Ostatnie tchnienie czyli westchnienie do jadła i napitku
Papier jest cierpliwy – tak mawia się gdy wpada w ręce książka lub artykuł wątpliwej jakości. Takie westchnienie wyrwało mi się gdy dostałem (od złośliwego potomstwa) książkę pary francuskich autorów Violaine Vanoyeke i Philippe Engerera zatytułowaną „Ich ostatnie słowa…”. Zawiera ona krótkie noty o wielu sławnych ludziach oraz zapis ich ostatnich słów wypowiadanych przed śmiercią. Komu potrzebna taka książka – zastanawiałem się do momentu gdy trafiłem na parę znanych mi postaci i to związanych z historią smaku. Potem znalazłem także wypowiedzi przedśmiertne wygłaszane podczas lub bezpośrednio po posiłku. I…przeczytałem całość. Nie jestem jednak po lekturze całkiem przekonany do wartości takiej publikacji. Ale – jak to często robię – przytoczę parę anegdot.
„Archiasz
(?-378 p.n.e.)
Archiasz, tyran Teb, był tak znienawidzony, że przygotowano zamach na jego życie. Podczas uczty doręczono mu wiadomość, prosząc, aby czym prędzej się z nią zapoznał, gdyż zawiera poważne ostrzeżenie, on jednak wsunął list pod poduszkę, nadal racząc się trunkami.
– Jutro będzie czas na poważne sprawy! – zawołał.
Kilka chwil później do komnaty wdarli się spiskowcy pod wodzą Pelopidasa i zamordowali tyrana. O ich planach Archiasz mógł się dowiedzieć ze szczegółami z doręczonego mu listu, ale nie zdążył go przeczytać. Wolał popijać wino.”
Z tej historyjki wynika zapewne przestroga by nie pijać wina. Nie zgadzam się z tą opinią!
„Josephine Brillat-Savarin
(1757-1855)
Josephine Brillat-Savarin miała usposobienie równie epikurejskie jak jest słynny brat, urzędnik miejski i gastronom, autor książki Fizjologia smaku opatrzonej słynnym mottem: „Powiedz mi, co jesz, a powiem ci, kim jesteś”. Josephine przejęła pałeczkę po zmarłym w 1828 roku bracie. Zmarła we własnym łóżku w wieku 98 lat. Przed śmiercią kazała sobie podać, jak co dzień, wykwintną kolację, jednak w połowie posiłku poczuła się gorzej i krzyknęła:
– Czuję, że zaraz odejdę… Szybko, deser!
Po czym wydała ostatnie tchnienie. Jej brat skonał w przeddzień Wigilii Bożego Narodzenia, również wypo?wiadając dosyć nieoczekiwane zdanie:
– Będę mieć niestrawność po truflach.”
A tym razem moje ulubione rodzeństwo zachowało się tak jak należałoby w przypadku prawdziwych smakoszy.
„Theodore Pelloquet
(1803-1851)
Na skutek zamachu stanu z 1848 roku i wyboru Ludwika Napoleona Bonaparte na prezydenta Theodore Pelloquet, były sekretarz dziennika „Le National”, został bankrutem.
Przekwalifikował się na krytyka sztuki, żył w ubóstwie i każdej nocy włóczył się po kawiarniach. Chorował na suchoty i jeszcze przed pięćdziesiątką trafił w ciężkim stanie do szpitala. Przy łóżku zebrali się przyjaciele, żeby towarzyszyć mu w ostatnich chwilach. Usłyszeli tylko niewyraźne:
-Abs… Abs…
Trzej przyjaciele spojrzeli po sobie ze zdumieniem. Theodore Pelloquet chciał absolucji! Wezwali więc księdza. Gdy jednak duchowny wszedł do sali, Pelloquet krzyknął, zanim wyzionął ducha:
-Absyntu! Absyntu!”
Wiedziały więc władze Francji co robią, gdy zabroniły przed ponad stu laty produkcji i spożywania absyntu.
Komentarze
Wniosek jest taki, należy czytać korespondencję dostarczoną, jeść jak najszybciej deser i pić absynt.
Inne słynne „ostatnie słowa”
1. cicho bądź głupia kobieto, to nie jest pod prądem,
2. dziadek teraz wam pokaże, jak się staje na rękach,
3. prawa wolna.
Skoro mowa o cytatach, wrócę do wczorajszych, przytoczonych przez Żabę:
Żabo, Nemo, tekst nie pochodzi od Matki Teresy ani św. Teresy z Avila. Kent M. Keith: The Silent Revolution: Dynamic Leadership in the Student Council. W tej książeczce, opublikowanej w 1968, znajdują się the Paradoxical Commandments. Stąd pochodzi tekst przypisywany (bardzo często) Matce Teresie. Na zbiór składa się 10 paradoksów.
Autor opublikował ten tekst w przytoczonym zbiorze paradoksów jako 19-letni student Harvardu, wrócił do niego później w książce Do It Anyway: The Handbook for Finding Personal Meaning and Deep Happiness in a Crazy World. Keith opowiada, jak na spotkaniu jego klubu Rotarian po śmierci Matki Teresy kolega zproponował odczytanie poematu MT, po czym usłyszał własny tekst zaadaptowany na poemat.
Następnego dnia znalazł ten tekst w książce Mother Teresa: A Simple Path. Nie podano tam autora tekstu tylko informację, że był on wywieszony w Shishu Bhavan, sierocińcu kalkuckim. Jeżeli kogoś ta sprawa interesuje bardziej szczegółowo:
drkentkeith@hotmail.com
Przynudziłem trochę, ale paru osobom może to się wydac interesujące
Jeszcze do poprzedniego. Często wydawnictwa informują, że autorką Prostej drogi jest Maka Teresa, gdy w rzeczywistości napisała ją Lucinda Vardey na podstawie wywiadów. jest to coś w rodzaju wywiadu rzeki. Autorka sama widziała wywieszone paradoksy i nie zastanawiała się nad ich autorstwem (niewątpliwy duży błąd). Gdyby jednak poznała prawdę, może nie przytoczyłaby tekstu w książce i nie stałby się tak znany. A sam autor nie miałł najmniejszych przykrych odczuć z tego powodu, wręcz przeciwnie.
