Raj golasów
Wstyd wstydzić się własnej golizny. Nie zawsze i nie wszędzie, co oczywiste. Ale na pewno nie można się wstydzić golizny w saunie. Sam co prawda zawsze nieco głupio się czuję, gdy bez osłonek znajduję się w zaparowanym wnętrzu w koedukacyjnym towarzystwie. Trwa to jednak krótko. Atmosfera prawdziwej fińskiej sauny jest bowiem swobodna, ale nie ma w niej nic z podglądactwa.
Finów jest zaledwie pięć milionów. I mają oni do dyspozycji pół miliona saun. Mam na myśli sauny prywatne, a nie hotelowe czy miejskie, fabryczne, szpitalne – bo Finowie wszędzie je lokalizują.
Tradycja odwiedzania sauny trwa od wieków. Chodziły i chodzą tam całe rodziny. Istnieje też obyczaj rozpoczyna przyjęć i spotkań towarzyskich od wizyty w saunie. Po oczyszczeniu ciała i duszy milej jest zasiąść do stołu. A i apetyt wzrasta.
Zdarza się, że biesiadowanie rozpoczyna się już w saunie. Na ogół od polewania rozżarzonych kamieni wódką lub piwem. Przejąłem ten obyczaj od znajomych Finów. Kupuję więc najtańsze piwo (podłego gatunku) i – w mojej saunie wiejskiej – co kilka chwil pryskam nim na żar. Robi się oczywiście znacznie goręcej i rozchodzi się intensywny zapach… świeżego chleba.
Częściej niż alkohol do polewania kamieni używa się oczywiście lodowatej wody. Można nią też ostudzić przegrzane ciało. Na koniec seansu, który trwa w zależności od stanu wytrzymałości i zdrowia delikwenta od kwadransa do godziny nawet, należy wskoczyć do zbiornika z zimną wodą, wziąć lodowaty prysznic lub… wytarzać się w śniegu. I nie ma co obawiać się kataru.
Fińska sauna ma ścisły związek z tamtejszą kuchnią i stołem. Piec bywa bowiem długo i intensywnie opalany. Szkoda więc, by dym bezużytecznie się ulatniał z komina. I tak powstała savukinkku. W kominie sauny zawieszona solona szynka wieprzowa jest jednocześnie wędzona i pieczona.
Po długim seansie w saunie człowiek musi uzupełnić wypoconą z organizmu sól. Najlepszym ze specjałów służących właśnie temu celowi jest lenkkimakkra – kiełbasa, którą piecze się na rożnie nad paleniskiem. Można też zastosować i inną technikę: kiełbasę zawija się w folię aluminiową i kładzie się na gorących kamieniach. Wówczas piecze się ona i jednocześnie dusi we własnym sosie. I dzięki temu co stracimy na wadze pocąc się, odzyskamy dzięki kiełbasie i szynce.
Komentarze
Dzień dobry.
Podobno sauna jest zdrowa. Nie wiem. Mam nieodparte wrażenie, że szlag by mnie trafił szybciutko w gorącej parze. Jednak wierzę na słowo bo i Finowie w saunie i Słowianie w bani jakoś nie padają, jak muchy. Jako wielki wielbiciel sauny wpisywał się nam kiedyś Pan Lulek, a żyje…
Nie mam dzisiaj wiele czasu, bo w samo południe przychodzą do mnie na kawę dwie leciwe Panie i muszę coś upiec.
Tak czy owak zamieszczam gorący apel do PaOLOre – Pawełku, załóż anielskie skrzydła i zadzwoń albo napisz nad wieczorkiem, kiedy już Ania będzie w domu.
Nie obędzie się bez moich trzech groszy:
Jednym z najważniejszych elementów fińskiej sauny są witki brzozowe. Robione zazwyczaj z dopiero co zazielenionych gałązek służą do okładania grzesznego ciała a przykładane do twarzy łagodzą doznania związane z wdychaniem rozgrzanego powietrza. To właśnie ich zapach kojarzy mi się z pobytem w saunie. Witki takie można przechowywać w zamrażarce, może być nawwet marki Liebherr. Finowie eksportują je (witki, nie zamrażarki) nawet do Japonii gdzie te bywają używane w najbardziej ekskluzywnych okolicznościach.
Według danych z 2004 roku mieli finowie do dyspozycjii ponad 2 miliony saun (podaję za pracą naukową Eevy Siitonen ISBN 978-91-85721-17-7).
Koedukacyjność fińskiej sauny to trochę mit, występuje jedynie w najbliższym gronie rodzinnym z małymi dziećmi, golizna natomiast – jak najbardziej!
Prezydent Urho Kekkonen miał zwyczaj regularnie zapraszać do sauny zarówno członków fińskiego rządu jak i goszczących oficjalnie w Finlandii zagranicznych polityków. Nie tylko dla relaksu – utarło się nawet pojęcie „Sauna diplomacy”.
Polityka prowadzona bez gaci dała niejeden raz zupełnie przyzwoite wyniki. Polecam również witrynę:
http://www.sauna.fi/inenglish.html
P.S.
Lenkkimakkara oczywiście jak najbardziej. Do niej to piwo.
Sauna jest bardzo zdrowa (i przyjemna!) dla całkowicie zdrowych. Jeśli ktoś ma choroby krążeniowe, a choćby zwykłe żylaki, nie powinien z niej korzystać.
Dopiero teraz przeczytałam, że Magdalena wczoraj świętowała urodziny. Kielich podniosłam wczoraj beztoastowo, a u okazja do toastu była. Najlepszego Magdo, ale bój się Boga, Dziewczyno; urodziny obchodzą wyłącznie dzieci, mężczyźni i taka dojrzałe niewiasty, jak Pyra (bo dla mnie to każda zmarszczka i siwy loczek to powód do dodatkowej porcji atencji od otoczenia). Kobiety, czyli panie w wieku od 18 do 60 lat wieku nie mają i urodzin z tego powodu obchodzić nie powinny.
Urodzinowe życzenia dla Magdy.
Pyro
Słusznie zauważyłaś ,że kobiety w wieku 18-60 urodzin obchodzić nie powinny, ale cóż szkodzi obchodzić np 25 rocznicę 18 urodzin…
http://kulikowski.aminus3.com/image/2008-10-10.html
Dzien dobry!
Za wszystkie nocne wpisy bardzo dziekuje, przeczytalam co do jednego! Pyro, ja obchodze dzis, ale zaraz wychodze do pracy na dyzur kilkunastogodzinny, wiec sobie nie poswietuje i dlatego czekalam do polnocy 🙂
Kawa juz byla, latte w wysokiej szklance, z dobrze ubitym mlekiem, czekolada w proszku i cynamonem 🙂 W koncu dwie trojeczki mozna sobie uczcic 🙂
Praca naukowa o której wspominałem wyżej wydana została przez skandynawską uczelnię zajmującą się problemami zdrowotnymi tutejszej ludności. Można ją znależć pod:
http://www.nhv.se/upload/dokument/forskning/Publikationer/MPH/2007/MPH_2007_13_Siitonen_080125.pdf.
a zajmuje się właśnie zdrowotnymi aspektami sauny i jej wpływem na stan zdrowia Finów.
Czyli – jak to się kiedyś mówiło – uczyć się, uczyć i jeszcze raz uczyć!
P.S.
Wpływ lenkkimakkara i piwa na stan zdrowia kogokolwiek nie jest w tej pracy szerzej poruszany.
O, to nie spóźniłem się z życzeniami dla Magdaleny: sto lat! A życie blogowe liczy się podwójnie.
Jadę na wieś, by skorzystać z uroków tu opisywanych. Piwo w saunie będzie, a zamiast lenkkimakkara równowagę solną przywróci mi zwykła kurpiowska tzw. swojska. U mojego sąsiada nie skąpią soli.
Jeszcze woda, zimna oczywiscie, z mieta. Odswieza nagrzane powietrze.
Magdaleno – najlepszego (WSZYSTKIEGO).
Pozdrawiam
Echidna
Gospodarz się wstrzelił narodowo – właśnie Fin dostał pokojową nagrodę Nobla. Odważni to oni w tym komitecie nie są…
No nie są albo i są tylko Chńczyków jest zbyt dużo 😉
Niestety Pokojowy Nobel nie ma dobrej renomy. Niektórzy dostawali za „nawrócenie” na rozwiązywanie spraw pokojowo.
Dzien dobry wszystkim i wszystkiego co najlepsze dla Magdaleny!
Szczypior, o 9.46 wzniosles sie na wyzyny intelektualne. Czy masz zamiar juz tak trzymac?
A czy mezczyznom wolno obchodzic urodziny po szescdziesiatce?
A jesli tak to dlaczego? Pytam sie, bo nie ogladalam kultowej Seksmisji.
Najlepsze życzenia dla dwóch trójeczek, Magdaleno 😀
Wczoraj kameralnie i bez bicia w dzwony obchodziłam pół wieku.
Nie żadne 18+32 tylko całe 50. Żeby było trochę przewrotnie i odwrotnie – życzę sobie długich, sążnistych wpisów Gospodarza i powrotu nieobecnych, z którymi się zżyłam i których brak dotkliwie odczuwam. Za to wzniosłam toast czerwonym martini wstrząśniętym i dla pewności pomieszanym.
Chociaż stu lat w zdrowiu i radości życzę serdecznie Magdalenie!
Mario,
Szczypior (moje alter ego) zapomniał, że nie jest fasolką i rzeczywiście wspiął się na wyżyny. Miał zamiar tak trzymać ale przeliczył się i zszedł z tego świata na wygodny skądinąd kompost historii.
Pozostała po nim jedynie pamięć i lekki swąd w powietrzu.
Haneczko, to ja mam w domu dzwoneczek, wprawdzie niewielki, ale mogę bardzo mocno w niego uderzyć – ding! ding! ding! Wszystkiego najlepszego na Haneczki 50! 😀
To bardzo dobry wiek. Wiem, bo moja mama ma dokładnie tyle samo i czuje się młodziej, niż 20 lat temu. Mam nadzieję, że u Ciebie też tak jest i będzie. Serdecznie Ci tego życzę! 😀
Pół wieku bez nas i pół wieku z nami czyli 100 lat dla Haneczki. Mam nadzieję, że drugie pół wieku będzie radosne i bogate w ciekawe przeżycia!
Haneczko, mnie też za 2 miesiące stuknie okrągłe 50. Wszystkiego dobrego, oby to następne pół wieku było lepsze od pierwszego!
Sauna > był czas kiedy stawała się bardzo modna. To wówczas wielokrotnie próbowałem tego dobrodziejstwa. I otwarcie się przyznaje ze toto to nie dla mnie.
Ostatni raz było to paręnaście lat temu nad morzem wschodnim. Po parogodzinnym surfowaniu, tak to było o obecnej porze roku, zmarznięci byliśmy jak jasna cholera. Seta, która w takich przypadkach mogłaby poprawić zaistniały stan rzeczy została spożytkowana w trzech rzutach podczas zmagań na wodzie. Do sauny w nowo otwartym hotelu stojącym na samej plaży zaprosił nas współuczestnik zmagań z falami. W normalnym życiu szef techniczny tego przybytku.
Wewnątrz czułem się z minuty na minutę gorzej. Wysiłek na wodzie sprawił ze mój organizm pozbawiony został całkowicie możliwości pototwórczych. Odnosiłem wrażenie ze przenoszę się do kolejnego życia. Znajdowałem się już w tej poczekalni, w której można było dokonać wyboru nowego wcielenia kiedy poczułem ociekającą zimną wodę z ciala lezacego na posadce obok sauny.
A szkoda, pewnie dziś siedziałbym u pani na kolanach i był głaskany chwalony i karmiony.
Zdecydowanie lepiej znoszę hamas. Po nim czuje, ze ciało moje obrasta na nową świeżutką i pachnącą skórę. Po czymś takim organizm mój nie wymaga żadnych zbędnych zabiegów > typu francuzkiej porannej toalety.
Magdaleno
Na twoje trójeczki zwielokrotnię dzisiaj w totoloto. Wygrana do podziału. Ty i my pa pałom
Stanisławie byłem niedawno w Czarnej D., w tej twojej miejscowości wypoczynkowej.
Klepnij co oni tak długo na głównym skrzyżowaniu budują? Przecież tam robota się wcale nie posuwa od lata.
Ty pogadaj z tamtejszym proboszczem. Taki stan rzeczy szkodzi pomnikowi stojącemu w pobliżu.
