Krótkie sprawozdanie a właściwie tylko meldunek

Pociąg z Berlina do Warszawy spóźnił się zaledwie godzinkę. Dotarliśmy do domu tuż przed północą, a że mam do zrobienia na rano rubrykę „Polityka i obyczaje” to sprawozdanie z podróży ze zdjęciami i opisami kulinarnych rozkoszy (tych przygotowanych przez Arkadiusa i tych zjedzonych w  paru fajnych restauracjach różnych narodów z wyjątkiem niemieckiego) będę mógł dostarczyć Wam dopiero we wtorek.

Dziś więc tylko meldunek: już wróciliśmy i jesteśmy zachwyceni podróżą, spotkaniem  z blogowym Przyjacielem, Berlinem, Pergamonem i tym, ze życie nadal jest piękne. Pod warunkiem, że losowi człowiek stara się choć trochę dopomóc.

Powrót był dość szokujący nie tylko ze względu na opóźnienie wspaniałego pociągu Intercity PKP, bo to chyba nadal jest dość regularnym zjawiskiem. Zdumiał nas śnieg leżący na ulicach i wcześniej spostrzeżony wzdłuż torów. Niby to jeszcze luty ale w Berlinie już kwitną krokusy, przebiśniegi, delikatną żółcią prześwitują forsycje a tulipany już wybiły spod ziemi sporymi liśćmi. Uwierzyliśmy, że to nadchodzi wiosna. Na wszelki wypadek jednak podjedliśmy na odjezdne jak miś przed wejściem do zimowej gawry. I dobrze, bo tu zimno a w lodówce pusto.

No więc do jutra!