Jakie to łatwe
Takie zdanie słyszymy często z ust doświadczonych gospodyń. Łatwe jest dla nich gotowanie najbardziej skomplikowanych potraw. Nie ma w tym żadnej przesady. Jak większość domowych prac gotowanie wymaga tylko pewnej wprawy, zachowania proporcji i kolejności działań a także łatwej przecież do zgłębienia wiedzy o kuchennej technologii.
Mówi sie, że przygotowanie doskonałego sufletu jest egzaminem z gotowania. Wydaje się, że jest więcej niż tylko ta wytworna potrawa przeszkód na których niedoświadczona osoba może się potknąć.
Na przykład rybne filety. Nie mówiąc już o pozbawionym skóry dorszowym filecie. Nie każej gospodyni udaje się je przyrządzić w taki sposób, aby przypominały te złociste kawałki ryb ze zdjęć reklamowych. Bo istotnie sztuka to nie lada.
Od czego zatem zależy uroda a także prawdę mówiąc i smak tej potrawy. Proszę, oto kilka rad, dzięki którym przygotować będzie można danie jak z obrazka.
1. Ważna jest odpowiednia patelnia. Nie może mieć zbyt cienkiego dna: potrawa szybko się przypali pozostając w środku niedopieczona. Najlepsza jest patelnia pokryta teflonem lub innymi substancjami zapobiegającymi przywieraniu potraw.
2. Rybę starannie panierujemy najpierw w mące a następnie w jajku i bułce tartej lub tylko w mące. Bez panierowania ryba sie nie uda!
3. Smażymy filety na sporej ilości tłuszczu, najlepiej roślinnego, przeznaczonego do smażenia lub oleju także przeznaczonego do smażenia. Rybie smaku doda niewielka ilość masła wrzucona na patelnię. Tłuszczu powinno być tyle, aby dno patelni pokrywała przynajmniej 2-3 milimetrowa jego warstwa.
4. Tłuszcz powinnien być gorący: wrzucony doń kawałeczek miąższu bułki powinien się zrumienić w kilkanaście sekund.
5. Ułożone na patelni filety powinny się smażyć do momentu, kiedy przyrumieni się ich dolna strona. Poznamy, że to „już” kiedy wokół kawałka ryby dostrzeże się jasnobrązową obwódkę. Nadmierne poruszanie filetów sprawia, że się rozpadają.
6. Przewracamy filety rybne przystosowaną do tego łopatką, ostrożnie, starająć się nie naruszyć całości kawałka.
7. Kiedy obie strony filetów rybnych są doskonale zrumienione można (a właściwie należy) je na chwilę ułozyć na bibule dla odsączenia nadmiaru tłuszczu.
No i co: jakież to łatwe!
Komentarze
Piękne Dzień dobry wszystkim.
Znowu wygłupiłam się z wpisem pod wczorajszym tekstem dzisiaj rano.
Nemo, Miś 2 – zajrzyjcie proszę na ostatni post pod artykułem „zgadnij, co gotujemy”.
Jakobsky – purchawica olbrzymia jest jak najbardziej jadalna – póki młoda, śnieżno biała na przekroju. Nadaje się wyłącznie do smażenia. Broń Boże nie należy jej suszyć. Najmniejszy kawałek suszonej potrafi zepsuć najlepszy susz grzybowy (nieprzyjemny, kwaśny posmak). Trzeba zedrzeć wierzchnią skórkę (ok 2 mm) miąż frzyba pociąć w plastry 1,5 – 2 cm, panierować w jajku (posolonym, popieprzoonym i odrobiną roztartego majeranku) i tartej bułce. Smażyć na dobrze rozgrzanym tłuszczu do zrumienienia z obydwu stron. Solić dopiero na talerzu. Pyszne. Wady – trzeba sporo jajek i tłuszczu, bo są wielkie powierzchnie do osmażenia.
Bywają grzyby tak wielkie, jak spory telewizor, czasem przypominają na łące obły kawał wapienia. Dla mnie ideał kolacji – smak pośredni między grzybem a cielęciną.
Jeżeli chodzi o masło na patelni, pan Piotr zaleca dodanie do frytury dla zapachu i smaku. Ja stosuję innę metodę – kotlety, ryby, opisaną purchawicę i w ogóle wsio panierowane, po zdjęciu z patelni i osączeniu, posoleniu itd traktuję kawałeczkiem świeżego masła kładzionym na wierzchu produktu – tak, jak się robi ze sznyclani np. Masło się powoli topi na mięsie czy rybie, wsiąka co nie co i pachnie.
