Historyjka obrazkowa
Wystarczy wyjechać na wieś, by zająć się domem, który jesienią musi błyszczeć i zachwycać, by tu towarzystwo rozhulało się. A to o feministkach, a to o poezji, a to o lawie i kamieniach czy meteorytach. Alicja mi urąga, że znikam, a Arkadiusz zadaje pytania, na które sam zna odpowiedź. Przecież każdy wie, że przodkowie dali nam co mieli najlepszego.
A pod numerem komentarza 380 Helena dowodzi, że czytać nie warto, bo i tak jej kuzyni (bez czytania) mają same noty celujące.
A w dodatku ostatnie dane dotyczące czytelnictwa tygodników i prasy oraz książek wykazują, że coraz mniej ludzi sięga po zadrukowane strony a coraz więcej po obrazki. No to i ja postanowiłem się przekwalifikować. Kupiłem sobie nowy aparat fotograficzny Olympus SP-51ouz z 10-krotnym zoomem, 7,1 mln pikseli i parę jeszcze innych zdumiewających danych, z których dla mnie nic nie wynika ale dla Sławka, Misia2 i Nemo (że o Alicji nie wspomnę!) to wiadomości pierwszorzędne więc je tu przytaczam. Spędziłem dwa dni na nauce ( profesorem był mój przyjaciel, najlepszy fotoreporter świata czyli Wojtek Druszcz) starając się zapamiętać co on mi nakazuje.
I tyle słów na dzisiaj. Reszta to obrazki. Czy widać różnicę między poprzednimi moimi fotkami a tymi? Warto było wywalać te pieniądze?
PS.
Marialko dziękuję. Bardzo się staram, by było lepiej, ciekawiej i dowcipniej.
Komentarze
Ja urągam?! 😯
Fotki pierwszorzędne (Biała Maria na stole!), zgłodniałam oglądając, a tu po drugiej w nocy, za pózno na kolację, za wcześnie na śniadanie 🙁
A idzże babo wreszcie spać!
A.Szyszu,
póki pamiętam, pytanie – mówi Ci coś nazwisko Czesław Słania? Mój znajomy Szwed często go wspomina, podobno bardzo znana w Szwecji postać.
No dobra, idę już, idę…
Panie Piotrze, my ludzie starej daty i lubimy pisane, prawda? Zdjęcia piękne, nastrojowe. Kończę bom za Pana przyczyną zgłodniała
Zdjęcia bardzo piękne, ale czy lepsze od poprzednich, to niech się fachowcy wypowiedzą.
Mam tylko nadzieję, że Gospodarz nie będzie nam już zawsze przedstawiać historyjek obrazkowych, tylko jednak jakieś opowieści, oczywiście bogato ilustrowane. 🙂
Smakowitego dnia życzę.
Fotografie piękne, stół, jak marzenie, a Pyra jeszcze śniadania nie jadła. Nic to, za godzinę coś zjem lekkiego. Młodsza wróciła późnym wieczorem ze swojej olimpiady, uczeń uplasował się w połowie stawki, czyli od laureatów daleko i od ogona daleko. Najlepsze, że 3-cie miejsce zajął gimnazjalista ze Szczecina (zresztą syn profesora geografii na tamtejszym uniwersytecie). W pobitym polu zostawił 120 licealistów, w większości maturzystów.. I nagrody były okazałe – laptopy, drukarki, wyjazdy do Brukseli, a pierwsza czwórka jedzie na światową olimpiadę (tym razem finał w sierpniu, w Tunezji) Młodsza do fotek od Alicji i Lulka zajrzy więc dopiero dzisiaj albo jutro wieczorem. Zachłanna jest na te widoczki, jak na perły i brylanty.
Panie Redaktorze,
czy może Pan coś opowiedzieć o obrusie, baardzo intrygujący. Aparat widać pierwsza klasa skoro go tak dobrze „zdjął”.
PS. Kod staranny – 6cc6.
Alicjo,
Oczywiście, że mówi. Dla pozostałych:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Czes%C5%82aw_S%C5%82ania
Wow! Wow! Wow!!!
Gratulacje!
A to sobie Panstwo frajde sprawili. Siedem megapikseli to cyba calkiem wystarczajaca ilosc. Zreszta to ponoc nie o pikselke chodzim, jak nauczal mnie Mis Zawodnmik Ligi MIstrzpw.
To ja z tego wszystkiego posle chyba Alicji jedno male zdjecko z wczorajszej wyprawy do centum ogrodniczego. Byl straszny deszcz wiec sie skonczylko na jednym. A klwaykow tych co szulalama jescze nie bylo nawet sladu. Wiexc kupilam sobie tylko sliczna biala hortensje do domu i vostonska paprotke, bo jej poprzedniczka cosik przyschla, biedactwo.
Ha ha, wstyd się przyznać, ale pamiętam działalność Czesława Słani jeszcze z Polski, a potem ze Szwecji, gdzie mam rodzinę.
A co do tych przodków, Gospodarzu, to oni jadali na mchu, bo nie mieli stołów 😉
Moi przodkowie jedli z cala pewnoscvoa przy stole. I dopiero ja wprowadzilam zwyczaj aby czasami jadac na podlodzer przed telewizorem i w towarzystwie dwoch kotow, ktorzy strannie sprawdzaja co jest na talerzu i czy sie nadaje. Najczesciej – nie!
Znalazłam na „By, by Poland” – http://polszczyzna.info/disclaimer .
Tytul Roku (z Wiadomosci GW on-line):
Polacy uciekaja z Wysp. Brytyjczycy zaniepokojeni.
Hahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahhahahahaha. Trzymajcie mnei……
Dzien dobry!
Pogoda cesarska to i sniadanie powinno byc wyjatkowe: kawa i cieply rogalik, no, moze jeszcze jajko na miekko. Jakos w tygodniu nie dam rady jesc duzego sniadania, zoladek scisniety stresem.
