Parę komunikatów ważnych dla autora i niezbyt ważnych dla odbiorców
Najpierw wiadomości z końca tygodnia zwanego z polska weekendem: byliśmy na targu w Pułtusku. Zatrzęsienie kwiatów, co widać na obrazku. Kupiliśmy (prawdę mówiąc to wybór Basi i ona je posadziła w wielkich donicach pod werandą) pelargonie, które pięknie kwitną ale – moim zdaniem niemiło pachną gdy się dotknie listków. Były także niecierpki, gerbery, lobelie, aksamitki i dziesiątki innych. Pułtuski rynek rozkwitł kolorowo. Doniczki stojące na zabytkowych kocich łbach wyglądały cudownie.
Które wybrać?
Doradzi Pani kwiaciarka
Na rynku, tuż koło remontowanego Ratusza, przeżyliśmy szok! Pozytywny! W narożnym budynku bowiem zobaczyliśmy szyld „Księgarnia”. Wbiegliśmy natychmiast do środka, a tam młoda i ładna dziewczyna, która okazała się właścicielką aż dwu księgarni – jednej w Wyszkowie i drugiej w Pułtusku. Tą pułtuską właśnie otwarto. W dużym, przestronnym lokalu rozstawiono regały a na nich setki pięknych książek. Obok reprodukcje obrazów i obrazy w prostych acz eleganckich ramach.
Nowa księgarnia na Rynku
Wdaliśmy się oczywiście w rozmowę i okazało się, że czteroletnie doświadczenie w księgarni wyszkowskiej zachęciło właścicielkę do uruchomienia nowego sklepu. Upewniła się, że w takim mieście jak Pułtusk, gdzie działa jedna z najlepszych prywatnych wyższych uczelni – Wyższa Szkoła Humanistyczna im. Aleksandra Gieysztora – ze sprzedaży książek można wyżyć.
Dach Ratusza w remoncie
Od słowa do słowa i ustaliliśmy, że w jedną z najbliższych sobót zasiądziemy w księgarni, by podpisywać nasze książki. Podobną przygodę z czytelnikami z miasta i okolicy przeżyliśmy już parę lat temu i wspominamy to bardzo mile. O dacie oczywiście blog poinformujemy, bo wiemy, że parę osób z naszej wspólnoty tu mieszka.
Z lewej szynka warszawska a z prawej podpułtuska i surowa wędzona kiełbasa
W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w opisywanym już sklepie mięsnym
„Polski Stół”. Pod sklepem stoi niemal bez przerwy po parę samochodów, co znaczy, że cieszy się on powodzeniem wśród letników bardzo licznie rozsianych nad Narwią i na skraju Puszczy Białej. I tym razem kupiliśmy parę smakowitych wędlin. Moja ulubioną surową a wędzoną kiełbasę i małą a bardzo apetycznie wyglądającą szynkę. Kiełbasę znaliśmy już z poprzedniej wizyty pod Grabówcem, więc ciekawi byliśmy smaku szynki. Była świetna – soczysta, nie za słona, pachnąca wędzeniem. I byłaby wręcz doskonała gdyby miała jeszcze choć odrobinę tłuszczyku. Na zdjęciu widać brak tego białego kawałeczka na skraju, który posiada szynka kupiona w Warszawie. Ale ta z „Polskiego Stołu” ma (oprócz naprawdę dobrego smaku) jeszcze jedną zaletę: kosztuje 28 zł za kilogram. Ta ze stolicy zaś 55 zł za kg. Różnica znaczna a jakość podobna.
Po powrocie zabrałem się ostro do roboty. Nie, nie przy komputerze lecz w kuchni. Najpierw przygotowałem do marynowania wielki płat łososia norweskiego, który po posypaniu solą, cukrem, posiekanym koperkiem i pieprzem a także po skropieniu sokiem z cytryny zwinąłem w ciasny rulon, owinąłem folią i włożyłem do lodówki. Będzie tak tkwił do wtorku rano. A we wtorek ( czyli dziś miedzy godz. 8.30 a 11) rozwinę go na oczach publiczności czyli w studio Dzień Dobry TVN, w którym będziemy z Basią prezentować „Wędrówki po stołach Europy”. Mam nadzieję, że nasz łosoś oraz pozostałe dania będą smakować Dorocie Wellman i Marcinowi Prokopowi, bo to oni będą z nami rozmawiać o podróżach i kuchni.
