Zwierzęcy obyczaj ciekawy jest nadzwyczaj
Tuż za lotniskiem w Kolombo po jezdni pętają się krowy. Wprawdzie nie są traktowane z takim nabożeństwem jak w sąsiednich Indiach ale też nikt im krzywdy nie robi. Psów jest zatrzęsienie, podobno są bezpańskie ale też nie widziałem by ktokolwiek na nie krzyczał, przeganiał czy nie daj boże bił. Nawet szerszenie, które mają liczne gniazda na skalnej ścianie, którą trzeba pokonać w drodze do ruin królewskiej siedziby sprzed niemal dwu tysięcy lat w Sigiriji, są chronione. To wspinającym się ludziom przewodnicy zalecają ciszę, by nie rozdrażnić groźnych owadów. A to wszystko niewątpliwa zasługa buddyzmu, który zaleca łagodność i wpaja niechęć do zabijania wszelkich stworzeń.
Słoń Gucio je śniadanie
Pewnie dlatego nikogo nie dziwi, że w Sri Lance (po mojemu na Cejlonie) tyle trudu i pieniędzy poświęca się ochronie zwierząt, czy szerzej ? przyrody. Zwiedziliśmy więc znajdującą się pobliżu Bentoty ( na południe od Kolombo) wylęgarnię żółwi. W kilku niedużych basenach mrowiło się wiele tysięcy maciupeńkich żółwików z miękką jeszcze skorupką i otwartym brzuszkiem. To właśnie z powodu tego brzuszka są one tu przechowywane przez trzy dni. Po tym czasie dolna część skorupy zamyka się i żółw jest bezpieczniejszy. Gdyby go wcześniej wpuścić do morza to zwabione zapachem krwi morskie drapieżniki by go pożarły ze smakiem.
Dzikie słonie w rzece
Ale skąd te maluchy znalazły się w wylęgarni? To „zasługa” człowieka. Kłusownicy grasują nocami po plażach i wybierają z piasku świeżo złożone przez samice żółwia jaja. A każda z nich składa ich około 1000. To majątek, bo jaja żółwia są (podobno – nie jedliśmy dla zasady) przysmakiem. I afrodyzjakiem. Żadne kary i zakazy nie powstrzymują ludzi przed tym procederem. Są nabywcy – znajdą się i zbieracze. Pracownicy wylęgarni kupują więc jaja od kłusowników i zakopują je szybko w piasku za ogrodzeniami. I czekają. Gdy żółwiki wylegną się przerzucają je na trzy dni do basenów. A potem do morza. Dalej muszą już radzić sobie same. Tak ocalono wiele żółwi zielonych, szylkretowych, oliwkowych czy skórzastych. A zwiedzający wylęgarnie płacąc za bilety zasilają kasę wylęgarni.
Basia z jednodniowym żółwikiem
Nieco na północ i w głębi wyspy znajduje się Park Narodowy Udawalawe. A w nim przedszkole dla słoni – sierotek. Taka sierotka ważąca tonę też jest biedna i potrzebuje opieki gdy mu mamę zabiją ludzie. A zabijają czasem z musu. Wokół wielu wsi znajdujących się w pobliżu lub po prostu w dżungli wieśniacy zawsze walczyli ze słoniami. Takie stado liczące na ogół 15 sztuk wybierając się na kolację na chłopskie uprawy (np. ryżowiska) zostawia po sobie zamiast roślinek dających zarobek lub jedzenie klepisko. Wokół wsi stoją więc tzw. domki drzewne. To platformy budowane na wysokich drzewach, na których czuwają po nocach dyżurujący wieśniacy. I śpiewają. Po pierwsze aby odstraszyć słonie, a po drugie by sąsiedzi wiedzieli, że czuwają. Gdy milkną to znaczy, iż słonie nadchodzą albo…wartownicy zasnęli. I wieś leci z pomocą. Strażnicy strzelają na postrach. Lecz człek strzela a Pan Bóg kule nosi. Na Cejlonie też. I tak zdarzają się słonie, które muszą trafić do sierocińca. Tam spędzają nawet kilka lat. Do dorosłości. Widzowie mogą je oglądać z daleka, by nie oswoiły się z ich widokiem. Po osiągnięciu właściwego wieku wrócą bowiem do dżungli.
Śpiący pies
Czasem do Udawalawe trafiają i inne zwierzęta. My spotkaliśmy orła, który stracił nogę i – co oczywiste – zdolność latania.
Odwiedziliśmy też inny ośrodek ratowania słoni. Trafiliśmy na porę kąpieli w rzece. To był widok!!! Możecie i Wy na to popatrzeć. Potem kupiliśmy ryzę papieru zrobionego ze słoniowej kupy. Bo to przecież czysta celuloza. A papier czerpany wspaniałego gatunku. Pieniądze oczywiście zasiliły budżet schroniska.
