tą Słowacją?
Pawle,
ze Słowacją wszystko OK, tylko policja jest bardzo uważna i lubi wlepiać mandaty 😉 Pan Lulek już się tu użalał, więc lepiej jeździć przepisowo, żeby im nie dać pretekstu 😉
Jeżeli chodzi tylko (aż) o policję to jestem przygotowany, jeszcze tylko zgodnie z ich wymogami muszę kupić komplet żarówek na wymianę i bezpieczniki 😉
To tak jak my kupiliśmy gaśnicę na Polskę 😎 Ja dotąd nigdzie w Europie nie kontrolowano naszego wyposażenia, ale własna żarówka na wymianę już się nam przydała np. w Hiszpanii. Przepisy nie są głupie.
Węgierskie wina dobre i w dobrej cenie można na Węgrzech łatwo kupić. Aż trudno zgadnąć, dlaczego w Polsce są tak niedobre. A może są i dobre, ale wtedy około 30 złotych za butelkę trzeba zapłacić. Można też trafić bardzo tanie i dobre wina luzem do własnych pojemników. To dobry sposób, bo możda zdegustowac przed zakupem.
Wrócilem z podrózy. Nawet niezbyt dlugiej, Calosc od momentu wyjazdu z pokoju do powrotu trwala cztery godziny. Teraz jestem juz w domu i biore urlop od pisania do konca pazdziernika.
Bede starannie czytal Wasze wpisy a jak starczy sily przyjada na Zjazd,
Pieknych wkacjj wszystkim.
Jak zwykle oczekuje odbiorców Poczty Butelkowej
Pan Lulek
Panie Lulku,
witaj w domu! Dlaczego nie będziesz pisał skoro czytasz? 😯
Panie Lulku, witamy w domu, bardzo się cieszymy! Życzymy duuużo zdrowia!
Panie Lulku dlaczego do pazdziernika, toz my bedziemy tutaj zyc jak w zalobie.
Panie Lulku, a za co ta kara, że nie będzie się Pan odzywał?
Niech Pan wraca do zdrowia, co to za wiek jest, i nie zostawia swoich fanów sierotami.
Serdecznie pozdrawiam! 🙂
Maria (że się zdekonspiruję 😆 )
Ooo, widzę, że i Morążek płacze.
Mt7, placze farba i woda po scieraniu farby, wymalowalam przedpokoj, zrobilam obiad na dzis i jutro i zaraz sie dowiem, ze nic nie robie.
zadna dekonspiracja i tak wiem, ze nazywasz sie Maria
1525 – taki kod! Hołd dla Pana Lulka!
Nie odniosłem się jeszcze do Pyry, a było bardzo ciekawe, co napisała.
Moja Ukochana poszła na emeryturę parę lat temu. Do tego czasu prtzeglądałem prace jej dyplomantów i przez nią recenzowane. Sama pilnowała jakiejś dyscypliny, ale w recenzowanych nieraz trafiały się ogromne ułomności, które za moich czasów nie miały szansy przejść. Teraz najgorzej jest na studiach zaocznych i w uczelniach prywatnych. Bo studenci płacą, więc dyplom się należy bez wysiłku. Jestem tym trochę przerażony, bo od października sam zaczynam trochę wykładać na prywatnej uczelni i nie jestem pewien, czy podołam utrzymać się pomiędzy moim poczuciem sumienności a ewentualnymi naciskami na przepuszczanie wszystkich matołów.
Takie rzeczy do Pyry. Miałem napisać „zdołam utrzymać”. Zmieniłem zdołać na podołać, a utrzymać zostało. I dostanę dwóję.
Pozdrawiam do poniedziałku
Życzenia szybkiego powrotu do zdrowia dla Mamy Magdaleny i Pana Lulka
Przeca wiem, Morążku, żartuję! 🙂
Jadę do mojego syneczka ukochanego na rowerku ( z Jelonek na Mariensztat), może nie padnę, dwa lata nie jeździłam, a 25 kg przybyło. 🙁
Panie Lulku, proszę pamiętać, głowa do góry 🙂
Dzwoniłem przed chwilą do Lulka. Jak zwykle zachowuje się jak młoda panienka co to musi pobyć sama w pokoju a za chilę leci na ploteczki bo swędzi ją język. Już wyobrażam sobie Lulka na czteromiesięcznym urlopie. Nigdy w życiu:)
Lulkowi zmienił się głos . Rozmawia normalnie i co najwazniejsze wydaje się o 10 lat młodszy 🙂
Ale mu nagadałem. 🙂
Pewnie Lulkowi przykazali,żeby głowy nie pochylał. Mojemu Bratu też tak w ub, roku przykazali. Miesiąc był przejęty i posłuszny, w drugim miesiącu zawsze sobie znalazł wymówkę, że musiał się nachylić, bo… A potem to już poszłooo.
Pyra napchana do nieprzyzwoitości makaronem (szerokie, centymetrowe wstęgi) z kurkami w śmietanie. Jak szaleć, to szaleć: szklaneczka wina też się znalazła, a teraz pewnie drzemkę utnę po tym nocnym markowaniu (do 1.30 i od 4.30)
Panie Lulku,to Marek już nam wszystko sprawozdał.
A zatem proszę i czytać i pisać. Jak zawsze. Jak do tej pory.
Z właściwym dla siebie poczuciem humoru. ZDROWIA !!!
urzędniczka z ZUSu mnie zdołowała. Że ja się daję takiej bździuńgwie. Chyba muszę przespać. Mam wrażenie, ze kiedyś byłam niedźwiedzicą, bo jak śnieg zaczyna padać, to ja szukam gdzie się zwinąć i pospać.
Zostalem zamotywowany. Czuje sie jak znajomy tytan pióra który na propozycje kandydowania na najwyzsze urzedy podobno w gronie najblizej dopuszczonych oswiadcza.
Nie chce ale pöwinienem
Bedzie zbiorek opowiadan z zycia
Pan Lulek
Na dzien dobry dla Pana Lulka na wzomcnienie przygotowany wlasnorecznie
http://www.flickr.com/photos/slawomir/sets/72157619958503864/show/
Hurra !!! 🙂
Zabo, takich, co to nie zostali zdolowani przez urzedniczke ZUS-u, to chyba nie ma. Nos do gory i nie daj sie.
Zabo nie daj sie, jesli masz tzw. wolny zawod to odstawiaj sobie od podatkow wszystko, buty, gumiaki, majtki cieple, rekwiczki, koszty za wysylki i komputery, urzadzenie kancelarii, dojazdy, rozjazdy itd. i niech ta pani przy wyliczaniu tego wszystkiego skisnie.
Morąg, Morąg. Tak blisko masz do granicy i takie śmieszne wyobrażenia? W ZUS[-ie Żaba nie jest Żaba wielkiego imienia i dwojga nazwisk, tudzież końska encyklopedia. W ZUSie Ewcia jest petent. Dictum. Petentowi wskazuje się miejsce w szeregu, a nie rubryki do odliczania majtek- nawet ciepłych
Co wiecej nawet jakby postanowila byc mila dla pani z ZUS-u, to owa baba i tak ja ofuknie, bo moze. Kiedys na takie sie mowilo „biurwy”…
Nadal tak się mówi. Ja też w takich sytuacjach robię się cicha i pokornego serca. I bardzo jestem potem na siebie za to zła.
A to nie ma wPolsce jeszcze unijnego formularza gdzie sie wpisuje tzw. koszta „werbunku” chetnych z korzystania z twoich uslug, gdzie sie wpisuje te majtki, skarpetki, tak robili wszyscy moi kamerzysci, wstydu nie mieli.
….i jeszcze jedna zasluga tego formularza jest, ze sie go wysyla do urzedu i nie trzeba osobiscie albo oddaje sie to to doradcy podatkowemu, jak go sie ma.
W II RP też nie było lepiej. Wróć, znacznie lepiej było w b,zaborze pruskim, a w Galicji fanaberyjnie: „Panie Radco”, „Panie tajny radco”, na to oburzony pisk człowieczka w zarękawkach „Tajny Radca Dworu”. A na reszcie terytorium coś, co dobrze znamy. Nie pamiętam czy Brzozowski, czy Nałkowski pisali oburzeni o „skrzyżowaniu ruskiego czynownictwa z polskim sobiepaństwem”. Po II wojnie zaraza rozpełzła się po całym krajuw.
Tydzien w temu w Lodzi w urzedach zalatwiano J. wszystko z duza uprzejmoscia i zaangazowaniem, chodzilo o poswiadczenie obywatelstwa i dowod osobisty, oswiecano nas gdzie, dokad i co przedlozyc, a widzac u nas analfabetyzm wtorny wypelniano formularze. Podobna uprzejmosc spotkala mnie na Jasnej w tzw. konsulacie dla Polakow przebywajacych za granica, ale ale uprzedno, przez siedem lat nikt sie do mnie nie chcial przyznac, nie bylo mnie w polsiej ewidencji ludnosci, moze sie jednak cos zmienilo.
Morąg, nie myl ZUS-u z Urzędem Skarbowym. To w skarbówce wpisujesz te gatki i ołówki. ZUS-u to nie obchodzi. Tam walczysz o emeryturę, ubezpieczenie zdrowotne i pazurami wyrywasz chorobowe i nie daj Boże rentę czy wypadkowe.
no to rzeczywiscie chrzanie o rzeczy
Witajcie w moje chmurne prawie południe. Deszczu u mnie juz wystarczy, przydałoby sie trochę pogodnego nieba.
Reportaż przeczytałam, podpisuje się pod nemo z 11:30 . Forma okropna, można sobie oczy połamać przy czytaniu. Znałam dwie takie osoby, i to dość blisko – ale w odwrotną stronę, dziewczyny, które tak naprawdę były chłopakami. Jedna była Czeszką (pracowałam tam kiedyś) – wcale tego nie ukrywała i jakoś nikt krzywo na nia nie patrzył. Straciłam ją z oczu, kiedy przestałam tam pracować. Z drugą, Jolą, pracowałam przez dwa lata na jednym wydziale. Bardzo dobry człowiek. Ubierała się jak chłopak, wyglądała jak chłopak, miała niski głos. Wszyscy ją bardzo lubili. Była wpisana w to nasze małe miasteczko i nie przypominam sobie, żeby ktokolwiek ją prześladował czy krzywo na nia patrzył. Może małe miasteczka tak mają, że toleruje się wszelkie odchyły od tak zwanej normy, bo wiadomo, życie nie jest idealne.
Magdaleno , będzie dobrze!
Panie Lulku , dobrze Pana Marek podsumował 😉
Cieszymy się, że Pan zasiadł znowu przy naszym stole, ani przez chwile nikt z nas nie uwierzył, że wytrzyma Pan milcząco do pazdziernika 😉
Panie Lulek co pan bedziesz siadal przy stole i sie meczyl. Jak Rzymianie kladz sie Pan przy stole, dwie pielegniarki w zwiewnych szatach beda Panu pozywienie do gardla wciskaly i wino laly. Moze nasze dziewczyny jakis taniec brzucha dla Pana specjalnie wykonaja. No i trzeba zaczac pedzic bo czas tez pedzi i sie Pan nie wyrobisz na zjazd. A ludzie kupa jada i nalewek sie domagaja. Zdrowia zycze.
