Kotlet częściowo nieświeży
Przed laty byłem wraz z trójką innych polskich dziennikarzy gościem węgierskiego MSZ. Pokazywano nam jak działa nad Dunajem reforma gospodarcza. W tej dziedzinie zaś i w tamtych latach Węgry stanowiły dla Polski niedościgły wzorzec.
W przerwach licznych rozmów i spotkań gospodarze wodzili nas po najlepszych budapeszteńskich restauracjach. I w tej konkurencji wówczas Madziarzy ostro nas zdystansowali.
Jedną z najelegantszych i najdroższych restauracji była Baszta Rybacka, z której roztaczał się cudowny widok na rzekę, Parlament i cały Peszt. Podziwiając tę panoramę z pewnym opóźnieniem zorientowałem się, że kotlet nazwany imieniem Sandora Petofiego coś dziwnie zalatuje. Wezwany kelner usiłował wmówić nam, że to zapach mięsa z wołów hodowanych na puszcie. Wreszcie kotlet odpłynął do kuchni, w jego miejsce na stół wjechał kociołek gorącej jak piekło zupy o dźwięcznej nazwie: jokai bableves. Atmosfera przy stole poprawiła się. Najzabawniejsze jednak w kulinarnej przygodzie było to, że cała nasza czwórka wywiozła z Węgier obraz reformy, która choć wygląda efektownie, to jednak – jak ów kotlet – jest częściowo nieświeża. Po latach okazało się, że mieliśmy rację.
Sandor Petofi – wybitny poeta i adiutant generała Józefa Bema podczas Wiosny Ludów – kojarzy się smakoszom nie tylko z kotletem swego imienia. To on bowiem spowodował, iż do dziś w menu liczących się węgierskich restauracji znaleźć można „polską pieczeń”, czyli ulubione danie bohaterskiego dowódcy oraz zupę kminkową, za którą Bem także przepadał.
Komentarze
Dzisiaj pobudkowo powinnam wyć jak syrena przeciwmgielna, ale nie chcę budzić Alicji 😉
A kminek odpada, nie cierpię zapachu i smaku kminku.
Dzień dobry.
Kuchnia węgierska raz na zawsze skojarzyła mi się z Tadeuszem Olszańskim i jego książką „Nobel dla papryki”. Kupiłam ją dawno, pierwsze wydanie i wtedy była dla mnie objawieniem. Z jedynej mojej podróży na Węgry przywiozłam wrażenia bardzo mieszane. Zachwyciłam się tym, że szynka (doskonała surowa, dojrzewająca) nie tylko w sklepie jest, ale i można ją kupować na plasterki : tyle, ile aktualnie jest potrzebne (ważne w podróży) Degustacja win w winnicach pod kociołek fasolowo – mięsnej zupy, to też było miłe doświadczenie. Natomiast wiyta w modnej czardzie (w programie mięsa pieczone na węglach i cygańska muzyka) była udziałem w żenującej cepeliadzie pod turystów i to tych niewymagających. Muzycy byli w „stanie wskazującym” na tyle, że im było trudno utrzymać smyczek, a mięso przypominało skórę na zelówce i to dobrze wyprawioną. Wszędzie natomiast były świetne desery, z czego najbardziej smakował mi krem karmelowy i krem z kasztanów. Kasztany wtedy zresztą jadłam po raz pierwszy. Gust mi się jednak zmienił od tamtego czasu.
Czytam Was, czytam i ciekawe co z tego będzie ….
Panie Gospodarzu a wyniki konkursu ?
Nawiązując do szprotek z rusztu, które dni kilka wstecz się przewinęły – w Chorwacji jadłem „żirice” – miejscowe adriatyckie rybki z rusztu, wielkości szprotek, no może szprot. Pyszne.
Przepraszam za opóźnienie. Ranek spędziłem w Dzień Dobry TVN gdzie rozmawialiśmy o tym czy kuchnia sprzed paru wieków byłaby dziś strawna. Wprawdzie to było tylko 7 minut ale rozmowa z Dorotą Wellman, Magdą Gessler i pod okiem olbrzyma – Marcina Prokopa to frajda. Lecz obowiązki wzywają więc ogłaszam, że wczorajszy quiz rozwiązała Małgosia W. I ona dostanie książkę „Psy z Rygi” Henninga Mankella, dwie płyty laureatów Paszportów i smycz na klucze z logo Polityki. Gratulacje.
Obiecuję też, że wkrótce wrócimy do nagród kulinarnych. „Jak smakuje Europa” już w druku.
Małgosi bardzo gratuluję i proszę o poprawne odpowiedzi, bo pypeć na języku coraz większy..
Panie Piotrze –
bedzie poplamiona niewatpliwie, ale poki co mam mala zagwostke. W rozdziale poswieconym kawie,w czesci opisujacej gielde amsterdamska (strona 43, paragraf 3) jest jakby mala niescislosc w datach. Prosze mnie zle nie zrozumiec – nie krytykuje ino prawdy dochadze. Bo jesli od roku 1663 kupcy [… kupowli kawe w Jemenie … ] to jak jest mozliwe by wykradli ziarno: [..a bylo to wroku 1616…].
Moje pytanie: w ktorym roku co.
Bede wdzieczna za odpowiedz.
Ciekawska zasadniczka
Echidna
Errata: dochodze (tej prawdy).
Zapomnialam dodac:
kwiatow eukaliptusa nawet koala nie jadaja. Z lisci (tylko niewielka grupa sposrod okolo 300 gatunkow stanowi diete australijskiego torbacza) produkuje sie olejki, masci, a nawet herbate. Tylko czy ona wtedy naprawde powinna nazywac sie herbata?
Na marginesie ciekawostka – koala jest slowem aborygenskim i oznacza „bez wody”, odnosi sie to do biologicznych mozliwosi koala, ktore z lisci eukaliptusa potrafia odzyskac wilgoc.
