Wyznanie uczuć do… miasta nad Narwią
Rynek – widok na Zamek, dawną siedzibę biskupa płockiego
Mieszkamy pod tym miasteczkiem już 35 lat. Robimy tu większość zakupów. Zaprzyjaźniliśmy się więc z właścicielkami warzywniaków na Rynku, sklepu rybnego tuż przy głównej ulicy, wspaniale zaopatrzonego sklepu z gospodarstwem domowym Garus i oczywiście księgarni.
Tu kupujemy warzywa i owoce
Znamy większość pięknych zakątków. A także wielu mieszkańców. Są równie mili i nam przychylni jak i całe miasto. Pułtusk – bo o tym mieście nad Narwią mowa – rozkwitł na naszych oczach. Ten rozwój przeżywaliśmy tak samo jak rodowici pułtuszczanie mieszkający tu przez cały rok a nie jak my – od wiosny do zimy.
O tej porze roku Rynek kwitnie
Co chwilę jednak miasto wprawia nas w zdumienie. Odkrywamy urocze zakątki albo miejsca gdzie można kupić lub zjeść coś smacznego.
Takich zakochanych w Pułtusku jest więcej. Dziennikarka i poetka Grażyna Maria Dzierżanowska dała swoim uczuciom wyraz na piśmie. Napisała i wydała przewodnik po mieście „Śladami niebieskich mundurków”. Pułtusk bowiem był głównym bohaterem książki Wiktora Gomulickiego „Wspomnienia niebieskiego mundurka”. Przewodnik opiera się właśnie na tej uroczej książce.
Oto jego fragment:
„Nie ma już w Pułtusku niebieskich mundurków. Odeszli jak ich profesorowie drogą, którą i my pójdziemy. Pozostał Pułtusk, w nim „zamek stary”, szkoła, którą uwiecznił Wiktor Gomulicki, Rynek, którym przechadzają się ci, którym nieobca jest powieść „Wspomnienia niebieskiego mundurka”. Nadal na cmentarzu Świętokrzyskim kwitną fiołki, ciągle na „błękitną Narwią” niebieścieją niezapominajki. Nadal pułtuszczanie łowią ryby pod mostem Benedyktyńskim, nadal uczniowie po kryjomu palą papierosy. Nadal młodzi i starsi chodzą nad Narew, by tam łowić ryby, pływać i kontemplować urodę przyrody. Ciągle szumią prastare zanarwiańskie bory. Jak zawsze głos dzwonu towarzyszy pułtuszczanom od urodzenia po kres życia…
Zabytkowa wieża – tu mieści się Muzeum
Turysto, przybyłeś tu, by się naocznie o wszystkim przekonać.
* Pułtusk – nazwa miasta pochodzi od rzeki Pełty, płynącej niedaleko, stąd w źródłach historycznych nazwy, np. Peltowsk i Pultowsk. Legenda mówi o mieście Tusk, które ulegało częstym pożarom i powodziom, podczas których część miasta spaliła się lub została zalana wodami. Z Tuska została połowa, czyli pół Tuska, stąd Pułtusk. Tu „Sarbiewski swe pierwsze rymy składał, a Skarga i Wujek z kazalnicy przemawiali”.
* Kościół benedyktyński – (św. Piotra i Pawła, pojezuicki, pobenedyktyński) z XVIIw. – mieszczący się przy ul. Piotra Skargi.
* Wąska uliczka – ulica Kotlarska w XIX w. ulica Waliszewo, w dzielnicy żydowskiej.
* Sygnaturka u Reformatów – kościół św. Józefa przy ul. Daszyńskiego z XVII w.
* Klasztor – w r. 1864 rząd carski zlikwidował w Królestwie Polskim klasztory benedyktyńskie. Ostatnim zamkniętym był klasztor w Pułtusku.
* Cmentarz Świętego Krzyża – przy ul. Tadeusza Kościuszki (cmentarz rzymskokatolicki) z licznymi okazałymi grobowcami z XIX w., gdzie sen wieczny znaleźli znamienici pułtuszczanie.
* Zamek – dawniej siedziba biskupów płockich, z XIV w., wielokrotnie przebudowywany, obecnie Dom Polonii.
* Gmach szkolny – (ul. Piotra Skargi)obecnie LO im. Piotra Skargi, od 1565r. kolegium jezuickie, w którym nauczali m. in. Jakub Wujek, Piotr Pawęski(Skarga), Andrzej Bobola.
* Narew – rzeka wypływająca z terenów bagiennych Puszczy Białowieskiej; licząca 475,8 km długości.
* Rynek – zespół urbanistyczny o wymiarach 40na 600m, zamknięty z jednej strony kolegiatą (XV w.), z drugiej zamkiem; na środku Rynku Wieża Ratuszowa z XVI w. (Muzeum Historyczne).”
I tyle cytatu. Ponieważ czuję się pułtuszczaninem honoris causa – zapraszam do NASZEGO miasteczka!
Komentarze
Piękne…
To coś „szerokiego” – ten kult prowincji, lokalnych ojczyzn pokoleniowych i ‚przybranych’… Europeizujemy się także pod tym względem – autentycznej atrakcyjności miejsc, gdzie można zwolnić i odetchnąć a jednocześnie żyć pełnym, cywilizowanym „lajfstajlem” 😉 🙂
Nowy, cieszę się, ze się wybierasz na zjazd.
Ja też się zrobiłam patriotką połczyńska, bardzo mi się podoba jego rewitalizacja, tylko mogłaby być szybciej, ale to już sprawa pieniędzy a nie braku chęci.
Miasteczka tej wielkości – kilka tysięcy mieszkańców – są bardzo przyjemne, na tyle dużo ludzi, ze jestes w tłumie i na tyle mało, że w sklepach cię znaja: sami pytają czy dzisiaj wezmę to czy tamto, jak trzeba to skredytują.
Ale ja i tak wolę mieszkać daleko od ludzi, to chyba moja norweska niańka mi wszczepiła.
Gdzies, kiedys czytalem, ze Pultusk znany byl z wyrobu butów z cholewami. Nie chodzilo tu o buty typu „poznac pana po cholewach”.
To byly buty z grubej skóry, recznie szyte z lekko podwyzszonym obcasem. Byly one konserwowane szuwaksem i dlatego nieprzemakalne. Siegaly do kolan. Nie zadne tam rybaczki ale bardziej nadajace sie do konnej jazdy. Jesli ktos jeszcze robi w Pultusku takie buty to prosze dla mnie kupic. Rozmiar 41 – 42 wedlug wspólczesnej numeracji. Odbiór i rozliczenie podczas Zjazdu. Prowizja dopuszczalna w zwyczajowych granicach.
Co i dlaczego nalezalo robic obowiazkowo po nabyciu droga targów i kupna wspomnianych butów. Nagroda dla pierwszej odpowiedzi do odbioru podczes Zjazdu.
Z szacunkiem. Bosonogi.
Pan Lulek
A moją głowę zaprząta deszcz. Wybieram się dzisiaj na dwudniowy spływ kajakowy rzeką Marychą (płynącą przez Sejny i Giby w Puszczy Augustowskiej) w gronie przyjaciół, a tu pada, pada, pada, pada, pada, pada, pada.
Oj, pada, w Warszawie nawet leje 🙁
Panie Lulku,
buty juchtowe na lato, a walonki na zimę?
Pisałam wczoraj o polskich szparagach na kolację, ale nadal nie wiem, jak smakują. Zamiast kolacji była pośpieszna podróż do stolicy, gdzie nasze dziecko wylądowało w szpitalu po wypadku rowerowym 🙁 W drodze do swojego Geologa zrobiła salto na stromym zjeździe, bo nie chciała przejechać kota 😯 Obok pokiereszowanych kolan i łokcia – wstrząs mózgu i zatrzymanie na obserwacji przez 24h. Dziś rano z nią rozmawiałam, jest lepiej i może za parę godzin ją wypuszczą. Na szczęście miała na głowie kask – teraz do wyrzucenia.
Alicjo,
do roweru zażycz sobie kask 😎
„Czy mnie jeszcze pamiętasz”? nucę sobie dorwawszy się do maszyny. Lubię miasteczka. Lubię w nich bywać, ale nie chciałabym mieszkać. Po Żabiemu , na odludziu tak, w wiosce czy miasteczku – nie. To dlatego,że bliźni z konieczności zapewne, stanowi ośrodek zainteresowania innych ludzi. A ja nie lubię, nawet, kiedy zachowuję się wzorowo. O, i to, że wszyscy się znają i układy są wielowarstwowe, wielopokoleniowe nawet, że wszystko się „załatwia”, że pieczątkę w UG przystawia pani Wiesia „no ta, córka Szczepana, która za Kowalskiego poszła. co to jego ciotka się spaliła przed wojną”. Ja wiem, że to zakiorzenienie ma i swoje mocne strony, ale ja z anonimowego tłumu….
Na obiad naleśniki z truskawkami i bitą śmietaną, na kolację pieczarki panierowane.
można śmiało umrzeć nie widząc Pułtuska 😉
popatrzcie sami co powoduje spacer po tym mieście: http://picasaweb.google.de/arkadiusalbum/Zjazd#slideshow/5243671810003593650
Panie Lulku – wydaje mi się,że buty takie należało czym prędzej
podkuć,tak by obcas się nie zużywał.
Pyro – no nareszcie komputer Ci naprawili !
a ja do tej pory nie wierzylam w kaski
Nemo-wszystkiego dobrego dla córy !
A szparagi może zjecie razem,jak wyjdzie ze szpitala ?
mam takie miasteczko, z tym, ze ja mieszkam na podgrodziu
http://www.osno.com.pl/pl/index_miasto.htm
Dzięki, Danuśka!
Małe miasteczka to horror dla ludzi z „zewnątrz”, nowych mieszkańców, co dopiero w drugim pokoleniu zaczynają być zaliczani do swoich, a i tak zasiedziali z dziada pradziada uważają ich za trochę obcych. Wyjątkiem są chyba miasteczka na Ziemiach Odzyskanych, gdzie po wojnie wszyscy byli nowi i obcy.
Nasz Gospodarz jest w Pułtusku prominentnym letnikiem, widzi przyjazne strony i nie musi zajmować się miejscowym filcem. To jest bardzo komfortowa sytuacja i życzę, by się nadal utrzymywała 🙂
Dorzucam do widokówek z Pułtuska Zamek z niezwykle malowniczą grupą.
W tym przedziale jest więcej widokówek z Pułtuska, który zwiedzilismy dzielnie ubiegłego września. A i Pan Lulek był jeszcze obuty jak nalezy.
http://alicja.homelinux.com/news/Zjazd/img_5351.jpg
Dzisiaj ja markuję nocnie, nie idzie mi spanie. Podkurzyłam się, wstałam i przyszłam podpatrzeć, o czym plotkujecie przed moim switem.
Nemo,
co do kasku… nauka nie idzie w las, ja sie uczę na cudzych błędach. Sznureczek za chwilę, jak znajdę.
To było prawie co do daty (7 czerwca) 10 lat temu, a skutki są odczuwalne do dzisiaj. Tutaj dokumentacja zdjęciowa (reszty oszczędzę) – trzeba było zrobić dla potrzeb sądowych. Niejaki Marco Polo de Silva trzepnął motocyklem w Jerzora, ten wywinął kozła, z rowera juz nie ósemka, ale szesnastka. Owszem, nie Jerzora wina, ale gdyby miał kask, nie miałby wstrząsu mózgu i dwóch tygodni wymazanych z pamięci, a ja … nie powiem, co ja miałam przez te tygodnie i więcej. Cud boski, że nic nie było złamane, tylko mocno pokiereszowane. Ale durnym łbem potrzasnęło niezle. Od tamtej pory, wiadomo…
http://alicja.homelinux.com/news/Wypadek1.jpg
Pułtusk tylko na obrazkach wygląda na ciche i spokojne miasteczko. w realu jest to, pomimo wielu odnowionych fasad i nowo powstałych inwestycji, miejscem bardzo hałaśliwym.
wszystko, doslownie wszystko co może się poruszać i jest napędzane nie tylko batem, wali przez miasteczko. bezproblemowy wjazd i wyjazd jest możliwy tylko i wyłącznie dobrze zorientowanym w kiepskich możliwościach komunikacyjnych miasteczka.
przemieszczające się tam wąskimi uliczkami samochody tworzą wyjątkowy klimat 😆
mieszanka spalin wydobywająca się z rur wydechowych uaktywnia nieczystości uliczne. powstaje nie najlepsza atmosfera. w wąskich uliczkach potęguje się przeraźliwy hałas dudniących i sapiących traków, nie mających innych możliwości objazdu zentrum miasta.
niewątpliwie dla wielu przemądrzam się. być może 🙂 ale klepie to co czułem będąc tam. mnie męczą tego typu miasteczka, które od dziesięcioleci nie potrafiły stworzyć perspektywicznego planu zagospodarowania i do dziś udają ze problemu nie ma chwaląc się najdłuższy rynkiem
O, poczytałam do tyłu i widzę, że wpadliśmy z Arkadiusem na ten sam pomysł, a nawet na niektóre te same zdjęcia 😉
O Panu Lulku wspomniałam, że należycie obuty, bo miał letnie crocki, a nie jakieś tam juchtowe.
A mnie nadal sen nie morzy 🙁
Nie, nasz komputer dalej się serwisuje. Ania zdjęła jakąś blokadę na tym pożyczonym i można popyskować w sieci. Poprzednio można było tylko czytać, ale jak się wchodziło w komentarze, to automatycznie się całośc wyłączała. Efekt taki,że kiedy Młodsza w robocie, to Mamuśka może plotkować. Kaca moralnego mam , jak stąd do Władywostoku : Wielkopolska ma najgorsze wyniki testu na koniec podstawówki z całego kraju. Z roku na rok było gorzej, aż tąpnęło. Nikt nie wie dlaczego – czytają „:zadowalająco”, piszą fatalnie (nie gramatycznie, ubogie słownictwo, zła interpunkcja i ortografia) a z przyrodniczo-matematycznych wyszło, że i myśleć samodzielnie nie bardzo potrafią. Jednocześnie ponoć przepracowani. No, to co jest do jasnej Anielki?
Uśmiałem się trochę czytając wczorajsze. Kłopoty rodzinne Nowego powinny raczej zasmucić, ale nieszczęścia w postaci podwyżki i wygranej jakoś z trudem wzbudzają współczucie. Co nie znaczy, że nie rozumiem, iż nie o podwyżkę Nowemu chodziło i mógł się nią autentycznie zmartwić.
Przy okazji przypomniałem sobie, że nie odpowiedziałem ycc. Mało precyzyjnie. Stracciatella to w tym przypadku twarożek homogenizowany na słodko z połamanymi cieniutkimi kawałeczkami czekolady, najlepiej w większej części podłużnymi. Smarujemy naleśnik na całej powierzchi dość cienko i na to dopiero sypiemy truskawki. Naleśnik rolujemy i jemy sztućcami (Ukochana) lub łapami (ja, zanim zostanę przywołany do porządku).
Skąd nazwa stracciatella (czasami piszą stracciattella)? Jest to nazwa zupy w rodzaju rosołu z lanymi kluseczkami. Pochodzi od stracciate, czyli rozdrobniony, rozerwany. W każdym razie coś w tym rodzaju. Bardzo popularna jest ta nazwa w odniesieniu do lodów, także w Polsce. Są to lody śmietankowo lub śmietankowo-waniliowe z dużą ilością kawałeczków połamanych listków czekoladowych. Pewnie kształtem powinny kojarzyć się z lanymi kluseczkami.
Ale jest jeszcze stracciatella mozzarellowa. Dziurawi się kulę mozzarelli drążąc dużą dziurę. Napełnia się ją straciatellą, czyli śmietaną wymieszaną z kluseczkami kładzionymi zrobionymi ze świeżego mozzarellowego twarogu rzucanego na wrzątek. zamyka się mozzarellą i gotowy wyrób o nazwie burrata, czyli mniej więcej „pomaślony”.
W Ostrołęce pogoda carska. Piękne słońce . Czasem na chwilę chowa się za białe szybko przepływające chmórki.
Pułtusk to najczęściej odwiedzane przeze mnie miasto. Dwa razy w ciągu jednego dnia. Podczas wyjazdów do Warszawy.
Chyba się wybiorę . Za półtorej godziny będę na miejscu.
