Nie lubię sake więc niechybnie jestem małpą
Nie przypominam sobie byśmy kiedykolwiek rozmawiali tu o sake. A chyba warto. W każdym razie tak sądzę, po lekturze rozdziału poświęconemu tej wódce w książce „Japońska kultura kulinarna” pióra Iwony Kordzińskiej-Nawrockiej. Autorka jest doktorem japonistyki i długi czas spędza w kraju, który bada oraz opisuje. Zna się więc na rzeczy jak mało kto. Ale nawet ona nie była w stanie mnie przekonać do sake. Piłem ją przed laty w japońskiej restauracji „Shogun” w New Jersey, potem w warszawskiej „Tokio” i za każdym razem odpadałem po pierwszym kieliszku. Piłem ja na ciepło, i na zimno. Jeden skutek. Niechęć do kontynuowania. Zacząłem więc sake dodawać do potraw, które w przepisie mają nakaz używania wina mirin. I tu już było lepiej.
Z książki dr Iwony Kordzińskiej-Nawrockiej przytoczę wiersz napisany przez głośnego poetę Otomo Tabito, żyjącego w latach 661 – 731. Było to w okresie zwanym Nara, gdy sake była uznawana za napój boski. Oto wiersz:
By się nie snuły
Po głowie myśli błahe,
Najlepiej chyba
będzie wychylić kielich
czystej ryżowej sake.
II
Zamiast na trzeźwo
pleść niestworzone rzeczy,
po stokroć lepiej
popić ryżowej sake
i pijanemu płakać…
III
Wolałbym raczej,
By tylko nie być człekiem,
W dzban się zamienić
Na wino przeznaczony
I dać się zalać winem.
IV
O, jak to przykre,
Przypatrz się dobrze temu,
Co strojąc mędrca
Wzbrania się wypić sake:
Pewno podobny małpie!
V
Choćby coś było
perłą świecącą w nocy,
czyliż się równa
pociesze z picia wina,
płynącej sercu memu?
VI
Z dróg do pociechy
Ze znanych najpewniejszą
Na naszym świecie
Jest niewątpliwie dla nas
Po pijanemu płakać…
ÓtomoTabito
W tym wierszu znalazłem dla siebie wyjście z tej przykrej sytuacji. Nie lubię sake, jestem więc zapewne małpą. A jeśli ja po prostu także wolę w dzban się zamienić na wino przeznaczony?!
Komentarze
To dzisiaj nie będę chyba klecić żadnych wierszydeł.
A kudy mi tam do talentów Otomo !
Sake też nie lubię i za sushi nie przepadam,
chociaż czasem jadam.
Sorry- zrymowało się niechcący.
Jedyne co lubie to ogladac filigranowe flaszeczki – flakoniki i miniaturowe czarki do picia sake. Niejednokrotnie te cacka to male dziela sztuki. A ze saki nie lubie nie jest pan odosobniony w powyzszym wniosku wyplywajacym z lektury poematy Otomo Tabito.
Zycze udanego pobytu nad Czerwonym Morzem, pogody, nowych doznan kulinarnych i prosze nie isc w slady pary z przeszlosci.
Pozdrowiatka od zwierzatka
Echidna
Też mamy w domu 2 mini czarki-kieliszki do sake.
Nigdy nie podawaliśmy w nich sake.Podajemy je czasem
w celach rozrywkowych – zawierają sympatyczne erotyczne
obrazki.
Krystyno – nie jedliśmy jeszcze strusiowej jajecznicy.
W tym roku będzie debiut. Wiemy jednak,że taka jajecznica
starcza dla 10 osób.a że spędzamy Wielkonoc z przyjaciółmi
w Bieszczadach,więc chętnych do spróbowania nie zabraknie.
Nad Poznaniem deszcz, jednak nie wygląda na solidną trzydniówkę – niebo dosyć jasne, pewnie popada i przestanie.
Echidna – Gospodarz ma solidną kotwicę w rzeczywistości, czyli Basię i żadne głupoty mu po głowie nie chodzą. Nie mają prawa)
A sake też nie lubię. Młodszej kumpel, posiadacz iluś tam pasów w japońskich sztukach walki , jeździ do Japonii regularnie: a to na kursy mistrzowskie, a to na kongresy, a to spędzić nieco czasu wśród innych mistrzów. Z reguły w czasie pobytu korzysta z gościnności naszej ambasady. Odwdzięcza się, zabierając pół walizki suchej krakowskiej, kindziuka i innych takich. W drodze powrotnej przywozi sake, przyprawy itp. Częstuje. Dziękuję, raz wystarczy.
Kto lubi sake? Ja też nie lubię, czyli nas wszystkich, dzisiaj tu wpisanych, łączy brak entuzjazmu do tego trunku.
Chyba się przeciwstawię i powiem, że dobra sake da się pić, ale ja wolę używać jej do marynowania mięsa (w mieszance z sosem sojowym). Jak nie mam sake to używam sherry, ale ten trunek ma tendencję szybkiego znikania, mimo że butelka jest znacznie większa niż ta z sake 🙄 Sake NIKT nie podpija 😎
Natomiast a propos trunków robionych z ryżu przypomniało
mi się,jak podczas mojego dwuletniego pobytu w Algierii
robiłyśmy wino z ryżu. O alkohol było ciężko,a zatem podział
ról był następujący – panowie pędzili bimber,a panie robiły
wino. W zasadzie to ryżowe wino przypominało w smaku raczej
wermut,ale na bezrybiu i rak ryba. Pamiętam tylko,że dodawało
się rodzynki i że czekało się 3 tygodnie na rezultat.
A cały proces odbywał się w plastikowych 5 l kanistrach
po oleju słonecznikowym. Innych naczyń nie miałyśmy.
Mogę też nie lubić sake, awansem i dla towarzystwa 😉
Miłego wypoczynku, Gospodarzu. Życzę Państwu każdej rocznicy w innym, apetycznym zakątku świata 😀
Nie powiem, ze kupuje sobie od czasu do czasu butelke sake, bo mnie nachodzi taka ochota, ale do sushi zazwyczaj pijemy ten trunek.
Nie moge powiedziec, zeby mi nie smakowal.
Wiadomośc dla Nemo (przepraszam, że prozą): wracam za 168…godzin!
Gospodarzu, 😀
podziwiam zaufanie do punktualności linii lotniczych i życzę udanego odpoczynku nad Morzem Czerwonym 🙂
PS. Nie zapomnij fotoaparatu na wypadek, gdyby się miało rozdzielić 😎
Nemo,
spojrzyj na tę fotkę – kojarzysz, co to jest? 😯 Niedaleko Johannesburga. Na GoogleEarth też to widać, choć u mnie lepiej.
http://alicja.homelinux.com/news/RPA-Marzec.2009/02.Lot-przylot/07.Tajemnicze_kola.jpg
P.S.
No właśnie, Gospodarzu – fotoaparato noś i przy niepogodzie! Przyjemnego lotu!
Gospodarzostwu naszemu rocznicowo i urlopowo – najlepsze życzenia. W wiadomym dniu, o stosownej porze szklanice w toaście wznieniemy.
Wczoraj uśmiałam się, kiedy G. Miecugow opowiedział brodaty dowcip studencki. Jak znalazł dla dzisiejszych rozważań ”
Skacowane towarzystwo o świcie na plaży sopockiej –
– Spirytus? Ciepły? O tej porze? i z mydelniczki?
– To ja chętnie…
Alicjo,
te tajemnicze koła to mi wyglądają na poletka nawadniane przy pomocy krążącej wkoło deszczownicy. Na wielu widać takie ramię jak wskazówka zegara, to właśnie jest urządzenie nawadniające.
Zastanawiałam się, ki diabeł… dzięki.
http://www.sake.com/sakemaking.html
Alicjo nemo ma racji (co chyba nikogo nie zaskakuje). W Zambii takie tez byly, przy drodze, wiec sobie dokladnie obejrzalam i wyszlo, ze nie kosmici 😉
Milego wypoczynku dla Pana Piotra i Pani Basi i szczesliwego powrotu za 167 godzin! 🙂
Po drodze widziałam wiele deszczownic, wiadomo – sucho , ale były zwyczajne, proste. A tu nagle z góry takie coś… zaraz mi się skojarzyło z tajemniczymi kołami w zbożu na Wyspach!
Lasania, albo jak kto woli lasagne, wyszla (wyszlo) znakomite. Dzisiaj ciasto zrobilam sama. Okazuje sie, ze chyba zawsze tak powinnam robic. Pyszota!
Wieczor chlodnawy, gwiazdy i nic nie zapowiada deszczu. Jakis samotny nocny ptaszek drze dzioba niesamowicie. Ze tez mu sie chce po nocy. Jutro ma byc kolejny ladny dzionek. Okolo 26 stopni, slonecznie.
nemo, Kryniczko Wiedzy,moze Ty wiesz co to jest „zaroncwajger”?.
Zycze Wam udanego weekend’u.
Pozdrowiatka od zwierzatka
Echidna
Bergamutach?
Echidno, 😯
czy możesz podać jakiś kontekst?
Mnie też sake nie smakuje.Dostaliśmy kiedyś bardzo ładną pękatą butelkę z czarnego matowego szkła,ale zawartość była nieciekawa.Stała długo ,mimo że częstowaliśmy gości ,ale było na co popatrzeć.
Sarna ,której kawałek wykorzystam do pasztetu,upolowana była zimą.Znajomy myśliwy daje nam od czasu do czasu jakąś dziczyznę w postaci surowego mięsa albo,co zdecydowanie wolę, jako pyszną kiełbasę albo coś innego uwędzonego.
