Kurczak nasz powszedni
Dietetycy zapewniają, że mięso kurcząt jest zdrowe i lekkostrawne. Gospodynie wiedzą, że niewiele jest równie znakomitych produktów, z których można przygotować tak różnorodne i smakowite dania. Smakosze zaś wiedzą, iż kurczę to mięso o niepowtarzalnym smaku.
Jak wynika z badań historyków kultury materialnej, mięso z kurcząt zaczęto jadać już około półtora tysiąca lat przed Chrystusem. Wielu setek lat potrzeba było, aby rozpoczęto hodowlę drobiu dla jaj, a jeszcze nieco później dla pierza, które służyło do wypełniania pościeli.
Pospolita kura przebyła długą drogę od dzikiego ptaka z południowo-wschodniej Azji do dzisiejszego brojlera, który nadaje sie do zjedzenia już po kilku tygodniach życia.
Jest niezaprzeczalnym faktem, że mięso kurcząt zawiera wszystkie niezbędne dla człowieka składniki, ubogie zaś jest w niepotrzebne i tak przez wszystkich unikane tłuszcze. Niewielka jest także wartość kaloryczna kurczaków, a mięso bez skóry jest jeszcze niżej kaloryczne.
Tak więc już na pierwszy rzut oka widać,że kurczęta warto jadać. Pytanie tylko, jak je przyrządzać, aby nie znudził się łagodny smak mięsa? Odpowiedź na to pytanie znajdziecie poniżej. Będą to przepisy, które niektórym osobom są już znane, ale zapewniam, te przepisy zawierają zawsze jakąś nowość.
***
Coq au vin, czyli kurczę w winie
1 kurczę wagi ok.1,2 -1,5 kg, pęczek dymki, 2 kopiaste łyżki masła, 4 plasterki jak najchudszego wędzonego boczku lub bekonu, 20 dag pieczarek,1 średni ząbek czosnku, 2 szklanki wytrawnego białego wina, sporo siekanej zielonej pietruszki, sól, pieprz, 1,5 łyżki mąki, na czubek łyżeczki suszonego tymianku.
Cienkie plastry boczku obsmażyć na 1 łyżce masła, dodać cebulki w całości wraz z pokrojonym szczypiorem, smażyć do momentu, aż staną się lekko złociste, dodać dokładnie umytego, osuszonego w papierowej ściereczce kurczaka, podzielonego na niezbyt duże kawałki i pokrojone w plasterki pieczarki; podsmażać wszystko razem ok. kwadransa, po czym zalać winem, dodać tymianek, sól i pieprz oraz siekaną pietruszkę. Gotować pod przykryciem co najmniej 1 godzinę albo nawet półtorej, na wolnym ogniu. Rozetrzeć masło z mąką, dodać, powoli wlewając, cały sos spod kurczaka, zagotować i włożyć do niego kawałki mięsa i pozostałe składniki potrawy. Zagrzać jeszcze raz i podawać z ryżem na sypko wymieszanym z zielonym groszkiem lub tylko z grzankami z serem lub z masłem.
***
Kurczę w pomarańczach
1 duży kurczak wagi mniej więcej 1,7 kg, 1 ząbek czosnku, 3/4 szklanki soku pomarańczowego, 1 łyżka startej pomarańczowej skórki, 1/2 łyżeczki dobrej musztardy, na czubek łyżeczki startej gałki muszkatołowej. Do przybrania cała pomarańcza pokrojona w cieniutkie plasterki.
Włączyć piekarnik i nagrzać go do temperatury 170-180 st. C. Umyte i sprawione kurczę osuszyć papierowym ręcznikiem i włożyć do brytfanny. Lekko posolić i całego kurczaka natrzeć przeciśniętym przez praskę czosnkiem. W kubeczku wymieszać dokładnie sok pomarańczowy, musztardę i startą gałkę muszkatołową. Polewać tą mieszanką kurczę w czasie pieczenia. Piec w otwartej brytfannie. Po godzinie kurczę powinno być gotowe, czyli przyrumienione na jasnobrązowy kolor. Podawać pokrojone w ćwiartki lub mniejsze kawałki, przybrać plasterkami pomarańczy. Jako dodatek doskonała jest cykoria z winegretem lub kapusta pekińska z ogórkiem, jabłkiem, majonezem i jogurtem.
