Zgadnij co gotujemy?(129)
Uff, ale się najedliśmy. Mam nadzieję, że wszyscy byli przy apetycie. Ale bez przesady. Teraz łatwiej będzie myśleć o kolejnym quizie. Dziś pytania proste, by nie przeciążać umysłu wymagającego poświątecznego odpoczynku. A nagroda – tak jak ostatnio – książka przewodnik po naszym pięknym kraju czyli „Wakacje z duchami” Joanny i Artura Podgórskich ( oczywiście z autografami i dedykacją dla zwycięzcy).
1 – Co to jest lemieszka?
2 – A co to takiego – kondyment?
3 – Kaltesson to część odzieży, wędlina czy deser?
Wszystkie pytania dotyczą polskiej kuchni sprzed około dwustu lat. Czekam na odpowiedzi. Listonosz też. Adres znany lecz go tu przytoczę: internet@polityka.com.pl
Komentarze
😉
No nie… Ten Kaltesson to chwyt poniżej pasa (co nie znaczy że to kalesony).
…skończyłam czytać książkę, zerknęłam na sieć i odpowiedziałam na pytania bardzo prawidłowo. A teraz naprawdę gaszę światło po mojej stronie Wielkiej Kałuży, bo Nowy się nie spisał (nowy, trzeba wybaczyć… przyzwyczai się…)
Dzień Wam dobry, mnie poduszka…
… Pawle… nawet nie chcesz wiedzieć, co odpowiedziałam 😉
Dobranoc! I dzień dobry.
Nasz Gospodarz z trudem pozbędzie się stosu tych „Duchów” zadając zagadki na temat potraw raz wymienionych w jednej, Jemu tylko znanej, książce 🙄 Chodzi zapewne o jakąś obrzydliwość, co nie przetrwała do naszych czasów albo o potrawę, która z czasem uzyskała polską nazwę wypierając z pamięci swój niemiecki rodowód. Na pewno jest to coś do jedzenia na zimno (kalt essen), może nawet chłodnik 😉
Nemo, niesłuszne masz zastrzeżenia. Alicja już dawno odpowiedziała prawidłowo. Wg mnie nie powinna to być wędlina, czyli pozostaje zimny deser. Ale pytania Gospodarza bywają podchwytliwe, więc może to być i chłodnik i zimne nóżki na przykład. A może lody?
Może to być też potrawa z niemieckim rodowodem z racji miejsca powstania książki, np. gdańska. Niedawno wyszła jakaś książka ze starymi potrawami kociewskimi. I dobrze, że trochę się pozastanawiamy.
Bardzo tajemnicze rzeczy pisze Alicja, do tego brzmią okropnie nieprzyzwoicie, a przecież nie należę do tych, którym wszystko z jednym się kojarzy. Żeby rozwiać niecne podejrzenia zapytam wprost, kto to jest Nowy?
No tak. Przecież Nowy to Nowy, taki nick ma i światła nie zgasił. A jak nie zgasił, to się nie spisał. Nadal dwuznacznie, ale na to nie ma rady
Jezyk polski ktorym posluguje sie autor tez pewnie sprzed 200 lat
„mam nadzieje ze wszyscy byli przy apetycie”, brzmi okropnie!
Ten kaltesson kiedyś przewinął się albo na tym blogu albo w którejś z książek Gospodarza, ale jakoś nie mogłam dzisiaj na niego trafić. W każdym razie z góry gratuluję Alicji.
Alicja robi sobie kpinki, bo nie chce jej sie poszukać odpowiedzi gdzie trzeba. Tymczasem Stanisław trafił w sedno. Gratulacje!