Danuśka,nie zrażaj się twórczością innych .Nie pozbawiaj nas swoich wierszyków.
Nowy,skoro tak dobrze ci wychodzi z łososiem,to może spróbowałbyś zrobić go w galarecie.Ja przepadam za rybami w takiej postaci,a jeszcze z dodatkiem warzyw.I smaczne , i zdrowe.A przy tym wcale nie trudne.
Idę do kuchni zobaczyć ,co tam z moim pasztetem.
nemo –
pomijajac cala dluga wypowiedz, podsumowanie bylo: „…X to jest typowy zaroncwajger”.
E.
U mnie dzisiaj placki z jabłkami. Nie dlatego, że piątek, tylko dlatego, że tak. Czekają w garnku. Wrócę z pracy, usmażę i będą 🙂
Echidna,
to o człowieku? 😯 Po polsku? Po australijsku? Z podziwem czy z dezaprobatą? Najprościej będzie jak zapytasz autora tej wypowiedzi. Mnie się to z niczym nie kojarzy, najwyżej z winogronami odmiany Zweigelt, ale to pewnie nie o to chodzi 😉
robie sledzie. moge klepnac jak wyjda 😆
Dla Krystyny dziś rymuję
i ten ranek podsumuję.
Alicja zdjęcia porządkuje,
kosmitami zaskakuje.
Tu pasztety, tam łososie.
Garnki umyć szybko proszę !
Też lasagne, tajemnicze śledzie
oraz placki będą dzisiaj na obiedzie.
Zaroncwajger do roboty umysł zmusza
może zna odpowiedź słuszną jakaś dusza ?
Szkoda, do Egiptu jutro nie wyruszę,
tutaj w kraju pocieszyć się jakoś muszę.
Nawet kieliszek sake mych rymów nie uszlachetni,
ale codziennie człowiek słucha przecież tylu bredni ….
Wybaczcie proszę tę poezję z bożej łaski.
Mogę więc słać nadal te wierszowane obrazki ?
Pozdrowienia od Brzucha . Padł mu komputer ( 3 ) Za tydzień jak wróci z serwisu to się odezwie. Znaczy Brzucho poprzez komputer. A może odwrotnie?
Danuśka,oczywiście ! Może i jest to poezja z bożej łaski,ale na pewno działa bardziej rozweselającą niż sake.
Wielkanoc w Bieszczadach to brzmi interesująco.My wybierzemy się tam chyba latem,o ile nie zwyciężą Góry Świętokrzyskie.Ja jestem taki produkt krajowy i wyciągnąć mnie za granicę trudno.Europa to jeszcze,jeszcze,ale dalej to nie bardzo.Ale pożyjemy,zobaczymy.
Witam wszystkich. O sake dzisiaj widze. Osobiscie bardzo lubie ale widze, ze jestem w zdecydowanej mniejszosci. Zaczalem pic oczywiscie do sushi, ktore jadam regularnie czyli, ja wiem, srednio moze ze dwa razy w miesiacu. nawet kiedys w domu sie bawilem ale mi sie odechcialo. Czasem w chinskiej knajpie tez sake wezmiemy. Nie lubie sake na zimno. Lubie goraca. W domu zawsze jest butelka. Glownie jednak zima pijam w domu a to dlatego ze jak sie wroci z mrozu to sobie zagrzeje w karafeczce sake to mnie z miejsca rozgrzewa. Mikrofalowka do podgrzania jest znakomita. Jest natomiast wodka koreanska czyli blisko geograficznie ktorej nie cierpie i tez stoi juz chybaze 4 lata ta sama butelka. Soju to ponoc ich narodowy alkohol ale smierdzi i smakuje jak najgorszy bimber. Bimbru nie pijalem wiec to tylko takie sformulowanie, chodzi o to ze jest paskudne. Nie wiem czy ktos z was pil i czy mu/jej smakowalo. Kupowalem butelke na lotnisku w Seulu wiec pytalem pan jak pic i one sie w usmiechach wily jak i z czym mieszac, w koncu spytalem jak WY to pijecie i jedna powiedziala z czarek bez mieszania, czyli jak u nas wodecznosc. jak ktos ma ochote zapraszam, prosto z Korei i nabiera starosci.
Krystyno-skoro moje częstochowskie rymy rozweselają
to …………..ciąg dalszy nastąpi,
tym bardziej,że deszcz dziś siąpi !
Tu, za chwilę, będzie lał 🙁 Taaaaaaaka chmuuuuuuuura idzie 🙁
Koreańskich trunków nie znamy,
nie podawali ani u ciotki ani u mamy.
Na egzotycznych wojażach
kolorowe drinki przez słomki sączymy,
lokalne wina z rybami chętnie łączymy.
A śledzie, jeśli wyszły, to jeszcze nie doszły 🙄
Ja też nie lubię sake, ale jeszcze bardziej nienawidzę ouzo. A tak w ogóle nie przepadam za mocnymi trunkami i nieco się trapię po wczorajszych radach Johnnego w sprawie Egiptu, bo też jest jesienią w moich planach.
Gospodarzom życzę wspaniałego wypoczynku, by było czym nasycić oczy, duszę i ciało.
No wlasnie sobie uprzytomnilem ze soju to 40% a sake 14% to tez znacznie zmienia odczucia. Zreszta 40% na goraco chyba by bylo trudno wypic 🙂
Moja sake „Suishin” ma 17%. Ouzo jest dobre z lodem i wodą, czystego nikt w Grecji nie pije. Trzeba jednak lubić anyż. To samo z pastisem (Pernod, Dubonnet etc.)
MałgosiuW
Koniecznie na lotnisku w strefie bezcłowej trzeba nabyć ze dwie porządne piersiówki bardzo porządnego koniaku.
Potwierdzam, też mi uratował życie w Kairze.
Po restauracyjnym jedzeniu. Był bogaty zimny bufet i się skusiłam.
W nocy dostałam gorączki i biegunki. Kilka solidnych porcji przywróciło mnie do życia.
Absolutnie niezbędny, każdy przewodnik wycieczki do Egiptu nakazuje zakup.
yyc mnie wyreczyl, bo juz chcialam protestowac, ze sake nie jest mocnym trunkiem.
Trudno będę pić jak lekarstwo 🙁 ,ale to jeszcze prawie za pół roku.
Już kiedyś pisałam, wszystko co z anyżkiem omijam szerokim łukiem. I zapach i smak równie mnie drażnią!
A „nasza” żołądkowa gorzka nie mogłaby być?
„Chleb a piwo to zywiol. Tluste mieso z chrzanem”. Wodka, spirytus, wina, nalewki, woda brzozowa, denaturat – i skad w takiej tradycji sake ? ” Na Blogu tez jakos o sake sie nie zgadalo. Sposora nie ma ? Czy gusta inne ? A moze to 14% dalo plame ?
Malgosiu w egipcie zatrulam sie tylko raz i to w teoretycznie bardzo dobrym hotelu w Gizie. Jak Johnny slusznie zauwazyl nie jesc lodow, pic wode tylko z butelek (sprawdz czy firmowo zamkniete). Coca cola jest dobrym pomyslem, bo tego paskudztwa zadba bakteria nie przezyje.
Jak bedziesz jesc poza hotelem patrz gdzie jedza miejscowi. Im wiecej ludzi w restauracji, tym wieksza szansa na swieze jedzenie. Z plecakami jezdzilismy po Egipcie i jakos bez wiekszych przebojow sie obylo.
A jak wiatr by cie zawial do Aleksandrii to polecam rybne restauracje na wybrzezu. Zazwyczaj mozna sobie dokladnie obejrzec i wybrac, to co wyladuje na twoim talerzu.
Wszystkim dziękuję za rady, będę stosować. Interesuje mnie jednak z czego te kłopoty wynikają. Bywam często na wybrzeżach Morza Śródziemnego, też tam gorąco. Czy w Egipcie jest brudniej, nie dbają o higienę przyrządzanych posiłków? Nie słyszę takich rad w przypadku Maroka czy Tunezji? Czy bywalcy mogliby mnie oświecić? 🙂
Kazdy sie musi struc raz w tamtych miejscach. W Sudanie pilem przez miesiac niegotowana wode ze studni. Rano wyciagnieta w zirach trzymana chlodnawa przez caly dzien. Po jakims czasie piasek opadal na dno i byla nieco bardziej przezroczysta. A zatrujesz sie bo warunki sanitarne nie takie i pewnie inne bakterie, pasozyty i cholera wie co a nasze zoladki nie przyzwyczajone. Najwazniejsze sie nie przejmowac i sie cieszyc pobytem czego ci serdecznie zycze bo miejsca fajne i dla nas tak egzotyczne. A jak cie trafi to przebiedujesz w hotelu dzien i po 24 godzinach bedziesz jak nowa.
Arkadius, starałem się odpowiedzieć sms-em ale mi odrzucało. Dzięki za zyczenia. I smacznych ryb do czerwonego. Do zobaczenia.
Tym co wyruszaja do krajow arabskich, proponuje zabrac extra zapas papieru toaletowego!!!! Moja kolezanka a wraz z nia cala wycieczka, struta zostala kompletnie(w Maroku),ze prawie caly urlop przesiedzieli na….
………………………………….sedesie 🙁
Upieklam dzisiaj pyszne ciasto.Jablecznik.Chyba za dobry,bo czy do jutra jeszcze kapka zostanie,oto jest pytanie????????????????????
Hej.
Do sake mam stosunek taki sobie, próbowałam ze dwa – trzy razy i mnie nie powaliło, ani dosłownie, ani w przenośni.
Co z tymi śledziami, Johnny ? Weszły czy dały nogę, a raczej płetwę?