Pyro, poslalam jeszcze raz. Ciekawe, gdzie poszlo pierwsze, bo nie wrocilo 🙁 Moze masz szufladke ze smieciami i tam wyladowalo? Jezeli do poludnia nie dojdzie, to do Ciebie zadzwonie. Albo Ty napisz do mnie cokolwiek na adres
kapitan.nemo@op.pl
Mam do Ciebie kilka pytan.
A teraz bede sluchac, jak spiewal Pavarotti. Biedny Luciano, tez lubil dobrze zjesc 🙁
Pyro, Ty nie purchawami, tylko ratuj CZEKOLADE!
Jestem. KOcham niezmiernie.
Heleno – czekolada będzie uratowana. Samozapłon pyłu kakaowego.
Kocham gorzką czekoladę i deserową też. Nie lubię mlecznej. Lubię Helenę – mój pieprz i wanilię w blogowym menu. Czy przeczytałaś przedwczoraj, że mnie straszyłaś noca i że ja sobie wypraszam?
NMemo Przeczytałam, odpisałam i nie wiem, czy wczoraj Cię po prostu nie wyrzuciłam do kosza. Teraz już zapisałam sobie tamten adres.
Dobry dzień się zaczął.
Helena w formie, Pyrze też nic nie brak.
Deszcz przestał padać i jeszcze parę innych.
Może słonko zaświeci?
Pozdrówka! 🙂
Pyro, mam odpowiedz, dzieki! Ja specjalnie nic nie przywieszalam, zebys nie myslala, ze to spam albo wirus jaki. Ostroznosci nigdy nie za wiele.
U mnie, po nocy z lokalnymi przymrozkami, niebo blekitne i czyste, az sie chce zyc.
Pyro !
A co powiesz oczekoladzie do gotowania w takich duzych tabliczkach.
Wedlug zasady. Gotuj sie
Pan Lulek
Dzień dobry!
A Wy już od świtu urzędujecie – Gospodarz wyjechał na wakacje, ciekawe, ile będzie miał do czytania po powrocie.
Ryby, purchawice i czekolada, tego jeszcze nie podawali w takim układzie. Ponizej Echidna nas kusi drobną przekąską, ja tylko dodam, że pod koniec smażenia filetów można parę kropel oleju sezamowego, ale tylko parę, bo jest on bardzo aromatyczny, a i nie każdy lubi ten smak. Spróbować zawsze można. Miłego dnia!
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/antipasto.jpg
Powitać Helenę
Po wczorajszej ulewie ani śladu , niebo bezchmurne. Jest piękny wrześniowy dzień, około 20 stopni wieje delikatny wiaterek. Może do was dotrze pogoda znad Narwi .
Pyro przyjadę w piątek wieczorem 🙂
Arkadiuszu (post z wczoraj 19.54)-dziekuje za oferowana pomoc 😀
Ale normalnie nigdy nie mialam problemow ze znalezieniem grzybow.Mysle,ze ten rok jest troche nietypowy!!Jeszcze dwa lata temu na trasie do granicy sprzedawano multum grzybow.W tym, byly kurki.Jeden tylko pan mial kozaki i borowiki !!
Ps.Jacys ludzie krecili sie z plastikowymi siateczkami po lesie,ale na pewno nie byles to Ty 😉
A wracajac do postu Pana Piotra,to z tymi rybami musialam dlugo walczyc.
Jak sie nie rozpadly na kawalki,to przywarly do patelni i na odwrot.Teraz juz idzie mi lepiej,ale poczatki nie byly taaaaakie latwe 🙁
Fajnie,ze nie musze ryb filetowac i osci „wyrywac”!!Rybki kupuje sie w mojej krainie pieknie sprawione 😀
Tak przy okazji zazdroszcze pogody,bo u nas ino pada i pada!!!!!
A tak bym chciala jeszcze choc troszke lata………………
Pozdrawiam-Ana
Olej sezamowy jes! i nie tylko w rybę. Pamiętam, jak najlepsza z żon przyglądając się buteleczce wykrzywiła sceptycznie usteczka mówiąc „i co ty na tym usmażysz?” chodziło o ilość…
Czy synowa Alicji z gotujących?