Pływający waran
Widzieliśmy także warany, flamingi, czaple białe, papugi, zimorodki, pawie…..Cdn.
Komentarze
Dlaczego orzel po utracie nogi traci jednoczesnie umiejetnosc latania? Ja sie nie czepiam, ja po prostu nie rozumiem.
Widuje wiele ptakow bez nogi – najwiecej mew – doskonale sobie daja rade bez jednej nogi. I nadal lataja.
Wracam do roboty.
Echidna- zapracowana
Echidno – mytślę, że brak nogi tak dużego ptaka, który na dodatek startuje zwykle ze znacznej wysokości, uniemożliwia mu po prostu odbicie od „podpory startowej”
Dzisiaj uroczy reportaż o zwierzętach. Trochę żal, że słonie i ludzie konkurują ze sobą o jedzenie. Żal wieśniaków i żal słoni.
Albatrosy tez traca nogi – glownie w sieciach – i nadal lataja. A przeciez nie sa male, plus rozpietosc skrzydel.
Coby nie bylo nieporozumien – tak sobie tylko glosno mysle.
Pyro – zawsze kogos/czegos zal.
http://kulikowski.aminus3.com/image/2008-08-25.html
Ten pomysl z produkcja papieru jest swietny.
Jaka cisza w kurnej chacie. Dojechali do domu bez klopotów. Tym razem bylo 710 kilometrów. Gumowa droga wyciagnela sie albo cos innego.
Pytanie natury publicznej. Czy na wyjazd na Zjazd mam zabrac wszystkie 6 patelni, liczac, ze któras bedzie wlasciwa dla przagotowania nalesników, czy tez spuscic sie na Gospodarzy. Ponadto przyjmuje sie dodatkowe zyczenia. Niektóre byc moze do realizacji.
Wochenend skonchyl sie to i pogoda cesarska. Olimpiada z glowy.
Co nastepnego. Poza Zjazdem, bo to najwieksze wydarzenie miesiaca wrzesnia, ze nie powiem skromnie roku.
Pan Lulek
Dzisiaj Luizy – czyli uprzejmie proszę nie zapomnieć toastu o 20.00 na cześć Marialki. Solenizantka moknie pewnie w górach, ale po naszym toaście powinno być jej cieplej.
Cysorz to ma klawe zycie.
W tej milionerskiej dzielnicy robotnicy przychodza w dzien swiateczny (dzis) aby dokonczyc reperacje dachu, zas sluzby dzielnicowe zabieraja smiecie, zamiatajac po sobie chodnik. I na dodatek mowia: Good morning, Madam!
Ja tez chce miec samych konserwatystow u wladzy!!!! Chce byc Madam, a nie Love!
PS Z tego sie robia rewolucje sankulotow.
Co to za święto ze tu takie puchy?
Wyniki śledztwa w sprawie zabijania słoni na Cejlonie.
Nie zrobili tego buddyści. Bo jak pisze Gospodarz, buddyzmu *zaleca łagodność i wpaja niechęć do zabijania wszelkich stworzeń*. Z wyjątkiem wojen domowych. Ale w czasie ich trwania zabijano inne stworzenia, nie słonie. Buddystów na wyspie jest około 70% i gdyby tak postępowali dawno by tych słoni nie mieli. Druga liczna grupa religijna to hindusi 15%. Ale ci podobnie jak buddyści maja nabożeństwo do słoni podobne jak ASzysz do koni. Muslimy ok. 7%, ale jak to w Pl powiadają, są strasznie leniwe i nic im się nie chce. Zatem odpadają w przedbiegach. Pozostaje jeszcze do podziału ostatnie 7%. Anglikanie i chrześcijanie konkurują o pierwszeństwo w tej grupie. Ci pierwsi pochodzą w znacznej mierze od Henryka VIII i praktycznie można ich nie brać pod uwagę. Znana angielska flegma połączona z tamtejszym tropikalnym klimatem usuwa ich w cień najmniejszych podejrzeń. Naturalnie można by jeszcze na mojżeszowych zepchnąć, ale podobno ich tam ni ma 😉
A widzieliście jak Slawek tramwajem po Wrocku jeździł? Teraz leczy uszy od metalicznych dźwięków, gdzieś w ciszy i spokoju.
Wszystkich prawie wymiotło z blogu? Trudno, na razie pogadam sobie, a muzom. Pyry zjadły obiad pod hasłem przegląd tygodnia. Tylko duszone ziemniaczki były świeżuteńkie. Sos do ziemniaków pochodził z zamrażarki (grzybowy), a kotlety usmażone wczoraj pocięłam na 2 cm paski i zagrzałam w kąpieli parowej. Do tego warzywa.
