Świeża, młoda, ładna! (Rzodkiewka!)

Drodzy Blogowicze, gdy będziecie czytać ten tekst ja (wraz z Barbarą) będziemy siedzieć w samolocie zmierzającym na Wyspy Brytyjskie. Opuszczam Was na tydzień. Ale po pierwsze – będę tęsknić, a po drugie – po powrocie zdam Wam dokładne sprawozdanie z tej kulinarnej podróży. Celem głównym jest Szkocja.

Arugula.jpg

Byście jednak mieli zajęcie zostawiłem teksty na każdy dzień jak co tydzień. Siłą rzeczy będą to opowiastki historyczne. Będzie też quiz. Będziecie mogli więc wymieniać między sobą uwagi na podrzucane z mojej szuflady tematy. No to cześć!
Takie nawoływania słychać było już w kwietniu na ulicach polskich miast. Pierwsze rzodkiewki w koszach zachwalających je przekupek to niepodważalny dowód, że wiosna nadeszła i – z każdym dniem będzie i jej i młodych warzyw coraz więcej.
Za czasów naszych babek życie kulinarne toczyło się w rytm przyrody: sałata i rzodkiewki pojawiały się pod koniec maja, truskawki w czerwcu , pomidory w lipcu, inne warzywa sukcesywnie po nich. Ogórki, zwłaszcza podawane z miodem, były smakiem późnoletnich popołudni, a pomidory, które w sierpniu dojrzewały najlepiej, miały właśnie wtedy najsłodszy miąższ.

DSC01796.JPG
W połowie XIX wieku w dziełku Teofili Pszennej „Przepisy specjalnych potraw” czytamy zdanie, które dziś wyśmieje każdy dietetyk i smakosz: nakazywano nawet dodawaną do rosołu siekaną pietruszkę zagotować, ponieważ surowa „jest niesmaczną”.

Przepisy na surówki zaczęły się pojawiać w polskich książkach kucharskich – nieśmiało -dopiero w drugiej połowie XIX wieku, a śmielej w początku XX. Dopiero książki dietetyków – na przykład Antoniny Piętkowej „Nowoczesna kuchnia domowa” – w latach trzydziestych wprowadziły na dobre do świadomości gospodyń konieczność stosowania surowych dodatków warzywnych, podawania w różnej formie, szczególnie na wiosnę, młodych, świeżych i pachnących.

Kurkkuja.jpg

Bardzo bezpiecznym warzywem jest ogórek. Zawdzięcza to osłonie jaką stanowi gruba skórka. Szczypior czy koper a także zielona natka, to bardzo bogate źródła witamin. Stosujemy je obficie do wszystkich wiosennych surówek. Warto jednak odrzucać na przykład grubsze łodyżki kopru, gdyż w nich zbiera się wiele pestycydów, by zjadać tylko zielone piórka. Szczypior lub pietruszkę można z największą łatwością hodować w domu i nie wspomagając sztucznie ich wzrostu uzyskiwać zdrowe zielone dodatki w wystarczającej ilości.

Parsley_Flat.jpg

Od jakiegoś już czasu wywary warzywne nie cieszą się u dietetyków dobrą opinią. Doradza się nawet by ich unikać ponieważ właśnie do wywaru łatwo przedostają się niepożądane składniki. Zwłaszcza trzeba unikać wywarów z nowalijek. Również dawanie dzieciom do lat 3 nowalijek w jakiejkolwiek postaci (o ile nie pochodzą z własnego, uprawianego ekologicznie ogrodu) jest błędem, przed którym ostrzegają pediatrzy. W tym przypadku lepiej ugotować zupę z mrożonek lub ze starych warzyw niż z nowalijek.

Nie należy nowalijek przechowywać zbyt długo w lodówce czy poza nią, nie okrywać foliowym woreczkiem, aby nie zwiędły: zawarte w nich azotany łatwo przekształcą się wówczas w azotyny. Z tym zaś już nie ma żartów. Nowalijki muszą więc być świeże. Najlepiej zjadać je bezpośrednio po kupieniu.

szczypiorek.jpg

Nie należy też kupować nowalijek na straganach przy ruchliwych ulicach i drogach. Ta forma handlu, która wydaje się tak wygodna i którą stosuje już cały świat, nie jest bezpieczna: zarówno warzywa – zwłaszcza młode – jak i owoce wychwytują z powietrza wszystko to, czego nie chcielibyśmy w nich zjadać: związki azotu i ołowiu, azbest.

Dylemat jeść czy nie jeść, który staje przed wieloma z nas każdej wiosny nie jest w gruncie rzeczy dylematem. Rozwiązać go można w sposób prosty – zjadając zarówno wyrastające wczesną wiosną nowalijki jak i przez cały rok warzywa kierując się zdrowym rozsądkiem i trzymając się podanych tu zasad. Nikt rozsądny nie powinien jadać nie mytych nowalijek i to na każdy posiłek. Odpowiednio zaś przygotowane dostarczą nam wiele soli mineralnych i witamin. I to z dodatkiem znakomitego, optymistycznego, wiosennego smaku.