Filozof przy garach
Lubię gotować, jeść i gawędzić na ten temat. No i czytać. Zgodnie z opinią , którą ogłosił dwa i pół wieku temu Anthelme Brillant-Savarin, iż smakosze są łagodni, jestem człowiekiem niewiarygodnie wprost spokojnym. Co chyba potwierdzicie!? Są jednak książki kulinarne, które wyprowadzają mnie z równowagi. To takie dzieła, w których pseudofilozofia góruje nad kuchenną prozą, a grafomania zastępuje zwykłe instrukcje.
Taką właśnie książkę mam przed sobą. Już sam tytuł mnie przewraca na łopatki:”Nakarmić duszę”, W podtytułach można wyczytać, że to księga przepisów wegetariańskich, a do tego pełna myśli na każdy dzień roku.
No i co z tego, że książce są bardzo liczne świetne przepisy jeśli każdy opatrzony jest grafomańsko brzmiącą lub niby filozoficzną maksymą. W dodatku wstępy do poszczególnych części zawierają inwokacje do Boga. Autorami książki też nie są Jolanta Sloma i Mirosław Trymbulak tylko Jola i Mirek. Czy ten coraz częściej używany tryb zmusza i mnie przedstawianiem się na okładkach książek jako Piotruś?
Aby nie być gołosłownym i zapytać czy nie jestem nadmiernie uczulony parę cytatów;
Oto hasło Joli i Mirka: „Tylko w atmosferze szczęścia i miłości doświadczamy prawdziwego bezpieczeństwa”. Ten truizm poprzedza przepis „Chleb razowy na zakwasie”. I kolejny: „Bądź tym, który usuwa różnice i wnosi jedność” – „Kruche ciasteczka z żółtym serem”, „Życie to czas, więc marnując czas, marnujesz życie” – „Żurek”. Albo; „Rozpamiętywanie przeszłości zamyka oczy na teraźniejszość” – „Plastry cytryny duszone w syropie”. I na koniec: „Naprawdę twoje jest tylko to, czego nie możesz stracić” – „Słodkie poduszeczki”.
Nie będę się pastwił nad dziełem, z którego (zamykając oczy na niemądre inskrypcje) na pewno będę korzystał. Nie wspomnę więc o przepisach na pasztety, smalec i kotlety, które są oczywiście z soi i innych wegetariańskich produktów lecz w nazwach zawierają tęsknotę za mięsem. Zachowam się jak na człowieka o łagodnym usposobieniu przystało. Poinformuję Was, że w kanale Kuchnia TV obydwoje autorzy będą gotować. Mam nadzieję, że bez zbędnej emfazy i filozofii w komentarzach. Od spraw duchowych to ja mam duchownych, a od filozofowania paru niezłych filozofów. Do garów zaś staję bez Ewangelii w ręku.
Komentarze
No, bez przesady, Szefie. Jak Mirek, a nie Miruś, to Piotrek 😉 Prezentowane dzieło wygląda w swej pretensjonalności na niezamierzenie zabawne 😆
Obrona czystości gatunkowej książek kucharskich?… Pewnie trzeba się bronić przed nonsensem i bezguściem…
Ale zaznaczyć też należy, że stylistyka – nazwijmy ją ‚silva rerum’ ma wielką tradycję. Także w polskim druku i to wręcz od pierwszych produkcji inkunabułowych. Nie mówiąc o późniejszych ‚kalendarzach’ szlacheckich, gdzie zawierano wszelkie możliwe ‚mądrości użyteczne’ (dopisując daty wycielenia się krów, zawartych związków małżeńskich i całoroczne prognozy pogody wedle Św. Łucyjej i kolejnych przedbożonarodzeniowych dni).
Babcine ‚kalendarze codziennie wydzierane’ pewnie wszyscy pamiętamy.
A w UK dostałam kiedyś ozdobny ‚dziennik’, gdzie pomieszczono przepisy, maksymy, rady pięknościowe, miejsce na własne notatki… silva rerum, jako żywe.
Moda na ‚nickowe’ traktowanie imion to też nic nowego… nawet politykom pomaga (Bill Clinton, Tony Blair) – czemuż nie mogłaby ‚skrócić dystansu’ pomiędzy autorami a użytkownikami książki kucharskiej.
Chyba sednem jest pytanie – do kogo rzecz adresowana. Zawsze znajdzie się rynek ‚poważniejszy’, ‚bardziej konserwatywny/formalny’…
O,, żesz ty!!! Zawsze mówię że wszystkich nawiedzonych misjonarską pasją, należy od siebie trzymać na odległość strzału z pistoletu, o ile chcemy zachować zdrowy rozsądek. A już nawiedzeni od jedzenia budzą mój głęboki sprzeciw. Manieryzm pt „Jola i Mirek” jest irytujący nawet w postaci „chlebuś z masełkiem i kawusia z mleczkiem”, co jednak mówić, jeżeli tak przedstawiany jest konstytucyjny minister rządu RP? Serio zupełnie zastanawiam się, czy nie zmienić imienia mojego psa na „Minister”; oczywiście jeszcze nie teraz, dopiero jak nabędzie nieco stateczności.