A teraz do kuchni – dzisiaj sledzie w smietanie z dodatkiem nieodlacznej cebuli i jablka. A do tego pieczone kartofle (ziemniaki, patata, tartufel, pommes de terre).
Ooo.. „siem” czyta Panie Piotrze, „siem” czyta.
Echindo zwierzątko! Bardzo piekne przeżrocza z Tasmanii. Czy tam mieszka dużo polaków? Szczerze pisząc to zupełnie zapomniałam o tej pięknej krainie. A może by tam zamiast do tych Hawajów gdzie tyle żabek mieszka? Co na Tasmanii nie daje spać? I jakie jest obiadowanie Tasmańczyków? Jak będziesz mogła to napisz. Mam nadzieję że Gospodarz nie będzie sie gniewał z powodu tej prywaty.
Znowu czasu nie ma, ale węgierska gastronomia kusi. Ja w Budapeszcie najchętniej jadałem w dawnych czasach w restauracji rybnej Sipos. Było dość tanio i dobra kuchnia. Oczywiście mięsne dania były w szerokim wyborze i nic nie zalatywało. Bardzo lubiłem Ponty Orly Medon, czyli kawalątka karpia w cieście. Poznałem restauracji węgiersjich mnóstwo, głównie jako gość. Gospodarze wiedzieli gdzie wozić, więc opinia o gastronomii wyrobiła się bardzo wysoka. Ale nawet pstrągi smażone na targowiskach były bardzo smaczne, bo do smażenia używano świerzego tłuszczu.
Tasmania jako ojczyzna diabła zawsze budziła we mnie respekt. A może diabeł tasmański nie taki groźny?
Ojej, jak się cieszę. Pierwszy raz i od razu nagroda! Miło zaczął się dzień. 😀
szczęko ! czy nie widzisz że sie męczę a ty mniam i zjadasz!!
To tylko bajka Stanisławie , diabły chodzą parami z aniołami
Panie Gospodarzu jakie są odopwiedzi na kłiz ? Czyzbym sie pomyliła?
MałgosiW gratuluję, ale do Gospodarza mam pretensje. Gdyby powiedział, że wygrać można również smycz, może i ja bym wziął udział? 😀
Chociaż… czy byłbym w stanie wstać o tak nieludzkiej i niepsiej porze? 🙄
Bobiku,
Dziękuję, ja te odpowiedzi wysłałam po 16-tej, tak na wszelki wypadek, bo wszyscy pisali że nie biorą udziału.
A moje odpowiedzi były takie:
1. Coś podobnego do pizzy kojarzy mi się z różnymi rodzajami tortilli.
2. A może to haggis? Hiszpańskie farinon, morcilla?
3. pieprznik – poczciwa kurka, pieprzyca – jedna z odmian rzeżuchy, pieprzówka – nalewka, albo roślinka ciepłolubna
Bobik! Czy masz w planie jakis popis muzyczno wokalny . Bardzo bym chciała posłuchać. Kiedyś miałam psa który też śpiewał i nawet rozmawiał. Ten którego mam obecnie nie przejawia talentów wokalnych. Chyba mu słoń na ucho nadepnął. Oczywiści malutki sloń, bo to piesek malutki.
Serdeczne gratulacje i miłego dnia.
Bobiku, nie tylko smycz można było wygrać ale i książkę o psach. Psy z Rygi z pieskami (groźnymi) na okładce. Ale naprawde chodzi o policjantów. Z Rygi i z Ystad
Kurczę, o 16.00 to bym już dał rady… Ale tych psów z Rygi trochę bym się bał, może lepiej, że nie wygrałem. 😉 Tylko smyczy, tylko smyczy żal… 🙁
Gruszko, ja śpiewałem jeszcze do wczoraj i uważałem się nawet za artystę wokalu, ale wczoraj usłyszałem coś, po czym postanowiłem całkowicie zrezygnować ze śpiewaczej kariery. Tej koleżance i tak nigdy nie dorównam:
http://www.youtube.com/watch?v=LdH4wDdQlEk
No, ten kolega też nie jest zły, choć repertuar ma nieco inny
http://www.youtube.com/watch?v=U1R56ZdTTh8&feature=related
Małgosiu W, gratuluję. Tortilla na pewno w wersji meksykańskiej. Hiszpańska jest troche bardziej omletowa, ale też myslałem o tortilli jako najbardziej zbliżonej do pizzy.
http://music.sharemusic.com/kickapps/_Pink-Floyd-Dog-Blues-/video/255278/1713.html
Jeżeli Turcję zaliczymy do krajów śródziemnomorskich (a dlaczego by nie?) to można jeszcze wspomnieć o lahmacun, tureckiej pizzy z wierzchem z mielonego baraniego lub wołowego mięsa. Coś dla psa! 🙂
Psie Pink Floyd mi się nie otwiera 🙁
Bo masz komputer pod psem….
Albo psu na budę…
Komputer się ode mnie domagał, żebym załadował program służący otwarciu, ale Tata stanowczo mi zabronił wykonywania tego pod jego nieobecność, bo już parę razy niefrasobliwym ładowaniem tego i owego narobiłem zamieszania. Będę musiał poczekać, aż Tata wróci z pracy… 🙁
Tfu, na psa urok!
http://www.youtube.com/watch?v=IFRiaszvB8Y
a teaz?
r
Dziękuję, teraz bez problemów. Jestem pod wrażeniem, to naprawdę świetny występ. 🙂 Ale droga do takiego mistrzostwa prowadzi przez żmudne, systematyczne świczenie…
http://www.youtube.com/watch?v=yfwhTx9TdLU&feature=related
musiałam zerknąć na Wasze wpisy chociaz nie mam czasu. Warto było. Bobiku ćwicz, kto wie może kariera przed Tobą. A mówią że psy duszy nie mają. ..pa
Przepraszam za brak informacji o prawidłowych odpowiedziach.