Właśnie się zachmurzyło 🙁
Aha, rodzaj rosołu to bardzo ogólne okreslenie, bo raczej wizualnie rosół z kluskami przypomina. Składniki są zupełnie inne, a ważną rolę odgrywa parmezan. Daje się go do klusek i luzem. A kluseczki najlepiej wychodzą na semolinie, przy czym mąki daje się mniej niż do naszych lanych kluseczek. Za to zagęszcza się właśnie parmezanem i innymi dodatkami. Jak się doda szpinaku albo dużo pietruszki, kolor jest ciemny. W skrajnym przypadku mąki w ogóle się nie daje i wówczas nie ma znaczenia, czy to semolina. Żeby się takie kluski trzymały jaja muszą być dobrze ubite przed dodaniem innych składników. I o gałce warto pamiętać. Ponoć najlepsza stracciatella jest alla Romana.
Jako amator mogłem jakieś głupstwa popisać. Może Gospodarz zgodzi się skorygować, wszak kuchnia włoska dla Niego bez tajemnic.
kod na F1 się zaczyna
lecę na Szczecin w sensie dosłownym
dogaduję swoją audycję kulinarną w Szczecin Radio
wczoraj brałem udział w pokazie …mody
jako model rzecz jasna 🙂
a przedwczoraj zakładałem Akademię Kulinarną
ach! jaki ja piękny, młody i bogaty (..inaczej)
Trzeci dzień podchodzę do truskawek. Trzeci stragan i trzecie na śmietanę z cukrem, a ja najbardziej lubię bez niczego 🙂
Nemo, ale ja głupia. Od teraz młody bez kasku na rower nie wsiądzie.
Brzucho, migasz się ostatnio. Rzucasz, od tak sobie, „zakładałem Akademię Kulinarną” i koniec. Po co byle kto ma poznać szczegóły.
Teraz muszę czekać co najmniej do poniedziałku, bo nawet, jeśli coś rozwiniesz, mnie i tak nie będzie. A ciekawość zżera.
Miłego weekendu Wszystkim, szczególnie Alicji i Jerzorowi, żeby ta rocznica nie wypadła przykro (ale to przeciez jeszcze tydzień).
Nemo, młodzi maja twarde kości. Zwłaszcza gdy wzmocnione kaskiem. Życzę Twojej córce szybkiego powrotu…na rower. Miałem podobną przygodę, na szczęście na drodze leśnej więc mój kask ocalał w zetknięciuz korzeniem sosny i piachem. A ja wróciłem na siodełko bez spotkania z lekarzem.
Stanisławie
łączę się ze światowym śmietnikiem via komórka
więc sobie reglamentuję
a i czasu jakoś mało, choć wydawało się
że tydzień to ho ho!
:::
spokojnie
jak wrócę do dom
to opowiem, co i jak
jeśli jeszcze będzie to kogoś obchodzić
Akademia Kulinarna to taki twór
że kilku z nas Śledziożerców
to albo szefowie kuchni, albo właściciele
postanowiłem więc wykrzystać ich zapał
z Gastronomika wybrać z dziesiątkę dobrze rokującej młodzierzy
i dwa razy w miesięcu robić z nimi bardzo konkretne warsztaty
jest nas kilku, więc każdy miałby zaledwie dwa razy okazję prowadzić
zaczniemy we wrześniu i skończymy w kwietniu (wiadomo, matury)
tak to w skrócie wygląda
po prostu rok pod okiem gotujacych wariatów
dochodzą jeszcze praktyki
które pewnie od razu będą mieli w ich kuchniach
a dla dobrych, chętnych ..właściwie praca po szkole zapewniona
Nemo, jak mogłem przeoczyć. Ale naprawdę wpadam z doskoku. Dobrego samopoczucia Obu Paniom i naprawdę się żegnam
Nadrabiam zaległości, czytam wstecz. Chyba przerwę, bo to ogromna porcja emocji. Nemo – będzie dobrze.
Żabo – powiedz kowalowi (kiedy wreszcie przyjedzie) że gdybyś tak na randki się umawiała, jak z nim, to byś jeszcze dziewicą jako ta lelija chodziła. Zagadki (i ksiązki) mnie omijają, eh, łza w oku się kręci.
Wojtek, co to kartką z podróży chce być (na razie tabula rasa) ciężko mi podpadł, ale niech idzie w świat i szuka, czego nie zgubił…! O! Witam wszystkich nowych (Nowy już stary zresztą) więc tych zupełnie nowych, jak Barbara czy Margerita. Boziu, pada i zimno i chyba zapadnę w sen „zimowy”
Dziękuję wszystkim za słowa otuchy 🙂
Pyro,
nie chciałam Ciebie, ani nikogo szokować i pobudzać do wyrazów, ale musiałam trochę ulżyć moim emocjom i przy okazji ostrzec wszystkich rowerowców. Naprawdę, lepiej mieć roztrzaskany kask niż łeb 😎
Jeszcze o miastach i miasteczkach.
Ja w Warszawie mieszkam od zawsze,ale nie jest to dla
mnie ani powód ani do dumy ani do wielkiej radości.
Ogromny plus to dostęp do wszelkich dóbr kulturalnych.
Ale wołałabym mieszkać w Gdyni,a dlaczego to pisałam
trochę na ten temat niedawno. Gdynia to też spore miasto,
ale na ludzką miarę i na dodatek położone nad morzem.
Małe miasteczka lubię odwiedzać w czasie weekendów
czy wakacji nie tylko dla zabytków czy innych lokalnych
atrakcji,ale też z powodu zakupów! Wystarczy oblecieć
rynek i przyrynkowe uliczki i wiadomo,że widzieliśmy wszystkie
sklepy. A trafiają się okazje np. męskie spodnie kupione
w Janowie Podlaskim za 50 zł zamiast,jak w Warszawie za
3 x tyle, albo i więcej.
Ale to zapewne taki babski sposób na zwiedzanie 🙂
Gospodarz,rzecz jasna, sklepy w Pułtusku też odwiedza,
ale o tych z ciuchami nic nie pisał.
Nemo!
Trzymaj się, będzie wszystko dobrze. Z drugiej strony jeżdżę na rowerze od 50 lat i w życiu nie założyłem kasku.
Małgosiu W.!
Nareszcie przestało. Mam nutkę optymizmu.
Pyra, ani mi się waż zapadać! Wystarczająco długo Cię nie było!
Nemo, młody kaski gubi. Zostawia na kierownicy i idzie sobie, a kask się ulatnia. Bardzo dobrze, że ostrzegłaś.
Na cale szczescie nikt nie wie co nalezy robic ze swiezo kupionymi butami made in Pultusk. Nalezy je opic zeby nie pily. Kiedys w zamierzchlych czasach trudno bylo zrobic pare jednakowej wielkosci. Byc moze ludzie nie mieli stóp jednakowej wielkosci. Dlatego sprzedawca i nabywca konczyli transakcje w pobliskiej karczmie. Nabywca mial nabytek na nogach a urzadzenia typu skarpetki nie byly znane. Okazywalo sie, ze w miare postepów w biesiadowaniu buty ukladaly sie coraz lepiej na stopie prawej i lewej. Dobrym zakonczeniem biesiady bylo ulokowanie klienta w jego wlasnej furce a konik, nawet niepodkuty i tak znajdowal droge do domu.
Historia z pultuskimi butami jest czescia moje rodzinnej historii zwiazanej w transpostem walu królewskiego z puszczy bialowieskiej do Wilgi. Byl to wal królewski wiatraka typu kozlak który dla mojej babci zbudowal dziadek.
To jednak inna historia chociaz zwiazana z miastem które wtedy nazywalo sie Putusk.
W dalszym ciagu bosonogi. Ani walenków zima ani z cholewami latem.
Pan Lulek
Zeszłam do naszej kwiaciarni zapłacić za kwiaty, którymi obsadziłam balkon. Kupowałam „po kawałku” i nie płaciłam. Teraz hurtem rozliczyłam swoje skromne szaleństwa i dokupiłam jeszcze bluszcz miniaturowy na półęczkę balkonową, co to ją Pan Mąż Haneczkowy osadzał. Chciałam koniecznie taki, jaki ma Haneczka – raczej rzadki, delikatny aż ażurowy. Nie było. Zakupiony ma drobne, niemal strzałkowe liście ale jest krzepki, gęsty, ciemnozielony. Trudno ucha cha.
No domyślałam się,że wygrać w Pana Lulkowym konkursie
łatwo nie będzie.Ale jak już się te buty opije dostatecznie
to potem należy je podkuć czy też są jeszcze inne,
ważniejsze zadania do wykonania ?
Obuta,ale wciąz niedoinformowana – Danuśka
Jedno zdanie ostrzeżenia – możesz jezdzić swietnie i prawidłowo, a znajdzie się taki Marco Polo de Silva i z nim nie wygrasz. Powtarzam, nie zyczę nikomu, a zdjęcie opublikowałam, bo Jerzor każdemu pokazuje ku przestrodze.
Zgadzam się z Danuśką,że Gdynia jest miastem na ludzką miarę.Wszędzie jest dość blisko,dużo zieleni i otwarte przestrzenie.Oczywiście,jak wszędzie , są kłopoty z parkowaniem,hałasem,ale jest trochę miejsc,w których chaciałabym zamieszkać,tylko najpierw musiałabym zostać milionerką,a na to sie nie zanosi. Najbardziej lubię Orłowo.Okolice plaży są bardzo ładnie zagospodarowane,widok na zatokę przepiękny,a przy tym jest w miarę spokojnie,nawet latem.
Danuśka ,jeśli w czasie lipcowego pobytu w Gdyni/ z okazji tego wesela w rodzinie/ będziesz miała czas,wybierz się do letniej kawiarni pod lipami przy Liceum Plastycznym w Orłowie.Urocze miejsce,a kawa i ciasta znakomite.Ta zachęta dotyczy oczywiście wszystkich,chociaż ja wolę Gdynię po sezonie.
No właśnie, Alicjo. Głupi przypadek i na nic 50 lat bezpiecznego jeżdżenia bez kasku 🙄 Uważam, że każdy sam decyduje, na jakie niebezpieczeństwa się naraża, ale lepiej uczyć się na cudzych błędach, niż na własnych. Dzieci i młodzież tutaj mają większą świadomość ryzyka niż dorośli. To skutki edukacji komunikacyjnej od przedszkola. Młodzi nie wstydzą się zakładać kasku ani na rower, ani na narty czy do kajaka na górskiej rzece, a starzy mówią: tyle lat jeździłem bez i nic się nie stało 🙄
A potem raz bęc, głową o krawężnik i… dobrze jest, jak jest co zbierać 🙁
Krystyno -dzięki za podpowiedź. Bardzo możliwe,że skorzystam,
bo prawdopodobnie zatrzymam się u jednej z kuzynek,która
właśnie mieszka w Orłowie. A to się zdziwi,jak rzucę taką
propozycję !
Danuśka,kuzynka z Orłowa pewnie jest zorientowana w orłowskich atrakcjach,ale jeśli nie,to powinna nadrobić zaległości.W pobliskim Domku Żeromskiego/także jest tam kawiarnia/ można obejrzeć fotografie starego Orłowa.Latem na plaży funkcjonuje Scena Letnia Teatru im.Gombrowicza , tylko tym razem wybrano sztukę zbyt poważną moim skromnym zdaniem,bo „Proces ” Kafki. W każdym razie Orłowo warto odwiedzić.
Scenariusz przygotowany :
Najpierw ją zaskoczę moją wiedzą o symapatycznych
miejscach w Orłowie,a potem ujawnię źródła informacji.
O letniej scenie na plaży mi wiadomo, ale podczas mojego
ostatniego pobytu w Orłowie nie udało mi się nic obejrzeć.
A poza tym niedaleko od tej sceny cumują kutry i można kupić
świeżo złowione ryby.
Podkuwanie butów to jest dopiero szpan. Podkuwalo sie oczywiscie obcasy. Potem na takich obcasach wywijalo piruety. Wazne bylo zeby dobrze rysowaly na lodzie. Tylko kto by podkuwal nieopite buty.
Kolor takich butów byl lekko brazowa wpadajacy w zólty. Po kilku latach poczynajac od stóp robily sie coraz ciemniejsze, prawie czarne.
Pogoda zalamala sie, zimny wiatr i zacinajace krople.
Tylko bar moze nas uratowac.
Pan Lulek
Danuśka ma rację z tymi zakupami w małych miastach – też robię wielkie zakupy, gdy jadę do Ząbkowic Śl. – tanio i szybko, zwłaszcza, że siostry wiedzą, gdzie i co. Tylko księgarnia( druga zlikwidowana) mizerna. 🙁
Co do kasków, to widzę, że dzieci na moim osiedlu jeżdżą w kaskach, ale dorośli w mieście to raczej rzadki widok.
A nad Bałtykiem pięknie się rozpogodziło,tylko trochę wieje od zachodu,ale to normalne.Wszystkim życzę trochę słońca i ciepła ,nie tylko tego ze szklaneczki.
Nemo, w tym wieku na człowieku goi się jak na psie. Ja, mając 22 lata, rymnęłam o taras cztery piętra niżej. Do dzisiaj nie wiem, jak to zrobiłam. Kasku nie miałam, jakoś zasłoniłam głowę ramieniem, nawet okulary się nie stłukły, ale ręka połamana na drobno. Zrosła się (krzywo, bo nikt jej nie składał w przewidywaniu, że pacjent i tak wyzionie ducha, a jak nie wyzionie, to się zastanowią) po 12 – słownie: dwunastu – dniach, tak skutecznie, że już taka krzywa została. Przytomnośc odzyskałam po dwóch dniach, jak już mnie pozszywali. Nic nie pamiętam, chociaż zaraz po podobno byłam kontaktowa i mówiłam siostrom – to był taras żłobka -, że zaraz sobie pójdę.
Jak dziesięć lat później urodziłam Agnieszkę, przyszła do mnie lekarka, sprawdzić, czy ja to rzeczywiście ja. Zapamiętała nazwisko (miałam podwójne, swoje panieńskie i mężą). Opowiadała mi, ze wtedy była anastezjologiem na Solcu i akurat mnie przywieźli na jej dyżur. Mój stan musiał na niej zrobić wrażenie, skoro po tylu latach pamiętała nie tylko przypadek, ale i nazwisko. Kilka razy mi powtórzyła: nie sądziliśmy, ze pani przeżyje a pani jeszcze dzieci rodzi!
Mózg po tym wstrząśnieniu (i potem jeszcze dwukrotnym) jakoś mi funkcjonuje.
Konno też jeżdżę w toczku i wymagam tego od innych, a od dzieci jeszcze kamizelki, albo żółwia. Żółw nadaje się też na rower albo na sanki.
Pozdrów rowerzystkę ode mnie!
Panie Lulku, mi się wydaje, że to opijanie butów miało jeszcze cel inny. Otóż nic tak nie pomaga na ułożenie się buta do nogi, jak spirytus, ale wlany do buta a nie do gęby. Może to było tak: jedna szklanica w gardło, jedna do buta? Namoczona spirytusem skóra mięknie, rozciąga się, a jak spirytus wyparuje to nie twardnieje. Ja wlewałam spirytus salicylowy do pionierek. Pionierki były stosunkowo tanie, za to z twardej skóry i początkowo bardzo obcierały. Jak się pochodziło w takich „zalanych” to później były niezwykle wygodne.
Dzięki, Żabo 😀
Ta moja rowerzystka też na początku była przytomna, (choć samego wypadku nie pamięta) i „normalna”, pozbierała się sama, zamknęła rower na kłódkę, żeby nie ukradli 8O, wezwała telefonicznie Geologa, ale nie pamięta też, jak znalazła się w domu jego rodziców. Potem rozbolała ją głowa i zrobiło się niedobrze, ale propozycję jazdy taksówką do pobliskiej przychodni zlekceważyła i poszła na piechotę 😯 Późniejszy transport do szpitala odbył się na polecenie lekarza ambulansem na leżąco, kroplówka, aparaty etc. cała procedura ze sprawdzaniem źrenic co pół godziny itd.
P.S. czekania na kowala ciąg dalszy, ale przyszli panowie skończyć spód kółka do ganiania koni. Zaczęli też rozsypywać tę kupę piasku. Nieco, nawet powiem, że bardzo nieznacznie, ją zmniejszyli. Teraz muszę przywieźć drągi na górę.
Pamiętam zmiękczanie butów górskich po tym, jak wróciłam z Ornaku z himalajami (lub coś w tym rodzaju) pełnymi krwi. Użyłam wtedy najpierw młotka, a potem spirytusu.
