Kuchenne gadżety

Jestem maniakiem. Niezbyt groźnym dla otoczenia z wyjątkiem najbliższej rodziny. A zwłaszcza jej finansów. Uwielbiam bowiem kupować i gromadzić różne kuchenne gadżety. Wszyscy wynalazcy, producenci i sprzedawcy nowych urządzeń do gotowania, pieczenia, skrobania, mielenia, mieszania i innych czynności prowadzonych w kuchni, mają we mnie idealnego klienta. Żeby nie powiedzieć -jelenia. Mam więc młynek do parmezanu, miarkę do spaghetti, korkociąg do wyjmowania korka w dwóch ruchach, urządzenia do zatykania butelki z nie wypitym szampanem itp., itd. A i tak wszystko robię tradycyjnymi metodami czyli gołymi rękoma. Parmezan trę na tarce, korki wyciągam z butelek korkociągiem zrobionym sto lat temu w Laguiol, a szampana wypijam do końca i nie trzeba flaszki ponownie zatykać. Ale i tak nie ma mowy bym nie wpadł w zachwyt na widok nowego wynalazku. Prawdę mówiąc niektóre z nich są zachwycające i przydatne. Oto przykłady: Misura czyli przyrząd do mierzenia spaghetti przygotowywanego na przyjęcie. Wynaleźli go oczywiście Włosi. Jest to prosta listewka (moja zrobiona z drewna oliwnego) z dziurkami.

misura.jpg
Każda dziurka to porcja innej wielkości – dla jednej osoby, dla dwojga, trojga lub czworga. Używam misury od czasu gdy przywiozłem ją z Sycylii i nigdy mnie nie zawiodła. Ani nie zabrakło kluch dla gości, ani nie wyrzucam pysznego makaronu, bo ugotowałem zbyt dużo.

DSCF0256.jpg_podw__jny_tasak.jpgPodwójna gilotynka to wspaniałe urządzenie do siekania natki pietruszki, szczypiorku, innego zielska lub czosnku czy cebuli. Bardzo ostre (czasem nadmiernie jeśli kucharz nieuważny) i wydajne. Sieka drobno i dwa razy szybciej niż zwykły nóż. Na dodatek płynne kołyszące ruchy pozwalają kroić nawet twarde jarzyny (jak marchew) nie powodując ich wyskakiwania daleko poza deskę i stół.

DSCF0252.jpg_silikonowe.jpgA teraz będzie o najnowszych nabytkach. Choć prawdę powiedziawszy to nie ja je kupiłem lecz przywiozła mi je w prezencie córka Agata z podróży do USA. Tam okazało się, iż od pewnego czasu panuje moda na naczynia z silikonu. Dostałem więc małe rękawiczki (to to niebieskie) do chwytania gorących brytfann i garnków, matę do wałkowania placków, która równocześnie jest „blachą” do pieczenia ciasta i formę do bab (wszystko czerwone). Trochę się tego bałem. Nie dowierzałem, że silikon wyglądający jak guma izoluje od rozpalonych uszu patelni, a jeszcze bardziej obawiałem się, że baba drożdżowa w piekarniku rozpuści się (lub nawet spali) razem z tą formą. I okazało się żem niewierny Tomasz. Silikon jest the best. Wytrzymał wszystko. Chwytam niebieskimi rączkami gorące gary i nic. Wkładam placki do pieca i pieką się świetnie. A babki z czerwonej gibkiej formy wychodzą pulchne i puszyste. A na dodatek jak łatwo to wszystko umyć. Cudo. Na dodatek okazało się, że można już te ustrojstwa kupić i w Polsce. Nie wiem jeszcze gdzie i za ile ale wkrótce dowiem się i Wam powiem.

DSCF0250.jpg_garnek.jpgNa koniec zaprezentuję rozkoszne starocie. Dostałem toto od mego przyjaciela, wspaniałego dziennikarza i jeszcze lepszego kucharza Tadeusza Olszańskiego. Choć znamy się czterdzieści lat Tadeusz co rok myli daty i wręcza mi prezenty na Piotra i Pawła. Nie odmawiam, by mu nie sprawić przyjemności oraz by siebie nie pozbawić radości. Tym razem dostałem miedziany garnek z termometrem. Ofiarodawca dwa dni czyścił go ze śniedzi i sadzy. A służy to naprawdę piękne urządzenie do gotowania bulionu i…wina. Jak wiadomo ani jeden, ani drugi płyn nie powinien wrzeć. I temu właśnie zapobiega termometr.
Chyba, że kucharz jest gapa lub niedowidzi. I właśnie dlatego kuchenne gadżety są niezbędne. C.B.D.O ? jak twierdzi Pan Lulek.