Oto one:
1 Prowansalski pissaladier lub hiszpańska tortilla
2 Hagis – przysmak szkocki
3 Grzyb nasz ulubiony – kurka, rzeżucha, nalewka lub wódka
Ale Gruszko żadnej Twojej odpowiedzi nie było. Albo sieć nawaliła, albo poszło na zły adres. Próbuj za tydzień.
gruszko, Stanislawie –
Tamanian Devil nie tylko, ze niestraszny lecz wrecz biedny. Gatunek ten choruje na rodzaj raka pyszczka – Devil Facial Tumor Disease ? DFTD. Choroba nieuleczalna i zaifekowane zwierze ginie smiercia glodowa w przeciagu 3-5 miesiecy od pierwszych symptomow infekcji.
Nie bede Was zasmucac tak przykrym tematem, dodam tylko, ze ludzie spiesza z pomoca. Aby gatunek nie zniknal z powierzchni ziemi (bo i taka grozba wystepuje) tworzone sa enklawy gdzie Diabel Tasmanski podlega scislej kontroli jednakze bez ingerencji czlowieka w zycie grupy. A przynajmniej minimalnej.
Le Clézio Jean Marie Gustave laureatem literackiej nagrody Nobla
Errata:
zainfekowane
I ladnie
A niech tam!
Kto mówił że psy nie mają duszy? 😯 Dawać go tu! Ja ja mu… No! 👿
Nie znam kompletnie. Czy bardzo dużo tracę? W polskiej wiki go nie ma.
a mnie tu niedawno tez do Nobla proponowano. i nic nie wyszlo?
Haneczko, według niemieckiej Wiki napisał ponad 30 powieści, ale ja też się przyznam, że nie znam ani jednej. 🙁
http://kulikowski.aminus3.com/image/2008-10-09.html
Bobik@13:05
Zacznij od Ratzingera.
Pozdrawiam
zlewkrwi
zlewkrwi: propozycja do rozważenia… Nie mówię nie! 😉
Haneczko, poguglałem jeszcze po francusku i muszę powiedzieć, że mi się ten de Clezio dość spodobał. Wieczny włóczęga z ciekawym życiem, bliski naturze i nie mający złudzeń na temat cywilizacji. Przeczytam. Nie ze względu na Nobla, tylko na duże szanse, że mi przypadnie do gustu. 🙂
Też poguglałam na szybko. Parę wyszło po polsku. Coś dorwę.
Jeszcze na temat „duszy”.
Bardzo ciekawa książka:
Frans de Waal: Primates and Philosophers: How Morality Evolved.
Na ten sam temat tłumaczony na polski Robert Wright: „Moralne zwierzę”. Warto też przy okazji zerknąć do Wilsona i Dawkinsa.
A dla tych, którzy nieszczególnie interesują się psycho- czy socjobiologią, ale lubią zwierzęta i nie dziwi ich pomysł, że one mają duszę: Roger Fouts, „Nasi najbliżsi krewni”. O mówiących szympansach.
ha ha!
ASzyszu, dzięki, ja jestem maniaczką Pinka – tego nie znałam, doskonałe! Muszę podesłać mojej siostrze od Figi labradorki, moze wtedy zacznie Pinków bardziej doceniać 🙂
Może by wiewiórę…. No ale nie ma Brzucha, co by na harmonijce zagrał. Brzucho na harmonijce gra tak, ze właściwie to powinna byc jego kariera, gdyby zrezygnował z obecnej. Dorota z ząsiedztwa zaświadczy – wszyscy wiedzą, że to jest krytyk muzyczny, Dorota.
Nobel stoi na prochu. To tylko subiektywne zdanie za jakieś osiągnięcie… Za całokształt to już różnie może być.!?
Ja go nawet zrecenzowałam 😆
http://szwarcman.blog.polityka.pl/?p=208
kłaniam się 😉
A tego Le Clezio to ja kojarzyłam z jakimś nouvel roman – hasłowo, nic jego nie czytałam – więc najpierw się zdziwiłam, że on żyje, a później zdziwiłam się, że zaledwie rocznik 1940 – smarkacz jak na noblistę 😀
tyle tu dzisiaj o psach. to opowiem o moich z nimi przezyciach.
podobnie jak jej imienniczka, ktora jako pierwsza wyleciala w kosmos, łajka w naszym domu była rowniez pierwszym psem.
solidaryzowanie sie z osiagnieciami wysokiej techniki w sasiednich krajach nalezalo do dobrego tonu. stad takie imie. w koncu, był to okres, kiedy na podworkach bawilo sie Józefów i Władysławów na peczki.
pasowala jak ulal do naszego domostwa. zyla bezstresowo i nikt jej nie przegrzewal. z czasem nauczyla sie nawet biegac po ogrodzie w to samo miejsce, za potrzeba. tam byl plac tylko dla jej. rosnac i tak tam nic nie chcialo.
zrecznie poruszala sie po waskich sciezkach miedzy grzadkami. u nas łajka w przeciwienstwie do imienniczki z kosmosu miala zycie dlugie i szczesliwe. z czasem ogluchla i tu zaczely sie schody z jej pilnowaniem. smyczy nie zaznala w ciagu calego zywota. to dla jej bezpieczenstwa rozpoczeto budowe plotu.
jedyna w miescie w owym czasie, szaroniebieska stara warszawa_garbus nie zdazyla wyhamowac. stalo sie. od tej chwili przypadlo lajce stale miejsce. teraz lezy sobie po grusza.
czas najlepiej leczy rany.
