Wielkie oszustwo czyli czerwone jest zielone
Wylądowaliśmy w Marsa Alam w samo południe. Nie wyglądało to zachęcająco. Lotnisko na pustyni. Przy nim warszawski terminal Etiuda, który właśnie zmarł śmiercią naturalną, jawił nam się we wspomnieniach jako europejski port. Upał.
Autobus wiózł nas po całkowitym pustkowiu, na którym co kilkanaście kilometrów pojawiał się kolejny hotel usytuowany nad pustym morskim wybrzeżem. Nasz – Abu Dabab – co tłumacz przełożył na wdzięczną nazwę Krowa Morska – był na samym końcu tej godzinnej podróży. Czuliśmy się trochę jak skazańcy z ośmiodniowym wyrokiem. Poza hotel bowiem nie było gdzie się udać. Ino szczera pustynia ( choć zdrowo zaśmiecona).
Widok z naszego balkonu na Morze Turkusowe
Nie popadaliśmy jednak w rozpacz, bo sami sobie ten wyrok zaaplikowaliśmy.
Pokój był duży, z balkonem, łazienka też obszerna, łóżko wygodne i wielkości tylko co opuszczonego lotniska. Z balkonu widok na plażę, morze i basen (gdyby komuś nie odpowiadała temperatura morza grubo przekraczająca 20 st. C) z podgrzewaną wodą. Ale kto by tam chciał włazić do rondla z zupą!
Przed pierwszym zanurzeniem – to żółte to płetwy
Pierwsze kroki skierowaliśmy na plażę. No i wylazło szydło z worka. Oszukali nas. To Morze Czerwone jest całkowicie Zielone (choć Basia twierdzi, że Turkusowe). Ciekawi więc byliśmy co tu jeszcze się okaże nie tak. Ale my przecież z kraju, w którym nikt nam nie wmówi, że białe jest białe, a czarne jest czarne, więc może być morze czerwone całkowicie zielone.
Po wyjściu z wody nurek też jest w kolorze płetw
Na szczęście rafa koralowa mieniła się kolorami tęczy więc nie było na co narzekać. Pierwszy raz nurkowałem na rafie i wprawiło mnie to najpierw w osłupienie a potem w zachwyt. Takiej feerii kolorów nie byłem sobie w stanie wyobrazić. No i te ryby, które traktują człowieka jak swojaka. Niczego się nie boją, nie uciekają ale – na szczęście i nie próbują nadgryźć. Nawet żółwie wielkością przewyższające recenzenta kulinarnego „Gazety Wyborczej” Macieja Nowaka ważącego niemal 200 kg nie traktowały mnie jak ja zupę żółwiową czy miecznika z grilla. Nurkowałem więc codziennie i nigdy nie miałem dość.
Na plaży podczas wędrówek spotykaliśmy kraby pustelniki noszące cudze muszelki na plecach
Dzień za dniem powtarzał się ten sam program: śniadanie około 8 rano (świetny jogurt , sok z pomarańczy, owoce, sery, pieczywo i na koniec kawa); trzy godziny plaży ( w tym godzina w masce i płetwach); krótka sjesta z książką (przeczytałem tysiąc stron liczące dzieło Aleksandra Halla „Francja i wielcy Francuzi”); obiad (głównie ryby, owoce morza i mnóstwo warzyw w różnej formie); po obiedzie znów lektura lub drzemka a potem półtorej godziny ( w porywach do dwóch) wędrówka wzdłuż plaży; o siódmej wieczorem kolacja dokładnie taka sama jak posiłek południowy.
Jedynym mankamentem był brak wina. Owszem były wina egipskie ale po pierwszej próbie, która skończyła się kompletnym fiaskiem (dyskretnie wylaliśmy zawartość kieliszka a usta długo płukaliśmy sokiem) usiłowaliśmy brak alkoholu w organizmie uzupełnić piwem (też tylko egipskie) lecz rezultat był niewiele lepszy. Musieliśmy przejść więc na przymusowy odwyk. (Teraz dopiero sobie to odbijamy.)
Paw z ręcznika ozdobiony kwiatami hibiskusa to wyraz zadowolenia obsługi z wysokości napiwku
O 21.00 zapadaliśmy w sen. Trwał on do czwartej rano gdy muezin rozpoczynał swój śpiew, który z pobliskiego minaretu rozlegał się zapewne aż na drugą stronę morza. Po kwadransie tego swoistego koncertu, który zresztą bardzo nam się podobał, usypaliśmy spokojnie pod opieką Allacha i spaliśmy znów do śniadania.
Wróciliśmy naładowani energią, opaleni i spragnieni. Ruszamy więc do roboty. Przetrwaliśmy Wielkanoc, potem krótka, kolejna chwila pracy i…znów na wakacje nad włoskim morzem pod Carrarą!
Komentarze
No i wyszło szydło z worka – nasz gospodarz do drobny kłamca. Otóż według mnie nie można mieć tak niepokaźnej wielkości brzucha będąc smakoszem…
A tyle naczytałem się jego opowieści….
Wroce do domu to pokaze ze ono – to morze znaczy sie – jest czerwone!
Wspanialy wypcznek, wspaniale plenery nadwodne i pododne. Ze wina brak? Krotka przewa wzmocni smak wina.
Male pytanie – a ludzikow duzo? Gwarnie czy tez spokojna cisza wypelniona szumem fal i spiewem dobiegajacym z meczetu?
A recznik ulozony w formie labadka – przepyszny. Bede probowac. O wynikach doniose w skrocie: uprzejmie dosze ze…
Pozdrowiatka od zwierzatka
Echidna
No i doczekaliśmy się wreszcie. Aż mnie skręcało z ciekawości, a tu Gospodarz przetrzymał nas tydzień na cytatach (Cy Tata cyta cytaty z Tacyta?). Urlop między pustynią, a Morzem Czerwonym (ono jest czerwone w pewnym okresie roku od masowego pojawiania się zyjątek czerwonych) musiał być udany – cisza, spokój (kto urządzi balangę na egipskim piwie?) kolorowe ryby na koralowej rafie, lekkie choć nieco monotonne posiłki – taka sielska przerwa w życiorysie. Teraz poprosimy o szczegóły kulinarne.
Rozumiem, że Gospodarzostwo nasi na tydzień dołączyli do Pana Lulka w zdrowotnej abstynencji. To bardzo ekskluzywny klub na blogu – 3 osobowy.
Echidna – kartka była urocza, wczoraj pisałam, nie wiem, czy zauważyłaś.
Alinę witamy z przyjemnością, wszak lubimy burgundy takie i owakie.
Nareszcie cos dla nas czyli na zywo. Zazdrosne gratulacje. Czy znalazloby sie dosc miejsca na odbycie jednego z ordynaryjnach Zjazdów.
Jak wiodac, dobre jedzenie naszego Maestro czyli Gospodarza wcale nie musi eksplodowac w pasie.
Tyle, ze jakos piratów nie widac. A moze dzis prawdziwych piratów juz niema.
Za chwile jade na komputerowanie nosa i na tym bedzie koniec na ten rok.
Jeszcze tylko prostowanie krzywego ryja i spokój.
Pan Lulek
Lulek, trzymamy kciuki. Nosek Ci wyszykują piękny, a Tobie będzie lżej oddychać. A Mama Ci mówiła, żebyś się z chłopakami nie bił, toś nie słuchał.
Ooooo…! Wreszcie Gospodarz coś z podróży nadał! A obuwie ma prześliczne 😉
Te płatki kwiatów na łabądku przypominają mi piękne toalety na stacjach benzynowych w RPA, o czym już klepałam tutaj. Nie dość, że czysto, to kolorowo, świeżo i pięknie.
Pawle P. – chyba trochę nowy (nie – Nowy) jesteś, bo gdybyś był stary stażem na blogu, to wiedziałbyś, że nasz Gospodarz i owszem, jest smakoszem, nawet łasuchem, ale nie obżartuchem!
