Każdy może być Neronem
Oczywiście nie musi śpiewać, ani pisać wierszy i potem deklamować ku radości/przerażeniu publiczności. Nie musi, acz może, podpalić to i owo. Ale najprościej będzie naśladować cesarza jedząc jego ulubione danie. Zwłaszcza, że ogarniające nas chłody zmuszają do stosowania diety rozgrzewającej. Takie też było danie, które Neron wprowadził na swój stół gdy poznał smak i zagustował w pieprzu.
W Rzymie Nerona pieprz był przyprawą na tyle drogą, że w gruncie rzeczy stać na nią było tylko najbogatszych.
A przepis jest bosko prosty. Oto on:
Słodki chleb Nerona z pieprzem
Świeży chleb (kto woli może go zastąpić grzankami), miód, tłuczony w moździerzu czarny pieprz
- Chleb pokroić na kromki.
- Pieprz rozgnieść w moździerzu.
- Miód lipowy lub mieszany zmieszać z pieprzem w stosunku dwa do jednego (np. 2 łyżeczki miodu i 1 łyżeczka pieprzu).
- Posmarować chleb (lub grzanki) miodowo-pieprznym smarowidłem.
- Jeść ze smakiem czując jak jest coraz cieplej i przyjemniej.
Jeśli miód z pieprzem nie zaspokoi apetytu na słodkości to polecam kolejne danie z tych samych okolic. Tyle tylko, że nie jadł go chyba żaden cesarz lecz było to ulubione danie pasterzy kóz. Prawdę mówiąc sam nie wiem czyj gust był lepszy władcy Rzymu czy pasterza. Mnie smakuje i jedno i drugie. Tu podaję wersję współczesną, bowiem w czasach rzymskich były kłopoty z zamrażarkami. Zwłaszcza w środowisku pasterskim.
Kozi ser z miodem
35 dag tłustego białego sera, 35 dag koziego białego sera, 25 dag cukru, 100 ml soku z cytryny, 0,5 l wody, 5 dag miodu, 5 dag orzechów włoskich
1.Wymieszać oba sery z cukrem i sokiem z cytryny. Dodawać po jednej łyżce wodę cały czas mieszając.
2.Dość luźną masę wyłożyć na płaski talerz i włożyć do zamrażalnika na 2 godziny.
3.Po wyjęciu podzielić na porcje, polać miodem i posypać pokruszonymi orzechami włoskimi.
I na koniec jeszcze jeden miodowy przepis. Także stosowany w kuchni włoskiej.
Serowe ravioli z miodem
20 dag kaszki z pszenicy twardej (semoliny), 2 dag smalcu, sól, 4 ? 5 łyżek oliwy z oliwek, 6 dag sera pecorino, 1 łyżka maki pszennej, 5 dag miodu
1.Z kaszki pszennej, smalcu, odrobiny wody, soli i 1 łyżki oliwy wyrobić miękkie, elastyczne ciasto. Cienko je rozwałkować i powycinać krążki o średnicy 8 – 10 cm.
2.Świeży ser pecorino pokroić na kawałki i wraz z odrobiną wody oraz 1 łyżką mąki włożyć do rondla. Roztopić na małym ogniu aż do powstania gęstego, płynnego kremu.
3.Na środek każdego krążka włożyć po łyżce kremu. Przykryć drugim krążkiem i zlepić mocno brzegi. Piec w gorącej oliwie aż nabiorą złotego koloru.
4.Po upieczeniu posmarować miodem i natychmiast podawać.
Teraz żaden chłód nam nie straszny. Żaden mróz też nam nie wyszczypie policzków. A i wszelkie uszczypliwości nie wydadzą się dokuczliwe. Po prostu życie jest pełne słodyczy.
Komentarze
Alicjo, Pyro, Asiu, Ewo, piękne dzięki za wczorajsze miłe słowa!
