Pojadę na wakacje z przewodnikiem w ręku
Ależ tu ciepło. Woda wręcz gorąca. Rafa różnobarwna, a ryby rozpieszczane przez kapiących się, bezczelnie domagają się datków. Nie boją się nic a nic i ocierają nosami (czy ryby mają nosy?!) o pływaków. O jedzeniu nie powiem na razie nic. Wszystko muszę zarejestrować cyfrowo i odtworzyć po powrocie.
Teraz więc gdy ja się pławię dosłownie i w przenośni czyli w luksusie, Wam podrzucam jak przynętę do rozmowy różne anegdotki. I tak będzie do końca tygodnia czyli do powrotu znad Morza Czerwonego. Dziś o planach związanych z długim letnim urlopem. I wartości słynnego przewodnika dla smakoszy.
Prawdę mówiąc nigdy dotąd nie korzystałem z tego wydawnictwa. Ale gdy w tym roku dostałem (jeszcze ciepły) egzemplarz czerwonego przewodnika sygnowanego słynnym nazwiskiem – Michelin zacząłem uważnie go studiować i… doszedłem do wniosku, że to przydatna książeczka. Nawet dla takiego obieżyświata, który lubi kierować się własnym instynktem czyli wybierać hotele w drodze, na nosa, patrząc na dziewczyny zatrudnione w recepcji i na samochody zaparkowane pod budynkiem. A restauracje niemal wyłącznie pod kątem kto w nich jada. Jeśli tłum turystów to omijam. Jeżeli miejscowi to wbiegam z radością i nadzieją na dobre jedzenie. Rzadko trafiam źle. Zwłaszcza, że wybieram trasy omijające wielkie miasta, a już wielkim kołem omijam dziesięciopiętrowe i przeszklone hotele.
Ale od pewnego czasu zauważyłem, że małe restauracje mieszczące się na głębokiej prowincji Włoch, Austrii czy Francji też szczycą się figurką Gourmanda czyli „oponiastego?” człowieczka Michelena lub wizerunkiem sztućców, co sygnalizuje, że kontrolerzy ze słynnego przewodnika już tu byli i coś ich zachwyciło. A więc tegoroczną letnią trasę prowadzącą z Warszawy aż za Carrarę wytyczę z czerwoną książeczką w ręku. Po drodze czekają mnie dwa noclegi i co najmniej cztery posiłki. W dodatku, co roku, staram się podróżować przez Italię inną trasą, ponieważ za każdym razem cel podróży leży w innym miejscu.
Ważna książka w bibliotece łasucha
Gdy wytyczę trasę to oczywiście ją opiszę. I to dwa razy. Raz gdy będzie dopiero zaprojektowana i noclegi oraz kolacje w sferze marzeń. Drugi – po powrocie czyli po konfrontacji marzeń z rzeczywistością. I wtedy dopiero będzie można mówić o przydatności przewodnika.Moją sympatię do czerwonej książeczki wzbudził także fakt, że w tegorocznej edycji jest aż tyle restauracji i hoteli polskich. Na dodatek większość z nich znam i także cenię sobie wizyty w tych przybytkach.
Fragment warszawski przewodnika
Prawdę mówiąc sprawia mi przyjemność widok znajomych nazw umieszczonych pomiędzy najlepszymi w Europie. To taki rodzaj patriotyzmu kulinarnego. Znacznie więcej przynoszący przyjemności niż werble i fanfary podczas parad i defilad.
I dlatego też prezentuję tu stronę warszawską (tylko część, bo widelce przyznano aż 16 lokalom) a krakowską pokażę przy jakiejś innej okazji. W Krakowie także 16 restauracji otrzymało sztućce. Teraz najważniejsze, by wyróżnione lokale utrzymały poziom. A to jest trudna sztuka.
Komentarze
Nowy wpis Gospodarza i moje otwarcie tygodnia minęły się w czasie. Kto ma ochotę może zajrzeć pod ostatni komentarz wekendowego tasiemca
Panie Piotrze – życzę wyłącznie pozytywnej konfrontacji marzeń z rzeczywistością 🙂
http://adamczewski.blog.polityka.pl/?p=830#comment-145344
Chyba nasz nowy gość czekał długo w poczekalni, ale jest : Anne-Sophie
witam 🙂
raz się wiedzie, raz nie wiedzie 😉 …zaglądaj częściej do nas wybrańców fortuny 😉 🙂
dzien dobry Annie-Zofii wpisalem na poprzedniej stronie, ot gula ze mnie, ale co tam lepiej dwa razy niz wcale, witamy serdecznie
Też witam Anne-Sophie i nie bardzo rozumiem zarzuty, ale to może dlatego, że jeszcze nie przestawiłam się na nowy czas. 😉
Gdzież ta Anne-Sophie? Nie widzę jej, ale wierzę na słowo, że jest. Tak czy owak witam serdecznie.
Pyro, kliknij na sznurezek podany przez emi.
„Dawniej to byl Salon, z ogromnym stołem, gdzie każdy mial prawo się przysiąść, gdzie toczyły się dyskusje na ważne i poważne, nie tylko kulinarne, tematy. Teraz zostało wąskie grono, klubu chwalipiętów, gdzie aż wstyd zabrać głos komuś, komu się w życiu prozaicznie nie wiedzie?”
😯 😯
Anne-Sophie,
mimo wszystko zebrałaś jednak na odwagę, by całą prawdę o tym blogu wygarnąć, aż tym chwalipiętom w pięty poszło i łyso się zrobiło 🙁
Nic to, witaj i poszerzaj grono 🙂 Ale poczekaj, niech no Alicja się obudzi… 😎
Właśnie się obudziłam… o, nemo znowu mną straszy! Niech ja się połapię, o co biega…
Idę doczytać wczorajsze.
Mnie się rzeczywiście zrobiło trochę łyso.
Ja mam owszem tendencje do niczym niepowstrzymalnego chwalenia się ale żeby zaraz z tego wyciągać wniosek, źe mnie się prozaicznie wiedzie?!
Anne-Sophie,
Usiądź, opowiedz. Ja jestem specjalistą od słuchania. Mnie już w ogólniaku najlepiej wychodziło słuchanie – ee tam, znowu sie chwalę….
Szyszkiewiczu,
prozaicznie to może nie, ale poetycko… 😉
Że też taki wpis umknął moim oczom 😯
Anka-Zośka, witaj przy stole!
