Chińskie zapiski pełne zaskakującej wiedzy
Warto było sięgnąć po tę książkę. O Chinach bowiem czytałem sporo i w swej zarozumiałości uważałem, że wiem o nich prawie wszystko. Tymczasem książka Katarzyny Pawlak – socjolożki, tłumaczki z języka chińskiego i zamiłowanej podróżniczki – wyprowadza mnie z błędu. Mógłbym powiedzieć, że nie wiem o tym gigancie nic. I to by było bliższe prawdy. Po skończonej lekturze książki zatytułowanej „Za Chiny ludowe Zapiski z codzienności Państwa Środka” wiem nieco więcej. W każdym razie więcej niż ci, którzy książki wydanej przez oficynę Carta Blanca nie mieli w rękach.
Ludzie ciekawi świata powinni szybko po tę lekturę sięgnąć. Zobaczą Chiny inne niż na filmach reklamowych rozpowszechnianych przez biura turystyczne i inne niż te z książek reporterów, którzy po dwutygodniowej podróży pod opieką chińskiego tłumacza i pracownika tamtejszej bezpieki zarazem, piszą opasłe tomy pełne sądów o ludziach i rzeczach całkiem innych niż wszystko co dotąd poznawali.
Katarzyna Pawlak zarejestrowała i opublikowała scenki z chińskiej codzienności prezentując tzw. zwykłych ludzi. Nie twierdzi też autorka, że wie o nich wszystko, bądź że wszystko jest dla niej zrozumiałe. Opowiada o tym jak trudne (a czasem całkiem niemożliwe) jest zostać „obserwatorem dopuszczonym” czyli tym, kto zdołał przedrzeć się przez mur nieufności otoczenia. A mur ten jest potężniejszy niż Mur Chiński.
Czasem jednak udawało się autorce wykuć malutki wyłom w tym murze. I o tym co przez tę szczelinę zobaczyła pisze np. tak: „Zmierzcha się, za chwilę rozpoczną się obchody. Narodowość Bai ma swoje własne, unikalne obrzędy. Obie kobiety przygotowały już coś dla bajskich obchodów najważniejszego – pieczony świński łeb (zhutou). Zhutou ma smutne spojrzenie. Ryj jakby zastygł w niezręcznym uśmieszku. Obok w misce znalazł się i świński ogon: „Żeby wszystko miało początek i koniec, żeby każdy z domowników, tak jak doświadczył początku tego roku, był też świadkiem i uczestnikiem jego zakończenia”.
Zhutou, ogon i ryba (wymawia się tak samo, jak dostatek – yu), tofu (fu, jak szczęście), ryż i dwie filiżanki herbaty wynoszone są przed wejście i stawiane obok wielkich dymiących kadzideł. Panie domu rozrzucają świeżo ścięte siano, na którym zaraz przyklękną. Herbata wylewana jest dla duchów. Wszystkie ofiarne produkty wystawia się kolejno na wszystkie strony świata, kobiety składają pokłony. To znowu one, jak i u ludów tarasowej doliny, strzegą tradycji i porządku. Dziś także metafizycznego.
Świńska głowa wjeżdża z powrotem do domu; można już jeść. Je się rękami, miska stoi na ziemi. Pan domu „przeszukuje” smakołyk na okoliczność co lepszych kąsków (policzek ryja ma smak zupełnie inny niż na przykład podniebienie), podtyka je gościom. Jak dowiem się później, to jedzenie rękami, ta miska na ziemi mają bardzo głęboki sens. „Naszymi przodkami są małpy”, tłumaczy pani Zhao, której wymowę zaczynam w międzyczasie rozumieć całkiem nieźle. Prosi, by nazywać ją „mamą Zhao”. „Jedząc rękami, jesteśmy jak nasi przodkowie. Dopiero później stajemy się ludźmi”. Tak samo z klękaniem na sianie. To odtworzenie okresu przed cywilizacją, przed kulturą.
