Rozmowy o stołowaniu
Oj chyba się starzeję. Coraz częściej bowiem zwracają się do mnie młode dziennikarki (i to jedyny plus tych wydarzeń) z prośba o wywiad na temat tradycji kulinarnych. Odpowiadałem więc sympatycznej żurnalistyce z Krakowa Katarzynie Ponikowskiej na następujące pytania:
– Czym różni się typowa góralska kwaśnica od naszego kapuśniaku z kiszonej kapusty?
– Do kapuśniaku przyrządzanego poza Podhalem dodaje się mięso wieprzowe lub wołowe, kartofle i włoszczyznę. W kwaśnicy nie ma włoszczyzny, tylko kapusta i płyn z jej kiszenia, który sprawia, że kwaśnica jest bardziej kwaśna i ma ostry zdecydowany smak. Do luksusowej wersji kwaśnicy dodaje się jeszcze kawałek tłustej baraniny lub gęsinę. Jestem zakochany w kwaśnicy.
– Czego jeszcze koniecznie musimy spróbować, jeśli chcemy zasmakować góralskiej kuchni?
– Placka zbójnickiego faszerowanego duszonym mięsem i hrubej baby. Ta ostatnia wygląda jak pieczona z normalnego ciasta, a robiona jest z mąki żytniej, drożdży i masy z ugotowanych ziemniaków. Bardzo dobre! Podobnie robione są kołacze. Często dodaje się do nich bryndzy. Warto spróbować kołaczy z prawdziwą bryndzą, która jest robiona tylko wtedy, kiedy kocą się owce.
Ja bardzo lubię również moskoliki, placuszki z rozgniecionych kartofli wymieszanych z mąką.
– A na deser?
– Brukiew, nazywana przez górali karpielą, która wykorzystywana jest nie tylko jako jarzyna, ale też podawana na słodko. Smaży się ją w plastrach i podaje w odpowiednim momencie, kiedy nie jest już twarda, ale kiedy się jeszcze nie rozpada. Smaruje się ją dżemem, powidłami lub posypuje cukrem.
– I popijamy góralską herbatką?
– Akurat herbatę góralską radziłbym stosować oszczędnie, tym bardziej jeśli nie ma się zbyt mocnej głowy. Doprawiana jest zwykle wódką lub spirytusem, który pod wpływem gorącej herbaty bardzo uderza do głowy. Z lżejszych rzeczy warto spróbować żentycy lub serwatki, które są produktami ubocznymi przy robieniu serów.
– Gdzie na Podhalu można dobrze zjeść po góralsku?
– Nie ma obiektywnego poczucia smaku. Wybierając lokal, kieruję się własnym gustem i mam oczywiście swoje ulubione lokale. Zawsze jak jestem w Zakopanem odwiedzam Obrochtówkę, karczmę z tradycją. Nigdy nie dostałem tam niczego niedobrego. Podają świetny kociołek góralski z duszoną baraniną i mój ulubiony smażony oscypek. Podsmażane na patelni plastry z odrobiną żurawiny lub borówek. Poezja! Inne miejsce w Zakopanem warte polecenia to Karczma Bąkowo Zohylina przy ul. Piłsudskiego. Specjalnością jest tam zapiekanka zbójnicka i placek zbójnicki. Zawód kulinarny na pewno nie spotka nas w Kościelisku w karczmie Polany. Można też odwiedzić Gospodę Harnaś, znajdującą się u wylotu Doliny Kościeliskiej. Dawniej przesiadywali tam górale wożący turystów przez Dolinę Chochołowską i popijali na rozgrzewkę herbatkę z prądem. Można tam było wtedy dostać nie tylko dobre dania, ale też w zęby. Ale dla tamtejszego jedzenia warto było ponieść to ryzyko.
W jakiś czas potem kolejna młoda dama żyjąca z pióra zadała mi następujące pytania:
Bez jakiej przyprawy nie mógłby Pan się obejść w kuchni?
Opowiem taką anegdotę chińską: pewien cesarz chiński zapytał swojego kucharza dokładnie o to samo, i kucharz odpowiedział mu: bez soli. Cesarz uznał, że on sobie kpi, bo przecież sól to jest taka zwyczajna, i kazał go ściąć. Równocześnie jednak zabronił w swojej kuchni używać soli. Już następnego dnia okazało się, że te potrawy są niejadalne, niesmaczne, bo sól podkreśla i wydobywa różne smaki. Bez soli gotować się nie da. Cesarz okazał się na tyle przyzwoity, że ogłosił edykt, przywracający honor ściętemu kucharzowi. Wystawiono mu nawet pomnik. W Syczuanie pomnik ten do dzisiaj stoi. Sól jest zatem taką podstawową przyprawą, używaną w każdej kuchni. Przecież odrobinę soli dodajemy również do deserów, do ciast, do różnych kremów, do słodkich zup, odrobinkę, ale trzeba.
Jakich innych przypraw najczęściej pan używa?
Lubię przyprawy pikantne i wszelkie zioła, np. robię ryby z gałązką rozmarynu. W swoim letnim domu na wsi mam w donicach cały ogród ziołowy, a w zimie chodzę do sklepu czy kwiaciarni, gdzie w doniczkach rosną wszelkie zioła. Jeśli chcę, żeby w moich daniach był taki powiew egzotyki i dalekiego Wschodu to używam mielonego kminu rzymskiego. Jest to przyprawa o niezwykle egzotycznym, słodkawym zapachu. Dodaję ją do wszystkiego – do mięs, do sosów, do sałat.
Co oprócz kulinarnych wrażeń przywozi pan z Włoch?
Z każdej podróży do Włoch przywozimy, poza przepisami, które zbieramy, pół bagażnika miejscowej oliwy. Zawsze pilnujemy, żeby kupować oliwę wytłaczaną nie mechanicznie, a naturalnie. Jestem „narkomanem oliwy” i jak staję przy kuchni i otwieram oliwę, żeby coś usmażyć to pierwszy łyk piję po prostu z butelki. Co jeszcze zawdzięczam Włochom? Otóż przekonanie, że jedzenie ma być przyjemnością, a stół ma integrować rodzinę i przyjaciół. Włoch sześć razy w tygodniu je w swojej restauracji, która jest obok jego domu, a siódmego dnia u mamy. Chciałbym, żeby i w Polsce za jakiś czas też tak było.
I tyle autocytatów na majówkę. Wy róbcie z tym co chcecie. Ja idę po raz pierwszy w sezonie na ryby.
Komentarze
O której to godzinie, Mistrzu, zamieszczacie wpis?! Toż ja jeszcze nie spię!!!
Kończę opracowywać zdjęcia z pożegnalnej imprezy u Mariana, przyjaciela naszych przyjaciół w Witbanku.Było to towarzystwo mieszane, bo syn Mariana ożenił się z Afrykanerką, z Burów. No i nawet wiecej Burów było, niż Polaków. Tańce, hulanki, swawole!
Synowa Mariana bardzo ładnie mowi po polsku, momentami zabawne błędy, ale ja byłam pod wrażeniem. Cudo! Jak skończę, to zapodam…
OK. Do poniższego sznureczka wtrąciłam ostatnie cztery folderki z wyprawy do RPA. Opisy są skąpe, ale inaczej się nie da. Odpowiem na pytania, jakby ktoś miał.
Numery wtrąconych:
09, 10, 14, 15.
Wszędzie są kulinarne uwagi, wszystko przez was.
A teraz idę na zasłużony odpoczynek.
Światła nie gaszę, u Was juz widno.
http://alicja.homelinux.com/news/RPA-Marzec.2009/
Powinien jeszcze przywrócić go do życia.
a w jaki sposób Torlinie?
skoro w międzyczasie wszystkie podroby zostały sprzedane
Faraonowie w Egipcie bezsensownych architektów kazali zamurować w tym, co stworzyli.
Jeszcze do wczoraj. Antku, postaram się w najbliższą środę wstrzymać się godzinę.
Odnośnie Pałacu Branickich, to rzeczywiście tam się ukonstytuowali, ale w czasie Bitwy Warszawskiej siedzieli na plebanii w Wyszkowie szykując się do Warszawy po zwycięstwie.. Gdy polscy żołnierze tam się zjawili, zasteli goracą jeszcze herbetę w szklankach. Tak to przynajmniej opisał Żeromski.
Alicjo, Gospodarz wysyłał wpis do umieszczenia o 8, a panowie umieszczali o 10. Pan Piotr zmywał im głowę w sposób charakterystyczny dla swojej łagodności, więc odnosił wrażenie, że niewiele sobie z tego robią. Zaczął więc wysyłać na 6 rozumiejąc, że teraz będzie naprawdę o *. Tymczasem panowie zmywaniem głowy się przejęli i umieszczają o 6. To takie sprzężenie zwrotne znane z literatury.
Zamiast * miało być 8
Wywiad piekny w swojej prostocie, dowiedzialam sie czegos nowgo o soli (a taka niepozorna jest ta sol!). Mam jeszcze pytanie: czy moglabym wykorzystac jako cytat (wraz z odlikowaniem oczywiscie) Pana opis wrazen z Wloch? (to z oliwa!)
Na ryby? Hmm.. tesknie za moczeniem patyka w mazurskich jeziorach i za ta cisza, spokojem. I za smazonymi wegorzami…
Stanisławie – dzięki za szczegóły na temat plebani w Wyszkowie.
O węgorze w mazurskich jeziorach co raz trudniej 🙁
Pamiętam nasze pobyty na Mazurach w latach osiemdziesiątych.
Mój Osobisty wędkarz obdzielał swoimi trofeami wszystkich
znajomych. Dzisiaj jeziora są mocno przetrzebione,a to z
powodu kłusowników,a to z powodu połowów zawodowych
rybaków. Szkoda 🙁
Do Storungsquelle: bardzo proszę, cytowanie mile widziane. Ryby wedzone i w innej formie bedą pewnie danie zjazdowym!
Na temat soli przypowiastka ciekawa.
Tym niemniej nadciśnieniowcom zaleca się jej unikać.
I tak jest wszechobecna prawie we wszystkich
gotowych produktach,które kupujemy.
….
następnego wieczoru ponownie wyrwałem się z zentrum terapeutycznego do zentrum tubylczego. maly bazar jest proporcjonalny do osady. Ahmed V spojrzał na mnie i rzekł: mam cos bardzo specjalnego, czego szukasz? Mówił o tym przekonywująco. Znam ciebie 😯 widziałem jak wczoraj siedziałeś u czarodzieja 😯
Ahmed V kolejny podstrzelony facet, zaczynający klasycznym zdaniem rozmowę by potencjalnego klienta lekko zmiękczyć.
Teraz dziesiątym razem stanął przede mną tak, ze nie było innej możliwości na postawienie kolejnego kroku by nie znaleźć się w jego szopie /shopie/. Wzorcowa zbieranina kiczu.
Pięć golden books. Leżą na najbardziej exponowanych miejscach i przyciągają wzrok. W nich zbiór pochwal i najwyższego zachwytu bywającej tu klienteli. Zanim zacząłem kartkować książkę, wyznał mi Ahmed V w zaufaniu, ze posiada dwie ostatnie figurki antyczne, pochodzące z luxorskich wykopek. Przerzuciłem kolejna kartkę i trafiam na polaroidalną fotkę, ofiara trzymająca w dłoni `oryginalną` antyczna statuetkę. Obok nabazgrane podziękowanie. Ahmed V wniebowzięty moim zainteresowaniem.
