Święci w kuchni
Zakonnicy i księża lubią i na ogół znają się na dobrej kuchni. I tak jest od stuleci. I oczywiste jest, że jeśli któryś z duchownych napisze książkę kulinarną to muszą w niej znaleźć się i święci. Tak jest w książkach Josefa Imbacha pełnych anegdot o papieżach, biskupach, wikarych i zakonnikach. Wszyscy święci sąsiadują w nich z przepysznymi przepisami. Smaczna to lektura.
„Tradycja, według której chrześcijaństwo dotarło do Hiszpanii za sprawą św. Jakuba, sięga VI wieku. Dopiero w IX wieku rozpowszechniło się przekonanie, że grób odkryty na miejscu dzisiejszej katedry zawiera doczesne szczątki apostoła.
Oczywiście – i tutaj wielkim skrótem z katedry trafiamy do kuchni – pewną rolę w tym wszystkim odegrały „muszle św. Jakuba”.
W średniowieczu hiszpańska Galicja była jednym z nielicznych miejsc połowowych małży. To wyjaśnia, dlaczego pielgrzymi udający się do Santiago de Compostela na dowód odbycia podróży przyszywali sobie do kapeluszy lub płaszczy muszle. Stąd także nazwa „muszle (małże) św. Jakuba”. Najbardziej lubimy je z pastą z koriandru i w sosie curry.(…)
W sposób równie przypadkowy i mimowolny jak Jakub trafiali do kuchni i inni święci. Niektórzy uzyskali tu wręcz coś na kształt honorowego obywatelstwa. Dotyczy to zwłaszcza św. Marcina, którego przedstawia się z reguły jako żołnierza – na koniu, w hełmie, z mieczem i płaszczem; obok niego stoi żebrak. Od czasu do czasu jednak biskup Tours występuje też w pełnym ornacie i z gęsią – na przykład na witrażu w katedrze w Ingolstadt. O ile wizerunek rozcinającego płaszcz żołnierza chwyta za serce, o tyle widok gęsi hołubionej przez biskupa wywołuje raczej burczenie w brzuchu.(…)
Otóż najpóźniej w końcu października, w porze, gdy jesień czyni już znaczne postępy i gdy – jak słusznie stwierdza Rilke – kto wówczas jeszcze domu nie ma, już go sobie nie zbuduje, nawet najbardziej fanatyczni zwolennicy postów od czasu do czasu myślą o zbliżającym się dniu gęsi św. Marcina. Pojawia się ona na stole 11 listopada – „na świętego Marcina”, jak zwykli mawiać dobrzy chrześcijanie.
To przypuszczalnie mnisi dali początek legendzie o tym, jak nieśmiały Marcin po wyborze na biskupa Tours ukrył się w zagrodzie dla gęsi i został przez nie zdradzony głośnym gęganiem.
Niejakiemu Melchiorowi de Fabris zawdzięczamy stwierdzenie, iż gęś św. Marcina wzmacnia ciało i podnosi ducha. W listopadzie 1595 roku, na św. Marcina, tenże de Fabris wygłosił w klasztorze w Thierhaupten kazanie o zadziwiającym tytule: „Kazanie nader pożyteczne do tego, by w nim zobaczyć cenną wykładnię życia według świętej Ewangelii; a także zbawienne wskazanie, w jaki sposób spożywać gęś św. Marcina i pokierować naszym życiem w inną stronę”.
Czy można mieć za złe kaznodziei, że kierując wzrok wierzących ku Ewangelii, nie traci z pola widzenia gęsi?
Tak jak gęś jest zwierzęciem przynależnym św. Marcinowi, tak świnia – choćby tylko mała i różowa – nie mniej świętemu Ojcu pustyni, św. Antoniemu.
Antoni, urodzony około roku 251, zmarł w sędziwym wieku 105 lat. Tradycja głosi, że eremita wielokrotnie toczył ciężkie boje ze wszelkiego rodzaju duchami nieczystymi i demonami. W świni towarzyszącej Antoniemu na wizerunkach ludowa fantazja widziała diabła.
