Czas na deser (Kulinarne pasje 7)
Rozmowa z Łukaszem Blikle, praprawnukiem Antoniego Blikle, założyciela znanej warszawskiej cukierni. Firma istnieje już 138 lat, a dziś oprócz cukierni jest tu także kawiarnia i delikatesy.
Rozmowa z Łukaszem Blikle, praprawnukiem Antoniego Blikle, założyciela znanej warszawskiej cukierni. Firma istnieje już 138 lat, a dziś oprócz cukierni jest tu także kawiarnia i delikatesy.
Komentarze
Panie Piotrze,
dawno nie pisałem u Was, ale dzień w dzień śledzę to, co tu sie dzieje. Mam pytanie laickie: gdzie kupić w Warszawie przepiórki? Chcę włączyć je do świątecznego menu. Czy dobrym pomysłem na świąteczny obiad jest drób np. w czekoladzie z dodatkiem chilli? Czy Pan eksperymentuje z czekoladą? Pozdrawiam Pana i wszystkich Forumowiczów.
O, znowu ciekawszy odcinek. Rzecz chyba polega jednak na osobowośvci rozmówcy Piotra. Tak p. Olszański, jak i prof.Blikle mają ten rys, charme, czy jak to tam nazwać, przy którym bezpośrednia rozmowa z p.M.Kondratem wypada blado. Piotr – wiadomo : dobre wychowanie i poprawność gospodarza programu ograniczają ekspresję.
Nirro – ja też czekam. Rzecz w tym, że jest to b.lekkie ciasto drożdżowe, listkowane jak francuskie i trochę pamiętam – 0,5 kg krupczatki, 3 jajka ale ile tłuszczu i czy tylko 5 dkg drożdży, to mi już z głowy wyleciało. Ciasto niezbyt zwarte, wręcz nieco luźne wrzuca się do wiaderka z zimną wodą w serwecie, a kiedy wypłynie (2-3 godz) rozwałkowuje się cienko (nie lepi się) wzdłuż boku układa łyżeczką nadzienie i dwukrotnie przekręca napełniony pasek – odcina się, kroi między kupkami nadzienia, kładzie na blachę , po wierzchu smaruje rozmąconym jajkiem (można czyms posypać – solą, makiem, wiorkami kokosowymi, orzechami – w zależności od zawartości). I następny pasek i znowu następny. Wychodzi tego dużo i jest b.smaczne. Najlepiej lekko ciepłe (z poprzedniego dnia można odgrzać w piecyku albo mikrofalówce) Po dwu dniach traci nieco na kruchości – jak wafel wilgotnieje, więc piecyk się na kilka minut przyda. My zżeramy w dwa dni potężną porcję
żegnam się z Wami, a ze tylko na jakiś czas to > oczywista oczywistość. Klepadło zabieram z sobą, ale czy będę w stanie cos naklepać?…..
Tam gdzie udaję się tym razem / o innych porach roku bywałem parokrotnie/ panuje wśród tubylców wyśmienity zwyczaj.
Rano do płukania zębów używają szklaneczki napełnionej winem. Mam nadzieje ze dotrzymam im kroku az do wieczora. To fantastyczny rejon. Gospodarz wracał tam wczoraj pamięcią.
Nie boje się życzyć Wam tego, co sobie życzę. Znam to z autopsji i nie jest to takie złe:
spełniania coraz to nowszych marzeń oraz satysfakcji z rozkoszy życia
arkadius z przyjacielem
Panie Piotrze ostatnio kupiłem przepiórki w Leclercu, ale bywają także w BOMI (np. w Clifie) oraz w Piotrze i Pawle (np. w Blue City). Są w stanie zamrożonym. Widziałem też perliczki (to pyszne ptaki) w Realu.
No i prosze, wszystko, co dobre w Polsce – pochodzi ze Szwajcarii 🙂
Antoni Kazimierz Blikle (ur. 4 marca 1844 w Warszawie, zm. 29 kwietnia 1912 tamże) – warszawski przemysłowiec, założyciel cukierni i kawiarni.
Jego ojcem był, przybyły do Polski z kantonu Graubünden rzeźbiarz (lub złotnik ram obrazów) Fryderyk Blikle. Osiadł całą rodziną w Chełmie gdzie młodo zmarł. Matka Antoniego postanowiła posłać syna na naukę zawodu. Antoni Blikle rozpoczął praktykę cukierniczą w wieku 14 lat u Kaspra (Kacpra) Semadeniego w Łomży (również z pochodzenia Szwajcara).
O ile dobrze kojarzę, to p.Łukasz jest szkolnym kolegą mojej Właścicielki. Wieczorem zrobię szczegółowe dochodzenie.
Może to i dobrze, że się zmienił wątek, bo zainspirowany przez Nemo napisałem jakieś elaboraty na temat uchodźctwa oraz różnych dyferensów związanych z punktami widzenia vs siedzenia. A teraz mogę już z czystym sumieniem wyrzucić wszystko do kosza. Plonk! 😉
Arkadiuszu – zimnego wina pełnych szklanic, wiatru do 8-ki fal wysokich jak Giewont i uśmiechu tak dla Ciebie charakterystycznego – wracaj zdrów.
Nemo – Helwecja obdarowała nas kilkunastoma rodami mieszczańskimi – bodaj i Lilpopowie z Helwecji się wywodzili i nie pamiętam który z „metalowców” – Gerlach czy Fraget i Wedlowie Chwała i sława.
Pyro, moim zajocowaniem sie nie przejmuj. Jak przepis dotrze to dotrze. Ja w tej pozycji tak troche internetowo zamarlam, bo dzisiaj juz i tak nie mam czasu na robienie czegokolwiek innego. Dopiero jutro rano rusze do roboty.
Z jakiegos powodu Blikle w Poznaniu sie nie przyjal. Pamietam, ze otworzyli cukiernie w centrum, ale dosc szybko sie zamknela.
Pozdrawiam wszystkich i odmeldowuje sie do jutra rana.
Nir
Oj, obśmiałam się „jak norka” Nemo – nie tylko XVIII wieczni Helweci nowych ziem szukali. Właśnie przeczytałam, że młody Szwajcar podróżujący wiekową „ładą” zameldował się w poneidziałek na polsko – biłaoruskiej granicy prosząc o azyl polityczny. Twierdził, że kocha komunizm , a na Kubę i do Chavesa ma za daleko. Na dowód pokazał ogłupiałym funkcjonariuszom komplet dzieł Lenina wożony w samochodzie. Umieszczono go w ośrodku dla azylantów i gdy wczoraj przynieśli mu dokumenty do wypełnienia, to on nagle powiedział, że się rozmyślił i pojechał tą samą „ładą” w siną dal v-ia nasza RP. aLBO MIłOść OKAZAłA SIę NIETRWAłA, ALBO bIAłORUś NIE PRZYPADłA MU DO GUSTU.
Arkadiusu, Feliz Navidad i pilnuj torebki (deski)!
http://youtube.com/watch?v=tWa_W_jTqLs
Pyro, nie takie rzeczy swiat widzial 😆 Poniedzialkowy przewrot w helweckim parlamencie, w ktorego wyniku zostal usuniety z rzadu najwiekszy populista i czlonek najsilniejszej partii Christoph Blocher, zostal zainicjowany przez jedynego w parlamencie komuniste (tak jest, Partia Pracy jest komunistyczna i legalna) Josepha Zisyadisa z Genewy 🙂
Rowniez Szwajcaria skorzystala na „wedrowkach ludow” i polskie slady sa bardzo liczne, a nazwiska takie, jak Patek, Kudelski, Moscicki zapisaly sie w historii Helwecji zlotymi gloskami. Ogolnie nasz obraz jest bardzo pozytywny.
„Dobry obraz Polaków w Szwajcarii, obdarzanych na ogół dyskretną, bo szwajcarską, lecz szczerą sympatią powoduje, że sami Szwajcarzy, często także władze gminne, opiekują się setkami pamiątek polskich, występujących tu w różnej formie.”
nemo – a Paderewski?
Swoją drogą historia jego rezydencji w Riond-Bosson to po prostu kryminał…
Oczywiscie, ze i Paderewski i wielu innych, ale on byl artysta, a ja wymienilam tylko kilku waznych przedsiebiorcow. Paderewski ma nawet swoje ulice.
a Nagra? i Kudelski?
slawku, o 15:28 pisalam o Kudelskim 🙂 Jak znajde czas, to wymienie wszystkich zasluzonych dla Helwecji Polakow z imienia i nazwiska 🙂
Tu, podkladka:
http://www.berno.polemb.net/index.php?document=36
sorki, slepy w karty nie gra,
niedoczyczany s.
Sławek
Nagra dziurawa jak szwajcarski ser 🙂
jak na dziury, to nietanio chca 🙂
Witajcie,
kiedy bylam dziewczeciem,tata przylecial samolotem z Warszawy i przywiozl paczki od Bliklego!! Pamietam,ze byly malutkie i ze skorka pomaranczowa.Nigdy juz z tej firmy nie dane mi bylo niczego skosztowac!
Potem jakos tak sie paskudnie skladalo,ze do Bliklego nie dotarlam.
Cieszy wiadomosc,ze slynny cukiernia ciagle istnieje i sie rozwija 🙂
Pozazdroscic niektorych slodkosci…….. 😉
A tak wogole,to u mnie w chacie stoi juz choinka.Blyszczy babkami i lampkami.Zapachnialo lasem,a ja obmyslam menu na swiateczne dni….
Pa.
nemo, Twa skutecznosc poraza,
dzis podchodze do grison, czekoladki juz w wiekszosci Mlody wprowadzil w organizm i mocno chwalil, do miesa zablokowalem dostep, bo pewnie by zzarl i nawet sie bylby nie przyznal, czy smakowalo
Ana, babki to chyba dopiero na choince wielkanocnej 🙂
to sie Kobiety dogadaly, beda teraz emerytki na jajach wieszac
Slawku, czekoladki byly tylko do zapelnienia pustego miejsca w kartonie, skoro wysylka 501 gramow kosztuje tyle, co 1 kg. My tu jestesmy wyrachowani 😉 Nie sądzilam, ze we Francji, ktora ma wszystko lepsze (tak twierdzi moja kuzynka z Paryza), wzbudzą jakiekolwiek zainteresowanie 🙂
I juz tyle nie chwal, bo mi nieswojo 😉
A teraz do Teresy Stachurskiej. Tu masz strone ministerstwa spraw wewnetrznych (obejmuje m.in. kulture, zdrowie, bezpieczenstwo socjalne, meteorologie, szkolnictwo i statystyke), gdzie pokazana jest struktura poszczegolnych biur, po nakliknieciu mozna zobaczyc, ilu maja zatrudnionych, przychody i rozchody, adres i kontakt. Jezyk mozesz wybrac w prawym gornym rogu.
http://www.edi.admin.ch/sitemap/index.html?lang=en
nemo- ciiiicho moze nie zauwaza,ze mialo byc bombki 😳
Tereso,
tu mozesz sobie obejrzec cala helwecka biurokracje ze wszystkimi ministerstwami:
http://www.admin.ch/index.html?lang=en
Ja o choince z błyszczącymi babkami mogę jedynie pomarzyć 🙁
nIRROD – DłUGO OCZEKIWane ciasto na paszteciki :
0,5 kg krupczatki
3 jaja
100 g stopionego letniego tłuszczu (masła?)
7,5 dkg drożdży
sól, szczypta cukru
mleko z woda gazowaną (ile potrzeba – co najmniej 0,5 szkl ale kiedyś mi wyszło 3/4)
I dalej tak jak pisałam – zrobić zacxzyn z 3 łyżek płynu, drożdży i 2 łyżek mąki ze szczyptą cukru.
Gotowy rozczyn wlać do mąki, wsypać sól, 3 rozbite jajka, wyrobić (mikserem możesz) ciasto dolewając tyle płynu, żeby było konsystencji ciasta babowego (dosć rzadkie ale nie lejące0 Na końcu dodać tłuszcz i jeszcze wyrabiać. Gotowe zawinąć w szmatę (ścierka, serweta, gaza) i wrzucić do wiadra z zimną wodą. Im zimniejsza, tym lepiej. Jak wypłynie – gotowe do wałkowania i zawijania pasztecików.
… Wieczór
A do mnie mikołaj-gapa przyszedł. Wczoraj, przy przeglądaniu szpargałów znalazłem książkę, której 100 razy szukałem jeszcze 10 lat temu – Kuchnię Chińską p. Katarzyny Pospieszyńskiej (1987). Książka wydana tak, jak w owych czasach się wydawało. Przepisów jest mnóstwo, z podziałem na regiony, rysem historycznym i kulturowym i zdaje się, że znawstwem tematu – kazdy przepis ma transkrybowaną nazwę. Wygooglałem nazwisko i prócz chińskiej była jeszcze jakaś kuchnia żydowska i „mikrofalowa”, ale o samej autorce – nic. Wie kto może, kim p. Pospieszyńska jest (była)?
Ciekawostka z cz. XII. Spis chińskich dodatków, poz. 3.
Wi-Tsin – Biały proszek używany do podnoszenia walorów smakowych potraw. Naturalna metoda otrzymywania tego składnika polega na sporządzaniu wyciągu z białka kukurydzy i ziarna sojowego. Dziś istnieje syntetyczna metoda uzyskiwania… glutaminianu. Niestety Kapitę 🙂 Przykro mi niezmiernie 🙂 Glutaminianik sodziczku ani nie z Curyś, ani Żenew 😉
Pozdrowienia.
Ależ Pyro to było pytanie o farsz do naleśników!
My natomiast możemy powiedzieć, że nalewka jest przednia i ma sowją moc. Basia sącząc drugi kieliszeczek (malutki) zrobiła sie purpurowa co oznacza, że nastąpił przesyt alkoholowy. Zaczęła marudzić, twierdzi iz opowiada żarty i każe się nam śmiać. Jak znam zycie – zraz uda się na randkę z Morfeuszem. A ja jeszcze troche poczytam sącząć Twój nektar (choć to przeciez nie dla mnie a dla niej). Jest mocny, aromatyczny i ma jedna wade – człowiek nabiera apetytu po każdym łyku. Dziękujemy!
Znam Panią Katarzynę. Napisała kilka książek kucharskich popularyzując zwłaszcza kuchnie dalekowschodnie. Jeżdziła bowiem po świecie jako żona działacza związkowego z Wybrzeża. Świetnie gotuje. Była też przez parę lat szefową warszawskiej restauracji „Pańkska Klub”. Przed rokiem wystapiłem z Nią w tok show Ewy Drzyzgi „Rozmowy w toku”. Pani Katarzyna była pełna werwy i dowcipu. Poprostu dzieki dobrej kuchni nie poddaje się wpływowi czasu.
Nemo,
znalazłam, co dzięki linkom było łatwe. Teraz trzeba nad tym popracować.
Dziękuję bardzo, Teresa
Ana pisze: 2007-12-14 o godz. 18:20 Witajcie,
kiedy bylam dziewczeciem,tata przylecial samolotem z Warszawy i przywiozl paczki od Bliklego!!
U Bliklego w dobrym tonie bylo zajarzyc na cale pomieszczenie: „Prosze mi zapakowac tuzin paczkow, ale tak, zeby dolecialy do Paryza. Samolot mam o 14-tej.”
Dzisiaj dla mnie Blikle to nie paczki ale czekoladki ktore sprzedaja na lotnisku. Potwornie drogie, ale maja sznyt starej receptury i sa o niebo lepsze od podobnych np. Anthona Berga.
Witam ! Już sobie czytam.
O, Pan Piotr wyraźnie już pod wpływem czarów Pyry!?
Nalewka ma sowją moc.
Będzie Pan widział nocną drogę do ?Pańkska Klub? !!!
Pozdrawiam!!
Już tam nie chodzę, bo jest całkiem nowa załoga i lokal spsiał. A w dodatku byłem dziś w przedszkolu gdzie czytałem dzieciom bajki w ramach akcji Cała Polska czyta dzieciom. I nie były to opowieści z kuchni lub od rzeźnika tylko prawdziwe bajki ze smrodkiem dydaktycznym.