i dopiero po latach, kiedy to wopistom w psiarni urodzil się o jeden za duzo, to ten ostatni smarkacz znalazl u nas schronienie. w miedzyczasie plot poddany zostal zabiegom remontowym by piesek mogl sie po terenie zamknietym bezpiecznie walesac. nawet nazwalismy go adekwatnie do tej czynnosci.
ale traf chcial, ze w innej miejscowosci przez plot przeskoczyl czlowiek, ktorego zaczeto kojarzyc z naszym psem. przez pierwsze dni mozna bylo jeszcze spokojnie wolac do psa: wałęsa do nogi!
z czasem polecenie: wałęsa przestan szczekac!
zaczeto brac jako prowokacje.
zrobilo sie nieprzyjemnie i tata zadecydowal o zmianie imienia psa. dla naszego dobra. podeszlismy do tematu z duchem czasu, demokratycznie. rozmowami i glosowaniem. w koncu stanelo na lechu.
ale szczescie nasze dlugo nie trwalo. okazalo sie ze i to imie wzbudza podejrzenie.
dziesiec milionow to nie przelewki. dla swietego spokoju przestalismy wymawiac el i u zamienilismy na o.
wyszlo echo.
nie wiem czy to po tylu naglych zmianach w tak krotkim czasie, ale psu nie wyszlo to na zdrowie. wydawalo mi sie ze zglupial.
dalej sie wałęsał po terenie to tu to tam. zajadal ogorki na surowo z ogrodka. na deser upodobal sobie gruszki bez ogonka. były to stare dobre klapsy. i jak to przy spadach, zazwyczaj gromadzilo sie tam cale stado os. ale on, dzielny pies radzil sobie z nimi doskonale. przestal reagowac na ochlapy, kosci nie tykal i to mogl byc powod wyrosniecia szpiczastych zebow. warczec zaczal na wszystkich dookoła.
oddalismy pieska na wychowanie i z czasem stracilem z nim kontakt na dluzej. po latach odwiedzilem echo w innej zagrodzie. tam byl juz na uwiezi, pilnowal nowobogackiego dobytku. jego spojrzenie na ludzi było jeszcze bardziej podle.
Nouvel roman to on był podobno gdzieś do 1975, a potem mu się odwidziało. Chyba na szczęście dla czytelników. 😀
Tez zajrzalam na wiki o Le Clezio – najbardziej mnie zainteresowala „kosmopolitycznosc” jego tworczosci, i to ze zna pare miejsc na swiecie od podszewki. A gdyby dluzej zostal przy tym nouvel roman, to pewnie by przestal pisac…
gaweł,
Bardzo interesująca historia o psie. My mieliśmy kota co nazywał się Ździchu a niektórzy mówili na niego Ździsiek. Też przejechała go Warszawa ale taki pikap miejscowego ogrodnika.
Przez jakiś czas przynosił nam wiadro czereśni za Ździcha ale potem przestał.
Szczypior
Mój Miś to był Zdziś. Mięśniak z niego był jak nie przepraszając, były mąż mojej kolezanki .
Nikt go nie przejechał ale i tak musiałem go zakopać. Samo życie.
Alicjo, tylko zajawka – http://www.kontrowersje.net/node/438 .
http://picasaweb.google.pl/Marek.Kulikowski/KobietazGrzybem#slideshow/5255215469026870034
A moze to sie przyda?
http://www.psychologia.xmc.pl/socjopatia/
_____________________________
Antku
Tym razem to ty mnie namierzyłeś!
Brawo!
_____________________________
Ale czy Ty uważasz ze ja tez mam kota?
I wierze w takie rzeczy, o których pisałeś wczoraj.
Do niedawna sądziłem, ze to tylko raz w roku zwierzęta mówią ludzkim głosem.
Teraz zaczynają klepać, stare cytryny pozdrawiające inne dojrzałe o pięknym i dźwięcznym hiszpańskim imieniu. Ona już dwa lata temu stała się pełnoletnia. I ma prawo, nie pytając się właściciela, po prostu się pieprzyć. Natomiast nie wolno jej się natomiast p………. .
A o zdrowie, no może nie moje, ale przyjaciela to nie laska się spytać?
A czy z moja głową jest nadal wszystko w porządku po takim stuknięciu?
To co, to nie laska, kindziuka od Alicji? _ się zapytać. 😆
powtorka bo u gory cos nie odpalilo:
_________________________
Antku
Tym razem to ty mnie namierzyłeś!
Brawo!
_____________________________
Ale czy Ty uważasz ze ja tez mam kota?
I wierze w takie rzeczy, o których pisałeś wczoraj.
Do niedawna sądziłem, ze to tylko raz w roku zwierzęta mówią ludzkim głosem.
Teraz zaczynają klepać, stare cytryny pozdrawiające inne dojrzałe o pięknym i dźwięcznym hiszpańskim imieniu. Ona już dwa lata temu stała się pełnoletnia. I ma prawo, nie pytając się właściciela, po prostu się pieprzyć. Natomiast nie wolno jej się natomiast p???. .
A o zdrowie, no może nie moje, ale przyjaciela to nie laska się spytać?
A czy z moja głową jest nadal wszystko w porządku po takim stuknięciu?
To co, to nie laska, kindziuka od Alicji? _ się zapytać. 😆
O diabli!!!
Nie zdążyłam poczytać, bo miałam półtoragodzinną rozmowę z moim dawnym *pokłonnikiem* , bardzo się denerwował, że ja nie jestem na skype-video cały czas. Przez jakis czas byłam, ale u niego padło, no i tłumacz mu, że windows to windows…, to nie linux pada!!! Nie dało sie wytłumaczyć… i tak dalej.
Zara poczytam do tyłu i na was wszystkich jak zwykle nakrzyczę. Spokojnie 😉
Bobik, zajrzałeś do poczty?
M. – 🙂 🙂 🙂
Heleno – mozna zrobic trzy doktoraty, tyle materialu! 🙂 🙂 🙂
Po cholerę doktoraty? Wystarczy normalnie żyć. I człowieka traktować jak człowieka. Tyle.