Piotr Ad. z Wawy wyznał na papierze: na początku myślałem ze to kolejne tutejsze oszustwo, ale pokazane przez Ahmeda zdjęcia w albumach z wykopalisk, niczym nie różniły się od moich zakupionych dwóch ostatnich antycznych statuetek. Na nic więcej do końca pobytu nie mogę sobie pozwolić.
Pozostałem nieugięty. Pomimo ze Ahmed V prezentował słownie kolejne atuty i sięgał do wszelkich możliwych środków by mnie przekonać. Nie było łatwo, ale przetrwałem próbę czasu.
Była i miętowa herbata i wodna fajka i trzykrotnie proponował haszysz w ofercie. Akceptował wszystkie możliwe karty płatnicze i dodał jeszcze, ze te dwie ostatnie `oryginalne` antyczne statuetki mogą do jutra znaleźć się w czyimś innym posiadaniu. Ahmed V uważa ze ja zasługuję na to szczęście jak mało kto.
To było wzajemne szachrajstwo. Siedziałem u Ahmed V na kanapie i po flaszce destylatu z daktyli byłem w takim samym stanie jak i Ahmed V.
Na koniec zakręciła mi się łezka w oku jak przeczytałem kolejny wpis. Tym razem dziękowała Dorota Sz. z Wawy: miałam dużo szczęścia. U przemiłego Ahmeda, który mówi również po angielsku stałam się dumną posiadaczką dwóch ostatnich oryginalnych antycznych statuetek. Jestem cała Happy
no to jadę na kita, pierwszy raz nad Bałtyk w tym sezonie. Nowy w cieplej żółci i intensywnym indygo suchy garnitur powinien zabezpieczyć mój organizm przed wychłodzeniem
_________________________
wspaniałego długiego weekendu
m&a
Arcadius, nic straconego. I Dorota Sz. i ten Piotr Ad. napewno Ci odstąpią -z niewielkim zyskiem co prawda – te dwie ostatnie figurki wykopane w Luxorze. A dwa i dwa to podobno cztery. Choć niektorzy twierdzą, że cztery mieć i czterech nie mieć to jest róznica dochodzaca dov ośmiu. Załóż muzeum!
Od pół godziny jestem dumną posiadaczką (jedyną) mieszkania m-4 w blokowisku i komputera-składaka z internetem. Taksówka uwiozła Młodszą, psa, gitarę, duży plecak, trzy torby z psim wyposażeniem i sprawdzianami (???) na dwie godziny lekcyjne do liceum, a potem pociąg, Warszawa, las kampinowski. Jak fajnie.
Pyra będzie sobie robiła szpinak, pangę pieczoną ze szparagami w piekarniku i może jeszcze coś, czego Córcia nie jada, a Matka lubi.
Arcadius – śliczny tekst ze zdanego testu.
Fotki oglądam, muzyki słucham, na blogu piszę – i dobrze mi.
W takim razie Piotrze, w moim kiczowatym apartamencie zaczynam od dziś przygotowywać odpowiednie miejsce na orientalne skarby 😆
Störungsquelle zajrzyj do M_jow. Węgorzy wprawdzie unikam, ale po moich śledziach to tylko paluszki lizać
wcale się nie chwale, ani troszeczkę
tak jest i już nic na to nie poradzę 🙂
To już mamy pomysł na majówkę – pyrowe M-4 w uroczym
mieście Poznań. Jest wolne co najmniej 1 łóżko.
A szparagi też lubimy 🙂
Ale …..jednak nie pojadę – też będę cieszyć się wolnością.
U mnie też wszyscy wyjechani. Też nareszcie mogę jeść
to co naprawdę lubię 🙂
Cysorz to mial klawe zycie oraz wyzywienie klawe… a mimo to obcial kucharzowi to co trzeba, a glowe przede wszystkim. Do czego to prawdomownosc prowadzi.
Pyro –
a chcesz sie tez nieco posmiac? Polecam (niedawno podrzucilam lecz jakos zawieruszylo sie w dyskusji o mrowkach i kretach):
http://www.youtube.com/watch?v=PBYFREnH32g
Pozdrowiatka od zwierzatka
Echidna
Wolność to jednak nam mocno ograniczoną.
Pies został w domu i będzie wył,jak tylko spróbuję zostawić
go samego w domu.A zatem będziemy sobie czas organizować
wspólnie !
Zwierzaczku australijski – obejrzałam, uśmiechnęłam sie rzewnie (własne przygody na puentach wspominając w cielęcej młodości) i pomyślałam, żeby wreszcie zjeść jakieś śniadanie, wypić drugą kawę, a potem potuptać do apteki podtuczyć przemysł farmaceutyczny. Jak ja tego nie lubię!!!
Pyro=przeczytałam smakowity artykuł o najsmakowitszej
ulicy Paryża.Dobrze,że byłam po przyzwoitym,smakowitym
śniadaniu !
Która ulica Paryża jest najsmakowitsza i dlaczego? Nie ukrywaj tego przed współbiesiadnikami.
Danuśka – u Pyry jest gdzie spać, tylko nie bardzo jest na czym. Rzecz w tym, że kiedy przemeblowywałyśmy duży pokój, Młodsza wyrzuciła tapczan i wstawiła wypoczynek kanapka + fotele. Jedno i drugie przepaściste, ale kanapka nie kryje łóżka. Kiedy kogoś nocujemy, Pyra przenosi się na ową kanapkę (1-2 noce się wytrzyma), a wielki, wygodny tapczan oddaje się gościom w Pyrowej kanciapie; ergo: może nocować u nas albo solista, albo para. Dwoje gości niesparowanych już nie (chyba, że młodzież, która na dywan rzuci karimatę, śpiwór i nic im nie przeszkadza)
Pyro, może mi się uda coś w stylu Twojego wczorajszego obiadu. Po drodze do Poznania zamierzamy zatrzymać się w Chełmnie na obiad. W Karczmie Chełmińskiej można dostac m.in: PÓŁMISEK KRZYŻAKA (JAJA SADZONE, ZIEMNIAKI KRASZONE Z BOCZKIEM, MIZERIA, MAŚLANKA)
Nazwa odrażająca, ale w tym miejscu może by nie przeszkadzała, tylko ta zbitka słów powoduje, że te jaja sadzone mi się nasuwają nie od kury tylko od tego krzyżaka 👿
Ale mimo wszystko chyba zaryzykuję.
Stanisławie- rue Paul Bert.
Zgodnie z zachętą Pyry przeczytałam artykuł :
http://przewodnik.onet.pl/1235,1660,1553956,artykul.html
Pyro – myślę,że najbliższy wspólny nocleg odbędziemy
na Zjeździe. Prawdopodobnie przemieścimy się tamże
z własnym łożem w przyczepie kempingowej.
Dziekuje za linkę. Wierze w opinie Anglików o Francji. Co prawda autor jest Holendrem, ale bardzo zangliczonym.
Na Pyrogród! Pozdrawiam wszystkich i życzę miłego weekendu w pięknym słońcu i z pysznościami.
Dzisiaj jemy resztki.
Na jutro pyszność przewidziana – tagliatelle w sosie śmietanowo-
tuńczykowym. A poza tym sałatka Wielka Improwizacja ,której
przygotowanie zaczynamy od sprawdzenia ,co mamy w lodówce.
Wcielo jak zwykle. Melduje tylko, ze jestem przygotowany na przyjecie grypy drugiego rodzaju. Czyli swinskiej.
Dam równiez zdecydowany odpór swiatowemu kryzysowi finansowemu. Stosowny meldunek w sprawie umozliwienia plynnego finansowania moich najnowszych pomyslów przekazalem gdzie nalezy.
Pan Lulek
Mam kod 7 dee – sam mówi to, co ja mam do powiedzenia, tylko „nie uchodzi” Cisną mi się na usta słowa, których dama 1/ nie używa, 2/ w ogóle ich nie zna, 3/ nie ma pojęcia, że istnieją w języku polskim. Poszłam do apteki, po uprzednim zamówieniu i uzgodnieniu – leków nie ma „bo w hurtowni się pomylili”. i „musi Pani przyjść jeszcze raz” Nic nie muszę. Dla mnie ta apteka jest daleko – 250m i po schodach. Pojadę nad wieczorem do rentgena, to kupię w tamtejszej aptece. Do rentgena też pojadę po raz drugi – rano mnie nie przyjęli, zapisali na wieczór. To blisko – 3 przystanki tramwajowe albo 14 złotych taksówka w jedną stronę.
Wrrrrr!!!!!!
Jaja krzyzaka na sniadanie, swietne 🙂 Taka to juz mizeria krzyzaka.
A u nas dzisiaj na obiad – zupa szczawiowa z podwójną wkładką.
Niby nic specjalnego, a jednak …
Szczaw był zbierany w ubiegłą niedzielę na granicy Unii Europejskiej, nad rozlewiskami Bugu, w miejscach absolutnie wolnych od nawozów, pestycydów itp, itd.
Wkładka, to jajko na twardo i „serdelek” białej, sokołowskiej kiełbasy. Całość odpowiednio pośmietanowana i pomajerankowana. Rozpusta!
Nie specjalnie wykwintne, ale za to niezłe! 🙂
Anrzeju J. – zaproś na szczawiową z dzikiego szczawiu. Hodowlany jest nie kwaśny, a ten przy drogach, pełen ołowiu. Ja lubię szczawiową
Andrzej.Jerzy, mozy by jajko na twardo zastapic jajem Krzyzaka (sadzone)?
Dobre, dostalem komentarz ze wysylam za szybko. Dwa komentarze na dwa tygodnie :-). Musze zwolnic widze.
Mam uparty szczaw. Uparty bo nie moge sie go pozbyc. Rosnia jak krzaki. Smakuje szczawiowo tylko co z tym robic. Na nalewki nie nadaje sie specjalnie. moze tak dusic i nabijac w butelki a potem rozdawac jako kryzysowa pokute. Albo dowac na kacora bo jednak kwasny, jak to szczaw.
Podziwiam klopoty bliznich ale nie mam sily ani ochoty wspólczuc.
W sasiednim powiecie ksiegowy roztrwonil ponad piec milionów Euro.
Nie ukradl tylko przepuscil dla dobra publicznego. Potem umarl i teraz szukaja winnych. Kogos trzeba w koncu ukarac.
Pan Lulek
ale zalewajkę wczoraj zrobiłem
mówię wam
przed chwilą skończyłem ostatni talerz
:::
Panie Lulku
gdyby się dało wziąć trochę winy księgowego z milionami jego
to ja chętnie 😉
Opisalem dla Brzucha jak ten ksiegowy doszedl do pieniedzy ale mi wcielo i pewnie ktos zainteresowany biegnie teraz do banku zeby na innym, swiezym gruncie dokonac powtórki z rozrywki. Dobrze, ze zatailem tajemnice tajemnic.
Przy osobistym spotkaniu dokladnie opisze sposób.
Wtedy nie wetnie a Ty bedziesz mial pocieche
Pan Lulek
Pyro!
Na szczaw, i nie tylko, serdecznie zapraszamy; okoliczności uzgodnimy na boku …
A okolice, gdzie zbieraliśmy szczaw w ostatnią niedzielę, wyglądają tak:
Kresy Uni Europejskiej.
A krzyżackei jajka? To raczej okołoolsztyńska specjalność Brzucha. 🙂
Ja znad Buga. 😉
Dziekuje, p. Adamczewskiemu, u nas kulinarne tematy sie jeszcze nie pojawilaly, a szkoda, wiec wykorzystam kilka wskazowek, a to z olejem to takie … hmmm.. po prostu odruchowe!