Nam wszystkim prozaicznie się nie wiedzie i wylewamy tu często-gęsto swoje żale, o czym wszyscy bywalcy i czytacze z doskoku wiedzą. A tematy są super – poważne, na przykład… lepsza łyżka oleju do smażenia czy smalec? To jest dopiero dylemat, i na ten temat niech się wypowiedzą aorty!
Sławek robi dzisiaj śniadanie 😉
Jajecznica z pieczarkami, truskawki na deser. A chleb z Brzuchowego wypieku, jakkolwiek by to nie brzmiało.
Grażyna,
masz tę mini ? Ja rower dostanę w połowie kwietnia dopiero. Pojezdzimy! Ale zgodnie z tym, co napisał Sławek, na kontynent nie zabieram. Pożyczę od kogoś…
O, myślicie, że Gospodarz nadaje nam z Aleksandrii?!
Nie sądzę, żeby skaner ze sobą zabrał i bibliotekę, no chyba, że znalazł te książki w aleksandryjskiej.. 😉
Najważniejsze, żeby notował cyfrowo! Jakby co, służę miejscem do stosownej publikacji foto.
hi, hi ale się towarzystwo zaczęło poczuwać do winy 😉
relax 🙂 sukces przyciąga sukces 😎
ASzysz ma rację – nie ma to, jak wypłakiwać się na silnym, męskim ramieniu i w męską kamizelkę (wiem, sama uprawiałam z wszystkimi naszymi Panami – tłumnie i pojedynczo) Tak się chwalę, a co ! pRAWDA TO SOLENNA. Na pocieszenie dostałam od Pana Lulka gruszkówkę (i nie tylko) od Iżyka opieńki, od Gosdpodarstwa grzyby suszone, a od Misia obrazeczek własnoręcznie oprawiony. O; i od Sławka musztardę i cukierki. O dzieleniu się nalewkami, fotkami, lawendą i nawet psem 7-tygodniowym nawet i wspominać nie będę. A kiedy świat się robi zupełnie nie do wytrzymania, to proszę ASzysza o zdjątko jego konia młodzieżowego albo łosia na trawniku.
Ja też nadostawałam! Od Sławka sól (woreczek ciagle mam do specjalnych poruczeń) i nie tylko (kielichami i leffe podzieliłam się z Alsą), od Pana Lulka gruszkówkę, od nemo lawendę, od Zwierzatka z Aussielandu kalendarze Zjazdowe… od… i tak dalej mogę wymieniać. O, i jestem pierwsza chwalipieta na blogu, co każdy moze zaświadczyć. Sławek, pospiesz się z tą jajecznicą, bo truskawki już zeżarłam 🙄
Jeśli Anne-Sophie czyta nas od dawna, to powinna wiedziec kto, co i od kogo (oraz kiedy) otrzymał, bo nie omieszkujemy się zaraz pochwalić 😉
Moim zdaniem są dwa skuteczne sposoby na szybkie i zauważalne zaistnienie na tym blogu:
– wkupienie się komplementami, pochwałą i pytaniem o przepisy
– krytyka, najlepiej snobizmu i hermetyczności
Można cichutko siedzieć w kąciku, ale trzeba co jakiś czas o sobie przypominać, bo uwaga i percepcja w dzisiejszych czasach krótkotrwała jest, a pamięć zawodna 🙁
A ku ku! 😉
Aha, mam Cię!
andrzeju.jerzy, gdzie nasionka?
Witam wszystkich!
Już od ubiegłego roku myślę o nowym rowerze,a że wiosna naprawdę się zaczyna,zamiar muszę skonkretyzować.Rozejrzę się,za przykładem Grażyny,za rowerem chińskim,bo z opisu całkiem mi się podoba.
Czy to jest już chwalenie się? Moj syn miał kiedyś lektora j.angielskiego – Irlandczyka,który uczył w różnych krajach.Opowiadał,że w Japonii nie do pomyślenia było powiedzieć ,że np.moja mama robi dobre ciasto.Nie wypadało się chwalić i już. Mnie taka powściągliwość nie podoba się.
Witam Annę- Zofię i mam nadzieję,że będzie tu zagądała częściej.
Do Gospodarza:
ryby mają nosy. Zmysł węchu mają lepszy niż zmysł smaku.
Miłego trącania! 😉
Mam wyrzuty sumienia 🙁 Kiedy wstałam dziś rano (ok. 8:15 nowego czasu) to zastałam wszystkie koty na dworze, oczekujące jak zwykle wpuszczenia i żarcia. Wpuściłam, ale nie karmiłam, bo robi to zawsze Osobisty, tylko powiedziałam:
-Nie ze mną te numery! 😎
Na to koty potulnie rozeszły się po kątach i położyły spać. No i przed chwilą zadzwonił Osobisty z zapytaniem, czy nakarmiłam koty, bo on dziś musiał znacznie wcześniej wyjść, a te zwierzaki chyba jeszcze się na czas letni nie przestawiły i dały mu rano spokój 😯
I co one sobie teraz o mnie myślą? 🙁 Mam je obudzić i nakarmić?
nemo
Nasionka od dawna gotowiusieńkie! Komunikaty były.
Nie wiem tylko gdzie wysłać? 🙂
ryby maja nie tylko nosy ale i ogony. meduzy spotykane w cieplych wodach posiadaja pokrzywowe nitki. takie widzialem i czulem o dlugosci okolo dwoch metrow. fantastycznie to wygladalo w wodzie a jak zaczepilo sie toto o moje zgrabne nozki to wpadlem na pomysl by przy nasztepnej takiej okazji dawac dyla od takiego czorta pomimo ze wyglada bardzo interesujaco.
powstale po spotkaniu rany piekly jak diabli. bylo to na cubie gdzie w znacznej czesci zycie tubylcow toczy sie na plazy. jeden z cubanczykow widzac w jakim tempie wyskoczylem z wody i co ciagnie sie za moimi nogami podszedl i pomogl mi oswobodzic sie z niteczek. zaraz potem mokrym piaskiem nacieral a raczej wcieral go powstale rany. obrazenia pozostaly na jakis czas widoczne ale trucizna jaka zawieraja nitki nie przedostala sie do ciala. tak mi sie wydaje bo nie dostalem goraczki.
na ogol zapomina ludzina przy ogladaniu kolorowych ryb o czyhajacym niebezpieczenstwie.
plywajac na desce wyplywa sie znacznie dalej od tych ktorzy zazywaja kapieli. nauczony doswiadczeniem zaczalem plywac nawet w egipcie w kalesonach. za dwa tygodnie tez je zabieram do egiptu ze soba.
