Oj zadałem bobu rodzinie…
Nie dość, że rozkosznie i gorąco, to jeszcze na targu w Pułtusku (lub dla odmiany w Serocku lub Wyszkowie, bo wszystkie te bazary są w pobliżu) zatrzęsienie wspaniałych malin, czereśni i… bobu. A my wszyscy bób uwielbiamy. I jemy go przyrządzając na wiele różnych sposobów.
Oczywiście że sezon rozpoczynamy od przepisu najprostszego i najbardziej znanego czyli bób gotowany w osolonej wodzie i jedzony palcami gdy jeszcze gorący. I to do ostatniego ziarnka. Ale po dwóch czy trzech dniach wszyscy żądają jakiejś odmiany. Wyciągamy więc różne przepisy: węgierskie, włoskie czy dawne polskie. We wszystkich tych bowiem krajach bób jest tradycyjnym przysmakiem. Uprzedzając rodzinne zamówienia, na pierwszy dzień z bobem na półmisku przygotowałem aż trzy dania. Każde inne. To było prawdziwe zadawanie bobu.
Zacząłem od wniesienia półmiska z gotowanym bobem z kilkoma ząbkami czosnku. Na drugie zaś był
Bób zasmażany
1 kg bobu, 3 łyżki masła, 1 płaska łyżka mąki, 1 cebula (średnia), 1 szklanka mleka, 2 łyżki siekanej natki, 2 łyżki siekanego koperku, sól, pieprz
1.Bób ugotować w osolonej wodzie. Ostudzony zemleć w maszynce.
2.W garnku roztopić masło, wsypać mąkę, posiekaną cebulę i chwilę smażyć. Dodać mleko i zmielony bób. Doprawić solą i pieprzem. Smażyć, aż potrawa zgęstnieje.
3.Na koniec doprawić natką i koperkiem. Wymieszać i podawać.
A na koniec dla odmiany bób z włoskiej kuchni:
Makaron penne z młodym bobem
40 dag makaronu penne, 30 dag bobu, 1 wędzone udko kurczaka,1/2 szklanki śmietany,1/2 łyżeczki suszonego tymianku, 2 łyżki startego parmezanu, 2 łyzki masła, sól, świeżo zmielony pieprz
1.Ugotować bób w osolonej wodzie.
2.Wędzone udka zdjąć z kości i posiekać na drobne kawałki. Dodać obrany bób i wszystko podsmażyć na maśle 2 – 3 minuty. Dodać śmietanę tymianek oraz sól i pieprz do smaku. Smażyć kolejne 3 minuty.
3.Ugotować makaron al dente w osolonej wodzie i odcedzić. Dodać na patelnię z kurczakiem i bobem. Zamieszać i podawać.
Na deser były wyłącznie owoce: czarne jagody, czereśnie i nasze własne przydomowe poziomki.
Komentarze
O bobie to ja mogę.
Tradycją jest, że jak jestem we Wrocławiu, to w towarzystwie pięknych pań zajadamy bób (Jerzora czasem dopuszczamy). Pewnie stosowne zdjęcia będą.
Właśnie wyprawiamy Jerzora w podróż do domu, co mnie się bardzo nie podoba, ale jak trzeba, to trza.
O bobie to pomażyć sobie mogę.
Dzień dobry – wszystkim co jeszcze pozostali.
Może się i trafi trochę bobu, bo coś mi na to wygląda, że pojedziemy „na dniach” do Polski, po towar, a wtedy będę się rozglądał za bazarem.
Lecę do zajęć.
Pepe – lecicie przez Poznań? Mogę tego bobu ugotować.
Nie wiem czy już pisałam, że jeden z najsmaczniejszych poznańskich ajntopów, to zupa jarzynowa z dużym dodatkiem młodego bobu. Musi być gotowana na słusznej porcji mięsa, wykończona złocistą zasmażką i posypana hojnie koperkiem.
Dlaczego tylko pomarzyć o bobie Pepegorze?
Pyro, napisałaś chyba coś bez sprawdzenia, Agnieszka Radwańska wzięła udział w sesji dla magazynu The Body Issue, który w żaden sposób nie jest magazynem o którym piszesz. Jest to magazyn sportowy kanału Espn, masz go pewnie w kablówce. Pokazują m.in. ciała sportowców obu płci. Nie opieraj swojej wiedzy na tytułach głupich gazet proszę.
Duże M. – dziękuję za uwagę. Moja „wiedza” rzeczywiście pochodziła z tytułu prasowego. Tu by się pannie R. należały przeprosiny. Natomiast ogólnie rzecz biorąc zachowanie tej pani nie budzi mojej sympatii – od bransoletki „Nie wstydzę się Jezusa” po scenę z Lisicki na koniec turnieju….
Wszystkich wymiotło. Mamy dalszy ciąg chłodnika i czarne jagody ze śmietaną. Jutro przyjdzie czas na bób. Narobił mi Gospodarz apetytu. I pierwszy bób będzie klasyczny – bób – sól – masło topione. To doskonale smakuje, ale najeść się nie sposób. Dam po tym bobie paróweczki cielęce i w sumie wystarczy jako obiad
ja na posterunku, Jerzor w przestworzach już chyba monachisko- montrealskich,
Najlepszy bób (a jeszcze mamy z Alicją torbę w lodówce) jest jak najprościej podany. Zagotowany w osolonej wodzie i już 🙄
Ponadto podaję sprawdzoną na własnem organizmie rzecz- młody ugotowany bób należy jeść w całości, bo łupinki mają jakieś enzymy, które pomagają trawieniu całości.
Można wygooglać.
a po cholerę masło? 😯
Stawia się michę bobu z wody, kazdy sobie sięga i zajada do wypęku, masło to kłopot, maślane rączki i niepotrzebne kalorie 🙄
Dzien dobry,
Czytaja Pyro, tylko nie maja czasu pisac. Przygotowania do wyjazdow polsko-meksykanso-polskich, szczegolnie meksykanskich zajmuja czas. Zakopana po uszy w robocie :(.
Alicjo,
Maselko dla smaku, w kalorie nie wierze (ale nie mam pewnosci czy kalorie nie wierza we mnie).
U mnie w domu bob byl podawany ze skwareczkami z boczku.
A tutaj o bobie to moge jak Pepegor – pomarzyc, co mi szkodzi, zapytam moja pania warzywna. Jak maja, to z reguly w straczkach, a luskac to ja nie mam czasu :(.
Mogą być i skwareczki. Kocham kalorie. Jolly – od czasu kiedy cały rok jest bób w puszkach, nb bardzo dobry, nie jestem aż tak spragniona bobu, jak kiedyś.
Zasada jest ponoc taka, ze zadnej fasoli, procz mlodej fasolki szparagowej, nie nalezy gotowac w osolonej wodzie, gdyz twardnieje i wymaga wowczas bardzo dlugiego gotowania. Tak mowia wszystkie ksiazki kucharskie, wiec sie do niej stpsuje. Mozna posolic tuz przed lub po wydaniu.
Bob bardzo lubimy, talkze wyluskamy mrozony, bardzo delikatny, tutejszy, zbierany za mlodu. . Solimy po odsaczeniu z wody.