***
Niebo w gębie
2 spore filety z całej piersi kurczaka, 4 plasterki szynki, 1 łyżka mąki, sól, pieprz, olej do smażenia, 1/2 szklanki wytrawnego białego wina. Siekana zielona pietruszka. Do potrawy tej potrzebne są drewniane wykałaczki do spinania kotletów.
Filety podzielić na połówki, dobrze rozbić tłuczkiem (uwaga, najwygodniej rozbija się filety włożone do nylonowej torebki i poprzez nią ubijane tłuczkiem do mięsa; nie powinno się ubijać zbyt silnie, aby nie rozdrobnić mięsa). Na każdym plastrze robzbitego mięsa położyć plasterek szynki, posypać trochę pieprzu i odrobinę soli, złożyć na pół, spiąć wykałaczką i lekko oprószyć mąka kotlety, po czym dłonią spłaszczyć je. Smażyć na rozgrzanym tłuszczu aż lekko się ozłocą. Wyjmować i układać w garnku, do którego wlać wino (gdyby nie przykrywało kotletów – dodać wody, ale bez przesady), dusić ok. 10 minut na niezbyt silnym ogniu. Podawać z ryżem lub makaronem najpierw ugotowanym, a potem na oleju silnie, do zrumienienia podsmażonym. Najlepiej udaje się przyrządzone w ten sposób spaghetti.
Komentarze
Panie Piotrze, to prawda, że kurcząt zjadamy sporo i prawda też, że jakkolwiek smakowite, dość szybko się przejadają. Pański przepis na kurczaka w winie, przypomina stare przepisy na kurę w maderze. Tu przypominam sobie jedną z zabawniejszych scenek serialowych : kupiliśmy nasz pierwszy telewizor gdzieś u progu lat 60-tych i pierwszym, oglądanym przez nas serialem była amerykańska „Czarownica” Była to dla nas wielka nowość i oglądaliśmy ją wiernie. Otóż tytułowa, urodziwa dziewczyna była czarownicą, z czym nie mógł się pogodzić jej zupełnie zwyczajny mąż, na dodatek młodych małżonków nawiedzały jeszcze dwie inne czarownice – matka i ciotka bohaterki. Zdarzyło się, że z wizytą wybrała się także matka chłopaka. Chcąc pomóc siostrzenicy oczarować teściową prowadzeniem domu, ciotka umyśliła podać kurę w maladze (jako dzieło młodej żony zresztą). Niestety – ciotka była już z racji wieku nieco roztargniona i zaklęcia jej miały czasem dziwne skutki. W każdym razie po odkryciu bulgocącego gara , spod pokrywki zerwały się dwie raźne i głośno gdaczące dropiate kokoszel. Nie pamiętam już która z pań ratowała sytuację, w każdym razie kura w winie na stole stanęła wreszcie pachnąca i rumiana. I wtedy siupryza – teściowa obraziła się śmiertelnie biorąc kolację synowej jako przykład zarozumialstwa i rozrzutności młodej gosposi. Fabułka naiwna i kiczowata ale do dziś się uśmiecham wspominając owe gdaczące kury w garnku.
Muszę obiektywnie przyznać, że kurczak (kura) dają właściwie nieograniczone możliwości kucharskie. Kurczak sprawdza się w tak ekstremalnych sytuacjach jak np. jazda dziecka z wycieczką długo autokarem (kurczak na zimno), może być podany w bułce.
Przyznaję szczerze, że mam klopot z kurą, jak gotuję rosół. Mam możność kupienia kury na rosół, sama zupa jest przepyszna, ale z samej kury nie bardzo jest co ogryzać, głównie z wkładki mięsnej cieszy się pies.
Mam pytanie, czy ktoś robi coś z podrobów? Ja nigdy, jedynie kotce kupuję wątróbkę z indyka.
Ale i tak dla mnie najsmaczniejszą część kurczaka stanowi przypieczona skórka.