Co z tobą? Co ze zdrowiem? Jesteś tak mało aktywny ostatnio.
Twoja Mama, Bobik, wie co dobre! Dzwoneczek może być, dzwony odpadają, bo strasznie nie lubię celebry i zadęcia. Na urodzinowy obiad z kolacją były moje ukochane pierogi ruskie.
Panie Piotrze, jeżeli dodreptam tak daleko, to chyba tylko z ciekawości 😉
Magdaleno i Haneczko przyjmijcie moc serdecznych życzeń.
Ja ogladalam, Heleno. Jesli jest kultowy, to chyba za nieporadna scenografie epoki schylku PRL-u. Oczywiscie, dla niektorych wyraza ogromny strach przed kobietami, i to im w tym filmie odpowiada. Moim zdaniem zestarzal sie szybciej niz inne filmy z tej epoki.
A Haneczce – samych radosci, bez mieszania i potrzasania. Na razor wypije kawa. A wieczorem juz tylko potrzasane martini. 🙂
haneczko –
urodzinowe zyczenia wszelkich marzen spelnienia
M. –
nie zapominaj, ze w PRL-u nigdy nie bylo „fabryki snow”. A ‚Seksmisja” mnie osobiscie bawi do tej pory, choc poza elemantami komediowymi mozna sie doszukac i innych.
Feminizmm … a co to takiego? Ja tylko dyplom Przedszkola Panstwowego posiadam i czasami musze zapytac o rzeczy dla innych absolutnie zrozumiale.
Ciekawska jak zwykle
Echidna
Dorota z sąsiedztwa 11:07
Rzeczywiście, tchórzliwy ten komitet noblowski. Do tego jeszcze nie są w stanie sami nic wymyśleć tylko małpują innych:
http://formin.finland.fi/public/default.aspx?contentid=138182&nodeid=15145&contentlan=2&culture=en-US
tak jakby na świecie nie było innych godnych kandydatów. Taki na przykład.. ten, no… jak mu tam……
A do tego ten fiński rząd bił laureatowi brawo!
http://www.hs.fi/kotimaa/artikkeli/Tieto+Ahtisaaren+palkinnosta+sai+hallituksen+aplodeeraamaan/1135240133080
że też ci ludzie wstydu nie mają!!
Hehe… Andrzeju Sz. jakby ten komitet byl odwazny, to dalby nagrode komus bardziej kontrowersyjnemu. Taki Mugabe np. jakby na to nie patrzec upewnil sie, ze w jego kraju wojny domowej nie ma. 😉
Szkoda, ze nagrody nie mozna dawac posmiertnie. Paru odwaznych kandydatow bym znalazla 😉 😀
Od tej sauny to im się nieźle w tych mózgownicach poprzewracało!
Oni szanują i wszystkich swoich byłych prezydentów! Mało tego. W samym centrum Helsinek do dziś stoi pomnik cara Aleksandra II. I nikomu to nie przeszkadza.
No wiecie co!!
Swinie!!! Zaplute Karly Reakcji!!!!
😀 😀 😀
Piekne solenizantki, dzieci rownie pieknej jesieni wszystkiego najlepszego.
Szyszu mylisz sie, przechowalem cebulki i Szczypior wroci na wiosne, to tylko takie zimowanie.
eee…. ten… tego… moje Suomi jest troche… jakby tu… powiedziec…. zardzewiale?
Nirrod 13:20
Kontrowersyjnym już dawano. Nie przysporzyło to prestiżu nagrodzie. Nie było tu mowy o odwadze kandydatów tylko o odwadze komitetu.
A.Szysz. Czy ja sie kloce? hmm? nie… od 3 dni nie moge mowic, to mi sie sarkazm i ironia pisemie wyraza. Stad owe mordki…
a ja proponuje powolac tutaj komitet, ktory bedzie w stanie zglosic kandydatow do przyszłorocznej nagrody.
ze wzgledu na wyjatkowe osiagniecia w:
*/ podjudzaniu
*/ oraz ogromnych umiejętności w robieniu ludzia wody z mozgu
*/ mataczeniu i zawracania kota ogonem
zgłaszam tu nie tylko rozdwojoną, ale zwielokrotniona osobe w postaciach: podaje w kolejności alfabetycznej
1/
2/
3/
4/
5/
a moze i
6/
_____________________________
podpis czytelny
No zobaczcie sami jak to wygląda!
http://fi.wikipedia.org/wiki/Aleksanteri_II:n_patsas
Pod tym łobuzem carem najświętsze symbole narodowe: Dziewica – Finlandia i Fiński Lew. Na parterze. Jakby u stóp. I nikt na to nie zwraca uwagi, żadna inicjatywa obywatelska nie domaga się aby przywrócić symbolom właściwe proporcje, historię zweryfikować a tego cara do kompostu!
Ja bym nie był taki surowy dla „Seksmisji”. Ona bardzo celnie pokazuje masę stereotypów z dziedziny stosunków męsko-damskich i można im się przyjrzeć jak w laboratorium, a nawet na końcu zadać gogolowskie pytanie: „z kogo się śmiejecie…?
A feminizm, Echidno, z tego, co ja słyszałem, to jest m.in. taki pomysł, żeby Twój kolega nie dostawał 5000 dolarów (jenów, euro, etc) za pracę, którą Ty wykonujesz znacznie lepiej od niego za 1000, żeby nie musiał on zostać kierownikiem, mimo że Ty masz znacznie lepsze kwalifikacje, żebyś nie musiała się zgadzać na poklepywanie przez szefa w siedzenie, jeżeli nie masz na to ochoty, albo żeby nikt Ci nie mówił, że Twoim wyłącznym powołaniem życiowym jest zmywanie garów, bo taką Cię już stworzyła natura. I oczywiście odwrotnie – żebyś Ty nie zarabiała więcej od kolegi jeżeli gorzej od niego pracujesz… itd. Sama oceń, czy to mądre, czy głupie. 😉
Nirrod 13:30,
Ależ skąd? Powiem nawet, że wręcz przeciwnie!
Mordko ty nasza ironiczna i zachrypnięta…
AnSz_u
a moze tak w bardziej ludzkiej versio cos puscisz? 😆
Serdeczne życzenia dla Haneczki i Magdaleny.
Toast zostanie wzniesiony jakąś nalewką, jeszcze nie wiem którą 😉
Panie Gospodarzu,
Moja żona obecnie chodzi po Puszczy Białej i zbiera grzyby. Podobno jest ich sporo, niestety dużo jest robaczywych. Mimo tego ma ich już jakieś 2 wiadra i zbieranie trwa.
A tu człowiek wbija zęby w klawiaturę, zazdrości i liczy godziny do wyjścia z biura. Ale za to jutro ja się tam (do lasu) wybiorę.
Pozdrawiam,
Bobik –
jezeli w te pierwsza strone – to bardzo ladnie i nawet mnie sie podoba; jesli w te druga – to … no coz lubie zarabiac 5ciokrotna sume zarobkow kolegow, lubie byc kierownikiem(czka), z wielka satysfakcja poklepuje szefa po siedzeniu i z luboscia przygladam sie jak plec przeciwna szoruje gary. A moze to mi sie tylko snilo?
Andrzeju Sz. –
dziwne rzeczy na tym swiecie sie dzieja. Jedne pomniki burza inne zostawiaja. Swoja droga dziwne. Skad lew w Fiinlandii?
Dobranoc Wam
E.
Bobiku, czy nie interesujace, ze „Tootsie” z Dustinem Hoffmanem i „Seksmisja” to prawie rownolatki? Duzo tam o robieniu kawy, i poklepywaniu po siedzeniu przez szefa. A wlasny dyplom ukonczenia przedszkola panstwowego bardzo sobie cenie…
Póki co mogę przetłumaczyć początek artykułu z HS:
Wiadomość o przyznaniu Ahtisaaremu nagrody rząd przyjał oklaskami.
Premier Matti Vanhanen oznajmił, że on nagrodzie dowiedział się od prezydenta Tarji Halonen na posiedzeniu rządu.
„Prezydent Halonen przyszła, otworzyła drzwi i powiedziała, że Ahtisaari dostał pokojową nagrodę Nobla. Wszyscy zebrani zaczęli bić brawo. Sądzę, że to najlepiej opisuje obecne uczucia Finów. „Jeśli ktokolwiek zasłużył na tę nagrodę to na pewno właśnie on” powiedział Vanhanen w drodze do parlamentu około trzynastej.
Vanhanen dodał, że Ahtisaari szczególnie sobie cenił fakt, ze jego wkład w uzyskanie niepodległości przez Namibię uznano za jeden z głównych powodów przyznania nagrody.
„Również wysiłki dla pokoju w Aceh, praca w Kosowie, tu naprawdę została doceniona praca jego całego życia. Jesteśmy wszyscy dumnie z faktu, ze jest on naszym rodakiem”
Echidno,
http://pl.wikipedia.org/wiki/Herb_Finlandii
M. –
tez swoj cenie, choc kazali mi pic tran. Przy takim ogromnym akwarium stalismy z lyzka w jednej dloni i kromka chleba z sola w drugiej. Brrr….
A przed „Tootsi” byl jeszcze „Poszukiwany, poszukiwana”.
MIlego weekend’u Wam zycze.
Echidna
PS
Czy wiecie co sie dzieje z Panem Lulkiem? OStatnio nemo odezwala sie z Panalulkowych wlosci. I cisza.
Panie Lulku gdzie Pan jestes?
Magdaleno
haneczko
wszystkiego najlepszego …na maksa!
M., to pewnie znowu ten cholerny Zeitgeist namieszał 😆
Echidno, nie musi być klepanie szefa po tyłku. Jak się mężczyznę uważa za rodzaj niemowlęcia, nie potrafiącego samodzielnie zrobić sobie zupki z torby albo przynieść piwa z lodówki, to to też jest dyskryminacja, przeciwko której stanowczo protestuję! 😀
Kazal pić tran?!!! 😯 Echidno, jaka szkoda, że wtedy nie można się było odwoływać do jakichś międzynarodowych trybunałów. Toż to naruszenie praw człowieka! 🙄
Andrzeju Sz. –
ja sie jedynie glosno zastanawialam dlaczego akurat lew. I to w Finlandii. To tak jakby herbem Grenlandii byl strus.
Orly, lwy i „lylye” najczesciej pojawiaja sie jako wotyw wielu herbow i godel. Historycznie to jakos tam pojmuje, ale gdy ktos sobie wymysli wplesc motyw korony do swego logo i nie ma to pokrycia ani w dzialalnosci firmy ani jej nazwie to stanowi ogromna zagadke. I wlasnie dzisiaj cos takiego mnie spotkalo. Pewnie stad me pytanie. Retoryczne raczej.
wotyw = motyw
sem idem spac
Pa
Bardzo paszczaty lew A.Szyszu
Echidno, też chcę Pana Lulka 🙁
Echidno,
gdybym wiedział, że retoryczne to bym nie odpowiadał o 14:00
Wiecie jakim zwierzątkiem jest Haneczka? Paskudnym.Zmora i zaraza w jednym. Pyrze kieliszeczka toastowego pożałowała! Rozmawiała ze mną o toastowej porze wczoraj i ani słóweczkiem. To czego jej mam życzyć? Pypcia na języku?
I do dzisiaj tranu nie lubie. 🙂
@14:17
tak zle to wyzdrzy tylko z psiej perspektywy.
moze w nastepnym zyciu przypadnie pieskowi inna rola 😆
Po poszukiwanym, poszukiwanej bylo jeszcze Victor Victoria z Julie Andrews.
Zachrypnieta, to nie, zapuchnieta i owszem.
Czas na jogurcik…
Juz mi rosnie Pyrecko. Zapomniałaś o zołzie 😉 😀
O! A pol zartem, pol serio?
jak Twoje golabki Nirrod_ku?
mam jeszcze porcje w zamrazalniku. zaraz sie do nich dobiore.
Moj drogi, galabki, to juz historia. Zniknely. Dzisiaj bedzie kurczak, jeszcze nie wiem w jakiej postaci… (na 100% w malych, bardzo malych kawalkach 😉 )
haneczko
Twoje tez, a jakze, zdrowie. cieplym grzancem wieczorowa pora
Jak juz tak cofamy sie w czasie, to moze „Jak Wam sie podoba”?
