Zgadnij co gotujemy? (102)
Dziś zabawa na sto dwa. Przynajmniej taką mam nadzieję (choćby ze względu na numer quizu). Sądzę też, że pytania nie są nadmiernie skomplikowane. Zwłaszcza dla blogowiska, które jest rozsiane po świecie i podróżuje niemal bez przerwy po całej Europie oraz innych kontynentach.
1 – Najpopularniejszym plackiem świata jest niewątpliwie neapolitańska pizza, ale i inni mieszkańcy krain śródziemnomorskich mają podobne dania. Wymień choć jedno z nich.
2 – Bardzo lubię kaszankę i salceson – na szczęście – znajdowałem podobne dania w innych kuchniach i to dość odległych od siebie. Jakie to mogą być dania?
3 – Pieprznik, pieprzyca i pieprzówka – czy każdy z tych produktów ma coś wspólnego z pieprzem? Co to za produkty?
Kto pierwszy przyśle trzy prawidłowe odpowiedzi na adres internet@polityka.com.pl – otrzyma nagrodę w postaci książki (kryminał) wydanej pod patronatem „Polityki”, płytę z nagraniami laureatów Paszportów i smycz do kluczy z logo tygodnika. Czekam więc.
Komentarze
Odtrąbiam pobudkę!!! Mam czym. Pan mąż podzielił się ze mną katarem. Kod stosowny afe3.
Puchało, wierzę w Bobika. Poradzi sobie z frakiem, będzie leżał tak, jak Bobik zechce. Pan balowy jest bez szans 😉
Haneczko,
musisz tak głośno?! Aż mnie z wyrka zerwało…
Idę dospać .
…ale zanim co, doczytałam rady (kuchenka) i życzenia (dziękuję!) – a jesień faktycznie mamy taką kolorową. Za dziesięć dni będzie już brązowo bardziej. A w listopadzie…eh, lepiej nie mówić 😯
Dorota z sąsiedztwa pisała wczoraj o Trelińskim. To prawda, że w jego reżyserii opera żyje. Nie miałem okazji niczego obejrzeć na żywo, ale widziałem w TV Króla Rogera i byłem zafascynowany. Ale ile jest takich wystawień? Wysłałem kiedyś córkę z jej koleżanką na Don Giovanniego w Pradze. Były wówczas w wieku okołomaturalnym. Wystawiają to corocznie w międzynarodowej obsadzie latem w teatrze, w którym miała miejsce prapremiera. Panienki słabo obyte z muzyką poważną były zachwycone, chociaz bilety były po 40 EUR z okładem. Zdecydowanie bardziej niż Yellow Submarine w Semaforze. Troche były skonfudowane swoimi skromnymi strojami (chociaż odpowiednimi do teatru) przy smokingach i wielkich toaletach większej części publiczności. Bobik jako pingwin byłby tam na pewno na miejscu, chociaż mięsa w zęby by tam nie znalazł.
Tak mi się skojarzylo z Wojtkowym wpisem o pracy.
Wczoraj byłem na Kreuzbergu. Było grubo przed dwunasta, kiedy na oswietlonym sloncem skwerze zaczelo robic się tloczno. Stali bywalcy zajmowac zaczeli dogodne pozycje do przyjemnego spedzania kolejnego dnia.
Kiedy zarowa z gory zaczyna mocniej przygrzewac, zmieniaja miejsca na bardziej zacienione. Spogladaja przed siebie, na ulice, drzemia. Siedzeniem wypelniaja czas. byc moze nie wiedza, ze praca powoduje caly czas prace. I to, ze piekne zycie uzaleznione jest od tego, co czlowiek przy pomocy pracy osiagnac może. I jak się napracuje to ochoty na wybiorcza gazete dostaje i na ogladanie tv24 przychodz ochota i jeszcze w porywach na smazenie smalecu jest czas. nastepnym razem jak tam zawitam opowiem im o Wojtku z Przytoka.
Dzisiaj nie gotujemy, dzisiaj uzalamy sie nad wlasnym losem.
Szczeke mam spuchnieta i obolala.
dzien dobry, tu nemo z Panalulkowego komputera, Jestesmy, zyjemy, pozdrawiamy.Jak dojade i dojde do siebie to opisze nasze peregrynacje do Burgenlandii via Dubrownik. Teraz jedziemy na Wegry.
PS
Mis robi dobre nadzienie jablkowe do nalesnikow 🙂
Alicjo, cos mi wcięło, więc pisze jeszcze raz. Kuchenki u nas króluja rodzimej produkcji. Wątpię, żeby trafiały do Kanady. Bywają Boscha, Elektroluxa i Miele, ale w dość waskim wyborze. Ale ogólnie najważniejsze – wolnostojąca, czy do zabudowy w meblach. Do zabudowy oczywiście piekarnik na odpowiedniej wysokości – to jest to, co kucharz lubi najbardziej. Widywałem kuchnie urządzone za wielkie pieniądze z piekarnikiem tuz nad poziomem podłogi, bo tak dyktowało przyzwyczajenie. Bardzo wygodne prowadnice teleskopowe i „wkłady katalityczne” ułatwiające mycie. Niektóre mają jeszcze funkcję puszczania pary do środka w celu ułatwienia mycia. Również szybkie zdejmowanie drzwiczek jest praktyczne. Oczywiście potrójna szyba w drzwiczkach i termoobieg. To podstawa. Opuszczana grzałka grilla może być przydatna, ale można żyć bez tego. 8 czy 14 funkcji piekarnika to według mnie bez znaczenia. Doświadczony kucharz z 8-ma poradzi sobie równie dobrze jak z 20-ma, a może i lepiej. Termosonda raczej zbędna, bo na ogół te wbudowane nie są precyzyjne, nawet w najlepszych modelach. Ważne sterowanie – mozliwość na przykład uruchomienia piekarnika o okreslonej godzinie bez potrzeby wracania do domu. Sterowanie sensorowe lub pokrętłami. Ja preferuję pokrętła chowane. Nie zaczepiają, a nie trzeba przechodzić ćwiczeń w sterowaniu sensorami. Płyta zwykła lub indukcyjna. Indukcyjna cudowna w stosowaniu. Zużywa mniej prądu, nie przypala i nie parzy. Ponoć częściej się psują. Nie można gotować ani podgrzewać w naczyniach szklanych i większości aluminiowych. Ale można te naczynia stosować w piekarniku.