Torlin. Ja z podrobów używam wątróbki ( doskonała smażona z jabłkami i cebulką, szaszłyki z wątróbki, wątróbka po żydowsku do chleba) używam też żołąDKóW DROBIOWYCH NA POTRAWKę LUB RAGOUT Pryeprasyam, ynowu bokiem palca wcyzam caps lock. I jeszcze – jeżeli trafi mi się kura rosołowa, wiekowa i po 2 godzinach ma nadal konsystencję podeszwy, to obieram mięso z kości, oprzepuszczam przez maszynkę do mięsa i używam jako surowca do farszu (pierogi,, naleśniki) albo na pulpety.
Ależ podroby drobiowe to rarytas. Oprócz tego co napisała już Pyra dodam i nasze sposoby. Po pierwsze bez kurzych wątróbek nie ma farszu do kurczaka po polsku. A serca i zwłaszcza żołądki pozwalają przyrządzić wspaniałe flaczki drobiowe. Pysznym daniem są też obgotowane i upieczone żołądki. Nie można też zapomnieć o zwykłej zielonej sałacie okraszonej właśnie pieczonymi kurzymi żołądkami lub wątróbką. Do tego odrobina vinegretu lub – jeśli kto woli – soku z cytryny i jest pięknie. A pise Torlina to jak widać wyjątkowy smakosz!
Torlinie!
Nie wiem skąd mi się wziął ten przepis na wątróbki drobiowe w pietruszce ale go stosuję i chyba jest warty polecenia.
Gniazda tagliatelli (0,5kg)należy ugotować w płaskim rondlu,w rosołku(choćby z kostki),aż do „redukcji” płynu.
Osobno na patelni szybko obsmażyć oczyszczone wątróbki drobiowe,dodać je do gorącego makaronu,wymieszać.Doprawić solą i świeżo zmielonym czarnym pieprzem i obficie posypać zieloną natką pietruszki.
Mnie to smakuje!
a.j
Pan Piotr to szczęściarz , bo ma dom na wsi i może czasem kupić u gospodarza PRAWDZIWĄ kurę . Niestety sklepowe kurczaki zupełnie nie nadają się na prawdziwy rosół. Najlepsza jest dwulatka co to w życiu niejedno zniosła .
A w Ostrołęce nie ma targu? Jutro wybieram się na targ w Pułtusku i w Serocku, a jeśli czasu starczy to może i w Nasielsku. Zawsze tam można znaleźć parę gospodyń sprzedających własne kury. Czasem nawet oskubane. Trzeba tylko wypatrzyć ładną sztukę i poprosić o podroby.
Jest i to duży, zawsze we wtorek . Można kupić żywą , gorzej z patroszeniem i skubaniem .
http://www.marmiton.org/recettes/recette.cfm?num_recette=8156
stary kogut w winku, chetnie to tu robia zimowa pora,
a juz takie zoladeczki kaczecie gotowane w kaczym tluszczu, wystudzone pokrojone i w salate, niebo na kubkach
Panie Piotrze jeżeli można to jedno małe sprostowanie – pierze kur nie nadaje się wykorzystania przy produkcji poduszek i pierzyn, a to ze względu na pasożyty żyjące na kurach min. wszy. Tylko pierze ptaków wodnych może być bezpiecznie wykorzystywane w poduszkach, pierzynach i śpiworach. Pozdrawiam Serdecznie. się wykorzystania przy
Co jak co ale kurczak to jedyna istota żyjąca którą człek uprzemysłowił tak dalece. To optymalny zwierz. Dostarcza mięsa dla mas na całej planecie.
Nie podnieca już nawet techniczna produkcja kuraka. Designer od kurki przyspieszyli jego rozwój, następnie dopracowali wzrost tego efektu. Z 1,6kg paszy nowoczesne zwierze daje kilogram mięsa.
Takim wynikiem nie może poszczycić się żadna świnia lub byk.