Sziedzę przy obróbce skrawaniem. Dzisiaj będą winnice wokół Kapsztadu i inne okoliczności przyrody. Z tymi „okolicznościami przyrody” – zakładam, ze wiekszość zna film „Rejs” 😉
Smakowite odkładam na bok w osobny folderek kulinarny.
Jutro ma być u nas +13 C. yyc , jak tam zima u Ciebie, zelżało?
Zgadnij, Alicjo, kto to mówił, że „u nas taka pora, jak wiosna, nie występuje”?
Toast dzisiaj za pomyślną podróż Gospodarstwa (sangiovese).
mt7
to nie jest wiosna, to jest chwilówka. Nie występuje, juz dwie „wiosny” wam opisywałam. Mamy oddech i pewnie znowu dowali za kilka dni. Wystarczy popatrzeć na drzewa i inne tam. Tylko snieżyczki się odważyły, ale one tak mają i nawet pod śniegiem rosną w marcu.
To moja 27 *wiosna* tutaj. Oby mnie zadziwiła wreszcie! A na Collins Bay ciągle lód…
Czy ktoś zna koreański ?
Nie o sake idzie tylko chciałem wysłać wiadomość i nijak nie mogę przebrnąć przez ichniejsze znaki. 🙁
„Annyonghi gaseyo” do widzenia, „Annyong haseyo” to dzien dobry a „kamza hamnida” to dziekuje…tyle znam a jak sie to pisze to oczywiscie nie jestem pewien ale tak zapisalem pod dyktando mam nadzieje bez bledow. Tyle mojej znajomosci koreanskiego 🙂 „Bulgogi” to bardzo dobra wolowina, reszty jedzenia nie pamietam. Tzn jedzenie pamietam tylko nazw nie. kung albo gung to palac. Chankdokkung – palac krolewski w Seulu. Zreszta pare gunguw bylo. Straszny jezyk a wywodzi sie z tego samego pnia co wegierski.
Marek, spróbuj z google, dobrze nie będzie, ale na pewno śmiesznie:
http://translate.google.com/translate_t?text=Annyonghi+gaseyo&t1=en&sourceid=ie8-activity#
Tak wygląda do widzenia:
??? ???
ale co wyjdzie, jak wkleję?
No właśnie!
Z wielu wypowiedzi (nie czytalem wszystkich) przebija jeden watek – chlapnalem sobie setke sake – co za paskudztwo! Czysto Polskie podejscie do sprawy 😉 Picie sake jest skomplikowanym rytualem (tak jak picie herbaty, czy wlasciwie robienie czegokolwiek w Japonii). Kiedy w japonskiej restauracji po ceremonii zasiadania (?) – przyklekania przy stole zawsze z widokiem na zawsze uroczy ogrodeczek albo przynajmniej wyrafinowana ikebane, podaja skomponowane do perfekcji przystawki, dania itd, wtedy sake wkomponowuje sie wszystkie smaki i nie naprawde pasuje do calosci.
Pic sama sake jako drinka????? Chyba nie za bardzo.
Poza tym stwierdzenie nie lubie sake to tak jak stwierdzenie – nie lubie wina – ZADNEGO wina? Sake istnieje w dziesiatkach gatunkow i jakosci.
Moj stosunek do sake jest taki jak do tequili – w Meksyku jest bardzo OK, ale w Warszawie???
Akurat mieszkam (czasowo) na Dalekim Wschodzie i mam dostep do sake w porzadnej oprawie ale watpie czy po powrocie do domu bede tak bardzo zazywal.
Następna porcja, tym razem tematycznie bliska kulinariom, bo to i winiarnie i dobre jedzenie. Wiem, że duzo tych zdjęć, ale i tak wybrałam, odrzucajac sporo. Chodziło mi o pokazanie, jak to wygląda, gdzie spaliśmy, co jedliśmy, co widzieliśmy – i różne inne okoliczności.
Wokól Kapsztadu szalały wtedy pożary (chyba aktualnie też, musialabym sprawdzić, spaliło się sporo winnic. Sam przylądek słynie z wiatrów – Kapsztad ma o tyle szczęście, że Tafelberg osłania go od wiatrow zachodnich. Ale bywa, że w miescie wieje z siłą 100km/godz.
Gdzie się dało, zadawaliśmy się z autochtonami, bardzo sympatycznymi zresztą. Miłe wrażenie zostawiła właścicielka Klein Genot – mała winnica, produkujaca dla określonych restauracji i na zamówienie. Tego w sklepach sie nie znajdzie. Zasiedzieliśmy się tam trochę. Zauważcie, że te okolice sa w przeważajacej części białe. I bogate.
Więcej spostrzeżeń z kajecika przy okazji.
http://alicja.homelinux.com/news/RPA-Marzec.2009/Winnice_etc/
ja tak tez przy okazji wcale sie nie przejmuje tym ze Ciebie Piotrze odrzuca ode mnie 😉
nie jestes ani pierwszym ani i pewnie ostatnim ktory ma takie spostrzezenia
nic na to nie poradze 🙁
ten typ tak juz ma 😆 i juz
Alicju z piec kg ktore pozyskałem w znanej Tobie mojej nadmorskiej dziupli jak na razie wszystkie dopiero weszly. to nie było tak latwo by weszly tak jak sobie wyobrazilem. wiec odrabalem im glowy i ogony. tym najszerszym i najdluzszym nozem jaki tutaj posiadam. czworkami ukladałem sledzie na rozgrzanej patelni na ktorej olej roslinny rozgrzany do odpowiedniej temperatury rozgrzewałl sledzie po raz ostatni. Usmazone ulozylem w dwa, jedyne jakie posiadam naczynia szklane. pozostalo jeszcze wolnych szuk dziesiec z ktorych czesc wcisnalem do plastikowego pojemnika po yogurcie tureckim. wszystkie trzy naczynia zalalem zalewa octowocebulowosolowa z dodatkiem cukru kandyzowanego ktorego w zaden inny sposob od dluzszego czasu nie potrafilem w innym przepisie roztopic.
ach, dorzucilem tam jeszcze pare roznosci ktorych nie jestem w stanie sobie przypomniec. te cztery usmazone sledzie ktore nie znalazly miejsca w pojemnikach stalych znalazly wolne miejsce lezakowe w mojej przechowalni. i do tych czas tam lezakują.
w miedzyczasie odbylem nadmorski spacer na ktorym spotkałem kolege exstremiste surfiste. tenze zaprosil na grilla. był, ten grill, nie najlepszy na odchudzanie. ale jeszcze nie wyszedl podobnie jak i sledzie spozyte wczesniej.
stad tez nie moge naklepac jak toto wszystko wyszlo. bo jeszcze siedzi wewnatrz. widocznie usnelo toto w srodku.
moze za przyczyna heinego.
przeczytalismy caly duzy tom dwudziesto rozdziałowy podczas spotkania
Alicjo,
Bardzo ciekawe zdjecia, nigdy tam nie bylem i na razie sie nie zanosi.
A przy okazji, dzieki fotkom z Toba, moge sobie lepiej wyobrazic do kogo sie zwracam.
Alicjo –
Woooww… Jaka tam roslinnosc bujna! NIe to co unas tu suche, tam zdycha powoli, siano zamiast trawnika itp obrazki. No ale wrazenia macie wspaniale.
nemo –
jakby to bylo proste to bym zapytala. Niestety osoby ktora to mowila juz nie ma zas uczestnicy opisanej rozmowy niekoniecznie wiedza. Co ja mowie – guzik wiedza choc wtedy ze zrozumieniem potakiwali glowami.
Na marginesie – nie bardzo wypadalo mi wtedy zapytac. To juz pewnie sie nigdy nie dowiem czy to bylo:
a – pozytywne
b – negatywne
c – mialo jakis szczegolny podtekst.
U nas piekne slonce, bezchmurne niebo i cieplo sie zrobilo po nieco chlodnawym poranku. I o zgrozo zachcialo mi sie drinka. 12:20 chyba juz mozna?
Pozdrowiatka od zwierzatka
Echidna
Arkadiusu…
prosto na patelnię czwórkami szły śledzie? 😯
Jeszcze jedno, Arkadiusu – czapka! Na kiedy? Bo ja w lesie jeszcze, a chciałabym… Jutro popatrzę w zapiski i chyba bedę musiała popytać to i owo.
Nowy,
spora garść ludzi z blogu zasiadywała przy wspólnym stole jak nie na Zjazdach (dotychczas dwóch) , to mniejszych liczebnie odwiedzinach, to jest blog żyjacy nie tylko na blogu, ale i w realu.
A tu zbiorówka międzynarodowa z ostatniego Zjazdu:
http://alicja.homelinux.com/news/Pamietamy_ten_dzien.jpg
Echidno,
to tylko na wybrzeżu rozbujane zielone. U nich podobnie jak u Ciebie jesień, jesień idzie przez park… Ciąg dalszy nastąpi, początki Kalahari i takie tam.
U nas podobnie – nad oceanem to nawet jeszcze zielono, ale im dalej….
Alicjo – popatrz sobie do poczty
E.
Alicjo,
Dziekuje za zdjecie. O Waszych kontaktach zjazdowych wiem chociazby z blogu, o innych, mniejszych, domyslalem sie. Nie tylko kulinaria, ale przede wszystkim panujaca tu atmosfera zadecydowala o mojej skromnej wsrod Was obecnosci. Takie to niecodzienne w dzisiejszym, patrzacym na siebie wilkiem, swiecie. Moze kiedys bede mial przyjemnosc poznac Ciebie i innych blogowiczow osobiscie. Jestem dobrej mysli.
