Zgadnij co gotujemy? (52)
Ponieważ ostatnio sporo pisałem o kuchni wschodnich sąsiadów, to i dzisiejsze zagadki będą dotyczyć tej tematyki.
Kuchnia rosyjska ma wśród Polaków dużą grupę wielbicieli. Sądząc z Waszych komentarzy – także znaczna część przyjaciół z blogu lubi rosyjskie potrawy i wie jak je przyrządzać. Część zaś pochodzi z naszych dawnych Kresów. I tym zapewne będzie najłatwiej odpowiedzieć na dzisiejsze pytania.
Dobre odpowiedzi będą – jak zwykle – nagrodzone książką z dedykacją i naszymi autografami. Ponieważ mam aż dwa egzemplarze cennej książki „Encyklopedia sztuki kulinarnej narodów Rosji”, opublikowanej przez wydawnictwo REA, a opracowanej przez dwie autorki – Innę Łukasik i Agnieszkę Sado, więc jeden tom oddam w dobre ręce. Otrzyma go ten, kto pierwszy przyśle trzy prawidłowe odpowiedzi na adres: internet@polityka.com.pl
A oto pytania:
1. Kto wie, co to za napoje: braga lub sbitień (wystarczy rozszyfrowanie jednego z dwóch)?
2. Jakiemu polskiemu przysłowiu odpowiada rosyjskie: Pierwyj blin komom (pierwsze bliny zawsze są nieudane)?
3. Rassolnik to rodzaj rosołu czy może inna zupa?
***
Czekam na odpowiedzi.
Komentarze
Witam wszystkich o poranku. Czyżby wszyscy zapracowani, że takie pustki?Miłego dnia życzę, chociaż znowu skwar się zapowiada, a tego to ja nie lubię.
Pracując, wymyśliłam odpowiedzi i wysłałam je w dwa różne miejsca – będzie zamieszanie 🙂
Potwierdzam, zapracowanam, korzystam z tego, że jest tylko 20C i na razie nie ma upału. Aż słońce wstanie i da nam popalić.
Praca na nocną zmianę nigdy mnie nie pociągała, współczuję.
Halo, halo! Alicja nie spi po nocy, Alsa uwaza, ze 10 to jeszcze poranek 😉 To juz mi nie wstyd, ze dopiero wstalam. Pogoda nadal deszczowa, zaledwie +15°C, a ma byc jeszcze chlodniej. Pewnie nic nie bedzie z mojej swiezo zasianej fasolki 🙁
W tym zaspaniu pomylilam definicje tych ruskich trunkow i pewnie znowu nie wygram i posagu nie skompletuje, a Pan Lulek juz bociany nasyla ;( Chyba sie napije jakiejs miedowuchy…
Piszę drugi raz, bo mi zeżarło poprzedni wpis – kto chce sobie zamek w kórniku pooglądać, arboretum i naszą sypialnię, niech wejdzie na stronę http://www.kornik.pl. Możemy zwiedzić też bibliotekę, a nawet panie wygrzebią dla nas trochę reprintów, bo jak się okazuje nie drukują już tego od 15 lat, ale mają trochę starych zapasów. Zaklepałam jak leci – parzenie kawy, wiejskie gospodarstwo, czytanie bajek dla dzieci i co tam jeszcze. Przed chwilą reozmawiałam z Rogalinek – muzeum i restauracją. Specjalnością zakladu są różnego typu pierogi, naleśniki z owocami oraz stale te same 4 zestawy obiadowe – piersi kaczki w owocach, warkoczyki z polędwiczek wieprzowych, schaboszczak tradycyjny i rolada z kurczaka. Coś z tego zjemy na pewno. Możśemy zabrać własne wino i inne alkohole – knajpka pobiera za to tzw „korkowe” w wysokości 15,- złotych. W samej restauracji baru z trunkami się nie prowadzi.
Dzień dobry
Z uwagi na upalny dzień pozwalam sobie przesłać Wam najnowszą ofertę mego ulubionego Browaru Witnica – piwo kąpielowe: http://www.browar-witnica.pl/pages/posts/uwaga-nowosc-pierwsze-piwo-kB1pielowe-w-polsce.14.php Pomysł przedni, godny autora książki „Moskwa – Pietuszki” Wieniedikta Jerofiejewa. Wypatrzyłem ten cudny trunek(?) w lokalnej gazecie i po prostu mnie zachwycił.
Pozdrawiam
Wczoraj czytałem Gospodarza dwukrotnie tuz po ukazaniu, raniusieńko. /Tak już bywa gdy przychodzi wiatr spanie odchodzi na bok./ Dziś przeniosłem się jeszcze raz w strony których nie znam. Jeden jedyny raz byłem na ścianie wschodniej. A szkoda. Znakomity przekaz czekam na następny odcinek.
Dziś odpoczywam po wczorajszych extremalnych wyczynach surfingowych oraz kulinarnych. Wygniatam plecy /dwie rewodiny dual powinny już działać ale jak nara wynik ujemny/ świeże powietrze dostarczają pootwierane na oścież dziury okienno drzwiowe oraz dwa apacze sufitowe. Do jutra powinienem być fit. Wiatr ponownie zawita na dwa dni na tutejsze obszary by ponownie zamienić się w to, czym zawsze jest ? powietrzem.