I w dodatku nazwy dań nie pochodzą z jednej książki (mam ich więcej niż jedną) ale z tej samej epoki. Oto prawidłowe odpowiedzi:
1 Lemieszka to danie z maki pszennej i gryczanej prażonej w topionej słoninie i gotowanej w mleku wg. ksiązki Teofili Pszennej z 1865 r;
2 Kondyment zas to pieczona pierś kurza pokrojona w plasterki i zapiekana na masie kalafiorowej lub dodatek czyli sos – wg. „Kucharki miejskiey i wiejskiey”1811r.;
3 Kaltesson to deser ze śliwek i zrumienionych bułek polanych winem i zapieczonych w piekarniku z cynamonem i cukrem pudrem – wg. książki T. Wisniewskiego 1855 r.
cześć Bando!
:::
odmierzam życie łyżeczkami kawy
i dojadam paschę
brawo Stanisław!
Dziękuję, choć nie czuję się zwyciężcą, bo moje odpowiedzi nie w 100% zgadzają się z tym, co Gospodarz, podał, choć zgodnie z regulaminem Jego oceny są niepodważalne. Ale książkę już mam, więc,. jeśli mogę ceduję na Nemo, wciąż za to samo, czyli za resztę, bo jako jedyna odgadła prawidłowo. I proszę Cię, Nemo, przyjmij, bo to książka wartościowa wbrew tytułowi.
Stanisławie,
ja Ci bardzo dziękuję, ale ja naprawdę wolę wygrywać lub wymuszać ew. wyłudzać sama 😎
W sprawie reszty to mi też wystarczyła satysfakcja, przecież mogłam wysłać odpowiedź 🙄
Tymczasem gratuluję Ci szczerze i serdecznie 🙂
Brzucho,
dlaczego łyżeczkami? 😯 Zmniejszyła Ci się pojemność? Ile paschy zrobiłeś, że jeszcze masz? 😯 Moja zniknęła już w niedzielę, a była z 600g twarożku.
Witam wszystkich. Stanisławie, gratulacje. Nie chcę ksiązki, nie miałam dostępu do maszyny i nie znałam odpowiedzi na trzecie pytanie.
Dziecko zostało wyprawione do pracy, wróci po 17.00 i w ramach obiadu dostanie pierogi z serem – gotowce. Matka się zbiesiła i gotować będzie z rzadka i oszczędnie. Podobnie jak Brzucho też odmierzam życie łyżeczkami kawy. Za chwilę zrobię sobie kolejny kubas. Jestem totalnie przymulona, tuż za gałkami ocznymi zaciągnęta została jakaś kurtyna. Myślę co drugie słowo i czekam co z tego będzie – atak geniuszu, czy wprost przeciwpołożnie. Pies też ciężko podpadnięty, bo w 2-gie święto zwiał, a tak już ładnie bawił się luzem, bez smyczy. Trudno, jak głupi, będzie chodził na sznurku.
Nemo – też mam jeszcze paschę, była zrobiona z kg sera, 7-iu żółtek i 100 g masła z pojemnikiem kremówki. I fury bakalii. To ogromna pascha, a z wyjątkiem 3-ech porcji, jest jednoosobowa (Młodsza)
Regulamin, który w tej chwili wymyśliłem, nie zezwala na przekazywanie nagród. Można je tylko osobiście wręczać komu się chce. Albo można kompletować wiele egzemplarzy tego samego tytułu i potem otworzyć stoisko jak dasekwańscy bukiniści. W Gdyni też są takie dobre miejsca. A książki z potrójnymi autografami napewno będą w cenie.
nemo
pascha była z kilograma sera
ale i innego jedzenia było mnogo
samych ciast było cztery a nas dwoje
:::
„łyżeczki” odnoszą się do kawy zmielonej, przed zaparzeniem
i do procesu ciągłego jej spożywania
a że piję codziennie, to za każdą kawą
jakbym słyszał przeskakujący licznik czasu
U nas nie było w tym roku ani paschy ani sernika. To wszystko w wyniku zbiesienia się Mojej w formie protestu przeciwko jakości twarogu i masła w sklepach. Chyba ma rację. Sernik czy pascha z takiego masła i twarogu, jakie nam ostatnio tutaj serwują, to poroniony pomys.