😀 😀 😀 😀
…A Kraków pięknieje w oczach, to fakt niezaprzeczalny (choć tyle jeszcze… – wciąż jeszcze i wciąż na nowo – jest do zrobienia!)
Dokumentacja na bieżąco, również migawkowo w innych najnowszych albumach, nieustannie zapraszam Zainteresowanych!
Link do zaległych (30 października :oops:) odpowiedzi dla Manchego, Jolinka, Stanisława, Nowego — również ślicznie dziękuję!
😀 😀 😀 😀
Co do adremu – ostatnio „złapałam się na konstatacji” 😉 iż mój murzynek (pardon, ciasto afropolskie :)) coraz bardziej przypomina szybki piernik: soli szczypty dwie zamiast jednej, łyżeczka kawy instant, goździki, cynamon, trochę brytyjskiej ground mixed spice… i pieprz… za każdym seansem nieco więcej pieprzu, niż poprzednio… — może nazwać już tę wersję ciastem afrobarbaryjskim?… 🙄
O żesz, przeczytałam, weekend 😯
Nie wiem, po co, ale przeczytałam :eek:* —
— To ja już wolę być Seneką.
Którąkolwiek, Młodszą też… 🙄
_____
*może powinna być w zasobie emotikonów Politykowych specjalna kufa na odczucie:
:zpoczątkuporwałmnieśmiechpustyapotemlitośćitrwoga: … 🙁 ?…
🙂 🙂 🙂 aleś ty pamiętliwa a cappello 🙂 🙂 🙂
byłbym bardzo ostrożny w jedzeniu kozich oraz owczych serów, szczególnie od tych zwierząt, które hodowane są na północ od Tatr. z wyniku częstych zmian pór roku zaobserwowano u zwierząt choroby patogenne. wyroby serowe znakomicie przynoszę choroby z czteronogów na dwunogi. nadmierne chłodzenie oraz przetrzymywani serów w lodówce powoduje twardnienie stawów. choroba rozwija się bardzo, bardzo powoli i trwa latami, nieraz długie dziesiątki lat. prędzej czy później nadchodzi taki moment że nie możesz się już poruszać i jest to ta chwila, kiedy kończy się życia przyjemność.
Jestem,dzień dobry 😀
Bardzo się starałam przywieźć Wam słońce w walizce,wzięłam nawet w tym celu wielką walizę z domu 😉 I proszę-jest,świeci,cokolwiek nieśmiało,ale świeci!!!
Lanzarote z całą pewnością warto zobaczyć,bo to drugi na świecie(po Hawajach) tak gęsto naszpikowany wulkanami obszar.Ciekawe,surowe,posępno-księżycowe krajobrazy,ale niewątpliwe żyje się zdecydowanie przyjemniej tam gdzie jest dużo zieleni i gdzie cieszy ona oko oraz duszę.
U nas z zielenią w listopadzie trochę ciężko,no ale już za chwilę będziemy przecież kupować zielone choinki 🙂
Lanzarotański fotoreportaż w przygotowaniu.
Lubię połączenia słodko-słone czy słodko-ostre i lubię kuchenne eksperymenty.
Sery kozie czy też jogurty z miodem rzeczywiście bardzo smaczne.
Miodu z pieprzem nie próbowałam,ale skoro podaje się truskawki posypane tymże to dlaczego nie miód?Tym niemniej w przepisie na chleb Nerona proporcje miodu
i pieprzu dosyć odważne.
Pyro-dziękuję bardzo 🙂 Przesyłka dotarła na Ursynów podczas mojego urlopu.
Będziemy zatem rybnie szaleć !
Na obiad zrobilam kalafiora zapiekanego w sosie beszamelowym. Bez miodu. Lubie jesc serk homogenizowany polany miodem.
