Wasabi mnie wabi
Lubię chrzan i wszelkie inne ostre rośliny oraz przyprawy. Jasne więc, że bardzo lubię wasabi – dalekiego kuzyna chrzanu. Z wielkim zainteresowaniem czytałem więc strony poświęcone tej roślinie napisane przez brytyjskiego smakosza i pisarza kulinarnego, którego już tu przedstawiałem. To Michael Booth – miłośnik kuchni japońskiej.
Wasabi (fot. East News) to bardzo kapryśna roślina wymagająca odpowiednich warunków klimatycznych i świeżej wody, mnóstwa świeżej wody. Potrzebuje bardzo czystej, świeżej płynącej wody, inaczej nie rośnie. Woda ma kluczowe znaczenie, musi mieć około dwunastu – trzynastu stopni Celsjusza, płynąć z prędkością osiemnastu litrów na sekundę i mieć zawsze głębokość jednego centymetra.
Przez cały rok muszą być chłodne dni i chłodna woda.
Cały korzeń wasabi jest gruzłowaty, zielony i ewidentnie falliczny, zakończony opadającymi liśćmi z jednej strony i zwężającym się w szpic czubkiem z drugiej. Ma mniej więcej rozmiar banana.
Zbiera się je przez cały rok, gdy wasabi ma od piętnastu mie?sięcy do dwóch lat. Z upływem czasu nabiera coraz ostrzejszego smaku .
Japończycy uprawiają tę zagadkową roślinę – kłącze, dalekiego kuzyna chrzanu – od 1744 roku. Początkowo stosowano ją jako środek sterylizujący do zabijania bakterii między innymi na rybach i właśnie tak powiązano ją z sushi i sashimi. Uważa się, że pobudza apetyt.
Dobre, świeże wasabi jest ostre, ale nie piekąco ostre, i znacznie słodsze, bardziej wonne niż to przemysłowe. I, rzecz jasna, japońskie jest najlepsze.
W głębokiej, porośniętej ciemnym lasem dolinie rzecznej, z jednej strony wychodzącej na widowiskowy krajobraz terenów poniżej, z drugiej zaś zwężającej się ku miejscu, z którego ze szczytu spływała rzeka dająca życie wasabi. Całą dolinę ukształtowano tarasowo, niczym poletka ryżowe, lecz zamiast jasnozielonego, przypominającego trawę ryżu pokrywały ją szerokie, podobne do rabarbaru liście wasabi. Dźwięk płynącej wody ogłuszał, choć w zasięgu wzroku nie było rzeki. Płynęła pod roślinami, które posadzono gęsto jedna obok drugiej w piętnastocentymetrowej warstwie piasku i pokryto czarną siatką, osłaniającą je od słońca i liści opadających z drzew.
Kąt nachylenia zbocza jest precyzyjnie wyliczony, w przeciwnym wypadku woda płynęłaby zbyt szybko. Niestety, problem stanowią żyjące tu jelenie. Uwielbiają liście.
Ikuko ma obsesję na punkcie wasabi i poświęciła całe lata na badanie go na Uniwersytecie Shizuoka pod kierunkiem profesora Naohide Kinae, specjalisty od rozmaitych medycznych właściwości tego cudownego korzenia.
– Prawdziwe wasabi ogrzewa gardło, nie pali ani nie idzie do nosa jak to sztuczne. A jeśli spożywa się je podczas picia alkoholu, chroni przed kacem, ponieważ ma działanie antybakteryjne i odtruwające.
Prócz rozmaitych minerałów i witamin wasabi zawiera około dwudziestu różnych rodzajów izotiocyjanianów (związki występujące także w musztardzie i brokułach), które wykazują właściwości przeciwzapalne. Dzięki temu ma zastosowanie w leczeniu alergii i egzem. Ponieważ związki te działają również antybakteryjnie, zwalczają próchnicę, a podobno nawet i rozwolnienie. Najciekawsze jest jednak to, że zdaniem naukowców izotiocyjaniany potrafią powstrzymać rozwój raka na etapie przerzutów. Wasabi jest zatem prawdziwym superpokarmem.
Prawdziwe wasabi rzeczywiście smakuje zupełnie inaczej niż pasta. Izotiocyjaniany nadają mu przyjemną ostrość i cierpkość po starciu, a gdy parują, powodują krótkotrwałe przyjemne gorąco w zatokach. Czasami szefowie kuchni dodają do prawdziwego wasabi trochę cukru, by ożywić jego pieprzny smak.
Wasabi może zaś towarzyszyć wielu daniom. Mogą to być np. marynowane rododendrony, chryzantemy i meduzy (zadziwiająco chrupiące). Zauważyłem (opowiada Booth) piękną muszlę abalone na stole i ją odwróciłem, a w środku jeszcze skręcał się ślimak. Ikuko położyła go na jakąś minutę na gorącej płycie i podała pokrojonego w plastry z małym kopczykiem wasabi. Był wyśmienicie kruchy. Miałem też okazję spróbować mięsa dzika, z którego również słynie ten region. Marynowało się je w paście miso z dodatkiem koji (rodzaj grzyba wpływającego na fermentację) przez dziesięć dni, dzięki czemu stało się wyjątkowo delikatne. Intensywność smaku dziczyzny wspaniale łączyła się ze słodyczą wasabi, znowu schludnie ułożonego w postaci małego kopczyka na talerzu.
Chyba dość jak na jeden posiłek.
Komentarze
Dzień dobry Blogu!
Wasabi słabo wabi? Taka tu cisza 🙁
Podobno można samemu uprawiać wasabi w zacienionym ogrodzie, a nawet donicy na balkonie. Tak twierdzi ogrodnictwo w pobliżu Zurychu, gdzie dawniej kilka razy kupowaliśmy różne rośliny do posadzenia w ogrodzie babci naszych przyjaciół. Dom i ogród zostały później sprzedane i nie wiem, jak się teraz mają śliwka, pigwa i orzech włoski tam posadzone.
Muszę sprawdzić, czy to ogrodnictwo ma sadzonki wasabi, czy tylko tak teoretyzuje 🙄
Genialny pomysł ze zmniejszeniem czcionki. I to na wszystkich portalach. Przecież tego nie da się czytać bez okularów. Kolejny wspaniały pomysł, tylko gdzie jest autor ? Kazałabym mu zjeść słoik wasabi. Ale za to podkreślane są błędy. To akurat może wielu osobom się przydać.
Krystyno,
ustaw sobie większą czcionkę. Na najgórniejszym pasku wyszukiwarki powinnaś mieć „view” – naciśnij, najedź na Zoom – a potem larger.
Jeśli masz po polsku, to pewnie będzie – widok –> powiększ (albo coś w tym stylu).
Bardzo dzień dobry o 5-tej rano. Idę dospać…
Rododendrony miałam okazję ostatnio smakować na Dolnym Śląsku.
Wprawdzie nie były one marynowane,ale kwitnące.
Nie podano ich z wasabi,ale z letnim deszczem.Pyszne były 🙂
W Warszawie sushi barów,jak mrówków.Wasabi do sushi zawsze i wszędzie, niewątpliwie owo sztuczne.Jem w minimalnych ilościach,bo niesłychanie ostre.