W rzeczywistości jednak świnia ta ma związek z zakonem antonitów, założonym we Francji u schyłku XI wieku i opiekującym się chorymi. Antonitom przysługiwał przywilej swobodnego wypasu świń. Od nich więc, a nie z biografii świętego, wywodzi się określenie „świnia św. Antoniego”. W niektórych okolicach kupowano taką świnię za publiczne pieniądze i trzymano w chlewie przy kościele. 23 grudnia zwierzę błogosławiono, zabijano i rozdzielano między ubogich.
Kiedy przychodzi czas na gotowanie, święci patroni dostawców produktów spożywczych muszą się cokolwiek wycofać, albowiem kucharki polegają, jak wiadomo, najbardziej na Św. Marcie, a tę przedstawia się czasem z chochlą, którą mieszała, gdy jej siostra uparcie słuchała Jezusa. Dziwna natomiast wydaje się motywacja, która legła u podłoża westchnień dedykowanych przez kucharzy św. Wawrzyńcowi. Malarze przedstawiają go zazwyczaj z kratą do pieczenia, albowiem według przekazu został żywcem upieczony przez oprawców. Z tego makabrycznego powodu wybrali go na opiekuna kucharze.
Niektórzy święci pozostają w kuchni w cieniu. Wśród nich Ulrych z Augsburga (zm. 793), któremu niesforni towarzysze dla wypróbowania cnoty podali w piątek mięso do zjedzenia. Pieczeń przemieniła się jednak w rybę, co spowodowało, że Ulrycha otoczył nimb świętości, a ci, którzy mają bzika na punkcie ryby, znaleźli swego patrona.
Ściślej była związana z kuchnią św. Elżbieta (1207-1231). W jakimś sensie jej miejsce jest dokładnie obok pieca, jest bowiem nie tylko patronką Turyngii oraz wdów i sierot, lecz również opiekunką piekarzy – ponieważ w czasie głodu rozdawała chleb ubogim.”
I tyle jest słów w dzisiejszym moim przedwielkanocnym kazaniu.
Komentarze
Witam wszystkich.Nie jestem dziś pierwsza,bo Grażyna już wpisała się pod wczorajszym tekstem.Od rana jeżdziła na nowym rowerze.
ALICJO, Twoje zdjęcia oglądam z wielkim zainteresowaniem.Bardzo podobały mi się te skalne jaskinie i jezioro wśród skał.Wspaniałe są te olbrzymie przestrzenie i chmury na niebie.Myślę,że w rzeczywistości jest to jeszcze ciekawsze.A remizy mieszkają także u nas.Widziałam ich gniazda, są zawsze w pobliżu wody,wystarczy maleńki strumyk. Zawsze są dwa gniazda,jedno zapasowe.
Toalety rzeczywiście mogą budzić zazdrość.
Czekam na dalsze zdjęcia.
„Pasta z koriandru” 😯 – huch, jaki utalentowany tłumacz 🙄
Od rana słoneczko i ciepło, kwitną magnolie…
Alicjo,
bonsai z baobabu to jest pomysł 🙂 W Twoim klimacie będzie trudno, ale zasadź i cierpliwie czekaj. Z kiełkowaniem może być problem, bo nasionka są bardzo solidne i otwierają się dopiero po pożarze buszu lub przejściu przez układ trawienny słonia lub pawiana. Jeśli te metody uznasz za zbyt trudne do przeprowadzenia, to zalej nasionka wrzątkiem i zostaw w tym naparze przez dobę, a potem zasadź. Możesz też spróbować potraktować je kwasem lub nadszlifować. Czas kiełkowania: 3 tygodnie do 6 miesięcy, a więc cierpliwości 😎
Nemo, złośliwości Ty moja!