ale tak naprawde to nie ma co obawiac sie meduz z parzacymi nitkami. sa rzeczywiscie pieknymi zwierzakami i jak sa widzoczne nie powinno wchodzic sie do wody. to tyczy sie rowniez i raf koralowych. a inne plazogady tez lepiej obchodzic wielkim lukiem.
a swoja droga to wystarczy juz tego samo chwalenia
dobrego tygodnia Anne-Sophie tyz. a co? 😆
…na Berdyczów, Jędruś 😉
czyz nie sa cudowne
http://upload.wikimedia.org/wikipedia/de/e/e5/Qualle_1.jpg
😆
GRAŻYNO, koziołka Rududu pamiętam.Audycja nadawana była w niedzielę,ok.godz.10,po programie wojskowym.Głosu koziołkowi użyczała Irena Kwiatkowska. Urocza audycja,której wyczekiwałam z niecierpliwością. Kiedy to było ? Strach liczyć te lata.
Andrzeju.jerzy,
wysłałam adres. Sorry, jestem jak ten facet domagający się wygranej bez kupienia losu 😉
Koziołka Rududu też pamiętam, ale nic nie wiem o jego spodenkach 😯
Ja tu nie chcę się wymądrzać jak jakiś głupi ale sądzę, że to chodziło o Koziołka Matołka…..
Wyciągnęłam z szafki paczkę tego spaghetti con peperoncino i – no, nie wiem – takie brudno – brunatne w kolorze. Co też przyszło Młodszej do łba, żeby to-to ciągnąć ze sobą aż z Wenecji ? Wszystko co włożę do sosu też przygotowane. Chciała, to ma. Niech teraz na kolorki nie narzeka, A w sosie wyląduje cukinia, c+c, pomidory z puszki, papryka czerwona (zostało 2/3) resztka pieczarek od wczoraj, 1/4 słoika oliwek. Podpowiedzcie co dalej Z resztek są jeszcze w lodówce ze 2 łychy kaparów i pół słoika marynowanych grzybków. Jest oliwa – nijakich wsadów mięsno – wędzonkowych nie mam.
Aszyszu,
mnie też się tak zdaje, bo w radiu spodenki chyba nieistotne 😉
Pyro,
ten sos i tak zakryje spaghetti, nie przejmuj się ich kolorem. Grzybków marynowanych bym nie dodawała. Trochę przypraw (bazylia, oregano, chili) i gotowe. Jak jest ser do posypania, to nie trzeba żadnych mięsnych wkładek.
Gospodarzowi to tak dobrze jak ksiadzu któremu nawet djabel dzieci kolysze. Zblizaja sie Swieta i ucieka wiosna. Zawitala na jeden dzien i wycofala sie na co najmniej z góry upatrzone pozycje.
Wypada zameldowac gotowosc do spozycie nalewki jagodowej. Kolor dobrze dojrzalego denaturatu. Brakuje tylko stosownych etykietek, dla znawców, ze jest to niestety podróbka likieru na kosciach.
Wybieram sie na kolejne zakupy. Tym razem bedzie to jezynówka i koniec zimowego szonu nalewkowego.
Dobra wiadomosc. Znalazla sie zapomniana 120 litrowa beczka zacieru z gruszek z ubieglego roku. Po Swietach przepedzimy. Zajmie dwie niedziele ale uzupelni sie nadszarpniete zapasy.
Witam wszystkich którzy ostatnio przysiedli sie do stolu w oczekiwaniu na wiele nowych nowinek.
Pan Lulek
ASzyszu,
ja też nie pamiętam żadnego Rududu, tylko Matołka 😯
Oraz małpkę Fiki Miki (nagroda w pierwszej klasie szkoły podstawowej!)
Alicjo,
Nie w tym rzecz kogo pamiętasz tylko kto portki krótkie na szelkach nosił.
To był Atomek albo Romek, Tytusa nie podejrzewam…
Tytus w ogóle z gołą d… się obnosił i podpierał ogonem 😉
http://www.youtube.com/watch?v=wpp33bEXR08
Ty Alicjo za smarkata jesteś żeby Matołka pamiętać….
Matołek zawsze ma te spodenki na sobie, a Tytus był ubrany w krótkie spodenki i T-shirt. W latach 60-ych nie było gołych małp, Alicjo 🙄
Mówię oczywiście o wersji książkowej którą dostawało się pod choinkę.
Babcia siadała i rozbierała pomarańczę „na różę” a dzieci w tym czasie zaczynały czytać.
ASzyszu, wypraszam sobie!
Jeszcze jak pamiętam! I nawet mam w bibliotece Młodego, co to przejął ode mnie!
A biblioteka przebogata… wszystkie Bahdaje, Nienackie (także Skiroławki, ale to już u mnie) i takie tam. Też coś… miałoby Koziołka zabraknąć?! Mowy nie ma!
Jak to, nie było gołych małp?! To dlaczego ja pamiętam gołego Tytusa?! Lecę na google odświeżyć sobie pamięć…
Jakie tam Bahdaje?
„O czym szumią wierzby”, „Ostatni Mohikanin”, „Winnetou”, Szklarski, Kraszewski i Sienkiewicz. Mówię, żeś za smarkata i nikt mi nie przetłumaczy….
Pod choinkę to ja dostawałam od Babci różowe albo szare majtki barchanowe, takie prawie do kolan – i Babcia sprawdzała, czy noszę 😯
O tym już kiedys wspominałam. Natomiast Matołka jako nagrodę książkową w pierwszej klasie, a potem nastąpiły inne, między innymi wspomniana małpka Fiki Miki. Pamietam też (z nagród) „Klechdy sezamowe” i bajki Janiny Porazińskiej.
O, ale jestem chwalipięta teraz! A co sobie będę żałować…
„Swiat Młodych”, 1957, Tytus ubrany od samego początku:
http://www.astrouw.edu.pl/%7Esoszynsk/tytus_e.html
I oranżada robiona według ich recepty. Brało się landrynki, rzpuszczało w wodzie i wlewało do butelki z porcelanowym korkiem na drucie.