Witam,
czy prawdziwe wasabi jest do kupienia w Polsce?
W jakiejś publikacji nt. japońskiej kuchni czytałam, że Japończycy niemal w ogóle go nie eksportują (właśnie ze względu na trudność w pozyskaniu dużej ilości surowca).
Znowu mi zżarło, a dzisiaj nie uod – por – niałam nikgo
Pyro,
zaczynasz marudzić w stylu Pana Lulka 🙁
Przecież potrafisz kopiować teksty. Nawet jak Ci pożre, to masz zapamiętane, możesz wkleić ponownie i przeanalizować na okoliczność…
Rozmnożyły się te sushi bary w Warszawie jak chyba żadne inne z obcą kuchnią.
Może lubicie Jean Reno? On chyba nas lubi. Żoną jest Polką (poprzednia żona też nią była…)
A tu w skórze lekko brutalnego inspektora (to pewnie przez tę mutardę 🙂 :
http://www.youtube.com/watch?v=sem9jXC_Dcc
Mam komputer, świetnie działa, teraz jeszcze internet złapać z routera, a nie umiem. O tym napiszę osobno.
Mam. Dostałam. Przeczytałam. Monika Jaruzelska „Towarzyszka panienka”. Niech dobre losy naszemu Piotrowi świat woków miodem i masłem smarują.
Coś było już drugi dzień w mojej mini – recenzji, że nie może przejść przez Łotra. Teraz nie będę się rozpisywała, bo znowu zeżre. Najkrócej : dobrze napisane, przez wnikliwą obserwatorkę, z szacunkiem do ludzi – z lewa i z prawa, z kruchty i z manify. Ma drugie dno, smuteczek egzystencjalny (dziedziczny) i dziedziczny rys mesjanizmu – bardzo dyskretny. O Generale z tych wspomnień w czasach Orzeszkowej pisano by „Sensat”. Człowiek niezwykle w rodzinie tolerancyjny i nie wiadomo – czy z postawy humanisty, czy z całożyciowej postawy izolacjonistycznej. To ludzie bardzo samotni w tłumie.
Przepraszam: „musztardę” oczywiście 🙂
Alino,
Jean Reno najbardziej podobał mi się w roli Leona Profesjonalisty, ale inne role miał też fajne. Lubię go.
Do obejrzenia mam akurat film wypożyczony w bibliotece.
Zapowiada się nieźle, jest nawet japoński (kulinarny) akcent 😉
dzień dobry …
jakoś nie umiem się pochylić nad losem rodziny J. …
wsabi nie tak mocno nie wabi .. może dlatego, że chrzan też jem dla zdrowia tylko …
córka jak usłyszała, że kurki są w lesie to jak stara grzybiarka już planuje wypad w knieje .. 🙂
Nisiu napisz co u Ciebie bo mi brakuje wieści z różanego ogródka …
Spotkanie z saracenem 😉
Nemo – wczoraj wpadło i wiem dlaczego. Dzisiaj skopiowałam i dwukrotnie nakarmiłam Lotra. Trzeciej kopii nie miałam. Ponieważ ostatnio mi wpisy nie ginęły, przzestałam kopiować i robię to dopiero wtedy, kiedy coś się dzieje. Na pannę Monikę łotr był jakoś uczulony.
Pyro,
jeśli tekst kopiujesz w jakikolwiek sposób (myszą, kombinacją klawiszy) to ta kopia istnieje tak długo, aż skopiujesz coś innego. Możesz ją wklejać nieskończoną ilość razy. Jeśli wpis uporczywie Ci znika, to spróbuj wkleić go np. do emaili i tam mu się przyjrzeć.
A swoją drogą, to jak to możliwe, że na innych blogach polityki (niemoderowanych) można bez problemu wpisywać „por-nos” i „Pas-sent” i nie ma żadnych problemów, a tu… 🙄 Niepojęte.
Teraz pójdę sobie zrobić truskawkowy obiad (truskawki w śmietanowym sosie) Jeżeli wróci Młodsza to jest zupa pomidorowa z łazankami, a jeżeli nie wróci przed przyjacielską imprezą, to ja tę zupę zjem kolacyjnie. Kupiłam piękne szparagi – kilogram za 9 złotych -=będą jutro albo w niedzielę to już jedne z ostatnich. Dostawca powiedział, że jeszcze tydzień będą zbierali i zamykają sezon. Nie mogę narzekać: naprawdę opchałam się szparagami do wypęku. Całe szczęście, że obydwie bardzo lubimy i 2 razy w tygodniu jemy tylko szparagi bez ziemniaków, klusek, chleba. mięsa.
Przydałoby się trochę wasabi 😉
Podobno chipsy i orzeszki z wasabi zawierają 1-2 proc. prawdziwego korzenia tej rośliny. A te wszystkie zielono farbowane (chlorofilem lub zielenią brylantową) podróbki ze zwykłego chrzanu i gorczycy ani się do oryginału nie umywają. Nie znam różnicy, bo prawdziwego chyba nigdy nie próbowałam 🙁 Kilogram korzenia wasabi kosztuje podobno 200 euro.
Po nocnej ulewie wyszło słoneczko, idę skorzystać z przejaśnienia.
Ten komentarz adresuję tylko do Yurka, MałgosiW i innych „rozumiejących” (w odróżnieniu od Pyry).
Z moim internetem jest tak, że router jest podpięty do Ani kompa – tym samym jej maszyna to stacja – matka, zaś moja jest poprzez antenkę „gwizdek” urządzeniem sieciowym. Razem tworzymy sieć lokalną. Mój kmputer musi być skonfigurowany z routerem (przypominam, że w identycznej sytuacji informatyk zepsuł mi kompa i jeszcze zainkasował za to pieniądze). Zaprzyjaźniony specjalista podyktował krok po kroku telefonicznie :
– otworzyć panel sterowania;
– otworzyć połączenia sieciowe;
– otworzyć połączenia lokalne;
– prawym klawiszem myszy otworzyć właściwości – konfiguruj …… i dotąd jak po sznurku: wszystko się zgadza natomiast dalej – klops. A dalej pownno być:
– zaawansowane IP automatyczne, względnie :
użyj właśiwości protokół (pisać podany kod)
– maska pod sieci – i też wpisa kod.
Niestety – nie ma „zaawansowane” nie ma „protokół” i miejsca na kody…
Jednym słowem nie mam internetu. Wiem, że coś nie tak ale nie wiem co. Tamtego faceta nie dopuszczę do maszyny na odległość strzału.
Czcionka powiększyła się do poprzedniego rozmiaru bez mojego udziału. Uff… Ciekawa sprawa.
Co do kopiowania – Nemo ma rację. Też całkiem niedawno starałam się wiele razy wkleić tekst aż w końcu dotarłam do przyczyny. Warto kopiować nawet krótkie teksty.