Przejść przez życie w 38 dni, od wyklucia się do masowego mordu. Nikt nie wytrzyma takiego tempa życia. I nie jest one takie nudne bo spędzane wraz z milionami starannie wyselekcjowanymi towarzyszkami niedoli w ogromnych halach. Pilnowany przez najnowsze osiągnięcia techniczne rośnie perfekcyjny artykuł spożywczy: ubogi w tłuszcz/bez skórki/ i co najważniejsze tani, nie tylko produkcyjnie……… nowoczesny styl wyżywienia!
Misiowa „prawdziwa” kura przywołała z zamierzchłej przeszłości taki obrazek:
W czasach kiedy naszym gospodarstwem domowym zarządzała i trzęsła Babcia Michalina,zdarzyło się, że musiała nagle wyjechać a mojej Mamie i jej siostrze zleciła ugotowanie rosołu z „prawdziwej” kury.
Obie panie,mimo dorosłego wieku,miały blade pojęcie o zajęciach kuchennych,ale polecenie Babci to rozkaz!
Słyszały wcześniej,że kurę przed dalszą obróbką należy „opalić” nad kuchnią.Wzięły ptaka(na szczęście martwego)za pióra i zaczęły opalać!
Pożar był bardzo efektowny a zapachu palonych piór jeszcze długo nie dało się z domu „wywabić”.
a.j
Hej powodzi sie ludziom w Helwecji! U mnie sie jeszcze nie przelewa, ale niewiele brakuje. W kazdym razie mam zakaz gotowania zup, wodolejstwa i wylewania lez 🙁 A deszcz pada i pada… Na szczescie troche sie go zatrzymalo powyzej 1800m w postaci sniegu, za to w dolinie jest +12°C. Podeslijcie troche slonca, please!
Słoneczko słoneczko zaświeć u nemo. Bitte bitte bitte.
A może Singin? in the Rain
Arkadius, dzieki! Chyba sie przejasnia, bo juz tylko kropi. Zaraz wezme parasol i kalosze i sprobuje potanczyc po kaluzach w drodze po chleb 😉 Na obiad byl kotlet schabowy saute, przyprawiony musztarda dijonska i czosnkiem, do tego mloda marchewka, wykopana miedzy gradobiciem a powodzia. Na podwieczorek pociesze sie racuchami (buttermilk pancakes) z jagodami plus syrop klonowy. Kurczaka robie rzadko, zwlaszcza po obejrzeniu reportazu z przemyslowej rzezni drobiu 🙁 Bardzo lubie skrzydelka, (rowniez z rosolu) i zoladek. W domu rodzinnym wlasne kurczaki nalezaly do letniego menu (nadziewane i pieczone lub w potrawce z mlodym groszkiem i marchewka), zwlaszcza kogutki, z ktorych zostawal ewentualnie jeden, walczacy ze starym o wladze nad stadem kur. Przegrany ladowal w rosole 😉
Ciągle te wspomnienia z dzieciństwa:
Od wyprawiania ptactwa na tamten świat była Babcia Zosia. Nazywało się to w jej języku „zakroić kogutka”.
Oczywiście kogutki były kupowane „na rynku” czyli na targowisku z całym należnym ceremoniałem. Tamże masło, ser biały i śmietana oraz kartofle (ewentualnie ziemniaki) na zimę. Ziemniaków brało się „metr” albo i dwa.
Dziś szczęśliwych Cyganów już nie ma….
Panie Piotrze,
A ja bardzo prosze o ten przepis na zoladki pieczone.
Dziendobry,
i u mnie bedzie na obiad schabowy z marchewka i ziemniakami. W dodatku ugotowany przez moja wizytujaca siostre!
Kurczaki kupuje rzadko, bo po prostu sa jakies sino/biale.
Tylko organiczne jesli juz. I cale… Wtedy najlepszy rosol albo coq au vin…
a
Kurczak jest w porzadku. Znaczy sie dobry kurczak, ziarnem karmiony i wybiegany, a nie produkt kuropodobny z przemyslowej hodowli, produkt, ktory nigdy nie widzial nieba, przebiegl pieciu metrow, czy dziobnal trawke czy robaczka. Produkt kuropodobny jest dobry dla papki z KFC, gdzie za cene nafaszerowania panierka, sola i pieprzem, mieso z produktu kuropodobnego nabiera pozornie smaku, przynajmniej dla tych, co lubia KFC.