Ja moge Pana Lulka wachlować w upalne dni, które niewątpliwie (???) nadejdą 😉
Oj, główka się cieszy!
Może to od śledzia?
Śledzie!
Przecież mam w lodówce rolmopsy! No to lecę do kuchni, pardon, udaję się elegancko w podskokach, i piwo też schłodzone, a co!
czesc Lulku Panie
chwala zes z Nami,
w dymie jetem, wiec tylko cieplosci przekaze,
o reportazu Nemo i Pawel, napisali prawie wszystko, co sam chcialem, tyle, ze ladniej, z literatow najbardziej lubie literatke, a ten, co sie za to wzial, najwyzej- cwiartka z Niej
od sledzia, to caly bym sie cieszyl, glowka, to pikutek, jestestwo moje drzy na mysl, Fin portafi
to Pan Lulek jest w formie … 🙂 …. kokietuje nas jak zawsze … 🙂 … ale my to lubimy … 🙂
Pyra sobie nalała następną po obiedzie szklaneczkę wina – dzisiaj Gerwazego i Protazego, a ja ich lubię
Tak to tak, Gerwazeńku.
Tak to tak Protazeńku.
Więc zdrowie (Lulka, Mamy Magdaleny, Mamy Marialki – nieustające)
Haneczko, tu masz rodzimy trawniczek
2009-06-18 o godz. 23:15
http://alicja.homelinux.com/news/Zabowe/
Podsyłam od Starej Żaby.
W kwestii trawniczka życzliwie i wyczerpująco uświadomił mnie Nowy 🙂 Kuszące strasznie, ale bardzo pracochłonne. Rada rodzinna obrabia temat.
Ten zbiór kwiatków i trawy jest właściwie samoistny. Naprzód była trawa z czerwoną koniczyną. Potem koniczyna wyginęła, a po paru latach znowu się pokazała. Rumianki, biała koniczyna i inne takie same się zasiały. Tylko to jest do oglądania, niepraktyczne do chodzenia. Ale na wystrzyzonym trawniku można mieć kępy rumianku, nawet lepiej tego większego ogrodowego. Jak przekwitnie to wykosić. Pasują ostróżki i maki. Biała koniczyna bardzo dobrze nawozi azotem, wtedy nie trzeba nic dodawać, doskonale znosi niskie koszenie, sama się rozsiewa.
nigdzie nie pojechalam, ZIMNO MI, tu troche takich tam
moze rzeczywiscie za czasow pruskich bylo lepiej jak twierdzi Pyra, patrz pierwsza kamieniczka
http://picasaweb.google.de/dorotadaga/Charlottenburg#
Stara Żabo, koniczyna jest, maki są, fałszywy rumianek też i mlecze. No i perz 🙁
Bardzo się cieszę na Żabie Błota 🙂 Oby się udało 🙂
Haneczko, spojrzyj na to… szukałam więcej zdjęć, bo mam przepiękne porobione, ale gdzieś mi je wcięło 🙄
Moja wina, nie podpisywałam, jak skanowałam. Ela jest artystką, to widać. Troszkę czasu zajęło, zeby ogród w tej postaci, Bogdan te różne elementy drewniane, a tak w ogóle to ich wspólne dzieło, tylko Ela była na pewno głównym motorniczym i pomysłodawcą. Ten ogród pachniał przepięknie, tymianki zwłaszcza, a jaki to był raj dla motylków i róznych takich! I potem juz sam sobie rósł, co roku w piękniejszej postaci.
http://alicja.homelinux.com/news/Ogrod_Eli/
rzeczywiscie marzenie ale oni nie maja przylatujacych z wiatrem nasion przeroznych zielsk
Morąg – Prusy miały swoje ciemne i jasne strony, jak wszystko. W XIX w i do I wojny miały najwyższy poziom szkolnictwa i najlepszą administrację (co nie znaczy, że klient witany był uśmiechem) To była bardzo sprawna biurokracja o ścisłej hierarchii i ściśle określonych kompetencjach. Urzędnik nie bał się podejmowania decyzji, o ile przestrzegal prawa i reguł. Co wykraczło ponad jego szczebel o milimetr, już lądowało na innym biurku Są w Poznaniu , na Grunwaldzie dwie ulice – Konopnickiej i Orzeszkowej, przy której stoją wille rezydencjalne, budowane na pocz.XX w dla urzędników bankowych, miejskich itp /prywatne/ Trudno je podzielić na mieszkania, bo poziom ma ok 150- 200 m. Stoją sto lat i są przykładem takiego kunsztu budowlanego, że do dzisiaj przyprowadza się tam studentów. Słyszałam prof.budownictwa w TV miejscowym – mówił, że ani w II RP, ani teraz nie potrafimy tak budować, Zresztą Niemcy po I wojnie też już tak nie budowali. Nie trzeba wymieniać okien , do dzisiaj działa centralne ogrzewanie z tamtymi rurami i tamtymi piecami. Teraz dopiero nowi właściciele decydują się na modernizacje.
Haneczko, perzem się nie przejmuj. Perz regularnie koszony – tak, żeby nie zakwitł i się nie wysiał, po paru latach sam wypada. Byle go nie przekopywać, wyrywać, słowem nie dzielić rozłogów. Rozłogów perzu potrafi być ponad 400 mb ma metrze kwadratowym. Natomiast koszony, naprzód kiepsko odrasta, a potem ma dosyć i rejteruje.
Ja całkiem nie artystka, ale motylków i bzyczących dużo, mają na czym siadać 😀
Żabo, ten cholernik zdycha koszeniem szósty rok i ciągle żywy 👿
Na pastwiskach perz wypada dość szybko, bo zwierzęta, zwłaszcza konie go bardzo lubią, jest słodki. A perz nie lubi być przygryzany. Z kolei bardzo dobre jest siano perzowe (perzówka), zbierane z ugorów, byle nie za stare.
A nie mylisz perzu z życicą trwałą, czyli rajgrasem angielskim? Mają podobny kłos, tylko inne ustawienie kłosków: życica płasko a perz obrócone o 90 stopni.
No, dobrze, ale jak odrasta to jest zielony, a trawnik ma być zielony 🙂
Zabo, przez przypadek pocieszylas mnie co do perzu to ja bede teraz dziada kosic na okraglo.
Pyro, znam wille na Grunwaldzie sa podobne do willi w tutejszej dobrej dzielnicy tez podobnie brzmiacej: Grunewald, a jesli chodzi o domy w moim miasteczku w Polsce to pochodza one z lat 20-tych i 30-tych i do tej pory sa zdrowe i wygladaja bardzo ladnie, nadajac urok miasteczku.
Jak to nie mają zielsk, tam w tych trawach i kwiatkach wszystko jest, każde zielsko! Jak zielone – no to niech se rośnie, co to komu przeszkadza? Nic nie pryskane, nie nawożone, mozna trawę żreć jak krowa na pastwisku, i kwiaty też.
Obok u sąsiadów idealny trawnik, pryskany chemią regularnie, wnusie przychodziły i tarzały się w tych chemicznych trawnikach, alergiczne mimozy nie wiadomo, czemu. Sąsiedzi oczywiscie patrzyli na Elę koso. Ale z czasem spodobało się niektórym i zaczęły powstawać w Kincardine ogródki na wzór tej Lady of the Garden (jak ją nazywano). Dla mnie to najpiekniejszy ogród, jaki widziałam, na zdjęciach nie wszystko pokazane.
Obejrzałam życicę, nie mylę 😆 Strasznie fajnie mieć kawałek ziemi 😀 Co to się człowiek nagada do różnych badyli,grubym słowem i każdym innym 😀
Ja mam dzisiaj dziwne lektury, Zabo powiedz cos co zrobic z takim dzieciaczkiem i taka mamusia, tutaj powinni byc natychmiast animalsi i zabrac tej rodzince tego pieska
z wrazenia nie wpisalam
http://www.onet.tv/spuscil-szczeniaka-w-sedesie,5149750,1,klip.html#5149750,c=1
tylko na chwile się wtrącę
Brawo Danuska.
Podoba mi się pomysł z tęcza. Ludzina częściej myśli o niebie, a rzadko dostrzega na nim wszelkie zjawiska. Siedzą od rana do wieczora w budynkach, gapia się w ekrany, a jak wyjdą na zewnątrz to zajęci są patrzeniem przed siebie. Na innego ludzia i na jego nowe gadżety.
Ja często patrzę w niebo. Mało tego, często gęsto trzymam głowę w chmurach ale wydaje mi się, ze nie tracę kontaktu z rzeczywistością.
Kompletnie nie zgadzam się z nemo. Artykuł ma adekwatną formę do problemu. Często stosowana przy trudnych sprawach. W końcu nie jest to tuzinkowy temat. Co mnie natomiast razi i to bardzo mocno, to wszędobylski kombatancizm. Aż do bólu brzucha. Niedobrze mi się robi jak czytam tego typu fuzje.
Przez najbliższe dni będę żywił nas torbutem. Złowiłem go u zaprzyjaźnionego rybaka w Dziwnowie. Cztery sztuki na wadze wskazywały 6kg. Zdarłem z nich co miały zdarcia. Oddzieliłem od kościoościa. I teraz wyczekuje toto dnia ostatecznego.
Podam z kalafiorem. A na deser będzie kiting dla mnie, a Przyjaciel z pewnością puści się brzegiem zatoki pomorskiej
dobranoc
Przyjmiemy do pracy:
http://www.krzemien-sandomierz.pl/wersja,polska/podroze/czesc,1/%26imgID%3D19878
Panie Lulku ! Z całego serca cieszę się ,że Pan wraca do zdrowia.
O mojej piątej po południu wypijam zdrowie wszystkich.
Słońce wyszło na chwilke, i znowu chmurzasto.
Trza strzymać, albo co.
Jutro (u was dzisiaj juz) Cześka. Pamiętajmy, mojemu Tacie tak było. I takiemu jednemu 😉
p.s. Miałam napisać: „u was dzisiaj juz za chwilę”
Cholera, wpis mi połknęło!
Mam w nosie, drugi raz nie piszę, przynajmniej nie dzisiaj
Mnie tez polknelo wiec tylko kilka slow. Przede wszystkim zdrowia dla Pana Lulka i dobrego odpoczynku.
Reportaz czytalam z trudnoscia i podzielam opinie Nemo.
Alicjo, cieple mysli o Twoim Tacie Czeslawie. Mojego bardzo mi brakuje.
Dobrej nocy wszystkim.
na moim południku jest jeszcze dziś, jutro będzie za dwadzieściaparę minut, ale Alicja już sprostowała…
O Ewie H. jeszcze nie czytałem, mam ją na kupce gazet do przeczytania.
Wyobrażcie sobie że czytam takie papierowe.
Antkowa mówiła o tekście ciepło.
Ja mam z gazetami, jak ten facet z dowcipu z ciuchami do prania.
Czyste, brudne, brudne ale da się jeszcze założyć.
Tak więc tekst o Ewie czeka.
Panu Lulkowi szybkiego zaleczenia ran!
Markowi, markowych życzę Ci rur i ciał.
I dżinsów też!!!!
A Pyrze i Marialce gratulacje z racji zamieszkiwania w najlepszym do życia mieście w Polsce! „Przekrój” tak wykombinował.