Podczas bajskiego Nowego Roku człowiek nie tylko przypomina sobie o porządku rzeczy, początkach i końcach, które napotyka we własnym życiu, przypomina sobie także o czymś chyba jeszcze ważniejszym: że bycie człowiekiem jest procesem, stawaniem się, że nie jest dane raz na zawsze. Gdy już sobie przypomnimy, następuje regularna kolacja wigilijna. Panie wnoszą na stół gorący kociołek –huoguo – podgrzewany na szyszkach i gałązkach sosnowych, które osobiście nazbierały w górach. W kociołku wrze rosół ze świńskiej głowy, z niebotyczną ilością różnych warzyw (symbolizują obfitość i różnorodność rzeczy, które przytrafią się uczestnikom kolacji w ciągu roku). Oczywiście, najpierw dwie miseczki dla duchów – jedzenie rzucone w powietrze.”
Autorka twierdzi, że właśnie takie Chiny, a nie te olśniewające przepychem i nowoczesnością, tylko zwykłe i codzienne, kocha najbardziej. A czytelnik razem z nią.
Komentarze
Asiu (wczoraj, 21:56),
hmm, co do planów – najlepiej o nich opowiadać, gdy są już przyjemnymi a jednocześnie stymulującymi wspomnieniami 😎
Plany oczywiście mam 😀
Zaś najświeższe wspomnienia dotyczą niedzieli, kiedy to, przed koncertem muzyki dawnej w Mikołowie, umówiliśmy się raniutko w Tychach, zwiedziliśmy przy pięknej pogodzie* od dawna czekające na nas miasto Oświęcim (prawie całe w azaliach i rododendronach), po nim okoliczne ‚zagłębie’ architektury drewnianej (aż po Kęty i Andrychów, na pograniczu Małopolski i Śląska), natykając się przy okazji zarówno na pierwszą parafię (tymczasową, 3 mce) Józefa Tischnera, jak i miejscowość rodzinną kardynała Nycza. Przedkoncertowy spacer po Mikołowie zwieńczył dzień (jeśli nie liczyć wieży Lipowca widzianej przeze mnie podczas nocnego powrotu do domu) 😀
Zapraszam oczywiście wszystkich zainteresowanych 😀
Pod blogiem kulinarnym nie mogę nie wspomnieć też, iż, objeżdżając drewniane kościółki, co i rusz natykaliśmy się na „paszportowców” doliny karpia. Stowarzyszenie Dolina Karpia zorganizowało akurat II Targi Turystyczne i Festiwal. Zaliczenie (trzech) drewnianych atrakcji upoważniało do jakowychś zniżek podczas festynu…
333 litry zupy z tej ryby bulgotały już na rynku w Zatorze… ale my poczekamy, aż upowszechni się rewelacyjna ponoć, ‚domowa’ receptura wędzenia karpia. Czy będzie w połowie takim sukcesem jak pstrągi (np. ze Żmiącej)? — Przekonamy się z pewnością; Zator jest wszak o rzut beretem od krk (a stawy widać ładnie np. przy podchodzeniu do lądowania w Balicach).
________________
*dziś identycznie ładnie, wczoraj i przed- było nieco gorzej
PS, relacja Kompana objazdu… gdyby ktoś miał czas i ochotę na porównania i poszerzenia… jeszcze!… 😉
https://picasaweb.google.com/103892840995890796596/OswiecimDrewnianeKoscioYWJegoOtoczeniuMikoOwKoncertowy
To dzisiaj od rana podróżnicza różnorodność 🙂
Najpierw przeskoczyliśmy Chiński Mur,a potem schroniliśmy się w zacisznych,
drewnianych,około oświęcimskich kościołach.
Przed nami zapewne kolejne relacje,bo w Polsce od jutra następny długi weekend
i ten i ów spakuje jakąś walizkę,czy plecak.My mamy zaplanowany mały wypad
do Wrocławia 😀
Za Chiny ludowe, za chińskiego boga…
Jak wygląda świeżo ścięte chińskie siano?
Wyobraźnia mnie coś zawodzi, zwłaszcza że na dworze chyba „zawodzi” i zaleje nas dziś na dobre ten deszcz nieustający od wczoraj 🙄
Na termometrze +5.
Dzień dobry Blogu!
Jakie urocze są te drewniane kościółki…
Bozia lubi ładnie mieszkać także w Bretanii, szczególnie w słynnych „zagrodach parafialnych” – enclos paroissiaux – fenomenie europejskiej kultury sakralnej XVI-XVII w.