Porzucając tematy, które niezbyt przystoją przy bardzo wesołej biesiadzie, przypomnę, że parę ostatnich wypowiedzi można było zanotować na filmie „Wielkie żarcie”. Prawdę mówiąc nie pamiętam żadnego. Zdaje się, że Mastroiani opowiadał coś o gładkości kolektora, ale nie pamietam, czu to były słowa ostatnie, choć na pewno jedne z ostatnich.
Tak patrzę, co napisałem i chyba to jeszcze mniej nadaje się do wesołego stołu.
Jako dziecko poznałem dowcip, niezbyt śmieszny i mało inteligentny, ale pasuje. Młoda gosposia imieniem Magdusia, znużona opieką nad dość wiekowym pracodawcą, który wymagał od gosposi wiele pracy i usług nocnych, nagotowała klusek z makiem i podała bardzo gorące.
Gorąca kluska uwięzła w gardle i zaczęła dusić. Magdusia wezwała księdza i notariusza. Notariusz pytał, komu zostaje zapisany majątek i słyszał powtarzane w kółko słowa „mak dusi”, co odpowiednio zinterpretował. Tak więc dobry opomysł został odpowiednio wynagrodzony.
Trochę to się kojarzy z rosyjskimi baśniami o mądrym Iwanie, którego równie dobre pomysły też bywały nagradzane.
Wy sie smiejecie, a ja mialam juz przypadek z „prawa wolna” i moje szczescie, ze nie wierze w takie zapewnienia.
Poza tym nie bylo mnie tutaj ostatnio, bo nam wypowiedzialo wojne polsko-polsko (przez prawdziwych Polakow-ekstremistow), a z kolei na Europejczykach wyszlasprawa polsa a Niemcy i znalazly sie cztery wpisy (z tego jeden niemiecki), zwarcajace uwage na problem http://www.scholar-online.pl/viewpage.php?page_id=25&c_start=400#c9536
Teraz potrzebuje kawy, na dzien dobry, a przed moim ostatnim tchnieniem chcialabym byc po prostu zadowolona z zycia. Moze tak sie czuje kazdy czlowiek przed deserem w pelni oczekiwania na slodkosci?
Przypomina sie doroslym i podpowiada mlodziezy, ze w dniu 1 czerwca przypada dzien Dziecka. Ostatni wygodny termin podjecia gotówki z banku jest jutro czyli w piatek do konca dnia bankowego. Na szczescie inne formy placenie nie podlegaja takim ograniczeniom. Zatem w poniedzialek z rana zaczynamy zabawe zapominajac o pozostalych 364 dniach w roku.
Pan Lulek
Miało byc wesoło, ale to nie tak łatwo wesoło kojarzyć ostatnie tchnienie. Udało się to na filmie „Inwazja barbarzyńców”. Tylko ja ten film odebrałem jako straszne szyderstwo, a prawie wszyscy znajomi odebrali dosłownie jako piękny przepis na umieranie i byli zachwyceni 😉
Sam dwa razy miałem świadomość „ostatniego tchnienia” i niewiele mądrego wtedy zdołałem pomyśleć. Choć za pierwszym razem pomyślałem, czy dużo złego zdołałem narobić. Ale wtedy miałem 14 lat i dużo czasu, bo leciałem w lawinie chyba z pół minuty, albo i dłużej. Za drugim razem miałem tylko pare sekund. Ale Pan Piotr przytoczył wypowiedzi osób, które nie miały świadomości ostatniego tchnienia.
Kiedyś w quizie Pan Piotr pytał o ostatnie słowa Ludwika XII. Król wypowiedział je do młodej kochanki świadomy umierania: Kwiatuszku, moja śmierć to noworoczny podarunek dla ciebie.
Panie Lulku, z tymi innymi formami płacenia to różnie. 2 tygodnie temu w Skierniewicach zatankowałem za 250 złotych i podałem kartę Visa. „Kartą nie przyjmujemy”, usłyszałem. Co było dalej, nie muszę tłumaczyć. Prawie pół ghodziny z głowy na szukanie bankomatu z pracownikiem stacji w samochodzie.
Stanisław, dzięki za wyjaśnienia.
Mi też, jako dziecku, opowiadano ten dowcip z gosposią Magdusią i jeszcze drugi, gdzie ostatnie słowa brzmiały: Agacie, żonie mojej… , no i chytra rodzina dała jej wyłącznie gacie.
Z kulinarnych:
Ostatnie słowa turysty na Alasce:
– No, misiaczku, a gdzie twoja mamusia?
Stanisławie,
przypisanie Teresie z Avili dotyczyło tzw. Modlitwy przytoczonej przeze mnie, a także przez Żabę jako Modlitwa Komandora dla AA. Tamże jest Dezyderata i inne, jakoby bardzo stare teksty. Teksty przypisywane Matce Teresie stanowczo przewyższają jej poziom intelektualny 🙄 Przypuszczam, że anonimowi autorzy podpierali się często znanym autorytetem, aby chociaż tak zaistnieć, czasem dokonując plagiatu dzieła innego, mało znanego autora. I udowodnij tu potem, że to ty, a nie Matka Teresa 😯
Nie znałem tej modlitwy św. Teresy. Ujęło mnie, że nie chce być świętą, bo ze świętymi trudno wytrzymać. Widzę, że zajęty pracą przeoczyłem wczoraj wiele ciekawych wpisów.
Nirrod, nawracanie jest bardzo ważne, ale nawracać trzeba przykładem nie słowem. Szczególnie nie wytykaniem błędów. Tym bardziej nie mieczem, jak to bywało. Kościół ma tu wiele na sumieniu. Kto oglądał film „Misja” wie coś o tym, bo to film na faktach, choć sporo ubarwiony. Jest na ten sam temat bardzo dobry dramat Fritza Höchwaldera „Święty eksperyment”, był kiedyś w teatrze TV. Ale w 1995 roku Watykan wpisał „Misję” na listę filmów o szczególnych wartościach religijnych. Ciekaw jestem, co by na to powiedział Ojciec Dyrektor czy mnie obecnie przywodzący Arcybiskup Głódź.