Ja na 12 pozycji, idę rzucić się z rozpaczy do Wisły.
pa!
aha, najsampierw kąpiel, by nie zanieczyścić rzeki.
Z bąbelkami kąpiel, rzecz oczywista.
Jutro w wawie Wianki, pewnie mnie wyłowią??
Dzisiaj wyjątkowo otworzyłem szafę, więc starałem się mówić do rzeczy.
Czesiek i Genowefa 🙂
Piękna para.
http://alicja.homelinux.com/news/Slub-2.jpg
Antoine,
ja podobno żyję w najlepszym kraju świata 😯
I chyba zgadzam się z tą opinią, naprawdę!
Ludz ludziowi* niekoniecznie wilkiem tutaj, przeciwnie wręcz, wrednie przyjacielscy.
Ops… no to zdrowie Cześków!
i po co? masz jeszcze brudne, ale do zalozenia?
nie wierze Antkowa dalaby Ci w beret, Ty i wianek? wylowia? przestan,
w ten tekst o Ewie nie wierze, dobrlem do konca po raz drugi i dalej czuje, ze ktos chce mnie wpuscic w odczucia nie moje, gdybym mial papier, to co innego,
wprawdzie Arkadiusz twierdzi, ze dziwne dziwnym sie opowiada, ale pewnie stopien dziwnego mnie przerosl, takim dziwny, pewnie z niewiedzy, tudziez niedoroslosci, ale tu sie pytam, czy mam szanse na jedno z dwojga, odpowiedz juz posiadajac, pytam wiec rycznie, nocy udanej zyczac, splynie, co splynac musi
Ja tam się nie znam, ale wydaje mi się, że wszyscy jesteśmy cokolwiek różni i dla wszystkich jest miejsce na Ziemi.
Wyobrazcie sobie ludzkość od sztancy. Pozorny ideał.
Nie zgadzam sie z Arcadiusem, takie tematy były wielkie no-no w polskiej prasie. A dlaczego nie rozmawiać, toż to ludzkie sprawy. I po raz kolejny notuję, że panowie nie cierpią takich tematów. Boli ich, że niektórzy mężczyzni są bardziej kobiecy czy co?
Alicjo, popieram. A niektorzy sa wrazliwi, inni przewrazliwieni. Takie juz zycie. Ide na kolacje. A jutro gotujemy z dziewczynami jakas lazanie i jeszcze robimy tiramisu. Przepisy od Jamiego Olivera. Musi sie powiesc!
…zapomniałam dodać, że wiele kobiet jest bardziej męskich od „męcizn” (to cytat z filmu – Ewa Szykulska w filmie wg. książki Dołęgi -Mostowicza, Kariera Nikodema Dyzmy, bardzo polecam film).
Wrażliwi i nadwrażliwi bądzmy, ale zostawmy miejsce na wszystkich innych nadwrażliwców i nie otrząsajmy się, bo nam coś nie pasuje w naszym widzeniu świata i ludzi. A pogadać zawsze można, zwłaszcza przy stole:)
Dzien dobry Wszystkim,
Ja tylko na chwile, jak zwykle o tej porze.
Alicjo, moj Tata tez mial Czesiek, przez co ja mam na drugie Czesiek, a mojego synka drugi dziadek to tez Czesiek, czyli mialby dwoch dziadkow Czeskow, gdyby zyli i rodzony ojciec na drugie Czesiek, wiec i jego ochrzcilismy dajac mu tez na drugie Czesiek.
Stad wydaje mi sie, ze im imieniny Czeslawa sa 20 lipca, a mamy dopiero czerwiec.
Ha! Wchodzę ja, proszę Was, jak co rano do pokoju żeby otworzyć na boży świat okno balkonowe i co widzę? Na dywanie przed telewizorem, wśród papierków z etykiety butelkowej (Radzio się bawił(, aż w dwóch miejscach okazała psia kupa! Zgłupiałam z wrażenia. Pies spędził wczoraj na trawnikach w sumie pół dnia. Sama byłam świadkiem, że swoje sprawy pozałatwiał. Tam, przed tv robił to czasem kiedy był szczeniakiem, ale szczeniakiem już dawno nie jest. Nie jest to także efekt jakiejś biegunki – nie, dowód przestępstwa suchy i twardy. W nocy mnie nie budził (czasem to robi kiedy go przypili). Szlag trafił, nawet nie wiem kiedy to zrobił, w pysk i na siedzenie?. Nie da rady, już zapomniał. Pytam łotra „co to ma być?”, a ten patrzy na mnie jak na wariatkę. Idę sprzątać.
Pyro, milego dnia mimo wszystko!
I Tobie Alino i wszystkim w ogóle. Dzień słonecznty, na niebie „baranki” ciepło.
Było o „Pod słońcem Toskanii” – książce, teraz będzie o filmie. Dzisiaj w Polsacie o 20.05.
Dzień dobry
ranek spędziłem na ryneczku
przytargałem do domu kosz pełen warzyw
kiszę małosolne, robię botwinkę
zapowiada się, że przez najbliższe dni
żywię się tylko zielonym
choćby nawet w kolorze fioletowym
Under the Toscan Sun – oglądałam film, wątek polski jest i owszem. Zaraz mnie szlag trafi albo inny pieron, bo wcięło mi wpis, a było o Babci Janinie. 3 razy przed wysłaniem sprawdzałam kod, czy sie zgadza. Zgadzał sie, a jednak wcięło pod tytułem, że niepoprawny.
Małosolne wyszły pyszne jak rzadko kiedy. A na obiad wbrew pogodzie chłodnik. Botwinka i inne ingrediencje zakupione.
…i tak nie zasnę, to spróbuję odtworzyć, co napisałam byłam wcześniej i mi wcięło.
Otóż dla Nowego, że Cześka to lipiec, to ja za, tuż obok wisi kalendarz od naszego Zwierzątka i miałam go przestawionego na lipiec, chociaż w rozumie mi nie pasowało, bo przecież szło na weekend (i doszło) a nie na poniedziałek lipcowy.
Ale nic nie szkodzi, bo ten weekend był też zawsze bardzo ważny. Po pierwsze, za chwile kończyła się szkoła, zaczynało lato, Babci Janiny imieniny, sezon na klenie (brały na czereśnie), sezon na czereśnie, pływanie w stawach bartnickich od rana do wieczora.
W międzyczasie popasanie krówki, ale to było wpisane w rozkład zajęć.
Ten czerwcowy weekend był podobny do za miesiąc Cześkowego, bo Babcia z Dziadkiem zjeżdżali na junaku. Dziadek natychmiast urywał się nad stawy i czyhał na klenia przedwieczorną porą (ponoć brały wtedy najlepiej, wiem, złowiłam kilogramowego. Dziadek musiał mnie ratować z opresji, bo ważyłam niewiele więcej, niz ten kleń, takie zamierzchłe czasy to były). I brały na czereśnie 😯
Dziadek na ryby, Tata w tak zwany teren zwierzątka chore poleczyć, Mama szczęśliwa, bo Babcia zagarnęła kuchnię dla siebie. Ja i siostra troche mniej szczęśliwe, bo Babci należało pomagać. Specjalnością Babci Janiny była sałatka ziemniaczana z lekutkim jarzynowym wtrętem (marchewka, groszek, cebula) i do tego śledz solony w kosteczkę, dyżurne oraz oliwa, żeby się wszystko ładnie pożeniło. Próbowałam – przecież zawsze asystowałam Babci przy robieniu tej sałatki, a jednak nigdy mi tak nie wyszło.
Dodam, że Babcia robiła ilości na kompanię wojska polskiego, a mnie i Baśke potrzebowała po to, zeby kroić te nieprzytomne ilosci ziemniaków i warzyw. A ona dyrygowała poczynaniami, przy okazji wygrażając kopyścia światu, że jak ona się za porządki wezmie, to wszystko ustawi jak należy. No, to jej się trochę nie udało, ale intencje miała jak najlepsze.
http://alicja.homelinux.com/news/Bartniki1960-babcia%20Janina,Slawek.jpg
Dzisiaj jakiś zapchajpyszczek (chłopaki w kuchni). Jutro klasyczny schabowy i młoda kapusta z boczkiem i koperkiem. Drożdżowe zarobiłam rano, wieczorem w piekarnik. Jest dobrze 😀
Jak już o Janinach mowa… Moja Mama była Janka, tyle że Gwiazdkowa, a ja się urodziłam w Jej imieniny, czym koncertowo ów dzień spartaczyłam, oczywiście. Ja z kolei miałam pretensje, że Mama nie poczekała jeszcze trzy dni – byłabym o rok młodsza. Mama była nieduża, okrąglutka, włosy jej ładnie falowały i psychicznie była najmłodsza z nas wszystkich. Lekkomyślna nieco, złote serce i łapy też, śmieszka, flirciara (jeżeli miała odwagę, ale to w niej siedziało) łasuch i dobra kucharka, naiwnie wierzyła w wielkie miłości, namiętnie czytywała romanse i wzuszała się do łez – ot, taka wieczna pensjonarka.I to kobieciątko ciężko pracowało całe życie. Wytrzymywała męża – działacza i zawodowego rewolucjonistę, troje dzieci, których nijak do aniołków zaliczyć się nie dało, cała rodzina skakała Jej po głowie (Taka mała i chce krzyczeć – jak śmiał się Brat) i w wieku 50 lat, kiedy o 2 w nocy Tato rzucił żartobliwie „To co, idziemy na dancing?”, jedyną osobą, która ochoczo zerwała się z łóżka i zaczęła ubierać, była Janeczka. Tu muszę powedzieć, że kiedy mieliśmy ochotę pogadać, to gaduchy odchodziły z łóżek – drzwi między pokojami były otwarte i wygadywało się różności. Żal było patrzeć, jak starość i choroba starły tę wieczną, radosną lekkomyślność Janeczki.
Alicjo,
Powinnas napisac ksiazke o swoim dziecinstwie, bo twoje pioro, a wlasciwie teraz klawiatura, pieknie to na papier przelewaja.
Dzisiaj mam wiecej zajec niz czasu, 6:25, zaraz wychodze z domu. Wroce przed polnoca.
Lapcie weekendowe chwile, zeby jak najwiecej w garsci zostalo.
Do pozniej.
A teraz Pyra, chyba nie wyjde.
Posiedzialoby sie tu z Wami, ale jak trzeba, to trzeba. Kawa dopita. W droge.
Nowy to nie może być normalna praca, to jakieś bezlitosne szpony 😯
Pyro, rozrzewnilas mnie i do tego tak ladnie,
Witam wszystkich,
dobrze znów zajrzeć na blogową stronę,zwłaszcza że wieści są dobre – Pan Lulek już w domu na rekonwalescencji. Na pewno wszystko będzie dobrze.
Pyra ładnie wpomina swoją Mamę.To niestety prawda,że starość i choroba potrafią zetrzeć z człowieka wszystkie jego dobre i piękne cechy.Widzę to na przykładzie mojej Mamy,która kilka lat temu połamała się i już nie wróciła do dawnej formy.Cóż,wielu z nas ma swoje smutki.