Dziękuję Pyrze za wczorajszą zupę kurczęcą. Ta z kurek kiszonych jest osobliwsza, gdy kwasior w zupie taki mniej cytrynowy, a więcej piwniczno-dzieżkowy.
Skoro mowa o grzybach,o purchawkach itp.Znacie grzyb,ktory popularnie zwie sie Kozia broda?? Smaku nie znam,ale podobno tez smakowity grzybek?
Ana,
poniżej sznureczek do grzybów o dziwnych kształtach, znajdziesz tam kozią brodę – widzieć widziałam, ale nie jadłam, bom niepewna, czy to „ta” kozia broda.
Iżyk,
synowa gotująca z synem na spółkę, bo oni tacy, że jak jest jeden ziemniak do obrania, to ona obiera połowę, a on drugą połowę. Jeśli przesadziłam, to tylko lekuchno.
http://www.salamandra.org.pl/magazyn/b19a01.html
Alicjo-mowilam o „szmaciaku galezistym”.Widac go na przeslanym przez Ciebie zdjeciu.Dzieki 😀
Ana – nie znam tej nazwy, chociaż grzybów znam sporo, więc może i tę koziuą brodę zbieram tylko pod inna nazwą.
Kółko mi w ucho – umyśliłam na dzisiaj zrobić leczo (oczywiście polskie, nie węgierskie) W rezultacie mam skaleczony palec nożem, spłakane oczy od cebuli i szczerbę na ulubionym glinianym garnuszku Ani, uderzonym tym nożem, co to skaleczył. Jednym słowem – syf i malaria. Bywają takie dni. Żeby do reszty mnie pognębić w mojej lodówce cuchnie od 2 tygodni córeczki oscypek. Cuchnie, mówię wam, że niech się inne sery schowają. Odrzuca przy każdym otwarciu lodówki. A córcie wyrzucić nie pozwala, bo mówi, że do każdego piwa po plasterku zjada, a browaru nie ma zamiaru całego osuszyć. W desperacji umyśliłam, że jeżeli go nie zje wreszcie dzisiaj do końca, to ja jutro go zlikwiduję i ogłoszę, że sama zjadłam. Lodówka będzie wymagała nie tylko mycia ale i wietrzenia.
Tu przypomina mi się nie tylko niezbyt przyzwoita ale i jak najbardziej autentyczna scenka z wczesnych lat 70-tych. Byłam na jakimś szkoleniu w Jeleniej Górze i w czasie kolacji do kasyna weszła dziewczyna (ładna) w bardzo kusym mini. Jak na tamte czasy i tamto środowisko był to strój bardzo odważny. Wszyscy moi mundurowi koledzy szyje sobie wykręcali w stronę zjawiska. Wreszcie jeden już „luźniutki” widać, przez kelnerkę posłał pannie karteczkę „To się myje, a nie wietrzy, proszę Pani”. I za chwilę dostał odpowiedź „To jest umyte i właśnie się suszy”. Panna zarobiła pięć butelek ruskiego szampana posyłanych z wyrazami sympatii. No właśnie, lodówkę muszę potraktować tak samo. Nawet bez szampana.
Wstaw do wymytej lodówki otwarty pojemnik z sodą oczyszczoną, sporo sody, pomoże wyciągnąć aromacik.
@Pyro
Zastukaj proszę trochę więcej na temat suszenia, ale tym razem tego co pozostaje po jedzeniu raków. Pisałaś kiedyś jak to się robi supę z raków. No właśnie, jak? Pilne bo wrzuciłem już do gara.
Zapowiedział się przyjaciel, jeździł trzy miesiące po Australii. Jeżeli będzie cos ciekawego o jedzeniu to natychmiast się podzielę. Jest rezydent blogu na ten kontynent, tzn. bedzie kontrola czy chłopina czasami nie blefuje zapewniona.
Mis 2,
fajnie, ze przyjezdzasz w piatek. Nie zapomnij zabrac ze soba tej malzenskiej deski rozdzielczej. Czy ta deska jest rzezbiona. W roku Panskim 1947 bawilem 9 miesiecy w Danii na wyspie Fionia ( Fyn ) w miescie Nyborg.
Moi przybrani rodzice mieli w sypialni bardzo szerokie malzenskie loze przedzielone w srodku taka deska rozdzielcza. Deska ta byla rzezbiona z obydwu stron. Moj przybrany brat pokazywal mi te deske w tajemnicy. Byl kilka lat starszy, juz w wojsku ale nie zdradzil mi tajemnicy do czego sluzy taka deska. Dopiero Mis 2 oczy mi na prawde otworzyl.