Na obiad zrobiłem boef Stroganow. To też ćwiczenie przed występem telewizyjnym. Pozostałe dania zostawiam nie ujawnione Ale datę kolejnego występu ujawnię, bo cieszylibyśmy się z Waszej obecności przed ekranami. W czwartek 21 maja będziemy w Kawie czy Herbacie w TVP1. Jeśli nie śpicie od 6 do 8 rano to zapraszamy.
Niezapominajki kwitną i pod moim płotem
I tyle dziś komunikatów, zawiadomień oraz zaproszeń. A jutro kolejne zmagania o naszą nową książkę.
Komentarze
Panie Piotrze, serdecznie dziekuje za zyczenia na Blogu Bobika. Mam nadzieje, ze Panskie wlasne Urodziny beda rownie udane i wakacje w cieplych krajach dobrze pozwola wypoczac od wszystkiego!
Swietnie wyglada ta szynka na zdjeciu!
Wszystkie nocne i ranne ptaszki już zdążyły wyśpiewać swoje życzenia, to teraz ja dokładam moje serdeczności i życzę Ci, Gospodarzu,zdrowych, udanych i smakowitych wędrówek po stołach całego świata i nieustającej ochoty do dzielenia się ciekawymi wrażeniami z tych perygrynacji – do Pułtuska i na Cejlon, z dotychczasowym entuzjazmem (i z nami) 😀
Gospodarza urodziny dziś radośnie obchodzimy.
Rano skromnie toast kawą, czy herbatą już wznosimy.
Zaś wieczorem to na pewno hucznie się bawimy !
Z różnych świata stron 100 lat z serca Mu życzymy !!!
Dzień dobry Szampaństwu!
Ja tylko przechodem… sprawdzam, czy wszystko w porządku i czy każdy ma nalane w kielichu. Każdy ma, nawet Helena wdepnęła do kuchni (zdrowie Heleny!). No to spokojnie idę dospać, przypomnijcie mi potem, żeby zadzwonic do Danki (moja młodsza siostra), bo ona też dzisiejsza.
p.s.
Ta kieca zółto-czarna za Panią Kwiaciarką to dla mnie. Pułtusk… skąd ja znam ten Rynek?! Najdłuższy na świecie zresztą…
http://alicja.homelinux.com/news/img_5346.jpg
Co ja będę wymyślać, kiedy już od nocy Piotrowi wszyscy, wszystkiego….
Przewidująco nie wypiłyśmy wczoraj toastowo całej butelczyny Vino Nobile di Multepulciano (od Morąga z przyległościami) i jak raz wystarczy na serdeczny toast za Piotra, a gdyby ochota była ponadwymiarowa, to jeszcze coś się tam odpowiedniego znajdzie. Bociany były hojne, kiedy małego Piotrusia nad Wisłę przyniosły. Naród skorzystał.
Właśnie widziałam w TVN,l O!
Panie Piotrze zdrowia i szczęścia … 🙂 … ładna promocja książki w TVN … 🙂 … deser mi się szczególnie podobał … bo zdrowy i łatwy w robocie .. 🙂
pozdrawiam wszystkich … 🙂
Panie Piotrze, również ode mnie proszę przyjąć najserdeczniejsze życzenia z okazji Urodzin 🙂
Sa ludzie o niewyobrazalnym wplywie na losy swiata. Nie mówiac o wlasnym narodzie. Nie tak dawno dzisiejszy solenizant wybral sie do Sri Lanca. Krwawo bo krwawo ale po cwierci wieku skonczyla sie wojna. Potem na Czerwonym Morzu zalozono jednodaniowa stolówke przyzakladowa z potrawa pirat dla rekina.
Teraz w Norwegii sytuacja napieta. Buntuja sie lososie z powodu sztucznego wiktu.W Italii tez pora skonczyc z ciaglymi otrzesinami.
Ma Solenizant co robic. Oj ma.
Pan Lulek
Najserdeczniejsze życzenia, Panie Piotrze 🙂 Wieczorny toast tym co najlepsze, czyli cytrusową nalewką Pyry 🙂
Panie Piotrze! Wszystkiego najlepszego z okazji Urodzin! życzą: Jan, Maria i Asia
Panie Piotrze najserdeczniejsze i ciepłe życzenia urodzinowe, zdrowia, dalszych inspirujących podróży, weny literackiej, wszystkiego co najlepsze.