Smutno mi Panie….
Zjawiłem się w samą porę, o laska nebeska!!
Arkady, że nie pytałem o Ciebie, jeszcze sobie wybaczam…
Bo cóż mogło się stać z Twoją głową po takim kopie od golfisty?
Jestem pewien że nic!!
Lekko tylko zmarszczył Ci się tyłek i skoczyła adrenalina.
Głowę to masz dalej nie od parady.
Ale że nie spytałem o przyjaciela…jest mi wstyd!!
Więc pytam.
Przyjacielu! Dobrze się masz?
Z Arkadym oczywiście. 🙂
Z calym szacunkiem, Alicjo – choc ogolnie masz racje, to swiat nie jest az tak piekny, by bez jakiegos naszego udzialu ludzie zaczeli sie nawzajem szanowac. A tak w ogole, to chyba nie dyskryminujesz przeciwko wyksztalceniu ponadpodstawowemu? I ludzie z doktoratami moga chodzic po tym naszym wspolnym swiecie. 🙂
Z pozdrowieniami – M.
M.
nie ważyłabym się nigdy pomyśleć nawet, nie tylko powiedzieć, że znam jakieś miejsce od podszewki. Łącznie i zwłaszcza z samą sobą.
Ja nawet posiadam doktorat i nauk humanistycznych, uwazam, ze na szacunek to trzeba zasluzyc, wymoc go nie mozna.
Pod morągiem smutno, mnie też tak jakoś…
M. jak miłość. Taki serial smutny jest w telewizorze, w życiu też się zdarza.
A czy Ty pod morągiem nie widziałeś przypadkiem błąkającego się samotnie po polach, takiego z rozwianym włosem i lekkim obłędem w oczach łucznika??
Z pod morąga lepiej widać, dlatego pytam.
A może to się przyda?
http://www.psychologia.xmc.pl/category/manipulacja/
morągu dobrze prawisz..
dzisiaj jakoś psychologiczno- manipulacyjnie. Coś Wam napiszę o psychologi. Kazdy którego poznałem mial problemy poważne z partnerem a dzieci o zgrozo .. nie lepsze od naszych. Genaralnie o to chodzi aby nazwać, skatalogować i jeżeli to lekarz, to tabletkować.
To bardzo interesujace, gdyz zwykle humanisci uwazaja, ze kazdy czlowiek na podstawowy szacunek – jako osoba ludzka – nie musi zaslugiwac. Wbrew przeciwnie, kazdemu sie on nalezy.
A „od podszewki” jest idiomem – w koncu, gdyby wziac podszewke pod mikroskop, zobaczyloby sie wiecej szczegolow. Zas co do poznawania siebie, to jest to zadanie dla kazdego z nas oddzielnie. Z tym, ze jednak jedni bardziej chetnie oddaja sie temu zadaniu, zas inni nie – i czasem rzutuje to na nich relacje z innymi ludzmi. Mozemy porozmawiac np. o jungowskim cieniu, czyli zespole nieuswiadomionych przekonan, uprzedzen i przedwerbalnych pogladow w kazdym z nas ale jednak moze lepiej nie zaglebiajmy sie az tak gleboko, i zostanmy przy tym, ze na podstawowy szacunek nie trzeba zaslugiwac. To na podstawie tego przekonania mowimy np. o prawach czlowieka, ktorych w zadnej sytuacji nie nalezy przekraczac. Bo ktoz niby mialby byc sedzia – i stwierdzac: „ten zasluzyl, ten nie zasluzyl”?
a tak chętnie zjadłabym gulasz w Węgierskiej krainie przy muzyce Czardasza , wypiła wino czerwone ze słonecznego stoku.
M.
Absolutnie dyskryminuję tych doktoratych! M. – „letko mnie bierz”, ja wykształcenia nie mam za wielkiego, napisałam z rozbiegu – ah, rozmawiałam dzisiaj z moim dawnym przyjacielem (jak wyżej) i normalnie ślozy, bo od stu lat nie rozmawialismy ze sobą, a teraz nagle jest internet i można. I takie rozmowy, jak to byliśmy młodzi i tak dalej, i wyruszaliśmy na podbój świata…
Ktoś tam wyżej napisał (byc moze pod innym wpisem, nie dzisiejszym) – że cieszmy się, póki się da. Ja popieram. Ale na wszelki wypadek… z tymi doktorami to precz 😉
Jest chyba jakas wewnetrzna sprzecznosc w powolywaniu sie na portal psychologiczny, po to zeby krytykowac psychologow. Jest to dziedzina naukowo-badawcza jak kazda inna. A o tym, ze psychologowie moga byc rozni w zyciu prywatnym? Na razie jest to na poziomie anegdoty, podobnie jak to, ze lekarze pala, jedza tlusto i nie uprawiaja sportu, a nawet zapominaja o okresowych badaniach. Mimo to, jednak chodzimy do lekarzy po diagnoze i pomoc w przypadku choroby, a nawet w zupelnym zdrowiu, by sprawdzic, czy wszystko jest w porzadku…
szacunek to coś co mamy z jakiegos powodu ale możemy go stracić. Jednak jest to tylko odczucie w danej chwili i przez dana osobę.Iinna może nas w tej samej chwili nie szanować gdyż ocenia nas negatywnie. Jung ze swoją osobowością psychopaty nie byłby moim idolem w żadnym wypadku.
mojej rodzinie i znajomym żadem nie pomógł. Ale jak to w zyciu wszystko przed nami.