Stanisławie, to nie ja wymyśliłem ten trik z pingwinem, tylko jeden z moich psich znajomków, ale mam zamiar skorzystać z pomysłu, bo tak zawsze biadałem, że mnie do instytucji kulturalnych nie wpuszczają. A na to, żeby mi się nie zdarzyła żadna afera mięsna też już wymyśliłem sposób – haneczko, pożyczysz mi trochę kataru? 😉
http://kulikowski.aminus3.com/image/2008-10-08.html
Bobik, pożyczę wszystko, co zechcesz, ale kataru nie dam! Mój ci on jest!
Nirrod, bez antybiotyku się pewnie nie obejdzie 🙁
Co się dzieje? Jeszcze nie ma prawidłowej odpowiedzi. Jeśli się zbytnio spóźnicie to rozwiązanie będzie jutro. Wkrótce wychodzę do innych obowiązków. Jestem przewodniczącym jury herbacianego konkursu sommelierskiego. To finał. A konkurs upowszechnia dobre obyczaje herbaciane. Uczestniczą w nim bowiem barmani i kelnerzy z całej Polski. Muszą ujawnic całą swoją wiedze na temat herbaty, umiejętności jej parzenia i podawania oraz przyrządzania drinków z herbaty. Teraz w restauracjach, w których oni pracują nikt nie powie na prośbę o herbatę: zwyczajną? Lecz zaproponuje herbatę właściwą do pory dnia lub nastriju gościa.
Proszę więc – pospieszcie się z odpowiedziami.
Zasiadłem do stołu, gdy już musiało być po ptakach, a tu taka heca. Niestety, nie ma czasu na szukanie. Pierwsza i trzecia chyba bardzo proste, ale z tą kaszanka to nie można odpowiedzieć, że kiszka czy kishka, choc są i wegetariańskie. A tutaj akurat pracy jest troche
tak mi się skojarzylo z wczorajszym Wojtkowym wpisem o pracy.
ja byłem wczoraj na kreuzbergu. było grubo przed dwunasta, kiedy na oswietlonym sloncem skwerze zaczelo robic sie tloczno. stali bywalcy zajmowac zaczeli dogodne pozycje do przyjemnego spedzania kolejnego dnia.
kiedy zarowa z gory zaczyna mocniej przygrzewac, zmieniaja miejsca na bardziej zacienione. spogladaja przed siebie na ulice. drzemia. siedzeniem rowniez w mosze wypelniaja czas.
byc moze nie wiedza ze praca powoduje caly czas prace. i to, ze piekne zycie uzaleznione jest od tego, co czlowiek przy pomocy pracy moze osiagnac.
a jak sie napracuje to ochoty na wybiorcza gazete dostaje i na ogladanie tv24 przychodz ochota i jeszcze w porywach na smazenie smalecu jest czas.
nastepnym razem jak tam zawitam opowiem im o Wojtku z Przytoka.
Hmmm, dla mnie salceson to wyrob garmazeryjny a nie danie, ale znajac siebie na pewno sie myle 🙂
Haneczko lekarz tez ta zadecydowal, co w Holandii czesto sie nie zdarza.
Pyra też dzisiaj nie gotuje, bo nie musi. Dla siebie odgrzała talerz flaków, Ania dostanie talerz grochówki, smażoną kiełbasę i surówkę kapuścianą z własnego słoika. Wczoraj był „wytworny” schabowy niemal niejadalny, taki twardy, a dzień wcześniej opiekany camembert z pomidorami.
Dziecko moje przyjechało przepełnione makaronem po dziurki w nosie i zapowiedziało, że niczego takiego na talerzu sobie w najbliższym czasie nie życzy. Niemniej przywiozło 2 paczki makaronu – w jednej spaghetti peperoncino (pomarańczowo-rude od papryki) , w drugiej penny 3-kolorowe.
Nie w tym tygodniu ale kiedyś tam zrobię coś z tymi cudeńkami. Czy możecie podpowiedzieć co z tego można ugotować?
6767, żal takiego kodu nie wykorzystać. Nirrod, Haneczko, życze szybkiego powrotu do pełnego zdrowia. Pyro, wpadłbym na grochówkę, jeżeli z całym grochem, a nie przecieranka. Ale pewnie wojskowa, więc właśnie taka, jak lubię. Makarony sa barwione głównie w celach ozdobnych, chociaż producenci na ogół twierdzą, że z dodatków marchewki, szpinaku czy innych specjałów wynika coś smakowo. W przypadku ostrej papryczki może rzeczywiście. W innych przypadkach wykorzystuje się to dla walorów estetycznych.