Arcadius, oczywiscie, jak bede w okolicy. Jedzeniem sie lubie delektowac, choc po mnie nie widac. Ale juz mi slinka leci.. Mam nadzieje, ze niedlugo, bo potrzebuje kawalka przestrzeni, ciszy i moczenia patyka.
Dzień dobry Szampaństwu.
Jak już wspomniałam pod poprzednim, pod zgadywanka, uzupełniłam Afrykę i więcej już nie mam nic do dodania, cieszcie się, wybierałam z ponad 2.5 tysiąca zdjęć, ciężko było wybrać.
Do Torlina komentarza – tamże – nie znasz tego rysunku Mleczki ? 🙂
Miałam kiedyś to zeskanowane, ale diabeł ogonem przykrył…
Wczoraj przy okazji porządkowania grządek wyrwałam szczaw 🙁
A taki dorodny był co roku! Z korzeniami wyrwałam, przez przypadek (u nas wszystko ledwie wychodzi, o pomyłkę łatwo) , zorientowałam się po tak zwanym niewczasie….
Wy mnie ryba, to ja Was prosiaczkiem, potem jagnię i wolu:
http://picasaweb.google.fr/slawek1412/NaSen#
kiedy nie mam aparatury, zastaję rano 77 wpisów wieczornych na blogu. Kiedy jak dzisiaj mogę pogwarzyć, to:
– Nemo w rozjazdach,
– haneczka w terenie
– Antek robi „za rolnika z Marszałkowskiej”
– Marialka na dyżurze,
– Sławek bawi się w Wilhelma Tella,
– Stara Żaba kumka
No i co dalej? Nawet tych za kałużą nie ma?
Sławku, czy ja przegapiłam jakieś „nocne Polaków rozmowy”, czy jednak nie było opowieści o tych białych uniformach? Jeśli nie było, to chętnie bym wysłuchała, jesli było, to poszukam. 🙂
Szukałam – znalazłam zdjęcia – imponujące!!!
Andrzeju.Jerzy – jak tam pięknie na tych kresach Unii.
Mnie w ubiegłym roku zaniosło do Klasztoru w Jabłecznej i wydaje mi się ,że mniej więcej taki sam krajobraz miałam okazję podziwiać.
Co prawda nie zauważyłam szczawiu a z jajek to tylko małe kawiorowe jajeczka dodali do normalnych kurzych , na mocno chrupiącym liściu zielonej sałaty .:)
uśmiech nie wyszedł ?! 🙂
Witaj Grażyno. Gdzie się pałętasz?
Alsa, ja bym chetnie slowami, ale jezyk niegietki i glowa, co nie mysli wcale, tylko impresje obrazkami karmie, daruj plz, tyle tego bylo, ze Zeromski tez by nie wyrobil, moze ta nudna Orzeszkowa, ale wtedy nikt czytal nie bedzie,
U nas padalo, niemal caly dzien. Kaluz bylo od groma. Ale byly przeblyski, bo Bundeszentrale für politische Bildung czyli Niemiecka Centrala Edukacji politycznej wpisala nas na swoja liste wspolorganizatorow kogresu mlodziezowego: http://www.bpb.de/veranstaltungen/CC060A,0,Europa_%96_bleib_am_Ball%21.html
Szczaw? Moze namowie Mame na szczawiowe? Byloby fajnie.
oj zdupilem, na tacy po lewej nie wolu, a kaczeca watroba, jestesmy przy entrée
Zrodelko, oni pilke kopia milionami nog, brrr, po co?
kanapy w domu nie maja?
🙂
Idę w piernaty.Do jutra.
spij cieplo,
snij kulinarnie:
http://picasaweb.google.fr/slawek1412/Maly#5330609189741767442
dobrej nocy moi drodzy
czuj duch
http://picasaweb.google.fr/slawek1412/PodCzujnymOkiemDorady#5330612100098389410
Pyro,
Gdyby tak się jeszcze raz zdarzyło, to po prostu wal monologi. Bądż pewna, że masz na blogu przynajmniej jednego wielbiciela Twojego pióra i kunsztu z jakim nim wymachujesz. Twoje wpisy, zwłaszcza te „z życia wzięte”, czytam z przyjemnością.
http://picasaweb.google.com/takrzy/Stokrotki?authkey=Gv1sRgCM372a7v0dacUA#
..a ja czytałam nudną Orzeszkową i Żeromskiego, i w ogóle cokolwiek w łapy w wieku 12 lat…? Coś około.
Prus nie był daleko od tego, tak myślę. To była LITERATURA!!!
Teraz wszystko udaje literaturę, poza niewielkimi wyjątkami jak mój ulubiony Myśliwski (szkoda, że tak rzadko pisze) i Chwin.
Nie macie pojęcia, co ja ostatnio czytałam … polski „rok w prowansji…”
Przeczytałam do końca, ale ludzie… infantylizm wtórny! Ja wiem, że tego potrzeba od czasu do czasu, ale bez przesady.
Alsa,
moja opinia jest taka – rozbudowane znacznie „Słoneczniki” Haliny Snopkiewicz.. i „Tabliczka marzenia” (ukłon w stronę mt7!) – sielanka ci taka wiejska anielska, a potem żyjmy dłużej. Uważam, ze z naszych wspólnych doświadczeń moglibyśmy wszyscy tutaj napisać niezłą symultankę – powieść.
Rzucam pomysł – i mogę zbierać w maszynie teksty.
Cholera, zbierało się…
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Kryminal_tango.html
Niech ktos to wydrukuje!
Alicjo,
Ta symultanka – głosy na wyrywki, już istnieje – w komentarzach. Wystarczy przejrzeć je dokładnie od samego początku, zgrabnie powybierac, złożyć w jedną całość i wyjdzie ciekawe czytadło.
Niech się święci 1 Maja!
zgadza sie Pyro, niech sie swieci. i jak wynika z prognozy windfindera przyda sie dzis 9qm na wodna demonstracje 😆
Arkadius – dzisiaj chyba flauta, Arku? Wiatrów nie zapowiadali.
Nie ma nikogo? Nie to nie, ale i tak nastukam o tym i owym.
Z trzech róż okrywowych, które posadziłam w koszach na balkonie, żyje jedna; jedną pożarł szczeniak sąsiadów, a druga popełniła samobóstwo dobrowolnie. Pojadę jutro po zakupy do Reala i kupię sobie sadzonkę róży pnącej – poprowadzę poziomo po szczeblach balkonowych. Skrzynki obsadzimy za tydzień i zrobi to Młodsza – wybierze, kupi i posadzi. Nie będzie jojczyć, że jej się nie podoba to, co posadzone. Czytam Tokarczukową i Chwina. Opowiadania Chwina bardzo mi się podobają.
Na świąteczny, dzisiejszy obiad mam 2 filety z tilapii (nie jadłam dotąd tej ryby) Filety są małe – licho co większe od dłoni. Zapiekę pod serem, zjem z sałatką z pomidorów, oitworzę butelkę muskatu (Sofia) i wypiję świąteczny toast, a co? Nie mogę?
Pyro jestem i się aż tak daleko nie pałętam 🙂
Krążę wokół bloga i nie zawsze wiem co powiedzieć 🙁 Czasem jak wiem to mówię. Tak było na przykład wczoraj. Mówiłam trochę.
Przez ostatnie dni byłam zajęta połykaniem jednym tchem (na wydechu) tryptyku Corinne Hofmann „Biała Masjaka” . I chociaż to bestseler sprzed kilku lat , to dopiero teraz znalazł się w moim zasięgu.
A tym bardziej czytało się sympatycznie , bo oczyma wyobraźni łatwiej widziałam te obrazy opisywane przez Corinne , które jakiś czas temu miałam okazję w Afryce widzieć. Nawet czułam zapach wiatru z piaskiem i pod stopami spękaną czerwonawą glinę wyschniętego koryta rzeki.
Pyra a Tokarczukowej co czytasz ???
witajcie Bando!
a propos czytania
dostałem wczoraj przesyłkę
20 książek kucharskich
:::
wyczaiłem w necie niezłą księgarenkę
z końcówkami wydań
http://www.czytajtanio.pl
wkurzyło mnie tylko
że nie zarezerwowałem sobie książki o serach
i wzięła się i znikła
:::
teraz przeglądam, co zakupiłem
a co czytam?
Cichy Don (kończę) – Szołochowa
Do czytania pod prysznicem – Kałużyńskiego
Wróciłam do „Biegunów”, Grażynko. Kiedy ją dostałam w zimie, przeczytałam, ale jakoś we mnie nie zapadła, więc teraz poprawiam, ale i tak wydaje mi sioę słabsza od jej wcześniejszych pozycji.
robiąc przedświąteczne porządki
znalazłem dwie rolki filmu do aparatu (cz-b)
takie szerokie jak do Drucha albo Lublitela
przeterminowane że ho ho!
ale postanowiłem to twórczo wykorzystać
zrobię sobie aparat otworkowy
znalazłem w domu kartonik po jakimś kosmetyku
więc korzystając z jego wymiarów
skonstruuję aparacik panoramiczny
powinny wyjść niezłe artystyczne zdjęcia
tym się będę dziś zajmował
NIECH SIĘ ŚWIĘCI GARNKI LEPIĄ !!!
„Polityka” zapomniala, albo kalendarz sie przestawil. Moze wpadl w kryzys albo dostal swinskiej grypy.
Jakkolwiek by nie bylo, jest 1 Maja. Ponadto miejscowy dzien strazaka.
Uroczystosc wieczorna, czyli tance, swawole robia czerwoni w pomieszczeniach strazy pozarnej która jest czarna. Incydentów nie planuje sie bo policja tez swietuje a podzialy polityczne przechodza w poprzek ukladów rodzinnych.
O pogode nawet niema co pytac. Wiadomo, cesarska.
Pan Lulek
Chyba Dzień dobry Szampaństwu?
Bo u mnie pora taka dziwna…
Cichy Don (chyba juz o tym klepałam…) to wspaniała książka, dla mnie „Cichy Don” jest porównywalny z „Chłopami” Reymonta, obadwa arcydzieła według mnie i trzymam je na najwyższej półce, wracam co parę lat do tej lektury na odtrutkę na literatutę dnia dzisiejszego i tych, co nie mają nic do powiedzenia, ale czują potrzebę pisania. Moze powinni raczej poczytać?
Idę dospać…
Brzucho – dzięki za linkę – już znalazłam niedrogi prezent imieninowy dla córek (Ani kupię 3 tomy z Encyklopedii geograficznej za 75, zł, Lenie ksiązkę kucharską za 40,-)
Pyro
bardzo się cieszę, że to pożyteczny link
sam czuję, że stanę się nałogowcem
🙂
jak jestem w Poznaniu
zawsze zaglądam do Arsenału na Rynku
zawsze wyszperam kilka tomików wierszy
..i „Elvis, Jezus i coca-cola” – Kinky Friedmana
bo jakoś dziwnie wywędrowuje mi z półki
Brzucho dzięki za link. Zachłystuję się niskimi cenami książek i nie wiem teraz które wybrać .!!I dę buszować wśród tytułów. Na pewno coś wybiorę. Sądziłam ,że ten link http://www.kkkk.pl z którego dotychczas korzystałam , to najtańsze .
W Czynie Pierwszomajowym poszłem i zasiałem szpinak. Zwartymi szeregami.
NIECH ŻYJE !!!