Dorwałam się do maszyny tylko po to, by przekazać przepis Starej Żaby na skórkę pomarańczową. Miałam zrobić to tydziń temu, ale ta skleroza…. Otóż Żaba poleca namoczyć skórki na dobę, zmeiniać im wodę, potem ugotować też w kilkakrotnie zmienianej wodzie. Osączyć, skręcić lprzez maszynkę, przesmażyć z cukrem w stosunku 1:1,. wlać w słoiki i dodawać do ciast i deserów. Nie ma krojenia, zcukrzania się itp problemów. Żaba zrobiła ostatnio po zjedzeniu 5 kg pomarańczy (nie osobiście zjadała) i wyszedł jej zapas przyprawy na kilka lat dla siebie i córki. Pyra pomyślała i wyszło jej, że ugotowane skórki można zmiksować z gorącym syropem cukrowym, niczego nie smażyć, wlać w małe słoiczki i zawekować. Tak zrobię.
To rzeczywiście Gospdodarz przy Wielkim Czwartku mam niezłe
kazanie zaserwował 🙂
Proszę Pawła o przesłanie jakiegoś lekkiego i miłego dowcipu
dla rozluźnienia atmosfery.
Gospodarzu – tekst jest oczywiście bardzo ciekawy.
Dowiedziałam się wielu nowych dla mnie rzeczy.
o tak krystyna, sluszna uwaga
ale ja nie z tych co: cudze chwalicie a swojego nie znaja
mam tez takie miejsce gdzie moge pozostac w spokoju. gdzie kazdy plump odbieram jako dobre przeslanie. moze to brzmiec dziwnie ale mam toto w mieszkaniu, tam i tu. idac don waskim korytarzem czuc juz zmieniajaca sie atmosfere. nastepuje lagodne otworzenie a zaraz potem odchudzenie z godnoscia.
przysiegam. tam miesci sie kupa hald. dowody poprzedniego udanego dnia.
dzieki temu planeta jest przyjazniejsza.
gdziekolwiek idziesz zad masz zawsze z tylu, tak mial powiedziec sokrates. potrzebny jest jeszcze fotel by siasc na nim. z pokora, z respektem, z nowym gownem za kazdym razem
tez sie znowu czegos dowiedzialam, dlatego zagladam.
aha krystyna,
doklepie jeszcze ze czekam na dalsze inspiracje. do soboty 🙁
Gospodarz wszystkich dziś zaskoczył. Dodam, że św. Marcin z rogalami się jeszcze kojarzy. Dziw, że Pyra nie wspomniała o nich jeszcze.
A dowcip może być a propos św. Ulrycha z Augsburga. Otóż rabin wchodzi do baru i podchodzi do bufetu. Wskazuje na coś i mówi: „Proszę tego łososia”. – To nie łosoś, to szynka. -Uś, a kto się Pani zapytywa?.
Pyro, dziękuję. Mam nadzieję, że w imieniu wielu. Za ten przepis Żaby.
Dzień dobry Szampaństwu,
Łysy swieci mi prosto w okno sypialni, mimo zasłony, więc po spaniu.
nemo ,
Gdybym wiedziała, to poprosiłabym słoninę w Kruger Parku o drobna przysługę względem przepuszczenia nasiona przez wątpia, ale przepadło 🙁
Mogę zrobić pożar w kominku 💡
Na razie niech leży, jeszcze pomyślę, czym je potraktować – ta osłona jest cholernie twarda. Jak bonsai – to w donicy, więc o klimat bym się nie zamartwiała, sama jestem ciepłolubna 😎
Krystyno ,
cieszę się, że Ci się podobają afrykańskie pejzaże.
Według ostatniego sortowania zostały jeszcze 3 serie tematyczne. A co do przestrzeni i nieba, mam takie samo wrażenie ogromu, mimo, że mieszkając na kontynencie północnoamerykańskim jestem do ogromu i przestrzeni przyzwyczajona. Nie mogłam się powstrzymać od ciągłych porównań.
Srednowiecze to ciekawy temat bo kiedy noc zachodzi cicha i w zapomnienie idzie dzien,ja czuje ze oddycham jak ksiezycowy cien.