Heleno, tez stosuje opisany przez Ciebie sposob jedzenia, z tym, ze moje towarzystwo chetne do sprawdzania i ewentualnie probowania (bo nawet jesli cos jest niejadalne, to byc moze jest zdatne do zabawy!) to 4 koty 🙂 I tak – jeden lubi pomidora, najlepiej te „ziarenka” ze srodka, drugi maslo, a jeszcze inny lubi turlac sobie kawalek kabanosa, a potem go zjada w ukryciu…
Nie rżyj, Heleno, nie rżyj, bo upuścisz powietrza z balonu narodowego. Przecież wiosna i trochę dobrych wieści się przydaje. Co byście powiedzieli dzisiaj na porcję leniwych pierogów? Ja jestem za – leniwe i na jarzynkę rzodkiewki w śmietanie.
Masz racje, Pyro. Zaraz sie wyda i zjawia sie z sasiedniego blogu nauczycielki patriotyzmu, aby mnie przywolac do porzadku, za brak takowego, kurdemol.
Jedza pomidorka, powiadasz Magdaleno? A nasz wspolny z Gospodarzem Przyjaciel, Gienek Smolar mial kota Puszka, ktory nie zabral sie za jedzenie, jak sie mu nie wkroilo do miski ogorka. Zaczynal zawsze od ogorka, a potem zjadal reszte.
A ja mialam w Nowym Jorku kota Abrasze, ktory to Abrasza uwielbial kukurydze i potrafil wywrocic duze ciezkie wiadro na smiecie, aby stamtad wydlubac objedzonego kaczana i jeszcze go sobie possac.
Heleno, przedstaw sobie, ze moja (byla) kolezanka powiedziala kiedys, ze koty sa glupie! A jak np. za glupiego mozna uznac kogos, kto nie uznaje mleka ani kawy, ale kawe z mlekiem bardzo?
Milego dnia wszystkim zycze i samych przyjemnosci kulinarnych! Wybywam z domu i wroce pewnie ciemna noca.
Nie spotkalam jeszcze w zyciu glupiego kota. Ale ludzi – na peczki. Glupich i zlych.
Mis dotarl, odespal i rusza focic,
Piotrze, calkiem czujny zakup, co zreszta widac na zalaczonych obrazkach, gratulacje
Z przykrością – bo odczuwa się jednak ten patriotyzm gatunkowy 🙂 – muszę powiedzieć, że spotkałem w życiu kilku głupich psów. Zli psowie również się zdarzają, ale przyczyną jest wtedy też przeważnie głupota. Ale jak poznawałem personel tych psów, albo ich koleje losu, to właściwie zawsze okazywało się, że tej głupoty i złości oni od ludzi się nauczyli… 🙁
Wciąż jeszcze odczytuję zaległości z poprzedniego wpisu. No naprawdę, nie można się na chwilę oddalić, bo zaraz się nie nadąża! A nie mogłem śledzić na bieżąco, bo zachęcony jednym komentarzem ugotowałem sobie Eintopf z meteorytu i nawet z moimi wytrenowanymi na kościach ząbkami trochę to trwało, zanim zjadłem go do końca 😀
Dzien Doberek wszystkim,
Zdjecia piekne, ale to wyglada mi na Wielkanoc…czy ja cos przegapilam????
Lece do pracy! Buzka
Nie ma obaw, nie przerzucę się na komiks. Jestem z pokolenia Gutenberga. Dzisiejszy wpis to był wykręt. I chęć popisania się nowym sprzętem.
A obrus, o który pyta Pani Teresa jest przywieziony z Wenecji, a dokladniej z wyspy Burano leżącej w obrębie Laguny. Ta wysepka słynie z wyrobów koronkarskich. A my z każdej podróży przywozimy coś do kuchni lub na stół, co nam tę podróż potem przypomina. Ten obrós jest tak wielki, że pieknie przykrywa cały stól na 12 osób. Tym razem, podczas Wielkanocy, było nas nieco mniej więc i stół, i obrus nie pokazały się w całej krasie.
do posiadaczy ogrodkow z wapiennym podlozem, i Ty mozesz zostac truflarzem:
http://picasaweb.google.fr/slawek1412/HodowlaTrufli/photo#5189056685303620722
Tak myślę sobie, kto na blogu może mieć ogród na wapiennym podłożu. Wychodzi mi, że właściwie tylko Andrzej Jerzy, jeżeli jego wiejska posiadłość jest w okolicach Chełma Lubelskiego bądź Włodawy, bo przecież z Niecki Nidziańskiej nikogo na blogu nie ma? (m.w. obszar od Pszczyny do Częstochowy i okolic) Tak więc, Sławku, nie będziemy hodowali sobie trufli. Dawno temu spędziłam lipiec w Chełmie Lub na wakacyjnym kursie nauczycielskim (jedyny mój dłuższy pobyt na Lubelszczyźnie) i wywiozłam stamtąd m.in takie przekonania :
1. miejsce w Polsce gdzie jest największe zagęśzczenie pięknych dziewcząt na 1 km.kw.,
2. najwspanialsze w Polsce są truskawki wyrosłe w okolicznych ogrodach, a sprzedawane z okrągłych, niemal płaskich koszyków wiklinowych,
3. najbardziej zaniedbane pola (kąkole, maki,osty) jakie zdarzyło mi się widzieć,
4. pracownicy najemni o bardzo dziwnej mieszance (w Pyrlandii niespotykanej) zarazem uniżoności i drapieżnej pazerności. Gdyby połowę wysiłku wkładanego w „wykiwanie naczalstwa” wkładali w robotę, pozostawiliby resztę Polski daleko w tyle.
Dziękuję Panie Redaktorze. Włosi mają piękne obrusy ! Moja mama nie dawała się od nich odciągnąć, choć ich nie kupowała… Ceny odstraszały. Gorąco proszę, by nam „pełną krasę” okazać, będziemy mieli namiastkę podróży na Burano.