Przepraszam za ten przydlugi wstep, ale ow triumfalny pochod kurczaka przez stoly ludzkosci zaklocilo wlasnie uprzemyslowienie hodowli, przez co kurczak z supermarketu zparszywial smakowo. Natomiast dobra kurka to ta kupiona bezposrednio od malego producenta, z targu, jak pisze Andrzej szyszkiewicz. Miesko rozowe, niemal pachnace ziarnem, sloncem i trawa (wiem, kura nie tylko tym zyje…). Rosolu z takiej kurki nic nie pobije. O pieczystym nawet nie wspominam.
Za to kurze serca to wspanialy wypelniacz do pasztetu, ktory robie. Tu nie mam zadnych obiekcji wobec serc pochodzacych od wyrobow kuropodobnych, bo serce jako miesko ma i tak specyficzny smak, i chow przemyslowy go nie zabija.
Podpowiedź dla Leny:
sa dwa sposoby (stosowane w naszym domu) pieczenia kurzych żołądków. Pierwszy to obgotowanie czystych żołądków az zmiękną. Potem odcedzenie, skropienie oliwą, posolenie i posypanie świeżo zmielonym pieprze i pieczenie w brytfannie aż zrobią się p;ieknie przyrumienione.
Druga metoda to pieczenie surowych żołądków przyprawionych solą i pieprzem pod przykryciem aż zmiekną. I dokończenie pieczenia bez przykrycia aż będą pieknie brążowei chrupkie.
Jeszcze jedna podpowiedź kurczakowa, a jest to patent mojej Teściowej, nigdzie poza tym nie spotkałam się z tym przepisem, a on naprawdę się sprawdza. Otóż jeżeli zmuszeni jesteśmy zrobić rosół z mięsa nienajpierwszej jakości ( w tym z kurczaka przemysłowego) to wstawiamy go do gara z minimalną ilością wody na dnie. Czekamy, aż podniesie się szumowina, a płyn za chwilkę się zagotuje i wlewamy szklankę b.zimnej wody i tak do końca, aż woda pokryje kurczaka, a nawet będzie kilkka cm powyżej. Wtedy pozwalamy się rosołkowi zagotować, dokładamy włoszczyznę i przyprawy i gotujemy do skiutku na malusieńkim ogniu. Początek tego gotowania tylko dla cierpliwych; potem to idzie piorunem, bo ilość zupy tuż przy granicy wrzenia jest duża i ta zimna woda podgrzewa się b.szybko. Rosół jest i ładny, klarowny i smaczny.
Ja juz tu raz pisalam o japonskim filmie „Tampopo”, z ktorego nauczylam sie gotowac rosol. Mieso (wolowina, kura) wkladam do malej ilosci zimnej wody, zagotowuje i ten pierwszy odwar z szumowinami wylewam, mieso plukam w zimnej wodzie i wkladam do swiezego wrzatku z lisciem laurowym, ziarnkami pieprzu i wloszczyzna. Gotuje powolutku, bez bulgotania, sole na koncu.
Okoniu prezent dla ciebie :
http://www.youtube.com/watch?v=4iMz6Vtkp
( trzeba włączyć głośniki )
Ciągle te wspomnienia z dzieciństwa:
Panie Piotrze
Dziekuje za przepis! Zrobie i sie pochwale>
Panie Andrzeju
Od „zakrojenia kogutkow” byla moja mamcia. Switkiem jechala na rynek, jak my wtawalismy to jakis ptak maszerowal po kuchni uwiazany za noge do klamki spizarni. Na stole stal ser (musial byz zoltawy), oselka masla, jajka (brazowe i matowe), jakies jarzyny i owoce. Szybko sie „futrowalismy” i frrru z domu do mamcia pastwila sie nad biednym ptakiem. No, ale na nastepny dzien byl obiadek jak marzenie. Ja w rosole dostawalam skrzydelka, zoladek i troche cycuszka…oj wspomnienia, wspomnienia.
Oczywiście kogutki były kupowane ?na rynku? czyli na targowisku z całym należnym ceremoniałem. Tamże masło, ser biały i śmietana oraz kartofle (ewentualnie ziemniaki) na zimę. Ziemniaków brało się ?metr? albo i dwa.