I wypraszam sobie insynuacje w wykonaniu młodzików. Jęsli mi się mylą literki to napewno nie po trzech kieliszkach nawet od Pyry. To wzruszenie chwyciło mnie za gardło, że choc udało mi się uciec od jednych dzieci to w domu juz siedziały następne. Ponieważ ich mamusia ( a przypadkiem moja córka) pojechała na spotkanie integracyjne swojej firmy do Szczyrku. A nam podarowała dwoje dzieci i psa. Życie jest piękne. Ja chcę do przedszkola!!!
oj, kurde, chcialoby sie cos wystukac, ale tak, zeby nikogo nie urazic i jednoczesnie p. Blikle poczapkowac, video obejzalem ze trzy razy, jest ok, ale bez podniety, pan Lukasz wie wyraznie co, i dla kogo robi, na marginesie, sprawilem kiedys niezamierzona przykrosc przyjacielowi, ktory na moj przyjazd sprowadzil od tej firmy sernik samolociana podroza do Wroclawia, mowiac mu, ze moja Babcia lepsze robila, zwalilismy tu dyplomatycznie wine na transport za wspolnym porozumieniem, dzis wyczytalem, ze firma jest obecna juz na miejscu, przetestuje jeszcze raz, juz obiecalem, a wracajac do sedna, takich firm jest sporo po swiecie, niestety tylko jedna w Polsce, chwala jej za to, ale czy jest norma, zeby referencja byla zmonopolizowana na skale kraju?
tak naprawde, to nie powinien byc zaden ewenement, tylko normalka z uklonem za tradycje, wszystkie wieksze miasta Europy moga pochwalic sie przynajmniej kilkoma sklepami tej klasy, zeby juz nie opowiadac o wyszukanych polkach, nie chce tu uswiadamiac wiedzacych, tylko zachowac proporcje, mocium Panie, wiec, kiedys bylo fajnie, potem troche dupa, a teraz idzie na lepsze, nareszcie i dzieki,
oczywiscie, nigdy niczego na ten temat bym nie wiedzial nie mieszkajac gdzie indziej,
odpuscie oczywistosc,
Piotrze, ja tez chce, pamietam, taka jedna przedszkolanke, co bila mnie w leb wielka lycha za niespozywanie mamalygi, teraz, to bym pewnie i smalec lyzkami zarl dla takiego egzemplarza, niestety metryki sie nam rozlazly, choc i tak nie narzekam, chociaz?…
smacznego piesa
lece napasc mlodziez, wydziela juz glodowe jeki, a Rude znow w nieobecnosci robi, hej
Miasto Warszawa zaprosiło w ostatnią niedzielę swoich mieszkańców na uroczystość zapalenia świątecznej dekoracji na Nowym Świecie, ulicy z cukiernią Bliklego. Wśród oficjeli którzy uświetnili część oficjalną byli również panowi Blikle. Prezes firmy i założyciel Sowarzyszenia Kupców Nowy Świat profesor Andrzej Blikle i jego syn Łukasz, ten z którym rozmawiał Pan Piotr. Pan Andrzej Blikle w okolicznościowej mowie wyznał że jest już na świecie szóste ich pokolenie !!
Był również prawdziwy Święty Fiński Mikołaj , ambasador Finlandii, prezes firmy sponsorskiej i Pani Prezydent naszej stolicy.
Ale dekoracje są zeszłoroczne….:-(
We wstępnej części artystycznej wystąpił, niezwykłe przystojny, męski
i pełen rzucanego na panie uroku ( wszystko to stwierdzenia mojej żony!! ) Maciej Maleńczuk.
I rzucał swój urok, mimo zimna, przez całe 50 minut!!
A co zrobiła pani HGW, jest do zobaczenia:
http://wideo.gazeta.pl/wideo/0,0,4746367.html
I my w tym tłumie byli !!
Sławku!! Powiem Ci w zaufaniu, tak aby Gospodarz nie usłyszał że wyroby firmy…….o kurcze!! zakłócenia na łączach!! nie powalają mnie na kolana. Może to przywiązanie do smaków, może taki mały lokalny patriotyzm, ale jak popytać ludzi o najlepsze ciastka każdy wymieni jakąś najbliższą mu terytorialnie cukiernię. Jest w wawie wiele cukierni gdzie są dobre ciastka, czasami nawet lepsze…
Jedno jest niezaprzeczalne, oni są najstarsi, modni w mieście i mają pewnie najlepszy pijar.
Ale o dobrą bajaderkę wszędzie jest bardzo trudno!!
Bajaderka, gdybyś zapomniał to taki ciastkowy bigos na winie.
Lubię, jem, kupuję wszędzie gdzie jestem. Chyba że już wygląd mnie odrzuca.
Dobre są w Węgrowie. 🙂
Dzięki i rozumiem, P. Piotrze, że Pańskie ostatnie zdanie o p. Pospieszyńskiej, to takie ostrożne poręczenie.
Antek 🙂
Sowa jest atrybutem Ateny, więc „Sowia Moc” to tyle, co wieczorne rozjaśnienie w głowie. Nigdy przy piątku nie miałeś? 😉 Ty lepiej z Antoniną porozmawiaj. Żeby jeszcze jaki lowelasik typu Merlyn Manson, ale ten?! Albo gra Ci na nosie, albo to te feromony (czyli też przez nos). Na wszelki wypadek zaraź Ją katarem.
Dobrej…
Zapomniałem dodać, że od tego 2-3 dniowego ględzenia o prezentach, świętach i pierogach aż kapustę z grzybami właśnie zrobiłem.
Dobranoc
A kapusta z grochem gdzie?! I naczej ubranie nie będzie pasowało…
A ja sobie ględziłam o kiszeniu barszczu czerwonego pod poprzednim wpisem, tymczasem zebrało się tu wpisów od licha i ciut, zanim sie połapałam.
Arkadiusowi i Przyjacielowi pomyślnych wiatrów i murowanej pogody.
Buraki się kiszą, pomidorowa zjedzona, sałata grecka sama nie chce się zrobić i wymaga mojej uwagi, a jutro doroczne Christmas Breakfast u Bonnie i Rogera o wrednej godzinie 9:30, w zwiazku z czym igristoje i wino zakupione.
*Inaczej
Misiu2-a dlaczego tylko pomarzyc????? 😮
Z „By, by Poland”:
anettkah pisze:
2007-12-13 o godz. 01:19
Bardzo ciekawy wpis. Trudno w to uwierzyc, ale w Korei Poludniowej, gdzie obecnie mieszkam, pies rowniez zaczyna przeksztalcac sie z przysmaku dodajacego wigoru starszym panom (chociaz do tego celu sa uzywane psy specjalnej rasy i specjalnie w tym celu chodowane) w maskotkowego towarzysza czlowieka. Widuje sie nawet pudelki przefarbowane na rozowo, chociaz trudno w tej praktyce dostrzec troske wlascicielek o zdrowie ich pupilow.
Interesujaca forma spedzania czasu wolnego w Korei sa natomiast wyprawy do psich i kocich kafejek, tzw. ?pet cafe?. Sa one zazwyczaj usytuaowane na rogu, na pierwszym pietrze budynku, tak, aby przez szklane sciany widac bylo psy i koty roznych ras. W srodku mozna wypic kawe, zjesc ciastko, i pobawic sie z nietypowymi czworonogami.
Pozdrawiam.
Z „By, by Poland”:
anettkah pisze:
2007-12-13 o godz. 01:19
Bardzo ciekawy wpis. Trudno w to uwierzyc, ale w Korei Poludniowej, gdzie obecnie mieszkam, pies rowniez zaczyna przeksztalcac sie z przysmaku dodajacego wigoru starszym panom (chociaz do tego celu sa uzywane psy specjalnej rasy i specjalnie w tym celu chodowane) w maskotkowego towarzysza czlowieka. Widuje sie nawet pudelki przefarbowane na rozowo, chociaz trudno w tej praktyce dostrzec troske wlascicielek o zdrowie ich pupilow.
Interesujaca forma spedzania czasu wolnego w Korei sa natomiast wyprawy do psich i kocich kafejek, tzw. ?pet cafe?. Sa one zazwyczaj usytuaowane na rogu, na pierwszym pietrze budynku, tak, aby przez szklane sciany widac bylo psy i koty roznych ras. W srodku mozna wypic kawe, zjesc ciastko, i pobawic sie z nietypowymi czworonogami.
Pozdrawiam.
Wigilia, jak już pisałam, przejdzie mi w tym roku ulgowo. Składkowa, rodzinna uczta odbędzie się w nowym domu mojego wnuka, a na stół wjadą potrawy czterech gospodyń : mojej Synowej (zupa grzybowa, ryby smażone, śledzie i fasola w sosie), Matki dziewczyny wnuka – zupa rybna, karp po polsku, makowiec) mojej Wnuczki (krem makowy, krokiety orzechowe) , mojej Ryby (pierogi z kapustą i grzybami, paszteciki) i moje (kapusta z grzybami, kompot z suszu, i piernik) Ania dostarczy białe wino do ryb. Tym sposobem nie narobi się po uszy żadna z nas, a uczta dla 15 biesiadnikłów będzie obfita. Prezenty pod choinką będą czekały tylko na 2,5 letniego Igora, bo szykowanie ich dla 15 osób p;rzekracza możliwości rodziny. Pewnym substytutem prezentów jest modyfikacja starego obyczaju wkładania na siano pod obrusem pieniędzy – na pożytek i „rozrodzenie”. Modyfikację tę wymyśliłam lata temu i przyjęła się w całej bliższej i dalszej rodzinie. Otóż w punkcie lotto kupuję tyle losów ilu jest wieczerników. W tym roku 15. Pod każdym nakryciem czeka los. Po wieczerzy wszyscy drapią, jak szaleni. Najczęściej nic na nich nie ma albo jakaś zdawkowa sumka ale kiedyś mój Mąż wydrapał 50 złociszy.Zabawa za to znakomita. W tej chwili w wielkim garze gotują się kości od schabu i karkówki zbierane skrzętnie w zamrażarce wraz z przylegającym do nich mięsem (zostawiam zwykle dość hojną warstwę), a na misce soli się i czosnkuje boczek świeży. Znak to nieomylny, że Pyra nastawia dzisiaj świąteczny bigos i przystępuje do produkcji pasztetu.
Uratowalem sie wczoraj z prawdziwej zawieruchy snieznej. Bylem w Wiedniu i okolicach odwiedzic znajomych. Pierwsze spotkanie to bylo kulinarne przezycie. Mój przyjaciel który robi najdziwniejsze przedmioty z drewna przygotowal na obiad Eintopf, czyli danie jednogarnkowe. Skladalo sie to ze wspólnie duszonej w piekarniku mieszanki róznych mies pokrojonych w kostki, plasteków zwyczajnej kielbasy wiejskiej, gotowanej fasoli i ryzu. Calosc zalana sosem z duza iloscie róznych warzyw i dwie godziny duszone z czarno zielonym olejem z dyni. Wedlug niego, nauczyl sie takiego gotowania podczas wypraw w Andy. W wyprawach takich uczestniczyl jako mlody chlopak i tam nauczyl sie mieszania róznach róznosci na zapach.
Do tego byly pieczone ziemniaki w mundurkach owiniete folia aluminiowa. Do picie piwo przygotowywane na pilkarskie mistrzostwa roku 2008. Piwo z Salzburgu ale kapsle pomalowane na narodowe kolory panstw uczestniczacych w mistrzostwach. Do mistrzostw wszystko juz zapiete na ostatni guzik.
Wiele firm zaczyna na tych mistrzostwach robic interesy. ponad pólroczne wyprzedzenie. Reprezentacja Kroacji zdecydowala sie zamieszkac w Burgenlandii w osrodku kuracyjno sportowym Bad Tazmannsdorf. Niedaleko nas. Wybór podyktowany byl nowoczesnym sprzetem i dobra kuchnia. Ceny tez sa przystepne. Sprawa kuchni okazala sie czynnikiem decydujacym o dokonanym wyborze.
Na deser pilismy wino. W Steiermarku zawiazal sie ruch mlodych winiarzy. Nazwa Steiermark Junker. Postawili sobie za cel stala promocje win z wlasnego landu. Sa to wina biale, produkowane pod ta nazwa. Innych kolorów nie spotkalem. Gdyby tak marka Wino Lubuskie. Brzmialoby dobrze a napewno i sprzedawalo sie szeroko w swiecie. Po kieliszku na deser bylo w sam raz po tak ciezkim jedzeniu.
Po poludniu jazda w sniezycy. Autostrada na przeleczy Steiermark, Dolna Austria zostala zamknieta ze wzgledu na 40 centymetrów swiezego sniegu i caly ruch skierowany objazdami. O dziwo te male drogi byly w lepszym stanie jesli chodzi o odsniezanie, tylko waskie i krete. Duze ciezarówki mialy klopoty. Jazda trwala szesc godzin zamias dwu. I dlatego jeszcze dzisiaj zmeczony, chociaz juz
Przedswiateczny
Pan Lulek
Wszyscy bardzo zajęci, a ja nie będę potem miała komputera aż do jutra rana a i wtedy tylko na pół godziny. Trudno. Przeżyję do poniedziałku Sprawozdania z zajęć pyrowych c.d.
– mięso z kości ugotowane , obrane, kości umieszczone w osobnej siatce zostaną wyłożone pod lasem, żewby ptaki mogły podjeść sobie też (las mam o 100 m od domu, może nawet 70)
– gotuje się boczek i udo indycze na pasztet, za pół godziny wyląduje w bulionie wątrobaKapusta na bigos kupiona (nie robiłam już po Kórniku) suszone śliwki i grzyby się moczą.
Właśnie zadzwoniła Marialka – zmęczona, przepracowana i pełna nadziei.
Sorry, ake zostalam sprowokowana i doleje dzis lyzke ( a nawet dwie) dziegciu do beczki miodu.
Po pierwsze pragne ofuknac naszego Drogiego Gospodarza za gladkie stwierdzenie, ze Bliklemu za PRL nie bylo latwo czy cos w tym rodzaju. Otoz Blikle za PRL, z tego co ja pamietam, kapal sie w laskach rzadzacych jak paczek w masle, za przeproszeniem ja kogo. Bo wiedzial gdzie leza konfitury. Nie wspominalabym o tym, gdyby Pan nie wspomnial o czasach PRL.
Druga lyzka dziegciu to jakosc produkcji Bliklego. Wiele razy dawalam sobie slowo, ze nie bede juz kupowala od nich A jednak ilekroc jestem w Warszawie i ide gdzies z wizyta, wpadam do Bliklego i kupuje od kilku do kilkunastu ciastek – bo u Bliklego porzadnie pakuja do porzadnych pudelek i jeszcze kokardke zawiazuja. No i sa otwarci w niedziele. A jednak nie warto.
Nie pamietam zeby chociaz raz udalo mi sie wybrac dobrze. Jakosc tych ciastek jest haniebna – tluste (trans-tluszcze!) , przeslodzone, za to bez smaku. Niemal kazda mala piekarnia w miasteczkach polozonych w Borach Tucholskich, ktore co roku odwiedzam, robi o niebo lepsze, uczciwsze wyroby cukiernicze.
Firma Blikle zeszla na psy i nie stalo sie to dzis czy wczoraj. Parenascie lat temu przyjechalam do Polski po raz pierwszy od czasu emigracji, byl akurat Tlusty Czwartek i Ojciec mojej E, stal dwie godziny w kolejce do Bliklego po paczki z konfitura rozana, aby mnie ugoscic. Paczki byly nieporownywalnie gorsze niz te, ktore kupuje u siebie w Zachodnim LOndynie, zas co do „kobfitury z rozy” to bylo to zwyczajne oszustwo.
Bardzo wiele lat mialam ochote powiedziec to wlascicielom firmy Blikle. Moze rzeczywiscie lepiej aby swoje polki zapelniali porzadna oliwa od Oliviera i roznymi innymi przyzwoitymi produktami sporowadzanymi zzagranicy niaz zajmowali sie wypiekami. Albo niech sie poprawia.
Mnie również zdarzało się robić zakupy u Bliklego dla… pudełka. Ilość cukru jaką zawierają jego produkty zmusiła mnie kiedyś do podejrzenia, że nie o jakość wyrobu w firmach (nie tylko Blikle) idzie, ale o różnicę w cenie między ceną cukru a innych produktów. Jajka, masło, inne składniki, od cukru dużo droższe są. To że cukier jest tani szkodzi nie tylko deserom.
Czemu nie ma akcyzy na cukier? Budżet zyskałby podwójnie, bo i koszty ochrony zdrowia byłyby niższe, i wpływy podatkowe byłyby wyższe.
A’propos. Akcyza mogłaby cenę cukru zrównywać z ceną masła?
O ciastkach też już wypisywaliśmy na blogu kilometry papieru. Nie tylko f-ma Blikle to f-ma. W Poznaniu jest dwóch ciastkarzy – wielokrotnych mistrzów świata i okolic – Gruszecki i Kandulski. Konia z rzędem temu, kto byłby zachwycony ich produktami. One wyglądają oszałamiająco, a smakują gorzej, niż ciastka z osiedlowej piekarni. Wiem co piszę, bo miasto moje ma zdecydowanie najlepsze ciasta w kraju – nie jakieś jedne kremówki czy napoleonki , ale najróżniejsze. Torcik piastowski z „Ellite”, brzdąc od Kruka, torciki migdałowe z „Ekspresowej”, setki dosłownie z każdej, cukierenki i „słodkiej dziurki” Im bardziej renomowana firma, tym gorsze ciastka, a już szczytem niejadalności ugościł mnie kiedyś „Wierzynek” nazywało się to „tort Mocca” i kosztowało wcale nie mało (dziwne , bo c.k. Kraków miał austriacką niemal kuchnię). Nie był to jednak tort, przy kawie mocca nawet nie leżało i nasączone było olejkiem arakowym wyczuwalnym na kilometr. Doskonałe ciasta piecze w Poznaniu hotel Mercury – właśnie torty i pierniki, malutka f-ma z ul.Sierocej piecze najlepszy na świecie placek ze śliwkami (nie mam pojęcia, jak oni to robią ale kiedyś od 30 bab próbowało kolejno taki upiec i guzik nam wyszło – O, o Faleńskim mowa. Tak się mistrz nazywa). Zasada jest prosta – im piękniejsze i bardziej pachnące ciasta leżą w gablocie, tym mniej chętnie je kupuję.
Alez oni masla nie uzywaja, tylko utwardzone tluszcze! Wiem, bo po masle nie boli mnie zoladek. A transtluszcze sa dzis duza gorsza zaraza niz cukier. Kompletnie zatykaja arterie.
