Włoski przysmak – risotto
Parę razy już pisałem o ryżu. Ale w miniony piątek udało mi się zrobić takie risotto, że cała rodzina nie chciała odejść od stołu i domagała się dokładek. Aż zaświeciło dno risottiery. Chciałbym więc po raz kolejny rozbudzić i Wasz apetyt na ryż.
Pasta czyli makaron jest bez wątpienia podstawowym produktem żywnościowym we Włoszech lecz na północy – w Piemoncie, Lombardii i Wenecji Euganejskiej ryż zajmuje miejsce tuż za kluchami. Tutaj potężna rzeka Pad nawadnia rozległą i żyzną dolinę i ryż uprawiany jest we wszystkich trzech regionach.
Rejonem największych i najważniejszych upraw jest region Vercelli leżący w północnej części Piemontu. Widok zieleniejących na wiosnę kiełków na rozległych ryżowiskach, a potem dojrzałych kłosów w czasie jesiennego zbioru – jest po prostu fantastyczny. Zwłaszcza, że w tle ryżowych pól widoczne są groźne ale piękne i majestatyczne Alpy.
Włoski ryż uprawia się głównie z myślą o przyrządzenia risotto. Krótko- lub średnioziarnisty ryż podsmaża się z masłem albo oliwą, a potem, dodając kolejno składniki, powoli gotuje. Na koniec przyprawia się masłem i startym parmezanem w celu nadania kremowej i nieco bardziej gęstej konsystencji. Ryż wchłania aromat i smak bulionu, ale pozostaje twardawy czyli al dente. Jest jednak w pełni ugotowany – i zazwyczaj podawany jako pierwsze danie.
Ryż włoski dzieli się na cztery kategorie a zależy to od długości i kształtu ziarna, poczynając od małego zwanego ordinario albo comune, poprzez semifino i fino do superfino. Im lepszy jest ryż, tym dłużej trwa jego gotowanie i tym więcej wchłania płynu. Ryż brązowy we Włoszech rzadko jest jadany. Stosowany jest zwykle dla osób na diecie.
Najlepszy ryż włoski pochodzi z rzemieślniczych młynów ryżowych zwanych riserie. Tam młóci się go i poleruje tradycyjnymi metodami, które nie uszkadzają ziaren.
Carnaroli to ryż superfino. Uprawia się go – niestety – w niewielkich ilościach choć smakosze i wielu koneserów uważa go za najlepszą odmianę najbardziej wartościową pod względem faktury i smaku.
Vialone Nano to także wspaniały gatunek ryżu i także uprawiany w niewielkich ilościach. Ten semifino ryż ma krótsze, grubsze ziarna niż Carnaroli. Ten gatunek jest bardzo ceniony za zdolność wchłaniania wielkich ilości płynu.
Na koniec zostawiam arborio. To najbardziej znany i najszerzej dostępny ryż włoski. Bardzo go lubię choć Włosi uważają, że nie jest on najlepszy. Nie przejmując się tą opinią bardzo często robię z niego risotto alla pescatora, czyli ryż z owocami morza i skorupiakami. Po raz pierwszy jadłem go przed laty w weneckiej „Poste vecie” restauracji czynnej przy rybnym targu od końca XIV wieku. Wkrótce sam nauczyłem się robić tę potrawę. I jadamy ją bardzo często – co najmniej kilka razy w miesiącu. Czasem udaje się „załapać” na taki obiad i komuś z przyjaciół. Na koniec więc podaję przepis. A chętnych odsyłam też do witryny www.adamczwscy.pl gdzie można zobaczyć krótki filmowy instruktaż jak przyrządzić risotto.
Risotto z owocami morza
(dla dwóch osób)
Pół szklanki ryżu, paczka mieszanki owoców morza (mogą być mrożone), oliwa z oliwek, czosnek, pół szklanki rosołu z kostki, mały pojemnik śmietany lub jogurtu, 1 kieliszek wytrawnego białego wina, pieprz lub ostra papryka
Na oliwie podsmażyć czosnek wyciśnięty przez praskę lub drobno posiekany. Rozmrożone owoce morza wrzucić na patelnię i dusić parę minut. Wlać rosół połączony ze śmietaną (łączyć po wystudzeniu rosołu by się nie zważyła) i wino. Dodać paprykę lub pieprz do smaku. (Nie solić, wystarczy sól z rosołu.) Rozgrzać na patelni oliwę, wsypać ryż i mieszając smażyć 3-4 minuty aż ryż zmieni kolor (zrobi się szklisty). Wsypać ryż do owoców morza i gotować ok. 10-12 minut próbując by nie rozgotować (powinien być al dente czyli twardawy).
Komentarze
Risotto, dobra rzecz. To, wg przepisu Piotra jest poza moim zasięgiem (bo te robale na talerzu) więc risotto robię sobie różnie : z grzybami (ulubione), z kurczakiem i warzywami, z rybą i warzywami, czasem z innym mięsem.
A dzisiaj zrobię kulebiak na obiad. Nie potrafię zrobić porcji minimum na 1 osobę, więc zrobię dwie spore porcje, z których jedną zjem na obiad, na gorąco, druga posłuży mi za kolację. A przepis w skrócie jest następujący :
Kulebiak z kapustą pekińską, jajkami i parówką
1 szklanka mąki pszennej
2 dkg drożdży
1 jajko
szczypta soli, 0,5 łyżeczki cukru
3 łyżki kwaśnej śmietany (ew. trochę więcej)
Z podanych składników zagnieść ciasto krucho – drożdżowe, zawinąć w folię, odstawić do lodówki na pół godziny.
Nadzienie:
25 dkg (około) pokrojoną kapiustę pekińską zasmażyć na tłuszczu, osolić, popieprzyć, zakwasić 1-2 łyżkami soku cytrynowego, dodać szczyptę cukru poddusić, pod koniec dodać 2-3 śliwki suszone pokrojone w paseczki. Kiedy kapusta przestygnie, rozwałkować ciasto w kwadrat, na środku położyć kapustę, na nią 1-2 jajka ugotowane na twardo, pokrojone na połówki i 4 parówki cienkie typu mini Podnieść narożniki ciasta i zagnieść je na środku zlepiając, boków nie zlepiać – będzie się nimi wydostawała para. Ciasto po wierzchu można posmarować odrobiną jajka rozbełtanego z wodą, ale nie jest to konieczne. Piec ok 40-45 minut w temp 150 stopni. Z tym czasem i temperaturą bywa różnie czasem upiecze się szybciej, czasem wolniej. Jeść na gorąco polewając gorącym masłem albo na zimno z ostrym sosem.
Pogoda dzisiejsza wypisz – wymaluj przypomina mi pobyt w Singapurze. Duszno, cieplo, wilgoc ogromna i wszechobecne slonce – bo na niebie ani pol chmurki. Nic zatem dziwnego, ze wrocilam do domu w charakterze wyzetej szmatki, co to nawet sily nie ma by zadbac o wyschniecie.
A tu – znaczy sie w domu – taka NIESPODZIANKA co to natychmiast postawila na nogi!
Panie Piotrze Mily, radosc ma wielka – serdecznie dziekuje za Panskie i Panskiej Malzonki ostatnie „dziecko” wydawnicze. Donosze z duza przyjemnoscia iz juz mi nie zal. No moze troszeczka lecz z innego powodu. Ze robota mnie goni i nie moge sobie pozwolic na przyjemnosc zaglebienia sie w fotelu i oddaniu lekturze. A wiadomo smakowita lektura pobudza do czynnej dzialanosci w kuchni. A ten chlodnik tak bardzo by sie dzisiaj przydal!