Oraz „Horyzont techniki dla dzieci”.
y
Małpka Fiki Miki też była ubrana:
http://peb.pl/komiksy/477455-rapidshare-malpka-fiki-miki-cbr.html
Małpy gołe, czy ubrane, wsio ryba. Przed chwilą byłam z psiakami na spacerku trawnikowym. Pewnie Radzio się będzie od kumpla musiał odzwyczaić. Nemo twierdziła, że psy będą szczęśliwe, a sąsiedzi wdzięczni. A skąd. Sąsiedzi doszli do wniosku, że to fanaberia starszej pani i „zapominają” go odebrać, albo są zbyt zajęci, żeby pamiętać o psie Mały i zabawny ale dobrze, że nie mój – niesłychanie żarłoczny, łakomy, Radkaobżera do gołej miski i już jest od niego wyższy. Nadto potrafi znienacka ugryźć (wczoraj Pyra w drzemkę, a szczeniak w wielki paluch u nogi pyrowej) I szczeka, jak głupi.
Faktycznie… majtki ma, i to na szelkach 😯
Zabawne, że zapomina się takie ważne szczegóły…
Horyzonty techniki… nie tknęłam, ale jestem techniczna, jak trzeba 😉
A pamiętacie audycje Adama Słodowego?! Teraz to nawet ASzysz nie może mi zarzucić, ze jestem za młoda! No i „Piórkiem i węglem” !
No dobrze. To zacytuję Wam piosenkę o spodenkach (m.in.) Koziołka Rududu:
Na szeleczkach ma majtaski
Koziołeczek Rududu,
A z majtasków w białe paski
Kozi ogon sterczy mu.
Jeśli taki dziwny stworek
Na swym łebku czapkę ma,
To na uszka ma otworek,
Bo ma przecież uszka dwa.
Po czym nastepowało cienkie, ale dziarskie meeee! rzeczonej Ireny Kwiatkowskiej. Zaśpiewałabym Wam to z melodią Franciszki Leszczyńskiej (bo to chyba ona napisała), gdybyście mnie mogli usłyszeć 😉
Pyro,
może najpierw należałoby wychować sąsiadów, a potem dopiero pozwolić im na psa 🙁 Przykro mi, że wychodząc z pozytywnego wyobrażenia o porządnych Poznaniakach snułam takie pozytywne wnioski 🙄
No proszę, pruderia nawet w radiu 😉 Żeby kto sobie nie pomyślał 🙄
Doroto z Sąsiedztwa,
Na takie dictum to ja przyznaję, że mam braki w wykształceniu, serdecznie wszystkich przepraszam oraz idę stać w kącie…..
Postoimy razem…
I sprawę rozstrzygnęła Dorota.Co za pamięć.Piosenka była urocza i sam koziołek też. A Alicja może go nie pamiętać,bo albo była za mała, albo zamiast w niedzielę siedzieć przy radiu, od rana biegała po podwórku.
A tak w ogóle,to chodziło nam chyba o nowy rower Grażyny i stosowny do niego strój.Zatem wiadomo – spodenki w białe paski i czapeczka.
..ze Świata Młodych zapamiętałam niektóre wierszyki, niestety, częściowo 🙁
Na Kapitolu, wzgórzu wspaniałym,
gęgały gęsi, gdy straże spały.
Drób lud obudził swoim gęganiem…
..i potem puenta, ale wzięłam i zapomniałam, najważniejsze, że Rzym ocalał dzięki gęsiom!
Z tej serii zapamiętałam też wspaniały wierszyk pod tytułem „Wiem, że nic nie wiem (rzekł Sokrates…), który już cytowałam kiedyś. Nie, żebym się specjalnie stosowała… przecież ja wiem wszystko 😉
(wiem, że wiem wszystko, rzekł ktoś inny,
kto się wyrocznią chciał ogłosić.
To znaczy, że gdy wie się mało,
to myśli się, że wie się dosyć..”)
Dorotce z sąsiedztwa bardzo dziękuję. Krystynie też dziękuję.
Za tego Rududu ma się rozumieć.
O tych majtaskach to się u nas na studiach wyśpiewywało w czasie sesji , gdy wszyscy byli wychudzeni i niedospani . Wtedy jedyną radą na opadające spodnie/spódnice – były szeleczki. I najlepiej zaczepane na uszach , do ramion byly zbyt blisko , a pasek sięgał do szyji 🙂
Z sentymentem wspominam tamto wychudzenie.Aż łza się w oku kręci.
Teraz patrząc do lustra , mogę z dumą powiedzieć „wygrałam z anoreksją” 🙂
err. zaczepane=zaczepiane*
Śmiałam się do łez kiedy Atomek przedstawiał się zwierzakowi małące (krowa czy koń – nie pamiętam) ono zwierzątko było po Karym i Wisełce, Atomek na to, że on po pralce i Wuefemce.
I jeszcze taki wierszyk o muzeum techniki w przyszłości. Tata z synkiem. Widzą autobus; Mały pyta co to i do czego? A Tato odpowiada
” widzisz mój, Kochany:
ten starożytny wielce grat
służył przez wiele, wiele lat
do spóźnień zorganizowanych.”
Czy nasz Gospodarz aby na pewno nad Morzem Czerwonym? W marcu woda ma tam 21-23 stopni. Gorąca raczej dla Eskimosów 😎
A Ty Nemo i Szyszu jesteście młodsi ode mnie i macie prawo tego nie pamietać. 🙂 Wyłaźcie z kąta. Ja tam Wam wybaczam. Co mi tam.
Matołki, Winnetou i Bahdaje
to były niegdyś nasze Mikołaje.
Dziś Harry Potter na półkach króluje,
ale nie bardzo nas przekonuje.
W Morzu Czerwonym stale się nie pławimy
tym niemniej czasem się czymś chwalimy .
To nie jest straszne ani naganne,
dla Anny Zofii jest bezustanne.
Jęczymy czasem i narzekamy
ale najchętniej ?boki zrywamy? !
”
Moi Drodzy – na dzisiaj tyle.
Pozdrawiam i do jutra 🙂
ten wczorajszy wpisie yyc http://adamczewski.blog.polityka.pl/?p=830#comment-145394
skojarzył mi się z tymi szeleczkami
A czy przywitalismy śniadankiem anjin z ostatniego wczorajszego wpisu?!
Watashiwa!
Posuń się deczko Pyro… zrobimy miejsce dla naszego wysłasnnika na placówce wysuniętej – niech nadaje z Japonii!
Posunęłam się. Niech nadaje. Sos bardzo dobry, brudno – rudy makaron dochodzi (spojrzałam na cenę 3,50 euro za 500 g), ser utarty. Odmeldowuję się na 2 godziny.
Alicjo,
ta wysłanniczka (lub wysłannik) nadaje raczej z Kraju Basków (aktualnie).