Piraci bliżej Somalii, Panie Lulek… A cóż to znowu za komputerowanie nosa?! 😯
I niech sobie Pan Lulek nie da tego krzywego prostować, za zadne skarby!!!
Wracając do wczorajszego, ja tam zawsze chętnie pokazuje zdjęcia z młodości, ale jak wchodzi w grę towarzystwo na nich, to muszę się liczyć z autoryzacją, bo jeszcze gotowi pociagnąć mnie za konsekwencje, albo za co. Jaki aniołek, nie? 😉
Było się kiedyś…
http://alicja.homelinux.com/news/Alicja.jpg
A cóż to mnie zegnało z wyrka już o 3-ciej? Hałasujecie tutaj, człowiek spać nie może 😯
Uderzyło mnie to samo, co Pawła P. Spodziewałem się zdecydowanie wypukłego brzuszka, a tu taka niespodzianka. Wygląda na dużą samodyscyplinę.
A o kłopotach z winem uprzedzałem, tylko późniejsi bywalcy starali się uspokoić.
p.s.Pyro,
z tym prostowaniem krzywego… Jerzor też kiedyś zażyczył sobie prostowanie, chociaż w młodości nie bił się z chłopakami, z dziewczynami tym bardziej. Prostowali, chłop się nacierpiał, żadnej poprawy w oddychaniu czy choćby co. Teraz cokolwiek ma krzywe, tak trzyma. Natomiast migdałki i owszem, dał sobie wyharatać w wieku bardzo dojrzałym i przestał się przeziębiać. Poza przedwczorajszym razem, bo „się ścigał na rowerze z takim jednym” 🙄
Alicja – jaki tam aniołek? Te tam, no, na „k” już w ślepkach są. Do dzisiaj zresztą ku podziwowi Pyry i jeszcze kilku osób.
Jakiż higieniczny i zdrowy tryb życia prowadzą abstynenci na pustyni – o 21. spanie! 🙂 Toż to jak niemowlaki! 😉
A kiedy ten następny urlop?
to moze te zielone i czerwone to takie zludzenie optyczne? 😉
a wina egispkie rzeczywiscie do najlepszych nie naleza. Za to swieze owoce sa tam bardzo smaczne!
Pyro… 🙄
te na „k” to powtarzając po Renatce B.? 😯
Swoją drogą… o ile się nie mylę, piwo wymyślili Egipcjanie? To dlaczego tacy jacyś do tyłu w tym temacie teraz ?
(Jerzor by powiedział – koń ma chore nerki czy co?)
Pyro –
oczywista ze przyuwazylam. I Alicjowe pochwaly tez. Miod mi na…rece lejecie.
A ze czerwone to morze zaraz udowodnie.
Wombat z kuchni krzyczy ze z krupniku zrobil sie kit. A ja uslyszalam „git”. I ciesze sie jak glupia ze tez chwala. No to ide „odkitowac”.
E.
ech te rafy, zazdroszczę widoków 🙂
Ciekawa jestem, czy to, że nie umiem pływać i boję się głębszej wody stanowi jakąś przeszkodę do zanurkowania na rafie? 😎
http://www.youtube.com/watch?v=kJGD5I8xjp0 🙂
O, kurczę!
Gospodarzowi nad tym Czerwonym Morzem płetwy wyrosły; to są niewatpliwie skutki nadużywania! 🙂
Andrzeju J. – gdzie Ty się u diaska chowasz? Dlaczego tak rzadko bywasz na blogu? Choroba, kłopoty, czy znudzenie Blogowiskiem?
Ale z tym lotniskiem to takie typowo polskie. Od razu na poczatku trzeba ponazekac. Potem troche porownac do „naszego”. Ale to i tak luksus, poleciec do Egiptu, zeby stwierdzic, ze Etiuda wcale nie taka zla.
Emi, można bez pływania, ale trudno. Są rafy, które sięgają powierzchni i można nurkować tuż pod powierzchnię opierając się o rafę, ale trzeba założyć rękawice, buty gumowe (mogą być sandałki do kąpieli) i nakolanniki, bo rafy mają dużo bardzo ostrych wypustek. Można się po tej rafie zsunąć bez pływania na metr nawet, ale ktoś powinien ubezpieczać. Głębiej niepływającemu bym nie radził.
Można jeszcze popłynąć turystyczną łodzią podwodną do oglądania rafy koralowej, ale to trochę kosztuje i zawsze nie to samo, co bezpośredni kontakt z rafą.
Pyro!
Znudzenie Blogowiskiem? No nie! Gdzież bym śmiał!
Moja nieobecność okołoświąteczna byla spowodowana złośliwością rzeczy martwych; czyli komputera. Nawalił i trzeba było przeprowadzic reinstalację.
Ale już jestem i Wszystkich wiosennie pozdrawiam! 🙂
To na pewno byly fajne wakacje a nazwa Czerwonego Morza pochodzi chyba od koloru alg kiedy kwitna i sa na powierzchni wody.
Andrzeju J. – ulżyło Pyrze, która jak wiadomo, ma silny instynkt stadny.
Cy Tata cyta cytaty z Tacyta?
Gdy wnusia moja pytanie tak zada
radość ogromna w mym sercu zawita
i miłych uczuć przebiegną mnie stada
Morze Czerwone, czy aby jest czerwone ?
a może turkusowe czy amarantowe ?
Grunt, że ciepłe każdy nurek ci to powie !
A na miłe temperatury w Bałtyku trochę poczekamy,
póki co obsypane kwieciem drzewa podziwiamy
i z powodu pyłków wszelakich co nieco kichamy !
Stomografowali krzywy ryj. nie bolalo ale to tylko poczatek.
Jakbym w starych butech pojechal nad to Czerwone, to czy wyroslyby nowe i w jakim kolorze.
Definitywnie zakonczylem sezon nalewek na mrozonkach. Powolutko ulegaja degustacji. Moze sie cos uratuje w Poczcie Butelkowej.
Teraz inni bohaterowie wyszli na scene.
Rumtopf o pojemnosci 5 litrów i ceramiczna faska na ogórki, 10 litrowa.
Ogórków nie bedzie sie kisic. Maja sasiedzi i w ramach pomocy. Rozumiemy sie.
Wszystko zalezy od tego jakie beda urodzaje. Mysle sobie , ze byloby nienajgorzej zaczac od czystych, niemieszanych truskowek w tym mniejszym. Ten wiekszy dostanie inne chwilowo niezdefiniowane zadanie.
Sam nie wiem czy pójsc w ratafie, czy pozostac w czystym wariancie na przyklad wisni lub moreli. Albo brzoskwin. Tylko kto to wszystko spozyje.
Liczacy na pomoc sasiedzka
Pan Lulek
Panie Lulku – Pyry w ub.r. „poszły w czyste truskawki”. Nalewka udała się, ale więcej tego robić nie będę. Każdy oczywiście ma smak i gust inne, ale dla mnie truskawki są nieco mdławe. Z owoców przez Ciebie wymienionych stawiałabym na Wiśnie i morele. Nie zapomnij o jeżynach – znakomita nalewka. Może być też malinowa.
Panie Lulku – jak to,kto to wszystko spożyje ???
Blogowa społeczność jest gotowa spożyć każdą nalewkę.
Ratafię też bardzo lubimy 🙂
U mnie ze spożyciem nalewek problemu nie ma.
Znikają nie wiadomo kiedy,a każdy mówi,że tylko
1 kieliszeczek wypił … (?)
Ale produkcja zdecydowanie miejsza niż u Pana Lulka,
no i nie taka urozmaicona. Cytrysówka Pyry ostatnio
dzierży mocno palmę pierszeństwa !
Czerwony turkus rozlał się szeroko,
taki czy inny – jakie się ma oko
zależeć powinno, ale bez mamusi
do deklaracji żadnej łotr nie zmusi,
że czarne jest czarne a białe białawe,
więc w końcu możemy wyłożyc na ławe,
co więdzą już wszyscy blogowicze nasi,
że turkus czerwieni w tym morzu nie zgasi.