Niepomny wczorajszych obietnic dorzucę parę slów.
Przez wiele lat na litrowych opakowaniach typu tetra zawierających różne odmiany joghurtu widniały tu (niewykluczone, że widnieją nadal) wizerunki dziarskich staruszków i staruszek. Ubranych w stroje kojarzące się z Gruzją czy bardziej ogólnie z Kaukazem. Tam to podobno ludzie osiągali nadzwyczaj szacowny wiek. Niektórzy twierdzili, że dzięki wlaśnie temu reklamowanemu produktowi.
Po jakimś czasie pojawił się dowcip:
– Jakie były ostatnie słowa gruzińskiego dziadka przed śmiercią?
– Nie mogę już tego joghur…
Ostatnie słowa
Modlącego się:
– Dziej się wola Twoja…
Pilota balonowego:
– Jeszcze nigdy nie byliśmy tak blisko wieży Eiffla!
Chemika:
– To jest naprawdę ciekawa reak…
Wędkarza:
– Tutejsze sumy nie mają nigdy więcej niż metr…
Witam, chyba gospodarzowi wyczerpały się tematy, skoro ostatnio tylko książki cytuje. Pozdrawiam
Jeszcze parę autentyków (ponoć)
Mogłem się nie przerzucać ze szkockiej na martini.
Autor: Humphrey Bogart
Może to w tym położeniu śmierć mnie zastanie.
Autor: Juliusz Słowacki
Na mój pogrzeb niech nikt nie przyjdzie. Wszyscy będą z tego zadowoleni, a ja najbardziej. Skromność przede wszystkim.
Autor: Louis-Ferdinand Céline
Nawet gdyby wszystkie miecze w Anglii mierzyły w moją głowę, wasze groźby i tak by mnie nie ruszyły.
If all the swords in England were pointed against my head, your threats would not move me. (ang.)
Autor: Thomas Becket
Nie bójcie się, nie jest naładowany…
Autor: Terry Kath, muzyk rockowego zespołu Chicago Transit Authority, przykładając do głowy rewolwer, który czyścił. Chwilę później pociągnął za spust.
Nie do mnie strzelacie, lecz do Armi Czerwonej.
Autor: marszałek Michaił Tuchaczewski
Lord Palmerston:
„Die, my dear doctor? That is the last thing I shall do”
Non omnis moriar – Horacy
Wprawdzie nie przed śmiercią, ale miał rację !
kolejna Noc Śledziożerców za nami
a na stole gościły
w kolejności chronologicznej:
Śledź w kiszce ziemniaczanej
(kiszka na gorąco a w niej filet ..świetne)
Koktail śledziowy z krewetkami
(wg przepisu z 1920 roku)
mój Tercet egzotyczny
(śledź z słodko-kwaśnej marynaty, na trzech podkładach
kiełkach słonecznikowych z zielonym pieprzem, oliwą
chutneyu cebulowym z czerwonym winem
karmelizowanym rabarbarem z pokrzywami
do tego kromeczka razowca z wędzoną słoniną)
Keks z piklinga
(najlepsze danie, z rodzynkami itp)
Paprykarz śledziowy z knedlem pieczonym
(na gorąco z zielonego śledzia, wyśmienity, knedel z wątróbką)
Salceson śledziowy
(w skórce z wędzonego łososia, nadziewany dorszem)
Terrina rybna w śledziowych nawiasach
(dorsz, łosoś, anchois, dużo śledzia, owinięte w winogronowe liście)
Śledź antycypowany
(porządna śledziowa sałatka, śliwki wędzone, rodzynki, cebula..
robił ją dziennikarz, debiutant w naszym gronie)
Śledź pomidorowy, pikantny
(klasycznie dobry, odrobina musu dorszowego na pieczywo)
:::
teraz boli mnie głowa, od czego? ..nie wiem
Łotr połkął wszystko i nigdzie nie wypluł. A zapomniałem Ctrlc zrobić.
Literalnie Palmerson miał rację. Była to w końcu ostatnia rzecz, jaką zrobił, chciał, czy nie. Ciekawa postać, dla nas mało sympatyczna. W swoim pojęciu świetnie dbał o brytyjskie interesy. Autor polityki zachowania równowagi na kontynencie. Popierał niepodległość Belgii w 1830 i miał wpływ, poprzez swoje aktywne poparcie, na skierowanie przeciwko Powstaniu Listopadowemu wojsk państw Świętego Przymierza wykluczając tym samym ich interwencję w Belgii.
a nad ranem, powstała okolicznościowa ballada
:::
?Balladka okolicznościowa?
Smakosze z Polski i ze Szczecina,
Noc Śledziożerców znów się zaczyna,
czternaście racji do degustacji,
Darek Staniewski padł.
Na słodko, kwaśno i z nutą przaśną,
popite przy tym gorzałką smaczną ,
nikt by nie wiedział, że to ze śledzia,
Darek Staniewski padł.
Za dwa tygodnie musi napisać,
umarłby pewnie, gdyby miał dzisiaj,
już przy dziewiątej terrinie wonnej
Darek Staniewski padł.
Oczom nie wierzy: obraz to rzadki,
bo pasibrzuchy biorą dokładkę,
tuczą się wrednie, kiedy on blednie
Darek Staniewski padł.
Zgodnie z uczoną, medyczną wiedzą
normalni ludzie tyle nie jedzą,
a ci się tuczą, obleśnie mrucząc,
Darek Staniewski padł.
Nie frasuj zbytnio swojego serca,
bywały noce, gdy śledziożerca
dań ze czterdzieści w sobie pomieścił
Darek Staniewski padł.
