Herbata z rąk mistrza
Trochę to śmieszne ale i sympatyczne. Bywają mistrzostwa Polski, Europy i świata w…parzeniu herbaty. Oczywiście bywają także olimpiady cukrowników, kucharzy oraz sommelierów. Prawdę mówiąc powinienem wycofać słowo „śmieszne”. Bo chyba jeszcze śmieszniejsze jest skakanie o tyczce czy przyznawanie złotych medali za skok przez kozła. Z mistrzostw w gotowaniu, pieczeniu, lukrowaniu i parzeniu kawy są wymierne korzyści dla nas wszystkich – a przede wszystkim dla smakoszy.
Wspominałem ostatnio, że będę jurorem w mistrzostwach parzenia, podawania i doboru do pór dnia oraz przekąsek herbaty. Był to doroczny konkurs, w którym w kilku etapach uczestniczyli kelnerzy i barmani z wielu miast Polski. Wszyscy oni w swoich macierzystych miejscach pracy są mistrzami w tej dziedzinie. Dzięki nim właśnie picie herbaty nabiera uroku. Traktując herbatę wyłącznie jako napój gaszący pragnienie wiele tracimy. A przecież pić ja należy z pełną świadomością, po namyśle do czego ma nam służyć (rozbudzić czy uspokoić i uśpić, dodać energii czy rozluźnić) a także jakiemu posiłkowi ma towarzyszyć czy może zamknąć i podsumować ucztę. Tylko takie traktowanie herbaty daje nam pełną przyjemność z obcowania z tymi zdumiewającymi listkami.
Uświadomieniu największym rzeszom gości restauracji, kawiarni i herbaciarni tych prostych prawd służą właśnie owe mistrzostwa. Są one organizowane przez firmy importujące i sprzedające w naszym kraju herbatę. Tak było i tym razem. Kto chce zobaczyć relację z zawodów niech zajrzy pod adres: www.dniherbaty.pl
Ja zaś zamieszczę tu tylko listę zwycięzców, bo jestem – jako przewodniczący jury – im to winien.
Konkurs trwał 6 godzin, wystartowało w nim 12 zawodników z całej Polski, którzy przygotowali w sumie aż 36 napojów w wykorzystaniem kilkudziesięciu herbat, alkoholi, soków, syropów i innych dodatków. Zwycięzcą został sommelier z łódzkiej restauracji Costa del Mar Adam Karkowski, który wygrał podróż na Sri Lankę (d. Cejlon) połączoną ze zwiedzaniem plantacji herbaty oraz profesjonalną sesją kiperską w Tea Roomie. Dwa pozostałe miejsca podzielili między siebie przedstawiciele Wrocławia – Jagoda Dyląd (Novocaina) oraz Paweł Szydłowski (Alyki).
Tę relację zakończę jak zwykle przytoczeniem ciekawej historyjki sprzed lat. Oto historyk Stanisław Wasylewski w arcyciekawej książce „Życie polskie w XIX wieku” pisał: „Anna Potocka, chcąc upamiętnić w swych wspomnieniach chwilę swoich zaręczyn i pierwszą rozmowę z narzeczonym, gdy powracał z audiencji u Napoleona, zaczyna opis od uroczystych słów: „podano herbatę, nowość najmodniejszą, z wolna się przyjmującą”. Generał Chłopicki pijał rankiem herbatę, zabieloną kilkoma kroplami surowej śmietanki. Do tego 4 jajka na miękko, bułeczkę lub rogal z masłem, co dzień w domu robionym, dogryzał sardynkami, kawiorem i ulubionym „strachinem”. A oto scenka z Fantazego:
Hrabina Respektowa mówi do córki:
– Dianko, nalejże panu hrabiemu…
Lecz patrz…herbatę daj mu najlżejszą,
Daj cień herbaty.
Fantazy:
Cień jej? -A to czemu?
Respektowa:
Szanuję pana nerwy…
Dla propagandy nowego napoju pisywano całe traktaty. Henryk Rzewuski wywodził w Teofraście, że herbata musi być naparzana rączką uroczej kobiety, nalewana z małej, srebrnej herbatniczki, owiniętej w serwetę. Jakiś wieszczek marzył:
Druhu miły, pójdźże bliżej, dłoń do mojej daj!
Ulecimy jak ptak chyży w zapomnienia kraj.
Ulecimy w jasny, wonny świat marzeń i dum,
Popod cichy, monotonny samowaru szum.
Piękne w kształcie urn, srebrne lub mosiężne były pierwsze samowary, szybko przyjęte przez zabór rosyjski, nieznane reszcie Europy. Na Białorusi i Litwie pijano herbatę, zabełtaną konfiturami pod wpływem sąsiadów. Granicą jej popularności była linia Prosny. Polak zachodni pijał gotowaną w garnku herbatę jako lekarstwo jedynie w czasie choroby.”
I tyle historii. Dziś herbatę traktujemy jak przyjemność, choć pamiętać też należy, że ma ona i wielki wpływ na naszą kondycję. Tu jako dowód przytoczę cytat z „Przeglądu Brytyjskiego” z roku 1826: „W Penrith, w hrabstwie Cumberland, Mary Noble od sześćdziesięciu pięciu lat pije głównie herbatę. Obecnie liczy sobie sto siedem lat, jej zdrowie i kondycja są tak dobre, że porusza się bez laski.”
Ja też! Czego i Wam życzę!
Komentarze
Olimpiada cukrowników – wygrywa produkujący najzgrabniejsze kostki, najbielsze głowy czy najporęczniejsze worki cukru 😉
A za cukrownikami młynarze…
Dzień dobry.Nie piłam jeszcze harbaty,u mnie to napój wieczorny. Dzień zaczynam od kawy. Jeżeli w moich dzisiejszych wpisach będą dziwne łączenia słów,l to znak,że nie opanowałam jeszcze nowej klawiatury, Ma malutki klawisz spacji i co rusz naciskam na alt zamiast tego, co trzeba Mgła daje się krajać nożem. Psiaka trzeba było wycierać do sucha; z rannej wyprawy wrócił z mokruteńkim brzuszkiem. Obiadu dzisiaj nie robię,zjem sobie resztki wczorajszego, a Młodsza zaczyna już dzisiaj świętować nauczycielskie święto od wspólnej, uroczystej kolacji. Będzie miała 2,5 godziny przerwy i nie ma sensu jechać godzinę w jedną stronę do domu i z powrotem.
Kiedyś herbaty piło się u mnie dużo, mocnej, parzonej w imbryku. Do herbaty podawałam śmietankę, co niektóre osoby (i ja też) lubiły. Nadal używam imbryków, ale herbaty pije się mniej niż kawy. Choć nie wczoraj i przedwczoraj, kiedy to goście herbatę preferowali. Robiłam ją do śniadań i do deseru na obiad, i po południu, i jeszcze wieczorem do lampki wina. Miło było nad wyraz.
Zainteresowanym – http://www.lepszezdrowie.info/mikrofala.htm .
„… gdyby Chiny wszystkie swoje trucizny przesłały, nie mogłyby nam tyle zaszkodzić, ile swoją herbatą. Może to być, że w jakim przypadku jest użyteczną, ale częste zażycie owej ciepłej wody osłabia nerwy i naczynia, do strawności służące soki, oraz zbytnio rozwalnia. Dzieciom i młodym osobom zawsze szkodliwa.”
(-) Ks. Krzysztof Kluk ( wg. Zygmunta Glogera ) 😉
Ja herbatę pijam okazjonalnie, raczej wieczorami i przeważnie liściastą Yunnan. Nie piję expressówek bo widok „szczura” ze sznurkiem odbiera mi przyjemność jej picia.
Herbata najlepiej mi smakuje po pracy w ogrodzie pita na tarasie. Najlepiej z sokiem malinowym, czasami z cytryną (wtedy wyjątkowo słodzę) lub ze słabym „prądem”. Akurat teraz jest sezon na ten sposób picia herbaty, no i jeszcze sporo pracy w ogrodzie.