Obiecuje sobie jednak , ze jak tylko uporam sie z obecnym projektem nikt nie oderwie mnie od smakowitosci – zarowno w czytaniu jak i przygotowywaniu dan.
Raz jeszcze dziekuje.
Sedecznie pozdrawiam
Echidna
Taki zawsze uprzejmy, dystyngowany i nienaganny,
Taki dobrotliwy, szlachetny i jowialny,
Taki wyszukany, wykwintny i interdyscyplinarny.
Kuchenny Spiritus movens i,,
Platoński Demiurg Nastołowy i,
Plotyński (neoplatoński) Porządkowy od harmonii tej kuchni i stołu…
I masz, cholera! W poniedziałek z rana ryż psuć każe!
To był wiersz. Bez rytmu, rymu i , ale za to głęboki niezmiernie i modernistycznie natchniony. W wierszu artysta zawarł dręczące go pytanie, dlaczego wyidealizowany obraz Mistrza i Nauczyciela nie odpowiada prozie życia. Egzystencjalne treści zostału zobrazowane za pomocą artystycznych środków wyrazu poprzez odwołanie się do zinternalizowanych pojęć bytu wyrażanych pojęciami pochodzącymi z dorobku filozofii antycznej. Przejście od idealizmu obiektywnego Platona do neoplatonizmu Plotyna, świadczy o dobrze przemyślanym doborze argumentacji, która wprzęgnięta została w arkana kuchni i stołu. Taki dobór środków uwypukla dysonans poprzez użycie kolokwializmu zawartego w terminie „cholera” opatrzonego interpunkcyjnym wykrzyknikiem. Nowatorska to na naszym poetyckim rynku próba i taka dosadność formy pozwala przypuszczać, że artysta jeszcze coś powie. Lub przynajmniej bąknie.
Najpierw Alicja na śniegu, potem… Strzepało mnie 🙂
Iżyku podejdź do ryżu dialektycznie z pozycji marksowskich. To znacznie uporości wybór epitetów.
Zrozumiałem z tego poematu postmodernistycznego, że wkrótce Iżyk w negliżu zaprenetuje się nam na ryżu!
Dialektycznie wyszło mi tak:
„Swój chłop” – świadczyły kołchoźnice-rekordzistki,
„Wujaszek Pietia” – witali Go pionierzy z Arteku,
„Nasz delegat na zjazd” – zdecydował Kolektyw.
Człowiek, co pił z PolitBiurem i tylko Wissarianowiczowi nie poradził.
Ten, który podnióśł wydajność w stołówkach całego Sachalinu
Twórca kuchni Kraju Wszystkich Narodów i Bratniego Obozu
Dziś zbładził i zdradził sało i ogurcy dla burżujskich frykasów.
Uciemiężona Italia cierpi dziś dwakroć, a „Wiśniowy sad” nadano w południe o pół tonu niżej…
Panie Piotrze. Tu się na Panu polega 🙂
No to ja idę na bazar Szembeka. Na Pragie jade, na Pragie…
Czy ja sie myle, czy Autor zapomnial o dodaniu do risotta parmezanu? Bo nigdy wloskiego risotta nie jadlam bez dodatku sera, ktory powoduje, ze jest to wlasnie risotto, a nie ryz z dodatkami? Ale moze ten akurat przepis nie wymaga sera.
Pozatym mam watpliwosci co do obsmazania ryzu na risooto. Obsmaza sie zazwyczah po to by ryz byl sypki, zasie risotto polega na tym wlasnie ze jest to potrawa polplynna, dosc „zakrochmalona”, znacznie rzadsza niz ryz z dodatkami.
MOje ukochane risotto jest ciemno szare od atramentu z osmiornic.
Pozdrawiam wszystkich ze „stolycy”. Zaliczyłam juz Bemowo, Chomiczówkę, Bródno i Starówkę a zaraz udaję się do Muzeum Ziemi… Więcej niż o jedzeniu mogę napisać o piciu… ale nie chcę przeginać 😀
Pozdrawiam i do usłyszenia w Pyrlandii
Heleno – Gospodarz też miewa gorsze dni, jak każdy z nas. Odwołuje się do tego filmu z gotowania risotta – tam rzeczywiście nie było sera – to taka wenecjańska odmiana potrawy.
widzę, że załapałem się na jakieś warsztaty z filozofii 😉
Temat dzisiejszych zajęć (jak zwykle zresztą): kulinaryzm jako motyw egzystencjalizmu. A „kąkretnie”: poezja w kuchni – przyprawa, przystawka, czy już danie główne?
Ja dzisiaj nie zażyłem jeszcze nic takiego, co pozwoliłoby mi wejść na orbitę opanowaną przez Iżyka, więc filozofował nie będę przy użyciu natchnionej poezji amorficznej, bo zbyt wiele wysiłku kosztuje mnie zgadywanie „co poeta miał na myżli” 😉
Ale podzielę się z wami wrażeniami z konsum(p)cji kontrabandy nawiezionej do stolicy walca przez Gospodarza. Wyście zastanawiali się kilka dni temu, czy warto rzucać się na te tłustoczwartkowe pączki od Bliklego, a ja zaopatrzywszy się w pączki u alternatywnych źródeł, oddałem się zupełnie innej rozkoszy z manufaktury A.Blikle. Na pierwszy ogień poszły pasztety, pierwszy bodajże o nazwie „wiosenny”, drugi (trochę pretensjonalnie) nazwany „Pan Tadeusz”, trzeci (jeszcze niepochłonięty bezresztnie) „francuski”. Dopóki zapasów stało, towarzyły nam bliny (te poszły głównie – acz nie wyłącznie – na słodko). Ale największym rarytasem okazał się być „smalec domowy”, w którym dłubałem dziś do czwartej rano. Produkty zaskarbiły sobie również uznanie mojej osobistej, która z p. Łukaszem Blikle uczęszczała do tej samej klasy licealnej. Pokazałem jej także film
http://adamczewski.blog.polityka.pl/?p=397
po obejrzeniu którego rzuciła się do szuflad z archiwalnymi fotografiami, żeby mi pokazać, że ten pan na filmie to chyba mistyfikacja, bo Łukasz wyglądał kiedyś zupełnie inaczej, przecież. Okazało się przy tej okazji, że Łukasza zabrakło na wspólnym zdjęciu klasowym – pech, może chodził na wagary? Ale wyszło też (niestety) na jaw, że i moja osobista zmieniła się jakby bardziej niż nieznacznie od owych czasów.
Nic nie mam (a szkoda!) z reklamy firmy Blikle, poza tym z rezerwą traktuję odcinanie kuponów tradycji w dziedzinie wyrobów cukierniczych, ale ta niesłodka produkcja zrobiła na mnie godne powtórki wrażenie.
Dobra płynne w postaci półtoraka (już nie od Bliklego) zamkniętego w pięknym ceramicznym naczyniu będą przedmiotem relacji w innym czasie.
Piotrze, merci vielmals!
Ja jednak najbardziej lubie ryz typu Basmati oraz dziki czyli czarny. Ten ostatni mocze przedtem w wodzie, zeby zmiekl. Lekkie obsmazanie ryzu ma patelni tylko posmarowanej tluszczem, przed gotowaniem, to obyczaj wegierski. Tez smakuje ale wtedy lepiej pasuje do wegierskich potraw.