Uzupełniam zjedzone litery : mniejsza …….
…….. pierwszeństwa
Stanisławie- widzę, że dzisiaj też Ci poetycko
w duszy gra !
Zarobiona jestem i nadal bez pudła 🙁
haneczko –
a ja jestem zarobiona bez pudla – w sama dziesiatke
E.
bernard-l-hermite-302054.jpg
Piotrze, znalazlem pustelnika po makijazu, mam podejrzenia, ze to samiczka
Danuśka – nie wiem którą jesteś Danuśką : październikową, czy czerwcową. Jeżeli czerwcową to czas najwyższy wyprodukować z pewnością najlepszą wódkę domową – czyli cytruynówkę kaukaską albo likier farmaceutów, nazwa obojętna, efekt murowany, spytaj Marialki i innych też.
Potrzeba :
1 kg cytryn + 2 dodatkowe
1 l spirytusu 96
1 l pełnego mleka (nie UHT, może zresztą być chuda śmietanka)
40 dkg cukru kryształu
1 laska wanilii
Wanilię przeciąć wzdłuż i włożyć do słoja. Cytryny obrać b. starannie z 3 szt. otrzeć skórkę – skórkę utartą też w słój ciepnąć. Cytryny pokroić w cieniuteńkie plasterki albo utrzeć na grubej tarce – do słoja. Zasypać 40 dkg cukru i czekać, aż cukier się całkiem rozpuści (ok 2 dni) wlać mleko i spirytus, zamieszać, zamknąć, wstawić w ciemną szafkę i mieszać łychą 2 x w tygodniu. Nie przejmować się, że w słoju brzydki serek pływa. Po 8-9 tygodniach zlać nalewkę przez flanelę (jedyny, pewny sączek w tym wypadku). Sączy się b.wolno. Uzyskany czyściutki, klarowny płyn to ambrozja. Nie musi leżakować, jest półwytrawna, aromatyczna, może służyć jako aperitif, do jasnych mięs i solo. Chować przed łakomczuchami.
Uwaga – mało wydajna – – uzyskujemy tylko 1,7 l wódki i jescze ze 150 ml z wytłoczyn. Te resztkę też trzeba filtrować.
Nic tylko założyć Stowarzyszenie Zarobionych Bab 😉
do tego sie kamufluje
http://www.linternaute.com/nature-animaux/animaux-sauvages/photo/aldabra-un-tresor-de-biodiversite/image/bernard-l-hermite-302054.jpg
Jak nie Czerwone, kiedy Czerwone?! No…
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Morze%20Czerwone.jpg
zabronionych żab?
moze trzeba Błotną zaprosic?
Alicjo, to po amerykanskiej odsieczy?
Jak mówię, że czerwone, to mówię…
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Morze%20Czerwone2.jpg
…a nie wiem, Sławku, po jakiej odsieczy, ale jak sie dobrze przyjrzeć, to i Aussieland mozna stamtąd dojrzeć. A Gospodarz groznie wymachuje tymi płetwami, kto wie, co On tam zmalował… (może morze? na czerwono? 😯 )
slawek –
ani one (te baby) blotne, ani zablotne, ani zabronione ino zwylke zarobione.
haneczko – SZB?! Zle sie wymawia. Logopedy by trza. Moze juz raczej SSB – czyli Stowarzyszenie Slodkich Bab? I wcale mi by nie przeszkadzaly jakies muzyczne skojarzenia.
Alicjo –
Dziekuje. Sama przyznasz ze czerwone.
A teraz ladne dobranoc i zycze Wam udanego weekend’u (kiedys to by sie powiedzialo: wolnej soboty)
pozdrowiatka od zwierzatka
Echidna
no jak tak, to ja nostalgicznie tez sie przyznam:
http://picasaweb.google.fr/slawek1412/Slawus#5325657633789393026
Sławek – chłopaczek słodki, że i zjeść można. I co z niego wyrosło?
Pyro, czemu cytujesz Rudego?
Sławek – proste: patrzymy na Ciebie babskimi oczami. Życzliwymi zresztą.
Sławek.. 🙂
Lalkami się bawiłeś?! 😯
Echidna,
zawsze do usług, ale dopiero co wstałam po dosypianiu, dlatego „z poślizgiem” wyszło…
SBB, jeśli muzycznie… i co do żab, no to oczywiście Skrzek… 😉
Echidna, ja ostatnio bardziej cykutna niż słodka 😉
Mam nadzieję, że Sławkowi dużo z 15:55 zostało 🙂
Alicja, wszystko gra i skrzeczy 😀
skrzek, to byl na placku Nemo,
lalkami sie bawilem chetnie urywajac im przyjaznie raczki,
Haneczko prawie wszystko, poza kapciami
A dzisiaj znowu pogoda ogrodowa, toteż kazałam stosowny mebel postawić, taki już całkiem ogrodowy – zakupiłam także narządko do sprzątania pozimowego.
Trochę posprzatam, trochę poodpoczywam, kwiatki jakieś powącham… w stosownym momencie toasty ku czci i za, i tak dalej.
Na obiad… się zobaczy 😉
Alicja – Tyś nam się jakoś na dniach urodziła. Nie chcę przeoczyć toastów, a to miesiąc toastowo obfity – jubileusz Piotrów, urodziny zołzy kanadyjskiej, imieniny Jerzora w Kanadzie, Pana Lulka w Burgerlandii , Pana Męża w Gnieźnie,. Wojtków dwóch, co to kiedyś u nas bywali, mojego Jarka opijać nie trzeba, bo cóż mu z toastów? Mamy na te okazje to i owo w szafce i na regale (w tym niedawno odkryte świetne wina mołdawskie, a i nalewek kilka ocalało. WEięc tego, przypomnijcie, proszę kiedy tę Alicję czcimy?
ja tam caly czas,
tylko to rozowe wyszlo i robie czym mam
Pyro, Sloneczko Poznanskie –
Ty nasz do nalogu naklaniasz i w nalog chcesz wpedzic. Tak mi sie widzi zaslimaczonymi (z niedospania sic!) slepkami.
E.
Echidna – i na co Tobie to humanistyczne wykształcenie, kiedyś zapomniała podstawy? Jeżeli pijesz bez toastów, to jest pospolite pijaństwo; jeżeli wznosisz zdrowie, to jest kulturalne zacieśnienie więzi międzyludzkich. Sic.
Pyro, wyprobuje i przetestuje na kregu moich przyjaciol.
a jak sie tu poetycko zrobilo… az milo poczytac rymowanki =)
a u mnie PoTomek wypisal sie o wywiadzie na krakowskim miescie i teraz dostaje mejle z zapytaniem, czy nasi politycy naprawde tak sie zachowuja i czy wszyscy Polacy maja taka (ulanska) fantazje (chyba tak, nie?)
Pyro,
tak to leci. A rzeczywiście miesiąc obfity… 😉
Kwiecień
03 – rocznica ślubu P.B.Adamczewskich
15 ? urodziny Morąga
18 ? urodziny Alicji
23 ? imieniny Pana Lulka, Jerzora
24 ? urodziny Nemo
26 ? urodziny Alsy
… o, zamiast znaków zapytania powinny być myślniki .
A gdzie sie miesci „dla przyjemnosci”, tych miedzyludzkich takich tam, czy w okolicach Kolskiej?
Jakby nie bylo nic z tych rzeczy. Ide spac.
Dobranoc
E.
Do zespołu Jurków dodaj, proszę, Osobistego Haneczki./ Fajny chłop jej się trafił (ona twierdzi oczywiście, że to jemu się trafiło)
…a wybierałam się do ogródka, tymczasem zadzwoniła kuma, leci do Polski za tydzień i pyta, co z ksiegarni wynieść. Już ja jej listę przygotuję…
Tak czy owak, godzina zeszła na gadaniu. Chyba sobie sprawię tę komórkę, bo zamiast tutaj z nogami na biurku, mogłam juz pół trawnika wygrabić, albo i cały.