W zamożnych dzięki handlowi tkaninami okolicach bretońskich poszczególne gminy prześcigały się w budowie jak najokazalszych kalwarii, bram tryumfalnych i pięknie zdobionych kościołów. Do „kompletu” należą wszędzie ossuaria i cmentarze otoczone solidnym murem. Wszystko to stoi otworem dla zwiedzających, strażników nie widać, nikt też nie sprzedaje biletów…
Dzień dobry wszystkim 🙂
Piotrze, cieszę się, że reklamujesz tę książkę – ucieszyłam się też, kiedy ją wczoraj dostałam. To papierowa wersja chyba najlepszego polskiego blogu o Chinach, jaki spotkałam w necie:
http://zachinyludowe.net/
a który znalazłam, kiedy przekopywałam sieć w poszukiwaniu informacji o Chinach, gdy wybierałam się tam (niestety na krótko, bez szans bardziej dogłębnego poznania) dwa lata temu. Panią Katarzynę do wczoraj znałam tylko pod nickiem bxy 🙂 Nawet zdarzyło nam się chwilę pokorespondować blogowo.
Ten blog uważam za najlepszy, bo autorka chce rozumieć i ma otwarte oczy.
Też bardzo polecam.
Tu sobie pogadałyśmy 🙂
http://szwarcman.blog.polityka.pl/2010/05/24/expo-wyszlo-jak-zawsze/#comment-66416
Interesująco o Expo, choć to już dziś niegdysiejsze śniegi…
… na których, zdaniem Stanisława, można dostrzec lemingi, w przeciwieństwie do świstaków 😉
Stanisławie,
naprawdę widziałeś świstaki 3-4 razy większe od leminga?
Carta Blanca wydaje niebanalne książki o różnych krajach. Czytałam jakiś czas temu „Lalki w ogniu” Pauliny Wilk, które poświęcone są Indiom i muszę przyznać, że po lekturze przeszła mi chęć na odwiedzenie tego kraju.
Dzień dobry,
A Capello – dziękuję za relację. Na Podkarpaciu jest druga część Szlaku Architektury Drewnianej. Z kościołami i cerkwiami, domami i skansenami.
Kilka bardzo ciekawych tras. Jeszcze tam, niestety, nie byłam 🙁
„Za Chiny ludowe” zapowiada się bardzo ciekawie. Ciekawe czy jest już w bibliotece?
Chiny….temat rzeka albo Mur
__________________________
czy ktos z Panstwa byl w prowincjonalnej, restauracyjnej toalecie w Chinach …rzad dziur w betonie i obok siedzacy i monosylabicznie gaworzacy tubylcy… lokal w ktorym goscie jedza kyrczaki i spluwaja i rzucaja koscie na gliniana podloge– to sa Chiny nie z bedekerow turystycznych. ALE BARDZO CIEKAWE. Mojej polowy kuzyn jest ozeniony z Chinka i mieszkaja w Sztokholmie. Bardzo zdolna mloda kobieta, ktora w pare lat nauczyla sie szwedzkiego i nostryfikowala swoj chinski dyplom stomatologa – obecnie jest
ordynatorem (överläkare) na stomatologii.
Zasada wedlug Chinczykow, ktorzy odwiedzja chinskie restuaracje w Europie – chodz do tych w ktorych jedza Chinczycy
Asiu-włóczyliśmy się kiedyś z Osobistym Wędkarzem po Podkarpaciu odwiedzając
tamtejsze drewniane kościółki i cerkwie.Pamiętam,że do pokonania miałam wtedy dwie przeszkody:
1)przekonać Osobistego Wędkarza,że warto,bo on najchętniej ulokowałby się na dłużej nad brzegiem Sanu zamiast pielgrzymować po kościołach 😉
2)odnaleźć klucze do zamkniętych wrót tych drewnianych budowli,bo wbrew pozorom one nie zawsze są w rękach popa,czy proboszcza na plebanii (o czym też wspomina a capella w swojej fotorelacji)
Danusiu – nad brzegiem Sanu też jest przyjemnie, zwłaszcza w gorący dzień sierpniowy 🙂 . Pamiętam, było takie gorące lato, wybrałyśmy się z koleżanką w Bieszczady. W ostatnim dniu zwiedzałyśmy Lesko. Jak przyjemnie było pomoczyć nogi w Sanie. Na środku rzeki na leżaku siedział człowiek w kapeluszu słomkowym i czytał książkę. Stan wody był wtedy niski i takie rzeczy były możliwe. Wcześniej, jak wchodziłyśmy na Jasło od strony Cisnej (przez Okrąglik), zbocza były pełne dojrzałych jagód. 😀
Na tabliczce z napisem Okrąglik ktoś dopisał „Knedlik”.