Pyra a o Tokarczukową , aż się wstyd przyznać , nawet się nie otarłam. Po weekendzie pójdę do biblioteki (mam pod nosem filię biblioteki Raczyńskich) – i zażądam w sposób nieznoszący sprzeciwu co najmniej cztery tytuły. jak nie będzie to poczekam aż z „centrali” sprowadzą. Spytam też pana bibliotekarza czemu mi nie podpowiedział !! On w końcu wie ,że ja sama z siebie to nie wiem co jest na topie. A doczytałam przed chwilą , teraz ,że w 2008 roku właśnie „Biegunów” powinno się było czytać.. 🙂
Na obiad będzie Młodzież Ziemniaczana ze szturmówkami!
Młodzież oczywiście w mundurkach…
Droga Pyro
Spacerowalem jeszcze przed chwila nadmorska plaza. W tej chwili jest juz 3,5bft=9 wezlow. Nie mierze wiatru przyrzadami. Ja go czuje i obserwuje. Widzialem na wlasne oczy jak na wodzie zaczynaja pojawiac sie biale grzebienie. Na dodatek zaczynaja sie lamiac. Rosnaca na wydmach roslinnosc jest w stanie poruszenia. Zarowno liscie jak i cienkie galezie poruszaja sie pod wplywem bryzy. Takie spostrzezenia napawaja mnie optymizmem. Teraz posniadaniuje i poczekam niech wzrosnie jeszcze troche temteratura otoczenia do 15°C i ruszam demonstrowac na wode.
Szturmowka 9mq na czterech linkach 😆
W sobote na ARD jest premiera Bialej Masajki. Ja tutaj nie posiadam glotzy. Czytalem wszystko co Corina naskrobala na papierze. Prosto zwiezle i bez owijania w bawelne.
Znane mi klimaty z autopsji.
Godne polecenia, zreszta tak jak i ja 😉
Grażyna – Ty odpuść. Cztery tytuły na raz może zaszkodzić i Tobie i pani Oldze. Dwa na początek wystarczą. Nigdy niczego nie czytam wtedy, kiedy trzeba, bo „wszyscy o tym mówią”. Niech się to trochę odleży, przyschnie, niech już o tym nie piszą w każdej gazecie. Na tej zasadzie modną kiedyś literaturę ibero-amerykańską czytałam z pięć lat po wszystkich. czarnych Amerykanów ze dwa lata później, a niektóre głośne tytuły zaczynałam i odkładałam ad calendas Graecas (mp książki Rushdiego – dla mnie nie do przebrnięcia)
Lena właśnie dzwoniła, że szykuje rodzinnego grila na 8 osób ( karkówka, żeberka, kaszanka, łosoś, szparagi, papryka, ziemniaki)
w celu swiecenia garnkow udaje sie do Szampanii, bedziemy strzelac do korkow, udanego wiklenda
Sławek – pewnej ręki Ci życzę i niech się święcą garnki i butelki
A.Szyszu – co to są te szturmówki do zieniaków?
Stolówka przyzakladowa rozszerzyla liste dan glównych do ponad dwudziestu. Jak to robi ten kucharz, trudno odgadnac. Jeszcze nigdy nie bylo odpowiedzi, ze dzisiaj niema. Albo chwilowo wyszlo. Ciekaw jestem co bedzie dzisiaj. Moze cos ekstra.
Uslyszalem wiadomosc o nieudanej wyprawie pirackiej celem opanowania statku pasazerskiego z zawartoscia ponad póltora tysiaca zakladników. Statek mial wlasna ochrone, dobrze przygotowana. Wybili biedaków co do nogi i poslali na dno cala flote. Przy blizszej analizie okazalo sie, ze akcja kierowal kucharz okretowy. Wcale nie szef tylko przebieraniec. Jak wiadomo sladami statków pasazerskich podazaja miedzy innymi mewy i rekiny. Te ostatnie mialy szczególna wyzerka. Dania odrobine naszpikowane olowiem.
Ten kucharz który kierowal akcja przygotowywania potraw ma podobno zamiar otworzyc tam stolówke przyzakladowa dla mieszkanców morza. Asortyment bedzie jedniodaniowy pod nazwa. „pirat dla rekina”
Obsluga stolówki nie bedzie kosztowala potraw w trakcie przygotowania ani gotowych.
Pora ruszac jednak do mojej wlasnej stolówki przyzakladowej i nie wypuszczac sie na szerokie wody
Pan Lulek
Grażynko!
Byłem w Jabłecznej kilka lat temu; właśnie na początku maja, w czasie gdy monastyr wyglądał jak wyspa otoczona rozlewiskami Bugu. A to wszystko podmalowane świeżą, majową zielenią i żółtością kaczeńćów.
Było pięknie! 🙂
Szturmówki?
Dzwonko śledzia i sznaps.
ASzyszu – u mnie taki zestaw nazywa się dorożkarskie śniadanie – to, co napisałeś + ogórec kwaszony prosto z kamionki albo ze słoika.
Zobowiązanie Pierwszomajowe przekroczylem o 100 procent!
Dosiałem jeszcze dwie skrzynki sałaty.
Z okazjii dzisiejszego święta brzozy zaczęły wypuszczać pierwsze bladozielone listki. Wieczorem kiermasz.
Brzucho, pochwal się proszę, jakie książki nabyłeś?
oto lista nowych nabytków 🙂
1. Kuchnia hiszpańska
2. Meze kuchnia śródziemnomorska
3. Smaki kuchni francuskiej
4. 200 potraw z kapusty, B. Jakimowicz-Klein
5. Kurczak, kaczka i inne ptaki. Wielka kolekcja kulinarna
6. Miody pitne, krupniki i piwa miodowe
7. Kuchnia Kaszubska
8. Smakosz wędrowny
9. Dania z wołowiny, Maciej Kuroń
10. Wieprzowina jest smaczna, Maciej Kuroń
11. Egzotyczne owoce i warzywa, Maria Derkacz-Strybel
12. Wielkanoc. Wielka kolekcja kulinarna
13. Przekąski, Alessandra Redies
14. Smaki kuchni amerykańskiej
15. Encyklopedia gotowania. Pyry, ziemniaki, kartofle
16. Sushi i sashimi. Inspiracje kulinarne.
17. Europa w kuchni
18. Mięso
19. Fuzja smaków. Podróże kulinarne Roberta Makłowicza
20. Pierogi. Smaczna kuchnia, K. Muller-Urban
:::
zauważyliście, że nabyłem również książkę naszego gospodarza
i ..swojego pryncypała?
:::
najbardziej mnie zaskoczyła Sushi…
kompozycjami, zestawienieniami, sposobem krojenia
Tradycjne pierwszomajowe szturmówki w pełnym słońcu
Dzis bylo sniadanie pod znakiem ziol wszelakich, czyli bazylkowe, pietruszkowe i w ogole zielono bylo. Poza tym planujemy ciasto zrobic, drozdzowe. Najpierw idziemy jednak na swieze powietrze, delektowwac si sloncem. I wtedy przyszedl maj… A nawet mamy majowkowe zdjecie zrobione wczoraj na balkonie http://www.scholar-online.eu/images/DSC05087_314.jpg
Porobimy wiecej zdjec (jak ja sie znam, to znow bede stawac co trzy kroki i cykac).
PS. Brzucho… to z pierogami to mnie najbardziej ciekawi. Obiecalam na parapetowe pierogi i teraz kombunuje nad mozliwosciami…
aha
niezła jest ta pierogowa książeczka
Skoro „Polityka” odpuscila Swieto Klasy Pracujacej to jak bedzie odreagowany dzien 3 Maja. Konstytucji bylo nie bylo. Moge tylko przypuszczac, ze w kaplicy przyredakcyjnej odbedzie sie uroczyste Te Deum. Albo Vivat Król, Vivat Senat, Vivat wszystkie stany.
Nie wybiegajac jednak w swietlana przyszlosc, zaraportruje, ze odbywa sie w naszym Muzeum gwiazdzisty zlot braci traktorowej. Dopuszczane sa do udzialu wylacznie traktory dostatecznie dawnego pochodzenia i obowiazkowo na chodzie. Zadne dopychanie ani ciagniecie na sznurku nie wchodzi w gre. Wracac nie musza w tym samym dniu poniewaz traktorzysci moga znajdowac sie w stanie ponadwsakazujacym.
Szczególnie jesli ktos zawadzi wieczorem o remize strazacka.
Brzuchowa biblioteka jest podniecajca.
Nic nie zapowiada zmian cesarskiej. Przeciez to swieto Klas.
Pan Lulek
Pan Lulek ma (jak zwykle) rację. Już kiedyś pisałam, że mój Ojciec upierał się, jakoby KK strzelił gafę. Jaki tam patron robotniczy ze św. Józefa? Św. Piotr by się nadał – powszechnie wiadomo, że komunista. Dowód – 1 Maja jest zawsze pogodnie, co najmniej przez pół dnia; natoniast w oktawę Bożego Ciała leje, jak z cebra. Tu pewnie Stara Żaba zaprotestuje mówiąc, że w Boże Ciało leje, bo to czas sianokosów, a przeciwko biednym chłopom wszyscy – robotnicy, górnicy, UE i św. Piotr.
Tilapię zjadłam i wrażenie absolutnie opozytywne. Ryba smaczna, niezbyt tłusta ale i nie sucha, smak wyraźny (nie jak u pangi) bez mułowego posmaczku. Będę kupowała (cena ok 16 – 18 zł za kg) Zjadłam 2 filety, ale gdybym zrobiła do tego ziemniaki czy inne wypełniacze, 1 filet wystarczyłby aż nadto dla jednostki. Ja jadłam tylko z sałatką i miałam ryby po dziurki w nosie. Czyli na 2 osoby – 2 filety (ok 65 dkg) na 3 osoby kilogram.
Tak naprawdę to Maj witany jest tu przeważnie w ten sposób:
http://www.youtube.com/watch?v=gDIpdycJPig
Zarówno w przeddzień (Noc Walpurgii) jak i w dzień.
A ja to zamówiłam, nie wiedząc jeszcze co kupił Brzucho. Kuronia już miałam. Naszego Gospodarza też.
– Zioła w kuchni
– Surówki i sałatki, Ewa Aszkiewicz
– Pierogi. Smaczna kuchnia, K. Muller-Urban
– Polskie potrawy na święta i karnawał
– Kuchnia hiszpańska
– Meze kuchnia śródziemnomorska
– Ciasta drożdżowe i biszkoptowe. Kolekcja kuchni polskiej
– Przekąski mięsne i rybne. Kolekcja kuchni polskiej
– Odtruwanie organizmu
– Zima, kuchnia domowa
– Kurczak, kaczka i inne ptaki.
– Miody pitne, krupniki i piwa miodowe
– Przepisy gwiazd. Kawa czy herbata?
– Warzywa. 1 2 3 i gotowe
– Kurczak. Potrawy tanie i oryginalne.
– Kuchnia Kaszubska
– Poznaj nowe smaki. Mieszanki przyprawowe
– Żółty talerz
– Kuchnia wiosną
– Puddingi
– Domowa encyklopedia potraw mięsnych Marek Zin
– Śledź na różne sposoby, Wanda Jackowska
– Dywizjon X. Asy aliantów nad Niemcami, Guy Gibson
– Raport Rzepeckiego,
– Historia garnizonu Zegrze w latach 1873-1939
Uff, też dużo.
Wiesz ASzyszu? Na codzień zapomina się, że Skandynawowie to ludy germańskie. Dopiero ta melodia, ten rodzaj harmonii chóru ( o mitologii ju nie wspominając) udowodnia to w sposób absolutny.
Małgosiu W. – poszłaś Dziewczę, na całość?