Póki co dzisiaj wypiłem już dwie espresso.
Wypiłam herbatę – 2 szklanki darjeeling bio zaparzonej w czajniczku. Do tego chleb żytni austriacki z Panalulkowej okolicy (znakomity) i konfitury figowe własnej produkcji. A teraz do roboty, bo na obiad przyjeżdża przyjaciółka z kantonu Vaud, ta, co mieszka wśród winnic Yvorne. Po obiedzie odbierzemy nasze połówki alpejskiej świnki 😎
Na obiad pieczeń z cielęcego karczku, brokuły z ogrodu i chyba jakiś makaron.
Ja piję herbatkę zieloną rano, żeby się obudzić. Czarną – po obiedzie, na lepsze trawienie. Wieczorem owocową. A kawę? Czasem w środku dnia. Czasem w przerwie nudnego koncertu, żeby nie zasnąć na drugiej części 😆
Ale raczej herbaciara jestem.
Aha, wśród moich licznych łupów znajduje się skilandis czyli litewski kindziuk, zupełnie inny, niż polski. Forma kulista (w pęcherzu), barwa ciemna, smak mniej pikantny, bardziej słony, konsystencja mniej twarda, mięso bardziej rozdrobnione, więcej tłuszczu, ale da się jeść. I jeszcze znakomita suszona polędwica w pończosze. To jest naprawdę godne polecenia.
Witajcie moi drodzy,
Mój przymilny ton wynika częściowo z tego, że piję właśnie herbatę a również z tego, że potrzebuję pomocy. Najchętniej bratniej duszy z Nowego Jorku i obecnie w tym Jorku przebywającej.
Mój adres e-pocztowy można znaleźć na dole strony wskakującej po kliknięciu w nagłówek z moim nazwiskiem (gdyby kto nie wiedział).
Zwłaszcza teraz, po prawidłowym wpisaniu adresu….
Dzien dobry!
Chora jestem, gardlo niedomaga powaznie. Wiec zamiast kawy wypijam litry herbaty z cytryna i miodem. Mam do tego taki specjalny kubek o pojemnosci zblizonej do polowy wiaderka 🙂
Pyro, czy Twoja Corka miewa klopoty z glosem? dzis lekcje mam, a prawie mowic nie moge..
Nemo, znalazlas w Austrii ten znak o koncu ronda? bo ja cala Austrie wzdluz i wszerz przejechalam autem i nie znalazlam, ale to bylo w zeszlym roku… 😉
Magdaleno – moje córki obydwie miały kłopoty z gardłem w pierwszych dwóch latach naucznia. I wtedy Pyra przypomniała sobie liczne jeszcze wtedy zawodowe kontakty i zafundowała córkom po kilkanaście lekcji emisji głosu u 1 aktora i 1 spiewaczki. Robiły jakieś tam ćwiczenia z „braniem głosu na maskę” itp oddychanie przeponą. Musiało pomóc, bo już sobie gardeł nie zdzierają. Ponadto nauczyły się, że mają mówić wyraźnie ale wcale nie głośno.. W razie niesfornej grupy stosuje się terror, czyli Sajgon, czyli „proszę wyjąć karteczki”. Jeżeli mają kłopoty około anginowe, to szykują zajęcia bez wykładu – jakieś pokazy, filmy, dyskusje samych uczniów itp. Byle nie zdzierać głosu, a już przekrzykiwanie uczniów absolutnie nie wchodzi w grę.
Magdaleno,
to nowy znak i jeszcze chyba mało rozpowszechniony 😉 W Panalulkowej okolicy mało rond, a potem była autostrada, więc przegapiliśmy 🙁 Za to kąpielisko termalne znaleźliśmy i przetestowaliśmy z wynikiem pomyślnym, tylko Pan Lulek nie chciał się z nami popluskać, wolał drzemkę poobiednią. Chyba jesteśmy męczący 🙁
Dzień dobry
Magaleno – z tego co mi wiadomo , to „grasuje” taki właśnie wirus , który przede wszystkim atakuje gardło . Dodatkowo jest katar i kaszel. Herbata z miodem i cytryną pomoże przetrwać.
Ucieszyłam się ,że znalazł się Radek . Chociaż nie mogłam znależć tego momentu , gdzie Pyra pisze o jego powrocie – ale z dzisiejszego wpisu wynika ,że turysta już jest 🙂
Jeszcze pytanie do Brzucha- czy przesyłka dotarła??
Pyro, dziekuje! Niestety terroru zastosowac nie moge, bo kursy w szkolach jezykowych sa dobrowolne, ale pomysle o zastosowaniu patentu wizja&audio 🙂
Nemo, w Stegersbachu byliscie? Znam i stosuje. A Cafe Mlynek? fantastyczna kawa i smaczne slodycze, tam lubie zjesc cos slodkiego, choc generalnie nie przepadam za slodkim.
Czy herbaty ziolowe i owocowe to herbaty, czy raczej napary np. z owocu rozy, jogody itp?
Andrzeju ESz. – chetnie ino nie ten kontynent i miasto.
E.
Magdaleno, sprawdźć moje lekarstwo:
– jajecznica z zielonym groszkiem (ew. inne warzywne wkładki
) na maśle, bez pieczywa, po paru godzinach powtórzyć,
– rosół do picia, dużo rosołu.
Tereso! Patent z jajecznica kupuje! Bo jajka w domu mam, a chleba nie 🙂
Rosol mozliwy dopiero jak sie na jakies zakupy wybiore. Uwielbiam pic rosol, wlasciwie, jak sie tak blizej zastanowic, moglabym zyc na kawie, rosole, herbacie i jajkach w kolko i wciaz 🙂 No, jeszcze salata i jablka.
A jeszcze co do jajek, polecam jajecznice na oleju dyniowym, Pyszna! tylko trzeba delikatnie podgrzewac i pilnowac, bo ten olej nie lubi wysokich temperatur. I fajny zestaw kolorystyczny wychodzi, zielono-zolty. jajka trzeba wczesniej wymieszac. Ja nawet soli do tego nie uzywam, bo olej dodaje smaku wystarczajaco.
Andrzeju Sz.,
mnie intryguje jeszcze – http://adamczewski.blog.polityka.pl/?p=588#comment-90451 , ze względu na ton formy – mam wrażenie – wyniosły. Proszę mnie nawrócić, jeśli się mylę. Tymczasem jestem skłonna przypuszczać, że wszelkie „weź się w garść” są niestosowne, a często i nie do zastosowania. Nasz rozmówca może się z tym poczuć niesmacznie. Heleno, jak daleko jestem od realu? Może wyjaśnimy sobie coś raz na za wcale i odtąd będzie już jak Bóg przykazał? Pytam, żeby być realu bliżej.
Witamy Zdzisia na blogowym lonie!
O oleju dyniowym nic nie wiem, chwalony jest olej kokosowy, u mnie nie do kupienia. Z olejami warto uważać, bo wiele z nich z zasady służy do fabrykowania wolnych rodników, a te są be każdemu, choć nie aptekarzowi i jego dostawcom sprzedającym antyoksydanty.
Rosół i jajecznica to jest to i nic tego nie zastąpi. Jestem pewna. Spokojnie mogę zdrowia życzyć przy takim stole.
Tereso, Heleno i pozostali zainteresowani,
Spieraliśmy się nie raz, często w ostrych słowach i jakoś przeżyliśmy. Wydaje mi się, że po paru latach znamy się na tyle, że możemy sobie pozwolić na ton zarówno wyniosły jak i żartobliwy, uszczypliwy, sarkastyczny, obcesowy czy jakikolwiek inny bez uszczerbku na czyimkolwiek honorze czy zdrowiu. Ja go nie odniosłem i jestem pewien, ze Helena wyszła z tej krótkiej potyczki bez szwanku.