Pyro, Twoje opowiadanie godne jest prawdziwej markietanki.
Poza tym w calej Austrii pada. W niektorych okolicach podtopienia, a tu juz pojutrze najwazniejsza w roku biezacym wizyta. Wszyscy zapowiadaja, ze nie beda poruszane zadne gorace tematy.
W takim deszczu
Pan Lulek
Do smazenia polecam olej wyciskany z pestek winogron. Olej ten charakteryzuje sie odpornoscia na wysoka temperature, chyba najwyzsza z szeroko dostepnych olei roslinnych.
Prawde mowiac filet panierowany z smazonymi ziemniakami i z surowka z kapuszty kiszonej+marchewka+cebulka w kostke = danie, ktore moge jesc codziennie.
Pyra,
dziekuje za wyjasnienia o purchawicy olbrzymiej. Co prawda nie przypominam sobie abym wyrazal jakies zastrzezenia co tego grzyba oraz jego jadalnosci, ale dodatkowe informacje zawsze sie przydadza. Problem w tym, ze jak dlugo mieszkam w Quebeku, tak dotad nie natknalem sie na purchawice olbrzymia, z tym ze ja w ogole nie mam dobrego oka do grzybow (te zebrane ostatnio wypatrzyl kolega-rowerzysta, a przyrzadzala je jego zona). Rozumiem jednak, ze purchawicy trudno nie zauwazyc, zwlaszcza ze jest ona „olbrzymia”.
Pozdrawiam.
Bardzo „w temacie” nasz dzisiejszy obiad- filety z pangi z chili i kurkumą. I zupa fasolowa dla wygłodniałych.
Juz prawie nie mam rąk- słodka kicia przechodząca u nas rekonwalescencję naprawdę wyzdrowiała; mam przeorane ręce, nieco słabiej potraktowane uda, skóra mi juz prawie napuchła. Dość powiedzieć, że gdy dziś rano potraktowałam się płynem dezynfekcyjnym ( zewnętrznie ) to przez 5 sekund nic a potem aż mnie skręciło. Regularnie organizuję sesje fotograficzne małej a także zatrudniam ją w kuchni. Lubi wodę i uczestniczy np. w myciu warzyw.
Coraz bliżej zjazdu.
Pozdrawiam.
Jesli juz o panierowaniu i Pavarottim: z opiwiadania B. Kaczynskiego dla radia tok.fm wynika, ze mlody Luciano, podczas pobytu w Polsce zajadal sie naszym pospolitym schabowym panierownym.
Czekam na wskazówki od Pyry.
Jak na ra wszystkie ugotowane i wydłubane. Oddzielnie leżą odwłoki, mięsko z nich na innej kupce, następna tylko z przednimi kleszczami. No i cały pozostały scheiß w torbie na śmieci.
Co dalej?
Mariałko, a ile kocina waży? Wiesz co mam na myśli?
@Jacobsky,
Schabowy w panierce to bomba z opóźniaczem i faktycznie mogła mu zaszkodzić. Od lat nie miałem tego w paszczy. Dobrze mi tak, pożyję jeszcze trochę.
Arkadiusie- kocina dwunastotygodniowa, drobna, nie ważyłam. Wiem. Mowy nie ma!
Ach, Mariałko,
jam mniam mniam cierpliwy.
Arkadius – jak już masz mięsko rakowe obrane (wiadomo – na zimno z majonezaem, na gorąco z gorącym masłem) To skorupy ci się jeszcze bardzo mogą przydać. Trzeba je dobrze wymyć, drobno posiekać, smażyć w maśle do uzyskania pięknego, klarownego czerwono – pomarańczowego tłuszczu. Zlać przez sitko w słoiczek – jest to tzw masło rakowe i może słuyżyć jako podstawa zupy rakowej po sezonie – zupa z warzyw przecierana, zaprawiona tym masłem i podawana z grzankami
Arkadsius. Tfu – nie doczytałam Ciebie widać do końca. Jeżeli chcesz wykorzystać jako smak wodę od gotowania raków (chyba nie zapomniałeś o 2 pęczkach zielonego koperku ?) to osol, wyciągnij koperek, podpraw kwaśną śmietaną z łyżką mąki, posyp świeżym koperkiem – możesz podawać z bagietką a dla elegencji w miseczki czy talerze włożyć kilka łaDNYCH SZYJEK REAKOWYCH (ODWłOKóW)
Dzięki Pyro,
teraz kumam. Cos mi chodziło po łepetynie z tym masłem. Myślałem za wysuszone i zmielone skorupy dodaje się do masła a to odwrotnie.