A teraz, metoda Pyry, ide na wieksze zakupy na okoliczna farme. Maja jeszcze jablka, 6 odmian kabaczka, marchewki, rzodkiewki, pomidory, szpinak, brukselke, kapuste, kilka odmian kartofli (dzis sprobuje fioletowe, zobaczymy, co z tego wyjdzie), kalafiory, papryke, dwie odmiany fasolki (zolta i zielona), dynie, cebule, pare odmian salaty… Dobrze, ze jeszcze nie musze spiewac addio pomidorom. 🙂
Tu jest link do zdjecia (pracuja nad wlasna strona, wiec oprocz zdjecia niewiele tam na razie jest, bo to okres najwiekszych zbiorow).
http://www.hutchinsfarm.com/index.html
Nirrod, kiedy odpuchniesz? Co ten antybiotyk taki leniwy 👿
Dziękuję wszystkim 😀
Idea komedii pomyłek jest tak w ogóle stara jak świat. 😉 Ale chyba inaczej się ją zaczęło odbierać w kontekście dyskusji emancypacyjnych. To znaczy, zaczęto zauważać, że niewzruszone przypisanie do pewnych ról jest pewną społeczną, a nie „naturalną” konstrukcją, która wcale nie musi trwać w nieskończoność. I że po momencie kulminacyjnym, czyli rozszyfrowaniu kto jest kim, wcale nie wszystko musi wrócić „na swoje miejsce”, tylko coś w pierwotnym układzie może się zmienić.
A ja czasem lubię zmiany. 🙂 Byle one nie szły w kierunku spuchniętej szczęki. Nirrod, wyrazy współczucia. 🙁 Jest nadzieja, że w jakimś przewidywalnym czasie Ci to przejdzie?
Haneczko. Zaczne od wszystkiego najlepszego!!!!!! Sto lat!!!
Kiedy odpuchne tez bym chciala wiedziec. mam szczera nadzieje, ze przed czwartkiem, bo mam kosmetyczke umowiona. 😉
Polazlam do lekarza po raz drugi dzisiaj, dostalam jeszcze wiecej antybiotykow i jest szansa, ze do wtorku mi przejdzie…
Pyro, chciałam Ci zademonstrować pypcia na ucho, ale Twój telefon mówi, że jesteś niedostępna 😯
Bo był źle wyłączony. Dzięki za wiadomość Haneczko.
Nirrodku, może mimo Twojego puchu będziesz w stanie się uśmiechnąć – to podobno dobrze robi na system immunologiczny 🙂
Przechodź już, puchu marny, ty wredna istoto,
gdybym mógł, to natychmiast wdeptałbym cię w błoto!
Ty śmiesz cnego Nirrodka swym jęzorem liznąć
i szczękę tak nadobną otoczyć puchlizną?!
Bodaj cię antybiotyk…! Bodaj-ś oddał ducha!
Niech cię jeszcze przed wtorkiem pochłonie kapucha,
połknie Kubuś Puchatek lub puchar pokona,
by szczęka jak najszybciej była uzdrowiona! 😀
Haneczko, stu zdrowych i szczęśliwych lat !
Wróciłam dziś wcześniej. Projekt umowy w wersji eksportera poszedł do importera i trzeba czekać na propozycje drugiej strony.
M., dziękuję za przesłane mi linki. Było mi dużo raźniej dzięki tym materiałom.
No Bobik, nie wiem jak zareaguje Nirrodkowa, ale moja chciała wyskoczyć z zawiasów 😆
Tereso, ciesze sie, ze sie przydalo. 🙂 I do tego jutro masz debiut nowej pralki i telewizora, wiec tez pozytywnie.
Bobiku, z tym, co mial na mysli Szekspir, to w ogole ciekawa sprawa – pamietaj, ze on byl ojcem dwoch corek, co pewnie dodatkowo wplynelo na jego poglady (syna, Hamneta, stracil gdy ten mial dziewiec lat). W kazdym razie te tematy juz go wtedy interesowaly. Szekspirolodzy uwazaja obecnie, ze „Poskromnienie zlosnicy” to literackie reductio ad absurdum – w swietle reszty tworczosci. A wierszyk o opuchliznie – cudowny! 🙂
Haneczko, 50 to piekna rozcznica. Choc niektorzu twierdza, ze „50 is the new 32”. MNie oczywisce myslec tak nawet ie wypada – 50 is 50 i koniec! Mam nadzieje, ze koledzy (obojga plci) w pracy przygotowali dla Ciebie jakies ladne kwiatki i butelke przyzwoitego wina. Gratuluje i wszystkiego najlepszego!
Bobik, wiersz jest tak piekny, ze az poczulam kasniecie zielonego potwora zazdrosci, ze pozostaniemy przy klasykach….
😀 😀 Bobiku jestem wzruszona i nawet usmiechnieta
O nie, Heleno! Żadnych oficjałek! U nas w pracy obowiązkowe są tylko imieniny szefa. Reszta świętuje kameralnie i co kto sobie życzy 🙂
Dziękuję i postaram się o najlepsze 😀
Dzień dobry. Słoneczko, 10C, a ptaszki spiewają, że ma być 18C.
Wyszłam, sprawdziłam – faktycznie, ciepło!
Szampańskim Jubilatkom życzę stu lat! Do sześdziesiątki troszkę mi brakuje, ale ja zawsze podkreślam, ile aktualnie obchodzę. W końcu na lata (i na wygląd!) należy zapracować, a jak już się zapracowało, to jest powód do dumy 🙂
Sto lat, dziewczyny!
A Tobie nirrod życzę rychłego odpuchnięcia!
Chłop po drodze (dosłownie) zgarnął wczoraj malutkiego zółwika, któremu groziła śmierć pod kołami jakiegoś pojazdu. Gdzie to-to lazło, nie wiadomo, zazwyczaj przełażą od torów kolejowych do wód Collins Bay, ale to akurat nie było w tym miejscu. Siedzi w pudełki plastykowym z wodą i czeka na pomysł, co z nim zrobić. Na mój rozum i doswiadczenie jest to snapping turtle, zaraz obadam w internecie. Gdybym rzeczywiscie zgadła, to bydlę wyrasta na wielkość sporego rondla podłużnawego, takiego do pieczenia wielkiego indora. I jak złapie za paluszek, to po paluszku…
O diabli! Faktycznie! Co prawda nasz jest jeszcze malutki, ale charakterystyczny jest u niego długi ogon. Przyjemniaczek, nie powiem… a jak dorośnie?!
http://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%BB%C3%B3%C5%82w_jaszczurowaty
Odbyła się sesja zdjęciowa, zapozował, ale po południu bedzie przeniesiony na druga strone drogi, w pobliże wody, bo lepiej, żeby się po drodze nie pałętał! To juz kolejny, zgarniety ze srodka szosy przez Jerza, tylko wtedy było prościej, wiadomo było, że z nasypu zmierza do wody. A teraz ni tak, ni siak. Dreptał sobie drogą przed siebie i wcale nie zmierzał ani do lasu, ani do wody. Ku pewnej śmierci pod kołami rozpędzonego pojazdu najpewniej. Mam nadzieję, ze nam podziękuje!
http://alicja.homelinux.com/news/img_5960.jpg
Żółwiowi dopisało szczęście. Mnie też. Obejrzałam Książkę kucharską Echidny, bardzo mi się podoba. Wydrukuję. Dziękuję Echidno i Alicjo.
I wszystkim autorom przepisów z Panem Redaktorem na czele, za wysiłek. Nawet moje są dwa, na żółtą zupę i na sos do śledzi.
Haneczko, nie myslalam,bron Boze, o swietowaniu w pracy, tylko i kwiatkach i ew, czyms jeszcze od tych, ktorzy wiedza, ze sa dzis Twoje urodziny. Ja rozne drobne prezenty czy kwiatki czesto bardzo znajdywalam na swoim biurku i bylo mi przyjemnie, ze bardziej zaprzyjaznieni koledzy pamietali.
A urodziny czy imieniny szefa – nigdy! Byloby to wysoce niestosowne, zebysmny swietowali jego urodziny! Ja akurat ostatnie lata w pracy obchodzilam urodziny tego samego dnia co moj szef (oraz JPII) wiec czasami posylalismy sobie nawzajem zabawne elektroniczne karteczki przez sluzbowego e-maila. Najczesciej rysunki z New Yorkera, bo i on i ja je uwielbialismy. O psach. I czasami po pracy schodzolismu do sluzbowego wyszynku na wino i orzeszki z kolegami. Wtedy solenizant po prostu oglaszal na zebraniu, ze dzis stawia w klubie. Kto chce i na czas przychodzi.
Oficjalne byly tylko bardzo meczoace „gwiazdki” w redakcji w srodku dnia, pod wieczor. Trwaly ok pol godziny. Na szczescie byly terminy nie do przekroczenia, jak to w radiu. Nikt tych gwiadek nie lubil i stral sie wykrecic jak umial. Wtedy szefowie stawiali napoje i jakies zakaski przynoszone z restauracji. Zawsze ktos wypil za duzo i spoznil sie do studia. Albo przygotowal bardzo krotki dziennik. Dobrze, ze mam to za soba. 🙂 🙂 🙂
Te tradycyjne „gwiazdki” tutaj w okolicy Bozego Narodzenia to chyba jakaś zakała, bo wszyscy staraja sie to odbębniać i uciekać jak najszybciej, albo upić się jak najszybciej i na przykład szefowi wyłożyć, co sie na jego temat tak naprawdę myśli 😉
To grozi natychmiastowym wypowiedzeniem!
Kiedy pracowałam u Helenki, Helenka zapraszała nas do najlepszej knajpy jakiegos grudnia (było nas zazwyczaj 5) i stawiała wspaniały obiad pod tytułem – co się komu na talerzu zamarzy i co kto chce do popicia. Wyprawę do knajpy powtarzałysmy w maju, bo w tych okolicach większość z nas miała urodziny. Wydatek rozliczano pod firmę, jako wydatek reprezentacyjny.
A tak w ogóle to często w kanciapie za sklepem (moje królestwo) gościł szampan, bo albo była jakaś okazja, albo miałyśmy akurat ochotę. Szampana stawiała szefowa – najczęściej było to wino musujace, ale bywał też i Moet albo Heidsieck. Dom Perignon… na to nawet szefowej szkoda było pieniędzy, bo firma poszłaby z torbami, a my na bruk 😉
Na szczęście firma nie zbankrutowała, poszła na zasłużona emeryturę i od lat spotykamy się jak dawniej, tyle, że zawsze u którejś z nas.
Zdrowie Haneczki i Magdaleny, a dzisiaj także obchodzi 50-te urodziny moja przyjaciółka Grażyna z Bawarii. Jutro – 35 lat skończy mój siostrzeniec z Londynu 🙂
Zaraz dzwonię do Bawarii, a jutro gorąca linia z Londynem!
Spoznione,ale serdeczne zyczenia skladam Magdalenie i Haneczce-Trzymajcie sie zdrowo i kwitnaco 🙂 😀 😀
Kiedys badzo czesto chodzilam do sauny.Teraz niestety zdrowie nie pozwala,pozostaje zadowolic sie, zimnym prysznicem i kielbasa 😉
Pozdrawiam.
Melduję, że u nas „gwiazdki” to też zaraza i spadam do przyjemniejszych rzeczy, czyli gotowania wielgaśnego gara kapuśniaku. Już jesień… 😉
Magdalenie raz jeszcze, a haneczce po raz pierwszy – samego szczęścia na urodziny! Fajne macie daty – jedna dwie krągłe trójeczki, druga taka okrąglutka sama w sobie… Kiedyś słyszałam, że podobno Czesi na pięćdziesiąte urodziny mówią: abrahamoviny. Nie wiem, czy to prawda, trzeba by jakiego Czecha zapytać (a moze ktoś z Was może potwierdzić), ale na wszelki wypadek haneczce: wesołych abrahamovin! 😀
Panie Piotrze,
przesyłka z nagrodami dotarła do mnie w iście ekspresowym tempie, bo już dziś w południe. Pięknie dziękuję.
Magdaleno
Jeszcze raz
Mianowicie, jak to Piotr napisał o 9:53: … życie blogowe liczy się podwójnie.
A zatem poczekaj jeszcze trochę, bo warto się przekonać, ze:
Mit 66 Jahren …….:
http://de.youtube.com/watch?v=0zFP3Fi2Hv8
🙂
Magdaleno, Haneczko
Z okazji Urodzin życzę Wam:
– marzeń – żeby się spełniały
– przyjaciół – żeby pamiętali
– życia – żeby było kolorowe
– miłości – żeby przyszła
– szczęścia – żeby nie opuszczało
– okularów – żeby były różowe
– wakacji – by mogły trwać wiecznie,
A nam wszystkim, abyście zawsze były?