Arkady ma rację – nie ma nikogo, kto by do słoni na Cejlonie strzelał, bo wszak nie buddyści i hinduiści. Ciemne moce widać grasują.
Zostały mi dwa dni, może by tak pranie jakieś, sprzątanie, walizkę wyciągnąć? Cos wrześniowo dzisiaj…
Arku Dro.igi, staraj sie, prosze, piszac nawet zartobliwe wpisy, wystrzegac rasistowskiego jezyka. On jest malo zabawny, natomiast wielu z nas sprawia autentyczna przykrosc. Wiem, ze nie bylo to Twoim zamiarem.
W takim razie pomaluję sobie włosy, a co mi tam…
A jaki kolor???
Pyro – zrobilam szare kluski wg Twojego przepisu. I wiesz co – wcale nie sa/byly szare. Ladny, zdrowy zolty kolorek. Szafranu nie dodawalam bynajmniej. Ciekawostka kulinarna.
Dobranocka Wszystkim
i zdrowie Marialki
Echidna
Alicja uwazaj, ja sobie ufarbowalam, kazali mi to trzymac na lbie 30 min. i teraz wygladam jakby mnie ktos przez te 30 min. o plot wlasnie zabejcowany lbem trzaskal.
Kolor kolorowy, to znaczy zbliżony do własnego, kapkę jaśniejszy, bo na starość ciemna oprawa twarzy wydobywa zmarszczki, powiada moja fryzjerka Margareta (czyli Małgorzata po naszemu) No to nie chcę podkreślać tych z trudem nabytych, w pocie czoła zmarszczek. Lekki brąz, proszę zwierzątka.
Przy okazji, echidno – Staszek od piasków napisał mi dziwny email – że lipiec i sierpień to nie był urlop, tylko szpital i coś mu tam z głowy wycinali – ale niezłośliwe, powiada. Nic więcej nie napisał, ale jestem z nim umówiona, więc pogadamy. Trochę się zaniepokoiłam…
Dorotolu, nie strasz 🙂
Też napisano, ze 3 minut. A co potem – zobaczymy. Wiesz, jak to jest – Murphies Law działa wtedy, kiedy nam akurat zależy 😉
U mnie bylo trzydziesci i uwiezylam pierwszy raz i teraz wlasnie do jasnej piegowatej cery mam ciemny i zimny kolor, juz kombinowalam co ja powiem jak sie spotkamy.
W piatek w Berlinie jest w Domu Kultur Swiata Dluga Noc Poleskiej Kultury, w calym Berlinie jest Dluga Noc Muzeow itd.
O, to mnie dłłłłłłłłuuuuga noc czeka, licząć nocny lot 😉
W samolocie nigdy nie śpię 🙁
Doroto, mozesz smialo przemalowac na cos innego, jak Ci sie nie spodobalo. Dzis farby sa naprawde bezpieczne, zwlaszcza te drozsze (L’O)
Albo dorobic cieplejsze pasemka.
Odczekaj ze dwa dni i przemaluj.
Jeszcze 5 minut i się okaże, co mi na tym łbie wyszło. Byle nie włosy 😯
Echidno – żadne nowość. Po prostu gotowałaś od razu po zrobieniu – wtedy są jasne. Gdyby postały jakieś pół godziny albo i więcej (jak się rodzina stopniowo na obiad schodzi) to byłyby stopniowo coraz ciemniejsze. Zdarzało się, że któraś moja panna jadła ciemno-szare omc czarne. Utleniły się po wierzchu
To Marialka posiada dzisiaj imieniny. Cos podobnego. Przystepuje natychmiast do wznoszenia. Sadze jednak, ze o godzinie 20.00 bede jesczcze w stanie wzniesc oficjalnie. I wzniose.
Napadly mnie dwie laski. Na raz. Jedna malutka jak myszka a druga jak zyrafa. Wcisnely mi komplet ksiazek na temat zdrowia i chronienia wlasnej substancji materialnej. Cale 10 tomów. Kazda o grubosci trzy centymetry. Bedzie kolejny prezent dla Agnieszki, bo oczywiscie kupilem. Dostanie w prezencie jak sie pokaze na pokojach. Teraz ona trenuje Ferienjob Ciekawy sposób sprzedawania. Czulo sie, ze wysylali je w bój profesjonalisci. Jedna ta malutka studiuje w Grazu pedagogike ale dla klas ponad czwartej, druga wlasnie zdala mature i tez podejmie studia. Dostalem w prezencie ksiazke na temat jak zbawic swiat. Tez mi zajecie. Plotkowalismy troche bo ja bylem pierwszym klientem. Upolowanym. Ot taki Ferienjob. Lepiej zeby pracowaly i zbieraly pieniadze na podróz do Ameryki Poludniowej jakby mialy sie nudzic i obijac. Przygotowuje pólke o dlugosci 30 centymetrów.