O, poezyje z rana 😉
Dostałam z Kruger Parku podziękowania za zdjęcia gepardów – prosili, zeby wysylać, komu sie uda zrobić, bo oni na podstawie cętek je rozpoznaja i mniej więcej układaja trasę przemarszów i cos tam jeszcze.
Przy okazji dowiedziałam się, że to nie tylko nauka, ale i zabawa, zdjęcia dołączono do trwajacego do końca kwietnia konkursu 😯 Ja chcę, ja chcę!!!
A nagrodą jest … podróż do Kruger Parku 🙂
Naszej nowej Koleżance o obcobrzmiąvym nicku podpowiadam, aby zajrzała do archiwum blogu. Tam wieści obyczajowo – historycznych dostatek. I książki – rok przy polskim stole, obyczaje i obrzędy i inne. Wszystko u nas już było.
Eee tam,
Wszystko to dopiero będzie….
Alicjo – jeśli wygrasz w nagrodę wycieczkę do Kruger Parku
to przekażesz komuś z nas. Ty już byłaś.
Pamiętasz ,to jest nowa tradycja na tym blogu –
wczoraj wprowadził ją Stanisław 🙂
Tylko,żeby jeszcze ktoś wygrał podróż na trasie-
właśnie ….na jakiej trasie,bo wszyscy mieszkają
po całym świecie,a jakoś trzeba do tego parku dojechać.
Najpierw uwaga co do skórki pomarańczowej : przygotowuję ją tak jak w przepisie Starej Żaby,tylko krojoną,z czym jest rzeczywiście sporo roboty.Zamykam w małych słoiczkach,na jeden raz. Myślę,że przepuszczenie skórek przez grubsze sitko maszynki ułatwi sprawę,muszę spróbować.Natomiast skórka w postaci zmiksowanej,jak to wymyśliła Pyra,niezbyt się będzie nadawała do sernika czy keksu,tak mi się przynajmniej wydaje.Smak będzie,natomiast kawałeczków skórki w cieście nie znajdziemy. Dodam,że nigdy mi się skórka nie scukrzyła.
Alicju z 11:39 na temat ` ciaglych porownan `
Wenn einer eine Reise macht,
muß er zuerst Liebe zu Land und Leuten mitbringen,
mindestens keine Voreingenommenheit.
Er muß versuchen, das Gute zu finden,
anstatt es durch kritische Vergleiche kaputt zu machen
______
fontane theodor
przed laty wpisalo sie toto samo na moj organiczny dysk i tak juz zostalo
PYRO,chcę Ci napisać,że ten wywiad z Krystyną Jandą w Przekroju z ubiegłego tygodnia przeczytałam.W zasadzie zawsze przeglądam stronę przekrojową,ale w ubiegłym tygodniu wyjeżdżałam i przegapiłam.
Wywiad niesłychanie poruszający,szczególnie dla osób o podobnych przeżyciach.Ja na szczęście nie mam takich doświadczeń.
Przy okazji dodam,że systematcznie zaglądam do archiwum blogowego i trafiam na różne informacje o blogowiczach.Ostatnio trafiłam na historię Twojego pieska.Okazuje się,że to jeszcze młodziak.
Pyro
krystyno
skórkę siekać czy mielić …jak kto woli
ale koniecznie jednak przesmażyć
syrop cukrowy owszem zakonserwuje
ale dopiero karmelizowanie
wydobywa niepowtarzalny smak i aromat
inaczej pachnieć będzie trochę sztucznie
Arkadiusu,
jeszcze jakbyś tak tłumaczenie… niemiecki to Jerzor ma opanowany, nie ja 🙁
JOHNNY WALKER,jeśli w moim pierwszym wpisie znalazłeś jakieś inspiracje,to nie moja to zasługa,tylko zdjęć Alicji.Alicja jest naszą czołową dokumentalistką ,utrwala wszystko,co ciekawe.
W życiu kolejność rzeczy jest stała i nieunikniona,a kwiaty zawsze poprawiają nastrój.
Krystyno, Brzucho – w porządku, będziemy smażyć.
Brzucho – co Ci chcą naprawić? Masz porządny serwis osobisty?