Witaj przy naszym stole anjin 😉
johnny walker,
meduzy i rozne stwory morskie inspiruja miejscowego artyste Dale Chihuly (wym: czihuli).
W miescie Tacoma jest Museum of Glass gdzie jest wystawiana jego sztuka. Chihuly wytwarza ze szkla ksztalty na podobienstwo miejscowych stworow morskich. W muzeum jest miedzy innymi ‚Chihuly Bridge of Glass. Zwroc uwage na sufit tego mostu. Jest to konstrukcja ze szkla w srodku ktorej sa poukladane ‚muszle’, ‚meduzy’ i rozne ‚skorupiaki’.
Tak wyglada most
http://www.chihuly.com/bridgeofglass/
Oddzielnie zalacze zblizenia
Tutaj zblizenie sufitu
http://picasaweb.google.com/ORCATRAIL/Chihuly#
A tutaj ‚meduzy’ i ‚rosliny morskie’ we wnetrzach sadu federalnego w Tacomie.
http://picasaweb.google.com/ORCATRAIL/ChihulyIndoors#
Nad Zatoką Gdańską pogoda piękna.Widać już pierwszych sprzątających pozimowe brudy.Może do Wielkiej Nocy będzie czysto i porządnie.Tymczasem jutro rano jadę na Mazury, do mamy do Morąga. Zatem odmeldowuję się na kilka dni.Po drodze, a jadę pociągiem,będę wypatrywała bocianów i innych oznak wiosny.
witaj anjin, Beret-san, co po whasabi gadasz, pikantniej bedzie
Ciekawe czemu Orca ( czyt:orka) gada tylko z Johny Walkerem ( czyt;dżony łolkerem) 😆
Ja o Japonii, bo jakoś tak nadawało „to” (jeszcze pciowo nie wiem, kto) o wasabi i takie-tam.
Kraj Basków, powiadasz, nemo? Tyż piknie 😉
A u mnie ponuro, listopadowo, na szczęście nie pada deszcz. Chyba yyc podesłał do mnie jakieś minusy albo-li co 🙁
Pozazdrościł sobotniej wiosny, ot co! Była, ale minelli…
łajza paskudna…
Grazyna,
🙂
😉
Nemo,
czy ja już Ciebie napastowałam z pytaniem, gdzie ta dziura? To musi byc w okolicach Johannesburga (podchodzimy do lądowania), na pewno nie jest to Kimberley (zaraz się zabiore za zdjęcia z Kimberley)
http://alicja.homelinux.com/news/RPA-Marzec.2009/02.Lot-przylot/09.Dziura_w_Ziemi.jpg
ta dziura, to pewnie po najwiekszym brylancie, adresu nie daja, zeby kretowisko sie nie zrobilo
A tu mi dzieciaki ochoczo zapozowały w Gold City 🙂
http://alicja.homelinux.com/news/img_9123.jpg
To była wycieczka szkolna, ciąg dalszy nastapi…
To nie Big Hole, Sławku, tylko okolice Johannesburga, a Kimberley jest na południe od, i to sporo, jakichś set, powiedzmy. Jo’burg siedzi na węglu, nie diamentach.
Gdzie ja te zdjęcia posiałam… no ale jak się ma tyle do przerobienia, to nie dziwota 😯
Jeszcze przynajmniej połowa mi została do uporządkowania 🙁
Podobno węgiel to diament albo na odwyrtkę.
diament to szpan, wegiel brudzi, albo odwrotnie, koks, to jest to
To teraz będziemy ‚jechać na koksie’? Czy mnie się wydaje, czy to jednak podpada pod paragraf?
Węgiel przywiozlam z kopalni, która odwiedziłam dzieki Rychowi. Dwa kawałki nawet, i brudzi! A diamentow ani znalezć, ani nie dawali darmo, psiakość 🙁
Nadal poszukuje zdjęć, tymczasem napatoczyło mi sie takie… w gościnie u dopiero co poznanych Polaków w Witbank 🙂
http://alicja.homelinux.com/news/img_9046.jpg
Alez wy sie chwalicie chwalipiety jedne. Dzieckiem lba chydrze nie urwali za to wszystkie ksiazki dzieciece przeczytali i teraz intelektualistow udaja mimo prozaicznych (cokolwiek by to nie znaczylo) zyciorysow. A fe. A Anna Sophija w kacie stoi i smutna ma twarz. Empatii (chyba jest takie slowo?) zadnej u was chwalipiety nie widac a nawet jeszcze sobie dekadenckie sniadanka z truskawkami robicie. A kobieta cierpiiiii, wrzodow dostala (tak mysle). Kiedys tu byl wielki stol i ludzi duzo?. taka stolowka zakladowa. A teraz co? Podrozy sie zachciewa, na opere, do filharmonii, i nie daj Boze na dobry obiad do jakies luksusowaj restauracji, dekadencja do kwadratu. Kto to spiewal ?znowuz w zyciu mi nie wyszlo?.? Proponuje zalozyc pod-blog bloga glownego pod tym wlasnie tytulem..
Acha, dzien dobry, w Calgary dzisiaj nieco cieplej jakies pare plusow ma sie uzbierac. I nie chwalac sie snieg sie topi a drogi slizgie jak cholera. Poza tym raczej prozaicznie.
A teraz o brylantach, dekadencja. Murzynki bardzo ladne. W ogole ta Afryka dzika niezla. Ide popracowac.
Z prawdziwym Burem tańczyłam… nie biorę odpowiedzialności za jakość zdjecia, bo jak widać, nie ja robiłam, tylko tańczyłam, aż skry leciały. Jego (mojego danc-partnera) siostra wyszła za mąż za Łukasza, syna naszego Gospodarza na tym balu (i głównego kucharza tego wieczoru!).
Dziewczyna pięknie mówi po polsku i w ogóle zakochana w Polsce, była kilka razy.
http://alicja.homelinux.com/news/img_9075.jpg
6116 … nie przepuszczę!
To były te tam… podpowiadacze z budki 😉
http://www.youtube.com/watch?v=a1tkwykWu0s&feature=related
Egzotyka – kobiety obwieszone koksem, a panowie w krótkich majtach bez szelek. Porcelana na stole też taka bardziej egzotyczna. 😉
A ten Twój danc-partner to tańczy na pewno? 🙂
yyc wywołujesz ciągle jakieś skojarzenia ( nie wiem czy to dobrze czy źle ..) tym razem to tak mi wyszło ( dzika Afryka)
Jestem sobie na wpół dziki ludożerca sam
Więc pojadę do Afryki,tam kolonie mam..
