Początek tej manii dał Wiedeń
Jakiś czas temu spędziłem kilka dni w Wiedniu. Pojechałem na występ polskich artystów operowych, z którymi zaprzyjaźniłem się prowadząc koncerty zatytułowane „Opera od kuchni”. W Wiedniu – co chyba całkiem jasne – moim przewodnikiem był paOLOre. Wspominam do dziś wspólne wyprawy z przyjemnością.
Moje zainteresowanie oprócz muzyki budziły oczywiście także wiedeńskie restauracje i wspaniałe sklepy spożywcze. Wówczas to po raz pierwszy odwiedziłem wielki magazyn z równie wielkimi tradycjami czyli dom towarowy Juliusa Meinla. To było przeżycie!
Dziś sklepy Juliusa Meinla są obecne w Polsce. Warto więc przytoczyć kilka anegdot z początków tej austriackiej firmy. Pierwsza kawiarnia wiedeńska powstała w roku 1683, natomiast w 1862 roku Julius Meinl zaczął w Wiedniu palić kawę i sprzedawać ją w małych porcjach, co można uznać za punkt zwrotny w historii kawy. Dotychczas sprzedawano surową kawę wymagającą obróbki, natomiast Julius Meinl, jako pierwszy oferował kawę już paloną. Innowacja Meinla ułatwiła wielu konsumentom czerpanie przyjemności z kawy, jednocześnie dając gwarancję stałej jakości produktu. I tak rozpoczęła się historia spółki Meinl, prowadzona z sukcesem po dziś dzień przez piątą generacja rodziny Meinla. Dwa podstawowe i najbardziej rozpowszechnione gatunki kawy to Kaffea Arabica oraz Robusta. Arabica odznaczająca się delikatniejszym smakiem, intensywniejszym aromatem i większą kwaskowością, jej ziarna są bardziej podłużne od ziaren Robusty i mają zakrzywiony przedziałek. Natomiast Robusta charakteryzuje się bardziej wyrazistym smakiem, jest bardziej intensywna i mocniejsza. Ponadto wspomniane gatunki kawy wymagają różnych warunków do uprawy.
Zbiór owoców rozpoczyna niezwykle ważny, dla jakości kawy, proces obróbki. Po wyłuskaniu ziaren, poddaje się jej obróbce na sucho bądź na mokro. Przy zastosowaniu metody suchej kawa poddawana jest długotrwałemu suszeniu na słońcu, a następnie obrabiana. Metoda na mokro polega na przemywaniu ziaren dużą ilością wody, która powoduje nasiąkanie ziaren i rozpoczęcie procesu fermentacji. Ta metoda pozwala lepiej zachować aromat i stanowi podstawę przygotowania kawy najwyższej jakości. Dbając, o jakość swoich produktów Julius Meinl dalszej obróbce poddaje tylko te ziarna, które przeszły obróbkę na mokro.
Surowe ziarna kawy są pozbawione smaku. Dopiero proces palenia pozwala na wydobycie smaku i aromatu. Każda dostawa kawy do Julius Meinl jest kilkakrotnie sprawdzana i rygorystycznie oceniana. Jeśli pobrana próbka zawiera ponad 5% wadliwych ziaren cała dostawa zostaje zwrócona. Palenie kawy Julius Meinl odbywa się w Wiedniu oraz we Włoszech pod okiem doświadczonych fachowców. Proces ten polega na podgrzewaniu ziaren kawy na sucho, w rezultacie czego wydobywają ukryte aromaty. Smak kawy zależy od czasu i temperatury palenia, jak również od mieszanki ziaren. Mieszanie różnych rodzajów kaw oraz pochodzących z różnych
krajów pozwala na osiągnięcie perfekcyjnego oraz nieprzeciętnego charakteru kawy. Julius Meinl przykłada dużą uwagę do kontroli jakości swoich wyrobów, podczas pierwszej degustacji próbuje się surową kawę, następnie przyrządza się mieszankę i dokonuje kolejnej degustacji, i tak już od 150 lat. Mani kawowej uległa cała Europa a nawet cały świat.
Kawa jest bardzo wrażliwym produktem na takie czynniki jak tlen, zapachy, światło oraz ciepło, dlatego tak istotne jest odpowiednie pakowanie i przechowywanie kawy, niezależnie czy jest to kawa mielona czy też ziarnista. Pragnąc uchronić kawę przed wpływem szkodliwych czynników i zachować jej niepowtarzalny smak oraz aromat Julius Meinl pieczołowicie pakuje swoje produkty. Mielona kawa pakowana jest próżniowo, natomiast opakowanie kawy ziarnistej wyposażone jest w jednokierunkowy zaworek, umożliwiający wypuszczanie zbędnych gazów, jednocześnie uniemożliwiający przedostanie się do kawy powietrza i obcych zapachów.
Kawa jest drugim, tuż po ropie naftowej, najważniejszym produktem handlowym na skalę ogólnoświatową.
Komentarze
kawa w towarzystwie Pawła Wiedeńskiego i Misia to smakuje wyśmienicie .. ech kawa o poranku na powietrzu i dobre ciacho .. i słonko na niebie .. cudnie było … 🙂
Jolinek nam się rozmarzył od rana 😀
Ja dzisiaj o poranku,jak zwykle w ciągu roboczego tygodnia,piję herbatę na sznurku.Prawdziwa herbata parzona,jak należy, to drobny przywilej i przyjemność sobotnio-niedzielna 🙂
Kawiarze i herbaciarze łączcie !