Danke, Danke
Uwaga Uwaga! Alarm blogowy!
Ledwo p.Piotr wyjechał i gospodarstwo osierocił pt Administreator sieci zaczął nas traktować, jak nie przymierzając blog p. Chętkowskiego. Zobaczycie – jeżeli nie zrobimy awantury na wpisy będziemy czekali pół dnia (jak dobrze pójdzie)
Hm? zaraz sprawdzimy…
znaczy co? trzeba k. rzucic?, Pyrko daj znac, mnie nie zalezy, Stan dzisiej wpadl, wiec latwiej
Ej, chyba przesada, mój wpis ukazał się natychmiast. Poczekam z tym przez chwilę, to wordPress zakrzyczy, że za szybko wpisuję jeden za drugim – czyzbyś Pyro dostała komunikat, że Twój wpis czeka na akceptację? Po czymś takim się poznaje, że Admin się wmieszał.
Wracam do brudnej roboty.
Arkadius,
nie przesadzaj z ta szkodliwosci panierki, co to mialaby Pavarottiemu zaszkodzic. W koncu Bogus Kaczynski opowiadal o pobycie MLODEGO Pavarottiego w Polsce, i mysle, ze w oceanie rzeczy, ktore skonsumowal za zycia zmarly tenor te kilka(nascie) schabowych to naprawde kropla w morzu.
Byc moze wykonczyla Go kuchnia wloska ?
Prawie zdrowa, choc z trudem wlaze po schodach (mieszkanie na dwoch poziomach). Ale dzis sie nawlazilam po schodach w metrze. bo poszlysmy z Renatka na wsytawe, ktora specjalnie sobie chowalam na jej pryzjazd – w muzeum designu – Architrektura i design Zahy Hadid, cudowana nasza architekkta, ktora od lat mi sie bardzo podoba, Irakjka mieszkajaca od trzydziestu lat na Wyspach. Wystawa okazala sie, jak mialam nadzieje, genialna i latalysmy od projektu do projekty wydajac odglosy zachwytu. Jej architektura niezwykle kobieca – organiczna, obla, masa zakrzywionych linii, splatanych wstazek. Prawdziwa wizjonerka.
Zawsze tez pamietam, jak Zaha nie zostala dopuszczona do udzialu w jury konkursu archiektonicznego w Warszawie, gdyz, podobnie jak Libeskind, nie przedstawila kaczynskim wowczas wladzom stolicy zaswiadczenia, ze… nie byla karana oraz drugiego zaswiadczenia, ze nalezy do Stowarzyszenia Architektow Polskich(???!). Bylo nie lada zdumienie w brytyjskich mediach.
Zaha Hadid jest cudna.
Helenko, miło powitać!
„Kaczyńska władza” rzeczywiście? Przejdą do historii…
przepyszne sprawozdanie, Heleno, skrotowe, ale z esencja, pozdrawiam,
marginalnie podaje, ze kielbasy sflaczealej nikt do Londynu wozic nie chce, cos wymysle, trzym sie
Zobaczcie, jakie to latwe:
http://youtube.com/watch?v=KKoiMiOQvMc
W Lipsku stoi budynek zentralny BMW. Oglądałem go zewnątrz i wewnątrz. Goly beton /podobnie jak cala dzielnica rządowa w Berlinie/ tzn. nie malowany, nie tynkowany, połączony ze stalą. To wszystko fantastycznie podświetlone światłem w firmowym niebieskim kolorze. Nadawało dynamiki. Nawet podczas posiłków w kantynie ma się kontakt z produkcją. Niezwykła precyzja oświetlenia z przejrzystą koncepcją całości.
Jacobsky,
On miał w porywach trzy zentnery. To nie tylko Italia, tam była cala planeta. A panierka to najgorsze rozwiązanie przy smażeniu czegokolwiek. Sam widzisz jakie tego po czasie efekty.
Cos podobnego mogłoby powstać w polanowie. Należy tylko kliknąć na Bildergalerie i ukażą się 34 foty_projeckty
http://besten.welt.de/zaha+hadid
Arkadius,
nie widze… W tym ukladzie Polacy powinny powynierac jak… Pavarotti.