Dziś szczęśliwych Cyganów już nie ma?.
Mis2
Co mam tam wyszukac ?
Pyro,
„Czarownica Samantha” z Elizabeth Montgomery, też pamiętam.
Kury lubimy, podroby (wątróbki zwłaszcza!) kochamy.
Dzisiaj jakieś szybkie stir-fry z piersiami kurzymu i warzywami, wywalę na ryż, nie mam na nic innego czasu. Miłego dnia (wieczoru!) i dobrej pogody wszystkim, u mnie wreszcie mozna nieco odetchnąć, wracam więc do roboty.
P.S. Ktoś wspomniał o rosole, i że taka kura to już do niczego. Bzdura, moja mama rzucała to na patelnię i pięknie opiekała na brązowo-złoto, wszyscy się zajadali. Na maśle chyba podpiekała, powolutku. Zaznaczam, że to były kury *prawdziwe*, te, w których żołądkach był piasek i inne dziwy.
Od lat unikam tej zwierzyny, nawet mowic o tym nie moge. Gdzie nie popatrzec, wszedzie tego pelno. Plaga jakas. Za duzo !
Oh dio, sole subito per Nemo.
Jak klikniesz w czerwony link to włączy się stara polska piosenka po rosyjsku.
Misiu 2, tam cale mrowie roznosci i samo sie nic nie wlacza, daj choc tytul do tej kury
Slawek, a to ma byc o kurze ?
w tytule bylo, wiec ide po linii
nemo, poczytalem chwile o TYM filmie, toz to perelka, upoluje i obejze, trafilem na kawalek dialogu, chcialem wrzucic i sie podzielic, ale maszyna nie bierze, pewnie jak zwykle, jak ta kukulka podesle Alicji, pozdrawiam
Przepraszam bardzo, ale żle się skopiowało , ale wstyd 🙁
http://www.youtube.com/watch?v=4iMz6VtkpJA
Slawku, z czystym sumieniem polecam! Ogladalam juz chyba z 4 razy. Rejestruje, ze na blogu pojawil sie kolejny agent, J-23 vs 007 i zna haslo! Dziekuje za wstawiennictwo. Padac na razie przestalo, ale rzeki i jeziora sie przelewaja i sluzby cywilne maja co robic. Jest zimno 🙁
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Dla_Nemo_i_ciekawskich.html
(Od Sławka)
Wróciłem przed chwilą z wystawy drzeworytów Salwadora Dalego ?Ilustracje do Boskiej Komedii?.
Relacja fotograficzna jutro.
Misia gdzies odwialo, nie wiem jaka piosenka, co to mialo byc ? Na dodatek goraco 97F, klimatyzacja chyba sobie leb ukreci i jeszcze te kury…
Misiu – w domu mojego Wuja była kiedyś płyta z tym tangiem w wykonaniu chóru Dana. Sam Fogg to też kiedyś śpiewał. Póki byłam młoda, strasznie denerwowały mnie takie przesłodzone piosenki, łkające tenory i kiczowate teksty. Od tamtej pory trochę dorosłam i pojedynczo owe słodkości znoszę nieźle. Przepraszam za cytat, ale to w „Ojcu chrzestnym” mówi się o „kurewsko słodkim głosie” No właśnie.
Okoniu, juz dziala Misiu2 sie poprawil, mam dzire w rozumie, czy to jest ” jedynie serce matki”?, czy ” matczyne serce”?
ale, zadna dzira po mozgu mi sie nie peta, chodzilo o mala dziurke w pamieci
Misiu, dzieki. U nich to sie nazywa „dusheshchipatelno”, sam rozumiesz. Jak chcesz cos wartosciowego tego rodzaju, to juz lepiej „Pismo materi”, wierszyk Esenina.
„Jedynie serce Matki
zrozumieć może Cię.” – dalej Sławku nie pamiętam tekstu, ale wydaje mi się, że to było tak „Jedynie serce Matki, o wszystkim dobrze wie”
Slawku, chyba ani jedno, ani drugie.