Nie calkiem, Gospodarzu. Szalenstwo nie zaczelo sie w Wiedniu. Pierwsza kawiarnia w dzisiejszym rozumieniu powstala w w Londynie, nie w drugiej polowie XIX wieku, lecz w 1650 roku, nastepna cztery lata pozniej, obie istnieja do dzis. Bardzo szybko kawiarnie zaczeto otwierac w calym kraju – herbata byla wowczas bardzo droga, gdyz oblozona przez Parlament wysokim podatkiem (podatek zaproponowany przez posla Twiningsa, ktorego syn stal sie pozniej najwiekszym importerem herbaty i jego firma tez prosperuje do dzis).
Kawa palona w nich byla od samego poczatku. To zas, co znacznie, znacznie pozniej wymyslili wiedenczycy, to by do kawy dodawac mleko i cukier.
O,Małgosia wczoraj fetowała 🙂
Się podłączam i dołączam
i życzenia swe załączam !
100 lat dla Małgosi naszej Kochanej !
…..łączcie się
Ale Heleno (cieszę się, że znów Cię tu czytam) Londyn nie leży w Europie tylko na Wyspie! Przynajmniej tak słyszałem od samych Londyńczyków.
A kawy nie należy paprać mlekiem. Cukier to co innego.
Małgosiu, czy to jeszcze dobra pora by Cię uściskać?! No to obydwoje ściskamy .
Pozwoli Pan Redaktor, że w sprawie „paprania” będę innego zdania. Zdecydowanie kawy nie należy paprać cukrem. Mleko, to co innego.
Z herbatą jest podobnie, ale to już inna historia.
Doczytałam i uśmiecham się 🙂 Piotrze każda pora jest dobra żeby się uściskać.
Miło jest tak zacząć po imieninowy dzień i miłego dnia Wszystkim życzę.
Pierwsza kawa już zaliczona, spaprana mlekiem i bez cukru 😉
Co prawda, to prawda, Gospoarzu. 😆
Jestem przy drugiej kawie, znow z mlekiem, bez cukru. Rano tak mi smakuje najlepiej. Udanego dnia Wam zycze.
Ja lubię kawy łagodne i nie kwaśne, co się trochę kłóci, bo arabiki choć łagodne to są kwaskowe. Moją ulubioną kawą przez długi czas była maragogype o bardzo dużych ziarnach, ale niestety odkąd poznańska Astra przestała ją wypalać nie mogę trafić na taką która by mi smakowała. Może zbulwersuje to niektórych, ale próbowałam i Blue Mountain i Kopi Luwak i niestety nie umiem powiedzieć nic nadzwyczajnego o nich. Smakowały mi to wszystko.
A moja kawa zawsze spaprana cukrem. 🙁
Nie wiem czy to prawda, ale podobno kawa w krajach arabskich jest baaardzo słodka. Jeśli tak, to może odezwał się we mnie jakiś gen arabski ? 😉 Nie potrafię wypić niczego gorzkiego, brrrr.
W czasie okupacji działał w Warszawie skład kawy Meinla ?nur fur Deutsche?. Na Nowym Świecie pod numerem 27.
Ciekawe jak smakowała kawa Pluton? 🙂 chyba bardzo popularna przed wojną.
http://www.tarasiewicz.info/firma-pluton
Witam wszystkich.
Małgosiu – przyjmij najserdeczniejsze, chociaż spóźnione, (przez peregrynacje po szpitalach, które mnie wykończą) życzenia mnóstwa radości i nieustannego promiennego uśmiechu. 100 LAT !!!
Radziowi – pociechy z Opiekunek i częstego „czytania trawników” z całego serca życzą kot Hannibal i pies Gutek.
Krysiude – dziękuję, a ja nieustannie zdrowia Ci życzę! Trzymaj się!
Zgago to herbata jest bardzo slodka. Ja lubie zapach parzonej kawy. Kiedys pijalam trzy dziennie a teraz tylko jedna.
Wiedeń to metafora – czeka na Ciebie.
Julius Meinl musiał z Wiednia wyjechać i schronić się na Wyspie. Obecny Julius, już brytyjski, pamiętał drogę do domu 🙂
Pełne znaczenie metafory chętnie w Wiedniu Ci wyjaśnię, przy kawie.
Bardzo lubię czytać o o przygodach jamnika, ale psie urodziny pchły fetują, a ja nie pchła, ja kawy miłośnik 🙂
pogoda fatalna .. ale idzie wiosna .. widziałam dzisiaj kaczki lecące .. pierwszy znak .. 😉
metafory przy kawie w Wiedniu wyjaśniane przez Placka to to marzenie każdej blogowiczki … 🙂
Kawy nie lubię, a zwierzęta owszem. Każda okazja do świętowania jest dobra, ale nie każdy musi.