Widzieliście już Państwo szynkowary? Otóż można z nich uzyskać domowym sposobem szynkę, golonkę prasowaną, a nawet miks mięs krojonych np w kostkę np 2 x 2 cm, czy nawet mielonych (jak mielonki) i przyprawionych wedle uznania, czy fantazji. Mięso/mięsa wystarczy doprawić, poczekać (w lodówce) aż przyprawy się „przyjmą”, zapakować do szynkowara i gotować w garku z wodą 2 godziny.
Pyro, może ja bym mógł spróbować? Rododendrony i azalie zawsze mi marniały, borówka amerykańska, mimo posadzenia w niecce z mieszanką torfową, też ledwo-ledwo, bo to całe towarzystwo lubi na kwaśno, więc może chociaż trufle mógłbym mieć. Ale w tym tekście u Sławka coś piszą, że efekty są dopiero od czwartego roku i nie wiem, czy mam cierpliwość, żeby tak długo czekać. Chyba pójdę na pieczarki. 🙂
Slawku przetlumacz troszke, to genialny pomysl!!!!!
Tereso S – koronki klockowe i frywolitki nieco mniej sławne,niż włoskie, a równie piękne, są niezwykle popularne w Czechach. Jeżeli się trafi na sklep albo kiermasz rzemiosła artystycznego (oczywiście nie w okolicach Hradczanów) to można za 1/3 ceny włoskiej kupić oszałamiającą bieliznę stołową. Znajomi na moją prośbę kupili mi swego czasu na prezent ślubny dla siostrzenicy.
Zgadzam sie z Pyra, ze truskawki najlepsze w Polsce, a kto wie czy nie na swiecie, to na Lubelkszczyznie we wlasnych ogrodkach. Nawet komuna tym truskwiom nie przeszlkadzala zanadto i w zagrodzie mojej szkolnej kolezanko Lucyny Niedzialek (gdzie jestes, Lucynko?) na Kalinowszczyznie (to taka dzielnica podmiejska w Lublinie) rosly truskawki niespotykane w pozniejszym zyciu! Tych owocow nie zrywalo sie z krzczka, tylko zdejmowalo – owoc zostawal w reku, a na krzaczku taka biala podluzna dusza truskawki.
A miedzy truskawkami chodzily bardzo grozne indyki, ktore nie lubily mojej czerwonej sukienki.
Cieszy mnie ze Dorota z sąsiedztwa wyjaśniła małe nieporozumienie. Moralność moja oraz mojego myślenia pozostanie taka jak była. Tylko, czy facesi mogą być niemoralni?
Kobiety, to zupełnie co innego. Oscar Wilde napisał kiedyś tak: * Niemoralne kobiety ściągają nam sen z oczu. Moralne powodują ze usypiamy. To jedyna różnica miedzy nimi * zgadzam się z Oscarem. Anglicy byli innego zdanie i wsadzili go do pudla. Miał pecha.
Książkę * władca pierścieni * już ktoś napisał, nie czytałem, ale przypuszczam, ze mogą to być wspomnienia kucharza. Nie zamierzam się po nim powtarzać i opisywać cos, czego może nie być.
Dziś czynie ramadan. Przyjmuje tylko napoje, jak na razie bez %owe, ale wieczorkiem łyknę browara, albo i dwa. Po jeździe rowerem pragnienie jest spore.
Nie jem od czasu do czasu nic przez cały dzien. Ze zwykłego oraz nabytego lenistwa. Raz, ze nie lubię męczyć się przy chodzeniu lub jeżdżeniu rowerem. Drugie, otwory /wlot i wylot/ zasługują również na odpoczynek. Należy dbać o podzespoły. Części zapasowych jak dotychczas brak.
Niżej Londyn i targ kwiatowy u Heleny, a u mnie dopiero bazie 😯
U mnie gleba zdecydowanie wapienna, toż ja siedzę na wapieniu. Założyćc hodowlę trufli? Zaraz sie do mnie wszyscy zwalicie i trzeba będzie większą chałupę, a może i jakąś stodołę…
Zaraz zaraz, skoro to stół wielkanocny, to zdjęcia są robione starym aparatem, skoro nowy dopiero co nabyty 😉
O frywolitkach za chwilę, tylko poszukam odpowiednich materiałów. Co na obiad? Mam jeszcze dwa mielone.
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_0191_1.JPG
Pyro, ciekawa informacja. Szkoda, że ode mnie Czechy tak daleko, a i w totka wciąż nie umiem wygrać. Intuicji za grosz, jak i instynktu samozachowawczego.
Helenko i Alicjo, targ kwiatowy piękny. Kwiateczki ja lubię ogromnie. Nawet popracować dla ich dobra potrafię.
Alicjo, a właśnie, że nowym. Tylko siedziałem cicho zanim nie zobaczyłem jak to wygląda. A Wielaknoc była nie tak dawno. Wszystko więc zgadza się ( z wyjątkiem kasy, bo w niej brakuje pewnej kwoty).
Kiedyś natrafiłam na takie coś (sznureczek poniżej) i właściwie miałam już wczoraj wspomnieć, skoro opowiadaliśmy o krawcach, haftach krzyżykowych i tak dalej, ale się zaczytałam.
Ja miałam bardzo piękną serwetę z Koniakowa, kiedyś nawet w gazecie znalazłam zdjęcie słynnej koronczarki, która akurat taką (albo i tę właśnie) serwetę heklowała, nawet nie z kordonka, tylko z mocnych, cienkich nici. Robiła też obrus z nici jedwabnych dla królowej brytyjskiej, ale nie dokoczyła, bo zmarła. Nie znam dalszych losów tego królewskiego obrusa i czy został dokończony. Serweta z Koniakowa bawiła u mnie krótko, bo została zakupiona dla takiej jednej z Aspen. Kretynka, powinnam była kobicie powiedzieć, że niestety, zakup nie wyszedł – i zachować serwetę. Z drugiej strony dla takiego dzieła trzeba i wnętrza, i odpowiedniego stołu, czy raczej stolika.