Buty górskie stawały się wygodne w momencie, kiedy zaczynały się rozpadać, a każdy sprzedawca mówił, że trzeba je „rozchodzić”, tak jak dociera się samochód. Kiedy w latach 80-ych przyjechała moja przyjaciółka w sandałkach na obcasie, a my jej koniecznie chcieliśmy pokazać Alpy, odstąpiłam jej wygodne, rozchodzone buty, a sobie kupiłam nowe, skórzane Lowa. Jakież było moje szczęście i zadziwienie, kiedy po pierwszej, 7-godzinnej wędrówce po skałach i stromych zboczach nie miałam ani jednego pęcherza, ani obtarcia 😯 Od tego momentu wiem, że buty MUSZA pasować od początku 😎
Te stare buty mam do tej pory, choć chodzę teraz w lżejszych, ale tamte mają wymienialny wibram i są niezastąpione do karkołomnych zjazdów na saneczkach 😉
Jest to procedura na świecie normalna, lepiej uprzedzić fakty i chorego położyć niż potem go zbierać jak zemdleje. To niestety u nas rzadkość, w Szczecinie byłam z sąsiadką, której lekarka nie pozwoliła wracać do domu o ile jej nie obniżą i nie ustabilizują ciśnienia. Dała skierowanie do szpitala na oddział ratunkowy. Nim na ten oddział dotarłyśmy, na piechotę obleciałyśmy poł terenu szpitala na Arkońskiej, bo na portierni wysłali nas początkowo do izby przyjęć laryngologii – sic!! A potem, w izbie przyjęć ratunkowej, z trudem dowołana pielęgniarka, za wysokim kontuarem, robiła długi wywiad i dziwiła się, że chora -cały czas na stojąco – nie pamięta różnych numerów, aż ta powiedziała, ze jej słabo i zaraz zemdleje. Wtedy przyszedł lekarz. Potem już było wszystko O.K., ale można nie doczekać.
Stara Żabo, czy ten kowal aby na pewno istnieje?
Dziewczyny ? Danuska i Krystyna- zgadzam sie z Wami absolutnie i calkowicie i pod kazdym wzgledem jesli chodzi o Gdynie a zwlaszcza Orlowo a w moim przypadku dochodzi jeszcze Sopot. Dzieckiem bedac od czasow , ktorych nie pamietam do czasow licealnych spedzalem tam z mama wakacje. Zreszta dojezdzali inni czlownkowie rodziny i znajomi wiec gwar byl nieustajacy. Pare pierwszych lat w Orlowie a pozniej Sopot. Niezapomniane lata. Wycieszki do portu w Gdyni, bandery z calego swiata. Zacumowane niszczyciele wojenne Burza a potem Blyskawicy. Dzieki znajomemu na Batorego chodzilismy jak byl w porcie, zakupy w Baltonie i w malych prywatnych sklepikach. Dar Pomorza przy nabrzezu Kosciuszki. Lody calypso (calipso?). Molo ach to molo, fontanna przed molem a w niej wystepy w podswietlanej wodzie no i Grand Hotel, zwlaszcza w czasie festiwalu. Lazienki poludniowe tam chodzilismy – kabina 102 inaczej mama byla nieszczesliwa..)). Obiad w restauracji w Grandzie wejscie prosto z plazy. Wieczorkiem na taras na kolacje czy chocby lody, wypatrywanie swiatelek z Helu. Opera Lesna, parasolnik, lody u Wlocha a nawet dwoch. Kolejki niebiesko-zolte do Gdyni, czy Gdanska no i Panna Wodna plywajaca po zatoce oraz wieksze Mazowsze. Wypady na Hel do Jastarni czy Juraty, tam z regoly wielu znanych aktorow sie spotykalo.
No nic, starczy wspomnien. Bede sie musial wybrac do Trojmiasta we wrzesniu i wskoczyc do tej letniej kawiarni pod lipami w Orlowie o ktorej wspomina Krystyna a potem spacer na molo orlowskie, kolacja w Grandzie i na molo sopockie, to bedzie dzien!
Stanislawie dziekuje za straciatelle, wyglada i pachnie swietnie i w weekend sobie nalesnikow zrobie bo chodza za mna od jakiegos czasu.
Ale leje deszcz!
No to wygląda na to, że moja wtorkowa nawałnica i ulewy dotarły do Polski 🙁 U mnie od 3 dni znowu dość słonecznie, ale znacznie chłodniej, dzisiaj wietrznie bardzo. Kolejny długi weekend (Zielone Swięta z wolnym poniedziałkiem) zapowiada się niespecjalnie, jak co roku 🙁 Zazwyczaj leje w niedzielę lub poniedziałek.
Ja też będąc dzieckiem spędzałam wakacje w Sopocie. Zakwaterowanie było w akademikach, na obecnej Armii Krajowej (wtedy to chyba była inna armia). Wieczorami słychać było koncerty z Opery Leśnej. Tam też w napięciu oglądałam pierwsze lądowanie na Księżycu. Na kosze na plaży trzeba było polować i zajmować je z samego rana. To wtedy, w małym prywatnym basenie, nauczyłam się pływać! Jak to było dawno temu…
Nemo, życzę zdrowia dla Córeczki.
Mój syn, parę lat temu, w taki deszczowy dzień poślizgnął się na granitach na Świętokrzyskiej i wyrżnął głowa w jakiś murek. Wrócił do domu sam autobusem no i się zaczęło: senność, wymioty, ból głowy. Oczywiście szpital, kroplówki, aparat mierzący tętno, który budził w nocy pielęgniarki, bo jak Piotrek zasypiał to tętno spadało mu poniżej 50 i zaczynał się alarm. Po 3 zirytowana siostra zapytała go co trenuje, a on że biegi na orientacje i wyłączyła aparat. Następnego dnia go wypisali.
A zimno też jest 11 stopni, brr..
Orłowo 2005 Don Kichote:
http://picasaweb.google.com/WandaTX/DonKichoteOrlowo?authkey=Gv1sRgCO–mYnC7d-hVw#slideshow/5341259138739452898
Haneczko, też zaczynam wątpić w jego istnienie
yyc, a fe! Jak możesz mieć jakiekolwiek miłe wspomnienia! Wtedy była zgniła komuna i wszysko było be! Przynajmniej tak uczyli moją córkę. Bardzo się zdziwiła, jak jej tego w całej rozciągłości nie potwierdziłam.
Miła Żabo, młodość widzi wszystko przez różowe okulary. I to jest piękne!
Mi te różowe okulary chyba jednak zostały 🙂
Kowal jest zapewne wytworem mojej wyobraźni :((
Pani na Blotach, bo tez byla komuna ponura i byla do de… Tylko, ze jak pisze Malgosia bylo sie mlodym i staralo zyc szczesliwie i wesolo. Dziecinstwo, pierwsze milosci, randki, studia, etc. Ale system byl potworny. Jedynym dostepnym przez caly okres PRL towarem bez ograniczen byla wodka. Nie tu miejsce i pora ale nietrudno sobie wyobrazic jak by wygladala Polska w 1990 roku gdybysmy od poczatku byli normalnym krajem. Mysle, ze byloby podobnie jak we Wloszech, moze nie tak jak w Niemczech ale lepiej niz w Hiszpanii czy Grecji. O ludziach juz nawet nie ma co wspominac. Homo Sovieticus wystepowalby na wschod od Buga a nie od Laby.
W Calgary ladny sloneczny cieplutki dzien chyba sobie wyciagne kajaczek i na wode pospiewac szanty wyskocze.
yyc, jakbym nie była już dość stara. Na żartach się nie znasz?
Luuudzie!
Te wyznania uczuć na dobre nam nie wyjdą. O Sopocie i akademikach na tej „jakiejś innej armii” nie będę na wszelki wypadek pisał – po co rany rozdrapywać. Gdynię zawsze lubiłem, zakupy a szczególnie jak buty trzeba było kupić. Całe Trójmiasto zjeżdżało się tą żółto-niebieską kolejką i w końcu w Gdyni znajdowało się te co pasowały. Nawet bez spirytusu.
Na Batorym przeżyłem pierwszy w życiu prawdziwy bankiet. Po ostatecznej przebudowie Stefana Batorego odbyła się jego kolejna oficjalna inauguracja. Byli miejscowi notable, był łosoś w maladze, pieczone bażanty z piórami w ogonie, frukta egzotyczne a kelnerzy roznosili trunki jakie chcąc za frajer. Ja onieśmielony zdobyłem się jedynie na Wyborową. Zimna była, w oszronionych kieliszkach.
Lądowanie na Księżycu oglądałem z kolei w Chorzowie, gdzie poprzedzającego wieczoru grałem na stadionie chorzowskim. Na bramce mniej-więcej. Na perkusji oczywiście.
Statek Mazowsze stał zimą pod gdańskim żurawiem i służył za hotel ? umieszczałem tam raz koleżankę szkolną co przyjechała z wizytą do dużego miasta. Pod koniec października któregoś roku spędziłem na nim ponad dwie doby w podróży z Gdańska do Helsinek w poszukiwaniu lepszego świata. Co było podawane do jedzenia ? nie pamiętam. Był sztorm i wszyscy zaraz po posiłku udawali się oddać hołd Neptunowi. Lepszy świat znalazłem.
Na głowę nigdy nie upadłem to nie wiem jak to jest ale teraz chyba pójdę i zrobię to co Nowy zrobił nad ranem. Naleję sobie z tego wszystkiego wina. Z czego wszystkiego? – mógłby ktoś zapytać.
P.S.
Stara Źabo. Co to jest toczek ? wiem. Kamizelka ? wiem. Ale żółw??
P.S.
W Pułtusku w życiu nie byłem ale raz pojechałem na dzień do Wielunia .
P.S.
Jeżeli Margarita to czyta to ja przepraszam ale nie wytrzymałem…
Nemo, dziewczyna jest bardzo dzielna. Powrotu do zdrowia i przetrwania leczenia, gdyz to mldelnie i bole przy poruszaniu glowa to wyjatkowy dyskomfort.
Wygrzebalam juz kask z piwnicy.
Dobry zart tymfa wart…
Slonce, zadnej chmury i gory na horyzoncie blyszcza sniegiem. Mowie Wam piekny dzien mam i juz nawet drzewka kwitna a niedlugo moze i bzy zakwitna. Ptaszki za oknem szczesliwie cwierkaja. Zrobilem im nawet taki tropikalny osrodek wypoczynkowy z palemka a jakze, teraz dorzucilem rozne doniczkowe zieleninki zeby sobie na zewnatrz powietrzem poodychaly i od razu lepiej wygladaja tylko mi jedna ges przychodzi i probuje wyzerac z karmnika, ktory jest dosc nisko. Gonie wiec ges a ona pozostawia strasznie wielkie g…na po sobie jakby jakis bernardyn albo inny pies Baskervillow byla.
A tu dwa zdjecia. 1- Wodz Sitting Sparrow, dba o bezpieczenstwo reszty szczepowej. 2- Osrodek wypoczynkowy dla moich ptaszkow, jeszcze nie wykonczony ale juz widac o co chodzi. Teraz ma wysypany karaibski piasek z plazy i dodana zielenine dookola. Wszystko to w odleglosci 1-2 metrow od mojego fotela tylko za oknem. Mam wiec towarzystwo spiewajace niemal caly dzien i niemal pod reka 🙂
http://picasaweb.google.com/Slawek.yyc/Office#slideshow/5341284464391853938
fajne – ptaszkiem byc
W Pultusku tez nie bylem ale mi utkwilo i nie wiem dlaczego ze byl tam (i jest) Dom Polonii w zamku odremontowanym i to chyba od lat wczesnego Gierka.
Nie wiedzialem, ze Mazowsze do Szwecji plywalo, myslalem, ze tylko u wybrzezy. Ja te stateczki uwielbialem i mama nas musiala zabierac ze 2-3 razy na przejazdzki na Hel do Gdyni czy Juraty i tak co roku. Panna Wodna byla najfajniejsza przerobiona z poniemieckiego scigacza ale niestety poszla na zyzletki jak zrobili nowe. I jaka radosc i podniecenie jak po drugiej stronie polwyspu kapalismy sie w „otwartym” morzu. Wyskoki do Leby i Wladyslawowa. Lubilem (i do tej pory lubie) tez nazwe Wejherowo jakos tak egzotycznie mi brzmiala. Smazalnie ryb i szaszlykow tez godne wspomnien. I ten nieustajacy spiew mew na plazy. No to tyle.
Nemo, Żabo,
a jak myślicie – ten na łóżku na zabiegowym, łeb dopiero co poszyli, żonie między zabiegami pozwolili delikwenta obejrzeć na chwilkę, a on do mnie – tu jeszcze jakieś zdjęcia mają mi porobić, ale nic się nie stało, idz do domu, ugotuj obiad, będę po południu. Akurat! Kontaktowy był od czasu do czasu, a w domu w pierwszym tygodniu mdlał i jeszcze ten łeb w ten sposób nadwyrężał.
Trzeba mieć Młodą na oku przez parę dni, koniecznie, bo obserwacja w szpitalu jest jednak za krótka. Bądz dobrej myśli nemo , ale zachowaj ostrożność, tak na wszelki.I jeszcze coś – niech się nie zamyka w łazience na razie, nie straszę, tylko jedno z omdleń tam właśnie miało miejsce, przy goleniu. Dobrze, że nie ma zwyczaju zamykać na zamek…
Szybkiego zdrowienia!
U mnie pochmurnawo. Ciepło tak sobie. na obiad frutti di mare dla Jerzora, nakupił jakichś różnorodności i ja mam z tego zrobić mieszaninę, no ale to jest na kompanię wojska, a nie dla jednej osoby. Ja nie przepadam, jadam to robactwo wybiórczo, a poza tym przezornie zostawiłam sobie śledzia na dzisiaj, to lubię. Chyba wydzielę porcję na dzisiaj, a resztę zamrożę na zaś, również w porcjach.
rzeczywiscie ze szpitala wypuszczaja za wczesnie, mialam chyba ponad 10 dni klopoty z bolami glowy i mdlosci, (kuzynostwo namowilo mnie na wyskoczenie z tramwaju, skoczylam w ciemna bolesna noc)
Pomocy! Pomocy! Mam przed soba wspanialy filet z pstraga morskiego i nie wiem co z nim zrobic. Jest taki piekny i rozowy. Jakies propozycje?
sos smietanowy podrobiony zoltkiem z koperkiem i cytrynka, toche przysmarzyc i udusic w tym sosie
…oczywiscie slodka smietana
Brzmi pysznie. Niestety koperek nie do dostania w Dublinie 🙁
Morąg ma rację, można też na tłuszczu ze smażenia posmażyć łyżkę mąki, rozprowadzić białym winem, gałkę w to (malutko( sól, biały pieprz, estragon, zaciągnąć zółtkami. Słuchajcie, czy nie ma u nas nikogo ze służby meteo? Może by tak odwołać tę zimę w lecie? Wakacje nad morzem dla Pyrlandii to Dziwnów i Pobierowo.
Dziekuje 🙂
Dobry start ma Funica. Witam serdecznie i wiedz, że zawsze tu znajdziesz koło ratunkowe. A jak w Dublinie nie ma koperku to pędź do ambasady i Pani Ambasadorowa ( Agatka z domu Olszańska) czyli coreczka przyjaciela naszego blogu (i mojego Mistrza kulinarnego) zawsze poratuje.
jak nie ma koperku to trzeba go zasiac na balkonie, wlasnie kot mi stratowal,
mozna tez dac ziola prowansalskie a moj znajomy to dodaje nawet safranu szczypte i jest to calkiem calkiem
Albo moze zamroz te rybke i podeslij na adres Calgary, AB, dom na rogu kolo kiosku niedaleko przystanku zaraz za apteka z dziura w dachu i psem na lancuchu (listonosz znajdzie). My te rybke zrobimy i sprawozdanie zamiescimy na blogu.
A gdybys jednak sam chcial robic to pamietaj rybki za dlugo nie mozna smazyc czy grilowac bo wysuszysz i bedzie jak podeszwa od tych butow ktore tu dzisiaj omawiano. Jak orca kiedys pisala minutka z jednej, dwie minutki z drugiej strony i na talerz. Albo pokroic w cieniutkie plasterki i sashimi jak znalazl. Sake do dzbanuszka, wasabi, soya, palce lizac. Albo w soli jak Slawek pokazywal nawet na zdjeciach ale to pewnie nieco dluzej by trwalo. Na koniec zrob jak kiedys w smazalniach wspanialych na polskim wybrzezu robili (mam nadzieje dalej istniejacych) co kiedys jak by nie robili i tak mi smakowalo, bo wakacje, dziewczyna na ramieniu i te 20 lat….