Ona lubi potyczki, ja lubię je również i dołożę starań aby nie było nam tu nudno ani nieswojo.
Wyjaśniliśmy sobie coś raz na zawsze?
P.S.
Witamy Zdzisia, a jakże!
Chętnie powitam Zdzisia, tylko, że go nigdzie nie widzę. Zdzisio w czapce – niewidce? Nie szkodzi, może siąść z nami. Andrzeju Sz. – z mojej ułomnej wiedzy wynika, że mamy swoich ludzi w Kanadzie, w Teksasie, Georgii (Kucharka?) i to chyba wszystko. Wiem, że Stara Żaba ma Brata w NY i Helena mnóstwo kontaktów. Pewnie chętnie się podzieli.
A może Zdziś to nemo? 😯 (tzn. wiem, że nie naprawdę, ale może morąg ją tak nazywa?)
Bo na pewno nie mój kierownik działu 😉
Czytałem kiedyś ciekawą książkę, w której medycy wzięli pod lupę różne domowe sposoby leczenia i sprawdzili, czy mają one jakieś naukowe podstawy. Pamiętam, że rosół z kurzyny miał, chociaż już nie pamiętam wyjaśnienia ani tytułu książki. 🙁 A skuteczność rosołu przy infekcjach typu grypowo-przeziębieniowego przypamiętałem sobie oczywiście dlatego, że też lubię. Rosół, nie infekcje! 🙂
Zdziś powinien poczuć się zaszczycony powitaniem na blogu zanim jeszcze cokolwiek tu napisał. Zdzisiu, doceń! 😆
Z rana piję herbaty ziołowe lub owocowe, a potem yunnan, parę dni temu zakupiłam u naszej Japonki coś innego, ale nie chce mi się teraz iść do kuchni i sprawdzać, co to jest. Tymczasem podjadam (bo gęste) sobie huslankę, bo mnie naszła ochota nad ranem. A co mam sobie żałować, w końcu święto!
Rosół na tym kontynencie został oficjalnie wpisany w jakiś rejestr jako „Jewish penicilin”, czyli zydowska penicylina i na grypę tak naprawdę nikt nic lepszego nie wymyślił.
A teraz dostojnie idę dospać 😉
Witam 🙂
Wprawdzie nie Zdziś i pewnie posiedzę przed wpuszczeniem, ale cóż 😉
Ośmielił mnie wpis Bobika Pamiętam, że rosół z kurzyny miał, chociaż już nie pamiętam wyjaśnienia ani tytułu książki
Właśnie, nie pamiętam gdzie czytałam i dlaczego tak – ale szczególnie rosół z czarnej kury miał mieć jakieś wyjątkowe prozdrowotne właściwości. Było to solidnie naukowo wywiedzione 🙂 ( badano ile prawdy zawarte jest w różnych ludowych przekonaniach, a zapotrzebowanie bab-znachorek na czarne kury było ponoć spore 😉 )
ps.
…jeśli chodzi o mnie to z rosołów jedynie zieloną herbatę 🙂
Jako że właśnie przeczytałem wszystkie wpisy z weekendu i mam wszystko na świeżo informuję, że Zdziś pojawił się 11 października o 19.35. Tak więc debiut na blogu można mu uznać za zaliczony.
Ja poproszę więcej przykładów takich naturalnych medykamentów. Wyobraziłem sobie właśnie receptę z zapisanym rosołem z kury, zażywać 3 razy dziennie po 250ml.
Tylko kto wtedy musiałby sponsorować lekarzy? Zakłady drobiarskie?
No nie, sprawdzian z spostrzegawszczosci, (chyba dobrze odmienilem) Zdzis niejaki objawil sie w Raju golasow 11.10 o godz.19.35. Poniewaz brakuje mi szlachetnego Szczypiora, ktory zginal na komposcie historii, ale jeszcze tuz przed zgone wspominal kota czy psa o imieniu Zdzichu, przejechanego przez ogrodnika to pomyslalem, ze moze Zdzis ozyl i nadaje sie na przezimowanie bo ma cieple futro, a potem na wiosne jak bedzie slonce i podgoda pomaszeruja razem wraz z Zeitgeisetm.
jeszcze raz przeczytalem wpis Zdzisia, Zdzis z Raju golasow, udaje indyka i tak sie zainodrztyl, ze pragnie talentu Izyka, nie biorac pod uwage, ze moze talent Izyka polegal (nie obrazajac) poprostu na doborze trzcionki, gdyz mnie sprawialo troche trudnosc odczytywanie przekazu Izykowego. Moze Zdzis pragnie podswiadomie tez wyjechac za granice, jezeli z powodu trzcionki to nie musi mam na skladzie komputery z odzysku z przerozna trzcionka.
Z pod moraga – z tą „trzcionką” to się wygłupiasz, czy tak zawsze piszesz? Widziałem kiedyś taką pisownię na stronie jednego z poważnych urzędów i się strasznie obśmiałem, chyba też wysłałem prośbę o zmianę. Za jakiś czas pojawiła się jednak „czcionka”, więc może to zauważyli.
Bez obrazy – tylko się pytam.
Pawle, może to chodziło o trzcinkę? Myślącą! 😆
tez sie teraz po tej uwadze obsmialem do rozpuku, przyznam sie, ze tego wyrazu nie stosowalem, po wydostanie sie z pod Moraga, chyba od ponad 20 lat ani ustnie ani pisemnie w polskim jezyku, dobrze, ze jeszcze nie napisalem, krytykujac przekaz Izykowy, tego wyrazu z kropka nad „z”, byloby jeszcze pyszniej. Ale ja tez znam urzad, w ktorym geodeta pisywal raporyty o pomiarach „ogrutka”i zyl dlugo i spokojnie.
No to szanowny Gospodarz musial uslyszec przez Ocean moje mysli, piszac sprawozdanie herbaciane, wlasnie, gdy mialam o nie prosic. Dziekuje za zaspokojenie mojej ciekawosci. U mnie herbata kroluje, kawa jest rzadziej, choc tez traktowana z nalezna atencja (i parzona przy pomocy odpowiedniego sprzetu). Tradycyjnie uwaza sie, przynajmniej w Anglii, gdzie kultura herbaciana jest rozpowszechniona (choc i tam wiekszosc lubi torebki), zeby dzien zaczynac od herbat indyjskich, ktore sa mocniejsze (i dobrze lacza sie z mlekiem), a w strone wieczoru przesuwac sie ku Darjeelingowi i chinskim, bo maja delkatniejszy bukiet. Lecz kazda taka regule szanuje sie przez wyjatki – wiec dzis do sniadania byl lekki Earl Grey, bo lepiej pasowal do reszty. Grunt, ze zaparzony w porcelanowym czajniczku, wyposazonym w filtr, dzieki czemu listki herbaciane nie ulegaja przeparzeniu. A z tym cieniem herbaty u arystokratow, to interesujace, bo do dzis w Anglii (ktora zachowala mnostwo podzialow klasowych) arystokraci pija lekka herbate, a klasa robotnicza – bardzo mocna, i mocno poslodzona.
A na marginesie ciekawej wymiany zdan miedzy Teresa i Andrzejem Szyszkiewiczem: z tonu rozmowy mozna skutecznie przewidziec dalszy przebieg relacji miedzy jej uczestnikami. Co innego ton zartobliwy, a co innego – wyniosly, uszczypliwy i sarkastyczny. Te ostatnie prorokuja niepowodzenie w utrzymaniu przyjaznych relacji miedzy uczestnikami rozmowy. Kilka lat temu amerykanski psycholog, John Gottman, byl w stanie przewidziec z zadziwiajaca dokladnoscia, ktore malzenstwa zakoncza sie rozwodem – przez obserwowanie nawet krotkich fragmentow rozmowy wspolmalzonkow na jakis drobny sporny temat (np. kto ma wyprowadzac rano psa). Podobnie Wendy Levinson, z tonu rozmowy lekarz-pacjent, mogla przewidziec, ktory lekarz bedzie pozwany o zaniedbania w sztuce lekarskiej (co mialo zaskakujaco niewiele wspolnego z faktami medycznym)i. W obu przypadkach wynioslosc badz uszczypliwosc tonu miala nieslychana wage, gdyz osoba uzywajaca takiego tonu hierarchizowala sytuacje, ustawiajac druga osobe nizej od siebie, a przez nadajac mniejsze znaczenie jej wypowiedziom.