A o czym rozmawiałyśmy? Między innymi plotki o Ance, a na końcu okazało się, że nie o tej samej Ance plotkowałyśmy 😯
mam nadzieje, ze nie o mnie, Alicjo, hihi, bo tez Anka jestem.
Kwestia przeprowadzki jeszcze do ustalenia (wlasnie sie zglosil glowny organizator). Juz sie boje.
to wszystko wina Alicji, dobije Was:
http://picasaweb.google.fr/slawek1412/ResztaEwolucji#
Storungsquelle – w takim razie możesz przypiąć sobie nr 4-ty. rzy Anki już mamy, a jeszcze Rudy Sławka… Fajna ta stronka Scholara.
Sławek – „So zakochania jeden krok” – to poważne chłopię ze szkolnej legitymacji i ten młody, leniwy i gniewny.
I jak z Gałczyńskiego, gdzie Okciec uśmiechnięty i Mama taka młoda…
Phi…
ja też mogę dobić… *kultowym* 😉 http://alicja.homelinux.com/news/Bartniki1960.1.jpg
A Sławek (nie ten, co siedzi na Mikrusie, bo to moj brat) na jednym ze zdjęć (ten taki młody przystojniacha, drugie zdjęcie) przypomina mi kogoś, nie wiem kogo. I teraz chyba rzeczywiscie pójdę do ogródka grabić, toż południe !!!
…i jeszcze p.s. do Sławka – na każdym zdjęciu jesteś „podobny do siebie”. A przede wszystkim śmiertelnie poważny 😯
Sławek to mi wygląda na podkurzonego, a nie ‚poważnego’, ale śliczny bardzo! 🙂 Najbardziej w tych bufiastych majtach z gumkami! 🙂 Jak się nazywał ten strój – pajacyki? R. też ma zdjęcie w takim – bałam się, że nasza córka umrze ze śmiechu, jak je zobaczyła. 😆
Mam zdjęcie mojego starszego brata w krótkich spodniach i pończochach – to dopiero strój dla faceta!
…jasna by to!
No więc jeszcze godzina nie minęła, pozamiatałam patio, grabię sobie równym rytmem, ptaki wyspiewują, szczypiorek cieniutki wzeszedł, dzięcioł na Górce wystukuje, pietruszka powoli… tymianek i te inne się pokazały ledwie co, bo u nas wiadomo, pózniej wszystko… melisy nie przycięłam jesienią, więc teraz mam badyle do sprzątnięcia
No i tak błogo sobie na hektarach rządzę… a tu jak nie RYKNIE kosiarka u Gary’ego! Co on kosi, do cholery – toż trawa jeszcze się nie obudziła!!! Ledwie co tam wystaje! A żeb go kolka sparła – że powtórzę za jednym z „Samych swoich”!!! Szkoda, że nie mam granatu – bym rzuciła w sąsiada!
No dobra. Skończył. Wracam na hektary.
p.s.Alsa, pokaż Zygmunta w tym stroju – nikomu nie rozgadamy!
Alicjo, toż nie potrafię! 🙁
Prosze mi nie zabierac jednego dnia imienin. Moi tesciowie obchodza imieniny ichne go Jerzora czyli Györgyi w dniu 24 kwietnia. Zawsze obchodzilem dwa dni a tu ktos chce mnie wypisac z kalendarza.
Wlasnie, ze zrobie sobie dublet. Dwudniowy.
Gospodarze przygotowuja podobno skok do Carrary. Na marmury. Pewnie zamówia blok marmurowy w którym chwilowo ukryty jest Gospodarz czekajac na odbicie mlotkiem artysty. Moze zreszla jakas para w milosnym uscisku.
O ile sobie przypomionam warto zobaczyc jak w kamieniolomach jezdza olbrzymie ciezarówki i nabyc droga kupna mozdziez z tluczkiem albo piekna waze dwumetrowej wysokosci. No i dobrze zjesc
Za literówki przepraszam. Tym razem zabralo zanim sprawdzilem pisownie.
Dobrej zatem nocy.
Pan Lulek
Panie Lulku,
według niektórych starszych kalendarzy Alicji jest także zarówno 18 kwietnia. I moi rodziciele mi wmówili, że zuzamen do kupy, za jednym zamachem (jak siostra Barbara, ur. 4 grudnia…). Dopiero Alsa uswiadomila mi, że prawdziwej Alicji imieniny są 21 czerwca. No to ja teraz… urodziny z nieprawdziwymi imieninami jutro, a prawdziwe imieniny wiadomo kiedy. Popieram wszystkie obchody!
Mój Jerzor jest w dodatku Jerzy Wojciech 😯
A z sąsiadem podeszliśmy do płota. Ja z grabiami, on z jakimś wihajstrem przeokropnym, aż się bałam pytać, co za diabeł. Wymieniliśmy uprzejmości, uwagi na temat pogody, ja, że nasz płot za jego garażem się nieco omsknął na jego garażowe okienko po ostatniej wichurze, on, że nie szkodzi. Ale nieszczęście się stało – kosiarka się zepsuła! Tu prawie zapłakał, ale się powstrzymał. Ten wihajster to właśnie narządko, które zamierza użyć do naprawy sprzętu.
Pytam – Gary, chłopie, a co ty kosisz, powiedz mi? Bo ja już okulary ubrałam, żeby dojrzeć trawę albo co, a ty tu hałasisz w taki piękny dzień sprzętem, który się przyda za 2-3 tygodnie może, najwcześniej…
A on na to, że on co roku w ten sposób trawę pobudza . Jak tak po niej przeleci („Przeleć mnie”) raz i drugi, to ona zaczyna rosnąć.
Po cholerę, mówię, przecież jak nie rośnie, nie musisz ścinać!
Jak nie ma trawy do ścinania, to nie ma wiosny, o lecie już nie wspominając, powiada Gary.
Argument nie do obalenia.
Wypiliśmy przez płot po szklance piwa (sąsiad przyniósł), rozeszliśmy się do zajęć. Na razie skończyłam z ogródkiem, Głodomór odchudzający się zadryndał, co na obiad 🙄
Dopiero teraz dałam radę przeczytać wpis Gospodarza i szepcę nieśmiało, że ten rzekomy hibiskus na pawiu to mi raczej na bugenwillę wygląda…
A ja pomyślałam, że to taka odmiana hibiskusa. 🙂
Alicjo, nie mów mi o ‚prawdziwej Alicji’, bo źle mi się kojarzy. Imieniny obchodzi się w pierwszy dzień Patrona po urodzinach. Tak było, a jak jest, to nie wiem.
No a co w takim razie, jak ten sam dzień urodzin i imienin?!
Wzorem Pana Lulka…
cała w rozterkach, Alicja, ta z 18 kwietnia
na pawiu wszystko rosnie, nie ma co jatrzyc tematu, na spalonej kurze tylko moje cierpienie, ide pocierpiec, to pewnie znowu moja wina,
mamy piesa na przechowanie, duze bydle i calkiem glupie, 6 mies. wszystkie dwie w ochach i achach, a to lezy w srodku kuchni i zebrze, dalem mu cebule, wkrecil, z marchewka podobnie, nie moge go zniechecic do siebie, zn. mnie, ja tam nie lubie, jak pies mnie lubi, tym bardziej, ze naprawde nie daje powodow, sprobuje selerem zniechecic goscia, Rudy polecial z nim do parku, bydle w jakims gownie sie utytlalo, smrod, ze az strach, a do tego sie lasi i kumpli szuka, nie kopnalem, bo nie moj, a raczej ja nie jego, bo on jakis taki koci, ide regenerowac patelnie
Sławku – 😆
Jak ten sam dzień, to w tym samym dniu – był taki obyczaj, że dziecko „przynosiło sobie imię”. Ale nikt – a na pewno nie ja – nie broni zmian. 🙂
Smakowitych snów! 🙂
Sławku,
serdeczne wyrazy…
ale co się napłakałam (ze śmiechu) z Twojej opowieści, to się… 😉
Z Jerzorem się nie odzywam (ciężko mi to przychodzi, bo ja gębę wydzieram, ile wlezie, ale zdzierżę…). TYP WREDNY, O !