Z innej beczki. Baliśmy się zamieszania w mieście związanego z klimatologami. Pierwszy dzień minął ulgowo – ludzie zostawili samochody w domu, ulice w centrum pustawe i przejezdne, wokół MTP na każde ~100 m ulicy 2 stróżów porządku, Pożyczone z Niemiec ok 30 nowych autobusów wożących gości za frajer, nowiutkie radiowozy policyjne Kia, nowe tramwaje, dla VIP 21 limuzyn bmw na wodór – Europa psiakrew. Każdy gość dostał od miasta bielutką , puchatą uszankę z niebieskim logo konferencji i napisem Poznań. Czarnoskórym wyjątkowo w nich ładnie, więc nie zdejmują z głów. Delegascja Dżibuti leciała 46 godzin, pani z Sutinamu pytała czy to stolica, nie tylko o Poznaniu ale i o Polsce niektórzy nie słyszeli nigdy w życiu. „To gdzieś w Europie”, „widzisz, że nie stolica, bo ruch mniejszy niż w Amsterdamie czy Londynie}” – takie rozmówki notują dziennikarze. Przedstawiciele krajów ciepłych gremialnie wybierali się na zakupy po ciepłą odzież. Kolacja dla 500 VIP-ów w Muzeum Narodowym odbyła się wczoraj. Dalej – zpbaczymy, a Pyra sprawozda.
Nie miałem na myśli czystości gatunkowej, bo nawet nie wiem co to takiego miało by być. Chodzi mi o to co zauważyła Nemo: pretensjonalność. Pseudofilozofia i powoływanie się na kontakt z Bogiem jest tu całkiem nie na miejscu. Przepisy zaś – świetne.
Panie Piotrze ale to nie Pan jest grupą docelową autorów książki … Pan to pewnie powinien tylko przepisy w niej oceniać … 🙂
To nie lepiej wydać dwie książki – jedną dla gotujących, drugą dla filozofujących?
No… aż się obudziłam. Piotrek A. niewiarygodnie spokojnym człowiekiem?! Nie wierzcie w to!
W atmosferze szczęścia i miłości doświadczam prawdziwego bezpieczeństwa – dla mnie bomba!
Pyro,
dzięki za plotki z Poznania. Trzeba było Schwarcy’ego i Gorbiego zaprosić na golonkę, masz jeszcze szansę 😉
Pogodę macie dobrą?
Pomysł łączenia sentencji filozoficznych z pasującą potrawą wcale nie jest taki zły. Taki znawca harmonii ciała z duchem mógłby na przykład doradzić, co należy ugotować w dniu, na który przypada porada:
„Ciche ścieżki są z pewnością bezpieczniejsze i nie musicie się na nich lękać spotkań z dziką zwierzyną” 😯
Pomijam bezsens tej rady, bo jej autor, Andre Gide, pewnie nie wędrował nigdy z dzwoneczkiem lub dwiema pokrywkami po lesie pełnym niedźwiedzi 🙄
Ale czy w takim dniu wypada jeść dziczyznę?
Cytat pochodzi z podarowanej mi kiedyś książeczki „Myśli na każdy poranek -365 okruchów” i przypada na 2 grudnia 😎
Czekam, czekam… 🙁
Eh, zrobię mielone i botwinę.
bum tarara, bum tarara, bum
:::
owszem, duży bębęn 😉
Brzuchu,
Ty też filozofujesz? 😯
Chyba zdrowy stosunek do filozofii i stosowania jej przy stole ma Pani Wanda Czubernatowa.
O smaku życia napisała taki wierszyk:
Smakowałem życie, kroiłem je nożem.
Zostały mi same skórki,
Mój Boże, mój Boże …
Zamoczymy w słodkim mleczku te życia okruchy,
Urządzimy z babcią balet na cztery poduchy.
A na pięknoduchowskie pytania w rodzaju:
„Czy można z filozoficznym spokojem zabijać stworzonka, żeby jeść, godnie i ładnie tyć sobie, wyglądać dobrze, być silnym i zdrowym, kochać bliźniego?”
Odpowiadała słowami znajomego Jaśka:
– Gdyby cłek znał odpowiedź na takie i inne pytania, nie miałby po co żyć!”
