Królewski miesiąc miodowy w trudnych latach może być i postny

Przed laty wizyta królewskiej pary brytyjskiej w Polsce spowodowała lawinę publikacji na temat angielskiego dworu.

Wszystkie tygodniki i dzienniki opisywały historię rodziny Elżbiety II. Niektóre wytropiły nawet polskie krople w błękitnej brytyjskiej krwi. Z wielkim jednak trudem udało się znaleźć informacje co jada się w Pałacu Buckingham.

Równie mało wiedziano i miesiącu miodowym brytyjskiej pary, który przecież wypadł w czasie dla Wielkiej Brytanii jak i dla reszty Europy trudnym. Dopiero po wielu latach Nicholas Davies w  książce napisanej – jak twierdzi – bez wiedzy i pomocy dworu podaje trochę informacji na ten temat: ” Nowożeńcy spacerowali i jeździli konno albo przesiadywali przed ogromnym kominkiem w salonie. Elżbieta miała przy sobie ulubioną suczkę corgi imieniem Susan. Żywność w Wielkiej Brytanii wciąż podlegała wprowadzonemu podczas wojny racjonowaniu, jednak księżniczce i księciu nie brakowało niczego: delektowali się bażantami, jagnięciną, wołowiną, cielęciną, słodkowodnymi rybami z rzeki Test oraz znakomitymi francuskimi winami.

Przed wieczornym posiłkiem, który z inicjatywy Elżbiety codziennie spożywali przy świecach, pili szampana.

Miesiąc miodowy w Broadlands był jedynym w zasadzie okresem w całym życiu małżeńskim Elżbiety i Filipa, w którym dzielili wspólną sypialnię.” Nie będziemy przecież zaglądać królewskim małżonkom pod kołdrę. Wystarczy, że poczytaliśmy o ich stole. Jeśli tak jadają oni w latach ciężkich wyrzeczeń to tym chętniej byśmy zapewne naśladowali ich menu w erze obfitości. Mimo, że kuchnia angielska (oj narażam się bardzo Helenie z Londynu) nie jest naszą ulubioną. Dlatego też propozycja moja w naśladowaniu kucharza Elżbiety II ogranicza się do wyboru tych samych produktów (patrz wyżej) lecz użycie ich w już nasz własny i oryginalny sposób.

I teraz już wszystko w Waszych rękach!