Tu jest Zdzis:
http://adamczewski.blog.polityka.pl/?p=588#comment-90231
Alicjo, co to jest huslanka?
A, nie, proszę Kolegi spod Morąga.. Talent Iżyka polega na umiejętności bawienia się słowem i jego wieloznacznością. To, że aktualnie używa zamiast polskich diakrytykow apostrofu, wynika jedynie z przyczyn technicznych. Iżyk z polską klawiaturą to dopiero bywa zabawa. Czasem aż chłop przedobrzył i wymagał pomocy tłumacza. Kto nie wie, do czego może służyć znajomość Schopenchauera i Kanta na blogu kulinarnym, powinien czytać sobie Iżyka do poduszki. Ponadto popełnił swego czasu Iżyk poemat o gotowaniu rosołu i odę o produkcji pasztetu po polowaniu. Dla mnie Parnas sztuki kulinarnego gawędziarstwa.
a moze ten co mnie dzis rano spotkal to był Zdzis?
albo jego kolejne wcielenie w ta sama skore?
leze na parkowej lawce i odsypiam nocne zmagania z… . kot skrada sie do mnie. przytulil sie do mojej twarzy. daje sie poglaskac.
na przeciwnej lawce siada kobieta w futrze. delikatny zefirek dostarcza mi zapach jej perfum. dlaczego nie moge podejsc do niej i poglaskac ja PO ? pomyslalem.
ale w tym momencie przysiadl sie do niej odpowiedzialny za glaskanie.
a ja tez moglem ja tam poglaskac moimi lapkami.
Nie mialem zamiaru zanizac zdolnosci Izykowych, podziwiam jego wpisy ale musialem sobie zadac trudu. Moj „geniusz” najwyrazniej szwankuje jak widac wyzej.
Gawel to byla biala myszka…
biale to miala futerko.
ona natomiast w tonacji lsniacej kawy z mlekiem.
a co moraga taki ciekawski?
wcale nie ciekawski, myszy delirium wydaja sie wieksze, wiec wydawalo Ci sie, ze to kot
widze ze masz ogromne doswiadczenie i nie bede sie spieral z kims kto mnie nim pokona
ale i tak 🙂 ode mnie 😆
Bobiku, doceniam 🙂
z pod moraga, odnosnie Izykowych talentow odsylam np. do rosolu, nie mam czasu na odkopanie tego wpisu, klawiature mam rownie ulomna, wiec chyba juz podswiadomie wyjechalem, a te Jego é ? ? i inne, rownie upierdliwe w lekturze traktowalem jako przymrozenie oka z zacheta do uwaznego czytania, ze nieco barokowo? pewnie tak, ale dla mnie przede wszystkim z ikra i zabawnie, coz, pewnie co klawiatura, to gusta, z calym szacunkiem dla Twoich
a zeby juz swoja trzcinke dolozyc do ogrutka, ostatnio obstawiam zielona, bo sie peanow naczytalem, chyba mi sluzy, no ta herbata przeciez mowie
z niskim poklonem pozostajac dla zacnego Grona, czasami fajnie tu u Was,
jeszcze nierozjechany przez ogrodnika
zdzis
Kiedyś hodowałem białe myszki i dla kawału parę razy podrzuciliśmy je niektórym kolegom po co bardziej wylewnych imprezach. Myszy chyba były świadome swej roli i prezentowały się godnie nie dając się przegonić. Potem się rozniosło i zakończyliśmy proceder, niektórzy mieli nawet mi to za złe. Czasami koledzy chcieli je wypożyczać, ale nie pozwalałem, żeby się to nie skończyło tragicznie dla myszy.
O, dzisiaj dzien pelen milych niespodzianek. Najpierw wpis Gospodarza o herbacie, a teraz uslyszalam w radiu, ze Paul Krugman dostal nagrode Nobla w dziedzinie ekonomii! Ide zaparzyc nastepny czajniczek, zeby miec czym pic toast za Krugmana. 🙂
M. To syn przyjaciol moich Rodzicow. Choc nie wiem czy Saul i Sylvia jeszcze zyja. Urwal sie kontakt po wjezdzie z NYC.
Heleno – czy Ty zaglądałaś do poczty z czasu Twojej nieobecności? Pisałam do Ciebie w „obcej” sprawie. Prosę odpisz.
Wlasnie odpisalam. Bardzo przepraszam.
To sie bedziemy razem cieszyc z jego sukcesu, Heleno. On tez tych, co mysli o slabszych wiewiorkach, co ostatnio nie bylo zbyt modne wsrod ekonomistow.
🙂
Sylvia opowiedziala mi kiedys historie, ktora zostawila na mnie neizatarte wrazenie. Bylismy w Japonii na konferencji poswieconej hepatotis B (ona z mezem, ja z Ojcem). A kiedy mielismy juz wszyscy odlatywac, Sylvia zaczela sie martwic, ze znowu bedzie miala straszliwe sprawdzanie bagazy po przylocie do USA, gdyz jest na jakiejsc liscie szczegolnie niebezpiecznych oszustow i podlega szczegilnej kontroli granicznej.
Otoz kiedy miala 16 lat, a bylo to w czasach Prohibicji, leciala (albo plynela) pierwszy raz do Europy, do Francji. Jej ojciec bardzo sie denerwowal czy Francuzi nie otruja jej swoim swoim brudnym, nie higienicznym jedzeniem. Z jakichs tajnych zapasow domowych odkopal wiec miniaturowa buteleczke koniaku i wlozyl corce do walizki, zeby miala na wypadek nieswiezych escargot.
Sylvia o tym kompletnie zapomniala i kiedy calkiem zdrowa i nie otruta wracala do Ameryki zapytano ja na granicy czy przewozi jakis alkohol. Odpowiedziala, ze nie, a kiedy jej walizka zostala sprawdzona, znaleziono ow flakonik z koniakiem.
Od tego czasu jest na liscie kontabandystow i nie chce byc inaczej.
Amerykanskim wladzom wystarczy raz naklamac. Zostajesz klamczuchem az do smierci.
M., dziękuję za wkład w tamtą dyskusję. Dla mnie Twój komentarz jest pomocny, teraz moja teza lepiej się broni. Sarkazm i żarty dobrze jest stosować w odniesieniu do siebie, nie zaś Innych. Jo?
Grażyno
przesyłka dotarła
a poczta zdała egzamin ledwo co
listonosz by sobie poradził
ale panie okienkowe
porównały adres na kopercie – Gieno vel Brzucho
z dowodem osobistym moim
i wyszły im niejakie różnice
konkretnie – nic sie nie zgadzało
bo ja meldowany w Szczecninie
inne imię, inne nazwisko
– Brzucho to nazwisko proszę pana?
– kim dla pana jest ten Brzucho?
– jestem sobą dla tego pana – odpowiedziałem
– każdy może się powołać że tak się nazywa, proszę na drugi raz…
powiedziała mi pani kierowniczka poczty
:::
więc jak widać Grażynko, z pocztą żartów nie ma
na listonoszu bym polegał
a na poczcie mógłbym polec
lepiej nie pchać takich adresów poleconym
:::
z jakiego powodu na okoliczność dostałem to co dostałem?