to ja jutro porozmawiam sobie z doktorem
😆 , 😆 , 😆
Antku
przyjaciel rzekł, ze póki co nie najgorzej, ale prawdziwe objawy mogą nastąpić z opóźnieniem
poczekajmy do jutra. patrz gora
pisze o psychologach do lekarzy mam wielki szacunek
arcadiusu jesteś bardzo tajemniczy może jakies światełko dla ciekawskich/ ja np./
Postaram sie brac Cie letko, Alicjo. 🙂
Ale odrobinki samowiedzy nie ma co sie bac, wrecz przeciwnie ciekawosc swiata i siebie, i siebie w relacji ze swiatem nikomu nie zaszkodzila, a czesto nawet pomogla. W ogole ciekawosc podobno jest cecha osob dlugowiecznych, tak jakby niedosyt w poznawaniu nowych tematow utrzymywal takie osoby dluzej przy zyciu – moze tak jak wspominany to tasiemcowiec przytrzymuje niektorych przy telewizorze i zmusza do wlaczania kolejnych odcinkow. Z tym, ze zycie jest bardziej interesujace od tasiemcowcow…
A jak dlugo i doglebnie poznawalas Junga, gruszko, nim dalas tej niezwyklej i ciekawej postaci, taka diagnoze? I na jakiej podstawie?
Jaki znowu tajemniczy ten arcadius, gruszko, łatwo wykapować z tego wszystkiego, co z antkiem naklepali, że miał samochodową stłuczkę, ale na szczęście nic strasznego się nie stało, skoro się odzywa; przyjaciel zaś to Marylka, o której była tu nieraz mowa.
Ja, prosta kobita, tyle wam powiem – żivot je cudo! (za Emirem Kusturicą).
A jak chcecie, to latajcie do tych, co to wam bedą wyjasniać, na czym życie polega. Albo je przeżyjecie, albo wam umknie na szukaniu tak zwanego sensu.
M., wolę chodzić do przyjaciół (a oni do mnie). Teorii i analiz jest strasznie dużo, za dużo na jedno życie 😉 Bebeszenie, do podszewki, dosyć mnie przeraża. Rozłożyć łatwo. Złożyć, to dopiero sztuka. Zawsze zostaje jakaś zbyteczna (?) śrubka.
No i dlatego to nikt z nas, tylko Le Clezio dostał Nobla – bo zna od podszewki 😆
Najpierw muszę przeczytać, żeby wiedzieć, co on zna dla mnie 😉
Doroto. Mam nadzieję że jesteś szczęśliwą osobą.Mam wrażenie że tylko muzyka może je dać. @ M. jestem zwyczajną szarą myszą ale nigdy nie wierze komuś kto wie. To dla mnie zbytek arogancji. Jung wie .Dlatgo go nie lubię .Pewnie Cie nie zadowoli moja argumentacja ale pisac nie umiem . pozdrawiam.
Doczytałam. Gruszko-, niebezpiecznie się zrobiło skoro piszesz, że wiesz
iż Junga nie lubisz bo on wie 🙂
Panie Gospodarzu, chce donieść że zrobiłam dwa wielkie ganki przecieru jabłkowego. Dzisiaj koleżanka dała mi radę abym całe ćwiartki jabłka poddusiła a potem je przetarła przez sito. Cały dzień zajmowałam sie jabłkami. Jutro dalszy ciąg. .Bardzo sie cieszę że mam takie zajęcie.
Haha Tereso no sama widzisz .. czyż my Wszyscy wiemy że wiemy?/
1.antku, nie nie widziale, natomiast dzisiaj na wszyskich slupach na ulicy wisialo ogloszenie pewnej pani o poszukiwaniu faceta z rowzwianym wlosem i szalonymi oczami, bylo zdjecei, poszkuje go ona bo ja urzekl, czyli kazdemu na jego gust.
2.Osobisie Junga cenie najbardziej. Choc to moze juz nie modne.
3. Psycholodzy w zyciu prywatnym i ich zachowanie, artysci w zyciu prywatnym- Picasso i jego postepowanie w stosunku do kobiet – zmora, nasz zapijaczony Hlasko i jego pogarda do kobiety itd.
W zawiazku z tym pozwole sie tutaj wstawic za niektorymi obrzydliwcami obrzydazajcymi tu zycie i zauwazyc, ze sa oni w zyciu codzinnym zupelnie w porzadku, to jakis pragnienie szokowania lub, odnosnie kota przesady przyniesione z kraju pochodzenia, gdyz tylko wiejski pleps sadzi, iz skorka kota ma wlasciwosci lecznicze, zywy kot je posiada owszem. A poza tym nie robi sie takich dowcipow. To tak na marginesie, milczcie nic nie mowcie, bo znowu sie zacznie. Co do jednego obrzydliwca to jestem w stanie za niego zareczyc i jeszcze innych 18-osob, ze jest wrazliwym czlowiekiem i bardzo przyjacielskim i chyba to mu doskwiera, wiec chce szokowac. Pozdrowienia
dobrej nocki idę do jabłek
Haneczko, mysle tak samo jak Ty, ze najwazniejsze sa rozmowy z przyjaciolmi, zwlaszcza ze tych teorii troche istotnie jest. Jednak myslenie o sobie, i wlasnych relacjach z innymi nie musi od razu byc bebeszeniem. W koncu ludzie czytaja ksiazki, ogladaja seriale telewizyjne, bo w jakichs sposob to ich interesuje. Psychologia po prostu te wiedze systematyzuje i sprawdza – to wszystko. Teraz duzo z nas bedzie czytac Le Clezio, zeby nam przedstawil swoj widzenia – i nikt sie tego raczej nie boi.
Albo wręcz przeciwnie. Nie ma niebezpieczeństwa,bo jakie i komu. Będzie dobrze z tym, który/a wie 🙂 , ja zaś zbędnie w strachu. Histeryczka 😉
100- musiałam, ale teraz juz spokój do zimy pa
M.
zastanowiłam się porządnie. Jeżeli mam się kogoś bać, to właśnie pisarzy. Psychologów mogę ignorować, literaturę – nie.
z pod morgonga(21:57) sugerujesz ,że wrażliwość i przyjacielskość Twojego znajomego tak mu doskwierła ze aż doprowadził się do zaburzeń psychicznych ???