Matahari37
Magdaleno, Haneczko!
Miał być oczywiście „!”, a nie „?”.
Jeszcze raz wszystkiego najlepszego w dniu urodzin!
Matahari37
Wszystkim, jeszcze raz, wielkie i serdeczne DZIĘKUJĘ!!!
Nemo, gdzie jesteś? Byliśmy dzisiaj na grzybach. Raptem godzinę, ale połów bardzo udany. Z powodów oczywistych właśnie Tobie chciałam się szczególnie pochwalić. A tu grzybami w puk puk zamknięte 🙁
Haneczko kochana,
doszło! Serdecznie Ci dziękuję! Jeszcze raz Twoje i Magdaleny zdrowie!
Hurrraaa. Anioł zadziałał z Wiednia i Pyra ma internet. Na jak długo – nie wiadomo. Na razie jest.
Pyro, cuda są.
Patrzcie, jaka piękna i młoda była niżej podpisana w roku bodaj ’70 :
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_0001.jpg
Zatkało mnie, bo zdjecie zrobiła moja siostra Basia, a ja go nie mam. Podesłał przyjaciel z dawnych lat.
Alicjo – obiekt piękny i młody, ale zdjęcie do d…więc nie żałuj.
Zdrówko Jubilatkom!
Toście wybrały sobie rocznice!
Jak dwa piwa.
Jedno małe (0,33),
drugie duże (0,5) 😀
Cholera!
Upić się warto!
http://www.youtube.com/watch?v=8OfagR1wBiA&feature=related
Paraanielskie skrzydła przyfrunęły mnie właśnie z Pyrlandii, gdzie wyrwałem Pyrę ze snu na przykrótkiej sofie, a także jej blaszanego przygłupa z niezasłużonego letargu.
E tam! Naonczas robiło się zdjęcia „druhem”, więc jest, jakie jest 😉
To były czasy, kiedy Czesio śpiewał:
……uszanować chciałbym niebo,
ziemi czoła skłonić.
Ale człowiek jam niewdzięczny,
że niedoskonałyyyyyy…..”
Alsa wie i czuje te klimaty!
Haneczce raz jeszcze – dziękuję.
p.s. PaOlOre – odkrycie Ameryki, przecież od dawna wiadomo, ze jedno, co warto, to… no właśnie! Albo poczytać.
Zdrowie!
ha… dziecko powiedziało, że byłam straszna hippiska i wygladam, jakbym chciała kogoś kopnąć w d…. Synowa, że takie buty to ona chce natychmiast!
🙂
To też stare – ale to nie ja. Raj golasków.
http://picasaweb.google.com/WandaTX/JeszczeBorsuki?authkey=axP4__euB8Y#slideshow
Alicjo – łaty bardzo kultowe 🙂
WandoTX,
te niby-jeansy uszyłam sama z tak zwanej dewetyny (też kultowej), a łaty pracowicie naszywałam… no, ze skóry to one nie były 😉
I niech sobie nikt nie myśli, że to papieros w reku – jeszcze wtedy nie paliłam, wskazuję niebo, które uszanować trzeba… zaraz wymienię zdjęcie, bo nasz Sławek mi je odkurzył cokolwiek…
Spóźnione, ale bardzo serdeczne życzenia smakowitego życia dla haneczki i Magdaleny. 🙂
Padła mi zamrażarka, musiałam coś zrobić z zawartością trzech szuflad.
Alicjo, a ja gdzieś mam to Twoje zdjęcie. I też miałam takie buty.
Also,
bo to ja, Ty i Baśka wykupiłyśmy te buty w jedynym sklepie obuwniczym w Z. 🙂
O widzisz, powinnam kiedys dorwać się do Twojego archiwum zdjeciowego i porobić skany dla siebie. Kolega C. przesłał mi zdjecia z Dagmarą – nawet nie wiedziałam ni pamietałam, że takie były. Prześlę Ci pocztą.
I jeszcze jedno, muszę oficjalnie napisać na blogu, Also – zegarek, który odkupiłam od Ciebie z nie takim wielkim zyskiem z Twojej strony robi tutaj furorę!O masz! Jest interes do zrobienia!!! Tylko ciekawam, kto sie tym zajmie – Ty? 😉 Ja? Też raczej niemożliwe 🙂
Jak nie zapomnę, to zrobię zdjęcie odpowiednie i pokażę, o co biega.
Zegarek – bomba!
Alicjo,
przyślij koniecznie zdjęcie zegarka. Uwielbiam zegarki, które traktuję jak biżuterię. Mam różne przepiękne, ostatnio odkryłam zegarki firmy S.T.A.M.P.S. Firma ma sklepy na całym świecie, w Warszawie na terenie BUWu, na poziomie -1. W Bernie, w nowym centrum handlowym zaprojektowanym przez Liebeskinda, jest sklep z zegarkami marki Fossil. Też są niezłe. Dobra jest też marka Guess, a Swatcha mam zupełnie nietypowego. Jak kogoś jeszcze interesują zegarki, to wszystkie te firmy sobie wygoogla.
Puchala,
to je to, ale w życiu Ci nie sprzedam!
http://alicja.homelinux.com/news/img_5968.jpg
Popatrzyłem i ja na zegarek…
Co ja tu jeszcze robię?
Spędzam noc z Anty-Podami jakimiś…
i Puchalą, która pewnie lubi pracować w nocy,
żeby jej Świadkowie Jehowy nie dysturbowali 😉
Lepiej już prześpię się chwilkę.
Bulbaaaa
Noc mi świadkiem, że powoli
się i świadek od… chachmęci
po czym zasną wszyscy święci,
skrzydła nosząc gdzieś ukradkiem,
nie chcąc być debilnym świadkiem 😀
Bobik jako budzik?
Rym wybił mnie ze snu.
I dobrze, bo dzień też
już zdążył się zbudzić.
Zaraz przypnę skrzydła,
niech wiedzą anioły,
że tylko drobiem są…
dzień dobry
jadę na ryneczek po kawałek sera (Elmundera)
a potem na grzyby
wczoraj przećwiczyłem i chyba już potrafię
odróżnić zielonkę vel gaskę
gdybym się nie odzywał zamówcie …obiad zaduszkowy
Dopiero dziś mogłam przeżyć wczorajszy dzień na blogu (a więc wstrzymałam dla siebie czas) – wczoraj nie miałam nawet jednej wolnej chwili, by tu zajrzeć. Dlatego też dzisiaj dopiero życzenia urodzinowe dla Haneczki i Magdaleny.
Obie te rocznice wspaniałego wydarzenia,
jakim było przyjście Każdej z Was na ten świat
godne są radości, hucznego uczczenia
nie tylko przez tych, co znają Was od lat,
nie tylko oni mają święte prawo
życzyć Wam zdrowia, radości, uśmiechu,
bezgrzesznego szczęścia i radosnych grzechów,
pewności, że dni, w których nic się nie układa,
gdy smutno od środka i cały świat boli
to tylko antrakt, który zapowiada
ciąg dalszy szczęśliwy, odwrót od złej doli.
Przyznając więc sobie prawo winszowania,
Dołączam do życzeń już wcześniej złożonych
To wszystko co wyżej, a jako post scriptum
Ośmielam się wyrazić następujące dictum:
Niech w dzień powszedni i przy niedzieli
za stołem w realu, i za stołem blogowym
Otaczają Was bliscy, chętni z Wami dzielić
wszelkie smaki życia, a nawet gotowi
część kęsków gorzkich zabrać na swój talerz.
Zyczenia moje przerwały się gwaltownie, ale nie dlatego, że nagle przestałam dobrze zyczyć. Zaczęli wstawać ci z domowników, którzy mogą spodziewac się, że czekać na nich będzie gotowe śniadanie. Więc, żeby nie zburzyć ich ufności w porzadek tego świata musiałam ruszyć do kuchni. No i na dzisiaj mój czas wolny chyba się już zakończył.
Andrzej Sz.,
we wczorajszych wpisach przeczytałam: „Miałem wtedy chyba z siedemnaście lat. Zabiegałem usilnie o względy nieco starszej dziewczyny w wojewódzkim mieście. Niezupełnie bezskutecznie. Jej zazdrosny chłopak, starszy i znacznie lepiej zbudowany dał mi po pysku. ”
Bardzo ciekawa historia. Jeden pan się ma za zagrożonego konkurencją drugiego więc najlepiej się odegrać z pozycji siły. Opinia dziewczyny zupełnie bez znaczenia dla niego. On uważa, że może zdecydować jak na licytacji przy ubieganiu się o przedmiot, gdzie ten przedmiot stanie się własnością osoby posiadającej więcej środków jeśli ma więcej środków, tu siły.
Czy to już koniec historii? Mniejsza o siłacza. Co z dziewczyną? Przystała na rolę fanta?
Dlaczego fanta – przecież jej zdanie zostało streszczone w zdaniu „Niezupełnie bezskutecznie”, czyli że dziewczynie nowy amant nie był całkiem obojętny 😉
Tereso, ja jestem z pokolenia, które w równouprawnienie, owszem, wierzyło, ale nie traktowało też zupełnie serio. W każdym bądź razie ta z nas, o którą dwa koguciki pobiły się (niby to w tajemnicy wielkiej) chodziła jak ta pawica co najmniej przez 3 dni. I jakoś tak było, że moje córki nieco tylko starsze od Magdaleny także takie doświadczenia zaliczyły. Ale ja nie o tym miałam pisać.
Wyobraźcie sobie leciwą niewiastę, która w słoneczne, jesienne przedpołudnie zabrała na trawniki zdrowego niespełna rocznego psiaka i piłkę futbolową. Po 20 minutach
-pani miała plecy mokre od potu i ciężką zadyszkę, chociaż tylko kopała, nie biegała,
– piłka była wysmarowana mokrą trawę i ziemią,
-psiak się dopiero rozkręcał
-ktoś z balkonu wołał, żeby zabrać psu piłkę, bo szczeka i hałas robi.
Na szczęście zjawił się chłopaczek na rowerze, który kopał zamiast mnie, a po dalszych 15 minutach złapał i przypiął smycz do sportowca. Pani piłkę do siatki, psa wiszącego na smyczy (nie miał dosyć) i w kierunku domu się udała. I wtedy przybiegł wolny pies, gotów do zabawy. Następne 20 minut szalonych gonitw ale pod kuratelą młodocianych. TYeraz pies śpi, piłka schnie po myciu, a ja się zastanawiam, czy ruch na pewno jest taki zdrowy, jak to różni się upierają.
A jednak się urwałam od zajęć. Nie mogę nie wykorzystac dla komentarza o walce kodu zawierającego nazwę fortecy latającej „b52”.
POjedynki o kobietę to chyba stary zwyczaj i chyba nie jest całkiem oznacza on lekceważenie zdania kobiety. Przecież dawano jej szansę wybrania „lepszego” .Oczywiście żartuję, a może wypowiadam się z pozycji osoby, o którą nikt się nie bił. A swego czasu bardzo o tym marzyłam. W podstawówce moja najbliższa przyjaciółka była obiektem westchnień wielu kolegów. Niektórzy ją zdobywali, a niektórzy o nią walczyli. Byłam obserwatorka wsyzstkich tych walk, bo jako przyjaciółka OBIEKTU musiałam być z nia, by łagodzić jej przeżycia. Przyjaźń nasza wówczas prztrwała te próbę – pogodzenie jej z moją zazdrością nie było łatwe. Takie to były czasy. A co ciekawe, walki nie miały żadnego wpływu na stosunki między przeciwnikami. Z reguły byli to dobrzy koledzy (klasa byłą b. zgrana) i takimi pozostawali. A walki były honorowe.
Chwilami wolałabym dziesiąty pawilon… Chińczycy mnie zamęczą 🙁
Alicjo, teraz będziesz musiała chodzić bez rękawów, nawet zimą. Świetnie, że doszło. Będzie jeszcze świetniej jak Ci się spodoba 😀
A wieczorem, przy piwie 0,5, wymyślę jakiś radosny grzech 😉 .
No i czemuż ci ludzie tak tu lezą?
Bry!