Marialka nadal nie ma internetu, a ma pod opieką poważnie chorą Mamę, więc na razie jej nie ma na blogu
ja się badam w kwesti znaku zodiaku
ale wychodzi, że mam raczej spokój póki co
Wenn einer eine Reise macht,
muß er zuerst Liebe zu Land und Leuten mitbringen,
mindestens keine Voreingenommenheit.
Er muß versuchen, das Gute zu finden,
anstatt es durch kritische Vergleiche kaputt zu machen
Kto się wybiera w podróż,
musi zabrać ze sobą miłość do kraju i ludzi,
lub przynajmniej żadnych uprzedzeń.
Musi spróbować znaleźć dobro,
zamiast niszczyć je za pomocą krytycznych porównań
Byłam na zakupach, bo jutro wszystko zamknięte i święto. Pogoda nadal wspaniała, ludzie siedzą w restauracyjnych ogródkach. Kupiłam twarożek na paschę. Spróbuję kombinacji włoskiej ricotty z twarożkiem półtłustym.
Skórki z pomarańczy robiłabym tylko z niepryskanych i nie powlekanych środkami konserwującymi.
Dziś o świętych przypowieści,
może uduchowią nas te treści.
Ja już mówię do widzenia,
bo się biorę do pieczenia.
Jutro strusie jajo zaś pakuję,
do podróży się szykuję.
Wszystkim życzę Świąt radosnych
smakowitych, pełnych wiosny.
A we wtorek Was powitam,
o nowiny znów zapytam.
Johnny,
przeczytaj jeszcze raz kontekst „ciągłych porównań”. Piszę o podobieństwach krajobrazów Północnej Ameryki i Południowej Afryki.
Zniszczyłam coś? 😯
…a mnie się ‚przesoliły’ kawałek szynki i kawałek karkówki.
Pekluję zwykle takie rzeczy w suchej soli kamiennej z przyprawami, a potem przez dzień moczę.
Tym razem chyba za długo peklowałem, a za krótko chyba to potem moczyłem.
Śliczny kawałek boczku nie ‚przesolił się’. Bo był krócej w solance.
Wczoraj to sobie z Frankiem cały dzień wędziliśmy. W zimnym dymie.
I jest przepyszne, a słoność sobie odbiję cieniej krając wędliny.
Smacznego, G.
Aj, zazdroszczę mięsa wędzonego tym sposobem. A Pyra gotuje golonkę do galarety. Od 12.00, a zaraza dalej twarda. Już przekroiłam i gnat dostał Radzio do zabawy. Ni cholery nie pomogło.
Wypraw udana. Bylo zezwolenie nchodema jazde na Wegry duzym samochodem. Agnieszka prowadzila prosto do rybnmej restauracji. Na dokladke, chyba na skutek mojego zlego wychowania zwiekszono mi wegierska rente zu oplata do tylu.. Kiedys nudzac sie i majac zly humor napisalem list do prezesa stosownego urzedu z prosba o ponowne przeliczenie wstecz moich naleznosci. Potem zapomnialem o calej sprawie a tu niespodzianka. Wyplata wstecz za trzy lata i list z przeprosinami. Suma nie byla duza ale nazbieralo sie i bylo za co przybalowac.
Taca slodkowodnych róznych ryb byla tak duza, ze nie dalo rady. Nalesniiki oczywiscie. Maze, chlopak Agnieszki zdecydowal sie na rower. Ona padla na sloncu w trawie a i ja przydzemalem. Zakupy starcza chyba do kolejnych swiat.
W Wielki Piatek bedzie domowe gotowanie. Bede znowu goszczony.
Lubiacy te
Zycze Gospodarzowi i Gosciom sukcesow w kuchni przedswiatecznej i Wesolych Swiat.
Dla zainteresowanych, co ostatnio nabylam w miejscowym sklepie.
http://owczarek.blog.polityka.pl/?p=265#comment-73052
Miły Panie Lulku, z Markiem jak dotąd nie dane mi było się spotkać. Jak się to w końcu uda to niewątpliwie natychmiast poinformuję Pana o tym.