Aaa, jeszcze mi sie przypomnialo – idziemy na calosc. Ostatnio, pragnac uniknac tych najtlusciejszych ciastek, kupilam 8 (osiem!) tartinek z owocami. Otoz, jak sie okazalo, zostaly one skonstuowane tak, ze byl kruchy (choc nie do konca kruchy) spod, a na nim polozone zostaly jakies owoce. Ani sladu jakiegos creme patissiere lub chocby warstweki konfitury zeby sie te owoce trzymaly! Bodaj 6 zl za sztuke!
Heleno – jeżźeli będziesz w Pyrlandii to posmakujesz prawdziwych ciastek – tylko posłuchaj miejscowych. Oni wiedzą, gdzie można kupić coś, co uprzyjemni życie nie rujnując zdrowia.
Z pewnymi kulinarnymi mitami jest identycznie albo bardzo podobnie w wielu krajach. Jako podobne przytocze dwa przyklady. Hotel Sacher i Blikle. Nie wiem jak jest u Bliklego z zakupem produktów wyjsciowych, ale dokladnie wiem, ze szef kuchni Hotelu Sacher stale polowal na najtansze. W kazdym zamówieniu bylo napisane najtansze. Kiedys rozmawialem z szefem kuchni innego znanego wiedenskiego lokalu a on powiedzial mi, ze wielu konsumentów jada wedlug nazwy lokalu a nie jakosci potraw. Oczywiscie pewne minimum jest wymagane. Dlatego Tort Sacher najlepszy w smaku nie musi pochodzic z tego lokalu. Moim zdaniem sztuka gotowania wymaga iskry bozej i jest z tym jak z umiejetnoscie prowadzenie dobrego domu nieprywatnego. Zeby interes dobrze szedl, i nie bylo pustoklientów to nie pomoze przestawianie lózek, tylko trzeba od czasu do czasu wymieniac personel. Pokoleniowosc nie zawsze musi byc najlepsza rekomendacja zarówna w kulinarii jak i innych dziedzinach dzialalnosci publicznej.
Chociaz piekne opakowanie jest w stanie zatuszowac wiele niedostatków
Pan Lulek
Pyro, masz racje. Oczywiscie, ze im wieksza firma tym trudniej jest upiec dobre ciastko (tym trudniej jest zrobic dobra kielbase czy uwedzic oscypka). Jednak to co produkuje ta 140-letnia firma przekroczylo juz pewne granice przyzwoitosci. Mozna jechac na rozdmuchanej reputacji jakis czas, ale wkrotce wymrze pokolenie, ktore pamieta, ze do Bliklego w Tlusty Czwartek stalo sie w dlugich kolejkach. Na szczescie jest kapitalizm i konkurencja. I nie wystarczy dzis poslac paczki na Konkurs Szopenowski czy plenum partii.
W Gdyni jest mala ciastkarnia ( dwa sklepy), ktora robi oszalamiajace tartinki z poziomkami w sezonie, zas przez caly rok mozesz tam dostac Mont Blanc. Naprawde nie gorszy niz w Paryzu.
Pan Blikle nawija pieknie o recznej produkcji, ale zaplecza oczywiscie nie pokazuje, a tam, jak w kazdej fabryce – maszyny robia cala robote, ludzie robia recznie to, do czego jeszcze nie ma automatow lub sa za drogie. Nadzienie do szarlotki i makowca przyjezdza w beczkach od producenta, ktory zaopatruje pol Polski albo i pol Europy. Tradycja i piekne opakowanie, a do tego snobizm klientow („elity”) i juz biznes sie kreci. Nic dziwnego, ze Blikle nie przebil sie w Poznaniu, bo w czym byl konkurencyjny? Naprawde recznie produkuja tylko male firemki, ktorych nie stac na drogie technologie, a wiec i na filie i masowa sprzedaz, o ktorej kazdy skrycie marzy.
A ja idę na doroczne szampańskie śniadanie do zaprzyjaznionych Kanadyjczyków i juz sobie ostrzę zęby na wysmażony boczek. Raz na rok mogę, a co!
Widzę, że mniej słodko się tu zrobiło – i dobrze, nie obżerajcie się słodkościami, łasuchy! Owoce, owoce!
Nawet te przefermentowane, że o zalanych nie wspomnę 🙂
Jestem dzis w zlym humorze, bo na dworze sloneczko i osniezone gory, a ja wlasnie rozmrozilam lodowke, zrobilam w niej porzadek (z trudem) i znalazlam opakowanie zapomnianych kabanosow z dziczyzny. Data trwalosci minela przed miesiacem, kabanosy pakowane prozniowo, ale pokryly sie biala plesnia 🙁 Chyba musze wyrzucic 🙁 Moj osobisty znowu w jaskini, dziecko wybylo na weekend do stolicy, a ja ze zgroza licze dni do swiat i stwierdzam, ze grudzien, to najkrotszy miesiac w roku. Poczta nie wyslana, ani nawet nie napisana, choinka w lesie, bombki na strychu… Na obiad zjadlam pite z humusem, ostrym sosem i salata, a teraz chyba pojde na spacer po endorfiny 🙂
Nemo, nie wyrzucaj przed sprobowaniem (daj komu innemu do sprobowania 🙂 ). Kielbasy, ktore nie maja wspolczesnych konserwantow. czasami pokrywaja sie bialym nalotem. Zazwyczaj nie jest on szkodliwy i nie pogarsza smaku wedliny.
Mowisz, Heleno? Nawet, jak sa pakowane prozniowo? No, to wyciagne ze smieci 🙂 Dzis wieczorem bedzie tu paru grotolazow…
Wcięło mi wpis….:-(
Jesteśmy po wyprawie na bazarek, targ, plac – jak kto woli!!
A wracając odwiedziliśmy naszą z najbliższych najsmaczniejszą, najulubieńszą, nie z tak długimi ale też z tradycjami, nie tak elegancką
i wytwornie pakującą swe wyroby ale naszą, miejscową cukiernię.
Do domu zabrana została połowa makowca, porcja akurat do południowej kawy. Jeszcze dla córki zostanie. Makowiec taki jak trzeba, cienkie ciasto, dużo dobrze doprawionego maku z rodzynkami, nieprzesłodzony, nieprzepachniony, na brąz piękny upieczony. Polany delikatnie lukrem, ale tylko na tyle aby przykleiła się posypka ze skórki pomarańczowej.
Czy jest najlepszy na świecie? Nie wiem. Nam z kawą smakował wyśmienicie. Ale to taki, jak już wspominałem mały lokalny ciastkowy patriotyzm.
Piotrze, otworzyles puszke Pandory. Niestety, albo na szczescie, masz do czynienia z banda obiezyswiatów którzy z niejednego pieca chleb jedli. Z interesami rodzinnymi jest wszedzie tak samo. Mainl, Habsburg teraz pewnie Blikle. Maja swój wstep, rozwiniecie i zakonczenie. Mainlowi pozostala znakomita kawa. Mój ulubiony smak. W Wiedniu pozostal w centrum jeden duzy sklep, który nagle odzyskal swoja klase i jest flagowa jednostka o starej dobrej nazwie. Moze i Blikle zaczalby uzywac swoich kremów do innych celów na przyklad do budowy autostrad jako nawierzchnie wykanczajaca. Albo paczki jako podklad pod pomniki które jak slyszalem maja wkrótce obrodzic.
Dzieki Tobie i radom calego blogu smakowo rozpsuty
Pan Lulek
Wyciagnelam, otworzylam, to biale wyglada na sol (krysztalki), oplukalam i jem 😯 Czy w tym moze byc jad kielbasiany?
Jad kielabasiany? Nie! W zamrazalniku nie rozmnazaja sie bakterie, ktore ten jad produkuja.
Ależ Nemo!! spokojnie!
Jad kiełbasiany działa lecząco, regenerująco i odmładzająco!!
Zjedz, idż na spacer, wrócisz jak nowa. 🙂
Cały poniedziałek jadłem stare kabanosy. Efekt był!! 😉
nemo,
raz kozie… tego tam 😛
Ja bym jadła śmiało, oryginalne salami i tym podobne też są pokryte nalotem i tak ma być. Dopiero jakby to było jakieś podejrzanie śliskie, to już bym nie tknęła.
Na wszelki wypadek jednak popij jakimś dobrze schłodzonym, mocnego typu zajzajerem 😉
Heleno, te kabanosy nie byly zamrozone.
Antek, dzieki! Jako osoba odwazna i lubiaca ryzyko zjadlam calego kabanosa z dzika (Sokolow) i teraz patrze w lustro, czy mi zmarszczki znikaja? Reszte kuracji odmladzajacej zachowam na pozniej 😉
Jad kielbasiany faktycznie dobrze dziala na zmarszczki. Ale trzeba go wstrzyknac!
OK, Alicjo, teraz popije lykiem Becherovki, to podobno dobre na trawienie 😉
To się okaże dopiero jutro! Trzeba było poczekac na grotołazów! A prawdę mówiąc daty terminów do spożycia są na wszelki wypadek nieco skracane. Więc nie ma się czego bać.
Mam też prośbę: krytykujcie i nie obwaiajcie się, że mogę te uwagi odebrać osobiście. Przecież ja nie jestem reprezentantem firmy Blikle. Ani żadnej innej. Pokazałem właściciela, delikatesy i pogadałem z nim. To wszystko. Sam tam kupuję niektóre rzeczy np. dżem z gorzkich pomarańczy. Tu jest zawsze a gdzie indziej od czasu do czasu. O czasy PRL nie bedę się spierał bo nie mam powodu. A ciastka Bliklego – jedne są świetne np. florentynki, a inne popsuły się całkiem. Albo my mamy pamięć młodości, która była zupełnie inna niż czasy dzisiejsze. A i tłuszcz w pączkach wtedy nam nie szkodził, gdy dziś od razu boli wątrobą. Może to jednak nie tłuszcz się pogorszył?!
Proszę więc krzyczcie, walczcie, nie zgadzajcie się, protestujcie – w kwestii smaku, zapachu, wyglądu. A i tak nasze spory są pełne radości życia i…KULTURY!!!
Kto nie wierzy niech zajrzy do sąsiadów. U nas (odpukać w niemalowane) niewychowanych nienawistników ani śladu. I niech tak zostanie.
PS.
Do listy naszych wyjazdów w przyszłym roku (Berlin, Barcelona, Londyn) dojdzie jeszcze Wiedeń lub Bazylea. No to do zobaczenia.
Helenko,
te utwardzone tłuszcze również w tym mają zaslugę, że są tańsze od masła ?
Nemo,
założyłam wątek-pytanie o sece Lecha Wałęsy i dostałam odpowiedż:
http://forum.dr-kwasniewski.pl/index.php?topic=2268.0 .
Jesli pamietasz to porownaj cene ceresu (tluszcz utwardzony) z cena masla w czerwonym papierku.
40 lat temu ceres kosztowal 7 zl,. za cwiartke, zas maslo – 18 zl.
Panie Redaktorze,
nie może być i Wiedeń, i Bazylea?
Nie pamiętam, nigdy nie kupiłam ceresu. Masło pamiętam, 17,50 zł za 250 gram. Teraz nie kupuję margaryn, ani żadnych miksów. Kupuję masło. Ostatnio coraz częściej łapię się na myśli by nauczyć się masło klarować.
A ! Teraz margaryna jest dużo tańsza od masła.
Uch, ale kompozycja smakowa 😯 Jestescie swiadkami eksperymentu na zywym organizmie!
Gospodarzu, zanim botox i Becherovka zaczna dzialac, mam pytanie. Dzis w poludnie na TV Polonia niechcacy zobaczylam gotujacego Roberta M. Byl w Przemyslu, serwowal skorzonere pod beszamelem (6-7 korzonkow zalanych litrem rzadkiego sosu, po zapieczeniu wylawial widelcem kawalki wezymordu z cieczy pokrytej jakby warstwa tluszczu wytopionego z ementalera i masla) i gulasz wegierski z baraniny wygladajacy na zupe jarzynowa z kociolka. Panskie gotowanie (mniemam, ze tez na zywo) wyglada na znacznie bardziej udane. Czy myle sie zakladajac, ze pokazuje nam Pan jednorazowy proces tworczy (in statu nascendi), czy tez powtarza Pan ujecia, az potrawa wyjdzie jak trzeba?
Klarowanie masla jest bardzo proste. Pogrzewasz maslo na bardzo malym ogniu, uwazajac aby sie nie zaczelo gotowac. Jak tylko pojawi sie na nim biala warstwa, ostrozmie zlewawsz przezroczyste stopione maslo do sloiczka , a biala piane wyrzucasz. Sloik zakrecasz i do lodowki.
W Anglii ( w Rosji zreszta tez!) mozna kupic sklarowane maslo w sklepie, pod nazwa ghee. Jest uzywane najczesciej w kuchni hinduskiej.
Sklarowane przechowuje sie dluzej niz swieze.
Nigdy nie robimy dubli. Filmujemy jak leci. Potem reżyser robi tylko skróty żeby widzowie nie umarli z nudów. Dzięki za pochwałę.
O konkurencji nie wypowiadam się. Zwłaszcza, że łączą nas dobre stosunki. Zdarza się nam czasami spotkać na planie TV w jednym widowisku.
A teraz żeganm Państwa na pewien czas. Idę na zebranie Klubu Piwnego, o którym już wspominałem. Dziś jemy i pijemy (lub odwrotnie) w serbskiej Bania Luce.
Dzieki, Tereso, robisz mi reklame w necie 😉 Odpowiedzial sam admin (syn doktora?):
„Biedne to „nemo” nawet strony http://www.dr-kwasniewski.pl nie potrafi znaleść w necie!. Właśnie dla takich „serce Wałęsy” i „30g białka” to doskonały temat, ku przestrodze, aby się sami nie skrzywdzili! i zdrowiej dla nich, że jedzą te winogrona Laughing.”
To jaka strone ja czytalam, jesli nie potrafilam „znalesc” tej wlasciwej?
Nie wiem, czy syn doktora, ale zajrzałam tam jeszcze raz i jeszcze raz się wpisałam, dziękując PP Blogowiczom za „Gotuj się” za zainteresowanie wskazanym przeze mnie linkiem.
Masło, Helenko, sprawdzę. Mam thermomix, nastawię temperaturę na 90 ‚C i pewnie będzie dobrze.
Dziendobry,
u mnie jutro swiateczny obiad na osiem osob. Wlasciwe swieta beda wylacznie na odpoczynek.
Menu: barszczyk czerwony, maly indyk (nadzienie: chyba jablko, orzechy, kasztany, duzo szalwii) i osiem pieczonych przepiorek (mlodziez je woli od indyka), risotto milanese, pieczony pasternak, ceasar salad.
Na deser mam piernik w czekoladzie i stollen.
Mialy byc perliczki jak u Pana Piotra na zdjeciu nie tak dawno, ale zamiast guinea fowl wzielam quail i troche mi sie wydaly za male wiec dorobilam indykiem…
Na przegryzke chyba zrobie moj wlasny hummus…
Ptactwo juz mam, a poreszte musze leciec im szybciej tym lepiej…
Musze tez dodac, ze Blikle ma opanowana estetyke ciastka znakomicie, ale i dla mnie smaku tam niewiele. Zwykle omijam…
Tartinki z poziomkami w Gdyni? To pobudzilo moja wyobraznie i kubki smakowe…
Nielatwo kupic dobre ciastko. Pyszne paczki mozna kupic trzy ulice ode mnie na szczescie…
Jest minus 12 i snieg…
ciao,
a.
Aniu, pamietaj o moim fenomenalnym eksperymencie z indykiem, z internetu. Indyka piec kladac na piersiach, wowczas wszystkie soki nieustannie splywaja na biale mieso, ktore inaczej lubi sie podsuszac.
A nadzienie – w oddzielnym naczyniu, wtedy indyk piecze sie znacznie rowniej i ladniej. Latwiej go tez kroic. A do jamy brzusznej: seler, peczek pietrruszki, pol cytrynny, dwie marchwie i korzen pietruszki, sol, pieprz i lyzka masla. Dziure w brzuchu indyka nalezy starannie przyryc folia, aby sok nie wyciekal na zewnatrz.
Po wyjeciu z pica odczekac z 15-20 minut przed krojeniem.
dzieki Heleno,
moze wogole nie zrobie nadzienia skoro wloze warzywka w indyka.
Musze tez wyslac kartki swiateczne i bardzo spozniony (wstyd wstyd) prezent slubny dla syna mojej przyjaciolki w Warszawie.
Co tu slubno-swiatecznego wyslac mlodej parze?
Czy macie, Drodzy, jakies pomysly?
sciskam swiatecznie…
a
Piekny recznik (reczniki) z monogramem. Lub cokolwiek z monogramem. Ja corce przjaciolki z podbnej okazji poslalam rok temu piekny mosiezny (albo miedziany) garnek z monogramem (garnek kupiony na glebokiej wyprzedzazy za 19 funtrow przecieniony z 64) plus 5 funtow za monogram. Byla zachwycona.
Podoba mi się pomysł prezentu w postaci ręczników, szlafroków, pościeli
a szczególnie garnka z monogramem!!
Tak! Aniu Z., taki prezent będzie bardziej zapamiętany i poszanowany!
W Warszawie wyhaftować sobie można co kto chce, ale nie w jednym egzemplarzu. 100 sztuk to tak !!
Ale kto kupi na prezent tyle ręczników…. 🙂
A o monogram na garnku muszę kiedy popytać u grawerów!!