Witam ponownie. Zimne te moje majowe poranki.
http://alicja.homelinux.com/news/img_9587.jpg
Ciasteczko urodzinowe dla Jubilata. O dziwo, było równie dobre, jak ładne, zaserwowano nam przedwczoraj w cukierni w Hull. Na torta nie mieliśmy siły i miejsca, ale chyba gdzieś mam na zdjęciach.
Panie Piotrze!
Stokrotne urodzinowe serdeczności! 🙂
Występ w TVN ładny i smakowity.
Nawet Pani Wellman przestała się czulić do Prokopa, a ucałowała Solenizanta! 🙂
Panie Piotrze!
Wszystko co było Twoim marzeniem,
co jest i będzie w przyszłości,
Niech nie uleci z cichym westchnieniem,
lecz niech się spełni w całości.
wszystkiego naj…, naj…, najlepszego
życzy Dana
Zainspirowana ogrodniczym obrazkiem udałam się z Osobistym w rejs po miejscowych ogrodnikach i wróciłam z sadzonkami bakłażana, brokułów, kalarepy, sałaty różnej i selera. Do tego doszły sznurki jutowe, rafia i postronki kokosowe oraz spirale do pomidorów i siatka wspinaczkowa dla groszku i ew. ogórków (jak się dadzą przekonać do pięcia 🙄 ) I jeszcze 3 worki ziemi balkonowej i folia do łatania budy dla pomidorów (krowy nadżarły od zewnątrz 😯 ) Kwiatki wyhodowałam sama (aksamitki i lobelie) i dostanę za pomidory (cynie). Trzeba się trochę uwinąć z robotą, bo w czwartek u nas święto Wniebowstąpienia czyli wolne 4 dni, które chcemy spędzić trochę dalej od domu, zależnie od pogody oczywiście.
Paweł coś milczy, a mógłby zapodać, jak mu rośnie?
Podaje komunikat: http://picasaweb.google.de/dorotadaga/RostajeDrog#
Specjalnie dla Pana Piotra kwiatki:
http://www.scholar-online.pl/images/DSC05153male.jpg
Wszystkiego najpiekniejszego, oby nadal dostrzegal Pan piekne szczegoly w codziennosci!
Kwiatkow Mamy na razie fotografowac nie mozna, bo sa pielegnowane, przesadzane i ogolnie Mama sie przy nich krzata. Moze wieczorem?
W miedzyczasie chwila wytchnienia, toat herbatkowo-kawowy (mam dwie filizanki) i wracam juz do pracy.
Morąg,
czy na tych rozstajach pobierają myto w postaci koszyczka, czy wystarczy co łaska? 😉
Co laska, natomiast wiktualia wypelniajace te koszyczki pochodza z okolicy i byly calkiem smaczne.
…a co laska znaczy najmniej dycha od glowy czyli drozej niz na platnej autostradzie do Wa-wy
mawiają: nie życz drugiemu tego, co tobie nie miłe
w takim razie Piotrze
słodkiego miłego życia,
jest jeszcze nie tylko w kuchni sporo do odkrycia
http://www.youtube.com/watch?v=ovhzZnaAl5A
arkadius & Przyjaciel
Drogi Piotrze
obyś był w jak pączek w maśle
żeby Ci się jeszcze bardziej podobało
..cokolwiek zrobisz
🙂
:::
a wieczorem… toast
Smacznych potraw, smacznych wielce
spożywanych przy butelce
trunku z wdziękiem „Italiani”
w towarzystwie miłowanym,
w zdrowiu własnym i rodziny
w te tak piękne imieniny.
To na dzisiaj a na zaś
Wiele szczęścia życzy Staś
I wiele, wiele pomyślności, pięknych podróży i wszelkich miłych wrażeń.
Widze ze dzisiaj urodziny Gospodarza. Zycze wiec smacznego i sytego zycia no i zdrowia a wraz z malzonka kulinarnych podrozy po swiecie. Tutaj maly upominek na zachete, wznoszac toast australijskim chardonnay…
http://picasaweb.google.com/Slawek.yyc/SydneyGotujSie#5337398878573751634
Prosze ogladac w „view HQ” lepiej wychodzi choc dalekie od idealu.
Wszystkiego najlepszego dla Gospodarza!!!!
yyc… 😉
Good day good day!
Nemo,
Faktycznie się ostatnio mało udzielam, bo też i czasu mało i pracy sporawo.
U mnie rośnie jako tako, w zasadzie ostatnio ogródek warzywny w zakresie zagospodarowania przejęła żona, ja tylko mam z tego podlewanie 😉 Po zimnych ogrodnikach zmarzły mi winogrona, mam nadzieję, że odbiją. Jeżeli nie, to chyba z nich w ogóle zrezygnuję albo zmienię im miejsce.