Wczorajsza kolacja była jednolita ale smakowita, podam tylko squadniki, walory smakowe opuszczę:
Woda, sól, koper, raczki od czasu do czasu na podkreślenie smaku miał łyk białego wina.
Do tego sos – wypresowany czosnek wymieszany z solą do tego trzy łychy majonezu, opakowanie jogurtu bałkańskiego + łyżeczka balsamico, posypane koperkiem, a ten pokrojony bardzo ostrym nożem. Używanie ostrych noży przy cięciu zielska pozwala na ich nie miażdżenie. Tym samym nie wpływają na smak całości, akcentują swoja obecność w sposób nieplanowy.
WSZYSTKO WIEM!
Ale nie moge uczestniczyc w konkursie, bo bylony to nieuczciwe.
A „pierwyj blin komom” jest oczywoiscie niezwykle popularnym powiedzeniem w moim domu rodzinnym. Bo zawsze sie sprawdza. Ilekroc robilam pierwszego blina, zawsze patelnia byla za slabo rozgrzana i pierwszy ladowal w smietniku.
Wojtku, nie wiem w jakim przekladzie czytales Moskwe-Pietuszki, ale spiesze donoisc, ze ten, ktory ukazal sie w Londynie byl o niebo lepszy niz ten co wydano w Polsce. Londynskie wydanie w latatch siedemdziesiatych tlumaczyla (i wydala) niezrownana, cudowna Nina Karsow. A takze opatrzyla wstepem, jesli sie nie myle. Budowanie lotniska Szeremietiewo jest dalej jednym z najsmieszniejszych fragmentow-momentow literatury radzieckiej.
Heleno
Czytałem Jerofiejewa na studiach, wydanego bodajże przez „Nową” za „Pulsem”. Tłumaczami, jak czytam w archiwum „Nowej” byli Nina Karsov i Szymon Szechter. Późniejsze wznowienia innych wydawctw wolnych od cenzury były po prostu przedrukami tych samych tłumaczy. Więc Heleno trafił mi się dobry przekład!
Pozdrawiam serdecznie
No to koniec zabawy na dziś! Encyklopedię kuchni rosyjskiej (2100 przepisów) wysłałem Pyrze Młodszej. Gratulacje Pani Aniu. Wyprzedziła Pani o włos Alicję z Kingston. A Helena – jak zakomunikowała – nie wystartowała w tej konkurencji, bo miała by nad wszystkimi przewagę dzięki miejscu urodzenia i rodzinnym związkom. Więc i Helenie należą się gratulacje. Cieszy mnie, że nasz blog gromadzi osoby PRZYZWOITE! Dziś to rzadkość!
A odpowiedź była taka: braga to niskoalkoholowy napój ze zboża (może być np. owies; przysłowie to pierwsze śliwki robaczywki lub pierwsze koty za płoty; rassolnik czyli zupa ogórkowa.
A teraz cieszmy się upałem. Narew ciepła jak garnek z rassolnikiem. Ryby drzemią i nie biorą a kukurydza już dojrzała i można ją ogryzać popijając zimnym piwem.
Na obiad grube, krwiste i pieprzne befsztyki z polędwicy wołowej, popijane urugwajską mieszanką dwóch szczepów – merlot i tannat z winnicy Pisano. Słowem – letnie rozkosze.
Ale byście nie myśleli, że leniuchujemy to informuję, że finiszujemy z kuchniami europejskimi i szykujemy je na koniec roku oraz przygotowuję tekst (gadany) o związkach kuchni włoskiej z operą. A co z tego ma wyniknąć to opiwem gdy podpiszę wstępnie zaklepaną umowę.
Głodnemu chleb na myśli: miało być opowiem a wyszło opiwem!
Panie Piotrze, Ja juz nie moge sie cieszyc upalem! Blagam o jakies 3 dni z temperatura w okolicach 22 stopni, ale sie jakos nie zanosi. Alicja dobrze wie o czym mowie.
Jak wroce z pracy wykapie sie w chlodnym piwie i bede pachniec „browarowo”.
Ucalowania.
Alicjo
Przesłałem Ci obiecane zdjęcia leszczyny purpurowej i kilku innych roślin dojrzewających w w moim ogrodzie. Jestem też ja i moja krwawica tj. porąbane drewno na zimę. Mimo upałów nareszcie skończyłem! Jeśli mogę prosić to udostępnij Blogowiczom.
Pozdrawiam
Leno, ja sie chyba wykapie w grzanym piwie, bo u mnie ziab, o jakim nie marzysz. I deszcz, i burza 🙁 I jak nie przestanie, to bedzie powodz, jak 2 lata temu 🙁
Panie Piotrze. w imieniu Ani, która sobie gdzieś tam poleciała, dziękuję za nsagrodę. To wspaniała pozycja.