Dziękuję Stanisławie. Ja to drobiazg, Nirrod ma gorzej.
Luuubię grochówkę 😀
Pyro, czy Radek już przestał się czochrać? Nic mu nie jest?
Pyro, masz w książkach stojących na regale sporo przepisów makarownowych. Ale na Twoje żądanie przesyłam najprostszy i jednocześnie najpyszniejszy czyli mój ulubiony:
Spaghetti z czosnkiem, oliwą i diabelska papryczką
40 dag spaghetti, 4 łyżki oliwy extra vergine, 23 ząbki czosnku, 1 papryczka peperoncino diabolo, pół pęczka posiekanej natki pietruszki
Rozgrzać na patelni oliwę i podsmażyć posiekany lub wyciśnięty czosnek. Wkruszyć peperoncino. W tym czasie ugotować al dente spaghetti. Osączyć i włożyć na moment na patelnię po wyłączeniu grzania. Posypać posiekaną natka pietruszki, wymieszać i podawać.
A także drugi świetny do drugiego makaronu:
Penne all arabiata
50 dag pomidorów, 2 łyżki masła, 10 dag boczku, 1 cebula, 2 ząbki czosnku, 2 papryczki peperoncino, 50 dag makaronu penne, 1 pęczek natki pietruszki, 5 dag sera pecorino, sól, pieprz
Pomidory obrać ze skórki i pozbawić pestek. Pokroić na drobne kawałki. Przetrzeć przez sitko. Rozpuścić masło na patelni i wkroić boczek oraz cebulę. Smażyć na małym ogniu. Po kilku minutach dodać pokrojony w talarki czosnek, przetarte pomidory i pokruszone suche peperoncino. Doprawić sola i świeżo zmielonym pieprzem. Dalej smażyć na małym ogniu. W tym czasie zagotować wodę z solą i kilkoma kroplami oliwy. Ugotować penne al dente. Wymieszać z sosem, posypać startym pecorino i posiekana natką.
I teraz tylko zyczę Pyrom i gościom smacznego. Powiedz Ani, że nie rozumiem Jej powściągliwości wobec kluch.
Dzięki za przepisy jasne, że na półkach w książkach wiele przepisów, ale skołowały mnie te kolorki makaronowe. Ania lubi makaron. Rzecz w tym, że kiedy późnym wieczorem wracali do bazy, to gotowali makaron. Sosy zabrała w słoikach Ryba, w słoikach Ani było mięso, o, jedli makaron z pomidorowym , ostrym sosem i resztkami pieczonego warchlaka przez tydzień. Też miałabym dosyć na jakiś czas, gdybym z 12 dni podróży przez 6 żywiła się makaronem z sosem. Do 6-ciu dni makaronowych należy doliczyć 2 obiady wiedeńskie, 1 kolację bigosową (znowu słoiki) i 2 razy pizzę (oni twierdzą, że niespecjalna) nIE MIELI TYLE PIENIęDZY, żEBY KORYSTAć Z RESTAURACJI NA CODZIEń , KUPOWALI OWOCE NA TONY, LODY (JAK WIADOMO NAJLEPSZE NA śWIECIE) I KAWę. Panowie ciężko podpadli obydwaj, bo w kraju wina kupowali niemieckie piwo płacąc jakieś straszne pieniądze.
Nirrod, Haneczko – bardzo współczuję katarowego dopustu. Cżłowiek z katarem czuje się fatalnie, jest chory „na wszystko” i prawie mu nie do życia…Znamy, znamy.
Radyjko jakoś się dzisiaj nie czochra. Nic na nim nie znalazłyśmy i kąpany nie był.
Czytałam kiedyś o małpie, która interesująco malowała. Ja bym chciała prace Radka dać na jakąś wystawę rzeżby współczesnej. Co on rzeźbi? Nie mam pojęcia ale ze standardowej puszki po piwie robi ekstra koronki o wysmakowanych, ciekawych kształtach tworzywa. Kiedy staje przy nodze w kuchni i zaczyna powarkiwać, a gdy spotyka się z niezrozumieniem nawet poszczekiwać, to znaczy że widzi na szafce albo na stole plastykową butelkę, którą podobnie, jak puszką uwielbia się bawić (taki świetny hałas kiedy się to łapie mordką). Niestety – póki woda czy ranżada w butelce, piesio musi się obyć ochotą i wtedy właśnie protestuje.
Opowiem Wam o wiewiorce z trzema lapkami.
Nazajutrz po operacji, jeszcze kiedy Mama byla na intensywnej terapii, powiedziala mi: Musisz wykladac orzeszki na tarasowym murku przed kuchnia. Tam przychodza wiewiorki – trzy: matka i dwie mlode.One zawsze przychodza w poludnie. Jedna z tych mlodych ma trzy lapki. . Jestem za nia odpowiedzialna. A teraz ty. Orzechy sa w sloiku na pralce.
I dodala, zapadajac ponownie w sen: Ona tanczy…
Tego o tanczeniu nie zrozumialam i pomyslalam, ze Mama jest naladowana morfina i ze cos jej sie poplatalo od tych srodkow przeciwbolowych.
Ale zaczelelam wykladac orzeszki na murku przed oknem w kuchni.