:::
Staniewski to właśnie nasz debiutant
Brzucho, zadziwiasz. Mnie osobiście, bo śledzi nie jadam, a anchoia nie cierpię. Ale czytając opis potraw, ślinka leci. Rzeczywiście w babce ziemniaczanej, której z zasady przyda się coś dla ożywienia, śleź może wypaść całkiem dobrze. Podobnie z większościa pozostałych. Większość opisanych potraw ma śledzia za przyprawę czy nadzienie i tak śledzia toleruję, a nawet może polubię.
Brzucho, to nie dałeś tych placuszków kartoflanych?
A relacja zdjęciowa będzie?
Brzucho, potworze 😆
Z Pyrą rozmawiałam wczoraj. Cała, ale bez komputera. Młodsza też bez. Pudło w tygodniowej naprawie.
Jak tak dalej pójdzie, to moje ostatnie słowa będą takie: „Dzień dobry, kasa muzeum, słucham” 😀
Dzień dobry,
„Patrz, ten krokodyl wygląda prawie jak żywy”
„Bardzo przepraszam, że ochlapałem pana nowy dres”
Brzucho-toż to poezja te wszystkie śledziowe cuda !
Żyć nie umierać 🙂
I w ten sposób proponuję zakończyć wątek z umieraniem.
zdjęcia będą, bo był z nami gazetowy fotograf
:::
dodam, że jak czasem zdarzała się skucha
to wczoraj wszysto w punkt!
Maria Mandel, jedna z największych zbrodniarek hitlerowskich, prawdziwa bestia kierująca obozem kobiecym w Brzezince. Szczególnych bestialstw dopuszczała się na kobietach brzemiennych i na noworodkach. Przy zakładaniu pętli na jej szyję w 1947 roku krzyknęła „Niech żyje Polska”. Podaje to wiele źródeł, ale nikt nie wyjaśnia znaczenia tych słów. Czy to szyderstwo było, czy przeciwnie? Miała trochę czasu na zastanowienie, bo w 1945 roku, gdy uciekła z Mühldorfu przed Amerykanami, rodzony ojciec nie wpuścił jej do domu.
Małgosiu
placuszki odpadły bo mi jakoś nie leżały
za to była kromeczka chleba z „białym mięsem”
🙂
Macie rację, że czas zakończyć, bo to temat nie do stołu, choć całkiem frapujący. Brzucho, rozwiń trochę temat, napisz więcej o poszczególnych potrawach. Wygląda to wszystko fantastycznie
Haneczko-jak zwykle pozdrów od nas Pyrę Młodszą i Starszą.
Czekamy niecierpliwie,aż znowu uruchomią komputer !
Miałem skończyć, ale poplątałem, więc prostuję. Sprawdziłem i widzę, że pamięć nie dopisała. Mandel została stracona w 1948 a nie w 1947.
Stanisławie …kochani
opiszę jak mnie głowa przestanie 🙂
ale pewnie dopiero u siebie
przeglądnę zdjęcia…
„a mówiłaś że twój mąż jest w delegacji”
„tu nie ma żadnych rekinów” 😉
Dziękuję, za powitanie.
Andrzeju Sz. – fajnie jest podglądać i podczytywać ten blog. Przypuszczam , że wiele osób to robi.
Statystki wejść to potwierdzają.
Ciekawie się czyta Wasze komentarze , poznaje gusta kulinarne i nie tylko …
Moim skromnym zdaniem , niektórzy bywalcy powinni codziennie modlić się słowami ;
?Panie!
(?)
Chroń mnie przed przekonaniem,
że przy każdej okazji muszę coś powiedzieć.?
Haneczko, czy może pracujesz w Muzeum Początków Państwa Polskiego? Jeżeli tak, to prawie jestesmy prawie kolegami, bo ja pracuję w samorządzie wojewódzkim. Prawie powtórzone z rozmysłem, niestety, gwoli prawdy. Praca w instytucji kultury nobilituje, a w urzędzie…
Brzucho, a jak bardzo było „białe” to mięso? 🙂 Indyk?
Margarito, to mało delikatne, co napisałaś. Już czytając wyżej zauważyłem, że warto się nad tym zastanowić, ale blogi przestaną istnieć, gdy wszyscy wezmą to serio.
Małgosiu
białe mięso …to słonina 🙂
w tym przypadku, była wędzoną słoniną
Czyzbysmy za bardzo gadatliwi byli?
Dzień dobry Szampaństwu.
Brzucho,
a toś mnie ubawił balladą okolicznościową 😉
A śledzie w każdej postaci zajadam z ochotą. Anchois z kaparkiem na kromeczce pod coś zmrożonego – pycha!
Idę zaparzyć porannego roiboosa. Zapasy topnieją 🙁
Nawet,jak czasem gadatliwi
to najważniejsze,że życzliwi 🙂
Przyznaję się bez bicia, żem za bardzo gadatliwy. Dlatego uznałem wpis Margarity za mało delikatny. Mam nadzieję, że zostało to zrozumiane właściwie, czyli jako żart
aaaa! teraz mnie olśniło
że przecież nie przypuszczacie
że ja pisałem tę balladkę
napisał ją Sławek Słoś Osiński
śledziożerca, smakosz, recenzent i rysownik
no i jeszcze musi chodzić do szkoły, bo jest dyrektorem
Brzucho, myślałem nad tym parę sekund i stwierdziłem, że to nie Twój styl. I bardzo dobrze.