Kończę bo właśnie urywam się z pracy a jutro rano wyjeżdżam z wycieczką z pracy do Budapesztu . Muszę się pakować, kupić walutę i w ogóle się przygotować.
Pozdrawiam,
Pawle o ile jeszcze masz wloczony kombajn, jakie winogrona hodujesz w tej zimnej krainie?
G’day Alicja, w Calgary leje tzn pada ale byly ladne dwa dni wiec sie zielono zrobilo. Cale szczescie sniegu nie bylo ktorym straszono.
A swoja droga to w Australii z dwoma kolegami (jeden mieszka w Sydney, drugi przylecial z Kraju) spotkalismy sie celebrowac nasze piecdziesiatki wiec bylo urodzinowo czyli jak znalazl na dzisiaj.
Na obiedzie poza muszelkami, krewetkami takimi malymi co je kolega maka oproszyl a potem do tluszczu jak frytki i tak kazal jesc czyli w calosci z nozkami i oczkami i antenkami…Ryba to slynna australijska barramundi. Swiezo od chinczyka sprawiona godzine moze przez zrobieniem. A robil to kolega na parze (10-15 min) Posolil, popieprzyl, soja nieco skropil i jakies ziele na wierzchu polozyl ale nie jestem pewien co. Przyznac musze ze byla naprawde bardzo dobra. Krewetki/frytki cos mnie antenkami w gardlo drapaly a muszelki to juz nawet nie pamietam. Drugi kolega zrobil „salate” z jakich takich wielki zielonych lisci jak szczaw (tylko wiekszych) i czyms doprawil i na grila jak widac bylo. Ponoc to wloskie i nawet mial nazwe ale teraz zapomnialem. Dobre bylo. Wszystko (prawie) robione na meksykanskim grilu jak widac. Do tego miejscowe wino jak widac.
Moze jeszcze tylko ze na koncu to dzielnica Manley i jedna z najslynniejszych plaz swiata, moze nie do konca widac dlaczego 🙂 i otwarty Ocean Spokojny. To jest to Sydney w ktorym chce sie mieszkac.
No napisalo sie poprzednie jakos koslawnie ale niewyspany jestem 🙂
nic nie widac
…zdrowie SOLENIZANTOW!
A ja z rana miałam pana Maciusia Złota Rączka, tu trzeba było kibelkowe coś naprawić, tam puszkę elektryczną wpuścić w scianę. Maciuś powiedział, że niekoniecznie, ja się zgodziłam, bo się nie znam na puszkach elektrycznych i nie mam zamiaru się znać. Roboty było na 5 minut, ale musieliśmy pogadać te dwie godziny, bo jakże to, rodacy, i jak zwykle te 2 godziny staliśmy w drzwiach, zamiast spokojnie usiąść gdziekolwiek. Prawie zbawiliśmy cały świat, ale na końcu przyszła refleksja, że na ludzką głupotę jednak nie ma rady.
Niech ja zadzwonię do mojej Danki…
yyc… Ty też jesteś dzisiejszy solenizanto-jubilat?!
Bo jeśli, to trzeba Cię zapisać w Kalendarzu!
No dobra. Dzwonię do Danki, jak linia będzie wolna…
Witam wszystkich łasuchów majowych. Chyba nie tylko ja uważam maj za miesiąc smakoszy. Po zimowych supermarketowych warzywach i innych konserwach nagle stragany zakwitły nie tylko kwiatami: szparagami (oczywiście), prawdziwym szpinakiem z pola, pierwszymi krajowymi truskawkami i pachnącymi (sic!) wielkimi pęczkami koperku. I to na co najbardziej czekam co roku – majowe belony, które przypływają tutaj na tarło i poławiane są tylko w maju. Zawsze sprzedawane są w całości , chyba dlatego, żeby pokazać jakie są przystojne, smukłe i szczupłe. Ich mięsko jest delikatne i soczyste a zielone ości świetnie podkreślają biel tego mięska.
Tak miałam dzisiaj – belona i szpinak z pieczarkami.