Nasza Latorośl zrobiła na obiad powitalny zupę krem kalafiorowo-porową, naprawdę znakomitą.Dzisiaj powtórka z rozrywki 🙂
Były też polędwiczki wieprzowe w sosie miodowo-musztardowym,ale po nich zostało jedynie wspomnienie 😉
A ja wczoraj zrobilam zupe krem ziemniakowo – porowa. Pyszna !
A ja dzisiaj nic nie robię, łuki w juki i wylatam. O kulinariach doniosę z drogi 😉
Konnichiwa,
Moja prywatna teoria wzglednosci jest taka, ze na wszystko bezwzglednie dobre jest sushi. Moja ulubiona knajpka przez 20 lat sie zamknela, ale ze od paru lat czesto zagladalem takze do innej wiec jest gdzie chodzic. Zona mnie zabrala pare dni temu no i …. coz mozna powiedziec, sushi to jest sushi reszta jest wzgledna. Pysznosc doskonala w dziwnym jezyku Nipponu, zwlaszcza, ze dawno nie jadlem 🙂 Sake goraca a dzien zimny to i tym lepiej smakowalo. Zaloga znajoma to i atmosfera rodzinna bo kazdy pytal a coz to sie stalo, ze tak dawno sie nie widzielismy 🙂 Basia jak zawsze dostala na koniec pudeleczko japonskich czekoladowych paluszkow (i tym razem takze rachunek 🙂 )
La dolce vita po samurajsku 🙂
Sayonara
Zdjecia sprzed lat ze starej knajpki ale sushi wyglada tak samo.
https://picasaweb.google.com/117780101072784579146/Sushi#slideshow/5413153676296853586
Alicjo-udanej podróży!
A w które strony tym razem fruniesz?
yyc-sushi z taką samą przyjemnością się ogląda,co zajada 🙂
Danusko, To samo sobie pomyslalem 🙂
Welcome back, jak bylo (wulkany nie wybuchly?) 🙂
Danuśka,
zgaduj-zgadula 😉
Alicjo,
Przecież wielka jest ta nasza ziemska kula,
zatem nie jest łatwa Twoja zgaduj-zgadula 😉
yyc-gdyby wulkany wybuchły to miałabym niewątpliwie więcej atrakcji.
Ale z drugiej strony,to kto wie,może nie miałabym już więcej okazji tu z Wami gawędzić. Zatem,dobrze,że nie wybuchły 🙂
A ogólnie było tak:
https://plus.google.com/photos/104147222229171236311/albums/5945082781487931953
No to sie uspokoilem. Jeszcze nie widzialem zywemi oczami wulkanu stad to zainteresowanie. Tzn czynnego nie widzialem, wygasle to inna para butow. Nawet tunelami w pumeksie chodzilem jak w jakims labiryncie z filmu dla dzieci. Ide popatrzec jak bylo ogolnie 🙂
Danuśka,
świetne zdjęcia, przypomniała mi się Afryka Południowa i kibelki w Johannesburgu, podobny pomysł 😉
Tyle na zrazie, chyba muszę się zapakować.
Ale wyglada bardzo wulkanicznie niezaleznie od wybuchow 🙂
Ta osmierniczka na zakonczenie wyglada apetycznie. Czy byla warta grzechu?
Nie wiem czy to tylko ja ale nie moglem powiekszyc zdjec? Jesli jest taka opcja?
Wlasnie sobie uswiadomilem, ze w Europie i paru innych miejscach swiata czesto krewetki itp owoce morza podaje sie w skorupkach a tutaj wlasciwie nigdy. Jesli juz to po sporzadzeniu i przygotowaniu w skorupke wkladaja na powrot, ale to co innego.
W Calgary spadlo 25 cm sniegu i sie nieco ochlodzilo. Ale i tak sie znalazl jeden z blogowiczow, ktory pozazdroscil (na ogol wspolczucie okazywano). No ale jak sie siedzi na pustyni w plus 42*C albo i wiecej to sie zazdrosci sniegu po kolana 🙂
Teoria wzglednosci w pelnej krasie.