To prawda, że w krajach arabskich pija się kawę bardzo słodką, i czasem też bardzo korzenną. Taką lubię – z kardamonem zwłaszcza (choć pomysł Portugalczyków, żeby dodawać cynamonu, też mi się podoba) – i wtedy nie muszę już dodawać mleka 😉
Choć w Polsce z kawą coraz gorzej. Nie wiem, czy też to zauważyliście: zarówno sprzedawana w naszych sklepach Lavazza, jak francuska Carte Noire (pakowana bodaj na Słowacji), nie ma nic wspólnego z oryginałem, jest po prostu niedobra. Ja nie jestem przesadną kawiarą (zwłaszcza odkąd odkryłam, jak dobrze mi robi zielona herbata i na nią przestawiłam się rano), ale rodzina nie może żyć bez dobrej kawy, więc doszło do tego, że, jak za komuny, kupuję im kawę za granicą 😯
Gospodarzu, a może znasz coś z tej dziedziny, co tu sprzedają i nadaje się do picia?
Sklep Juliusa Meinla odwiedzałam kiedyś w Salzburgu, był taki na wybrzeżu Salzach. Gdy wróciłam tam po latach, już był w tym miejscu całkiem inny spożywczak 🙁 Też chyba im się gorzej wiedzie.
Sąsiadko, ja stale pijam kawę o nazwie Rioba. Moim zdaniem jest wspaniała. Tyle tylko, że muszę kupować ją w Makro i to w hurtowym wymiarze czyli w najmniejszej torbie ważącej 1 kg. Ale przechowywana w szczelnym słoju w lodówce nie wietrzeje.
Jeszcze dodam, że to mieszanka dwu kaw: arabica i robusta z różnych krajów. Ziarna mieszane są w różnych proporcjach i są świetnie palone.
Pani Doroto, a może davidoff:
http://www.zinodavidoff.com/cafe/index_pl.html#/products/
Ja kupuję w auchan.
Moje dziecko,teraz już dwudziestoletnie,do dzisiaj najlepiej wspomina swoje pierwsze w życiu espresso wypite kilka dobrych lat temu,w dosyć szczególnych okolicznościach we Włoszech.Wracaliśmy z wakacji przez pół Europy i tuż przed granicą austriacko-włoską popsuł nam się samochód.Zostaliśmy sholowani do warszatu po włoskiej stronie.
W niewielkiej wiosce spędziliśmy kilka dobrych godzin i to nie tylko z powodu czasu,jaki zajęła naprawa.Najpierw czekaliśmy,aby nasz mechanik zjadł obiad i odbył choćby krótką sjestę,bo jak nam wyjaśnił w bardzo żywych słowach 😉 był na nogach od 5 rano !
Uprzyjemniając sobie to czekanie obeszliśmy wioskę wzdłuż i wszerz,
w poprzek oraz po przekątnej wstępując co jakiś czas do jedynego bistra,które,oczywista oczywistość,znajdowało się w jej centralnej części.W ramach tych przystanków piliśmy soki,wody etc oraz rzecz jasna kawę.I to było to pierwsze,życiowe espresso mojej Latorośli 🙂
Teraz sama przyrządza świetną kawę w kawiarni,w której zarabia drobny pieniądz na swoje przyjemności,ale smak tamtej filiżanki wspomina do dziś dnia z ogromnym rozrzewnieniem 😀
Danuśka
23 lutego o godz. 13:24
espresso wypite kilka dobrych lat temu,w dosyć szczególnych okolicznościach
…………………………………………………………………………………………………………….TTe okolicznosci to nie wyjatek. Przed wielu laty dostalem tego typu rade:” jak chcesz sie napic dobrej kawy nie szukaj kawiarni,lokali lecz malych knajpek ukrytych niekiedy w bocznych uliczkach”. Rada byla sluszna. Do dzisiaj wspominam kawe (espresso!) pita w Bilbao (Bilbo) , Collodi czy Cadiz. Wszedzie wygladalo b. prosto (chodzilo o lokal),ba nawet z lekka „niezachecajaco” , gdzie np. w Bilbao podloga byla uslana niedopalkami papierosow. Natomiast podane espersso…poezja. Tanio, szybko i uprzejmie.
Małgosiu,
najlepsze życzenia imieninowe . Obyś miała jak najwięcej okazji do uśmiechu !
Skoro to Anglicy rozpoczęli zwyczaj picia kawy, to jednak w marketingu byli słabi, skoro zasługi na tym polu przypisywane są wiedeńczykom. Ciekawe, jaki poziom ma obecnie angielska kawa, oczywiście taka w przecietnej kawiarni.
W domu kawy nie piję prawie nigdy, bo mnie do niej zupełnie nie ciągnie. A już kawa zaraz po przebudzeniu w ogóle nie wchodzi w grę. Ale w sobotę i niedzielę bardzo chętnie wypijam dobrą kawę latte w kawiarni. Skoro latte, to wiadomo, że z mlekiem. I to spienione mleko o posmaku kawy to jest to, co lubię najbardziej. I oczywiście ten piękny zapach parzonej kawy . A na co dzień wolę herbaty i ziółka. Pije właśnie pokrzywę , z przyjemnością, bo smak ma całkiem, całkiem…
Z kawą w Polsce coraz gorzej…
To prawda, wielcy europejscy producenci kawy mający w Polsce przedstawicielstwa Jacobs, Lavazza zabraniają sprzedawania u nas kaw oryginalnych sprzedawanych na swoich rynkach. Jacobs sprzedający w Polsce Kronunga tłumaczy różnice smakowe tym , że Polacy mają inny gust i kawa niemiecka u nas nikomu by nie smakowała !!!