Poludnie ja bez lunchu jeszcze i teraz juz musze wyskoczyc przez was.
O, zdaje się, że nie mamy wśród blogowiczów Irlandii – witamy Zieloną Wyspę 🙂
Co do tych Jerzorowych robaków – poimprowizować, czy macie jakieś rady?
O, ja ostatnio kupiłam pastę koperkową w tubce 😯 Całkiem jak koperek, tyle, ze zmielony na miazgę, szkoda , że nie rzucili tego zimą, bo za chwilę to będę miała swój. Ale taki ratunek w tubce czasami się przydaje.
Ja też napisałam podanie do Tych Tam Na Górze , że 3 dni deszczu w zupełności wystarczy, a oni odpisali, że weekend mam mokry jak w banku szwajcarskim (nie mylić z ruskim bankiem).
Za jakie grzechy, pytam?! 🙄
yyc
u mnie takie okolicznosci przyrody, że dech zapiera, dosłownie, bo bzów i konwalii naokoło tyle, ze całe kingston można obdzielić, a Kingston mogłoby połowę wysłać do Calgary. Tylko jak tu w tym deszczu i mgle sfotografować te cuda. Nie bój nic, do Ciebie za chwilę przyjdzie 🙂
Pytanie zasadnicze – kto z was używa SeaMonkey i jest obznajomiony z mIRC / IRC ? I ma z 5 minut czasu? chciałabym coś szybko sprawdzić. Niekoniecznie w tej chwili, moze być pózniej czy jakoś tak.
Dzisiaj imieniny Magdaleny. Czy naszej też? Jeżeli tak, to wzywam toastowo.
Dziekuje za tak mile przyjecie. Ja z tych ‚podczytujacych’.
Co do koperku, juz rosnie na balkonie. Niestey ciagle nie przypomina jeszcze swojej docelowej formy. A rybka? Byla fantastyczna. Wymieszalam sugestie Morag i Pyry ( z racji braku koperku). Moja druga polowa (slowianska dusza z poludnia) byla wielce ukontentowana. Nie wspominam juz o mojej skromnej osobie ;). Tylko znowy moja dieta ‚poszla sie pasc’ 🙁 . Wedlug pierwotnego pomyslu rybka miala byc upieczona w folii z ziolami. A tak? Znowu zgrzeszylam, ale jakze pieknie… 🙂
ryby sa lepsze od wszelakich diet
a tutaj fajny reportaz i dobre zdjecia – polska amazaonka
http://kolumber.pl/g/3763-Nad%20dziwn%C4%85%20polsk%C4%85%20Amazonk%C4%85
Morag – w smietanie?!
Ale przepis pyszny 🙂
Funika,
zwariowałaś?! Że tak obcesowo ryknę. Nie wpuszczaj się w żadne diety, to jest sprzedawanie cegły! Ludzi, którzy stosuja diety, poznać po wahaniach wagi, raz tacy, raz tacy inaczej. A w cholerę z tym!
Jeść wszystko, jeść w miarę (dopiero po kilkunastu minutach od wstania od stołu czuje się, ile się zjadło – warto się nie najadać do wypęku), poza tym trochę ruchu i dużo seksu 🙂
O to, to Alicjo. Hormony w równowadze.
zadnych diet lepiej zmienic mieszanie i tak, wraz kartonikiem na drugie pieterko i z sofa z pieterka do piwnicy a szafa na gore, spadaja nam kilogramy ze ho!
Tak, tak, Alicjo i Pyro. Swiete slowa. A propos, ogladalam wczoraj „Uczte Babette”, moj ulubiony (juz teraz) film o jakze prostym i madrym przeslaniu: umiar i przez zoladek do serca 🙂 (i szczescia) . Ogladalam po raz pierwszy i jestem pod silnym wrazeniem.
Nawet Szwedzi potrafia docenic kuchnie…
A ja sobie sushi przez was zjadlem na lunchyk i jestem w dobrym nastroju, syty ale nie za bo jeszcze 1.5 godzinki w pracy. Potem kajaczek zwodujemy na nowy sezon, wieczorkiem jakiegs grila i swiat sie smieje 🙂
yyc, w ustroju był, jak najbardziej, taki czas, gdy wódki zabrakło. Na kartki dawali. Wiąże się z tym poczucie najbardziej dojmującej straty, jaką w życiu widziałam – dwie półlitrówki wypadnięte z torby na schodach akademika. Widzę do dziś minę nieszczęśnika, któremu sie to przydarzyło.
Stara Żabo, niech ten kowal jednak zaistnieje. Bardzo mi przykro, że pan mąż z kowalstwem nie kumaty, bo bym go podesłała 🙂
Funika, zostań 😀
Jak dieta,to sledzik!!
Oglaszam otwarcie sezonu na sledzie!!W mojej krainie pojawily sie pierwsze „holandse nieuwe” 😉 Za ogon takiego i do gabki!!
Sama nie jadam,ale innym smacznego zycze 🙂
Salute amici.
Ana – coś Ty taka leniwa ostatnio? Do blogu, Mała! Co najmniej raz w tygodniu.
U nas poniedzialek jest dniem wolnym od pracy. Szykuje sie wielkie polowanie z nagonka na kierowców. Co ja mówie szykuje. Juz sie rozpoczelo. Krew sie leje na drogach a mandaty fruwaja.
Pan Lulek
Dobry wieczór Gospodarzowi i Blogowiczom
Wróciłem z gór i z dziećmi spędzam ostatnią noc przed podróżą. Dyskusje ciekawe i blisko tematyki blogu Piotra bo córcia zabrała się do pisania pracy licencjackiej nt. „Motyw jedzenia u jambografów”. Przyznam się, że nic mi to nie mówi i zainteresowaniem słucham dziecka. Nie tylko zresztą z zainteresowaniem ale i pewną dumą bo dziewczyna zna się na rzeczach kompletnie mi obcych. Takie to mądre blond cudo udało mi się wychować. Pewnie posiedzimy przy winie do późnej nocy.
Pozdrawiam i zapraszam na swój blog i ostatnie remanenty przed drogą
Dobry wieczor,
Od kilku godzin probuje wyslac kilka slow i problem z polaczeniem, moze tym razem wyjdzie. Wczoraj Nemo wspominala o podgladaczach i czytaczach, ladnie to sformulowala. To prawda, nie jest latwo zaistniec na blogu. Czytam Was z przyjemnoscia, poruszacie rozne tematy, duzo sie od Was dowiaduje a co najwazniejsze, przyblizacie mnie do Kraju i jego Kuchni. Nemo, oby corka szybko wydobrzala a Alicje i wszystkich pozostalych serdecznie pozdrawiam.
A dlaczego „trudno zaistnieć”? Popatrz Orca, YYC, Nowy, dzisiaj Funika – bez niczego, w ostatnich tygodniach siedli przy stole i baaardzo z nimi wygodnie.b Siądź przy nas.
Pyro,zleniwilam sie okropnie 😉 Ale faktem jest,ze przedrzec sie przez gaszcze opowiastek ciezko,czasu na wszystko nie starcza……………..a i zywot moj jakis taki malo atrakcyjny,wiec z czym na afisz????????????????
Uklony sle!
Ps. jak ja nie cierpie malych miasteczek,no chyba,ze turystycznie,wtedy tak 🙂
Ana – nie pieprz Pietrze itd. Pyra to ma klawe życie. Ciekawe, jak cholera. Między najblizszym trawnikiem, balkonem, a biurkiem, po drodze kuchnia. Materiał na powieść awanturniczą i dwa romanse.
Alino,
już zaistniałaś 🙂 Najtrudniejszy pierwszy krok…
Moje dziecko pojawiło się w domu oklejone plastrami, ale w dobrym stanie ogólnym, a nawet rzekłabym w lepszym, bo dziwnie uprzejme wobec rodziców 😯 Przyjechało pociągiem, posłałam konie (Osobistego) na stację 😉 Teraz zgodnie z zaleceniami lekarza – odpoczynek w łóżku i odsypianie stresu.
Aszyszu,
żółw to jest taki półpancerz na plecy dla ochrony kręgosłupa w sportach narażających na upadki: jeździectwo, narciarstwo itp. Wygląda się w tym jak żółw ninja 😉
Jakto nie atrakcyjne, te holandse nieuwe rozplywaja sie w ustach, u mnie tez byla atrakcja przerobilam 2 kg. spinaku tzn. wyplukalam – cala wanna byla pelna, musze zdradzic na marginesie, bo nie mialam gdzie tego zrobic, no i oczywiscie podgotowalam w dwu garach
Pyro,
kryminał by wyszedł bez problemu 😎
ale wszystkie drogi prowadze przez Pyre
Pyra, dzieki za zachete ale czesto mysle jak Ana, czytam Wasze rozmowy i mysle, z czym ja do Was ( a w glebi duszy mam duza ochote ). Wiem, ze nikogo zle nie oceniacie wiec nie ma co miec oporow. Nie znam „Uczty Babette” ale poszukam.
Dziś udało mi się zjeść kolację. Szparagi śląskie z Prus – znakomite. Do tego tyrolski Speck czyli dość tłusta i mocno uwędzona surowa szynka, przywieziona przez szwagra, co był w Wiedniu w ostatni weekend.
Haneczko ja mysle ze te kartki na wodke to nie wynikaly z brakow produkcyjnych. Jaki szkoly pozamykali i swieta spedzilem w domu malujac tzn malarz malowal jak wroble na balkonie karmilem (cholera cale zycie ptaki karmie) to po wodeczke do znajomka latalem do NOT-u. I po 6 stowek za polowke bylo na imprezy. Kartki jak mowisz starczaly na… no powiedzmy, ze nie starczaly. Mialem tez znajoma dziewczyne co pracowala w sklepie spozywczym i zawsze jak dowiezli wino marki wino to bralem skrzynke bo bylo swietne na lapowki/zamiany. W sumie jednak koledzy wypijali a ja do dzisiaj sie nie moge nadziwic jak my to moglismy pic (az otrzasa na sama mysl). No i tak sie zylo ku chwale myslac kiedy sie to zawali w co nikt nie wierzyl a sie zawalilo 🙂
Alina,
ten film Ci się spodoba, zaręczam.
Jak to z czym?! Z czym chcesz! I co Ci na duszy leży lub na talerzu, albo fascynuje w Irlandii… My wszystkiego ciekawi 🙂
O! piękny film! Uczta Babette.
Alina,
jak to z czym Ty do nas?! Ze wszystkim, co masz, czego nie masz i czego pragniesz!
A uczte koniecznie obejrzy Alina bo warto.
Pamietaj ze nowe osoby musza podac nieco informacji jak numer pecel, wielkosc rodziny, dzieci, maz, rodzenstwo co robia, gdzie mieszkaja na wypadek chcielibysmy ciebie/ich odwiedzic. Gospodarza i yyc mozna tylko chwalic po reszcie mozna sie przejechac, ale sie odgryza w koncu lasuchy i zeby maja. Nastepny zjazd urzadzimy u Ciebie ale nie martw sie tylko noclegi i dwa posilki (dziennie) sa wymagane na cirka osob 15, reszta w zakresie wlasnym. To na razie tyle zeby cie zachecic. Mam kolezanke Aline w Brisbane i tez ja odwiedzilem. Taka sobie informacja.
Te… yyc,
nie dawaj tu Alinie takich mylnych wytycznych, Sekretarzem jestem (samozwańczym, ale zawsze to!) i spróbuj się na mnie przejechać, to zobaczysz!
Alsa i ja też mamy koleżankę szkolną w Brisbane, i kontakty jak najbardziej, do tych pór, se nie myśl!
Alina,
sorry, chyba Cię umieściłam w Irlandii, a Ty przecież tylko napomknęłaś, że Cię zbliżamy do Kraju 😎 Obojętnie gdzie mieszkasz, każda okolica nas interesuje 😉
Pyro 😀
Wpadam na chwile,bo u nas w TV debaty nt.Europy,ze juz staja sie niestrawne 🙁
Ostatnimi dniamy mocnosmy szparagowali,a teraz przechodzimy na zielona fasolke,ktora nas zarzuca tesciowa.Z tesiowymi,bywa tak,ze wiedza lepiej i bez ustanku „zrzucaja”,co sie nawinie.Ostatnio albo pomidory,albo fasolka,albo pomidory,albo fasolka,albo pomidory itd itd itd……..
Ale ja tam przetrzymam nie jedno,a co 😉
Je Vous embrasse!
I jeszcze jedno, Alina. Jak będziesz się rzadko odzywać, to nie jest wykluczone, że będziesz się nam mylić, bo pamięć w dzisiejszych czasach to jest towar deficytowy 🙄
Ana,
tak to jest – kto ma teściową pod ręka, to chyba (przeważnie) narzeka. Ja swojej nie zdążyłam poznać, widziałam raz.
Nemo,
nie gadaj, zawsze można siegnąć do archiwów 😉
Nikogo z seaMonkey?
Nie daliscie pomysłów, to zaimprozowałam. Zabrakło ryzu, to było orzo. Podobno doskonałe. Ja tam sie nie znam…Niech mi nikt nie mówi, ze vino bianco, Jerzor lubi vino tinto.
http://alicja.homelinux.com/news/img_9619.jpg
Co za dzien. Sama radosc. Slonce swieci jak w Afryce. Ponoc do Calgary dochodzi prosto znad jeziora Czad. Gory blyszcza jak jakas fatamorgana a na jeziorze zaglowek jak w Sydney tylko troche mniejsze i troche mniej. Jade po kajak chyba i sobie jakies przescieradlo na wioselka rzuce i bede zaglowke udawal. Suchy prowiant zabiore to moze i na drugi brzeg doplyne tylko nie wiem bo wiaterek jakby z tamtej strony wial. Ptactwa sie nalecialo i tez trzeba uwazac bo wiadomo co moga zrobic. Zagiel rozdziobac. Ponoc rekiny sie w tym roku pokazaly po latach. Dziewczyny mialy byc topless ale chyba zapomnialy dzisiaj za to piwo w garsci i policja nie wie kogo aresztowac bo maja tylko jedna piroge a sie nie rozdwoja. I to tyle poki co z trasy.
Alina, fajnie Cię czytać. Tak nieśmiało, po cichutku napisałaś. Blisko mi, bo też miewam tremę przed publicznymi występami. Ale tu fajne środowisko się zebrało i nie ma co pękać.
Witam w klubie i pozdrawiam
Ps. Tutaj z jambu zeszliśmy na małosolne. Dzieci narzekają, że w sklepach drogie – chciałyby zakisić. Ile soli(w łyżkach dużych) daje się na litr solanki? Przepraszam za trywialność pytania
🙂
Alicja disc jockey na piatkowy wieczór przy winie, ale nie na długo, bo nie spało mi sie wcale ostatniej nocy. To dedykowane Wojtkowi – Kartce, bo ma takie hiszpańskie rytmy, pierwszy raz słyszę te wersję:
http://www.youtube.com/watch?v=CbeiXcRxZ4c
A przy okazji znowu przypominam…
http://www.youtube.com/watch?v=fcz7klh-qdI&feature=related
A na zakończenie (nie obiecuję, że na pewno, moze cos znajdę…) cos podnoszącego na duchu, wszak czas truskawek, a niedługo wisni i czereśni… 😉
http://www.youtube.com/watch?v=EOs2TSXTOkQ
ASzyszu, Nemo już mnie ubiegła z żółwiem. To jest taki rzeczywiście półpancerz na plecy, zapinany na paski z przodu. Tyle, że nie jest to sztywna skorupa jak u żółwia, a takie zachodzące na siebie plastykowe, cholera wie jak to nazwać? łuski?, dość ze taka budowa pozwala się zginać a w kamizelce ochronnej siedzi się sztywno. Za to kamizelka chroni również z przodu, ale to sam wiesz.
Na marginesie: na 100% wypadków związanych z końmi tylko znikoma część jest spowodowana upadkiem z konia, bodajże 5%, reszta przy obsłudze. Dlatego nawet przy czyszczeniu konia powinno się być w toczku. Tu się biję w pierś – wymagam tego od dzieci, ale sama tego nie robię. A w toczku jeżdżę głównie ze względu na okulary, bo inaczej mi spadają, ale ze dwa razy mi głowę uratował.
wgrałam sobie nowego, 8, Explorera i znowu muszę się przyzwyczajać.
