Zapach poezji

Posadziłem w piątek (dobrze, że Basia tego nie czyta, bo dała by mi popalić; i nie pomogłoby tłumaczenie, że to licentia poetica a i tak wszyscy wiedzą, iż w ziemi grzebie właśnie ona) nowy rozmaryn, bazylię i parę innych ziółek. W niedzielę było już widać, że przyjęły się. Będzie w tym sezonie  aromatycznie na naszym wiejskim stole.

Zabawa w ogrodnika przypomniała mi parę fajnych historyjek związanych z ziołami i przyprawami. Pisałem już o nich, więc jeśli je znacie to posłuchajcie:

Skoro obraz, który raduje oko,
i dźwięk, który raduje ucho,
to sztuki piękne, czemu nie
zalicza się do nich smaku,
który raduje podniebienie?

Ten wiersz Sun Jat-sena  zawiera głęboką myśl, która dokładnie odzwierciedla stosunek Chińczyków do sztuki kulinarnej i ucztowania. Sięgnąłem po ten epigram chińskiego polityka ( z zawodu lekarza ) ponieważ przyprawy i zioła, o których tak często opowiadam, trafiły na włoskie a potem europejskie stoły właśnie z Dalekiego Wschodu. To Chińczycy, Indusi, Malajowie i inne ludy azjatyckie pierwsi odkryli ów fakt, że mięso, ryby, ryż, małże i jarzyny z dodatkiem pieprzu, kardamonu, wanilii, gałki muszkatołowej czy papryki smakują znacznie lepiej. Niekiedy zaś przyprawy i zioła nie tylko dodają potrawom smaku lecz także działają leczniczo. Ma to szczególne znaczenie dla łakomczuchów, którym trudno powstrzymać się od obżarstwa.

Z Azji przez Bliski Wschód i Grecję zioła i inne przyprawy zaczęły napływać do Europy. Najpierw handlowali nimi Arabowie.

Później intratny ten handel przejęli Grecy i Rzymianie. Aleksander Wielki nie tylko dlatego otrzymał swój przydomek, że gromił wszystkie armie stające mu na drodze. To właśnie jego taboryci dostarczyli z Indii pierwsze wozy pełne pieprzu.
Marco Polo także dobrze się zapisał w kuchennych annałach. Sezam i olej sezamowy, imbir, cynamon i goździki oraz gałkę muszkatołową rozpropagował w swym opisie podróży największy i najsławniejszy z podróżników średniowiecza.

Krzysztof Kolumb nie krył swego rozczarowania, gdy lądując na nowym kontynencie nie znalazł tego, po co tam pojechał: przypraw.

Kolejny wielki podróżnik Vasco da Gama otrzymał tytuł wicekróla Indii głównie po to, by dostarczać do Portugalii pieprz, cynamon i imbir. Zdobywając cenniejsze wówczas niż złoto przyprawy zginął inny Portugalczyk – Ferdynand  Magellan. W bitwach morskich tonęły statki holenderskie, angielskie, hiszpańskie załadowane azjatyckimi wonnościami, na które czekali monarchowie i rycerze całej Europy.

Ani burze, ani tajfuny, ani nawet śmierć nie odstraszały żeglarzy (a zwłaszcza ich armatorów) od wypraw w odległe i nieznane strony. Wonny ładunek, z którym wracali kapitanowie do Europy zwracał wszelkie koszty, leczył rany i uśmierzał ból po stracie krewnych. Z niemal 300 członków załogi Magellana wróciło do Portugalii zaledwie 18 ludzi. Dzięki temu co przywieźli stali się bohaterami. I to zamożnymi.

Dziś, co prawda, nikt już nie zabija kupców dysponujących gałką muszkatołową czy kardamonem, ale producenci przypraw prześcigają się w opracowywaniu nowych kompozycji ziołowych czy esencji. I choć trudno  w tej mierze zadziwić kucharzy czymś zupełnie nowym i nieznanym, to nieustanny wyścig do naszego podniebienia trwa.