Znowu ma być piękny dzień – Lena może zaświadczyć, chociaż ona ok 300km ode mnie na zachód, ale chyba podobnie ma! To jest nasz długi weekend świętodziękczynieniowy, należy indorowi urwać łepek i upiec go, z podzięki, że uratował pierwszym przybyłym tutaj życie, boby śmierciom głodowom…
Jeśli chodzi o nas, darujemy indoru i całkiem spokojnie sobie sałatkami, warzywkami, owocami opędzimy ten weekend długi. A dzikie indory i owszem, bywaja w naszej okolicy często.
O mnie się nigdy chłopaki nie bili 🙁
Ale jeden ode mnie dostał lanie na oczach całej szkoły podstawowej. To były tak zwane „końskie zaloty”. Gnębił mnie poszturchiwaniem, pociaganiem za włosy, podkładaniem nogi, kiedy przechodziłam…. mój dziesięcioletni rozum nie wytrzymał po kilku miesiącach takich podchodów i sprawiłam facetowi lanie. Ponieważ odbyło się to na dużej przerwie i na oczach całej szkoły, facet, otrzepawszy piórka z kurzu podwórkowego zakazał innym facetom z całej szkoły odzywać się do mnie. Rozumiecie – gówniarz z 4 klasy dyktuje wszystkim, w tym ośmioklasistom, co maja robić w sprawie niejakiej Alicji z klasy czwartej!
I zgadnijcie, co było dalej?
Alicjo, czy kapustę gołąbkową zawijasz w folię czy coś do mikrofali?
Haneczko, nie wiem, bo jeszcze nie robiłam, to Irena podała pomysł – wydaje mi się, że wystarczy ją włożyć do mikrofali , chyba się nie rozpryśnie?!
Może na poczatek na 2 minuty i zobaczyć, czy trzeba dłużej?
Dobrze, bedę robiła na macanta. Mikrofalę oczywiście kupiliśmy 😀
Z pewnoscoa do mikrofali MIE WOLNO wkladac folii (metal!)
Haneczko, Ty sobie wyobraź, że w realu jest ich (Chińczyków) miliard z okładem. Czy Ty wiesz, jak na myśl o nich męczą się w Białym Domu i na Kremlu?
Heleno,
wyczytałam niedawno, ze folia aluminiowa do mikrofali jest OK, byle nie inne metale – sama nie uzywałam, tylko wyczytałam, więc głowy nie nadstawię. Kiedys cos przykryłam folia plastykową i ona mi się, ta folia, prawie rozgotowała 🙁 Trzeba zapytać Stanisława, ale on w weekendy nie bywa.
A Chińczyków to ja mam w rodzinie 😯
Zaryzykuję spostrzeżenie Alicjo, że pobijanie Andrzeja Sz. przez chłopaka dziewczyny też było „końskimi zalotami” wobec niej. Gość, który używał pięści nie był dla niej przyjaznym towarzystwem. No i co ona zrobiła po tej awanturze?
Alicjo, co było dalej?
Przywieziono mi nowe sprzęty. Telewizor chodzi, pralki jeszcze nie używałam, zostawiam próbę na po niedzieli. Stare użądzenia zabrano odwrotną pocztą. Za przywiezienie nowego, podłączenie i zabranie starego sprzętu zapłaciłam 120 zł. Blisko mieli i zajęło to może kwadrans.
Aluminiowej nie wolno. Z mikrofalowki leca iskry, a na dnie popiolu nie nie znajdziesz gwiazdzistego dyjamentu.
Wiem, że folia aluminiowa może być uzywana. Tylko nie wiem co kapuście lepiej zrobi: zawijanie czy zaniechanie? Te gołąbki to i tak dopiero w poniedziałek.
Alicjo, do Twojej rodziny nie zlatują się tłumy, nie stoi Ci cały czas na oczach, no i jej nie sprzedajesz 😉
W instrukcji (jak ja kocham takie rzeczy!) piszą, że wolno, ale ma być z dala od ścianek. Nie chcę iskier 🙁
Tereso,
po tej awanturze chłopaki z klasy faktycznie nie odzywali się do mnie przez całe następne 4 lata podstawówki. Kiedyś, po latach zapytałam jednego takiego – dlaczego? Dlaczego usłuchaliscie tego głąba i tak mu się poddaliście, przecież to nie był nawet żaden typowy „przywódca klasowy”. Odpowiedz była – a bo to taka nasza męska solidarność.
Co ma zrobic 10-letnie dziecko, które jest bez przerwy zaczepiane w sposób całkiem agresywny (kolana miałam permanentnie poobijane przez to podstawianie nogi), do kogo ma się zwrócić? Nasz pan wychowawca po prostu sie śmiał z tego, bo wiedział, o co chodzi, a skad ja miałam wiedzieć, że to zaloty?! I jeszcze posadził nas razem w ławce 😯
Zareagowałam jak zareagowałam, poniosło mnie w końcu, bo ileż można. Dzieci maja różne pomysły, ale dorośli powinni reagować, takie sytuacje naprawdę nie są zdrowe. Ten chłopak mnie gnębił – i to było OK, ale kiedy ja mu spuściłam lanie, to wielce urażona chłopięca duma i zaraz „solidarność” chłopaków z klasy. I nikogo mądrego, żeby wytłumaczył gówniarzom, że „zle się bawicie”.
I niepotrzebne urazy na całe lata. Możecie się dziwować, ale na moim życiu ten incydent z 4 klasy zaważył wielce.
Alicjo – to u Was juz Thanksgiving? Wszystkiego najlepszego kanadyjskim mieszkancom! Ja bardzo lubie to swieto i indyka tez.
Tereso o mezczyznach i kobietach u nas graja a u Was pewnie tez lub niedlugo The Duchess – to bylo dawno, ale czy na pewno az tak dawno?
Co prawda moje zrodlo wiedzy na temat fizyki leci wlasnie na konferencje naukowa na Hawajach, ale jak dotad nigdy mi ne pozwalal na folie aluminiowa w mikrofalowce, bo to dalej metal, i jak pisze Helena, powoduje iskrzenie. Byc moze chodzilo o nowsze modele, ktore sa kilkoma kuchenkami w jednym (np. mikrofalowka i piekarnikiem konwekcyjnym)? Ja zawsze uzywam pergaminu do pieczenia ciast, tylko troche trzeba sie nameczyc, zeby zrobic szczelne paczuszki. Niektorzy uzywaja folii plastykowej, ale to z kolei niezdrowe, bo przy podgrzewaniu wydzielaja sie substancje zmiekczjace plastyk, ktore sa rakotworcze.
Alicjo – milego swieta indyka! 🙂 To co w koncu zrobisz – zestaw klasyczny, czy wersje zindywidualizowana? Wiem, ze ciasta z dyni nie lubisz, wiec pewnie cos innego na deser…
WandoTX – u nas zawsze drugi weekend pazdziernika ( i zazwyczaj piekna pogoda!), a u Was, o ile mnie pamięć nie myli, przedostatni czwartek listopada 🙂
Jak pisałam wyżej, darujemy indorowi, w tym roku obchodzimy skromnie i „we dwa”.
Dziękuję za zyczenia, tez lubie to święto – takie podsumowanie lata. Dożynki, jednym słowem.
M. – dziękuję 🙂
A reszta jak wyżej 🙂
Alicjo, na każdego życiu takie doświadczenie pozostawiłoby ślady nie do starcia. Dziesięcioletnie dziecko w takiej opresji! Dorośli okazali się do bani. Przez cztery lata nie zauważyli, nie nauczyli się, co mieli do zrobienia. Może do dziś nie wiedzą, nie umieją… Bardzo prawdopodobne. Nie mówić o takich sprawach to zamazywać rzeczywistość i jeszcze na tę zamazaną się godzić jakby lepsza nigdy nie mogła być możliwa. Zgroza.
Wieczorem z gośćmi toast za powodzenie Kanady i Kanadyjczyków z przyjemnością.
Teresa S. 11:12
Cieszę się, że moja historia wzbudziła zainteresowanie – szkoda jednak, że nie doczekałem się odpowiedzi na postawione tam pytanie. Nigdzie nie napisałem, że się o kogokolwiek biłem, dostałem jedynie po pysku – subtelna różnica. Jeżeli ta dziewczyna była obiektem to chyba jedynie uwielbienia, bo na pożądanie czy cokolwiek innego to ja wówczas byłem chyba za młody.
Ja w ogóle się nie nadaję jako przykład do rozważań feministycznych (wybaczcie – nie znajduję lepszego słowa). Źyję w udanym związku małżeńskim od 30 niemal lat. Jestem monogamistą. Byłem obecny przy porodzie obydwu moich synów. Wziąłem prawie dwuletni urlop rodzicielski gdy pierworodny skończył rok, prowadziłem wówczas dom spędzałem przedpołudnia w piaskownicach i na spacerach. Ugotuję, upiekę – chleb piekłem przez dwadzieścia pięć chyba lat.
Lubię manuelę Gretkowską, choć jej wypowiedż na Przystanku Woodstock wprawiła mnie w chwilowe osłupienie. W domu nawet robię siku na siedząco tak więc problem deski sedesowej u nas nawet nie istnieje. Kocham moją żonę i mam zamiar być z nią aż do śmierci, często jej również o tym mówię.
Teraz pójdę zrobić coś do żarcia a potem wybieramy się do teatru.
Tereso, ja litościwie daję poprawkę na to, ze to były lata 60-te i ze nasi nauczyciele nie byli prawdziwymi nauczycielami, tylko takimi „z łapanki”, nie zartuję, po maturze, a potem stworzono jakieś SN-y – 2-letnie studium nauczycielskie czy cos w tym rodzaju. Tak było w małych wsiach, po prostu nie było wystarczająco dużo prawdziwej kadry nauczycielskiej. To było raczej takie „bawienie sie w nauczyciela”, niz prawdziwe „nauczycielowanie”.
Ale mimo wszystko wspominam ich serdecznie. Wydaje mi się, że to była swoista szkoła życia tak dla nas, smarkatych, jak i dla nich. A nasz kierownik szkoły, pan Józef Ziomek, to był w ogóle człowiek-orkiestra. I prawdziwy nauczyciel.
Alicjo, ja tez najbardziej lubie trimmings, czyli dodatki. To prawie jak w stroju – o wszystkim decyduja dodatki… 🙂 Moje pierwsze dziecko pojawilo sie na swiecie tuz przed amerykanskim Swietem Dziekczynienia, wiec wyjatkowo dobrze mi sie to swieto kojarzy – bylo za co byc wdziecznym…(i gogtowal kto inny).
A teraz idziemy nacieszac sie jesiennym, dozynkowym sloncem – u nas na razie 17 stopni, zapowiadaja 19, a i tak w sloncu pogoda na krotkie rekawy. Idziemy do Fruitlands Museum w pobliskiej miejscowosci, gdzie XIX-wieczni „hippisi” zrobili eksperyment typu, czy mozna odzywiac sie wylacznie filozofia i owocami. Eksperyment sie nie udal, ale po drodze bylo ciekawie… Tak to miejsce wyglada:
http://www.fruitlands.org/
http://www.kwestiasmaku.com/blog/files/archive-jul-2008.php
blog kulinarny z ciekawymi przepisami i absolutnie wspaniałymi zdjęciami potraw zrobionymi przez autorkę
nalevko,
może nie wypada robić reklamy na innym blogu kulinarym? Miejże wyczucie…
Nalevko, Przepiekna strona. Dalam do „ulubionych”. Dziekuje.
Podaje przepis na zielona galaretka na Thanksgiving – wprowadzila ja moja siostra cioteczna i bez galaretki nie ma swieta.
2 male galaretki z lime (zielona cytryna)
6 oz cream cheese ( przelicznik internetowy podaje, ze to 170 gram)
1 kubek lodyg selera pokrojonych
1 kubek orzechow wloskich lub pecan
1/2 duzej puszki ananasa pokrojonego drobno
1 kubek smietany do bicia ( whipping cream)
Galaretke rozpuscic w 2 kubkach wrzatku, dodac sok z ananasa, ubic ser, polaczyc wolno z galaretka, dodac orzecy, seler, ananas, do lodowki na 1/2 godziny az zacznie gestniec, ubic smietanke, wymieszac – no i raczej trzymac w lodowce.
Bardzo dobry dodatek do indyka. Albo i bez indyka.