Pyro
oby kolejna kawa rozchyliła Twoje zasłony
:::
moja pascha, od połowy, też zrobiła się jednoosobowa
Przekazuję wieści z Berlina : Morąg zmieniła mieszkanie, zmeinia pracę, internet będzxie miała od 19-go. Popatrzcie co z tym internetem : Haneczce maszyna padła po raz drugi, Marialka bezinternetowa od 2 tygodni, Morąg odzyska łączność z nami po 2 miesiącach, Pyra jest zależna od Młodszej, a właściwie jej nieobecności, Wojtek z P. nie ma łącza od roku, kiedy to zbył się państwowej posady, Nie mówię nic o tych, co wleźli na chójkę i zapomnieli z niej zejść. Acha – Misio nasz jedzie znowu do Sławka i zawozi mu załadunek stołu wielkanocnego. Oj, jest to nasze Towarzystwo zadziwiająco rożnorodne. I dobrze.
Jestem za nowym regulaminem.
Stanisławie,
do konkursów podchodzisz sportowo, jak ja dawniej, nie bacząc na nagrody. Ja po wygraniu 2 takich samych książek zaczęłam się hamować i najpierw sprawdzam, co jest do wygrania, a potem startuję lub nie. Wiem, jak trudno jest się powstrzymać… 🙄
Moja pascha była z 3 żółtek, 150ml kremówki i 600 g ricotty i serka homogenizowanego, 150g cukru i 100g masła. Została wchłonięta przez 7 osób za jednym posiedzeniem.
oto moja pascha
http://picasaweb.google.pl/Brzuchomoowca/Pascha#
No to sobie podjedliscie. My w tym roku ulgowo, bez szalenstw kulinarnych. Tradycyjnie jajeczka: a to w majonezie, a to zapiekane w skorupkach z koperkiem, biala kielbasa (pieczona), jakies wedliny, rybki w sosach, potem swiateczna pieczen z sosem a la Echidna, jakies barszcze, salatki, zas z ciast jedynie jablecznik. I to wszystko w minimalnych ilosciach. Za to poszwedalismy sie turystycznie po okolicach, circa-about 60-70 km od miasta. Przy okazji odkrylismy wspanialy ogrod – prywatny – jaki mozna zwiedzac. Skromna oplata przeznaczona jest na cele charytatywne. Wspominalam juz o tym i nawet zamiescilam link cobysta sobie „podiwali” bo nasze fotografie czekaja nadal na obrobke. Jak ktos ciekawy, a przeoczyl, ponawiam
http://www.forestglade.com.au/gallery.php
Milego spaceru zycze.
Pozdrowiatka od zwierzatka
Echidna
Brzucho,
piękna, choć widać gruzełki sera. Chętnie bym Ci pomogła w konsumpcji 🙂
Brzucho – podrzuc pozawirtualnie. Narobiles mi apetytu, a rzekomo powinnam zrzucic nieco…
E.
Pyro, wysłałam 🙂
Stoisko dobrym pomysłem. Najlepiej na Zjeździe.
Heh, 😳 😯 😯
Przyszedł na obiad Osobisty i przyniósł pocztę ze skrzynki:
– Znowu coś wygrałaś?!
– W nic nie grałam!
Mimo to podał mi kopertę z charakterystycznymi stemplami. A w środku… „Wakacje z duchami” 😯 Przewodnik Polityki po zamkach i hotelach. Bardzo zgrabna książeczka z ładnymi obrazkami, no i autografami 🙂
Dziękuję bardzo, choć wcale nie zasłużyłam 🙄
Gratuluję, Nemo. Zasłużyłaś i nie bądź taka skromna. Bo to łatwo szukać w internecie hasła o dokładnym brzmieniu. A ta reszta wymagała kojarzenia i znajomości rzeczy. I bardzo ładnie, że Gospodarz nie wspomniał o uwzględnieniu sugestii.