Co zas tyczy Piotra oczekuje w najblizszym numerze papierowej Polityki saznista ale dwuatorska recenzje. Barbara o strojach solistów, Piotr o wygladzie i reakcjach publiki. Nastepnym razem zabierzcie ze soba Dorote z sasiedztwa, zeby bylo komu pisac kompotentnie o muzyce.
Przyjemnego jutrzejszego sledzika a na dzisiaj bieganego poniedzialku
Pan Lulek
Heleno,
kontaktowałaś się z Zosią, czy też może Twój problem pocztowy rozwiązał się był w inny bezbolesny sposób?
Nie dodałem parmezanu z premedytacją. Włoscy kucharze zawsze mi mówili, ze do owoców morza nie należy tego robić. I trzymam sie tego. Ale jeśli ktoś chce – to może. Tu nie ma żadnych restrykcji.
A przy okazji komentarza komunikat:
Przed chwilą dowiedziałem się, że nasza książka „Rodaku czy ci nieżal” jest nominowana do Oscara Kulinarnego. Organizatorzy nie pofatygowali się by nas zawiadomić ale zawsze znajdzie się ktoś życzliwy. Zajrzałem więc na stronę http://www.oscarkulinarny.pl do rozdziału książka a tam widać nnaszą okładkę i zachętę do głosowania. Co niniejszym rodakom przedkładam.
poprawiam Mistrza:
http://www.oskarkulinarny.pl/
Nie działa.
A co z podsmażaniem ryżu? Wydaje mi się nieodzowne i wcale na półpłyunności nie traci. Przyrównałbym tę „półpłynność” do wyrabianego w taczce betonu, a „zakrochmalenie” p. Heleny wydaje się być wadą. Nie byłem, w Itali i nie wiem jak faktycznie risotto powinno być podane. Dla mnie zakrochmalenie to katastrofa i ja, gdy wszystko mam już przygotowane, rzucam ryż w garnek z wodą, na druciane sito, do drugiego gara, na sito i dopiero na gorącą patelnię. W ten sposób ryż, choć wprawdzie wilgotny, to już bez mąki ryżowej.
Spełniłabym obywatelski obowiązek, ale nie wiem. Non stop pojawia mi się (po wypełnieniu ankiety) napis „nie wszystkie pola zostały wypełnione” i co? Nie pracuję – co napisałam, więc nie podam adresu zakładu pracy ani telefonu.
dałem głos i pytam:
co robi makłowicz w kapitule i szrankach?
i jeszcze pytam, czemy tancerz i modleka łapią za pióro? Rozumiem, że restaurator, dziennikarz kulinarny czy kucharz medialny, ale dziś to już każdy może księgi kuchenne pisać?
Panie Piotrze, mam dylemat.
Wielki. Monstrualnych rozmiarów wręcz.
Bardzo cieszyłbym się, gdyby Basi i Twoje wysiłki zostały w miły sposób uhonorowane przez niejakiego Oskara Kulinarnego.
Pognałem na podany powyżej adres, ten okazał się być obarczony błędem, ale co to dla mnie, który żyje z rozwiązywania cudzych problemów, poprawiłem więc adres i zabieram się do oddania głosu na jedynie słuszną pozycję.
I… zamurowało mnie! Kopara mi opadła, jak mówią dosadnie niektórzy.
Bo ja rozumiem, wypełnić formularz. Rozumiem nawet, że dla zapobieżenia nadużyciom trzeba się dać zidentyfikować. Ewentualnie nawet poprzez podanie funkcjonującego adresu email. Ale telefon komórkowy, potem stacjonarny, stanowisko (!?). Czuję się nieswojo. A na górze jak byk stoi: „Żeby głos na wybraną osobę był ważny, głosujący musi wypełnić cały formularz osobowy”. I co teraz? Co z tego, że na dole widzę: „Podanie danych osobowych ma charakter dobrowolny.” Dobrowolny charakter? To znaczy, że nikt mnie nie zmusza do głosowania, ale jak nie podam numeru kołnierzyka, to głosu nie mam!
Ale to wszystko pryszcz w obliczu wymagania: „Dane zakładu, w którym pracuje głosujący”. Toż to dykcja rodem z głębokiego PRL-u!
Ryzykuję. Wysyłam bez telefonu (bo ktoś może komórki nie posiadać!), bez zakładu pracy (bo i nie każdy musi pracować!) oraz nie wyrażam zgody na przetwarzanie moich danych osobowych w celach marketingowych.
Efekt zgodny z prezwidywanym: „Nie wszystkie pola formularza zostały wypełnione. Uzupełnij brakujące elementy.”
Jestem niepocieszony, struty, wściekły,… bezsilny. Co robić, żeby przybliżyć Wam tego Oskara?
Nie wiedziałem, że to tak wyglada. Nic nie robić. Szlag z nimi i z Oskarem. Nie można dać się robić w trąbę.
No tak, wszystko jasne, regulamin z hakiem:
3.6 W plebiscycie na Osobowość kulinarną głosować mogą dziennikarze, publicyści, wydawcy i inne osoby publicznie znane ze swojego zawodowego lub nawet prywatnego zainteresowania sztuką kulinarną, jak również czynni zawodowo kucharze (tj. kucharze posiadający dowolny stopień w hierarchii zawodowej pracujący w zawodzie), zwani dalej „Kucharzami”.
Nie jestem kucharzem czynnym zawodowo – gwoli prawdy nawet nieczynnym nie jestem, bo nie jestem kucharzem – nie jestem dziennikarzem, wydawcą ani inną osobą publiczną etc.
Mi scusi molto 🙁
Okazuje się, że z trojga blogowiczów, którzy próbowali przeszedł tylko głos Iżyka, jako niejako zawodowca. PaOLOre i ja zostaliśmy wymiksowani
Pyro droga, mimo wszystko cieszy mnie w tym kontekście, że zostałem wymiksowany w tak doborowym towarzystwie 🙂
Proponuje odpuscic sprawe i od razu startowac w konkurencji zbiorowej Nagrody Nobla. O ile sie orientuje niektórzy z naszych mieszkaja w Szwecji. Dojscie jest zatem pewne.
Jeden Noblista dostal Nagrode Pokoju z motywacja, ze zapobiegl wybuchowi wojny domowej a pozostala tylko przejsciowo lustracja.
W przypadku naszej kandydatury jako rekomendacje do nagrody Nobla mozna podac, ze nawet od moich przepisów nikt nie byl zszedl z tego swiata, przypadki ciezkich zatruc tez nie byly meldowane. Na Zjazd chyba nie bedziemy do wpuszczas autorów tego regulaminu. Z tego co napisal paOlOre, wyglada mi cala akcja na próbe zdobycia adresów kilku naiwnych dla których bedzie sie stale wysylalo jakies glupoty. Fantazja ludzka nie ma granic a podobno rozlupywanie kamieni w glowie tez przestalo juz byc tajemnica
Przeciez my i tak wiemy swoje
Pan Lulek
Acha PaOLOre, acha.
Pamiętasz fraszkę
„Zycie jest snem.
Zależy z kiem.” ?
A osobistej nie wymawiaj zmian. Ona też nie wychodziła za chłopaka z malowniczo posiwiałymi skroniami.
Nie pamiętam. Kto to? Sztaudynger?