PS poprzedniego
a zieleni „ni ma” nie dlatego ze jesien lecz brak wody.Plus ostatnie upaly. Bo jak pada sobie w miare regularnie to nawet zima jest zielono. Tak to juz tu jest.
E,
Nowy –
to Ty jeszcze nie spisz? A ktora u Ciebie godzina wybila?
Ja samo poludnie mam poza soba. Ide posiedziec i poleniuchowac nieco na pergoli. Pogoda sama zaprasza. Potem zabieram sie za pieczenie ciasta drozdzowego. Dzisiaj korzystam z przepisu naszego Guru czyli Pana Piotra na wyjezdzie.
Wlasnie kobitka oglosila ze: ..I am killing you with this song” eee chyba az tak zle nie bedzie. NIech swoje dospiewa do konca, co bede solistce przeszkadzac.
E.
Koreanski tradycyjny alkohol mozna podzielic na trzy kategorie:takju,yakju i soju.Wszystkie produkowane z ryzu z roznymi dodakami.Yakju jest najstarszy a soju najbardziej popularny w Korei.
Soju zawiera 20% alkoholu a smak rozni sie w zaleznosci od regionu w jakim jest produkowany.Makkoli lub nongju nazywany chlopskim winem jest tez bardzo popularny w smaku i kolorze przypomina mleko zawiera od 6 do 8 %alkoholu wino bardzo bogate w witaminy b1,b2 kwasy organiczne i proteiny.
Insamju to wino z zen szenia,sogokchu z ryzu z dodatkiem chryzantem,zen szenia i pieprzu.
Kamhongo rozowe wino z dodakiem suszonych skorek z pomaranczy,cynamonu,ginger i ziol.
Kugijaju wino z wilczych jagod na brazowy kolor i zawiera 16% alkoholu.
Munbaeju.igangju,peagilchu,azalea to rowniez wina z roznymi dodatkami.
W Korei przywiazuja duza uwage to tego jak sie nalewa do kieliszkow,jezli osoba starsza nalewa osobie mlodszej,na znak szacunku kieliszek trzyma sie w dwoch dloniach a jezeli osoba mlodsza starszej w jednej dloni.
Tyle w skrocie.
Dzien dobry Echidna,
Chociaz tutaj dochodzi 10 wieczorem (chyba ta sama co u Alicji), ale dla to jeszcze dosyc wczesnie. Pije powolutku moje ulubione Cabernet Sauvignon i buszuje elektronicznie po swiecie, gaworzac z kazdym chetnym zamienic ze mna dwa slowa.
Ja kulinarnie jeszcze raczkuje, ale jakies swoje, malenkie sukcesy juz mam – nie od razu Krakow zbudoawano.
Ja tez mam nadzieje, ze wspomniana kobitka tylko tak straszy.
Z tego, co sie zorientowalem, wyladowalas zyciowo w Melbourne i chodzisz teraz „do gory nogami”. W moich decyzjach bralem kiedys to pod uwage rowniez, ale trafilo na Polnoc.
Roberta Flak? (c) Lubimy flaki – kulinarnie 😉
Ja słucham *Whiskey in the Jar* (Thin Lizzy).
Jagoda, moja przyjaciolka z RPA, emigrowała po pierwsze do Aussielandu. Nie mogła znieść myśli, że to w sumie wyspa, chociaż wielka. Zadna radocha mieszkać na wyspie, niech i to będzie WIELKA wyspa. Zreszta, perspektywy nie były zbyt różowe, więc wylądowali tam, gdzie były. I radzą sobie znakomicie.
A ja ciągle, robiąc obróbkę skrawaniem, zastanawiam się, co mam o tym kraju myśleć. Nasłuchałam się opinii różnych ludzi, naoglądałam się …
Afryka jako taka jest kontynentem bogatym w surowce i tak dalej. Poza tym zbiory tzw. płodów rolnych mogą byc dwa razy w roku… nie na Saharze czy Kalahari, ale są tereny, gdzie można to robić i wyżywić całą Afrykę, i jeszcze sprzedać.
Biali Afrykanerzy powiadają, że Czarni nie myślą o jutrze, że nie interesuje ich wskoczyć do tego pociągu ku cywilizacji. Wysłuchiwałam opinii i tylko to wam mogę zreferować, z żadnym Czarnym (sama nie wiem, jak mam pisać poprawnie politycznie, mniejsza, tamten swiat ma kilka podziałów, o czym przy okazji) nie rozmawiałam, nie było okazji. Najwiecej z potomkami Burów.
Wlasnie postanowilam jednak zrobic sobie drinka – martini z oliwka i woda sodowa w sam raz na tak urocze popoludnie. Wpadlam zatem do domku – siedziam na pergoli – i rzucilam okiem do Blogowej Kawiarenki.
Jeszcze saczysz swoje Cabernet? Milego wieczoru zatem.
A z tym do gory nogami to kwestja punktu widzenia. Bo wg mnie to Ty prybrales te niedogodna pozycje. Jak Ci sie chodzi??? Oczywiscie to zart antypodowy.
Skoro tuptasz elektronicznie, a to widziales:
http://cliptank.com/PeopleofInfluencePainting.htm
pal diabli dopiski i walory artystyczne. Wwyszukanie znajomych postaci wazniejsze. Policz ile znajdziesz. Udanej zabawy
Pozdrowiatka od zwierzatka
Echidna
nomen-omen dwie szostki i dziewiatka
wcale nie pomoze mi to uniknac literowek. Klawiatura (nowa) bardzo delikatna i albo wskocza dwie literki albo zadna. Przepraszam
E.
Kochani,
odmeldowuję się. Zatrzymałam się na Pretorii, jutro podpiszę itd. To wszystko nie jest po kolei, ajk trasa biegla, ale powoli uporzadkuję według dat i trasy.
Ależ mi się gęba drze…
Dobranoc, nasza kochana Aussie, dobranoc Nowy!
I niech ktoś zgasi swiatło, wychodząc!
Alicja,
dobrych snow. Jak zwykle w zyciu, na nowego spadly najgorsze obowiazki, wiec swiatlo zgasze, nie martw sie. Dziwne, ze w Calgary juz spia, czyzby im przesuneli czas o wiecej niz jedna godzine?
Alicjo, jak Ci juz kiedys wspomnialem, naczytalem sie Coetzee’a („Wiek zelaza”, „W sercu kraju”, „Hanba”, „Chlopiece lata”, „Mlodosc”) – wszystko dzieje sie w Afryce Poludniowej, nie tak znowu dawno. Po tej lekturze nie dziwie Ci sie, ze nie mozesz znalezc wlasnego zdania o tym kraju, chyba po trzech tygodniach to niemozliwe.
Echidna, dzieki za „Swiat w pigulce” – swietny, postaram sie to jakos przeslac dalej. Martini tez lubie, chociaz od dluzszego juz czasu zakochalem sie w czerwonym winie. Dla Ciebie dobrego dnia, sobie dobrej nocy. Do nastepnego.
Calgary nie spi tylko bylo na kolacji 🙂 Ale wrocilo i zajrzalo. U mnie juz prawie polnoc wiec chyba tylko echidna jest na chodzie. Kolajca to brazylijski grill. Pare zdjec zrobilem i wrzuce pozniej. Nastepne dni zapowiadaja sie wesolo i jedzeniowo i inaczej. Mieska podzarlem sporo. Winka popilem, kawusia zakonczylem. Bylo nas 10 osob. Teraz pomalu spac bo od rana sniadanko w gronie a potem inne atrakcje. Zdaje sie czas w Europie zmieniaja to 8 godzin roznicy wroci trzeba pamietac zeby kogos za wczesnie nie obudzic badz ze snu nie wyrwac. No trzeba zgasic lampe, pacierz zmowic i snic o jedzeniu 🙂
Pusto. Wszyscy poszli szukać wiosny 🙂
albo jeszcze spia… spaceruja, w domu siedza wiosny wyczekuja?
yyc to kulinarny, to jak sie okazuje, sadysta dla wlasnego organizmu. Nie dosc ze caly wieczor jadl to jeszcze snic o jedzeniu zamierzal.
Haneczko,
ja jestem i melduję, że wiosna jest jaka jest, ale pomidory wschodzą 🙂 Przez tę przedłużającą się zimę posiałam je dopiero w ostatni poniedziałek i już wychodzą. Najpierwsze te od Alicji – żółte piłeczki, co rosły jak drzewa i miały setki owoców. Trzeba będzie zacząć pikowanie w poniedziałek. Prognozy pogody są beznadziejne, ale zapowiadany deszcz coś się opóźnia i chyba jeszcze wyskoczę rowerem po ananasy i mango. W górach nadal ciężka zima, na Eigerze zamarzło dwóch alpinistów i nie sposób ściągnąć drugiego z jego półki na wysokości 3800m 🙁 Młode chłopaki, po 21 lat…
Echidno,
będziesz chyba musiała pogodzić się z faktem, że nie dowiesz się znaczenia tego tajemniczego słowa. Ja w każdym razie Ci nie pomogę, bo nie znając kontekstu nie mam pojęcia, gdzie szukać. Słowo na pewno jest przekręcone, być może nowotwór językowy z zapożyczeniami z niemieckiego…
Nemo, u mnie też różne kwiatki wyłażą i rabarbar się pcha, i czarna porzeczka bardzo, ale większość ogrodu jeszcze śpi. No i bocianów nie widać. Za to sarny,całkiem szarutkie, wyszły już na pola, a Aura zaczęła znosić myszy i ptaki 🙄
Mnie patrzy, że może się błąkać coś w jidisz.
Dzień dobry Szampaństwu!
