Ucztowanie po angielsku

Bardzo często narzekam w tym blogu na kuchnię angielską. Natychmiast wówczas odzywa się londyńska Helena i mnie silnie strofuje. Chcę więc jej się przypodobać i przytoczę dziś dwie anegdoty o Anglikach, którzy ucztowali. Acz niechętnie, zwłaszcza gdy musieli wydawać na to swoje pieniądze. Chętniej gdy jedli za cudze.

Oto oni:

Przyjęcie u Newtona

Pierwsze przyjęcie Izaak Newton wydał w 1667 roku, gdy otrzymał stopień bakałarza i stałą dobrze płatną posadę na uniwersytecie w Cambridge. Wykosztował się wówczas za całe dwa funty. Oprócz przyjęcia w tawernie pieniądze te poszły na togę i nowoczesną tokarkę oraz – jaki to wstyd dla tak purytańskiego uczonego – na przegraną w karty. Drugie przyjęcie musiał urządzić już w rok później. Wówczas to otrzymał bowiem stopień magistra sztuki.

Kolejny bankiet miał miejsce w… 30 lat później. w 1696 roku jeden z europejskich gigantów nauki otrzymał propozycję objęcia posady kuratora królewskiej mennicy w Londynie. Newton nie zastanawiał się długo. Rzucił Cambridge, naukę i społeczność uczonych, by objąć intratną posadę. I choć sam potępiał konsumpcyjną rozrzutność rodaków kupujących bardzo wówczas modną starą chińską porcelanę, sam też rozsmakował się w bogactwie. Wkrótce już miał w domu komplet sreber, piękne świeczniki i dwa też srebrne nocniki. Zaczął też bywać w kawiarniach.

Szczytem jego kulinarnych upodobań była zaś klasyczna angielska zupa – oxtail soup.
 

Wzorowy urzędnik

Angielscy biurokraci uchodzą od dawna za wzór godny naśladownictwa. Zanim jednak stali się oni rzetelnymi, kwalifikowanymi, uprzejmymi i usłużnymi wobec obywateli byli przekupni, stronniczy, tchórzliwi, nie stroniący od kielicha. Najbardziej znanym spośród nich jest oczywiście pan Samuel Pepys, którego dziennik dostarcza dowodów oskarżenia. Obżartuch Pepys był też łasy na damskie wdzięki. Wiele łapówek brał więc w naturze. Sam jednak nie mógł się zdecydować, co woli: rozkosze łoża czy stołu.

Bardzo weseliliśmy się przed obiadem, przy stole i po jedzeniu, a tym bardziej, że wielki dałem obiad i przednio podany przez samą tylko naszą służbę. Mieliśmy potrawkę z kurcząt i królików, gotowane udo baranie, trzy karpie w jednym daniu, wielkie danie z polędwicy baraniej, pieczone gołębie, raki morskie, pasztet z minogów (wielki rarytas), sardele, trzy torty, dobre wino różnych gatunków, wszystko bardzo wykwintne ku mej wielkiej radości. – zanotował pan Samuel.

Po obiedzie zaś wszyscy udali się do Hyde Parku. Przed wyjściem jednak gospodarz wyściskał potajemnie co najmniej połowę pań, które uprzednio ugościł, co miał we zwyczaju. Spróbujmy – choć w części – naśladować siedemnastowiecznego biurokratę znad Tamizy.