Historia podobną do Danusinej mogę i ja opowiedzieć o moim mężu. Kilkanaście lat temu, jak nas zwiało nas ze stoku wylądowaliśmy w Salzburgu. Pogoda tam też nie była najlepsza i zajrzeliśmy do barku na coś ciepłego, gdzie niestety z ciepłych napojów była tylko kawa, której małżonek nie pijał. Pachniało tą kawą pięknie, ja miałam wielką ochotę więc się skusił. Ta kawa to była Lavazza. Od tego czasu bezskutecznie poszukujemy tego smaku, testujemy najróżniejsze kawy i ich palarnie, ale to nie to. A mąż jest teraz większym kawoszem niż ja!
Zapewne Dorota z Sąsiedztwa ma rację, że coś jest nie tak u nas z jakością kawy i nie tylko, bo o proszkach do prania krążą podobne opinie.
No właśnie, Gruba Kresko, też o tym argumencie słyszałam. Podobno my mamy takie gusta, że wolimy te gorzkie zmiotki, tylko kto tak ocenił i na jakiej podstawie 👿
Z proszkami do prania to też niestety prawda.
Powiem rodzinie o tej Riobie, z Davidoffem też może się zapoznam.
Kochani-Polacy piorą inaczej !
Proszki w Niemczech piorą,tak że białe jest białe,
a te same,ale nie takie same ariele w Polsce piorą tak,że białe jest szare.
Ale co tam-najważniejsze,że białe nie jest czarne i że czarne nie jest zielone.Placek zapewne jakoś pięknie podsumuje powyższe pralniczo-malarskie rozważania 😉
Dlatego piorę w proszku przywiezionym z Niemiec.
Większość kaw sprzedawanych u nas ma roczną lub dłuższą datę przydatności. Ze świecą szukać kawy która była palona kilka dni temu. Produkuje się na magazyn, a wiadomo zejść muszą wcześniej palone. Pamięta ktoś jak pachniało kawą w PS-S ach? Pachniało dlatego , że kawa była dobrem luksusowym i znikała natychmiast. Nigdy nie leżała w magazynach.
Kiedyś współpracowałem z ” Pożegnaniem z Afryką” i bywałem w ich palarni pod Krakowem. Zabierałem jeszcze gorącą najlepszą Kolumbię. Przemysłowe sklepowe nawet nie przypominają kawy którą przywoziłem od pana Drohomireckiego .
No właśnie, kawa z Astry była dlatego dobra, bo palono ją na moje zamówienie i po 2 dniach trafiała do mnie.
Piotrze! Też miałem szczęście być pod opieką Pawła w Wiedniu. Wspaniały człowiek!
A propos Meinla. Pamiętam z czasów okupacji na linii A-B w Krakowie sklep Meinla „tylko dla Niemców”, niedostępny jak wieża z kości słoniowej…
Pierwsze kawiarnie powstaly w Konstantynopolu na 200 lat przed londynskimi. Do Europy chyba kawa trafila od Arabow a oni pija z duza iloscia mleka (wielbladziego) i jeszcze wieksza iloscia cukru. Jesli spagheti musimy jesc jak Wlosci to pewnie kawe powinnismy pic jak Arabowie.
A moze jak etiposcy chlopi skad zdaje sie kawa sie wywodzi.
Kolejny wschod w Calgary. Kawa jakos lepiej smakuje jak sie niebo rozpala (czarna czy z mlekiem, slodka czy gorzka…) 🙂
https://picasaweb.google.com/117780101072784579146/RecentlyUpdated?authkey=Gv1sRgCN6GkdyT58vdYQ#slideshow/5712190300673282802
Właśnie się doczytałem że Krzysztof Drohomirecki właściciel Pożegnania z Afryką zmarł w 2010 w wieku 52 lat…
To on nauczył mnie picia dobrej kawy. Byłem stałym klientem jego sklepu przez pięć lat. Ostatni raz byłem w jego krakowskim sklepie jesienią dwa lata temu jadąc do Pana Lulka.
Dobrze, że wschód słońca jest tak późno i można go podziwiać , nie będąc wcale rannym ptaszkiem.
Ciekawe, że o gustach konsumentów lepiej znają się producenci . Jakiś czas temu na zarzut o to, że róże nie pachną, hodowca / bo czy ogrodnik ? / odpowiedział, że jeśli klienci będą tego oczekiwali, to wówczas postara sie spełnić ich oczekiwania. Tak jakby klienci protestowali przeciwko pachnącym kwiatom.
A niemieckie proszki można kupić bez trudu, tylko po co takie kombinacje i podchody ?
Dzisiejszy wpis pana Piotra wprawil mnie w wyjatkowo dobry humor, taki ze nawet sie wpisuje. Otoz pochwale sie: wybieram sie do Wiednia na dwa tygodnie w maju i na trzy miesiace w koncu sierpnia. Bedzie kawa po wiedensku (choc jestem raczej herbaciarzem), jajka w szklance, rozne sznycle wiedenskie, Kaiserschmarren (podobalo mi sie proponowane tu tlumaczenie na cesarskie okruchy), Gruener Veltlintery czy Blaufrankische, wedrowki odchudzajace po Lasku Wiedenskim, konczace sie jednak w Grinzingu czy Neustift, koncerty w Musikverein (to dla pani Doroty z Sasiedztwa) i w ogole zycie jak za Franciszka Jozefa polaczone z wygodami XXI wieku.
