Zgadnij co gotujemy?(59)
Ponieważ jeszcze mnie nie ma (a jednak jestem), ponieważ po urlopie natychmiast stawiłem się na zlocie w Kórniku, dzisiejszy quiz będzie bardziej lakoniczny niż zwykle. I dwuznaczny, bo jak to – jest autor czy go nie ma?
Pytania będą miały dwie odpowiedzi i obie prawdziwe. Wystarczy podać jedną z nich, lecz podanie obydwu zwiększa szanse na otrzymanie nagrody, a tym razem będzie to najnowsza książka wydana przez „Politykę: i opisująca kuchnię… polityczną. Autorami są Mariusz Janicki i Wiesław Władyka a tytuł brzmi: „Cień wielkiego brata”. Książka będzie opatrzona autografami autorów i dedykacją gospodarza blogu. Oto pytania:
1. Co to jest mazagran?
2. Pecorino to?
3. A co to takiego śliziki?
Kto najszybciej przyśle najwięcej prawidłowych odpowiedzi na adres internet@polityka.com.pl otrzyma wyżej wymienioną książkę. Czekam!
Komentarze
Dzień dobry.
Niestety nie wiem co to są śliziki, chociaż dobrze wiem kim są panowie Janicki i Władyka. Żal serce ściska.
Dopiero dzisiaj dotarły do mnie życzenia dla Zjazdu od Torlina – nie było ich jeszcze w piątek w skrzynce pocztowej kiedy to wyjeżdżałam. Tym sposobem nie zostały odczytane uroczyście tak, jak życzenia od Nemo.
Nie będę w tej chwili cytowała całego listu, ale w skrócie jest on pod hasłem „Chciałaby dusza do raju…” i najlepsze życzenia.
Torlinie – życzenia i dobre myśli wysłane do nas z pewnością pomogły, a i Ty byłeś obecny w naszych rozmowach. Wojtek z Przytoka wręcz przyznał się, że ma niejaką słabość do Ciebie (a raczej do Twoich postów).
Swoją drogą jestem pełna podziwu dla formy Pana Lulka: jest chory na abstynencję, a nie tylko przywiózł mnóstwo procentów ale i dzielnie nam towaryzszył no i ta trasa powrotna :”w jeden skok”. Toż przyjaciele Sławka wybierali się z Kórnika do Wiednia planując po drodze nocleg, a nasz Lulek miał przecież dalszą drogę, bo od Wiednia ma jeszcze kawał świata na południe. Ot, zagończyk nam się znalazł.
Dziecko mi pojechało z młodzieżą zwiedzać kopalnię węgla kamiennego, kawałek Sudetów i liznać Złotej Pragi przez jeden dzień, więc ja sobie zrobię dzisiaj miskę sałatki z fasolki szparagowej,papryki i jabłek bo nasdal mam poczucie sytości rogalińskiej (nawet bez ziemniaków i z jednym „warkoczem”)
Widzę tu, Pyro, korzyść zasadniczą- masz komputer tylko dla siebie! Ja śliziki zaryzykowałam, nie będąc do końca pewną czy dobrze kojarzę. Zobaczymy. Teraz wchodzę w niemowlęctwo- gotuję na śniadanie zupę mleczną ( płatki orkiszowe)- jestem początkowojesiennie całodobowo głodna ( tzn. tak to sobie wyobrażam, ze jestem głodna nawet wtedy gdy śpię). I liczę, ze tak się nasycę.
Dopiero od wczorajszego wieczoru mam znowu internet, więc pół nocy czytałam Wasze opowieści i oglądałam zdjęcia. Bardzo się cieszę, że było tak wspaniale.
Smacznego dnia życzę.
Alsa, Ty już lepiej nic nie mów, bo w łeb. Miałaś być z nami! Nieobecność nieusprawiedliwiona i bardzo proszę dostosować sobie plany urlopowe na przyszły rok.
Tak jest, Pani Generał!!!
Kuchnia i moda ma wiele ze sobą wspólnego. Na początku robi to niedużo, później sporo więcej osób a na koniec staje się to już problemem.
http://bp1.blogger.com/_I0K552ctmyw/Rvgwt740lLI/AAAAAAAABWg/pEqLBMUxEf8/s1600-h/mager.jpg
ponownie O. Toscani troszczy się o dobry smak.
I jak tu nie chapnąć czegoś?
kurka siwa…
mam problemy, bo u Tereski od grzybow polaczenie slabe.
Krotki komunikat do Arkadiusa – zadzwonie wieczorem, jutro nach Berlin, smarkatych okolo 12-13 odstawiamy do hotelu Zoo, to gdzies w centrum, wiec mysle, ze sie skrzykniemy na piwo – mamy komore, wiec moge podzwonic juz z Berlina, teraz tylko daje krotki cynk.
Wszystkich pozdrawiam, a teraz ide poczytac plotki o zjezdzie – ja dodam swoje, ale chyba od Alsy, bo tu cieniutko z polaczeniem.
@Alicja
przebieram nogami w poszukiwaniu jakiejś żaby na zagrychę
Własnie wróciłam z zakupów, nieodzownego wyrzucenia pieniędzy w urzędzie pocztowym i aptece oraz opłacie taksy od marzeń, czyli wysłaniu totka..Tu chcę powiedzieć, że nabyłam m.in dużego kuraka (2,3 kg), który jest mi potrzebny do zrobienia kury kaukaskiej, a przecież orzechy od Wojtków mam. Tym wszystkim, którzy dotąd takiej kury nie robili – polecam
Kura po kaukasku
jeden b.duży kurczak albo równie mięsna kura
5-6 łyzek masła
5-6 łyżek siekanych orzechów włoskich
3 łyżki drobniutko usiekanej natki pietruszki
sól, pieprz biały, tymianek, majeranek.
jeżeli ktoś lubi może jeszcze wrzucić do środka tuszki garść ząbków czosnku – ja nie stosuję.