Nie, nie ja marcowy, video urodzinowe ze wzgledu na Gospodarza. Nasz wyjazd byl urodzinowy i jakos tak mi sie polaczylo 🙂 Moj braciszek ma dzisiaj urodziny wiec od rana skladam zyczenia. W weekend syn kolegi sie zenil i tak mam same swietowania. Dzisiaj natomiast jakis wolny dzien w pracy. Spac mi sie chce i nie wiem dlaczego. Te zmiany cisnienia …
Zielone osci….to te ryby nie z taj ziemi.
te ryby z tego morza ;). A w Australii chyba już późna jesień się zaczyna?
Jak mi jeszcze powiesz ze maja blekitna krew to w kompleksy wpadne … a swoja droga to co to jest belona? Z tego co piszesz zyje w morzu i przyplywa na tarlo w Twoje okolice tzn gdzie? Czy kupic ja mozna tylko lokalnie?
…mimozami jesień sie zaczyna, alicani? 😉
Tutaj wiosna radosna, a za chwilę lato.
Ja kwietniowa, yyc.
Imieniny, urodziny, a nazwisko panieńskie to nawet nie wspomnę, jak akuratne. Ci moi „starzy” to chyba coś kombinowali przy tym wszystkim, ale juz im nie bedę wypominać…
Zadzwoniłam do Danki, linia wolna, ale Danka wybyła na imprezy do Strzelina, cos tam dla niej koleżeństwo przygotowało, więc tylko poplotkowałam z mamą i zostawiłam życzenia. U mnie prawie południe… można chyba nalać sobie na lekuchny toast? E tam… będę się pytać! Czerwone południowoafrykańskie, zdrowie naszych!
yyc,
o właśnie! Ja mam takiego starego przyjaciela, rybak zapalony, no i o belonach mi nadaje, a ja nie wiem, co to, ale pogooglałam. Ja nie przypominam sobie takiej ryby z czasów, kiedy to z Dziadkiem Józefem na ryby chodziłam. Owszem, płocie, karaski, okonie, klenie, szczupaki… ale BELONA?!
Belona jest z morza, więc niby ta lepsza niz słodkowodne. Pływa na ogół gdzieś tam na głębokiej wodzie a na tarło wybiera płytsze rejony np okolice Helu, Zatokę Gdańską. Teoretycznie można by ją łowić i na głębokim ale nigdy nie widziałam jej w handlu poza majem. Jak szparagi.
Czego należy życzyć, ach, powiedzcie, czego,
w radosnym dniu urodzin Piotra Żarłocznego?
(Niech przydomek ten dumnie przy imieniu gości,
choć niektórzy zarzuty robią żarłoczności,
że w jedzeniu jest pewnym nieumiarkowaniem…
Pogląd ten jest fałszywy z gruntu moim zdaniem
i nie w jedzeniu wcale problem. Chodzi o to,
że dobrze rozumiana żarłoczność jest cnotą,
bo można być żarłocznym na książki, podróże,
na muzykę, na gwiazdy, na kolce, na róże,
na życia propozycje wszelkie.) Więc w tym sensie –
wszystkiego żarłocznego, nie tylko w kredensie! 🙂 🙂 🙂
Tos mi teraz apetytu narobila. Belona ze szparagami. Brzmi ladnie, smakuje pewnie tez no i lubie biale ryby im bielsza tym smaczniejsza 🙂
o, to tylko potweirdzasz, co mi mój przyjaciel rybak amator mówi, alicani.
Bobik… 😉
Morąg,
Faktycznie ta kraina jest za zimna na winogrona. Mróz załatwił odmianę deserową – przeżyła zimę a poległa pod koniec ub. tygodnia ;-( Nazwy odmiany nie pamiętam bo mi się kartka zgubiła a że była posadzona dopiero rok temu to mi się nie utrwaliło. W sumie poległy 4 krzaczki. Został jeden jakiejś pospolitej odmiany przeflancowany kiedyś od babci. Owoce ma ciemne, małe i niezbyt słodkie, nie nadające się na wino ale na winiak i owszem 😉
Czy puchary przygotowane? Pozostało 25 minut.
Czeka sie jak na kolejny komunikat z trasy Wyscigu Pokoju…ale i tak nie wypije z reszta bom w pracy wiec jak juz wroce do domu czyli za jakies 3.5 godz. i mysle ze wszyscy beda jeszcze balowali wiec sie chlodzi co nieco i sie z Wami za zdrowko Gospodarza napije (i krolowej Victorii bo tez miala urodziny).
z resztom zreszta sie napije
Szkoda, ja w tym czasie będę już pracował.
Nawet mam pare kropel rumu(taka reklamowka wiec naswietsze przepisy tego purytanskiego kraju lamiac….leje za zdrowie w gardlo. Sto lat.
