Parę komunikatów ważnych dla autora i niezbyt ważnych dla odbiorców

Najpierw wiadomości z końca tygodnia zwanego z polska weekendem: byliśmy na targu w Pułtusku. Zatrzęsienie kwiatów, co widać na obrazku. Kupiliśmy (prawdę mówiąc to wybór Basi i ona  je posadziła w wielkich donicach pod werandą) pelargonie, które pięknie kwitną ale – moim zdaniem niemiło pachną gdy się dotknie listków. Były także niecierpki, gerbery, lobelie, aksamitki i dziesiątki innych. Pułtuski rynek rozkwitł kolorowo. Doniczki stojące na zabytkowych kocich łbach wyglądały cudownie.

Które wybrać?

Doradzi Pani kwiaciarka

Na rynku, tuż koło remontowanego Ratusza, przeżyliśmy szok! Pozytywny! W narożnym budynku bowiem zobaczyliśmy szyld „Księgarnia”. Wbiegliśmy natychmiast do środka, a tam młoda i ładna dziewczyna, która okazała się właścicielką aż dwu księgarni – jednej w Wyszkowie i drugiej w Pułtusku. Tą pułtuską właśnie otwarto. W dużym, przestronnym lokalu rozstawiono regały a na nich setki pięknych książek. Obok reprodukcje obrazów i obrazy w prostych acz eleganckich ramach.

Nowa księgarnia na Rynku

Wdaliśmy się oczywiście w rozmowę i okazało się, że czteroletnie doświadczenie w księgarni wyszkowskiej zachęciło właścicielkę do uruchomienia nowego sklepu. Upewniła się, że w takim mieście jak Pułtusk, gdzie działa jedna z najlepszych prywatnych wyższych uczelni – Wyższa Szkoła Humanistyczna im. Aleksandra Gieysztora – ze sprzedaży książek można wyżyć.

Dach Ratusza w remoncie

Od słowa do słowa i ustaliliśmy, że w jedną z najbliższych sobót zasiądziemy w księgarni, by podpisywać nasze książki. Podobną przygodę z czytelnikami z miasta i okolicy przeżyliśmy już parę lat temu i wspominamy to bardzo mile. O dacie oczywiście blog poinformujemy, bo wiemy, że parę osób z naszej wspólnoty tu mieszka.

Z lewej szynka warszawska a z prawej podpułtuska i surowa wędzona kiełbasa

W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w opisywanym już sklepie mięsnym
„Polski Stół”. Pod sklepem stoi niemal bez przerwy po parę samochodów, co znaczy, że cieszy się on powodzeniem wśród letników bardzo licznie rozsianych nad Narwią i na skraju Puszczy Białej. I tym razem kupiliśmy parę smakowitych wędlin. Moja ulubioną surową a wędzoną kiełbasę i małą a bardzo apetycznie wyglądającą szynkę. Kiełbasę znaliśmy już z poprzedniej wizyty pod Grabówcem, więc ciekawi byliśmy smaku szynki. Była świetna – soczysta, nie za słona, pachnąca wędzeniem. I byłaby wręcz doskonała gdyby miała jeszcze choć odrobinę tłuszczyku. Na zdjęciu widać brak tego białego kawałeczka na skraju, który posiada szynka kupiona w Warszawie. Ale ta z „Polskiego Stołu” ma (oprócz naprawdę dobrego smaku) jeszcze jedną zaletę: kosztuje 28 zł za kilogram. Ta ze stolicy zaś 55 zł za kg. Różnica znaczna a jakość podobna.

Po powrocie zabrałem się ostro do roboty. Nie, nie przy komputerze lecz w kuchni. Najpierw przygotowałem do marynowania wielki płat łososia norweskiego, który po posypaniu solą, cukrem, posiekanym koperkiem i pieprzem a także po skropieniu sokiem z cytryny zwinąłem w ciasny rulon, owinąłem folią i włożyłem do lodówki. Będzie tak tkwił do wtorku rano. A we wtorek ( czyli dziś miedzy godz. 8.30 a 11) rozwinę go na oczach publiczności czyli w studio Dzień Dobry TVN, w którym będziemy z Basią prezentować „Wędrówki po stołach Europy”. Mam nadzieję, że nasz łosoś oraz pozostałe dania będą smakować Dorocie Wellman i Marcinowi Prokopowi, bo to oni będą z nami rozmawiać o podróżach i kuchni.

Na obiad zrobiłem  boef Stroganow. To też ćwiczenie przed występem telewizyjnym. Pozostałe dania zostawiam nie ujawnione  Ale datę kolejnego występu ujawnię, bo cieszylibyśmy się z Waszej obecności przed ekranami. W czwartek 21 maja będziemy w Kawie czy Herbacie w TVP1. Jeśli nie śpicie od 6 do 8 rano to zapraszamy.

Niezapominajki kwitną i pod moim płotem

 

I tyle dziś komunikatów, zawiadomień oraz zaproszeń. A jutro kolejne zmagania o naszą nową książkę.