Owszem, Instytucja Kultury Samorządu Województwa Wielkopolskiego, Stanisławie 😀
Nasza przyjaźń z Wami, Wasza przyjaźń z nami 😆
Podpisano: szara eminencja 😆
Nemo, Ty wiesz wszystko. Wczoraj się chciałam zapytać, ale zjadło. Rzecz w św. Agnieszce. Jest ich kilka, ale mi chodzi o kwietniową, chociaż nie jestem pewna. Otóż jeszcze za poprzedniego ustroju zakupiłam mojej córeczce piżamkę, chyba jedyną dostępną. Była z bardzo milutkiej dzianiny, niebiesko-biała i z przodu bluzy był rysunek dziewczynki tulącej jagnię, na tle płomieni. W głowę zachodziłam dlaczego taki rysunek na dziecinnej piżamce, aż w czasie pobytu w USA byłam w kościele na ślubie mojego pracodawcy. Kościół był pod wezwaniem św. Agnieszki a na ścianie frontowej była rzeźba przedstawiająca właśnie dziewczynkę z jagnięciem na tle pożaru. Bardzo to było realistyczne, bo pomalowane żywymi kolorami. Przypomniałam sobie, że w „Spiżowej Bramie” wspomniana jest procesja, w której dwa baranki są niesione do kościoła pod wezwaniem św. Agnieszki a zarazem klasztoru, leżącego poza Watykanem. Tam siostry się nimi zajmują i z ich wełny tkają potem paliusze. Dotknięcie takiego baranka w czasie procesji miało przynosić szczęście, więc, żeby ich nie zagłaskano na śmierć, przewozi się je teraz samochodem.
W tej materii nagabywałam rożne osoby związane z KK, nawet jakieś „Żywoty Świętych” dostałam, ale nikt nie był mi w stanie powiedzieć, która to i dlaczego tę Agnieszkę przedstawia się akurat tak.
Termin wiosenny – kwiecień – pasuje do małych jagniąt, stąd myślę, że to może być Agnieszka kwietniowa, ale nie musi.
A nurtuje mnie to, bo moja córka jest Agnieszka.
Stara Żabo, w domu mam Żywoty wg P.Skargi. Sprawdzę , co tam stoi i doniosę 🙂
Namo, alarm odwołany! To jest Agnieszka z 21 stycznia, te płomienie to stos, a jagnięta symbolizują niewinność, miała 12 lat. Dopiero u Niewęgłowskiego znalazłam te płomienie, czyli stos.
Ale moja i tak obchodzi imieniny w kwietniu.
A te baranki w procesji to w styczniu muszą już być dość spore 🙂
Bywają takie dni, że w cichego i dyskretnego podglądacza (i czytacza) wstępuje nieoczekiwana ochota zaistnienia na czytanym i podglądanym blogu. I bardzo dobrze 😎
Tylko jak to zrobić, by zostać zauważonym? 😯
Pisałam tu o różnych sposobach, by zastane towarzystwo zauważyło „nowego”. Od pochlebstw do impertynencji – skala jest bogata 😉
Margarito,
nie znam Twoich preferencji, inni też nie, więc trudno oczekiwać, by ktoś wziął do siebie Twoje aluzje, poza Stanisławem, który wszystko bierze do siebie i już prawie gotów się kajać (bez powodu) 😉
Stanisławie,
może poczekajmy, aż Margarita skonkretyzuje swoje zarzuty albo napisze coś własnego 😎
Żabo,
z przyjemnością bym Ci pomogła, bo mam leksykon różnych świętych i jest tam długa historia Agnieszki – męczennicy rzymskiej. Swoją drogą, to te płomienie jej się nie imały i oprawcy musieli użyć miecza 😎
Oj, widzę, że znów narozrabiałem. Miałem lekko zażartować z wpisu Margarity, która chyba przywołała fragment modlitwy bez aluzji do blogowiczów. Ja się odezwałem jako nożyce, a wyszło, że Margerita stawia zarzuty. Margerito, odezwij się i sprostuj, bo teraz mnie jest głupio.
A teraz muszę po zaświadczenie, żem uprawniony do głosowania, bo w Zakopanym będę 7-go. A chce zagłosować na Panią o bardzo długim nazwisku. Raz taka gratka się trafia.
W związku z paliuszem jest mowa o wełnie z dwóch owiec błogosławionych przez papieża w dniu św. Agnieszki.
Agnieszce – symbolowi niewinności, dodano atrybut owieczki (przez skojarzenie z „agnus”) dopiero w VI wieku, ale i tak jest jedną z pierwszych świętych z ustalonymi atrybutami.
Jakie to jednak ciekawe. Różne rzeczy nie działały, a miecz zawsze się sprawdzał 🙄
Dzisiaj dzien wcinalny. Kilka razy wcielo zanim zdolalem skonczyc. Nawiazujac jednak do tematyki kefirowej chcialbym zwrócic uwage na pewien fenomen. Otóz Równina Wegierska postanowila wyprzedzic wszystkie inne kontynenty pod wzgledem wysokosci polozenia. Wieloletni plan przewiduje w pierwszym etapie urosnac ponad Kaukaz a nastepnie pozostaja tylko Himalaje. Start rozpoczeto od ambitnej wysokosci niecalego tysiaca metrów . Celem przyspieszenia procesu rozpoczeto produkcje Kaukaskiego Kefiru. Znakomity w smaku w TetraPack opakowaniech 1/2 litra. Teraz w letnim sezonie znakomity ze swiezymi owocami. Niestety ma uboczne skutki. Ludzie wpadaja w abstynencje.
Przyjdzie jesien to i procesy chorobowe cofna sie.
Pan Lulek
Żabo,
te 2 baranki na paliusz co roku są nowe. Ciekawe, co dzieje się z poprzednikami? Czy wzbogacają klasztorne menu?
Panie Lulku,
abstynencja w upały, kiedy wzięcie ma kefir, to zjawisko krótkie i sezonowe, jak truskawki 😉
Margerita, przepraszam, ale deszcz pada strumieniami i nie chce mi się wychodzić z domu, choć powinnam. A przynajmniej powinnam podjąć decyzję czy trzymam konie zamknięte i czekam na kowala, czy stawiam na to, ze i tak nie przyjedzie i je wypuszczam, a w razie przyjazdu łapię? Trzymanie ich w boksach wiąże się z wydatkim energetyczno-finansowym, trzeba by dać im siana.
Przeczekuję pogodę pisząc. Też metoda. Czytać każdy nie musi. Też metoda.