Pogoda oczywiscie cesarska i tak ma byc do konca sierpnia.
Pan Lulek
a czy jeszcze zupe z zolwia mozna wkrecic na Ceylonie?
mile wspominam, ale podobno juz w EU sie nie da, prawda li to?
Dla Marialki wszystkiego najlepszego!
Parę dni temu tłumaczyłam tekst o Arce Nosorożców w Kenii, fundacji, która od 20 lat buduje specjalne ogrodzenie między parkiem narodowym a osadami ludzkimi, właśnie po to, żeby zwierzęta nie niszczyły upraw, a ludzie ich nie zabijali.
Zaczęłam produkcję powideł śliwkowych. W zeszłym roku zrobiłam kilkadziesiąt słoików, nie licząc tego, co wyjadano z garnka. I chyba nic więcej w tym roku nie będę robiła. W zeszłym roku zrobiłam dużo słoików z tartymi ogórkami na zupę i co drugi był do wyrzucenia, choć pamiętałam, żeby nie używać jodowanej soli.
Nie wiem co takiego jest w tej Austrii, że Polacy tam anieleją. Paolore zanielał nam swego czasu i nadal pełni rolę, skrzydełka mu nie opadają i aureola też jaśniutka. A Pan Lulek? Także samo w anioły wstąpił. W ciągu jednego tylko ostatniego roku :
– wspomógł młodą rzeźbiarkę kupując jej rzeźbę,
– ratował stare skrzypce, żeby młodzi adepci muzyki mieli na czym grać,
– czuł się zobowiązany kupować wytwory lokalnych artystów ludowych aby wspierać rzemiosło artystyczne,
– ufundował becikowe dla Radka, żeby było na szczepionki
-dał się naciągnąć młodzieży dorabiającej w wakacje na zakupkompletnie mu niepotrzebnych książek, bo to wychowawcze.
Słowo daję – jeszcze żyje (i to jak) a już w anielskim chórze. Brawo Pan Lulek
To nie,”ze Polacy”, to poprostu pewna sfera i mentalana i obyczajowa, ktora wszedzie bedzie taka.
Puchala, ale dla sloni to musieliby zbudowac chyba fortece oslaniajaca uprawy 🙂 🙂 :).
W Kenii tez jest cudowny siericiniec dla sloniatek. BBC zrobilo chyba piecioodcinkow.a serie z tego miejsca. To cudownie madre zwierzeta. O wrazliwych serduszkach 🙂 🙂 🙂 .
Nic mi nie dojrzeje na czas 🙁 Pojutrze wyjeżdżam, a tu wszystko zielone. Chyba, ze pouczę dochodzącego, zeby mi zasuszył trochę tomatillos i kilka z Gangu Koktailowego. A resztę niech zbiera dla siebie.
Poniżej galeria koleżanki artystki od Pana Lulka, może się komuś coś spodoba?
http://www.dorisdittrich.com/
Panie Lulku,
weszłam na stronę Doris i chciałam jej zostawic komentarz, ale coś to nie działa, niech jej Pan da znać.
Ukazał się komunikat, ze „erroe accured”i się nie wysłało 🙁
o, a w Gabonie traba slonia koniecznie na weselnym przyjeciu, ?erroe accured? nie dotyczy
Puchala mi przypomniała o powidłach. Ja w tym roku nie smażę, bo mam jeszcze trochę z lat ubiegłych. Nie ma u mnie teraz kto jeść – trochę do pieników, parę łyżek do bigosu, sosu albo zupy z powideł (pychota) i może ze dwa razy w roku trochę do bułki. 3 słoiki mi na rok wystarczają w tej chwili. Swego czasu robiłam jednak dużo. Mam swoje zasady : 1. w powidłach muszą być usmażone skórki – żadnych przecieranych, 2. powidła smażę bez cukru ale z doskonale dojrzałych owoców (skórka przy ogonku musi być lekko zmarszczona, 3. powidła muszą być dobrze wysmażone.
Toast za Marialkę wzniosłyśmy nalewką truskawkową. Sto lat.
*error* miało być…
Najserdeczniejsze życzenia dla Marialki.