I kończyła:
„Nie zadawajmy pytań, przystąpmy do rzeczy; Nunc est bibendum! 🙂
No nie, takich bluberków nie trawię. Makatkowa filozofia 😛
Alicjo – pogoda jest u nas absolutnie barowa – 2 stopnie na plusie, zachmurzenie, wiatr i przelotne deszcze – niezbyt rzęsiste ale po deszczowemu – mokre. Prasa już wychwyciła pierwsze „michałki” : Amerykanie cenią pieniądze. Kiedy dowiedzieli się, że z lotniska do hoteli i centrum kongresowego mogą jechać bezpłatnymi autobusami „H” i że odjazd jest co pół godziny, dowiadywali się ile zaoszczędzą na taksówce. Okazało się, że ponad 10 euro. Stanęli karnie w kolejce do autobusu. Kiepsko wystartowali Kolumbijczycy. Nie mieli zaufania do oficjalnego biura zakwaterowania i postanowili poszukać ofert w internecie. Znaleźli fot. starej, zamożej kamienicy i adres – ul. Grunwaldzka. Przelali z konta na podane konto, przyjechali – taka kamienica pod tym adresem nie istnieje. Teraz policja szuka oszustów sieciowych, a goście jednak skorzystali z usług organizatorów.
filozofowanie na temat jedzenia jest częstsze niż nam się zdaje:
„Dobry jest wspólny posiłek, bo zbliża oddalonych” – Talmud
„Czas na małe co nieco” – A.A. Milne
„Apetyt przychodzi w miarę jedzenia’ -F. RABELAIS
„Co słodkie dla podniebienia, dla żołądka kwasem” – W. Szekspir
„Bóg zesłał ludziom pożywienie, a szatan – kucharzy”- L. Tołstoj
😀 😀 😀
Jolinek51, Jola i Mirek w takim towarzystwie 😯
Botwinnikow w akcji? Botwinka dla mnie jest zwiastunem nadchodzącego lata, a tu jeszcze zima nie nadeszła, ta kalendarzowa!
Antek,
dobra ta Czubernatowa 😉 Niestety, nie mam i nie znam – tyle, co tu zacytujecie.
U nas też barowa, Pyro – jeszcze ciemno co prawda, ale komputer mi podpowiada, że 2C i deszcz.
A to się Kolumbijczycy przejechali! Chytry dwa razy traci 😉
A Brzucho co dzisiaj gotuje? Ja na razie szukam inspiracji. Niespiesznie, bo do obiadu daleko.
U mnie dzisiaj rosół z kury zapatrzonej w indyka. Potem nie wiem co. W niedzielę panga.
Przypomniało mi się, że mam zamrożone szparagi, te części od połowy w dół. Też będzie wiosenna zupa!
A co dalej, też jeszcze nie wiem.
Brzucho dziś utylizuje sery
:::
zostało mi kilka już nadto dojrzałych
więc machnę na nich spaghetti
:::
makaron ugotuję wiadomo jak
a na patelni podsmażę seler krojony w słupki
dodam ząbek czosnku w plasterkach
sypnę łyżeczkę suszonej papryki (płatki)
na wszystko to rzucę kozi Chervre d`Argental
podleję słodką śmietanką
i tylko na jedną chwilkę kostkę krowiego z Praselit
niech się jedynie pocałuje z patelnią
do tego szast makaron i gotowe
:::
został mi jeszcze kawałek Blue Stiltona
ale ten mógłby zadusić inne sery
..niech poczeka
może jakieś pierożki zrobię z dodatkiem szpinaku
aha! sentencję powinienem jakąś dobrą dołączyć
:::
mam
jako że będzie serowy akord
„akordeon w domu
harmonia w rodzinie!”
Z cytatów najbliższe jest mi zdanie L.Tołstoja (przepraszam Brzucho).
Chcę Wam jednak opowiedzieć o czymś innym. Na wprost mojego bloku w niskim , 4-ptr mieszka chłopak- na moje oko 18-20 lat. Wyrośnięty, przystojny, o regularnych rysach – i – rozumie 10-latka (może nawet ciut poniżej) Jest miły, otwarty, serdeczny, widać, że krzywdy nikt mu nie robi, ale i uwagi większej nie poświęca. Nie chodzi do szkoły ani świetlicy zajęciowej, nie pracuje. Szkołę ukończył 2 lata temu i na inny rodzaj szkolenia się nie załapał. Często do mnie podchodzi kiedy idę z Radkiem, chce pogadać. Opowiada, że w tym roku się zaręczy, że musi wyrzucić śmieci, że był ze swoim kotem u weterynarza, ot takie sobie pogaduszki. Dzisiaj powiedział, że może chodzić na spacer z Radkiem. Świetnie. Mówię, że Radek potrezebuje ruchu, że spacer co najmniej półgodzinny, forsowny, że pies musi biegać. Dobrze. Czy mógłby teraz z nim iść? Mógłby. Nauczył się mojego adresu na pamięć, wział ode mnie smycz i poszedł. Wjechałam windą do mieszkania, odwiesiłam szal i kurtkę, jeszcze nie zdjęłam butów – dzwonek. Młodzian z psem. Już wrócił. Pies był grzeczny. Jednym słowem przeszedł z nim dodatkowe 100 metrów. I co ja mam zrobić?