Tak, Haneczko, ich trzeba sie bac. Proust byl cudownym psychologiem, tak samo Szekspir. Albo Emily Bronte, z jej „Wichrowymi wzgorzami”… 🙂 A powaznie – wiedzy o uczuciach nie ma co sie bac. Dzieki jakiejs znajomosci wlasnych – mozemy je zauwazyc u innych, po to zeby ich za bardzo nieswiadomie nie ranic. A swiadome ranienie czyichs uczuc, z pelna wiedza, ze sie to robi – po prostu dlatego, ze tak nam ciekawie i wygodnie, to juz zupelnie inna historia…
Haneczko, a po co ignorować biednych psychologów? Wystarczy do nich nie chodzić, jak się nie ma potrzeby, ale nie ma im czego mieć za złe. 😉 Oni na ogół nie gonią nikogo z siekierą, żeby go zmusić do leczenia, tylko próbują pomóc tym, którzy sami do nich przychodzą z jakimiś problemami. Jeżeli nie robią tego jeszcze całkiem skutecznie, to znaczy że trzeba więcej badań i roztrząsań, a nie mniej 🙂
A i jeszcze jedno – w 1954 roku nauczyciel z prywatnej szkoly w Winchester, William Golding, wydal ksiazke pt. „Wladca much”. Duzo ludzi o niej mowi, ale niewielu przeczytalo i przemyslalo. W ksiazce grupa chlopcow bez opieki doroslych znajduje sie na bezludnej wyspie. Probuja sobie radzic sami, jednak szybko robi sie podzial na „my” i „oni”, i marzenia o raju na wyspie bez zadnych regul koncza sie bardzo przykro. Philip Zimbardo, psycholog, o ktorym wymienilam tu z Teresa pare slow, dopiero w kilkanascie lat pozniej rozpracowal mechanizm, o ktorym Golding – pewne przez introspekcje i „bebeszenie” myslal gleboko juz wczesniej. Tak, pisarze sa swietnymi psychologami.
Czemu ludzie tak się boją bebeszenia? Jak się coś chce lepiej poznać i zbadać nie tylko powierzchownie, to na ogół trzeba to rozbebeszyć. Dawniej były zakazane sekcje zwłok i dość to hamowało rozwój medycyny. Bez „bebeszenia dusz” nie będzie rozwoju psychologii. A czy się to robi w formie literackiej czy naukowej? Każda ma swoje zalety i wady. Najlepiej żeby były obie, to każdy będzie mógł skorzystać z tego, co mu akurat potrzebne. 🙂
No wlasnie czemu? Czemu ignorowac cos, co jest czescia zycia, tak jak praca serca, czy pluc? Jak sie zlamie reke, to trzeba ja zlozyc – zgodnie ze znajomoscia anatomii. Jak sie zlamie serce, to tez trzeba je jakos zlozyc, zgodnie z jakas wiedza… Bo chyba sie wszyscy zgoda, ze zle kustykac przez zycie ze zlamanym sercem.
Bobiku, ja sie z Toba zgadzam prawie tak jak z moim kotem Kacprem 🙂
Panna Julia Strindberga wyprzedza pierwsza ksiazke Freuda o 12 lat. Zeitgeist?
Magdaleno, a czy ja tego kota miałem dostać, czy któregoś innego? 🙂
Kacper, obawiam sie, jest wiekszy od Ciebie, wiec polecam czarno-bialego, najgrzeczniejszy i najbardziej puchaty 🙂
a ja sobie dzis urodziny swietuje!
Heleno, z Zeitgeistem na pewno jest coś na rzeczy. On jest kapryśny i niesprawiedliwy – jedne tematy faworyzuje, inne spycha do piwnicy. A taki uprzywilejowany temat potrafi się rozlać jak mleko i po cichutku, niespostrzeżenie powciskać we wszystkie dostępne szparki. W jedne wcześniej, w inne później, ale w końcu wszystkie dziurki zalewa i tkwi tam, póki nie zaschnie. 🙂
Zeitgeist Zeitgeistem, ale… zdrowie Magdaleny! 😀
Doroto, dziekuje! Caly piatek jestem w pracy, wiec postanowilam sobie doczekac do polnocy, otworzyc wino (Servus z Burgenlandii), zrobic salate z olejem dyniowym i poswietowac troche, zanim pojde spac 🙂
Bobik do toastu jak najbardziej gotów:
zdrowie Wiedeńskiego Personelu Kotów! 😀
Za zdrowie Magdaleny dziś porto kieliszek,
Żeby koty nie zjadły jej od kompa myszek 😉
Zdrowie Magdaleny! (skonczyl sie sezon magharity, zaczal scotcha!)
Olej dyniowy, mmmm….
Magdaleno, czarno-biały bardzo mi odpowiada, to mój ulubiony zestaw kolorów. Ale zanim go dostanę, mogłabyś go trochę posmarować tym olejem? Obiecuję, że go wyczyszczę do ostatniej kropelki! 😆
To kot przestanie być puchaty 🙁
Kociarnia powoli uklada sie spac, ja tez. Poswietowalam sobie. Wasze dobre mysli beda mi towarzyszyc przez caly dzien!
Dobrej i spokojnej nocy!
I wzajemnie wszystkim! 😀
Po dokładnym wylizaniu i następującej po nim kąpieli będzie znowu puchaty. Sprawdzone! 😀
Wszyscy spać już poszli, ja też się położę.
Ten kot czarno-biały przyśni mi się może?
Albo Magdalena? Olej z pestek ciemny?