Kocie,
Ja wszystkie warzywa gotuje bez soli, primo dosala kazdy na talerzu wedlug uznania, secundo czasem kupuje solone maslo, po okraszeniu dodatki niepotrzebne.
Kocie,
racja, solenie zawsze na końcu, czy to bobu, czy czego. Ze skwarkami nigdy nie jadłam, ale wyobraziłam to sobie i przemówiło do mnie. Masło mniej, bo masła nie za bardzo…ale skwareczki jak najbardziej.
Jolly,
moim zdaniem posolone na talerzu to nie to samo, co posolone pod koniec gotowania – jakoś inaczej się to żeni.
Ale najważniejsze, żeby nikt nie narzekał 🙂
Miałam okazję zjeść jakieś mięso podane na puree z bobu. Nie polecam. Bób jedzony ziarno po ziarnku jest smaczny – wyczuwa się jakiś ostry posmaczek, ale to nie przeszkadza. Natomiast w puree ten ostry posmaczek jest skondensowany i mnie nie odpowiada
Pepe, mecz za chwilę!!!
http://sportlivelink.blogspot.com/2013/06/2406-1400-turniej-wimbledon-tenis.html
Jejku jej – przeczytałam właśnie, że w zach. Polsce wyginęło 80% piskląt bocianich. To przez chłody i deszcze w czerwcu.
Pyro, puree z bobu jest znakomite, pod warunkiem, ze sie je przygotowuje z bobu, jakiego w Polsce nie widzialem jak dotad w sprzedazy – t.zn. bardzo mlodego, „cukrowego”, delikatnego.
W Anglii taki sprzedaje sie caly rok w stanie zamrozonym. W internecie jest wiele roznych przepisow na puree z bobu (braod beans puree), przygotowywanego bardzo roznie: mozna na podobienstwo pesto- z czosnkiem i ziolami, albo przemielonego ze smietanka i ociupina galki muszkatolowej, ktora wyjatkowo pasuje do tego mlodziutkiego delikatnego bobu. Taki bob gotuje sie kilka minut do miekkosci przed zmieleniem z dodatkiem odrobiny wody w jakiej sie gotowalo.
Takie puree szczegolnie pasuje do wieprzowiny i do upieczonej szynki.
Lapy lizac!
Jolli, bob wyluskany z Polski (starawy, taki jaki w Polsce lubia) mozesz zawsze dostac w sezonie w Polish Deli w Zachodnim Londynie (prawie naprzecowko Marksa i Spencera, naprzeciwko przystanku autobusu 65) , najlepszym w naszych stronach polskim sklepie. Dostarczany jest raz w tygodniu samochpdem (chyba w czwartki), takze na wage swieze grzyby (kurki i podgrzybki, dosc tanio na nasze ceny), ogorki malosolne etc. . Ciast od Sowy (tez dostarczane) raczej nie polecam, znacznie lepsze sa produkty ciastkarskie z Polish Village Bakery pod Londynem. Zawsze do kupienia w okropnej tutejszej polskiej sieci Mleczko.
Z wyjatkiem ciast, przed Mleczka ostrzegam – wiekszosc produktow miesnych przeterminowana i higiena sprzedazy jest dosc watpliwa. Ja ich kiedys zglosze do sanepidu, bo to granda co i jak oni sprzedaja. Czas pogonic im kota.
Kocie,
Dzieki za sprawdzony adres, ale dla mnie to wyprawa, mieszkam w Es-s-ex, praca w Bethnal Green. Mam po drodze maly polski sklepik, podstawowe produkty zawsze swieze, dostawy trzy razy w tygodniu, obsluga mila, ale luksusow jak kurki nie maja :(. A odkad Danuska podala przepis na malosolne dla niecierpliwych samowystarczalna jestem (a ogorki gruntowe na szczescie mozna co poniedzialek kupic). Wyrabiam srednia 2kg na tydzien-niemal sama :).
Kocie – dzięki; biorę pod uwagę na przyszłość; nb doskonałym „podstawkiem” pod wieprzowinę smażoną jest zblanszowana i pokrojona Julienne kalarepa z odrobiną śmietanki, białego pieprzu i wiórków świeżego imbiru.
Nooo, to faktycznie kawal drogi!
Tak, dostep do swiezych frzybow bardzo sobie cenie. . Kupuje w sezonie i zamrazam natychmiast na cala zime, w plastikowych wiaderkach po malosolnycgh.
A te malosolne blyskawiczne musze jeszcze wyprobowac.
Dzis robie Najgenialnieszy Barszcz Swiata, podpatrzony u Przyjaciolki mojej Starej z Jamajki. Pracochlonny, ale lepszego w zyciu nie jadlem. Przepis z amerykanskiej ksiazki. Mam nadzieje, ze wyjdzie tak dobrze jak jej dochodzi. Audrey zamiast zakwasu pakuje do barszczu biale wino. Mowie Wam…. Ale ona jest jedna z najlepszych kucharek jakie znam. Nikomu polska kuchnia tak nie wychodzi jak naszej Audrey.
Probuj Kocie malosolnych z torebki,
Kup najlepiej takie foliowe woreczki do zamrazarki z suwakiem, warto.
My ZAWSZE mamy takie worki z suwakiem! Wieksze i mniejsze.
Sa niezastapione! A takze worki przezroczyste do pieca – najlepsze do pieczenia ryb!
OMG! Jak ten barszcz juz wychodzi! Pierwszy raz robie sam, nie pod okiem Maestry od Barszczu!
Woreczki z suwakiem ulatwiaja zycie.. Dwa inne wynalazki ktore musze miec w domu to reczniki papierowe i duct tape (srebrna tasma podklejona materialem).
Zakupiłam Urbanka „Brzechwa nie dla dzieci” i wiele innych ciekawych (Małosolne (w gościnie będąc) zeżarłam (każde inne określenie jest nieadekwatne). Nie będę używać bardziej dystyngowanego języka, bo co prawda, to prawda 🙄
Czekałam na jakąś burzę we Wrocławiu – niby się zanosi, ale…
Trochę mnie podkurza fakt, że prawie wszystkie książki są w twardej oprawie, co WAŻY na wadze. Nie zdążyłam wysłać Jerza na pocztę z tym bagażem, ale dam radę. I ponieważ zostaję dłużej… to dopiero wprawki.
Idę dospać albo co.
Jolly – a ta taśma do czego?
Jolly,
ręczniki papierowe znakomite, tylko nie wyrzucać ich za pierwszym razem! wystarczy lekko przepłukaqć, powiesić do wyschnięcia – i jak nowy! Z czasem padają, oczywiście, ale mogą służyć kilka razy po przepłukaniu lekutkim.
Też zastanawiałam się co to za taśma i do czego służy. 🙂 Znalazłam taką: http://www.selena.pl/cms/?__page_id=240
Jolly – basen napełniony wodą? 🙂 Czy Staś ma już wakacje, czy u Was zaczynają się później?
Dajesz bobu Nowy 🙂 🙂 🙂 🙂
I na dodatek mnie zadziwiasz, klepiesz jakbys polskiej historii nie znal. Dziesiec i pol wieku temu poczatek wzielo w polsce chrzescianstwo. To ogromny szmat czasu, przeszlo w tradycje i stalo sie kultura dnia codziennego.
I czego ty teraz oczekujesz?