Wiadomy artykuł z GW o Ewie H.także czytałam.”Duży format”jest moim ulubionym dodatkiem,a autora tego artykułu Jacka Hugo – Badera bardzo cenię za jego reportaże z Rosji.Są świetne.Dlatego tym bardziej zaskoczyła mnie forma,jaką tym razem wybrał.Uważam,że przekombinował tym razem,a problem można było przedstawić w prosty sposób.Dlatego nie dziwię się reakcjom czytelników.
Po raz trzeci w tygodniu obchodzono 86 urodziny mojej osobistej przyjaciólki, Oddano nam do dyspozycji specjalna otwarta salke. Byli obydwaj synowie z zonami i ja, jako gosc. Chlopaki przyniosly piekny tort.
Ja, skromny, piecioramienny, ceramiczny swiecznik ze swiecami z wosku.
Znalazla sie butelka szampana. To byl komplet o ktorym beda opowiesci do nastepnego roku.
Pan Lulek
haneczko,
Nowy przebywa w USA chwilowo i stara się, jak może, zanim wróci do kraju, tak się dorozumiewam z tego, co opisywał, a poza tym to mieszkał tu kawał czasu, na tym kontynencie. Teraz chyba wraca na dobre i na stałe.
Pyro,
te pogaduchy przypominają mi moje z Baśką na Bartnikach ( a młodsze rodzeństwo podsłuchiwało). Z chwilą zgaszenia światła zaczynały się opowieści. Ja byłam od wymyślania horrorów, nawet dobrze mi to szło 😯
Nowy,
przesadzasz o tym piórze, tutaj każdy ma. Książkę już raz pisałam, symultankę pod ławką szkolną z Alsą. UKRADLI! 😯
Widocznie była tego warta 😉
Szczegóły o książce i jej powstawaniu napisałam parę dni temu na sąsiednim blogu u Owczarka Podhalańskiego. Zgadało się 😉
Pogadałam z Żabą – znowu bezinternetową, a rano z Marialką – moją opoką zdrowotną. Obie zaganiane do imentu. W międzyczasie przyszli instalatorzy ze s-ni wymieniać wodomierze. Kazali zrobić dostęp, czyli opróżnić szafkę pod zlewem i kominek w kibelku. Narobiłam się jak głupia, a oni, że nie będą dzisiaj tego robić, bo u mnie „klejonka” czyli łączenia na silikon i przyjdą xa tydzień. Tylko warczeć mam ochotę.
Pyro,
nie warcz, tylko napuść na nich Radyjko 😉 Niech im pogoni tego tam… kota!
Pyro, mnie tez bardzo wzruszyly Twoje wspomnienia o mamie. Umialas dostrzec w niej nie tylko mame ale i kobiete z temperamentem i moze frustracjami. I byl miedzy wami dialog, jakie to wazne.
Alicjo, podtrzymuje sugestie Nowego, zebys spisala te wspomnienia. Zajrze do sasiedniego blogu, o ktorym wspomnialas.
Pogoda
A a, Wczoraj wcinało wpisy w jakiś przedziwny sposób, klikałam w „dodaj komentarz” a pokazywała się czołówka blogu, a jak próbowałam drugi raz, to wyświetlała się informacja, ze taki komentarz już był! Ze trzy razy próbowałam w różnych układach i powiązaniach, w końcu dałam sobie spokój. Za to dzisiaj od rana zasięg byle jaki – taka informacja: „wszystkie kanały dostępowe są niedostępne”. W końcu rozmowa z Pyrą pomogła (1 godz. 47 min.) włączyłam maszynerię i jakoś zadziałała. Teraz spróbuję wsadzić wczorajszy komentarz. Oczywiście, że Czesława w lipcu, Dziadka siostrzeniec przyjeżdżał z Rzeszowa do Ciężkowic (tych na drodze z Tarnowa do Krynicy) taksówką! Na jego przyjazd obowiązkowo musiał był królik – bo Staszek bardzo lubi królika!, w końcu Wujek się wysypał, ze jak kiedyś trafił na bigos i go pochwalił, to potem na każdy swój przyjazd miał bigos, a jak trafił na królika i też pochwalił, to dziesiąty rok z rzędu je królika. Wujek Staszek był przedobrym człowiekiem a życie miał strasznie smutne i pokręcone, przez to chyba tak lgnął do Dziadka. To on kupił mi w Łodzi konika z papier-mache, którego niosłam w objęciach przez ulice podskakując i podśpiewując: Wujek jest bogaty, Wujek mi kupił konia!
Jakie to polaczenie kaprysne… Chcialam tylko dodac, ze dzien byl sloneczny a w miasteczku pojawilo sie sporo turystow. Przybywaja najczesciej droga wodna, rzeka Yonne i kanalami. Pozdrawiam.
Nic nie kumam, dołożyłam do powyższego komentarza wczorajszy i znowu wcięło, wykasowałam i pierwsza część przeszła. Może jest tam coś co nie przechodzi, ale jako żywo nic tam nieprzyzwoitego lub obrażającego głowę Państwa nie ma. Spróbuję puścić do Alicji, w sumie to i tak nic ważnego, ale może jej przejdzie 🙂
Żabo, prześlij do mnie, zamieszczę. Se poradzę z tym Wordem w mordę Pressem.
Nie mylić z moim ulubionym Włodzimierzem Pressem!!!
Właśnie wymyśliłam, że mogłabym próbować po jednym zdaniu (to nie jest długi tekst) i wtedy by się wydało co się nie podoba. Jak Alicji się nie uda ta tak zrobię, z czystej mojej ciekawości.
Już Ci posłałam, Alicjo!
Żabo!!!
Trzy razy próbowałam, nie przeszło 😯
Ale nie bój nic, ja to przerobie…
Chwila… zara zapodam
Żaba się zaklina, że kowal istnieje w realu. BA, NAWET DWÓCH KOWALI Kiedy się wreszcie objawią, to zrobi fotkę i zamieści. Będzie dokumentacja, Sławek pewnie i tak nie uwierzy.
http://alicja.homelinux.com/news/Kary%20kon.html
Pierwszy raz się spotykam z takim przypadkiem. Ostatni komentarz: wykryto już taki tekst, wyglada na to, że się powtarzasz 😯
No to zrobiłam po swojemu i już. No wiecie co?! 😯
Żeby mi komputer odpyskowywał…
Piękna opowieść. Konia z rzędem temu, kto wynajdzie przyczynę uporu Worda w mordę tego tam….
Wykryto identyczny komentarz, wygląda na to, że się powtarzasz! <– o macie!
Skumbrie w tomacie…
Pojęcia nie mam, dlaczego zaraza sie na to uparła, no przeciez nie zostawie tego tak, dopóki nie dojdę…
Alicja jak nie kijem to pałką, zawsze coś wymyśli!
Potwierdzam co rzekłam Pyrze: mam już dwóch umówionych kowali. Jeden z pomagierem, na środę 24.06.2009 (zeby nie było wątpliwości z datą) a drugi (znaczy ten na którego czekam i usycham) dwa dni później, w piątek 26.06.2009. Z tym, że ten drugi (co tak naprawdę miał być pierwszy) powinien jeszcze we wtorek (a może w środę?) przywieźć Ali kuca z Warszawy (wakacje się zaczynają dla dzieci i kucyków). Akcja się komplikuje, osób przybywa, koniom kopyta jak rosły tak rosną…
Alicjo, mi mówił to samo, więc dodawałam rózne inne zdania, a on naprzód łykał a potem mówił, że się powtarzam!
A przepis na ciasto od Morąga w kilku egzemplarzach mu nie przeszkadzał?!
Pierwszy raz się spotykam z takim przypadkiem, a dinozaur jestem przecież blogowy. Zaangażowałam Jerzora, też nic nie wymyślił. Przecież tam nie ma w tekście nic obrazliwego, nic, do czego by sie człowiek czy zwierzę mógł przyczepić.
Proponuję zamorrrrrdować tego worda pressa, co microsoft wymyśli, to o dupę rozbić, gdyby nie mój linux, to chcący by nie przeczytali tekstu Żaby. Za żadne skarby tutaj nie przechodzi i już 😯
No dobra, darujmy go zdrowiem, w końcu blog na nim działa, to niech ta…
Napisałam rozmyślnie niecenzuralne słowo na literę d – i przeszło.
Jakiś napalony na wakacje w siodle pyta się na G-G
>>ILe państwo posiadacie koni zdolnych do jazdy które potrafią skakac?<<
celnie zapytal – po takich jak on, konie, które potrafią skakać nie są już zdolne do jazdy 🙂
wysłałam go do znajomych. Skakać to se może na hali, ja nie mam koni, żeby taki niedoskakany w tydzień odrobił skoki z całego roku. Św. pamięci rotmistrz Tadeusz Jacobson (ten sportretowany w „Cwale”) mawiał „cała Polska skacze, tylko nikt nie jeździ”. Teraz się trochę poprawiło, ale jeszcze daleko nam do szanowania konia, końskich nóg i pyska, takiego jakie być powinno, nawet własnych koni a co dopiero cudzych, często są traktowane jak panienka na godziny: ma być miło i przyjemnie, tak jak mi się podoba, ja za to płacę! A ja potrafię (jak mam nogę a nie krzywą żabią łapę), nie chwaląc się, przewieźć takiego mądralińskiego w terenie tak, ze i koniowi nie zaszkodzę i sierota jedna wymięknie na wyżętą szmatę od podłogi.
Chodzi mi głowie, ze ze dwa-trzy lata temu na którymś blogu nie przechodził „biały serek” albo coś równie niewinnego.
Na razie rezygnuję, po kolei usuwałam słowa z tekstu, żeby sprawdzic, na co ten Łotr press jest taki wrażliwy, ale nie doszłam i paluszki mnie juz bolą od stukania w klawiaturę.
A u mnie… http://www.youtube.com/watch?v=15IaAjNaMEw
Alino, podsyłam stosowny wpis, bo to pod przedostatnim.
Alicja pisze:
2009-06-16 o godz. 22:50
Tolken i tutaj był lekturąa w szkole średniej, dziecko ma wszystko, polecał, próbowałam szczerze – stanowczo nie moja filiżanka herbaty.
A myśmy z Alsą pisały książkę symultanicznie – i owszem, czasami pod ławką, chociaż głównie w domowym zaciszu, bo można się było lepiej skupić 😉
Był to romans stulecia, książka po każdym nowym rozdziale krążyła z rąk do rąk w klasie, wreszcie gdzieś ją wcięło 🙁
I świat literatury nigdy się nie dowie, co stracił 😯
Alsa dopisała o tym Greku, ja dodałam zdjecia… 😉
Ze też człowiekowi kiedyś się wydawało, że umrze z miłosci do…(wpisać imię) pojutrze. A pojutrze zjawiał się jakiś inny Piotrek 😉
A Pyra Tolkiena i owszemi w ogóle s.f, fantasy i te klimaty
http://www.youtube.com/watch?v=jeDd7jAp-iY&NR=1
Pyro,
Ty byś się z Alsą swietnie dogadała. Ona ma to samo!
może to był „serek homogenizowany” i dlatego nie przeszło?
Szlag mnie zaraz trafi. Eliminowałam słowo po słowie. Nic mi nie udało sie wkleić z tekstu Żaby. Nie podkułaś sie dostatecznie czy co?!
Jeszcze mam pomysł, ale osobno to zrobie. Cholera, takie rzeczy mi po nocy spać nie daja. Najwyżej synowej zapytam, pewnie cos poradzi 😉
Bardzo byłam zła, przecież miał być kary a nie niebieski! Jak skończył, popatrzyłam, pamiętam to
bardzo wyraźnie – był kary.