Jak zepsuć łatwe ciasto ? Bardzo łatwo. Upiekłam płaski biszkopt, odwróciłam wklęsłym spodem do góry, posmarowałam kremem, rozłożyłam truskawki i zamiast odczekać aż galaretka zacznie mocno krzepnąć, polewałam truskawki taką rzadką, myśląc że zatrzyma się na kremie. Ale nie zatrzymała się.
Za to zupa rybna udała się bardzo. Wykorzystałam kawałek łososia, dorsza i tuszki flądry, co akurat nie było najlepszym pomysłem. Lepsze są grubsze kawałki niż mizerna flądra.
Pyro,
czy ten komputer nie rozpoznaje automatycznie routera?
Wszyscy moi goście z laptopami zarówno Mac jak i Windows potrzebują tylko adresu i hasła, aby korzystać z mojego internetu. Żadnych takich skomplikowanych operacji (jak opisujesz) nie trzeba przeprowadzać. Nie wiem, niestety, jak to działa, ale działa.
Nemo – z laptopami jest tak, jak mówisz. Każdy chwyta internet od razu To ten stacjonarny musi być jednorazowo zsynchronizowany. Potem już tylko diodka na gwizdku miga sobie i jest OK
I jeszcze jedno.
Oba stałe komputery (w różnych pokojach) są podłączone kablami do routera, który jest w trzecim pokoju. Kosztowało to oczywiście sporo pracy i wiercenia paru dziurek przy futrynach, ale Osobisty poprzeciągał kable, umocował je i zamaskował jak jakiś fachowiec 😉
Kocham-chrzan pyta o to czy można w naszym kraju kupić prawdziwe wasabi a ja nie mam pewności. W sklepach z żywnością z Dalekiego Wschodu zapewniają mnie, że tak ale nigdy nie spotkałem tam korzenia wasabi. Są tylko słoiczki lub tubki z pastą. Producenci, których odwiedził Michael Booth też twierdzą, że tych korzeni ledwie starcza dla ich przetwórni. Spróbuję porozmawiać ze znawcami i handlowcami, bo mnie też to ciekawi.
Pyro – Masz dwie opcje; jeśli Twój komputer znajduje się w pobliżu routera (trasownika) możesz je połączyć kablem (połączenie lokalne). Zapewni Ci to pewną i szybką internetową nirwanę. Obecnie jesteś jedynie w zasięgu sygnału bezprzewodowego, a zatem to tę opcję musisz wybrać. Jeśli znasz nazwę sieci (np. Pyroland) i nie jest ona zabezpieczona hasłem, wybierasz ją, a resztą zajmie się Twój komputer.
Placku – jesteś rozumiejący!!! Z kabli Młoda zrezygnowała, bo mówi, że mury tego już nie uniosą. (?) Spróbuję tak, jak mówisz – wieczorem, jak już mnie Młodsza wyrzuci ze swojego pokoju
Angielskie wasabi , w Kanadzie także już jak ta dzięcielina pała. Młodym i bezrobotnym pod rozwagę – i Ty możesz zostać wasalem wasabi 🙂
Japonia importuje duże ilości wasabi z Chin, Tajwanu i Nowej Zelandii.
Również w USA istnieją firmy i farmerzy zajmujący się uprawą tej rośliny.
Jeśli nie ma się do czynienia z prawdziwym korzeniem wasabi, to trudno jest rozpoznać, na ile inne produkty (pasty, proszki) są podróbką lub zawierają częściowo prawdziwy składnik, ale można z góry to założyć.
Był nawet proces z jednym producentem, oskarżonym o to, że jego groszek wasabi nie zawierał ani grama wasabi. Producent bronił się argumentując, że skąd konsument wie, że jest oszukiwany, skoro wcale prawdziwego smaku wasabi nie zna 🙄
Tak, Placku, 😉
widzę, że też zauważyłeś, kto kocha wasali 😉
Witam. Pyro połącz komp. do routera KABLEM, najlepiej zadzwoń do f-my.
http://www.serwispoznan.com/?kontakt,2
Krystyno, Ctrl i + powiększa czcionkę.
Yurek – 7 mb, dwoje drzwi, szafa. Prócz szafy wszędzie beton zbrojony.
Autorami flejtuszkowatych czcionek są młodzi i ambitni administratorzy blogów. Niedbała amatorszczyzna, co blog to inna usterka. Tak oto jesteśmy zmuszeni do picia wybornej sake z wyszczerbionych musztardówek, smętnie zerkając na plamy na obrusie. W sąsiednich blogach kwitnie kursywa, jednym słowem – bajzel. „Imydż” Polityki na tym cierpi, chłopcy i dziewczęta 🙂
Cywilizacja chyli się ku upadkowi – córka używa komputera-matki, a matka cierpi. Wszystko to przeczy mądrościom zawartym w Księdze Rodzaju 🙂
PYRO!!! zadzwoń do „SERWIS. PC” 507 11 70 10 !!!!! To nic nie kosztuje a można zyskać. Napisz co poradzili.
Jak się już zdobędzie lub wyhoduje prawdziwy korzeń wasabi, to stylowo wypadnie go ucierać tarką ze skóry rekina
Wcześniej przydałoby się oswoić jakiegoś rekina giełdowego, aby to wszystko finansował 😉
Mnie wabi wasabi!
Niestety, napotkałam tylko śtucne, w postaci pasty albo proszku, który to proszek miesza sie z wodą w celu uzyskania pasty.
TYMCZASEM :
The true wasabi plant is grown in parts of Japan, China, Taiwan, New Zealand, USA and Canada and often imported into Japan to satisfy the local demand.
*Prawdziwe wasabi hoduje się w niektórych obszarach Japonii, w Chinach, w Taiwanie, USA i w KANADZIE ( 😯 ) i często importowane jest do Japonii, aby zaspokoić tamtejszy popyt 😯
http://www.yorkshoptalk.com/2012/featured/true-wasabi/
NOOOOOOO….zdenerwowałam się 👿
Mamy swoje, a na rynku nie ma?!
Proszę, nasi producenci:
http://mountainviewwasabi.com/company.php
Dziewczyny,
Odpowiednia scena z „Wasabi” 😉
http://www.youtube.com/watch?v=QhvPt_SvbY4
Pyro,
A nie masz czasem Neostrady? U mnie, przy okazji pracy na służbowym laptopie w domu, w komputer „matkę” trzeba było wklepać adres karty sieciowej (tzw. MAC) komputera „córki”. Dopiero później wszystko ładnie się pokonfigurowało.
Nemo – Tak, oswojony rekin ocierający się o kłącza wasabi to piękna wizja. Póki co – plan B – wasabi pochodzi z Kanady (West Coast Wasabi). Przy spożywaniu tego specjału wskazane jest użycie tradycyjnego kimona i odpowiednia oprawa muzyczna – pieśni dziękczynne w wykonaniu zmysłowego chóru japońskich dziewic lub Byk recytujący odpowiednie haiku.
Ewo – internet mamy z kablówki.
Yurek – mam zadzwonić jutro po 9.00. Zdzwonię.
Przepraszam – Pacific Coast Wasabi 🙂
Placku,
Wasabi, rekin i Byk w kimono… Rozmarzyłam się… 🙂
Nemo masochistka?