Wam wszystkim też życzę snów takich przyjemnych! 😀
O, Magdaleno, to toast nie kawa? I salata bez sosu kawowego? Pozdrowienia od milosniczki kotow (choc psy tez bardzo lubie, Bobiku). 🙂
Magdaleno, nie wiem, czy doczytasz, bo jest już bardzo późno, ale też Ci życzę urodzinowo wszystkiego dobrego- najlepszą wirtualną kawą pod słońcem :). Dobranoc, na razie gaszę światło.
Magdaleno,
wszystkiego najlepszego z okazji urodzin.
Mam wolną chwilę to mogę coś napisać, albo nie napisać. Nawet jeśli nikt nie zagląda do nocnych wpisów poprzedniego dnia, to można pisać sobie a muzom. Smażę ostatnią już porcję (3 kg) śliwek. W tzw. międzyczasie zrobiłam barszcz z soku z buraków z dodatkiem kostki grzybowej (no, kilku kostek) i octem, co został po śliwkach w occie i marynowanych czereśniach. Pycha. Even if I say so myself. Będzie na jutro na lunch dla moich panów, zwłaszcza zależy mi, żeby zjadł coś ciepłego młodszy syn, który znalazł krótką ale intensywną pracę przy sprzątaniu nowego centrum handlowego, jakie nam tu zaprojektował Liebeskind. Jedzie do pracy na 14.30 i pracuje do 23.
Ponadto zamarynowałam kawałki polędwiczki wieprzowej w mieszaninie oleju po suszonych pomidorach, dżemu z ananasa z mango (bez dodatku cukru), soli, pieprzu i paru kropli czerwonego tabasco. Pierwszy raz coś takiego zrobiłam, zobaczymy, jak wyjdzie.
Helenę witam i cieszę się, że wróciła na blog.
Mam jeszcze ćwierć kilo kupnych kurek, ale to już jutro. Zrobie taki pasztet-zapiekankę Pyry, bo bardzo nam smakował.
W innym tzw. międzyczasie zajmuję się redakcją opowiadań Munro, które właśnie dostałam do ustosunkowania się (redaktor wszystkie „ponieważ” zmienił na „bo”, itp.), oraz zaszczepiłam się na grypę. No i kontynuuję tłumaczenie Donny Leon. Niestety w tym tygodniu opóźniła się najnowsza „Polityka”, a czekam niecierpliwie, bo pani Pietkiewicz miała napisać o naszym przyjacielu Jasiu Sosnowskim, który zmarł nagle niedawno.
Wszyscy nocni wpisywacze, zawsze mozecie na mnie liczyc jako na czytelnika (ale to tylko ze wzgledu na przesuniecie czasowe a nie nocnomarkowanie). W koncu musza byc tez czytacze, no nie?
Puchalo – nie wiem tylko dlaczego jestes podlinkowana do wypowiedzi Pyry z lutego?
Dobranoc/Dziendobry
Już rano! Kawa na stole i „Gotuj się” w czytaniu.
Magdaleno, zdrowia i szczęścia z okazji urodzin życzę!
Kotlecik dzisiaj – rzeczywiście – częściowo nieświeży.
Próbuję śledzić niektóre wątki dzisiejszej dyskusji i przypomniało mi się, bedę więc rozbebeszał:
Miałem wtedy chyba z siedemnaście lat. Zabiegałem usilnie o względy nieco starszej dziewczyny w wojewódzkim mieście. Niezupełnie bezskutecznie. Jej zazdrosny chłopak, starszy i znacznie lepiej zbudowany dał mi po pysku. Dotkiliwie. W dodatku w dzień wyjazdu na wycieczkę do Drezna którą otrzymałem w nagrodę za wygrany konkurs dla młodych i zdolnych. W Dreźnie zaraz przy pierwszym posiłku usiłowałem przełknąć w całości niedogotowanego ziemniaka przy czym dotkliwie poparzyłem sobie gardło.
Teraz się zastanawiam: czy ja sobie na to zasłużyłem czy po prostu należało mi się?
Może mi jakiś doktór pomoże znaleźć odpowiedź.
Dobry, Grazynko, Grazynko czy miala byc to tzw. blyskotliwa riposta czy poprostu gotowosc do chlasniecia….?
Nic nie sugerowalem, ze ktos doprowadzil sie do zaburzen psychicznych, nie jestem fachowcem a modna w dzisiejszych czasach domorosla, kuchenna psychologia pogardzam, gdyz kazdy psychopata po nia siega aby manipulowac innymi.
Nie dajac tego do zrozumiania mialam na mysli, ze mymy na blogu do czynienia w wielu przypadkach z zyciem wirtualnym i niebezpieczenstwami internetu. Wielu z nas jest prawdziwych a niektorzy maja wyskoki, choc w realu sa w porzadku.
Antku znajdz jeszcze do kompletu daty na temat „projekcji”
Dzień dobry. Andrzeju Szyszkiewiczu, problem raczej w stylu Szczypiora 😆 Pewnie, jak się próbuje odbić komuś dziewczynę (zwłaszcza komuś zazdrosnemu), to zawsze można zarobić po pysku, a niedogotowanych ziemniaków w ogóle jeść nie warto, podobnie jak żab 😆
vitajcie w mój drugi dzień jabłkowy. Stwierdziłam że do zimy daleko więc chcę cos dodać
M. Twoja opinia dotyczaca szacunku jest taka sama jak moja. Szanuję wszystko co żyje ale także naturę nieożywioną jak np kamienie. Nikt na szacunek nie musi zapracować bo każdemu sie on nalezy, także osom i gruszkom. Morągu jesteś ciekawym czlowiekiem.
Dorota rozbawiłaś mnie ale masz rację , zdecydowanie.
z pod morgonga (8:07) przecież ja nie pytam w jakiej dziedzinie jesteś fachowiec, ja tylko widzę co robicie. A robicie niezły galimatias.