Nie przypuszczam, by polacy byli az tak tolerancyjni i zmienili w najblizszym czasie pogladowe obrazki na gwiazde davida.
Reczniki papierowe Alicjo sa tez bywaja u nas kilkukrotnego uzycia (zalezy po czym oczywiscie).
Pyro,
Tasma niezbedna do napraw wszelakich. Scala niemal wszystko, od lusterek samochodowych, kija do szczotki, rur wszelakich, w dodatku jak to typowa prowizorka trzyma latami (vide tyl jednej z moich szuflad kuchennych, sklejka pekla, oblepiona chirurgicznie tasma trzy lata temu do dzisiaj poprawek nie wymaga).
Asiu,
Wyguglaj duck tape, ta ktorej uzywam jest szersza, 5 centymetrowa.
Basen napelniamy jutro o poranku bo dzisiaj po pracy troche w ogrodzie mialam do zrobienia. Wakacje Odsas zaczyna 24 lipca.
Mnie też ciekawi, do czego służy ta taśma.
Czy Alicja pisze o polskich ręcznikach papierowych ? Nie wydaje mi się, żeby nawet te dobrej jakości nadawały się do przepłukania .
Kiedyś jadłam przepyszne pierogi nadziewane farszem z bobu i borowików. ale nie potrafiłabym chyba powtórzyć tego smaku.
Wróciłam właśnie ze spotkania u sąsiadek, które wczoraj pochowały męża i ojca. Rodzina już się rozjechała, a dziś panie chciały podziękować najbliższym sasiadom. Powspominaliśmy zmarłego i ze smutkiem i z uśmiechem.
Wyguglałam to 😯 : http://mommaneedsabeer.com/the-joy-of-duct-tape/
Jolly – chyba nie używasz tej taśmy w tym celu? 😀
http://duckbrand.com/
Kuszace Asiu, kuszace :).
Lajares, a Ty historię znasz?
Może się mylę, ale to przyjęcie chrześcijanstwa przez Mieszka dało początek Państwu Polskiemu. „Przyjęcie”, a nie to co było pierwsze: judaizm, buddyzm… !
1050 lat temu to nie byl plebiscyt, ani inne wybory „Miss Polonia”.
By the way, Nowy plecie bzdury, podkręcony opinią swojego dzieciątka (i być może jego mamusi), jacy to oni nieszczęśliwi (to dzieciatko i jego mamusia) w tej nietolerancyjnej Polsce, jak by radzi ten wstrętny kraj opuścić… licząc na „dutki” Nowego, of course!
No, i,
poszły konie po betonie.
Wiadomości Literackie. 1931, nr 37 (13 IX)
„Julian Tuwim – z notesu.
Godność: Jego Egzystencja
Miłość: funkcja fizjologiczna, która zrobiła karierę
Sardynki w puszce: 1) bratnia mogiła, 2) bezhołowie, 3) „oliwa sprawiedliwa”
„sznycel” – szczyt obrzydliwości kulinarnej; linia najmniejszego oporu w wyborze z karty; chamstwo, łatwizna, popularność
Dwa marzenia: wyprostowana tęcza i zorza borealna w ampułce
Kto ułoży „słowniczek patriotyczny”? (zakusy, piędź, tężyzna, knowania, czuj duch, rubież itd.)
Gwiazda nad sosną jak kropka nad „i”
Trzydniowa radość każdej rewolucji. Potem zjawiają się kwitki, zaświadczenia, dowody osobiste i tym podobne brednie.
Capri – kwiaciarnia, której szybą wystawową jest morze
Autobus – to brzmi już dzisiaj jak dyliżans
Nawet w Rzymie połknęła mnie nuda ustami ziewającego portiera.”
Dla Byka: „wiersz przetłumaczony powinien wskazywać tę samą godzinę co oryginał. Dlatego praca tłumacza przypomina pracę zegarmistrza”
Pyro – u nas (trasa do Bydgoszczy) widzę po trzy, cztery młode boćki w każdym gnieździe.
Asiu – ulżyło mi, ale ogólnie ponoć klęska.
Moi drodzy koledzy i Goście; nie czepiajcie się Nowego – on wcale takich głupot nie wypisuje. Po prostu to, co nam wydaje się „normalne”, nie należy do praktyk powszechnych w XXI w.
Tuwim wielkim poetą był; dictum! Szczególnie podoba mi się zdanie o miłości, rewolucji i marzeniach. Zadanie zebrania „słowniczka” też smakowite. W odróżnieniu od poety, lubię sznycle.
Pyro – czy nie uważasz, że w sprawie „słowniczka” nic się nie zmieniło? Nadal są używane te same słowa.
Uważam, Asiu; i radzę uważać na specjalistów od tych perełek frazeologicznych.
Ciekawa inicjatywa:
Ilustrowany Kuryer Codzienny. 1924
„Z Warszawy telefonują nam: jeden z inwalidów wojennych, porucznik rezerwy, otrzymał od magistratu warszawskiego pozwolenie na uruchomienie dziesięciu kuchenek ze sprzedażą gorących parówek i pieczywa w godzinach wieczornych od 8 do 2 w nocy. Przy sprzedaży będą zatrudnieni sami inwalidzi wojenni.”
Asiu – to była na owe czasy całkiem niezła kasa. Mój teść, który powadził kiosk z napojami, cukierkami, szydłem, mydłem i powidłem, największe utargi miewał w czasie niedzielnych meczów piłkarskich na boisku „Stomila” – wykupił prawo (wyłączne) o sprzedaży napojów i kiełbasek w czasie meczów. Zatrudniał 4 chłopaków z rodziny, którzy roznosili piwo, oranżadę, kiełbaski z bułką i musztardą wśród publiczności.
Asiu ubóstwiam Cię za info. 10 kuchenek do 2 w nocy, porucznik rezerwy, inwalidzi. Qrde o co chodzi?
Asia jest tak dobra i zawwsze coś wrzuci.
Powrócę do bocianów. W maju będąc na Powiślu, tj w górę Wisły od Kazimierza D., widziałem na tylko dwa obłożone gniazda, z dawniejszych pięciu. To przy szosie, na odcinku 20 km. Jak z młodymi wtedy było nie mogę powiedzieć.
Yurku, szkoda, ale JJ ma potencjał.
Anka, masz prawo do swojego ogladu Polski, ale to co napisalas o zonie i dziecku Nowego jest czysta insynuacja, bardzo paskudna. . O licznych przypadkach dyskryminacji dzieci nie chodzacych na lekcje religii, a wlasciwie katechezy, opowiadaja liczni polscy rodzice piszac do gazet. Byc moze istnieja szkoly, gdzie dzieci nie sa dyskryminowane, ale na glebokiej prowincji szczegolnie wielu rodzicow faktycznie posyla dzieci na lekcje religii tylko po to by miec swiety spokoj i nie narazac sie lokalnej spolecznosci i miejsxowemu ksiedzu.
Jesli natomiast Ty uwazasz, ze problem nietoleramcji w Polsce nie istnieje, to po pierwsze gratuluje Ci znakomitego samopoczucia, a po drugie proponuje poczytac pare miedzynarodowych raportow sporzadzonych w Polsce przez organizacje pozarzadowe na zamowienie Unii i OBWE.