haneczko
czy lubicie gotowaną rybę?
robiłem ostatnio sandacza
ale i panga, myślę, świetnie by wyszła
:::
ugotuj dwa oczyszczone buraki (plasterki)
kapnij octem lub sokiem z cytryny (aby wrócić kolor)
wlej do płaskiego garnka lub patelni z pokrywką
dodaj 2 listki laurowe, 3-4 ziela angielskie
ząbek czosnku w plasterkach
dopraw solą i pieprzem
w tym krótko ugotuj rybę (8-10 min)
podaj z kluseczkami i zielonym groszkiem
Pyro
zdanie Tołstoja jest dla mnie komplementem 🙂
nie marudźcie 🙂 nie czujecie się podbudowani po takiej porcji mądrości 🙂
… zwłaszcza Szekspir, jakie to dosłowne a zarazem głębokie ( właśnie przeprosiłam się z ranigastem więc wiem co mówię 😉 🙂 )
Brzucho, w niedzielę to mnie będzie podawane, pracuję, garują panowie.
Nigdy jeszcze nie gotowałam ryby w buraczkach, zaintrygowałeś mnie.
Pyro – można skorzystać z dobrych chęci tego chłopca, spróbuj zachęcić go do pobiegania z psem, niestety sama będziesz wtedy musiała np. posiedzieć na ławce lub gdzieś stanąć – wiem, że nie o takie rozwiązanie Ci chodziło, ale małymi kroczkami, może potem ustalicie jakiś stały dystans do pokonania i będzie można zachęcić go aby trzymał się tego już bez Twojej obecności
Antek, to ja mam … na czwarte, z bierzmowania. 😉
Jedno z praw Murphy’ego:
„Wszystko co dobre jest nielegalne, niemoralne albo powoduje tycie.”
Ja bardzo przepraszam, ale „czas na małe Conieco” (stosuję pisownię Ireny Tuwim) też ma być filozofią? 😯
Filozofii ci u nas dostatek. Niedawno wpadła mi w ucho „filozofia ubioru”.
Brzucho,
Tak,lubimy gotowaną rybę.Bardzo ciekawy przepis-rozumiem,
że rybka zabarwia się na buraczkowo,obok podajemy kluseczki
w kremowym kolorze i jeszcze zielony akcent w postaci groszku.
Mamy w ten sposób harmonię kolorów na talerzu.I kolejną
sentencję – Chwilo trwaj …..w harmonii 🙂
Po przeczytaniu artykułu Pana Piotra chciałam przyłączyć się
do jego krytycznych uwag na temat filozofowania w kuchni.
A tu proszę – ile przyjemności w tych filozoficznym
dywagowaniu 🙂
No to jeszcze z Poradnika Kubusia Puchatka:
„Jeśli wędrując na zimnie i wietrze, nagle wejdzie się do czyjegoś domu i tam ktoś powie: „Przychodzisz w samą porę, żeby zakąsić jakieś małe Conieco”, to znaczy że jest Miły Dzionek.”
Miłego dnia! 🙂
Oczywiście, że zdanie „czas na małe Conieco” jest filozofią. Przecież ten czas nadchodził zwykle w trudnych lub wyjątkowo radosnych momentach. A zdanie: „Jedno i drugie, ale po co jeszcze chleb, nie rób sobie kłopotu, Króliku” (cytuję z pamięci, więc może mało dokładnie) na pewno jest filozofią. I to strawniejsza od Anthelme Brillant-Savarina. Jego dzieło poświęcone właściwemu tematowi czytałem z zainteresowaniem, ale przebyłem tylko do połowy. Moze wtedy miałem niewłaściwy nastrój. Spróbuje teraz wrócić. A co do tłumaczenia, podejrzewam, że Julek pomagał siostrze w tym trudzie. Nie mam dowodów, ale tak mi coś mówi. Nie będe się przy tym upierał.
Danusiu
do dopełnienia (tej radości daltonisty, jak nazywam takie dania)
brakowło jeszcze ćwiartki cytryny, o której zawsze zapominam
bo nie lubię cytryny do ryb, galaret itp
Ja myślę, że Irenka była też wystarczająco utalentowana.
Pamiętam jak przez mgłę z dzieciństwa, jak przyjeżdżała jako mocno już starsza pani do domu wypoczynkowego TSKŻ w Śródborowie. Sympatyczne wrażenie robiła.