Przeczytałam wczorajsze komentarze.
Pepe – cóż Ty wygadujesz? Marek zrobił z Ciebie prawie „modelkę” na wybiegu. Ty w naturze wcale nie jesteś aż taki Adonis, jak na tych fotkach Marka! Zamiast marudzić, powiedz „Dziękuję, Kolego”. Marek tę Wyspę fotografuje od kilku lat, więc trudno o nowe widoki ale dno w czasie odpływu bardzo interesujące . Sławek w charakteze matki – karmicielki i rarytasy na talerzach – źle im się nie wiodło, to pewne.
http://pinterest.com/pin/570760952744872052/
wasabi 😉 https://www.youtube.com/watch?v=1DJ8B1ek_L0&list=PL90BBCB956AFF89C1&index=2
Dla czekoladowych łasuchów: http://www.lindt.pl/swf/pol/produkty/excellence/excellence-wasabi/
http://pinterest.com/pin/174233079305571272/
Niech Joanna Moro gra w filmach, ale na litość boską – niech nie śpiewa 😕
Jedyna Joanna Moro, którą znam 😉
Asiu,
fajne te obrazki 🙂
Czekolady z wasabi jakoś jeszcze nie spróbowałam. Z chili jest OK.
Nemo,
Niewiele straciłaś…
Joanna Moro, to aktorka, która zagrała Annę German w rosyjskim filmie. Filmu się nie czepiam, ale pani się wydaje że potrafi śpiewać i przed chwilą zmasakrowała piosenkę German na festiwalu w Opolu. Wybaczcie prywatę, ale tego się nie dało słuchać…
Moim zdaniem Adonis Pepegorowi do pięt nie dorasta, a zielony, gruzłowaty i stożkowaty korzeń to podziemna łodyga.
Ewidentne Święto Chrzanu
Ewo,
http://www.youtube.com/watch?v=P-fbw4wsYTk
yurek,
Niestety… Poza tym, Stuhr – wybaczcie kolokwializm – robił sobie jaja 😉
Dzień dobry,
Ewo, czy coś u Was powschodziło?
Nowy,
Niestety w większości chwasty.
tAK, nOWY, POWSCHODZIŁO. nOWE OBYCZAJE się pojawiły. Np na 50-lecie Festiwalu Opolskiego nie dostał zaproszenia Zbigniew Górny, który 23 lata prowadził orkiestrę i próbował z wykonawcami. Cóż to jest – prawie ćwierć wieku kierownictwa muzycznego? Przecież zapłacili mu? I wielu wykonawców pominięto i wcale nie chodzi o to, że wapniaki już nie w wieku mikrofonowym. Ale po ludzku – przypomnieć, podziękować, przedstawić. Eh, …
Ja sobie chyba zafunduję wasabi – poczytałam i wychodzi na to, że nawet w moim klimacie mogę sobie hodować, bo podobno świetnie udaje się w doniczkach czy czymś podobnym. Co mi szkodzi zaeksperymentować? Figi mi się udają, to czemu wasabi miałoby nie 😉
Alicja – a jak Ci ta woda będzie w doniczce ciurkać?
Pyro,
woda wcale nie musi ciurkać, wystarczy stale mokra ziemia. Pod donicę podstawia się podstawkę, w której zatrzymuje się nadmiar wody i zapewnia ciągłą wilgotność korzeni. To, co wielu innym roślinom szkodzi, tutaj akurat jest korzystne.
Pyro,
od czego podstawki? Tam jest napisane, że wsadzić to w żyzną ziemię i podlewać, by było wilgotno – wystarczy! Spróbować zawsze można. Trzeba czekać od 18 do 24 miesięcy, aż urośnie.
Liście podobno też można jeść.
Jak wrócę z wojaży, to się zakrzatnę wokół tego.
Zadzwoniła moja przyjaciółka z prośbą, abym sprawdziła, jak po francusku jest „klukwa” czyli żurawina. Siedzi otóż na tarasie (ta przyjaciółka) i pojada z gośćmi coś, co się nazywa „klukwa w sacharnom pudrie”, którą dostała z Rosji.
Sprawdziłam, i co się okazało? W języku francuskim znana jest tylko żurawina wielkoowocowa La canneberge (cranberry), a tej błotnej, rosyjskiej nikt nie zna.
Helena by się ucieszyła, bo moja przyjaciółka zdążyła już gościom opowiedzieć, że ta jagoda rośnie na drzewach podobnych do jarzębiny 😉 Bardzo była zdziwiona, gdy jej powiedziałam, jaka to mała krzewinka. A Helena opowiadała tu dawno temu o francuskim podróżniku z XVIII w. który w swoich zapiskach z podróży po Rosji napisał, ze ludzie wypoczywają tam „pod rozłożystą zurawiną”. 😀
Parę 😉 zdjęć z wyprawy ogórkiem: https://picasaweb.google.com/104670639946022251378/WycieczkaOgorkiem#slideshow/5889451987146232770
Asia,
ja właśnie wysiałam ogórki na drabinie – telepatia czy co? 😯
Alicjo – ale chyba twoje ogórki nie będą niebieskie? 😀
Nie, zwyczajne do kiszenia, zielone.
Pogoda się zaczęła poprawiać, słońce i +25C. I komary 🙁
Szkoda tych dworów, pałaców i pałacyków. A pełno tego jest…
Fajne zdjęcia – nigdy tam nie byłam.
Trzy dwory są wystawione na sprzedaż. Podobno za ten ostatni w Lubaszczu obecny właściciel chciał 7 milionów 😯 . Teraz cena spadła do 3 milionów i też nie ma zainteresowania. Na remont takiego obiektu, zwłaszcza pod nadzorem konserwatora, trzeba wyłożyć następne miliony. W Sucharach (to ten budynek ze stawami) mieszkają pallotyni (teraz jest ich dwóch). Zakon kupił te posiadłość na początku lat dwudziestych od niemieckiego właściciela, który wyjeżdżał do Niemiec. Przed wojną mieściło się tam seminarium niższe, od lat pięćdziesiątych mieszkały siostry pallotynki. Teraz zakon nie wie co z tym budynkiem zrobić. Też chcą sprzedać, ale również tym obiektem nikt nie jest zainteresowany. W pałacu w Potulicach są obecnie mieszkania i sala balowa 🙂 A obok więzienie. Przed wojną pałac, zgodnie z wolą hrabiny Anieli Potulickiej przeszedł w ręce KUL.
W Potulicach w czasie wojny znajdował się obóz koncentracyjny, do którego wysyłano całe rodziny z Pomorza i Śląska, a także dzieci ze wschodu przeznaczonych do germanizacji. Po wojnie w tym samym miejscu istniał obóz pracy dla Niemców. I też więziono w nim kobiety i dzieci. 🙁
Teraz żyjący więźniowie jednego i drugiego obozu spotykają się co roku razem na cmentarzu ofiar.
powinno być: dzieci przeznaczone, a nie przeznaczonych 🙂
http://wyborcza.pl/2029020,76842,5669258.html
Ewo, bardzo mi przykro!