Sto i jeszcze trochę 🙂 W szczęściu, zdrowiu i sile 🙂
Ja z przesunieciem, bo musiałam pójść za róg i wrócić, ale oczywiscie teraz południowoafrykańskie jak najbardziej na czasie i w ogóle… ZDROWIE!
Dolaczam sie do zyczen i toastow!
… i taka refleksja mi sie nasunęła, nie pierwszy zreszta raz. Człapię 2.5 km za ten mój róg w jedna stronę. Czasem spotykam kogoś, ale rzadko, bo tutejsi niespacerowni, za to zmotoryzowani. Czasem jednak trzeba na przykład piesa wyprowadzić, no to sie człowiek natknie na człowieka. Szczerzy ci taki zębiska z daleka (człowiek, nie pies, pies zreszta i owszem czasami), i how are you i tak dalej, no to bez wzgledu na humor dobry czy inny człowiek nastawia się na pozytywy, odszczerza się i często nawet dochodzi do krótkiej konwersacji, o niczym niby, ale zawsze ciepłe to jest.
Wracałam autobusem, bo zakupy porobiłam trochę nie na moje ręce do noszenia (poniosło mnie 😯 ).
Kierowca mnie mniej wiecej zna, w końcu 15 lat tu mieszkam i korzystam ze srodków komunikacji miejskiej raz na miesiąc, więc od razu mowi – o, na przystanku nikogo nie ma, to ja się zatrzymam pod topolą przy domu. Uśmiech, uprzejmości – życzliwość ludzka nic nie kosztuje (zwłaszcza ten uśmiech), a tyle dobrego robi.
I teraz, ze szklaneczka czegoś dobrego południowoafrykańskiego, jakże miło wznieść toast za zdrowie równie życzliwego Gospodarza!
Piotrze
Wszystkiego najlepszego w dniu urodzin!!!
Przepraszam, że dopiero teraz ale moje świętowanie troche się przeciągnęło.
Coś mi się wydaje, że skońcżę za dwa dni 🙂
Belona zwana jest w Holandii „Geep” i łowiona namiętnie przez licznych wędkarzy belgijskich w okolicach Westkapelle w prowincji Zeeland. Jest tam wielka grobla z silnym przybojem i w pierwszych dniach maja roiło się tam od wędkarzy, bo na szczycie wału ochronnego jest asfaltowa droga, można się zatrzymać na zboczu grobli i łowić. Dzięki licznym podwodnym tunelom dojazd z Belgii nie trwa długo. Przyznam, że podróżując z mapami z 1973 roku zostaliśmy mile zaskoczeni różnymi tunelami, groblami i mostami, o których istnieniu nie mieliśmy pojęcia 😯
Alicani, tu mnie zalatwiles tym belonem, czy ona?
to mozna kupic?
w smaku rzeczywiscie niezle, ale te osci, owszem widoczne, ale rowniez mocno obecne, ich polow w poludniowej Bretanii i nizej, to letnia zabawa dla miejscowych dzieciakow, rzucaja z przybrzeznych skalek kawalek styropiany ( walesowatego) uczepiony na jakims sznurku, do tego kawalka budowlanej izolacji sa przymocowane kawalki zylki z byje jaka, miesna przyneta, jak calosc zaczyna skakac przez plot, ciagna na gore ku ogolnej radosci, zdobycz sluzy po zasoleniu glownie jako pasza dla krabow, morskich pajakow, tudziez homarow, mocowana w koszach-pulapkach,
niemiejscowi, ale z pojeciem, smaza ok. 10cm kawalki otoczone w mace na maselku chwalac sobie i klnac na osci, ci co wpadli na dwa tygodnie marynuja prawie, jak sledzie ( nieco lzej ) i delektuja sie pod koniec pobytu,
miejscowi rybacy przybrzezni i ja z nimi klniemy na czym swia stoi na te plage na lowisku, orphie ( belona ) jest szybsza od torpedy, zwinna jak komar, zarloczna jak orka, przemieszcza sie stadnie, czasami pod statkiem trafia sie na dywan 1,5 m sztuk o powierzchni 100m2 na glebokosci 2m, zadna przyneta nie ma szans przeleciec do dna, gdzie urzeduja bardziej interesujace ryby, kotwica w gore i gdzie indziej, mimo, ze sonar pokazuje lawice okoni morskich przyklejona do dna,
zeby dokonczyc opisu nieszczescia, kazde branie belona konczy sie zniszczeniem przyponu, witane sa wiec obcacem kaloszka na pokladzie, poza tym sa rzeczywiscie wyjatkowo ladne, zgrabne i frywolne,
mam jeszcze podobnie o makreli, ale tutaj juz mniej bluznie, bo uwielbiam smak swiezej i zawsze szarpie kpt za rekaw, ze jeszcze ze trzy i mozemy plynac gdzie indziej
i o
Spójrzcie na zegar. W tej chwili wróciłem do domu z roboty czyli z Radia TOK FM. A dzień zacząłem o świcie w TVN. Potem była „Polityka”, później wywiad o książce dla Radia Kolor. Krótka przerwa na przyjemny obiad rodzinny ( zrobiłem 40 kotlecików jagnięcych, ktore zniknęły w mgnieniu oka) i znów do roboty.
