Dowód na to, że artyści też są ludźmi

 

Jeszcze nie wróciłem do równowagi z powodu zakłóceń klimatycznych i wyprawy na Bliski Wschód. Muszę więc wspierać się cytatami a nie oryginalnymi tekstami czyli wytworami własnej wyobraźni. Dziś fragment z książki Jozefa Imbacha „Przysmaki papieży i prałatów” choć nie o duchownych to będzie:
 
„Artyści są także tylko ludźmi. Bywają wśród nich tacy, którzy się tylko odżywiają (jeśli ich sztuka pozwala im się w ogóle wyżywić). Dla innych natomiast radość podniebienia (zakładając, że mogą sobie na nią pozwolić) oznacza co najmniej tyle samo co sztuka.
 
Goethe zdaje się należeć do tych ostatnich. Wprawdzie w jego dziełach jedzenie odgrywa podrzędną rolę. Jego listy prywatne zawierają jednakże bardzo wiele informacji na temat spożywanych pokarmów, skarg dotyczących jakości potraw i uwag na temat dobrej kuchni, ale często także pochwał pod adresem kucharek i gospodarzy.
 
W 1802 Goethe donosi swej żonie Christiane z Jeny, gdzie właśnie się zatrzymał, że obiad „z ledwością dało się zjeść”, a serdelki były przesolone. „Twoje są wciąż jeszcze najlepsze. Postaraj się przy tym nowym uboju, aby były dobre, ponieważ jestem przyzwyczajony do jedzenia ich na śniadanie.” Następnie poeta prosi usilnie małżonkę, „aby mu przy każdym kursie posłańca przesyłała jakieś smaczne pieczyste, pieczeń baranią, kapłona, indyka, niech kosztuje, ile chce”. Innym razem Goethe posyła swej żonie udziec sarni, warzywa i świeże owoce, i jednocześnie życzy sobie, aby mu przysłała odwrotną pocztą „przyprawy do zup i trochę parmezanu, jako że ten jest nieodzowny do makaronu”. Christiane natomiast informuje go, że upiekła ciasto z wiśniami i że jadła już pierwsze kalarepy i karczochy. Goethe ze swej strony prosi małżonkę o „buteleczkę naszej oliwy do sałaty; albowiem ta, która tu uchodzi za najlepszą, jest niejadalna”. Christiane spełnia jego prośbę, a odpowiedź nie każe na siebie długo czekać: „Z moim odżywianiem jest także coraz lepiej, pani Trabitius bardzo dobrze przyrządza szparagi, a także niekiedy naleśniki; Schillerowie zaopatrują mnie w pieczyste, a dzięki Twojej oliwie sałata znów mi smakuje”.
 
O tym, że Goethe troszczył się także o szczegóły dotyczące kuchni, świadczy między innymi postscriptum do listu, który wysłał w styczniu 1811 do swojej żony:
Dotyczy łba wieprzowego. Łeb ma leżeć w pojemniku; należy go jak najszybciej włożyć do sosu, w którym ma leżeć, dopóki nie zostanie zjedzony; sos musztardowy, który trzeba do tego zrobić, jak powiada kucharz nadworny Weise, powinnaś zaraz zamówić u nadwornego kucharza Steinerta, on będzie wiedział, jak go sporządzić. Moglibyśmy go zamówić tutaj, ale powiedział, że lepiej będzie, jeśli się go zamówi na miejscu.
Kiedy rozmowa toczyła się wokół jedzenia i picia wina, Goethe mógł stawić czoło każdemu rozmówcy (wobec rozmówczyń był raczej łagodny). Inni wielcy zjadali wszystko, co przed nimi postawiono. Jeszcze inni zanadto ufali sobie w sprawach, od których powinni się trzymać z daleka. Można tu wspomnieć dziś już prawie nie znanego kompozytora Johanna Schoberta, prekursora klasycyzmu, który urodził się przypuszczalnie w Norymberdze około 1740; na motywach jego sonat Mozart napisał swoje pierwsze cztery koncerty fortepianowe. W dniu 28 sierpnia (w dniu urodziny Goethego!) 1767 Schobert zmarł wraz ze swą rodziną i przyjaciółmi po spożyciu zebranych przez siebie grzybów. Artyści są także tylko ludźmi.”

Na szczęście do sezonu grzybowego jeszcze trochę czasu. Jeszcze pożyjemy!