Alicjo, napisałaś, że w waszej okolicy pojawiają się dzikie indory. U nas takiego źwirza nie ma, ale właśnie w kolejnej książeczce z cyklu, który tu ostatnio wychodzi, a ja sobie podczytuję z przyjemnością – sympatycznych kryminałków „Kto, który…” Lilian Jackson Braun, których akcja się rozgrywa w zmyślonej prowincji gdzieś na północy USA – pojawiły się dzikie indyki opisane tak:
„Kiedy tak [bohater książki] mrużył oczy, wpatrując się w krzewy, wyłoniły się z nich długonogie ptaki. To były najdziwniejsze istoty, jakie kiedykolwiek widział. Miały długie, wężowate szyje, małe, raczej brzydkie główki, chudy korpus i długie, cienkie nożyska. Wkroczyły na scenę dostojnie, jakby rozważały możliwość kupna jego posiadłości”. Później jest jeszcze, że miały prawie metr wysokości i czerwone indycze korale. Czy one rzeczywiście tak właśnie wyglądają? Jakoś nie mogę sobie wyobrazić chudego indora 😀
Sorry, oczywiście „Kot, który…”, a nie „Kto” 😆
http://en.wikipedia.org/wiki/Wild_turkey
inny wild
http://en.wikipedia.org/wiki/Image:Wild_turkey.jpg
nalevko, wypilam margaritke i POpatrzalam jeszcze raz na stronke.
Ona jest jednak do dupy. Wykastrowalam z ulubionych.
O, ten drugi indor bliższy literackiego opisu 😀 Ten pierwszy grubaśnicki jest 😆
Informuję, że tuż po 17.00 przyłapałam na dworcu autobusowym w P-niu niejakiego Misia, który do Paryża i do Sławka jechał. Dałam pozdrowienia i błogosławieństwa od wszystklich.
Tu zresztą Starsza z kompa Młodszej.
Wiwat Kanada i Kanadyjczycy
Alicjo Ty nie masz w rodzinie Chińczyków tylko Kanajdyjkę pochodzenia chińskiego. Już Ty się pod ten miliard czy dwa nie[podczepiaj.
Bardzo mi przykro, ze ktos podszywa sie pod moje imie. Ja tego wpisu nie robilam.
Czy Gospodarz moglby zadzialac u Administratora?
http://animals.nationalgeographic.com/animals/enlarge/wild-turkey_image.html?source=pincl
Tak wyglada dziki indyk.
Indyk jest tradycyjnym ptakiem na Swieto Dziekczynienia na pamiatke pierwszego pokojowego spotkania osadnikow z Indianami, kiedy wypalno fajke pokoju i zjedzono upieczone nad ogniskiem indyki. Ale nie pamietam w ktorym to bylo roku.
jakis dym z ta podszywka pod…
moze taka teraz moda?
kazden za kazdego w imieniu jego, pod Izyka gdybym potrafil, to chetnie bym sie podszyl, nie dali talentow, a zal, swoja sciezynka link do kwestii smaczannej brzmi nieco jak faut pas, choc mile widziany
z indyczym howgh,
ponoc 1621 (wiki)
Kocham sauny wszystkie.
czuję się po nich lekko, piórkowo, miętowo odświeżona.
Znam rosyjską banię, szwedzkie, norweskie i fińskie sauny, wiem też co to jest wymyślone przez Niemców sanarium. Radość jaka daje zanurzenie się w lodowatej wodzie fińskiego jeziorka albo pobieganie po zaśnieżonych poletkach po seansie w 90-cio stopniowej temperaturze jest nieporównywalna do niczego. Na potrzeby klientów miejskich, dla których jeziora i śnieg są niedostępne, wymyślono kabiny ze sztucznym śniegiem i beczki z zimną wodą. Też może być. Ostatnio poznałam hamam – łaźnię turecką – tam nie ma chłodzenia (chyba, że weźmie się zimny prysznic) ale mimo to chętnie wykupiłabym abonament na samolot do Ankary aby bywać tam częściej :).
To nieprawda, że sauna jest tylko dla ludzi 100% zdrowych. Wg Finów z sauny może kożystać każdy, kto jest w stanie do niej dość.
Prawdą za to jest fakt, że po saunie apetyt wzrasta.
ups…. korzystać
Zaległym Jubilatkom, H&M ( to Wasza ta sieć sklepów?? ) składam serrrdeczne życzenia!!!
Pewnie dostanę w beret, ale te Magdy trójeczki skojarzyłem jakoś rozmiarowo….
Haneczko! A Twoja 50ka to aktualna waga?
Pyra pisała żeś szczupła kobieta…
Jako że nie wszyscy, jak czytałem, dysponują papierową Polityką chcę Wam pokazać dwa obrazki z ostatniego numeru.
Gadające głowy jak zwykle poraziły… 🙂
A pan Czeczot to pewnie czyta nasz blog, albo mu Gospodarz naopowiadał.
http://picasaweb.google.pl/antekglina/Polityka#5255952402055765106
Takie są koszty popularności Heleno, jesteś już piratowana i podrabiana!?
Chińczyk pewnie jakiś…
Doroto z sąsiedzwa,
nawet mam gdzieś zdjecia tych indorów dzikich, ale nie pamietam, jak zatytułowałam i teraz musiałabym pogrzebać w archiwach. Poszperam i wrzucę, jak znajdę.
Heleno,
dla admina to żaden problem poszukać tego, co się pod Ciebie podszywa. Wystarczy znalezć login, czyli adres email i porównać.
Wy mi tam nie sauny, ja umieram!
Naprawdę, nie mogę takich klimatów gorących i suchych, a potem lodowata woda. Wymiękam, ja lubię klimaty średnie!
A ja się podczepiam pod ten kanadyjsko-polsko chiński, a co! W końcu rodzina i co wy mi tam będziecie gadać, ze nie!
Alicani, wejść – wejdę, ale nie wyjdę, dla mnie za gorąco! odpadam po pierwszej minucie!
Heleno,
to chyba było tak, że te *turkey* uratowały napływowych od głodowej smierci. Tak tutejsi opowiadają, taka legenda, ja tam sie nie znam, ale z tym paleniem fajek to bym się … ;).
Nie otwiera mi się picasa żeby nie wiem, co. Klątwa jaka czy co?! 🙁
Alicjo,
super ten zegarek.
Puchala, ja nic nie mówię, bo jak powiem, to mi Alsa zaraz będzie odbierać (aczkolwiek sprzedane, z nawiązką!)- no ale przecie, że piękny zegarek!
Teraz zaniosę do jubilera, żeby mi pokrył patyną, to się jakoś fachowo nazywa, ale nie chce mi się googlać, jak.
I jak się tę patynę na to rzuci – to ho-ho!
Haneczko!
Dzisiaj u nas gołąbki ziemniaczane zrobione według wskazówki Alicji. Niezaduża kapusta, z dokładnie wyciętym głąbem, wylądowała w mikrofali. Liście odchodzą rewelacyjnie i choć troszkę parzy w ręce, pozostanę przy tej metodzie.
Jeśli nic mi nie umknęło, to mamy znów okazję do świętowania ? ?Obiekt pożądania? Pana Lulka ma rok. Mam nadzieję, że Właściciel już sprzedaje bilety. Może jakaś przedsprzedaż?
Wróciłem wlaśnie z przedstawienia inaugurującego sezon w nowojorskiej Metropolitan Opera. Dawali „Salome” Straussa ze znakomitą Karitą Mattila w roli tytułowej.
Jako,że to blog kulinarny nie będę państwa zanudzał opisywaniem tego co działo się na scenie. Piszę o tym jedynie dla tego, że Karita Mattila to kolejny fiński akcent w raju golasów. Przedstawienie było prawie dwugodzinne, bez antraktu (nie mylić z antrykotem). Antrykot był za to po przedstawieniu. Z sosem z gorgonzolą. Do tego flaszka Australijskiego Shiraz z Barossa Valley.
P.S.
Odpowiedż na pytanie Teresy Stachurskiej postawione o 11:12 umieściłem przed piątą. Ze względu na literówkę w adresie e-pocztowym wylądowała ona w kwarantannie i kto wie kiedy zostanie przez nią przepuszczona. Ale będzie.
Hmm z tym wyczuciem (a raczej jego brakiem) trochę przesadziłaś Alicjo 🙂 To przecież blog dla ludzi zainteresowanych kuchnią, chciałam się z Wami podzielić moim ostatnim odkryciem, którego nie należy traktować jako konkurencji dla blogu szanownego Gospodarza. Ot taka ciekawostka, piękne zdjęcia i ciekawe moim skromnym zdaniem przepisy.
kwestia smaku nie tylko w smakowaniu
..z tym blogiem (K.S.)
:::
jakiś czas temu pojawił się wpis u mnie od K.S.
popatrzałem (czytać nie było co) i wykasowałem
za łatwa reklama, za łatwa
Jako, że nasz turysta z wesołym ogonkiem znowu dał nam do wiwatu, czyli zwiał, Pyra jest padnięta i idzie spać. Przed południem grał w piłkę entuzjastycznie, po południu wyglądał, jakby dostał przydział do naszej reprezentacji. W pewnym momencie zaś po prostu odwrócił się energicznie i – pognał tam, gdzie nie czekała go smycz i zabieranie do domu. Po 2 godzinach odprowadził go jeden z mieszkańców bloku, bo ponoć siedział w holu i nie wiedział, co z sobą zrobić.
Brzucho nie będę tłumaczyć, że nikt tu nikogo nie reklamuje bo przecież i tak będziesz wiedział lepiej prawda? Przykre.
nalevko
to nie o Twoim wpisie, lecz wpisie u mnie
w takim razie zwracam honor i przepraszam 🙂 niepotrzebnie wzięłam to do siebie
nie pierwszy i nie ostatni 😉
:::
a tak w ogóle to witam przy stole
(chyba, że należysz do starej gwardii
która się czasami po latach odnajduje
wtedy Ty przywitasz mnie)
Ja należę do tej licznej jak mniemam grupy, która regularnie czyta tego bloga ale rzadko ma odwagę się odezwać.
no to należymy do podobnej grupy
ja też muszę się zebrać w sobie, żeby coś napisać
:::
a to chyba wielgachna grupa 🙂
Na to wygląda 🙂
Ja znalazłam się tu zupełnie przypadkiem jakiś rok temu i od tego czasu zaglądam codziennie. Lubię czytać o jedzeniu i lubię ludzi, którzy lubią jeść – zazwyczaj są pozytywnie nastawieni do życia.
no to masz dłuższy staż ode mnie
🙂
a co mi się podoba w Twojej konkluzji
że lubi się ludzi, którzy lubią zjeść
ja osobiście uwielbiam kobiety, które lubią zjeść
to takie zmysłowe!
Hej,
jestem w domu! Osobisty pobił chyba rekord życiowy: 1041 km w 10 h 45 min 😯 I to wszystko starym rzęchem załadowanym po brzegi łupami i różną zdobyczą, w tym 50 kg ziemniaków i tyleż jabłek polskich i węgierskich. Przez kawał Europy złotej i czerwonej, jak nigdy jeszcze w życiu nie widziałam.
Pana Lulka opuściliśmy w czwartek, wybierał się w podróż do Budapesztu i ma wrócić jutro. Jak wyjeżdżaliśmy, to był na chodzie.
Saunę kocham, taką prawdziwą, nad lapońskim jeziorkiem, z miotełką z brzozowych gałązek i wonnego bagna (taka roślina) zanurzoną w zimnej wodzie i przytkniętą do twarzy, by rozpalone powietrze nie ugotowało płuc 😎
Kombinacji z kapustą do gołąbków nie rozumiem. Używam kapusty włoskiej. Smakuje lepiej i lepiej wygląda, a liście łatwo oddzielają się od główki na surowo. Oddzielone wrzucam na chwilę do wrzątku, a potem do zimnej wody – są miękkie i mają ładny kolor. Grube „żyły” można wyciąć lub pobić tłuczkiem.
Haneczko,
gratuluję urodzin i grzybków!
Magdaleno,
również najlepsze życzenia 🙂
Obejrzałam te wszystkie indyki i wiecie co? Zwłaszcza patrząc na tego podesłanego przez Helenę @19:17 stwierdziłam, że Indianie swoje pióropusze i bojową postawę ściągnęli od indyków 😆
A, jak widać, dzikich też są różne rodzaje.
O, to-to!
Włoska kapucha na gołąbki, bo i miekka, i smakowita. I wykrawam kapkę te środkowe grubawe.
Gdyby na Thanksgiving podjechała do nas ferajna, to indykowi by się nie upiekło, a raczej – indyka by się upiekło 😉 A niech mu na zdrowie… Ja jeśli robię, to bardzo mocno przyprawiony ziołami i czosnkiem dzień wcześniej, i do piekarnika.