W swoim czasie OBWE zwrocilo sie tez do mojej Starej aby na pismie opowiedziala jak zostala potraktowana (w obecnosci obserwatora OBWE, prof. Nicolae Gheorgiu) gdy usiloeala wejsc do dwu roznych warzsawskixh restauracji (stoliki byly wczesniej zabukowane) w towarzystwie grupy Romow. Ten raport mojej Starej, poswiadczony przez prof. Gheorgiu czytany byl takze przez przedstawociela OBWE na forum Izby Reprezentantow USA. Jesli nie bedziemy o tym glosno mowic, jesli bedziemy starali sie minimalizowac zjawisko spoleczne, Polska nie bedzie nigdy traktowana w Europie z szacunkiem, a sprawy beda sie posuwaly dalej tak jak sie posuwaja juz od lat w Bialymstoku czy Wroclawiu.
To zadem patriotyzm chowac brudy pod lozko. „Nie ten ptak gniazdo kala co je kala, lecz ten co o tym mowic nie pozwala” – pisal 150 lat temu C.K. Norwid.
Pepe , oglądam i podziwiam grę. Nie stawiam na nikogo. Lubię to. W między czasie coś się ugotuje. Ryż jest najlepszy dla mnie, 8 kg w ciągu 2 m-cy mniej mojego.
Jerzor doleciał i dojechał, ja idę dospać, zazdroszcząc mu naszego łóżka 🙁
Jednak dzisiaj nie będzie bobu. Będą kurki. Skusiłam się, zamknęłam oczy na cenę (18 zł/pojemnik) i sama radość w domu.
Późnym wieczorem, albo wczesną nocą zadzwonili Marek ze Sławkiem – zostało im jeszcze 3 dni robocze zajęć remontowo – wystawienniczych. Humor mieli iście szampański, chociaż wino pili tunezyjskie. Oj, jak ja kocham tych wariatów!
Dzień dobry,
Kocie i Pyro – bardzo dziękuje za wsparcie.
Kocie, napisałaś to, co chciałem napisać do anki. Dzięki.
Mogę tylko dodać, że moja żona nie przyjechała do Stanów z kilku powodów – nie przepada za tym krajem, w Polsce od zawsze pracuje w redakcjach – od redaktora książek do, ostatnio, naczelnej – i nie wyobraża sobie życia bez redakcji, której tutaj raczej by nie znalazła.
Nigdy się też nie zdarzyło, by w jakiś szczególny sposób liczyła na „moje dutki”, jak to obrzydliwie napisała anka. Zawsze zarobione przez nią dla niej wystarczały – jest naczelną, ma mnóstwo swoich publikacji, bardzo dobre pióro, świetnie redaguje, a zredagowana przez nią książka autorstwa mieszkającej przez jakiś czas w Polsce Wietnamki, uważam za majstersztyk sztuki redakcyjnej. Poza tym jest tłumaczem z kilku języków.
Dlatego – od mojej Żony i mojego Dziecka trzymaj się anko z daleka. Za wysokie dla Ciebie progi!
Nowy – daj pokój. Nie za wiele zaszczytu?
Jako, że dzisiaj Dominiki imieniny, wieczorny toast wzniesiemy za pomyślność Jolly R. Nie wiem, czy obchodzi imieniny, nie wiem, czy akurat dzisiaj, ale co sobie mamy żałować!
Dla Jolly R. życzenia wszelkiej pomyślności, a dla nas okazja do wypicia szklaneczki.
Hej, Jolly!!!
Być może wspominając o „dutkach” Nowego pojechałam „po bandzie”.
Nic nie mam do żony Nowego, ani tym bardziej do jego potomstwa.
Wkurzły mnie jedynie dyrdymały, jakie plecie Nowy o tzw. tolerancji.
Kot nie jest lepszy.
Dlaczego o tym piszę?
Z racji profesji, problemy szkolnictwa (zwłaszcza na prowincji, Kocie) są mi dobrze znane. Polskie szkoły borykają się przynajmniej ze setką autentycznych problemów, dużo ważniejszych od rojeń „Nowego Kota”.
Ponieważ to blog kulinarny – niedożywienie dzieci jest jednym takim przykladem.
Kocie,
u nas młody bób też jest dostępny jako mrożony przez cały rok. Trzeba się tylko wybrać trochę dalej niż do osiedlowego sklepiku, choć czasem i tam można go kupić. A ostatnio nastała jakaś chora moda na sprzedaż bobu w warzywniakach i na targach w torebkach foliowych. Na skutek tego już po kilku godzinach nie nadaje się do niczego i zastanawiam się kto to teraz kupuje ?
Co do zdania o pure z bobu to myślę, że pure z każdego warzywa czyni smak tego warzywa bardziej maślanym lub kremowym, trudno więc oczekiwac takiego samego smaku jak bób w całości.
Alicjo, zgadzam się bób bez żadnego masła, tylko z solą 🙂 i nie z folii !!!
Anko – piszesz o wielu innych problemach szkół, niedożywieniu. Według mnie te inne problemy również wiążą się z tolerancją, akceptacją. Mam znajomych, którzy uczą w szkołach. W ich placówkach działają programy dożywiania. Jednak nie wszystkie potrzebujące dzieci korzystają z tego. Czasami okazuje się, że rodzina, której zaczyna się gorzej powodzić wstydzi się przyznać do tego. Dlaczego? Bo boją się między innymi braku akceptacji. Tego, że dzieci będą wyśmiewane przez rówieśników. Dlatego uczenie tolerancji jest takie ważne. Brak akceptacji, odrzucenie najczęściej boli bardzo mocno. Myślę, że problem niedożywienia (jeżeli już mówimy o tym) można byłoby u nas szybciej rozwiązać (oczywiście potrzeba mądrych, dobrych programów) niż nauczyć tolerancji. Wobec każdej tzw. „inności”, która tak naprawdę nie jest innością, tylko różnorodnością. A różnorodność jest potrzebna do zachowania równowagi. 🙂
Nie lubię dyskusji na blogu. Wolę dyskutować rozmawiając niż pisząc.
Duże M – u nas też dzisiaj widziałam bób zafoliowany 🙁 I na razie jest droższy niż w zeszłym roku.
Jolly – jeżeli dzisiaj świętujesz to mam coś dla Ciebie: teleportacja rozpoczęta 😀 http://pinterest.com/pin/160651911680242623/
Mysle, anko, ze niebagatelnym problemem szkolnictwa w Polsce jest tez zatrudniany w nich personel zwracajacy sie do rozmowcy slowami: „pleciesz dyrdymaly”, „pleciesz bzdury”. Tak sie nie rozmawia ani z dziecmi, ani z doroslymi. Z niedozywianiem dzieci latwiej sobie mozna poradzic niz z nawykami i potrzeba upokarzania uczniow. A nawet i doroslych.
Do tego dobrego polskieg sklepu w Londynie bob tez jest dostarczany w workach foliowych, ale jest trzymany w otwartych lodowkach, tak gdzie maslo i sery, wiec nie ma probemu. Kupowalem parokrotnie i byl zawsze swiezy.
A u nas znowu bób młodziutki, zaraz się do niego zabieramy, bo dochodzi.
Owszem, pakowany jest w torebki foliowe, już łuskany, a znika biegiem, tak ze sklepu jak i z miski 🙂
O tolerancji świat będzie dyskutował tak długo, póki my Ziemianie żyjemy.