Wiosny nie szukam, dzisiaj mam ją obiecaną (+13C w prognozach) , a potem jak Bozia da. Pewnie jeszcze śnieg i zamróz, być może niejeden 😯
nemo 🙂
Ja jeszcze poczekam z wysiewem nasion pomidorów, bo wcześniej niż pod koniec maja nie bedę mogła przeflancować do ogródka. Z racji posiadanych hektarów uprawnych – tylko kilka krzaczkow 🙁
Moja Kapliczka (pień wielkiego klonu) na Górce doznała uszczerbku podczas naszej nieobecności, odpadł spory kawałek.
I jeszcze cos, póki pamietam – od Jagody dostałam dużo suszonych prawdziwków (Jagoda miała je w poszewce od poduszki, cała poszewka średnich rozmiarów wypchana prawdziwkami, ja dostałam mniej wiecej galonowy słój!).
Gdzie Polak nie pojedzie, tam grzyba prawdziwego znajdzie.
Echidno,
pewnie by się w Aussielandzie znalazł jaki? Tylko gdzie? 🙄
A, i do Zwierzatka komunikat – zapoznałam sie z eukaliptusami. W RPA mnogość tego, bardzo mi się podobały!
Haneczko,
mnie też, ale jidisz to język powstały na bazie niemieckiego z dodatkiem elementów słowiańskich, romańskich i hebrajskich. Człon „-cwajger” pochodzi od zweiger, Zweig=gałązka, odgałęzienie itd.
Alicjo,
ja już musiałam, bo zeszłoroczni odbiorcy stają się natarczywi i gdzie nas dopadną, to się dopytują 😯 Wczoraj Osobisty doniósł, że jakaś nieznajoma pytała go, czy pomidory już w szklarni 😯
Nemo, robicie się niebezpiecznie sławni 😀 Czy to początki Pomidorowego Zagłębia Nemo 😉
Alicja, wytrzep porządnie bagaże. Może zaplątało się tam jeszcze parę afrykańskich stopni? Mnie Twoje zdjęcia bardzo grzeją 😀
Właściwie to powinno się znaleźć pod poprzednim wpisem Gospodarza 🙂
jeżeli ktoś po opisie uczty Kleopatry wzdychał sobie „królem być, ach królem być” – to nie każdym i nie zawsze 😉
http://histmag.org/?id=2010
Misako-san przyleciala z Tokyo na wakacje na 4 (cztery) dni. Przy lunchu zignorowala widelec i wyjela z torebki ‚chopsticks’. Zjadla dwa liscie szpinaku i jednego malego pomidora (cherry tomato). Japonski przesad mowi, aby nie klasc sie po posilku bo zamienisz sie w krowe.
Powiedziala, ze tu wszystko takie duze. Poprosilam, aby podala przyklady tego, co jej sie wydaje duze. Duze okna, sufity wysoko nad glowa, duze pomieszczenia. Wszystko.
Misako przyjechala aby kupic pamiatki i zobaczyc swojego idola Ichiro, ktory gra w baseball w Seattle Mariners. Chciala rowniez kupic troche ciuszkow, ale rozmiar 0 byl na nia za duzy. 🙂
Z obawy, ze dziewczyna jeszcze bardziej schudnie zaprowadzilam ja do sklepu ‚Uwajimaya’.
http://picasaweb.google.com/ORCATRAIL/Uwajimaya#
Kupila duzo produktow i wytlumaczyla co jest co i dlaczego.
Losos podany w domu bardzo jej smakowal.
Eh, dentyści 🙄 Mojej przyjaciółce taki jeden usuwał ząb mądrości. Taki był po znieczuleniu szczękościsk, że przez 2 tygodnie odżywiała się przez słomkę i schudła parę kilo 😯 A ten król to pewnie nawet bez znieczulenia… 🙁
No i mamy deszcz. Zdążyłam jeszcze do sklepu, ale wracając miałam nie tylko pod górkę, ale i pod wiatr 🙄 I ciężki bagażnik, bo w sklepie obok była 20% zniżka na wina. Kupiłam Sancerre i jakąś rioję. Pod sklepem stał wianuszek smutnych młodych ludzi wokół roztrzaskanej butelki jakiegoś trunku… Po wyjściu już ich nie było, szkło sprzątnięte, została tylko aromatyczna plama 🙁
Orca,
fajny ten sklep, a panienka filigranowa 😉
nemo,
Hai
Komunikat dla MałgosiW
Zajrzyj do poczty. Linuxa nie ma się co obawiać – nie zaraża. Dlatego nie tykam Windows… 😉
Ze sklepu wybrałabym wasabi root, żeby mieć pewność, że wreszcie oryginalne wasabi, a nie z chrzanu (tak robią!) oraz duriana. Czy on nie pachnie w sklepie – tylko dopiero po rozkrojeniu? Bo chyba nie leżałby sobie tak bezkarnie…
Sklep świetny, pozazdrościć, u mnie jest tylko jeden, odkąd Koreańczycy zlikwidowali swój. Ale i tak dobrze, że jest!
Panienka jest chyba gabarytów mojej synowej, która często sama szyje szmatki, bo na nią nie ma rozmiaru.
Alicja,
Durian w sklepie nie wydziela zapachu. Zauwazylam, ze czasami jest zamrozony. Chyba dlatego zeby w czasie transportu nie pękl i rozniosl swoj zapach.
Alicjo, przeczytałam i odpisałam.
…swojego zapachu.
mialo byc
domo arigato, Orca.
Konnichiwa z ponownie zasniezonego Calgary.
Echidno za sadyzm zaplacilem niemoznoscia zasniecia. Chyba sie przejadlem nieco bo po wybraniu sie do wyrka o 12.45 wstalem po dwoch godzinach nie mogac usnac i dopiero o 4 rano ponownie sie ulozylem. Teraz jajeczka na miekko a potem w droge konczaca sie lunchem gdzies, jeszce nie wiadomo gdzie ale chyba lekkim.
Alicjo w moim rodzinnym Kaliszu w meksykanskiej knajpie, bo i taka jest (swiatowe miasto) guaqamolie (tak sie pisze?) robili z ogorka (chyba dla koloru), pewnie avocado za drogie. Reszta meksykanska tez bardziej z nazwy niz smaku.
Herj, a w Pyrlandii była dzisiaj cesarska pogoda. Pozdrawiam i idę dalej na blogowy urlop, do poniedziałku.
Watashiwa ogenki de’ska 😉
Pogoda cesarska 😯
+15C !!!
Zrobiłam zakupy, jutro podejmuję Bonnie i Rogera, którzy zaglądali do chałupy podczas mojej nieobecności. Ususzyli jednego rozmaryna (na szczęście drugi, okazalszy, ocalał) oraz pięknego czerwonego cyklamena i jedną bougenvillię, potrójną, którą splatałam w warkocz i kombinowałam, coby drzewko z niej zrobić. Ale mam dwie inne, to kiedyś sobie wykombinuje znowu taki warkoczyk. Cyklamen był od Bonnie, u niej zdychał, ja go przywróciłam do życia, nic to! Widocznie było mu pisane. Dzisiaj idziemy na kolację do Andrzeja i Zosi, więc nie gotuję.
Zaraz pójdę posprawdzać, czy oprócz śnieżyczek coś na ogródku ruszyło.
Aha… toast za tych, co na morzu i w powietrzu!
(cono sur, Chile)
yyc
Właśnie zakupiłam avocado meksykańskie, 2.69$ za 5 sztuk. Guacamole z ogórka?! 😯
Wcale mi się to nie kojarzy…
Guacamolé z ogórka – Polak Potrafi!
Orka, dzięki za relację ze sklepu 🙂 nie wiem co można zrobić z połowy rzeczy, które pokazałaś, ale wyglądają bardzo zachęcająco dla roślinolubnego człeka 🙂
Żeby nie zapeszyć, ale chyba wreszcie się ruszyła. Wiosna. Włączyli wreszcie ogrzewanie i światło. Bociany jeszcze nie doszły, ale to już lada chwila 😀
Już myślałam, że z Aszysza taki ranny ptaszek, a tu widzę, że czas na blogu jeszcze zimowy 😉
U mnie mglisto i dżdżysto, ale od jutra ma przyjść wiosna. Pomidory kiełkują na potęgę 🙂
Młodsza z psem, więc poprawianie próbnych matur dla kursantów odłożone na pół godziny.
Pogoda nadal wczesno wiosenna ale ziemia pachnie, a ptaki pyskują, że aż hałas robią. Na obiad klops z pieczarkami, kompot śliwkowy. Tęskno mi za pogwarkami, odrobię w dni następne. Pa
Z ogórka można zrobić różne rzeczy. Tylko Polak potrafi guacamole, inni ograniczają się do trąbek albo rekinów:
http://www.youtube.com/watch?v=o6tu0Zugn1w
Vegetable Art. Prawie ilustracja do naszego kryminału 😉
http://www.youtube.com/watch?v=ub6GTjY031Y&feature=related
Ze mnie ranny ptaszek a i owszem – bez względu na to czy czas zimowy czy letni.
Co do kryminału to ja bym jednak się upierał, żeby prolog był epilogiem, bo dalszego ciągu chyba jednak nie będzie i argumentacja na końcu wpisu
http://adamczewski.blog.polityka.pl/?p=560#comment-74818
jest całkiem rozsądna.
Vegetable Art pasowałby świetnie. Nic tylko wydawać…
Oh, Andrzeju, dzięki za przypomnienie 🙂 Ależ wtedy były dyskusje 😯 Helena i Torlin za tarczą, co nas miała uchronić od III wojny, Iżyk za myśliwymi, Bobik za wystrzelaniem myśliwych, Pan Lulek i odyniec 😯 A pomiędzy defiladami, prezydentem i armią – kiszenie ogórków 😉 Huch, gdzie te czasy? Strasznieśmy skapcanieli i oklapli 🙁
Nikt nie skapcaniał…
Cholera, Zośka i Andrzej wynoszą sie do Stanów, no wiecie co?! 😯
Całe szczęście, że tylko do Oswego… w miare blisko, bedziemy ich odwiedzać.