Danuśka, wspaniała podróż w ten listopadowy wieczór 🙂
To ja do tej grupy blogowiczów, co wolą pustynię i nie tęsknią do 25 cm śniegu niestety 🙂 Zdjęcia sushi zapamiętałam jak yyc pokazywał wcześniej i przyznaję, że lepszych nie widziałam nigdzie. Są naprawdę wyjątkowej urody i nie wiem czy to zasługa bardziej fotografa czy kucharza 🙂
Danuśko, krajobrazy super, a Hawaje są od kilku lat na mojej krótkiej liście.
No tak, listonosz zawsze dzwoni dwa razy. Kliknalem dwa razy i sie duze zdjecia zrobily.Moja zona zawsze klika dwa razy, trzeba bylo sie uczyc. Musze jednak poczekac, az do domu zawitam bo w pracy chyba nie wypada. Pomieszkac jednak w tym wulkanicznym otoczeniu w miesjcu ze zdjec to tez bym chcial 🙂
Duze M, tak juz zalaczalem te zdjecia jakis czas temu. Ladnie wyszly i nawet do knajpki im podeslalem 🙂 Jesli bywalem sam badz w 2-3 osoby siadalismy zawsze przy barze poogladac mistrzow bo tak im te noze ladnie w palcach pracowaly i tak zgrabnie to robia, ze az milo popatrzec.
Ostatnio tak sie jakos zlozylo, ze chyba z rok nie bylismy na sushi i stad moje zachwyty bo juz zapomnialem jak je lubie. Gospodarz wczoraj o wzglednosci i mi sie uswiadomilo, ze bezwzgeldnie lubie sushi 🙂
Hawaje widzialem raz. Z samolotu.
Kiedys kupielm sobie mape na droge. Taka prawdziwa w specjalnym sklepie dla cichociemnych za $38.00. Metr dwadziescia na metr dwadziesicia, ze nawet marynarka kanadyjska takiej nie ma. Rozwinalem drzacemi rekami. I ta mapa byla taka: niebieska. W prawym dolnym rogu pare malych punkcikow. Juz myslalem, ze to te szwejkowskie muchy z portretu Najjasniejszego, ale nie. To bylyu Markizy, wyspy. Moglem wyciac z 5 cm kwadratowych i bym mial je wszystkie. Ale co zrobic morzem? Potem kupilem dmuchany globus 🙂
To wtedy widzialem Hawaje z samolotu 🙂
A wydawało mi się, że oglądałam też Twoje yyc zdjęcia z jakiejś wycieczki bądź urlopu z okolicznościami jakby Alicja powiedziała w typie Hawajów ? Ale pewnie to było gdzieś podobnie 🙂
Cisza na morzu wiec opowiem.
Na poczatku byl wodor, to kazdy wie. Nie wszyscy jednak wiedza, ze zaraz potem byly ostrygi i czlowiek, ktory je zjadal, ale nie znajac jeszcze ognia to zjadal na zimno. I tak juz zostalo. Potem Pan Bog stworzyl Wyspe Ksiecia Edwarda i zatoke Malpeque. Tak, tak. Tak to bylo. Dorzucil pozniej reszte, ale to juz pozniej.
Dla mnie zaczelo sie tak. Danuska pojechala sobie na wakacje i wyzwolila we mnie chec wspomnien morsko jedzeniowych.
Bylo to roku panskiego dwa tysiace ktoregos.
Najpierw w swieta ROMek wystawil skrzynke i babelki. Co roku na Boze Narodzenie sprowadza skrzynke ostryg a z podrozy przywozi druga szampanska. I tak Nowa Francja sie ponownie spotyka ze Stara 🙂 Ja sobie siedzialem posrodku i tak raz Nowa raz Stara Francja w dloni. Skrzynki sie oproznialy:-)
Zycie jest jednak pelne niespodzianek jak mowi Danuska i sie znalazlem w zatoce ze skrzynki czyli Malpeque osobiscie. Zamiast skrzynki cala zatoka. Babelki zastapilem miejscowym piwem i zabralem sie za zmniejszanie populacje ostryg w rzeczonej zatoce. Coz za niebo w gebie.