W nierdzewce pewnie nie da rady, a miedziane i mosiężne trudne u nas do kupienia.
Jeśli Panstwo Młodzi będą wspólnie smażyć konfitury i powidła, miedziany gar z monogramem będzie jak znalazł!!
A jeśli Oni bardzo nowocześni i powideł smażyć nie mają zamiaru kup może taką elektroniczną ramkę na zdjęcia- taką co to sama wyświetla załadowane w nią zdjęcia?
Będą sobie ślubne non-stop oglądać… 🙂
A przy okazji wyślesz z nią kilka swoich, dedykowanych im specjalnie
zdjęć.
Piotrze !
Moze byc kazde miasto godne Waszego pobytu. Byle byl to Wieden. Albo Graz, Eisenstadt, Linz, Innsbruck, Klagenfurt, Dornbin (Bregenz), Salzburg oczywiscie lub St. Poelten. Oczywiscie i przede wszystkim St. Michael ale ten w Burgenlandii z restauracja na zamku w Guessing. Chyba nikogo nie pominalem. Jezeli, to przepraszam. Wcale nie dyskusyjny jest Lienz we wschodnim Tyrolu ze slawnym mlynem w którym produkowane sa kamienne kule do róznych rodzajów broni w tym do breloczka samochodowego dla Tusi.
Jako ambasador najlepszym bedzie wiedenczyk paOlOre.
A ja z tylu, o pól kroku, z lewej strony, jako nosiciel podrecznego wyposazenia
Pan Lulek
Ja dzisiaj, podobnie jak nemo w dziale potraw ekstremalnych.
Na dzisiejszych zakupach wymyśliłem że zrobię duszoną wątróbkę
z cebulą. A żeby doznania i wrażenia kulinarne były mocniejsze, mrugając do pani sprzedającej poprosiłem o wątróbkę indyczą, ale tą z okolic Płocka!! Pani odmrugnęła, powiedziała ok i sięgnęła pod ladę. Pewnie tam jest dział dla klientów- ryzykantów, pomyślałem.
Jestem już po obsmażaniu www ( wyżej wspomnianej wątróbki )….
czuję lekkie drapanie w dziobie….hmmm….hrmmm…rrrrmmm…
Pewnie mnie bierze.
Lecę zażyć antidotum!!!
apsik……
Kazdy z nas ma pewnie taka ulubiona, znajoma mala ciastkarnie, gdzie jakosc jest dobra, ciasta pieczone w niewielkich ilosciach wiec zawsze swieze, gdzie informuja „sernik bedzie jutro od rana, a szarlotka dopiero po poludniu”.
Moja w owym czasie 10-letnia corka w czasie wakacyjnego pobytu w Polsce odwiedzala taka piekarenke bardzo czesto. Dwa dni przed wyjazdem poszla tam z ciotka by kupic swoje ulubione drozdzowe buleczki-parki, ale ich nie bylo. Czy beda jutro – spytala. Niestety nie, odpowiedzial wlasciciel. – Ale ja jutro wyjezdzam! Do Ameryki! I przyjade tu dopiero w nastepne wakacje! – A, to w takim razie upieczemy, powiedzial pan z usmiechem. I nastepnego dnia buleczki byly…. nawet kilka przelecialo Atlantyk.
Kolejno odlicz!
Nemo zamiast endorfinami naszpikowała się jadem kiełbasianym i nie daje znaku życia od 14:30. Czy zaczynamy się o nią martwić 😕 ? A może to cudowne, zmarszczki usuwające działanie jadu K sprawiło, że biometryczny system autoryzacji w jej komputerze przestał rozpoznawać Nemo jako „swoją”? Mnie mój też chyba zaraz popędzi, jako że dostaję zmarszczek gniewu, włosy siwieją i rzedną w hajspidzie, a oczy gromy ciskają 👿 . Wychodzę z siebie i co widzę? Żem jakoś mało do siebie podobny. Dlaczego? Bo odsiecz wiedeńska to chyba mit jakiś! Rodacy nie dojechali. Misternie opracowana strategia „piarowska” (nie śmiać się, tak w Polsce mówią: pi-ar, si-di, di-vi-di, plenet alkoholi ) musi, że legnie w gruzach. Czy ci nie żal? Też mi pytanie. Pewnie, że żal. Trzeba mi było dwa tygodnie temu zostać w Warszawie o jeden dzień dłużej i przytargać sobie tych Rodaków pod pachą. A ja w sprawność logistyczną poczty uwierzyłem 😥 …
Lulku, do Sachera po Sachera to tylko dzianych turystów sie wysyła, którym, a juści, smakuje, bo drogo i tuż kolo Opery 😆 . Niewiele taniej, ale za to o niebo lepiej robią Sachera w Konditorei Oberlaa: http://www.oberlaa-wien.at
Polecam przy następnym wypadzie do Wiednia.
A wizja fuchy jako ambasador na czas wizyty duetu A+A próżność mę bardzo przyjemnie połaskotała, nie powiem… 😎
Wciąż bezhumorzasty, bo tutejsze endorfiny nadrzeczne zamarzły albo zapadły w sen zimowy, a bittere Schokolade con Chili też już się skończyła 😡
Tak naprawdę to przecież wiecie, że jestem uosobieniem Cierpliwości 🙂
Powyższe było jedynie próbą mikrofonu… tzn. testem na emoticonki 😉
Krulu kochany, paczka dla Basi od Pyry z Poznania szła od 29 listopada do 12 grudnia. A teraz sobie policz kilometry do Wiednia i łatwo obliczysz kiedy dotrze do Ciebie „Rodak”. Ale jeśli Poczta Polska weźmie się na spsób to my pewnie bedziemy prędzej. Bo lecimy chyba w styczniu. Do zobaczenia.
Tylko mi nie poprawiajcie poprzedniego wpisu. Wiem co robię mimo, że jestem po zebraniu.
I mogę z czystym sumieniem polecić wszystkim to miejsce. Bania Luka to pyszna knajpka.
A zjedliśmy tam: krewetki z grilla zawijane w boczek , kalmary faszerowane i kalmary w cieście naleśnikowym, ser feta z grilla i rosól bałkański oraz krewetki w sosie adriatyckim. Popijalismy gunessem i fraciskanerem. A jeden okulista maniak białym chorwackim winem. Była też dorada z grilla w sosie adriatyckim, który jest wspaniały. Na koniec kawy i herbaty , a koszt zaledwie po 80 zł od łebka. Obsługa świetna choć męska. A stolik okrągły, odosobniony, na podwyższeniu.
Rozmowy ciekawe choć nie plotkowaliśmy przesadnie. O polityce nic. O festiwalu filmów dokumentalnych z inicjatywy Pressa, bo maniak tam chodzi. Dużo o spalonym mieszkaniu Mania K. i kto go teraz przygarnie. Za miesiąc wracamy. Będzie inne menu a karta jest dłuuuuuuuuga!
Zaraz, zaraz! Kiedy w styczniu?! 😮
Przeca muszę się najsamprzód nauczyć roli tego, no… ambasadora! 😯
O protokole to ja bladego pojęcia! 🙄
I czy to aby już pewne? 😀
Bo do tej pory było „lub Bazylea” 😉
Adamczewscy !
Prosze o publiczne podanie do wiadomosci calego cywilizowanego swiata daty przylotu i numer rejsu oraz godziny ladowania w Wiedniu. Pora zwerbowac cala Polonie. Ze strony „Polityki” tez moznaby wziac jakiegos niezaleznego sprawozdawce albo osobe odpowiedzialna za kolportarz w Austrii.
Przeciez wyraznie napisalem, ze najlepsze Sachertorte jest w ogóle poza Wiedniem.
Wcale nie lasuch tylko smakosz
Pan Lulek
dzieki, lece po piekne reczniki.
Nawet nie wiecie jak mi sie bardzo sprawdza ten blog w roznych praktycznych sprawach…
a.
Basia zadecydowała, że Wiedeń. A szczegóły później, bo jeszcze sami nie wiemy.
Za tydzień robię wizję lokalną w Warszawie i osobiście wezmę tych Rodaków za kołnierz, co by się już bez celu nie wałęsali. Emigracja austriacka już się o nich dopytuje…
Piotrze, Banja Luka brzmi dla mnie zachęcająco. Niedługo odwiedzę.
A miałeś już okazję przetestować kulinarnie klub jugosłowiański w budynku należącym chyba do ambasady Serbii w al. Róż? To nie jest żadna nobliwa restauracja, ale za to jaki klimat, jakie żarcie… Mmmmmmniam!
Wlasnie wrocilam z zakupow. Tez kupilam prezent – dla E. Jest to spozniony urodzinowy, a nawet i nadchodzacy imieninowy. Bardzo elegancki fotel – przceniony z 1075 funtow na… 100! Zarobilam 975 funtow. Plus dostawa (15 funtow) plus wywoezienie starego rozpadajacego sie fotela (30 funtow). Dostarczyc maja w przyszlym tygodniu. Ona nic jeszcze nie wie, tytlko nieustannie martwo sie, ze ten stary fotel pod kims sie zawali niechybnie.
U mnie w piecu – piers kacza, plus salatka. Jestem wielkim mistrzem od kaczych piersi. Nie masz lepszego jedzenia. Moje wychodza bardzo soczyste, rozowe, z pieknie podpieczona skorka.
Lulek! Mianuję Cię konsulem honorowym. Weźmiesz wolne od Świętego Michała i wybierzesz się w delegację do Wiednia i staniesz u boku mego. Tylko pamiętaj. Żadna mi tam barka! Słyszysz? Barka nie wchodzi w rachubę! 😀
Panie Piotrze,
Pan nie wziął był pod uwagę, że obsługa w tej Bani dlatego świetna, że męska?
Meniu w Bania Luce brzmi rozkosznie.
Cicho, Szyskiewicz!
Damska też jest ale nam przydzielono męską. Zapomniałem dodać w sprawozdaniu, że była też poledwica wędzona w wiśniowym dymie i pieczona na grillu. Wspaniała. Włodek P. dał po kęsku na spróbowanie.
paOLOre odezwij się po przylocie do Warszawy.
bacz Andrzeju Sz – Owidiuszu nasz,
by cię kobity, któremi blog bogaty,
Sz-Owinistą jakim nie okrzyknęły
Piotrze! Odezwę się, choć nie będę lecieć.
Przyjadę ciężarówką po tych rozlazłych Rodaków.
Wracam 30.12. Mam nadzieję, że Wydawca nie zamyka się na siedem spustów do Trzech Króli i audiencji w roku Pańskim 2007 jeszcze udzieli?
😉 smajli do Andrzeja Sz
PaOLOre, dzieki za troske, ale mam sie dobrze, choc oblicze po spacerze troche mi stężało, przypuszczam jednak, że od mrozu 😉 Grotolazi przyszli, zjedli soczewice (znowu, ale to inni grotolazi, niz tydzien temu) z boczkiem i warzywami, salate i na deser goraca szarlotke. W lodowce obok kabanosow znalazlam tez sloiczek sycylijskiego crema di mandorla z Etny, fantastycznego kremu z migdalow i miodu, tez przedatowanego. Niewiele myslac walnelam zawartosc do ciasta na szarlotke (zamiast cukru) i wyszlo cos niewypowiedzianie delikatnego i kruchego. Dalo sie rozwalkowac, ale z przeniesieniem na blache byl problem. Napelnilam boskoopami z Polski – niebo w gebie! Zaden Blikle ani Sacher tego nie przescignie, ani nawet nie doscignie 😉
Ogłoszenie parafialne!!!
Szukam przyspieszonego kursu pod tytułem: I ty zostaniesz grotołazem 😉
Najlepiej w trybie e-learning.
Może znajdzie się jeszcze jakaś wolna grota do gotołażenia w Helwecji?
Nemo, tak często o tej potrawie piszesz.
Poproszę więc o przepis na jedzenie dla grotołazów!! Ja nie z branży, ale chyba zjeść też mogę? I koniecznie napisz czy soczewica może być nieprzeterminowana!!
A pierogi z soczewicą jadłaś?? Świetne są. 🙂
Antek,
Nieprzeterminowana soczewica?
Znaj proporcjum!
Mam nadzieję, że ci to tym razem ujdzie na sucho ale w przyszłości to ty uważaj…
Antek! Raczej nie powinna być przedterminowa, ta soczewica 😛
Problem w tym, że trzeba być grotołazem 🙄
Grotołazi to mają fajne życie… 😐
Ktoś ma lepiej? Przynajmniej u Nemo? 😆
Antek 😆
Do zeliwnego sagana (moze byc tez inny garnek, ale nieprzeterminowany) wlac lyzke oliwy, wkroic kawal boczku surowego wedzonego (ca pol kilo), lekko podsmazyc, zeby zapachnialo, na to pokrojone w gruba kostke: sredni seler, por w plasterkach, 4 marchewki, srednia cebula, kilka zabkow czosnku. Smazyc mieszajac, az zapachnie warzywami, wsypac pol kilo suchej soczewicy, zamieszac, podlac kieliszkiem bialego wina, zalac wrzatkiem, az woda pokryje warzywa, dodac bulionu (lyzka pasty lub 2 kostki), wrzucic maly listek laurowy i pol lyzeczki tymianku, przykryc pokrywa i nie mieszajac gotowac na malym ogniu, az soczewica bedzie miekka, a woda wchlonieta. Podawac z zielona salata i ewentualnie chlebem (da sie jesc tez bez chleba). Do picia moze byc wino, piwo, herbata. Dla wegetarian robie tak samo, ale boczek gotuje osobno w jednym kawalku i pokrojony podaje nie-wegetarianom 😉
PS. Pierogow z soczewica nie znam. Masz przepis?
Nie-grotolazi tez czasem dostaja cos do jedzenia 😉
Jesli jeszcze sa pytania, to odpowiem po 22:00. Musze isc na jeszcze jeden spacer 🙁
A na deser prponuję Danish Blue (duński ser pleśniowy) smarowany na cienkich i chrupkich piernikach.
Kolorystycznie może niezbyt udana kompozycja – smakowo jednak zupełnie jak najbardziej.
W tych czasach między św. Łucją a bożym narodzeniem zjada się tu mnóstwo pierników.
Właśnie smaruję piątego….
Nemo , dzięki!! Będzie próbnie jedzone!! 🙂
A Panom odpowiadam że chcę poprostu dopytać szczególów. W domu jest akurat zielona nieprzeterminowana. Ale jak trzeba inną, wsiadam w auto i jadę szukać. W polskich sklepach jest do znalezienia absolutnie fszystko!!!
Pierogi z soczewicą i wieprzowiną
– Ciasto::
– 80 dag mąki
– 1 jajko
– sól
Farsz:
– 30 dag czerwonej soczewicy
– 30 dag pieczeni wieprzowej
– 8 dag smalcu lub masła
– 1 cebula
– 1 łyżeczka suszonego majeranku
– sól
– pieprz
– 1 jajko
– wytopiona słoninka lub boczek
Umyć soczewicę, zalać zimną wodą, odstawić na godzinę lub półtorej. Zalać świeżą wodą, ugotować. Posiekaną cebulę zeszklić na smalcu lub maśle. Przepuścić przez maszynkę mięso z soczewicą i cebulą, a gdy masa wystygnie, wbić do niej jajko, przyprawić do smaku solą, pieprzem i majerankiem, wymieszać. Mąkę zagnieść z jajkiem, solą i taką ilością wody, aby powstało elastyczne ciasto pierogowe. Rozwałkować na cienki placek, szklanką wyciąć krążki, na każdym ułożyć porcję farszu. Gotować w osolonym wrzątku, dobrze osączyć. Gotowe pierogi podawać ze skwarkami z boczku lub słoniny.
Nemo !
Ciasto na pierogi, tak jak wiesz , umiesz i robisz.
Farsz: 50 dkg soczewicy ugotować w małej ilości wody, przestudzić, rozdziabać widelcem. Na oliwie zeszklić jedną dużą cebulę, dodać soczewicę i przesmażyć. Doprawić solą i pieprzem. Solidnie doprawić, tak aby było pieprzne bardzo i słone. Przestudzić i ładować w ciastowe kółka. Wielkość kółek według upodobań. Gotować tak jak pierogi.
Jadamy wystudzone i odsmażone na rumiano!!
Smacznego!!
Ty pewnie dodasz jeszcze wina?? 🙂
nemo !
Powtórz jeszcze raz. Soczewica na sucho i tylko gotowac ?. Ja zawsze mocze cala dobe. Moze dlatego, ze u nas jest pewnie troche inna. Przypominam stary przesad kursujacy od wschodnich granic Szengen, tych po 21 grudnia az na zachód Europy, tak na oko do Pacyfiku. Tylko z której strony. W dniu 1 stycznia nalezy siedziec przed telewizorem albo w Zlotej Sali i sluchac noworocznego koncertu Wiedenskich Filharmoników. Siedzac w domu zajada sie soczewice popijajac piwem, ostatecznie moze byc wino. Kolor obojetny, byle wytrawne. Jedzenie soczewicy w dniu 1 stycznia przynosi szczescie w sprawach finansowych. Soczewica musi byc przygotowana na sposób tlusto-kwasny. Dodatki obojetne. Od ziemniaków poczynajac poprzez ryz, makarony, salaty i salatki. Na zakonczenie cos dla zachowania w czystosci przewodu pokarmowego, na poczatek zas dla pobudzenie sluchu i poszerzenia szarych komórek.