Kochani Blogowicze! Jak wiecie jestem już Bardzo Starą Żabą i jako taka mogę zdradzić różne perypetie i tajemnice mojego życia. Wszak upłynęło już tyle czasu… A tak, przy tych żywotach świętych chciałam się podzielić z Wami moimi doświadczeniami za świętym Antonim. Jak wiecie, osobą wierzącą, w powszechnym rozumieniu, nie jestem. Mam swoje przekonania, w które wierzę i tyle. Każdy z nas w coś lub kogoś wierzy, ale nie to jest przedmiotem sprawy.
W czasie wakacji Moja Babcia rokrocznie wyjeżdżała na południe Polski, gdzie górki przypominały jej ukochany Lwów. Babcia miała tam przyjacółke. Na ile to była przyjaźń a na ile tylko wzajemna życzliwość nie mnie oceniać. Dość, ze ta pani wierzyła glęboko, ślepo, ale nie bezinteresownie. Przynajmniej ze świętym Antonim prowadziła stale jakieś interesy: „święty Antoni, jak znajdzie się kluczyk od piwnicy to dam dwa złote do puszki, a jak nie, to nie dam”, albo :święty Antoni, jak syn zda egzamin to dam ci pięć złotych” a za jakiś czas „święty Antoni, nie mogę ci dać tych pięciu złotych, bo egzamin odwołali”. Jej konszachty ze świętym były dla nas źródłem nieustannych żartów.
Jednak jej przekonanie o pomocy świętego w sprawach rzeczy zagubionych, musiało wywrzeć na mnie głębsze wrażenie, gdyż sama się nieraz i to ze skutkiem, w sprawach rzeczy wyglądających na beznadziejnie zagubione, do niego odwołuję: – święty Antoni Padewski, pocieszycielu niebieski, niech się stanie wola twoja, niech się znajdzie zguba moja -…
Oczywiście jak się taka formułke kilka razy powtórzy, jak mantrę, usiądzie, przerzuci odpowiedzialność za poszukiwania na kogoś innego, zrelaksuje, to na spokojnie rzecz się znajduje. Chociaż, nie tak do końca.
Kiedy w czasach licealnych chorowałam na nerki, doktorzy usilnie starali się znaleźć źródło zapalenia i przyczynę częstych angin. W końcu doszli do wniosku, ze trzeba mi usunąć wierzchołki korzeni obu górnych jedynek, co też zostało uczynione. Nie wiem na ile mi to pomogło, ale zebom na pewno zaszkodziło i po latach musiałam sobie wstawić obie jedynki. Pani protetyk, bardzo utytułowana, okropnie narzekała, ze tylko dwóch zębów mi brakuje, bo „gdyby więcej, to byłoby łatwiej”. Jakoś nie podzielałam jej poglądów w sprawie ilości. Zrobiła mi ładne ząbki, które jednak mi jakoś nie bardzo pasowały, więc najchetniej nosiłam je w kieszeni i zakładałam jedynie na widok obcej osoby przy bramie. Czasami zapominałam ich w domu i wtedy zamiast witać gościa i otwierać bramę, obracałam sie na pięcie i gnałam po nie, w odwrotnym kierunku.
W koncu zgubiłam je gdzieś w trawie na trasie dom – brama. Laziłam tam i z powrotem, tam i z powrotem, wpatrywałam sie w trawę, przyklękałam, przeczesywałam palcami. Nic, nie ma, zapadły sie pod ziemię. Tragedia.
W rozpaczy przypomniałam sobie babciną znajomą. Od nowa zaczęłam sie snuć po wydeptanej trawie… – święty Antoni Padewski… , za którymś razem, w zupełnie niespodziewanym miejscu, „chrup!” – rozdeptałam ząbki! Ale się znalazły!
Trochę mam nieczyste sumienie, bo nigdy nic świętemu Antoniemu nie obiecuję.
Stara Żabo 🙂
Nemo, ja z zawodu jestem przynajmniej w części owczarzem i mam skrzywienie zawodowe. Juz przeliczałam wydajność wełny z dwóch podrośniętych jagniąt na ilość paliuszy, jakie można z niej utkać i ilość biskupów metropolitalnych. Wełna prana – wydajność ca 50%, waga paliusza – ca 100g, czyli 0,2 kg wełny potnej (zestrzyżonej z owcy). Takie podrośnięte jagnie ma na sobie góra 2 kg, raczej mniej. Daje to 10 paliuszy z jednego baranka. Chyba je po strzyży mogą spokojnie zjeść 🙂
Skoro tak uroczyscie to i ja pogrzebowo. Zadzwonil do drzwi mlody czlowiek w pogrzebowym ubraniu. Niewiele mówiac wreczyl mi z uroczystza mina ulotke reklamujaca uslugi nowootwartego zakladu ostatniej uslugi. W sasiedniej miejscowosci otwarto nowy zaklad. Cala gama uslug. umierac nie zyc. Albo na odwrót. W dniu 21 czerwca dzien otwartych drzwi. Demonstrowanie pelnej gamy uslug.
Takie zwykle pytanie. Czy drzwi beda sie otwieraly w obydwie strony.
Pan Lulek
Stara Żabo, moja galicyjska Babcia tez odmawiała takie modły, ale bez targów 😉
Panie Lulku, ja bym się tam wybrała. Może będzie pokaz różnych grzebań z młodym człowiekiem w roli głównej 😆 Mieszka Pan w bardzo rozrywkowej okolicy 😆
Przeleciałam się na pocztę, popłaciłam rachunki i przeszłam po sklepach, bardziej z przyzwyczajenia, niż z potrzeby. Miałam nabyć ogórki do jogurtu z koperkiem, ale zapomniałam 🙁 Nabyłam za to holenderskie truskawki (u nas gradobicie unicestwiło połowę helweckich truskawek 🙁 ) i „Schlesische Spargeln” czyli śląskie szparagi z Polski 😯 Producent: Księginice Wielkie 57-150 Prusy. Cena 6.95 czyli niecałe 5 euro.
… za kilogram. Będą na kolację.
Dobrze ,że nie za sztukę .
Szparag Pruski.