Wiedenski strudel. U Havelki bylo pozno i powiedzieli ze za pozno i juz kuchnai zamknieta. Wiec kawe tylko poprosilismy a tu podchodzi kelner z goracym strudlem no bo skoro tak chcielismy to jednak zrobili. Pycha byla niesamowita 🙂
A na Grinzingu winko z dzbankwo pod winorosla w ogrodku pite i jakies kielbaski zdaje sie. No tak w Wiedniu nie bede za to atlantycka Kanade z przyjaciolmi przejdzemy w tym roku… Juz sie ciesze na te homary. Temat przewodni: „Sladami Ani z Zielonego Wzgorza” 🙂
@Gruba Kreska
Też nie wiedziałam, że Krzysztof Drohomirecki zmarł 😯 🙁 Poznałam go kiedyś i jego żonę Zosię, byli kolegami mojego kolegi. To był czas rozkwitu tej sieci. Pamiętam, że na jubelku, który tam został zorganizowany z powodu jednego festiwalu, jadłam rodzaj strogonowa z dodatkiem kawy – pyszne było. Bo oni też kolekcjonowali przepisy kulinarne z kawą, nawet myśleli o restauracji, ale w końcu zrezygnowali.
Oj, szkoda faceta, pozytywna postać była. I młody 🙁
Tak go żegnano:
http://nekrologi.wyborcza.pl/0,11,,77270,Krzysztof-Drohomirecki-inne.html
Esplanadę też pamiętam, jaka tam była atmosfera… To se ne vrati.
Panie Profesorze, planując podróże do Wiednia warto też uwzględnić tafelspitz oraz kiełbaski w ulicznych budkach (pelna czystość i kultura). Radzę też zajrzeć do blogowego wpisu z lutego 2008 a noszącego tytuł „Nie ma balu Panie Lulku”. (Wystarczy wpisać w ramkę po prawej stronie u góry strony tytułowej.)
To była smakowita muzycznie i kulinarnie wyprawa, że o zaletach towarzyskich nie wspomnę!
Lubię tafelspitz zwłaszcza z sosem jabłkowo-chrzanowym 🙂 Lubię też kanapki od Trześniewskiego. 🙂
Dzien dobry,
Malgosiu, spoznione zyczenie naj, naj, najlepszego!
Dziękuję!
jestem zupelnie innego zdania, niz to, przeczytane o 14:15
poranny zapach ziarnistej kawy podanej w jasno zielonych porcelanowych kubkach a na dodatek spozywanej w lozku, to jest to 😆
a jak do tego uslysze jeszcze od przyjaciela: jestes najwspanialszym czlowiekiem … to wiem ze bylismy ponownie przez jakis czas w siodmym niebie, bylbym samolubem gdybym i wam z calego serca nie zyczyl tego samego doswiadczyc. latwe to nie jest, z jednej strony nalezy sie starac by od drugiej uslyszec toto przyjemnie za kazdym razem 😆
moge jeszcze troche dodac
kto nie pije porannej kawy w lozku ten o smakach zycia niewiele ma do powiedzenia. i ma to sens 😆
Po maturze i w czasie studiów dorabiałam pracą na Targach w Poznaniu . W pawilonie brazylijskim było stoisko „cafe do brasil” , w którym odwiedzającym serwowano bezpłatnie kawę .Parzenie kawy celebrował Brazylijczyk ,ubrany w „generalski” jasnozielony mundur .Generalski dlatego,że ozdobiony był złotymi sznurami ,epoletami itp.Codziennie rano udawał się do palarni gdzie nadzorował palenie kawy.Kawę parzył jednocześnie w dwóch czy trzech kafetierach .Były to chyba 2 litrowe dzbanki,do których wkładane były bawełniane worki .Do worków sypano dużo kawy.Do tych dzbanków wlewała się „skądś” gorąca woda.Od czasu do czasu mieszało się w tym dzbanku chochelką aż napar był gotowy. W 1962 r. akurat w czasie Targów ( MTP zawsze były w czerwcu) były mistrzostwa świata w piłce nożnej i Brazylia zdobyła złoty medal.Mistrz szalał:schodził ze swojego stanowiska,tańczył,spiewał.I używał gwizdka.Po pewnym czasie pozwolił nam też celebrować parzenie a nie tylko serwować .Kawa była oczywiście wspaniała.A ja wśród znajomych uchodziłam za znawcę kawy.
Ale to było pół wieku temu.