No… tylko to trzeba słuchać na full blast!
http://www.youtube.com/watch?v=unzwhoRYvoI
Dobranoc, Alicjo! Wygląda, ze Ty tylko zostałaś, reszta śpi, albo łapie ryby na kajaku
U mnie jeszcze jasno 😉
Popijamy wino, podjadamy sery, Jerzor oberwał w łeb za… niewazne, zasłuzył i sie teraz podlizuje.
http://www.youtube.com/watch?v=rBUr1pSWTVI
No… to bedzie za jakies cztery godziny… a póki co wieczor młody 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=ibtOshtX7T0
Uciekam… wystarczająco chyba … a propos tych wiatraków, to mam do napisania.
Ale nie dzisiaj.
http://www.youtube.com/watch?v=0R_XMQTOcg8
To jednak ja zgaszę światło, pa,pa
ten film z 02:12 się u nas nie otwiera ;=(
Pierwsza ptaszka się odezwała o03:45
O tej porze, Juz spac czy jeszcze spac. Swiat jest okragly ale jeszcze nie na tyle.
Dzisiaj osztatnmia szansa dokonania zakupów na Dzien Dziecka. Prosze sprawdzic stan kont i podjac zdecydowane i sluszne decyzje
Pan Lulek
Pobudka !!!
Lulka znowu po nocach nosi. Poduszka jest , pierzyna jest , łoże o odpowiedniej szerokości jest. Czego brakuje Panu Lulkowi ?
Zupełmie jak małemu dziecku :
PRZYTULANKI.
Z okazji zbliżającego się dnia dziecka ,życzmy Lulkowi dobrego snu w nocy i aktywności w dzień….
Wyglada na to, ze Marek trafil z grubej rury, Jesli tak, to gdzie sa jego fotografie. Zamiast zdejmowac to tylko nabywa. Jak tak dalej pójdzie to bedzie jak mój znajomy autorem znakomitej, nienapisanej ksiazki.
Chociaz z drugiej strony bywaja niepisaty noblisci.
Pan Lulek
Lulku Drogi.
Zajęty jestem bardzo . Odrabiam zaległości. Trochę się tego narobiło . Jak skończę to polatam z rurą. Poza tym, jak mówił ktoś, jest czas kupowania …
Lecę wcinać dalej.
Dzien dobry, gdybym mogla przewidziec, ze bedziecie ze mna rozmawiac, jakos bym przetrzymala ochote na sen… Nemo, mieszkam w Clamecy, miedzy Avallon i Auxerre, w polnocnej Burgundii. A dom jest otwarty, kto tylko z Was chcialby tu zawitac. Karta z podrozy wyrusza w droge a niedaleko, bo w VEZELAY jest bazylika sw. Magdaleny, skad wyruszaja pielgrzymki do Compostelle. Tuz przy Vézelay, w malej wiosce Saint P?re miesci sie jedna z lepszych we Francji restauracji Espérance Marc’a Meneau. Mozna tam pojsc, niekoniecznie na obiad czy kolacje, na popoludniowa herbate czy kawe. Nieduzo drozsze niz w kawiarni a podane z ciasteczkami i w pieknym wnetrzu. Obsluga b. uprzejma a w lecie na tarasie z widokiem na ladnie utrzymany ogrod. To moze na razie tyle. W kazda sobote mamy tu targ z owocami, warzywami, serami (pyszne kozie), ide po zakupy. Milego dnia zycze.
Alino,
jeszcze tego brakowało, żebyś zarywała noce na pogaduszki 😯 Ciesz się, że udaje Ci się spać dłużej w jednym kawałku, nocne marki Ci tego zazdroszczą 🙂 Poczytać do tyłu i skomentować zaległe możesz w wolnej chwili…
U mnie od rana błękitne niebo i słońce, trzeba by w góry albo co… Jak się dziecko obudzi, to ustalimy, czy da sobie radę sama, bo na słońce wychodzić jej doktor zabronił.
jest nieźle. ma być jeszcze lepiej i dlatego spokojnie poczekam aż przyjdą dłuższe fale na których powstawać będą grzebienie z piany. póki co drzewa nie pokazują jeszcze korzeni, ale wiatr jest już wyraźnie słyszalny.
przy takim widoku z balkonu:
http://picasaweb.google.de/arkadiusalbum/ZBalkonu?authkey=Gv1sRgCM7yv93E3LuhIw#slideshow/5341510158002016466
nie musze się trudzić wychodzeniem na plaże by sprawdzić jakie panują tam warunki.
mimo wszystko, tak dla sportu zbiegłem po klatce schodowej. z takim widokiem:
http://picasaweb.google.de/arkadiusalbum/ZKlatkiSchodowej?authkey=Gv1sRgCKWV8KOc_OjDswE#slideshow/5341510864842198434
by sprawdzić temperaturę wody. jest +12°C
wiec czekam aż nagrzeje się otoczenie planety w tym miejscu. przygotowuje się mentalne. w kółko powtarzam: naciskać na deseczkę tylnia /w odniesieniu do kierunku jazdy/ nogą. przednia pozostanie wyprostowana. i teraz najważniejsze. obserwować. patrzeć również ciałem, od bioder w górę, na to miejsce do którego chcę dojechać. podczas suchego treningu wydaje się toto proste jak świński ogon i funkcjonuje znakomicie
i jeszcze jedno
naturalnie, ze trzeba mieć cos w łepetynie nie tak, by takie pierdoły, nie dość ze opisywać to jeszcze wykonywać na wodzie. kto tak myśli nie jest w błędzie. ja od dawna o tym wiedziałem. następnie lekarz toto potwierdził, ale to w de za mało. od wczoraj mam toto na piśmie od stosownego urzędu. teraz wszystko jasne 😆 😆 😆
Po kilku slowach mozna bylo sie domyslec, ze beda to kartki z podrózy szlakiem jakubowym. Kiedys to byl horror, teraz dluga wycieczka piesza. Sa tacy co dotarlwszy do Santiago de Compostella skrecaja na poludnie do Portugalii i laduja w Fatimie.
Zimno jak djabli, pada i nie ruszam sie z domu.
Przeczytalem wpis Redaktora Olszanskiego na temat pilkarskich przygód Premiera Tuska. Bardzo kulturalny tekst dajacy wiele do myslenia.
Djabel kusi mnie zeby skomentowac na naszym blogu. O ile Gospodarz nie bedzie mial nic przeciwko temu.
Pan Lulek
Alino, właśnie mi uświadomiłaś, że w Vezelay byłam (pierwszo-i-ostatnio) dokładnie 20 lat temu (zwiedzanie miasteczka a zwłaszcza bazyliki w drodze z Lyonu do Paryża podczas tournee chóru).
…eeeetam dwadzieścia… – żadne dwadzieścia – PRZEDWCZORAJ TO BYŁO i szlus!!! 😐 😀
Dzień dobry Szampaństwu.
Pogadanka kulinarna z moim Szwedem z rana (Szwed autistic savant, muzyk):
Quite:schmorgas
alicja: elo
Quite: the original Tabasco sux, now when i got used to the Habanero one
funny how you can get used to things at first i thought it was just too bloody hot, the Habanero one
alicja: lately I used newest thingy – chili paste. that’s decently hot
Quite: oh
alicja: but NOT QUITE ENOUGH to my taste
Quite: but probably sunday school compared to Habanero, hehe. Ii like it steaming hot, but not so much that it removes every other taste
alicja: the best thing is to use fresh hot pepper from the garden, with seeds in 😉
Quite 🙂
alicja: yup
Quite well, i got used to Eugen Bitto* style of burning food…way back…we once had a gulasch that was so daaaaaaaaaaaaamn hot…
alicja: the thing about hot food, some say – if you add this and that you feel just that food is very hot, but that’s just for a while, a moment – then you feel what you are suppose to feel (taste)
Quite: very true. but i like that extra „sting”, for sure
alicja: it’s not for nada, that thai or mexican food is hot, there must be a reason
Quite: you are right in that it only lasts for so long, it gets more fun, kind of instead of some bland experience
alicja: exactlemento
Quite 🙂
Quite: ok darling, i’m going…see you later
alicja: gulasz is always hot, but the same thingy – there is some thinking in why that dish is so hot (hungarian, may I add)
* Quite hugs ala
Quite: true
alicja: lateros, Swede
Quite:see ya, Pole
Witam wszystkich nowych przy stole. 🙂
Nikt nie podał Wojtkowi przepisu na małosolne 🙁 Też bym skorzystała, bo już ze sto lat nie robiłam i nie pamiętam.
Smakowitego dnia.
… Eugene Bitto był nauczycielem muzyki, Węgier oczywiscie. Szwed wspomina go z łezka w oku do dzis dnia, w głowie mu się nie miesciło, że mozna z rana przyjść nauczać gry na skrzypcach, lekutko jeszcze przynapity i z piersióweczką w zanadrzu na wszelki wypadek. I jednocześnie tyle przekazać uczniom. Szwed (44 lata) powiada – wy ludzie z południa wiecie, jak zyć intensywnie i smakowicie.
Cos w tym chyba jest, sam Szwed przyznaje, ze gdyby nie prawie codzienne pogaduchy ze mną od 10 lat, chyba byłby w wariatkowie (przepraszam za wyrażenie). Chyba mu wyślę rachunek… jeszcze historii musiałam uczyć zarazę!
W klasie mojego Szweda była niejaka Dorota Żarowiecka i Wojtek Wybraniec. Można wygooglać.
Alsa,
zlituj sie, gdzie Wojtek po drodze do Santiago bedzie kisił te małosolne?!
Małosolne robi sie tak (według mnie):
ogórki małe, zalać wodą taka, zeby była w miare słona, dla smaku. Dodatki jak kto chce, dla mnie różnica taka, że małosolne są na podjadanie po trzecim dniu kiszenia, nie zimowe. Nie znam sie, wyrażam opinię .
I idę dospać, po wymianie zdań ze Szwedem i poczytaniu, co na blogu.
Alsa, jedna plaska „poniemiecka” lub przedwojenna lyzke do zupy na litr wody
to nie jest prowokacja, tylko podczas mojego dziecinstwa na ziemiach odzyskanych innych nie uzywalo sie
Tak z zupelnie innej beczki (to te malosolne!), jesli nie mieliscie okazji, koniecznie pojdzcie na film „Millénium”. We Francji cala trylogia Stiega Larssona cieszy sie od roku wspanialym sukcesem. W tlumaczeniu na angielski wyszly pierwsze dwa tomy a na polski na razie pierwszy. To naprawde doskonale napisany thriller (jak nazwac?) a film swietnie oddaje nastroj, dobor aktorow tez udany, zimny urok szwedzkich pejzazy, intryga zapierajaca oddech i informatyka (piraci wysokiego lotu). Do przeczytania i obejrzenia, jedno drugiemu nie pprzeszkadza.
Miłego dnia
Wróciłem z rynku. Dziś na obiad botwinka, schab duszony z młodymi ziemniakami i małosolne (nie doczekałem się nocą na przepis więc po prostu kupiłem). No i sałatka z pomidorów. Na drogę zaopatrzyłem się w myśliwską, dużą żytnią bagietkę i mineralną. Niewiele mam prowiantu, bo Mama tak mnie odkarmiła, że jestem ociężały jak pyton który trawi sarnę. Teraz o trasie, bo budzi to Wasze zainteresowanie. Dziś robię skok do Madrytu, potem do Sewilli i tam zaczynam camino. Idę przez Salamankę, Zafrę do Santiago. Szlak nazywa się La Plata. Potem nad Atlantyk i wzdłuż wybrzeża portugalskiego (droga portugalska), przez Porto, Lizbonę do Lagos. Trasa ma ponad 2 tys km. A później … ? Może Maroko zimą? A może Bałkany? Sam nie wiem gdzie mnie los rzuci
POzdrawiam
Ps. Drogę francuską, która biegnie obok domu Aliny przemęczyłem już 5 lat temu
Pisalem do Ciebie, Kartka z podrózy ale mi wcielo. Piekna trasa. W Gibraltarze prosze pzdrowic malpy i pilnowac portfela. Drugi brzeg czyli Afryka zima tez piekna. Casablanca przy okazji. Nie zabieraj tylko ze soba zadnych zapasów. Nie bedziesz wiedzial czym sie strules.
Wiele drobnych na koperty i znaczki pocztowe. Codziennie raport do domu. Nawet jak juz niema sily to przynajmniej data i godzina wyslania.
Fotografie a jakze.
Wygodnych butów
Pan Lulek
no jak tak, to tez sie przyznam, ze u mnie lipa, szkoda tylko, ze nie mozecie posluchac jak pachnie
http://picasaweb.google.fr/slawek1412/Lipa#
dzis bedziemy robic za gosci na slubie kumpla, az mi kurde Rudy garnitur kupil, zebym jakos wygladal, mowi, nie nosilem czegos takiego ze cwierc wieku, az sie boje, jeszcze tylko musze sobie przypomniec jak to z tym krawatem bylo, coby po nim nie deptac i lece, trzymajcie kciuk
Małosolne właśnie pojadam. Otóż ja daję dużo kopru, sporo gorczycy, chrzan, czosnek i 1,5 łyżki soli na litr wrzątku. Wrzącą solanką zalewam ogórki z przyprawami.
Tu na stronie Państwa Adamczewskich są przepisy na ogórki małosolne:
http://adamczewscy.pl/?s=og%C3%B3rki+ma%C5%82osolne
Smacznego i przyjemnego dnia! 🙂
Uwaga, alarm
dzisiaj Joanny, czyli imieniny Nirrod i Asi, córki Jana.
Asię jeszcze mało znamy, natomiast Nirrod mimo szczenięcego wieku (jak dla mnie) to nasz stary, wyżeracz, by wręcz weteran nie powiedzieć! Więc myślcie czym napełnicie kielichuy o 20,00
Na razie zyczenia najlepszego dla solenizantek. Przyjdzie pora to sie wzniesie.
Pan Lulek
No to ruszam w drogę. Do usłyszenia(poczytania) w poniedziałek. Chyba, że w Tuluzie złapię sygnał
Hej!!!
Dzien dobry, dzien dobry!
Co za zbieg okolicznosci! Tez wybieram sie do Santiago w te wakacje w sierpniu :). Wyruszamy trasa alternatywna z Bilbao (rozpoczynamy od wizyty w muzeum 🙂 ) wzdluz wybrzeza przez Oviedo do Santiago. Przygotowuje juz przeglad specjalow z Kraju Baskow, Kantabrii, Kastylii, Asturii i Galicji… Ciekawe czy dobrze karmia pielgrzymow? 🙂
W Dublinie dzisiaj, ku mojemu zaskoczeniu, pieknie i slonecznie. Pieknego dnia Blogowiczom (Gospodarz ma chyba dzisiaj wolne 🙂 )
Funika, ta trasa nazywa się camino Norte. Podobno jest piękna. A co do karmienia to zwykle trzeba się karmić samodzielnie – ja lubię w barach posiedzieć. No ale wieczorami ludzie się integrują i wymieniają jadłem. Z Hiszpanami można upichcić paellę, od Włochów skubnąć makaronu itp. Są też schroniska w których gospodarze organizują kolacje sami, zwykle są to proste, jarskie potrawy i odrobina wina. Więc każdy dokłada coś na stół i można biesiadować do późnej nocy. La Plata, którą będę szedł to szlak Hiszpanów i Latynosów więc czekają mnie południowe doznania kulinarne.
Pozdrowienia
Wojtku,
widze, ze znasz juz te okolice calkiem niezle 🙂 Wspanialej podrozy zycze 🙂
Magdalenaom i Joannom zycze wszystkiego najlepszego 🙂
ja jestem lipcowa 😉
Przeczytałam w necie 2 dowcipy, które mi się spodobały. Znacie? Znacie, to poczytajcie :
Dwaj policjanci wybrali się na polowanie. Nic nie upolowali, więc wcześnie waracają. Jeden do drugiego mówi smętnie:
– Wiesz, albo te kaczki za wysoko latały, albo myśmy psa za nisko podrzucali.