Wypraw udana. Bylo zezwolenie na jazde na Wegry duzym samochodem. Agnieszka prowadzila prosto do rybnej restauracji. Na dokladke, chyba na skutek mojego zlego wychowania zwiekszono mi wegierska rente z oplata do tylu. Kiedys nudzac sie i majac zly humor napisalem list do prezesa stosownego urzedu z prosba o ponowne przeliczenie wstecz moich naleznosci. Potem zapomnialem o calej sprawie a tu niespodzianka. Wyplata wstecz za trzy lata i list z przeprosinami. Kwota miesieczna nie jest duza ale nazbieralo sie i bylo za co przybalowac.
Taca slodkowodnych róznych ryb byla tak duza, ze nie dalo rady. Nalesniiki oczywiscie. Maze, chlopak Agnieszki zdecydowal sie na rower. Ona padla na sloncu w trawie a i ja przydzemalem. Zakupy starcza chyba do kolejnych swiat.
W Wielki Piatek bedzie domowe gotowanie. Bede znowu goszczony. Lubie te proste chlopskie zycie. Tylko bez przesady prosze.
Lubiacy te proste zycie
Pan Lulek
posumowalam krotko te obyczaje wielkonocne http://www.scholar-online.pl/articles.php?article_id=12 mozna i niemieckojezyczna wersje poczytac, angielskojezyczna bedzie przed wieczorem. dziekuje za wskazowki. co dwie glowy, to nie jedna.
tym bardziej, ze nie kapusciane, podoba mi sie Wasza wspolpraca, a po zabojadzku nie bedzie?
niestety nie wladam tym jezykiem, ale jak znajde ochotnikow, ktorzy przeetkumacza, to bardzo chetnie. siedze teraz nad angielskim..
Droga Quelle!
Fajna ta Twoja strona, bede na nia zagladac czesto i pozwole sobie jej adres zareklamowac moim uczniom.
Pozdrawiam 🙂
MałgosiuW
Przepraszam ,że nie dostarczyłem Lulkowej przesyłki. To z powodu kompletnego braku czasu i możliwości dotarcia do Warszawy. Postaram się w przyszłym tygodniu. Będę odbierał osobiście towar na Smoczej . Zadzwonię dzień wcześniej.
Zawartość jest nietknięta …
Jest nadzieja ,że się rozmnoży…
Zrodelko, tlumacz ze mnie zaden, ale za to mam pomysly na interpretacje, w kazdym razie jesli potrzeba, to moge sie przyczynic,
na marginesie, dzis dzien mialem taki, nawet bardzo kulinarny, w prawdzie zadne tam swiete jaja, czy tradycja, ale po prostu Fayçalowi sie urodzilo i poszlismy uczcic, verine ze szparaga z Landes bylo niezamawiana niespodzianka, ech, co Wam bede opowiadal, wpadnijcie na wiosne do Francji, to przedsmak wejscia, potem brique ( cegla ) z pot au feu, pomysl kucharza, nieco niedoprawiony, ale i tak wyborny, danie glowne-rognons de veaux ( cynader w calosci, lekko krwisty, jak trza ) w sosie z musztardy w kolorze bzu, ze nie wspomne o smaku, ktoremu taki bez, to nawet nie podskoczy, potem marcelin przypalony jak powinien, no i winko z doliny Rodanu, ze az wstyd sie przyznac, takie dobre, za taki szmal? akurat tutaj zabiezpieczylem na wejsciu mowiac, ze pite za moje, juz zeby zupelnie Was podniecic doloze kawe z Jamajki ( niebieska Gora ) i dwudziestopiecioletni armagnac przy akompaniamencie trufli ( czekoladowej ) domowego wyrobu
ale sie pochwalilem, nastepnym razem wezme aparat
ps woda: Saint Geron
winko, po reklamacji: Vacqeyras 2005 renskie
przed 14 letnia malta
po, wspomniany bimber
niech bedzie pochwalony ten, ktory placi, no ale w koncu nie kazdemu codziennie sie rodzi
zapomnialem, kupilem tez olej laskowy, znaczy z orzeszka, no wiecie, tego, co go wiewiora meczy bez uzasadnienia, bo pomiec ma licha, 12,80 za cwiatrke, niby drogo, ale dwie krople i odlatujesz jak Migiem,
Ale miałeś wyżerkę, Sławuś!