Dzien dobry,
Ozzy,
to nie tylko zasada Chinczykow. My na wakacjach tez staramy sie wybierac restauracje gdzie tubylcy sie stoluja.
Danusko,
Nie wiem na ile to prawda, ale prawoslawna czesc mojej rodziny zawsze mnie uczulala, coby prawoslawnego ksiedza popem nie nazywac. Ponoc jest to termin pogardliwy (cos jakby klecha).
Jolly Rogers-skoro tak,to niech prawosławni wybaczą 😳
Jolly, to jak ich należy nazywać?
Danusko,
to miala byc luzna uwaga, przepraszam, nie chcialam aby zabrzmialo jako pouczenie.
Ja tylko wspomnialam, bo mi moi dziadkowie przed oczami staneli.
‚Nie pop dziecko, tylko batiuszka albo swiaszczenik’
Tu i ówdzie mówią też „jegomość” 😉
Z dzieciństwa pozostało mi w pamięci powiedzonko stryjecznego dziadka:
„popy, diaki – złodijaki…” odnoszące się do duchownych in corpore 😎
Jolly Rogers -nie sumituj się,wszystko jest ok 🙂
pracującej w ogrodzie luci przeleciał raz przed samym nosem bażant
i zatrzymał się nieopodal – ach,wspaniale – pomyslała – dawno nie wylądował w moim garnku – i, mimo, że była w trakcie w pielenia grządek,
narzuciła sukienkę, chwyciła procv i ruszyła za ptakiem…
jadnakze bażant okazal się byc niełatwym kąskiem i ledwo luci zbliżała się na odleglosc rzutu,to, on jakby tknięty przeczuciem, odfruwał…
nie spostrzegła się luci, a czas mijał, i wylądowała w parku kasztanowców pobliskiego pgr-u i tam tez wreszcie znalazła własciwą do miotu pozycje, lecz zamiast rzucic kamieniem, rzuciła najpierw okiem i spostrzegła w cieniu liscia cykadę, a na lisciu bardzo dokładnie obserwującv ją modliszkę, a znowu modliszce przypatrywal się intensywnie bażant, którego miała dotychczas w oku luci, która, zdumiona takim obrazem, znieruchomiała
na moment…
Wtem rozległ się chałas, a z pobliskich krzaków wybiegli chlopi z kijami,
myslac, że mają do czynienia ze złodziejem i niezle by się luci oberwalo, gdyby im szybko nie wytlumaczyła, dlaczego zabłądziła do ich ogrodu…
wracając do domu była bardzo markotna;
– co się stało? – zapytała się jedna z uczennic;
– ach, wskoczyłam do brudnego potoku i zapomniałam o moim czystym jeziorze – westchneła luci i wróciła do pielenia.
Pozbyłam się godzinę temu Młodszej i psa – pojechali do Ryby i Matrosa, wrócą (ponoć) w sobotę. Też, kilka tygodni temu, relacjonowałam książkę o Chinach „całkiem innych” i od strony stołu oglądanych. To wielki kraj, wielka, różnorodna, stara i obca nam kultura, więc tych zadziwień , spojrzeń „zza muru” będzie zawsze wiele. Lata temu chodziłam po Bieszczadach jeszcze wtedy dzikich, zarastających, zrujnowanych wsi, niszczejących cerkiewek i bezdroży. Potem, kiedy już moje dzieci tam chodziły, było inaczej. W Mikołowie nigdy nie byłam, z przyjemnością obejrzałam fotografie A Cappelli
@a-cappella:
w golfa i bambuko nie umiem, bo nie lubie, ale moge sie nauczyc 😉
🙂
https://www.youtube.com/watch?feature=endscreen&NR=1&v=92roMZUhJgI
@ozzy,
owszem bywałam w takich chińskich toaletach, jakie opisujesz, ale nie widziałam, żeby ktoś w nich jadał.