O co poszło? O małe, maluteńkie nico. Ja na miejscu faceta bym się nie upierała, obiad zjadł, winem popił,
pełny relaks, ogródek prawie posprzątany…
Niech mu ten obiad na żółto wyjdzie 👿
I nie próbujcie mi wmawiać, że to ja powinnam odpuścić i tak dalej. O NIE!
NIE ODPUSZCZAJ!!! Chamstwu należy przeciwstawiać się siłą i godnością osobistą! 🙂
Ale ten obiad to niech mu na zdrowie wyjdzie. 😉
Alsa, na wagarach bylas i ze sluchu piszesz?
bylo: silom i godnosciom osobistom
na pewno Mu wyjdzie
Jak tylko kliknęłam, to się zorientowałam, że żenujący błąd, Sławku, ale już było za późno. 🙂
jeden sie spieszy drugen sie cieszy, cool kip 🙂
moglo byc kiep, tudziez keep, ale wyklondalo za ban,alnie,
to z tesknoty za Klondike i naszym sprawozdawczym, co wzial i zasnal
No, własnie – gdzież on ?!
A póki co, to na naszej połówce już urodziny Alicji – smakowitego życia życzę, moja droga! 🙂
Oho…
telefony od dawnych tych tam pokłonników się odezwały, z życzeniami, bo po północy i niektórzy chcieli być pierwsi 😯
Jerz mi nalał… zdrowie!
Also – Alicjo!
Dzięki, i zdrowie nasze i wszystkich nas!
Pyro, dziekuje, dziekuje
Co do liczebnosci i wystepowania Anek to sie przyzwyczailam, ze nie jestem jedyna, a zaczelo sie w przedszkolu.
Alicjo, juz po polnocy, wiec wszystkiego naj, naj, a przede wszystkim zdrowia!
… żeby tylko nie wyszło, że zanim co, to będę pijana albo co, u mnie dopiero wieczór! Piatek!!!
Dobry wieczór Wszystkim,
zwłaszcza tym nielicznym (jeśli w ogóle), którzy jeszcze nie śpią.
Niedawno wróciłem i widzę ogromne zmiany – nowy wpis Gospodarza, który wszyscy zdązyli już omówić ze szczegółami, wymianę zdań i opinii, zdjęcia itd.
Obuwia Gospodarza trudno nie zauważyć – jesteśmy podobni do owadów i żółty kolor natychmiast rzuca się w oczy. Gospodarz, jak widać, ten nowy nabytek używa głównie do chodzenia po plaży, a w wodzie po prostu zdejmuje i trzyma w ręku (patrz zdjęcia).
Ale wycieczkę mieli super, zwłaszcze, że czerwone to zielone . Nigdy nie byłem w Egipcie (zawsze sobie tłumaczę, że jeszcze nic straconego), nie widzialem też raf koralowych, a interesuje mnie to chociażby zawodowo. W tamtych, mniej więcej, stronach byłem jedynie w Tunezji i bardzo sobie chwalę, przynajmniej wino zupełnie znośne, a dla wyjątkowo spragnionych w tamtejszych sklepach dosyć duży, jak na islam, wybór alkoholi – za zasłonami, tylko na specjalne życzenie, ale jest.
Cały pobyt poświęciliśmy jednak nie na wino i inne trunki, ale na zwiedzanie miejsc, gdzie turystów praktycznie nie ma (wynajmowaliśmy taksówkę na całe dnie), czyli w głąb kraju. Wrażenia niezapomniane.
Alicjo,
Obejrzałem też Twoje zdjęcia czarno-białe i porównałem z tymi, które pokazałaś nam z RPA. Ty się po prostu nie zmieniasz!
W postach blogowiczów doczytałem równiez, ze to rocznica Twoich Urodzin. Wprawdzie dopiero jutro, ale nie chcę być na końcu.
W kieliszku mam zupełnie niezły Malbec – Twoje więc zdrowie, niech Ci się wiedzie jak najlepiej.
…ja spokojniutko nic nie dopijam, wszak jeszcze piatek? 😉
A rocznica sroga 😯
No to idę doczytać, swoim zwyczajem. Niespodzianki juz były, ale to podobno miłe złego początki… mam się bać, czy lepiej iść spać? 😉
Doczytać zawsze lepiej…
Przypuszczam, ze bardziej srogą rocznicę obchodziłem tydzień temu, dlatego nic nie mówiłem. Ale Tobie życzę naprawdę wszystkiego co najlepsze.
…..a zamiast „miłe złego początki” przestaw się na „trudne miłego początki”.
Wstukaj takie hasło w Google i…… będziesz już wszystko o mnie wiedziała.
Alicja,
http://www.youtube.com/watch?v=2D_ey4XKVIg
http://www.youtube.com/watch?v=H1CBi1jy-Bw&NR=1
http://www.youtube.com/watch?v=9lp0IWv8QZY
😉
http://www.youtube.com/watch?v=PmzzhpfmzOk
Dawno się przestawiłam na miłe (niemiłe) trudnego schody…
…idę dospać!
Szampan się schładza na rano, mówi Jerzor (i już znowu chrapie…) .
Ma być do łóżka, ten szampan, z rana. O kawiorze zapomniał. A Alsa za Wielką Wodą! Chrzanić kawior (chrzan jest!), dobrze, że szampan jest!
To ja gaszę światło… wpadłam tutaj w tak zwanym międzyczasie 😉
Alicjo, wstawaj tu się zaczynają życzenia dla Ciebie! Gorące ucałowania od Basi i ode mnie! Tylko uważaj przy otwieraniu tego szampana. Chyba, że otwierasz szablą odcinając szyjkę!
Jeszcze raz całusy.
Alicjo – nieustające i pełne dobrych życzeń i i myśli.
Sławek – 5 pkt na Oscara i odpust grzechów wieczysty za opiewieść z piesem w roli głównej.
Wypito zdrowie Solenizantki jagodowa na kosciach. Znaczy kosc nalepiona na butelce. Zawartosc dobra na przyzwoite rozpoczecie dnia.
Prawdziwe toasty beda wieczorem i znakomity Muskatel Ottonel temperuje sie w karafce. Poczta Butelkowa nadal czeka na stosowna okazje, W tym opisywana juz balaklawa.
Jeszcze raz najlepszego i do wieczornych toastów
Pan Lulek
Alicjo, wszystkiego najlepszego. Tak trzymaj! Uściski, Małgosia
Droga Alusiu!
Wszystkiego Naj Naj Naj, aby spełniły Ci się wszystkie marzenia. Żyj długo i szczęśliwie i wspomnij od czasu do czasu o swoim cichym wielbicielu 😀
Alicjo – Solenizantko Mila
Echidna sie dzis spieszyla,
poplatala krotkie nozki
nieco tez zboczyla z drozki
lecz na koniec tu przybyla
swe igielki przygladzila
i ogonkiem zakrecila
ryjka w gore wyciagnela
i zyczenia tak zaczela:
niech sie spelnia Twe zyczenia
Twoje plany i marzenia
czy to slonko swieci czy tez deszczyk pada
niechaj w Twoim zyciu wszystko sie uklada
Echidna
Alicjo, cala wywrotka misiaczkow od slawusia
Słuchajcie, słuchajcie: dwa dni rozpusty u Pyr : Młodsza się szarpnęła i nabyła wiadomą drogą szparagi. Pierwsze, cholernie drogie i wymarzone. W żadnym sosie, w żadnym piekarniku, nic z tych rzeczy – najprostsze będą z masłem i bułeczką do ziemniaków. Jutro zaś opchniemy resztę świątecznej sztufady z pyzami i pieczarkami. Na deser truskawki pod pierzynką, z gorzką czekoladą. O!!!