Mimo woli przypomina mi sie piosenka
http://www.youtube.com/watch?v=nqe9lAS3M48
Psiakosć, mieszkalismy we wzglednym sąsiedztwie wiecej, niz 24 years…
Nemo,
zerknij do poczty
nemo 11:53, ruszyłaś pokłady 🙁 i oklapłam 🙁 . Kurcze, ale mi brakuje 🙁
To były czasy, Panie Dziejku!
Alicjo,
dzięki. Odpowiedziałam.
Haneczko,
sorry 🙁 Idzie wiosna, będzie lepiej 🙂
?Szaszłyk z Kartofla czyli gruzińskie zaloty?
?Przystawki po kaukasku czyli placek kartoflany na tarczy?
Nie będę popadać w samozachwyt, ale kto to napisał na miesiące przed strzelaniną na osetyjskiej rubieży? Ha? 😎
Powiem Wam, że brak mi dawnej Heleny, Iżyka, Bobika, Wojtka z Przytoka i innych. Przyzwyczajam się szybko, z odzwyczajaniem gorzej… 🙁 Przypuszczam, że nie tylko ja 🙄
Cytowanie mi nie wyszło 🙁
Pewnie, że nie tylko Ty, Nemo 🙁 Ja to ciągle mam taką prostaczkową nadzieję, że wrócą.
panie dziejku,oj byly, teraz tylko jaja, ale strusie, wyraznie poszlo w wersje bez ryzyka, z wlosem, bo a nuz na jakis odcisk sie depnie, nikt sie nie wychyli Turem, co czosnkiem jedzie na km. Polactwem, co wodecznie na czterech zmierza w przeszlosc, czy innym Cyganem, co labedzie ze stawu wyjada, a przepraszania potem ile bylo, a jakie tu joby lataly, teraz ikra tylko ze sledzia sie ostala, ze nie wspomne o ksywkach zamienianych na okolicznosci falotworcze, stukam tak pod wplywem kaszanki swiezoprzybylej i nostalgii do urwipolcstwa, ktorego mi brak, poprawnosc i owszem, jestem za, ale nie za wszelka cene; Izyk i Bobik, Helena i Wojtek, gdzie Wy?
teraz mamy rekiny z ogorka, a truskawki z Hiszpanii
ps rekin naszym przyjacielem jest, polecam film Shark-water, niezle ustawia parametry
Jolka Jolka… pamietasz… 😉
http://alicja.homelinux.com/news/img_2442.jpg
czerwone paskudztwo, ale w tym Towarzystwie zadna cy,,,, tfu, cykuta nie straszna, przyjemnosc po mojej, kupilem arbuza z Costa Ryczy, ten sam kolor
emi,
Przepisy znajdziesz na stronie sklepu. Mozesz sprobowac Chicken Donburi z japonskiej kuchni.
Dla ulatwienia:
1 lb = 1/2 kilograma
1 cup (pojemnosc) = 1 polska szklanka
1 tablespoon = 1 duza lyzka
1 teasponn = 1 mala lyzka
Wszystkie miary w przyblizeniu.
‚cup’ moze byc rowniez miarka wagi, na przyklad masla. Ale Japonczycy masla nie znaja (!) wiec nie ma problemu.
Smacznego 🙂
http://uwajimaya.com/RecipesSearch.php
… piliśmy to tym strasznym zajzajerem, który przywiozlam z Pragi, miał 70% czy coś nawet ponad to 😯
Przeżylismy potop szwedzki 😉
Zawsze mozna się dogadać. O ile nie myśli sie tylko o sobie.
Żivot je cudo!
A potem? Nie wiadomo, czy cokolwiek jest.
Sławek,
cykuta czy nie, przeżylimy i nawet całowaliśmy sie potem! I ściskalismy się serdecznie!
http://alicja.homelinux.com/news/img_2444.jpg
… oooo… nostalgia mnie dopadła straszna, dobrze, że trzeci Zjazd sie szykuje, no przecież bez Was nie ma zycia!
Znakomitą większość przywoływanych można znależć na blogu Bobika.
Można się udać, jak tęsknota dusze szczypie.
Nostalgia za świeżoprzybyłą kaszanką. W pierś się biję i przepraszam że tak mało. Może następnym razem będzie więcej. Tylko ten transport. Ale i tak szybciej od poczty Jej Królewskiej Mości. Tylko 27 godzin.
Szybciej jak parawion, samolot znaczy.
No i kwitów nie trzeba wypełniać , i nic nie ginie…
mt7, no mozna, ale One sie wszystkie tak glaszcza w poprawnosci zadumie, a ja tu do dziczy zadz, a nie adorcji wzajemnej tesknote wyrazam, do rosolu dzikiego, do kota z rozna, do krwi, smierci i zycia tetniacego przyprawa co czasem pali, niesmak prowokujac i z czlowieczych roznic kolorowy kalejdoskop robia, ktory im bardziej pstry, tym ciekawszy i godzien pochylu
ach, to pewnie ta kaszanka dzieki Misiu, a moze zegarek?
moze jakis jogurt na uspokojenie wezme?
Slawku, Bobik nie zabrania u siebie dzikosci 🙂 wlasciwie niczego nie zabrania.
WandoTX,
Tu nie o zabranianie chodzi. Ja bym chętnie kiedyś dzikiego Bobika zobaczyl. Takiego z obnażonymi kłami i pianą na ustach.
Ech, rozmarzyl się człowiek….
rozbebnil nawec cisnie sie na komentarz, ot wiosna, niedlugo szczypior zakwitnie, nostalgia, czy co?
… no masz… szczypiorki na wiosnę 😉
A u mnie zapowiadaja marznący deszcz 🙁
Misiu,
dawaj tę kaszanę , chętnie zjemy! Tymczasem muszę smażyć kurczacze biusty…
No to nasza Natalia z Wrocławia… na wiosne 😉
http://www.youtube.com/watch?v=EOs2TSXTOkQ
A ja mam nowy rower. Made in China. A co ! Z przodu ma koszyczek na zakupy. Lampkę na prawdziwe dynamo. Boczne lusterka. Dzwonek co dzwoni jak durny. Osłonę na łańcuch ,że jak by się w długiej spódnicy jechało , to się nie wkręci. Na tylnym kole też taka siatka zabezpieczająca do tej spódnicy , jak by się ją miało , to żeby się w szprychy nie wkręciła. Z przodu i z tyłu błotniki. Hamowanie do tyłu w pedale , jak za starych dobrych czasów ( a nie jak te najnowsze fanaberie , co to hamulec w kierownicy ,że na łeb można fikołka zrobic, jak się nie umie z tego hamulca korzystać.) Przerzutek nie ma , bo i tak nie potrzebuję. Kolor wojskowo-oliwkowo-zielonkawy-ale – za to metalik 🙂
I to wszystko za tanie pieniądze. Jeszcze trochę i by dopłacali – ale i tak bym nie wzięła. 🙂
No to Wam powiem, że u mnie na kolację była sałata z pierwszym szczypiorkiem i czosnkiem niedźwiedzim 😉 Na dworze +5, śledziliśmy ślady bobra, co się zagnieździł w naszej okolicy, przynieśliśmy nadgryzione bazie…
U Bobika na blogu zagłaskują na śmierć, a i przez setki ćwierkających komentarzy trza się przedzierać…Ja nie umiem ćwierkać i szczebiotać 🙁
Za szybko poszło. Ten rower nazywa się Retro Clasic i pozornie niczym się nie różni od holenderskich retro . (.. jakby ceny nie brać pod uwagę )
Witam Państwa, czytam Was od dawna, jednak głosu nie miałam odwagi zabrać. Pozwolę sobie na to jednak teraz: faktycznie widać zmianę w atmosferze blogowej. Dawniej to byl Salon, z ogromnym stołem, gdzie każdy mial prawo się przysiąść, gdzie toczyły się dyskusje na ważne i poważne, nie tylko kulinarne, tematy. Teraz zostało wąskie grono, klubu chwalipiętów, gdzie aż wstyd zabrać głos komuś, komu się w życiu prozaicznie nie wiedzie…
Przepraszam za ostre słowa, ale jest to blog publiczny, otwarty, dostępny dla osób niezalogowanych. I z pewnością mają Państwo wielkie i stałe grono czytelników!
Prz okazji składam serdeczne gratulacje dla Gospodarzy!
Grażynko,
gratulacje, ale sprawdź lub każ sprawdzić, czy wszystkie śruby dobrze podokręcane 😎
Misiu, Marku, czekam i czekam! Pamiętasz o mnie?
Wróciliśmy właśnie z Banialuki, gdzie nasza przyjaciółka wyprawiała urodziny. Smacznie było! Wino i rakija! Żivot je cudo! 🙂 Czasami 🙁
Nemo – taka pani co miała na widocznym miejscu na piersi tabliczkę z napisem ” Jadzia-w czym mogę służyc? ” i na moich oczach w sklepie przykręcła , co było nie przykręcone. Wyglądała mi na dziewuchę kawał zucha , co to mu klucz francuski nie obcy . Śmigała nim jak stachanowiec z minionej epoki. Może jakaś wnuczka Pstrowskiego ? Słusznie wyglądała i ambitnie się zachowywała.
No ale zgodnie z leninowską zasadą – wierzyć i sprawdzać – pozostałe śruby sprawdzimy – ale dopiero jutro .