Kurczaka pozbawiamy szyjki, kupra i końcówek skrzydełek. Starannie wycieramy wewnątrz solą, pieprzem i tymiankiem. Odstawiamy na godzinę do lodówki. Masło należy rozetrzeć z solą na krem, dodać orzechy i pietruszkę, otrzymany farsz poupychać pod skórę na piersiach (bardzo łatwo jest ją podważyć np szerokim nożem. Do brzuszka wrzucić hojnie majeranku, ułożyć na blasze po wierzchu polać oliwą albo rozmazać masło.
Piec w temp 180 – 200 stopni nieco ponad 1,5 godziny, podlewając najpierw wodą z oliwą, potem sosem.
Jako, że ptaszysko jest duże to da się z niego nakarmić (dobrze) 6 osób, albo pięknie rumiane nóżki potraktować jak wędlinę kolacyjną. Wina niech każdy dobiera sobie sam, my będziemy piły Furmint.
Jednocześnie informuję, że nabyłam ostatni numer Polityki papierowej do wieczornego czytania.
Inwentura pozjazdowa zrobiona.
Konto mogloby byc w lepszym stanie ale jest jak jest. Jedna Pani powiedziala mi dzisiaj, ze moglbym miec u niej wzgledy gdyby moje konto nie bylo stale przeciagniete. Zaprosilem ja na jutro wieczor na kawe. Myslalem, ze wytocze najciezsze dzialo w postaci pierzyny ale ona przyjdzie niestety z mezem. Co prawda nie swoim. Po wsi jednak zaczynaja powoli krazyc opowiesci o przewadze pierzyny nad koldra antyreumatyczna. Zaczynaja przegladac strychy w poszukiwaniu zabytkow.
W piatek jade do Budapesztu. Nieodwolalnie, na inny zjazd. Kolezenski, klasy ktora ukonczyla Georgetta. Z gory zapowiadam. Bedzie gulasz. leczo i mnostwo innych wegierskich specjalnosci. Dowiedzieli sie, ze jade do Kornika i beda probowali przekabacic mnie na wegierska strone. Niemniej jednak, szwagier zarzadzil przywiezienie austriackiego piwa puszkowego. Podobno dobre na takie okazje, bo nie sa potrzebne kufle.
U W A G A ! Wiadomosc z ostatniej chwili.
Zastal zasiany ( zasadzony ) kasztan Barbary i Piotra.
Pochodzi z parku w Rogalinie, posadzony wedle plota ze zwisem w kierunku ulicy, pomiedzy dwiema lipami. Prosze wszystkich o trzymanie kciukow za pomyslnosc przezimowania i startu na wiosne przyszlego roku.
Jak osiagnie wysokosc pol metra znajdzie sie pod ochrona ustawy drzewiarskiej. Ustawa wziela po ochrone drzewa rosnace na dziko. Nie bede jej lamal z zasadniczych powodow.
Obiad odchudzajacy. Nawrot choroby abstynenckiej.
Pan Lulek
Mniam, Pyro! A mnie wlasnie listonosz (za pokwitowaniem) przyniosl „Drugie dania”. Pieknie dziekuje Pani Basi i Gospodarzowi za ksiazke i dedykacje! Dziecko, co ma juz wakacje, zabralo sie do wertowania i zazyczylo kotlecikow z platkow owsianych z salatka z pomidorow. A wiec do roboty! Na dworze slota listopadowa, chmury po pas i zaledwie +10°C brrrr….. 🙁
No i wygrała Marialka. Odpowiedzi były proste (choć okazało się, że Pyra czegos może nie wiedzieć): Mazagran to mrożona kawa z dodatkiem rumu lub koniaku pita przez słomkę i wąskie naczynie szklane na wysokiej nóżce do mrozonych deserów; pecorino to włoski ser owczy i…białe wino z regionu Abruzzo; śliziki to krojone kluski z makiem i miodem lub małe rybki wielkości kiełbi ale z rodziny piskorzy. Gratulacje! Książka z autografami juz w drodze.
No,wiec w oczekiwaniu na rozwiazanie zagadki,moze poczytacie ten oto tekst,ktory specjalnie dla Was przetlumaczylam 😆
CO TO JEST U.S.S
Niedawno stwierdzono u mnie U.S.S !!!!!!!!!
U-trata S-kutecznisci z powodu S-tarosci!
Dowod
-Chcialem umyc auto.Ide,wiec do garazu,ale po drodze widze,lezaca na stole kuchennym,poczte.
-Czemoz najpierw nie przejrzec poczty? Moze byc cos waznego!
-Klade klucze samochodowe na kuchennym stole,przegladam rachunki,reklamy wyrzucam do kosza na smieci.A coz to caly pelny!!
-Odkladam rachunki na stol,zeby najpierw,zanim zapomne,smieci wyrzucic!
-Ale kontener na papier stoi obok skrzynki na listy,poniewaz ide w te strone,moze byloby lepiej,najpierw te rachunki przejrzec i wypisac czeki.
– Ide po ksiazeczke czekowa.Lezy w moim biurku.Tam,obok komputera znajduje do polowy wypita butelke coli.
– Odkladam ksiazeczke,poniewaz najpierw musze wypic cole,bo nie daj Boze wyleje sie na klawiature!!
-Ale cola jest wstretnie ciepla,nie da sie wypic.Trzeba ja do lodowki wstawic i oziebic.
-I gdy z cola ide do kuchni,widze,ze kwiaty w wazonie za malo maja wody.
-Odstawiam cole w kuchni i o dziwo znajduje tam moje okulary!!Szukam ich juz od dwoch dni.
-Zanim odniose okulary na biurko,doleje wody kwiatom!
-Odkladam okulary na szafke w kuchni,napelniam konewke i co widze?!
Pilota TV!!
-Ktos go na kuchennym stole zostawil.
-Mysle: jesli wieczorem bedziemy TV ogladac,przyjdzie znowu pilota szukac.
-Lepiej byloby pilota polozyc w stolowym,ale najpierw musze dolac wody.