Ale to dopiero na po Swietach i tuz po Sylwestrze.
Pan Lulek
paOlOre!
Lubię sobie czasami policzyć, najchętniej gotówkę, ale teraz wyliczyłem kiedy dostaniesz Rodaka!!!
Na podstawie badań własnych i doświadczeń PanaPiotrowych tyczących czasu wędrówek paczek po terytorium RP, stwierdzam : zakładając że Poczta Polska doręczy Ci paczkę osobiście pod wiedeńskie drzwi wyszło 30 dni od daty wysyłki. Migiem wprost!!
Nie wiem kiedy Rodaka wysłał Wydawca, ale Ty masz tę wiedzę i sobie łatwo wyliczysz ten radosny i szczęśliwy dzień! Każdy wcześniejszy będzie oznaczał że do akcji weszła Poczta Austriacka lub jakieś inne obce pocztowe służby specjalne.
Ciekawe, czy dobrze policzyłem 😉
Wątróbka już działa. Pióra mi rosną?? hrrry….hrmm…..yhh…
Grypa postępuje. Nie trace więc czasu. Proszę sobie włączyć :
http://www.youtube.com/watch?v=JVFlifDxV80&feature=related
słuchać i spokojnie w tym czasie otworzyć adres z następnego mojego wpisu. 🙂
Rozbijam na kawałki aby nie wcięlo!!
Dostałem list. Jest z ładnym obrazkiem więc musiałem go skopiować w ten sposób.
Nie jest dla mnie tylko jasne dlaczego nadawca nazywa mnie Sławkiem??
Antek przecież jestem!!
Ale może to omyłkowo doszło do mnie zamiast do naszego blogowego Slawka?
http://picasaweb.google.pl/antekglina/RazDwaTrzy/photo#5143940155733429490
Nadawca to ten co w teledysku gra na klawiszach i akordeonie.
🙂
Jestem po śniadaniu (skończyło się o 14:30). Nie objadam się, ale jednak jak gdyby kapeczkę. Bo byliśmy na 9:30, a przetrzymano nas do 11:00 zanim podano. Chytrze zaczęłam pomagać Bonnie w kuchni i drapnęłam to i owo w ramach próbowania, bo nic nie jadłam od wczesnego wczorajszego wieczora. Mam jak zwykle dokumentację, o tem potem. Od razu Wam powiem, że najchętniej lecę tam na boczek i frytki. W tym roku miła zmiana w sferze deserów – sałatka owocowa, a kto chciał, mógł sie napychać ciachami i podłego gatunku wyrobami czekoladowymi typu słodka czekolada i cuś tam. Ja używałam przerobionych winogron z bąbelkami. Kieliszek żubrówki po boczku na trawienie.
Co do poczty:
pamiętajcie, że to jest „TEN CZAS”, u nas na poczcie od zwasze przypominaja na początku listopada, że paczki na święta wysłane w trybie takim czy takim (listy też) tu i tam, będą szły przypuszczalnie tyle a tyle, czy to lotem, czy płynąwszy.
I do Gospodarza: nieustające pozdrowienia z Kingston dla Grigorija!
Kupilam piekne reczniki, ale postanowilam je darowac sobie, bez monogramowania, bo wciaz pamietam jak sie nazywam.
Pojechalam zakupic drugie piekne reczniki do monogramowania na prezent po-slubny, wahalam sie pomiedzy recznikami a pieknym masywnym i b. ciezkim marokanskim garnkiem tagine. Wybralam reczniki, bo znalazlam juz kogos do monogramowania, a nie chcialam juz szukac nikogo do grawerowania (moj wlasny ojciec byl grawerem w Mennicy Pastwowej przez 32 lata). Zalatwione…
Dzis na obiad whitefish (mysle sieja choc druga szkola mowi ze sielawa) gotowana szybko w warzywnym rosole, posypana siekanym jajkiem na twardo, polana stopionym maslem. Do tego warzywa z patelni (kolorowe papryki, cebula, oberzyna, pomidor) i baguette.
Pogoda wlasciwie wola o soczewice z boczkiem.
Zaraz zaczne darowany przez przyjaciole piernik polewac czkolada, niebezpieczne zajecie…
A propos Andrzeja Sz… po prostu udaje, ze nie slysze. Niech powie to samo powiedziec po finsku w swoim domu…
Hummus gotowy, wyszedl pyszny.
a
Spotkasz go Alicjo we wrześniu, bo mieszka za moim płotem (choć nie pod płotem).
Pierogi z soczewicy jadlam. Choc bez wieprzowiny. Sa wysmienite.
No to proszę. Przepis leci do Londynu bez mięsa.
Pierogi z soczewicą
50 dag mąki, woda, 1 jajko, 50 dag soczewicy, 1 cebula, majeranek, sól, pieprz.
Mąkę z niewielką ilością wody wyrobić na elastyczne ciasto, dodać surowe jajko. Po zagnieceniu ciasta rozwałkować je na cienkie placki i wykrawać szklanką kółka. Soczewicę gotować w garnku ok. 2 godz., a następnie posiekać drobno na desce. Dodać drobno pokrojoną i przysmażoną na patelni cebulę z majerankiem, solą i pieprzem. Ten farsz podsmażyć jeszcze raz by uzyskać lepszy aromat. Po wystygnięciu nałożyć farsz łyżką na placuszki z ciasta i zlepić mocno brzegi. Gotować w lekko osolonej wodzie ok. 10 minut, do wypłynięcia pierogów na wierzch.
puk,puk,puk….!!
o 20.26 podałem już bezmięsny przepis na pierogi z soczewicy!
– młody 😉
Gratuluje, Aniu! To bardzo przyjemny prezent…. Sama chcialabym miec… choc pamietam jak sie nazywam. Ale dzis kiedy malo kto wnosi do wspolnego domu wlascowe „wiano” -z monogramami na recznikach, serwetkach, bieliznie poscielowej i sztuccach, to bardzo przyjemniue cos takiego dostac .
Tak mysle. I mysle tez, ze powinnam zostac dopradca od wszystkiego. Moj Ojciec sugerowal kiedys abym dala oogloszenie do NYTimesa: Rad wszelkich udzielam. Will travel to China.
Piekne przepisy! Dzieki. Mysle, ze moja wegetarianka bedzie bardzo lubila. Ja tez przeciez lubie kuchnie nie wymyslona specjalnie dla tych co nie jedza miesa, tylko taka, ktora robiono w domach miesozernych. Mysle, ze majeranek z soczewica, to mariaz zawarty w niebie.
Tak, tak Młody Człowieku, ale bez majeranku, a to jak widzisz oceniono jako przepis niebiański. I ja się z tą oceną zgadzam.
No to do jutra, bo idę obejrzeć wersję (nową) Klossa jako sitcom. Podejrzewam, że będzie to po raz pierwszy i ostatni. Ale mam taki obowiązek.
Uzupełniam przepis z 20.26.
Dodać majeranku!! 🙄
Tak to wszystko wyglądało, tradycyjnie od 15 lat, to samo grono. Za oknami – jak widać. Zimno bardzo, rano jakieś -19C, w południe troche mniej, ale lekko spadło, bo idzie WIELKI SNIEG.
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Christmas_Breakfast_2007/
Heleno,
to jest bardzo osobisty prezent – monogramowana bielizna pościelowa, ręczniki i tak dalej. Nie jest to tanie, ale dla najbliższych warto. Będą trzymać tak długo, jak się da. I cenić. Ten pomysł trzeba odświeżyć, nie ma dwóch zdań. A do poprzedniego wpisu poprawkę wnoszę, temperatura spadła nie w dół, tylko wspięła się wzwyż 🙂
Rozmawiałem dopiero co z moją kanadyjską koleżanką.
Kupili już i ubierają choinkę!! Już dzisiaj !
Bo na jutro straszą ich jakimiś strasznymi opadami śniegu. I zamiarują siedziec w zasypanym domu.
Śnieg i mróz mają tak jak u Ciebie Alicjo!!
Miejcie się więc ciepło w Kanadzie!! 🙂
A ja dzisiaj sprzątałem resztki jesiennych liści…..
No, mysle, ze artystka-dziewiarka to moze zrobic nawet i tea cosy z monogramem, nie? Osobiscie bylabym zachwycona i trzymala na widoku publicznym
Alicjo, u mnie tylko -5°C, ale wiatr od wschodu 🙁 Zglodnialam ogladajac te boczki i frytki…
Dziekuje za przepisy na pierogi – Antkowi i Gospodarzowi, majeranku dodam 🙂
Panie Lulku, moja soczewica chyba jednak nie przeterminowana, bo gotuje sie z suchego stanu ok. pol godziny. Na opakowaniu stoi: nie zamaczac. Non e necessario metterle a bagno (!) Ale oplukac pod zimna woda i wybrac kamyczki (!) To jakies nowe opakowanie. Soczewica jest brazowa o srednicy ca 3 mm. Zielona jest drobniejsza i gotuje sie jeszcze szybciej.
Aaa, i piekne zdjecia. A to w kieliszku to screwdriver czy tylko soczek pomaranczowy?
Oglądam plecami to co Pan Piotr.
Recenzja taka jak tytuł : Kapitan Klops.
W olla łem allo allo.
Klossa? „Moskwa-Pietuszki” na TV Kultura były. „Hegel, Hegel… Różnica między Heglem a mną jest taka, że Hegel chodził po domu w szlafroku i kapciach, a ja chodzę po domu bez kapci, za to w kapciach po mieście” – Wieniczka Jerofiejew
Żeby przebrnąć przez wszystkie tematy blogowiska, trzeba oczy wypatrzyć, ale kilka rzeczy jest.
Soczewica to duszony wieprz + soczewica i grzyby z winem (majeranek i kminek) – mmm…, a potem każdy w swoim kącie. W wypadku grupy speleologów grozi bengalskimi ogniami, więc normalne, że jedzą soczewicę po powrocie.
Jad kiełbasiany? Chyba kabanosiany, a że takiego nie ma więc i jadu tam nie ma.
Spostrzegłem dzisiaj coś. Wpisy p. Heleny intrygowały mnie od kampanii wyborczej, POnieważ POtrafi POnadprzeciętnie POpełniać POmyłki. POdejrzewałem POkaz POlitycznego POparcia, ale dzisiejszy „Zachodni LOndyn” dowodzi, że to tylko POśpiech POdczas KLepania PO KLawiaturze 😉
Dziś w kuchni rządziła się p. Pospieszyńska ze swoją prowincją Fukien, słynącej z gajów mandarynkowych i najlepszego sosu sojowego.
1. Kurze (były kurczacze) cycuszki, sos sojowy, imbir, sherry i do lodówy. 2. Mandarynki – zgotowane, przetarte i odcedzone.
3. Cebula, czosnek i starta marchewka na ostry ogień + sos sojowy i na bok.
4. Piersiątka na ostry ogień, na to pkt 3 i 2 + pieprz. Wyłączyć i
5. Zielona pietruszka i z ryżem na sypko.
Hm, Kierownictwo sie nie posiadało, ale my dwaj – personel z pociechą… Złe to to nie jest, ale żeby zaraz Himalaje smaku?
Pisze jeszcze autorka, że Fukien słynie z ryb. „W sezonie morze zapełnia się setkami rybacki łodzi. Ich właściciele posługują się czasami w połowie tresowanymi kormoranami. Te duże, szybkie ptaki pikują wodę, niosąc w dziobie cenna zdobycz. Oddają złowione ryby zjadając zawsze – z dokładnością , która budzi zadziwienie – co ósma sztukę. Nie co siódmą czy co dziewiątą ,ale właśnie co ósmą!” Jutro polowanie. Co ósmemu, nie co siódmemu czy co dziewiątemu kormoranowi daruję. Moja dokładność wzbudzi zadziwieni pośród tych „w połowie” tresowanych ptaków.
Branoc
Iżyku, po soczewicy z warzywami, winem i tymiankiem ogni bengalskich nie bywa 🙂
sok pomarańczowy, tylko dla koloru, a 3/4 kielonka szampanskoje
Co prawda to prawda. Dysleksja klawiaturowa w polaczeniu z astygmatyzmem, I niecierpliwoscia.
Przeczytalam trzy razy zanim to puszcze.
Iżyku!!
Do mnie co ósmy właśnie od Ciebie dolatuje. Ten co mu darujesz.
Zrób mu koniecznie fotkę, włóż pod piórka i niech leci do wujka.
Emalje nie idą!!!
bra.
Antek, Tu Tuska.
Ja dzisiaj tez jade na watrobkach indyczych! Robie tak: smarze obabrane w mace z cebulka, siekam, dodaje gotowane jalka na twardo + sielony groszek. Sol, pieprz do smaku, do tego dochodzi swieza bagietka i cesarskie jedzonko, jak Pana Lulkowa pogoda.
A u nas pada, pada, pada, ja szufluje, szufluje bez konca, prognoza mowi o 36 godzinach tego szalenstwa…no ale jak sie wybralo Kanade to trzeba to pokochac.
Buzia,
Tuska
Takze samo zarówno moja soczewica (zaraz zmierzę srednicę) gotuje się z suchej opłukanej ok. 30 minut.
Srednica 3-4 mm , szarawo-brązowawa, niełuskana. Mam też mniejszą pomarańczową, bez łusek, dodaję do zup, garstkę tu, garstkę tam.
Jerzor zeżarł pudełko ptasiego mleczka (w polskim sklepie zakupionym oczywiście). Postanowił się dzisiaj zbydlić. A niech 🙂
no, niezle, chwila nieuwagi i sto wpisow wiecej, zero szans na uczestnictwo,
wiem, ze moja wina, sciaglem ok. polnocy, piwnica zalana brojler do remontu, wlasnie skonczylem akcje ratunkowa,
ladne gowno, za chwile niedziela, a raczej juz, tylko, ze jeszcze nie otwarli budy z hydraulika, ciepla wode i ogrzewanie szlag trafil, wez tu ugotuj soczewice
spijcie cieplo
A jak sie robi polewe czekoladowa na piernik, zeby nie byla ani za twarda ani za miekka, tylko w sam raz???
O rany boskie cóż to za okropieństwo ten Kloss na wesoło. Ani wesołe, ani popis aktorski choć wykonawcy nieźli. Zerżnięte bezwstydznie z angielskiego „Allo, Allo”, żarty cały czas poniżej pępka i powyżej kolan. Był to mój pierwszy i ostatni raz obejrzany odcinek. A temu, który mnie do tego zmusił grożą kary piekielne i moja zemsta.
Antek – Pyry dwie kupiły sobie płytę „Raz, dwa trzy” – spodobała nam się „kradziona” więc kupiłyśmy uczciwie. W ciemno nie kupujemy.
Amator – wszystkiego po 3 – 3 łyżki śmietanki, 3 łyżki cukru pudru, 3 łyżki kakao, 65 g (1/8 kostki) masła. Stopić razem, nie gotować.
Najlepiej jednak 4 łyżki śmietanki ,m 3 łyżki pudru, tabliczka połamanej gorzkiej czekolady, 1/8 kostki masła – zagrzać razem mieszając do rozpuszczenia składników.
Nareszcie zima i u nas. Do tego rewolucja zimowa. Nasza okolice odsniezala dotychczas firma z Wiednia. Daleko i drogo i zawsze spózniona reakcja a jakies typy zajmowaly sie ta tak zwana czynnoscia uzyteczna i nie bylo mozna nawet zwrócic im uwagi. Wreszcie Rada Gminna zdenerwowala sie i podjela uchwale o wykonywaniu czynnosci odsniezajacych wlasnymi silami. Firma uzywala argumentu, ze jest ubezpieczona i jesli ktos zlamie kulasa na skutek braku aktywnosci odsniezaczy, to skutki poniesie ubezpieczenie tej firmy. Teraz umowe ubezpieczenieowa zawarla gmina na cale swoje terytorium a w naszym osiedlu funkcje te osobiscie wykonuje Pan Burmistrz. Ten nasz Burmistrz ma niewielka gaze bo i gmina tez nieduza i ta dodatkowa czynnosc to dodatkowe kilka centów a i kontrola ze strony mieszkanców natychmiastowa. Jeden z traktorów Panaburmistrzowskich zostal dodatkowo uzbrojony w olbrzymia szufle do sniegu i dzisiaj rano miala miejsce inauguracja dzialalnosci. Na oko wszystko wyglada lepiej jak poprzednio a i nie trzeba pracujacym udostepniac toalety. Kawe poranna dostaje jednoosobowa zaloga prawdopodobnie w domu. Czworo doroslych juz dzieci zapewnia ciaglosc dzialalnosci na wypadek nieobecnosci glównego pracownika.
Czasami oplaci sie odstapic od centralizacji i pewne podstawowe czynnosci wykonywac osobisci albo w niewielkich zespolach.
Pewnie dlatego Burmistrz dorobil sie czworga dzieciaków
Pan Lulek
Krótkie pytanie do znawców:
Moja pani dostala w pracy w prezencie gwiazdkowym pełnotłusty cheddar wielkości ok 2,5 kilograma.
Nas w domu dwoje, psom cheddara dawał nie będę, koń pewnie by się uśmiał na propozycję. Postanowiłem podzielić na trzy części i dwie zamrozić (ser jest w kształcie cylindra).
Mroziłem dotychczas jedynie ser tarty więc się pytam.
???????