Co z tym sosem musztardowym w kolorze bzowym, czego tam dociapali? Czerwonego? Może jagodzianki? 😯
Ja mam ćwikłę, chrzan, szynke, zakupiłam białą kiełbasę, barszcz się dokisza…
W zamiarach kulinarnych jeszcze miska sałatki jarzynowej (dla mnie bez tego nie ma świąt!) i rolmopsy, śledzie po jakiemus jeszcze zrobie… może jeszcze coś wymyslę, ale dla nas dwojga – bez przesady!
Jerzor się *odchudza*, więc nawet nie zakupił w polskim sklepie wspaniałych bab światecznych (nawet ja bym zjadła, bo naprawdę zawsze maja dobre i nie przelukrowane etc). A niech pości…jest okazja, święta we dwoje, nie musi tyle tego być.
Poza tym trochę porządków i przede wszystkim do pokoju „na górkę” poszedł komputer używalny, ale nie używany przez nikogo ostatnio, nie będzie mi się tutaj pętał…Wracam do porządków, jak trzeba, to trza!
Magdaleno, dzieki, dzieki, kazdy gosc na naszej stronie jest mile widziany, a im nas wiecej, tym lepiej, wiecej opinii to zawsze wiecej punktow odniesienia.
Slawku, to sie przyczyniaj, przyczyniaj, podaj dalej i uskuteczniaj sie w naszych dzialach.
Alicja, ten od musztardy,; to artysta, on nie ciapie, on tworzy,
kolor jest wziety z moszczu czerwonych winogron, musztarda owszem obecna przy drugim lyku, pierwszy tylko lagodnosc z kolorem proponuje, trzeci wspomina o musztardzie, a czwarty zaznacza swoja obecnosc leciutka kwasnoscia, ech nie chce, zeby wypadlo, ze szpan cisne, bo kto, kiedy jadl musztarde z bzu?
nereczka cieleca byla w kazdym razie w doskonalym towarzystwie
ps, jak sie chwalic, to do spodu: Rudy wykopal plan na koniec kwietnia, gdzies kolo Lyonu, trzy dni szkolenia w kuchni, Mlody i ja, ( Rudy mowi, ze umiejetnosc ryzana mu starczy ) przez Goscia z gornej polki, Relay Chateau ,
obiecali nawet czapki z hawcikiem nominatywnym,
albo cos podobnego, pewnie beda uczyc szybkiego strugania selera, tudziez marchewki, zdam sprawe jesli wstyd mniejszy bedzie od ochoty dzielenia sie popelina
Zrodelko, to Ty w artylerii?
daj cos na probe, moze sie nie nadaje?
sprawdz, przyznam wykwintnie, ze jestem cienias, poza tym, ze czasami, jak Johnny bywam natchnionny
chyba opanowuje bloga natrectwem autobalwochalczym, ale duma moja z zakupu oleju orzeszkowego wlasnie zostala potwierdzona przez Mlodego, ktory niczego nie lubi oprocz tego, co lubi, mam punkt od francuskiego pieska i radoche, zem trafil
Marku, nie mam żadnych pretensji, znam życie, sama w piętkę gonię. Czekam cierpliwie. Ciepło pozdrawiam.
Slawku, dzialy w znaczeniu zakresy, tematy. Cos na probe? Szef kuchni poleca:
motyw afrykanski (jab, PoTomek):http://www.scholar-online.pl/viewpage.php?page_id=41&c_start=170#c2051
motyw turecki (Stefan): http://www.scholar-online.pl/viewpage.php?page_id=25&c_start=220#c2582
Przyjemnej lektury!