Mnie urzekły koronki barbanckie z brukselskich sklepów. Różnice w cenach wyraznie wskazują, co maszyna, a co ręczne dzieło.
http://www.frywolitka.slupsk.pl/
Moja kolezanka szkolna robila takie koronki jak na zdjeciu prezentowanym przez Gospodarza, nauczyla sie tego od swojej Mamy, ktorej rodzina pochodzila z okolic Wilna, u nich to sie nazywalo koronki angielskie.
Poza tym, mowilam o Dniu Krolowej w Holandii, i tam, i tam, tego dnia mozecie sobie Panstwo kupic takie dziela skolko godno moze nie takie wypieszczone jak na zdjeciu. Nie chce urazic Gospodarza ale takie targowisko to tez okazja do nabycia czegos b. podobnego.
Alicja piszac „Biala Maria” masz na mysli Marie Terese w bieli?
doroto l.
mam na myśli porcelanę, to Biała Maria, dostałam od Misia filizankę z podstawką i talerzyk deserowy, to chyba jedyna porcelana, na której „się znam” 🙂
Alicjo, tez mam na mysli porcelane, wyrob na zdjeciu jest wg. mnie niemiecki a poniewaz istnieje tez „Maria Theresia in Weiss” firmy Hutschenreuter, to myslalam, ze inne wydanie „Marii” tez z tej firmy, w zasadzie tajemnice zna Gospodarz.
Zapomniałam się pochwalić. Ania z Kazimierza n.Wisłą przywiozła niezwykłej urody komplet do ciast – talerz i 6 talerzyków Mogła kupić więcej, ale…Przeznaczyła na nie część swojej nagrody od prezydenta miasta. Komplet wykonany jest ze szkła manufakturowego, jasno zielonego, ręcznie formowany i malowany. Naczynia są płaskie , kwadratowe, podszkliwnie częściowo malowane (tło matowy seledyn i niezwykle delikatne gałązki liliowych irysów) Na malaturze jeszcze porcja szkliwa, czyli można myć bez obaw. Nie wiem kiedy będzie miała na to czas ale poproszę ją o wykonanie fotki dla blogu. Była prawie chora z niemożności – umyśliła sobie bowiem dokupić jeszcze sześć talerzyków, tym razem z tłem w fiolecie, ale częścią zielono – przezroczystą. Myślała, że wtdy będzie komplet dla 12 osób. Jednak kiedy usłyszała cenę, to skończyło się na początkowym wyborze.
Jeszcze trochę obszczekam rodzinę, bo zrobiłam sobie przerwę w całkiem innym zajęciu. Jedna z moich Babek, głuchoniema Waleria, w zakładzie dla dzieci głuchych (Prusacy otwarli taki zakład już w 1832r), zdobyła zawód bieliźniarki – koronczarki. Ja już jej prac nie widziałam albo nie pamiętam ale Mama mówiła, że specjalnością Walerii były koronki na tiulu. Jest to technika przewlekania nici jedwabnych albo atłasowanych przez oczka tiulu, albo pokrywania powierzchni haftem półkrzyżykowym. Babcia wykonywała pasy koronek o szerokości od 4 do 25 cm (w zależności od przeznaczenia czy do sukni, czy bielizny osobistej, czy kościelnej) i wykonane, nawinięte na rolkę drewnianą, sprzedawała zawsze w tym samym sklepie. Moja Mama, która robiła sama bardzo misterne rzeczy, nigdy się tego od Babci nie nauczyła, mówiła, że taka technika wymaga precyzji jubilerskiej, benedyktyńskiej cierpliwości i sokolego oka. Po mojej teściowej natomiast mam w domu – 2 czółenka do frywolitek z kości, 2 z jakiegoś archaicznego, białego plastiku (?) ramki do nici,kościane szydła do haftu angielskiego. Jeżeli hodzi o tzw robótki, to moja Teściowa umiała wszystko i niektóre jej roboty jeszcze w domu mam.
Doroto l., biała Maria jest od Rosenthala. Klasyka, ale ponoć do dziś ich największy przebój rynkowy. Bardzo piękna, ale kieszeń może od niej zaboleć nie gorzej, niż od aparatu fotograficznego. 🙂
Bobiku – wzór jest ten sam od 80-ciu lat, niestety wykonanie już nie. Współczesna Biała Maria ma szkliwo znacznie mniej twarde niż dawniej i zdarzają się krzywe talerze.
http://www.myspace.com/czeslawspiewa
Powiedzcie, blogowicze, jak Wam się to słucha, że zmienię temat? Lat ma trochę mniej, niż porcelana, o której piszecie.
Bobiku coz z Ciebie za psia arystokracja, ktora jada na Rosenthalach.
Moje koty tez dostana od czasu do czasu cos podsunietego na dobrym talerzu ale nie jest to regula.
Droga Pyro ale wlasnie w tym jest sedno sprawy, ze egzystuje od tylu lat moze sie zmienia jakosc ale jest ciaglosc i mozesz sobie dokupic i uzupelnic braki, wiesz o czym z taba ekspedientka w sklepie rozmawia i tego zycze polskim firmom i polskim produktom
Pyro, niektórzy cieszą się z tych krzywych talerzy, bo można je kupić (w Niemczech przynajmniej) za niższą cenę.A jak się na nie kopiatą porcję nałoży, to nawet nie widać, że krzywe. 🙂
Doroto l., ze smutkiem wyznaję, że na Rosenthalach nie jadam, tylko przytykam czasem nosek do szyby wystawowej. Ale mój smutek nie jest nazbyt głęboki, bo wyznaję zdrową psią zasadę, że to, co na talerzu, ważniejsze od samego talerza. 🙂
Też się pochwalę…
Wzbogaciły się zasoby mojej biblioteki kulinarnej… Odebrałem dzisiaj z poczty az trzy pozycje:
– pierwsze primo; nagroda od Pana Piotra, Steinhagenowie. Historia ze smakiem. Jeszcze raz dziękuję!
– drugie primo; Wandy Czubernatowej Góralskie jadło,
– trzecie primo; trochę spóźniona, Wielkanoc Hanny Szymanderskiej.