Tym bardziej, że Twoja wypowiedź zabrzmiała nieco jak wyrzut, że przesłane nasiona zawierały głównie nasiona chwastów…. Wydaje mi się to nieprawdopodobne – takie nasiona, z tej firmy, wysiewałem kilka razy (chociaż juz dosyć dawno) i nigdy nie miałem żadnych tego typu problemów. Wręcz przeciwnie – prawidłowo założona „łąka” była bardzo skutecznym hamulcem na chwasty. Nie wiem, czy już tutaj o tym pisałem, ale założona przeze mnie „łąka” na terenie zakonu karmelitanek bosych w Warszawie przez kilka lat cieszyła oczy 21 mieszkanek (tyle chyba tylko reguła zakonu dopuszcza do przebywania w jednym miejscu). Tutejsze doświadczenia również potwierdzają sens zakładania „kwitnących łanów”.
Nasiona, które Wam przesłałem pochodziły stąd:
http://www.americanmeadows.com/wildflower-seeds/northeast/native-northeast-wildflower-seed-mix
Kupiłem dwie mieszanki – czy obie doszły w stanie nienaruszonym, w firmowych, zaszytych torebkach?
Popularyzacja takiego wykorzystania ziemi w ogródkach przydomowych była niegdyś moim „konikiem” i włożyłem w to mnóstwo wysiłku, podobnie jak w rozpowszechnieniu uprawy chryzantem i poinsecji w Polsce. Łąki, chociaż najprostsze, okazały się najtrudniejsze. Szkoda.
Nowy,
To absolutnie nie był wyrzut! Po prostu, nie zawsze wszystko się udaje. I tak Ci jesteśmy wdzięczni za dobre chęci i jak znam Witka, nadal będzie w tym miejscu „uskuteczniał” łąkę 😉 .
Dzien dobry,
w piekny poranek skandynawski dwa haiku kanadyjskie
Catherine Buckaway
___________
Czyste glebokie jezioro
zaskoczone pierwsza wiosenna ulewa
fala zalewa brzeg
George Swede
____________
Nasze poranne wrzaski
stapiaja sie
z piesnia ptakow
(przeklad Andrzej Szuba)
ps .podany wiersz Mandelsztama w przekl. Marii Lesniewskiej, chyba sie nie myle @byku?
Asiu (23:27), bardzo ciekawe zdjęcia. Piękne drzewa odbijające się w wodzie.
Udanej słonecznej soboty 🙂
Dzień dobry. 😀
Haneczko, Jolinku, z okazji Waszych imienin składam Wam najserdeczniejsze życzenia zdrowia i szczęścia w ogromnych ilościach, że nie wspomnę o pysznym każdym dniu. 😆 😆
Co było do pozałatwiania – załatwione i dzisiaj jadę na cichutką wieś odpocząć po intensywnym miesiącu i od codziennych wierceń moich sąsiadów. Nie mam pojęcia skąd nawrót tej epidemii robienia setek dziur w betonowych płytach. 👿
Do mojego powrotu (23) świętować będą ;
16 ? imieniny Aliny
18 ? imieniny Marka Kulikowskiego
21 ? imieniny Alicji, Alsy, Puchaly
Wszystkim Solenizantom będę w te dni przesyłała telepatycznie życzenia. 😉 Na piśmie – po powrocie. 😆 😆
Najlepsze życzenia imieninowe dla Haneczki od ciągle ja uwielbiającej Pyry Młodszej. Słyszę że się zobaczymy w poniedziałek wtedy też i stosowne całusy będą. Życzę wszystkim Jolom pieknego dnia
A teraz starsza Pyra zgłasza się z serdecznymi życzeniami imieninowymi dla Haneczki i Jolinka (Dziecko pominęło Jolinka) a także dla wszystkich innych Jol, Jolek i Jolisi (!).
Jolki to fajne dziewczyny.
Jolinku, haneczko, wszystkiego najlepszego, samych radości 🙂
Nowy,
Od miesiąca ogrodowe wieści pochodziły od W. Nadużyłam nogę i pofatygowałam się na ogród pooglądać osobiście łąkę in spe. Otóż jest zielono. Zidentyfikowałam łubin, chyba słonecznik, na pewno koperek. Oprócz tego jest trawa, podagrycznik i dwa znajome (acz nie z nazwy) chwasty. Znajome chwasty plus podagrycznik przetrzebiłam, resztę zostawilam. Może będą z tego jeszcze jakieś kwiatki 🙂
Dziewczyny,
Serdeczności i uściski imieninowe!
Jolinku i Haneczku oraz wszystkim Jolom i Jolantom podczytującym – wszystkiego najlepszego 🙂
Nie powiem, czym je wznoszę o tej porze (7 rano!), ale za ileś tam godzin będzie godniejszy trunek.
Szykuje się piękny dzień i za 2 godziny wyruszam na ciekawą imprezę, o której nadam potem.
Przyjemnej soboty wszystkim życzę 🙂
Dzien dobry,
Haneczko, Jolinku, najlepszego!
Jolinku i Haneczko – wszystkiego najlepszego!!! 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=pgQBlPgdzY0
Dzisiejszym Solenizantkom – wszystkiego najlepszego! Życia z uśmiechem i pogody ducha!
https://www.youtube.com/watch?v=6HqjkdqZXCk
Dziękuję za życzenia 🙂 Jesteście kochani 🙂
Niedługo wrócę 🙄
Haneczce i Jolinkowi moje najgorętsze życzenia i uściski w dniu imienin!
@byk
tak, prof.Ryszard Przybylski, specjalista od Romantyzmu tlumaczyl Mandelsztama. Poczatkowo myslalem, ze Lesniewska, ktora wraz Tadeuszem Nyczkiem przekladali tego poete, jak sie nie myle to Czas Kultury opublikowal tez Mandelsztama po polsku.
„Putjeszstwje w Armienju” w tlumaczeniu Przybylskiego genialne.
Haneczko i Jolinku – wszystkiego najlepszego, dużo szczęścia i radości!
Jolinku i Haneczko – Na zdrowie 🙂
Naszym jaśminowym solenizantkom najlepszego 🙂
http://fotosztambuch.blox.pl/resource/jasmin.JPG
Właśnie wróciłem po dwu dniach pracy na konkursie kulinarnym „Polska kuchnia wczoraj i dziś” dla uczniów szkół gastronomicznych i zawodowców. Konkurs był w Pułtusku a organizuje go od 5 lat Stefan Birek – wybitny szef kuchni. Relacja w przyszłym tygodniu, bo było ciekawie.
A teraz życzenia i to najserdeczniejsze dla Jolinka i Haneczki.
Dla Joli i Joli wszystkiego najlepszego!