ładnie się pytam
trzcionka ? wcale nie takie zle jak podaje wikipedia =
Czcionka (staropolskie nazwy: krotło, cćonka, trzcionka) ? rodzaj nośnika pojedynczych znaków pisma drukarskiego,
Otóż moja Japonka poradziła mi herbatę pod tytułem Keemun Panda Black China. No to kupiłam, ale na wszelki wypadek yunnan wzięłam w ilości 200gr. Jeszcze tej Pandy nie próbowałam. Nie przepadam za herbatami z dodatkiem jagód, płatków kwiatów i tak dalej – jedynie earl mi wchodzi. Japonka ma duży wybór przeróżnych herbat i przy okazji kupowania yunnanu czasami próbuję coś innego. Póki co, żdecydowanie yunnan.
mt7 ,
jest to coś podobnego do kefiru i podejrzewam, że nazwa prawidłowa to „huślanka”, jakos nie było się kogo zapytać. Jest robione z pełnego mleka i jakaś flora bakteryjna oczywiście, bardzo pyszne, gęste, trzeba jeść łychą. Przypomina mi to kwaśne mleko domowe, u nas było takie, że się dosłownie kroiło nożem – z tym, że tutaj jest mleko pełne, a znad kwaśnego mleka zbierało się śmietanę. Kapkę się różni w smaku od kefiru, który też kupuję w polskim sklepie. Kefir i huslankę wyrabia ta sama firma mleczarska z Toronto. Mleka nie cierpię, ale kefir, huslanka, maślanka – niebo w gębie i ja mogę litrami. A już litr dziennie to norma, chyba, że zapomnę kupić.
A gdzie jest Pan Lulek?
Bardzo się za nim stęskniłam i nie mam wpisów do gromadzenia 🙁
Zagooglałam za huslanką – wychodzi na to, ze to jakby węgierski produkt….i nie tylko. Czyjkolwiek wymysł, jest to pyszne!
http://books.google.ca/books?id=ucPf5kCNGjMC&pg=PA144&lpg=PA144&dq=huslanka&source=web&ots=hKjaQjYpO6&sig=UGUke6zBc7rlsIl2PC-LTPzC4Vw&hl=en&sa=X&oi=book_result&resnum=6&ct=result#PPA144,M1
Brzucho (15:30)- przecież ten test dla poczty to był Twój pomysł 🙂 , i panienki na poczcie z panią kierowniczką zaliczyły go na celująco. Właściwie to szkoda, bo nie będzie żadnej sprawy dla reportera.
A to co dostałeś – to było w odpowiedzi na mój apel ,że też bym chciała ,żeby mi ktos coś przysłał , bo widziałam ,że sobie tutaj ludzie przesyłają „takie różne” przedmioty. I na mój apel odpowiedział Sławek – i mi coś przyśle- już wiem. Ty Brzuchu byłeś drugi, ale wcale nie odpowiadałeś na mój apel tylko się do niego podczpiłeś i podaleś mi namiary do Giena Brzucha , co było prawie jak na Berdyczów . 🙂
No to mądrej głowie dość po słowie – wysłałam to co wysłałam , i jak się przyda – to dobrze a jak już masz – to będziesz mial teraz dwa .
Niech żyje pan listonosz!! Niech żyje Poczta Polska!! Niech żyją wszystkie panienki z okienek pocztowych !! Niech żyją wszystkie kierowniczki !! Hip hip..hurra!!!!!!!!!!!!!
Jako Pani Kierowniczka dziękuję 😉 😆
Nirrod chyba nie odpuchła, bo jej nie ma jakoś. Biedna nasza szczękopuchła.Grażyno – Brzucho będzie w naszej wsi, to możesz go przytulić osobiście, tylko jego dużo jest do przytulania.
Oj Pani Kierowniczko – z nieba mi pani spadła , no bo faktycznie dziękowałam wszystkim kierowniczkom bez wyjątku i Pani na zapas ,żeby zechciała Pani rzucić życzliwym okiem na młodych wykonawców pewnego festiwalu
http://pik.wroclaw.pl/XV-Midzynarodowego-Festiwalu-Muzyki-Wied-c62.html
Pyra dzięki za informację. Będę czyhać na to tulenie, mam nadzieję ,że w porę podpowiesz
mój wpis (16:54) – na mój apel odpowiedział blogowy Antek ( tym samym przepraszam Sławka blogowego,że mi tak wyskoczyło …)
Tereso S. (15:07):
„Sarkazm i żarty dobrze jest stosować w odniesieniu do siebie, nie zaś Innych. Jo?”
Jo?!!!
Ano, może i jo! Kiedy ci Inni pozbawieni są dystansu do samych siebie, to zgoda.
Na szczęście dość jest takich innych, którzy sobie z tym radzą.
Na marginesie: tylko dzięki ciągłemu podgrzewaniu ten stary kotlet nie stygnie.
Ale na pewno robi się coraz mniej strawny.
Na co nam Trójce, Fronty i inne Aliancje.
Do wyboru nuda albo nudności!
A oto, co lubimy, nawet odgrzewane:
„Gdy wszystko wciąż płynie i mija pomału,
gdy w krąg rosną ludzie i brody kawałów,
przychodzi nostalgia i łapie w sieć nas –
wspominać, wspominać choć raz!
Choć kawał odgrzany podobno nie w cenie
lecz silny jest bezwład i przyzwyczajenie
Choć dowcip ulata, jak łezka od rzęs,
to dowcip po latach ma sens.
Więc śmiejmy serdecznie się
bez uśmiechu źle…”
Grażyno – życzliwym okiem rzucam – i nic więcej niestety nie jestem w stanie, bom daleko od Wrocławia… Ale może tam byc bardzo sympatycznie 🙂
Wiem ,że ten Wrocław jest nie po drodze -i dzięki za dobre słowo. Na pewno będzie sympatycznie. 🙂
Pyro i wszyscy zainteresowani,
ja nie mieszkam w Georgii lecz w Marylandzie, niezbyt daleko (jak na amerykanskie odleglosci) od Waszyngtonu.
Wysyłanie trwa! Ale wiecie co, pech z tą książką Antkową 🙁
I za to poczta królewska z małej litery, na większe nie zasłużyła) ma u mnie minus jak stąd do bieguna południowego.
A na polską zaczynam patrzeć coraz łaskawszym okiem, bo przecież CD od Brzucha doszły do mnie w 5 dni, i od Haneczki książka takoż – wysłane w poniedziałek, doszło do mnie w piątek, no a jest to kawał świata do przelecenia! Co do poczty polskiej, miałam problemy, ale za każdym razem „weteryniowałam”, wychodząc z załozenia, że jak nie dasz znać, że coś jest nie tak – to niby skąd mają wiedzieć?
Grażyno ,
ta Twoja Anna to na S.? Bardzo egzotyczna uroda 🙂
(spojrzałam na zdjęcia sznureczka, który podałaś)
Kucharko, nam (a wsłaściwie Szyszkiewiczowi) potrzebna bratnia dusza w NY. Wiem, że jeden czy dwóch nowojorczyków pisuje u Passenta, tylko czy to bratnie dusze?
Alicjo! Dzisiaj doszło! Dziękuję! Specjalnie pojechałam do miasta, wydrukowałam, zbindowałam i mam tak jak lubię 🙂
Echidno, jeżeli na chwilę zabraknie kogoś, kto patrzy na Ciebie i Twoje dzieła z nabożnym podziwem – daj znać. Z całą mocą spojrzę przez lądy i morza.
Moi kochani. Tego juz jest za wiele. Cholera mnie bierze jak to widze. PO raz kolejny jakis trollogawel urzadza maskarade pod moim imieniem. Ja naprawde mam tego dosyc. Wczesniej nie zauwazylam jak odpisywalam Pyrze, ale te paranoje wypisywane o 13:55 i 15:02 to już za duzo jak na moje nerwy. To nie moje slowa. Dawniej nie zwracalam na to uwagi, ale to się zaczyna nasilac.
Tu dawniej był stolik, jak to wielokrotnie Pyra powtarzal dla takich jak Iżyk co poemat o gotowaniu pisal i slawek milusinski i dobrotliwy który by ostatnia koszule oddal i sprawozdawal w paryskim duchu.