Przekartkowałem; czytają się świetnie!
a.j
To jest oczywiscie Rozenthal.
Czu jest na pokładzie jakiś Olaf Mocarny? Zachciało mi się przetrzebić krzaki na miedzy między nami a sąsiadami, a tu już z niektórych drzewa się porobiły.
Obrońcom drzew od razu mówię, że drzewa i tak są, a krzaczysk jak się nie przetrzebi, to i drzewa będą marne (tam malutko ziemi, i krzaczyska wyrosną na długie i nijakie. Popracowałam, ale rąsia od piłowania już boli. Miś w Paryżu, Olaf może jaki…? 🙄
P.S. Pyro,
koniecznie zdjęcia tego zakupu Ani, bo brzmi pysznie!
Obawiam się, że ta sprzedawana na Zachodzie ma i szkliwo, i kształt bardzo dobre, tu zaś trafia „trzeci gatunek”, który równie dobrze mógłby z fabryki nie wyjść. Porcelana między innymi dlatego jest droga, że przy jej produkcji powstaje masa braków, które do sprzedaży nie idą, podnosząc tym samym cenę sprzedawanych.
Może nasi sprzedawcy liczą na niedoinformowanego klienta. Ponieważ popyt na takie wyroby jest niewielki, więc może niska jakość przy wysokiej marży sprzedawanych wyrobów ułatwia utrzymanie tych sklepów?
Alicjo – możesz wbijać gwoździe, kłaść kafelki, malować kuchnię i kopać ogródek, ale przecież do karczowania krzewów Jerzor jak znalazł. Wykarczuje czarny bez, czeremchę czy co tam innego i ma odrobione ze trzy dni biegania
Krysha,
znawcą nie jestem, przelinkowałam znajomym.
Oj, Pyro!
Teoretycznie! Bo praktycznie to on lubi parę w gwizdek i jeszcze będzie mi wmawiał, że to taki „naturalny parkan”, i po co wycinać. I owszem, ten parkan można do pewnego momentu trzymać, ale jak się rozbuja, to ho-ho, w zeszłym roku był nie ruszany i wybujał. Dlatego ja się nie użeram, nie tracę nerwów, biorę piłę – szkoda, że nie mam elektrycznej 🙁 – i póki ekologa nie ma w domu, wycinam po uważaniu. Pewnie ręce załamie jak wróci, ale przecież ja wiem, że jak tylko się zazieleni, to będziemy mieli tam wystarczająco zielony parawan od sąsiadów.
Zjadłam puszkę groszku konserwowego 😯 i tak posilona, wracam do roboty.
Alicjo, warto nawet trochę pogłodować, żeby nabyć elektryczną piłę do krzaczorów. Regularnie przycinane dają wiele gęstszą i skuteczniejszą zasłonę (argument dla Jerza), a ile czasu zaoszczędzonego i nerwów, to tylko ten wie, który u nas wcześniej bez elektrycznej przycinał (nie ja!). On twierdzi, że ostatniego Rosenthala by na pchlim targu opylił, żeby tylko piłę taką mieć. 🙂
Pyro, haft na tiulu? Proszę bardzo:
http://picasaweb.google.com/maria.tajchman/MojeZdjCia/photo#5189133133184685746
Moja Babcia.
Miała tak przepiękną suknię, że moim zdaniem powinna się znależć w muzeum.
Niezwykłej urody haft. Dół składał się z kilku warstw spódnic, coraz krótszych.
Do dzisiaj pamiętam.
Masz rację MT-siódemeczko. Moja Mama miała suknię ślubną ozdobioną tym haftem. Była baskina od talii po biodra i od łokcia do dłoni zakończenie rękawów. Ponoć suknia była piękna „jak z Paryża” i gdyby ją trzeba było kupić, to z pewnością Mamy nie byłoby na nią stać
A jeszczę zwrócę Ci uwagę na włosy mojej Babuni.
Miała na starość liche te włoseczki, a tak robiła sobie ten koczek, lużno puszczając włosy i wpinanymi grzebiami ‚puszyła’ wokół głowy, że wydawały się całkiem gęste.
Lubiłam przygladać się Jej, jak się czesała i nie mogłam się nadziwić. 🙂
Poniżej przecudnej urody talerzyki Pyry. Koniec trzebienia krzaków, zostawię sobie na zaś, nie będę chłopa tak radykalnie szokować, idę podłubać z tyłu domu w ogródku.
A talerzyki przepiękne, zerknijcie i zazdraszczajcie!
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Talerzyki_Pyry/
Bobik,
bój się Pana B. Rosenthala mam jednego, i to od Misia!!! Tego się nie sprzedaje!
Hafty haftami (nie masz całej sukni, Marysiu?), tymczasem do roboty marsz! I tak sobie przerwy za często robię 🙄
Uwaga, uwaga – reklama. Dla wszystkich kociarzy
Otwórzcie sobie forum tego tygodniowe (trochę jest w Polityce) kocia genetyka i nie tylko. Rewelacja – to nie ludzie udomowili kota 10 tys lat temu. To kot przyszedł do ludzi i pozwolił się uczłowieczenie częściowe. Przeczytajcie. Mądre te bestie, oj mądre.
Pozdrowiam
Ja Mis 2
jestem po kielkach sojowych i piwie, jest mi zle na organizmie, Slawek sie cieszy, sformolwania tez jego, slabym cosik
mt7 u mnie za rogiem w malym sklepiku sprzedaja za tysiace dzisiejsze sukienki z takim haftem, widzicei po co sie bylo modernizowac i zapominac stare techniki upiekszania siebie i zycia
Marek, Sławek – pozdrowienia. Sławek – nie popasaj Misia na kiełkach, bo zechce zostać do żniw – obie Pyry
Pyro luba, Mis sam sie wbil, u mnie kielki tylko na deser i nie czesciej, jak dwa razy w roku
Alicjo, nie mam całej na fotografii, tylko w głowie.