Wiewiorek przychodzacych w poludnie nie widzialam, bo od osmej do osmej dyzurowalam w szpitalu przy lozku Mamy.Ale pozostawiona orzeszki znikaly , a na pomalowanym na bialo murku tarasu znajdywalam male bobki, wielkosci glowki zapalki.
Dopiero kiedy po tygodniu Mama wrocila do domu, zobaczylam je stojac przy zlewie -wiewiorcza matke i te z trzema lapkami. A raczej one pierwsze mnie zobaczyly. Tego dnia akurat nie wylozylam niczego, zaprzatnieta nowa rutyna przy chorej. Duza wiewiorka siedziala spokojnie na murku zwrocona glowa do okna i przygladaa sie co ja robie. A ta z trzema lapkami odprawiala dziwny rytual. Nie spuszczajac mnie z oczu, wyprostowana na tylnych lapkach robila pare kroczkow w prawo, potem w lewo, potem znowu w prawo, zatrzymywala sie, jakby sie chciala chciala zrobic taneczny obrot i znowu w lewo, w prawo. Wtedy moglam zobaczyc dokladnie, ze zamiast prawej przedniej lapki na malego kikuta. Albo ktos jej odgryzl, albo moze taka sie urodzila. Wynioslam orzechy na taras. Matka wziela mi pierwswzego orzecha z reki, jej corka ( a moze syn?) odbiegla po murku pare krokow, ale zaraz kiedy cofnelam sie do drzwi, podbiegla i zaczela jesc. Tym kikutem nie mogla utrzymac orzecha w przednich lapkach, wiec przytrzmywala go na murku lewa i z pozycji prawie lezacej nadgryzala lupinke.
Zobaczylam tez, ze inne orzechy zanosi w pyszczku na wysoka palme, ktora rosnie przed oknem. I ze ma problemy z wdrapywaniem sie na palme, a raczej na pierwsze 5-6 metrow pnia, a potem pien jest lekko skrzywiony wiatrem znad oceanu i po tym skrzywieniu wchodzi juz bez trudu, znikajac gdzies w gestych rozlozystych lisciach. Nawet wejscie na murek sprawia jej trudnosci, czasami zsuwa sie po nim w dol i musi zaczac wspinaczke na nowo.
Wykladalam orzechy codziennie, az do wyjazdu.Tej trzeciej wiewiorki nigdy nie zobaczylam. Nie zawsze bylam w kuchni i moglam obserwowac jak orzechy sa czesciowo zjadane na miejscu,. a czescioowo wynoszone do jakliejs wiewiorczej spizarni. Kiedys, jeszcze w dziecinstwie czytalam, ze wiewiorki chowaja prowiant na zime w roznych miejscach i znajduja je pozniej raczej przypadkowo, niz z pamieci. Ale najwazniejsze, ze znajduja.
I owszem – czulam sie kompletnie odpowiedzialna za te z trzema lapkami. Teraz kiedy wrocilam do siebie, odpowiedzialnosc znow spoczywa na Mamie. Bo z chwila kiedy kogos poznajemy, jestesmy zan odpowiedzialni.
Kiedy zaczynam glebiej zastanawiac sie nad tym czym jest w naszym zyciu moralnosc, to mysle, ze przede wszystkim odpowiedzialnoscia za tych wszystkich komu spojrzelismy w oczy i zobaczylismy, ze potrzebuje naszej pomocy czy wsparcia.. Nie jestesmy odpowiedzialmni za wszystkie na swiecie kulawe wiewiorki, za wszystkie dreczone czy zabijane zwierzeta, za wszystkich skrzywdzonych Zulusow czy Romow, za wszystkie glodujace dzieci, ale z pewnoscia ze te, ktore stanely na naszej drodze. One wyznaczaja przestrzen naszej odpowiedzialnosci, nasza przestrzen moralna. Nie jestesmy odpwoiedzialni za kazdego „gawla” , jak nie jestesmy odpwoeidzialni za setki socjopartow z ktorymi skrzyzuja sie nasze drogi. I nie mamy chyba zadnego obowiazku dociekac dlaczego sa socjopatami, chyba, ze nam sie chce (mnie z pewnoscia nie!)
Dziekuje wszystkim, ktorzy pytali o moja Mame i o mnie. Jestem juz w domu, gdzie uzbieralo sie mnostwo zaniedbanych obowiazkow.
Bobiku, zadzwonie wieczorem, jesli nie padne po calodziennej i calonocnej podrozy.
Heleno – wróciłaś, a to znaczy, że Mamie lepiej. Chciałabym, żeby wyszła z choroby zupełnie, żeby wróciła do sił. Opowiadanie o 3-łapiej wiewiórce świetne. Ty masz lwi pazur Lena. Pisz i nie marnuj talentu na byle co.
Siedzę przy PanaPiotrowym stole milcząąco ( z powodów różnych) ale dziś nie mogę się powstrzymać z okazaniem radości z powrotu Heleny! Tak bardzo mi jej brakowało! Cieszę się że Mama ma sie lepiej.
Pozdrowienia dla wszystkich
Heleno 🙂
Co za radość, nie będę rozwijał.
Pyro, pizzę we Włoszech trzeba jeść w dobrej restauracji lub pizzerii – restauracji. Pizza z piekarni czy innego miejsca, gdzie ją sprzedają na kawałki, czasem na zimno (?), jest gorsza niż z polskiego hipermarketu. Lepszy juz makaron z sosem ze słoika. Gdy jeździliśmy do Włoch 30 lat temu, też woziliśmy w przyczepie stosy słoików, wówczas jeszcze bez lodówki. Teraz staramy się wynajmować apartamenty z kuchnią i zapasy są zbędne, ale paru odwiedzinom gastronomicznym nie jesteśmy w stanie się oprzeć. Bo Włosi naprawdę potrafią gotować, tylko turystów chyba nie lubią i dla nich gotują kiepsko.