– Ide dolac wody.Ale tuz przed drzwiami potykam sie i rozlewam wode na podloge!
-Odkladam pilota,ide wytrzec podloge,zanim wdepne w te kaluze.
-Wracam do przedpokoju i bezowocnie usiluje sobie przypomniec,co ja takiego robilem???????????
————————————————————————————
A wieczorem:
– auto nieumyte
-rachunki niezaplacone
-w kuchni stoi letnia cola
-kwiaty maja za malo wody
-kosz na smieci stoi pelny
-gdzie jest moja ksiazeczka czekowa?
-nie moge znalezc pilotaTv
-a gdzie leza moje okulary
-i nie moge kluczy od samochodu znalezc!!!!!!!
Z przykroscia musze przyznac,ze dzisiaj niczego nie zrobilem,niczego tez nie rozumiem?!
PRZECIEZ CALY BOZY DZIEN BYLEM ZAJETY!!
A teraz jestem taki wyczerpany.
………………
Nie smiej sie,bo jesli nie dzisiaj,to jutro Twoja kolej 🙂
Dobrze wiedziec,ze starosc jest nieunikniona.
Terapia,jest smiech z samego siebie
Ps. jesli sa jakies bledy niech mi bedzie wybaczone(starosc).
Nie znam autora tekstu!? Tlumaczenie moje wlasne z niewielkimi skrotami.
Pozdrawiam i zycze milej lektury.
Mam nadzieje,ze Gospodarz nie bedzie sie gniewac,ze troszke nie na temat?!
Ana
Witajcie
Ciąg dalszy posumowania Zjazdu. Prezent dla córci Manci – „Kuchnia dla singli” z dedykacją autorki Basi – trafiony. Miałem obawę czy dobrze przyjmie tytułowego singla ( akurat singluje )więc wręczając rzuciłem od niechcenia: „Gdy masz ochotę ugotować coś dla faceta albo pogotować z nim po prostu zwiększ proporcje”. Zabrała się do studiowania przepisów i już w poniedziałek miałem okazję podjeść pasty serowo jajecznej. Według wskazówek Gospodarza ucierałem pastę już kilkakrotnie ale córcia robiła ją pierwszy raz i świetnie wyszło. Wczoraj nocą zajrzałem do niej, spała przy zapalonej lampce a obok, na poduszce rozłożona „Kuchnia dla…”. Nawet wpadło mi do głowy pytanie czy ona przepisy studiuje, czy raczej kombinuje dla kogo te proporcje zwiększać, bo długo w stanie singielskim zwykle nie wytrzymuje.
Pozdrawiam
Panie Lulku! A dyc trzymam kciuki za tego kasztana i, parafrazujac Piotra, zycze Ci, abys zbudowac trumne swa z desek jego wladnym byl. I wytlumacz swoim Madziarom (chocby na migi, jesli niemieckiego nie znaja), ze piwo z puszki to jak Chateau Margaux z kartonika. Widzialem kiedys, jak ryby braly na gume do zucia, to i osma zona (niekoniecznie Twoja) moze da sie zlapac na pierzyne, jako ze zimno sie robi, a i noce coraz dluzsze… 😉 Poza tym melduje poslusznie: duet k.u.k. (aka Wojtek+Pawel) szczesliwie do Wiednia dojechal, bez wiekszych przerw w podrozy (sugerowanych powyzej przez Pyre). Wyleczywszy sie z obciazenia histaminami oraz zaczadzenia dymem tytoniowym uleglem jednak bezwzglednemu cisnieniu codziennosci – gdyby nie swieze wspomnienie doznan kulinarnych jak wizualnych (wspomagane przez souveniry pobrane w Korniku, Wasze wpisy oraz serwis fotograficzny Misia2) moglbym sadzic, ze mi sie ten Kornik po prostu przysnil byl. Pomysle o Was wszystkich w niedziele saczac Slawkowego Medoca do Foie Gras. Dzieki Wam wszystkim, ze takie spotkanie trzeciego rodzaju do skutku dojsc umialo i dziekuje przypadkowi, ze mi udzial w nim umozliwil.
Ana – to chyba nie o mnie? Ja jak dotąd najwyżej 30% tego programu wykonuję! I Panie Piotrze przez wszystkich miłowany; błąds, błąd okropny. To Nemo wszystko wie, nie ja.
Obżartuchy, larum grają!
W wolnej chwili zajrzałam w sąsiedztwo do p.Doroty, a tam młódż swawolna postponuje nas, spod znaku rondla okropnie. Jeden nawet taki siaki napisał, że im (od p.Doroty) to w duszy gra, a nam tylko w kiszkach.. Wydaje się, że Waldorf mylił się srodze pisząc, że muzyka łagodzi obyczaje. To u nas uśmiechy, Wersal i toasty, i to nie nam psuje się charakter, prawda?
Lulek opisał u p.Doroty swoje peregrynacje. Bardzo udatnie.
Pyro droga dałem odpór smarkaczom!
Nemo-
Panu Lulkowi przekazalam nasionka , a osobno Ci dziekuje za prezenciki. O masz, wolaja do stolu znowu! To lece, pozdrowienia!
Sie macie Ludzie! W poludnie nabazgralem do Was pare cieplych slow i chcialem wyslac – i nic. A wlasciwie gorzej niz nic, bo obok mojego wpisu pojawil sie zlowieszczobrzmiacy komunikat: „Twój komentarz czeka na akceptację”. Czekam wiec na te akceptacje. Czekam godzine, dwie. Piec godzin juz czekam, akceptacji ani na lekarstwo. Moj wpis jednak widze. Trzeba chyba urodzic sie informatykiem (jak ja), zeby wylozyc sie na czyms tak (podobno) banalnym, jak blog. Wystapil jakis blad, mam nieczytelny charakter pisma, a moze wybudzilem CENZORA z letargu? A przeciez nie uzylem ani razu inwektywy ani aluzji politycznej. Probuje wiec jeszcze raz. To jest test. Jak pojdzie, to napisze wiecej. Pozdrawia chudsza polowa cesarsko-krUlewskiego duetu: k.u.k. Pawel.