Nemo, przestaję Ci zazdrościć alpejskich landschaftów – zimno i deszcz, burze i gradobicia są interesujące, kiedy się patrzy na to z ciepłego wnętrza. Rośliny w ogrodzie takiej wygody nie mają. Zrób sobie grzańca, Dziewczyno, a Pan Lulek niech lepiej tych bocianów pilnuje, bo jeszcze zmienią kierunek i co?
A z letnich rozkoszy w Zachodnim Londynie, to u mnie – po ra\z pierwszyt w tym kraju – nie zimowy rossolnik, tylko letnia okroszka na prawdziwym kwasie i kefirze, a zamiast tradycyjnej szynki pokrojonej drobno – ugotowane krewetki, co absolutnie warte jest polecenia.
Okroszke uwielbiam, UWIELBIAM, w tym samym stopniu co czrwony kawior czy tatara. Problem jest jednak ze zdobyciem kwasu chlebowegop, nieslodzonego. Kiedys peobowalam w Londynie zrobic sama kwas, ale chleb razowy ma tu tyle konserwantow, ze sie nie dawalo. Kiedys zamiast kwasu uzylam piwa, ale nie byl;o to to samo.
Okroszka wyszla fenomenalnie dobrze i caly garnek mam wylacznie dla siebie, bo E. je takie rzeczy z czystej uprzejmosci i dobrego wychowania.
POnadto, nie wiem czy juz sie chwalilam, ale dostalam w prezencie wspaniala soko-wirowke i dzien w boze dzien przyrzadzam sobie inny przysmak z glebokiego dziecinstwa – sok marchewkowy. Taki sok moja Matka na glebokiej Syberii, posrod mrozow – 40 stopni ucierala mi wlasnorecznie bez sokowirowki dzien w dzien, abym nie dostala krzywicy i szkorbutu („Popatrz, Lenoczka, na te dziewczynke- widzisz jakie ma krzywe nozki, jak nie bedziesz pila soku i tranu, to tez bedziesz takie miala…”)
Helenko – sok marchewkowy i sokowirówka? Hm… Kiedy urodziły mi się Bliźniaczki, zażyczyłam sobie sokowirówki na te soczki rozmaite. Użyłam jej 4 (czrtery) razy i pracowicie co dzień tarłam marchewkę, wyciskałam w gazie i wpychałam podstępem Ani i bez podstępów Lenie. Doszłam wtedy do wniosku, że zanim wyciągnę maszynę, przygotuje ładunek marchewki , przetrę, rozłożę, umyję, wysuszę i schowam dziadostwo, to juz zdążę nawet zapomnieć o robocie z ręcznym tarciem.
Macie tu – co komu pasuje: orzechy czerwone, winogrona, gruszki, pigwy, a nawet drewno do kominka dla zmarzluchów.
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Foty_z_Przytoka/
Wojtku, jesteś zuch! A ogród piękny. Jakie są orzechy z czerwonej leszczyny?
Pyro, przepiękne okoliczności przyrody załatwiłaś na zjazd. Smutno mi bardzo, że nie będę mogła być.
Co to jest okroszka, Heleno?
Nie chowam tego sporego agregatu, tylko zwolnilam mu stale miejsce na wierzchu, chowajac toaster. Kiedys probowalam sama recznie utrzec sok marchewkowy i albo jest to absolutnie piekielne zajecie, albo marchew byla bardziej soczysta przed laty na Syberii niz w Londynie. POnadto upraszczam sobie zajecie kupujac organiczna marchew, ktorej nie musze obierac i ktora jest juz cudownie wymyta, wystarczy wyjac z worka i oplukac.
Z ta sokowirowka mialysmy niezla przygode. E. wymyslila, ze kupi mi maszynke i znalazla w katalogu za 80 funtow, 750 W. Ja sie wstrzasnelam cena i powiedzialam, ze zaraz znajde tansza w internecie. Usiadlam i znalazlam ten sam model za 45 jednostek platniczych. Natychmiast zostalo przeslane zamowienie i po dwoch dniach firma dostarczyla spore pudlo. Kiedy wyciagnelysmy maszyne z kartonow i licznych styropianow, na pudelku znalazlam naklejke „Factory Seconds”, co tlumaczylo o prawie polowe nizsza cene. Napisalam wsciekly, ale jakze uprzejmy list do firmy, oburzona, ze nie zostalam uprzedzona iz dostaje towar drugiego gatunku i pytakjac kto i kiedy te sokowirowke zabierze, gdyz nie mamy zamiaru placic za to. W dodatku brakowalo tam wieczka do dzbanka, do ktorego wlewa sie sok.
Po dwoch godzinach dostalam odpowiedz, ze skoro produkt jest wadliwy (brak wieczka), to oni nie beda tego odbierac, a tez nie beda pobierac oplaty za wirowke. No i w ten sposob E. za nia nic nie zaplacila, sokowirowka dziala jak marzenie, ten plastikowy dzbanek bez wieczka, jak i tak wyrzucilam i uzywam ladnego kamionkowego do zbierania soiku.