A treść książeczki też całkiem niezła. Dla mnie przynajmniej było trochę rzeczy nowych, chociaż miejscowości a nawet obiekty znane. Autorzy pofatygowali się, żeby nie pisac na podstawie Wikipedii, jak to teraz bywa.
U nas byly szalenstwa, bo wszyscy chcieli wykazac sie sztuka kulinarna. Ale bylo smacznie.
Po pobieżnym przejrzeniu potwierdzam wysokie mniemanie Stanisława o tym przewodniku. Poczytałam o znajomych okolicach (Kostrzyn, Słońsk, Międzyrzecz, Cedynia) i rzeczywiście tak tam jest (było). Cieszę się na dalszą lekturę 🙂
Do Pyry też przyszedł listonosz i przyniówsł bajecznie kolorową kartę od Echidny i Jej Perzybocznego. Na karcie ananas, owoce, wino i jajka kunsztownie pomalowane „w okienkach”. W jajku dziura , a w dziurze, jak w kasetonowej oprawie obrazka – właśnie okolicznościowe obrazeczki, a jeszcze szkolny szlaczek z wydrukowanych żółciutkich kurczaczków. No, sama gęba się śmieje do tej karty. Dzięki Ci Zwierzaczku australijski.
nemo
tak, gruzełkowatość nazbyt
ale cóż, lubię te grudki
🙂
Brzucho,
ja Cię przepraszam za wytykanie, ale to z zawiści, bo tu nie ma sera, co by mógł mieć gruzełki, tylko takie rzadkie nie powiem co 🙁 A Twoją paschę bym jadła nie wytykając 😉
Na drugi raz chyba wezmę mleko surowe od chłopa i spróbuję zrobić ser. Robiłam dawniej, ale zaniechałam, jak zaczęli doić tak higienicznie i tak gwałtownie chłodzić, że przestało się zsiadać samo z siebie 🙁
Moja Mama kazała nam zawsze ser do sernika przecierać przez sito (po zmieleniu). Raz z moim szwagrem (byliśmy specjalistami od sernika) użyliśmy sitka aluminiowego, ser wyszedł ohydnie szary 😯 Dotąd wspominamy z rozrzewnieniem tamte czasy…
Lubię gruzełki 😀
ta moja pascha, też złapała kolor de natur
pewnie od foremki
następnym razem, jak Bóg przykazał ..w donicy
:::
a może zrobię paschę na Zjazd?
co wy na to?
Brzucho, ja bardzo, bardzo na to 😀
więc prawie klepnięte!
a kiedy Zjazd (bo jakoś przegapiłem)
bo że w Połczynie to chyba wiem
:::
lubię Połczyn
świetnie wspominam Festiwal Bigosów
🙂
Hasneczko – odebrałam, dziękuję
Alicjo – poczta czeka
O, ja zasłuzyłam na wszystko i nic nie dostałam! I jeszcze Gospodarz mi zarzuca, ze nie chce mi się szukać odpowiedzi, gdzie trzeba… a komu by sie chciało o 2-giej nad ranem, i to po ciężkiej lekturze?! Gospodarz lekturę sprezentował…
Czy ja juz sie chwaliłam piękną kartką od Zwierzatka?! Pewnie sie chwaliłam.
Troszkę u nas chłodno, ale słonecznie.
Witam wszystkich poświątecznie !
U nas w roli głównej wystąpiło,jak może pamiętacie,
jajo strusie. Jajecznicy było dostatek – nie na 5 osób,a na 10 !
Dodaliśmy do niej pieczarki drobno pokrojone – była bardzo
dobra.Z trudem kończyliśmy,psy też zostały poczęstowane.
Strusią wydmuszkę przekazaliśmy znajomej artystce,
która robi różne piękne rzeczy z bibuły.W przyszłym roku
będziemy mieli zatem wielką,wspaniałą pisankę.
Paschy na Święta nie zrobiliśmy,ale jedliśmy ją wczoraj
u naszych przyjaciół w ramach poświątecznych remanentów.