Slawku, to z TEGO filmu. Jak zrobic omlet z ryzem.
http://www.youtube.com/watch?v=a-GFimGcYJw
Zobacz sobie tez inne fragmenty np. l’epicier, oeuf itd.
Pyro, nie moglem dosluchac do konca. Ten spiewak, typowy dla tamtych gustow (uwierz, do tej pory ma to wziecie, zwlaszcza na prowincji), dziala na mnie gorzej niz kurze mieso. A propos: kolezka jankes, z polskim rodowodem, zamowil w Europejskim „ku..a pieczona”, bo mu sie pomylilo. A kelner: doskonale rozumiem co szanowny pan sobie zyczy, ale – dlaczego musi byc pieczona ?
Okoniu – nie tylko kumpel się mylił. Żona mego kuzyna, Meksykanka poznana na studiach w Moskwie, język polski poznawała w akademiku wśród kumpli męża. W rezultacie poszła w Katowicach po mleko i bułki i „błysnęła” polszczyzną „To k-kie mleko proszę” Wredne chłopaczydła bowiem wpierały Inez , że słowo na k znaczy ładny, miły.
Nemo, dobrze, ze go zabili, bo zaczalem miec ochote wejsc w jego skore, z tym zoltkiem super, o ostrydze, to nawet komentowal nie bede, szczescie, ze trup ostudzil moja chec utorzsamienia sie z bochaterem
ot bohater
a jaki utozsamiony, k. do szkoly pognac
A babcia-macantka?
Samych Was zostawić, to zaraz kury lataja po ścianach. I macania im się zachciewa!
na babcie jeszcze sie nie wbilem, zostawie na deser, teraz trza do kolacji
Pyro kochana, skoro sie zalapalas na te kategorie, to posluchaj:
Ten sam delikwent wszedl do apteki na Marszalkowskiej i meczony przez zoladek stroil takie miny, ze go wzieli poza kolejka.
– Co jest ? Ja musze ciagle do WC ! Mocz czy stolec -? ??? Ja nie moge zatkac moj d…a ! Dam panu wegiel. ?? – Do zatkac ?
Mloda osoba z kolejki tak serdecznie sie nim zajela, ze kupil jej Fiata, a potem trzeba bylo mu tlumaczyc w Komendzie na Wilczej, kiedy wyjasnial do protokolu, jak to w hotelu ukradziono mu zlota kolie. A protokol zawiozl zonie do USA. Do ubezpieczen pewno tez. A wystarczylo wejsc do Jubilera obok i kolia na pewno by sie odnalazla.
No, tym razem to już Ci Okoniu nie wierzę, tzn wierzę w panienkę, małego fiata i żoniną kolię; natomiast nie wierzę ani w aptekę, ani w Milicję naszą Obywatelską.
Sex i jedzenie to w zasadzie to samo i dlatego szczegóły są istotne.
A z tym trzepaniem o rand talerza to nie do końca tak, jak za suchy to problemy z wciąganiem, jak za mokry to chlapie po dziobie.
Slawek dzięki ze nie podałeś tej japońskiej strony, bo bym nic nie skumał.
To prawdziwy Meisterstück z tym omletem. Jutro zaczynam próby, jajca już mam.