E. ma watpliwosci czy jest to etyczne, zesmy nie wyrzucily tego sprzetu, skrosmy za niego nie placily. Ja takich watpliwosci nie mam. KOniec sprawy. Od dwoch tygodni robie nam soczek. Wspanialy.
Alsa – okroszka jest to tradycyjny rosyjski chlodnik, troche podobny do litewskiego, ale bialy i smakuje zupelnoie inaczej. POdtsawa jest nieslodzony kwas chlebowy i kefir (troche wiecej kwasu niz kefiru), a do tego wrzuca sie pokrojony ogorek, rzodkiewke, szczypiorek, pokrojone w kostke ugotowane ziemniaku, bardzo duzo kopru, jajko na twardo oraz pokrojona w kostki gleboko uwedzona szynke typu schwarzwaldskiego. Mozna zwyczajna szynke. Ja, jak wspomnialam, zamiast szynki dalam ugotowane krewetki. Pierwsza lyzka okroszki jest zawsze lekka niespodzianka dla Polakow i powala z nog poniewaz kwas chlebowy smakuje troche jak piwo.
Musi byc DUZO kopru. Swietna zupa.
Na szczescie w moim rosyjskim sklepie pojawil sie wlasnie prawdziwy kwas okroszkowy. Otworzylysmy wczoraj probnie w sklepie butelke z Ola-Litwinka, ktora tem sprzedaje i orzeklysmy, ze kwas kak nado.
Dziękuję, Heleno. Szkoda, że nie możesz podrzucić trochę tej okroszki do mnie, byłaby jak znalazł na ten upał. Chyba nigdy nie piłam kwasu chlebowego. Czy to w ogóle dostępne w Polsce?
Nie wiem czy to toto było toto co pijałem w 70- latach w Rydze na ulicy z baniakow. Miał smak który powodował świeżość oddechu lekko wyczuwalna mięta. Albo jest to moja imaginacja po latach.
Alsa, ot mołodiec! Kiedyś sprzedawali na ulicy również w Polsce. Trzeba się było urodzić z 50 lat wcześniej. 😆
Kwas kwasopodobny można kupić w sklepach spożywczych w Polsce . Dopiero informacja o składzie skutecznie odstrasza przed konsumpcją . Ale może na zupę się nadaje.
Najwspanialsze chłodniki jadłem w Leningradzie przygotowywane przez Ciocię Dziapan z Taszkientu. W składzie często był arbuz.
Kwas chlebowy produkują również w browarze od piwa kąpielowego. Niestety nie próbowałem. No i pakowany jest w butelki plastikowe typu PET co mnie odstręcza od konsumpcji. Nienawidzę plastikowych butelek z przyczyn ekologicznych!
Pozdrawiam
mt7, gdybym urodziła się 50 lat wcześniej, to teraz miałabym ponad 100! U mnie na ulicy nie sprzedawali, ale ja z prowincji. Może jeszcze kiedyś się przydarzy. Pazdrawlaju 🙂
Alsa nie desperuj – u mnie też nie sprzedawali. Kwas to były zabór rosyjski i zabużacy na Ziemiach Odzyskanych. Piłam w Sojuzie – b.dobry.
Nie, Misiu, kwasopodobny sie nie nadaje. Znam te kwasy chlebowe, ktore z chlebem nie maja nic wspolnego. To jakas woda zabarwiona z cukrem i wymieszana z chemikaliami. . Ten, ktory kupilam teraz, choc w plastikowej butelcem jest prawdziwy.
Mysle, ze kwas w szklanych butelkach moglby grozic wybuchem w upale. Kiedys robilam kwas chlebowy sama – jeszcze w Polsce, jako licealistka. Zakwaszac go nalezy w wiadzre, potem filtrowac, przelewac do butelek, dodajac do kazdej po dwa trzy rodzynki. Najwazniejsza sprawa wtedy bylo aby je zakorkowac i przywiazac korek kawalkiem gazy do butelki. A potem trzymac na boku w zimnej piwnicy lub w lodowce, choc nasze lodowki byly wtedy dosc male.. Inaczej korki wybuchaly, bo kwas nie przstawal fermentowac w butelce.
Nie pamietam dokladnie technologii domowej produkcji, ale pamietam, ze zalewalam podsuszone kromki razowca przegotowana goraca woda, potem to jakos odcedzalam, potem dodawalam chyba troche cukru i drozdzy, potem to jeszcze fermetowalo, zdejmowalam korzuch z tego i butelkowalam bodaj po trzech dniach. To byl swietny kwas, ale najlepszy i tak sprzedawano na Ukrainie z takich wozow-cystern. BYwal slodki i bywal wytrawny. Slodki, a raczej slodkawy do picia, wytrawny najczesciej do chlodnikow.
Jak sie to dokladnie robi musialabym sprawdzic w takiej starej radzieckiej ksiazce kucharskiej przetykanej cytatami ze Zdanowa – Kniga o wkusnoj i zdorowoj piszcze, wyd. 1947 r. (stad ten Zdanow). Niestety nasza ksiazka jesli jeszcze istnieje, to jest na Florydzie, u Mamy.
Ależ moi to zabużacy, a ja na Ziemiach Odzyskanych, a kwasu chlebowego nie znam i już.