Szczypior jeszcze pod śniegiem.
Ptactwo jednak zlatuje się. Jastrząb (?) co tu od lat gości wlaśnie pokazal się parę dni temu. Kołuje, szybuje a potem siada na słupie i filuje. I raptem srrrru!
Sroka zaczyna gniazdo budować, bo widziałem dziś lecącą z patykiem w dziobie. Sroki zawsze z tym jastrzębiem (?) prowadzą wojnę o rewir. Jak ten za blisko podleci to całym stadem na niego, żeby sobie nie myślał.
Lis biega i wydziera się aż żal. Sąsiad mówi, że to jego zew godowy.
Na kolację była wołowina z grzbietu, ciepła sałata z czerwoną fasolą, oliwkami, fetą i różnymi takimi. Do tego dziecinna flaszka czerwonego włoskiego. Proste chłopskie jadło….
P.S.
Moźe to myszołów a nie jastrząb? Bardzo sympatyczne ptaszysko.
Idę do kuchni smażyc biusty kurczacze. Napisałam dużo i mi wcięło, żem się zdenerwowała i nawet pokazałam kły, na co Jerzor poleciał za róg i uzupełnił zapasy w piwniczce. Chyba pierwszy raz mu się to zdarzyło, do biustów pasuje mu wino? 😯
Grażyno,
Na ten rower to ty trampki wdziewaj. Pamiętaj ponadto, że rowerem zawsze łatwiej z górki niż pod górkę.
ja bym tam z Banialuki nie wracal, szczegolnie po urodzinach, pol& minowe i rakija, niezla mieszanka, juz niedzwiedz z czosnkiem mniej wybuchowy
Jerzor namawia Młodego, żeby matce rower na urodziny… ja za! 🙂
wykopywam sie do kuchni
W Calgary sniegu napadalo duzo a nawet bardzo. Teraz sie odkopujemy. Jakies marne minusy ale slonce wyszlo.
Grazynko gratuluje roweru, prawdziwego roweru a nie wspolczesnego pojazdu wlokien grafitowych co jest lzejszy od powietrza i trzeba miec licencje pilota zeby na to wsasc. Widze Cie w tej dlugiej spodnicy z rozwianym wlosem a w koszyku pachnace jablka i nieco zielonej pietruszki furkocze na wietrze. Bagietka i jakas butelczyna widze bezpiecznie ulozone w skos. Moja kolezanka kupila sobie trojkolowke z koszykiem za siodelkiem miedzy kolami i dumnie jezdzi na targ na zakupy choc tu nie Europa i targi nie takie urocze. Zycze duzo zadowolenia z Retro Clasic, chyba ze ma juz swoje imie 🙂
mnie do biustow tez pasuje, pozdro dla Jerza 🙂
ASzyszu, zwazyles konia na okolicznosc, coby nie porwal
Zabrakło bułki tartej !
http://www.youtube.com/watch?v=aOT9bBIaJlY
A myśmy wrócili ze wsi, wczoraj było +10 !!
Zauważyliśmy i usłyszeliśmy następujące oznaki wiosny :
– obeschnięta droga powiatowa, zakopać się już nie można ale kategoria drogi : każde koło w innej dziurze, jest zachowana
– mrówy leniwie łażące po mrowisku
– ptaki radośnie śpiewające
– drące się żurawie
– traktory ciągnące przyczepy z obornikiem
– rozrzutniki rozrzucające powyższy na glebę
– traktory talerzujące glebę, ale ta gleba była inną glebą, bez obornika
– rozjechane na drodze żaby
– lisek obok drogi, taki jak z rymowanki..leży lisek koło drogi, nie ma ręki ani nogi..pewnie spieszył na spotkanie z lisicą
– zjedzona pierwsza w tym roku kiełbasa z ogniska
– ptactwo lecące w licznych kluczach i z kierunków też różnych.
Gdy zawołałem do lecących : na co tu ptactwo znowu lecicie????
odpowiedziały po ptasiemu …na seks…na seeekss…na jajec robienie…
a taki bażant co wystartował z pobocza drogi, wzbił się w przestworze i
pierdyknął w rozwieszony między słupami przewód aż pióra w powietrze
poleciały, a on biedny spadł na glebę…to był po seksie, czy dopiero o
nim myślał?? I to wszystko w takim porządnym kraju! Ruja i poróbstwo.
– motocykliści licznie śmigający po drogach…wrrrrrryyyyyyyyyyyyyy
i pooooszeeeeedł, jakieś złoty pięćdziesiąt na szafie.
– małolatki w spodniach..o dotąd….i kurtkach…dotąd, a pomiędzy gołe
..brrr….
To brrrry nie dotyczy wrażeń estetycznych, nie! Jest brryyy
zazdrościowym, że one to wytrzymują.
Wycinka drzew przydrożnych przebiega niestety zgodnie z gminnym
planem.. 🙁 niezależnie od pory roku, ekipy rządzącej,
samorządzącej gminnej jak również od aktualnego prezydenta RP.
Nie pomylcie tylko z RPA!
Czy nie było spotkania w L.naszegoczłowieka z L. z naszymczłowiekiem z K.? Może coś przegapiłem, a może w L. to już były nasz człowiek??
ps. Co było a nie jest nie pisze się w rejestr.
ps.2 Proste, chłopskie jedzenie to u nas świński łepek z wody.
Do popicia białe, znaczy czysta. Ryjek był palce lizać!
Wiecie że nie puścił komentarza za słowem, seks przez x??
Jak poprawiłem, poszło.
Próba
sex
Teraz poszło….a trzy razy próbowałem z tym seksem…
Nie ustawaj w tych próbach, antku! Ćwiczenie czyni mistrza! 😀
Zimą to by mi się nie chciało trzy razy próbować.
Ale to już wiosna! wiosna!! wiosna!!! 😉
Antku, gołe w przerwie między kurtką a spodniami to cały rok jest. Im większy mróz tym większa atrakcja.
Ja ostatnio siedziałam parę godzin w szpitalu, gdzie głównie przyszłe i aktualne mamusie się znajdują i wszystkie ‚ciężarówki’ były w spodniach i kusych górkach z gołą ciążą w znacznych ilościach na widoku. A jeszcze śnieg i mróz lizał.
Ja im szczerze zazdrosciłam tej odwagi i radości, bo osobiście – w swoim czasie – rozpaczałam nad figurą i kryłam brzuch, jak mogłam.
Zaraz jeszcze dorzucę słowo.
A ze dwa lata temu w pociągu w Rzymie zobaczyłam, jak siedząca naprzeciwko mnie ciemnoskóra, elegancka pani głaszcze swój pełen nadziei brzuch, uśmiecha się i rozmawia z głaskanym.
Kurcze!!!!!!! Myślałam, czemu ja się tak wstydziłam tego brzucha, jak to jest taki piękny widok.
Antex, trzy razy? toz to wiosna, no wiesz zaby rozjechane ptactwo pod pradem, lisy na plasko, no ale niektorym podobno do trzech razy sztuka, moze stresx?
tutaj niektorym nawet nie w ciazy tylko oczy widac i bywaja momenty, ze sie z tego ciesze, wyobraznia mi podpowiada, ze tak lepiej,
mt7,
nie wiem, kto nam to wmówił, ze nie wypada… skrywałysmy te nasze dzieci pod obszerna sukienka. Nie mam ani jednego zdjęcia z tych czasów. Hm… mam… sie wstydze pokazać, bo jeszcze wtedy paliłam papierosy! 😯
Ograniczyłam do dwóch dziennie ( a potem wcale)
ASzyszu ja te trampki już w ubiegłym sezonie nabyłam drogą wiadomą, bez jakiegoś specjalnego przeznaczenia. Będę teraz te trampki na rower do długiej spódnicy nosić. Może być nawet fajnie .
Popatrz yyc już mnie widzi oczami wyobraźni z rozwianym włosem i pietruszką w koszyku. I te trampki ! To jakby styl kolonialny ?? Tak ?
I teoretycznie gdy ktoś już musi pod górkę to wariant z powrotem z górki może mieć swoje uzasadnienie , jakby nie patrzeć. Ale pod górkę to już nie będę bez potrzeby. A jeśli nawet taka potrzeba mnie dogoni to na pocieszenie pozostaje mi perspektywa szybkiego zjazdu powrotnego z górki, ( z wykorzystaniem funkcji hamowania z odzyskiem energii.)
A ja sie nie wstdze swojego brzucha ani na wiosne ani w zimie, moze troche na jesien ale w lecie wcale. A dzien na niego nie patrze, niech inni maja te radosc a w nocy go nie widze, niech inni maja te radosc. Niestety papierosy pale a zdjec brzucha nie robie chyba ze za pieniadze, tylko nikt nie chce placic. Za drogo mowia i szukaja anorektykow. Spodnie nosze pod szyje a kurtki do kolan. Chyba ze na plazy to wtedy mam taki kostium od kolan po szyje jednoczesciowy, parasolke i japonki dwie.
Alicja to jak już Jerzor i Młody fundną Tobie ten rower , to go na zjazd zabierz, to sobie z fasonem jak wielkie panie pojedziemy dla zdrowia , nad ranem po piwo , jakby było potrzebne dla tych co rowerów nie mają 🙂
kobieta, jak se wyliczy, to i odzyskac potrafi, a juz z gorki, to nawet szczegolnie, no i te trampki w pietruszce, oj chyba mnie ponioslo
lepiej sie zdzemne
Yyc, najbardziej mi te dwie imponuja
Grazyna, Ty nie mow nic Alicji o wozeniu rowerow na kontynent, Ona ma jakas dziwna alergie w temacie
Grażynko,
u mnie jest zawsze z górki jak jadę z pustym koszyczkiem, a jak wracam z pełnym, to zawsze pod górkę, a czasem to jeszcze i pod wiatr 😉 Odzysk energii przy hamowaniu jest tylko wtedy, jeśli rowerek ma prądnicę/motorek elektryczny 😎 U nas lansują właśnie takie za 3-4 tys. Fr.