Panie Piotrze, niepokoją mnie 23 ząbki czosnku.
Czy po takiej ilości człowiek nie zieje aby gazem bojowym? Mam ludzką pracę, a do urlopu daleko.
Rozumiem, że z takim katarem nie da się czytać przepisu na 2-3 ząbki czosnku inaczej niż 23. Ale zdaje się, że Panu Piotrowi wcina czasami myślnik i tak wychodzi. Zreszta podejrzewam, ze haneczka doskonale wie, o co chodzi.
Heleno witaj! Miło znów Cię tu spotkać.
Heleno, piękna historia! też się ciesze z powrotu 😀 😀 😀
Pan Piotr ma chyba rzeczywiście kłopoty z myślnikami, bo kiedyś na swojej stronie internetowej kazał kroić cykorię na 34 kawałki. Jak się nieco na to oburzyłam, to odpisał mi administrator strony, że to jakiś błąd w programie, a nie wina naszego Gospodarza.
Stanisławie, przysięgam, że uwierzyłam w 23! 😳 Po lodach z cebulą 😯 wierzę w każdy kuchenny dziwoląg.
Haneczko, kichasz grzecznie w domu, czy roznosisz zarazę po ludziach?
Powitać Helenę z powrotem – a i Nemo się odezwała.
Stanisławie, dzięki za wskazówki. Też uważam, że nie muszę mieć jak najwięcej funkcji, poza tym już zorientowałam się, że musi być wolnostojąca. No i jest też opcja „self cleaning”, co wybiorę ze względu na wygodę, to trochę pomaga w utrzymaniu czystości.
Tymczasem gotuję kapuchę na gołąbki i życzę wszystkim miłego dnia 🙂
P.S.Nikt nie gra?! Ja znam odpowiedz na pt.2 (tak mi się wydaje), ale mi nie wypada grać, bo mam już kilka kryminałów od „Polityki” 🙂
Gdyby ten jeden cios mógł sprawić wszystko
I być wszystkim kresem ? tu, tu właśnie,
Na tej krawędzi i mieliźnie czasu,
Wzgardzić by można nawet przyszłym życiem. ?
Lecz w sprawach takich tu nas czeka wyrok;
tak więc, gdy krwawych nauk udzielamy,
Wracają one do nauczyciela,
By go zniweczyć.
Wracam dziś do domu ze spaceru i kogóż widzę przed sąsiedzką bramą? Kominiarza. W mundurku czanym jak ja, ze wszystkimi szczotkami, drucikami i innymi utensyliami przynależnymi temu zawodowi. Mama na szczęście była w płaszczu, nie w kurtce, więc wystarczyło tylko lekko się wspiąć, żeby dosięgnąć guzika. A jak już ten guzik trzymałem w zębach, to pomyślałem sobie: „dzisiaj będzie dobry dzień!”. No i…. rzeczywiście! 😀 😀
W pracy kicham Pyro, w pracy.
Haneczko! To ze mną katarem się nie chciałaś podzielić, a w pracy na prawo i lewo rozdajesz? 😯
Trzymam go przy sobie jak mogę. Zamknęłabym w domu, ale nie ma mnie kto zastąpić 🙁
Dziekuje za przywitanie. Sama witam Makbeta „z pod Moraga”
Bobiku, zadzwonilam, ale „numer jest nieosiagalny”. Jeszcze raz sprobowac?
Ciesze sie Heleno, ze Mama mogla wrocic do siebie. Ciesze sie, ze sie odezwalas. Twoje opowiadanie o wiewiorce kopiuje i przesylam mlodszej corasce. Nie to ze ona nie wrazliwa, ale teraz wsrod gromady mlodziezy spotyka sie z roznymi postawami. Niech czyta. Mam nadzieje, ze sie nie pogniewasz.
Pan Piotr pytał dziś wprawdzie o śródziemnomorskich krewniaków pizzy, ale ja poza konkursem mogę się podzielić szczegółami ze swojego terenu.
Najpopularniejszym chyba niemieckim odpowiednikiem pizzy jest elsaesser Flammkuchen, czyli placek cebulowy, czyli cebulak. Tradycyjnie pije się do niego bardzo młode białe wino, Federweisser.
Kiszka to niemiecki Blutwurst, ale kudy jej tam do naszej kaszanki! 🙁 Czasem w sklepach ze specjalnościami śląskimi da się kupić coś, co jest godne dumnego miana kiszki. Natomiast salcesonopodobny Schwartemagen może nawet najwybredniejszego psa zadowolić. 😎
Pieprzników w niemieckich książkach telefonicznych jest czterech. Reszta pewnie poszła na grzyby. Pieprzyc znalazłem 9 i nie były to wcale kapuściane głowy. Ale pieprzówki szukałem bezskutecznie – zarówno w spisach telefonów, jak i na półkach w supermarkecie. W końcu musiałem sobie zrobić domowym przemysłem i zachowam na najbliższy nadarzający się toast. 😆
Proponuję Państwu cytat z artykułu (niestety, nie ma w internecie) pt „Ofiary bazyliszka” Barbary Pietkiewicz w dzisiejszej „Polityce”:
„Amelka drętwieje, kiedy słyszy: kolega zgwałcił mnie, żebym poszedł z nim do kina. Wtedy mówi: nie używaj tego słowa. Nie jesteś w stanie wyobrazić sobie, co ono oznacza.”