Uwaga – ta encyklopedia potraw mięsnych (mam od 2-3 lat) jest b. mizerna.
Z książkami mam jak Pyra, czekam aż ciut przestygnie i wyjdzie z mody 🙂
Zwiedzających jak mrówków, nie mam kiedy dać porządnie głosu.
Pyro
też encyklopedię mięsną kupiłem przed laty
i przez lata nic mnie w niej nie ruszało
(kupowałem ze wzgledu na przepisy na koninę i podroby)
a nie tak dawno, zrobiłem ogon wołowy
wg tam zamieszczonego przepisu
i już mi się książka zwróciła
czytaj – warto było
:::
Małgosiu
poszłaś szeroko
🙂
:::
w poczekalni mam jeszcze mały zapasik
LUDZIE!!!
Znajomy Niemiec napisał do mnie i zapodał sznureczek… zaraz, no więc napisał do mnie w te słowy…:
hehe, we beat the lame Poles! (pobiliśmy was, kiepskich Polaków!)
A tutaj sznureczek, który mi zapodał… czy to możliwe?! Rodacy, do roboty! Niemcy nas przescignęli!!!
http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/a/a9/Alcohol_consumption_per_capita_world_map.PNG
Alicjo to dlatego ,że ja przestałam pić 🙂
Pyro , dlatego napisałam ,że wezmę z biblioteki od razu 4 , bo tyle dają na jeden raz !!
Alicjo – nareszcie. Ja lubię alkohol i nienawidzę pijaków.
Alicja, podpisuje sie dwoma rekoma pod klasyka. Troche tych ciezkich tomow udalo mi sie przywiezc z Polski do Kanady, co bylo nie lada poswieceniem, gdy lecialem z przesiadka w Londynie. Na szczescie, czesc z nich mozna pozyczyc z mojej biblioteki uniwersyteckiej, chociaz wiele rzeczy jest niedostepnych i trzeba szukac po calych Stanach.
Zdjecia z RPA wspaniale. Mam kolege z liceum, ktory mieszka w Capetown i moze kiedys sprobuje go odwiedzic.
U nas na jez. Erie juz wiosna, u Was chyba tez. 🙂
Pozdrawiam.
A propos Tokarczuk…
że sie wyrażę, bo oczywiście za sprawą Alsy (i Haneczki) mam i czytałam wszystko. No to recenzuję, co mi tam…
Wspaniała książka „Prawiek i inne czasy”, i równie dobra „Podróż ludzi księgi” – coś magicznego było w tych dwóch książkach, żal, ze sie skończyły.
Dobre są też „Ostatnie historie” – zbiór trzech opowiadań. „Lalka i perła” to nie powieść, tylko esej na temat książki wiadomej, nuda, co mnie obchodzą wywody Olgi na ten temat, ja swoje wiem i koniec.
„Bieguni” (ukłon w strone haneczki) to nie tyle powieść, ile coś w rodzaju pamietnika raczej i całkiem dobrze sie to czyta.
Zdecydowanie odradzam „Dom dzienny, dom nocny”. Ja zawsze czytam do końca, głodna polskich książek, a tutaj zatrzymałam się w połowie i nie mogę przebrnąć. I mam pretensje do autorki, ze w pewnym momencie zamiast pisać, zaczęła wydziwiać.
To ja Ci Grażyno na początek polecam Prawiek, a potem Podróż… i oddech, i tak dalej 😉
No już tak mam, kocham książki, a ostatnio namiętnie kupuję TEŻ kucharskie. 🙂
Brzuchu, bardzo dziękuję za link, ceny faktycznie konkurencyjne.
Ta encyklopedia na szczęście nie taka droga, mam nadzieję że znajdę w niej podział zwierzątek na części, bo czasem mam kłopoty z umiejscowieniem znanej mi nazwy.
Niezłe ceny mają też tu:
http://www.ksiegarniawarszawa.pl/
Andrzeju.Jerzy faktycznie – słyszałam o takich sytuacjach ,ze czasem Bug tak tam zalewa , że miejsce monastyru staje się wyspą . Od nas jednak to bardzo daleko , tak daleko ,że prawie koniec świata a i podróż bardzo uciążliwa, bo można liczyć tylko na własne środki komunikacji i nie wiem , kiedy uda mi się być na tych terenach , gdzie oprócz przepięknych widoków są niezwykle życzliwi ludzie.
p.s. *Gra na wielu bębenkach* to też jedna z tych „szukam siebie” książek.
PA2155 ,
pisałam już… nie ma to, jak stare przyjaznie, koniecznie jedz tam, jak masz okazję, warto! Troche uciążliwa podróż, ale… nie takie rzeczy my ze szwagrem 😉
Ojej, Dom dzienny… okropnie mnie zniechęcił do Tokarczuk, Bieguni stoją na półce i boję się tam zajrzeć. Natomiast bardzo dobrze mi się czytało Podróż Ludzi Księgi i w ogóle jej wcześniejsze książki.
Małgosiu
znajdziesz podział tusz, jak najbardziej
nawet z przypisanymi im potrawami
:::
a swoją drogą
nie tak wcale dawno
odkryłem, że różne kultury, różnie robią rozbiór mięsa
może nie są to wielkie różnice, ale są
Pocieszyłeś mnie Brzucho, to znaczy, że zakup nie taki zły 😉
Wróciliśmy właśnie z pochodu pierwszomajowego.
Przodem szła moja Finka na grzbiecie Młodego. Młody był dosiadany dopiero trzeci raz. Pierwszy raz poza padokiem ale to przecież święto! Mojej Fince gęba się śmiała od ucha do ucha. Ja na grzbiecie klaczy zamykałem pochód. Nie było muzyki ale śpiewało ptactwo i brzęczały trzmiele.
Po pochodzie – ciągle w ramach Czynu Pierwszomajowego uprzątałem koński nawóz z nocnej zagrody. Taczkami.
Postanowiłem również, że po obiedzie usiądę i odbębnię Międzynarodówkę…
ASzyszu – przyjedziesz ze swoją Finką na „koński” zjazd do Starej Żaby?
obiecalam, to slowa dotrzymuje… nasza majowka przebiegala spokojnie, wrecz leniwie. Dowody w galerii pod pierwszym maja: http://www.scholar-online.pl/photogallery.php
Zebralam znow mnostwo pieknych zdjec roslin i zielska wszelakiego, teraz ide ciasto konczyc…
Obiad odbył się na werandzie w promieniach zachodzącego słońca.
Oprócz Młodzieży Ziemnaczanej był śledź w sosie musztardowym (Grażyna takiego kiedyś przerabiała na statku do Szwecji) i smażony łosoś. Do łososia sos z joghurtu tureckiego z domieszką sosu chilli, Sambal Oelek, roztartego z solą ząbka czostku i nieco soku z cytryny. Pól butelki niemieckiego Rieslinga od Dr. L również.
Chwilami śpiewała Maria Callas.
Czego trzeba więcej…..
nie pól tylko pół
…gadu gadu, Szwedzi wystygli, u mnie dalej chłodno, a od czasu kiedy Francuz zamknął sklep, nie mam gdzie nabyć sambal oelka, o! To jest dopiero ale nieszczęście 🙁
Skra Bełchatów z Resovią gra, a ja nie wiem, za kogo kciuki mam trzymać 😯
Kciuki? Tylko za siebie! 🙂
Wpadam i wypadam zaraz. „Prawiek…” ma wszystko pod sobą. „Podróż ludzi księgi” bardzo dobra. „Bieguni” jak puzzle, dla mnie fascynujące. Tokarczuk myśli, lubię myślenie 😀
Ten sos do śledzia o którym pisze ASzysz to wyglądał mi na musztardę z miodem , kurkumą (albo curry) a może i chili ,miękkimi wyczuwalnymi nasionami (być może kolendry ) i był zniewalająco przepyszny , rzec by można ,że afrodyzjak z najwyższej półki.
Szysz miał dać przepis , bo wiedział jakim to sosem raczyła mnie owa szwedzka załoga w drodze do jego nowej Ojczyzny.Skończyło się na obietnicach ( ma się rozumieć) 🙁
Grażyno,
ASzysza kopnęłaś w czułe miejsce, ale on na weekendach nie bywa. A żeby go kolka sparła!
p.s.
Alicja dalej wypomina Szwedu, że po co wlezli. Wypominalska taka, ale przy okazji Szwed uczy sie historii
Pyra prosi o odrobinę współczucia: łyka tabletki, jak zalecono i wzdycha z ulgą, że jest sama w domu, bowiem potrzebuje dyskretnego pokoiczku na wyłączność i co chwilkę. Czy tak będzie całe 14 dni kuracji?
Pyro trzymaj się! Współczuję. 🙁
Pyro,
„my z tobom” 😉
Uśmiechnij się, jutro będzie lepiej!
oh, jak to milo ze ponownie jestesmy gora 😆
Alicja godz. 15:29
zabieram sie do ostro do roboty
gul_gul, gul_gul
zmarzlem w tutejszej wodzie
brrryyy
gul_gul, gul_gul
naturalnie ze ciepla herbata z havana club
gul_gul, gul_gul
juz lepiej
🙂
A najwięcej piją na Grenlandii, 😯 nie mogę 😆
A w kraju „Wielkiego Brata” umiarkowane spożycie, jeszcze śmieszniej.
Alu, nie daj się nabrać! 😀
o matko… to obchodzimy czy co? Okropnie mnie gardekło boli 🙁
O, daję sie nabrać! Niech tylko Jerzor wróci z pracy…. za chwile!
No więc właśnie… popatrzywszy na mapę i znając przyzwyczajenia… ha ha!
Bylismy w mocnym skladzie. Kilkanascie osób, sami swoi. Przemówienia jak sie slucha. Bez kartki i sensu. Zrobilo sie zimno bo przynioslo zimne powietrze od wschodu. Organizacja i obsluga fatalna. Jezeli oni tak gasza jak zorganizowali impreze to ja sie nie pale.
Jedyna pociecha jest, ze dostalem w prezencie dwie tony otoczaków. Przydadza sie do ogródka na wysypanie niektórych alejek.
Zatem koniec pierwszomajowego swieta i dobrej nocki.
Pan Lulek
Emtesiódemeczko – te wspaniałe wyniki Polski i Wielkiego Brata wynikają z faktu, że statystyki nie uwzględniają produkcji własnej i przemytu. Gdyby te ilości wliczyć, to ho, ho, byle kto nam nie podskoczy.
w takim razie, by pozostac w czolowce zapraszam Przyjaciela na herbate z hc + zytryna + zukier
gul_gul, gul_gul
😆
W czołówce to my som! Jeszcze obiad przed nami, o!
🙂
Tylko tego trzeba słuchać GŁOŚNO!
http://www.youtube.com/watch?v=4-CeOWDBoFg&feature=related
Sobotni poranek. Dzisiaj Dzień Flagi (idiotyczny pomysł) Flagi nie wywieszam. Nie mam. Ostatnio wyrzuciłam jedną, która zszarzała i wyglądała paskudnie. Jakoś innej nie kupiłam. Mam mnóstwo roboty, więc na blogu będę „z doskoku”
Borusewicz przypomniał wczoraj, że jest to również Dzień Polonii. Czyli bardzo wielu z nas, blogowiczów. Świętujecie?
Środek nocy u mnie, ale wygnało mnie z łóżka nie wyrażę się co, podobno chrapanie jest w modzie.