Sławek nie śpij teraz.
Posłuchaj co mówi yyc. On o takich spodniach na szeleczkach. Pod szyję. Jak Koziołek Rududu z tej audycji radiowej.
Pamiętacie?
Grazynko jesli styl kolonialny to te wlosy spod kapelusza beda sie rozwiewaly. A z gorki na pazurki jak bedziesz szusowala to ze spiewam „Rule Britannia! Britannia rules the waves…” Tylko nie wpadnij da jakies kaluzy.
nemo wiem..że ten odzysk energii z hamowania nie udaje się w warunkach chińskiej tandety…ale pomarzyc sobie chyba mogę?? 🙂
jak ten, no jak mu tam,,, Tytanic?
Slawek te dwie to jak wszystko dzisiaj made in china ale kto ich tam rozpozna. A zadatki na gejsze maja.
Moje ogórki sie pną….
http://alicja.homelinux.com/news/0011.jpg
Grażyno,
mini do rowera! Wiem coś o tym. Paskudny wypadek z moim bratem Sławkiem… wiózł mnie na motorowerku do lekarza, wyladowaliśmy oboje, zanim dojechalismy – spódnica wkreciła się gdzie nie trzeba. Zakup krótkie spodnie! Albo mini-spódnica.
A najlepiej to w bikini. Nic sie nigdzie nie wkreci a co najwyzej sie ktos zagapi.
Grazka, stanalem na Matolku bez audycji, ja z generacji Gutendrukarza, ale Rududu mam i tak na codzien
I jeszcze do Antka. Były hasła na referendum trzy razy TAK , trzy razy NIE ale trzy razy WIOSNA , to wedlug mojej wiedzy pada po raz pierwszy.
Antek 🙂 na prezydenta ! ( po raz pierwszy )
Sławku,
ja nie mam dziwnej alergii na temat roweru, tylko nic w podróży nie jest tak ważne, jak pieprzony rower… i ja muszę sie tym cholerstwem zajmować i tak dalej. Arkadius mógłby cos na ten temat powiedzieć, bo pakował ten sprzęt do swojego merca razu pewnego… i namęczył sie sporo. jerz przyznał, że mniej fatygi bez rowera… był i przeżył!
Pozdrowiłam Jerza, odpozdrawia.
Na trzy raz seks(x) to ja zaglosuje. Tylko kto kandyduje bo bym chcial o platformie pogadac.
zadatek rzecz najwazniejsza, byle w szprychy nie poszedl, bo potem sie gapia, a jesli mini, to i przedtem tez
Ogorki rosna widze sie bedzie guacamole robilo do tego tatara i juz mamy knajpe meksykanska.
Alicja mam taki dress rowerowy.
Ja tą długą spódnicę rowerową dopiero chciałam kupić 🙂
Ale dobrze ,że mi mówisz. Już nie kupię.
Kupię sobie albo spodenki , albo spódniczkę za małą albo bikini ( wg yyc).
Dokupię sobie też kask i google.
Sławek kto to ten GutenDrukarz ( czy Ty mnie nie obrażasz przypadkiem ?? 😉 se zaraz sprawdze gdzie trzeba
yyc,
ja robie i owszem gauacamole, ale z pomidorów i avocado i takich tam 😉
Ogorki na mizerię! O, a propos, nauczyłam naszych Kanadoli mizerii! I polubili!
Z tymi googlami to uwazaj Grazynko zeby prawidlowe algorytmy mialy.
i jak się ubiorę w te spodenki (albo w mini spódnicę ) , to cały ruch uliczny sam się wstrzyma , bo to będzie taki satysfakcjonujący widok ,że nie sądze ,żeby którys z kierowców zechciał go przegapic….
platformy, to sa wiertnicze, a niektore nawet u wladzy, najlepiej pogadaj z Antkiem, On juz sporo wie, a do tego kandydat i o rowerze nic nie gadal, moze byc normalny,
No to wiem skad te korki na drogach. Grayznka jedzie na zakupy a za nia jada wozy kolorowe taborami.
Znalazłam takie coś : Guten Tag , Guten Abend , Guten Breg. Guten Drukarz nie ma.
Sławek..powiedz , bo nie usnę
Grazka, tytlko nie przypadkiem, sie posiada te jezyki, obrazam z premedytacja 🙂
gdzie mam jechac za kierowce, zeby nie przegapic?
Wladza i seks, seks i wladza. Czemu ja sie w polityke nie wdalem. Gmina Kalisza, radny z radna radza, moze jakies zebranie i sa dwie radne i radny i radza. Nareszcie moj nick nabiera sensu.
yyc ja dopiero tak planuję się ubrać , to wozy jeszcze nie stanęły …i pomyślałam sobie ,że wcale nie muszę wisadać na rower . W tym bikini i wgooglach z algorytmami , to ja się piechotką przespaceruję.
Guten Gora. A nick zmieniam na yxx
Na piechote?? A rower?? Ja juz pol butelki wina przez ten rower wypilem.
Wedlug nowego czasu , to w Europie jest późno. Jutro to ja mam bardzo zawalony dzień. Zagadałam się ,z wami. To już mówię dobrej spokojnej nocy. Cześć , czołe, kluski pod stolem.
O wlasnie mowia ze zachod slonca o 20.09. Dobrze ze powiedzieli bede wiedzial kiedy swiatlo wlaczyc.
No to pa Grazynko.
To jeszcze sobie posłuchajcie o tym GUTEN
http://patrz.pl/mp3/jezyki-obce
Guten dobranoc 🙂
http://farm3.static.flickr.com/2296/2331870510_c182bf0b5d.jpg
guten Appetit
karaluchy do poduchy
yyc, ja z tych nerf druga rozpapralem,
No właśnie, gdzie jest Brzucho?
podobno juz trzy razy sie popsul i jeszcze nie wytrzezwial, tak gadal Mis,
ale i tak ladnie wyszedl n’est pas?
mnie sie z tych nerfuw juz druga polowa (ta mniejsza) konczy.
n’est-ce pas
sie spieszy takiemu po nocy i stuka byle co
moja druga, ta mniejsza, to juz spi
Mini rulez!
Także samo zarówno krótkie portki 🙂
U mnie dopiero „ciemność zapada”. Około 19-tej.
Miałam dodać, ze Alan Parson Project rulez także samo zarówno
Dzisiaj, widze pogawedki i wspominki starych znajomych, wiec nie wiem, czy sie dosiasc wypada.
Alicja, ja za twoja nostalgie, zeby Ci przeszla nieco, bo wiem co to znaczy, wychylam kieliszek czerwonego, a Ty, yyc, zostaw troche na pozniej, bo wiesz chyba, ze sam pic nie lubie.
http://www.youtube.com/watch?v=JzGjkFHxXLU&feature=related
Nowy,
ja tę nostalgie przeszłam… i jak wracam do DOMU, to wracam do Kingston 😉
A na razie fruwają motyle…tyle tego tamtego wciąż tego i tyle…
a na razie wierzymy w baśnie … i jasniej… i jaśniej
A na razie kołyszą nas noce, a na razie kołyszą nas dni..
Choć juz życia, psiamać… popołudnie
jest cudnie!
Alicja, dzieki,
Dla mnie, w pewnym sensie Stany sa przystania, jednak nie zupelnie jak u Ciebie, i ta nostalgia nie zzera mnie wciaz, nie martw sie, ale…
jesli kiedykolwiek chcialabys pogadac, to moj adres jest krzyta@yahoo.com,
a telefon 631 325 1358 – wieczorem, cala noc.
Z mojego adresu i telefonu moga korzystac oczywiscie wszyscy, komu przyjdzie na to ochota. Nie mam zadnych tajemnic, a rozmawiam z kazdym bardzo chetnie.
Nowego wpisu nie ma, Gospodarz wygrzewa „blade ciało”, pies kolejny raz piszczy o wyjście, ale nie ma głupich, był już dwa razy.
Pyra czyta sobie raporty WHO w ramach poszerzania horyzontów umysłowych i ze zdziwieniem stwierdza, że jest to takie sobie urzędnicze ględzenie ogólnosłuszne. Prawda niezbyt dla naszego gatunku pochlebna wynika dopiero z zestawień statystycznych i z wykazu ciał dodatkowo powołanych np Komisji Bezpieczeństwa Pacjentów.
Na obiad przewidziano dzisiaj pastę z warzywami i serem. Jest makaron z papryką (włoski, przywieziony przez Młodszą), oliwa, oliwki, papryka czerwona, cukinia, cebula i czosnek tudzież puszka pomidorów i ser. Zobaczymy co z tego wyjdzie.
czesc Anka-Zocha, napisz co lubisz na sniadanie, bo my tu i pomarancze i mandarynki i rozne inne chetnie z Toba podzielimy nie chwalac sie
ohayou gozaimasu! ; D
a ja sake lubie 😉
najbardziej zas smakowala mi taka w malym kartoniku ze slomeczka (jak u nas soczki owocowe) z rysunkami w stylu ukiyo-e
(a moze to magia chwili, piekny wieczor w okolicy minatomirai w Yokohamie…)
tak czy inaczej, dobre sake nie jest zle i dobrze bylo z Takashi-sanem se golnac co wieczorek : )
pozdrawiam wszystkich smakoszy z zielonej Euskal Herria!
anjin