Tez tak uwazam, ze to byli rzeczywiscie ludzie ktorych mozna było czytac i wspaniale się z nimi bawic. Poglady możemy miec rozne i po to tu jestesmy by je wymieniac a nie obrazac się jeden na drugiego.
Ja tego wszystkiego chyba nie wytrzymam. Potrzebuje spokoju. Wlasnie wrocilam od lekarza. Wyjezdzam do sanatorium w przyszlym tygodniu.
Haneczko, już wylazłaś z ziemi? Ty się nie wygłupiaj, bo jeszcze ktoś z tej ziemi nową porcję Chińczyków wyprodukuje.
Alicjo,
już tak tej poczty polskiej nie zachwalaj. A moje dwie paczki do Myszowatej, w tym jedna wysłana z Polski? 😯 Myszowatą też wcięło 🙁
Jestem wnerwiona do granic wytrzymałości. Rzeźnik pomieszał coś z zamówieniami i nasze połówki świnek wiszą sobie spokojnie w chłodni, nieprzerobione 😯 Zrobiłam scenę i obiecał na środę, a ja w środę wyjeżdżam na 4-5 dni 🙁 Przyjaciółka rozczarowana, na nic jechała te 360 km 🙁 Osobisty wrócił do domu i też się rozsierdził, na rzeźnika i… na mnie, bo zaufałam umowie i nie zadzwoniłam tam rano, żeby się upewnić 👿
Wylazłam, bardzo niechętnie. Zaraz idę dłubać obiad na jutro 🙁
Heleno, dziekuje Ci bardzo za anegdote o Mamie noblisty, jest swietna! Wlasnie go slyszalam w radiu – przemily, przyzwoity czlowiek, nie mowiac o osiagnieciach naukowych. A z tym klamstwem w Ameryce, to absolutna prawda. Nie potrzeba na co dzien tyle papierkow i „podkladek”, bo wierzy sie ludziom na slowo – ale konsekwencje klamstwa sa surowe. Z tym, ze z tymi listami, to jednak roznie bywa i zdarzaja sie pomylki. Pare lat temu przez pomylke na takiej liscie znalazl sie Ted Kennedy, i pare innych znanych i nobliwych osob. Moze tez czegos w bagazu zapomnieli? 🙂
Tereso, te badania Gottmana sa bardzo ciekawe, wlasnie dlatego, ze tyle mozna przewidziec ze sposobu prowadzenia rozmowy. Sam Gottman byl wynikami zaskoczony. Z kolei badania Wendy Levinson sklonily w koncu akademie medyczne do poswiecania wiecej uwagi nauczaniu lekarzy, jak sie komunikowac z pacjentami. Dla jednych jest to oczywiste, dla innych – wyuczone, ale zawsze bardzo przydatne i dla lekarza (pacjent obdarza go zaufaniem) i dla pacjenta (nie przezywa stresu, jakim jest nierowna relacja, i moze sie skoncentrowac na podawanych mu przez lekarza informacjach).
Pyro, zwykle zwracam uwage, kto skad ze Stanow – i nikogo z Nowego Jorku nie zauwazylam. Ja sama jestem od niego o 340 km.
Nemo,
zachwalam PP póki działa, może przylgnie i będzie działać dobrze? 😉
Dla Gospodarza blogu bardzo łatwo sprawdzić, kto podszywa się pod kogo. Wystarczy poprosić administratora strony, żeby zerknął na login, czyli email adres (bo nick łatwo zmieniać, a kont pocztowych trzeba by było mieć więcej). Oczywiście, że można mieć kilka adresów email, albo i kilkanaście. Ale są i inne sposoby. Można namierzyć IP, żaden problem dla właściciela serwera (Polityka).
A z drugiej strony… komu się chce? Toż to szczeniaki (Radyjka nie obrażając!) się w takie podchody bawią, a nie poważni ludzie!
Toast za kanadyjskie Thanksgiving proszę wypić! Zdrowie!
Alicjo, herbatą z cytryną i prądem 🙂 A psik!
O 19:40 – znowu odezwal sie troll, podpisujac sie moim imieniem.
Panie Piotrze, Pani Dorotecko -zadzia;ajcie Panstwo u Administratora, prosze!
Domyslam sie, ze jest to jeden z tutejszych kolegow o licznych jazniach, za to malej inteligencji.
Tak mi przykro, Heleno. 🙁
Ciekawe, ze na amerykanskich blogach takie zabawy sa w ogole niemozliwe, bo kazdy nick raz wybrany juz jest zaklepany, i nikt inny nie moze pod nim pisac – tylko osoba z tego samego adresu internetowego. Moze trzeba zrewidowac poglad o wylacznie bratnich duszach przy tym stole…
Heleno – o 19.40 jest u mnie tylko wpis M. nie ma Heleny. Więc ja już nic nie rozumiem – Ty widzisz obce wpisy, a u mnie ich nie ma.
No, spróbuję (tu Alicja z Kingston)
😯
http://alicja.homelinux.com/news/Naprawa2.jpg
Alicjo,
ja bym nie był taki pobłażliwy dla tego żartownisia.
Może taki narobić niezłego bałaganu, jeśli nikomu nie będzie chciało się utrzeć mu nosa.
Ja już teraz tracę wątek, bo wydaje mi się, że to właśnie dementi Heleny o 19:14 jest dziełem złodzieja tożsamości.
A żeby go namierzyć, można liczyć jedynie na adres IP, bo przecież adres pocztowy Heleny oraz nickname (jak Twój, Pyry, Pana Lulka etc.) każdy może wpisać i podszyć się pod nią. Wystarczy ten adres znać, a przecież wielu blogowiczów upubliczniło tutaj swoje namiary. Zabezpieczenia Łotrpressa równają się zeru 🙁
Pyro kochana Ty moja, z nerwow pomieszalo mi sie wraz z margeritka wszystko
Oops! Za długo pisałem, aż mi się komentarz zdeaktualizował.
Grażyno
wielkie dzięki za prezent
stanie na półce kuchni regionalnych
lubię Fiedoruka
:::
odwdzięczę się jak znajdę coś interesującego
ale liczyłem na kilka odręcznych słów 😉
19:14, 20:22 – sa wpisami trolla.
PaOlO,
potwierdziły się Twoje, co powyżej w sznureczku.
Mnie tylko zastanawia, jak komus chce się takie podchody. Prawdopodobnie jestem za stara i za poważna 😯
Ale admin poważnego pisma mógłby to wychwycić. Czyż nie? Ja wiem dokładnie, kto i kiedy wchodzi na mój serwer, tylko nie mam potrzeby sprawdzać, dopóki ktoś nie miesza. Jak miesza, wpada na „host deny” i juz więcej nie wejdzie.
No, to młodniejemy. Kiedy po raz ostatni bawiliście się w podchody?
Wróciłem ze wsi gdzie nie mam możliwości wkraczania w różne bezeceństwa blogowe. Jutro zgłoszę administratorowi wszystkie zastrzeżenia. Zdam sprawę z tego co mi odpowiedział. Podszywanie się pod innych uważam za obrzydliwe.
Do jutra więc.
PS.
Prowadzenie tego blogu przestaje być frajdą a staje się zmorą. Mam nadzieję, że uda się opanować te „żarty”.
To ja teraz grzecznie ale stanowczo poproszę podszywacza, żeby wsadził sobie palce gdzieś, jeśli go świerzbią, ale nie stukał w klawiaturę w imieniu osób, które nie trzeba pomagać w wysławianiu się.
W życiu zawodowym sam jestem administratorem sieci i nie mam ani krzty pobłażania dla takich numerów, a na swoim koncie mam już niejedną udaną akcję przeciwko intruzom. Jeśli trzeba było, to również we współpracy z FBI.
Dysponuję również kontaktem do administratorów w firmie obsługującej serwery Polityki.
Może z tego wyjść bardzo nieprzyjemna sprawa. W internecie nie ma anonimów.
