Wyznania zazdrośnika

Zazdrość jest uczuciem motywującym do działania. I trzeba ją odróżniać od zawiści, która jest stanem niszczącym i niesympatycznym. Mogę więc przyznać się do tego, że zazdroszczę Agnieszce i Marcinowi ich nowego dzieła. I nie jest to tym razem nowa restauracja lecz książka podsumowująca ich dwudziestoletnią działalność na warszawskim rynku gastronomicznym. W książce, którą tu zachwalam z czystym sumieniem (cóż piękniejszego niż chwalenie konkurentów) opisują oni swoje doświadczenia wyniesione z kuchni Chianti, Meltemi, Santorini, El Popo , Mirador i Absyntu. Wymienione lokale błyszczą na bogatym stołecznym firmamencie. A teraz ich właściciele postanowili umożliwić tym, którzy do wymienionych restauracji mają zbyt daleko, odtworzyć ich atmosferę (dzięki zdjęciom), aromaty i smaki (dzięki przepisom) we własnych domach.

„Najprzyjemniejsze jest podniecenie, które towarzyszy otwieraniu nowej restauracji. Albo nawet okres wcześniejszy, kiedy koncepcja rodzi się w głowach. Wtedy jesteśmy jak zakochani, nasze myśli zajmuje tylko nowy projekt.” To słowa z wstępu nowej książki kulinarnej jedynego takiego rodzeństwa w Polsce, a może i w Europie. Agnieszka i Marcin Kręgliccy od wielu lat prowadzą w Warszawie sześć, a w porywach nawet siedem, różnorodnych restauracji.

„W kuchni u Kręglickich” jest książką bez precedensu. Sumuje ona bowiem doświadczenia zawodowego autorów oraz korzysta z najlepszych przepisów ze wszystkich ich restauracji. Wymownym mottem dzieła winny być słowa ze wstępu: „Prowadzimy restauracje od dwudziestu lat. Kłócimy się i godzimy przy stole. Jedzenie jest dla nas osią pracy, życia rodzinnego i towarzyskiego. Jest sposobem na dbanie o siebie i o innych, jest źródłem przyjemności. Przede wszystkim musi być dobre.”

Niebagatelnym walorem książki są zdjęcia. Nie robił ich specjalista kulinarny smarujący pieczeń preparatami powodującymi, że mięso wygląda cudownie a po sesji zdjęciowej wyrzucane jest do śmietnika. Mikołaj Grynberg jest fotografem znanym i uznanym. A tym razem udowadnia, że wszystko może być tematem dla artysty.

Przepisy z kuchni  obojga Kręglickich są przez nich wielokrotnie sprawdzone w praktyce (wiem zaś, że  karmieni przez nich – żyją). Ale – co ważniejsze – są możliwe do wykonania w polskim domu. Warto więc korzystać z rad i przepisów mistrzów. Ja robię to dość często (czytam felietony Agnieszki w „Wysokich obcasach”) i nie żałuję.