Ostatnio w San Francisco zafundowalismy sobie ostrygi, ktore poza nazwa z nimi nie mialy wiele wspolnego. Za to hipisi jak dawniej, moze nieco starsi 🙂
Odkurzylem zdjecia i rezultaj jest taki: https://picasaweb.google.com/117780101072784579146/HistoriaPewnejOstrygi?authkey=Gv1sRgCL6BidHHjOTM_AE#5945448807984806194
Polinezja, dear Watson, Polinezja 🙂
Typ ten sam, ocean tyz, i nawet jezyk ten sam 🙂 Fakt pozostanie faktem. Zamieszczalem zdjecia z Polinezji.
Bedac pod wrazeniem przeczytanych w dziecinstwie ksiazek o piratach i filmie „Karmazynowy Pirat” a pozniej o podrozach roznych kapitanow Cookow, Bougainville’ow, Willis’ow, Vasco da Gamow, Magelanow, Tasmanow itp postanowilem podrozowac po Morzach Poludniowych. Jak postanowilem tak zrobilem rezultatem czego lat 15 pozniej zdjecia na blogu Gotuj Sie 🙂
Oprah juz chce kupic te historie. Jeszcze sie zastanawiam…. 🙂
Ja także samo zarówno nie tęsknię do śniegu, DużeM (19:16), dlatego właśnie spakowanam, bagaż podręczny jak zwykle – i wybywam tak daleko na południe, jak tylko się da. Kontynentalnie też. Co prawda u nas nie ma jeszcze śniegu, ale jest zimno, zimno!
Ale na długo nie wybywam, co mnie martwi, bo jak wrócę, to będzie dopiero ale zimno 🙄
Zasiądę przed kominkiem z Mrusiątkiem i coś wymyślę 😉
Dostalismy dzisiaj 5+ w szkole Basi. Bylo to tak:
Uczniowie mieli za zadanie opracowac prezentacje przezroczy na temat swojego kraju pochodzenia. Swiat sie caly zaprezentowal i Basia miala tez dzisiaj swoj wystep. Prezentacja wypadla dobrze wiec jestem dumny bo weekend poswiecilismy na zlozenie calosci (a weekend byl dlugi). Zdjec roznych o Polsce nazbieralismy moc. Bylo o Warszawie i Krakowie i Wieliczce i Poznaniu i Wroclawiu i Mazury i Baltyk i Gdansk i Zakopane i gory i oscypek i bociany a na koncu zamki nasze warowne i miasto rodzinne z okolicami, Chopin, Kopernik, Papiez i Sklodowska i juz wiecej nie pamietam…. 🙂 O blogu zapomnialem 🙁
Za zapomnienie o blogu to chyba słynna chójka się należy 🙂
Polinezja ! Wiedziałam, że coś hawajskiego było w tych klimatach. Myślę, że ROMka pomysł na święta to coś doskonałego, a za oknem zawsze powinna być Wyspa Księcia Edwarda. Pomyślę, czy nie ściągnąć tego pomysłu do siebie w tym roku jeśli ROMek pozwoli 🙂
Pozwalam sobie otworzyć (Piotrze zezwól) „ubogą kuchnię cichala”.
Znalazłem w lodówce pojemnik z sosem do (od?) niegdysiejszych gołąbków. Tudzież w spiżarce była czarna fasola. Dodałem cebulę, czosnek, imbir, przyprawy i…wyszło exellente, jak mawiał jeden zaprzyjażniony przeor trapistów.
Fasoli nie moczę, tylko stylem meksykańskim zagotowuję (po wypłukaniu) i pyrkam do miękkości.