U mnie nadal pogoda barowa, albo łóżkowa. Do baru daleko i pada deszcz (leje), a w barku chwilowe pustki, to Alicja dosypiała do południa. O dziwo, bo jestem insomniak. Widocznie coś mnie naszło.
Jerzor pojechał do „Balticu” po dostawę, ja sobie robię śledzie w smietanie z cebulką, on optuje za kaszanką, czyli każdy sobie rzepkę uskrobie.
Co do blogowego rozgadania, mnie jak najdzie, to pół nocy gadam sama z sobą. I niech mi kto co powie!
Stara Żabo,
gdybyś św.Antoniemu coś obiecała, to może byś tych ząbków nie rozdeptała 😉
U nas ludzie plotkuja. Ustawicznie. Ostatnie plotki dotycza najnowszego wloskiego projektu wzniesienia tak zwanego Pomnika Tysiaclecia.
Wiele powodów wskazuje na to, ze projekt dojdzie do skutku. Po pierwsze wyczerpywanie sie naturalnych zapasów marmurów a po drugie, rozwiazanie dotzychczasowego problemu wlasnych italianskich smieci. Tragiczny przyklad Neapolu w którym najpierw mozna z brudu umrzec bedzie przy okazji rozwiazany. Pomnik Tasieclecia ma powstac na terenie kamieniolomów w Carrarze. Jak wiedomu wielowiekowa eksploatacja i pozyskiwanie marmuru spowodowalo wyczerpywanie sie zasobów. Ponadto konkurencja nie spi i oferuje nowe produkty. Wszystkie smiecie z calej Italii maja byc transportowane do tych kamieniolomów. Przewiduje sie nastepüujace proporcje. Piec ciezarówek odpadów i jedna wlasnej ziemi z kraju pochodzenia. Najpierw ma byc dolowanie a potem wznoszenie. Cos podobnego jest w okolicach Stuittgardu i znakomicie funkcjonuje. Jadac w kierunku Monachium, po lewej stronie autostrady, tez widac sztuczne wzgórza usypane z ruin miasta po drugiej wojnie swiatowej. W Carrarze ma byc swoboda usypywania w góre. Na wierzcholku machnie sie Wieze Babel albo zainstaluje elementy nowej tarczy antyrakietowej.
Podsluchiwacz tajemnic panstwowych.
Pan Lulek
i w razie czego, żeby nie było nieporozumień. nie wzywać księdza.
toto stoi w barku i czeka:
http://picasaweb.google.de/arkadiusalbum/Absynt#slideshow/5180127621766055570
Stara Żabo, Twoja Agnieszka też święta, tylko młodsza. Z jagniątkiem i Dzieciątkiem. Pełny tytuł: Święta Agnieszka z Monte Pulciano, dziewica, Dominikanka. 1278-1317. Zmarła z umartwiania.
Tą pierwszą Agnieszkę, bardzo włochatą, malował Ribera, w Dreźnie wisi.
Witam, a ja dzisiaj na deser po obiedzie jadlam szwedzka zupe z malin, ktora Szwedzi podobno jadaja juz na sniadanie, nazwa Hallonkräm.
a tu moja hodowla
http://picasaweb.google.com/dorotadaga/Zwierzaki#5340952828274633538
A ja zrobiłam śledzie – matjasy z zalewy oliwnej, słonawe, w kawałki, na grubej tarce jabłko kwaśne, duża cebula w cieniuteńkie piórka, pieprz, sok z pół cytryny, gęsta kwaśna śmietana 18%.
Zeżarłam już kilka kawałków, choć jeszcze nie pora 😯
Morągu…
a ta hodowla to rekreacyjna czy w celach kulinarnych? 😉
to zelezy od decyzji slawka
„Skoro Twoi znajomi z blogu sa tacy kreatywni to prosze o pmysly na imiona dla koni” przekazala mi Dagny, dla klaczy i ogiera, maja brzmiec „elegencko, imie ma zwracac uwage i jednoczesnie podkreslac taletny sportowe konia”??????????
Tornado oczywiście dla ogiera!
Nad panienką pomyślę.
Bardzo ladne imie pani Alicjo. Pisze na blogi niemieckim o koniach i wlasnie probuje namalowac kuca/konia Camargue.
A jakie te konie maja telanty sportowe. Bo jesli jazda figurowa na lodzie to moze tornado nie pasowac. Jesli plywanie synchronizowane tez bym tornadem nie zwal, podobnie szachy. Ale juz takie bobsleje, boks czy formula 1 to jak najbardziej.
Na deser – słodka kukurydza w kolbach, deczko masełka.
No… don Diego de la Vega w grobie by się przewrócił, słysząc o takich dyscyplinach dla koni, a koń który mówi, czyli Mr.Ed, umarłby ze śmiechu 🙄
yyc ma racje, Tornado dobre dla biegającego, ale jak by wyglądał parcours po przejściu Tornada? 🙂
Mój syn ma Hubala i w tego konia wstępuje duch Szalonego Majora jak go Niemiec dosiądzie
konie np. biegaja na wyscigach, skacza przez wielkie przeszkody, biora udzial w turniejach albo gonia krowy
Postapie podle. Dagny uzameldowala sie sama na blogu i czeka na akceptacje a mnie podeslala text odpowiedzi dla yyc do korektura, swietny, najlepsza jest ta dyscyplina sportowo-konska gonienie krow
nie konie naprzyklad biegaja na wyscigach. Albo skakaja przez wielkie przezkody. Za tez konie ktore chodza na wielkie turniere z dressury albo gonja krowy.
dobrze napisalam Zabo?
ist das so richtig?
To gonienie krow miaj byc „western”. Nic innego wpadlo mi do glowy 😀
Ciężko mi pojąć, ale coś kumam. Taki co goni krowy to rzeczywiście Tornado jest O.K.