Oooo, szparagi, mniam, mniam…
Moja Mama zachnela sie i zrobila dawno nie robiona salatke, bo zabieram brata do siebie na 3 tygodnie i Mama jeszcze na sam finish chcialaby pokazac, co brat traci. U mnie nie ma takich udogodnien jak u Mamy, pranie pierze sie samemu, posilki przyrzadza sie wspolnie i trzeba po sobie sprzatac. Tata obstawia, ze brat nie wytrzyma w u mnie 2 tygodni i ze jak wroci, bedzie Mame na rekach nosil. I juz chocby po to sie oplaca go zabrac.
Alicjo, szampan jest schladzany przez moich ludzi na srode (termin przeprowadzki) i wino z zaprzyjaznionej winnicy z okolic Mainz tez jest juz schladzane. Jak dojade i otworzymy, to wypije za Twoje zdrowie (z lekkim czasowym przesunieciem).
W miedzyczasie Niemcy sie ruszyli i pisza, ze trzeba poznawac Polakow, chocby ze wzgledu na ekonomie. I jeszcze pytaja, czy widzimy granice miedzy innymi wschodnioeuropejskimi panstwami. http://www.scholar-online.pl/viewpage.php?page_id=25&c_start=260#c6170
Ja widze, ciekawe jak to widza inni.
U mnie godzina, która według Doroty z sąsiedztwa nie istnieje. Szampana podano!
No to… zdrowie? 😉
Bo czego nam więcej trzeba?
Dziękuję za życzenia.
Zauważam, że z wiekiem się odmładzam jakby. To wpływ trzymania sztamy z Kuchnią i Gospodarzostwem, Panem Lulkiem, Pyrą… mam wymieniać?!
http://www.youtube.com/watch?v=EOs2TSXTOkQ
Alicjo, kobieta jest jak wino, z wiekiem coraz lepsza (jak mawia moja Mama)
http://www.youtube.com/watch?v=W-M0yKiLT2c
Alicjo, Alicjo!
wszelkiego wieku abolicjo!
:::
Zdrowia, szcześcia, pomyślności!
teraz kieliszkiem smorodinówki
a wieczorem szklaneczką bushmillsa
Wzmocniono toast jerzynówka. Zeby Jerzor nie bylö zazdrosny, ze mu tak rozpijaja Solenizantke. Do wieczornych toastów niestety jeszcze tak daleko. Chyba w drodze wyjatku zrobie sobie party podczas cesarskiej pogody.
No to kolejny toast i siup w ten lulkowy dziób
Pan Lulek
Alicjo, ja Ciebie czczę. A uroczyście i procentowo będę Cię czciła wieczorem, wznosząc za zdrowie i niepowtarzalny całokształt 😀
ALICJO,najserdeczniejsze życzenia urodzinowe – jeszcze więcej szczęścia i pomyślności,a najwięcej zdrowia !
Powiedzieć, że Alicja jest jak wino to stanowczo za mało.Alicja jest spirytus movens tego blogu i nie tylko.
W jednym z moich kalendarzy dziś są także imieniny Alicji.Ale lepiej mieć dwie okazje do świętowania niż jedną.Nasz przyjaciel Andrzej urodzony 4 lutego , tego też dnia obchodził imieniny.Ostatnio rozdzielił te okazje,bo i tak życzenia składano mu 30 listopada.Lepiej póżno niż wcale.
Dzień dobry. Wreszcie znalazłam chwilę czasu żeby napisać i podziękować. ALicjo kochana paczka dotarła kilka tygodni temu (aż mi wstyd). Wszystko jest super. Zbieram i susze kwiatki co się u mnie na wiosnę w ogródku pokazały (drobne i niebieskie). Za wełnę równiez dziękuję 🙂 Kolory sa odpowiednie. Odwdzięczę się jak tylko będe mogła na jesieni i- mam już nawet odpowiedni pomysł z wykorzystaniem malin i wiśni. Ryba
Ostatnio mało się udzielam na blogu,ale pilnie czytam wpisy,żeby nie przeoczyć wydarzeń i kapitalnych zdjęć.Zdjęcia Alicji i wczorajsze Sławka cudowne.Myślę,że większość z nas ma trochę fajnych zdjęć,tylko nie mamy potrzebnej wiedzy komputerowej.
Od tygodnia mój stan psychiczny mógłby być dobrym materiałem dla psychologa.Jak zrujnować sobie spokój na własne życzenie ? Przystąpić do realizacji marzeń,zupełnie zresztą prozaicznych,bo chodzi o zmianę miejsca zamieszkania.Myśleliśmy o tym od dawna,ale tak „co by było gdyby” , moż tak,może nie.Ale sprawy nieoczekiwanie nabrały szalonego tempa.Dla mnie to będzie rewolucja,bo lubię spokój i stabilizację.Ale decyzje zostały podjęte i już nawet zaczynam się cieszyć.
Taki mam dziwny charakter,że nawet do dobrych zmian lubię się psychicznie przygotować.Mój mąż śmieje się ze mnie,że gdyby ktoś nagle powiedział,że za dwa dni mam lecieć do Chin ,albo nawet bliżej,to stres byłby olbrzymi.
Żeby było śmieszniej,to nasze plany uległy takiemu przyspieszeniu przez pstrągi wędzone,po które pojechaliśmy przed świętami.Po drodze mijaliśmy ciekawą budowę,a potem kamyczki potoczyły się lawiną.
To na razie koniec tych wynurzeń,ale tylko na razie.
Alicjo kochana! Filarze tego bloga. Żyj sto lat i jeszcze jeden dzień dłużej. Albo tyle ile chcesz. Nawet dwieście.Nigdy nie wiem co powiedzieć , gdy mam komuś złożyć życzenia. Tak jest i tym razem.
Na pewno życzę zdrowia , bo jak będzie zdrowie , pozostałe pomysły będzie można zrealizować. Jest to już tylko kwestia czasu 🙂
Brzucho 😯
Proszę nie mylić mojego pięknego imienia z jakąś abolicją!
Nie wiem, czym mnie poczęstuja wieczorem, ale przed świtem był bąbelkowaty, teraz rooibos i telefony.
Pozwolisz, Alicjo, ze dolacze sie do zyczen, wszystkiego co najlepsze, choc nie znamy sie. Ale ja wyczytywalam juz wczesniej wasze wpisy ( czulam sie troche jak podgladacz! ) wiec troche was poznawalam. Jestes niewatpliwie jednym z filarow tego bractwa, podoba mi sie twoje poczucie humoru i blyskotliwosc. No, moze juz dosc tych komplementow, sama pewnie to wszystko wiesz. Wysluchalam z nostalgia Rodowicz, dzieki tobie i Nowemu. Potrzeba mi wiecej wiedzy komputerowej ( jak Krystynie ), zeby cos dolaczyc. Sprobuje, moze sie uda.
Belles ph…pps (2,6 Mo
Alicjo
to był rozległy …skrót myślowy 🙂
królowo Ty nasza
…widzę, że powoli się impreza tu rozwija? 😉
I bardzo dobrze, bo tak powinno być!
Słodzicie mi tu przeokropnie, ja lubię dry (niekoniecznie martini, raczej wino tinto), ale wszystko z ochota wyczytałam i się nasłodziłam, że ho-ho. Nie myślcie sobie, 55 to trochę ciężaru, ale nie takie, żeby nie można było unieść. Nie takie rzeczy my ze szwagrem…:).
Jerzor podał herbatę, no chyba zgłupiał czy co?!
Toż prawie południe tutaj 😯
Chyba wejde w polityke. Wdepne, chyba lepiej brzmi.
Bylem z oficjalna wizyta u mojej osobistej przyjaciólki Karoliny w domu Spokojnej Starosci. Wchodzimy a tu zaskok. Pierwsza wiadomosc, Ona zostala Rzecznikiem Praw Pensjonariuszy. W wazniejszych sprawach jak jadlospis i imprezy beda sie z Nia konsultowali.