Zawsze coś komuś nie będzie paspwało, zawsze ktoś będzie miał pretensje o coś, takie my wredoty są.
Ale próbować trzeba, żeby się zmienić w Janioły 🙂
(ja osobiście lubię wersję Ewy Demarczyk!)
Nie spotkałam innego świeżego bobu niż ten pakowany w woreczki foliowe. U nas kosztuje 13-14 zł za kilogram. Dziś będzie ugotowany w osolonej wodzie. Osolę wodę zgodnie z blogowymi sugestiami pod koniec gotowania, choć do tej pory wodę soliłam od razu i bób też był bardzo dobry. Ale może teraz będzie jeszcze lepszy.
W sprzedaży są już wiśnie / 9 zł/ ale ja kupiłam kończące się już truskawki.
U mojego lokalnego zieleniarza mozna spotkac w sezonie mlody bob w strakach. Ale potem wychodzi z tego garsteczka i roboty multum.
Ach wisnie! Nie znane mi od lat. Ostatni raz Stara natknela sie na dzika wisnie w lesie ze trzydziesci lat temu. Trzeba bylo pokonywac sporo rosnacych wokol drzewa pokrzyw.
A w sprzedzay – to ze 35 lat temu w Brooklynie. W wegierskim sklepiku, do ktorego ciagnal dlugi sznurek wzruszonych do glebi polskich i wegierskich Zydow: Wisnie! Prawdziwe wisnie! Mozna bedzie zrobic prawdziwe pierogi z wisniami albo tort szwarcwaldski!
Kurki prawie w całości zjedzone – zostało kilka łyżek potrawy, to sobie na niej usmażę jajko na kolację (Młoda robi deser z truskawek i mascarpone i zabiera to-to na jakieś spotkanie towarzyskie). Jestem zdegustowana zawartością pojemnika z grzybkami: toż to nie grzyby, a grzybne niemowlęta! Dewastacja zasobów. Większość mojego zakupu trzeba by łowić wykałaczką, bo widelec nie łapie. Nie wiem, czy służby leśne nigdy nie kontrolują zbieraczy, choćby wyrywkowo?
Asiu – musimy czasem pogadać na blogu, bo nie mamy możliwości rozmowy bezpośredniej, a nie ruszając nawet szerokiego tematu tolerancji, pełzająca klerykalizacja naprawdę niepokoi. I ma niewiele wspólnego z tzw wartościami. Coraz śmielej łeb podnosi obskurantyzm. A ja nie chcę.
Hej, jest tu gdzieś Yurek? Potrzebny.
Jestem!
Yurku – coś pewnie nie tak nacisnęłam i zginęły mi kolory na monitorze. Co robić?
Nowy – http://lubimyczytac.pl/ksiazka/166896/powrot-do-naleczowa 😉
Jaki Wind?
W lewym dolnym pasku przyciśnij kółeczko z logo Wnid. Wszystkie programy, wyszukaj Akcesoria następnie Narzędzia systemowe. Przywracanie systemu tam będzie.
Przywróć system z poprzedniego dnia.
Yurek – nie złość się na niekumatą – ja tego, o czym piszesz nie widzę
Spokojnie Pyro. Masz Skype? Tel? Zrobimy to szybciej.
Nie mam skype, tel stacjonarny 61-870-10-73
Tolerancja w Polsce, ha, ha dobre sobie…moje dziecko od pewnego czasu nosi koszulkę „Biegiem na pomoc” jest to akcja dla osób z autyzmem propagowana przez Bartka Topę i innych aktorów i dzięki tej koszulce mam nadzieję na dużo mniej dziwnych uśmiechów i komentarzy,a mój syn no powiedzmy jest trochę „inny” czyli bardziej emocjonlny pozytywnie i zadowolony z życia.Drodzy Państwo, gdybyście tylko mogli zobaczyć te ciekawskie spojrzenia, zdumienie, niedowierznie…zawsze zastanawiam się o co chodzi? inność „innych” ludzi wręcz wywołuje sensację, mieszkam w tym mieście gdzie istnieje szkoła z wywieszonym regulaminem na stołówce gdzie także jest modlitwa a także w mieście gdzie był zespół szkół katolickich (nazwy zakazał uzywać w końcu arcybiskup Życiński) gdzie handlowano świadectwami maturalnymi co łaska, zawsze jak widzę wycieczkę z Izraela na Majdanek obawiam się co przykrego im się zdarzy i ciągle słyszę narzekania-wina Masonów i Żydów…
Krystyno, masz racje, teraz tylko w folii i dlatego niestety nie udało mi się kupić bobu już od kilku lat. I Kcie gdyby leżał w chłodnym to wszystko byłoby ok, ale przeważnie jest to stragan w upale. 🙁 Pamiętam, że kiedyś sprzedawano inaczej, w papierowych torebkach czy jakoś tak.
Tzn. chodzi o to, że te woreczki są szczelnie zamykane a bób przeważnie mokry. Gdyby pakowano normalnie leżący luzem do reklamówki nie miałabym nic przeciwko. U nas wiśni nie ma są za to czereśnie 🙂
Marzeno,
masz pecha mieszkać w bardziej „patriotycznej” i bardziej „katolickiej” części kraju. Naprawdę współczuję. Ale uwierz, nie cała Polska jest taka.
Serdecznie pozdrawiam.
PS. My tu na to swoje „patriotyczno -katolickie upośledzenie” solidnie każdego dnia pracujemy. Taka współczesna odsłona „najdłuższej wojny nowoczesnej Europy”. Udało się wtedy, udaje się i dzisiaj.
Mam niemiłe wrażenie, Jagodo, że nasza „wywalczona” wolność polega na tym, że bezkarnie można wołać na mieście „Precz z komuną”. Inne swobody są starannie limitowane. A wszystko dla naszego dobra.
Pyro,
wybacz, ale Twoje wrażenie wydaje mi się całkowicie błędne. Z tego co przez lata piszesz wynika, że praktycznie nie wychodzisz z domu, poza najbliższe sklepiki i trawnik/toaletę dla psa. Swoją wiedzę na temat współczesnego świata czerpiesz z Internetu i innych mediów. Zapewniam Cię, że real wygląda inaczej. Nie sprowadza się do tego o czym zechcą Cię łaskawie „poinformować” niedouczeni i leniwi wyrobnicy przekaziorów.
Mam rodzinę w Małopolsce i na Podkarpaciu. Często tam bywam. Z przykrością stwierdzam, że tamtejsi ludzie praktycznie nic nie robią żeby zmieniać rzeczywistość. Bo nie chcą się „narażać”. Ale oczekiwania, roszczenia i pretensje maja ogromne. To jest ten południowo – wschodni bastion, włączając lubelskie, PiSu.
Mają to, co sami sobie „wypracowali”. I nie ma powodu przerzucać tego na całą Polskę.
Zabawne, że ja, Wielkopolanka z importu, bronię honoru Wielkopolski 😉
Jagodo – zupełnie się rozminęłyśmy w rozumowaniu, bo ja nie o tym. Wiem, że am duszno od kadzideł, ale wydaje mi się, że to zgodne z życzeniami autochtonów. Nie na darmo wszak mówimy „Niech się modlą, niech się mnożą i niech nie przeszkadzają”. Zauważ jednak, że w sposób niemal niezauważalny, pełzający ta zaraza i do nas dociera – są już całe enklawy. To właśnie wywołuje mój protest. To i nadmiar regulacji.