Owszem, też zawsze powtarzam, że to książka filozoficzna. Ale akurat w zdaniu o małym Conieco? Co innego np. „Takie bzyczące bzykanie nie bzyka bez powodu” 😉
I nie przekonają mnie puryści od Fredzi Phi-Phi – tłumaczenie, a właściwie adaptacja Ireny Tuwim jest takie urocze, tak muzyczne, jak ja to nazywam, że inne mi go nie zastąpią za nic.
Heh starych, zamoznych kamienic na Grunwaldzkiej, to by sie wszystkiego z 5 znalazlo. W zadnej nie ma hotelu.
Melduje, ze u nas pogoda raczej barowa, roboty pelno i do tego jeszcze wieczorna narada. Sa dni, kiedy wolalabym nie wychodzic z domu. ugh…
Brzucho -w naszej zamrażarce czeka sandacz.
Chyba czekał na ten przepis.W sobotę przychodzą na kolację
nasi przyjaciele.Uraczymy ich zatem rybą w buraczkowym kolorze.
A to się zdziwią ! Udekorujemy talerze ćwiartką cytryny.
Doroto – a przepiękne zdanie na temat bzykania domaga się
chyba przepisu na ….piernik z najlepszego miodku Kubusia 🙂
Dobrze się składa,bo święta za pasem !
Bardzo utalentowana, ale tłumaczenie jest po prostu genialne. Chyba lepsze od oryginału. O Fredzi nie mówmy. Albo mówmy. Jest przydatne, szczególnie dla analityków twórczości Ireny Tuwim, żeby łatwo wydobyć jej wkład w dzieło polskojęzycznej wersji Puchatka. Nie twierdze, że Fredzia Pooh Pooh to niewłaściwe tłumaczenie książki Milne’a. Tylko Irena Tuwim stworzyła coś lepszego i zastanawianie się nad jego prawidłowością obraża zdrowy rozsądek. Gdy Kubuś nie wiedział, co począć zazwyczaj zabierał się do Małego conieco, więc była to pewna postawa życiowa, chyba filozoficzna.
Kocham frazę „im bardziej zaglądał, tym bardziej Prosiaczka nie było”. Nie rozumiem tylko, dlaczego ulubione zdanie kojarzy mi się z bieżącą polityką. Młoda dzisiaj do nocy w robocie, bo wieczorem „wieczór poezji śpiewanej” doroczny, więc z panią pojechała dzisiaj gitara i 12 kg śpiewników. Pyra obierze sobie i usmaży ze trzy pyry średnie, które zje z posadzonym jajkiem i resztą wczorajszej surówki, a córci na wieczór zagrzeje mięsko z warzywami duszone.
Stanisław:
http://adamczewski.blog.polityka.pl/?p=656#comment-100887
Dalszy ciąg wizyty u Królika jest taki:
Po kwestii -Ale po co chleb, Króliku? Nie rób sobie za wiele kłopotu.
Puchatek dłuższy czas milczał, z wiadomych powodów, wstał, uscisnął łapkę Królika i powiedział, że już musi iść.
Czy nie mógłbyś zostać jeszcze trochę? – zapytał Królik uprzejmie.
– Owszem – odparł Puchatek – mógłbym zostać jeszcze trochę, gdybyś… gdybyś… – i spojrzał wymownie w stronę spiżarni.
– Prawdę mówiąc – odezwał się Królik – to i ja miałem właśnie wyjść. 😆
Dalej miś utknął w wyjściu z króliczej norki.
Taki Puchatek nadaje się bardzo na symbol łakomczuchów-filozofów. 🙂
Pozdrawiam!
Bo powiedziano przecież już dawno temu (w piśmie… jakowymś 😉 ):
primum edere, deinde philosophari…
😀
Btw, lokalnie klimaty kolorystyczne są dziś prawie śródziemnomorskie; temperatury trrrrroszkę mniej, ale rękawiczki zbędne, więc jak na 02.12 – absolutnie OK.
Tyniec (przystań, Opactwo, cmentarz (gdzie Tygodnikowcy Powszechni) i tor kajakarstwa górskiego sprzed paru kwadransów) – się wgrywa…
„-Puchatku…?
-Tak, Prosiaczku.?
-Nic – rzekł Prosiaczek biorąc Puchatka za łapkę ….. -Chciałem się tylko upewnić czy jesteś….”
ja czasami mam takie momenty z moja wnuczka … 😀 …. piękne momenty prawda?
Pisze a capella:
…primum edere, deinde philosophari?
A to właśnie tytuł jednego z rozdziałów Góralskiego jadła Pani Wandy; najpierw życie, a potem filozofia.