Dzieci czekają ba bajkę o Czerwonym kapturku. Kapturek wchodzi do lasu i nie spotyka wilka. Zaniepokojony przychodzi do Babci i znowu – stwierdza, że wilka nie ma i nie było. Dzieci czekają. Kapturek z Babcią dzwonia do leśniczego, wyjaśniając kłopot. Leśniczy, dobry chłop, nakazał poszukiwania wilka w lesie. Po kilku godzinach (a dzieci czekają) natknęli się poszukujący, na wilka rozwalonego jak długi na polanie.
– wilku, wilku wstawaj, czas zjeść Babcię. Dzieci czekają i Czerwony Kapturek!Wilko otworzył leniwie jedno oko
– A odpieprzcie się z Babcią; całą noc tańczyłem z Costnerem
pewnie ma tendecje, do ktorej wstydzi sie przyznac
popilim na merostwie, kicamy do Normandii
Witam!
Mąż chodzi w te i z powrotem po sypialni, żona leży na łóżku.
– Co tam chodzisz w te i z powrotem ?
– Bo mam ochotę na sex.
– No to chodź.
– No to chodzę.
Witam wszystkich !
Całkiem ciekawe rozmowy na blogu.Rzeczywiście,kto nie widział „Uczty Babette”, koniecznie powinien zobaczyć ten film/Oscar dla filmu zagranicznego/.Jest tam też wątek muzyczny i przepiękny duet z Don Giowanniego.
ALINO,odzywaj się częściej.Wiemy,że jesteś koleżanką Nowego,on tak ładnie Cię zapowiadał ,więc więcej śmiałości.Zawsze jest jakiś temat,który można podjąć,a jak nie ma,to można pisać coś od siebie.
Wczoraj była ciekawa wymiana wspomnień o Gdyni i Trójmieście.Jak wiele osób tam bywało i nadal odwiedza te miasta. WANDA TX dołączyła zdjęcia ze Sceny Letniej Teatru Miejskiego,też widziałam to przedstawienie.
YYC – o Gdyni,Sopocie można by dużo opowiadć.Nie już niestety Batorego i prawie w ogóle polskiech statków.Nie ma też na szczęście Pewexów i Baltony.Jutro jedziemy na spacer do Orłowa i już wiem,że letnia kawiarnia przy molo już od diś jest czynna.Ja na ca dzień nie piję kawy,ale w sobotę czy niedzielę z przyjemnością wypiję dobre cappucino lub latte.A już taka zrobiłam się wybredna,że mało gdzie ta kawa mi smakuje.
Dzisiejszym solenizantkom pięknego dnia życzę 🙂
Eh, ten Wojtek 😯 Reisefieber jak nic. W nocy chce przepisu na małosolne, a rano mają być gotowe 😯 Chyba że chce jednak kisić w drodze. Ja w ten sposób wiozłam ogórki na Sycylię. W domu świeże ogóreczki do słoików+woda, sól, przyprawy – zamknąć, owinąć w gazety i na spód bagażu. Po tygodniowej podróży były pierwszorzędne, ale warunkiem jest podróż samochodem, a nie na piechotę 🙄
W moim kalendarzu jest tylko Feliksa i Ferdynanda 😯
Funika,coś tam wczoraj wspominałaś o diecie,ale chyba na szczęście nie całkiem poważnie,bo interesujesz się specjałami z miejsc,przez które będziesz pielgrzymować.I bardzo dobrze.Swoją drogą , takie wędrówki są dobre nie tylko dla ducha,ale i dla ciała,bo można łatwo zgubić po drodze parę kilo.Ja wprawdzie wędruję bez motywów religijnych,ale też z pożądanym skutkiem.
yurek, to bylo inaczej, zona mowi: no to wskakuj a maz: eeetam rozchodze to
to było tak, jak napisał yurek 😉
Ciekawam Sławka w garniturze. Pewnie jeszcze dostojniejszy niż w uniformie gwiazdkowego kucharza 😎
morag, ja mam słaby słuch.
Fuńka,można i tak się odchudzać.
Brygada robotników ma przerwę śniadaniową. Siadają, rozpakowują jedzenie, jedzą. Jeden rozwinął papier śniadaniowy, zagląda do kanapki i mówi:
– Znowu z żółtym serem ! – i trach, wyrzucił do śmietnika. Następnego dnia siadają rozpakowują, jedzą. Ten nawet nie rozpakowuje tylko trach –
do śmieci. Koledzy pytają:
– Skąd wiesz, że z żółtym serem ?
– Sam robiłem !
nie moge znalez ale tu cos kulinarnego
Dlaczego panny są szczuplejsze od mężatek?
Bo panna wraca do domu, patrzy, co ma w lodówce i idzie do łóżka. Mężatka wraca do domu, patrzy co ma w łóżku i idzie do lodówki
guzik prawda nemo,
to było tak jak klepie morag. znam to z autopsji 🙂
jeszcze żyję po dzisiejszym i ciesze sie
😆 😆 😆
Wlasnie zaczelam nowego kuca „New Forrest”! Ale duzo udzi mi mowi ze wlosy tego kuca sa okropnie nie realstyczne. Czy to prawda?
Imie mam od tej piosenki: http://www.youtube.com/watch?v=z4xmxb9K8RI&feature=channel
I oto moj kuc (jeszte nie gotowy!)
1. http://www.joelle.de/index.php?autocom=gallery&req=si&img=54456
2. http://www.joelle.de/index.php?autocom=gallery&req=si&img=54462
Mi sie pierwsza Wersja lepiej podoba 🙂 Kuc tez mial byc podobny do piosenkarki!
przepraszam ze ja nie pisze calkiem bezblednie ale lepiej nie umie 😉
W środku nocy z małżeńskiego łoża wstaje mąż i trzymając się w okolicach krocza zaczyna nerwowo stąpać z nogi na nogę i przechadzając się po pokoju…
– Co ci jest? – pyta rozbudzona żona.
– A tak cholernie kobity mi się chce…. – odpowiada małżonek.
– No to wskakuj – żona zapraszająco odsuwa pierzynę.
– Eee.. Jakoś to rozchodzę.
najwidoczniej nie mam kontroli co sie dzieje w drugim pokoju
Bo nic sie nie dzieje 😛
To jest zupełnie inna wersja, o innym wydźwięku. W pierwszej może być nieporozumienie: ona go zaprasza, a on rozumie, że ma sobie pochodzić. Druga jest jednoznacznie obraźliwa dla żony 🙁 I mało finezyjna.
Dziś na kolację pstrągi z szałwią i masełkiem w środku, pieczone w piecu, do młodych, pieczonych kartofelków, szpinaku z czosnkiem i peperoncino i sałaty.
Obiadu nie było, tylko piknik wśród górskich śniegów, gdzie nie wytrzymaliśmy długo, bo zimno, a w domu lazaret i trzeba dbać o kontuzjowaną. Nasza rowerzystka senna i zmęczona, ale bez większych dolegliwości i nie mdleje.
…przeciez nie ja zaczelam z tym zartem
Witam. Krystyno, w polowie lat 90-tych jak zajechalem do Gdyni to nasze 4 najwieksze zaglowce cumowaly przy Nabrzezu Kosciuszki. No i poierwszy raz mialem okazje wejsc na Dar Pomorza juz muzeum. „Znaczy Kapitan” sie przypomnial. Grand Hotel sie wtedy nieco sypal ale tak radosc mialem ogromna z zatrzymania sie na dwie noce. Pierwszy raz tez widzialem na plazy labedzie (maj).
A tu moj „tropical resort” dla ptaszkow. Zdjecia z kwietnia bo teraz nieco rozbudowalem 🙂
http://picasaweb.google.com/Slawek.yyc/Ptaszki_office#slideshow/5341369218171051810
Podobno głód rozum odbiera!!!
Facet budzi się po katastrofie samolotu
na bezludnej wysepce. Zaczyna panikować, bo nie umie pływać. Nagle zauważa sąsiednią wysepkę, a tam nagie laski, głośna muzyka, zapachy z kuchni. itd.
Facet krzyczy,macha rękami ale nikt go nie słyszy. Zrezygnowany, żołądek mu przysycha do kręgosłupa, idzie wzdłuż brzegu i zauważa żabę. Myśli sobie:
-Jestem głodny, to chociaż żabę zjem.
Chwyta ją więc, a żaba krzyczy:
-Nie jedz mnie, a spełnię jedno twoje życzenie! Ale pamiętaj, masz tylko jedno, więc dobrze się zastanów!
Facet spogląda to na żabę, to na sąsiednią wysepkę, i mówi:
-Dobra, to zrób mostek.
A żaba wygina się do tyłu i mruczy pod nosem:
-Aleś se,q..wa, chłopie wymyślił…
Starej żabie polecam Firefox, Opera, Explorer jest słaby.
Nadir? ,
pisz jak potrafisz, witamy – tylko pamiętaj, że jak wrzucisz więcej niz jeden sznureczek (link), to Twój wpis będzie długo czekał w poczekalni, WordPress tak ma i nie ma na niego sposobu.
Wróciłam z zakupów (piwo Lech między innymi piwami, szampan i Cono sur tradycyjnie), zaraz podeślę dzisiejsze okoliczności mojej przyrody.
Jerzor twierdzi, że go plecy bolą. Mnie by tez bolały, jakbym to musiała dzwigać w plecaku 2.5 km. A mówiłam, podjedzmy samochodem, to nie – przejdzmy się. Tośmy się przeszli, co mi tam 😉
yurek,
seaMonkey. Lepsza wersja firefox. Explorer?! Ludzie, wywalcie to na śmietnik!
Nemo,
jaka fantastyczna kolacja 🙂 Moge wpasc? Pewnie juz nic nie ma?
Krystyna,
co do odchudzania i pielgrzymowania poinformowalam moich rodzicieli, ze wybieram sie na wczasy odchudzajace (zeby tyko nie pomysleli, ze ide na pielgrzymke, tudziez, ze dewocieje), na szczescie nie uwierzyli 😉
Milego wieczoru! I pieknych snow!
Kilka zdjęć z kończącej się wystawy Elżbiety Dzikowskiej ” Uśmiech Świata”
http://picasaweb.google.pl/Marek.Kulikowski/UsmiechSwiata#slideshow/5341690898396117490
Wystawa piekna. Gratulacje dla glównej bohaterki i reportera czyli pokazywacza
Jutro ma byc pogoda czyli stan atmosfery w danej chwili. Ponadto Dzien Haydna. Rocznica smierci. Beda koncertowac jak z nut.
U nas poniedzialek to dzien swiateczny a jak jest u Was.
Pan Lulek
Funika,
kto późno przychodzi… 😉 Rybki wyszły delikatne i soczyste, ale tamte sieje od ojca Geologa były jeszcze lepsze.
Panie Lulku,
w telewizji pokazali, że akurat gdzieś nad Tobą jest centrum tego niżu, co od niego tak chłodem wieje i głowa boli 🙁 Trzymaj się dzielnie i zażyj coś na rozgrzewkę 😎
Alina,
thriller to chyba „dreszczowiec” po polsku? Tak mi się coś kojarzy…
U mnie poniedziałek też świąteczny, ale przy tej pogodzie… 🙁
Dla mnie każdy poniedziałek pogodny, bo wolny 🙂 Pogoda obojętna 😉
Ciekawa jestem, czy kowal Starej Żabie się objawił?
Jutro na obiad kotlety schabowe z kurczaka 🙄 Własnymi oczami widziałam w sklepowej garmażerce. Panowie niedzielnie mają to dziwo wykonać 😉
Nadir?
Ten srokaty może być jako srokaty koń lub kuc, ale nie New Forest ponieważ: …New Forest Pony…and may be any colour except piebald and skewbald. Various shades of bay are the most usual…
Piebald – a horse whose coat consists of large irregular and clearly defined patches of black and white hairs
Skewbald -a horse ………patches of white and of any other colour, except black
pozdrowienia od Żaby
prosze prosze
Żaba z Starej odmlodniala na Żabe 😉
Nemo, Twoja kolacja mniam mniam a dobrze tez zakonczyc dzien tymi Usmiechami swiata. Krystynie mowie dobranoc i do wkrotce.
Arcadius, dla Ciebie to ja jestem Baaaardzo Stara Żaba, ale Nadir? to nieletnie dziecko i sama Żaba jest dla niej wystarczająco stara
Haneczko, po kowalu słuch zaginął, nawet się nie odezwał, ze nie dojedzie.
a może kowal sam się skul i nie może dojść by podkuć 😆
Wiosna dzisiejsza. Muzyke sobie sami posłuchajcie.
http://alicja.homelinux.com/news/Maj-30/
… to ostatnie zdjęcie dla ASzysza 😉
wiesz co Alicjo, mi sie taka wiosna nie podoba
raz > powinna byc radosna
dwa > juz dawno w normalnych krajach zawinela sie na piecie i zmienila sie w lato
trzy > zmien ustawienia w obrazkorobie 🙁
Właśnie przeczytałam życzenia imieninowe dla mnie. Bardzo dziękuję! 🙂 Ale jestem Joanna sierpniowa – będzie nowa okazja do toastów 🙂 pozdrawiam.
..a wiesz co Arkadiusu,
pocałuj Ty mnie w d…
Malkontentów od cholery dookoła. Niech ja sobie spokojnie dopiję moje piwo (Lech).
Nie musi Ci się mój kraj podobać, cisz sie, ze mieszkasz w NORMALNYM. Nadstawiaj dupsko, idę po jakąś witkę, co by Ci przetrzepać portki. I to juz nadstawiaj!!! O diabli… Jerzor, polej wina!
4444 😯
Ten tulipek byl pod słońce, wiem. Czy ja pretenduje do miana fotografika roku?! Nie, ja po prostu cykam, co mi sie. Nie ma musu oglądać. Nadstawiłeś? Witkę mam, a wina chyba sama musze sobie polać, bo Jerzor na drugim komputerze oglada jakieś Deutsche Welle czy coś.
eh życie…. 🙄
Nemo,
nie zagladalem tutaj wczoraj, dlatego to wszystko bardzo spoznione i moze po czasie, ale teraz, gdy przeczytalem o wypadku, natychmiast podziekowalem Bogu, jak umialem (a na to nigdy nie jest chyba za pozno), ze dziewczyna byla w kasku. Ciesze sie, ze szybko powraca do zdrowia. I prosze wszystkich, ktorzy jezdza na czymkolwiek – zawsze w kasku!!!!!!!!!!!
U mnie w rodzinie, przed wieloma laty, gdy w Polsce nikt o kaskach rowerowych jeszcze nie slyszal, wydarzyla sie straszna tragedia. On mial 10 lat……..
Tutaj dopiero kilka minut po 10-tej, wiec jeszcze zdaze zlozyc najlepsze zyczenia blogowym Askom – wszystkiego najlepszego. Zaraz naleje sobie kieliszek wina i zdrowie Solenizantek.
Alina,
nareszcie sie odezwalas! Ja wciaz zalegam z mailowa (obrzydliwe slowo)korespondencja, ale to z pewnoscia nadrobie. Dzisiaj dostalem od Ciebie kartke o znaczkach.
Jesli Ty nie masz o czym pisac, to co ja mam powiedziec? Jesli przynudzam, to niech nie czytaja, goscinnie mnie przyjeli, to teraz musza cierpiec. Nigdzie sie stad nie ruszam!
Jesli nie masz o czym pisac, to pisz o Afryce, ktora na tym blogu malo kto zna tak dobrze jak Ty. Film moze obejrzec kazdy, ale takiego filmu, jaki Ty masz w swojej pamieci o Wybrzezu Kosci Sloniowej w kinie sie nie zobaczy.
A gdy tematy w ogole juz Ci sie wyczerpia, to pisz o winach, o ktorych tyle wiesz. Gwarantuje Ci, ze odbiorcow na tym blogu, ktorzy beda czytac z otwartymi ustami, bedzie wielu.
Alicja,
Ta franca na porzeczkach, to chyba to
http://www.actahort.org/members/showpdf?booknrarnr=777_56
To choroba grzybowa, mozna wiec pryskac fungicydami, ale czy warto? Porzeczki masz dla siebie, po co sie truc, chociaz fungicydy nie sa tak szkodliwe jak srodki owadobojcze. Te liscie zapewne szybciej opadna, ale krzewy przezyja i jeszcze cos powinnas zebrac.
Chodzi mi o antraknoze lisci porzeczek, wywolywana przez grzyb Drepanopeziza ribis.
Moge sie mylic, bo fitopatologie mialem juz bardzo, bardzo temu.