YYC – to u Ciebie?
http://wiadomosci.onet.pl/ciekawostki/meteoryt-spadl-na-ziemie-wielka-kula-swiatla,1,5035839,wiadomosc.html
Tu ciagle cos leci nad glowa. Trzy lata temu niemal w to samo miejsce uderzyl podobny meteoryt. Nad nami leca do sasiedniej prowincji a potem tysiace poszukiwaczy szuka fragmentow. Ponoc niezle sie sprzedaja najstarsze skaly ukladu slonecznego. Nie wiedzialem, ze wczorajszy byl szczegolny bo to pare sekund cos po niebie leci. Zanim sie czlowiek zorientuje to ciemno ponownie. Gwiazdy,sputniki, samolot czy helikopter leci i swieci i jak tu odroznic plewy od ziarna….
widze ze tu jakis czas temu bylo i o wspanialosciach 😆
Alicjo!!!
pisal dawniej jeden taki o Twoich przygodach krainie czarow 😆 gdybys mogla mu sie zrewanzowac dzis drobnym tlumaczeniem dla tych co w oryginale nie kumaja tego:
A loaf of bread, ? the Walrus said,
? Is what we chiefly need:
Pepper and vinegar besides
Are very good indeed?
Now if you?re ready, Oysters dear,
We can begin to feed. ?
? But not on us! ? the Oysters cried,
Turning a little blue.
? After such kindness, that would be
A dismal thing to do! ?
? The night is fine, ? the Walrus said.
? Do you admire the view?
? It was so kind of you to come!
And you are very nice! ?
The Carpenter said nothing but
? Cut us another slice:
I wish you were not quite so deaf?
I?ve had to ask you twice! ?
? It seems a shame, ? the Walrus said,
? To play them such a trick,
After we?ve brought them out so far,
And made them trot so quick! ?
The Carpenter said nothing but
? The butter?s spread too thick! ?
? I weep for you, ? the Walrus said:
? I deeply sympathize. ?
With sobs and tears he sorted out
Those of the largest size,
Holding his pocket-handkerchief
Before his streaming eyes.
? O Oysters,? said the Carpenter,
? You?ve had a pleasant run!
Shall we be trotting home again? ?
But answer came there none?
And this was scarcely odd, because
They?d eaten every one
amen
Lubię kawę w kolorze habitu kapucyna który przypomina kolor wielbłąda. To nie papranie, to zakręty historii. Mleko wielbłądzie ma wyborny smak, ale w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Jest z czego wybierać – 300,000 wielbłądów, a w Polsce? Nie narzekam, tak pytam.
Pianę mamy pierwszorzędną 🙂
Camelccino
Ogonek (18:59),
zapomniałeś, że de gustibus…? No właśnie 🙄
Ja jestem zdecydowaną herbaciarą, kawa do mnie nigdy nie przylgnęła. Lubię się napić w podróży, niechby i byle jak zaparzona, byle z odrobiną mleka i trochę cukru – inaczej chyta mnie zgaga (nie mylić z naszą blogową!).
Lubię też napić się kawy u kawiarzy, bo oni wiedzą, jak ją zaparzyć, a dosmaczać to już każdy sobie. Zawsze mam kawę w domu dla kawoszy (w lodówce, szczelnie zamknięta), ale z zaparzaniem było różnie – do czasu, aż pewien cotygodniowy gość-surfiarz, kawosz zatwardziały, sprawił mi na urodziny piękności cud maszynę do parzenia kawy. Od tego czasu kawosze parzą sobie kawę po swojemu 🙂
Kawiarze mają lepiej, niż herbaciarze, bo zazwyczaj w każdym mieście, a zwłaszcza dużym, znajdzie się kawiarnia, w której parzą dobrą kawę. Herbaciarnie prawie nie istnieją (tu popłakuję za „Herbową” z lat 70-80 na wrocławskim Rynku), a jak istnieją, to ja nie wiem, gdzie 🙁
Herbata w restauracjach parzona jest byle jak i często z torebki – dla mnie rzecz niedopuszczalna 👿
Większość moich znajomych w Polsce parzy dobrą herbatę, ja lubię mocną i aromatyczną. Tutaj się nie spotkałam z takim przypadkiem, aby autochton zaparzył mocną i dobrą gatunkowo herbatę. Nie narzekam, przestawiam się na kawę. Ale w Polsce, a zwłaszcza tutaj, spotkałam się z torebką (słownie: sztuk jeden) herbaty w dzbanku, zalaną litrem wrzątku 😯
Krystyno jak pijesz herbatkę z pokrzywy to spróbuj parzyć jedną torebkę pokrzywy i jedną torebkę lipy razem i pij raz dziennie .. ma to dobre działania na równowagę organizmu dla pań .. tak mi poradziła moja pani „od cudów” .. piję już taki herbatki od 2 miesięcy i nad wyraz pozytywnie na mnie to działa .. pierwsze efekty po ok miesiącu picia ..
Ogonku,
jako chyba jedyna na świecie Alicja nie przeczytałam „Alicji w krainie czarów”. Nie z rozmysłem, tylko po prostu jakoś tak się złożyło, ktoś zwędził z biblioteki w mojej szkole podstawowej, w bibliotece gminnej takze nie było, a potem uznałam, że jestem za stara na czytanie bajek. A teraz wcale mnie do tego nie ciągnie. Może na starość, jak zacznę dziecinnieć 😉
Nie czytałam też „Ani z Zielonego Wzgórza”, a to obowiązek w Kanadzie, zwłaszcza dziewczyński obowiązek. No cóż, jak tu przyjechałam, to już też byłam za stara, a przedtem też mnie jakoś mijało. Nie ma to, jak „Dzieci z Bullerbyn” 🙂
Tłumaczenie później, bo teraz czekają mnie zajęcia w kuchni i te rzeczy.
rozumiem, ze na te rzeczy Jerzor nie mowi pićkaffeee 😆
HANECZKO!
dziękujemy za życzenia z okazji nadchodzących/przeszłych/przyszłych świąt Bożego Narodzenia 🙂
Mówiliśmy niedawno o cudach poczty, jak to przyspieszyła kosmicznie…
Za opłatek serdecznie dziękuję, bo już nie mam, a jak jest z Polski, to „czuje się „inaczej.