Nowy ,
wracając do naszej rozmowy sprzed iluś tam dni, należą Ci się wyjaśnienia, bo jesteś nowy. Otóż książkę kucharską napisaliśmy z rozmysłem, zaznaczając kolejne akapity, ze to do książki ma być. Pan Lulek swój „Rok w Burgenlandii” napisał bezwiednie, nie wiedząc, że ja to wszystko zbieram do kupki i po roku dla uciechy blogu opublikuję tutaj.
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Rok_w_Burgenlandii/
A teraz chciałabym towarzystwo namówić do pisania kolejnej powieści i nawet mam pomysł, wokół czego ma się snuć. Otóż centralne miejsce to kuchnia, kochani, no i stół. Do roboty!
Szkoda, ze nemo na urlopie, bo wiedziałaby, jak zacząć 😉
Tak czy owak, ma być krwisto, posuwisto, tu przypalone, tam niedopieczone, jak to w kuchni. Poloneza mogę zacząć, chwila…
*Obrać ze skórki przypieczone papryki trójkolorowe, gniazda wywalić, bakłażany piec najdłużej…
Torlin,
ja Polonia, pierwszy raz słyszę, że mam swiętowć 😉
Jasne, ze będę!
Dorzucam nostalgicznie…
*
Wojtek z Przytoka pisze:
2007-08-06 o godz. 13:11
Dzień dobry
Panie Lulku, drodzy Blogowicze. Impreza piwna w MiniBrowarze Haust udała się. Wnętrze przytulne, pustawe po południu a w nocy tłoczne. Stoły przyśrubowane do podłogi dają poczucie bezpieczeństwa. Browar oferuje 5 rodzajów piw: jasne jeczmienne, angielskie typu Amber, podobny do koźlaka ciemny Bock, pszeniczne Wiezen, portera i Haust specjalny na miodzie. Ja, zakładając kilkugodzinną imprezę, wybrałem jasne jęczmienne o niewielkiej ilości alkoholu, które pozwala się leciutko upijać aż do osiągnięcia późną nocą stanu słodkiej senności. Kuchnia porządna – to najlepsze określenie! Zakąski typowo piwne – grzanki z serem pikantnym i lekką nutą wędzonego boczku, kawałki kurczaka w panierce pachnącej piwem smażone na głębokim tłuszczu maczane w pikantnym sosie, chleb żytni ze wonnym smalcem i kiszonymi ogórkami, ziemniaki w mundurkach faszerowane boczkiem. Ucha świńskiego niestety nie było. Ale za to na gorąco pyszna zupa piwna, cebulowa z grzankami, karkówka pieczona i żeberka. Do tego zrazy piwosza z ziemniaczkami no i golonka. Zrazy bardzo solidne podobnie zresztą jak golonka. Gdy ją zobaczyłem pomyślałem:?Prawdziwa Gruba Berta?. Faktycznie wyglądała na półmisku jak ciężkie niemieckie działo oblężnicze otoczone fortyfikacjami z duszonych w sosie piwno-golonkowych warzyw. Ledwie ją pokonałem! No i tak zeszło do późnej nocy. Mimo dużej ilości kufli wstałem rankiem bez ?zespołu dnia drugiego? a nawet w kwitnącym nastroju i wytrzymałem intelektualnie długą dyskusję pod wiejskim sklepem ze znajomym malarzem o objawieniach błogosławionej Faustyny. Niewątpliwie świadczy to dobrze zarówno o piwie jak i towarzyszącej mu wyżerce. Polecam z czystym sumieniem MiniBrowar Haust w Zielonej Górze .
Pozdrawiam
A mówiłam… cały Pan Lulek!
Idę dospać….
Skoro Ty Piotrze o warszawskich cmentarzach to i ja napisze o pewnej moim zdaniem zabawnej historii z cmentarza na Powazkach. Rodzice mojej warszawskiej przyjaciolki, wowczas Pani swiezo rozwiedziona nie z wlasnej winy, na wydaniu, poprosila mnie kiedys o pomoc w doprowadzeniu do porzadku grobu jej rodzicow wlasnie na Powazkach. Pojechalismy dwa dni prze Wszystkimi Swietymi, odnalezlismy grob i zabralismy sie do roboty. Szorowalismy, pucowalismy az lsnil jak nowy. Zimno bylo ja jasne djabli. Padal snieg z deszczem i wial wiatr. Nagle przypomialem sobie, ze w samochodzie mam butelke koniaku i dyzurne kieliszki. Kieliszki te zawsze wozilem ze soba na wszelki wypadek gdybym pode droga mial ochote napic sie wody czy herbaty. Po pijanemu nie jezdze i nie jezdzilem.
Poczekaj mowie do pani, zaraz wracam. Wrocilem z butelka koniaku i czterema kieliszkami. Zrozumienie bylo natychmiastowe. Oczywista oczywistosc.
Postawilismy cztery kieliszki na nagrobku i wypilismy kilka kolejek za zycie doczesne i pozagrobowe. Samochod pozostal na miejscu i odwiozlem pania do domu taksowka.
Ja tez Polon. W drodze wyjatku jednak staje na lopacie i bede swietowac w nastepujacy sposób. Najpierw wyreperuja moje osobiste kopyta. Nieco zuzyte od biegania po swiecie a potem ide w „Otwarte Drzwi” czyli do nowootwartego ogrodnictwa. Zajme sie robota polityczna i bede przekonywal wlascicielke, zeby zajela sie hodowla róz. Wlasciciel jest nieprzekonywalny bo nie lubi pracy na roli. Ten zwiazek ma szanse na dlugoletnie trwanie. Partnerzy nie wchodza sobie w parade.
Po dokonaniu tradycyjnego spozycia parówki i popiciu, trzeba bedzie cos nabyc droga kupna.
Moze jaklis micro zywoplocik. Miejsce sie znajdzie.
Pan Lulek
dawno już deklarowałam się…
*kocham, Panie Lulku!
spanko…
Poszalałem…
Idąc Brzuchowym szlaczkiem trafiłem do Wyszkowa.
Rachunek za 22 książki 204 złote. Brzucho za reklamę powinien dostać rabat.
Dostarczą we wtorek.
Z Paryża też przywiozłem trochę. Jak zwykle…
Trzeba się szykować na Targi książki w PKiN w dniach 21-24 maja. Mam nadzieję że dojdzie do spotkania na najwyższym poziomie.
Panie Piotrze jak przygotowania do Targów?
Panie Lulku !
A różki przypiłują?
Deklaracja Alicji zostala przyjeta z zadowoleniem. Tylko co tez wyrosnie na tle takiego odleglego a na dokladke przegrodzonego Jerzorem zwiazku.
Na wszelki wypadek zaczynam rozmyslania na temat funkcji jaka winna spelniac prawidlowo prowadzona kuchnia. Moim zdaniem kuchnia winna miec dwa podstawowe zadania. Po pierwsze winna produkowac odpadki które mozna wykorzystac w ogródku przydomowym czyli dzialce przyzagrodowej. Po drugie winna produkowac pacjentów dla sluzby zdowie wlaczajac w to obiekty zagospodarujace doczesne szczatki. Mysle, ze rozumiemy sie.
Wracam jednak do funkcji pierwszej. Jednym z wazniejszych produktów sa pozostalosci po przygotowywaniu normalnej kawy. W tym oczywiscie kawy zbozowej. Troglodyci kuchenni maja fatalny obyczaj wyrzucania fusów traktujac je w kategorii odpadków resztkowych. Tak naprawde, to fusy od kawy sa znakomitym nawozem. Poza tym podobno mozna z nich przepowiadac swietlana przyszlosc.
Tak pokrótce i na wstepnie po reperacji i pilowaniu giczolów
Pan Lulek
Hej, łza się w oku kręci – Wojtek na golonce, Pan Lulek zadumany nad filozofią kuchni, urokiem pedikirzystki i niegdysiejszymi przyjaciółkami (no i odżył nieco, bo ostatnio coś stetryczały był), a jakby się jeszcze Paolore odezwał, to już by człek całkiem w domu był. Zgłaszać, kto za Pyre spełni polonijny toast, bo Pyra na antybiotyku może tylko herbatką. Toasty herbatkowe adresatom szkodzą.
Robię remanent toastowy na użytek mojego zastępcy :
USA – Nowy, Orca, Okoń, Kucharka, Wanda TX
Kanada – Alicja z Jerzorem, Jacobsky Ania Z i Lena – Tuśka, o, jeszcze YYC
Australia – nasz zwierzaczek czyli Echidna z Wombatem
Azja – Paweł z Korei
Francja – Sławek, Emi, Ela i ktoś jeszcze, zapomniałam kto
Szwajcaria – Nemo, Puchala
Niemcy – Arcadius, Morąg z Dagny, Ania – Źródełko, Bobik, Moguncjusz
Niderlandy – Nirrod, Anca z Krainy Wiatraków,
UK – Helena (obrażona, ale to nic)
Szwecja – A.Szyszkiewicz
Obleciałam świat i jeżeli o kimś zapomniałam, to proszę dopisać.
No, kto ma zdrowie na te toasty?
J
O Jezusie , Jezusiczku – Austrię zgubiłam, więc proszę wypić podwójnie z Pana Lulka, PaOLOre, Magdalenę
Zakupiono czerwona róze. Sztamowa czyli na patyku. Ziab taki, ze o sadzeniu nawet nie moze byc mowy. Nie ze wzgledu na róze tylko ogrodnika. Kaliny nie bylo. W poniedzialek rozpoczna sie dalsze poszukiwania.
Otwarty dzien zaszczycila, niedawno, swiezo poslubiona, Pani Grabarka czyli malzonka wlsciciela wiadomego zakladu. W porównaniu z mezem osoba mloda, nie nastolatka ale prawie jeszcze podfruwajka. Nie zuzyta, zastanawialem sie czy byla sluzbowo czy dla rozeznania terenu.
Meska czesc gosci podzielila sie na dwie kategorie. Jedni czetnie znalezliby sie pod opieka tej pani za zycia a drudzy po przekroczeniu smugi cienia.
Zasloniety swiezo nabyta róza pozostalem na pozycji neutralnej.
Serwowano bardzo dobry gulasz z piwem z malego, prywatnego browaru.
Byly tez inne smakolyki domowej produkcji.
Chyba wzmocnie nadwatlone sily herbata z wkladka.
Walter choruje nadal na swoje ordynaryjna grype i blogoslawiona dzialalnosc przeprowadzimy za dwa tygodnie. Z nadzieja, ze na zapasach jakos przezyjemy.
Pan Lulek
Kto Pyrze będzie paczki do mamra przysyłał? Za ścianą, od trzech godzin ktoś słucha „swojej muzyki” Ja melodii nie słyszę, chyba jakieś strzępy, za to nieprzerwanie perkusja i bas. To jest gorsze od werbli i kotłów w orkiestrach wojskowych, to jest gorsze od dźwięków z remizy, to jest gorsze od disco polo. Jakby mnie sąsiad truł wyziewami, mogłabym wezwać mundurowych, a jak ktoś się znęca nad moim słuchem i ciałem to pies? Dobrze napisałam „ciałem” Te niskie rytniczne dźwięki niosą się przez nasz beton zbrojony i drży mój biedny kręgosłup, a nawet wyczuwam to stopami w. Czy człowiek nie jest gatunkiem ochranianym? Pójdę, zamorduję, tylko te paczki będą potrzebne
Pyro kochana !
Ja za Toba stoje sciana. Z praktyki czasów nieslusznych czyli lat piecdziesiatych, z opowiesci mojego taty wiem, ze w kiciu najwazniejsze jest miec dostep do cebuli i swiezego chleba z którego robi sie gnioty.