Dzięki za „malownicze” 🙂
W sprawie rosotto i frutti di mare ja rowniez zostalam nauczona przez wlochow nie dodawac serow. Tez konsystencja musi by rzczej zupiasta. No i risotto trzeba zjadac natychmiast po przyrzadzenieu (18 minut), inaczej ryz przestanie byc al dente i bedzie to taka klucha…
Ha, zaglosowalam! I moj glos zostal przyjety i powierdzony emalia od Nestle! Oni sa cwani Szwajcarzy, polujacy na adresy w celach marketingowych. Daja kase na Oskara, a za to zbieraja adresy. A co mi tam, niech maja 🙂 Jesli ktos chce pojsc w moje slady, to niech zalozy restauracje np. Nemo’s Best i pracuje w niej na stanowisku szefa kuchni, jak ja 🙂
charset=3Diso-8859-2″> Nestle Polska S.A.
Twój Głos na Barbara Adamczewska, Piotr Adamczewski Rodaku czy ci nie żal został przyjęty 04.02.2008, o godzinie 13:27
Na temat włoskiej potrawy risottem zwanej nie będę się wypowiadał. Mam do Italianów odpowiednie i znane mi tylko zdanie. W Hiszpanii natomiast jest paella. I to jest danie, przy którym kreatywność nie ma końca.
Oczywiste jest, ze baza w obu koncepcjach jest ryży. W moim przypadku to okrągłoziarnisty / senia lub bomba /. To pierwsza różnica, co do risotta. Druga to konieczność płaskiej patelni do przygotowania hiszpańskiego przysmaku.
Zapominać nie wolno o szafranie. Tą szlachetną przyprawę tłuczemy w porcelanowym moździerzu i dodajemy do rosołu, w którym ląduje ryz i pozostałe squadniki. Tu myślę o dowolnie wybranych częściach z kurczaka. Tym razem piersi idą na bok. Nóżki natomiast skracamy do łydek. Langustyn, chorizo i ślimaczki dopełniają reszty.
Rosół jest z warzyw lub z kurczaka.
Zaczynam od pierzastego. Nóżki i skrzydełka podsmażam na olivie, tak długo aż dostaną przyjemnego koloru. Dorzucam pokrojoną w talarki chorizo i około 40 ślimaków, osuszone po wyciągnięciu z słoika. To wszystko posypuje grubą morską solą. Posypuje ryzem i zalewam szafranowym rosołem. Rosół powinien prawie, dosłownie prawie przykrywać ryż. To daje umożliwia oglądanie erupcji wielu gejzerów. Można jeszcze raz solić oraz użyć pieprzu w formie bezokolicznikowej. Zredukować źródło energii prawie do minimum. W przeciwnym razie zacznie przypalać się ryży.
Dopiero teraz kładę na ryż langustiny, maxymalnie po 3 na twarz. Można te zwierzaczki wcześniej wyciągnąc z pancerza. To ułatwia znacznie ich zjedzenie. Ale jako pancerne maja piękny czerwony kolor. Lubię ich jaskrawy widok na talerzu i mi to nie przeszkadza, ze zjadam je paluszkami. Takie żarcie to dosłownie paluszki lizać. Ale uwaga!!! Niezbyt długo trzymać zwierzaki na ryżym. W przeciwnym razie są za suche. Podobnie z ryżym, zbyt szybko wyschnie, nie będzie miękki. Oprócz tego paella nie może być błotnista czy mazista. Wystarczy, jeśli będzie wilgotna.
Dochodzi jeszcze jeden squadnik. Tylko i wyłącznie dla optyki całego przedsięwzięcia. Nie pomidor > ten ma zbyt wiele wody w sobie. Na externej patelni podpiekam kawałki papryki wraz z miodem. Po uzyskaniu błysku lądują na paelli. Z mieszaniem jestem ostrożny nie tylko paelli na patelni. A to, ze zawartość patelni stale poddawana jest smakowaniu > rozumie się samo przez się.
Izyku, jakiego Ty ryzu uzywasz, ze go myc musisz, jak jakiego basmati? 😯
Arkadiusu, taka paelle podaja w Katalonii jako tzw. paella mixta. Hiszpan z Walencji nazwie to z pogarda: paella turista 🙁
Niech zwie toto jak chce. Ja tam robię to, na co mam ochotę, a jadam tak jak mi smakuje.
Bezwpływowiec w każdym calu.
Bry z rana (8:40).
Pogoda plażowa, juz zero C. Można się spodziewać upałów. Rizotto bywa często, głównie z robakami morza. Ryż kupuję pod nazwą „italian style”, bo arborio mi się nie rzucił w oczy, może jest na drugim końcu wsi u Quatrochieggo, zajrzę przy okazji.
Tymczasem wzorem nemo założę restaurację, bo mi słusznie się należy:
http://www.youtube.com/watch?v=smuGx0RJbJU&feature=related
A założywszy, zabiorę się do robienia w konia kapituły Oskarów Kulinarnych. Jak oni tak, to my ich sposobem. Na razie oblucje, śniadanko – i otwieram restaurację. O rezultatach doniosę.
No, wlasnie 🙂 Alice’s! Tylko musisz rowniez odhaczyc, ze pozwalasz na obrobke danych i marketing, bo ich chyba tylko to interesuje. Moje numery telefonow podalam bez kierunkowego na swiat, bo nie przyjmuje. To teraz niech sprobuja sie dodzwonic 😉
Alicja i Nemo udowadniają, że „Polak potrafi” Ze mną gorzej.
To, co opisuje Arkadius brzmi bardzo smakowicie, tylko te robale… Arkadius, można by to zrobić bez slimaków i langustyn? Z czymś innym?
Donoszę, że klikam na cholerne * <<głosuj * i NIC się nie dzieje, a rozumiem, że ma się cos pojawić, zebym sie pochwaliła moja piękną, prosto z pieca restauracją na Princess Street.
Ma ktos pomysł, czemu u mnie nic sie nie dzieje?! PaOlOre?!
Pyro, paella valenciana jest z kurczakiem i chorizo.
No to ja też dodam na temat risotto.
Istnieja przynajmniej dwie tradycyjne włoskie metody przyrządzania tegoż:
– al onda – niezbyt gęste, po pobujaniu talerzem powinna na powierzchni utworzyć się fala taka jak na dość spokojnym morzu
– al salto – gęstsze, bardziej tradycyjne do którego używa się często (o tempura! o mores!) resztek
Ale co ja tu bedę mądrzył sie jak jakiś głupi…
Andrzeju, zaloz restauracje!
Alicjo, klikasz na konkurs i ksiazka, pokazuje sie lista ksiazek, „nasza” jest na pierwszej pozycji, obok stoi „glosuj”, po nakliknieciu powinna sie pojawic ankieta do wypelnienia. U mnie sie otwiera bez problemu. Chyba zaloze jeszcze ze dwie knajpy 😉
Alicjo, powinno sie otworzyc TO:
http://nestle.gastrona.pl/redirect.php?action=cGFnZT12b3RlZm9ybV9ib29rI21lbWJlcmlkPTE=
Nemo,
Założyłem. Nazywa się „Chez Józek”. Teraz muszę się zastanowić nad kartą dań….
Whoohoo 🙂
Konkurs Nestle – potwierdź swój głos
Date: Today 09:12:14 am
From: „nestle.gastrona.pl”
To: alicja@cogeco.ca
Nestle Polska S.A.
Twój Głos na Barbara Adamczewska, Piotr Adamczewski Rodaku czy ci nie żal został przyjęty 04.02.2008, o godzinie 15:12
Kliknij link, znajdujący się poniżej aby potwierdzić swój głos
Dziękujemy za udział w konkursie
Twój kod został zweryfikowany a oddany głos przyjęty.