Tu, na blogu Pana Redaktora, składam podziękowanie Pani Barbarze Pietkiewicz za wkład w rozwój naszej świadomości, mojej z pewnością.
Czy może Pan, Gospodarzu, przekazać pani Redaktor moje podziękowanie?
Artykuły wchodzą do archiwum internetowego, kiedy pojawia się następny numer. Ten więc wejdzie za tydzień.
Pod udostępnionymi w internetowym wydaniu artykułami można wpisać komentarz, Tereso – przypilnuj następnego sieciowego numeru.
Również serdecznie witam Helenę. 🙂
No a co z konkursem? Ktoś wysłał?
Gospodarz pewnie teraz degustuje różne rodzaje napitków herbacianych – pewnie niedługo nam opowie, co można zrobić z herbaty oprócz herbaty. 🙂
O, przyjechała moja najstarsza siostrzenica, więc na razie się żegnam.
fajnie, że jesteś Heleno … 🙂
Dziękuję, Alicjo. Pani Dorotko, czy każdy artykuł? Zdarzało się,że szukałam bezskutecznie. Nie umiałam?
Helenko, dzięki.
Dzień dobry.
tak bym chciała kiedyś rozwiązać konkurs – ale zawsze przegapię godzinę – a jak nie przegapię – to nie mogę wyszukac odpowiedzi.
Brzucho – przesyłka poszła. Ciekawe jak sobie poradzi listonosz 🙂
Heleno witaj .
A ja mam grypę. Byłam w Berlnie i podczas podróży siedziałam obok bardzo kichającej osoby i musiałam się zarazić.
Hej, wszyscy wielbiciele gołąbków !
Dostałam dzisiaj dwie rady-porady od Ireny, która podczytuje nasz blog, a nie pisze (hej, czemu nie piszecie?!). Dzielę się, cytując:
1. Podpowiadam sposób na kapustę do gołąbków – mojego kolegi / są faceci, którzy coś kumają/.
Kapustę włożyć do mikrofalówki na pełną moc , na parę minut. Sprawdziłam. Rewelacja. Przestałam parzyć ręce wpadającą kapustą do garnka.
2. Ja właśnie za chwilę będę konsumować gołąbki w kapuście pekińskiej . Też są super, bo odpada parzenie. Wystarczy lekko zblanszować.
Dziękuję Irenie, ostatni raz robiłam starym sposobem (robię, bo na kompanię wojska jak zwykle, większość zamrożę)! Czego najbardziej nie lubię w robieniu gołąbków, to tego gotowania kapusty…
Tereso, w wydaniu internetowym „Polityki” nie ma wszystkich artykułów, jak zdążyłam się zorientować. Ale sporo jest, być może ten będzie.
arkady !!!!
popatrz do poczty, jesli jeszcze tutaj czytasz
do jutra mam czas w B.
inaczej pies albo, jak wolisz, kot jest pogrzebany
Alicjo/Ireno, ten numer z kapuścianymi liśćmi to jest dla mnie pierwszy jak dotąd sensowny powód, żeby sobie kupić mikrofalówkę 🙂 Też nienawidzę tego babrania się z kapuchą 👿
Oj, jazn sie niektorym rozdwaja….
No, Alicjo. To przesądziło sprawę. Kupię mikrofalówkę. Żebym tylko dobrze zrozumiała: głąb won, pełna moc, kilka minut, wyciągam, oddzielam liście i robię z nimi co chcę? Moje łapy będą wdzięczne genialnemu koledze i Tobie aż do ostatniej kapusty!
Bobik, będziesz mierzył mikrofale w sklepie główką?
Haneczko – swoją czy kapuścianą? 😀
Bobik 👿 już ty dobrze wiesz jaką!
W moim przypadku to bez różnicy, 32 ząbki czosnku tak łatwo się ode mnie nie odczepią 🙁
Haneczko, zapytać się nie wolno? Musiałaś zaraz psu pogonić kota? 😀
Heleno, co za radosc znalezc znowu Twoje imie wsrod wpisow. Twoja Mama jest darem nie tylko dla Ciebie, ale dla wszystkich, ktorzy ja spotykaja. Jak to dobrze, ze dala Ci ze swoich cech nie tylko przenikliwosc i wrazliwosc na innych, ale takze niepoddawanie sie chocby najwiekszym trudnosciom. Jest tu jedna osmioletnia osoba, ktora codziennie rzucala okiem na blog, i odchodzila, mowiac „Eeee, nie ma Heleny… – ja poczekam az wroci”.Masz od niej szczegolne usciski 🙂
Tereso, dzieki za zwrocenie uwagi na ten artykul Pietkiewicz, bede go wypatrywac w wydaniu internetowym, bo bardzo celnie sprawy ujmuje. 🙂
Ani myślę fatygować kota. Ścierką machnęłam 😀
Scierka?! 😯 Już mnie nie ma….
Dobry wieczor!
