Kury karmione truflami

Zamówiłem sobie w antykwariacie internetowym „Grzybowstąpienie”, o którym tak pięknie pisali Helena i Borsuk. No i spotkała mnie niemiła siurpryza. Książka jeszcze nie dotarła. Muszę na nią poczekać do wtorku. Ale jest i dobra strona tego wydarzenia. Dostałem grubaśne dzieło „Taniec Nataszy. Z dziejów kultury rosyjskiej” pióra Orlando Figesa, autora uważanego za wybitnego znawcę Rosji.

Otworzyłem tę księgę i z miejsca wpadło mi w oko coś bardzo ciekawego. Przytaczam kawałek rozdziału „Moskwa, Moskwa” byście i wy mogli oblizać się smakiem. Ale zaznaczam – to jest do czytania tylko po posiłku. Obfitym!

W Moskwie lubiono dobrze zjeść i wypić. Od dawien dawna mieszkali tam bogaci ekscentrycy, którzy nie skąpili grosza, aby zaspokoić swoje wyrafinowane apetyty. Na początku XIX wieku hrabia Rachmanow w ciągu zaledwie ośmiu lat roztrwonił w restauracjach cały spadek – podobno ponad 2 miliony rubli (200 000 funtów). Drób karmił truflami, raki trzymał w śmietanie i parmezanie, a nie w wodzie. Codziennie kazał sobie przywozić ulubioną rybę, występującą tylko w rzece Sośnie, 300 kilometrów od Moskwy. Rozrzutnością dorównywał mu hrabia Mu-sin-Puszkin, który cielaki tuczył śmietaną i trzymał je w kołyskach jak niemowlęta. Jego kury żywiły się orzechami i piły wino, co podnosiło walory smakowe ich mięsa. Wystawne uczty zapisały się w moskiewskich annałach. Hrabia Stroganow (wczesnodziewiętnastowieczny przodek arystokraty, od którego nazwiska wzięła nazwę potrawa z wołowiny) był gospodarzem słynnych „rzymskich obiadów”, w czasie których biesiadnicy leżeli na kanapach i byli obsługiwani przez nagich chłopców. Na przystawkę jedzono zwykle kawior, owoce i dzwonka śledzia.

Potem podawano łososia, niedźwiedzie łapy i pieczonego rysia. Po nich kukułki pieczone w miodzie, wątrobę halibuta i ikrę miętusa, ostrygi, drób i świeże figi, solone brzoskwinie i ananasy. Potem goście udawali się do łaźni i przystępowali do picia, zajadając kawior, aby zwiększyć pragnienie.

Uczty moskiewskie słynęły bardziej ze swoich rozmiarów niż z wyszukanych potraw. Posiłek nierzadko składał się z 200 różnych dań. W menu pewnej uczty figurowało 10 różnych zup, 24 rodzaje pierogów i dań mięsnych, 64 mniejszych dań (takich jak kuropatwy i cyranki), kilka gatunków pieczonych mięs (jagnięcina, wołowina, koźlina, zając i prosię), 12 sałatek, 28 tart, serów i świeżych owoców. Kiedy goście się najedli, przechodzili do osobnego pokoju, gdzie czekały na nich słodycze i kandyzowane owoce. Ponieważ prestiż zwiększał szanse awansu na dworze, książęta rywalizowali o palmę pierwszeństwa w wystawności przyjęć. Płacono krocie, aby mieć najlepszych kucharzy pańszczyźnianych. Hrabia Szeremietiew (Nikołaj Pietrowicz) płacił swemu szefowi kuchni roczną pensję w wysokości 850 rubli – dla chłopa były to ogromne pieniądze34. Kucharzy uważano za artystów równych rangą malarzom i nie żałowano pieniędzy na ich zagraniczną edukację. Rosyjscy książęta przechodzili do historii dzięki potrawom wymyślonym przez swoich kucharzy. Prześwietny książę Potiomkin, najsłynniejszy z nich wszystkich, słynął z tego, że podczas jego uczt podawano prosięta w całości: wnętrzności usuwano przez ryj, faszerowano kiełbasą, a całość pieczono w cieście i winie.
Nie tylko w Moskwie i Petersburgu jadano tak obficie. Również na prowincji niczego sobie nie odmawiano, a ponieważ na wsi niewiele było do roboty, biesiadowanie stanowiło główny sposób spędzania czasu. Obiad trwał często kilka godzin. Na początku jedzono zakąski, najpierw zimne, potem ciepłe, po nich zupy. pierogi, dania z drobiu, pieczyste, a wreszcie owoce i słodycze. Kiedy obiad się kończył, przychodziła pora na podwieczorek. W niektórych domach ziemiańskich cały dzień był ?łańcuchem posiłków” (jak pisał Puszkin). Za typowy przykład można uznać dom Brodnickich, ukraińskiej rodziny ze średniej szlachty. Rano pito kawę i jedzono bułki, później, przed południem, zakąski, sześciodaniowy obiad, chatki z konfiturami do herbaty po południu, potem był mak, orzechy, kawa, bułki i ciasta na podwieczorek. Wieczorem podawano kolację – złożoną głównie z zimnych mięs z obiadu – a przed snem pito jeszcze herbatę.

No i co warto było przeczytać!? Oj coraz bardziej podoba mi się prawdziwa dusza rosyjska.