Wróciłam właśnie z wakacji w Hiszpanii. Pięknie by było, gdyby nie pył z Sahary, który według lekarki zaatakował moje oskrzela i wywołał koszmarny kaszel. Zaleceniem było siedzenie w hotelu przy zamkniętych oknach i włączonej klimatyzacji. Nic z tego, dusiłam się od kaszlu, łykałam codeinę i zwiedzałam: Malagę, Granadę z Alhambrą, Rondę (ale jazda górską drogą), Fragilianę (urocza miejscowość, fenomenalne wino, ani czerwone, ani białe tylko Vino di terano, bursztynowe w kolorze), zapierające dech w piersiach jaskinie i „balkon Europy” w Nerja, Tetuan w Maroku. No i oczywiście jadłam, jadłam i jadłam najróżniejsze ryby, owoce morza, zakochałam się w przegrzebkach, gazpacho i Tinto di verano. Wrażenia niezwykłe.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie po długiej nieobecności.
Powidła robię w porcjach z dwóch kilo śliwek na jeden raz. Smażę same śliwki, ze skórką, przynajmniej przez 3 dni. Na koniec dodaję jakieś 10-15 dkg cukru na kilo śliwek.
Pyro,
a jak robisz zupę z powideł?
Za Marie Luizę było Cono sur chilijskie, shiraz. Reszta na obiad. Dochodzący lubi wątróbki kur.wskie, a nikt (podobno) nie przyrządza tak dobrze, jak ja. No to przy okazji mu powiem o Gangu Koktajlowym i tomatillos, niech mi zasuszy, a resztę zeżre. Ma wpadać raz na tydzień, podlać kwiatki, zebrać co tam na ogródku.
Oprócz Dochodzącego może być też Dojeżdżający surfiarz, zależy, czy będzie wiatrowato.
Na obiad wątróbki kurze z cebulką, ziemniaki potłuczone, nakoperkowane, mizeria z ogórków.
Ogórki kiszone doszły, ale do wątróbek pasuje mi mizeria. A gdzie Szczypiora wyniosło?
Witaj MałgosiuW,
przegrzebki są pyszne, czasem robię na jakąś wyjątkową okazję (cena!). Tutaj można dostać świeże, w Polsce podobno tylko mrożone. Mam kilka wypróbowanych przepisów.
Szkoda, że pustynny piasek popsuł Ci trochę pobyt w Hiszpanii, ale co zobaczyłaś, to zobaczyłaś.
@14:17
co jak co, ale toto, to dopiero zespół poglądów bezpodstawnych
Czy wiecie, ze koszta energii w dzisiejszych czasach zalamia produkcje takich powidel, moja matka tez smazyla trzy dni ale wtedy nikt nie oszczedzal na energii.
pogrzebek, moja milosc, im prosciej, tym lepszy, byle nie czarny
Szczypior sie odmagazynil, na wywczas, czytac trza, ot co
a jak sie pogrzebek nazywa normalnie?
Pogrzebek to nie wiem, a przegrzebki to po Twojemu Jacobs Muscheln 🙂
Tak, juz sie wyedukowalam, zazdroszcze tego przsmaku
Doroto I.,
koszta kosztami (przecież się nie smażą cały dzień, tylko godzinkę, dwie, żeby zgęstniały), ale przynajmniej wiem, czym karmię rodzinę. Na kupnych dżemach śliwkowych jest napisane: zawartość owoców min. 50 %. A reszta?
Doroto I.,
jeśli można przegrzebki dostać w małym Bernie, stolicy kraju, który nawet morza nie posiada żadnego, to z pewnością dostaniesz je w Berlinie.
muszelka sw. Jakuba
jest nawet legenda, ale zanudzal nie bede
Marialko – Twoje zdrowie. Bo gdy Ty będziesz zdrowa, to i nas wyleczysz! To się nazywa interesowność.
Też sie dołączam do życzeń dla Marialki. Stu lat!
Musialam sprawdzic w internecie co to sa te przegrzebki. Malze! Swietego Jakuba! Trzeba bylo od razu tak mowic!
Robilam w zeszlym tygodniu az dwa razy, bo uwielbiam. Niestey drogie.
Trzy minuty na rozgrzanej lyzce oliwy z jednej strony, dwie minurty z drugiej, i na samym koncu maslo utarte ze swiezymi ziolami, ostra papryczka i zabkiem czosnku. Wszystko wywalic na miske ladnej salaty, wraz z tym co zostalo na patelni. I biale wino. Mmmm.
Heleno,
kiedy lecisz na Szczecin (Gdynię, znaczy). Ja już ostatnie prania robię, i podobno wypada posprzatać chałupe przed, a jadę pojutrze do Młodych, zeby tak spokojnie w czwartek na lotnisko i wio. Teraz sie zastanawiam, jak ja wysiedzę w samolocie te 7.5 godziny. Plecy mnie bolą przeokropnie. Trzeba sie będzie jakoś znieczulać 😯
Szkoda, że to charter, bo w rejsowych dają darmo 😉
Małże nie istnieją. Wszystko jest papryką albo ogórkami.
