Tanie jadanie

Spotkałem się z zarzutem, ze zapraszam wszystkich tylko do drogich restauracji. Bo tylko do takich chodzę sam, z rodziną bądź z prof. Andrzejem Garlickim, z którym potem popisujemy się w „Polityce” jaki mamy apetyt. Zajrzałem więc do notatek i prezentuję dowody na to, że jadam bo lubię także w niedrogich lokalach. Zapraszam i przepraszam, że to wszystko mieści się w stolicy.

Do Samiry (Al. Niepodległości 213) nie jest łatwo trafić a mimo to ruch tu jak na arabskim suku. Trzeba bowiem z Al. Niepodległości po przecięciu Trasy Łazienkowskiej skręcić przed Biblioteką Narodową w prawo jadąc do bazy samochodowej MPO. Przed samą bramą bazy wita gości napis Samira i wizerunek libańskiego cedru. W głębi lokalu drzwi do sklepu zapełnionego jadłem i piciem z Libanu, Turcji a nawet Indii. To tu są największe i najpyszniejsze w Warszawie oliwki. Jest stale świeży chleb pita. Marynowane liście winogron. Soczewica różnych gatunków i w różnych kolorach. Dziesiątki rodzajów ryżu, oliw, serów…

dolmadakia.jpg

Równie bogato wygląda karta dań restauracji. Szadi El-Masri szef kuchni oferuje osiemdziesiąt potraw. A najdroższa z nich kosztuje 29 zł 50 gr. To szyształuk czyli grilowane z przyprawami piersi kurczaka z dodatkiem ryżu i sałatki. Inne dania kosztują około 25 zł. Przekąski – a jest ponad dwadzieścia – nie przekraczają 10 zł. A zupy wszystkie po 7 zł 50 gr. Dla miłośnika kuchni libańskiej to możliwość obżarstwa za niewielkie pieniądze.

kebab.jpg

Na pierwszy ogień idą placuszki z bakłażana, lekko pikantne z dodatkiem różnych warzyw na surowo i delikatnym sosem lub sosem musztardowym – do wyboru. Drugą gorącą przekąską są chrupiące pierożki faszerowane pikantnymi warzywami, także z dodatkiem surowych i humusem czyli przysmakiem całego Bliskiego Wschodu, bez względu na wyznanie i przynależność państwową, robionym z ciecierzycy i oliwy. Oba dania są doskonałe i obfite. Zamawiamy więc zupę z soczewicy z sokiem ze świeżo i własnoręcznie wyciśniętej cytryny. Gorąca, parząca usta zupa powoduje pojawienie się kropli potu na czole i stwarza pozory chłodu.

Dania główne są tak duże, że przyprawiają o zawrót głowy. Odpoczywam więc chwilę sącząc arabską herbatę z kardamonem, aromatyczną i słodką a jednak odświeżającą. I do dzieła. Wart grzechu jest smak kafty libańskiej czyli mielonej cielęciny zapiekanej z bakłażanem, pomidorami i serem oraz szhawarmy czyli kurczaka z humusem.

kofta.jpg

Do picia oprócz herbaty parzonej na wiele sposobów i z różnymi dodatkami można zamówić inny libański przysmak – ajran. A jest to kwaskowy jogurt z miętą i czosnkiem. Wielka szklanica kosztuje zaledwie 3 zł.

Marhaba (ul. Sędziowska 2) to niewielka piwniczka na Wawelskiej pomiędzy Aleją Niepodległości i Sędziowską. Nieco ponad 20 miejsc przy niewielkich stolikach. W czasie lunchu tłoczno i gwarnie. Przeważa młodzież skuszona przystępnymi cenami. Najdroższe danie – 25 zł. Ale już za ok. 10 zł można się najeść. Do tego piwo z beczki lub buteleczka zimnego napoju. Może też być dodawana do wszystkich dań aromatyczna i słodka, gorąca arabska herbata.

hummus.jpg

Kilka rodzajów kebabu, szaszłyki do tego dużo jarzyn oraz humus lub pasta z bakłażana i korzenne przyprawy. Pita bred, czyli cienkie placki podobne do podpłomyków, może być też ryż lub smażone ziemniaki.

Kebab jest tradycyjnym daniem kuchni arabskiej od niedawna bardzo w Polsce popularnym. Powinien być z jagnięciny lub baraniny, ale może też być z kurczaka, cielęciny, wołowiny. Z pieczonego na rożnie mięsa odcina się cienkie chrupiące skrawki, które podaje się z dużą ilością sałatki warzywnej i wspomnianym arabskim chlebem. Do tego sosy. Jogurtowy, najczęściej z czosnkiem, z ostrej papryki i delikatny majonezowy. Te trzy sosy pojawiają się na stoliku w arabskiej restauracji niezależnie od zamówienia.

tahina.jpg

Może być też kebab z mielonego lub siekanego mięsa. Formuje się z niego niewielkie kotleciki, które układa się na grillu. Do mięsa, w przeciwieństwie do naszych mielonych, nie dodaje się rozmoczonej bułki, co powoduje, że kotleciki są raczej wysuszone i bez sosów ich konsumpcja wymaga sporego samozaparcia.

Nieprzypadkowo też na talerzu pojawia się pasta z bakłażana lub humus czyli pasta z grochu z oliwą dość zdradliwa, bo spożyta w większej ilości powoduje żołądkowe perturbacje.