Zgadzam się Jagodo, z podziałem geograficznym. Mieszkałam kilkanaście lat w Krakowie i czasem czułam się jak na innej planecie. W okolicach Warszawy czy Łodzi jest jed nak inaczej. O Poznaniu nic nie wiem 🙂 Myślę jednocześnie, że Nowy zbyt ogólnikowo napisał, może powinien opisać na czym ta dyskryminacja polega i kto go dyskryminuje? Nauczyciele, rodzice dzieci, czy inne dzieci ? Dla dzieci często każda odmiennośc jest powodem do wskazywania palcem. Chyba jednak należy zgodzić się z Anką, że to zbytnie uproszczenie. Ja znam wiele dzieci, które nie chodzą na religię i nic przykrego je za to nie spotyka.
Generalowi zdrowia 🙂
________________
gosciom blogu polecam leture tekstu Adama Michnika o Generale Jaruzelskim
zyczyc wypada obywatelom RP madrosci Adamowych
Dzieci, niestety bywają okrutne. Zgadzam się z Tobą @Duże M, że potrafią dokuczyć z powodu każdej „inności”. Nasze dzieci były pytane na podwórku o to czy należą do „kociej wiary”. Ponieważ na naszym balkonie nigdy nie wisiały flagi podczas świąt kościelnych. I też to źle znosiły. A było to w czasach, kiedy religii nie nauczano w szkole. Uczyliśmy dzieci „od zawsze”, że w życiu trzeba dokonywać wyborów. I że to kosztuje.
Na zaprzyjaźnionym blogu pisuje blogowiczka, która ma dziecko z jedną z odmian autyzmu. Nigdy nie oskarżała Polaków in gremio o brak tolerancji. Bardzo ciekawie pisze o tym co sama i inni rodzice z jej środowiska robią dla swoich dzieci. I w jaki sposób pomagają innym zrozumieć ich dzieci.
Mam też bliskich przyjaciół, którzy są rodzicami dzieci niepełnosprawnych. Przez szereg lat byłam doradcą metodycznym w szkołach dla niepełnosprawnych. Widziałam tam ludzi prawdziwie świętych, choć nie wiem czy religijnych 😉
@Duże M, pierwsze polskie „szkoły życia” zakładała w Poznaniu rodzina Lauschów. Blisko 50 lat temu.
Tolerancja jest jedną z odmian wolności. A wolności mamy tyle, jak powiedział ktoś mądry, ile jej sobie sami wywalczymy/wypracujemy/zorganizujemy.
Kocie, przekazuję serdeczne pozdrowienia od londyńskiej Haliny, która właśnie opuściła nasza zagrodę i udała się do siostry po drugiej stronie Zalewu Zegrzyńskiego a pojutrze wraca do Wojtka do Londynu. Ponieważ widujemy się raz na dwa lata, to musielismy sie nagadać i nie starczyło czasu by sama do Ciebie mogła napisać. Cały dzień na Kurpiach – jak twierdzi – działa na nią odświeżająco.
Następne spotkanie będzie pewnie w Londynie. Tymczasem zaopatrzona w krajowe nowości literackie zmierza na pólnocny zachód czyli do Ciebie.
Przeyłam piosenkę, która od kilku dni rozśmiesza Pyry. Uwaga: antyfeministyczna
http://youtu.be/3rX_S9eoV7I
Pyro,
zabawna piosenka 🙂
Do tej pory naiwnie myślałam, że wiśnie, agrest, porzeczki, czy bób można kupić wszędzie. Ewentualnie u Alicji w Kanadzie może ich nie być, ale w Europie ? A tu proszę, Kot wzdycha za wiśniami, a Pepegor za bobem. A my wszystko tu mamy…
Zupełnie niespodziewanie dostałam dwa duże świeżutkie pstrągi. Szkoda zamrażać, więc część będzie na jutrzejszy obiad. Miła niespodzianka.
Tak Krystyno, zabawna: „minęła pora godowa/ teraz tylko boli głowa…” Pstrągi były w środę, jutro roladki ze schabu właśnie z topenadą i serem.
Jutro przyjdzie Wnuczka z rodziną więc może by placek?
Mój tata też właśnie przygotował, na jutrzejszy obiad, roladki ze schabu z serem. 🙂
Upiekłam tartę z malinami i jagodami. Myślałam, że wystarczy również na niedzielę, a tu właśnie mama zjadła ostatni kawałek. 🙂
Dzieki, Gospodarzu, dzieki!
Widze, ze Halinka od wczoraj uczestniczy w naszych smetnych naradach koresponddencyjnych po przedwczesnej i glupiej smierci mlodszego kolegi. Oooooooch…. 🙁
Sporo ludzi sie tu ( casa dunia na fuerte, w lajares ) przewija i pozostawia slad w postaci przeczytanych czytadel. Przeczytalem dzis opowiadanie amosa oz, nie mylic z nijakim ozzym
Nowy —> extra, skojarzenie z tym o czym klepales. Jesli masz mozliwosc przeczytaj. W telegraficznym skrocie zapodam. Ten izraelski pisarz ( dobrze znany w nowym jorku p) opowiada jak mu stary vater pomagal przy sortowaniu jego dzieciecej ksiazkowej biblioteki.
Jak na bachora zaskakujaca pointe: madry dorosly posegregowal ksiazki na wiele sposobow. Raz tematycznie, innym razem tytulem, nastepnie po roku wydania by po czasie zmienic kolejnosc na alfabetyczna, dalej poszedl autorami, po grobosci i wysokosci obwoluty, w koncu wydawcami.
„ to jest to „ powiedzial maly oz, to chwila kiedy zaskoczyl, ze zycie jest pelne roznych mozliwosci. Ze tyle roznych logik w zyciu egzystuje. Ze wszystko mozna z zupelnie innego winkla rozpatrywac, jak sie oczywiscie chce.
Gdyby nie twoj wpis o ksiazkach 🙂 🙂 🙂 bym nie klepal o tym co u gory. Pocwicz z mlodym 🙂 🙂 🙂 🙂
Anka —> mylisz sie. A zagladanie drugiemu do portmonetki jest tak samo obrzydliwe, jak zagladanie do rozporka.
Dominikę opiłam szklaneczką aroniówki, którą mi Ryba scedowała, z darów Mamy Teresy, czyli teściowej. Teresa robi nalewki słodkie, w wyniku czego krążą potem po rodzinie, jako prezent , z którym nie żal się rozstawać. Jak raz mam pusty barek, bo jakoś nie mogę dojść do schowka, więc się skusiłam. Całkiem smaczna ta nalewka. I jeszcze raz zdrowie Dominiki (zostało mi troszkę w onym szkle toastowym)
Jolly świętuje dzisiaj Lwy, a ja razem z Nią 😀
Kurczacze skrzydełka, młode pyrki, fasolka 🙂
Fasolka!!! Uwielbiam fasolkę 🙂
Całkiem jak ja, Asiu 😀
Ale fasolka jest jeszcze przynajmniej u mnie obłędnie droga 🙁
Jagodo, to mam większe szczęście niż myślałam, bo u mnie chyba nikt nigdy żadnych flag nie wywiesza na żadne święto kościelne, a o kociej wierze też nie słyszałam 🙂
Krystyno, u mnie prawie nigdy nie ma szparagów, są głównie w PP ale wyglądają jakby leżały tam rok więc ja co roku zazdroszczę Pyrze 🙂
Dzień dobry,
Jak zwykle późno, ale też wypijam zdrowie Dominiki!!!! Jest bardzo gorąco, więc zimne, z lodem różowe wino jest najodpowiedniejsze. Twoje zdrowie!!!!