Zdecydowanie odradzam zamrażanie. Ser długo dojrzewa w temperaturze około 10 – 12 stopni C. Zawinąć więc w lnianą ściereczkę (nie plastikową torebkę, bo nie będzie mógł oddychać) i trzymać w lodówce lub bardzo chłodnej spiżarni. Może to potrwać wiele tygodni. Cheddar zamrożony (zrobiłem taka próbę) traci aromat i kruszeje. Po rozmrożeniu sypie się. No i już nie jest taki smaczny jak przed włożeniem do zamrażarki. Mój cheddar w ściereczce i w lodówce przetrwał 6 tygodni i był ostrzejszy, bo bardziej dojrzały.
No proszę!
Niezłą dałbym plamę z tym cheddarem. Piękne dzięki.
Pozostawię go w lodówce i niech dojrzewa. Dojrzewam i ja.
Andrzej Szyszkiewicz !
Nie w lodówce, tylko w ciemnym i chlodnym miejscu a do tego w miare mozliwosci wilgotnym. Jak wyschnie, to traci smak i co wazniejsze zapach.
Najlepiej jednak to zjadac codziennie, stopniowo malymi porcjami i delektowac sie stala zmiana smaku. Zaczynac z piwem, potem przejsc na biale wino, dalej lekkie czerwone, potem ciezsze a na koncu po kilku tygodniach dac serowi znac, ze nie zostal pozarty przez psa. Metoda mam nadzieje znana.
Pan Lulek
panie Lulek,
Co racja – to racja. Mam takie miejsce w domu gdzie przechowuję kolekcję wina mojego syna-obieżyświata. Ciemno i chłodno. A tam gdzie ciemno to przyjemno.
Czego tam nie ma! Ostatnio dołożyłem zamówione przezeń butelki austriackiego Rieslinga i hiszpańskiego czerwonego. Położę cheddara między nimi.
Jedyny problem to myszy. Do wina się nie dobierają bo jeszcze się nie nauczyły odkorkowywać ale serek? Kto wie?
Andrzeju, połóż ser na desce i przykryj odwróconą donicą glinianą, to żadna mysz sie nie zakradnie. Temperatura optymalna to +12°C.
nemo,
A dziurkę w dnie donicy gliniannej zostawić? Niech się myszy patrzą, niech wąchają!
Je,sli człowiek jest aż takim okrutnikiem….
Raz pewien ze Szwecji sadysta
Mial cheddar – dwa kilo trzysta
Choc myszy lokalne
Slą listy proszalne
On je go sam – egoista 🙁
nemo,
padam plackiem!
Andrzej Szyszkiewicz !
Jesli austriacki, to zapewne Welsch Riezling, zwany przez niektórych królem win. Wedlug mnie doskonaly do cheddara w srodku jego dochodzenia do pelnego smaku. Pomysl z donica dobry ale moim zdaniem mozna równiez zastosowac emaliowany durszlag albo sitko z nierdzewnego drutu. Obydwa obciazone kamieniem. Donice, moim zdaniem, sa w stanie przegryzc te myszy zwabione zapachami. W kazdym przypadku mozna jako pomocnicza sile zatrudnic lowna kotke. Powarzam jeszcze raz. Jako pomocnicza sile i koniecznie kotke a nie kota. Koty z zasady sa bardziej leniwe i czekaja na gotowe. Poza tym zarówno na kocie jak i na kotce trudno polegac. One wiedza swoje. Dla kompletu nemo powinna Ci podeslac granitowa plyte prosto z groty albo wskazac zródlo zakupu. Sery moim zdaniem dochodza najlepiej do siebie na twardych kamiennych plytach. Moim zdaniem najlepszy jest granit a potem kararyjski marmur. Serwujac na plycie marmurowej nie nalezy uzywac octów na przyklad Hesperiden albo winogronowych, niezaleznie od koloru ani plasterków cytryny. Odrobine oliwy owszem.
Nie kuscie dalej bo na obiad byla kasza gryczana gotowana na oliwie i z duza iloscia czosnku.
Pan Lulek
Z serem mialam przygode nastepujaca, Wyjezdzajac ostatnio do Polski zostawilam w lodowce spory kawal parmezanu regiano w palstykowym pudelku, szczelnie zamknietym aby nie wysychal.
Po powrocie Pani Dochodzca radosnoie mnie informuje: Pani Helenko, wysprzatalam pani lodowke, powyrzucalam rzeczy stare.
Poniewaz sama powyrzucalam rzeczy stare przed wyjazdem i poniewaz staram sie nigdy nie zniechecac Pani Agaty do wykazywania inicjatywy, pytam bardzo ostroznie: Jak co?
– A byl tam taki jakis wyschniety ser w pudelku….
– To byl chyba dobry parmezan – stram sie opanowac skrajne poirytiwanie .
– Nieee, to nie byl parmezan – uspokaja mnie Pani A. – Parmezan sie kupuje w proszku, a ten byl w kawalku….
Nie mrugnelam. Mam nauczke, aby na przyszlosc chowac parmezan pod lozkiem albo pod zlewem. Tam Pani A nigdy z wlasnej inicjatywy nie zaglada.
PS Nie mowcie mojej E., ze opowiedzialam te historie. Ona uwaza, ze narzekanie na sluzbe jest przywilejem klas nizszych. A to nie my 🙂 🙂 🙂
Panie Lulku,
Andrzej w Szwecji ma pelny wybor granitow, nie ma potrzeby pomniejszania Alp poprzez eksport drzewa do lasu. Wystarczy, ze Japonczycy dostali kawalek ze szczytu Matterhornu, to juz byla afera na caly kraj 🙁
Kochani, Nic wam nowego nie obwieszcze, patrze przez okno a tu biala pierzyna, i ciagla pada! Wyjsc z domu sie nie da, o jezdzie samochodem nie ma mowy…ubieram sie cieplo i ide na odkopywanie domu. Alicja napewno narobi zdjec i przesle, u niej pewnie to samo.
Buzia
http://wiadomosci.gazeta.pl/aliasy/mod/super_zoom.jsp?xx=4702858
Proponuje zabawe na niedzielne popoludnie. Pod powyzszym linkiem znajduje sie zdjecie Tuskow w jednym z pomieszczen rzadowej willi, ktorej jak dotad nie opuscil poprzedni premier z kotem
Kto znajdzie wiecej grzechow popelnionych przy urzadzaniu tej willi? Chodzi oczywiscie o grzechy w dziedzinie urzadzania i dekoracji wnetrz.
I dodatkowe pytanie: Jak w jednym zdaniu mozna byloby podsumowac to co widzimy na zalaczonym obrazki – i znowu chodzi o wnetrze a nie o gosci w nim przebywajacych.
Zaczynamy!
Nie lubie zlotosci w domu!
Piąta próba niedzielnego powitania…..teraz w dwóch częściach.
Pyro!!!
Aaale!! Aż mnie przytkało z radości…policzę na odetkanie…raz, dwa, trzy..
Jak mówi młodzież : Szacunek!!!
Wielu muzycznych radości dla Ciebie i Młodej!!!
antek 🙂 🙂
KONKURS! KONKURS! Patrz wyzej.
Heleno!!
Kiczowato dość….. 😕
Antek, zgoda, ale wskaz palcem i opisz.
Próba fafnasta……
Wszystkim młodym piszącym!
Oby ona nigdy nam się nieprzeterminowała!!!
……………………
I tu był link do Piwnicznej pieśni w wykonaniu Haliny Wyrodek.
Proszę wpisać do yutuba ”Piwnica pod baranami” właściwa pieśń jest tam gdzie obrazek morskiej plaży. Ja mam ją teraz jako trzecią od góry!!
Miłego szukania i słuchania!! 🙂
Obicia foteli gryzą się z dywanem, a dywan z mozaiką. Do tego koszmarne zasłony i te złote skrzydła. Dłużej nie mogę, bo mnie bolą zęby. Tak jak w trakcie oglądania sitcomu o Klossie.
raz dwa trzy …
Dywan!!!!
Zasłonki!!!!
To złote cóś na ścianie!!!
Wyrzuciłbym w pierwszej kolejności!!!!
A!!! I serwetkę ze stolika też!!!!
Swedzi mnie klawiatura, ake czekamy cierpliwie na dalsze zgloszenia…….
Too wygląda tak jak w wypracowaniu małego Jasia pt. Jak sobie wyobrażam pałac.
Jak się mieszkało, tak się rządziło…….
Witajcie!!
Ja krotko,bo choc to niedzila,czas gonie,a on stale ucieka 😉
Informuje,ze obowiazku dopelnilam i ankiete poslalam!!
Gospodarzom Wielkie Dzieki za Swiateczna Przesylke 🙂
Jak ta gorsza polowa pojdzie spac,bede mogla w spokoju przepisy studiowac!!
A dzisiaj na obiad „stamppot”-czyli kartoflane pure plus poszatkowana gruba zielona fasola,a do tego troche nietypowo „nasza”slynna panga.Nic lepszego nie przyszlo mi do glowy!
Klaniam sie nisko i naprawde biegne do kuchni….
A propos konkursu Heleny- okropne to cos zlote na scianie!!
Dywan i obicia foteli,a takze ta serwetka na stoliku brrrrr……..
No i zaslony,a i ustawienie mebli 🙁
A obrazek na serwantką pewnie gospodarz z drabinki oglądał.
I inne miejsce go!!
A więc podsumuję : dywan, zasłonki i to złote pod śmietnik wynieść.
Serwetkę zdać do magazynu.
Obrazek zdjąć znad serwantki. Poszukać innego w chacie miejsca.
Mialam, Antku, bardzo podobne skojarzenia, ale trzymam twarz na klodke, dopoki wszyscy sie nie wypowiedza.
Gniot ! Zamienic w muzeum i pokazywac za kare niegrzecznym dzieciom
„pojemnik na krasnala”
moze byc?
do tego na stole zadnych kolek po wodce ( nie chodzi o kolki, tylko o kolka, no wiecie, takie okragle, och ta klawiatura ), wiec pewnie nawet niepijacego
To się nazywa księżycowy krajobraz!
Juz pisalam o zlotosciach, okropne. Jedno co to ta szafeczko / kredens mnie sie nrawitsa, nie na 100, ale tak 70%.
Ide sie dalej odkopywac.
@Helena
Witam.
– Kinkiet
– Gablota jubilerska
– Fotele Jarosław I
– Stół (kaczuszki mają krzywe… wróć krótkie nóżki)
– Dywan (zemsta pseudo orientalna) pasuje do parkietu jak pięść do oka
– Zasłony
– Złocone coś (motyw husarski)
– Parkiet
Podpis: … aż do grobowej deski, tak mi dopomóż Bóg, … ale nie tutaj!
Meczy mnie ten obrazek od Heleny!
Zaprosilem na konsultacje kotke Muli. popatrzala i zadala konktretne pytanie. Na czym tu ostrzyc pazury? Panstwowe mówie. Co? Zadala kolejne pytanie. Ten Pan czy ta Pani. Meble mówie. Meble zawsze mozna wymienic. Z ludzmi róznie bywa. Potrzeba wyborów ale na to trzeba zasluzyc i najlepiej doczekac do konca kadencji.
Taki koci upór i tyle
pan Lulek
Pan Lulek, po raz pierwszy w historii zostal napisany z malej litery.
O czasy, o obyczaje.
PL
Mnie najmniej podoba sie kwiecisty czarno/khaki/rozowy dywan, odbiera urode naprawde ladnej geometrycznej podlodze i nijak nie pasuje do zaslon (po poco ach po co tyle tej szmaty na oknach? tak sie robilo 20 lat temu) ani do obic na meblach.
Musze tez przyznac, ze kolor scian jest dla mnie za mdly. Duze piekne palacowe komnaty to jedyne pomieszczenia ktore swietnie biora mocny kolor.
Zlota gasnica na scianie moze zostac, ale przeniesc ja do hallu…
ciao,
a
Helenko?
Nic mi się w tym wnętrzu nie podoba, ani ten błysk na meblach, ani wielobarwne tapicerki do wielobarwnego dywanu, a zdobny dywan do zdobnej podłogi. Co znajduje się na ścianie między oknami? Nie chciałabym, rozstrój nerwowy murowany. Kicz?
Pozdrawam, Teresa
Zasłony też bez sensu.
Wiecej! Wiecej!
Heleno !
Najlepsza w tym pokoju jest ta para mlodych ludzi. Oby im starczylo sil na zrobienie i utrzymywanie porzadków.
Pan Lulek
Witam,
wnetrze „palacowe” bardzo przygnebiajace, trudno sie dziwic, ze JK zawsze taki skrzywiony na obliczu…
milej niedzieli!
Zgoda, Panie Lulek, ale urzadzmy im wnetrze, zanim sie don wprowadza.
Pytanie naprowadzajace: czy ktos moze okreslic funkcje tego pokoju? Do czego on sluzy i jak sprzety w nim znajdujace sie pomagaja mu te funkcje spelniac?
Obraz, po fachowej poprawce uskutecznionej przez artystę Matejajkę (Bazar Różyckiego) bym zostawił 🙂
Helena,
nie straszyłabyś dobrych ludzi z rana takimi obrazkami… Złotko okropne. A co do obrazu – to czyż nie najlepsze miejsce jest na poziomie wzroku stojącej dorosłej osoby?
Zawieja. Sypie i wieje. Na oko jakieś 5-7 cm dopiero, ale zapowiadali 25-30. Może być, bo sypie.Nie chce mi się z domu wychodzić robić zdjęć, poczekam, na razie tragicznie to nie wygląda.
Kupiłam wczoraj w Baltic Deli ogórki kwaszone domowe pod nazwą *Kozackie* – product of Poland, ale firmy nie podali, tylko importera (tu do Jacobsky’ego: Tonsell Int’l, Lachine, Quebec – to importer). Tak dobrych ogórków „fabrycznych”, chociaż niby domowych, jeszcze nie jadłam.
Poza tym kupiłam śledzie solone odfiletowane i oskórowane, bo idę na lenistwo, a panienki z Deli sprowadzają z Toronto tylko takie śledzie w plastykowych wiadrach, bo nie mają warunków na sprowadzenie beczki – i przetrzymywanie. Część zrobię sposobem Heleny, ale to za parę dni, skoro nie można ich długo przechowywać, jutro natomiast zrobię trochę swoich rolmopsów po żydowsku – zawijany korniszon w środek, a zalewa – ocet 6% w proporcji pół na pół z wodą, pieprz, sól, listek, ziele, gorczyca, drobno w kosteczkę posiekany czosnek, dużo (ja daję główkę). Niewielkiej ilości wody lekutko podgotowuję marchewkę i cebulkę perłową, taką dymkę. Marchewkę kroję w drobną kostkę, wrzucam do słoika z rolmopsami (na dno, powinno być jej sporo)układam rolmopsy, wrzucając cebulkę często-gęsto. Zalewam ostudzoną zalewą, dodaję parę łyżek oliwy z oliwek. Cukru nie dodaję, marchewka doskonale „dosładza”.
Zaznaczam, że jest to przepis przeze mnie odgapiony od pewnej firmy z Lowicza – od siebie dodałam dymkę i korniszona, a resztę wyczytałam ze składników na słoiku. Panienki sprowadzały te śledzie, ja kupowałam
z ochotą, aż wreszcie panienki zaprzestały importu z Toronto. Podobno „nie szły”. Jak to nie szły, przecież nie stały na półce, w sklepie jestem co tydzień!
Nie to nie, wymyśliłam sama. Taniej o połowę.
Ten pokój jest zbędny, bo do czego on może służyć. Chyba po to by poczuć na ile ważne są dobre relacje z innymi gdy tych relacji nie ma.
Konkurs! Konkurs! Jeszcze tylko pol godziny, a potem bedzie arbitralne rozstrzygniecie.
Sprzęty są bez sensu, serwantka z jadalni, kanapa z fotelami i stołem
z salonu.
Może pan Były ogranizował tam fajfy?
Ale serwantkę nawet spod śmietnika zabiorę!!
Nawet jeśli ona, tak jak reszta mebli, pewnie z Henrykowa.
Kończ już Aśćka, wstydu oszczędź!!!
Wiemy!!!
Heleno, to jest poczekalnia u dentysty!!!! 🙂
Druga propozycja podpisu:
„Kochanie, ale ten gdański zegar chyba zostawimy?”
Najlepiej to co myślę oddala Teresa Stachurska, nic dodać, nic ująć. Totalny kicz. Zyczę pani premierowej, żeby miala silę to zmienić.
To co widze to jest sklep meblowy dzial ” ostateczna wyprzedaz”, przypadkowo zgrupowane sztuki mebli i dekoracje; nie wazne co stoi obok czego bo i tak sie szybko sprzeda.
Zanim przystapimy do przerabiania pokoju, oto nadeslane wrazenia:
Lena zareagowala na zlocistosci. ktorych nie lubi.
Antek ocenil, ze pokoj jest kiczowaty i zwrocil natychmiast uwage na „zlote cos na scianie” oraz zaslony i dywan, ktore wyrzucilby w pierwszym rzedzie. Proponuje takze zdjac obrazek, ktory
Alicja uwaza, ze nalezy przewiesic nizej, na poziomie wzroku stojacego czlowieka.
Ania Z uwaza, ze kolor scian jest nudny i przydalby sie mocniejszy, a tez zwraca uwage na „zlote na scianie” i uwaza to za „gasnice” i serwetke na stoliku kawowym, ktorego wysoki polysk drazni
Tereske. Tereska nie widzi zadnej funkcji tego pokoju, zas Antek zgaduje (jak kula w plot!) ze jest to poczekalnia dentystyczna. A gdzie akwarium?