Cały dzień zaprawiałam i mam coś w rodzaju podwójnego widzenia. Widzę co widzę, ale z papryką i ogórkami w tle. Gdybym lubiła małże miałabym święty spokój, one już zaprawione. O matko, niech mi ktoś zdejmie z oczu te słoiki 😯
Lece 2 wrzesnia na osiem dni i mam straszne poczucie winy z powodu E. Jest w b. zlym stanie, w bolach i przykurczach. Pocieszam sie, ze wlasnie zarobilam na 5 godzinnych sesji crenial ostheopaty, ktore jej pomagaja. Niestety ten najlepszy facet, Martin wraca z urlopu dopiero w przyszlym tygodniu. W srode bede organizowala taksowki i pomoc ze skladanym wozkiem. Oraz pielegniarke do kotow i wynoszenie smieci.
Haneczko, pomysl sobie, ze kiedy Ty w zimie bedziesz wtrazalac ogorki i papryke, to my bedziemy tylko marzyc o takich wspanialosciach domowego chowu.
Mysle, ze jest cos nieslychanie swietoszkowatego i cnotliwqego w wekowaniu ogorkow i papryki. Na powidla jestem obojetna, a nawet unikam. Ale ogorki! Ale papryka!
Zupa z powideł – sama prostota. Woda w ilości potrzebnej zagotowana z kawałkiem cynamonu i 2 goździkami. We wrzątku rozpuścić tyle powideł, żeby roztwór uzyskał nasycony, powidłowy smak. Osłodzić wedle uznania, wsypać szczyptę cukru, podbić słodką śmietana z rozbełtaną łyżeczka kartoflanki. Podawać z makaronem, zacierką, drobnymi kluseczkami.
No, tego mi było trzeba! Świętoszkowata i cnotliwa pani domu vel kura! Heleno, ocuciłaś mnie całkowicie.
Ogłuszona, ale wdzięczna
haneczka
Ta szczypta w zupie to miała być sól, nie cukier, bo już posłodzona ta zupa była. Rymnęło mi się
A z upoważnienia Marialki (dzwoniła) serdecznie dziękuję wszystkim za życzenia i toasty. Ona nie ma dostępu do internetu.
Heleno,
tak nie można na to patrzeć. I tak robisz, ile możesz, te 8 dni nie zbawi świata E. Nic nie zmienisz, możesz tylko pomóc, a taki wypad dla Ciebie to będzie swego rodzaju regeneracja sił na dalsze zmagania.
Właśnie zrobiłam 5-cio litrowy słój ogórków kiszonych dla Dochodzących, czosnek, chrzan, koper, liść dębu, czarnej porzeczki, wszystkie przyprawy, niech sobie chłopaki jedzą. Pierwszy „zastaw” wyszedł znakomity. Niestety, nie mogę zabrać w drogę, żeby Helenie dać do oceny 🙁
Toast za Marialkę wznoszę późno, ale bardzo solennie i serdecznie.
Niech Ci Marialko służą i góry i niziny. Najlepszego!
Zadna kura! Sama chetnie robilabym ogorki i papryke, a takze pomidory i kapuste, gdybym miala gdzie trzymac. Od lat marzy mi sie taka piwnica jaka mielismy na Syberii – wyklepana w ziemi pod podloga w kuchni. Wchodzilo sie do niej po drabince otwierajac klape w podlodze. Z plonacym ogarkiem swiecy. A tam – debowe beczki z kapusta, pomidorami i ogorkami. Bylam w tej piwnicy ostatnbi raz w czwartym roku zycia, ale jeszcze pamietam jej niebianski zapach przetworow i ziemi.
PIwnica moich marzen.
no i komu to przeszkadzalo?
dzis prawdziwych piwnic juz nie ma, nawet te beczki z kawiorem z warzywniaka cofli, sentymentalnie sie zrobilo
Marialce zdrowia i nieustannego szczęścia życzę.
Helenko, pomidory też były w beczkach?
Pomidory tez,W jednej rozowe i czerwone , w drugiej zielone.
A w kiszonej kapuscie byly tez jablka, w calosci, ktore dawaly ostry winny smak i zapach.. Jablka byly najlepsze. Byly jak wino.
Ja mam chyba taką piwnicę 😯
Troszki wilgotna latem, ale sucha i zimna zimą. Bardzo mi to przypomina Bartnikowskie piwnice. Co do beczek kapusty z jabłkami – tak moja Mama robiła. Lecę watróbki smażyc dla dochodzącego.