Polki gonią kobiety z Europy Zachodniej – mogą dożyć średnio 79,2 roku, już tylko cztery lata krócej, niż wynosi średnia życia Europejek.
Polacy mogą liczyć na 70,6 roku, czyli sześć lat krócej niż na zachodzie Europy.
Pavarotti mial 71 wiosen.
Kochani, kotlet panierowany to wynalazek… wloski! Wymyslil go sw. Ambrozy, ktory chcial sie podzielic jedzeniem z biednymi, a mial maly kawalek cielecego schabu z koscia, ale mial tez jajka i okruchy chleba 😉 I tak powstal slynny Costoletta alla Milanese
http://coltelliericette.com/ricette_regionali.asp?id=22
Scena uczty Ambrozego z biednymi jest utrwalona bodajze na oltarzu katedry mediolanskiej. Dalszym etapem ekspansji panierowanego kotleta byl Wienerschnitzel (cielecina) az do swinskiego schabowego w Polsce.
Do kotleta jw zaś korzystne jest jajko sadzone, kapusta duszona i zasmażona oraz sałatka z pomidora. Panierka może być zrobiona z rozdrobnionych orzechów włoskich. Na deser kwaśna śmietana zmiksowana z mrożonymi truskawkami (taki shake). Kolorowo. Jutro zrobię.
Pozdrowienia
ale mi sie trafilo, poszedlem w cenzury i czekam na akceptacje, normalne jaja, a ja taki grzeczny
za to bylem 44, tez niezle
A imię jego czterdzieści i cztery…
O jakiej Wy cenzurze mówicie, ja dodaję komentarz i zaraz się ukazuje.
Jak schabowy, to juz bym jajka przy nim nie posadziła, bo nie zmogłabym tyle. Ale schabowy, kapucha i ziemniaki to klasyk. Ja robię surówkę z kiszonej kapusty, trochę startej marchewki, sól, pieprz, łyżeczka cukru i z łyżka oliwy z oliwek. Rzadko robię, niemal wyłącznie jak zapraszam Kanadyjczyków, jak trzeba typowe polskie danie, albo jak sobie dziecka zachcą, a akurat są.
Juz pozno, wiem,
wrocilam z North Bay, syn sie tam zadomowi mile.
Milo poczytac Helene, ciekawa nowych rrzeczy, wystaw, znaczy zdrowieje pieknie…
Torlinie, oczywiscie, masz racje, 2 tys niedzwiedzi ( w poprzednim wpisie?), inaczej to by znaczylo jeden niedzwiedz w prawie kazdym domu…
Natomiast schabowy… Poezja… Arkadius bedzie zyl o milion lat wiecej ode mnie…
Schabowy a koscia, panierowany, jak Alicja, z surowka z kapusty lub zasmazana… Wart grzechu…
Takze pyszny sznycel cielecy (rozbity cienko na wloska modle) z marchewka z groszkiem i rzeczonym jajkiem sadzonym i mlodymi ziemniakami plus salata, czy moze byc cos bardziej codziennego a zarazem szybkiego i smacznego?
Moze to i truizm, ale po:
-pierwsze primo-bulka tarta wylacznie z bialej czesci pszennej bulki, inacze robi sie ohydna brazowa gruba skorupa,
-drugie primo- smazyc szybko i wydawac na stol jeszcze predzej, odzrucic raczej groszek niz marchewke,
-trzecie primo, przyznajcie sie, sznycle smazone na: masle, sklarowanym masle, smalcu, sloninie smakuja lepiej niz na oliwie …
ciao,
a
Cos sie rozgadalam ostanio,
echidno,
syrop klonowy dodajemy do wszaelkiego rodzajuswiezo smazonych plackow, racuchow, nalesnikow… Tez dolewamy do bialej fasoli lub brazowej z miesem, usmazonego bekonu i miniaturowych kielbasek (tak,tak, to jest zupelnie pyszne). Takze do cieplych ciast owocowych i lodow.
a.
Arkadiusz, powinienes juz to wiedziec, ze taka kosmopolityczna architektura nie nadaje sie do Kartofellandu. A i nazwisko architektki jakies takie palestynskie. Nie, to wszystko jest bardzo podejrzane – a nuz kryje sie za nia jakis talmudyczny spisek?