Wysluchalem czegos w rodzaju ekspose rzadowego i obiecalem, ze kiedy zajmie nalezne jej miejsce w parlamencie beda za nie nosil dokumenty.
Nie czekajac na wybicie stosownej godziny przystepuje do wznoszenia.
Solenizantce nieustajace.
Pan Lulek
…poczytałam do tyłu.
Krystyno!
To właśnie tak trzeba – nie przygotowywać się psychicznie, tylko jak jest okazja, wdepnąć, gdzie jest okazja i gdzie się da/można. Zauważ, nasza afrykańska przygoda u Jagody to było … u nas zimno, możemy się zwalić do was na 3 tygodnie?
Odpowiedz – jak najbardziej! Za chwilę byliśmy tam.
I tak trzeba, bo inaczej nam życie na kontredansach i podskokach przebiegnie, a szkoda. Pan Lulek – prostolininy i mówi, o co mu biega.
Dziękuję za, Panie Lulku!
Już po dwunastej w południe u mnie, więc tym bardziej wzniosę toast.
Żivot je cudo!
Dziękuję nie tylko Panu Lulkowi, ale i Grażynie, Krystynie, nowej Alinie, staremu Brzuchowi (kocham pana, panie Brzucho!) i wszystkim, i mojej starej przyjaciółce ze szkolnej ławki, Alsie.
A teraz pod prysznic, odziać się i tak dalej. Trzeba jakoś wystąpić pod wieczór…
Alicjo mila, zycze ci wspanilego dnia!
Alicjo wszystkiego najlepszego, spokoju jak namniej bo nudno wina jak najwiecej bo ciekawie, zdrowia zeby to wszystko wytrzymac, energi zeby sniegi dookola topic (teraz wiem skad to globalne ocieplenie sie bierze) i szmpanskiej zabawy wieczorem czyli teraz za chwile za moment. Jade na prerie wypic Twoje zdrowie krwawym stekiem a potem do amiszow po walowke co jeszcze wczoraj chodzila po tej prerii. Widze ze w Ontario afrykanskie upaly wiec w ogrodku plasow udanych zycze. U Gary’ego az sie trawa wczoraj wzruczyla z tego wszystkiego.
Wszystkich serdecznie pozdrawiam, troche zajety ostatnio jestem ale zagladam i podgladam. Wczoraj serow nakupilem w sklepie co ma tyle serow ze swiata ze nawet nie wiedzialem ze takie panstwa istnieje i nawet jeden z Kanady. A najbardzie mi smakowal gruyer (tak sie pisze?) ponoc w jakichs grotach dojrzewajacy a smaczny byl bardzo. Wina troche poszlo tez.
Jeszcze raz jubilatce wszystkiego Naj…
Wino otwarte – czerwone, ze zbuntowanej Mołdowy. Trochę za młode, wymaga dotlenienia.
Zivot jest cudo!
Żaba wypije też. Ona znowu bezinternetowa.
Slawek teraz jak znalazlem sklep z serami co sie zowie moze jakies sugestie co by kupic? Co prawda w tym sklepie serow w sumie mniej niz w samej Francji ale moze beda mieli.
W maju planujemy wypad do Okanagan (Brytjska Kolumbia) krainie wina w zachodniej czesci kraju a potem moze na jesien jak juz wionogrono bedzie zjadliwe. Pytanie wiec mam, jak wlasciwie wygladaja winnice na wiosne. Czy winorosle to ma jakies kwiatki??
Czy czytaliscie dodatek do Polityki (28 marzec) Szcztuka zycia? Swietny i o jedzeniu i obyczajach glownie. Gospodarz o serach przyjemnie pisal.
Dołączam się do życzeń urodzinowych. Alicjo – cobyś się nie zmieniała, taki sam humor miała, cud uśmiech i włosy „blond” oraz oczywiście znaczny przyjaciół krąg – wznoszę toast whiskey na gorąco (u nas nad morzem obecnie 5 stopni powyżej zera i wieje zimny, wiatr). Życzę Ci miłego dnia …. i nie tylko 🙂 Ryba
posłuchajcie… i to je prawda!
http://www.youtube.com/watch?v=RSslhCLTcx0
…dziękuję, Rybo z Matrosem!
Czy ja sie zalapalam na godzine toastowa? – bo wlasnie ze szkoly wrocilam
Alicjo, wszystkiego najlepszego! Wprawdzie maloalkoholowo, bo jutro tez trzeba wstac, ale zycze najserdeczniej!!!
Alicjo, Twoje zdrowie!
Ja to zdrowie powolutku, bo zaniedługo wiozą mnie na jakąś imprezę z okazji
😯
Idę sie ogarnąć…
Wiesz Alicjo, zrobiłem sobie nostalgiczną wędrówkę po nagraniach mojej młodości i trafiłem na świetny teledysk związany z Jefferson Airplane „White Rabbit” z drugiej ich płyty „Surrealistic Pillow”. Akurat idealny prezent dla Ciebie (a tak nawiasem mówiąc ta piosenka się nic nie zestarzała).
http://www.youtube.com/watch?v=9HmJQyS8QVw&feature=related
Torlin…
😉
ale to nie ja, sto lat temu paliłam papierosy, nie zażywałam tych tam… a teraz i owszem, in vino veritas. Tinto!
Jefferson nic a nic sie nie zestarzał, to prawda. Ja też nie!
Właśnie ubrana skąpo i nieprzystojnie udaję się na imprezę dla mnie podobno zorganizowaną, niby się ogarnęłam, ale nie za bardzo 😉
Sprawę zdam i może Jerz jakieś zdjęcia zrobi… bądz co bądz, okazja!
Wypiłyśmy z Młodszą resztkę czerwonego od wczorasj i sporo białego też. Przykro mi – to nie był najlepszy zakup. Wino typu zajzajer. Nic to, jak komuś zaszkodzi, to Pyrom, nie Alicji. A teraz podam przepis autorstwa mojej Ryby (och, jaka Nana dumna jest!) na odświętną roladę schabową.
Potrzebne produkty :
– piękny, wysoki kawałek schabu bez kości
ser gorgonzola
orzechy,
płatki migdałowe
sól i pieprz.
tudzież sznurek do zesznurowania rolady i rękaw foliowy do pieczenia
masło.
Schab przekroić w książeczkę na co najmniej 3 „stronniczki” (jeżeli się da, to na 4. Wygodniej kroić schab dobrze schłodzony. Rozbić uzyskany płat mięsa przez folię, posolić, popieprzyć. Ser roztopić w kąpieli wodnej, wsypać usiekane orzechy i płatki migdałowe. Wymieszać. Uzyskaną masą posmarować obficie mięso, zwinąć roladę, wierzchnią warstwę mięsa dodatkowo naszpikować kawałkami orzechów, zesznurować. Hojnie wysmarować masłempiec w rękawie w piekarniku. Ponoć delicje. Szukała Ryba eleganckiej potrawy mięsnej,l dosyć prostej w robocie i smacznej. Trafiła w 10-tkę.
Torlinie – prywata.
Zadzwoń do mnie na nr 061-870-10-73 , albo napisz jutro na j.kodyniak@wp.pl
dzień dobry!
ale piękny dzień się w Olsztynu zapowiada
budzić się kochani!
Brzucho…
toż dopiero czwarta u mnie minęła!!! Zaraz idę dospać, wszak impreza była wczoraj, i co prawda, nie takie rzeczy my z Panem Lulkiem po pijaku, ale odpocząć czasem trzeba!
Dostałam jakieś prezenty, mrożą się jedne, chłodzą inne, do czytania odłożone przy łóżkowej półce.Gdzie aparat foto, bez którego sie nie ruszam – jeszcze nie wiem 😯
Alicjo – ciężki dzień za Tobą. Stara żaba ma kolejną, malutką klaczkę – kasztankę z gwiazdką białą. Urodziła się wczoraj i nie miała jeszcze imienia. Mówię: Ewa,nazwij ją Alicja. „Nie da rady. Musi być na „S”. Jest córką Sennej Julki. Będzie pewnie Szecherezada”. No i nie masz prezentu na paddoku. Idę ubijać śmietanę do truskawek. Pa.
