Krakowskie reminiscencje

Spośród wielu imprez targowych najbardziej lubimy te w Krakowie. Po pierwsze bo Kraków to Kraków. Nie ma drugiego takiego miasta na świecie, w którym historia szarpie nas za poły płaszcza na każdym kroku. Zwłaszcza gdy spaceruje się po Starym Mieście z wnuczką, która odkrywa wszystko to, co my już znamy i możemy jej prezentować piękny jeszcze nieznany świat.

Byliśmy więc po raz kolejny na Wawelu (omijając Smoka), w Kościele Mariackim, na Kazimierzu. Zjedliśmy wspaniałą kolację we włoskiej Amarone mieszczącej się w Hotelu Pod Różą przy ulicy św. Tomasza. No i wiele godzin spędziliśmy wśród książek.

Nasz wydawca czyli Nowy Świat chcąc poznać swoich czytelników, ich gusta literackie i opinie o wydawanych książkach prosił targowych gości by wypełnili małą ankietę i odpowiedzieli na pytania dotyczące wyżej wymienionych problemów. Wypełnione ankiety nagradzał darmowymi książkami( wyodrębnił na wystawie w tym celu kilkadziesiąt tytułów) lub dużymi zniżkami na pozostałe książki. Wypełniono ponad tysiąc ankiet. Będzie poważny materiał do przemyśleń i dla wydawcy, i dla autorów.
Stoisko Nowego Światu przeżywało istne oblężenie. Bez przerwy mieliśmy wizyty czytelników naszych książek i składaliśmy niezliczone (wydawca policzy, poda nam a mu Wam dokładną liczbę) autografy i dedykacje. Wg. naszych obliczeń złożyliśmy około stu podpisów.  Udzielaliśmy także porad kulinarnych. Odwiedzali nas czytelnicy w różnym wieku – od nastolatków lubiących gotować do panów i pań w statecznym wieku wolących lekturę od kuchni – i różnej płci. Wszyscy natomiast podzielali wspólną pasję – czytanie. Niektórzy przypominali nam, że poznaliśmy się na poprzednich targach i przyszli po kolejne książki. Zamawiali przy okazji następne, często podsuwając nam nowe tematy.

Odwiedzali nas także inni wydawcy (my też biegaliśmy po innych stoiskach) prezentując swoje nowości kulinarne. Dziś chciałbym zaprezentować i polecić dwie książki, które szczególnie przypadły mi do gustu.

Pierwsza z nich to dzieło włoskiej graficzni i malarki mieszkającej od lat w Hamburgu Larissy Bertonasco. Napisała ona i pięknie bogato zilustrowała książkę „La nonna La cuccina La vita Wspaniałe przepisy mojej babci”. Książkę przetłumaczyła Barbara Januszewska, a wydała oficyna Propaganda. Historyjki z życia autorki oraz jej wspaniałej babci przeplatane są wspaniałymi i często mi zupełnie nieznanymi przepisami. Są one tak smakowite, że postanowiłem najbliższe spotkanie przyjaciół przy moim stole uświetnić właśnie daniami z liguryjskiej kuchni babci Larissy. (Relację oczywiście zdam w stosownym czasie.)

Autorka – jak wspomniałem – jest nie tylko utalentowaną gawędziarką i do tego ma – jak to Włoszka – talent kulinarny lecz jest bardzo zdolną malarką. Ilustrację nie tylko przyciągają oko i zachęcają do dalszej lektury ale wzmagają także apetyt. No i co niebagatelne mogą stanowić pierwszy podręcznik do nauki języka włoskiego. Portrety babci i innych osób a także namalowane dania i produkty opisane są w języku Dantego. I nikt kto zobaczył na rysunku sympatyczną starszą panią z podpisem mia nonna nie zapomni, że znaczy to po polsku moja babcia; zaś zwrot un carciofo… che buono widniejący  przy talerzu z pieknym zielonym warzywem zrozumieć należy: karczoch… jaki pyszny!

Kolejna urocza książeczka dla miłośników kuchni (choć w tym przypadku powinienem napisać: miłośniczek) to „Kuchnia z Zielonego Wzgórza. Przepisy L.M. Montgomery.” Zebrane przez Elanie i Kelly Crowford a przełożone przez Małgorzatę Hesko-Kołodzińską. Bogato ilustrowaną kronikę kuchenną autorki książki dla panienek wydało Wydawnictwo Literackie. Książka jest ilustrowana prywatnymi zdjęciami Lucy Montgomery, jej rodziny oraz przyjaciół. A interesujące i mało (lub wcale) znane fakty z jej biografii są bogato inkrustowane przepisami sprzed stu lat. Myślę, że może to być sympatyczna i pożyteczna lektura dla panienek, pań a także i panów lubiących kuchnię.