Stanowczo odradzałabym wędrówki po Chinach bez znajomosci miejscowego języka. Poza Pekinem i Szanghajem, nawet w wielomilionowych miastach trudno znaleźć, poza cztero-, pięciogwiazdkowym hotelem, kogoś kto zna jakis europejski język. Najłatwiej spotkać kogoś mówiącego po angielski w dalekobieżnych pociągach. Wędrówka po Chinach w 40. osobowej grupie może byc bardzo uciążliwa. My podróżowaliśmy w grupie 12.osobowej. Towarzyszyła nam polska pilotka, która zjechała całe Chiny i oczywiście chińscy przewodnicy. Mieliśmy okazję widzieć chńskie wesele, nie na zamówienie, chiński pogrzeb, odwiedzić hutongi, zobaczyć bardzo biedne wioski, bazary. Przy uwzględnieniu najważniejszych skarbów kultury chińskiej.
Zadbano o nas od strony kulinarnej. Na obiady i kolacje byliśmy wożeni dp restauracji serwujących dania kuchni regionalnych.
Oczywiście zwiedziliśmy tylko część kraju.
W Mikołowie śpiewaliśmy niecałe dwa tygodnie temu.
Pyro, może Ty popełniasz jakiś błąd przy obsłudze komputera? Pamietam, że jeszcze nie minęły trzy lata, kiedy przekazywałam Ci, w charakterze listonosza, laptopa od naszego blogowego kolegi. Laptopy nie mają aż tak krótkiego żywota.
Może powinnaś skonsultować to z naszymi blogowymi informatykami?
Jagodo – jak dotąd dwa komputery – w tym tego laptopa, wykończyli mi informatycy Ten ostatni też działał właściwie do końca, aż informatyk poproszony o zharmonizowanie komputera z routerem – grzebał, wziął pieniądze, wyszedł, a za nim został nieboszczyk – komputer. Jako, że miał on 8 lat, nie mam co wiele pyskować; chociaż myślę, że kiedy przyjedzie w lecie Matros, jeszcze przywoła go do życia.
Ja komputerów nie psuję – boję się techniki, więc nie grzebię.
Jagodo – cd
Laptopy się nie psują, ale w maszynach starego typu wysiada co jakiś czas system chłodzenia – przegrzewają się. Kłopot z tym, że nie ma w serwisach części zamiennych – już nie prowadzą. Jak przyjedzie kiedyś Paweł, to może jeszcze raz w nim pogmera. Wtedy, kiedy zostawił u Ciebie, też naprawiał chłodzenie. Są okresy, kiedy komputer chodzi u mnie 20 godzin na dobę – stare pudełka nie zawsze wytrzymują takie obciążenie.
Pyro, naprawde nie nasz sie z czego tlumaczyc. Komputer osmioletni jest nader sedziwym komputerem. Dobrze, ze bedziesz miala nowy. Mazl tow.
Witam, komputer jak każde urządzenie wymaga serwisu męskiego. Odkurzyć, przeczyścić, posmarować co trzeba. Raz na rok wystarczy. Pyro nie wierz w to, że części nie ma, to są typowe, które w ciągu kilku dni masz w domu. Co do wieku komp. mój rezerwowy ma 9 lat jeszcze z XP i działa Kocie M.
Zadzwonił Vijay. Będzie na tym Tajwanie przez rok.
Mówi, że klimat łagodniejszy niż w jego indyjskiej okolicy. +32, trzy razy w tygodniu deszcz. Większość mówi tylko po chińsku, ale w jego laboratorium rozumieją angielski. Ludzie, z którymi ma do czynienia (studenci, doktoranci, profesorowie) wydają mu się o wiele młodsi niż są w rzeczywistości, na wygląd jak uczniowie szkoły średniej w Europie albo w Indiach. No, mali jacyś 😉
Jego ojciec szuka dla niego narzeczonej. Brat już ma, ale nie może się ożenić, bo najpierw musi ożenić się starszy (Vijay), tak nakazuje obyczaj… 🙄
Jagodo,
nie pisalem, ktos jadal w toaletach.