Z moich osobistych ostatnich doswiadczen o czym pisalem swego czasu jest unikanie efektu „szczura” czyli nadmiernego zageszczania miejsc odosobnienia oraz zapewnienie dostaw stosownego standardu produktów spozywczych dla obslugi i uczestników odsiadywania. Dla Twojej informacji podaje, ze standardowa skrzynka jablek zawiera 220 egzemplarzy. Majac chody mozna nawet miec wlasnego laptopa. To dotyczy tych z najwyzszej pólki i wybitnych fachowców prowadzacych interesy niezaleznie od miejsca pobytu.
W zwiazku z Twoimi klopotami sadze, ze najlepszym rozwiazaniem bedzie nabycie droga kupna zabawki wzoru AK-47 i zastosowanie z wiadomym skutkiem. Do zakupu dokladam sie. Ponadto informuje, ze w przypadku oceny twego postepowania na ponad 10 lat na sztywno, otrzymasz ode mnie w prezencie mojego niedawno nabytego laptopa a napewno ktos inny spowoduje jego bezbledne zainstalowanie i utrzymywanie w stanie stalej gotowosci eksploatacyjnej.
List ten jest co prawda przeznaczony wylacznie dla Ciebie ale w drodze wyjatku mozesz udostepnic jego tresc sasiadowi dodajac, ze ja tez zle znosze niskie dzwieki i byc moze zloze Ci stosowna wizyte, zeby nadzorowac osobiscie wlasciwe zalatwieni sprawy.
Jak zwykle do Twojej dyspozycji
Pan Lulek
Kocham pana, Panie Lulku.
A mówiłam…
Jakby co, to ja będę wysyłać paczki!
Na onecie, w kiosku jest przedruk artykułu z Viedomosti „Genua w tomacie” o targach, wystawach i festiwalu slow fish – coś dla Brzucha pewnie, ale i reszta przeczyta chętnie.
Pyro, będę przyjeżdżać na widzenia, oczywiście z paczkami w łapach. I zgłaszam się na świadka obrony.
Właśnie miałam wieści z Kampinosu : tam, gdzie się zatrzymali na polanie są dwie chaty – ta znajomych i miejscowego gospodarza. Plotek między nimi raczej enigmatyczny, dookoła las. Radek puszczony wolno najpierw wlazł do sąsiedzkiego gołębnika, ptaki podniosła raban, Młodsza musiała go za tylną łapę wyciągać. W pół godziny później podwórko gospodarza było pełne latających piór, gdaczących nerwowo kur i drącego się koguta. Radzio dorwał symbol Francji i niechciał go zjeść, chciał tylko jego ogon. Prawie mu się udało. Kogut z gołym kuprem uciekł na wiśnię, winowajca złapany wylądował na sznurku; tzn do smyczy przywiązano linkę 6 m. i omotano wokół gałęzi w sadzie. Sziedzi tam cały dzień. Zaniesiono mu miseczki z wodą i jedzeniem, miejsca ma dosyć, a Młoda nawet nie musiała płacić za koguta, tylko sąsiadka narzekała „Pani, a kto takiego gołego kokota będzie się słuchał? Moje kury nie.”
Pyro, jak tam Młoda jest w Kampinosie może by wyciągnęła taki promocyjny film. Dostałam kiedyś w prezencie, nie wiem jak dostępne. A w filmie piękne zdjęcia i dużo ciekawej informacji. Zawsze kochałam Kampinos a w filmie przedstawiony dodatkowo jako perełka przyrody. No śliczny po prostu. Nazywa się KPN Z łosiem w herbie, wydany 2006
WEando – teraz nie da rady – siedzą w środku lasu, bez samochodu. Jutro przyjadą samochody z W-wy rozwieźć towarzystwo. Następnym razem może? Oni tam dosyć często jeżdżą
W ramach samopomocy sąsiedzkiej zebrałyśmy sie , Polka, Węgierka i Niemka, zeby posprzątać dom Frankowi, Słoweńczykowi. O, i teraz wiecie, kto tu stanowi społeczeństwo kanadyjskie!
Frank ma wielki dom, przemawiamy do rozumu – sprzedaj, po cholerę ci to, nie panujesz nad tym. Zaparł się – przecież dla siebie zbudował. Żeby chociaż sprzątaczke najął, raz na tydzień… ale gdzie tam! No to my trzy, uśpiwszy Franka, sprzatamy dom nie sprzątany od mniej więcej 30 lat. Albo cos koło tego. Oszczędzę wam szczegółów, powiem tylko, ze myszy niezle tam harcowały. Dosłownie. Królestwo za szklanke piwa!!!
Jerzor przywiózł piwo! Gosser austriacki! Uratowanam… i zaraz lecę z powrotem do Franka, bo wszystko rozbabrane, a trzeba dokończyć to sprzatanie.
Pan Lulek jest nie do przebicia, hihi, sie usmialam.
Wlasnie zesmy z moim Jerzorem Bratem wrocili i dojadamy wczorajsza pizze (tymi recami mysmy zrobili) i wymyslamy, coz na kolacje polknac… W Lodowce chlodzi sie poncz z marakujowo-brzoswiniowy, a ciasto z malinami tez bedzie jeszcze podane.
Slawku: troche sportu na swiezym powietrzu to super sprawa, juz sie ciesze na wyprawe do Magdeburga. Jeszcze do wrzesnia musze przeleciec sie do Anglii i z powrotem, by wesprzec kumpla w potrzebie (pisze prace dypl w Cambridge)
Zródełko,
„Jerzor” to jest nazwa zastrzeżona! 🙂
No dobra, idę sprzatać….
Alicjo, dobra, dobra, Twoj niech bedzie markowy, hihi
Nasz Jerzor naprawde sie nazywa Jurek, przez mame i reszte kobiecej czesci rodziny (z wylaczeniem mnie) nazywany jest Jurusiem (ma 25 lat!), a przez reszte zwany Jurkiem badzo Georgem (zwlaszcza przeze mnie).
I wlasnie sie skubany gdzies zapodzial. Ochrzanie go, choc nie ma chrzanu w domu ni grama!
U nas majowkowo sie zrobilo:
http://www.scholar-online.pl/viewpage.php?page_id=60&c_start=20#c8484
W miedzyczasie ide zapytac lodowki, co na kolacje…
Panie Lulek jak Pan jestes Polon to Pan pewnikiem jak robaczek Swietojanski noca swiecisz. Kuria Sklodowska by sie Panem zachwycila.
Pozdrawiam ze slonecznego Calgarewka. Zeberka z grila, winko, slonce i ogolna, ciocia Dekadencja w okno puka. Swinie grypy dostaly a swiat dostal swira. Moze by trzeba nowy film nakrecic. Komputer w drodze to i sie czesciej zajrzy.
Z nieswojego komputera to bramkarz ledwie wpuszcza.
Zeberka z grila, winko, slonce i ogolna…..nie wiem co chcialem napisac z ta ogolnoscia ale sie widze przerwalo i w pamieci krotkiej ztracilo. Potem ciocia w okno zapukala i watek w otchlaniach sieci zaginal.
No to nie stajemy na udeptanej ziemi, Jerzor to Jerzor (Jerzy Wojciech), nie masz pojęcia Störungsquelle jak go nazywano, zanim ja „nastałam” (lat temu… będzie ze 36) i naprostowałam towarzystwo. JERZYK !!! No wiecie co?! Z Jureczkiem i Jurusiem też sobie poradziłam, Jerzor to brzmi dumnie!
Nasz Pan Lulek, czyli Jerzy Teodor, coś na ten temat mógłby powiedzieć.
U Franka z naprzeciwka ledwie co posprzątane. Ludzie! Tam trzeba ciężarówkę na wywiezienie śmieci!!! Umówiłyśmy sie z Elisabeth i Lisą na poniedziałek, że dokończymy dzieła. Frank nie ma pojęcia, co te trzy wiedzmy z mietłami i szmatami robią w jego domu i „oso chozi”. Czysty surrealizm. Nie ma sie co śmiać, facet ma olbrzymi dom, jest sam, nie sprzątał od lat. A wystarczyło wynająć kogoś , żeby raz w tygodniu cos tam posprzątał i poodkurzał. Tylko to jest własnie to, żeby mi tu nikt do mojego królestwa…
Bawiłyśmy sie świetnie, sprzątając, opowiadając sobie dykteryjki, ja i te dwie troszke starsze ode mnie panie po osiemdziesiątce – w pewnym momencie Frank się obudził i zapytał „oso chozi” i co wy tu baby robicie?!
Wytłumaczyłyśmy, że nie ma nic do gadania, wzięty w jasyr i niech nie marudzi. Poddał się ochoczo. I nawet umyślnym przesłał kilka butelek wina.
Sąsiad!
Kolejny słoneczny poranek, ale chłodno na razie. Alicja w czynie 1-Majowym, wypucowała dom Franka, wznosząc okrzyki „sąsiedzi wszystkich krajów łaczcie się”. Chwała sąsiadkom! Wczorajsze toasty za Polonię Pyra wznosiła maślanką. Chyba Polonii nie zaszkodzi?
Jeśli w googlach wpisze sie hasło „Jerzor” to pokazuje się taki obrazek
http://lh3.ggpht.com/_IpPp5VTg6Q0/SHJAG8hBy9I/AAAAAAAADXw/Ct6sbQE-pe8/ALICJA+Jerzor….jpg
co stanowi niepodważalny dowód ,że jerzor jest hasłem zastrzeżonym 🙂
Störungsquelle teraz pomyślałam sobie ,że może wyszło niezręcznie ,że się wtrącam do Twojej rozmowy z Alicją o zastrzeżonym haśle jerzor. 🙁 ale jak Twój Jurek zdobędzie książkę jak na załączonym obrazku to przecież też może udowodnić ,że zasłania jerzora ?!
Grażyna – gdzieś zapodziałam Twój przepis na pączki serowe. Mogłabyś powtórzyć? A do prywatnych Jerzorów wracając, ty się szlajałaś nie wiadomo gdzie, a Blogowisko czcząc Ryśków (udane chłopaki) za Twojego też kielichy wypiło, bo Pyrze się kołatało po łbie, że on też Rysio.
Pyro , tutaj jest ten przepis
http://adamczewski.blog.polityka.pl/?p=758#comment-137698
W okresie imienin mojego Ryszarda nie zaglądałam tutaj , to prawda.Zbliżały się święta i ja na tydzień przed świętami urządziłam tradycyjne przyjęcie imieninowe. Zapraszamy zwykle 12 osób , bo więcej nie jestem w stanie posadzić przy stole ,żeby się nawzajem nie szturchali łokciami.
Zrobiłam ambitnie dużo jedzenia , ale pewnie już czasy nie te, bo mnóstwo zostało. Na ciepło pierś indyka w imbirze lub do wyboru drugie danie krewetki z makaronem . Wyboru nikt co prawda nie dokonywał. Goście jedli to i to.
A z zimnego bufetu to : surówka z młodego szpinaku ( to na specjalne życzenie naszego kolegi Olka , który obiecał ,że przyjdzie jak będzie jakaś trawa albo szczaw na surowo. To miał być żart , który ja zrealizowałam. I ta zielenina cieszyła się bardzo dużym wzięciem.)Z surówek była też sałatka z brokułów oraz sałatka z selera naciowego.
Była też sałatka kolacyjna z łososia , sałatka koktajlowa , roladki z szynki ,faszerowane pomidory, faszerowane jajka i luzem sery i wędliny.