Oto zdjęcia z wiosny amerykańskiego południowego zachodu, Arizona! Sznureczek podrzuciła mi Elżbieta. Taką pustynie widziałam raz, tylko troche pózniej, poczatek maja. http://picasaweb.google.ca/kuliki/200903NMArizonaWiosna?authkey=Gv1sRgCIjdipasu_7jtwE#
🙂
A to Polka z Wrocławia , ta panienka… 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=EOs2TSXTOkQ
Glowa mnie boli dzisaj,nie palilem juz dwadziesia lat a wczoraj skusilem sie na kubanskie cygara,najtansze kosztowala dwadziesia dolarow ale bylo warto,gdyby nie ta teqila do tego pewnie byloby ok.Ale nie mialem wyjscia francuz sie przysiadl do stolika a jego angielski byl slaby a moj fancuski byl taki ze mnie rece bola,wiec teqila pelnila role komunkatora.
Ja tylko umie liczyc po franusku bo moja mama liczy do dzis po francusku bo sie urodzila i wychowala we Francji,ale facet mial fantastyczny akcent jak mowil po angielsku a dzisiaj na kaca pije red bulla zakupionego w bazie armii amerykanskej chears:)
Storungsquelle,
Przeczytalem Twoje „podwaliny”, jak je nazwalas pod poprzednim wpisem Gospodarza i tekst, ktory nam proponujesz dzisiaj – wydaja sie one identyczne! Szkoda, bo pomysl publikowania artykulow jaki Wam przyszedl do glowy jest super, ale, moim zdaniem, wymagaja one nieco retuszu redakcyjnego.
W swoim wielozawodowym zyciu zaliczylem takze kilkuletni staz redakcyjno – autorski w dwoch ukazujacych sie w Polsce miesiecznikach. Zdobytym tam doswiadczeniem z przyjemnoscia sie z Toba podziele, jesli, po pierwsze tego chcesz, a po drugie wskazesz mi adres, na ktory moglbym wyslac swoje kilka zdan.
„Wiecej opinii to zawsze wiecej punktow odniesienia.” (Storungsquelle)
@ ja tam gotuję golonkę co najmniej kilka godzin w piwie łomżyńskim z pieprzem niemielonym, rozgniecionym zielem angielskim, liściem laurowym i solą.
Rozpływa się po tym 🙂 A jak do tego jeszcze dodać zimne, aromatyczne piwo…
A to twarde ze środka dostaje jajnior, ale on mam siłę nacisku w paszczy kilku ton na centymetr kwadratowy. I radzi sobie.
*
Nie całkiem trzeźwych jajeczek życzę Gospodarzowi i wszystkim bywającym tu Smakoszom, bo by sobie mogły pomyśleć, że je mój Jajnior zżera.
Pzdr, G
…a zapomniałem o rozgniecionych owocach jałowca i odrobinie cukru.
A mojego Jajniora wołam w tym tygodniu w domu: ‚chodź tu kotku’.
Natomiast na podwórko ‚w smyczy’ chodzi, bo panienki różne ‚psie’ zaczęły mu ślicznie pachnieć i czasem mi zwiewa.
Nowy. oczywiscie ze jestem otwarta na nowych ludzi i nowe idee, nie twierdze tez, ze sie nie da czegos poprawic. Moj adres: kontakt @ scholar-online.eu. Redaktorem nigdy nie bylam (nie licze gazetki szkolnej i kilku publikacji na studiach), wskazowki zawsze chetnie przyjme, bo tylko tak sie mozna rozwijac. Z gory dziekuje.
PS. Identyczny nie byl, dodalam jeszcze wkladke o zajacu i dziczyznie w ostatnim akapicie.
Dzień dobry Szampaństwu…
O, troche wcześnie, ale księżyc umyslił sobie, ze będzie zaglądał w moje okno o jego zachodzie. A mniej więcej w pełni jest zaraza.
Witam Grzegorza.
Alex, bez tequilli cygaro byłoby nieważne, przeżyjesz 😉