Ja lubie białe mięsko, czyli pierwsi, Jerzor natomiast nogi, mocno uścięgnowane – a niech! 😯
Przynajmniej nie mamy się o co kłócić 🙂
O masz… wszyscy śpią 🙁
nie spia tylko ogladali Sztuczki bo to dzis sobota filmowa PKF
Pa
Ranek jest słoneczny i prawie bez mgieł. Zapowiada się piękny dzień.
Pyra robi gołąbki z różnej kapusty; takiej, jaka aktualnie jest w naszych osiedlowych sklepikach. Najlepsza włoska, wiadomo ale i z białej wychodzą. Od jakiegoś czasu nie zdejmuję liści surowych, tylko całą główkę z wyciętym kaczanem zagotowuję w garze, natychmiast odcedzam i przelewam zimną wodą. Z części robię gołąbki z reszty szykuję porcję kapusty zasmażanej i zamrażam, jeżeli zaraz nie jest potrzebna. Środkową, grubą żyłę na kapuście zcinam nożem „na płasko” do poziomu reszty liścia. Wtedy daje się łatwo zwijać. Na dzisiejszy obiad rozmroziłam ładny kawałek wołowiny – zobaczę, czy da się z niej wykroić zrazy na rolady, czy będą bitki, czy skończy się na poczciwej pieczeni wołowej szpikowanej boczkiem.
witam w niedzielny poranek
u mnie niestety mglisto
na obiad gotowany dorsz w koprze
z sosem musztardowo-maślanym
plus brokuły i mix sałat z dresingiem
Fajnie Nemo że wróciłaś, szkoda tylko że nie spytałaś : co słychać na blogu?
Mógłbym wówczas odpowiedzieć zapamiętanym tekstem starego dialogu :
eeeee, nic Kapitanie, tylko Neruś zdechł.
My udajemy się patrzyć na jesień z pozycji rowerowego siodełka.
Miłej niedzieli!!
zapomniałem dodać, że przerabiam dziś dynię
grzybobranie mi się wczoraj nie powiodło
przytargałem z lasu trzy grzyby i dwa kleszcze
to na pocieszenie kupiłem sobie dynie
w marynatę pójdzie głównie
trochę zostawię na jarzynkę
Przywitać się zdążę, ale niewiele więcej. Na obiad (syn) panga, pyrki, surówka z rzodkwi z zielonym ogórkiem. Bawcie się dobrze!
Antek, tym sposobem chyba nigdy nie dobiję do pięćdziesiątki 😉
Uff, wreszcie chwilka luzu. I kawa na spokojnie.
Urodziny przebiegly pracowicie, z mala przerwa na tort i pysznego drinka… kawowego, czym bylam niezle zaskoczona.
Haneczko! 33 pozdrawia 50 🙂 ! Najlepszego!
Pisze do Was Pyra aktualnie bez psa. Tym razem zwiał Ani w lasku. Olał ją totalnie – odbiegał od drzewa do drzewa i tak przez godzinę. Młodsza wróciła do domu i strasznie się psu odgraża.Jeżeli raczy wrócić, ma szlaban na balkonie. Sytuacja wygląda tak : po lewej droga szybkiego ruchu oddzielająca nasz lasek i osiedle od jeziora Malta – dzisiaj zresztą do 16.00 zamknięta, bo maraton na niej) potem 100 m laasku, tor dojazdowy kolei przemysłowej, linia garaży i osiedle. Co psu przyjdzie do durnego łebka? W rondlu dwie rolady, 4 inne w zamrażarce Surówkę zrobię z domowej kapusty z brzoskwinią (b, ładna, ale średnio jadalna) kasza gryczana oczywista oczywistość do tych rolad. Tfu, psu na budę… Jestem zła, jak osa.
Gawle! jednak dostałes nagrode Nobla wprawdzie tylko za slowa ale jak wiesz .. a jak nie to napiszę.. na poczatku było slowo..
vitajcie. Piękną mamy jesień tej jesieni. Idę na spacerek. Do jutra, pa.
Andrzej Szyszkiewicz – http://adamczewski.blog.polityka.pl/?p=588#comment-90209 ,
dziękuję. Miałam wrażenie, odpowiedziałam na to pytanie, ale, co widzę, komunikatywność u mnie słabiutka. Otóż w szczegółach ja w ogóle nie dopuszczam myśli by jeden pan mógł rzuać się na drugiego, tym bardziej by dochodzić swoich racji u pani, nawet tzw swego serca. Pan, który był chłopakiem tamtej dziewczyny (był, czy miał się jedynie za chłopaka?) okazał się pospolitym chuliganem. Zainteresowała mnie postawa dziewczyny, bo bywa że godząc się na przedmiotowe traktowanie u takiego chłopaka doznaje go całe życie w coraz bardziej zaawanowanej formie. Najpierw bity jest potencjalny konkurent z czasem ona sama, w kolejności przychodzi pora na dzieci. Nie można tworzyć popytu na przedmiotowość w relacjach z innymi osobami bo wprowadza się je w błąd, sugerując że postępują właściwie.
Żeby nie było nieporozumień: tamto pobicie było co najmniej oburzające, a napastnik winien był ponieść za napaść odpowiedzialność. Nie mam wątpliwości w tej sprawie. Ciekawi mnie co dziewczyna zrobiła wtedy, a nawet jak potoczyło się jej życie, ponieważ widzę w opisywanej sytuacji „miłe (?!!. Otóż bardzo niemiłe, ale stereotypowo wiele osób dostrzega w takich sytuacjach sukces, co dla mnie jest błędem diametralnym w postrzeganiu zachowań swoich i innych) dla złego początki.
Co do kolejnych informacji – moje wyrazy szacunku. Pozdrawiam
PS. Nie wiem co Gretkowska wtedy zrobiła/powiedziała.
A ja znowu mam psa. Tym razem odniosła go emerytko, znana w okolicy psiara. I co ja mam z nim zrobić? Z obcymi ludźmi chodzi nawet bez smyczy, a do mnie nie chce podejść, jakby był bity 3 razy na dzień. Poziom mojej frustracji sięga Matterhornu.
Tereso,
http://miasta.gazeta.pl/gorzow/1,36050,5543960,Gretkowska_do_mlodziezy__Emigrujcie_z_Polski.html
ostatni akapit. „Facetami trzeba manipulować…” choć teraz nie robi to na mnie takiego wrażenia.
Co do dalszego ciągu historii z lat 60-tych to nie mam pojęcia, być może jej los potoczył się w taki właśnie jak piszesz sposob. A może ona już wówczas była taka jak ta wczorajsza „Salome” i manipulowała mężczyznami, wtedy oraz w póżniejszym życiu?
Pobicie? eee-tam, nigdy tego aż tak poważnie nie traktowałem,
Oto co powiedziala Gretkowska. Pytaie za sto punktow: w jakim miejscu nawoluje ona do manipulowania mezczyznami?
„- Ile razy mamy i babcie mówiły wam, że musicie używać „swoich kobiecych sposobów”? Facetami trzeba manipulować. A manipuluje się przecież kimś głupszym. Z drugiej strony, traktujemy mężczyznę jak najwyższe dobro, bo przynosi do domu pieniądze. Takie rozdwojenie jest schizofreniczne i nieuczciwe. Oszukujemy się, nasze partnerstwo jest chore. Nie na tym polega miłość. W krajach arabskich kobiety mają okryte ciała i tylko małą szparkę na oczy. W Polsce odwrotnie. Możemy chodzić w bikini, ale oczy mamy zakryte. Rozwiązanie nierówności jest proste. Na początek trzeba zmienić ustawy. Żeby kobiety mogły tworzyć mini przedszkola i żłobki. Dziś to jest nielegalne. A niech w bloku jedna znajdą się trzy panie. Jedna zajmie się dziećmi pozostałych. Dwie pójdą do pracy. I już nie trzeba zwiększać podatków, bo mamy nowych podatników. Żeby pieniędzy w państwie było odczuwalnie więcej, potrzeba oczywiście lat.”
To babcia powiedziała!
Heleno – wyluzuj,
Przecież to wlaśnie zacytowałem, napisałem, że teraz to na mnie takiego wrażenia nie robi a ossłupiałem wówczas jedynie przez chwilę. Zaznaczyłem, również że ją lubię.
Nie zaczynaj znowu, przeczytaj dokładnie w jakim kontekście było to zdarzenie przywołane.
Pewnie, że babcia tylko ten durny dziennikarzyna cudzysłów zamknął w złym miejscu albo zapomniał napisać „że” albo co innego.
Ja jestem może głupi ale aż taki głupi to nie!
Wyluzowalam. Bo wlasnie dostalam zaproszenie do bardzo drogiej restauracji.
Dutch treat?
Pyro, wykorzystalam wczoraj Twoj przepis na bitki wieprzowe z ziarnami jalowca. Zmodyfikowalam go tak:
zamiast sliwek wzielam morele ale jakies takie ciemne tureckie mieli w sklepie, po ugotowaniu caly sos zmiksowalam i zaprawilam bialym winem.
Dostalam duzo pochwal i dziele sie nimi z Toba. Pozdrawiam.
Nie, zostalam zaproszona przez pierwszego szefa w radiu i jego zone.Chcieli mi zrobic przyjemnosc i zapraszaja do mojej ulubionej restauracji (Fuzja posko-francusko-srodziemnomorska) .
Nie wiem z czego mialabys, Heleno, sie wyluzowywac, bo to, co napisalas jest calkiem luzne, ale zaproszenie do drogiej restauracji zawsze jest milym urozmaiceniem. 🙂 A jak zaproszenie, to zwykle jednak nie Dutch treat…
Wando, ja tez tak robie bitki wieprzowe, dostalam przepis od znajomych, od razu z wymogiem wlasnie morel. Jak ciemne, to pewnie dlatego, ze niesiarkowane (w Wholefoods w ogole tych siarkowanych nie mozna dostac). Narobilas mi apetytu, chyba tez je dzisiaj zrobie, bo mam wszystkie skladniki.
Ha, nigdy przedtem o tym nie myslalam kupujac morele – od dzis ciemne tylko, tym bardziej, ze byly bardzo smaczne. Tylko dlaczego oni w tym moim Whole Foods nie mieli zadnej informacji poza tym, ze tureckie.
U nas, nim Wholefood zakupilo Bread and Circus, wywieszali informacje, czemu pewnych artykulow nie ma. Wtedy jeszcze przeczytalam tabliczke z napisem „Czemu nasze suszone owoce nie sa kolorowe?”, i jeszcze z tamtych czasow to pamietam. A, jeszcze tam bylo, ze im ciemniejsze morele, tym bardziej byly dojrzale, gdy je zbierano, wiec trafilas na te najlepsze.
Pyro, pies się znalazł?
Dziś na obiadokolację makaron z kurkami.
Na deser zapieczone pod kruszonką śliwki. Syto. Jesiennie.
Będą goście!
Fluidy jakieś czy co? A może to zakaźne? 😯
Słowo honoru, że bitki wieprzowe były u nas zaplanowane zanim jeszcze w ogóle wszedłem na blog. Wprawdzie bez moreli, które chwilowo wyszły, ale mogą być ze śliwkami.
A co robicie do tych bitek? Bo ja się właśnie waham między ziemniakami i makaronem – raz w tę, raz wewtę. Jak się szybko nie zdecyduję, to będzie mi trudno wrócić do równowagi 😀
Bobik = do bitek ziemniaki. Makaron potrzebuje sosu na litry mierzonego.
Marialka – znalazł się, a właściciwe znaleziony został i odprowadzony. Piszę o tym wyżej i o tym, że nie chce iść do domu, a do obcych i owszem. Przecież nie jest bity, kopany i głodzony.
Bobiku, poniewaz bitki to potrawa nieco tradycyjna, to dodatek u nas troche eksperymentalny. Na farmie organicznej kupilam fioletowe ziemniaki (nie tylko skorka, ale i w srodku), wiec tak sie na nie zamierzam. Tylko ja z kolei sie waham, miedzy fioletowym puree, a fioletowymi pieczonymi. Z tego wszystkiego, chyba zrobie troche tak i tak, zeby utrzymac rownowage. 🙂
Dziś w kuchni ekscesy i rozpasanie!