Asiu,
Dziekuję bardzo za link. Wszystko, co ma coś bliskiego z Nałeczowem muszę mieć. Zaraz wysyłam odpowiednie prośby-polecenia do Polski.
Lajares 22:05
Opowiadanie o którym wspominasz jest fragmentem ksiąki Amos Oz „Opowieść o miłości i mroku”, którą mam w swoim skromnym amerykańskim zbiorku. Oz miał wtedy sześć lat gdy dostał od ojca skrawek miejsca na dolnej półce ojcowskiej biblioteki.
„Była to obrzędowa inicjacja, rytuał przejścia w wiek dojrzały: człowiek, którego książki stoją pionowo, jest już mężczyzną, a nie chłopcem….”
„….Tak oto dowiedziałem się, jak różnobarwne jest życie: kryją się w nim rozmaite alejki. Wszystko może przebiegać tak albo inaczej, według odmiennych partytur I równorzędnych porządków logicznych. ”
A w ogóle to świetna ksiąka, naszpikowana obrazami, które zarejestrowały oczy dziecka, później coraz większego dziecka… Warto do niej sięgać.
Piszesz – poćwicz z Młodym! Ale jak mam z nim poćwiczyć? Laptopa ustawić raz pionowo, raz poziomo? 😉
Co prawda ksiązki ma, bo jego matka nigdy by mu nie pozwoliła bez nich się wychowywać, ale żadnych sentymentów do tych przestarzałych według niego przedmiotów nie zauważyłem? 😉
Witam, dzisiaj rozpoczyna się bieg na 2 tyś km. 3mam kciuki za polskiego zawodnika.
http://www.redbullxalps.com/
Nowy – my nie jesteśmy z kultury obrazkowej; cenimy słowo drukowane. Najmłodsi już inaczej. Mam obawę, że oni już nie dziedziczą naszego kodu kulturowego. A jeżeli już, to emocjonalnie, nie poprzez lekturę i wiedzę.
Jagodo – chyba masz o mnie nieco mylną opinię. Ja, rzeczywiście, niemal nie wychodzę, ale nie jestem zdana tylko na przekaziory. W końcu członkowie rodziny tu i tam pracują, przyjaciele tak samo, wszyscy dzielą się uwagami, przeżyciami, planami. Rozmawiam z ludźmi, czytam, już nie uczestniczę ale wiernie towarzyszę. Na szczęście została mi ciekawość świata; nie sądzę, abym budowała sobie mityczny ogląd rzeczywistości.
Oj, znowu przegapiłam czyjeś święto 😳
Jolly, najlepszego 🙂
Pyro, cieszę się, że nie poprzestajesz na przekaziorach z ich „bad news is good news”. Tak trzymać 💡
Nowy, „kocia wiara” to obraźliwa nazwa Świadków Jehowy 🙁
Jagoda!
I po co to ,,bad news is good news”
Ty nie Polka ,he…..?
A propos nietolerancji – już kiedyś o tym wspominałam, że „wyszłam z Kościoła” (lata 60-te) po którymś popisie wioskowego księdza na religii, który po raz kolejny pobił chłopaków na religii, bo rozmawiali między sobą.
Gdyby ten ksiądz miał coś ciekawego do powiedzenia, może by słuchali, a nie odbywali „obowiązkową godzinę religii”. Zaraz potem doszłam do wniosku, że religia i kościół nie są mi potrzebne, każdy robi jakieś wybory w pewnym momencie życia.
Wieś była mała, ale nie byłam specjalnie ostracyzowana, bo wiadomo było, że chodziłam do kościoła i na religię do bodaj 6-klasy, księdzu każdy bał się sprzeciwić, a ja miałam to w nosie, u mnie w domu nikt nikogo nie uderzył. Każdy wiedział, że ksiądz jest krewki, ale „dla świętego spokoju…”
Owszem, niekumaci potrafili mnie wyzywać od „kociej wiary”, ale tyle sie tym przejmowałam, co zeszłorocznym śniegiem.
Odpinkwolcie sie wreszcie od Kociej Wiary! Kocia Wiara nigdy jeszcze w dziejach nie rozpalala ognisk Inwizycji, nie nawracala dwu i czteronogow sila, nie zagladala nikomu do lozka, nie wykluczala, nie domagala sie dla siebie przywilejoew, nie zwalczala innych wiar rozpalonm zelazem. KOcia wiara jest przeciwko karom fizycznym wzgledem kociat, za rownym traktowaniem kotek i za prawami Kotow bez wzgledu na rase i masc futra. .
Kocia wiara jest najbardziej tolerancyjna wiara swiata. Zadowoli sie sie cieplym domem, miekkim poslankiem, paroma pileczkami i last but not leeast pelna miska na zyczenie. Modlimy sie mruczac.
Od wczoraj jestem u Mamy, siostry pognały na zasłużone wakacje nad morze, a ja jestem na posterunku. Mama nie wie, kim ja jestem, ale byłam na to przygotowana w ubiegłym roku, tym bardziej teraz.
Niektórzy twierdzą, że ja za dużo „ujawniam”. Od zawsze byłam sobą i tylko sobą, co mnie cieszy to mnie cieszy, co mnie smuci, to smuci, nie umiem inaczej.
Tego rodzaju choroby są niestety, a dzielenie się doświadczeniem pomaga. Podobnie jak Marzena pisze o swoich trudnościach z synem, chociaż rzadko, bo pewnie nie chciałaby nam za bardzo zawracać głowy. A to wcale nie jest zawracanie głowy wśród grona przyjaciół, tym bardziej, że często ktoś mógłby pomóc, podrzucić pomysł, wesprzeć dobrym słowem.
Porzeczki (czerwone) prawie przejrzały, agrest dojrzewa, no i przede wszystkim WIŚNIE, WIŚNIE!!!! Tak jest – u mnie tego nie ma, więc się zażeram! Tylko dwa drzewa, ale chyba mi na ten tydzień wystarczy?
Bardzo Ci glebko wspolczuje przezyc z Mama, Alicjo. Bardzo. 🙁
Jasne, że musimy się czasem wygadać, wyżalić, żeby przestało dusić w gardle. Taki los człowieczy. Kocie, pgromnie szanuję kocią nację we wszystkich odmianach.
Właśnie pożegnałam moje dość dalekie już potomstwo, czyli Igora i malutką Nadię. Ależ to grzeczne dziecko; jak dotąd bezproblemowe. W odróżnieniu od bardzo południowegp Igora, Nadia jest blondyneczką z niebieskimi oczkami. Nie jest tak urodziwa, jak brat ale zapowiada się na wysoką dziewczynkę (Igor jest po swoim ojcu formatu kieszonkowego)
Alicjo, rozumiem Ciebie doskonale. Wiem jak trudno jest się z tym pogodzić. Podziwiam Twoje Siostry i życzę Wam cierpliwości i pogody ducha.