KoJak Moguncjusz po prostu wychodzi z siebie wyliczajac grzechy tego wnetrza: kinkiet na scianie. gablota „jubilerska”, fotel Jaroslaw I, i uwaza, ze stolik kawowy i dywan pasuje do parkietu jak piesc do oka. Spokojnie, Moguncjuszu, zaraz sie zacznie dekonstrukcja tego wnetrza.
Alicjo, te opady ida z mojej strony do Ciebie, jutro rano zobaczysz na wlasne blawatne oczeta to co ja widze teraz (i dalej sypie). Ja sie juz odszuflowalam, ale droga osiedlowa jest dalej nieprzejezdna, no moze jakims samochodem typu Hummer… ale nie mam, siedze grzecznie w domku, odrabiam zalegla lekture i jest mi dobrze.
Witamy w ostatniej chwili Kucharke, ktora uwaza, ze Panstwo Tuskowie zwiedzaja „ostateczna wyprzedza” i byc moze nie potrafia sie zdecydowac czy warto. Nie. Nie warto.
Usiadlam za póżno do komputera, chcialam zdążyć coś wpisać i podalam niepelny adres mailowy. No i ‚”twój komentarz czeka na akceptację” :smile:.Amen
Sypie, Leno – sypie już gęściej i zawiewa.
Z kulinariów dorzucę jeszcze, że w *Bałtyku* kupiłam wczoraj chleb żytni pełnoziarnisty z siemieniem lnianym,
pół kg. za 3.80$ (drogo), ale:
jest to pyszny chleb podobny do pumpernikla, z tym, że pumpernikel jest dla mnie zawsze nieco za gorzki. Ten nie jest ani gorzki, ani taki ciemny jak pumpernikel. Uprawię kryptoreklamę, bo jest to chleb produkowany przez firmę Benus z miasta Pyry.
A tu zimy trochę w niedzielne przedpołudnie :
http://alicja.homelinux.com/news/16.12.2007/
P.S. Andrzej, nie bądz egoistą, odkrój kawałek sera dla myszek, podziel się!
Ależ Heleno!! akwarium stoi vis-a-vis!
Na zdjęciu nie widac, ale pokazuje je pani Tusk!
Pisz już, prosze!
Daj wyść z domu. 😉
Helena !
Jesli masz zamiar przerobic ten pokój na sypialnie, to ja z góry zaznaczam.
Pierzyny nie daje nawet za cene najwyzszych stanowisk panstwowych lub prywatnych.
Pelen oczekiwan
Pan Lulek
Zeby zajac was czyms czekajac na werdykt konkursu Heleny powiem,
ze moj indyk jet juz w piekarniku, przepiorki natarte, grbiety wyciete i rozplaszczone do szybkiego pieczenia (zdecydowalam nie nadziewac), male pieczarki obsmazone na masle z czosnkiem i pietruszka, ceasar salad dressing gotowy, piernik oblany czekolada, szarlotka sprobowana (dobra)… Prezenty gwiazkowe zapakowane…
Ide sie kapac. A. odkopuje nas spod sniegu. Chwala Bogu mamy odsniezarke.
Mam nadzieje, ze przyjecie sie uda.
Na naszym tarasie mamy tzw. hottub na 6 osob. Zalozyli go poprzedni wlasciciele. Mysle, ze dzisiaj bedzie przyjemy wieczor, zeby wskoczyc do goracej wody… Moje obie siostry to uwielbiaja bardziej niz ja…
Sniegu coraz wiecej…
a.
Ja przepiórki robiłam bez wycinania grzbietów, w całości – w środek wrzucałam listek bobkowy, obowiązkowo 2-3 ziarenka jałowca, pieprz, sól, więcej grzechów nie pamietam, owijałam plastrami boczku wędzonego tłustego (z Bałtyku oczywiście boczek) i do piekarnika.
Alicjo! Boczek wędzony z Bałtyku? To śledź jakiś? 🙂
Dekonstrukcja wnetrza i rozstrzygniecie konkursu
Przywolajmy raz jeszcze obrazek, aby nie trzeba go bylo szukac na blogu:
http://wiadomosci.gazeta.pl/aliasy/mod/super_zoom.jsp?xx=4702858
1. Zacznijmy od funkcji. Nie, nie jest to poczekalnia dentystyczna, choc Pan Piotr twierdzi, ze patrzac na to, bola go zeby.
Jest to salonik, a nawet byc moze salon, o czym swiadcza kozetka posrodku, fotel oraz stolik, a nawet stol kawowowy na wysoki polysk. Kozetka i stol stoja na dywanie, fotel samotnie pod sciana. Na kozetce moge usiasc co najwyzej dwie osoby, mozna przesunac fotel, ale co sie wowczas dzieje? Stol kawowy zajmuje tyle miejsca, ze fotel sila rzeczy moze stac przedniki nogami na dywanie, tylnymi na podlodze. Niedobrze. Powinien stac albo wszystkimi nogami na dywanie, albo wszystkimi na podlodze. Moze nalezaloby zatem zwolnic mu triche miejsca i wymienic obecny stolik na inny.
2. Zakladajac, ze jest to salonik, przyjrzyjmy sie meblom. Jest to , jakby to powiedziec, polska wersja Ludwika XVI, choc prawdziwe ludwiki robione byly najczesciej z drzew owocowych, takich jak wisnia, orzech i dlatego maja dzis odccien szlachetnie szarawy, zas polysk satynowy. Raczej nie byly pokrywane wielkoma warstwami poliuretanu, jak zaprezentowany na obrazku stolik kawowy. Zreszta same stoliki kawowoe sa wynalazkiem lat dwudziestych XX stulecia, wymyslila je wybitna projektantla tamtego oktesu S. Mogham, zona Grahama Moghama). „Wysoki polysk” zas wymyslony zostal w latach 60-tych ub. stulecia, pamietam jak ludzie sie zabijali w kolejkach po te meble. Dzis identyczny stolik jak ten na obrazku mozna kupic w bardzo rozsadnych cenach w hali targowej na pierwszym pietrze w miescie Gdyni. Nie zauwazylam tam zadnych kolejek.
Obicie kozetki i fotela (ktorych drewno tez jest pokryte poliuretanem) nie tylko kloci sie z dywanem, ale jest historycznie niewlasciwe. Nalezaloby to obic albo materialem w pasy, albo jednobarwnym damaszkiem, albo ladnym, niezbyt blyszczacym aksamitem. Albo odwaznie zdecydowac sie, ze nie bedzie to „historyczna kopia” i uwspolczesnic to obijajac jakims gladkim fakturowym lnem lub innym grubym plotnem. Wprowadziloby to fajny, postmodernistyczny i nieco wspolczesniejszy akcent.
3. Dywan i podloga. Nie jestem zachwycona ani jednym, ani drugim. Mozaika na podlodze dosc nachalna, zbyt dominujaca, ale moze byla tam „od zawsze” i taka nalezalo zostawic. Ale dywan, sam z siebie niezly, nie wyglada na tej podlodze dobrze. MOze lepiej wygladalby gladki z ladnym obramowanie (borderem). Ale sa tez inne mozliwosci – ladna monochromatyczna buchara, one maja dosc nienatretne wzory. Mam taka jedna w szafie, moze by kupili? Bardzo stara w idealnym stanie, niezasiusiana przez koty….
Najchetrniej jednak dalabym cos kompletnie wspolczesnego, fakturowego, jak sissal albo inna plecionke. Aby „zgasic” troche te dominujaca podloge.
4. Okna i to „cos zlotego”. Och!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Lambrekiny i zaslony z wulgarnej blyszcacej satyny, nylonowe firanki i miedzy to wcisniety zegar z orlem, ktrorego jedno skrzydlo jest kompletnie zasloniete, a drugie do polowy! Czy ktos byl kompletnie pijany?
Dobrze, ze zaslony sa dluzsze niz do podlogi, ale te fredzle ktorymi sa omotane, ten nylon – to krzyczy „lata osiemdziesiate!”. Przez nylony przeswituja ladne drzewa, przechodnie chyba nie zagladaja przez okna willi rzadowej, wiec czy te firanki sa naptrawde potrzebne? Lepiej byloby bez firanek albo z dysktretna roleta w kolorze scian – troche by to uwspolczesnilo to quasi historyczne wnetrze, zas suto marszczone zaslony nie konkurowalyby z suto marszczonymi firankami. Lambrekiny zas – do tych sklepow z ciuchami z drugiej reki! Wiazadla tez. Niech zaslony splywaja dostojnie na podloge.
Zloty zegar medzy oknami przewiesic gdzie indziej. Historycznie miedzy dwoma waskimi wysokimi oknami wieszano waskie wysokie lustro w skromnej zlotej ramie.
5 Oszklona z trzech stron szafka z jedna lustrzana scianka. Ona sama w sobie nie jest zla, ale fatalnie zagospodarowana i nie dodaje urody pokojowi. Dolna polka jest pusta, pozostale zastawione niskimi krysztalami. Polki sa za wysokie na wysokosc postawionych byle jak krysztalow, zas szklo w szkle az sie prosi o dodanie innego materialu – moze porcelany, moze sreber. Tak jak teraz, wyglada na przypadkowy mebel, do ktorego wrzucono byle jak, byle co.
No i obraz zawieszony pod sufitem. Alicja ma absolutna racje – tak wieszac obrazow nie wolno, chyba ze ktos chce wizualnie podniesc wysokosc szafki. Ale wtedy po przeciwnej stronie pokoju musi byc cos roznie wysokiego, aby zrownowazyc to co jest po tej: duzy obraz, tkanina lub inny mebel. W bardzo wielu polskich domach widze obrazy zawieszine zbyt wysoko. U mojej kumy Renbaty wszystkie obrazy poprzewieszalysmy nizej, na wysokosc oczu. Poprzednia robota byla dzielem malarza pokojowego! No, I ask you…
6. Kolor scian, na ktory zwrocila uwazge Ania Z. Tak, ten obecny byl bardzo modny w latach osiemdziesiatych. Rozumiem, ze byl dobrany do podlogi. Ale on tylko podkresla nachalnosc tej mozaiki parkietowej i wyglada bardzo passe. Zgadzam sie, ze przydalby sie mocniejszy z duza dawka szarosci, albo jakas znakomita tapeta, ktora ocieplilaby ten pokoj, nie odbietrajac mu nic z formalnosci. W Polsce trudno jest jednak o ladne tapety. Wiec pomalowalabym ten pokoj na kolor porcelany wedgewooda, tej takiej matowej szaroniebieskiej (bisque) , ale zmienilanym wowczas inne kolory w pokoju, zwlaszcza ten sraczkowaty na zaslonach.
7. Samotna serwetke wydziergana z kordonka albo przez Mamusie pana Jarka albo przez poslanke Szczypinska zostawilabym tylko na czas starego lokatora, ale po wyprowadzce mozna ja dac na kiermasz w kosciele. Albo niech ja Jarek zabierze. Moze razem ze stolikiem kawowym. Stolik jest atrocious. Ale serwetka setymentalna.
8. Pokoj blaga o cos zywego, organicznego: kota, niski wazonik z kwiatami na meblu, ktory wejdzie na miejsce obecnego stolika kawowoego lub miske z owocami. Inaczej jest martwy. Jarek wiedzial, ze beda goscie, nie mogl poprosic o jakis bukiecik kwiatkow? Korona by mu z glowy spadla?
9. Zgadzam sie z Antkiem, ze calosc wyglada tak jak sobie maly prowincjonalny Jasio wyobraza palac. I Jasio go chyba urzadzal.
NAGRODE w KONKURSIE przyznaje ex equo
ANTKOWI
KOJAK MOGUNCJUSZOWI
Jestem Wam winna drinka jak sie spotkamy. Wybierzecie sami.
Dekonstrukcja wnetrza i rozstrzygniecie konkursu
Przywolajmy raz jeszcze obrazek, aby nie trzeba go bylo szukac na blogu:
http://wiadomosci.gazeta.pl/aliasy/mod/super_zoom.jsp?xx=4702858
1. Zacznijmy od funkcji. Nie, nie jest to poczekalnia dentystyczna, choc Pan Piotr twierdzi, ze patrzac na to, bola go zeby.
Jest to salonik, a nawet byc moze salon, o czym swiadcza kozetka posrodku, fotel oraz stolik, a nawet stol kawowowy na wysoki polysk. Kozetka i stol stoja na dywanie, fotel samotnie pod sciana. Na kozetce moge usiasc co najwyzej dwie osoby, mozna przesunac fotel, ale co sie wowczas dzieje? Stol kawowy zajmuje tyle miejsca, ze fotel sila rzeczy moze stac przedniki nogami na dywanie, tylnymi na podlodze. Niedobrze. Powinien stac albo wszystkimi nogami na dywanie, albo wszystkimi na podlodze. Moze nalezaloby zatem zwolnic mu triche miejsca i wymienic obecny stolik na inny.
2. Zakladajac, ze jest to salonik, przyjrzyjmy sie meblom. Jest to , jakby to powiedziec, polska wersja Ludwika XVI, choc prawdziwe ludwiki robione byly najczesciej z drzew owocowych, takich jak wisnia, orzech i dlatego maja dzis odccien szlachetnie szarawy, zas polysk satynowy. Raczej nie byly pokrywane wielkoma warstwami poliuretanu, jak zaprezentowany na obrazku stolik kawowy. Zreszta same stoliki kawowoe sa wynalazkiem lat dwudziestych XX stulecia, wymyslila je wybitna projektantla tamtego oktesu S. Mogham, zona Grahama Moghama). „Wysoki polysk” zas wymyslony zostal w latach 60-tych ub. stulecia, pamietam jak ludzie sie zabijali w kolejkach po te meble. Dzis identyczny stolik jak ten na obrazku mozna kupic w bardzo rozsadnych cenach w hali targowej na pierwszym pietrze w miescie Gdyni. Nie zauwazylam tam zadnych kolejek.
Obicie kozetki i fotela (ktorych drewno tez jest pokryte poliuretanem) nie tylko kloci sie z dywanem, ale jest historycznie niewlasciwe. Nalezaloby to obic albo materialem w pasy, albo jednobarwnym damaszkiem, albo ladnym, niezbyt blyszczacym aksamitem. Albo odwaznie zdecydowac sie, ze nie bedzie to „historyczna kopia” i uwspolczesnic to obijajac jakims gladkim fakturowym lnem lub innym grubym plotnem. Wprowadziloby to fajny, postmodernistyczny i nieco wspolczesniejszy akcent.
3. Dywan i podloga. Nie jestem zachwycona ani jednym, ani drugim. Mozaika na podlodze dosc nachalna, zbyt dominujaca, ale moze byla tam „od zawsze” i taka nalezalo zostawic. Ale dywan, sam z siebie niezly, nie wyglada na tej podlodze dobrze. MOze lepiej wygladalby gladki z ladnym obramowanie (borderem). Ale sa tez inne mozliwosci – ladna monochromatyczna buchara, one maja dosc nienatretne wzory. Mam taka jedna w szafie, moze by kupili? Bardzo stara w idealnym stanie, niezasiusiana przez koty….
Najchetrniej jednak dalabym cos kompletnie wspolczesnego, fakturowego, jak sissal albo inna plecionke. Aby „zgasic” troche te dominujaca podloge.
4. Okna i to „cos zlotego”. Och!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Lambrekiny i zaslony z wulgarnej blyszcacej satyny, nylonowe firanki i miedzy to wcisniety zegar z orlem, ktrorego jedno skrzydlo jest kompletnie zasloniete, a drugie do polowy! Czy ktos byl kompletnie pijany?
Dobrze, ze zaslony sa dluzsze niz do podlogi, ale te fredzle ktorymi sa omotane, ten nylon – to krzyczy „lata osiemdziesiate!”. Przez nylony przeswituja ladne drzewa, przechodnie chyba nie zagladaja przez okna willi rzadowej, wiec czy te firanki sa naptrawde potrzebne? Lepiej byloby bez firanek albo z dysktretna roleta w kolorze scian – troche by to uwspolczesnilo to quasi historyczne wnetrze, zas suto marszczone zaslony nie konkurowalyby z suto marszczonymi firankami. Lambrekiny zas – do tych sklepow z ciuchami z drugiej reki! Wiazadla tez. Niech zaslony splywaja dostojnie na podloge.
Zloty zegar medzy oknami przewiesic gdzie indziej. Historycznie miedzy dwoma waskimi wysokimi oknami wieszano waskie wysokie lustro w skromnej zlotej ramie.
5 Oszklona z trzech stron szafka z jedna lustrzana scianka. Ona sama w sobie nie jest zla, ale fatalnie zagospodarowana i nie dodaje urody pokojowi. Dolna polka jest pusta, pozostale zastawione niskimi krysztalami. Polki sa za wysokie na wysokosc postawionych byle jak krysztalow, zas szklo w szkle az sie prosi o dodanie innego materialu – moze porcelany, moze sreber. Tak jak teraz, wyglada na przypadkowy mebel, do ktorego wrzucono byle jak, byle co.