Paelle mozne robic z czym sie chce. Wazne zeby byla duza patelnie o srednicy co najmnie pól metra. Najlepsze sa odlewana z zeliwa na Uralu. W okolicy Svierdlowska. Po tamtejszej katastrofie atomowej same promieniuja do dzisiaj. Ja robie paelle z najprostszym ryzem. Moze byc nawet amerykanski Uncle Ben albo cos innego, genetycznego. W moim wieku to i tak nie odgrywa roli. Wazny smak. Do pealli dobrze idzie swieza papryka. Miesiwa rózne moze byc mieszane: ptasie, bez grypy,wolowe wolne od BSE i wieprzowe tez czyste, trychina wykluczona.
Najlepsza paella byla u Hemingwaya z czasów wojny w Hiszpanii. On tylko zapomnial podac przepisu.
Pewnie dlatego, ze Piotr jeszcze nie otworzyl wtedy blogu.
Albo wszystkie przepisy z Hiszpanii wcinal wtedy W.P.
Pan Lulek
Nemo,
skorzystałam z podanej przez Ciebie ankiety, bo moja za cholerę się nie chce pokazać. Nie wyświetla sie także link „regulamin konkursu”, poza tym o dziwo wszystko inne i owszem. Czyli wystarczy zajrzeć pod Twój link i wypełnić 🙂
Chyba się nie zdziwią, że z zagranicy, wszak książka dotyczy rodaka!!!
P.S. Hej Jozek 🙂
Kochani jacy jesteście cwani. I dzięki Wam życie gastronomiczne świata rozkwitło jak klomb jaki. No to do nastepnego konkursu! Dzięki. P. i B.
Ciekawam, czy właściciele restauracji i kucharze czytają nowości wydawnicze w temacie – to MY powinniśmy wybierać, bo tu rozprawiamy o tym cały rok i my przeczytaliśmy Rodaka (no, przynajmniej kilka osób dotychczas) i nawet zrecenzowaliśmy!
Poza tym – gotujemy się, nie tylko w kuchni. Uważam, że jesteśmy w prawie. Howq.
Stwierdzam, że znacznie łatwiej założyć knajpę w Hamilton, niż w Pyrlandzie A pyra na obiad zjada dzisiaj nóżkę kurczaka z górą surówki z selera, jabłka i rodzynek. Mięso trochę za mało słone.
Nestle do Oberkoch z zakladu it-SerVice:
„Dziękujemy za udział w konkursie
Twój kod został zweryfikowany a oddany głos przyjęty.
Oczekuj cierpliwie na zakończenie konkursu.”
🙂
PaOlOre,
a co u Ciebie się serwuje, twarde dyski? 😉
Ten polski Nestle naiwny jest jak dziecko.
Nawet nie sprawdził wiarygodności (o prawdziwości juz nie wspomnę) numeru telefonu albo kodu pocztowego. Zasługują sami na ten chłam który im się wciska.
Aż wstyd za pobratymców w zawodzie.
Założę chyba jeszcze parę restauracji w różnych krajach świata. Albo nawet całe imperium. Obawiam się jednak, że i tak to niczego nie zmieni. My wciskamy im a oni wciskają nam…..
Chyba, że jest się świadomym konsumentem ale tym jest coraz trudniej być bo w dobie globalizacji niełatwo zorientować się kto jest kto.
Do Nestle mam awersję od czasu ich intensywnie prowadzonej kampanii sprzedaży odżywek dla niemowląt w krajach afrykańskich.
Tfu, na psa urok.
Właśnie w tv leci uroczyste spotkanie premierów Austrii i Polski – podpisali porozumienie o unikaniu podwójnego opodatkowania i trochę innych „papiórów”. Aktualnie prawia sobie dusery.
Tak, Alicjo, a dla bardziej zamożnych: robaki z sieci albo konia trojańskiego z grilla 😉
oznajmiam wiec tez, ze wielogodzinny boj z nestlem uwienczony niezasluzonym sukcesem, poleglym na zrobieniu gosci w bambuko z wiekszoscia danych, za czujna namowa Nemo , teraz niech se piszo na Berdyczow,
gdyby Wam przyszlo kiedys do glowy zaproscic znajomych na wykwintna kolacje do ” chez Franz” w Berdyczowie, nie dziwcie sie, ze taksowkarz nie wie jak dojechac
Uprzejmie prosze o przekazanie tym WALOM KORBOWYM z pochodzenie Nestle PL, ze ja ich gleboko mam w powazaniu. Usilowalem wypelnic formularz i stale otrzymywalem glupie komentarze, ze nie potrafie stosownie wypelnic formularzy. Akcja Firma NESTLE jesli chodzi o mnie spelnila swoje zadanie. Przed chwila wyrzucilem napoczety sloik kawy i uprzejmie informuje, ze moja noga nie stanie na terytorium firmy NESTLE i co wiecej bede z daleka obchodzil w supermarketach pólki i regaly na których znajduja sie wyroby wspomnianej firmy. Zobowiazuje sie równiez moje mniemanie dalej przekazywac moim znajomym do wykorzystania.
Z powazaniem. Chwilowy analfabeta
Pan Lulek
Panie Lulek, co tak Panu nerwy latwo puszczaja?
metody zrobienia ich w risotto juz powszechnie znane: wpisuje sie byle co, tylko mail musi sie zgadzac, potem juz robi sie samo,
nawet mnie sie udalo, a to juz o czyms swiadczy
Risotto może być niespodzianką.
W połowie lat 80-ych przebywałem na Sycylii. Dwa tygodnie w Erice koło Trapani (80km od Marsali) w klasztorze, wspólnie z kosmologami,
-geologami i -fizykami próbowaliśmy zrozumieć powstanie znanych nam pierwiastków chemicznych w wczesnej fazie istnienia wszechświata czyli w tzw. hipergorącej zupie. Oprócz intensywnej pracy, od czasu do czasu organizowliśmy wypady w „głąb” Sycylii.
Jedną z takich wycieczek zorganizowano do Agrigento (Valle dei Templi), po dniu pełnym wrażeń i po przewędrowaniu paru kilometrów wspólna kolacja. Na karcie dzisiątki różnych regionalnych potraw, wiele osób zdecydowało się na risotto, ja również.
Szybko kończę: risotto było z „potworami”, skorupiakami morskimi (jakieś aragosty, scampi, vongole itd.). Niktóre z tych smacznych zresztą stworzonek, pięknie ułożonych na risotto, patrzyły się na potencjalnego konsumenta, a niektóre NIE MIAŁY oczu albo tylko jedno. Dokładniejsza analiza potrawy wykazała, że w risotto oprócz jasnych ziarenek ryżu znajdowało się mnóstwo ciemnych, czarnych kuleczek … Smakowało bardzo dobrze i muszę powiedzieć, że mało kto „przebierał” lub „wybierał”.
O cholera, Brodnicki nas wyprzedza! Panie Lulek, otwieraj Pan knajpę w St.Michael, Sławek juz dał Panu cenne wskazówki! I jak odpiszą na maila, to tam jeszcze trzeba kliknąć na sznureczek dla potwierdzenia.
Tymczasem lecę na pocztę, a jak wrócę, chyba założę parę filii Alice’s Restaurant 😯
P.S.
Nic mnie w sumienie nie skrobie – książkę zaposiadłam drogą konkursu, przeczytałam, zrecenzowałam, na co są świadkowie.
W przeciągu paru ostatnich godzin GUS stwierdził wzrost placówek gastronomicznych w Polsce. Przygotowania do EURO 2012 rozpoczęto od właściwej strony.
Oto lista (niepełna):
„Cafe pod Minogą” – reaktywacja – Warszawa/Wola
„Parasolnik” – pub – Sopot
„Maria Callas” – klubokawiarnia – Smentowo Graniczne
„żak” – bar mleczny – Gdańsk
Risotto może być niespodzianką.