Ale teraz, wieczorem przeczytałem Wasze życzenie i zgonie z nimi jestem pełen energii (i zdrowia). Wznoszę więc kielich pełen (no zgodnie z dobrym obyczjem pełen do połowy albo i mniej) wina zrobionego w winnicy Paula Mas i jest to shiraz zmieszany z cabernet sauvignon. W sam raz na zakończenie urodzin i wypicie zdrowia wszystkich Przyjaciól.
Szczególne podziękowania ślę yyc za fajny film zachęcający do podróży i Bobikowi za poemat. A wszelkie serdeczności dla wszystkich. Dziś nawet kod był mi przyjazny. Musiałem bowiem wpisać 1111. No to dobranoc!
Po dluzszej nieobecnosci przeczytalam Wasze rozmowy i trafiam w dzien urodzinowy Pana Piotra. Dolaczam sie do zyczen wszystkiego co najlepsze dla Pana i najblizszych i oby zachowal Pan pasje i ciekawosc, ktorymi potrafi sie Pan dzielic. Sto lat sto lat!
Suplement do „stołu na rozstajach”
Otóż jak Morąg z ferajną w końcu już zdecydowała się przyjechać na Wielkanoc do Żabich Błot wpadłam w lekki popłoch, bo jak wcześniej zapowiadałam, w planie miałam całe święta przebumelować w nieróbstwie i na diecie, jako, że moi zostawili mi psa i kota pod opieką a sami samopięć pognali do Warszawy. Morąg Morągiem, ale dziecko ze sobą do kraju przodków przywozi!! I, co, spagetti po bolońsku na szybko podam? O, w życiu! Jakem Stara Żaba, nie, po trzykroć nie! Tradycja!! Pisanki!! Mazurki!! Akurat tydzień wcześniej pogardziłam na targu białymi jajkami, bo po kiego grzyba mi białe jajka na pisanki, jak i tak nie robię? Zjechałam z mojej góry (125 metrów niżej) do Połczyna, sunę na targ, pytam o jaja, a tu, owszem są, ale nawet już kremowe się sprzedały. Jadę do Adasia, sąsiada, który miał kury niosące białe jajka, różne liliputy i pociotki liliputów, a on się przerzucił na zielononóżki i ma zielonkawe jajka! Przepraszam za dwuznaczność, ale z Adamem i jego kurami zawsze tak wychodzi – jak moja siostrzenica, Ania, miała z 10 lat, to chodziła do Adama po jajka, wtedy jeszcze od takich zwykłych kur. Jak ją zapytano, czemu tak daleko chodzi po jaja, rezolutnie odrzekła, że Adaś ma największe jaja na wsi. Taaak, a teraz ma najmniejsze, ale ekologiczne.
Dobra, Adaś ma zielone, moze pare białych będzie, ale też już ma zamówione. Lecę do Ciotki Ewy (ksywa: Ciotka i Wujek, ja też jestem w tym układzie Ciotka) i pytam, czy może ma gęsie jaja – gęsie się fenomenalnie malują -, nie ma, zostały dwa gąsiory, wszystkie gąski lis zeżarł, ale ma perlicze. Co mi po perliczych, ciemne i w kropki. No, to moze ma kacze? Kacze prawie takie dobre jak gęsie. Kacze są, ale w gestii Wujka Leszka, bo on sadza kaczki i wszystkie jaja kacze trzyma pod kluczem nieomal. Chyba miał jakieś nadwyżki jednak, bo dostałam 10 kaczych, a Ciotka ciepła ręka dołożyła jeszcze możliwe jasne półlilipucie.