No proszę, chcę wziąć udział w konkursie. Czytam, a tu już konkurs rozstrzygnięty zanim dowiedziałam się jakie są pytania 🙁 Marialka – gratulacje. Chyba będę musiała kupić książkę.
Wojtku – ja też jestem zachwycona „Kuchnią dla singli” mimo, że singlem nie jestem.
Hallo Gospodarzu! Czy jest tu jakiś DYŻURNY, który „zżera” moje wpisy odpowiadając uparcie „Twój komentarz czeka na akceptację” ale tej akceptacji mi koniec końców nie udziela? Próbuję już po raz trzeci, bez brzydkich słów, bez agresji (wręcz przeciwnie), bez skutku… Czy to taka procedura otrzęsinowa, że Nowi są ignorowani przez pierwszy tydzień? A może powinienem w tym celu używać wyłącznie oprogramowania Micro$oftu? 😉
Serdeczności znad modrego Dunaju! Paweł
Drogi królu, tu co jakiś czas wkrada się jakiś zły duch. Popytaj innych uczestników naszego blogu. Nikt nikogo nie kontroluje. Nie ma zapisów na żadne słowa. Komentarze wchodzą po sekundzie. A czasem dzieje się coś dziwnego i wówczas cholery można dostać. Ostatnio mój wpis z odpowiedzią na pytanie kolegi-blogowicza coś zatrzymało z takim samym napisem: Twój komentarz czeka na akceptację. A ja się pytam czyją? Moją własną? I dopiero gdy zrobiłem awanturę w naszym dziale internetowym i koledzy interweniowali w spółce nas obsługującej WordPress kłopoty ustały. Przepraszam za niedogodności ale na szczęście są one sporadyczne.
Pawle, Pawełku, Krulu Ty nasz! (Ładnie, co?) To taki obyczaj, że Nowego (czyt.obcego) pierwszego dnia trzyma się na dystans. Tak pracuje Operator. Potem już leci ciurkiem. W tej chwili widzę jednocześnie aż trzy Twoje różne wpisy. Jeżeli będziesz się odzywał co najmniej raz w tygodniu, to nie będziesz leżakował. Pozdrawiam
O rany! Czy król to Krul znany nam osobiście? Tym bardziej odrzwia są otwarte. Czekamy na dalsze komunikaty.
zachecona przez Króla/Krola i ja się odzywam. Czytam Was juz od wielu miesiecy, ale tylko raz próbowalam zabrać głos w dyskusji o bazarach i placach targowych. Niestety mój zupełnie niewinny komentarz ( przynajmniej tak mi się wydawało) do dzis czeka na akceptację…. moze dzis mi sie poszczęsci.
W kazdym razie witam wszystkich serdecznie ( wymienię tylko Pyrę, Helenę, Misia i Pana Lulka – ktorego opowiadań jestem cichą wielbicielką) Z wielką przyjaemnościa czytalam wszystkie sprawozdania ze Zjazdu, musiała to być wspaniała impreza. Podobnie jak Helena tak Was sobie wyobrazałam jak zostaliście uwiecznieni na zdjęciach.
Mam nadzieję że zostanę przyjeta do szacownego grona, bo czytać i tak bedę – już się chyba uzależniłam. Trudno znaleść w sieci drugie takie miejsce jak blog Pana Piotra.Przywraca wiarę nie tylko w kuchnię!
Witam serdecznie PaulusaRexa. mam nadziję, że na naszym blogu się zadomowi i co jakis czas odezwie. Operator jednak działa bo wpisy widzę własnym okiem. Popijaj w tym Wiedniu jakieś dobre winko i wspominaj o nas miło. Ja własnie zlewam nalewkę wiśniowa i łzy ronię. Pluję sobie w brode, że kupiłam inne wiśnie niż normalnie – takie słodkie się wydawały – garściami można było jeść. Ale nalewki na tym dobrej nie ma. 🙁 Tyle dobra zmarnowane. A teraz myślę jak to uratować.
Pyro niedościgniona! Piotrze drogi! Już zaczynałem wątpić w siebie i służebną rolę komputera względem człowieka (czasami) myślącego. A teraz kamień spadł mi z serca i ulgę odczułem ogromną, że to tylko moja w-gorącej-wodzie-kąpalność była, bo przecież Sysop zgodnie z Protokołem miejsce w szeregu mi pokazał. Chwała mu za to! Dzięki przebiegłości Pyry poznałem jednak tajemnicę a takowoż sposób na dudkowystrychnięcie Opsysa. Proste jak budowa cepa: pisać nie rzadziej niż raz w tygodniu! Będę się starać, choć nie będzie łatwo, gdyż, jak wiecie, Ana postawiła mi dzisiaj diagnozę: mam USSa dziedzicznego, wrodzonego oraz dożywotniego. I nie da się go wyleczyć Uhudlerem! Ale nie poddam się bez walki! Przepraszam, że wystąpiłem dziś pod dwiema postaciami (jako k.u.k.pawel i paulusrex), ale usiłowałem przechytrzyć Sysopa. Teraz mam dylemat, którą tożsamość zachować. Może po prostu rozpiszę konkurs: z jaką „ksywka” bardziej mi do twarzy. Czekam na propozycje 🙂 No i ściskam serdecznie Wszystkich.
Pustki takie, jak w słynnym trenie Kochanowskiego, wiec ja coś na polepszenie nastroju.
Zacytuję dwa , trzy fragmenty rozprawki o kawie księdza Krusińskiego
„Ci, którzy odjeść się nie mogą, albo do zbytecznego picia czuja w sobie nieugaszone pragniernie, tym uywanie kawy i to na czczo jest potrzebne, aby ostre ryczącego żołądka humory, do należytego porządku były przywiedzione. Także do pozbycia nałogu picia gorzałki, chętkę do niej powoli tłumiąc; uywanie kawy na wielu skutecznym okazało się lekarstwem”
+W szaleństwie dopuszczają Orientalni Lekarze kawy jak i w głowy boleniu.”