W połowie lat 80-ych przebywałem na Sycylii. Dwa tygodnie w Erice koło Trapani (80km od Marsali) w klasztorze, wspólnie z kosmologami,
-geologami i -fizykami próbowaliśmy zrozumieć powstanie znanych nam pierwiastków chemicznych w wczesnej fazie istnienia wszechświata czyli w tzw. hipergorącej zupie. Oprócz intensywnej pracy, od czasu do czasu organizowliśmy wypady w „głąb” Sycylii.
Jedną z takich wycieczek zorganizowano do Agrigento (Valle dei Templi), po dniu pełnym wrażeń i po przewędrowaniu paru kilometrów wspólna kolacja. Na karcie dzisiątki różnych regionalnych potraw, wiele osób zdecydowało się na risotto, ja również.
Szybko kończę: risotto było z „potworami”, skorupiakami morskimi (jakieś aragosty, scampi, vongole itd.). Niktóre z tych smacznych zresztą stworzonek, pięknie ułożonych na risotto, patrzyły się na potencjalnego konsumenta, a niektóre NIE MIAŁY oczu albo tylko jedno. Dokładniejsza analiza potrawy wykazała, że w risotto oprócz jasnych ziarenek ryżu znajdowało się mnóstwo ciemnych, czarnych kuleczek ? Smakowało bardzo dobrze i muszę powiedzieć, że mało kto przebierał lub wybierał.
W przeciągu paru ostatnich godzin GUS stwierdził wzrost placówek gastronomicznych w Polsce. Przygotowania do EURO 2012 rozpoczęto od właściwej strony.
Oto lista (niepełna):
„Cafe pod Minogą” – reaktywacja – Warszawa/Wola
„Parasolnik – pub – Sopot
„Maria Callas” – klubokawiarnia – Smentowo Graniczne
„żak” – bar mleczny – Gdańsk
Rizotto dobro rzec! Piknie to sie wkłado do owcarkowej miski i piknie sie to z tej miski wyjado!
I jesce fciołek, Ponie Pietrze, pedzieć, ze z wysłaniem delegeta nad Narew to jest pikno sansa! 🙂
@Pyra
„… podpisali porozumienie o unikaniu podwójnego opodatkowania…”
Bez słowa „podwójnego” lepiej by mi „pasowało” 🙂
No ładnie, ładnie!! Ot biznesowe towarzystwo….. 😉
W Lipcach Rejmontowskich jest już bar „U Antka”.
Na ulicy, ma się rozumieć, Reymonta.
Właściciel, ma się oczywiście, Antek Boryna.
A może założę jeszcze sieć przydrożnych barów leśnych?
Bar Przyleśny, Bar Śródleśny, Bar Obleśny!!! Ooo!! Może być?? 🙂
Mnie nerwy nie puszczaja, bo ja jestem czlowiekiem który zawsze usiluje wychodzic ludziom naprzeciw. Skutki bywaja rózne, czasami odwrotne od zamierzonych ale starania pozostaja. Dam wam przyklad z zycia.
Przed kilku laty do naszej wioski zreemigrowal Helmut. Mój rówiesnik.
Wrócil z córeczka w wieku czterek lat i zona, piekna czarnoskóra w wieku poczatek trzydziestki. Wrócili prosto z Detroit a ludnosc miejscowa przyjela ich bardzo goscinnie. Mloda zona dzielnie przystapila do nauki jezyka niemieckiego, ta malutka w bardzo krótkim czasie bawila sie z dzieciakami bez najmniejszych klopotów jezykowych. Emerytura Helmuta byla jednak zbyt mala jak na jego przyzwyczajenia i miedzy malzonkami zaczelo iskrzyc. Tak bardzo, ze skonczylo sie na dwukrotnej próbie samobójstwa ze strony Helmuta. Za kazdym razem odratowali go. Raz sasiedzi a drugi raz policja. Wtedy spotkalem sie z nim i dowiedzialem, ze wlasnie jest po drugim popelnianiu ale na szczescie którys z sasiadów i jego powinowaty pospieszyl z kolejna z pozyczka. Zaproponowalem mu, ze moga z nim przegadac jego sytuacje finansowa i spróbujemy znalezc jakies rozwiazanie. Sytuacja byla calkiem niezla i na nich trójke starczalo w zupelnosci. Argument z jego strony byl, ze przydaloby sie o wiele wiecej. Wkurzylo mnie i powiedzialem, zeby zaczal pilnowac kasy a nie stale próbowac imponowac swojej zonie która byla o dwa miesiace mlodsza od jego córki z pierwszego malzenstwa.
Uspokoilo sie na pewien czas, az tu Helmut wystartowal z prosba o pomoc. Próbowal znowu zaciagnac pozyczke, ale uszy wierzycieli, nie mówiac juz o banku, pozostaly zamkniete. Pozostalem jego ostatnia deska ratunku. Wtedy jak zwykle djabel wychylil sie mi zza kolnierza. Wysluchalem spokojnie jak juz dwa razy popelnial i powiedzialem mu ze za kazdym razem robil zasadnicze bledy i dlatego mu sie nie udalo. Szczególnie fatalnie bylo za drugim razem. Wzial on Händy do reki, zalozyl gruby stryczek na szyje, wlazl na krzeslo w garazu i zadzwonil po policje, ze popelnia. Wtedy jeszcze zandarmeria ruszyla na syrenie. To byl niewatpliwie blad z ich strony. Kiedy juz podjezdzali do garazu, delikwent skoczyk z krzesla nieomal w ramiona zandarma. Powiedzialem mu ze nastepnym razem nie powinien popelnia takiego niewybaczalnego bledu. Kiedy bedziesz teraz popelnilac zrób nastepujaco. Kup cienka linke stalowa która wytrzymuje co najmniej 300 kilogramów. Linke powinienes starannie nasmarowac mydlem. Zamiast jednego krzesla lepiej byloby postawic na sobie dwa stolki. Potem zamknij garaz. Händy polóz na podlodze i skakaj. Po pól godzinie od skoku przyjde zobaczyc czy wszystko jest w porzadku. Jesli bedziesz wisial, to zatelefonuje po policje i powiem, ze ciebie znalazlem wiszacego zbyt wysoko, zebym mógl udzielic niezbednej pomocy. Gwarantuje mówie, za pozytywny skutek. Na dokladke nie bedziesz powiekszal swoich dlugów.
Helmut zbladl i zaslabl. Kiedy przyszedl do siebie powiedzial mi, ze jestem strasznie zlym czlowiekiem, bo on moze w ten sposób umrzec, pozostanie mloda wdowa i osierocona córka. Nasze stosunki ulegly pewnemu ochlodzeniu. Po kilku miesiacach cala trója wyemigrowala spowrotem do Detroit zapominajac jednak splacic dlugi. Ludze nie chcac robic z siebie idiotów nie rozglaszali ile kto pozyczyl. Wokól mnie byla przez pewiem czas atmosfera czlowieka bez serca ale konsekwentnego. Generalnie jednak, jak gdyby cos w rodzaju ulgi. Przy jakiejs okazji dowiedzialem sie, ze w gruncie rzeczy niewiele brakowalo a ja bylbym przestepca za podzeganie do pozbawiania kogos zycia.
Od tej pory jak ognia unikam udzielania ludziom jakichkolwiek dobrych rad.