Napracowałam się przeogromnie. A ponieważ kuchnię i jadalnie mam na parterze a salonik na piętrze , więc się nabiegałam góra-dół za wszystkie czasy i uważam że to była przedświąteczna pokuta też za wszystkie czasy, 🙂 ( bo tak mi się wydało niezręcznie usadzić gości w jadalni obok kuchni )
A Pyra ma aktualnie do wyrzucenia 18 (słownie : osiemnaście) wielkich bukietów kwiatów, które przekwitły i do umycia wazony, szklanice i kamionki po nich. Taki „dorobek” taszczy do domu Młodsza, kiedy żegnani są maturzyści, a Matkla potem sprząta… O doloż ty moja!
Dzisiaj akcja ratownicza pod haslem „brzózka”. Tylko cicho sza i ani pary z geby
Pan Lulek
O diabli!
Trzy razy mi ten cholerny word wciął bardzo mądry wpis, ledwie piąta minęła, a ja poderwana Panalulkowym wpisem… Jakie znowu hasło „brzózka”, przecież wiadomo, że tajne hasło jest „żyrafy wchodzą do szafy, a ryby biorą na niby”! 🙄
…”no i czysta, oczywista!” napisał ASzysz pod przepisem Grażyny na pączki. Przepis wciągnęłam, gdzie należy.
Grażyna,
nie gadaj tyle, tylko podaj przepis na tę trawę na surowo. Wszak sezon przed nami.
Idę dospać, bo u mnie godzina, która nie istnieje (wg.Doroty z sąsiedztwa na pewno taka godzina nie istnieje!)
Grazyno, spoko, Alicjo, Jerzor rzeczywiscie brzmi dumnie i chyba dlatego mi sie spodobal. Nasz Jurus pewnie po wsze wieki Jurusiem pozostanie, a dla mnie Georgem, bo juz lepszy George jak Jurus. Ja rodziny przestawiac nie bede. Jak mu Mama takie imie wymyslila (Jerzy Konrad) to ma, ja tu tylko sprzatam 😉
A przy okazji: nasz Jurek nie napisze w zyciu ksiazki, bo on z innych klimatow jest.
Slonce swieci, w pracy dzialam, a tu juz pora sniadania przeszla, a ja oczywiscie jeszcze przed sniadaniem. Coz.. Korespondencja zaliczona, strony przejrzane, teraz trzeba bedzie Laurence wyslac komentarze do ostatniego mejla i zdjecie, a w miedzyczasie wziesc toast za trzeciego mama, com go w niusach uwiecznila.
Störungsquelle,
idzie w dobrym kierunku, a co Ty myślisz, od czego Jerzor zaczynał?!
Od Jurusia, oczywiście 😉
Podobno swoje trzeba przejść, żeby nabyć 🙄
Panie Lulku,
jakie stroje obowiązuja do tej akcji ratowniczej? Bo póki co, jestem w ogólnie znanym malinowym szlafroku od Alsy. I naprawde idę dospać.
Störungsquelle spójrz dokładnie – tamta książka jest autorstwa naszego gospodarza Piotra i był taki czas ,że krążyła między blogowiczami, dopóki nie zginłęa. Kolega jerzor trzyma ją tak jak trzyma , bo listek figowy na przykrycie jerzora to ponoć za mało 🙂
Alicjo przepis na zielone idzie tak:
1. Pęczek szpinaku ( ja kupiłam młode świeże listki w plastikowym pudełku, bo było bardzo dużo )
2. Suszone pomidory w oliwie w słoiczku 5 szt ( ja kupiłam firmy Rolnik z uwagi na „dobrą cenę” )
3. Ser typu rokpol (ok.5 dkg – taki plaster)
4.Oliwa
5.Czosnek
Szpinak porwać na drobnijesze strzępki, pomidory pokroić w paski, ser pokroić w kostkę, czosnek przepuścić przez praskę wymieszać razem dodając oliwę – ta ze słoiczka od pomidorów też się ndaje 🙂
Sprawozdanie z akcji w stosownym czasie. Znowu wcina i wcina.
Sniadanie komputerowe czy co ?
Pan Lulek
Bo to ja Panie Lulku zassana byłam i dlatego wcinało 🙂
Operacja ?brzózka?
Na skraju drogi tuz przy krawezniku wyrosla brzózka, samosiejka. Gdzie rosniesz glupia mówie. Samochody cie rozjada. Ona nic tylko rosnie. Jak ta sierotka Marysia albo Czerwony Kapturek. Nie pozostalo nic innego tylko zabrac do ogródka. Miejsce upatrzylem ale odkladalem sprawe na lepsze czasy. Wreszcie postanowilem. Dzis. Po porannych ablucjach wychodze i oczom nie wierze. Przejechana i zlamana w nocy. Prawie u korzeni. Nikogo w poblizu. Nawet niema komu opon przekluc. Wykopalem biedactwo.
Poeta powiedzialby. Wzialem ja na rece, tulac jak dziecine a lzy poplynely na moja brzezine.
Uratowal sie jednak maly listek i system korzeniowy. Wiadomo, z roslinami jest prawie tak jak z chlopami. Jak ma zdrowy korzen to napewno mu odbije.
Cala wiedze wlozylem w akt przesadzania. Wykonalem stosowna koronke dla zbierania wilgoci i posadzilem dwie rosówki z wyraznym rozkazem dalszego uzdatniania ziemi. Zastosowalem nawet sankcje, ze jak spróbuja dac noge to je zje dyzurny bocian, sylwetke którego postawilem na strazy.
Za jakies lat trzydziesi siedzac w cieniu wyrosnietej brzózki przy garncu miodu w towarzystwie Alicji, Jerzora, Pyry i innych zacnych gosci bede wspominal ten dzien swiateczny.
Przy okazji. Jolly zapytala, czy ten Radek to gania tylko za meskimi ogonami.
No to pieknego wieczoru
Pan Lulek
Pan Lulek i Jolly – Radek póki co, gania tylko za kogucim ogonem. Sztuka jedna, bo jest to pierwszy i jedyny kogut, którego psiak poznał. Aktualnie jest to kogut bezogoniasty. Chwała Ci, Lulku, za brzezinkę uratowaną, Brzoza się łatwo nie poddaje i rośnie, jak długi w banku.
A teraz chcę podpowiedzieć wszystkim, jak można uzyskać mięso o smaku golonki delikatnej nad wyraz, ale bez warstwy tłuszczu (doświadczenie Pyry z dnia wczorajszego) Otóż wzięłam ładny kawałek łopatki bez skóry i tłuszczu i ugotowałam w wywarze z włoszczyzny z solą, solą peklową, liściem laurowym i zielem angielskim. Wyszło pyszne mięsko, zrobiłam do niego ostry sos chrzanowy i jałam wczoraj i dzisiaj. Wywar wylałam, bo zup prawie nie gotuję
pięknie kurka wodna, pięknie!
wątróbki gęsie wymoczyłem w mleku i na koniec w piwie
oprószyłem mąką i usmażyłem (olej+masło)
lekko, leciuteńko
z wyjazdu majówkowego przywiozłem szczaw i młode pokrzywy
wraz z sałatą ułożyłem na talerzu
na to plastry jajek od zielononóżek
krążki cebulki fioletowej, korniszona
i plastry wątróbki
sos vinagret doprawiany ziarnistą musztardą
:::
a propos kur zielononóżek
Hieronim, znajomy mistrz nalewek
a zarazem hodowca tych kurek
opowiadał jak oglądał jakiś program o innych kurkach
skomentował ich warunki tak
– u mnie to one mają sześciogwiazdkowy kurnik, proszę ja ciebie
haha, Alicjo, pewnie masz racje, kiedys na pewno sie zasluzy, a jak!
na razie pozostaje Georgem (pozostaje u mnie na obczyznie az do Magdeburga, czyli jeszcze 2 tygodnie)
Pan Lulek sie zaskuzyl, gratuluje. Brzozki ponoc szybko rosna…
U nas po tematach majowkowych pojawili sie piraci, a w zasadzie lekarz piratow
http://www.scholar-online.pl/viewpage.php?page_id=44&c_start=180#c8556
a zaczal sie nawet kuchni armenskiej i chyba zgaszony zostal, przynajmniej na razie. A juz myslalam, ze bede wreszcie miala okazje zycytowac Gospodarza (to o wloskim oleju). Jeszcze widac poczekac musze.
Panie Lulku, szanowni Czytelnicy,
mialo byc, ze sie Pan Lulek zasluzyl, przepraszam za literowke, nie palcie czarownic! 😉
Störungsquelle,
my tu czarownic nie palimy, najwyżej lulki 😉
Moja wiosna, „zdjęta” przed chwilą. Wiadomo, Górka i co na niej…
http://picasaweb.google.ca/alicja.adwent/Maj032009#
6e6f
Przepisalem i co ?,
Nic
Pan Lulek
…a miało coś być? 🙄
Znowu chca sie u mnie stolowac. Grilowanie sie zaczelo. Zwariowany kraj. Na kazdym kroku dymia ruszta z prosiecymi zeberkami (babyback slabs), z „Polish Kobasa”), z kurzymi udkami (drumsticks). Przez lata przyzwyczailem zgraje to teraz ciagna babcie, dziadka, kulawego wujka i nowonarodzonych na wozku, na zarcie przez caly dzien. Jeszcze do domu zabieraja. Co grzeczniejsi dzwonia zapytac jak woda w jeziorze (a przez caly rok go nie obchodzilo), jak zdroweczko, ze juz cieplo i nad woda mozna posiedziec… Chamy pospolite, czyli najblizsze przyjacioly, dzwonia wprost: w niedziele przyjezdzamy, kup zeberka ! Co cie napadlo – pytam – tak naraz, a przez piec miesiecy nie dzwoniles ? Grill seazon ! Kup zeberka ! Sie nie wykrece. Caly kraj dymi. Nafta i wegiel drzewny smierdza w ogrodkach, na balkonach, w parkach, na plazy, na lodkach. A nad kazdym grillem sterczy Guru, zwykle nieudacznik bez grosza, ale teraz jest Jego Czas. Wie jak sos zrobic (kazdego roku inny), jak nie przypalic, jak dopiec zeby bylo mieciutkie. Stoi, kreci, przeklada, zamyka i otwiera, wacha i polgebkiem tak, zeby nie zrozumieli i nie zapamietali, wyjawia swoje tajemnice marynowania, solenia, gotowania i obszerna (ok.20) liste skladnikow na sos. Jedyny i niepowtarzalny ! Sklepy sa zawalone grillami wszelkich marek i fasonow, od podrecznych za $20 do agregatow gazowych po $1200. Kraj dostaje amoku.
Ciekaw jestem czy w Polsce tez jest to szalenstwo ?
A mnie spotkala mila przygoda w sobote,siedzialem sobie spokojnie w barze popijajac drinka w pewnym momecie podeszla do mnie wlascicielka baru z druga pania ktora w tym barze na cele dobroczynne sprzedawala ciastka domowej roboty,okazalo sie ze jest to Polka ktora mieszka tutaj w Korei z mezem i uczy jezyka polskiego:)
Zaprosilem pania z mezem do siebie na piatek ,ma przyniesc garnek zurku na zakaske a ja postaram sie o trunki i napisze po spotkaniu jak smakowal.
O ta pani wspomniala ze tutaj mieszka jeszcze jeden Polak ktory jest mnichem buddyjskim,maja mnie z nim poznac.Zaczyna sie robic ciekawie,dziewczyny juz wygrzewaja sie na sloncu w bikini a do plazy mam 100m.Ahoj.