„W persji powiedają, że Ismael z famillii Soffich,najpierwszy Szach albo Monarcha, wdawszy się w picie kawy, o ulubioną przed tym sobie nałożnicę nie dbał”
A ja swoje reprinty gdzieś zostawiłem . Pewnie w samochodzie gospodarza. Jeśli się znalazły proszę o komunikat 🙂
c.d. bo coś się tam zapchało. Czytam rozprawkę kawową w przerwach w opisywaniu dyplomacji i tak sobie myślę, czy za 200 lat nasze rozprawki dietetyczne będą tak samo zabawne dla potomnych? Chociaż z drugiej strony są tam i fakty przerażające i nie chodzi tu wcale o zestaw takich mitów i przesądów medycznych, od których włosy dęba stają. Tu chodzi i jakość wody, jaka do dyspozycji ludzi była w końcu XVIII w. na terenach Turcji i Persji, a maże i RP. Otóż x Krusiński pisze, że aby uzyskać smaczną kawę , wody należy używać przejrzystej. w tym celu gotować ją długo 3 razy, poczekać aż się ustoi, znowu gotować, w razie potrzeby odszumować, a zaparzona kawę klarować kawałkiem cukru i szczyptą tartego rogu jeleniego. No, nie wiem – czy oni kawę na rosole czy na wodzie z kałuży gotowali.
Też musiałam dzisiaj czekać na akceptację i to dość długo. A na blog red. Paradowskiej w ogóle nie mogę wejść.
Pawła znam tylko ze zjazdowych zdjęć i wspomnień, ale i tak wezmę udział w kpnkursie – bardziej podoba mi się „ksywka” PaulusRex. Od razu wszystko jasne!
Rozprawka o kawie – przednia! Trzeba uważać z dawkowaniem jej panom, zwłaszcza tym, których ulubioną nałożnicą jesteśmy! 😀
Pyro, a jest tam, jak oni tę kawę parzyli?
Dziękuję!
Dopiero teraz mogłam włączyć się do sieci. Szalenie się cieszę!
Witajcie !!
Słuchaliście ??
Tak!
Ok, ok, to posłuchajcie jeszcze raz ………
http://serwisy.gazeta.pl/tokfm/0,82891.html
Jest tam zjazdowicze o Was !!!!!
Ja własnie słucham !
-antek
Misiu zguba znaleziona. Odesłać pocztą czy odbierzesz przy okazji?
Antek mi uświadomił, że moje gaduły w TOK FM można słuchać przez internet. Ale Was zamęczam na wiele sposobów.
Panie Piotrze !
Ale jak przyjemnie…..
Słucham zasłuchany….
-antek
Jednak się nie myliłem, dopiero Pyra uświadomiła mi ,że kupiłem i gdzieś zostało. Jak będę w Warszawie to się umówimy i wpadnę do redakcji. Będę miał okazję zobaczyć jaskinię Lwa 🙂
Panie Piotrze. wysłuchałam, w papierowej Polityce też komunikat o zjeździe był. Reklamę mamy jak u Bennettona, a Pan powinien uzyskać dożywotni rabat w obydwu odwiedzonych przez nas restauracjach.
Oj Pyro, Pyro skąd Ci to panowanie wróciło. Dzięki za dobre słowo. Ale wszystko com wygadał i wypisał to ze szczerego przekonania o słusznośći ocen. To wprost cudowne, że w tym wieku (i w tym czasie) można zyskać tylu wspaniałych przyjaciół.
Panie Piotrze – za tę reklamie w TOK FM powinien Pan otrzymywać darmowo gicz cielęcą w Radzewicach i te naleśniki w Rogalinie, do końca życia – czyli przez dłuuuugi czas.
Panie Piotrze – za tę reklamie w TOK FM powinien Pan otrzymywać darmowo gicz cielęcą w Radzewicach i te naleśniki w Rogalinie, do końca życia – czyli przez dłuuuugi czas. Dziękuję Antku za informację słucha się tego z przyjemnością.
Mnie tam panowanie nie wróciło, tylko zastosowałam stary numer z firmy – jak idę z Naczelnym na wódkę, to on jest Jasiu, Stasiu albo i Lech, jak wchodzę do gabinetu to on jest „Pan Dyrektor” i nie ma inaczej.
Panie Piotrze – za tak cudną reklamę w TOK FM powinien Pan otrzymywać darmowo gicz cielęcą w Radzewicach i te naleśniki w Rogalinie, do końca życia – czyli przez dłuuuugi czas i nie mówiąc o dozgonnej wdzięczności Pana Książka. Przy okazji – dziękuję Antku za informację i link – słucha się tego z olbrzymią przyjemnością.
Sorry – dwa razy się wpisało
A nawet trzy – wszystkie wersje; nawet te z błędami 🙁
Ryba – Króla nam nie puszczali , za to Ty jesteś potrojona.
Alsa – jakoś sposobu warzenia kawy nie mogę się doczytać tylko sposób tłuczenia w moździeżu (perski z gorzkimi migdałami) i uwagę, że Persowie kawę przez sito przecedzać każą, a Turcy nie „bo tłustość cała na sitach zostaje”
Czyli Persowie wynaleźli kawę light. Dzięki, Pyro.
Pyro, szalenie mi się fragment o zaniedbywaniu ulubionej nałoznicy na rzecz kawy podobał.
Ledwo już na oczy widzę- dałam sobie dzisiaj w kość.
W ramach relaksu myslę o jedzeniu. W sobotę goście, na honorowym miejscu nasza koleżanka, która to za swoim Anglikiem… do Czech pojechała. W piątek piekę papryki. To będzie temat kulinarny. Menu jeszcze nie jest gotowe.