Wczoraj nabyłem wiadomą drogą sporą ilość dobrej jagnięciny. Parę wielgachnych kotletów będzie na kolację. Do tego pasternaki, pieczone pieczarki-olbrzymy nadziewane własnymi ogonami i jakieś zielsko. Na deser świeże figi szybko rzucone na patelnię z masłem i cukrem muscovado. Do tego gałka lodów waniliowych (albo dwie – co mi szkodzi!) i kieliszek z wczoraj wreszcie otwartej pierwszej butelki według PanaLulkowej metody wykonanej nalewki z aronii:
http://aszyszkiewicz.data.slu.se/szklo_kontaktowe/
Tak było na początku. Teraz – po roku – jest znakomita. W smaku przypomina wiśnie w czekoladzie! Zapach długo pozostaje w pustym już kieliszku, bo trunek gęsty i chętnie osiada na szkle. Panie Lulek – w pańskie ręce perswaduję!
Reszta jagnięcia przekształca się właśnie w lamb navarin z kolejnym „fińskim akcentem” w postaci brukwi. W domu pachnie baranem, czosnkiem, rozmarynem i czym by tam jeszcze. Butelkę czerwonego włoskiego zaraz sobie zdekantuję – moja finka wróci za parę godzin z końskiego lasu i będzie święto.
Piękne zakończenie całkiem udanego łykendu – czego i wam życzę…
(starczy już tego pisania, rozbestwiłżeś się całkiem)
Bobiku, do bitek byly kasze. Gryczana i taka jak na krupnik. To byl obiad skladkowy. I temat jesienny. Kasze, bo sa raczej malo popularne, wiekszosc woli ziemniaki lub makarony. Chodzilo o to, zeby sie przekonac.
Mam nadzieje, ze po wczorajszym doswiadczeniu kasze beda czesciej goscic na naszych stolach.
No to jeszcze zdjecie dokument zastawionego stolu ( nie moj, nie moj) i dla Alicji panie dziergajace – jak one to robia, nie wiem bo i wiedzialy o czym byl film i robily takie ladne rzeczy.
http://picasaweb.google.com/WandaTX/2008_10KaszeDlaBlogu?authkey=LX-qiC4eBfQ#slideshow
Moi kochają makaron w każdej postaci, nawet jak się nie nadmiernie tapla w sosie, więc to jest dla mnie wyjście bezpieczne – cokolwiek wyjdzie, ze względu na sam makaron będą zadowoleni. Ale ja coś dziś mam ochotę na ziemniaki, no to będą ziemniaki. 😉
A tych fioletowych, szczerze mówiąc, bardzo nie lubię. Raz kupiłem z ciekawości i wylądowały prawie nietknięte w koszu na śmieci, bo jakoś nikt z rodziny nie okazał się ich wielbicielem. 🙁 Odtąd je omijam dużym łukiem i pozostaję wierny Siegelinde albo Annabelle. 🙂
Wando TX, kasze uwielbiam, ale akurat też wyszły. Widocznie dziś był dobry dzień do wyjść i wiktuały gromadnie udały się na wycieczkę. 🙂
A Juror kupił sobie dżem morelowy i powiada do mnie, zjadając kolejną kromuchę – wiesz co, ten kolor jakiś taki podejrzany…
No faktycznie, śliczny morelowy kolor, aż za śliczny. Ja za słoik, a tam jak byk stoi – morele, cukier, jakieś tam konserwanty i KOLOR!
Chłopie, czytać nie umiesz, pytam? A on, że mu do głowy nie przyszło, że do dżemu można dodać kolor. No to teraz będzie mu przychodziło! Zwłaszcza, jak taki podejrzanie śliczny kolorek zobaczy. Gdybym ja dżemy jadała, tobym spojrzała, co tam wrzucili w ten słój…
A my znowu mamy piękny dzień i jutro, na ten właściwy dzień świąteczny, ma być pono jeszcze piękniejszy i zapowiadają u nas 22C!
Tymczasem zobowiązałam się do pilnowania, aby sąsiad brał stosowne leki 4 razy dziennie i nie zapominał, że czasami trzeba zjeść. Przymierzam się do tych obowiązków z niejakimi obawami, bo nie jestem pewna, czy będę wystarczająco „fachowa”.
Frank w dodatku jest osobą niesamowicie honorową i wmawia nam wszystkim, że nie potrzebuje pomocy. Oj, potrzebuje, potrzebuje! Zadnej dochodzącej, obcej osoby „z miasta” nie chce wpuścić za próg, do nas ma zaufanie i mnie lubi. A tu też bariera komunikacyjna, bo Frank parę lat temu stracił słuch.
Jego przyjaciółka Lisa też wiekowa, a w dodatku po operacjach bioder i takich tam – po prostu nie wyrabia. Poprosiła mnie, czy bym się nie podjęła. Mogę spróbować, powiedziałam, ale dotychczas bywałam u Franka w domu jako gość. Lisa wprowadziła mnie wczoraj trochę w dom i jego zakamarki i na razie traktujemy to na zasadzie – zobaczymy, jak to będzie. Poszłam rano po ósmej przypomnieć o lekach i widzę, że Frank mnie oszukał z lekami. Nie wziął, a w zaparte szedł, że wziął. Tutaj apteka robi doskonałą rzecz – taką rozpiskę na cały tydzień, dzień po dniu i o której porze, odpowiednie tabletki w odpowiednich pojemniczkach, zamkniętych zgrzewaną czy jak tam to nazwać folią aluminiową. Tylko spojrzeć na zegarek i odkleić folię. Frank ma postępującą demencję, cukrzycę, rozrusznik serca, depresję i parę jeszcze innych spraw, musi te leki brać regularnie! Po konferencji telefonicznej z Lisą doszłam do wniosku, że ja te leki po prostu zaaresztuję i będę 4 razy dziennie o określonej porze chodzić do niego i mu po prostu wydzielać, bo on sam nie wie, co bierze i kiedy. O, rozpisałam się. Trochę jestem przejęta rolą, wybaczcie.
Heleno, napisz sprawo z kolacji, w końcu to kulinarny blog! A ja zaraz lecę do Franka przypomnieć o południowej dawce tabletek i oczywiście wyciagnę z lodówki zupę, przywiezioną wczoraj przez Lisę, i przypilnuję, żeby zjadł najpierw zupę, a potem tabletki. Zacznę od metody łagodnej perswazji (na piśmie, bo tak się porozumiewamy), jak mi powie, że nie jest głodny 😉
Alicjo, swietne rzeczy robisz, wcale sie nie rozpisalas – samo zycie. 🙂 Jak sie wprowadzilismy do naszego pierwszego domu w Concord, to obok nas mieszkali Jeanette i Bill, oboje pod dziewiecdziesiatke, z postepujaca demencja u obojga. Staralismy sie pomagac, jak sie tylko dalo, zwlaszcza, ze byli przemili. Nie pamietali tego, co wczoraj, ale uwielbiali opowiadac o czasach sprzed kilkudziesieciu lat, i to, ze ktos tego sluchal z zainteresowaniem mialo dla nich wielkie znaczenie. Przy lekach nie pomagalismy, bo jakos pamietali, ale wystawialismy im smieci i odsniezalismy, jak nas wszystkich zasypalo. Bill odszedl pierwszy, Jeanette niedlugo po nim – chyba po prostu za bardzo za nim tesknila.
A z eksperymentem na fioletowo wyszlo tak – pieczone lepsze od puree, ale tez nic specjalnie szczegolnego. Szerokim lukiem nie musze omijac, ale specjalnie ich szukac nie bede. Przynajmniej zaspokoilam ciekawosc. Podobnie jak Wanda uwielbiam kasze, ale dzieci jakos mniej, choc ciagle gotuje i zachecam. Mialam cioteczna prababke, ktora dozyla niezwykle leciwego wieku, zywiac sie glownie kasza gryczana i kwasnym mlekiem. Dokladnie jak leciwego, – nikt nie wie, bo przy okazji naszych zawirowan historycznych, jakos zmieniala sobie w dokumentach date urodzenia, wiec to, co jest teraz zapisane na Powazkach jest tylko jakims tam przyblizeniem…
Alicjo – opieka nad starymi, chorymi ludźmi to naprawdę wyzwanie. Nie fizyczne, nie robota, nie czas – tylko psychiczne. Obserwujemy zmiany osobowościowe ludzi znanych od lat, często bliskich, którzy nagle (dla nas) zaczynają inaczej myśleć, zachowywać się, tracą racjonalność. A przecież usiłują nadal zachować kontrolę nad swoim życiem – stąd upór, nieufność, kurczowe trzymanie się przyzwyczajeń. Życzę Ci wiele cierpliwości.
O matko! Ile wy macie energii! Kompletnie spompowana jestem 🙁
Jutro wolne i roboty ziemne, do których tęsknię z całej siły. Pan mąż udzielał się dzisiaj i, oczywiście, wykopał cebulki tulipanów. On ma mnóstwo zapału i jest najlepszy na świecie, ale zupełnie nie pamięta, gdzie co rośnie. Przy mnie majtnął motyką nad fiołkami i spytał, czy skopać te chwasty, czy zostawić mi na jutro 😯
Alicjo, Pyra ma bardzo dużo bardzo nieprzyjemnej racji. Życzę cierpliwości na tony.
Zdaję sobie z tego sprawę, że ciężkie wyzwanie, ale spróbuję taką pomoc sąsiedzką, a kiedy będzie trzeba po rzeczywiście fachową opiekę, to trudno. Póki co, będę namolna z tym przypominaniem o tabletkach i jedzeniu, bo to najważniejsze. Od razu lepiej się poczuje, jak będzie je regularnie zażywał. I może odzyska kapkę tej kontroli nad swoim życiem – oczywiście Pyro, że chodzi o to, o świadomość, że ja tu sobą rządzę i nie chcę się za nic w swiecie przyznać, że przydałaby się jakaś pomoc czasami…
Ten typ ma tak, że wszystkich stara się przekonać – ależ czuję się doskonale! I ma zamiar w przyszłym tygodniu reperować swój dach! Zdrętwiałam, i tu już Jerzora poprosiłam, że musi „weteryniować”, niech mu to wybije z głowy, tym bardziej, że Frank ma kolegów budowlańców po fachu. No, ale póki co wygląda na to, że Frankowi nie przetłumaczysz!
Haneczko,
u mnie cebulki tulipanów i podobne cebulki przestawiają wiewióry. Przestałam sie tym przejmować po pierwszym roku mieszkania tutaj, nakupiłam ze trzysta – nie żartuję, powsadzałam z dorastającym (wtedy) dzieckiem, a następnego roku zadziwiliśmy się, bo nie na ustalonych grządkach, tylko cholerka wie gdzie, na górce na ten przykład. No to tak puszczam wszystko na żywioł i się nie przejmuję;)
Bardzo mi żal, bo tomatillos i kwitną, i owoce są, ale noce są za chłodne i owoce nie dojrzewają tak do końca. Wysłałam nasiona do Nemo (rok temu), ona podobnie jak ja polubiła to-to. Mam już trochę nasion z tegorocznego zasiewu, chętnie sie podzielę, jak masz kawałek spłachetka ogródkowego, to może byś chciała spróbować? W normalnej kopercie listowej mogę podesłać, bo to ciupeńkie nasiona.
A jak mi ten stachanowiec wyora 😯 ? Przyślij Alicjo, zobaczymy, czy ocaleją 😀 Najlepiej z instrukcją kiedy siać i jak koło tego chodzić.
Jasne,
że prześlę, Haneczko! W przyszłym roku przyjmę inną strategię, może sobie wyhoduję najpierw w doniczkach – w tym roku jakaś dziwna aura była. I jednak chłodne lato, przecież tyle lat tu mieszkamy. Ponad ćwierć wieku! 😯
Poszliśmy do Franka z Jerzorem, posiedzieliśmy chwilę, pogadaliśmy, tabletki zjadł i nie zaaresztowałam tych rozpisanych na jutro, bo powiedział, że będzie pilnował, a jakby co, to niech wpadnę i sprawdzę. Pewnie tak lepiej. Będę pilnować, ale dyskretnie. Z jednej strony narzeka na samotność, z drugiej strony chce być bardzo niezależny, jak zawsze był.
Alicjo,
jesteś super, podobnie jak Twój zegarek. Mam nadzieję, że dasz sobie radę z pomocą Frankowi i sama nie przypłacisz tego zbytnimi nerwami. Wynikającymi głównie z bezsilności, co trochę wiem z opiekowania się starymi ludźmi.