Data wysłania – 15 grudnia 2011, list przyfrunął dzisiaj 🙂
No, to on chyba faktycznie Układ Słoneczny zwiedzał 😯 Mógł jeszcze trochę pozwiedzać i przyfrunąć za 10 miesięcy 😉
Dobry wieczór Blogu!
Widział ktoś wielbłąda w tym kolorze?
Brunet na pustyni? 😉
MałgosiuW,
na Twoje dopiero co minione imieniny ślę naręcza dobrych życzeń, niech Ci się darzy! 🙂
Chyba że to ten 🙄
Wielbłądy przystojniejsze i zdecydowanie porządniej ochędożone 🙄
Krystyno, piszesz, ze jestes herbaciara wiec te herbate pewnikiem polubisz. Long Island Iced Tea najlepiej dziala na rownowage, samopoczucie i w ogole na wszystko. Rowne porcje ginu, wodki, rumu i tequili, lemonkowego syropu i troszke coli albo iced tea. Wierz mi jesli brana codziennie to juz po dwoch tygodniach sa widoczne rezultaty. Po miesiacu zapomina sie o swiecie i wszystko widzi w rozowych kolorach teczy bez deszczu. Swiat sie smieje do Ciebie a Ty do niego i jedziesz do Grecji na wakacje gdzie kryzys to pas-se i gdzie pijesz wiecej tej herbaty lodowej z Long Island bo upal nie do wytrzymania. Boutari do obiadu i ouzo po kolacji. W drodze powrotnej mozesz wpasc do Wiednia na filizanke kawy.
Nemo, nie rób krzywdy zwierzu 👿
Haneczko,
on się chyba sam wepchnął przed obiektyw. Nie wiesz nawet, co w takim zwierzu drzemie, gdy tak całymi dniami o suchym pysku przemierza pustynię 🙄
yyc,
owszem, się sprzedają nieźle na giełdach mineralogicznych, znawcy wiedzą, czego chcą. To nie są atrakcyjnie wyglądające błyskotki, ale kawałeczek wszechświata 🙂
Przez laboratorium Jerzora przechodzi sporo takich, zwłaszcza od jednego naukowca, speca w tych sprawach –
i naonczas Jerzor klnie w żywy meteoryt 🙂
Nemo – Widziałem, na freskach, bo nic nie jest tak oczywiste jak się nam może wydawać 🙂
franciszkanin z kredy
Nemo, 🙂
Franciszkanin (kawa z bitą śmietaną) to niemiecka wersja wiedeńskiego kapucyna (mokka z płynną śmietanką) 😉
We Włoszech cappuccino con panna.
Chciałam pokazać obrazek, ale w adresie jest „co-cktail” 🙄
Na co dzień nie piję kawy, ale przynajmniej raz w miesiącu wpadam do Kazimierza Dolnego na ” rasową” kawę
Po sąsiedzku też funkcjonuje znana w kręgach koneserów herbaty ” Herbaciarnia u Dziwisza”. Adresy warte poznania 🙂
Nemo – Przy okazji obejrzyj sobie karmelitów bosych bo to oni kapucynów przygarneli, a ujrzysz genezę nazwy kawy z mlekiem. Kapucyńskie małpki także nie są spaprane 🙂
Haneczko,
Ja jak zwykle od Sasa, ale jak chcesz to zobacz przyszlego Jonnego W ;).
Na zdjeciu zbiorowym trzeci z prawej, na indywidualnych J.R (vice captain).
http://www.pitchero.com/clubs/barkingrufc/m/players-coaches-17851.html
Jolly, jej, jaki radosny Odsas 😀 Gotuję się na sobotę 😀
Miód na moje serce owe wpisy. Kawy akurat nie pijam, choć uwielbiam jej zapach, ale tak się składa,że przeprowadzam się w tym roku do Wiednia…Kulinarnie i kulturalnie nudzić się tam nie można, dziękuję za wartościowe podpowiedzi, czego i gdzie warto skosztować. Myślę,że i dla smakosza herbaty (wypijam jej ogromne ilości) się coś znajdzie.
To ja sie pochwale, ze jutro ogladamy nie w telewizorze ale na Twickenham!
Nie moge sie doczekac!
Za odsasami tsimamy* 🙂
*tm Zgaga
Za Odsasa (powszechnie znanego jako Stasio) uprzejmie prosze Blogowisko o tsimanie 04.03, gdy druzyna zagra o puchar E S S E X.
Jolly, duży, większy niż w Cardiff 🙂 Jakie jutro? Przecież grają 25 o 16:00. Coś się zmieniło?
Jolly, zatkałyśmy cały blog jednym jajem 😯
Podrzucam od Jerzora. On oczywiście mówi czysto po polskiemu 🙄
OBCZYZNA ” POLSZCZYZNA”
Mądrze gada, czy też plecie,
ma swój język Polak przecie!
