Jak żyć dłużej żyjąc tyle samo

To paradoks ale w dzisiejszej dobie wszelkie paradoksy zmieniają się w całkiem dostępny dla każdego obyczaj. Dowiedziałem się tego czytając niezwykle mądrą książkę Zygmunta Baumana „To nie jest dziennik”. Ten polski uczony, przyjmowany z hołdami w wielu prestiżowych uczelniach świata, zanotował takie myśli o czasie konsumpcji i możliwości rozciągania doby:


„Od zarania ery konsumpcyjnej głównym zmartwieniem ekspertów w dziedzinie marketingu był czas, jaki potencjalni klienci mogli poświęcić konsumpcji: miał on swoje naturalne ograniczenia i nie dawało się go rozciągnąć poza dwadzieścia cztery godziny na dobę i siedem dni w tygodniu. Nieelastyczność czasu zdawała się z kolei wyznaczać granice ekspansji rynku konsumpcyjnego.
Jako że rozciągnięcie dnia czy tygodnia nie wchodziło w rachubę, oczywistym sposobem na poradzenie sobie z tym problemem wydawała się próba jak najszczelniejszego wypełnienia konsumpcją niemal każdej sekundy – ludzi zaczęto uczyć konsumowania wielu towarów jednocześnie. Jedzenie i picie były najbardziej oczywistymi kandydatami na czołową pozycję pośród aktywności konsumenckich: możesz naprędce przegryźć fast food, jadąc samochodem, stojąc w kolejce po bilet do teatru czy oglądając film albo mecz piłkarski. Nie było to trudne: różne części ciała i różne zmysły wrażliwe na przyjemność angażowano w konsumpcję rozmaitego typu towarów. Jednocześnie żaden z tych towarów nie wymagał pełnej uwagi, niczym niezmąconej koncentracji: wszystkie mogły być pochłaniane równolegle, co w minimalnym tylko stopniu zmniejszało intensywność doznawanej przyjemności (suma wszystkich przyjemności razem wziętych okazywała się może nieco mniejsza niż przyjemność, która mogłaby płynąć z niezależnej konsumpcji poszczególnych produktów – ale w takim wypadku nie wszystkie dałoby się skonsumować). Co wszakże dzieje się w sytuacji, w której oferowane produkty angażują te same zmysły i wymagają naszej uwagi w identycznym stopniu? Można jeść przy muzyce, uprawiać jogging przy muzyce, zasypiać przy muzyce lub budzić się przy niej – ale czy da się przy muzyce słuchać muzyki?
Otóż wydaje się, że rynki konsumpcyjne odkryły w końcu swój kamień filozoficzny. Czas da się wreszcie rozciągać, „naturalne” ograniczenia nie stanowią już problemu. Przynajmniej na razie jednak tylko jeden z niezliczonych rynków może czerpać korzyści finansowe z tego odkrycia: chodzi tu o rynek urządzeń i gadżetów elektronicznych. Jak wskazują badania przeprowadzone niedawno przez Ofcom, medialna „wielozadaniowość” pochłania obecnie 20% całkowitego czasu użytkowania mediów. Oznacza to, że przeciętnemu Brytyjczykowi udaje się wtłoczyć 8 godzin i 48 minut kontaktu z mediami w nieco ponad 7 godzin konsumpcji mediów.
Rzecz jasna, za tą liczbą kryją się znaczące różnice. Symultaniczna konsumpcja mediów ma charakter rutynowy dla 1/3 osób w wieku 16 – 24 lat, ale tylko dla 1/8 osób powyżej tego przedziału wiekowego. Młodzi ludzie zdecydowanie sprawniej i gęściej kondensują aktywność na tym polu: potrafią zmieścić 9,5 godziny konsumpcji mediów w około 6,5 godziny „czasu rzeczywistego” – co więcej powtarzają ten wyczyn nieustannie, dzień za dniem. Jak wskazują dane zgromadzone przez Ofcom, początki tego nawyku „wielozadaniowości” łączą się z wprowadzeniem na rynek smartfonów. Wpływu następnych nowinek technicznych na razie nie zbadano, ale uważa się powszechnie, że w jeszcze większym stopniu nasilą one omawianą tendencję. Dane sugerują, że przyspieszenie następuje obecnie w starszych grupach populacji: po raz pierwszy ponad połowa ludzi powyżej 55. roku życia zainstalowała łącza szerokopasmowe przede wszystkim z myślą o wielozadaniowości. Oglądanie telewizji i jednoczesne korzystanie z laptopa czy smartfonu (przypuszczalnie także iPada) stało się obecnie nawykiem wspólnym dla wszystkich przedziałów wiekowych.”

Sądząc po intensywności wpisów na wielu blogach znanych mi z pseudonimów ludzi spędzają oni przed komputerami co najmniej 26 godzin na dobę. A ja czasem chcę też poczytać (nie podglądając kto i jaki wpisał właśnie komentarz), posłuchać muzyki – słuchając muzyki i zastanowić się nad dniem jutrzejszym. Dowidzenia więc. Choć zapowiadam, że jutro tu wrócę. Nie żegnam się na zawsze, by (nawiasem mówiąc) i tak być obecnym bez chwili przerwy. Jak mówi stare przysłowie: dobrze pożegnany gość już nie wraca! Ale przecież mnie nikt nie żegna.