I jeszcze jeden cytat:
„Takie filozofy co grule jedzom, to g… wiedzom”
Jolinek:
http://adamczewski.blog.polityka.pl/?p=656#comment-100899
Prawda! 🙂
Mam zwyczaj codziennie zaglądać na stronicy Onetu do kiosku i poczytać co tam w prasie. Zajrzałam i teraz i zapchało mnie ze zdumienia dokumentnie, W dziale „nauka” (sic)_ jest przedruk artykułu p T.Teluka (nie mam pojęcia kto zacz) o budowaniu „mitu oceiplenia”. To,że ktoś dyskutuje na ten temat, nie jest niczym nowym – zdania naukowców są podzielone „od zawsze”. Moje zdziwienie wzbudziły tezy artykułu, że lewactwo, ekologia, feminizm i aborcja z eutanazją w jednym domu stoją, Na dodatek artykuł pochodzi z „Gościa niedzielnego” gazety konfesyjnej i kto , na Boga zamieścił go w dziale „nauka”?
Prawdopodobnie zadziałał mechanizm zwany przez wtajemniczonych „duchem świętym”.
Pyro, wyznawca filozofii nauki.
Gdzies ostatnio slyszalam o muzeum kreacjonizmu, w ktorym to model dinozaura jest osiodlany, bo przeciez ziemia ma tylko 5000 lat i z tej okazji ludzie i jaszczury zyly obok siebie. Skoro tak, to czlowiek na pewno na nich jezdzil. 😉
Być może osiodłanie doprowadziło do ich wymarcia.
To był jeden z tych dwóch samców, które Noe wziął na arkę.
Chciałam przypomnieć, że polski absolwent Oxfordu i prof.PAN M.Giertych za własne pieniądze i fundusze UE przekonywał, że Smok Wawelsdkio, czyli ostatni dinozaur padł z ręki króla Kraka. Nie wiem, jak tam z narodowością było, bo legenda ta ma korzenie czeskie.
Pisanie tego typu ksiazek kucharskich jest od wielu lat praktykowane na Zachodzie a przynajmniej za oceanem. Tzw pop-psychology (chlopska filozofia) kroluje tu od co najmniej dwoch dekad. Same przepisy juz czesto nie wystarczaja bo ktos, gdzies, kiedys juz je podal, opublikowal. Trzeba wiec szukac nowej formy. Wystarczy ubrac przepisy w pseudo filozoficzne cliche’s i bedzie zbyt. Ostatecznie z tego zyja wszelkie tzw talk shows z Oprah Winfrey na czele. To jest zachodni „spirytualizm”. Infantylizacja spoleczenstw zachodnich jest niewiarygodna. Nieskomplikowane zycie z nieskomplikowanymi „prawdami”. Jesli stosuje sie diety kolorowe np jemy tylko pomaranczow-czerwone w kolorze jedzenie to przeciez trzeba dodac do tego jakas filozofie bo kto inaczej by to ruszyl. Jak wiadomo gwiazdy hollywoodzkie, te tytany intelektu, nie wezma do ust niczego co przy okazji nie nakarmi ich duszy. Wegetarianizm czesto sie przedstawia jako „wyzsza” forme odzywiania, humanitarna, postepowa, etc. to i filozofie trzeba jakas dodac, chocby najbardziej trywialna. Takich ksiazek bedzie coraz wiecej i coraz glupszych (przynajmniej w swej pseudo filozoficznej tresci). Az dziw ze nie doszly do nas wczesniej.
Andrzeju J – zajrzyj, proszę , do poczty. Popełniłam elaborat.
Już lecę! 🙂
.
moragu…?
Co moragu, morag ma ciezko, na dzien dobry zorganizowalam z zaprzajaznionymi organizacjami koncert a moja instytucja tego nie chce „bo za elitarne”, no to se zrobimy sami sobie, juz wszystko gotowe
Einladung
zum vorweihnachtlichen Konzert des Kammerchores der Akademia Wilanowska
? Chopin verbindet??
Dirigentin – Izabela Tomaszewska
Samstag, 6. Dezember 2008, 18:00 Uhr;
Bürgersaal (3. Stock) Rathaus Charlottenburg
Otto-Suhr-Allee 100,14059 Berlin
U-Bahn: Richard-Wagner-Platz , Bus M45
EINTRITT FREI
Im Programm unter anderem:
Preludium c-moll op.28 Nr. 20
Mazurka e-moll op.41 Nr. 2
Walzer a-moll op.34 Nr. 3
Preludium A-dur op.28 Nr. 7
Mein Gott E.F. Richter
Panis Angelicus C. Franck
Non sono in queste rive C.Monteverdi
Avinu Malkeinu Anonym
What a wonderful world George D.Weiss/
George Douglas
I Got Rhythm George Gershwin
Ira Gershwin
und schönste deutsche und polnische Weihnachtslieder?
Wir freuen uns auf Ihr Kommen!