Pan Lulek
Rizotto, paella, pilaf, wszystko to ryzowe dania z basenu morza Srodziemnego i deczko podobne, ale jakze rozne, tak jak wiele rodzajow bigosu…
Interesujace KoJaKu, te czarne kulki w risotto…
Ja staram sie nie mieszac frutti di mare i miesa w moich daniach. Ale Hiszpanie i Portugalczycy robia to z sukcesem.
Slinka cieknie czytajac przepis Arkadiusa, Alicjo zanotuj…
Antek,
A w tych barach -leśnych proponuję, żeby naleśniki sprzedawać.
Jestem chyba jedyną osobą na blogu bez sieci restauracji, co tam sieci – nawet baru podłego nie mam. A nie mam dlatego, że nie mam komórki. Nestle nie jest zainteresowane człowiekiem bez komórki. Znowu nie wszystkie pozycje ankiety wypełnione. Basiu, Piotrze – ja Was naprawdę serdecznioe lubię ale komórki sobie z tej okazji nie kupię. I co teraz?
Koniecznie nalesniki, tylko w duzym wyborze i prosto z patelni.
Czy prawda jest natomias, ze niezaleznie od rodzaju, ciasto nalesnikowe zawsze musi byc takie same ?
Pan Lulek
Antku, czy podawales za kazdym razem inna emalie? Jestem w trakcie zakladania sieci restauracji w urzedach: U Marszalka, U Starosty itp. ale wyczerpuja mi sie juz adresy 🙁
Alicjo, skad wiesz, ze Brodnicki ma wiecej glosow? Jest gdzies jakas statystyka?
Pyro, jestes rozbrajajaca w tej poznanskiej uczciwosci 🙂 Mozesz podac numer mojej komorki: 0-607-936-130. Ja sobie kupie druga 😉
Nemo – właśnie dorobiłaś się baru sałatkowego „:Kaprys” w Puszczykowie, przy ul.Rolnej 5. Głowną kucharką w Twojej małej acz prężnej firmie jest Pyra
Pyro, jestem posiadaczem dwóch barów. Alicja świadkiem. Maja taką sama nazwę `bar u arka´. Oddalone od siebie o 270km. Jeden może być Twój
Wyniki głosowania są na dole strony z kandydatami. Pascal prowadzi, Gospodarze są na 2 miejscu.
Pyro, widze, ze dbasz o nasz interes 🙂 Moze zatrudnimy jeszcze Marialke jako sous-chef od sosow?
Ja nie mam komóry – wymyśliłam numer 😯
Nemo, tam poniżej jest link do „obejrzyj rezultaty”, ponizej książek. To mi się otwiera, a regulamin konkursu nie, ani „głosuj” 🙁
Ale se poradzilim 🙂
Alicjo, Ty masz komorke, nawet wiecej niz jedna i to wysokiej jakosci. Pewnie kolorystycznie skromne, ale moje tez sa tylko szare 😉 🙂 🙂
Mnie sie nic takiego jak rezultaty nie pokazuje 🙁 Czy mozesz zapodac linka?
Pan Lulek moze zalozyc jadlodajnie „U Helmuta” i rowniez skorzystac z mojej komorki 🙂
Łomatkojedyna! Przez dwa dni nie zaglądałam na blog i co ja tu widzę?! Normalnie szajkę restauratorów z całego świata! Popłakałam się ze śmiechu, ale i zgroza mnie ogarnęła lekka. 😯
Alsa – otwieraj knajpę. Możesz pod Śnieżnikiem i daj głos na Basię i jej „Rodaka”
http://www.oskarkulinarny.pl/ksiazkakul.html
tu są wyniki.
Antkowa założyła też jakiś Wirtubar. Specjalność : Zupa z wirem.
Obglądnąłem sobie jury…. dobrze jest!!!!!
Dotychczas u nas nie był obgadany jedynie p. Grzegorz Kazubski.
Czterech pozostałych już hm….sympatycznie tu witaliśmy!? 😉
Czy naleśnik to jakaś przełożony leśnika??
podleśnik, leśnik, naleśnik, krokiet?
nemo!! adresów mamy tylko trzy.
A dzieci jeszcze nie mieszaliśmy w ten biznes…;)
Dziecko właśnie wysiadło z pociągu w Poznaniu, co oczywiście znaczy, że Pyra znowu będzie rzadkim gościem na blogu. Niemniej sercem będę w naszych rozlicznych przybytkach gastronomicznych. Pa.Pa.
Ludzie, ło rany! Tyle zaprzyjaźnionych knajp? 😆
potrzebne komuś adresy emaliowe? zakładam dowolną ilość w różnych domenach na poczekaniu 🙂
trwa najwyżej dwie minuty.
zlitujcie się, bo palce i oczy mnie już bolą od poprawiania statystyki 😉
http://www.oskarkulinarny.pl/ksiazkakul.html
Nemo, tam sznurek do rezultatów, w międzyczasie byłam zajęta rozmowami miedzynarodowymi.
Przestancie sie znecac nad tymi co to sami wiecie. Czlowiek który ukladal ten konkurs napalil sie na rekinów oszukanstwa. Jak tak dalej pójdzie, to niech paOlOre zaklada adresy Pyra, potega fantazji daje imiona a nemo numery telefonów.
Do dyspozycji stoi caly zestaw ze slowem Lulek w dowolnej kombinacji za wyjatkiem Pan Lulek. No to w gaz.
Pod Lulkiem
U Lulka
Bez Lulka
Bar Lulek
Nad Lulek
A Lulek
B Lulek
C Lulek
D.-…Lulka
Dr. Lulek
Mgr Lulek
Prof Lulek
P.T. Lulek
A niech to jasny Lulek.
Ja sobie dorabiam u mojego przyjaciela jako psuj.
On opracowuje rózne systemy i pisze programy dla duzego banku a ja je doprowadzam do upadku. Jak ja juz nie dam rady niczego popsuc, to on daje dalej do eksploatacji. Od roku nie mialem reklamacji. Nikt po mnie niczego juz nie popsul.
A tutaj kilku hackerów i caly konkurs djabli im wzieli.
Jakosc NESCAFE PL na poziomie ich konkursu. Troche lepsi od MERLIN
Wyrzucam z komputera
Pan Lulek
PS
ktos dostal kod pod tytulem baba, a ja dostalem
sex, sex, sex, one . Chciala by dusza do raju
No… juz niezle! Niech jeszcze Dorota z sąsiedztwa założy knajpę „U Melpomeny”, Owczarek „Pod Budą”
Młoda Pyra cos wymyśli, Alsa – „U Cesarza” 🙂
Ja to „U polihymni” raczej… 😆
Polihymni, tfu
Ah, może być jedna i druga 🙂
U Cesarza?! Alicjo, nie przeginaj. Nazwa mojej ulicy od wsi Cesarzowice, a nie od cesarza! Mogę co najwyżej założyć „Mordownię u Franciszki”. 😀
Do kiedy trwa głosowanie? Musimy pilnować, żeby nam nam paey nie zabrakło na finisz.
‚Pary’ miało być. I niech szlag trafi te kody, odwykłam.
Autorze !
Panie Piotrze Adamczewski !
Śmietana może się „zwarzyć” …
Kto wie jak dlugo bedzie trwala ta zabawa ? Ja mam pomysl na zakonczenie. Ale to dopiero po ogloszeniu wyników. To bedzie zabawa.
Wtedy chyba sie upije zeby wreszcie pozbyc sie tej abstynencji.
Pan Lulek
Also,
z ta „Mordownią u Franciszki” to niezła nazwa 🙂
A Cesarzowice musialy się wziąć od cesarza, no bo jak?!