Moj osobisty maz podrozowal z przyjacielem wzdluz Sciany Wschodniej, bo go bardzo fascynowala granica z Sowietami. Bylo to w polowie lat 70-tych, obaj poza kilkoma slowami, glownie nieprzyzwoitymi (moi koledzy byli tak uczynni) nie znali polskiego, ludnosc tamtejsza angielskim ani niemieckim nie wladala, nie mowiac juz o francuskim. Okazalo sie pozniej, ze chlopaki znakomicie sobie radzili, robili nawet zakupy u okolicznych chlopow, tylko ze wszystkiego policzalnego (np. jajek) kupowali po 12, bo moj maz te liczbe najlepiej umial wymowic. Poza „jeden” i „dwa”, ale te byly mniej praktyczne. A po tej podrozy najlepiej opanowal zwrot NIE MA. Gdy wspolnie wchodzilismy do jakiegos sklepu, on szybko sie rozgladal i stwierdzal: „Tu jest NIEMA”
Pyro, to najswietsza prawda. Pani farmaceuta zapytala, co miala zapytac, a ten palant, co myslal, ze juz zna jezyk, zrozumial jak umial. I tak to skrocilem, bo dialog byl dluzszy. Z jakiegos powodu spytano go czy to problem fizyczny czy psychiczny (przez te miny) i inne deliberacje. Polski u cudzoziemcow dostarczal setek sytuacji nie do uwierzenia. Panu Funaba wytlumaczylem, co znaczy „prosze siadac”, skrotowo: Funaba – d..a – fotel. Zrozumial i zapamietal. I tak doslownie zameldowal ministrowi Olszewskiemu, poproszony zeby usiadl. Na urodzinach prezydenta korporacji w St. Francisco dwaj polscy eksperci spiewali ile sil plucach „Happy Birthday to you..” z tym, ze zamiast „to you” wyli „ch..u” i bawili sie swietnie. Zapomnialy dwa biedaczki, ze tam byl konsul PRL, ktory ekspresowo odprawil ich do kraju. Pyro, w tamtych latach styk jezykowy Polski z obcymi stworzyl material do kilku ksiazek.
Obśmiałem się z waszych opowieści i po wystawie Dalego jestem w nastroju surrealistycznym . A stare piosenki przedwojenne lubię od zawsze. Muzykę eksperymentalną ,której słuchać może parę osób w Polsce, również 🙂
Tradycyjna muzyka japońska też należy do moich ulubionych. Tzw. obdzieranie kota ze skóry.
Rano był u mnie klient. Popatrzył i posłuchał moich kanarków które wydzierały się niemiłosiernie do tanga argentyńskiego z YouTube i zapytał się homofob jeden co ma wspólnego papuga z ped..em? Patyk w g…
I tak to doszliśmy, Kochani- dobry wieczór!, od kur gotowania do kanarków śpiewania.
Wróciłam właśnie z pracy, zatem napiszę w skrócie: polecam chętnym kurczaka nadzianego cytryną lub pomarańczą ( owoc ponakłuwać ), tak upieczony pozostanie rumiany z zewnątrz i bardzo soczysty i kruchy w środku.
A mnie kusi kurczak w skorupie z soli. Czy ktos juz robil w ten sposob kure ?
Jacobsky, taka kura musi byc z hodowli naturalnej, przyzwoicie zywiona i biegajaca na swiezym powietrzu. Czy chcesz ja robic w samej soli (2-3 kg) czy w ciescie z soli, maki i jaj? W samej soli nie potrzeba innych przypraw (moze byc troche estragonu). Piec musi byc goracy 220-230°C. Slynny fizyk Leibnitz polecal te metode pieczenia miesa, ktore musi byc upieczone „na wylot”, bo sol powoduje rownomierne pieczenie miesa o roznej grubosci. No i trzeba miec mlotek do rozbicia skorupy.
widzialem babcie, odlot, szczegolnie jak dostaje po lapach,
Jakobski idziesz, jak w dym z tym zwierzeciem pieczonym w grubej soli, mam za soba lososia i kaczke tak robiona, oba , obie, obium, obojgiem, obiema, obydwie itp bardzo godne polecenia i nawet wcale nie przesolone, Nemo z mlotkiem nieco ponioslo, lyzka wystarczy
Ale mlotek robi wieksze wrazenie na gosciach! 😉
spaaaaać…….
A Pana Lulka wcięło na tym Sląsku – pojechał sobie węgla ufedrować, czy co?! Bo już tak o tej nadchodzącej zimie z dawna wspomina.
Wy tam wstawać, pora!
Ja tymczasem powolutku udaję się….
nemo, slawek,
dziekuje za wskazowki. Kury innej nie jadam jak taka wybiegana, rasowa podworkowa. Na szczescie mozna takie kupic, a przy okazji przejechac sie na wies.
Pozdrowienia
Coq au vin, czyli kurczę w winie – przepraszam to nie kurczę tylko kogut. Dlatego musi być w winie i trzeba długo piec, bo cholernie twardy. Smacznego Ola