Zabużacy czy zabużanie? Kto wie na pewno?
W Sojuzie byłam w latach osiemdziesiątych, ale też nie piłam. Kwasu, znaczy.
Droga Heleno,
mam tę książkę. Mogę Ci służyć kserokopiami na żądanie.
Kwas chlebowy robiłam w zamierzchłych czasach według przepisu, zamieszczonego w „Swiecie młodych” – przypomina mi się mglisto coś podobnego, jak proces produkcji, wspominany przez Helenę. Cierpliwości, jak to w podstawówce, wystarczyło mi na je3dnorazową produkcję, chociaz dobre to było.
Alsa,
ja bym intuicyjnie powiedziała „zabużanie”, moją intuicję potwierdza Doroszewski, sprawdziłam.
Zdies’ riecept na kwas:
http://www.good-cook.ru/proth/proth_004.shtml
Trzy razy chciałam wkleić stronę z kwasami z gugla i wyrzucało mnie.
Szlaban jakiś, czy co?
Pyro!
Sama żałuję, że w sojuzie nigdy kwasu chlebowego nie piłam. A tak kupiłam w sklepie, spróbowałam- był mocno słodki! Z pewnością nie o słodycz w prawdziwym kwasie chodzi. Bardzo się tym bublem handlowym rozczarowałam. Za to D. piła pyszny- we Lwowie i w Duszanbe.
Nemo, dzieki za przepis! Ciekawa sie pod nim rozpetala dyskusja, gdyz niektorym osobom wedle tego przepisu kwas nie wychodzil zbyt dobrze. A nikt, jak sie wydaje nie polapal, ze uzywajac chleba „Borodinskiego”, uzyli chleba absolutnie niewlasciwego, gdzy zawiera on mase konserwantow. A z konserwantami proces fermentacji nie wychodzi. Chleb predzej zgnije niz spowoduje fermetacje, bo bakterie sa zabijane. Jest jeszcze jakis sposob robienia z zytniej maki, ale ja tego nigdy nie robilam.
Kiedy ja zalewalam wrzatkiem wypieczone w piecu suchary razowca, to niemal nazjautrz pojawial sie na powierzchni wody pieniacy sie kozuch. Wtedy nalezalo ten kozuch odcedzic i pozniej juz dodawac swieze drozdze i cukier. Tak to pamietam. A tu nawet na znakomitych zdjeciaich ani sladu piany – znaczy nie fermentuje. Napisalabym do nich , ale nie mam rosyjskiej klawiatury.
Panie Piotrze,dzieki za oferte! Czy widzial Pan w tej ksiazce przepis na kwas? To niezla ksiazka, bo bardzo proste przepisy. Pamietam tylko raz okropny klopot, kiedy chcialam zrobic stroganowa, a tam kazali dodawac jakis „sous juznyj” , czyli sos poludniowy, a ja nie mialam i nadal nie mam pojecia co to za sos. Musi jakis radziecki komercyjny z butelki.
Ja z pewnoscia z tej wlasnie ksiazki korzystalam przy produkcji niezlego kwasu chlebowego.
Zaraz pojde szukac takiej nieduzej ksiazeczki napisanej przez Siewe, kolege, didzeja i jazzmana z redakcji rosyjskiej. Ksiazka ta wyszla paremascie lat temu w Londynie. Moze tam cos znajde.
Oj Nemo, jak sie nameczylam czytac cyrlice, nie uzywalam jej chyba przez 100 lat, ale wiesz co jestem dumna, poniala wsio!
Na dniach probuje ten kwas chlebowy, z przerazeniem tylko mysle o minie Gregga widzac mnie przy produkcji no i jak mu nakaze kuszac. No coz choduje sie przy mnie jako druga polowa i znakomity tester!
Acha jak juz jestesmy po stronie wschodniej… Przcowalam na Ukrainie przez rok, zajadalam sie czyms co bylo zblizone do naszej fasolki po bretonsku, z ziemniakami a bylo trzymane w glinianych garnuszkach z przykrywka w piekarniku. Ktos to zna i wie jak zrobic bo jesien niedlugo nadejdzie, ato dobrenkie, ach dobrenkie..
Lena,
poszukaj w torontońskich polskich sklepach razowca bez konserwantów, wiem, że bywa, bo czasami nasze panienki z Baltic Deli mają dobry pomysł i zamówią. Czasami! Powodzenia!
Przepraszam, HODAWAC, ale mnie ponioslo.