Noo, nie wierze, ze Bobik boi sie scierki, bo moj kot na ten przyklad jak widzi, ze macham scierka, to sie tylko odrobine przesuwa…
Niebawem bedzie kolacja, fasolka szparagowa z maslem i bulka i zaraz wszyscy beda asystowac 🙂
OKROPNIE boję się ścierki! Ona ma takie wielkie uszy! 🙄
Jak haneczka z nią się znowu pojawi, to mi powiedzcie, żebym zdążył uciec…
Alicjo, skoro piszesz „Tereso, w wydaniu internetowym ?Polityki? nie ma wszystkich artykułów, jak zdążyłam się zorientować. Ale sporo jest, być może ten będzie.”, to znaczy, że moja prośba do Gospodarza nie była pozbawiona sensu. Też uważałam, że nie każdy artykuł trafia na stronę, bo cztając kupioną „Politykę” czasem chcę coś przelinkować znajomym i nie mogę, choć bywa, że sprawdzam wielokrotnie.
A mikrofalówka do parzenia kapusty to zaskakujący wynalazek. Też chcę skorzystać.
na mikrowelle nie mam miejsca, zamiast sie babrac dziele liscie przed parzeniem i taki porozdzielane hurtowo parze.
Internetowa polityka ma wszystkie artykuly. Pod warunkie, ze mowimy o tej odplatnej internetowe Polityce a nie o stronie www.
Ide dalej uzalac sie nad swoim losem i moja szczenka.
A! Mam sensacyjne wydarzenie w swojej chacie. W sobotę sklep ma mi dostarczyć nową pralkę, a dziś stara odmówiła współpracy z całym wsadem prania na zapasie. Całkiem głucha jakby prąd do niej nie docierał. Pranie wyjęłam do wanny, ale jak pralkę odwodnić?
Alicjo-Bog zaplac za wspaniala rade,bo wlasnie na piatek zaplanowalam golabki 🙂 Zawsze walczylam z ta kapucha w garze,ze tez czlowiekowi taka prosta rzecz sama do glowy nie wpadla 😮
A Helene pozdrawiam i zazdroszcze wiewiorek,bo tych sympatycznych zwierzakow dawno nie widzialam 🙁 Chyba wszystkie przenoisly sie na wyspe, tam pelno ich w parkach i ogrodkach 🙂
Hej.
dzien dobry!!!
tak,tak to wlasnie jest,Heleno
pozdrowienia
Nirrod, z pewnością. Ja jednak jestem przywiązana do wersji papierowej, strona to co innego. Może jednak trzeba się złamać?
Czy juz rozwiazano zagadke,Gospodarzu??
Pytam,bo sama w niczem pomoc nie moge, nie wiem,czy „zaniedlugo „,przypomne sobie wlasna date urodzenia 🙁
…to Irenie dziękować za poradę w sprawie mikrofali i kapuchy – ja mam dużą mikrofalówkę, bo jest połączona z wyciągiem kuchennym, więc nad całą kuchenką, i nawet niedawno o tym klepałam. Cenię ją sobie dla odgrzewania, podgrzewania, a Jerzor lubi porozkładać na talerzu jakieś nachos czy inne tortillas, posypać serem i dać na minutkę, a potem to sobie przyprawić jakąś salsą, taka szybka przegryzka.
Wracam do…
P.S.Oczywiście, ja zagladam na internetową nieodpłatną wersję „P” i o tym pisałam.
Tereso, moja pralka (Bosch z paroletnim stazem) ma w instrukcji opisane, jak odprowadzic wode z komory pralniczej, nawet kiedy nie ma pradu – trzeba odpowiednio ustawic nastawiacz (u mnie elektroniczny), i otworzyc panel u dolu pralki, z przodu. Tam jest taka mala rurka, ktora mozna cala wode odprowadzic do miski. I tak dobrze, ze odzyskalas pranie – moja pralka sie nie otwiera, dopoki nie odprowadze wody. Dlatego tez kilkakrotnie taka operacje przeprowadzalam, bo pralka odmawia wspolpracy, gdy odczuwa (elektronicznie), ze ma za bardzo zanieczyszczony flitr. Moze Ci sie to przyda?
Jak to jest z mikrofalówką – podobno jest bardzo niezdrowa?
Arkady!
Moja wymiętoszona cytryna przesyła wyrazy ubolewania Twojemu stukniętemu mesiowi. 🙁
Ps. Info dla wszystkich, to był szyfr.
Bliski mi fizyk tlumaczyl mi, ze fale w mikrofalowce wywoluja drgania czasteczek wody w podgrzewanej potrawie, a przy tym wyzwala sie energia, ktora w postaci ciepla podgrzewa potrawe od srodka. Czy to jest niezdrowe – chyba nie, choc pewnie dowiemy sie po dwudziestu lub trzydziestu latach. Natomiast nie jest dobrze za blisko stac przy mikrofalowce, gdy jest w uzyciu, bo nie zawsze drzwiczki sa dostatecznie szczelne (na przyklad w wyniku trzaskania nimi, albo odksztalcen przy przeprowadzkach) i wtedy teoretycznie mozna zaczac podgrzewac siebie (ale fale maja krotki zasieg, wiec wystarczy cofnac sie o krok). Chyba bardziej mozna byloby sie o wszechobecne komorki, choc i tu zdania sa podzielone. Pamietam, ze jeden z pierwszych telefonow komorkowych, jaki mialam, wylaczal mi wlaczona mikrofalowke, gdy ktos do mnie na niej dzwonil. Nowsze modele na szczescie tego nie robia.
szyfr rozszyfrowany chodzi o pojazd tez stukniety
Wiem, że zdania są podzielone. Mam bezużyteczną w kuchni więc raz w roku się przyda do kapusty na gołąbki. Niech tam.