Howgh! Ich habe gesprochen.
Dziekuje.
Drogi Piotrze,
nie gorącuj się, nie jest tak zle i my starzy , a i nowi bywalcy, nie pozwolimy na rozwalenie blogu. O nie!
Ale dobrze by było, żeby Admin spojrzał, kto do cholery tu miesza i po jaką cholerę.
PaOlOre, im się wydaje, że som anonimy!
dzien dobry!!!
tez lubie herbate i to bardzo ale tylko silna i
bez cukru
tutaj/w Berlinie/powszechna jest kawa
pozdrowienia
Tego nie mozna nazwac podchodami, to kompletna glupota i to jakiejs zacieklej kreatury. Jest to poprostu tez i nudne. Juz nigdy nie bede sie za kims wstawilal. Pozdrowienia.
PaOlOre, popieram.
Brawo Gospodarz. Dawno trzeba było to zrobić. Trolli należy pilnować i ciąć bez litości – słusznie prawi paOlOre. Niestety, nie da się puścić takich spraw całkowicie na żywioł, bo zwykle tak to się kończy.
Brak słów. Autor maskarady sądzi że może sobie na nią pozwolić? Głowa mi się kręci od zdumienia. Helenko – 🙂 .
Alicjo – odpowiadając na Twoje pytanie – ta moja Ania – ta Ania S 🙂
PaOIOre – ustalenie kraju z którego pisze dowcipniś – to żaden problem nawet jeżeli używa telefonu komórkowego , komputera domowego i służbowego – dla zmylenia administratora strony. Miałam podobny klopot na mojej stronie web i udało mi się wygrać z draniem..któremu się przez chwilę wydawało ,że jest bezkarny. Nawet dynamicznie przyznawane łącze nie chroni przed identyfikacją autora pożałowania godnych żartów. A swoją drogą ktoś tutaj bardzo słusznie powiedział do tego indywidum z roztrojoną jaźnia :
-„Niedługo to ty chłopie będziesz sobie w lustrze przy goleniu mówił- dzień dobry „
Ja chciałbym Pana Piotra troszkę pocieszyć. Trollizm nie jest specyfiką tego akurat blogu, tylko zjawiskiem rozpowszechnionym w sieci (fakt, że zyskał już nazwę jest najlepszym dowodem) i to po prostu pech, że tym razem na nas trafiło. 🙁
Tylko to jest inna jakość niż najostrzejsze choćby spory, kłótnie nawet, ale prowadzone z otwartą przyłbicą. Trolla można tylko zbanować, zwłaszcza że zabezpieczenie Łotrpressa, jak słusznie zauważył Paolo, sprzyjają raczej innym łotrom, a nie uczciwym.
…A! Czyli dobrze wyczułam, Grażyno 🙂
Jak będziesz miała okazję, to podeślij trochę zdjęć, choćby do mnie, to umieszczę.
Bobik 22:15
bardzo rzadko bywało tutaj, zeby jakiś troll, chyba, że ktoś się szaleju objadł chwilowo. Przeżyjemy.
I jestem też za tym, żeby ujawnić, kto to był.
Ja też
Brzucho (20:26) – ta przesyłka to miał być tylko test – czy tak enigmatycznie napisany adres wystarczy. Nie mogłam wypisywać odręcznie żadnych ciepłych słów – bo musiałam wkalkulować ewentualny zwrot i wtedy sam rozumiesz-że mój mąż przez ciekawość zaczął by sprawdzać co to za zwrócona przesyłka – a podobno nic tak nie hańbi kobiety jak atrament .
Dlatego Brzuchu , komplementować będę Ciebie tutaj na blogu p.Piotra , bo tutaj mąż nie zagląda. 🙂
Grażyno, jeżeli Anna S, tak śpiewa, jak wygląda, to ho, ho… 😉 😀
Alicjo – będę próbować – może uda mi się coś pstryknąć. Syn będzie ze mną , może coś wymyśli . Ja nie mam dobrego aparatu fotograficznego i fotki pstrykam z mojego telefonu komórkowego. Ostatnio mi nie wyszły – światła rampy za bardzo oświetlają scenę i fotki są zupełnie prześwietlone.
Ujawnic, ujawnic. Jestem tez za glasnostia 🙂 🙂 🙂
Jasne, też jestem za ujawnieniem trolla! Niechby się chociaż wstydu najadł. Chociaż nie wiadomo, czy taki zna to uczucie? 🙁
Hej to ja! Antek!! jestem tego pewien, no prawie pewien, chociaż na wszelki wypadek spytam Antkową.
Czy ja jestem Antek??
Kiwa głową że tak!
Taki zakręcony jestem, już nic nie rozumiem, w głowie totalny zamęt.
Kto jest prawdziwy? Kto jest kreacją?
Kto za kogo i kiedy pisze??
Nawet M. się pogubiła.
Ilu tych trolli? trollic? będzie. Ciekawe…
Taki problem Antkowej, na rozluźnienie atmosfery.
Ile dać soli do kapusty, chcąc ją zakisić?
Pani Disslowa podaje 1kg na 10 kilo kapusty. 😯
Internet 20 deko na 10 kilo.
Gdzie jest prawda.
Pośrodku?
Kiedys widzialam w sklepie z prezentami takie sympatyczne trolki.
Kosmate takie byly,bardzo zabawne.Ale ten tutaj,to chyba podrobka!!!
Ps ………………chociaz wiem,ze byly gosc blogow Polityki ,czasami wystepowal pod innym nickiem,i byl prawdziwym trollem 🙁
Doroto_z_s .(22:28) przy tak stawianych pytaniach 🙂 odpowiadam wyuczoną formułką „talent wokalny dorównuje jej wizerunkowi,” 🙂 🙂
Antku czy doszła do Ciebie moja wiadomość?
Antku, ponieważ Niemcy uważają Sauerkraut za swoje danie narodowe, to popatrzyłem w niemieckich źródłach i przeważnie podają 100 g soli na 5kg kapuchy, co po prostym przeliczeniu daje raczej te 20 dag niż kilogram na 10 kg. Poza tym z dobrych rad zauważyłem jeszcze dodawanie białego wina, ewentualnie na początku trochę bakterii kwasu mlekowego (w Polsce są w aptekach), żeby się na pewno kisiło, a nie psuło, a dla przedłużenia trwałości witaminy C jako antyoksydantu. Wszystko raczej nieszkodliwe, więc można spróbować. 😉 Szczególnie tego białego wina, które dla mnie zdecydowanie poprawia smak. 🙂
Ja dodaje cydru angielskiego starego (mature) 6-procentowego (takze do choucroute, takze do bigosu).
Do kiszonej i choucroute cydr może być. Ale do bigosu wolę czerwone albo odrobinkę madery.
A tak, Antku – bo zeby stwierdzic, ze ktos klamie, trzeba troche wiecej niz krotki tekst. Podrobki tekstu, zwlaszcza krotkie, sa jak najbardziej mozliwe – przynajmniej na krotka mete. Stad np. od czasu do czasu ktos twierdzi, ze znalazl dotad nieznany utwor Szekspira. Zwykle specjalistom zajmuje przynajmniej pare tygodni, zeby stwierdzic definitywnie, ze to podrobka. A styl Szekspira jest przeciez swietnie znany. Swoja droga, skoro mowa juz o pewnych prawidlowosciach – to rozroby zdarzaja sie czesto przy herbacie. Ciekawe czym sobie na to zasluzyl ten zacny napoj? A – i ja takze glosuje za ujawnieniem tozsamosci podszywacza.
Tymczasem wysluchalam nastepnego wywiadu z Krugmanem, ktory jest jednak optymista na temat gospodarki swiatowej, co jest niejaka pociecha, bo przewidzial obecny kryzys. Wiec nie caly dzien do tylu. 🙂
Prawda. Do bigosu mozna dodawac absolutnie wszystko: cydr, wino czerwone, zlewki, pewnie i wode brzozowa z plynem od pocenia nog (slynna z literatury Lze Komsomolki) .