Marialko – czym nadziewasz papryki, bo ja ostatnio kurczakiem (eksperyment) i o dziwo wyszły
Tym razem piekę je bez nadzienia, po to by dalej wykorzystać obrane i armatyczne. Bardzo smakowały mi z róznymi wariantami na bazie kaszy gryczanej. Wykorzystywałam także zmiksowaną po ugotowaniu kaszę gryczaną, z jajkami i różnymi dodatkami- farsz taki o jaki mi chodziło, tak spoisty, że papryki kroiłam na zimno w plastry, bez wysypywania zawartości. Wolę takie zestawienie od nadzień ryżowych, choć ryż lubię bardzo.
Polecam też smak włoski- nadzienie z mięsa mielonego i parmezanu ( lub jakiegoś zastępczego wyrazistego sera) duszone w rondlu w sosie pomidorowym.
Znalam dotad tylko Dame z lasiczka (gronostajem?), teraz doszedl Gospodarz z Lasiczka. Audycja interesujaca, tylko po co ten lomot muzyczny w tle? 🙁 Czy Lasiczka czuje sie nieswojo w ciszy?
Pan Lulek wyjechal do Budapesztu, ale przedtem zdazyl skontaktowac mnie ze swoja znajoma rowniez z Budapesztu, ktora podeslala mi adresy roznych pensjonatow w tym miescie. Wyszukalismy interesujacy nas obiekt i wyslalismy zapytanie (na ich formularzu po niemiecku). No i wkrotce nadeszla odpowiedz:
Köszönjük a foglalást a szobát biztosítottuk.
Kérem igazolja vissza hogy valóban igényli e a szobát.
Köszönettel Cziráky István
😯 ❗
Nemo. Uśmiałam się jak norka.
Jeszcze się dzisiaj z niczego tak nie uśmiałam, Nemo!
Wyborne! Przyjdzie Ci słownik zakupić. A miały to być tylko wakacje. A tu nauki moc.
„Była Pani nieobecna w lykend na zjeżdzie.
Dlatego bedzie Pani niemile widziana w naszym pensjonacie.
Zakaszlany i z Czyrakiem Istvan.”
Tak ciemno o widze, ale moze mam kiepski slownik?
-antek 🙂
„Była Pani nieobecna w lykend na zjeżdzie.
Dlatego bedzie Pani niemile widziana w naszym pensjonacie.
Zakaszlany i z Czyrakiem Istvan.”
Tak ciemno to widze, ale moze mam kiepski slownik?
-antek 🙂
Norki, lasiczki, gronostaje, wciornosci! Antek, nie dobijaj mnie, please! Wam do smiechu, a ja sie czuje jak w Monty Pythonie 🙁
nemo , przepraszam !!
http://www.baipanzio.hu/
moze tu ???
-antek
Nemo !! Pan Lulek juz wyjechal?? Pisal ze jedzie w piatek. Wazne, napisz!!
-antek
Antek, dzieki, ten adres tez juz mam i ogladalam. Mozna z kotem i dentysta blisko 😉 Nie przepraszaj, bo sie nie obrazilam, tylko smiech z twego tlumaczenia malo mnie nie zabil 🙂 Jestes swietnym translatorem z wielu jezykow 😉
Ależ się tu dziś wyprawia?! Moment nieuwagi i poooszło…I śliziki sie objawiły (pod ochroną!), i Gospodarz cenzorusa-accepatorusa ścigał (a ja myślałem, że to on kiedyś jako Blogowy Ojciec Dyrektor za „żółtą rasę”, psy w Lud.-Dem. Korei i ortografię do kąta mnie odstawił), i osłuchowiska wreszcie odsłuchać można (antek – sękju) i Nemo Istvana „ne rozume” Cziraky. 🙂
Chcę tylko powiedzieć, że kolejny etap produkcji Szato de Kwik zakończył się był sukcesem. Teraz już wszystko w zębiskach żarłocznych drożdży, co nie boją sie próchnicy…
Dobrej nocy wszystkim uzależnionym, a jutro i tak pierwsza będzie pyra.
Antek, Lulek pisal rano „Teraz potem Budapest”, ale chyba jednak jeszcze jest w domu, bo mi wieczorem odpowiedzial. Same szyfry dzisiaj 😉
W miedzyczasie Istvan przyslal tlumaczenie:
Vir haben das zimmer:)
Cziraky Istvan
Pytalam wprawdzie, czy maja 2 pokoje i co ze sniadaniem, ale niech mu bedzie. Widok stamtad ladny.
Wszyscy, na czele z nemo i poczatkiem jej budapesztenskiej przygody. Cale 20 lat mialem takie wegierskie zabawki.
Najgorsze, ze moja zona znala kilka slow polskich i uzywala je w najdziwniejszych kombinacjach. W domu jezykiem urzedowym byl niemiecki.
Na Wegry jeszcze nie wyjechalem. Jade w piatek, wracam w niedziele po poludniu. Na zbiorke zawolal mnie moj szwagier. Donioslem o pierzynie. Szwagierka jest zaciekawiona szwagier lekko zazdrosny. Pierzyna zostaje w domu.
Moj tesc urodzil sie w Trenczynie nad Wagiem na Slowacji. Urodzil sie jako Slowak a potem wraz z rodzicami wyemigrowal na Wegry do Budapesztu. O jego przygodach wiele by pisac.
Na 85 urodziny postanowilismy wraz z zona zaprosic jej rodzicow do tego Trenczyna. Wystartowalismy z Budapesztu. Ja jako kierowca, automatycznie nietrunkowy, pozostala trojka zarzadzala postoje degustujac znakomite czerwone wina slowackie. Moje porcje zabieralem w postaci pelnych butelek w proporcjach oni cwiartke na glowe, ja butelke do bagaznika. Na miejscu byl zamowiony najlepszy w miescie hotel. Dla starszych panstwa apartament, dla nas, mlodziezy, dwuosobowka.