Kupię sobie konia i dzikiego słonia
Albo jest kolonia,albo nie ma jej …itd..
A..ja..j, Madagaskar!
No to uciekam, zanim po łbie dostanę!
Smakowitego wieczoru. 🙂
Ja tam sie nie znam, Also, ale cos tam wywijał… to znaczy mną wywijał. Jerzor prawie wszystkie zdjęcia, które robił, schrzanił. Nie dociskał do końca guziczka i wyszły takie kaszankowate. A Burów i ich potomków mozna rozpoznac po urodzie mojego danc-partnera, wszyscy do siebie podobni. Nie łżę!
na koloniach, to mnie kiedys do swiatyni Wang zaciagneli, z dzikich, to tylko my byli
Sławek – 😆
Alicjo – widać, że jesteś wywijana, ale ten danc-partner jakiś stabilny mocno się wydaje. 🙂
Na temat genetyki nie będę się wypowiadać. 😉
Poczytałam, co anjin napisał(a). Sake przez słomkę z kartonika? Hmm…
Ale i tak fajnie,że się odezwał(a). 🙂 Jakieś nowe smaki dojdą. 🙂
Ja słyszałam ,że od picia przez słomkę robią się zmarszczki wokół ust 🙂
A wokół oczu też od picia? 🙂
Ja słyszalam że od spekulacji , no bo jak się spekuluje , to się chytrze mruży oczy 🙂
Nowi sie przy stole pojawili, a Wy tu o koksie, diamentach i majtasach w paseczki 😯 A moze by ktos cos ugotowal, bo jak tu tak o suchym pysku siedziec 😉 ?
U mnie gotuje sie na jutro zupa z marchewki i imbiru z mlekiem kokosowym.
A na przyrzadzenie czeka kilkanascie malenkich, przeslicznych baklazanow. Jeszcze nie wiem, co z nimi zrobic – macie moze jakies propozycje?
Grażyna,
tylko mi ócz nie mrużyć proszę… 😉
Za głupia jestem na spekulacje, a zmarszczki są, więc to nie jest prawidłowa odpowiedź. 🙂
A za PRL-u to spekulantow do wiezienia wsadzali. Ja mysle ze oni sobie po ulicy pochodzili, na ludzi popatrzeli i tych ze zmarszczonymi oczyma do ciupy siup kibitka zabrali.
Dzisiaj w planie kotlety ministerialne, ziemniaki tluczone i buraczki wytarte.
… a mnie chyba jakaś grypa dopadła w Naprawie, albo co…Zimno, chociaż termometr pokazuje +22C
Dobry wieczór!!
Dzisiaj wszyscy się chwalą, to i ja też chcę!!
Otóż, pochwalę się że i ja nie wiedziałem kto to jest Koziołek Rududu.
Może on jakiś niesłuszny był i ojciec nie dawał słuchać, albo sam zajmował radio słuchaniem wrażych rozgłośni?
Alsa, zmarszczki wokół oczu to od picia oczami!!
Od jedzenia oczami robią się pod nimi wory.
Dobranoc!!
Nie ma to, jak antek glina 🙂 Wszystko jasne! 😀
ze niby co, forma ulegla? ja bym sobie wyprosil
jest mi zle, ranny zostalem tydzien temu na szatkownicy do kapusty, q, ekolo mi sie zachcialo i palec serdeczny poszedl czesciowo na spacer, spokojnie sie goil bez szycia, ale dzis niefart mnie chwycil przy otwieraniu drzwi, ktore otworzyc sie nie mialy ochoty, wiec ja je fizycznie i palec znow do dupy, spoko, to tylko taka para,,, lotnia?
polazlem jednak wyprobowac przy luku, ech, co ja Wam bede,,,
zostalem leworeczny, a na niedziele musze byc prawo, macie jakis kompot na to schorzenie?
Przyjechał na rowerze Jerz, zjedliśmy obiadek, ponawzdychalismy za Afryką…
Sławek!
To ja Ciebie serdecznie przytulam,i tam pożyczam łapy 😉
Streep sie budzi, Pollack truchleje,
ladny byl ten Burek, ale chyba rzeczywiscie jakis taki standardowy, genetyka, co nawet Alsa sie boi?
Alicja, balsamie Ty moj, juz jestem srodkoworeczny
Alicjo,
http://picasaweb.google.fr/slawek1412/Ot#5319094223584736802
takie tez mam, poznajesz kolonizanta.
sławku – jaka uległa forma?! Aż się zrobiłam, jak to martini Dżejmsa – wstrząśnięta! Antek to najtwardszy gliniarz na tym blogu!
A skoro on się przyznał, że nie znał Koziołka Rududu – to i ja się przyznaję – nie pamiętam, nie znam! Ale opowieści Grażynki cudne! 🙂
A wszystko przez to, że też chciałam się pochwalić – nauczyłam się (wciąż ze ściągą na podorędziu) pogrubiać tekst. A wyszło jak zwykle. 🙁
Biorę kolejny egzemplarz popłuczyn po GutenDrukarzu i do poduchy.
Alicjo,
ta dziura w ziemi to Cullinan Premier Mine. Ta od słynnego diamentu.
…no co Ty powiesz, nemo… to nie Kimberley słynie z tych tam kamyków po raz pierwszy, drugi i trzeci?!
O, ale udało mi się zrobic zdjęcie z góry!
No tak… ale gdzie ja mam to Kimberley?! Gdzieś mam, wśród tych tysięcy zdjęć…
Zanim znajdę swoje….
http://en.wikipedia.org/wiki/Big_Hole
I po polskiemu… wasz wysłannik tam był! Tylko musi poszukać zdjęć…
http://pl.wikipedia.org/wiki/Wielka_dziura
Alicjo,
jakbyś będąc w Londynie miała więcej czasu, to w Tower można obejrzeć insygnia królewskie, a zwłaszcza berło i koronę, w których są brylanty z Cullinana (Wielka i Mniejsza Gwiazda Afryki). Swego czasu wzbudziłam podejrzenia strażników, bo chyba z 5 razy wracałam na ruchomy chodnik przy gablocie w skarbcu, zanim nie zidentyfikowałam na 100% obu słynnych brylantów wśród innych drogocennych kamieni dyskutując przy tym zawzięcie z przyjaciółką, która wskazywała na inne 😎 Z tego Cullinana wyszło 105 brylantów, a 2/3 z ponad 3000 karatów poszło na rozkurz 😯
Hej,
nie ma chmur na niebie!