Pyra jest głupia gropa. Nastukała elaborat i zamiast kliknąć „dodaj komentarz” kliknęła na cofnięcie strony i wszystko sobie ślicznie skasowała.Chciałam zaś pocieszyć Haneczkę, że ona już po robocie, a ja będę zaprawiała paprykę dopiero w przyszłym tygodniu. Ogórków na zimę nie kwaszę, bo mi się nie trzymają. Kilka słoików na zupę i do sałatek zaprawiam, żeby były „pod ręką”. W zimie kupuję konserwowe (wyłącznie Międzychodu – najlepsze) Natomiast papryki robię sporo, bo sporo zjadamy, przy czym wkładam w słoiki paprykę możliwie bez skóry i w dużych płatach. W takiej postaci jest bardziej uniwersalna – i na kanapkę można płat położyć i ozdoby z niej wycinać i ew. posiekać do sałatki
Swoją drogą taką piwniczkę, do której wchodziło się z kuchni mieli moi dziadkowie. Drugą, na podwórzu, na ziemniaki, marchew, buraki. Rodzice mieszkali w domach poniemieckich i tam piwnice (z mojej dziecięcej perspektywy) były jak labirynty, bo pomieszczeń było wiele, w tym i na węgiel, i na drewno. Poruszaliśmy się również przy świetle świecy lub latarki. Rzadziej, bo raz brakowało baterii, a raz żaróweczka się przepaliła.
Niemcy mieli solidne co do powierzchni domy od piwnicy aż po strych, tyle że zawilgocone. Brakowało izolacji poziomej, jeśli dobrze pamiętam.
Jutro wyjeżdżam. Mam trochę tremy, ale i cieszę się bardzo. Kupiłam aniołka olejem, może 6 na 9, na szczęście. Tu zostawiam chorą znajomą (pod opieką) i Kiciusię z sąsiadami.
O, a mówiłam wam, ze rok temu przed wyjazdem kisiłam pomidory zielone według Heleny, i ze zeżarlismy po powrocie!?
Tereso – udanego wyjazdu życzę. U nas, jak w piosence „Ci odlatują, ci zostają…” Część wraca z urlopów, część się dopiero wybiera. Alicjo – pamiętam, że pomidory Ci się udały. Nie wiem tylko skąd wzięłaś zielone pomidory.
Zdrowie Marialki! 🙂 Ma bardzo ładne, niespotykane imię 😎
Heleno, cóż jest pruderyjnego i przesadnie wstydliwego we wpychaniu ogórków w słój? Przecież to jest wręcz wyuzdane i zmysłowe zajęcie 😎 Chyba że Haneczka robi to w ciemnościach i po omacku, świętoszka jedna 😯
Alicjo,
nie widzę w Twoim katalogu potraw kiszonych zielonych pomidorów wg Heleny. Czy mogę prosić którąś z pań o przepis?
Gdzieś to mialam, Puchalo. Tak, jak sie kisi ogórki. Muszę leciec, bo trzeba nakarmić ludzi
Dzięki, Pyro. Idę spać, dobranoc.
Byl bardzo dobry film „Zielone pomidory”
Tak jak ogorki, ale dodajesz jeszcze duzo pokrojonych lodyg selera oraz lisci, plus natka pietruszki.
A zielone pomidory z krzaka jesienia – te co nie zdazyly zaczerwienic sie. Najlepsze takie przyrozowione, lub rozowe, ale moga byc calkiem zielone.
Ja takich nie mam, wiec robie z czerwonych.
Dzięki za kiszone pomidory.
Znalazlam cos takiego
http://www.polonia-itv.pl/index2.php?module=83
a pochwale sie, ale prosze mi nie robic wyrzutow co do medium, pisalam tam dwa razy
http://www.wprost.pl/ar/73685/Utracona-czesc-Berlinale/
i jeszcze raz
http://www.biggerbooks.com/bk_detail.aspx?isbn=9781873429228
Przegrzebki u nas nazywaja sie scallops i tez uwielbiam. Robie jak Helena 2-3 min na jedna strone, 2-na druga. Najpierw jeszcze troche popieprzone. Na koniec oprocz tego co Helena daje troche soku pomaranczowego i grand marniere ociupinke znaczy sie lyzke stolowa (albo 2 jak malzonek nie widzi bo krzyczy, ze zbrodnia haha ale potem wcina)
Ze wspomnien prowansalskich; pissaladiere – nie sprobowalam tam, bo takie szarobure. Ale znalazlam przepis i pyszne – przetestowane na nas i studentkach w Austin. Nie mam pojecia jak sie ma do oryginalu prowansalskiego. Nie ma w przepisach Alicji wiec podaje z nadzieja, ze blogowi smakosze sie odezwa i zweryfikuja
Porcja na 4 osoby ale ono sie fajnie odgrzewa w piekarniku a i na zimno dobre
Forma taka jak na kisch ? tego ciasta bedzie troche za duzo (moze wyjsc zbyt grube ? no to z resztek mozna upiec pojedyncze buleczki) Lepsza pizzowa forma z brzegiem
300g maki ? wzielam 2 szklanki (2 cups) to jest troche wiecej
100g masla ? zamiast tego wzielam ok ? szklanki oliwy ? raz mi wyszlo za tluste – dosypalam garsc maki ? ciasto ma przypominac ciasto pizzowe
125 (1/2 szklanki) mleka cieplego
2 jaja cale
1 lyzka cukru pudru
Troche soli (szczypta)
10dkg drozdzy ? oni maja na mysli drozdze swieze ?zawsze mam klopot z przeliczaniem. Wzielam taka lyzke stolowa suchych moze nieco wiecej
Ciasto:
Drozdze, cukru troche (reszta wprost do maki) rozpuscic w letnim mleku, poczekac az lekko rusza.