W apartamencie, w lodowce czekaly trzy butelki slowackiego perlistego i zakaski na gwizdek do recepcji. Zmeczeni podroza palaszowalismy kanapki przygotowane weglug starej K.u.K. receptury. Do wieczora bylo jeszcze kawalek czasu i poszlismy na spacer po uroczym miescie. Tutaj w tescia wstapil duch bojowy. Zostawial nas w pobitym polu a sam szedl dziarskim krokiem, zaczepial mlode dziewczany i kazdej mowil glosno: ty kapujesz co ja zikom po slovensku. Nagle, po kilkudziesieciu latach wrocila mu mowa rodzinna. Od tej pory jak chcielismy w rodzinie cos powiedziec, co nie bylo przeznaczone dla uszu naszych zon, to gadalismy sobie po slowacku.
Prawde mowiac dla mnie czeski i slowacki brzmia tak samo.
Roznica polega na tym, ze Czesi maja lepsze piwo i knedliczki a Slowacy czerwone wino i o wiele lzejsza kuchnie.
Wegrzy na pytanie, czy znaja jezyk niemiecki zawsze odpowiadaja tak, a potem trzeba znalezc kogos kto zna obydwa jezyki i potrafi przetlumaczyc.
To sie nazywa pozytywne podejscie do zycia. Tak jak Pyra.
Pan Lulek
No, ja tez wysluchalam audycji, bardzo fajnej.
Nasteonym razen jak bede w Polsce, to podesle Panu najlepsza herbate swiata – czyli od Fortuma i Masona, ktory to starozytny sklep na Piccaddilly (jest w reku tych samych dwu rodzin od 240 lat) zaopatruje w herbate Dwor. Herbata, ktora pije JKMosc nazywa sie Royal Blend i jest przywozona przez mnie zawsze w duzych ilosciach – dla Renatki, jej kum w Gdyni, Pawla Spiewaka, Helenki – jego rozwiedzionej zony i last but not least dla mojego dentysty i jego asystentki Penicylinki (pani Celinki). No to moge dorzucic jeszczer cwierc kilo i dla Panstwa Adamczewskich. Royal Blend jest mieszanka assama z cejlonska.
Oczywoiscie my o roznych porach roku pijemy rozne herbaty – w lecie indyjskie czy cejlonskie, w zimie chinskie.
Oprocz jakosci herbaty najwazniejsza jest jakosc wody. Jesli kranowka, to tylko przefiltrowana, ale lepsza z butelki. Wtedy herbata ma naprawde piekny kolor.
Czajnik musi byc ogrzany i dosc duzy, aby liscie mogly w nim swobodnie wirowac. Do ogrzanego czajnika wkladamy po jednej lyzeczce herbaty na osobe, plus jedna lyzeczke „dla czajnika”. Wode wlewamy jak tylko sie zagotuje. Wlewamy z wysoka aby sie napowietrzyla. Zaparzanie nie moze trwac dluzej niz 3-4 minuty, bo potem herbata robi sie zbyt gorzka.
Oczywiscie z mlekiem (bron Boze nie ze smietanka, jak robi to Renata – czyste barbarzynstwo, nie ustaje to powtarzac!). Mleko sie wlewa do filizanki (cienka porcelana, szerokie brzegi, spodek) najpierw a potem dopiero dolewa herbate (bo zawsze nalezy wlewac kwas do zasady,a nie odwrotnie) – przez sitko, chyba, ze czajnik ma wbudowane sitko.
Do herbaty tardycyjnie – male trojkatne kanapeczki z maslem i plasterkami ogorka (skorka chleba odcieta), z lososiem lub posiekanym jajkiem. Nastepnie – skonsy rozkrojone w poprzek i posmarowane bardzo gesta smietanka z hrabstwa Devon oraz konfitura truskawkowa, a na sam koniec serwujemy ciasta i ptifurki.
Kiedys zrobilam piekna audycje o historii i rytuale picia herbaty w Anglii. Obowiazuje u nas bardzo scisly protokol: po raz pierwszy herbate rozlewa wszystkim najwazniejsza kobieta przy stole (krolowa, dostojny gosc lub gospodyni). Wszystkie nastepne filizanki kazdy sobie sam dolewa. Wazna jest zastawa stolu, obrus i serwetki. Mleko w ladnym dzbanku.
Herbate przywiozla do Anglii w charakterze wiana Katarzyna Braganza, hiszpanska zona Karola II w XVIII w. Jeszcze 150 lat temu byla na tyle droga, ze przechowywano ja (herbate, nie Braganze) w specjalnych szkatulach zamykanych na klucz (przed sluzba aby nie rozkradala) . Dzis takie szkatuly – z ladnych gatunkow drzewa, szylkretu lub srebra osiagaja na licytacjach zawrotne ceny, zwlaszcza te szylkretowe.
Nie pamietam w ktorym roku, ale bylo to w XVIII wieku kiedy Parlament wprowadzil bardzo wysoki podatek od herbaty, poniewaz jej popularnosc podwazala tradycyjny handel kawa. A ustawe herbaciana przepchnal przez Parlament posel, nazwiskiem Twinnings. Potem sam zaczal herbate impotowac z Indii i jest to do dzis najbardziej znana firma herbaciana w Anglii.
Sa u nas popularne nader metody wedzenia herbata lososia, kaczek, przepiorek.
Aaa, i najwazniejsze: nie istnije cos takiego jak „five o’clock”, wymyslony w Polsce. Pora na herbate to 3-4 po poludniu. I wtedy herbaty sie nie pije, ja sie je – bo jest to nazwa posilku – „high tea”, jak w pytaniu „Did you eat your tea?”
Dobranoc!
Kochani Wspolwyznawcy,
Mis2, nasz Wspanialy Mis, juz drugi raz dostal odmowe pracy w Ostrolece. Zapyziala dziura z biurokratami. Czy mamy jakies mozliwosci, zeby pomoc ? (patrz: Jego wpis u Owczarka). Praca jest zgodna z Jego kwalifikacjami, w dowod obejrzyjcie Pania z Ptaszkiem w Paryzu (Mis2, Rozne 71220003.JPG). Czy ktos cos moze ruszyc w Ostrolece ?!