Jolinek pytała czy ktoś jadł gęsinę, ja jadłam. Wywiało mnie na weekend nad nasze morze. Na Pomorzu festiwal gęsiny. Nasz hotel miał doskonałego kucharza, który przygotowywał ją na różne sposoby, oczywiście pieczona, żurek na podrobach, rewelacyjne pierogi. W pobliskim Swołowie trwał trzydniowy jarmark, który ściągnął tłumy ludzi. W drodze powrotnej w Toruniu jadłam gęsie pipki, restauracja również promowała ten drób.
Oj, Duże M,
czy ty aby nie wybrałaś się we wielki las, ze wielkim wilikiem?
Duze M, ROMka o zgode nie pytaj wedka w dlon i nad zatoke 🙂
Albo telefon do reki i krec: 1-800-000001 Wyspa na Krancach Swiata zatoka za Zielonym Wzgorzemi, piaty kuter z atrybutem, pani Ania 🙂
Gesie pipki jadlem w Atanewce w Lodzi i gdzies na Kazimierzu. I tu i tu w ogole caly obiad byl gesi.
Widze, ze zegar dobiega fajrantu. Ciezko dzisiaj pracowalem. Zmeczony jestem. Jeszcze chwila i pa powiem.
http://youtu.be/hgw_yprN_-w
Na pozegnanie i dobranoc 🙂
http://youtu.be/A4a_1UhwgFU
Miło mi,jeśli zdjęcia Wam się podobały.
Ośmiornica była rzeczywiście grzechu warta i cieszyła podniebienie.Jedliśmy też bardzo smacznego królika po kanaryjsku-duszonego z papryką i cebulą(to znaczy tylko ja jadłam,
a to z wiadomych przyczyn 😉 Próbowaliśmy też koźlinę,ale to nie było żadne arcydzieło sztuki kulinarnej:-( Najsmaczniejsze były pieczone w całości (w łupinach) ząbki czosnku,które do niej podano.Muszę upiec taki czosnek,bo to prawdziwa delicja.
Małgosia i Jolinek mają rację,teraz najwyższy czas pomyśleć o gęsinie!
Pepegorze, yyc trafił akurat w mój klimat dziś bo ostatnio to właśnie Hawaje za mną chodzą, Ania ze Wzgórza to wiadomo już od dawna. A Ty nie myslisz, że ostrygi i szampan w 1 dzień świąt byłaby to dobra odmiana ( i mało pracochłonna ) po ciągle tym samym zestawie świątecznym ?
Umknął mi gdzieś wpis Jolinka – chętnie spróbowałabym gęsiny w różnych postaciach ale nie mogę jej jeść a wszyscy kuszą dookoła.
Siedze na dworcu w Kansas City…no, nie Kansas, tyllko Toronto, zaniedlugo wylatamy. Cholera, zanim ja ten ipadrozpracuje, to samolot mi ucieknie!
Ale jestem na dobrej drodze. Jutro nadam z mojej delii. Pozdrawiam wszystkich , ciekawam, czy ktos zgadl, gdzie mnie niesie,12 godzin lotu…ale nie Hawaje.
Alicjo,
Zgaduje – lecisz do Patagonii.
Jesli to lot bezposredni to Sao Paulo lub Santiago de Chile, bo do Buenos Aires trzeba sie przesiadac. Ostrygi kupowane hurtem w pudle wcale nie sa drogie, a najwieksza przyjemnosc to wspolne otwieranie pilnujac sie, aby nie uszkodzic sobie dloni. Upaly juz sie skonczyly i temp. spadla do 32C.
Alicja
13 listopada o godz. 3:49
Wiem nie napiszę.
ROMek, właśnie o to chodzi, nie wiem tylko jak z dostępnością i jakością ostryg w środku Polski, bo nie każdy ma pod bokiem Wyspę Księcia Edwarda 🙂
Trzeba pojeść koziego sera z miodem, potem podpalić budkę przy ambasadzie rosyjskiej i poczuć się Neronem.