Zostałem przyłapany na gorącym uczynku.
http://www.kadzidlo.pl/2008/slides/nowak_apolonia_jubileusz_3022008/slides/dsc04168.html
Krul, dawaj te adresy, zagnam Mlodego, niech stuka, w koncu, jak wygrac, to uczciwie, w najgorszym razie na tyle uczciwie, jak nestle wciskalo kit do Afryki, az sami sie prosza, czekam
Slawek!
Gospodarze mają już pewnie strach w oczach…… 😯 + 😯
Idziemy łeb w łeb z tym Pascalem, nic nie mam przeciwko, ale książki do oceny mi nie wysłał, to niech nie liczy na mój głos.
Nie mogę otworzyć „regulaminu”, to nie wiem, do kiedy mozna głosować – wie ktoś?
Ale numer, w głosowaniu Gospodarze dogonili Pascala! Uwaga, konkurs trwa do 15 lutego.
Widzę dopiero teraz, że wcześniej, przez gapiostwo zwykłe, nie zaadresowałem pytania!!
Sypię się popiołem….
Andrzeju Sz.!!!
Czy naleśnik to jakaś przełożony leśnika??
podleśnik, leśnik, naleśnik, krokiet?
HA! no to mamy czas, tylko trzeba strategie opracować. Zostawić siły na finisz, niech oni myślą, że my już nic w zanadrzu nie mamy
Nemo,
Coś dzisiaj nie w formie?
Nie „U Helmuta” a „Pod Helmutem”
Hm….
Po przeczytaniu dzisiejszych wpisow (u mnie dopiero 5 po poludniu) wpadlam w tak surrealistyczny nastroj ze moja restauracja bedzie sie chyba nazywala „Glodowka”….
Powaga, głosowanie do 15-go, proponuję wstrzymać konie na betonie i zachować siły na finisz 🙂
Może PaOlOre obejmie pieczę nad koordynacją działań?
W końcu Krul nasz…
Kucharko, nazwa restauracji świetna 🙂
Moja synowa z krzesła spadła, widząc teściową kąpiącą się w śniegu. Niech się młodzież uczy! Niehartowane to jakieś takie…
no to do dzieła! proszę wymyślać w miarę sensowne lokale (czyli zakłady, brrr!) wraz z adresami poczty ślimaczanej i numerami telefonów, jako adresy e-pocztowe podawać dowolnie wymyślone ciągi liter (ale bez polskich ogonków – mogą odpowiadać nazwie lokalu) dołączając do nich małpę „@” oraz według smaku jedną z poniższych domen:
primbit.com, oregion.com, itsic.com, conat.com, locativ.com
na przykład: fiubzdziu@oregion.com albo andiloveher@itsic.com
wszystkie listy z żądaniem potwierdzenia wysyłane na tego rodzaju adresy będą trafiać do mnie, ja załatwię potwierdzenie przez kliknięcie. gdy zacznie napływać zbyt wiele spamu pozbędę się tych skrzynek jednym kliknięciem myszy.
To bylas ty Alicjo?
Pawel puscilem golebia, rzuc okiem
Ciekawostka: http://pizdaus.com/single.php?id=22904 .
Slawku czy otworzyłeś okno?
Alicjo, mam pytanko.
Czy można u tjebja na serwerze umieścić 2´filmiku z poprzedniego wieku? Jak tak, to jak?
Jak nie, to co zgrzeszyłem?
Temat odlotowy
PaOlOre, zanotowane.
Arkadius – a kto?! Przecież nie Jerzor!
no i objęliśmy prowadzenie 🙂
Sławek, czy ten gołąb wabił się fiubździu? Już posłałem go dalej.
Kucharko tak trzymaj. Ja zrobię ripleja w czwartek. To dobry dzień na ramadan. Zdam relacje.
A czym albo z czym Alicjo?
@Arkadius:
można, tylko musisz mi to przesłać. Są dwie szkoły przesyłania, poczta lub ftp. ftp lepiej. Posiada ustrojstwo do ftp? Jeśli, to zaraz Ci założę konto w maszynie, zebys miał gdzie wrzucić „dobra”.
A jak nie, to niech zainstaluje ftp program. Albo stara sie via poczta, co jest chyba dłuuuugotrwałe. Mnie tam za jedno, u mnie wczesny wieczór.
p.s. żadne http:// przed http://ftp…wytłumaczę mailowo
cholera, w wordpressie mi się SAMO wpisuje to http holerne
dokladnie, wiec dziala, jak tu nie wygrac?
moze zaczniemy zbierac na paczki zywnosciowe dla tworcow konceptu konkursu nestle?
wyraznie chlopakom bruczek sie rychtuje, w zestawie koniecznie wysokokaloryczne batoniki firmy zlecajacej, zeby tak do konca stratni nie byli, moze odprawy beda nieco wyzsze?
Zajrzyj do maila, Arkadius, zrobione.
Ach, to nie tak bystro.
To dopiero w powijakach. Odnalazłem cos, co robiłem przed ??? chyba ponad 12 laty temu i teraz można już toto podpiąć pod moja stronkę.
Arkadius,
jak Ci pasi – w każdym razie masz tu skrzynkę jakby co i wrzucaj, co chcesz. Jako Admin Srogi mojego serwera bedę cenzorować! 🙂
@Arkadius:
ale spróbuj sie zalogować do skrzynki, żeby sprawdzić.
o jeeeeejjjjjjjjjjjj, ale nie teraz.
masz post a ja noc.
Ci pa, pozostalym tez pa
…aaaaa… fiut? 🙂
Rewelacja !
Slowo daje. Dostalem koda znakomitego na nazwe.
1 1 1 1 czyli
Cztery Jedynki.
Moja pisanina natchla mnie tez na drobna nastepujaca serie
Czarna Dama
Krowa
Cielak
Glupia Ges
Naiwna
Pod Helmutem
Jesli chodzi o te ostatnia nazwe, to reygnuje z praw autorskich.
Ciekawi mnie jaki bedzie koniec tej zabawy.
paOlOre badz czlowiej jako taki i od czasu do czasu podaj stan zawodów w postaci cyfrowej. To jako srodek dopingujacy dla wszystkich. Dzisiaj odkurzam Brockhausa i sypne zagramanicznymi nazwami na przyklad
Notre Dame
Licze na Dorote z sasiedztwa i Jej mzyczne propozycja, ze wspomne tylko
Symfonia
Mazurek
Oktawa
Pieciolinia
Kontrabas
Viola da gamba
I tak dalej
A moze nemo podrzuci na przyklad
Granit
Piskowiec
Otoczak
Morena w warancie denna i czolowa
Grote
Stalaktyt
Stalagmit
Dobej zabawy i spokojnej nocy zycze wszystkim
Stary Hacker, czyli
Pan Lulek
Właśnie przez oszybkę wymyśliło mi się nowe przysłowie: Co się upiecze, to nie uciecze.
Ale ad rem!
Jako Nieoficjalny Koordynator Trzymający Pieczę zwracam się po konsultacji z Najbardziej Zainteresowanym z apelem, żebyśmy tej balii z kąpielą bardziej już nie przechylali, bo może nam z niej to przysłowiowe Dziecię wypłynąć, i to bynajmniej nie na Szerokie Wody.
Wygląda zachęcająco, na pewno warto tego spróbować. Niezły przepis na risotto znalazłam też ostatnio na http://kuchnia.netbird.pl/a/295/14253,1 wypróbowałam i muszę powiedzieć, że wyszedł rewelacyjnie. Polecam.