Pierwszy taki Zjazd! Przeczytałam, posłuchałam, pooglądałam, z przyjemnością, więc wyrażam podziw. Łączę uśmiechy, tss
Heleno, Twój wykład o herbacie zwala z nóg! Ja parzę inaczej – w imbryku i dolewam wody z czajnika do filiżanki. Najchętniej Yunnan, tej królewskiej nie znam. Dlaczego oczywiście z mlekiem?! A w życiu! Kojarzy mi się to z „bawarką”, do picia której zmuszano mnie w dzieciństwie, brrr… Pijam bez dodatków, przez cały dzień. Wybacz, proszę, pytanie ignorantki – co to takiego ‚skonsy’? Pozdrawiam serdecznie. 🙂
Czy ktos wie, gdzie MOZNA znalezc relacje Pana Piotra o Zjezdzie, na RADIO TOK FM ?
Okoniu, poszukaj wyżej, Antek podał link.
Co do Misia, to smutek wielki, bo bardzo Go lubię i cenię. Foto widziałam u Owczarka – rewelacja! Pomóc – nie potrafię.
Alsa: skonsy to angielskie scones, rodzaj angielskich kruchych buleczek, czasami z rodzynkami, czasami bez, jeden z moich kotow je uwielbia i zawsze sprawdza torby z zakupami czy znajdzie tam swoj ulubiony przysmak, niestety pan weterynarz zabronil.
Anglicy pija herbate zawsze z mlekiem. Ale jest to bardzo dalekie od przebrzydlej bawarki. Jest to napoj o odcieniu przypalonej pomaranczy, ktory bardzo rozgrzewa i koi dusze, a nie tylko cialo, aromatyczny i cywilizowany. Nie do opisania. Zachecam do sprobowania, nie rozczarujesz sie. Mleka nie dodaje sie duzo.
Okoniu, tu znajdziesz relacje:
http://serwisy.gazeta.pl/tokfm/0,82891.html
Dziękuję, Heleno. Twoja zachęta brzmi kusząco, ale nie wiem, czy już jutro się odważę…
A tak przy okazji – znalazłaś odpowiednie do swojej spódnicy buty? Jakoś nie doczytałam.
Owszem, owszem, bardzo ladne, na obcasie, ciemna oliwka. Jeszcze w nich nie bylam.
A po domu chodzisz? Wygodne? a obcas jaki?
Obcas calkiem niemaly jak na moje lata, ale WYDAJE sie byc bardzo wygodny. No, chyba, ze znowu sie okaze….
No właśnie… też mam takie doświadczenia…
Pięknych snów i radości życzę.
Jak zawsze wstałam skoro świt i doczytałam wpisy. Marialko – dziękuję za pomysły w sprawie farszów do papryki – skorzystam. A Helenie dziękuję za wykład w sprawie herbaty. Wybieram się do Londynu w październiku z uczniami (zachęcami ich do zwiedzania muzeów europejskich) i wstąpię na Piccadily po tę herbatę. Dzięki za informację
Heleno, wspaniały wykład herbaciany. Dziękuję Pani także za chęć zaopatrzenia naszej spiżarni w królewską herbatę. Na wszelki wypadek jednak uprzedzam, że nie spełnię wymagań i nie będę pił z mlekiem. W odróżnieniu od Pani uważam, że to psucie smaku wspaniałego napoju. Myślę też, że to sprzeciw wobec babci, która przez całe dzieciństwo zmuszała mnie do picia obrzydliwej bawarki. Popieram więc pogląd Alsy.
A co do angielskiej tradycji herbacianej to miałem z nią trochę styczności. Byłem oczywiście w sklepie Fortuma, a z lordem Twinningsem i jego żoną siedziałem przy jednym stole (oczywiście jedząc i pijąc) w warszawskich Łazienkach, gdzie w klubie Cavallo podejmowano lordowską parę kolacją przy okazji promocji herbaty.
PS.
Szlag mnie trafił po przeczytaniu Okonia. Nie mam niestety znajomych w Ostrołęce. Ale będę o tym myślał i wokół gadał o sprawie. Mam nadzieję, że „wygadam” stosowną interwencję!
zachecona wczoraj przez Króla/Krola i ja się odzywam. Czytam Was juz od wielu miesiecy, ale tylko raz próbowalam zabrać głos w dyskusji o bazarach i placach targowych. Niestety mój zupełnie niewinny komentarz ( przynajmniej tak mi się wydawało) do dzis czeka na akceptację?. .Wczoraj tez sie nie udalo , moze dzis mi sie poszczęsci.
W kazdym razie witam wszystkich serdecznie ( wymienię tylko Pyrę, Helenę, Misia i Pana Lulka – ktorego opowiadań jestem cichą wielbicielką) Z wielką przyjaemnościa czytalam wszystkie sprawozdania ze Zjazdu, musiała to być wspaniała impreza. Podobnie jak Helena tak Was sobie wyobrazałam jak zostaliście uwiecznieni na zdjęciach.
Mam nadzieję że zostanę przyjeta do szacownego grona, bo czytać i tak bedę – już się chyba uzależniłam. Trudno znaleść w sieci drugie takie miejsce jak blog Pana Piotra.Przywraca wiarę nie tylko w kuchnię!
Rybko, czy masz moj telefon? Czy chcialabys sie spotkac?
Kiedy dokladnie przyjezdzasz?
Moj e-mail: kotmordechaj@yahoo.com
Panie Piotrze, mozna bez mleka, byle nie ze smietanka.
A ja teraz pokochalam te bardzo zdrowotna herbate, ktora pije nieustannie Mma Ramotswe, jej maz L.B.J. Matekoni i jej asystenka z Agencji Detekltywistycznej dla Pan, Mma Makutsi. Wszyscy zamieszkali w Botswanie, zas herbbata nazywa sie Red Bush Tea.