Sie nie spi i tyle. Byl niz, glowa nie bolala, Przyjalem inne srodki w plynie.
Wieczorem byl dwumetrowy fachowiec który bedzie teraz kosil trawniki. Zobaczyl moja kosiarke i zbaranial, ze czyms takim mozna w ogóle pracowac. U mnie funkcjonowala lat kilka to teraz sobie pójdzie na zasluzona.
Jeszcze dwa dni niepracujace. Zeby tylko nie padalo
Pan Lulek
Pan Lulek powinien sie przeniesc do nas – my mielibysmy wspaniale towarzystwo, a Pan Lulek sypialby w bardziej normalnych porach.
Teraz dopiero moge o malych miastach. Ja, podobnie jak Gospodarz do Pultuska, mam wielka sympatie, malo, ja kocham Naleczow. To uczucie bardziej rodzinne – cala czesc ze strony mojej Mamy i oczywiscie Ona tez, pochodza z Naleczowa.
Moj dziadek (ur. 1863) mieszkal i mial swoj warsztat na terenie dworu pana inzyniera Gorskiego – pracodawcy Zeromskiego, ktory uczyl jego trzy corki. Tam tez urodzily i urodzili sie moje liczne ciotki i wujowie. Wszyscy doskonale pamietali tamte czasy, ale z dzieciecych lat wspominali glownie Prusa…, bo przeciez te jego slynne cukierki dla kazdego napotkanego dziecka, a Zeromski zawsze podobno powazny i ponury. Poza tym, z tego co mowili mi naoczni swiadkowie, czyli glownie moje ciotki, Zeromskiego nie wszyscy w tym miasteczku dobrze wspominali, ze wzgledu na Oktawie.
Ale nie o tym chcialem. W Naleczowie znalem kazdy kamien, wawoz drzewo w lesie. Tam, na odkupionym od pana Gorskiego placu powstal, wybudowany przez dziadka, piekny dom z piaskowca, a w sasiedztwie jeszcze trzy inne wille w naleczowskim stylu.
Domy nie, ale place spodobaly sie w latach 70-tych komunistom, mieli tam stawiac sanatorium. Wyrzucili wiec nas i sasiadow, domy zburzyli, nic nie zbudowali, do dzisiaj jest tam tylko dziura w ziemi.
Ale i tak nie zmienilo to mojego uczucia do samego miasteczka – atmosfera jest tam absolutnie niepowtarzalna, od pamiatek po Zeromskim, Prusie, Ewie Szelburg-Zarembinie i innych, po park, palac, ale takze piekarnie Zubrzyckiego, lodziarnie Pawlowskiego, Ludowiec Ochronke, wawozy, wszystko.
A jesli juz ktos zajrzy do Naleczowa, to niech koniecznie odwiedzi kawiarnie – restauracje „Ewelina” przy ulicu Lipowej 16. Jedzenie i desery doskonale. Gwarantuje.
Dobranoc
O, wzięli i światło zgasili 😯
Wreszcie jak należy.
Ja zupełnie nie znam terenów, które opisuje Nowy. W ogóle mało znam Polskę, która jest taką drobną 1/3 Ontario, gdzie przemieszkiwam od ’82 roku. Dzięki blogowym przyjaciołom poznałam dużo więcej, jest gdzie jezdzić, a przewodnicy wspaniali, o czym zapodawałam w zjazdowych kronikach i tak dalej.
Gdyby nie Arkadius, to pewnie nie zatrzymałabym sie w Międzyzdrojach na dłużej. Gdyby nie Gospodarz, to Kurpie by mi uciekły. Gdyby nie Pyra, to Poznań , który kapkę znam i rodzinę mam, byłby nie ten sam. Gdyby nie Jadzia z Południowej Afryki… no, akurat nie blogowa, ale koleżanka ze wsi. Dolnośląskiej. (ja mieszkałam na Bartnikach, a to nie wieś ani w ogóle nie wiadomo, co, 3 domy nad kilkoma stawami).
Właśnie zajrzałam na blogi „Polityki”, a tam nowy blog, Jan Dziadul, którego bardzo lubie czytać. Ale co do Śląska, to go muszę spionować. Nie moja (nie nasza) wina, że Śląsk naturalnie kojarzy nam się z górnym. A Dolny jest nasz ci 😉
no to idę zgasić światło, bo u mnie już prawie druga w nocy 😯
Aha… też was wszystkich kocham, bo jak wyznawać, to na całość, chociaż Wiesław Michnikowski podśpiewywał, ze jeżeli kochać, to tylko indywidualnie 😉
Branoc. Gaszę światło. Serio!
Nowy,
niedawno zostało już ustalone, że porzeczki Alicji mają mszyce czyściecowe Cryptomyza ribis, co zimują w pączkach porzeczek, a potem przenoszą się na swoje rośliny-żywicieli. Na kurację za późno, ale porzeczki to przeżyją.
Dziękuję Ci za dobre myśli w intencji mojej rowerzystki, która ma się coraz lepiej, a plastry na obtarciach codziennie zmienia na mniejsze 🙂
Wspominałeś tu o blogu prof. Bralczyka. Mnie też pozostało przykre uczucie niesmaku po jego (bloga) obumarciu 🙁 Styl potraktowania wiernych czytelników i komentatorów był mi właściwie znany i bardzo polski (piszcie na Berdyczów), ale u osoby z cenzusem i zbieracza książek o dobrym wychowaniu 😯 bardzo rozczarowujący 🙁
Uf, Młodsza została przez Radzia wyciągnięta „na wiewiórki” i Matuś dorwali się do maszyny.
Na obiad są rolady wołowe z grzybami, ziemniaki, sałatka z pomidorów i małosolne. Na deser świeże trufle wedlowskie, które młodsza w sklepie firmowym nabyła była. Joaśki wczoraj zostały uczczone półsłodkim czerwonym Sekretem Mnicha pod pasztet jeleni (gotowiec, b.dobry) i ser pleśniowy. Szkoda, że było, minęło. Alicja, jak dzisiaj doczytałam składała Arcadiusowi nieprzyzwoite propozycje, a nie wiem, jak zostały przyjęte i co na to Jerzor z Przyjacielem,. Stara Żaba powinna przenieść kowala z kategorii „marzenie” (czasem się spełnia) do kategorii „pobożne życzenia!
skoro jesteśmy jeszcze tutaj przy miastach i miasteczkach to wkleję tu ponizszy text, przygotowałem go do realizacji mojego filmiku, stąd ta zupełnie inna forma i może trochę dziwnie się toto czytać. są to komentarze do poszczególnych scen. czesc z nich posiada archiwalne obrazki z XIX i wczesnego XX wieku.
Międzyzdroje to miejscowości, w której od ponad dwudziestu lat spędzamy wspólnie z Przyjacielem przyjemne krótsze lub dłuższe weekendy. wpadamy tu do siebie o rożnych porach roku.
sporo obrazków mam już w katalogach inne czekają na pstrykniecie. a ze ja robię tylko to co mi się chce i kiedy mi się chce, to być może w ogóle toto nie powstanie
###
to morze sprawia, ze Międzyzdroje,
nieduża miejscowość położona na wyspie Wolin,
cieszy się sławą nadmorskiego kurortu.
szeroka plaża, bukowe lasy,
to przyciąga ludzi szukających ciszy i spokoju…
wytchnienia na łonie natury
###
…niekończące się piaszczyste plaże
kompozycja koloru i światła
gwarantują całym rodzinom
oraz miłośnikom sportów wodnych godziwy wypoczynek…
###
w tym nadmorskim kurorcie wyczuwa się dzisiaj nerwowość,
to święto B. Ciała. aktywni są mieszkańcy i przybysze.
stawia na nogi tych, którzy chcą obejrzeć i tych którzy chcą być oglądani.
procesje wpisały się już na stale do kalendarza tego miasteczka,
którego mieszkańcy chlubią się jego 60cio letnią tradycją.
idzie tutaj o stare wartości:
wiara, tradycja, wspólnota
###
już ponad 200 lat temu, podczas marszu na Moskwę
zołnierze Napoleońscy kapali się tutaj nago.
zachowanie Franzuzów wzbudzało w okolicznej ludności w oburzenie.
ale parę lat później przybywać zaczęli tutaj pierwsi kuracjusze.
to radca sanitarny z Berlina doktor Oswald
rozsławił w swoich publikacjach
walory lecznicze nadmorskiego kurortu
###
powiew parowiekowej tradycji czuje się jeszcze dzisiaj
nie tylko na Miedzyzdrojskiej promenadzie.
w wielu miejscach ruiny przypominają o dobrych czasach.
ten wieżyczkami ozdobiony zajazd w doskonałym położeniu
służył dawniej jako wojskowy dom wypoczynkowy,
po przejściu w prywatne ręce miał uzyskać nowy błysk.
inwestor objecywal 34 luksusowe apartamenty
###
tu tradycje turystyczne sa równie stare jak
w sąsiednich niemieckich kąpieliskach: Ahlbeck czy Heringsdorf.
sporo tych imponujących rezydencji
w morsko – kąpieliskowym stylu jest remontowana.
tylko ta szlachetna biel cesarskich kąpielisk
jak w Binz i w Ahlbeck nie przetrwała okresu drugiej polowy dwudziestego wieku
###
jak sadza experci od nieruchomości,
w Międzyzdrojach jest już 1/3
w posiadaniu niemieckim lub polsko-niemieckim
podczas gdy w innych rejonach polski
rośnie ksenofobiczny strach przed wyprzedażą polskiego majątku
tu zachęca się do inwestycji.
tutejsi żyją w końcu z przybyszów
###
ten obiekt / dom kultury/ odrestaurowano z funduszy unijnych,
pod okiem architekta w połowie lat 90tych.
powstał w drugiej połowie 18 wieku.
wybudował go kupiec belgijski,
a na otaczających terenach urządził park zdrojowy.
to tutaj dawniej skupiało się życie towarzyskie.
obowiązywały stroje wieczorowe.
damy w jasnych strojach bez kapeluszy
panowie w ciemnych garniturach i białych rękawiczkach
###
Międzyzdroje latem to pulsujące miasto,
proponuje atrakcyjny program imprez,
tu za chlebem przyjeżdżają
przedstawiciele rożnych gatunków estrady
###
od ponad trzydziestu lat przybywają
tutaj chórzyści nie tylko z europy na odbywający się
tutaj festiwal chórów polonijnych,………..
###
przez dziesięć lat do 2005 roku przyjeżdżało tutaj
300-tu aktorów, muzyków oraz artystów
prezentujących śpiew i muzykę rockową.
tu odbywa się polski festiwal gwiazd.
był grany teatr i kabaret,
projekcje filmów oraz prezentacje fotografii
uświetniały ta imprezę.
artyści cenili sobie festiwal nie tylko
jako miejsce towarzyskich spotkań,
których w ascetycznej polskiej demokracji w nadmiarze w tym czasie nie było
i żeby ślad ich pobytu pozostał nie tylko w naszej pamięci
zrobiono również cos dla potomnych / odciski kończyn/
dziś jest to dodatkowa atrakcja turystyczna
###
na rozwoju Międzyzdrojów chcą profitować również Niemieckie firmy.
gdy skończyły się wolnocłowe rejsy po zatoce szczecińskiej
żegluga Adlera kieruje swoja flotę do nowych wybrzeży.
dawny pomost Cesarza Frydryka daje się rozbudować.
40sto letnia dzierżawa mola umożliwia jego przedłużenie
ze 120 do prawie 400 metrów.
to dobry start do wypraw na sąsiednie wyspy:
Uznam, Rugia czy Bornholm,
a dla przybyszów do Międzyzdrojów
to miejsce obowiązkowego spaceru, ale nie jedyne.
my idziemy dalej.
szlakiem turystycznym wolinskiego parku narodowego
docieramy do rezerwatu żubrów,
powstał w 1976 roku jako obiekt turystyczno – dydaktyczny
###
krajobraz Międzyzdrojów ma wiele twarzy,
u podnóża kawczej góry jest baza rybacka,
ostatnia w swoim rodzaju na polskim wybrzeżu.
to jedyny w swoim rodzaju sposób wyjścia oraz powrotu
z morza łódek rybackich.
teren naznaczony rysem historii
###
wiosna to okres żniw śledziowych,
większość z nich odżywia się planktonem,
formują się w roje i pływają tuz pod powierzchnią wody.
występują w trzech postaciach
w wodzie dorosłe osobniki osiągają rozmiar do 30centymetrow
po zasoleniu zmieniają się w matjasy,
a po uwędzeniu w buklinga.
wiek śledzi naukowcy określają
na podstawie ilości pierścieni kręgowych,
25 lat to górna granica
###
stąd do kawczej góry prowadzi trasa turystyczna
przez naturalne płuca tego regionu.
tu dla upamiętnienia swojego spotkania w 1892 roku
niemieccy leśnicy pozostawili ten głaz,
a sto lat później na podobna idee wpadli
leśnicy polscy.
jeszcze na początku lat 90tych schodziło się tutaj
na plażę schodami drewnianymi
czas zrobił swoje i żeby nie dochodziło do tragedii
schody zasypano
###
to właśnie tu na wyspie Wolin można podziwiać
najwyższe klify na polskim wybrzeżu
pną się w gore do 90m npm
ale ciągłe uderzenia fal
oraz tarcie niesionych przez nie głazów, żwiru i piasku
powodują mocne zniszczenia.
ubytki lądu to metr rocznie –
udziałowcem tego przedsięwzięcia jest nie tylko
abrazja morska ? turysta przyczynia się w równym stopniu
___________________________________KONIEC
już się rozwiewa. wpadnę tu wieczorem jak zejdę z wody.
no to tymczasem, wam pa
Z Arkadiusa prawdziwy artysta…
Idę nad strumyk polować na bobra.
Łuk czy rura oto jest pytanie!
Właśnie grzmi, leje i wieje w Warszawie 🙁 Ciemno się zrobiło.
Na obiad marynują się polędwiczki wieprzowe w miodzie z musztardą i ziołami. Do tego ryż podsmażany z cebulą i papryczkami, sałata.
Z rurą łowy chyba nieco prostsze i większa szansa na sukces. 🙂
Grad jak groch!
W Międzyzdrojach jest się do kogo przytulić…. i to do kogo!
http://alicja.homelinux.com/news/img_5234.jpg
…plaża… dzika plaża…
http://alicja.homelinux.com/news/img_5171.jpg
O, i macie! Skumbrie w tej tam… tomacie!
http://alicja.homelinux.com/news/01.Million%20dollars%20view.jpg
Alicjo, Twoje wiosenne zdjecia przypominaja mi nasz ogrod sprzed miesiaca, nawet troche wiecej. To nie tylko Twojemu sasiadowi Szwedowi polepszasz nastroj, mnie tez i pewnie wielu innym. To nie pochlebstwo a szczera prawda. W Ontario w Kitchener mieszkaja od 1984 moi przyjaciele Basia i Jacek, dzieki ktorym znalazlam sie na Wybrzezu Kosci Sl. Oni tam pojechali z Paryza w ramach wymiany francusko-ivoirskiej do pracy w szkolnictwie ( oni Polacy ale „posiadajacy” jezyk francuski ). Bylo nas tam kilkoro mieszkajacych w Abidzanie. Byly to ostatnie lata dobrej (ekonomicznie) sytuacji w tym kraju i spokoju wewnetrznego. W latach 7O mieszkancy innych krajow afrykanskich nazywali Wybrzeze Kosci Sl. „Szwajcaria” Afryki… ( co na to Nemo?).
Ja tez lubie male miasteczka. Moim rodzinnym jest Plonsk, skad pochodza rodzice. Jestem tam co roku, tam tez spoczywa Tata.
Mamy dzisiaj ladna sloneczna pogode a jutro wolny poniedzialek. Milej niedzieli dla wszystkich i cdn.
Witam wszystkich !
Alicjo,właśnie chciałam zapytać, jak wygląda obecnie Twoja górka,a tu proszę, są nowe zdjęcia.Piękne miejsce.
YYC,To nabrzeże,przy którym stoją żaglowce to jest Nabrzeże Prezydenta i właśnie kończy się jego remont,bo było w bardzo złym stanie.Przy okazji zlikwidowano tandetne stragany.Powstały nieduże pawilony,bo wiadomo,że handel wciska się wszędzie,a miasto musi mieć zyski.Na początku lipca w Gdyni odbędzie się wielki zlot żaglowców i miasto przygotowuje się do tej imprezy intensywnie.Jedno jest pewne – trudno będzie przeżyć w Gdyni te dni.Ja wprawdzie mieszkam w Rumi, więc tłok w Gdyni mnie ominie,ale chciałabym zobaczyć paradę żaglowców,bo to wyjątkowo malowniczy widok.
