Nasi przodkowie mieli dobry apetyt

Zawsze lubiłem grzebać w historii kuchni i stołu. Żałowałem też, że muszę ograniczyć się do lektury a nie da się choć na chwilę przenieść w czasie. No bo czyż nie warto by było zobaczyć na własne oczy jak oni jadali?

„Podstawę wyżywienia  na dworach magnackich i w domach zamożnej szlachty stanowiło mięso: wołowe, na drugim miejscu wieprzowe i baranie oraz drób ( zwłaszcza kapłony, ale także młode kurczęta, gęsi, kaczki, bażanty ) i dziczyzna. Były to produkty pochodzące z własnego gospodarstwa, ewentualnie zdobywane dzięki ulubionej rozrywce – polowaniu ( zające, dziki, jelenie, także niedźwiedzie, których łapy stanowiły wielki przysmak, dzikie ptactwo), a więc < nic nie kosztujące >, nie trzeba było za nie płacić pieniądzem. Mięso podawano przede wszystkim  w formie pieczeni, przyprawianych na ostro, słodko lub kwaśno, w zawiesistych sosach, a także wędzone ( szynki, kiełbasy ); w formie galaret, pasztetów oraz potraw gotowanych ( kapłon w rosole, sztuka mięsa ), duszonych i bigosów. Podroby nie były zbytnio cenione; wprawdzie ozór z chrzanem pojawiał się na stołach, podobnie jak głowizna, ale na przykład kaszanka uważana była za < godną psów >. Duża rozmaitość polewek przygotowywanych z wywarów mięsnych i warzywnych oraz piwa. Zwłaszcza popularne były barszcze, żurki, rosoły, a także zupy piwne, niezwykle gęste i pożywne, bo z dodatkiem krup, jaj, sera, chleba. Spożywano wiele potraw mącznych: obok chleba, często żytniego, który podawano do każdego posiłku, były to kluski, różnego rodzaju pierogi, łazanki, racuchy, placki. W skład staropolskiej kuchni wchodziły też kasze – gryczana, owsiana, jaglana – suto kraszone olejem, masłem, słoniną. Spożywano wiele nabiału, przede wszystkim masła, śmietany, serów, jaj; mleko jako napój nie było rozpowszechnione.” Tak przedstawia  kuchnię polską z przełomu XVI wieku prof. Maria Bogucka. Dodając przy tym, że polska kuchnia charakteryzowała się obfitym używaniem soli, przypraw korzennych w tym pieprzu i niezwykłą tłustością. Potwierdza jej opinię dziejopis z tamtej obfitej w jadło epoki.

Był koniec wieku XVI. Jeden z książąt legnickich – Henryk wydawał weselisko. Gości zaproszono huk. Oto co zanotował kronikarz:   „Mówiono, że kosztowało przeszło sto tysięcy talarów, co łatwo być może, jak okazuje sam spis potrzeb kuchennych, który tu podaję całych jeleni 113; jeleni w sztuki pociętych 24; dzików 98; dzików w kawałach 194; saren 162; zajęcy 2292; bażantów 470; głuszców 276; kuropatw 3910; kwiczołów 22687; szynek westfalskich 88; wołów 370; szkopów 2687; cieląt 1579; jagniąt na pieczenie 421; świń do nadziewania 99; świń tuczonych 300; prosiąt 577; indyków 600; tuczonych kapłonów 3000; kur tuczonych 12887; kurcząt 2500; gęsi tuczonych 3550; jaj 40837; smalcu cetnarów 117; tłuszczów beczek 39; pstrągów wielkich 5960; łososi w pasztetach 117; łososi zielonych 50; bardzo wielkich szczupaków 470; karpi 15800; rozmaitych drobniejszych ryb cebrów 478; węgorzy wielkich 317; sumów 37; ostrzyg beczek 5; wina reńskiego wiader 1787; węgierskiego 2000; austriackiego 700; czeskiego 448; morawskiego 1100; rozmaitych win słodkich 370 wiader.”

Weselisko było udane. Tego jestem pewien.