NO! Znalazlam w Kucharce Litewskiej, tyle ze pani Wincenta Zawadzka podaje, jak to u niej, w ilosciaich przemyslowych. Ale jakby kto chcial rozpoczac produkcje kwasu, to prosze bardzo:
Ususzyc w piecu 12 kilo chleba razowego, wlozyc do ceberka* , wsypac garsc miety pieprzowej i zalac osiemnastu litrami wrzacej wody; nakryc i tak zostawic na 24 godziny. Na drugim ceberku** polozyc paleczki, postawic na nich sito i zlac ostroznie naciagnieta chlebowa wode, uwazajac aby nie poruszyc metow, przeniesc sito na trzeci*** ceberek i wylac nan caly gaszcz chleba, niech scieka. Wymyc czysto ten ceberek, w ktorym byl chleb zaparzany, postawic na nim sito z gaszczem chlebowym i wlac pierwszy plyn, aby przesaczyl sie przez chleb. Skoro sciecze, zmieszac plyny i wlozyc pol kilo cukru, dwie lyzki dobrych piwnych drozdzy lub 3 deka suchych, wymieszac i postawic nakryte, poki nie znajdzie sie piana**** na wierzchu. Zdjac piane, wlozyc po trzy rodzenki***** do wymytych i wysuszonych butelek, nalac je plynem, zakorkowac, zasmolic****** i trzymac latem w lodowni, a zima w piwnicy. W kilkka dni mozna uzywac. Kwas ten robi sie w cieplym miejscu.
———————————
* – chyba raczej cebrzysko, a nie ceberek
** – to ile ona ma tych ceber w gospodarstwie?
*** – Trzecie?!!!!
**** – a nie mowilam!
***** – tak stoi napisane.
******- a skad ja laskawej pani smole wezme?Obwiazac korki kawalkami gazy, aby nie wystrzelily.
NO! Znalazlam w Kucharce Litewskiej, tyle ze pani Wincenta Zawadzka podaje, jak to u niej, w ilosciaich przemyslowych. Ale jakby kto chcial rozpoczac produkcje kwasu, to prosze bardzo:
Ususzyc w piecu 12 kilo chleba razowego, wlozyc do ceberka* , wsypac garsc miety pieprzowej i zalac osiemnastu litrami wrzacej wody; nakryc i tak zostawic na 24 godziny. Na drugim ceberku** polozyc paleczki, postawic na nich sito i zlac ostroznie naciagnieta chlebowa wode, uwazajac aby nie poruszyc metow, przeniesc sito na trzeci*** ceberek i wylac nan caly gaszcz chleba, niech scieka. Wymyc czysto ten ceberek, w ktorym byl chleb zaparzany, postawic na nim sito z gaszczem chlebowym i wlac pierwszy plyn, aby przesaczyl sie przez chleb. Skoro sciecze, zmieszac plyny i wlozyc pol kilo cukru, dwie lyzki dobrych piwnych drozdzy lub 3 deka suchych, wymieszac i postawic nakryte, poki nie znajdzie sie piana**** na wierzchu. Zdjac piane, wlozyc po trzy rodzenki***** do wymytych i wysuszonych butelek, nalac je plynem, zakorkowac, zasmolic****** i trzymac latem w lodowni, a zima w piwnicy. W kilkka dni mozna uzywac. Kwas ten robi sie w cieplym miejscu.
———————————
* – chyba raczej cebrzysko, a nie ceberek
** – to ile ona ma tych ceber w gospodarstwie?
*** – Trzecie?!!!!
**** – a nie mowilam!
***** – tak stoi napisane.
******- a skad ja laskawej pani smole wezme?Obwiazac korki kawalkami gazy, aby nie wystrzelily.
Lena, ja mysle, ze to byla tzw. zakuska z fasolki, cebuli, pomidorow, papryki – gotowana godzinami i znakomita. dostaje to od tej wzenionej teraz w Helwecji Rumunki. Oni to nazywaja „zakuski” i robia w ogromnych ilosciach na zime. Trzyma sie to w sloikach i nie psuje. Osobiscie preferuje zamiast bialej fasoli – grzyby, tylko nie wiem, jakie to byly. Mozna jesc na zimno i na goraco.
25 dag razowca
2,5 litra wody
20 dag cukru
1 dag drożdży
rodzynki, skórka z cytryny – opcjonalnie
Kromki chleba wrzucamy do piekarnika i suszymy aż do lekkiego przyrumienienia.
Suchy chleb zalewamy wrzątkiem i odstawiamy.
Po 24 godz. cedzimy, wsypujemy cukier, dodajemy roztarte w małej ilości ciepłej wody drożdże, mieszamy dokładnie i stawiamy w ciepłym miejscu.
Gdy zacznie „chodzić”, zbieramy pojawiającą się pianę.
Gdy pienienie się ustanie, rozlewamy do butelek, do których można wrzucić po 3 rodzynki lub po kawałku skórki z cytryny lub jedno i drugie.
Dobrze zamykamy i stawiamy w cieple.
Następnego dnia wynosimy w ciemne i chłodne miejsce.
Najsmaczniejszy schłodzony, może stać w chłodnym miejscu do 4 tygodni.
Nemo.
Receptura piekna, ale warto poczytac komentarze…A to chleb nie taki, a to potrzymac dluzej, a to wylac… Zamiast calej tej „wozni s erundoi” mozna kupic gotowy w kazdym rosyjskim sklepie z dobra baza zaopatrzenia. Jesli tu biora $3.00 za dwulitrowa plastikowa butle, w Europie musi byc jeszcze taniej. Poza tym po 3-4 dniach w lodowce i tak sie juz nie nadaje. A po tygodniu czlowiek ma dosc tego rarytasu na rok. Chyba, ze ktos sie uparl, zrobi to kilka razy, dobierze i chlebek, i czas fermentacji, i drozdze, i rodzynki, sprawdzi na rodzinie i sasiadach, a wtedy moze otworzyc wlasna wytwornie. KBAS’u. Business jak cholera !