O diabli!
To zdanie przeszło! Ostatnie z maila Żaby.
Ojczym mojej Mamy też był Czesław.
Był architektem, z przymusu, bo jego ojciec nie pozwolił mu studiować w Akademii Sztuk Pięknych – nie będzie miał cygana w rodzinie, i już.
Ale malował gdzie tylko mógł i na czym mógł. A ja łaziłam za nim i
nudziłam: Czesiu, namaluj mi. I malował.
Czesiu, namaluj mi konia. I malował.
Z maszyną nie poradzisz. Dwa pierwsze zdania bez trudu, a następne, że się powtarzam. A co to , nie wolno?!
Idę sobie nalać jakiegoś wina, zdrowie wszystkich!
…ale Żabo, poradzilam, z tym skopiowaniem i podaniem sznureczka do Twojego tekstu! 😉
Nie bedzie mi tu word jego taka owaka pluł mi w twarz, jak trzeba, to trza i obejdziemy!
Czesiu, namaluj mi konia! I malował. Raz prosiłam o karego. (…) Bardzo byłam zła, przecież koń miał być kary a nie niebieski! Jak skończył, popatrzyłam, pamiętam to bardzo wyraźnie – koń był kary.
…Dziadek naszkicował konia i zaczął malować, ale rozrabiał nie czarną farbę
…a różne granaty i …
U mnie całość nie przechodzi. Pojedyncze zdania – i owszem
Drażni mnie, dlaczego tak. Toż powinno lecieć jak po sznurku, jak każda wklejka.
Ostatnie słowo, które nie wchodzi to „…ul..tra…mary..ny..”
Ojczym mojej Mamy też był Czesław.
Był architektem, z przymusu, bo jego ojciec nie pozwolił mu studiować
w Akademii Sztuk Pięknych – nie będzie miał cygana w rodzinie, i już.
Ale malował gdzie tylko mógł i na czym mógł. A ja łaziłam za nim i
nudziłam: Czesiu, namaluj mi. I malował. Raz prosiłam o karego.
Dziadek naszkicował konia i zaczął malować, ale rozrabiał nie czarną
farbę, a różne granaty i . Bardzo byłam zła, przecież miał być kary a nie niebieski! Jak skończył, popatrzyłam, pamiętam to
bardzo wyraźnie – był kary.
2b2a
Patrz, Alicjo, tylko to jedno słowo nie chce wejść, spróbuję zapisać tak: „ultra_maryny”
Ojczym mojej Mamy też był Czesław.
Był architektem, z przymusu, bo jego ojciec nie pozwolił mu studiować w Akademii Sztuk Pięknych – nie będzie miał cygana w rodzinie, i już. Ale malował gdzie tylko mógł i na czym mógł. A ja łaziłam za nim i nudziłam: Czesiu, namaluj mi konia! I malował. Raz prosiłam o karego. Dziadek naszkicował konia i zaczął malować, ale rozrabiał nie czarną farbę, a różne granaty i ultra_maryny. Bardzo byłam zła, przecież koń miał być kary a nie niebieski! Jak skończył, popatrzyłam, pamiętam to bardzo wyraźnie – koń był kary.
Ha ha!
Bardzo trefne słowo, bo dopisałam wyjaśnienie, ze wycięłam to słowo i tekst sie wkleił, no ale ponieważ napisałam trefne, to moje wyjaśnienie szlag trafił
No, i się udało, ale może moderator powie co mu szkodzi farbka do bielizny?
Czesław, Czesław, a moja babcia była Czesława. To ona właśnie opiekowała się mną i moją siostrą jak rodzice byli w pracy. Doskonale gotowała. Ale robiła czasem rzecz straszną, jak zapomniałam wypić rano nieśmiertelny kubek mleka, przychodziła z tym kubkiem do mojej szkoły na przerwie!
W ręku kieliszek Shiraz-Cabernet z Australii. Zdrowie!
uyltramaryna, tesciowa, zylc
i tak, wspólnymi siłami, straciwszy na to prawie całą dobę, udało nam się dociec, że ultra_maryna jest słowem mocno podejrzanym, że nadmanganian potasu dodaje się do prochu strzelniczego i mieszanek wybuchowych, i może być tajną bronią to wiem, ale farbka do bielizny?
Idę zamykać konie, bo już zmierzcha
ultra wyraznie nie chodzi
maryna
Żabo,
tu moderatora nie ma, tylko podejrzewam, ze ten wordek pressek ma takie ciągotki, maszyna durnowata. Se damy radę, nie takie my ze szwagrem po pijaku 😉
O masz. Jerz woła, ze głodny i obiecałam mu jakieś schabowe. No to idę do kuchni. Wino dobre zakupił 😉
ultra maryna
Karelskie pierogi z jajecznym masłem oraz szkocka whisky.
Dla Okonia pozdrowienia od konia:
http://130.238.96.26/midsommar09/
Kwintesencja lata w jego najpiękniejszej postaci. Język mi się plącze (pnącze???)
Sławuś,
Ty znowu o Maryni(e)?
Małgosia, mleko to nic! Służąca moich Dziadków (tych od Tata) przyszła zabrać z zabawy w Sokole moją cioteczną prababkę (ma teraz 101 lat! i przeszła przez Syberię!). Weszła na parkiet z towarzyszącą jej świnią – bardzo lubiła świnie i one ją też. Ciotka przez tydzień płakała, ze nikt się z nią nie ożeni.
seksista jakis, na ultra Maryne jest odzew, nawet nie prosil o rozmiar soczewek, widocznie z tych jeszcze nie calkiem wyzwolonych ten word,
ja tam wole konie na niebiesko, kary brzmi banalnie 🙂
MałgosiuW,
Lehman?
Jacob´s Creek?
Lindemans Cavarra?
Koniecznie proszé podać szczególy!
ę
Aszysz na tropie – Maryna się Wordowi kojarzy
ł
Żabo, no faktycznie mleko w porównaniu ze świnią to „pikuś” 😀
Ale dla mnie to był totalny obciach 🙁 szczególnie, że mleka w tej postaci szczerze nienawidziłam.
A żeby tego WP pokręciło ciągle wysyłam za szybko 🙁
ASzyszu, tobie tez farby zabraklo?
indygo? dupa, tesciowa, zylc, rozmaryn
ot tak se probuje
owin sie kole tyczki jakiejs, nie ma sie co pnaczyc po proznicy
Andrzeju, niestety nie tak markowe, Golden Grape, South Eastern Australia i tyle. Ale niezłe.
Żabo, a ożenił się ktoś z cioteczną prababcią?
ja obstawiam ciotecznego pradziadka, pewnie nawet Czesio mu bylo
Sławuś,
Dupa – czy to przypadkiem nie po rumuńsku?
P.S.
Nemo na pewno wie….
MałgosiuW,
Caberet – Shiraz.
Lindeman´s Cawarra. Hotel Intercontinental w Helsinkach. Tuż po przedstawieniu La Traviata w Helsińskiej Operze. Zdałem się na kelnera – sam zaproponował. Ja – oczywiście jagnięcinę a moja Finka antrykot z grzybkami.
Na deser coś strasznie czekoladowego. Potem jakieś wygibasy (wyobraźcie sobie – ja!!) w nocnym klubie na najwyższym piętrze. Potem …
Przepraszam – czy ja przypadkiem nie-m zbyt osobisty-m?
Ależ skąd 🙂
Andrzejku – za bardzo byłoby, gdybyś przegonił bębniarza, sam siadł i nie trafił w czynele.
Wujaszk Bania się kłania:
http://adamczewski.blog.polityka.pl/?p=553#comment-72544
Dobranoc – moi mili…..
Kanada rulez. I niech mi ktos podskoczy!
Eee tam,
Tak letko wam nie ujdzie na sucho!
Spróbuję jeszcze zrobić zdjęcie o północy – zobaczymy czy wy
jdzie….
…schabowe zaraz podaję , przy dzwiękach APP „I Robot” 😉
Dobranoc
Alicja pisze:
2008-08-05 o godz. 15:06
Panie Lulku,
felernym wyrazem jest pożegnalny, pożegnać, pożegnanie i pochodne od tego napisane bez kropki nad z .
Sprawdziłam. W poprzednim wpisie, który Panu wcięło, też to słowo było, ja poprawiłam , wstawiłam kropkę – i dlatego udało mi się wkleić. Dlaczego łotrPresss tego słowa bez kropki nie lubi – pojęcia nie mam. Komu się chce, niech sprawdzi.
Dzień dobry wszystkim, idę się ogarnąć.
pozegnanie
MałgosiuW, wyobraź sobie, że tak i nawet była szczęśliwa, choć małżeństwo trwalo tylko parę lat. Jej mąż był prezydentem Borysławia i zginął w Katyniu a ją z maleńką córką wywieźli do Kazachstanu.
Sławku, nie trafiłeś. Czesio, ojczym mojej Mamy, był bratem matki owej ciotki. Żeby Ci bardziej zamącić, powiem, że jego druga siostra była macochą mojego Taty. A najstarsza, przyrodnia siostra, była matką tego Wujka Staszka.
Pożegnania
Żabo,
pożegnanie zostało zaakceptowane przez Łotra po rozlicznych interwencjach, teraz pora na u….marynę 🙄
Chyba nie to słowo… Żabo.
Żabo, mącisz Sławkowi, mój brat Sławek zwykł mawiać w takich wypadkach – Antka kobity brata szwagra syn 🙂
maryna
ultra
To ja dziś już się pożegnam, życząc wszystkim dobrej nocy.
Osobno owszem, razem nielzia. Ultra taka. Maryna oczywiście.
Jerzor zeżarł dwa schabowe i kapuste kiszoną , resztki z żurawiną, muszę zakisić nową czy co?! Wyraznie prośbę skierowano, może się dam ubłagać.
Wiem, że mącę, ale sam się prosił 🙂
Chcecie zagadkę? To jest zagadka! 😯
.” Ja jestem Bond, James Bond i czekam na Natalyę Simonovą. (…)
– Czy wiesz, że kiedy będę miał trzy razy więcej lat, niż Natka miała wtedy, gdy się poznaliśmy, czyli gdy miałem tyle lat, ile Natka ma teraz, wówczas Natka będzie miała o kilka lat więcej, niż ja miałem wtedy, gdy Natka miała siedmiokrotnie mniej lat, niż mnie stuknie, gdy ona będzie miała półtora raza więcej lat, niż ja mam teraz?
– Dziś są moje okrągłe urodziny – agent powiedział to już całkiem cicho…”
Ile lat ma Natalia?
Mój teść też tak mawiał
trama
Nie bierze u(l)trama bez nawiasu
ltram
Nemo, nie o tej porze!
ultra(m) to nowe poze 🙄
ultras
Żabo,
ja tego nie rozgryzam o żadnej porze 🙁
No tak, rzeczywiście coś działa po wariacku – a chciałam o tej kiszonej kapuście i jej nowo odkrytych własnościach (przynajmniej jak dopiero niedawno się dowiedziałam), szczególnie sok zalecany i to wcale nie po przepiciu a jako afrodyzjak.
czyli Jerz wie czego chce, Alicjo 🙂 i na zdrowie
no dobra, Jerzor, przepraszam, pomyliłam się
nemo – zlituj się – poproszę,
Poszłem (niedaleko było) i zrobiłem zdjęcie:
http://130.238.96.26/ojedenastej/
Nie chciało mi się czekać do dwunastej. Chciałem wam przekazać choć odrobinę tego co tu teraz można przeżywać w środku nocy. Powinienem był wyłączyć światło ale po tej szkockiej whisky nie takie to proste (Gdzie jest wyłącznik?)