Tośmy już Rejowi dłużni,
że od gęsi nas odróżnił.
Rzeczypospolitej siła
w jej języku również tkwiła…
Dziś kruszeje ta potęga,
dziś z angielska Polak gęga…
Pierwszy przykład tezy tej:
zamiast dobrze jest okej!
Dalej iść śladami tymi,
to nie twarz dziś masz a imidż…
Co jest w stanie nas roztkliwić ?
Nie życiorys czyjś, lecz siwi !
Gdzie byś chciał być w życiu, chłopie?
Nie na czubku, lecz na topie …
Tak Polaku gadaj wszędy!
Będziesz modny… znaczy trendy
i w tym trendzie ciągle trwaj,
nie mów żegnam, mów „baj-baj”!
Gdy ci nietakt wyjdzie spory,
nie przepraszaj! Powiedz: Sory!
A gdy elit chcesz być bliżej,
to nie „Jezu” mów, lecz Dżizes …
Kiedy szczęścia zrąb ulepisz,
powiedz wszystkim, żeś jest hepi!
A co ciągnie cię na ksiuty?
Nie uroda ich, lecz bjuty !
Dobry Boże, trap się trap…
Dziś nie knajpa już, lecz pab!
No, przykładów dosyć, zatem
trzeba skończyć postulatem,
bo gdy język rani uszy,
to jest o co kopie kruszyć!
więc współcześni poloniści
walczcie o to, niech się ziści:
Żeby wbrew tendencjom modnym
polski znów był siebie godny!
Pazurami ! Wet za wet !
Bo do d… będzie wnet…
Post Scriptum:
Angielskiemu nie ubędzie
kiedy Polski Polskim będzie…
dzień dobry …
Jolly jaki przystojniak rośnie Wam … 🙂 …
Izabelo witaj .. to będziemy mieli komentatorkę nową z Wiednia … 🙂
Ze sprzedażą palonej kawy jest nieco bardziej skomplikowany temat. We Włoszech istniała i istnieje nadal kultura życia na mieście/miasteczku które przez to obfitują w lokale gastronomiczne, mnóstwo sklepów ogólnych i specjalistycznych (z mięs np. sklepy specjalizujące się w określonych wędlinach) i różne punkty mają różne tradycje i renomę.
Lokale kawiarniane pojawiły się we Włoszech dość dawno bo już około I połowy XVII wieku kiedy Neapol, Wenecja i Tarent utrzymywały stałe kontakty handlowe z Aleksandrią i Stambułem. Kawa była wtedy droga i dość ekskluzywna – fakt że masowy sukces kawy to dopiero Londyn jednak renoma włoskich lokali była na tyle duża że sprzedawały one swoje już wypalone ziarna na wynos. Było to wtedy snobizmem podobnym jak dzisiaj picie Kopi Luvak lub drogich win za circa 1000$ za butelkę. Interes szedł tak dobrze że jeszcze w XVII wieku władcy kolejnych państw włoskich nakładali podatki na kawę co skutecznie zmniejszyło jej sprzedaż i pojawił się czarny rynek kawy i domowe wizyty dobrych wypalaczy kawy (po apartamentach bogatych mieszczan) którzy mieli ze sobą ziarno, sprzedaż wypalonego ziarna się zmniejszyła.
Tak to trwało do powstania Włoch kiedy rząd rzymski zaczął pozbawiać lokalnych możnych dochodów i kasował mnóstwo podatków od lokalnych ceł po podatek kawowy właśnie – lata sześćdziesiąte wraz ze zniesieniem tych obciążeń i otworzeniem rynku wewnętrznego przez Cavoura były świadkiem błyskawicznego rozwoju wielu branż usługowych i produkcji, w tym powstawania jak grzyby po deszcze firm handlujących, wypalających i sprzedających gotowe ziarna.
Wiele współczesnych firm kawiarskich w Italii ma źródła właśnie w tamtym okresie np. Bonomi założone w 1885 roku. Wtedy też następował szybki rozwój technologii – ciśnieniowe kawiarniane ekspresy sprężynowo-parowe La Pavoni (firma istnieje do dzisiaj), kolba wymyślona przez mistrza Gaggia w końcu XIX wieku i kawiarniany ciśnieniowy ekspres elektryczny Gaggi z początków XX wieku.
Austriacy raczej uczyli się kawy u Włochów i wtórnie wykorzystywali ich patenty np. ciśnieniowe maszyny Ditting i Scharf. Warto wspomnieć że wpływy włoskiej kultury kawowej były też w Bawarii gdzie kawa jest z reguły daleko lepsza niż na północy Niemiec.
Dziasiaj dowiedziałam się, że nie ma Cię już wśród nas…. A przed chwilą śpiewałeś mi Okudżawę….. Dlaczego nie powiedziałeś mi, że się wybierasz w taką podróż???
Ja lubię bardzo pić kawę po wiedeńsku. Jej zrobienie ułatwia mi ekspres do kawy, który niedawno kupiłam. Mam ciśnieniowy ekspres do kawy marki De’Longhi. Tu na stronie są fajne przepisy:
delonghi.com/pl-pl/produkty/kawa/przepisy-kawowe/klasyczne-kawy/kawa-po-wiedensku-czyli-napoje-i-desery-kawowe-na-bazie-espresso