Okoniu, ja te komentarze przeczytalam, jak rowniez i inne skargi internautow, co tesknia za „prawdziwym sowieckim kwasem”, zwlaszcza mlodzi, ktorzy nie zdazyli sie na sowiecki zalapac. U mnie nie ma rosyjskiego sklepu, moze w Zurychu lub Sankt Moritz by sie znalazl, ale to daleko. Natomiast z rozrzewnieniem wspominam sprzedawce kwasu w Kijowie w sierpniu 1970. Kwas byl w zielonej beczce-cysternie, a obok stalo wiadro z woda do plukania szklanek po kwasie. W pewnej chwili sprzedawca zajrzal przez pokrywe do wnetrza beczki z kwasem i bez wahania wlal do niej zawartosc wiadra…
Helena,
to „zasmolić” to nie przypadkiem „zalakować”? Możliwe…
U mnie i tak nic nie sfermentuje, najwyzej zaplesnieje, bo deszcz nie przestaje padac i od poniedzialku spadla juz sierpniowa norma, a tej nocy spadnie jeszcze raz tyle 🙁 W Bernie juz alarm w nizej polozonych dzielnicach, inni szykuja worki z piaskiem. Dzis po poludniu bylo tu +13°C, jutro ma byc chlodniej. Pontony chyba juz wykupione…
Nemo,
Pamietam, ze juz o tym pisalas, a ja pisalem o tym jak sie poznalem z Kwasem. Na ulice, z drzwi Instytutu Badan Jadrowych nad rzeka Moskwa, wypadla na mnie zgraja lapiduchow w bialych killach, pedzili wprost na mnie, a czasy byly takie, ze myslalem „v psihushku menia berut !”, a oni pobiegli do wielkiej zielonej beki na kolach z napisem KBAS i karnie ustawili sie w kolejke. Wtedy wyobraznia pracowala w innym kierunku, wszystkiego sie czlowiek musial bac…
Nemo, abyly w tej zakusce ziemniaki? Widze, ze amnezja mnie lapie.
Nemo,
mam gest – zabierz moich 10C, wtedy będziemy obie szczęśliwe (u mnie +33C w cieniu).
Alicja,
dokladnie, jak piszesz. Dawniej zalewali smola, to zostalo: zasmolit – zalakowac.
Lena, w „mojej” zakusce ziemniakow nie ma, bo to na dlugie przechowywanie, ale pewnie mozna dodac, jesli do jedzenia na juz.
Okoniu, ja pamietam Twoje wspomnienia i strach przed psychuszka 🙂 i wiem, ze sie powtarzam, ale w dzisiejszych czasach malo kto cos pamieta, a powtorki chronia przed Alzheimerem. Dzieki za uwazne czytanie i pamiec!
Alicjo, moze potrzebujesz tez troche wody?
Nemo,
wodę biorę, wez Celsjusze. Coś nierówno obdzielony w dzisiejszych czasach ten świat.
http://www.windowtoromania.org/recipes.asp?cat=1&recp=19
Lena, to dla Ciebie.
A moja druga Babcia (od Taty),rodowita piotrkowianka trybunalska,nie żadna zabużanka,robiła kwas chlebowy,do którego kwasy moskiewskie i tulskie,jakie piłem,nawet się nie umywały.
Robiony był oczywiście na chlebie razowym,miał kolor kawy i smak….,tego się nie da opowiedzieć!Na zimę był pakowany w „lemoniadówki z zatrzaskiem”,chowane w piwnicy i wybuchające od czasu do czasu.
A dzisiaj?Nie ma kwasu,nie ma lemoniadówek,nie ma ludzi,którzy go pili…
To se ne vrati…!
a.j
Ja też mogę wziąć troszkę wody za Celsjusze. Nie miałam pojęcia, że takie ulewy u was, Nemo. A czy Twój dom jest bezpieczny?
Okoniu norma wykonana jak zwykle 1g20m.
Serdecznie dziękuję . rozmowa bardzo dużo mi dała . Warto być pozytywnie nastawionym do życia i nie marudzić jak większość . Z twojej perspektywy widać to dużo lepiej. A zdjęcia według planu w niedzielę.
A najlepsze kasztany sa na Placu Pigalle.
Absolutnie. Na Placu Pigalle.
Nemo,
Dziekuje za przepis.
Ą propos. Chleb kazdy (polskie znaki „wcielo”) mozna upiec w domu. Smakosze tego specjalu tak robia jak chca jesc chemii mniej. Jak go zrobia wiecej to porcje zamrazaja, bo zapas biedy nie czyni.
Moja Babcia robila kwas chlebowy raz w roku albo i rzadziej. Przypuszczam, ze czesciej szybko by sie opatrzyl; G.Okon sie nie myli.