Szkoda, że to wszystko trzeba będzie opuścić…
Nabzdryngolony-m……
Pies chrapie…
Andrzeju,
jakbyś wyłączył światło, to po czym byśmy poznali, że jest noc?
dupa = później (po rumuńsku)
Idę sobie czegos nalać! ASzysz nawalony?!
ASzysz nawalony -Działa Nawarrony
http://www.youtube.com/watch?v=9pQlmn2Qg5M
To je to!
http://www.youtube.com/watch?v=NXfy2Gv-BWQ&feature=related
Alicjo!
Czyżbym tu w jakiś sposób odczuwał tęsknotę za ?!!!!!
P.S.
A miało być o życiu po życiu…
Eeee tam,
Idę się obalić….
Wlazłam tam , to słucham i sie zaśmiewam do łez. To byli prawdziwi artyści.
Nie martw się, ASzyszu, wszyscy odczuwamy tęsknotę za czymś 😉
http://www.youtube.com/watch?v=yQNVB1ghR9c&NR=1
No i masz. Nie masz z kim pogadać, wszyscy sie obalili albo co, Jerzoru obalił sie komputer w pracy, to poleciał podnieść, a ja tu sama 🙁
Sobotni wieczór! No nic. Sama sobie poradzę. Nie takie my ze szwagrem… (z winem sie na chwile wstrzymam. na CHWILE, powiadam)
http://www.youtube.com/watch?v=ctzIEjjOfd4
Taka pora, ze moze i spia zle moce. Jednak nie. Czuwaja na wzór znanej organizacji.
Opisalem jak postepuja prace przy budowie szkólki jazdy konnej ale wcielo bez komentarza-
Z plotek podaje, ze mozna sie utrzymac majac do dyspozycji minimum 30 zwierzat.
Troche poczytam i pora na Telesfora.
Pan Lulek
A tam, czuwają. Widno u mnie jeszcze i 6 godzin do tyłu za Panem Lulkiem. I ja nie jestem bynajmniej złe moce, tylko czekam, aż Jerzor przyjedzie z pracy, gdzie tego komputra podnosi, co był padł.
🙂
http://www.youtube.com/watch?v=TniEe4ay_0Y
Ja też przeżywam 😉
http://www.youtube.com/watch?v=W2vAcLn3I_8&feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=d11PkbPobcA&feature=related
tu trochę łezkę…
Tu powaga.
http://alicja.homelinux.com/news/img_9468.jpg
Haneczko,
Wzruszyla mnie Twoja troska o moja osobe, ale to nie praca pochlania moj czas. Na ucho Ci powiem, ze ja, prawde mowiac, nie wiem za co mi placa i jeszcze daja podwyzke i to spora, chwala i za nic nie chca zebym odszedl. Ja sie tutaj nigdy zniewolic nie pozwolilem. Gdy przez kilka lat w Polsce pracowalem w redakcji, to mozna nazwac harowa – te stresy, terminy, teksty, a tutaj – tutaj mnie niewiele obchodzi.
Ja to tak jakbym pracowal na plazy, caly dzien widze i slysze ocean, wiec go znam, to zywy organizm. Po pracy jestem na rybach. Mojego basa juz chyba nie zlapie – to ryba wedrowna i mozna ja zlapac w maju lub na poczatku czerwca, a pozniej dopiero jesienia, gdy wraca na poludnie. Ale jest duzo bluefish, ktorej ja nie jem, ale mam sporo zamowien, oddaje biednym Meksykankom, ktore tym zywia rodziny – w sklepie funt, czyli pol kilograma kosztuje okolo 6 dolarow. Mam tez stale zamowienie od kolezanki – dla kota. Lubie lapac wiec na rybach spedzam codziennie okolo 5 godzin. Okolo 10:30 koncze, jade do domu, jesli cos mam do skrobania to skrobie i oprawiam, zeby sie nie zepsuly, pozniej winko, komputer, po drodze cos kupuje do jedzenia i tak czas leci.
Dzisiaj musialem wyjsc wczesnie, bo mialem zaproszenie na takie ogrodnicze turne, po 6 prywatnych ogrodach w East Hampton, bardzo rzadka okazja. Chcialem przede wszystkim zrobic zdjecia. Pozniej mialo byc przyjecie. Nic z tego nie wyszlo, bo lalo caly dzien jak z cebra.
W drodze powrotnej wstapilem zobaczyc wode, ale lalo i duzo ludzi, to wczesniej w domu jestem.
Pisze z przerwami, bo gotuje kalafiora, bedzie „z koronka”, w/g przepisu Gospodarza.
Gasić światło? Jak trzeba, to trza… dobranoc.
Wczoraj, wracajac jak zwykle bardzo poznym wieczorem, zatrzymalem sie przy sklepie. Przy wysiadaniu z samochodu zgubilem sluzbowa komorke. Zauwazylem w domu. Wrocilem, ale okazalo sie oczywiscie, ze jej nie ma. Przejechalem inne miejsca, gdzie moglem ja zgubic. Kamien w wode. Dzwonilem wiele razy ze swojej – nic.
Dzisiaj okazalo sie, ze ktos ja znalazl, natychmiast zadzwonil pod numer, ktory ja wybieralem jako ostatni, czyli mojej znajomej Meksykanki. Czlowiek poczekal w umowionym miejscu, dziewczyna pojechala i odebrala telefon. Wylaczyla, bo nie wiedziala, ze ja mam druga, a dzisiaj mi z pieknym usmiechem oddala zgube. Jak to ulatwia zycie.
Mieszkalem i mieszkam tu wiele lat, nigdy nie zamykam samochodu, dom – czasami, ale gdy zapomne, to sie nie wracam. Jak to ulatwia zycie.
Kilka dni temu lapalem ryby, bylo bardzo pozno, juz grubo po 22-ej. Bylem sam, tylko woda i noc. Znalazl mnie policjant, podjechal, zagadal czy wszystko w porzadku, pogadal nawet dluga chwile o wszystkim i o niczym, zapewnil, ze moge lapac o ktorej tylko chce, bo oni tu sa po to, zebym czul sie bezpiecznie, bo jakby co, to tylko wykrecic 911, beda natychmiast. Jak to ulatwia zycie.
Alicjo,
Jak chcesz to gas swiatlo, ja sobie po ciemku pogadam.
Alicjo,
z piorem nie przesadzam, takie moje zdanie. To samo dotyczy oczywiscie kilku innych, nie bede sie powtarzal.
Nowy- wrócisz i nauczysz sie zanykać dom i samochód. To tak ułatwia zycie.
… nie będę sie z Alsą napraszać, ale jakby nie było, Alicji dzisiaj…
5511 <– ale kod!
Alsa, wszystkiego najlepszego!
Ali9cja – dlaczego odbierasz mi chleb? Bicie w dzwony to moja rola. Wyrywna taka, ale niech tam
Alicji, Alsie i innym tegoż imienia – 100 lat!
Witam!
Japonki to mają fajnie: wstają rano i od razu w kimono.
Pyro,
bym sobie siedziała spokojniutko, albo i spała, ale zanim co, juz się dzwony odezwały po północy. W dobie komputrów nie pozyjesz, wszystko wiedzą, zarazy…
O masz, druga dochodzi u mnie, spać sie nie chce, znowu leje deszcz, pies u sąsiadów szczeka nie wiadomo czemu, no to ja sobie tu przy komputrze chwilowo.
Wolno mi, mam imieniny od prawie dwóch godzin. Jerzor chrapie przykładnie za nas dwoje. Aż za bardzo przykładnie.
Alicjo życzę Ci żebyś zawsze była taką jaka jesteś.
No i zapomniałyśmy o trzeciej , blogowej – o Puchali berneńskiej. Tak rzxadko się ostatnio odzywa, że umknęła mi w pierwszej chwili
Wszystkim Alicjom i innym aktualnego dzisiaj imienia najpiekniejsze imieninowe zyczena, przesyla calkiem wyreperowanny
Pan Lulek
P.S. Od kilkunastu minut mamy astronomiczne lato. Oczywiiscie, cesarska.
PL
Lulku – fajnie, żeś po remoncie. Marek mówi, że Ci głos odmłodnia. Tylko głos?
Panie Lulku,
tę astronomię to Alicje nastawiały od początku swiata 😉
Kopernik i te inne galileusze… jak by Alicje nie przystąpiły do dzieła, to bryła by z posad nie ruszyła. Wszyscy o tym wiedzą 😉
Alusiu!
Wszystkiego Naj, Naj, Naj z okazji Imienin, samych słodkości, uśmiechu i radości. Muszę zadzwonić do siostry z życzeniami, ale jeszcze pewnie śpi. Jeszcze raz wszystkiego najlepszego.
Dla Alicji i Alsy najlepsze imieninowe zyczenia, usmiechu na co dzien, samych dobrych rzeczy.
Alicjo, dziekuje za podrzucony wpis i za Starszych Panow i Michnikowskiego, tyle wzruszen a najwazniejsze, Jeszcze w zielone gramy, obys jak najdluzej.
Wszystkim Alicjom wszystkiego Naj, Naj, Najlepszego!
Za ścianą pod dachem wykluły się małe szpaki. Cały czas świergolą, z krótką przerwą na jedzenie
Żabo – zanim dojrzeją czereśnie w sąsiedztwie, te pisklaki będą już lotne!
Alicjom, wszystkiego najlepszego, uśmiechu i spełnienia marzeń.
Alicjom – słońca w pierwszy dzień lata i przez wszystkie pozostałe też!
Alutkom najlepsze życzenia i marzeń spełnienia .. 🙂
Wszystkim pięknego lata życzę … 🙂
😉
http://www.youtube.com/watch?v=AYFjADCb_7A
Znów przyjdzie maj, a z majem bzy
I czekać mam na lepsze dni
Znów przyjdzie mi nosić przykrótkie sny
Do lata, do lata, do lata
Piechotą będę szła
Znów kupisz mi coś na imieniny
Hm, ja to wiem i czuję, że
Znów przyjdzie mi nosić przykrótkie sny
…do lata piechotą będę szła
Przykrótkie sny nie w porę, zbyt lekko się ubiorę
Noc długa, świt w szronach i wiosna spóźniona
I twoje słowa zimne, że nie ma drogi innej
Do lata, do lata, do lata tak dłuży się czas
Gdybyś tylko chciał!
To byłoby lato już
I słońce, i szaleństwo burz
Lecz dajesz mi tylko przykrótkie sny
Nie martwcie się, mam dla was lepsze – z naszą rodaczką, Natalią 😉
http://www.youtube.com/watch?v=EOs2TSXTOkQ
Wcielo a byl wpis dotyczacy swiatowej polityki. Moze by tak sie jeszcze troche zalapac. Napisze jak przestanie wariowac.