Wczoraj też poczęstowani zostaliśmy faszerowanym mostkiem
cielęcym : farsz mięsno-pieczarkowo-pietruszkowy.Poezja !
Alicjo, nie narzekaj i nie awanturuj. Spokojnie czekaj i do Ciebie los się usmiechnie. Jak do mnie Twoje żyrafy. Właśnie nadleciały. A szyje mają….
Dzięki i całusy!
Gospodarzu…
ja lekutko się przekomarzam, jak zawsze! 🙂
p.s.awantura to moje drugie imię 😉
Prawie nazwisko…
No i masz, jak się cicho zrobiło 😯 Full respect 😉 A u mnie na dworze znowu halny 🙄 Znowu ewakuacja pomidorów, za to pranie wyschło piorunem i mało nie odleciało na północ 😯 Byłam na zakupach, ludzie jacyś tacy przymuleni tym gorącym wiatrem, ubrani jak latem, ale też jest +24 😯 Jutro ma przyjść ochłodzenie i wytęskniony deszcz, bo sucho. Brzozy już zielone, kwitną czereśnie i grusze, wiosna jest cudowna…
A propos P.S. Alicjo, ponoć kobieta potrafi z niczego zrobić dwie rzeczy: awanturę i sałatkę. Zgadzałoby się, bo mój były ślubny potrafił tylko awanturę.
Morąg w trakcie zmiany mieszkania przeleciał przez Błota, udało mu się złapać królika, który był uciekł na pastwiska, za to pozostawił (Morąg, nie królik) po sobie skarpetki dziecka – nie od pary.
niegdyś w przepisie na ptysie znalazłam: „…mąkę z wodą rozmieszać na lemieszkę…” to tez widać pojęcie pewnej konsystencji
Stara Żabo…
🙂
Nowy mi trąci Szczypiorem, jakaś podobna melodia budowy zdania
1a1b – grzech nie wykorzystać
chyba zrewiduje koncepcje grzechu
…dlatego ja od zawsze podpisuję się z imienia, nazwiska i tak dalej… podobnie jak kilka STARYCH tutaj, niekoniecznie Żab, ale bywalców.
Nie uchodzi, ot , co.
Sławek,
lepiej niczego nie rewiduj, chyba, ze absynt jeszcze masz? To podskoczę i powtórzymy 😉
Gospodarzu,
z tymi żyrafami STAMTĄD … leciały a leciały. Właśnie dostałam podobne sygnały, że długo leciały. Całusy zresztą też dostałam. Spróbowali by nie podesłać…
Poczta niby lotnicza, ale bociany sie nie spisały… 🙁
Rozumiemy, wybaczamy!
A morag ma dzis urodziny, uprzejmie donosze 🙂
Najlepszego wiec!
Morągu,
najlepszego! Nie ma to, jak kwietniowe dziewczyny (moge wymienic parę).
Coś ta wiosna tak jakby i u mnie wychodzi… powolutku, ale wręcz z godziny na godzinę 😯
Ja za!
O kurka… jakis toast może?
7711 <– taki kod!
Tym bardziej… najlepszego!
…kaltesson to jest takie coś, w czym Pan kiedyś paradował po korytarzu redakcji Polityki, z klapą otwieraną we wrażliwych miejscach. Nawet ciekaw byłem, czy Pan to jeszcze ma, ale nie zdążyłem zapytać 🙂
*
…lemieszka, to smażone kluski ziemniaczane;
*
…a kondyment to jest sos , coś w rodzaju beszamelu
Pozdrawiam, Grzegorz
Dobry wieczor wszystkim,
U pani Cwierczakiewiczowej znalazlam, ze lemieszka to rodzaj prazuchy, starej polskiej potrawy (tylko bez przypalania maki) a Kaltesson to moglby byc moze Kalteszal z kuchni rosyjskiej, drobno pokrojone rozne owoce, schlodzone i polane likierem ( to tez u pani Lucyny). Ale jak widze, to nie to. Pozdrowienia.