Kiedyś rzadko robili ludzie zdjęcia, a wojna zabrała nawet te niewielkie ilości.
Ta suknia chyba była jakiejś prababki, bo ledwo zipała i zakładana była tylko od wielkiego dzwonu.
Tu zdjęcie z okazji złotych godów Babci i Dziadziusia.
Później po śmierci Babci zastanawiałam się, komu przekazać tę niezwykłą kreację, ale nic sensownego nie przyszło mi do głowy i rozpadła się ze starości.
Ten haft był robiony jedwabiem, lekko błyszczał na matowym, czarnym tiulu. Trudno sobie wyobrazić, jaka to była piękna suknia. Szkoda!
O Jezu, gdybym miał taką miskę, jak te Pyrowe talerze, to skończyłbym chyba marnie śmiercią głodową, bo szkoda by mi ją było jedzeniem zasłaniać. Albo musiałbym już doszczętnie zejść na psy i wtranżalać z podłogi, a to przecież niekulturno. 🙁
Bobik – Młodsza mówi, że miseczka była (ok 18 cm średnicy) ale to 80 złociszy – jednak nie na nauczycielską pensję, a nawet nagrodę. Porównanie – szklany komplet do ciasta w supermarkecie ok 20-25 złotych – Ani nabytek 180 czyli za irysowy komplecik mogłaby przyjąć 9 x 6 = 54 osoby.
Noo, na psie możliwości to taka miska też nie jest. Już prędzej nabytek z supermarketu, ale tu znowu nie wyobrażam sobie, żeby rodzice pozwolili mi zaprosić 54 psich kumpli. 🙂
Misiu Drogi,
co Ty, królik jesteś, żeby jakieś kiełki zajadać?! Nie dziw, że słabujesz! Hipnij do Kanady – co prawda robota fizyczna, ale mam polędwiczki wieprzowe… 😉
Kiełki zostawimy dla zajączków i innego zwierza.
Sławek,
Ty nam dbaj o Misia!
Mis czyli Marek !
Sprawozdawaj
Pan Lulek
Panie Lulku,
toż Miś sprawozdał, że zjadł kiełki, wypił piwo i że mu niedobrze 😯
Kiełkami sojowymi karmić Misia 🙄
Wracam na odgódek, bo pogoda nadal cesarska średnio, trzeba wykorzystać.
Alicjo, Teresa zdradzila mi, ze robisz plaszcze z wloczki, gdzie je mozna obejzec?
To nie plaszcze. To dziela sztuki.
O czym Miś duma na paryskim bruku,
zamiast bordosy żłopać do rozpuku?
Ze kiełki z piwem, francuskie wymysły,
nie na żołądek Misia są znad Wisły.
I myśl mu może zakiełkuje zdrowa,
że znacznie lepszy okoliczny browar,
ślimak pod liściem i żaba w bajorze,
nie na talerzu. Misiu, wrócisz może? 🙂
To tym bardziej pokazcie dziewczyny!
Dorota l. na stronie Alicji, w galerii są np swetry jak z obrazów impresjonistów dziesiątki barw włóczki. Pooglądaj sobie.
Brzucho nam zaginął na obszarze bezinternetowym, Iżyk nam zaginął w czarnej dziurze Walii, a Wojtek (jeżeli się znajdzie) to dostanie po plecach.
Juz ogladalam galerie ale nie trafilam na nic z wloczki, moze jestem niegramotna
Poczekaj, aż artystka okopie swoje hektary i wróci na blog, to ci zademonstruje
Musi mi pokazac, bo ja tu siedze w „metropoli” nad Szprewa i ogladam ludzi, ktorzy wygladem daja do zrozumienia, ze urwali sie od bojowki komunistycznej, im brzydziej i niechlujniej to lepiej. Nawet chusty Arafata bywaja jeszcze na topie
Alicji cuda można oglądać tu:
http://home.cogeco.ca/~aadwent/knitart/about.html
Zwyczajowo sprawdziłem, czy link działa i się głęboko zadumałem. Nie wiadomo, co większe cudo – Alicja, czy jej płaszcze?
Prościej tu:
http://alicja.homelinux.com/knitart/
Ale z grabiami i w wojskowych portkach moro (oryginalne, fasowane z WP) wygladam jak prawdziwa „fashionista” 😯
A teraz kuchnia, bo głodno!
Dzieki, obejzalam i wymieklam, swietne, naprawde wyrazy podziwu z mojej strony.
Dorotko L.,
jeszcze dokładniej dla dzieł Alicji – http://alicja.homelinux.com/knitart/gallery.html .Strona główna też piękna, bo rzeczowo zapowiada że będzie serio.
Minęłyśmy się…
Mogę się założyć o każdą sumę, że gdyby Alicja miała dostęp do małego pieca ceramicznego, jakiego używają ceramicy – artyści, to jej szkła zdobione byłyby co najmniej takiej urody, jak te talerzyki. To się nazywa iskrą bożą.
A ja właśnie obejrzałam w telewizyjnej jedynce” Zazdrość „w reżyserii Krystyny Jandy.Rewelacyjnie przemyślana i zagrana sztuka. Kto nie oglądał niech żałuje. Janda i Segda są wielkie.
Biala Maria pochodzi z 1916 roku. Moja prababcia w 20 leciu miedzywojennym miala zestaw na jakies 16 osob. Wojny chyba nie przezyl…
krysha, posłuchaj echidny. To jest gwiazda, która mam ochotę jeszcze raz usłyszeć.
Echidno, gdzie jesteś ! Zaśpiewaj nam jeszcze raz.
Wiecie co mi się najbardziej podoba z Białej M? Kieliszki do jajek i bulionówki. Jedne i drugie skorupy są na zewnątrz wielokątne ( 6 i 8) dopiero wnętrze czarki jest okrągłe. Ale ja jestem niezwykle przywiązana do modelu Mythos – absolutnie gładkiego, w zasadzie duże obiekty prostokątne ale z łamanymi narożami co daje 8-kąty rant, zdobny w meandry w kolorze b.starego złota i mszystej zieleni takiej trochę zszarzałej. Model jest starszy od Marii o 20 lat
Gdy Alicji widzę płaszcze,
to z podziwu aż się płaszczę,
tylko boję się po chwili,
że ktoś z flądrą mnie pomyli.