Już mam, co najlepsze 😀
Uraczono nas ostatnio turecką herbatą. Dookoliczności były wyjątkowo miłe, ale sama herbata bardzo bezpłciowa. No i przepadło, teraz zawsze tam poproszę o, życzliwie ludzką, herbatę 🙂
http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35055,14097480,106_letni_profesor__Praca_nigdy_mi_sie_nie_znudzila_.html#MT
W ramach powoli rozpoczynającego się sezonu letniego (lato tuż za rogiem) pojechaliśmy ze znajomymi do Brockville na Tall Ships Festival. Była to impreza mała, zaledwie 12 jednostek do zwiedzania, a największą atrakcją był norweski Sorlandet, mnie już znany z poprzednich Tall Ship Races. Byliśmy tylko na nim i na jednostce z Georgii, Peacemaker, bardzo ciekawy żaglowiec.
Nieprzebrane tłumy, dość małe nabrzeże, tłok. Na Sorlandet przybył ambasador Norwegii, w związku z czym zamknięto żaglowiec dla zwiedzających. Utworzyła się wielka kolejka, ale jak zapowiedziano – otworzymy w południe. Tak też się i stało.
Sporo imprez towarzyszących, pogoda dopisała (jutro ma lać!), udany dzień. Trochę fotek:
https://plus.google.com/u/0/photos/115054190595906771868/albums/5889827446564286417
dzień dobry ….
Kochani dziękuję za życzenia i miłe słowa …. 🙂 .. a ja wczoraj od rana byłam z rodzinką na Polach Mokotowskich i bardzo sobie chwale to … 🙂
a dziś rano usłyszałam głos ptaszyny, że dziś imieniny Aliny …. Alinko słoneczka każdego dnia i pomyślności w codziennym życiu …. 🙂
Alicjo fajną zabawę mieliście …
a ja idę po truskawki i dalej truskawkuję …
Alino – imieninowe serdeczności od Basi i ode mnie.
Alino – wszystkiego najlepszego!!! 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=Fq5AziuWhAw
Dzien dobry,
Alino, najlepszego!
Miłej naszej – pomocnej i rozśpiewanej Alinie imieninowe serdeczności od obydwu Pyr poznańskich.
A teraz sprawozdanie z mojej odysei internetowej.
Po pierwsze : komputer „chodzi” jak złoto. Mnóstwo się w ostatnich dniach nauczyłyśmy komputerowo (przede wszystkim Młodsza praktycznie, a ja teoretycznie). W efekcie tej nauki zgrane mam zawartości twardych dysków z dwóch poprzednich moich maszyn – w tym i książki kucharskiej. Jesteśmy dumne. Przy okazji nie wiadomo w jaki sposób Młodsza zgubiła kolor czerwony z komputera – wie ktoś jak go odzyskać?
Natomiast z internetem chała. To, co ja nazywam antenką, gwizdkiem, pypciem, to jest „sieciowa karta łączności bezprzewodowej”. Instalowana przez port USB. W starym komputerze do ostatniej chwili działała bez problemów; z pewnością nie jest uszkodzona. W nowej maszynie nie działa – na żadnym porcie USB. Nie ma diodki, nic nie mruga, więc i wpisywanie komend instalacyjnych jest niemożliwe. Tu chcę zaznaczyć, że sterowniki zostały przekopiowane, a po klęsce jeszcze trzy inne – nie złapał żaden. Nie bardzo wiem, co z tym dalej robić. Wzywanie jakiegoś magika i zakup nowej karty, to dosyć spory wydatek, a być może zupełnie niepotrzebny. Może ktoś znający coś poradzi? Ludzie z serwisów nie udzielają rad teefonicznych – czekają na zlecenia.
[„domowy informatyk” – W.]
Rozumiem problemy informatyków telefonicznych bo niezmiernie trudno jest coś powiedzieć nie widząc i nie dotykając komputera (czasami widząc i dotykając też nie jest łatwo). Co do „pypcia” to problemy mogą być co najmniej dwa: albo niesprawny port USB (nie podpięty, nie zainstalowane sterowniki, uszkodzony – do sprawdzenia), albo niesprawna karta (nie podpięta, nie zainstalowane sterowniki, uszkodzona – do sprawdzenia). Dziwi mnie również sformułowanie „sterowniki zostały przekopiowane” – sterowników się nie kopiuje ale instaluje. Samo kopiowanie nie daje żadnych efektów, a w przypadku zmiany komputera i/lub systemu operacyjnego problemy mogą wystąpić nawet przy instalacji.
Rada:
– sprawdzić czy port USB działa podłączając do niego inne urządzenie
< jeżeli nie – większa zabawa
< jeżeli tak:
– zaintalować(!) firmowe(!) sterowniki do ?sieciowej karta łączności bezprzewodowej? – przeznaczone do konkretnego systemu. W trakcie instalacji system powinien znaleźć "kartę". Jeżeli nie znajdzie to sugeruję sprawdzić ją w innym komputerze czy przy 'przenosinach' nie została uszkodzona.
[/"domowy informatyk"]
Cena za poradę: jeden uśmiech (może być więcej…)
Miłego dnia
Gospodarzu, Drodzy Blogowicze, dziękuję serdecznie za życzenia.
Dzisiaj obchodzimy Święto Ojców. Dedykuję im tę piękną piosenkę. Są w naszych sercach na zawsze.
http://www.youtube.com/watch?v=zrXsHDO2DOE
Alino, najserdeczniejsze życzenia 🙂
Alinie, Haneczce i Jolinkowi – imieninowe uściski i życzenia wszystkiego najlepszego.
Poznałam dziś smak kremu brulle. Właściwie zupełnie niepotrzebnie, bo nie jest do deser dla mnie. Ale to też jakaś pożyteczna nauka. Rzadka konsystencja i zbyt słodki smak to nie jest to, co lubię. Ale sama tak wybrałam.
Ostatnio niedzielne obiady jemy na tarasie i są to dania z grilla. Najpierw jest bruschetta, czyli po prostu opiekane grzanki posmarowane czosnkiem, obłożone kawałkami pomidorów, polane oliwą i posypane bazylią – taka najprostsza wersja. Potem jest jakieś mięso, przeważnie polędwica wieprzowa, szaszłyki, a dziś karkówka. Już bez pieczywa, ale z ogórkami małosolnymi i sałatką z pomidorów. Oczywiście do tego czerwone wino. Do tego w tle szumiące drzewa i ptasie szczebioty. A pracy przy tym tyle co nic, tym bardziej że grilowanie to męskie zajęcie.
O Dniu Ojca raczej się zapomina. O ile Dzień Babci i Dziadka sąsiadują ze sobą ,choć moim zdaniem powinno to być święto wspólne, to ojcom wyznaczono święto 3 tygodnie po matkach. Nie wiem, z czego to wynika, ale rozsądniej byłoby, gdyby te święta były blisko siebie.
Alinę ściskam imieninowo, życzę zdrowia i wielu powodów do radości.
W Polsce Dzień Ojca obchodzi się 23 czerwca. Podoba mi się pragmatyczne podejście do organizowania takich świąt w niedzielę (druga niedziela maja – matki i trzecia niedziela czerwca – ojcowie).
Witam, Pyro > http://www.serwispoznan.com/?ceny,22
Masz gwarancję, że komp nie padnie wydałaś na naciągacza 120 PLN za 30 masz fachowca nie wiem, co o tym myśleć.