Das Konzert wurde mit freundlicher Unterstützung vom Bezirksamt Charlottenburg-Wilmersdorf und Robert-Jungk-Oberschule Staatliche Europaschule (SESB) Deutsch-Polnisch organisiert und aus Mitteln der Stiftung für deutsch-polnische Zusammenarbeit mitfinanziert.
Veranstalter:
Stowarzyszenie Akademia Wilanowska ul. Stanisława Kostki Potockiego 10/16 02-958 Warszawa tel. (0 22) 885 42 43, 842 81 01 wew.248 fax (0 22) 428-62-22 e-mail: akademia@akademiawilanowska.pl
http://www.akademiawilanowska.pl
Bundesverband Polnisches Forum in Deutschland e.V. – Zrzeszenie Federalne – Polskie Forum w Niemczech T.z.
c/o Alexander Zajac, Triftstrasse.55, 13353 Berlin
tel. +49 30 49913324 , fax: +49 30 49913325,
mail: polonia@zajac-online.de
Polnische Medien-West e.V. Polskie Media-West
c/o Dorota Leszczyńska
Düsseldorfer Str. 23
10707 Berlin
Chopin verbindet?
Am 6. Dezember treffen 16 Mitglieder des Kammerchores der Akademia Wilanowska 16 Jugendliche aus der europäischer Robert-Jungk-Oberschule zum gemeinsamen Workshop unter Leitung der Dirigentin des polnischen Chores, Izabela Tomaszewska und Musiker und Musiklehrer Mariusz Łagodziński.
Das Ergebnis dieses Workshops ist ein gemeinsames Abendkonzert vor deutschem und polnischem Publikum. Es findet um 18 Uhr im Bürgersaal vom Rathaus Charlottenburg statt. Der Kammerchor der Akademia Wilanowska wurde auf Initiative der Stiftung Akademia Wilanowska im Oktober 2004 gegründet. Er hat seinen Sitz im Schloss Wilanow (bei Warschau). Das Repertoire umfasst Werke polnischer und ausländischer Komponisten verschiedener musikalischer Richtungen ? einschließlich Kirchen – und Unterhaltungsmusik. Der Chor will durch intensive Zusammenarbeit mit ausländischen Jugendlichen diese polnische Musik bekannter machen.
Nach einer musikalischen Ausbildung an verschiedenen Hochschulen in Polen hat die Dirigentin Izabela Tomaszewska einige Jahre mit der deutsch-polnischen Chorakademie ?In Terra Pax? sowie mit der Musikschule für Vokalunterricht ?Viva la Musica? zusammen gearbeitet. Nach dem großen Erfolg des Chores beim 63. Internationalen Chopinfestival in Duszniki Zdrój, wo Werke Chopins in neuer Bearbeitung und im Stil der bekannten Gesangsgruppe Novi Singers ( Vokalise a?cappella) vorgetragen wurden, kam Frau Tomaszewska die Idee, eine enge musikalische Zusammenarbeit mit Jugendlichen aus zwei verschiedenen Ländern aufzubauen. Der gemeinsame Gesang soll neue Kontakte schaffen und nationale und sprachliche Barrieren abbauen.
Jugendliche empfinden Chopins Musik zwar oft als schwierig und wenig interessant, doch in der Neubearbeitung fängt sie nicht nur für jungen Polen, sondern sogar für jungen Ausländer attraktiv zu werden. So wird Chopin nicht nur für eine Gruppe von Musikliebhaber bekannt, sondern verbindet auch junge Leute aus Polen und Deutschland. Während des Abendkonzerts nach dem offiziellen klassischen Teil werden die Jugendlichen Weihnachtslieder aus beiden Ländern singen.
Chopin łączy?
16 członków chóru Kameralnego Chóru Akademii Wilanowskiej spotka się 6 grudnia 2008 z 16 osobową grupą młodzieży ze Szkoły Europejskiej Robert- Jungk Oberschule w Ratuszu Charlottenburg na wspólnym muzycznych warsztatach pod fachowym kierownictwem dyrygent Izabeli Tomaszewskiej i artysty oraz nauczyciela muzyki Mariusza Łagodzińskiego. Efektem końcowym będzie wspólny wieczorny koncert, na który zostanie zaproszona publiczność niemiecka i polska.