W Wielki Czwartek wieczorem zasiadłam do malowania. Przyznaję się bez bicia, poszłam na łatwiznę. Woskiem pomalowałam tylko kacze i to jedną stronę, bo od spodu i tak nie widać. Wzorków zrobiłam też mniej niż zazwyczaj, ale to z powodu niedoskonałości przyrządu do pisania. Ja mam opracowaną technologię na wbitą w ołówek szpilkę z okresu realnego socjalizmu a teraz takich nie ma. Oczywiście istnieją różne metody malowania jajek, ale ja już zostanę przy swoich.
Mazurki zrobiłam w nocy z piątku na sobotę i odetchnęłam.
U nas jest taka tradycja, że w ksiądz jeździ święcić po wsiach i w kazdej wsi pod centralnym krzyżem ustawiają stół i na godzinę trzeba być ze święconką. Od praczasów w Zajączkowie ksiądz był o 10:00. Przygotowałam koszyczek, postawiłam Morąga z dzieckiem na nogi, niech dziecko się uczy tradycji. Coś mnie jednak tknęło i zadzwoniłam na wieś, czy to napewno punkt dziesiąta, moze później? Nie, w tym roku wcześniej, 09:45. No, to wykopałam Morąga i dziecko jak stały, do krzyża od domu jest dokładnie 570 m. Jak już były w połowie drogi, zadzwonili spod krzyża, że wszyscy czekają. Ale jak widać na zdjęciu – poczekali. A Morąg kazała sobie zrobić zdjęcia. c.b.d.o.
Poprosiłam Alicję, żeby wrzuciła te pisanki do wglądu
Dopiero co dotarłam, nie było mnie przy wznoszeniu toastów. 🙁
Toast wzniosę ‚indywidualnie’, ale z całego serca – smakowitego życia i wszelkiej pomyślności, Gospodarzu! 😀
Also,
czybym słyszała Michnikowskiego przy tym wznoszeniu toastu (indywidualnie)?! U mnie słońce jeszcze względnie wysoko, wznoszę za zdrowie Gospodarza razem z Tobą, zadzwoniłam do Domu, Danka wybyła na balety, no to z Mamą ponad godzinę przekłapałam.
O, zaraz wam wrzucę, co na obiad było…
A swoja droga… Gospodarzu, nie lataj tak od switu do nocy, trzeba przystanąć czasami, gdy zaśpiewa ptak!
http://www.youtube.com/watch?v=FQ2puOrMTa0
🙂
Dobry wieczor, dzien dobry,
Tutaj zbliza sie polnoc, wiec wciaz mozna celebrowac urodziny Gospodarza. Mam jeszcze Shiraz.
Nie wiem co mnie dzisiaj napadlo, ale po Pavarottim moge sie z Wami podzielic tym, malo oryginalne, ale akurat mam nastroj, a na zakonczenie urodzin moze byc, uwazam.
http://www.youtube.com/watch?v=LmsIGxYHelQ&feature=related
Chyba, ze mnie z blogu pogonicie, ale jest to tuz przed zagadka, wiec malo kto tutaj zajrzy.
Dobranoc.
Zajrzałam po północy, Nowy był, ale światła nie zgasił, no jak można tak marnotrawic surowce naturalne!
Poczytałam do tyłu, obśmiałam się, czytając relacje Starej Żaby ze święcenia jajec największych we wsi, oczyma duszy swej widzę Morąg i Dagny… oj, pisanki!
Zaraz zapodam…
… tak mi się poguzdrało trochę, Stara Żabo.
http://alicja.homelinux.com/news/pisanki%20i%20nowe%20butki%20009.jpg
O, Nowy przypomniał, że dzisiaj zagadki 😉
Dobrodusznie odpuszczam ( 😎 ), musiałam poswięcić całą półkę na książki wygrane i podarowane tą drogą, a jeszcze wrzesień przede mna, to wyżebram, co będzie do 😉
http://www.technonews.pl/Technonews/1,94439,6623261,Dzien_dobry__Nazywam_sie_Linus_i_jestem_twoim_bogiem___.html
Oj. Chyba mu wyślę mój sweter…. 😉
O czym w drugim sznureczku….
Pingwinek jest… 😉
http://alicja.homelinux.com/news/hpim2239.jpg
Dzien dobry!
Najlepiej to mi sie podobala ta stodola bez dachu w tle kultu tradycji. Zdjecia nie moje robil je „bezposredni” sasiad Zaby.
http://picasaweb.google.com/dorotadaga/RostajeDrog#5337780331356995010