Alicjo, ściskam Cię serdecznie. Wiśnie dzadzą Ci potrzebna siłę ale nie przejedz sie nimi. Dawkuj przyjemność ostrożnie. I opowiadaj tyle ile Ci serce każe. Przecież tu oprócz licznych nauczycieli (ja cię naucze!) są też licznie reprezentowani ludzie serdeczni.
MałgosiaW,
moja Młodsza siostra ma to na codzień, bo mieszka z Mamą – ja przyjeżdżam raz na rok, na dzień-trzy, a Starsza siostra jeszcze rzadziej. Najbardziej zależało mi na tym, żeby Młodsza odetchnęła, wzięła „łuki w juki”, troszkę odtechnęła i miała przynajmniej tydzień wakacji, na dłużej nie może pozwolić sobie z różnych względów).
Co boli, Mordechaju?
Że nie jesteś już nikim bliskim dla własnej Matki. Jesteś sympatyczną osobą, która poda śniadanie, zawraca ci głowę gadaniem (tv lepsza!), pęta się po domu, ale kto to do cholery jest?!
Próbowałam przywoływać jakieś wspomnienia, wyciągnęłam rodzinny album, ale to już nie działa. Wiem, jak to działało. Wiem też, że już nie działa. Smędzę, smędzę…ale wiem, że lepiej już nie będzie i doceniam każdy moment.
O…nasmędziłam. Ale takie życie, psiakość…
Spoko, Alicjo. Niemal każdy z nas ma takie doświadczenia za sobą. I nie wiadomo, jaki los przed nami.
Planuję w tym tygodniu pierwsze zabawy z owocem. Jeżeli dostanę czarną porzeczkę w znośnej cenie i dobrze dojrzałą, postawię pierwszą nastojkę na smorodinówkę. Czekam też na tańsze, krajowe morele, a wiśnie dopiero ok 20 lipca będą w pełni dojrzałe.
Chwała Ci Alicjo, że dałaś siostrze ten tydzień wytchnienia, to bardzo ważne dla opiekuna móc na chwilę zmienić otoczenie. To niesamowicie ładuje `akumulatory`
Chwała Ci Alicjo, że dałaś siostrze ten tydzień wytchnienia, to bardzo ważne dla opiekuna móc na chwilę zmienić otoczenie. To niesamowicie ładuje `akumulatory`.
Dobry wieczór 🙂
Czas nastawiać agrestówkę
Trudno Alicjo napisać coś mądrego ponadto co wcześniej napisano. Dobrze, że siostra może odpocząć, kto wie, może mama choć na chwilę wróci i Cię pozna ?
Obmyśliłam sobie obiady na 2 dni (Młodsza nie chce mięsa jeść w lecie częściej, niż raz w tygodniu, góra dwa razy). Tak więc jutro będą racuszki drożdżowe z czereśniami i kandyzowaną żurawiną, a we wtorek pierogi z jagodami i z naszym ulubionym sosem dawanym właśnie do owocowych pierogów i do kisieli, galaretek etc (ubić na puch żółtko z 3 łyżeczkami cukru, dodać pojemnik kwaśnej śmietany i jeszcze chwilę razem ubijać, aż do zupełnego połączenia składników. Kto lubi może dodać szczyptę waniliny)
Miałam bardzo przyjemny wieczór, otóż przydreptała do nas Pani T. którą znam od zawsze z dziecięctwa, mieszka teraz od lat tutaj gdzie Mama.
Pani T. słyszała, że przyjeżdżam, a zawsze staramy się spotkać jak jestem, tylko jakoś się jej pomyrdało, że ja na chwilę i zaraz odlatam, więc się spieszyła.
Pani T. to rocznik mojego dawno już nieżyjącego Taty (1926), róznią ich zaledwie 4 dni co do daty urodzin.
Pani T. jest schorowana, z moją Mamą już nie pogada, ale wracamy do tych czasów, kiedy Pani T. była sklepową, a ja wieczny głodomór wstępowałam po szkole do sklepu, gdzie Pani T. ratowała mnie przed zejściem śmiercią głodową czymś tam, kromą z marmoladą (uwielbiałam!) albo bułką z masłem. I dropsami marki mlekomalt! W ilościach, ale za to już płaciłam z własnej kieszeni.
Hej, od sklepu do domu miałam jeszcze dobre 1.5 km!
W wieku przedpoborowym człowiek o ogromnym apetycie mógł umrzeć z głodu w sześć godzin, mimo że do szkoły wyekspediowali go w kromuchy ze smalcem i skwarkami, owoce i takietam pomidory, ja byłam WIECZNIE głodna i tak mi trwało do wieku poborowego (ogólniak), kiedy to Babcia Marysia (Alsy) ratowała mnie od śmierci głodowej (dwie kromy to ja szamałam w pociagu do szkoły, potem u Alsy śniadanie – i dodatkowe trzecie śniadanie na tzw. dużą przerwę, po szkole obiad u Alsy…RANY JULEK!!!!) .
Słowo daję, nie miałam tasiemca, byłam wiecznie nienażarta (powtarzam – adekwatne określenie!) mimo wielkich ilości jadła, które mi podsuwano i które spożywałam 🙄
Pani T. jest bardzo inteligentną i BARDZO oczytaną osobą, rozmowa z nią to czysta przyjemność, i jeszcze te wspominki…
Bardzo cenię takich ludzi i bardzo cenię sobie to, że mnie pamiętają i chcą się ze mną widzieć.
Oh jej…
Alicjo!
Widzisz i przyszlo troche szczescia
i radosci dzisiaj.
Moze jutro tez .
Oby.
Dobry wieczor,
Pieknie dziekuje za zyczenia i toasty :), najzabawniejsze w tym wszystkim, ze ja nie wiedzialam kiedy sa moje imieniny :).
Haneczko,
Lwy niestety byly transmitowane na kanale platnym (Sky Sports), wiec prawdziwy kibic radia sluchal malujac przedpokoj :).
Juz tydzien lata! Piekna pogoda, slonecznie, temperatury pomiedzy 24 i 27 stopni, lekka bryza, cesarsko. Podobno prognoza dlugoterminowa pozytywna, co cieszy gdyz Odsas w przyszla niedziele urodzinuje.
Alicjo,
Trzymaj sie! Pozdrow serdecznie siostre, szczerze ja podziwiam, usciskaj mame i pania T.
Jolly, w internecie oglądam. Wimbledon też. Trzymałam za Szkota, zapracował 🙂
Alicjo, Ty wiesz, że ja wiem. Oby obojętne niepoznawanie trwało jak najdłużej, najtrudniejsza jest agresywna wrogość.
Takiego bobu to jeszcze nie jadłam. Świetny przepis, na urozmaicenie sobie życia. Lecę do sklepu…
Moja babcia w okresie letnim co roku gotowała barszcz czerwony z bobem i był po prostu pycha!! W tym roku też spróbuje go tak przyrządzić. Tylko ja mam takie wrażenie, że bób ostatnio stał się wręcz modny?