M., filtr bez skazy. Pralka nie działa, trudno. Wodę zebrałam, konfekcja w wannie do jutra. Idę spać, może się coś wesołego przyśni, bo przecież nie awaria pralki. W sobotę wymiana, mogłam nie prać i się nie narażać…
zjadła mi szczęka mój poemat.!!! witam Cię Heleno. Też lubie wiewióreczki i orzeszki.
Wasza pełna zaangazowania dyskusja pralkowo – mikrofalówkowa nie dla mnie . Czytam instrukcję od końca z naciskiem na slowa włącz i wyłącz.
w mikrofalówce najwyżej podgrzewam. To tak jak w artykule w ostatnim wydaniu polityki . Na wszelakich urządzeniach znam tylko nie cztery ale dwa guziki.. Istrukcje obsługi to najnudniejsze czytadła na świecie.
odpowiedzi na kłiz 1/ lazania 2/ pasztet/3 pieprz
Bardzo podobał mi się rysunek Mleczki pozkazujący plagę doradców. Rozśmieszył mnie szczerze i wprawił dobry humor.
Mimo wieczornej pory i zmęczenia po 9-godzinnym jurorowaniu siadam do komputera by powitać Helenę. Pani Heleno cieszę się podwójnie.
W sprawie 23 lub 34 różnych składników w niektórych przepisach (albo innych liczbowych dziwach) potwierdzam: komputer wariuje i likwiduje myślniki jeśli są…długie. Toleruje tylko krótkie. Więc tych ząbków winno być dwa lub trzy (2 – 3), a tych cząstek trzy lub cztery(3 – 4).
Gospodarzu, bo tak się dzieje, jeśli się kopiuje z worda – mogą też przy okazji generować się pytajniki. Ja wpisy wklepuję od razu do adminowej strony Łotra 😉 i nie mam tego problemu. A jeśli się już wkopiuje z zewnątrz, trzeba pamiętać, żeby te myślniki pozamieniać. Internetowcy mnie od razu przed tym ostrzegli.
Aha, te 23 ząbki to były w komentarzu 😆 W takim wypadku wystarczy przeczytać przed dodaniem komentarza i zrobić korektę 😉
Pani Doroto pieknie śpiewa ten doberman. dobrej nocki i orzechowych snów.
Gruszka,
jak zadaję pytanie i ludziska odpowiadają, czytam i dziekuję. Co mnie nie interesuje – nie czytam, albo przelatuję pobieżnie, toż nie mus! A w końcu lepiej zapytać tych, co przeszli przez, niż czytać instrukcję obsługi 😉
Ta mikro też mi służy do podgrze, odgrze i takich tam, nie do gotowania, klepałam o tym wyżej.
Po obiedzie odpoczywam przy lampce chilijskiego wina (merlot).
17:30 i robi się jakoś szaro…
23 ząbki, czy 60 tons, cóż za różnica.
Spaghetti aglio olio e peperoncino, bo tak brzmi nazwa tej potrawy, to jedna z moich ulubionych, szczególnie latem. Zatem kilka uwag, spostrzeżeń.
1. Zamiast spaghetti biorę spaghettini, czyli takie bardzo cienkie spaghetti.
2. Czosnek bardzo drobno siekam (ważne!) bardzo ostrym nożem. Wyciskanie to garkuchnia.
3. Peperoncino rozcięte wzdłuż i oczyszczone z błon i nasion preparuję w piekarniku by oddzielić miąższ od skórki.
4. Bardzo ważna jest oliwa, gwóźdź potrawy, że tak powiem. Tu nie ma miejsca na kompromisy.
5. Na średnio rozgrzaną oliwę wrzucam drobno posiekany czosnek (i tu małe odstępstwo od standartu, mojego autorstwa, kilka plasterków imbiru (ważne!- ze skórką), które po jakiejś minucie wyjmuję (i wyrzucam)).
Potem kolejno miąższ z peperoncini i krótko przed końcem posiekana pietruszka gładka (nie fryzowana, czy jak jej tam).
6. Odcedzam spaghettini, do gara przelewam zawartość patelni i wrzucam z powrotem makaron. Pokrywka i kilka razy hopla hopla z tak spreparowanym garem.
7. Na gorący talerz, jak ktoś lubi sól, pieprz itp.
8. Smacznego.
Celowo nie podaję danych ilościowych. Jest to kwestia gustu.
Osobiście bardzo lubię surowe peperoncino lub ostre chili jako dodatek, tym samym biorę więcej oliwy.
Miłego eksperymentowania.
Serdecznie pozdrawiam
zlewkrwi
Jesien zawitala do mojego okna,
ocean mruga innymi kolorami.
Wszystko sie zmienia,
nawet dziewczyny ktore spaceruja,
sa jesiennie nastrojone.
Korea powitala mnie kolorowo,
ale czegos brak,to cos to pewnie,
tkwi w nas i nigdy nie mozemy
zabrac ze soba.
Alicjo vitam Cię i pragnę zapewnić że moja twórczosc literacka nie dotyczyła Waszych rozważań na temat sprzętu tylko tak ogólnie.Kiedyś już pisałam że moje wypowiedzi znaczą dokładnie to co napisałam. W tym wypadku że jesten nogą do techniki a w mikrofali juz nie raz robryzgałam akurat podgrzewane produkty .W obecnych czasach bez mikro ani rusz. Potrzeba tylko czytacza instrukcji.