Wlac do maki, osolic, wbic jajka. Lekko wyrobic. Dodac maslo-miekkie lub oliwe; wyrobic na elastyczna mase.
Odstawic pod sciereczka na czas przygotowywania farszu (1/2h-1h)
Farsz:
1kg cebuli ( 4-5szt)
3 zabki czosnku
Filety z anchois
troche czarnych oliwek pokrojonych
kapary
Oliwa do smazenia
Przyprawy: lisc laurowy(usunac przed pieczenem, tymianek (tez usunac jesli galazki), sol, pieprz, troszke cukru (brazowy)
Cebule i czosnek obrane posiekane dusic pod przykryciem na oliwie ? maja zmieknac ale sie nie przypalic. Przyprawy, sol, pieprz. Ok 15-20min
Dodac kapary utarte /rozdrobnione/w calosci
Pieczenie
2/3 ciasta rozwalkowac albo rozciagnac jak pizze i wylozyc nim nasmarowana tluszczem forme
Nalozyc farsz cebulowy; po wierzchu oliwki i anchois ? mowia, ze zwiniete, ale ja rozdrobnilam, bo za slone w duzych kawalkach
Teraz z pozostalej czesci ciasta rolowac waleczki i ukladac kratke i obwodke. Posmarowac odrobina oliwy i piec ok 20 min w piekarniku 240C
cos za duzo tych znakow zapytania oliwy mialo byc 1/4 szklanki
w pozostalych nielogicznych miejscach to byly myslniki
jak i gdzie lubi spac kot
http://picasaweb.google.com/WandaTX/GdzieZwierzetaLubiaSpac?authkey=U6KnJzkjqsM
Wando TX, zerknij i zweryfikuj, ja tak biegiem to i owo poprawiłam (znaki) i pewnie nie wszystko. Daj cynk.
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Przepisy/Pissaladiere_WandyTX.html
A ja też mam wspomnienia piwniczne ale raczej nieprzyjemne. W dworku mojego wuja w Borku (w pobliżu Krasnegostawu) spędzaliśmy święta Bożego Narodzenia. Nikt nie wiedział, że ostatnie, bo ich na wiosne rozparcelowali i wysiedlili.
W wigilię niecierpliwie spacerowałem po całym domu czekając aż otworzą się drzwi do szczęścia czyli choinki. Przechodziłem przez sień kuchenną i nie zauważyłem, że klapa od piwnicy jest otwarta. Zrobiłem krok i znalazłem się pietro niżej. Wstałem, otrzepałem ubranko i do przerażonej Andzi wybierającej słoiki ze śledziami powiedziałem grzecznie: dobry wieczór Andziu. Wyniosła mnie zemdlonego ale calego.
Od tej pory nie lubię piwnic. Choć tam stało tyle dobroci!
„W piwnicznej izbie…”
Ja na walizce prawie. Logistycznie rozpracowane, a jakże, dopinanie ostatnich guzików i tak dalej. W sumie rutyna. Tylko ja sobie wypraszam jakies paskudne pogody. Jak ja przyjeżdżam – ma być cacy!
Nemo ma rację .Parę dni temu czytałam, że talibowie zakazali kobietom styczności z ogórkami, cukiniami itp 😆
W domu mojej babci też jest taka piwnica. Z cudownym zapachem i wyposarzeniem…..
Zginęły mi udka kurczacze Echidny! W Przepisach ich nie ma. Pamięta ktoś gdzie one opisane?
Wando TX, masz prawie naszego kota. Też lubi spać na plecach 🙂
Twoi Młodzi tacy rozpromienieni! Niech im te promyczki wiernie towarzyszą i grzeją w trudnych chwilach.
Wando kot jest swietny, taki zbikowaty, jaki ma piekny domek.