Nie wiem, czy będzie nowy wpis, czy pogadamy pod wczorajszym; jeszcze poczekam, bo chcę opowiedzieć o przeżyciu wstrząsającym z muzyką w czołowej roli.
Nemo – insygnia królewskie? Na samą myśl co kazał zniszczyć, przerobić, ograbić z kamieni Albert, mąż Wiktorii, aby wykonać insygnia godne Imperatora państwa, nad którym słońce nie zachodziło, to mnie trzęsie ze złości.
Tu jest ta korona z Cullinanem:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Brytyjska_Korona_Pa%C5%84stwowa
Pyro,
brytyjskie insygnia miały burzliwą historię. Na początku Jan bez Ziemi zgubił cały skarb na bagnach (zatonęło wszystko wraz z królewskim płaszczem), potem Cromwell z kolejnych kazał wydłubać kamienie, a złoto przetopić i sprzedać. Nowe iinsygnia ukradł z Tower jeden Irlandczyk…
Ale piękne są 😎
Odgrywałem ostatnio rolę trawiastego lub centkowanego Jętyka i mnie nie było. Witam Anne Sophie. Taki nick zobowiązuje. Czy grasz na skrzypcach?
Wczoraj była zabawa pod tytułem obrady Sejmiku Województwa pomorskiego. PiS ściągnął posiłki w postaciach Cymańskiego i Szypińskiej, PO w osobach Borusewicza i Kulasa (poseł, w poprzedniej kadencji radny sejmiku).
Poseł Cymański wykazał się błyskotliwością i z pozycji przeciwnej muszę przyznać, że miał dobre wystąpienie. Za to Szypińska: „Czym sobie zasłużyli mieszkańcy województwa na to, że Sejmik chce ich ukarać taką uchwałą”.
Moje uchwały zostały załatwone w miare szybko i już o 20 mogłem się udac do domu (zaczęło się o 11).
O ilez lepiej byłoby ten czas spędzić w Polskiej Różanej. Naleśniki z rakami na przykład i na deser pierogi z owocami. Trochę jednostronnie, ale takie rzeczy lubię. Pierogi z owocami ze śmietaną i kroplą syropu malinowego.
Rezerwacja ponoć konieczna.
Brylanty sa najlepszymi przyjaciółmi kobiet. My mamy do nich stosunek nieco inny, zalezny od zasobności portfeli. Nie mogę jednak udawać, że ładny brylant nie robi na mnie wrażenia.
Zdaniem fachowców z branży jubilerskiej cały handel brylantami jest opanowany przez kilka osób tworzących kartel i podtrzymujących zawyżone ceny. Podobno nawet Rosjanie nie są w stanie się wyłamać. Tolerują czasem wyprzedaże i wyprzedaż z obniżką 70% nie powinna dziwić.
Nie bedę miał raczej czasu przeczytać poprzednich dni, więc może Alicja jeszcze powtórzy, czy kupiła jakiś stosowny kamyk okazyjnie w kopalni od klejnotów koronnych albo w jej pobliżu. Zdjęcia oczywiście obejrzałem.
Opowiem jednak o wczorajszym „koncercie”, bo potem muszę wybyć, a do dzisiaj mnie w środku telepie.
A było tak : jak każdy w miarę rozsądny człowiek, widząc kilku panów albo i pań plotących krzykliwie bzdury wierutne w tv, biorę pilota w rękę. Jako, że film nie należy do moich ulubionych rozrywek, przełączyłam aparat na stację Mezzo, gdzie jak zwykle nadawali muzykę. Nie wiem co to było – włączyłam, się w trakcie, a może i pod koniec; być może była to tylko ilustracja muzyczna w jakiejś pogadance. W każdym razie brzmiało mi to, jak stara muzyka francuska : grała harfa i dwa flety. Jeden z fletów wygrywał trele jakby ptasie, drugi odpowiadał w miarę prostą melodyjka w różnych rejestrach, temat prowadziła harfa. Bardzo to było ładne, wiosenne i śpiewne i – znalazł się upiorny solista !!! NasZ jamnik dotąd nie reagował na muzykę, obojętnie co leciało z głośnika, chyba, że za głośno – wtedy wychodził z pomieszczenia. A wczoraj? Pies drzemał w swoim koszu pod oknem w kuchni, harfa z fletami grała pod oknem w dużym pokoju – dzieloło te miejsca ca. 8 m. i najpierw posłyszałam ciche jęki. Ki diabeł? Zaszkodziło coś zwierzakowi? Nie reagował na dotych, siadł, jęki się nasiliły, prerywane warkotami. Wreszcie pies zaczął zawodzić… Nie wiem, jak wyją dusze potępione w Piekle, Szeolu czy innym Hadesie, jeżeli jednak tak, jak Radyjko muzycznie, to ja dziękuję, idę do Canossy albo gdzieś. Wyłączyłam tv, a pies zawodził jeszcze 20 minut chyba i był zupełnie roztrzęsiony. Spotkał ktoś kiedyś coś takiego? I który z instrumentów poruszył psoią duszę?
Dzien dobry!
Pyro, moj najwiekszy kot bardzo lubi spokojny jazz. Naprawde, siada sobie przed glosnikiem i slucha. A rudy lubi zas ogladac programy o borsukach, nie wiem dlaczego akurat o borsukach, ale potrafi przesiedziec przed tv ponad godzine. I jeszcze sprawdza z tylu telewizora co jakis czas 🙂 .
A kulinarnie: juz trzy razy z rzedu jadlam placki ziemniaczane 🙂 .
ze smietana kwasna lub bez, przetestowalam dwa rodzaje ziemniakow: jedne, takie male i zolte byly pyszne, placki wychodzily zlote i chrupiace. Drugie, takie duze i fioletowe byly paskudne, placki sie rozwalaly, pachnialy nieprzyjemnie i potem caly dom tez 🙁 .
Wiec raz jeszcze kupilam te male, zolte ziemniaki i znow nasmazylam sobie pysznych plackow 🙂
Milego dnia dla wszystkich!
Magdaleno, może byś poczestowała. Akurat w piątek w sklepie mięsnym Nowak w Galerii Bałtyckiej w Gdańsku wabiły placki ziemniaczane wielkości talerza. Były z sosem mięsnym czy gulaszem. Ze względu na piatek zapytałem, czy mogą być z gęstą śmietaną. Mogły. Tylko nie przyszło mi do głowy, że śmietana będzie posłodzona 🙁
Mimo wszystko były niezłe, ale cukier w śmietanie bardzo przeszkadzał.