No i obraz zawieszony pod sufitem. Alicja ma absolutna racje – tak wieszac obrazow nie wolno, chyba ze ktos chce wizualnie podniesc wysokosc szafki. Ale wtedy po przeciwnej stronie pokoju musi byc cos roznie wysokiego, aby zrownowazyc to co jest po tej: duzy obraz, tkanina lub inny mebel. W bardzo wielu polskich domach widze obrazy zawieszine zbyt wysoko. U mojej kumy Renbaty wszystkie obrazy poprzewieszalysmy nizej, na wysokosc oczu. Poprzednia robota byla dzielem malarza pokojowego! No, I ask you…
6. Kolor scian, na ktory zwrocila uwazge Ania Z. Tak, ten obecny byl bardzo modny w latach osiemdziesiatych. Rozumiem, ze byl dobrany do podlogi. Ale on tylko podkresla nachalnosc tej mozaiki parkietowej i wyglada bardzo passe. Zgadzam sie, ze przydalby sie mocniejszy z duza dawka szarosci, albo jakas znakomita tapeta, ktora ocieplilaby ten pokoj, nie odbietrajac mu nic z formalnosci. W Polsce trudno jest jednak o ladne tapety. Wiec pomalowalabym ten pokoj na kolor porcelany wedgewooda, tej takiej matowej szaroniebieskiej (bisque) , ale zmienilanym wowczas inne kolory w pokoju, zwlaszcza ten sraczkowaty na zaslonach.
7. Samotna serwetke wydziergana z kordonka albo przez Mamusie pana Jarka albo przez poslanke Szczypinska zostawilabym tylko na czas starego lokatora, ale po wyprowadzce mozna ja dac na kiermasz w kosciele. Albo niech ja Jarek zabierze. Moze razem ze stolikiem kawowym. Stolik jest atrocious. Ale serwetka setymentalna.
8. Pokoj blaga o cos zywego, organicznego: kota, niski wazonik z kwiatami na meblu, ktory wejdzie na miejsce obecnego stolika kawowoego lub miske z owocami. Inaczej jest martwy. Jarek wiedzial, ze beda goscie, nie mogl poprosic o jakis bukiecik kwiatkow? Korona by mu z glowy spadla?
9. Zgadzam sie z Antkiem, ze calosc wyglada tak jak sobie maly prowincjonalny Jasio wyobraza palac. I Jasio go chyba urzadzal.
NAGRODE w KONKURSIE przyznaje ex equo
ANTKOWI
KOJAK MOGUNCJUSZOWI
Jestem Wam winna drinka jak sie spotkamy. Wybierzecie sami.
Sorry za powtorzenie spisu. Ide teraz na poltorej godziny do E. robic obiad:
spaghetti z krewetkami w bialym sosie, salata, belgijski sernik czekoladowy od Marksa i Spencera, widzialam butelke Kavy u niej w lodowce (hiszpanski szampan).
Zara wracam
@Helena 2007-12-16 o godz. 18:42
„Sorry za powtorzenie …”
Nie musisz przepraszać, ja to zrozumiałem!
Mamy z Antkiem po dwa drinki!
Dziękuję! 🙂
Hej, ja dzis ciezko pracuje w temacie ciasteczka, a tu konkurs jakis pod egida fachowca od urzadzania wnetrz prominentom 🙂 Heleno, masz wiele racji, ale czy nie pomylilas poliuretanu z politura? Poliuretanem (pianka) wyscielane sa siedziska tych „przepieknych” mebli, a drewno lakierowane na wysoki polysk, prawdopodobnie lakierem akrylowym. Jak blyszczy, to przynajmniej widac, ze jest posprzatane 🙂 poza tym latwiej zbierac odciski palcow. Ta willa ma 480 m.kw. Tuskowie maja nadzieje zrobic z niej przytulne M2. przez dodanie pare polek na ksiazki, ktorych brak stwierdzili w czasie wizji lokalnej.
Tu mozna zobaczyc wiecej obrazkow z wnetrza domu dla premiera:
http://wiadomosci.wp.pl/gid,9428535,img,9428542,kat,0,galeriazdjecie.html?G%5Bpage%5D=1
PS. Poliuretanem pokryte sa moje buty do biegania na nartach, ale nie blyszcza 🙁
panie Lulek,
Ten to akurat to Weingut Bründlmayer Riesling Heiligenstein Lyra rocznik 2006.
Oczywista oczywistość ten Weingut. Za te pieniądze to on musi być gut.
Przy okazji dla siebie kupiłem sporo tańszy Gobelsburger Grüner Veltiner z tego samego rocznika. Zalecany był tu mniej więcej tymi słowami:
„Przeciętna jakość win austriackich należy do najwyższych na świecie. Gebelsburger Grüner Veltiner ma wspaniały smak zawierający zarówno minerały, domieszkę tropików jak i odrobinę białego pieprzu”
No to kupiłem….
Czy Premier musi przyjmowac gosci w domu? Kto po takim przyjeciu myje gary i wyciera sztucce. A jak sie przypali albo przesoli. Chyba jednak lepiej na miescie. Jest juz tak wiele dobrych lokali. Przedtem obowiazkowo trzeba by wyslac kogos z blogu na przeszpiegi i przeczytac stosowny wpis podany do publicznej wiadomosci.
Gratulcje dla zwyciezców i absolutnie kompetentnego jury.
Pan Lulek
Panie Lulek,
Więcej nie będę. Od tej pory jedynie z Duużej litery. Kajam się i idę do kąta.
O tempura! o morus!
Czy przy wreczaniu nagród moge otrzymac stanowisko rozlewniczego.
Pan Profesor Bralczak skreca sie zapewne za swoimi sumiastymi.
Pan Lulek
Thomas Morus, to byl chyba Angol który pisywal o jednej wyspie. Czy na tej wyspie bylo wino? a moze tylko Cherry. Pozostala jeszcze z rzymskich czasów.
Znowu pelen rozterek
Pan Lulek
Popołudnie niedzielne:
Konno do lasu. Krajobraz oszroniony aż po czubki drzew, niebo czerwonawe na zachodzie, półksiężyc już świeci.
Wszystkie dziewięć lokalnych saren na swoich miejscach. Na końskim grzbiecie można je podejść na 20 – 30 metrów. Kłusowaliśmy wokół polany z kwadrans podczas gdy sarna i koziołek na środku wyżerały resztki trawy.
Potem koń się znarowił tam gdzie się zawsze narowi i skląłem go w kilku językach. Przeszło mu i przeszło mnie.
Na kolację resztki. Resztki pieczonej w piątek wołowiny. Resztki kartofli z kminkem i oliwą z piekarnika. Resztki czerwonego wina z Verony. Resztkami sił opadłem na fotel.
P.S.
Polecam pieczenie wołowiny w niskiej temperaturze. Na przykład 100 stopni C.
Bez obrumieniania nawet. Przyprawić, wetknąć termometr i do pieca. Trwa to nieco dłużej ale rezultat tego wart. Wyjąć gdy termometr wskazuje 65 stopni.
Soczyste, kruche, różowe.
P.S.
Ostatnim łykiem czerwonego z Verony wznoszę toast za Julię i tego – hmm… jak mu tam, no… na R chyba…
Trzy godziny pózniej:
http://alicja.homelinux.com/news/16.12.07/
Te białe kreski to śnieg w porywach. Wiatru.
Pyro,
Dzieki wielkie. Pare razy przymierzalem sie do polewy, ale przepisy amerykanskie mnie odstraszaly, bo ten proces transformacji czekolady twardej w miekka wydawal mi sie dosc skomplikowany i mocno usprzetowiony.
A.Szysz.
Jak rzekł raz klasyk z miasta-kolebki, Twój wpis ma „plusy dodatnie i plusy ujemne”. Plus dodatni to termometr- rzecz genialna w prostocie i pieczenie z nim przeskoczyło do następnej epoki. Na setkę C. to Twoje „nieco dłużej” trwa jeszcze nieco dłużej.
Plus ujemny – O tej porze roku ( tu u nas jest połowa grudnia, to i u Was też gdzieś koło tego?) to chyba raczej sarna i koźlę. Koziołek to pieszczotliwie o koźle, choć to koźlę może być koziołkiem.
Podsumowując – jestem za, a nawet przeciw.
P.S. „Różowe” Pan mówi. Hm, różowe… No, no? 😉
Iżyk,
Slow food, Sloooooooow fooooooooood, Sloooooooooooooow foooooooooooooood.
Wystarczy wcześniej wstawić do pieca.
Ta sarna beła bez rogów, ten kozioł(ek) z rogami, takie dwa patyki. Przyznam, że terminologia u mnie raczej umowna.
Ta sarna i ten sarn….
Bron Boze nie nalezy mylic politury z poliuretanem. {Poliuretan bwoeim jest wspolczesnym lakierem, nieprzemakalnym, wystepujacym w dwoch wersjach: wysoki polysk i niski polysk. „Ludwiki” w salonie tej willi sa -pokryte licznymi warstwami blyszczacego poliuretanu wlasnie i dlatego nie ma na stoliku owych kolek po wodce, o ktorych wspominal jeden z uczestnikow Konkursu. Politrure natomiast uzyskuje sie tradycyjnymi metodami i blyszczy ona dopiero po ciezkiej harowce polerowania. Tak zw. polerawanie francuskie trwa godzinami i nalezy je nieustannie odswiezac, zas co pare lat sciagac rozpuszczalnikiem nagromadzona paste i robic wszystko od poczatku.
W moim domu sa „ludwiki” ktore sa francuskimi kopiami konca XIX wieku (a wiec sa nieco mniejsze niz oryginalne, bo nikt juz w tym czasie nie nosil wystajacych na metr tiurniur pod spodnica, wiec mogly byc nieco mniejsze.) Maja piekny szarawy kolor drzewa i charakterystyczne muszelki na ramie oparcia. Przecieram je raz na rok pasta do mebli i poleruje bardzo lekko. Nie musza sie swiecic jak psu jaja. Sa chyba z drzewa czeresniowego. Te XIX wieczne „ludwiki” nazywane sa w Ameryce bodaj „francuska prowincja”. Ale nabyte zostaly w Londynie.
Czy premier musi przytjmowac gosci w domu? Oczywiscie, ze musi. Do zmywania ma sluzbe, do gotowania kucharza.
Tony Blair lubil zapraszac mlodych zdolnych kucharzy, jak mial wazne przyjecie. Pod koniec przyjecia kucharz i jego pomocnicy wychodzili do gosci i dostawali brawa i podziekowania.
A ja nie podziekowalam wszystkim uczestnikom Konkusru, wiec czynie to niniejszym. It was fun!
A. Szysz.
Wlazłem pod stół i odszczekuję. Miał „patyki”, to znaczy, że koziołek (tzw. „szpicak”.
Dzieki, Nemo, za reszte zdjec. Ta willa jest wewnatrz nieopisanie szkaradna. I na 480 m kw. tylko dwie lazienki? Sluzba musi sie chyba ustawiac w kolejce do siusiu?
Nic dziwnego, ze Tuskowie nie sa zachwyceni.
A te atlasowe kapy na dwoch monstrualnych rozmiarow lozkach neoklasycystycznych? I do dwoch monstrow maciupenkie, nieproporcjonalne stoliki nocne z maciupenkimi lampami?
Chetnie pojechalabym tam przemeblowac i zmienic podlogi. Wszystkie ludwiki z salonu poszukalyby odpowiedniejszego domu. W pierwszym rzedzie dostaliby wygodna kanape z Bo Concept.
Heleno!!
Czuję się zaszczycony aczkolwiek lekko zaniepokojony…..
Nie mam co na siebie do tego z Tobą drinka włożyć !! Najbliższa wypożyczalnia fraków w Upsali.. 🙁
Dalej czytam że Kodżak wynegocjował dwa!
Ty dwa, On dwa, ja dwa… Ile to będzie razem??
Palców mi zbrakło!! Wychodzę po kalkulator.
Przerwa.
Ale dzięki jeszcze raz.
A usługi : Rad wszelkich udzielam! Uruchamiaj!! 😉
Och ten Iżyk!! Jak to on, wpadł, językiem nawywijał, fiknął kozła i………………….szukaj wiatru w polu!!
Hop!! hop!! Wojciechuuuuuuu! gołębia już puściłeś?!?!? Znaczysię tego kormorana ósmego!! Darowałeś mu dzisiaj?? Żona i dziatki nie muszą za nim łez ronić??
Żona to kormonarowica? dziatki- kormonarowiątka??
Tak pytam apropo tych kozłów, koziołków i kozaków.
Kormonarowica??? Coś mi się z Kononowiczem pomieszło!!
Kormoranowica i kormoranowiątka!!! Tak ma być!!
Kochani Panowie,
A to pamietacie??
http://www.youtube.com/watch?v=gi_1gqTonto&feature=related
Tuska
… a co Wy tu jakimś szyfrem, Iżyk i antek?
No, trudno. Niech bedzie po dwa drinki. Tyle do mnie dotarlo, bo sama jestem po drinkach licznych.
Heleno, myslisz powaznie, ze to nie jest prawdziwa szelakowa politura? 🙁 Moze aktualny lokator na codzien przykrywa to cerata 🙂 Wnetrze i umeblowanie sa koszmarne, mix materialow, kolorow i dizajnu – beznadziejny, ale podobno ostatnia renowacja miala miejsce w latach osiemdziesiatych i pewnie tak juz zostalo 🙁 A wiesz, jak trudno bylo o cokolwiek w tamtych czasach, te kolejki po meble, zapisy… Swoja droga interesowalo by mnie, jak ta willa wygladala w oryginale 50 lat temu?
To, Alicjo takie gadki, jak to między myśliwymi….Nie podsłuchuj!!
Iżyk ma do mnie dostrzelić pewną rzeczą…. 😉 ale kaliber sztucera chiba za mały i nie dolatuje!!!
Iżyku!!! Nie dolatuje!!! Spada gdzieś pod Ostrołęką??
nemo:
di… czego? 😯
Alicjo, zapomnialas polskiego? 😆
A to pewnie czytaliście?
http://www.polityka.pl/polityka/index.jsp?place=Lead33&news_cat_id=933&news_id=238137&layout=18&forum_id=12721&fpage=Threads&page=text
http://sh.wikipedia.org/wiki/Dizajn
http://www.polityka.pl/polityka/index.jsp?place=Lead33&news_cat_id=933&news_id=238137&layout=18&forum_id=12721&fpage=Threads&page=text
Ha ha! Dalszy ciąg do Willi 🙂
Kochani, goscie przychodza nagminnie, szczegolnie w okresie TYM. Prosze nauczyc sie na pamiec, a napewno zachwycicie wszystkich.
http://www.youtube.com/watch?v=4dZhLCGHFQE&feature=related
Buzia
O, ześmy się z antkiem łajza minęli!
nemo!
nie przyczyniaj się do zaśmiecania języka polskiego!!!
Jeśli już musisz, używaj oryginalnej pisowni, bo się zdenerwuję, a przy okazji może mnie szlag trafić.
Chyba tego nie chcesz? 😯
http://pl.wikipedia.org/wiki/Design
To jest właściwy sznureczek, a Ty nemo wpuściłaś nas w jakieś tam nie wiadomo co.
Mamy polskie słowo. PROJEKTOWANIE.
Bez jaj, nie musimy zapożyczać. Albo choćby wzornictwo. I tak dalej.
Alicjo, Ty chyba nie myslisz powaznie, ze w tej willi mozna mowic o projektowaniu, designie czy wzornictwie 🙁
W tym drugim artykule piesek na obrazku wyraznie sie wstydzi, ze zostal przylapany na podglądactwie, jego włascicielka – nie 🙁
A daj spokój , nemo!
Toż w tej willi chyba faktycznie dizajn, czy jak tam, chociaż ja w tak wysokich progach nigdy nie bywałam, więc nie wiem, jak powinny wyglądać wnętrza. Z tego artykułu w Polityce wyczytałam, że to taki gniot z 50-tych lat, mialo być „na bogato” chyba, a architekt nie miał pojęcia, jak to zrobić.
W Zamku Kórnickim widzieliśmy piekne podłogi mozaiki i piękne meble, jakoś się nic nie kłóciło z niczym. I nic lakierami nie pociągane.
Sławka nie widać…..
Wysyłam mu pomocnika :
http://www.signs.pl/article.php?sid=2858
A wszystkim : dobranoc!
Ale fajny ten artykul. Przeczytalam z wypiekami. A brat meza tej pani Marii Kedry, znanego pianisty, byl przyjacielem mojego Ojca – prof. Kedra, imienia nie pamietam. Pracowali razem w AM w Lublinie i czesto bywal u nas w domu. On juz tez umarl, ponad 30 lat temu. Podobno tez byl niezlym pianista, ale przede wszystkim naukowcem.
uf, opanowalem katastrofe, dzieki Antku za pomoc
zapraszam zatem na niedzielny spacer po przedswiatecznym targu
http://picasaweb.google.fr/slawek1412/SpacerPoTargu
Zgubil sie Okon !
Chyba go w tym jego Ohio nie zasypalo kompletnie wraz z jeziorem. Okon daj znak zycia. Czy moze od razu robic wyprawe polarna
Pelen niepokoju o los czlowieka
Pan Lulek
Matko, Slawek, co za rozkoszny targ! Stracilabym tam glowe kompletnie – owszem zauwazylam moja tacke z andouillette, alez ile tam innych genialnych rzeczy! Te fruits de mery, te oliwki, te kaczki i pattisserie! Mozna oszalec!!!!!!!!!!!!!!!!
Dlaczego u nas takich nie ma?!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
W jakim to miescie?