To sobie Alicja pobalowala, i pieknie! Trzeba sie cieszyc zyciem i ludzmi, poki ma sie czas, sily i ochote!
A ja dzis zabieram Mlodego „do Niemcow” jak to mowi moj ulubiony szesciolatek Dawid.
przyjechaly Misie, smieja nam sie pysie
Witam !
Najpierw muszę naprawić moje zaniedbanie ,bo nie powitałam na naszym blogu ALINY,naszej nowej koleżanki ze słodkiej Francji.Witaj Alino.Nowy tak ładnie cię zapowiedział,a on sam już zdobył moją sympatię.
Takich urodzin ,jakie miała Alicja można tylko pozazdrościć.Ciekawa jestem dalszych relacji z nocnej imprezy w skąpym stroju.
Krystyno…
chetnie bym podrzuciła zdjęcia z imprezy, ale okazuje się, że ostatnio ciągle gdzieś coś zostawiam. Portfel w Południowej Afryce (juz mi Jagoda podesłała), a wczoraj aparat u przyjaciół. Wiem, że nie zginął, tylko zastanawiam sie czy to nie sygnał jakiś, bo przecież ja bez aparata jak bez prawej ręki… jak mogłam zapomnieć?!
Znaczy – impreza była bardzo udana albo co 😉
I tego się trzymajmy!
P.S.
Pyro,
myślałam, że ciężki dzień przede mną, ale nie ma to, jak stary przyjaciel. Zapakował w torbę moją niezbędnik „zespołu dnia następnego”, właśnie odkryłam, do tego Jerzor herbatkę (z torebki, bo on inaczej nie umie) zaparzył,
no i jak tu nie mówić, że żivot je cudo?!
A to mój przyjaciel Andrzej. Od ćwierć wieku ponad, ale zdjęcie jest mniej wiecej i na pewno z roku ’94, i na pewno z 17 sierpnia.
http://alicja.homelinux.com/news/friends4.jpg
A p[-ropos „zespołu..” Nie wiem, czy już opowiadałam, ale w mojej firmie pracował okropny „oliwa” st chor szxtLeszek F. W Dzień Kobiet jego Krysia z koleżankami wybrały się „w miasto” i wróciła połowica do domu struta kompletnie. Leżała biedna jęćząc na tapczanie, a Leszek biegał wokół z wilgotnymi ręcznikami do ocierania gębusi, herbatkami na tacy.; aspirynką i pustymi miskami, a cały czs pogadywał dobrotliwie :
„Źle się czujesz, kochanie? Główka boli , co? Mdli cię strasznie? Nic, nic, zaraz przejdzie, wypij to” i dalej „Taka jesteś chorutka, taka biedna. Nie martw się, mężuś się zaopiekuje. Widzisz, jak to źle się napić? Widzisz? No, a Ty tylko raz i tylko dziś, a ja tak co drugi dzień, a Ty wtedy pyszczysz!@ Zobacz, jak to źle…”
Krysia przysięgała wtedy, że się rozwiedzie, ale skąd tam.
Dzień dobry Wszystkim,
Przeczytałem wczorajszy przepis Pyry na schab i znowu mnie naszło żeby zjeść coś dobrego. Jako przedstawiciel prymitywizmu w sztuce kulinarnej poszedłem jednak nieco inną drogą. Tak czy inaczej mam już upieczoną w nocy polędwiczke wieprzową, z cebula i grzybami, do tego będzie fasolka z masłem i bułką (jak u Mamy) i oczywiście ziemniaki – też jak u Mamy, a nie jakaś amerykańska papka z mlekiem, brrrr.
Piszę to, żebyście nie myśleli, ze u mnie tylko mrożone albo jakaś inna gotowizna. Święta, owszem przyznaję, spędziłem pasożytniczo – śniadanko tu, obiadek tam i do domu na winko, ale przecież nia zawsze tak żyję.
A dzisiaj pewnie zostanie też otwarte wino – kolejny prezent od Aliny. Jako ciekawostka – na etykiecie, dużymi literami, widnieje ich nazwisko. Nie wydaje mi się, żeby producent wina umieszczal na etykiecie nazwisko klienta, który kupuje np. 3 butelki rocznie!
Krystyno – ta sympatia jest ze 100% wzajemnością.
Alicję podziwiam – po takiej imprezie wpisy już o 10 rano! Ale, gdy ja miałem te lata……
Zameldowala sie Alina. Prawie kompletnie ale zapomniala podac kiedy beda imieniny. Moze co najmniej dwa razy w roku.
Bardzo wygodnie jest jesli ktos jak Alicja ma dwa razy, jak zrozumialem w kwietniu i czerwcu, to caly rok jest automatycznie obstawiony.
Zaczyna sie toastowanie w kwietniu. Z lekkim wyprzedzeniem zeby nie przegapic. Potem kliedy nastapi ten dzien, wznosi sie toasty zasadnicze.
Wtedy, po któryms tam wzniesieniu, czlowiek zaczyna sie zastanawiac czy istotnie wznosi we wlasciym dniu.
Nie wapada nic innego tylko dalej wznosic oczekujac wlasciwego dnia w czerwcu.
W czerwcu procedure powtarza sie myslac z nadzieja, ze jednak po kilku miesiacach zjawi sie kwiecie. Drobne inne okazje wzmagaja tylko niecierpliwosc.
Taki praktyczny zaczarowany krag.
Kaukaskie Kredowe Kolo.
W oczekiwaniu na czerwiec
Pan Lulek
Panie Lulku…
zaczarowana dorożka… zaczarowany świat (o koniu nie zapominająć) 😉
Dobry wieczór i dzień dobry!
Alicjo,
wszystkiego najlepszego na kolejne lata długiego i dobrego życia 🙂 Carpe diem! Dedykuję Ci dzisiejszą wiosnę:
http://picasaweb.google.com/nemo.galeria/April2009#
Trzymaj się jak ten bluszczyk na szorstkim murze, odporny na przeciwności natury i łapiący każdy promyczek słońca i każdą ożywczą kropelkę 😉
nemo
…w moim sędziwym wieku takie rzeczy się po prostu wie, trzymamy się, łapiemy za, kropelkujemy wg. przepisów Pana Lulka i dajemy odpór tym tam naprzeciwko… 😉
O masz. Właśnie daję odpór. Ziemniaki to sam obierz i ugotuj, przecież ja ich nie jem 👿
Plasteryzowania (po ugotowaniu) mu sie zachciało….
Alicjo żyj pięknie tak jak teraz …. 🙂 … witajcie wiosennie 🙂
No i co?
No i nie obrałam ziemniaków i pod nos przyniesiono mi wędzonego, poplasteryzowanego łososia 😯
O Jolinku, myślałam o Tobie wczoraj! Jak było? Czekamy na relację!
Skoro jestem pytana odpowiadam. Moje imieniny sa 16 czerwca, nie znam innej daty a moze istnieje?
Sympatycznie wyglada to Kaukaskie Kredowe Kolo.
Alino,
zapisałam datę, na razie ołówkiem na boku, ale wrzucę do kalendarza.
Alsa!
Uprzedzałaś, ja czytam i myślę sobie… cholera jasna! Naszą symultankę – powieść ktoś ukradł, szkoda, bo mogłybyśmy teraz udowodnić, ze miałysmy naonczas po 16 lat, ale potrafiłyśmy (i do tych pór potrafimy) pisać zdaniami złożonymi, a nie równoważnikami zdań. To pod adresem tego ostatniego „bestselleru” polskiego, dwieście tysięcy zakupiło i tak dalej…. Idę czytać dalej…
… no jasne, że sie czepiam, ale jestem w wieku, kiedy już mogę 😉