A z żeńskich wiatrów to jest bryza, morka i … więcej nie pamiętam
W nocy do mieszkania włamał się złodziej. Świeci latarką, szuka kosztowności i nagle słyszy głos:
– Jezus Cię widzi…
Rozgląda się w około, ale nikogo nie zauważył, szuka więc dalej, a tu znowu ten sam głos:
– Jezus Cię widzi…
Facet się wkurzył, rozejrzał się uważniej, patrzy a w klatce siedzi papuga i powtarza:
– Jezus Cię widzi…
– A ty co za jedna? Jak się nazywasz?
Papuga na to:
– Mojżesz…
– Mojżesz? To idiotyczne imię dla papugi.
– Nie gorsze niż Jezus dla rottweilera.
Zefirek dla obu moze byc. Chyba ze bral by udzial w turniejach rycerskich to moze nie. No bo jak by to wygladalo zeby np Ryszard Lwie Serce na Zefirku sie uganial. Nasza Szkapa tez zefirkiem nie pachnie i jeszcze slepa. Bucefal jesli kon i wlasciciel maja aspiracje. Na stare lata mozna bedzie bierzmowanie urzadzic i dac mu Siwek.
…albo Łysek, z wiadomego pokładu 😉
Gasi tu ktoś światło, czy będziemy trwonić surowce naturalne po próżnicy? No, chyba że jeszcze ktos przy stole wysiaduje…
Dzien dobry.
Ja wlasnie usiadlem, a Alicja gasic swiatlo kaze.
No to co mam robic?
Dobranoc.
Nic nie każe, nic nie każe…. sama jeszcze wysiaduje…
Dzień dobry Nowy.
Ha ha…. trochę stara, ale ciągle aktualna reklama pod tytułem „uczcie się języków…”
http://www.youtube.com/watch?v=aoRD1wmvwUc&feature=related
Dobrze, ze jeszcze nie spisz.
Mnie sie nic nie udaje. Staram sie, zeby mnie z pracy wyrzucili, bo chce juz do Polski, ale dobrze by by7lo, zeby to oni. Spozniam sie codziennie okolo godziny, wiec i wychodze wczesniej. Wczoraj mi mowia, ze mam jeszcze robic jakies dodatkowe rzeczy. Za ile? pytam. Jak to za ile, za to co dostajesz. Coooooooooooo? to sobie sama rob. To ona, ze sie rozstaniemy. OK, powiadam. Moge od zaraz.
Dzisiaj dali mi podwyzke. 25%.
Wsciekly kupilem los na loterii za 5 dolarow. Wygralem 250!
I jak tu sie nie zloscic.
Przyjmij wyrazy, Nowy… rzeczywiście pechowy jakis jesteś. Wytrzymaj jeszcze trochę… długo juz jesteś na wyjezdzie?
Nauka jezykow poprawilas mi nasrtoj. Od razu lzej.
Panie Lulku, Panu proponuja uslugi, a ja od jakiegos czasu dostaje oferte kupna grobu dla siebie i rodziny po okazyjnych, bo zyjacemu, cenach. Bezczelni. Moj Dziadek urodzil sie w roku 1863, moja Mama w 1914 i jest w jakiej takiej formie, a oni mi tu grob proponuja! Ja sie nigdzie jeszcze nie wybieram!
Troche sie mijamy. Ja wyjechalem z Polski w 1985, ale po otrzymaniu obywatelstwa musialem tam wrocic , bylem tam 5 lat i pozniej znowu tutaj przyjechalem tylko dokonczyc niektore sprawy.
W Polsce urodzil mi sie synek, pozniej sie ozenilem z jego Mama i chociaz slub byl tutaj i oni maja wszystkie formalnosci zalatwione, ale Anka Stanow nie znosi, wiec ja musze pojechac tam.
A gonić takich! Ja zrobiłam to tak skutecznie (lata temu), że już mi nie śmia podsyłać ani podrzucać takich ofert.
Jeden taki dom pogrzebowy u nas kolka sparła czy co i co rusz, niemal co tydzień podsyłali i podrzucali oferty. Podkurzyli mnie strasznie, ja srednia trzydziestka naonczas, a oni mi tu takie niecne propozycje! I serio, wystosowałam pismo do tego zakładu w stylu – do not call me, I will call you! I jeszcze parę takich różnych.
Przecież gotowi człowieka doprowadzić do zejścia na atak serca ciagłym bombardowaniem! Jak nożem uciął, od tego czasu mam spokój – chyba wciagnęli mnie na czarna listę albo co? 😯
Ano tak. Rodzina ważna, bo na odległość – to co to za życie, najwyżej na chwilę. A już zwłaszcza jak są dzieci.
Jedna mi sie rozpadla, wiec teraz na zimne dmucham.
Chyba sobie jeszcze troszke wina naleje z tego wszystkiego.
Napisalem do Pyry w sprawie zjazdu, otrzymalem poprzetykana serdecznosciami odpowiedz. Jesli wszystko sie ulozy po mojej mysli, to wpadne tam z nimi na chwile.
Nalej sobie, Nowy. Ostatecznie miałeś pechowy dzień 😉
Ja natomiast powoli udaję się w pielesze… u nas pada już drugi dzień (i noc) i to mnie chyba tak usypia wcześniej, niż zwykle. Na weekend też zapowiadają deszcze niespokojne.
Coś mi sie nie podoba ten koniec maja – juz powinno sie rozsłonecznić.
Pan Lulek juz pewnie na nogach, na wszelki wypadek mowię dzień dobry tym po drugiej stronie Wielkiej Wody.
A Tobie Nowy dobrej nocy po ciężkim dniu!
… o , a propos – właśnie, jak wrócisz do Polski, to nie zwalnia Cię z obowiązku sprawozdawania na blogu! Jak juz raz tu wpadłeś, to nawet wyprawa na dowolny biegun nie zwalnia 😉
Dobranoc!
Juz pierwsza. Tam, za Woda, juz po obrzadku. Chyba trzeba isc spac. Dobranoc, a rannym ptaszkom dzien dobry.
Ten blog mi wiecej dal niz sie Gospodarzowi i innym blogowiczom wydaje, wiec gdziekolwiek bede, sprawozdac nie zapomne.
Dobranoc.