Dzień dobry,
Nie było mnie tutaj wczoraj – Jolinku, Haneczko i Alinko – ściskam imieninowo przekazując w tem sposób same życzliwości, niech Wam wszystko sprzyja! 🙂
Ewo, dzięki za wyjaśnienie. Przypuszczam, że coś z tego będzie. 🙂
Wczoraj byłem cały dzień na wycieczce po ogrodach, w sumie było ich 6. Zrobiłem trochę zdjęć, ale naprawdę potrzebuję duuuużo lepszy aparat. Jakoś nie mogłem sobie poradzić ze światłem i ostrością. Co wyszło, to wyszło.
Każdy z ogrodów miał coś ciekawego, swojego i niepowtarzalnego, coś trudnego do przekazania obiektywem. W pierwszym, połozonym nad samym oceanem, pierwszą część zajmuje ogród prowadzony zupełnie „na dziko”, dopiero nad samą skarpą, skąd widoczny jest ocean, widać barzdiej precyzyjną rękę ogrodnika, chociaż kwitnące dzikie róże z widokiem na wodę i plażę nie są chyba jego dziełem. W każdym razie obudzić się rano i mieć z okna sypialni taki widok – to jest coś, chociaż dla nas – niedostępny cukierek za szybą.
https://picasaweb.google.com/takrzy/EastHamptonOgrody2013#slideshow/5890087810457986450
Zaraz muszę znowu wyjść – miłego niedzielnego leniuchowania życzę. 🙂
U nas Dzień Matki i Dzień Ojca ruchomy, druga niedziela miesiąca, i dosyć hucznie obchodzony, matki oprócz prezentów zawsze dostają kwiaty, dlatego kwiaciarnie raz w roku mają prawdziwe wzięcie.
Nie wiem, co się daje ojcom, nasze dziecko z okazji obu świąt przesyła życzenia oraz przekazuje jakąś sumę na Canadian Cancer Society, tak ustaliliśmy kiedyś i taka forma prezentu bardzo mi się podoba.
ALINO,
serdeczne życzenia i NAJLEPSZEGO!
Wspaniałe czosnki, parzydło i piękne widoki. Nowy – czy to są prywatne ogrody, udostępniane latem do zwiedzania? Czy wstęp jest płatny? W jednym z ogrodów znajduje się stół przygotowany do podwieczorku. Jestem ciekawa czy to tylko dekoracja?
Asiu,
Tak, to są prywatne ogrody, udostępniane raz w roku (każdego roku inne). Zwiedzanie organizowane jest na ogół przez jakieś tutajsze organizacje ogrodnicze i jest oczywiście płatne, nawet „bardzo” płatne, a dodatkowo sponsorowane przez tutejszych, którzy każdego grosza nie muszą liczyć. Od takiego właśnie człowieka, u którego robię dorywczo jakieś prace, dostałem bilet. Sam nigdy bym sobie na to nie pozwolił – $175.00.
Całe zwiedzanie zakończone było w siódmym ogrodzie, gdzie był też pożegnalny coctail, ale ja już niestety nie miałem czasu tam zostać.
Nowy bez przesady to nie Canon robi zdjęcia tylko fotograf. Czytałeś instrukcję tej maszyny?
Asia, są i optymistyczne przykłady 🙂
Moim zdaniem, niech kupuje kto chce, byle tylko odnowił. Podoba mi się ten Belg.
http://poznajpolske.onet.pl/reportaze,49/odzyskana-ziemia-palac-lenno-i-polna-zdroj-we-wleniu-czyli-jak-uratowac-piekno,57752,page1.html
Alino – w tym dniu radują się nawet osowiałe klukwy, świat jest cukrową watą na patyku, a kwiaty chwastów zawracają pszczołom w głowach.
Alinko, imieninowe uściski i najserdeczniejsze życzenia pomyślności 🙂
Dziękuję dziękuję 🙂
Krystyno, cr?me br?lée nie powinna być rzadka. Ma konsystencję budyniu, można dodać mniej cukru do żółtek ale na wierzchu musi być trochę podpalonego cukru, stąd nazwa 🙂
Może ktoś z Was chce pójść w ślady młodego kucharza?
http://video.journaldesfemmes.com/8923/pratique-la-creme-brulee/
Nowy, zdjęcia są ładne więc chyba przesadzasz narzekając na aparat 🙂
creme brulee
Alino-nie dziękuj,nie dziękuj 🙂 Jeszcze ja w kolejce,by Cię mocno uściskać 🙂
Rzucam się też na szyję Haneczce i Jolinkowi i życzę Wam tylko takich pogodnych dni
przez cały rok,jak ten dzisiejszy 🙂
Nareszcie weekend bez burzy,bez deszczu,tylko słońce i czasem jakiś niegroźna chmura.My też zwiedzaliśmy prywatne ogrody.Te nadbużańskie,gratis 😉
Nie są one tak okazałe,eleganckie i rozległe,jak u Nowego,ale mają niewątpliwie swój urok.W naszym natomiast ogrodzie odbyło się wczoraj międzysąsiedzkie ognisko integracyjne.Integrowało się circa about 20 osób podgryzając zwyczajną,chłopską kiełbasę z ogniska właśnie.
Garść kurek zebrana dzisiejszego ranka posłużyła tym razem do zrobienia sosu śmietanowo-kurkowego do makaronu.
A poza tym wszędzie przy drogach truskawki,truskawki,truskawki !
Zainspirowana konfiturową działalnością Jolinka też zrobiłam niewielkie ilości truskawkowej konfitury,tak jedynie na bieżące potrzeby.
Alino, ściskam Cię imieninowo 🙂
We Francji zajadałam się creme catalane, bardzo podobnym w smaku do creme brulee, tyle że z dodatkiem startej skórki cytrynowej. http://www.meilleurduchef.com/cgi/mdc/l/fr/recette/creme-catalane.html
W la Duranne, gdzie mieszkałam, była tylko jedna restauracja czynna wieczorem. Świeżo otwarta knajpa, gdzie wymieniało się dwóch kucharzy: Pascal – typowy pizzaiolo ale również świetny cukiernik, oraz Christophe – młody ale z powodzeniem eksperymentujący kucharz. Jako że knajpa nie miała wieczorami za dużo klientów, przez kilka tygodni byłam tam główną „atrakcją” dla właścicieli i kucharzy, co miało swoje plusy. Właściciele już przy wejściu informowali o nowych daniach Christopha czy deserach Pascala. Tarte au chocolat, ale z cieniutką warstewką karmelu na słonym maśle, tarte au citron, tarte aux pommes, mousse au chocolat z miętową chantilly, cafe gourmand i wiele innych… Minus był jeden acz zasadniczy: trzy kilogramy więcej 😳
Nowy, ogrody piękne a Ty jak zwykle kokietujesz 😉 .
Przepraszam za brak akcentów, ale Łotrpress reaguje na nie alergicznie.
Alino,
ten deser miał konsystencję dość rzadkiego budyniu/ zsuwał się z łyżeczki/, a na wierzchu był naturalnie skarmelizowany cukier. Ja wolę jednak wszelkie słodycze w postaci stałej.