Chociaż… flądra z czarnym dredem?
Takiej nie zna nawet Wiedeń. 🙂
Specjalnie wzbogaciłem nick wizerunkiem, żeby można było ocenić stopień mojego podobieństwa do flądry. 😀
Bobiku – wzruszyłam się. To wypisz – wymaluj mufka mojej ciotki Zofii. Też była taka długowłosa i rozczochrana, ale jakże przytulankowa
Boze, Bobik, jestes istna Fontanna Poezyj. Najpierw cudo liryki o Misiu na paryskim bruku, a teraz jesczcze o plaszczach Alicji i fladrze.
I do tego wszystkiego jeszcze niepospolita psia uroda wdziek. PB nie rozdawal rowno.
Bobiku,
miałam taką suczkę, tylko była czarna jak smoła Wabiła się Saga, nienawidziła obcych, chodziła zawsze w kagańcu, po tym jak trzeba było płacić za spodnie listonosza, a pewną panią, która chciała ją bez pytania pogłaskać wieźć do szpitala, żeby zszyć rękę. Pani wykazała sie wielką klasą i została wspaniałą przyjaciółką naszej rodziny
Muszę jakoś nadrobić prawie dwa dni nieobecności. 😀
A przytulankowy też jestem. W naj-wyż-szym stopniu! Co moją rodzinę strasznie rozczula, bo moi poprzednicy pieszczoty lubili tylko do pewnego, każdorazowo przez nich określanego stopnia, który z potrzebami rodziny nie zawsze się pokrywał. 🙂
Heleno,
czy wśród swoich niezwykłych znajomości miałaś może styczność z panią Krystyną Tarnowską, tłumaczką?
Nie, Malgosiu, nigdy jej nie poznalam. Ale pamietam jej b.dobry przeklad „Pod wulkanem” Lowry’ego.
Wybywam z blogu. Tapczan pościelony, woda w filiżance czeka na nocne łapanie łyków ożywczego płynu, lektura otwarta na właściwej stronicy. Jeszcze z 20 minut i mam randkę z Morfeuszem.
O, przypomniało mi się : Haneczka dzisiaj nie opowiedziała o swoich szaleństwach ogrodniczych na targach
Heleno,
to była bardzo piękna postać, tłumaczyła też Saula Bellowa, działała w Komitecie Prymasowskim pomocy robotnikom i internowanym .To ona właśnie została przyjaciółką rodziny po pogryzieniu przez naszego psa.
Pyro – http://search.ebay.pl/search/search.dll?sofocus=bs&sbrftog=1&dfsp=1&satitle=rosenthal+-+mythos&sacat=353%26catref%3DC6&floc=1&sargn=-1%26saslc%3D2&sadis=200&fpos=Kod+pocztowy&sabfmts=1&saobfmts=sifonly&ga10244=10425&ftrt=1&ftrv=1&saprclo=&saprchi=&fsop=1%26fsoo%3D1&coaction=compare&copagenum=1&coentrypage=search&fgtp=
dobry wieczór
chciałem powiedzieć, że jestem
idę do wanny odmoczyć drogę
Moj pierwszy dentysta w Londynie , W. Tarnowski, byl jej jakims krewnym. W pewnym momencie chyba zwariowal albo wstapil do jakiejs sekty, bo nalegal aby przed przystapieniem do dlubania i borowania zebow, kiedy pacjentka (ja) siedziala na krzesle dentystycznym z otwarta paszcza, odmawiac nad nia jakies modlitwy i czary – wraz ze swa bardzo tlusta recepcjonistka Christine. Pacjentka najpierw sie bardzo dziwila, ale bedac osoba w gruncie rzeczy nad wyraz delikatna, nie chciala go „zranic”, wiec przychodzila dalej, zeby nie bylo mu przykro.
Az zaczela dostawac paroksyzmow smiechu na tym krzesle, jak tylko oni rozpoczynali „seans”. A trudno i niebezpiecznie jest sie smiac jak masz w paszczy swider do borowania. W koncu pacjentka zdobyla sie na odwage, zadzwonila do swojego dentysty i powiedziala cienkim glosem, ze postanowila wrocic do Ameryki, wiec juz nie bedzie mogla przychodzic.
Najgorsze, ze spotylkala go potem w swoim lokalnym Tesco, chowajac sie za polka z papierem toaletowym, az i Tesco musiala porzucic, aby nie bylo mu przykro, ze nie jest juz jego pacjentka.
A powinnam go byla po prostu pogryzc i po krzyku.
Gdzieżeś Ty bywał, Brzucho, kiedy Cię nie było?
Miś też biega po Paryżach, Sławek go truje jakimiś kiełkami , bo przecież nie piwem, a ja sprzątam obejście. 14C to już niezle i wreszcie około południa ostatnia płachta sniegu z tyłu domu zniknęła. „Pozamiatałam”, a liscie do lasu na Górkę… to już nie moja sprawa.
Mam 5 czerwonych porzeczek i dwie czarne. Jedną czerwoną dosadziłam dzisiaj. Ciach gałązkę i do ziemi, jak sie ukorzeni, to dobrze, jak nie, to najwyżej dokupię u ogrodnika białą, mam ochotę.