Chór Kameralny Akademii Wilanowskiej powstał w październiku 2004r. z inicjatywy Fundacji Akademii Wilanowskiej. W repertuarze chóru znajdują się utwory kompozytorów polskich oraz zagranicznych w kręgach muzyki dawnej, klasycznej i współczesnej w szerokim przekroju stylistycznym, od muzyki sakralnej do rozrywkowej. Siedzibą chóru jest Pałac w Wilanowie. Ambicją oraz misją chóru jest podnoszenie kultury śpiewu i rozpowszechnianie jej w środowisku polskim i zagranicznym oraz międzynarodowa współpraca z młodzieżą. Dyrygent Kameralnego Chóru Akademii Wilanowskiej ? Izabela Tomaszewska ? ukończyła Akademię Muzyczną we Wrocławiu na wydziale Wychowania Muzycznego i Muzykoterapii, Podyplomowe Studia Chórmistrzowskie i Emisji Głosu w Bydgoszczy oraz uzupełniające Studium Doktoranckie na wydziale Muzykologii UKSW w Warszawie. Przez kilka lat związana była z polsko ? niemiecką Akademią Chóralną ?In Terra Pax? oraz współpracowała ze Stowarzyszeniem Muzycznym ?Viva la Musica?.
Po ostatnim sukcesie choru na 63 Międzynarodowym Festiwalu Chopinowskim, dzięki nowym aranżacjom utworów Chopina śpiewanym w stylu znanej grupy Novi Singers
( wokaliza a?cappella ), Izabela Tomaszewska zdecydowała się na podjecie próby wspólnego kontaktu stricte muzycznego pomiędzy młodymi ludźmi z dwóch różnych krajów. Pozytywny efekt wspólnego śpiewania ma być drogą do nawiązania wspólnych kontaktów, które zaowocują chęcią bliższego poznania i przełamią bariery językowe i narodowościowe. Muzyka Chopina jest traktowana przez młodych ludzi jako trudna i przez to niezbyt interesująca, natomiast w nowych aranżacjach staje się ona atrakcyjna dla młodzieży nie tylko polskiej ale i zagranicznej. W ten sposób Chopin przestaje być znany tylko zainteresowanej grupie melomanów i zaczyna łączyć młodych Polaków z młodymi Niemcami.
Podczas wieczornego koncertu młodzi Niemcy i Polacy po oficjalnej klasycznej części zaśpiewają wspólnie kolędy.
Pyro,
spróbowałam moją kapustę. Ma bardzo przyjemny smak, kwaskowata i orzeźwiająca. Powinnam chyba wynieść ją do piwnicy na dojrzenie w chłodzie, ale czy nie zapomnę jej kontrolować? 😯 Na razie nie ma żadnych śladów pleśni, ale soku stale ubywa i muszę dolewać. Jest przyciśnięta słoikiem z wodą i kamieniem, żaden talerzyk nie mieści się do otworu 🙁
Alicjo,
czy Twoja nadal stoi w cieple?
Brzucho 11:53
Skoro dzis o filozofii to i ja + pare zdan 😆
wydaje mi sie, ze nowoczesni kucharze tak przygotowuja rybe, ze ona pozostaje soczysta sama w sobie. We wlasnym naturalnym sosie. To pozwala na podawanie do ryby wyraznego i lekkiego sosu. Cos takiego odpowiada bardzo trendy filozofii zdrowego odzywiania.
nie gotuje sie dobrej ryby!!!
regula jest jedna. nie jest to zadna tajemnica, ze aby było to smaczne nalezy jej nie gotowac.
i nie tak dlugo.
To znaczy nie wkladac jej do gotujacej się wody, sosu i innych plynow.
70°C w zupelnosci wystarczy.
Gwarantuje, ze po czyms takim ryba smakuje ryba
Moja kapucha jeszcze stoi w kuchni (20C, w nocy ok.18C). W czwartek czy piatek będzie 2 tygodnie. Powinnam wynieść do piwnicy? W piwnicy jest jakieś 14-15C, może deczko mniej, musiałabym sprawdzić.
Cały prawie Puchatek jest genialny. Łakomczuszki są dobrymi filozofami i na ogół nie poddają się wrednym ideologiom. Chociaż bywają wyjątki. Hitler był typowy. Jadł byle co, o ile pamietam, i to wegetariańsko. Nie pił chyba wina. Stalin jednak przeciwnie. Niby wagi do jedzenia nie przykładał, ale na przyjęciach jadał rzeczy najwykwintniejsze. Nie ma prostych reguł kulinarno-filozoficznych.
Stanislawie, jak to nie ma?
nie jadac z hitlerami i stalinami!
spytaj Pyry, moze tylko potwierdzic
dobrej nocki
Johnny, z ust mi wyjales, gotowac rybe, to swietokradztwo
Gotowac rybe to swietokradztwo ?? Powiedz to chinczykom albo lepiej francuzom z ich bouillabaisse. Rybe sie gotuje i w wodzie i na parze. Jest super delikatna. A smazona jest zwlaszcza w Polsce z reguly przesmazana czyli mocno wysuszana. Z grila wiekszosc ryb jest nie do zjedzenia wlasnie ze wzgledu na zbyt dlugie grilowanie. Inna rzecz ze w Kraju steki tez sie griluje az stwardnieja na kosc.