Zainteresowani rugby pewnie wiedzą już, że kolejny raz mistrzem Polski została Lechia Gdańsk, pokonując Arkę Gdynia na jej boisku, Od czasu kiedy Arka dostała w prezencie od miasta, czyli podatników ładny stadion, stanowczo postanowiła nie być już mistrzem kraju. Wszystkie mecze rugby w Gdyni są darmowe.
Zdjęcia Nowego bardzo ciekawe, podobnie jak wczorajsze Asi. Kujawy są ładne, tylko trochę melancholijne.
Krystyno, trafiłaś chyba na źle zrobiony deser, to nie powinno być takie rzadkie.
Alino,
specjalne i imieninowe dla Ciebie!
Pozwól, że obejmę specjalnie mocno, bo Ty to dla mnie z Francją się kojarzysz, a tą miłością płonę akurat od nowa.
Szczęścia i powodzenia!
Alino, Haneczko, Jolinku, najlepsze życzenia dla Was z mojego ogródka!
https://picasaweb.google.com/108203851877165737961/AlinaHaneczkaJolinek
o to ja też dziękuje za nowe życzenia … 🙂
Nowy dzięki Tobie 175 $ w kieszeni i wiemy jak wygląda ogród bogaczy … 🙂
Nisiu róże cud urody … słyszałam, że podobno czosnek jako nawóz bardzo służy różom i chroni od mszyc …
Danuśka jak myślisz będą kurki w większych ilościach wkrótce? … a ja dzisiaj zrobiłam do naleśników truskawki duszone z bananem dojrzałym bez cukru i całkiem dobre było …
Alicjo – ciekawy artykuł i optymistyczny przykład 🙂 . A tu Wleń na starych pocztówkach: http://www.wlen.org.pl/artykuly/wlen_skarb.html
Krystyno – to była Krajna, nie Kujawy 😀
Nowy – mieć taki widok chociaż przez jakiś czas (dziki ogród, róże, ocean)… 🙂 . Właściwie nie powinnam narzekać, też mam widok z okna na ogród, bzy, brzozy i teraz gdy jest zielono, nie widać tego bloku z tyłu 🙂
Makaroniki z kurkami? 😯 http://pinterest.com/pin/214976582182846630/
Bardzo zgrabny koszyk na kurki 🙂 http://pinterest.com/pin/105482816244548326/
Nie wiem Jolinku, czy będą kurki.
My, w każdym razie, zjedliśmy dzisiaj po południu polędwiczki w sosie kurkowym, do wyśmienicie wypieczonych młodych ziemniaków i nie mniej dobrej kombinacji surówkowej z modrej kapusty, ćwikły i marchewki, z migdałami i ananasem, ładnie upstrzonej kiełkami rzerzuchy*.
Z góry: Nie wiem, czy kurki były polskie, aczkolwiek jedliśmy je w Krośnie Odrzańskim, ale, kto już może diś zaręczyć, że je polędwiczkę z tamtąd, gdzie akurat siedzi? Wiem że tu, u mnie, idą akurat kurki z Serbii, a słyszę z drugiej strony, że większość niemieckich sąsiadów tankuje się tam (tu?), po polskiej stronie znaczy. Nie wiem więc, mówiąc szczerze, jakiej prowiniencji mogły być te produkty. Za polskie kurki, w żadnym wypadku bym nie ręczył, ta wymiana tu i tam jest zbyt oczywista tak też za polędwiczkę.
Byliśmy tam na błyskawicznym wypadzie do Zielomej Góry I wróciliśmy jeszcze dzisiaj (nic godnego wzmianki, czysta proza).
Moja LP nie omieszkała zwrócić uwagi kelnerce, że polędwiczki trochę za długo były na patelni, a sos kurkowy niepotrzebnie dostał mąki (to była moja ocena, bo był po prostu ciężki, trochę taki, jak ma być to brulee). Zjawił się krótko potem młody szef i owszem, przyznał, że zjawiła mu się zapowiedzana większa grupa, i polędwiczka mogła poleżeć za długo, ale mąka – nigdy. Powiedział, że użył 30 procentowej śmietany.
Szkoda, trochę chudszy sos byłby znacznie lepszy.
*) z góry przepraszam za błędy
Pepegor
rzeżucha, ale nie będziesz „pociągnięty za konsekwencje”, tu nie szkoła i nikt nikomu stopni nie stawia, co najwyżej podpowie 😉
Dzisiaj robię pranie przedwyjazdowe, żeby mi nic brudnego nie zostało w koszu.
Leje – jak meteo przewidziała. Jutro potrzebne mi słońce. Zmęczonam, ale teraz piję zdrowie Aliny 🙂
Najlepszego!
Imieniny Aliny – Po gorącym barszczu z pasztecikami – faza nocna
W pobliżu jednego z domów (tego z widokiem na ocean) z pięknych zdjęć Nowego znajduje się posiadłość o nazwie Szare Ogrody (Grey Gardens), przez blisko pół wieku miejsce zamieszkania ciotki i kuzynki Jackie Kennedy. Mimo pięknego widoku na ocean to smutne miejsce
Szare II
Szare III
Pyro – Ora et labora 🙂
Jeśli to nie pomoże, sprawdź czy gwizdek działa na komputerze Twej córki, a także pamiętaj, że sterowniki muszą pasować nie tylko do gwizdka, ale i wersji Windows.
Akcent kulinarny – Na zdrowie 🙂
Placku każdy system zainstaluje to co potrzebuje, wielkim błędem Pyry było przeniesienie śmieci ze starego kompa. Nikt nie wie czy nowy komp podzielony ma dysk. Jak wszystko władowały na jedną partycję mają przerąbane. Moja rada, zaprosić fachowca, zapłacić użyć, uroku osobistego do dalszej współpracy na tel.
Placek dobre?
http://tunein.com/radio/Radio-6-Blues-s100877/
No…to już ta pora!
http://www.youtube.com/watch?v=HkC71r78bb4
Yurku – Pyra to kobieta Renesansu, a zatem zdolna do wszystkiego. Cierpliwości 🙂
Dziękuję, bardzo dobre, właśnie próbuję zrobić zakładkę i nie bardzo mi to wychodzi.
Co tam zakładki… może się założymy o cuś?
Tylko szybko, bo zara idę spać!
Zakładkę to się robi; Ctrl+D.
Alicjo zakład że wrócisz, wygrałem w przedbiegach.
Załóżmy, że zakładki
zakłada się bardzo ciężko.
A może je należy
zakładać z ikrą i z werwą?
Jedna zakładka w tę stronę,
a druga na nóżkę,
trzecia zakładka…
no dobra, już woła
mnie poduszka!
Ja zakładkę robię „bookmarks”, klik, jest. I co jakiś czas muszę sprzątać niepotrzebne już.
Piwo dla yurka, jasne, że wróciłam, ale tera padam na twarz, się dzisiaj urobiłam po pachy i nie wszystko co sobie zaplanowałam, jest zrobione. Ale prawie, poskładałam ostatnie pranie.
No to idę w kimono…
http://www.youtube.com/watch?v=8BTV-gRVrEY