Kapusta kiszona zawiera sama w sobie dużo witaminy C, więc dodawanie sztucznej jest bezsensowne. Trzeba tylko dobrze ubić tłuczkiem i fermentacja zacznie się bez żadnych starterów. Na 5 kg kapusty można dać 75-100g soli, pół kilo marchewki (moja Mama zawsze dodawała), parę ziaren jałowca lub łyżkę kminku, albo jednego i drugiego. Można dodać plasterki jabłek.
Na naszej teksaskiej uliczce smutno – w nocy z niedzieli na poniedzialek zginal mlody 17 letni sasiad – w niemadrej zatarczce o dziewczyne. Po drodze byl papier toaletowy we front yard’zie (pfuj napisane spolszczone brzydko wyglada ale trudno). No i nie wiadomo skad wyciagniety noz. Wynik – chlopiec jeden nie zyje, drugi pewnie spedzi lata w wiezieniu, co sie bedzie dziac z dziewczyna, no przeciez to dziecko jeszcze! I rodziny. Co wyjrze przez okno to znowu o nich wszystkich mysle, chociaz jak to u nas – mieszkamy blisko, a znajomosc to zwykle jak sie masz.
Trollu z 23:27 – jeszcze nie dosyć? Jutro cię zidentyfikujemy i wtedy czekaj…
Nie, Pani Dorotecko. Ten ostatni wpis (23:37) to moj autentyczny wklad do receptury bigosu 🙂 🙂 🙂
Natomiast palamt sie przestraszyl i siedzi teraz cicho.
Heleno – naprawdę? Łzy Komsomołki do bigosu? 😯
Skoro mozna to pic (przy budowie lotniska Szeremietiewo) to pewnie i bigosowi nie zaszkodzi…. 🙂
Cokolwierk bys nie wlozyla do bigosu, i tak sie wszyscy zachwyca.
Bigos wszystko zniesie 😉
W mojej „Chemii praktycznej” każą dawać 25 dkg soli na 10 kg kapusty szatkowanej, jeśli to ma być kapusta kiszona do gotowania. Do kapusty kiszonej na surówki bierze się 20 dkg soli na 10 kg kapusty. Do tego marchew, kwaśne jabłka, pieprz czarny i ziołowy, cebulę w plastrach, koper i liść bobkowy.
Bigos może i wszystko zniesie, ale nasze brzuszyska niekoniecznie… 😉
Mnie się wydaje, że jestem prawdziwa jaka jestem i tak jak ja się ujawniam od zawsze blogowo, to nie wiem, kto – chyba Gospodarz! I macie go tutaj:
http://alicja.homelinux.com/news/Polska-2008/Zjazd-2008/086.Normalny%20hardcore.jpg
🙂
Brzuszuska i owszem, kminek! Poważnie!
A ja znowu nie doczytałam dyskusji!!!
O, doczytałam!
No to teraz na spokojnie, poczytawszy raz jeszcze około europejskiej waszej piątej rano…
Szkoda życia na walenie 😉 i takie tam walki.
Zivot je cudo, mówiłam wam. Teraz wyjdę na jakąś taką nauczycielke! 🙂
Zivot je cudaczny,to taka potrawa ktora jak sie ja dobrze przyrzadzi to smakuje.
WandoTX, tragedia.
!!!To nie Helena, ani Alicja, lecz paOlOre!!! Gwoli testu…
Alicjo,
wracajac do Twojego wpisu
http://adamczewski.blog.polityka.pl/?p=589#comment-90615
pozwole sobie na maly test, zeby wykazac, jak naiwnym narzedziem jest WordPress.
Ty probowalas wyslac komentarz jako Helena, ale trafilas do poczekalni.
Ja teraz skorzystam z tego samego „zweryfikowanego” juz konta (czyli Twoj adres, ale nick Heleny) i stawiam dolary przeciwko orzechom, ze komentarz pojawi sie bezzwlocznie.
Co bedzie dowodem paranoi. No bo to ja, czyli paOlOre podszywam sie pod Alicje, ktora podszyla sie pod Helene, na dodatek z linkiem do Nemo.
Nasz troll prawdopodobnie takze nie tylko uzyl cudzego nicka, ale skorzystal tez z cudzego adresu pocztowego (ktory ten nick mial uwiarygodnic). Ergo: pozostaje nam jedynie IP. Ale to akurat nie stanowi problemu dla admina.
Jesli zas chodzi o upublicznienie obrzydliwca, to wprawdzie nie mozemy od Piotra wymagac, aby podal nam dane osobowe, bo to reguluja (czytaj: ograniczaja) pewne paragrafy, ale przeciez moze podac goly nick (bo tyle intruz sam zdecydowal sie publicznie ujawnic uczestniczac w blogu) albo chocby przyblizenie geograficzne (wg IP). Reszty sami sie domyslimy.
!!!Zaswiadczenie!!!
Powyzszy wpis pochodzi naprawde ode mnie
(jesli ja jestem jeszcze soba, czyli tym, za kogo sie uwazam)
Okaże się, że miłe są złego początki? „Klony” cieszyły się ciepłym zainteresowaniem, więc nastąpił „dalszy wzrost”?
paOlOre,
Pokazałeś właśnie jak prosto przeprowadzić mistyfikację. Rzeczywiście prosto. Łatwo również znaleźć numer IP, przybliżyć go geograficznie. Można podać do publicznej wiadomości adres e-poczty którym posługiwano się przy konkretnym wpisie.
Jednak końcowy argument: „Reszty sami się domyślimy” jest dość przewrotny.
Helena już się domyśla:
http://adamczewski.blog.polityka.pl/?p=589#comment-90610
ma nawet wyrobiony pogląd o wielkości jego inteligencji.
Domysły nie wystarczą – chyba jednak muszą być dowody. Chcesz zacząć polowanie na czarownice? Zastanawiałeś się nad aspektem prawnym tej akcji? A jeżeli osoba wysyłająca rzeczywiście nazywa się Helena?
pragne dodac, iz nalezy ujawnic ta osobe, gdyz to co ona robi jest karalne, w kazdym razie w krajach starej unii za posponowanie kogos przez telefon grozi kara do pieciu tys. Euro i w przypadku takich komputerowych gierek tez istnieja przepisy prawne. Mysle, ze jak sie takiej osobie przetlumaczy mamona to skonczy z swoimi praktykami przynajmniej na tym blogu.
A.Szyszu,
oczywiście, że zastanawiałem się nad aspektem prawnym. Dlatego np. nie oczekuję, że admin poda nam tutaj dane osobowe osobnika. Nie zwróci się nawet do organów ścigania ani do providera zawiadującego daną pulą adresową o ustalenie tychże danych. Chyba że nastąpi to w wyniku wszczęcia postępowania z pozwu cywilnego.
Natomiast dowody manipulacji łatwo zebrać. Wystarczy zrobić listę adresów IP, z których podsyłano komentarze z nickiem Heleny.
Łatwo więc udowodnić fakt manipulacji, trudniej będzie udowodnić, że dany adres IP był w określonym czasie rzeczywiście użyty przez konkretną osobę. Ostatecznie mógł ktoś przecież korzystać z cudzego komputera etc.
Admin może jednak sam sprawdzić (bez nakazu sądowego), jaki operator zawiaduje pulą adresową, z której pisał troll.
To nam wystarczy. Nie poznamy danych osobowych, co najwyżej domyślimy się jakiejś wirtualnej tożsamości.
Nie chodzi nam tutaj chyba o aspekt karny lecz kwalifikację w sferze moralnej.
Piszesz, że domysły nie wystarczą. Nie wystarczą do czego?
Bynajmniej nie zamierzam tutaj robić za prokuratora.
Ale domyślanie się czegoś nie jest jeszcze (na szczęście) czynem karalnym 😉
Ciekawa rzecz, warto interesować się herbatą.