…idę grzeszyć, a wy sobie róbta, co chceta, o!
od lemieszka do grzeszka… 😉
…o, a zwłaszcza do Grigorija za płotem!
Zaraz się na mnie posypią gromy … ale bo ja o to dbam? 😉
…oooo! To musze przytoczyć z lektury…. Dolina Dziesieciu Tysięcy Dymów, prekolumbijskiePueblo Bonito, dworzec centralny i niejakij (przytaczam dosłownie) Pytlakowskij, a brunecica (pełna, napisano) z niechybnie bardzo korzystnym biustem, pełne osiem punktów nie do podważenia…
– Jaki Pytlakowski?! o co panu chodzi?!
Skloszardziały na wskroś autor… 😉
Alicjo,
co Ty czytasz? 😯
Witam Wszystkich
Nie było mnie chwile, a tutaj widze, że zainteresowanie moim nickiem gwałtownie wzrosło.
Stanisławie,
Jeśli byłbyś mniej zajęty zdobywaniem kolejnych, słyszę, nagród, a zerknął od czasu do czasu co się przy stole dzieje, może nawet zauważyłbyś moją skromną od kilku tygodni tu obecność i nie musiałbyś dokuczać Alicji. Fakt, że wiedzą kulinarną, jaką Ty posiadasz, pochwalić się nie mogę, ale chętnie w tym Gronie przebywam i od samego początku staram się nikogo nie urazić.
Stara Żabo,
Nie wiem na jakich nutach Szczypior budował swoje zdania, że miały podobną melodię, ale ja się pod nikogo nie podszywam, ani na nikim nie wzoruję. Ja to Ja. Jakiś czas temu podałem swój e-mail i telefon, jeśli ktoś chce się więcej o mnie dowiedzieć – nie mam nic do ukrycia.
Wszystko wskazuje na to, że niedługo wrócę do Polski – tam mam całą rodzinę, która o Stanach nie chce słyszeć.
Jeśli warunki i biesiadnicy na to pozwolą bardzo chętnie poznałbym Was na kolejnym Waszym Zjeżdzie.
Póki co chcę pozostać przy swoim nicku.
Nemo,
jak to co czytam?! „Miasto utrapienia”. I to autora, którego wcale nie lubię i raczej omijam jego książki, chociaż o dziwo, mam aż cztery dzieła Jerzego Pilcha (bodaj z ośmiu wydanych). Ta książka mi się podoba i właściwie nie mogę się od niej oderwać, niestety – zbliżam się do końca. O, i to wczorajsza (środowa) książka, bo przedwczorajszą (cięższego kalibru) skończyłam na początku wpisu środowego.
Nowy,
Stanisław mi nie dokucza, a i Gospodarz karci żartobliwie (mam nadzieję!) za awanturnictwo – ciężka jest praca awanturnicy, ale ktoś musi…
Nasz kolejny, III Zjazd, według planu ma sie odbyć 11-13 września w Żabich Błotach, chyba że Żaba się na nas wypnie i nie udzieli ani terenów, ani podłogi nad stajnią końską. Takiej opcji nie biorę jednak pod uwagę, bo Stara Żaba nie z tych, co to rzucają słowa na wiatr.
Ja od szwagierki Tereski będę miała rzut beretem 😉
A może nawet Tereskę namówię, żeby zapisała się do naszej *bandy* (copyright Brzucha).
Wspomniany przez Żabę Szczypior przeleciał przez blog jak meteoryt i zniknął, podobnie jak ci, co wlezli na chójkę i nigdy z niej nie zeszli. Przydałoby się potrzepać tą chójką.
Tymczasem idę doczytać i dospać …o, znowu druga w nocy się zbliża!
Dzień dobry wszystkim zza Wielkiej Kałuży! Zwierzątku naszemu z down-under też macham, tam już chyba niedaleko piątku i w ogóle godzina jakaś niemożliwa…