Pan Lulek
Imieninowych nie wcina 😉
Pan Lulek niech posłucha piosenki i obejrzy video 😉
Wszystkim Alicjom,
by zawsze byly oczarowane – wszystkim co widza, co czuja, czego sluchaja, a takze tymi, ktorzy je otaczaja. Wszystkiego najlepszego!
Jade do Montauk, NY, czyli na koniec swiata. Wokol nic, tylko woda.
Zabierz ze sobą aparat foto, Nowy.
Montauk zle mi sie kojarzy. A koniec świata to jest na tych przylądkach, a nie byle tam takich przynowojorkowskich.
Alicjo, życzę Ci pięknego dnia imieninowego niech na Twojej górce zawsze gości szczęście.
Nie zapomnijcie o Alsie! To też Alicja 😉
Strategically located at the tip of the South Fork peninsula it has been used as an Army, Navy, Coast Guard and Air Force base. Located 20 miles (32 km) off the Connecticut coast, it is home to the largest commercial and recreational fishing fleet in New York State.[1]
The Montauk Point Lighthouse was the first lighthouse in New York state and is the fourth oldest active lighthouse in the United States.
Nowy, to raczej wygląda, że jest bliżej a nie dalej 🙂
Toteż mówię… byłam dalej!
I wybieram sie na ten drugi 😉
http://alicja.homelinux.com/news/RPA-Marzec.2009/07.Wybrzeze-I/11.Zasiadlam%20pomiedzy.jpg
Alicjom pięknego dnia i życzliwych ludzi „next door” życzę 🙂
Montauk to dla mnie autobiograficzne opowiadanie Maxa Frischa o jednodniowym romansie z o połowę młodszą (Frisch, 63) pracownicą nowojorskiego wydawnictwa, spędzony właśnie w tej okolicy, gdzie Nowy się wybiera na ryby. Frisch i panienka wiedzą oboje, że ich związek nie ma przyszłości i nie będzie nawet telefonu ani kartki pocztowej…
Dla Alicji i Alsy wszystkiego najlepszego!!!
Lis i myszy
Witam,oczywiście pierwszy wpis nie przeszedł,bo kod niby zły,choć dobry.
ALICJO , ALSO – najlepsze życzenia imieninowe!
Mam nadzieję,że Alicja przyniesie wreszcie cieplejsze dni,bo ze wszystkich stron słychać pretensje do pogody.Wczorajszy wieczór spędziliśmy na gdyńskiej plaży,gdzie witano lato.Było dużo dobrej muzyki i nawet można było usłyszeć każde słowo piosenek .Grał zespół Raz,Dwa,Trzy i Czesław śpiewa /jak widać imię Czesław trafia się,choć rzadko w młodszym pokoleniu/.W zasadzie nie lubię masowych imprez,ale tym razem było bardzo przyjemnie, tym bardziej że siedzieliśmy na wygodnych fotelech i jedliśmy różne smaczne rzeczy,a i wino niezłe.Fajna atmosfera swobody i beztroski,a widok na zatokę piękny.
Kiedy zespół bisował piosenką „I tak warto żyć” , jeden młodziak obok nas zakrzyknął : dobrze nie jest,ale warto żyć!
Dzisiaj z samego rana wyrwaly mnie z loza dwie wiadomosci. Niewykluczone, ze przelomowe w moim zyciu. Przytaczam w kolejnosci odbioru.
Po pierwsze, Grenlandia oglosila niezaleznosc od Danii i kompletna niepodleglosc. Narodowym jezykiem jest grenlandzki.
Biorac pod uwage wielkosc kraju i jego bogactwa naturalne, wojna domowa wisi w powietrzu. Ponadto dla wielu krajów to wspaniala okazja budowy wlasnej sieci placówek dyplomatycznych i przedstawicielskich w tym bogatym kraju. Ilu ludzi mozna upchnac albo urzadzic. Pociotkowie i kuzyni sprezac sie.
Drugie wydarzenie dotyczy Austrii i osobiscie niejako mnie. Uzywac bede tylko imion aby nie spowodowac nadmiernego skandalu.
W zyciu mojej slubnej byly rózne znajome panie. Dwie z nich mialy wieksze znaczenie. To byla Gabriela i Klara. Z pierwsza zajmowaly sie lokalna politika, druga byla kolezanka z pracy.
Kiedys otrzymalem jednoznaczny rozkaz. Za dwa tygodnie idziemy na bal dobroczynny na dzieci.Czasu bylo troche wiec ruszylem w bój. Na dwa dni przed balem kolejny komunikat. Bedziesz mial do bawienia dwie panie. Idzie z nami Gabriela. Jej maz wyjechal w delegacje a dla niej ten bal moze byc decydujacy w zyciu.
Balowalem jak ksiaze. Chlopy porywaly moje panie w tany a mnie tez nie odmawialy inne panie.
Po kilku miesiacach paskudna wiadomosc. Idziemy do AKH gdzie lezy Klara która ma raka piersi.
Kwiatki itp. Wchodzimy do pokoju a w nim na sasiednim lózku lezy Gabriela. Przedtem obydwie panie nie znaly sie. Spotkanie trzech, od razu przyjaciólek.
Poszedlem na kawe a po powrocie wpadlem w dyskusje jak w chmure gradowa.
Wkurzony niemilosiernie, na pytanie co kazda z nich ma robic odpowiedzialem. Nie mazgaic sie i tyle.
Klara po wyzdrowieniu ma nadal biegac swoje maratony. Biega do dzisiaj.
Gabriela ma sie zajac polityka z minimalnym celem zostania ministrem albo i wiecej. Zostala poslanka i ministrem zdrowia
Dzisiaj uslyszalem wiadomosc, ze powolano ja na urzad przewodniczacej parlamentu. Na Miejsce Barbary Pramer która po pieciu latach opuszcza urzad.
Rozgladam sie czy w gronie mich znajowych niema jakiejs pani do obtancowywania.
A moze jakis meski ?Taniec z Szablami?
Pan Lulek
Drugie wydarzenie dotyczy Austrii i osobiscie niejako mnie. Uzywac bede tylko imion aby nie spowodowac nadmiernego skandalu.
W zyciu mojej slubnej byly rózne znajome panie. Dwie z nich mialy wieksze znaczenie. To byla Gabriela i Klara. Z pierwsza zajmowaly sie lokalna politika, druga byla kolezanka z pracy.
Kiedys otrzymalem jednoznaczny rozkaz. Za dwa tygodnie idziemy na bal dobroczynny na dzieci.Czasu bylo troche wiec ruszylem w bój. Na dwa dni przed balem kolejny komunikat. Bedziesz mial do bawienia dwie panie. Idzie z nami Gabriela. Jej maz wyjechal w delegacje a dla niej ten bal moze byc decydujacy w zyciu.
Balowalem jak ksiaze. Chlopy porywaly moje panie w tany a mnie tez nie odmawialy inne.
Po kilku miesiacach paskudna wiadomosc. Idziemy do AKH gdzie lezy Klara która ma raka piersi.
Kwiatki itp. Wchodzimy do pokoju a w nim na sasiednim lózku lezy Gabriela. Przedtem obydwie
panie nie znaly sie. Spotkanie trzech, od razu przyjaciólek.
Poszedlem na kawe a po powrocie wpadlem w dyskusje jak w chmure gradowa.
Wkurzony niemilosiernie, na pytanie co kazda z nich ma robic odpowiedzialem. Nie mazgaic sie i tyle.
Klara po wyzdrowieniu ma nadal biegac swoje maratony. Biega do dzisiaj.
Gabriela ma sie zajac polityka z minimalnym celem zostania ministrem albo i wiecej.
Dzisiaj uslyszalem wiadomosc, ze powolano ja na urzad przewodniczacej parlamentu. Na
Miejsce Barbary Pramer która po pieciu latach opuszcza urzad.
Rozgladam sie czy w gronie mich znajowych niema jakiejs pari do obtancowywania.
A motze jakis meski ?Taniec z Szablami?
Pan Lulek
Proszue sie nie gniewac, ze poszlo podwójnie. Ja nie jestem tak utalentowany.
Pan Lulek
Lis i myszy
Jakiś czas temu pisałam o spotkanym w stajni lisie. Od tego czasu widywałam go jeszcze wielokrotnie, nie robił wrażenia jakby się mnie bał, ale za kazdym razem bez pośpiechu uciekał najbliższą dziurą. Natomiast dzisiaj zdybałam go na hali, zwiniętego w kłębek i śpiącego snem sprawiedliwgo. Wyjęłam telefon i pośpiesznie chciałam mu zrobić zdjęcie, ale wpierw musiałam wykasować jakieś inne (nie mam w telefonie dodatkowej karty, więc możliwości mam mocno ograniczone). Starałam się to zrobić, nim się obudzi i ucieknie. Warunki do robienia zdjęć były kiepskie, na dworze chmurno, więc w budynku ciemnawo a lisie futerko mało rózniło się od ściólki. Jak na złość myliły mi się klawisze i co chwila zaczynałam od nowa. Lis ciągle spał. Kiedy już robiłam zdjęcie, kątem oka zobaczyłam Dumkę węszącą, ale nie specjalnie zainteresowaną lisem. Lis się obudził, podniósł się na przednich łapkach i zamiast uciekać położył się z powrotem. To mnie zaniepokoiło, lis może mnie lekceważyć z odległości kilku metrów, ale psa w zasięgu skoku to już nie powinien.
Kiedyś w dzieciństwie widziałam biegnącego Alejami Ujazdowskimi dużego zaślinionego psa, na którego ludzie rozbiegali się w obawie, ze jest wściekły. Być może po prostu jakaś drzazga utkwiła mu w pysku, ale do myślenia dawało zachowanie się innych psów, które z podkulonymi ogonami też starały się szybko zejśc mu z drogi. Było ich tam wtedy sporo, bo w okolicach Placu na Rozdrożu i Agrykoli była psia łączka na której spotykały się psy od Placu Unii do Placu Konstytucji, z Puzonem Jerzego Waldorffa na czele (Puzon zawsze na smyczy!).
Nie pomna, że Dumka głucha jak pień, zaczęłam ją wołać. Dumka oczywiście nie zareagowała, ale podreptała na drugi koniec hali i wyszła na dwór, a lis łypnął na mnie i leżał dalej.
Zdenerwowałam się nie na żarty, poszłam do domu zamknąć obie suki i zadzwoniłam do weterynarza co mam zrobić, i czy mimo rozrzucanej szczepionki nie trafiają się wściekłe lisy, albo inne zwierzątka. Doktor, jak to on, radził poczekać, może lis sam sobie pójdzie, może jest chory, nie musi być zaraz wściekły.
Skończyłam karmić konie i postanowiłam chociaż zamknąć halę, niech ten lis tam śpi a konie nie wejdą. A jak będzie chciał, to jest tyle dziur, ze sobie pójdzie. Podjęcie decyzji zawsze przynosi pewną ulgę.
Jednak nim zamknęłam halę, lis postanowił, ze wystarczy tego spania i powoli sobie poszedł. Gdyby był rzeczywiście wściekły już w czasie pierwszego spotkania to powinien paść po około 10 dniach. Może jest po prostu stary? I swoje wie.