Pyro,
dog mojej siostry regularnie wył w południe do trąbki z wieży Mariackiej. Przypuszczam, że to flet tak rozbudził Twojego Jamnika. Może słyszał wysokie dźwięki dla Ciebie niesłyszalne. Kot w moim domu rodzinnym nie znosił gwizdania i zawsze próbował łapką zatkać usta gwiżdżącemu.
Grażynko,
czy od gwizdania też się robią zmarszczki? 😯
Bajka, kiedy była kilkuletnią, młodą psicą, reagowała na specyficzny rodzaj muzyki; bicie kościelnych dzwonów.
W czasie porannego spaceru, o 7:30, w pobliskim kościele zaczynały bić dzwony.
Bajka z koleżanką, także wilkopodobną psicą, siadały obok siebie z pyskami zwróconymi w stronę kościoła i dawały przepiękny koncert wycia na dwa głosy.
Najzabawniejsze były komentarze dążących do kościoła pań w … beretach;
– „…Patrz Pani, to jakieś diabelskie psy, wyją na święty głos dzwonów!”
W późniejszym wieku Bajka pięknie reagowała na śpiew słowików; kładła sie w trawie w pobliżu kępy bzów, w której się darły i z lubością słuchała koncertu. 🙂
Pyro!!!
Z moim nieżyjącym już Kajtusiem było dokładnie to samo! Grałam ja sobie na pianinie, a tu słyszę jakieś pomruki i powywania od strony „budy” (czyli takiego zakrytego koszyczka, gdzie się przechowywał). To też się ujawniło dopiero po jakimś czasie bycia z nami! No i wyrósł piesek na artystę. A jamniki często to mają – znałam takiego, który rozmawiał ze swoją panią: auuuu-auuuu! Pozazdrościłam i też zaczęłam tak rozmawiać z Kajetanem. Wszyscy pękali ze śmiechu.
Kajtuś nawet stał się artystą filmowym… Znajomy reżyser dokumentalista kręcił akurat film o tym, po co ludzie mają psy. Koledzy, którzy nagrywali dźwięk, odwracali głowy, żeby nie parsknąć śmiechem do mikrofonu 😉
Pamietam, ze kilkadzieścia lat temu popularne było nagranie śpiewających psów.
E tam… Stanisławie, lepiej byś nie powtarzał głupot za niejaką panią Monroe…
Kocham minerały w ich naturalnym kształcie – i mam parę takich do pozazdroszczenia pięknych okazów.
http://alicja.homelinux.com/news/Minerals/Krysztal_gorski.jpg
Wystarczy, że sobie na nie popatrzę do czasu do czasu. Tego na popiersiu nie da sie nosić 😉
Pyro,
popłakałam się ze śmiechu…Radyjko tenorem?! 😯
A co do diamentów – Jadzia powiada (a wierzę Jadzi), ze hałdy wkoło kopalni świecą w nocy 😯
Tu jest taki psi artysta:
http://www.youtube.com/watch?v=U1R56ZdTTh8
Pyro,
jak będziesz pieska chwalić, to mu się utrwali 😯
Jesli tylko ktos na moje placki nieregularne w ksztalcie ale pyszne w smaku ma ochote, to zapraszam 🙂
pewnie w weekend, jak troche luzu zlapie, znowu sie zabawie w ucieranie ziemniakow, cebuli, doprawianie i smazenie…, w tygodniu to czasem czasu nie ma o jedzeniu pomyslec…
tak sie kiedys zastanawialysmy z kolezanka – ze nam w zyciu nie jest maz potrzebny, nam potrzebna jest zona 🙂
a pieska, wyjacego do hejnalu, tez mialam, nasz kundelek Misiu, niezyjacy od wielu lat, bardzo lubial sobie „pospiewac” w poludnie
Ja robię malutkie placki ziemniaczane, takie na jedną łyżkę zupną zrzut na patelnię.
Wyszło na to, że takie na dwa bajty nam najbardziej smakują. I też dodaje cebuli w trakcie tarcia, placki są wtedy żółciutkie i nie ciemnieją… no i lubimy takie!
Wiem… Pyra nie dodaje cebuli, bo nie lubi 😉
Nemo -skądże znowu : chwalić. To było straszne, paskudne. Rozmawiałam z panią, właścicielką terrierka – miniaturki, która opowiadała, że jej kuzynostwo, małżeństwo śpiewaków, nie było w stanie ćwiczyć w domu, bo ich pies nie dość, że chował się w budzie, to wył okropnie. Ponoć weterynarz mówił, że psy są bardzo wrażliwe na wysokie dźwięki, a oni to była sopranistka i tenor.
No pewnie, że są wrażliwe. Stąd te gwizdki na ultradźwięki. Człowiek nie usłyszy, a pies owszem i uszy go bolą 🙁
Psy maja słuch – o ile sie nie mylę – 1000 razy wrażliwszy niż ludzkie ucho. Dlatego reagują tak bardzo – moja siostra jest „psiara” i zna się na tych rzeczach.
Pies cierpi z powodu niektórych (wielu) dzwieków. Figa (Baśki labrador) po prostu zakrywa sobie uszy łapami na niektóre zgrzyty…
Łajza minelli, nemo 😉
Podobno dla panów w el-Dubai prowadzone sa kursy jak nalezy zarzadzac haremem aby uniknac niepotrzebnych wewnetrznych napiec i zewnetrznych nadmiernych wydatków. Ciekawe co na ten temat beda mieli nasi delegowani fachowcy do powiedzenia.
W zwiazku z postem wykonalem dla siebie nietypowy omlet.
Dwa duze jajka, troche maki krupczatki, odrobine oliwy i konfiture z pigwy jaka zostala po zrobieniu nalewki. Dokladnie wytrzepac. Dodac na koncu szus czerwonego wina. Na goraca patelnie. Przykryc szczelna pokrywka zeby zaciagnelo jajka.
Wygladalo nieszczególnie ale smakowalo nienajgorzej
Pan Lulek
Panie Lulku!
U mnie prawie pora na takie śniadanie, a niech sobie i nieszczególnie….
Nasza „dwurasowa” sunia, też codziennie wyła w południe, podobny efekt można było wywołać damskim gwizdem.
A tak w ogóle to jest już nowy wpis!