Piszesz,że w Gdyni byłeś w połowie lat 90-tych,a to oznacza,że od tamtej pory właśnie w rejonie Mola Południowego/tak właśnie nazywa się ten rejon prawidłowo/nastąpiły największe zmiany.Zbudowano kompleks Gemini /kina,sklepy,gastronomia/, a obok powstała najbardzej kontrowersyjna inwestycja -dwa olbrzymie wieżowce tzw.Sea Towers.Zakłóciły na pewno harmonię architektoniczną i jak zwykle jednym się podobały innym nie.W każdym razie wśród mieszkańców tych wież niewielu jest gdynian.Dalsze zmiany w planie.Tak czy owak Gdynia nabiera blasku.
Aha,łabędzie nadal są na plaży przez większą część roku,tylko teraz przeniosły się gdzieś w celach prokreacyjych.W okolicy jest zresztą dużo innych gatunków ptaków m.in.kormorany /na falochronach/ i moje ulubione wrony czarno -siwe.
Krystyno (i wszyscy inni),
wyobrazcie sobie, siedzimy przy porannej herbatce dzisiaj ok.10 na ogródku (gdzie Isia Alsy lubiła przesiadywać świtem bladym), orzeszki dla blue jay i dla chipmunka na tarasie, ptaszki śpiewają, trawka rośnie, Górka za naszymi plecami, konwalie pachną, że dech zapiera, a tu Jerzor wygłosił światłą myśl – sprzedajmy tego syfa (!!!) i wyjedzmy gdzieś.
NO WIECIE CO?!
A ja w tym momencie myślałam – żivot je cudo!
Nic nie zmyślam, dokładnie tak było, jak opisałam. Znalazłam moje miejsce, do Polski raz na rok przyskoczyć – nie problem, a ten mi tu takie… Ja chyba przestanę gotować!
Alicjo chętnie się zamienię 🙂
Dziś Zielone Świątki
http://kulikowski.aminus3.com/image/2009-05-31.html
ja tu chcialem jakies banialuki o truskawkach, a tu prosze, zyciorysy sie waza, syf na sprzedaz i wyjazd gdzies,
darujcie lakonicznosc formy, ale jeszcze mnie slub trzyma, jak sie troche nareperuje zdam wiecej
Marek,
zamienić co na co? 😉
Nie gadaj tyle, tylko wybierz się do nas z Twoją rurą, o! Byle nie we wrześniu, bo my u was.
Bobra nie widzę 🙁
haha… Sławek 🙂
Bober spał jak suseł.
Alicja – kagańca trza. Chłopa zaczyna Ci nosić syndrom wieku średniego. Jeszcze nie daj Panie jaka Isabel, jak u Kazia (bo to Żona mnie nie rozumie) albo Compostela (bo mnie tu wszystko wiąże i przytłacza). Włącz czujniki.
Bobra to ja miałam gdzieś ze 2 lata temu na blogu… oczywiscie zapomniałam nazwy pliku, to było po wiosennych spacerach po Frontenac Parku.
Wiek robi swoje… 😉
Obiadu nie gotuję, idziemy do Bonnie@Clyde, pardon, nie Clyde, a Roger. Na to samo wychodzi, Bonnie rządzi 😉
Pyro…
nikomu bym tego nie powiedziała, ale Tobie powiem. Jerz leniwy… i w końcu z kim mu tak bedzie zle jak ze mną? 😉
http://www.youtube.com/watch?v=Qu_QPzGFkP4
Znaczy Alicja je dzisiaj za słoną, pieczoną szynkę z kapustą. Jak pamiętam, jest to żelazne „gościowe” danie Bonnie.Nic to, ludzie przyjaźni, a wątroba wytrzyma.
Krystyno to cos mi sie widze pomylilo z nazwami. Czy w Gdyni w ogole bylo/jest Nabrzeze Kosciuszki? Zdawalo mi sie ze tam gdzie kiedys stala Burza i Blyskawica a potem Batory jako hotel to bylo wlasnie Nabrzeze Kosciuszki. Stad tez odplywaly stateczki do Sopot, Gdanska i na Hel. To tyle lat temu. ze mi sie nazwy pokickaly. Jak by sie nie zwalo to ten kawalek Gdyni odwiedzalem czesto Z „Gdynia Glowna Osobowa” do Nabrzeza. Zawsze mnie dziwilo ze pociagi pospieszne jada do gdyni osobowej ale uroslem w koncu.
Ponoć Dzień Dziecka w górach pod śniegiem, a do połowy czerwca w ramach globalnego ocieplenia zimno, deszcze i przymrozki. Oj, nie pojemy wiele truskawek i czereśni w tym roku, ale Echidna się trochę odmoczy w starym kraju.
Pyro,
jak nie wspomniana przez Ciebie szynka (paskudztwo), to pizza, którą Bonnie naprawdę fantastycznie robi, od poczatku do końca, ciasto i te rzeczy, ale nie zawsze się jej chce. Robi też bardzo dobre meksykańskie jedzenie, ostre jak żyleta, nie wiem, jak jej się udaje trafić w smak, bo ona sama tego nie je i nie próbuje. Dla enchiladas robione przez Bonnie to bym lekutko na piechotę… no może nie 30 km, ale z pięć. Szynka z tego jest najgorsza i może dlatego tak obgadałam Bonnie na blogu 🙁
A w kielichu zawsze jest, Roger robi za Borysa. Polewoja.
Sprawozdam, co dzisiaj, pewnie cos z grilla, a w tym Bonnie tez jest dobra.
Kiedys tu bylo o tym jak dzieli sie mieso w roznych czesciach swiata. Wpadl mi w reke taki oto plakat Kanadyjskiego Zwiazku Producentow Wolowiny. Mozna na tyle powiekszyc w picasie ze da sie chyba odczytac poszczegolne nazwy a jak by sie nie dalo to podziele zdjecia na pol i wstawie (jesli ktos jest zainteresowany).
http://picasaweb.google.com/Slawek.yyc/Nowe2#
A to wczorajszy obiadek. Prime Rib, ziemniaczki i kalafior. A sosik zrobiony z soku z miesa z dodatkiem czerwonego wina, czosnku, szalotek i to chyba tyle.
http://picasaweb.google.com/Slawek.yyc/Nowe1#slideshow/5342037458186273938
Ty nie denerwuj ludzi przed obiadem, yyc…
Przed nkolacją też niewskazane YYC. Nie denerwuj.
yyc,
Skwer Kościuszki
Uprałam się pod prysznicem, ubrałam w afrykańska szmatkę bardzo śliczną, tylko trochę zimno jest 😯
Dam radę, nie takie rzeczy my ze szwagrem przerabiali 😉
Wrócilismy ze wsi, sąsiad Maniek tak jak Żaby kowal. NIby jest ale jest jak u Kochanowskiego….a jakoby nikogo nie było.
Maniek to ten któremu ksiądz przełożył święto z 3 na 4 maja i miał co tam umówione zrobić, by mieć ze łba, 5 maja. Nie zrobione do dzisiaj.
A miał przyjechać traktorem, wyrwać z korzeniami kilkanaście sosen, grubych jak łydka, taka łydka statystyczna, nie czyjać konkretna i zabrać sobie te sosny na opał. Ale że zima jeszcze daleko, pewnie pomyslał, co się będe spinał zresztą w telewizorze nie było komunikatu o indianach zbierających chrust.
A może zapomniał? był wtedy w stanie jak dzisiaj Slawek.
Nie byłem pytać, ma córki komunię, co mu jeszcze ja będę kazania prawił.
Zresztą się nie pali.
Wczoraj chłodno, ponurzasto, dzisiaj od rana piękne słońce, doszło do 25 stopni w cieniu a potem w kilkadziesiąt minut poprzez deszcz, grad, burzę i wiatr spadło do 14. Od krótkich gaci i tiszerta do długich i ciepłej bluzy.
W drodze powrotnej lody w Jadowie (1, 8 zł kulka), są tam zawsze 4 smaki- śmietankowy, kawowy, cytrynowy i owocowy. Na moje, kiedyś tam zadane pytanie jaki to jest owocowy, pani spojrzała z przyganą w oczach i odpowiedziała że taki, jakie są akurat owoce. Dzisiaj owocowe były wieloowocowe. Nie dociekałem więc więcej.
Lodziarnia ma tak wewnątrz jakieś 2×3 metry, na 2 metrach jest lada, na końcach dwie kasjerki, pomiędzy nimi 3 lodziarki nakładające lody, ramię w ramię, idzie im sprawnie. Za ladą regalik z dużym wyborem wafli i doglądająca całego biznesu siedząca na krzesełku starsza pani, szefowa.
A cała reszta miejsca dla klientów! Kolejki potrafia tam być solidne, ale ta z 3 maja przekroczyła nasze oczekiwania, długość można było mierzyć licznikiem samochodowym, polizalismy więc tylko przez szybkę.
o! jedliśmy u brata pierogi z farszem z surowych ziemniaków, ciemne w srodku jak pyzy. Niezłe były! ręczna, miejscowa robota.
Odsmażone na rumiano…do tego kiełbaska z grila – ten mamy dzięki Prezesowi, gdyby ktoś jeszcze nie wiedział – mniam, mniam…. pierogi nie Prezes.
Jak się je robi? Ciasto pewnie każdy robi po swojemu, farsz to starte jak na placki ziemniaki, przesmażone na patelni z cebulą, skwarkami, sól, pieprz.
Po wystudzeniu napełnić…polepić…gotować…smakować…
Alicjo, może Jerzor zamierza sprzedać tylko, pieszczotliwie nazwanego syfem, rzęcha? I wyjechać po nowego? nowego, nie Nowego!
…Antek,
Jerzor nie wie, co mowi, jak nie poje trochę 😉
Chłopy 🙄
Lecim na Szczecin, czyli do Bonnie na obiad.
Me and Bobby mcGee:
http://alicja.homelinux.com/news/hpim3056.jpg
Raz Dwa Trzy w TV Kultura. Miód dla duszy.
Znaczy przez ucho.
Koncert na żywo z Waglewskim.
Grają cudnie.
Przerwę zrobiłem w słuchaniu i myk na rower . Przez chaszcze i zarośla .
Spodnie mokre, buty prawie do wyrzucenia. Wcześniej lało . Oberwanie chmury.
Fotografowałem zachód wieczorowa porą. Komary mnie zeżarły
Zdjęcia się wczytują, mam nadzieję ,że coś da się wybrać . Jak wybiorę , to wyślę.
http://picasaweb.google.pl/Marek.Kulikowski/NarewZMiastemWTle#slideshow/5342073946268711234
Skwer Kosciuszki, dzieki Aszyszu bo mi po glowie chodzil ten Kosciuszko.
Bylem dzisiaj na targu i sobie warzywek swiezych na zupe nakupilem i bedzie wreszci wiosenna jarzynowa ze ho ho.
A do tego kupilem co mi od dawno po glowie chodzilo ale jakos zapominalem czyli ziola w doniczkach i tu prezentacja. Pachnialo w samochodzie ze moglbym tak jechac i jechac a teraz pachnie w domu. Radosc wielka. Dwie donice, jedna podluzna na okno i okragla wieksza.
http://picasaweb.google.com/Slawek.yyc/Ziola?authkey=Gv1sRgCOOrvNXb7PjzUw#
to ja Wam powiem jak sie zostaje wlascicielem taczki truskawek,
najsampierw trzeba jechac na jakis slub do Normandii, najlepiej zeby kogos tam znac, bo obcym jesc nie daja, jak juz impreza przycichnie tsza sie deczko kimnac, najlepiej w wynajetym uprzednio pomieszczeniu, jesli do tej pory wszystko idzie zgodnie z planem i Rude z rana Was poszarpie, wracamy! zakladacie takie ciemne okulary, zeby nikt Was nie rozpoznal i przez ktore nawet wstydu nie widac, ale q tej lampki, co pokazuje poziom paliwa w baku tez nie!
30 km dalej nalezy sie rozkraczyc na jakiejs w miare uczeszczanej sciezce, zaraz obok pana z narzeczona, co to truskawki ludziom itp
z panem nalezy gadac w okularach, zeby sie nie kapnal, z narzeczona wrecz odwrotnie, w stylu: oswoic blekitem oczu i przekonac, ze te pare kilometrow po kanister to sama przyjemnosc i kto wie co jeszcze?
Rudego nie pokazywac, bo sie plan zawali
na stacji benzynowej trzeba namowic pana, zeby juz przestal gadac za firmowe pieniadze z Wybrzezem Kosci Sloniowej i sprzedal jakis sloik z dislem, na ktory akurat zapotrzebowanie posiadam, pan skarci wzrokiem, wskaze palcem takie przykurzone, czerwone, 10 litrowe z lejkiem, ale puste, napelnic trzeba samemu, bo pan tylko na chwile oderwal sie od telefonu, zeby wspomniany gest wyrazic, rzucil przelotem, ze mi nie wierzy i ze mam dac karte od kredytow zanim se naleje, cale szczescie, ze truskawkiarka z tych cierpliwych, odowiozla, z usmiechem, potem Rudy wyszedl z bagaznika i atmosfera sie zgescila przelalem z pustego w prozne, wrocilem na stacje i pan mnie nie poznal ( minelo 15min.)
znowu jaja z karta, ale juz bylem gosc, najwyzej pojade gdzie indziej, on dalej na drucie z rodzina, ale i tak nalalem do pelna,
no i w koncu dla cierpliwych, kupilem te truskawki, po drodze mi bylo,no i sie posiada te klase, pelno ich teraz mam, czesc juz zjadlem z rzodkiewka, cebula, mieta i pieprzem, mnie pasuje, Rude nie tklo, moze cos z cukrem nie tak?
przede mna watroba cieleca, chcialbym taka, lece smazyc, marzyc itp
Woda w garnku, warzywka umyte, ziemniaczki mlode tez. Skrzydelek kurzych znalazlem 8, kurczak byl duzy i skrzydel mial jak osmiornica i sie na nich jarzynowa bedzie za chwilke gotowala. Marcheweczka ciach ciach ciach, pietruszeczka ciach ciach ciach, kalarepka tez te ciach i chociaz Mlynarskiemy wyszedl zurek to mnie jarzynowa i do tego jeszcze kalafiorek i fasolka i wszystko co na targu zakupilem a co wygladalo ze tegoroczne. Smietanke tez tak tlusta na 52%. Palce lizac. Mieta swieza jak u Slawka ale zmieszam z rumem, limonka, cukrem i sie wypije bo truskawek akurat nie ma (brak znajomych w Normandii i Rudego w bagazniku).
Dla rannych ptaszkow na przywitanie wznosze toast za udany tydzien 🙂
http://picasaweb.google.ca/Slawek.yyc/Mojito#slideshow/5342105855154401906
yyc – mam taki sam kalkulator 🙂 tylko szary 🙂
Musi byc udany bo przeciez niedziela a jutro swieto. Odbeda sie zbiory róz.
Dwie rodziny w drodze powrotnej do Wiednia wpadaja na przedpoludniowa kawe. Róze tak sie rozkwitly, ze cos trzeba z tym zrobic zeby koniec kwitnienia zbiegl sie z poczacztkiem zimy czyli Swietym Mikolajem.
Kilka podstawowych kolorów. Biale, czerwone, rózowe, herbaciane.
Jesli ja jestem poranny ptaszek to ja wszystki bardzo przepraszam. Po prostu odespalem swoje i markuje.
Pan Lulek
Dobra, dobra, już zgaszę to światło
Jakie gaszenie swiatła, toż ja dopiero co wróciłam od Bonnie i Rogera z kolacji…
sprawozdam za chwilę albo dwie, wam i tak nie zależy, bo noc.
Zanim co, muzyki słucham….
http://www.youtube.com/watch?v=VfF0uHekcc8
http://www.youtube.com/watch?v=4O_YMLDvvnw
Alicjo, slucham Twojej muzyki przy sniadaniu, nostalgia, nostalgia ale ladne to. A yyc zainspirowal mnie do jarzynowej, tez mam swieze warzywa z wczorajszego targu i pierwsze czeresnie! Na naszej czeresni tez czerwienieja ale moze ptaszki nas wyprzedza i wszystko zjedza.