Natomiast mysz jest chyba podwójna, bo jedna wielka, wypasiona i błyszcząca i druga taka sama, ale mniejsza. Na jedną mysz mogę sobie pozwolić. Dwie myszy to już zbytek. Postanowiłam je odłowić za pomocą pułapki szklankowej. Mój syn robi to doskonale, ja mam trudności. Do ścianki szklanki od wewnątrz przylepia się kawałek topionego serka, a szklankę ustawia się do góry dnem, podpierając zapałką. Sprytne myszy potrafią wyjeść serek i nie wywrócić szklanki a ja mam trudności w samym oparciu jej na zapałce. Na razie serek jest wyjedzony, próbujemy na pestki słonecznika. O rezultatach poinformuję.
Panie Lulku, może być potrójnie, ważne że Pan jest! 🙂
Bardzo romantyczne wydaje się to Twoje wiejskie życie, Stara Żabo, jak się czyta. 🙂
Wiem, że się tylko wydaje, ale jednak…
Errata
…dużego zaślinionego psa, na którego widok ludzie rozbiegali się w obawie,…
Stara Żabo,
jako córka weterynarza Ci podpowiem… Otóż wściekłe zwierzęta bardzo garną sie do kogokolwiek w ostatnim stadium życia. Mielismy na obserwacji takich kilka, Tata słusznie zabronił podchodzić do klatki, a ja tak chciałam pogłaskać tego pieska, smutne oczy wilczura. Tata skrócił jego boleści zastrzykiem. Zanim ktokolwiek skrytykuje poczynania lekarza wet., niech sobie poczyta o wściekliznie. Wyjścia z tego nie ma.
Alicjo, ja to wiem i dlatego się tego lisa boję. Mieliśmy kiedyś w oborze w PGRze rzeczywiście wściekłego kota. Nie był to nasz oborowy kot a przywlókł się skądeś. Kazałam go złapać i zamknęliśmy go w pokoiku obok biura. Mieli go zabrać (złapaliśmy go w piatek) dopiero w poniedziałek na obserwację, ale nie dożył. Dzięki temu wściekliznę stwierdzono bez pudła. Rozpoznanie opiera się na zdiagnozowaniu tzw. ciałek Negriego w móżdżku, ale zwierzę musi samo paść, gdyż powstają w koncowym stadium choroby.
Na mikrobiologii mówiono nam tak:
Ciemni ludzie jak widzą psa, który im się wydaje wściekły, to go zatłuką i zakopią – wszystkich trzeba szczepić (znaczy tych pogryzionych)
Tacy którzy myślą, ze są oświeceni, zatłuką psa, odetną głowę i wyślą do badania – i też wszystkich trzeba szczepić
A tacy co wiedzą, złapią psa i żywego zawiozą na obserwację. Z reguły nikogo nie trzeba szczepić.
Teraz jak pies (nawet szczepiony) kogoś pogryzie, to obserwuje się go przez 14 dni, bo tyle przed wyraźnymi objawami, kończącymi chorobę, wirusy pojawiają się w ślinie
Ten kot, złapany w oborze, miał już wyraźne objawy nerwowe i jeszcze ugryzł i podrapał jednego pracownika. Tego akurat temu kotowi nie miałam za złe. Ale zamętu potem było, że hej!
Moja kamerka – oko na bramę -doskonale się sprawdza. Siedzę sobie przy kompie i widzę, czy kogoś przyniosło, czy psy szczekają bo coś innego je niepokoi. Tylko ekran mam zbyt mały, 5,5 cala i czarno-biały. Ale już zamówiłam sobie większe 15-calowy i kolorowy.
Widzę nie tylko bramę, ale i kawałek pastwiska na którym od czasu do czasu pojawiają się konie.
Dobrze by było mieć podgląd na wszystkie pastwiska. Marzenie ściętej głowy.
Jest taki portal do wyliczania przewidywanej długości życia, niby taka sama ankieta, jaką posługują się zakłady ubezpieczeniowe. No i patrzcie co mi wyszło! Az się przestraszyłam! Moja Mama ma 92 lata i ma już dosyć, tak przynajmniej nam mówi, a mi jeszcze tyle zostało i to z krzywą żabią łapą!
>>Twoje wyniki
Przedstawione dane nie muszą mieć odzwierciedlenia w rzeczywistości Data śmierci: 2054.4.23
Długość życia: 104 lat 0 miesięcy
Pozostało Ci: 44 lat 10 miesięcy
Już za Tobą: 56.89% życia <<
Pyro, nie zalało Cię???
Kto by tam cokolwiek obliczał,
bez szkiełka i oka lepiej 😉
http/www.youtube.com/watch?v=Ak0dVAH1CM4&feature=related
Witam!
Trzech staruszków zastanawia się, co chcieliby, aby ich wnuki mówiły o nich
za 50 lat.
– Ja chciałbym, żeby moje wnuki wspominały moją głowę do interesów – stwierdził pierwszy.
– Ja chciałbym, żeby mówiły, że bardzo dbałem o swoją rodzinę – wymyślił drugi.
– A moje niech mówią:
Nieźle się trzyma jak na swój wiek… – powiedział trzeci
żąaabo – nie zalało, ale próbowało.Pies płacze, bi chce wyjść, a mnie się wcale nie chce.
Żabo – przepraszam.
O, ja mam imieniny dzisiaj, a nie urodziny, yurek!
A na swoje podeszłe się trzymam prosto, bez starań;)
Alicjo!
Radości i uśmiechu, spełnienia marzeń nie tylko w dniu imienin
http://www.youtube.com/watch?v=ZsoAVTa_azk
Matahari37
Alicjo, wiem od 7.52 AM wznoszę toasty. To było postu SŻ.
Dziękuję za życzenia i muzykę, matahari37.
😉
Alicja to i ja wszystkiego najlepszego Ci zycze!
i ja tyz & Przyjaciel
a co tu dzis takie suchoty? 😆
Pogoda pod zdechłym Azorkiem i najdziwniesza (moim zdaniem) wiadoność wypadkowa:
otóż ulewy nawiedziły też Italię, a wśród 4 ofiar śmiertelnych jest pani, która chciała zjechać windą do piwnicy i utonęła w tej windzie. Piwnica bowiem była po strop zalana. Może zacząć malować ciało w znaki solarne?
Prosze poczytajcie sobie, bo jak ja podobne rzeczy mowie: brak wyksztalconej sfery sredniej, prowincjonalizm, nawet wrecz apoteoza zlego smaku i gustu… to znaczy sie „swiruje”
http://wyborcza.pl/1,75475,6729823,Jestem_berlinczykiem__Co_to_dzis_znaczy_
ledwo zdazylem, wszystkim Alicjom najlpszego
morągu…
ich ein Berliner? 😉
Sławku, powoli… u nas jeszcze ciągle jasny dzionek 😉
Serdecznie dziękuję za życzenia – Wasze zdrowie! 😀
Alicje moje – dobranoc
No i jak tu sie nie popłakać?!
Łapanik jest, trzeba tylko Szczezuki poszukać… (Wtajemniczeni wiedzą!)
http://www.youtube.com/watch?v=KijS9C1fdI0&feature=related
Mam nadzieję, ze to białe wino w lodówce sie mrozi 😉
http://www.youtube.com/watch?v=Jb47mJrou3Q
🙂
http://www.youtube.com/watch?v=dZZfuCJ970w
A co… koncert życzeń, a tu mi podsyłają sznureczki
http://www.youtube.com/watch?v=_xfLkX2980c
http://www.youtube.com/watch?v=PkFEtSOuxLw
Alicja, przecież mówiłam,ze idę spać, a tu prywatka na całego.
Pyro, u nas sie zaczyna 😉
http://www.youtube.com/watch?v=2KODZtjOIPg
http://www.youtube.com/watch?v=d-5JvACzGp8
😯
http://www.youtube.com/watch?v=OWdoa_tbJMI
http://www.youtube.com/watch?v=JQkhJSFgpjs&NR=1
Alicjo Also 🙂 – też dobiegam z najlepszymi życzeniami imieninowymi i z Bombonierką 😉 http://pl.youtube.com/watch?v=0uuYicF9eUg
Wileka woda jest.
http://www.youtube.com/watch?v=PmzzhpfmzOk
Anko,
dziękuję! Nie znałam tego.
http://www.youtube.com/watch?v=xTPQvdOT2y0
Alicjo :lol:-Basia Stępniak jest świetna. Ma doskonały głos, mądre teksty/głównie własne/ i fantastycznych muzyków. W zeszłym roku o tej mniej więcej porze byłam w Krakowie na Jej koncercie – i się zachwyciłam. Żałuję, że tak mało utworów można znaleźć na youtube Też nie znałam Jej do zeszłego roku 😉
http://www.youtube.com/watch?v=g9ghKS5UxmM
A to będę zwracać uwagę, naprawdę mi się spodobala ta piosenka.
W takim razie podeślę Ci co mam 😆 Jak prywatka- to prywatka http://pl.youtube.com/watch?v=QCLq_CokURE&NR=1
I jeszcze http://www.youtube.com/watch?v=kJImvsQXlkc
Zaczyna świtać. Chyba pora spać. Dobranoc i prawie już dzień dobry 😆
Zaczyna ciagnac w swiat. Tak czesto bywa latem. Przed jesiennymi odlotami. Spac sie nie daje, miejscowe potrawy nie smakuja. Przyprawy jakies dziwaczne. Czytam wtedy mape swiata. Najsampierw jednak zakoncze wewnetrzne prace remontowe.
Moze tak Grenlandia. Zanim zacznie sie wojna domowa.
Pan Lulek
Wrocilem. Widze, ze super prywatka mnie ominela. jak zwykle nia ma mnie w najlepszych blogowych momentach.
Nemo,
Swoim wpisem ze szczegolem biografii Max Frisch’a wskoczylas na pierwsze miejsce mojej Listy Ludzi Genialnych.
W ogromnym sekrecie Ci powiem, ze takie romanse nie tylko jemu sie zdarzaly. Widac ta okolica sprzyja takim zdarzeniom, inaczej tego wytlumaczyc sie nie da.
Zabo, (pierwsza czesc Twojego nicku od jakiegos czasu nie przechodzi przez moja klawiature),
w zalaczonych zdjeciach latarnia morska, o ktorej wspominasz w swoim wpisie. W tamtym roku bylem tam ze swoim synkiem, oczywiscie najwieksza atrakcja bylo wejscie po ilus schodach na sama gore, chociaz muzeum tez bylo dla niego ciekawe.
Nie wiem czy ktos jeszcze tu zajrzy, ale wklejam zdjecia. http://picasaweb.google.com/takrzy/Montauk?authkey=Gv1sRgCI_Ly-3yzPWEcQ#slideshow/5350001680233838802
Cześć Nowy, szybko obróciłeś. Kiedyś zdecydowałam się na pracę tylko dlatego, że w domu był stary pies, podobny do tego w saloonie. Pomyślałam, że jak ktoś w Stanach trzyma takiego staregi i brzydkiego psa to musi być dobrym człowiekiem. I się nie pomyliłam.
Nowy, dzieki za mini-reportaz. Wygladasz na szczesliwego, a z jakim lupem wrociles?
Anka, co za wspaniale odkrycie ta Basia Stepniak, przesluchuje teraz na okraglo a Slodka Chwila Zmian, prawdziwy klejnot. Milego dnia zycze.