Z lektur dostałam dzisiaj „Szkice wspomnieniowe” Karoliny Lanckorońskiej oraz „szczerze oddany Szurik” Ludmiły Ulickiej. Po „Przypadku doktora Kokowskiego” wszystko tej autorki biorę, jest bardzo dobra. A teraz idę plecy rozprostować. O, i film „Ryś” mam – ale nie mówcie mi, czy warto czy nie warto oglądać, bo i tak obejrzę, i nie chcę się nastawiać ani zle, ani dobrze 🙂
Zapomniałam udokumentować roboty z przodu domu. To jutro, bo jeszcze mi trochę zostało…
http://alicja.homelinux.com/news/Praca/
Heleno, jakbyś go pogryzła, to krzyk dopiero by się zaczął! 🙂
Pani Krystyny Tarnowskiej nigdy osobiście nie spotkałem, ale w jakimś zakamarku mózgu zahaczyła mi się właśnie jako piękna postać. Więc takie rzeczy, na szczęście, nie całkiem przemijają z wiatrem.
Chyba dziś, wyjątkowo, pójdę do koszyczka o przyzwoitej porze. Dobranoc!
Alicjo, masz kwitnące krokusy. Jest sprawiedliwość wreszcie.
I ślicznego wiewióra… Menażeria tam jest po prostu 😀
zapozniony w czytaniu, zwalam na Misia, ale przygoda, pewnie luk se kupi, zacznie jesc po chinsku i moze nawet zapamieta, gdzie mieszka,
na dyskretna sugestie doroty l, przetlumaczylem o grzybkach, a le wyslac nie umiem, powierze Alicji, spijcie cieplo
Spac o tej porze ! Wstyd i hanba. Czytac nowiutka, papierowa „Polityke” i przegladac blogi. Caly czas mysle sobie, ze w innych blogach, to chyba mieszkaja jacys sekciarze, którzy caly czas usiluja poprawic swiat.
Tamperatura + 14 C prosze sie nie chwalic. Mamy juz ponad 21 i to regularnie. Zeby dzieciaki nie pomarzly jak je nosza bociany. Jaskólki nareszcie przylecialy. Zrobil sie raban i sprzatania jak u Alicji.
Mimo wszystko dobranoc
Pan Lulek
jeszcze tylko Bobika za uszkiem drapne i pojde spac, kurde jestes niezly, pewnie na niejednym meteorycie kielki ostrzyles?
w paryski bruk, Misio stuk, puk
dlugo nie trwalo, leffe kielki zmogl
luk z Niego zrobil prawie Robina,
zadna zabina! chinszczyzne wcina
wprawdzie widelcem, burgunda chwalac
(cenzura)
po autostradzie, jak jaki zajac
po bruzdach, klombach, w poprzek i wzdluz
snem zwyciezony pewnie spi juz
Tekst od Sławka:
A gdyby tak uprawiac trufle ?
Wszyscy znamy niebotyczne ceny jakie osiagaja trufle, grzyby o boskim aromacie.
A czy wiecie, ze mozna je samemu wyhodowac?
Francja aktualnie produkuje tylko ok. 20 ton rocznie, smiesznie malo w porownaniu z 1000 ton z poczatku stulecia.
Rolnik z departamentu Aveyron (1) postanowil namowic chetnych do hodowli trufli na wlasne potrzeby, proponujac im ?truflowe? sadzonki. Chodzi o mlode drzewa debu i leszczyny, ktorych korzenie zostaly ? zaplodnione? grzybnia trufli ( od 10, 9, do 22,80 euro sztuka, zaleznie od ilosci )
Metoda nie jest nowa, pojawila sie ponad 30 lat temu. Jednak dopiero od ok. 10 lat rezultaty sa zadawalajace.
Obecnie wszystkie, nasze sadzonki posiadaja certyfikacje INRA, ktora daje im gwarancje niezawodnosci.
Generalnie rzecz biorac, na pierwsze zbiory mozna liczyc po czterech latach od zasadzenia, komentuje Daniel Odier, odpowiedzialny za te rodzinna firme: Truffe France.
Jesli przygoda Was interesuje, sadzonki doskonale adaptuja sie w wiekszosci regionow Fracji, na poludniu wybierzemy raczej trufle z Perigord, a na polnocy, te z Burgundii.
Warunkiem absolutnie niezbednym jest podloze wapienne, drenowane i dobrze napowietrzone (2)
Teraz jest najlepszy okres na sadzenie.
Jacky Guyon
(1) Truffe France 793, Avenue de l? Aigoual , 12100 Millau tel. 0565611619
(2) wszystkie detale dotyczace hodowli : http://www.truffefrance.com
A propos filmu „Ryś”.
Oj. Dopiero w połowie filmu spotkał się Molibden z Ochódzkim i momenty jakieś się zaczęły. Można było z tego zrobić coś, ale wyszło zakalcowate. Obejrzałam do końca, bo na nic innego nie mam siły.
Tekst Sławka o truflach wrzucę jeszcze jako HTML do /Gotuj_sie. Leszczyny tu nie widziałam, w okolicach bliższych i dalszych. Widziałam, gleby mam wapienne, ale mało tej gleby, kiepsko drenowane, bo to wszystko na wapiennych płytach i jak popada, to najpierw zalega, potem spływa. Ja też spływam do wyrka, poczytać trochę. Dobranoc!
Ludzie, ludzie, czy wy spicie ?
Czy szparagów nie widzicie ?
A ja bede dzisiaj widzial. Moi znajomi zaprosili mnie na reportarz ze zbierania szparagów. Ona jest mloda, dynamiczna znakomicie zapowiadajaca sie. On, dojrzalam, rutynowanym. Ona bedzie biegala z sitkiem i zadawala pytania, on bedzie zdejmowal. Zadaniem ich jest zrobic dwie produkcje. Jedna na dzisiaj, na temat prognozy pogody na jutro, druga, reportaz problemowy na temat hodowli szparagów w mikro regionie gospodarczym austriacko – wegierskim. Moim zadanie jest trzymanie jezyka za zebami i nie daj Panie Boze zadawanie pytan. Zalecono mi zabrac kurtke z kapturem i wygodne buty w których mozna lazic po polu.
Wyjazd okolo godziny 10.00. Mam byc zabrany sprzed domu.
Jak przezyje, sprawozdam. Jesli nie dzisiaj wieczorem, to jutro z rana.
Skoro Mis truflami, to ja szparagami.
Pieknego dnia zycze.
Pan Lulek