Poydrawiam
Nemo, Helena, a Wy skad takie rzeczy ?!
Oj, zeby Mama Heleny na Florydzie nie przeczytala…
tss,
sie nie myli bo 2-3 tygodnie temu kupil sobie u Boriechki, wzial sie ostro za ten delikates i do dzis, i na dwa lata naprzod, ma dosc !
Alsa, w domu nic mi nie grozi, ale w ogrodzie woda juz stoi miedzy grzadkami 🙁
andrzej.jerzy,
Wybuchaly, jak diabli. Bywalem u ludzi, ktorzy repatriowali sie z Pruzany, przywiezli babcie, a babcia robila kwas. W butelkach po oranz – czy lemoniadzie. W nocy od czasu do czasu cos strzelilo. – Ocho, ruskie po was przyjechali ! Nie bojsia, nie bojsia, to podpiwek… Stad pamietam.
A w tym Piotrkowie Trybunalskim bywales ?
Przyjaciółka mojej młodszej siostry stała przed ok. 30 lat temu na przystanku aut. we Wrocławiu. Podbiegł do niej jakiś zdyszany pan i zapytał:”Haszło?” Odpowiedziała wiadomym tekstem. Pan ją zelżył, ale na szczęście nadjechał autobus linii H i pan odjechał. Po dziś dzień bawi mnie ta opowieść do łez.
Kwas chlebowy to podpiwek?!
zle wiesci, dzis prawdziwych kasztanow na Pigalle’u juz nie ma, Kloss na rybach, a Zuzanna czeka na jesien, bo tylko wtedy je lubi,
ja najlepsze jadlem w Wiedniu, te z Pigalle, to jakby popluczyny sie okazaly, tu znowu wracamy do kontekstu, pewnie w Wiedniu bylem bardziej glodniejszy, a juz ta tutejsza wersja na slodko- marons glacés, powoduje u mnie ruchy zwrotne, cale szczescie, ze tylko na B.N. wiec wprowadzam do kubla jednorocznie, bo miejscowy sie uparl, ze musi obdarowac i ma smakowac, wiec moim gestem wyrazam stanowcze NIE, oczywiscie dyskretnie, zeby nikogo nie urazic
http://pl.wikipedia.org/wiki/Podpiwek
Alsa, nie daj sie skolowac, kwas to nie podpiwek.
Alsa, „Haszlo” znakomite! 🙂
Slawku, boj sie Boga, nie wyrzucaj kasztanow! Nemo lubi je nie tylko jesienia!
G.Okon!
A w tym Piotrkowie Trybunalskim to nawet 3lata mieszkałem,Słowackiego 85.Prehistoria!
Nemo,
A skad mialem wiedziec ? Chleb byl w obrobce, butelki strzelaly, a mowili „kwas” albo „podpiwek”. Gdybym babcie w nocy spytal, pewno uslyszalbym „kwas”. Bo byla z Pruzany.
Andrzej.Jerzy,
Ja tam spedzilem wakacje, kiedy najwiekszym bokserem swiata byl niejaki Pan Brzozka (straznik z wiezienia przy glownej ulicy), w niedziele wszyscy szli do Fary, a potem na skwerku, posrodku tej metropolii, dziadek opowiadal historie z szerokiego swiata, a zasluchane inne dziadki potwierdzaly: oj bylo panie, bylo. Na dworcu kolejowym dwa pociagi zderzyly sie „pysk w pysk” a od upalu uciekalo sie „do Jana” czyli do lasu. I slawny stomatolog dr Szulecki koniom i ludziom rwal zeby. Odkad wlazlem w ten blog, dla mnie to nie prehistoria, a – wczoraj.
ladnie sie popapralo, Nemo to lubi, trzeba bedzie Zuzanne do kubla wpuscic i te ulepki przeslodzone zachowac na wymiane na cokolwiek, bo przeciez co by to nie bylo i tak bedzie lepsze od od tej maki w cukrze, de gustibus itd.
zapamietam
spijcie cieplo
Śpijcie ciepło to chyba dla Nemo – ja tam wolałabym w chłodku.
Śpijcie dobrze i do jutra!
Piękne te Twoje opowieści, Okon.
Kwas to chyba LSD? Przypomniało mi się, jak to Arkadius nazrywał maków i chciał z nich uzyskać jakąś nielegalną używkę. 😀 Mam nadzieję na wesołe sny. Pa!
Podpiwek to nie kwas i okraszki na nim nie ugotujesz, ale byl PYSZNY.
Ktos kto kiedys rozgryzie tajemnice receptury coca-coli, wspomnicie moje slowa, okaze sie, ze jest to derivative poczciwego wschodniego podpiwku.
Przepis Heleny na cysterne kwasu kiedys wyprobuje… Mam trzy plastikowe cebrzyki po zarzuconej dawno probie produkcji wina domowego… Bylo wyjatkowo paskudne…
Mamy dzisiaj tak piekny wieczor, ze „szedlem piechota”, z psem oczywiscie… Szkoda spac, cykady, biale wino i spiew dziewczyny, ktora sie nazywa Lhasa…
a.