Tylko. ze w restauracjach byly takie toalety.
Komputery sa obecnie tanie i nie opłaca sie zaden serwis poza gwarancja. Mam w piwnicy stary IBM XT, 5160.z lat 80 , byl to pierwszy model z twardym dyskiem wewnetrznym i na floppy
disk – model nie do zdarcia.
Nemo – Vijay, jak średniowieczny czeladnik wędruje z miasta do miasta. Krótkie kontrakty zatrudninia. Ożenić się? A z czegoż on rodzinę utrzyma?
Mój stary iMac, którego spisaliśmy na straty 2 lata temu, bo nie chciał startować i fachowcy nie potrafili (albo nie chcieli) go naprawić (ale nie został wyrzucony, bo Osobisty nie pozwolił) ma już co najmniej 9 lat i działa znowu bez zarzutu po tym, jak wymieniliśmy mu zasilacz, który trzeba było sprowadzić z USA, bo w Europie nikomu się nie chce trzymać części do takich staroci 🙄
Serwisów żadnych z odkurzaniem, smarowaniem czy czyszczeniem (poza przecieraniem ekranu) nie fundowaliśmy mu nigdy.
Co to udowadnia, ze dziala choc ma 9 lat? Gdzies w Ameryce mieszka zarowka ktora dziala juz 27 lat i lodowka, ktora ma 40 lat. So? Mojego poprzedniego kompa (HP) nie oplacalo sie naprawiac po 7 latach. To, powiedziala nasza specjaliskta, „dorzucac dobre pieniadze do zlych”. Kobiety, nalezy przyznac, sa pod tym wzgledem madrzejsze .
Było trochę zamieszania z wyjazdem Młodszej zaraz po pracy i zupełnie zapomniałam, że jutro wszystko zamknięte. Muszę jeszcze trochę zakupów zrobić.
Kocie nie 27, 107lat toto świeci bez wyłączania.
Mój komputer stacjonarny (składak chiński) najpierw służył Wnukowi do gier, a kiedy okazał się za słaby, dostałam go w spadku, a laptop służył obydwojgu dzieciom PaOLOre . ale dla mnie zupełnie wystarczały. Przecież ja tylko piszę, czytam, ew. odsłuchuję piosenki. Samolotów na nim nie projektuję, ani tras podwodnej żeglugi. Obydwa sprzęty zupełnie mnie zadawalały.
Pyro,
taki jest los młodych naukowców, którzy chcą coś w swojej dziedzinie osiągnąć. Roczny kontrakt to nie jest dla „postdoka” wcale tak krótko.
Moi przyjaciele w USA przewędrowali za pracą wiele stanów, od Kentucky przez Colorado, Arizonę, Ohio do Texasu, gdzie już chyba doczekają emerytury. Oboje pracują naukowo.
Vijay zrobił doktorat w Indiach, stamtąd trafił do Bolonii, teraz na Tajwan… Im więcej będzie miał referencji, tym lepsze szanse na przyszłość. Teraz ma rok na szukanie dalszych punktów zaczepienia.
Polski fizyk plazmowy też nie miałby nic do szukania w swojej Koziej Wólce 🙄
Basiu,
Dzięki za nowe trasy, na pewno wypróbuję latem 🙂
Nemo,
Zdjęcia cudo!
To święto jutro zupełnie mi nie pasuje. Wszystko pozamykane, urzędy nie działają,nawet piec i gotować nie ma dla kogo. Dla nie obiad jest prawie zrobiony, jutro tylko obiorę i ugotuję szparagi. Teraz pójdę przejrzeć „Politykę” papierową.
W czołówce najstarszych żarówek są także żarówki w Polsce – w muzeum elektrowni w Łaziskach/ angielska – świeci tylko raz w roku 6 stycznia/ oraz w tej elektrowni : http://wiadomosci.wp.pl/kat,1515,title,W-Polsce-najstarsze-na-swiecie-zarowki,wid,191206,wiadomosc.html
Dzisiejszy wpis Gospodarza przypomniał mi moją przygodę z głową świńską. W kryzysowych czasach natrafiłam kiedyś na taką głowę i wprawdzie z wahaniem, ale jednak zdecydowałam się ją kupić. W domu okazało się, jak nieroztropna była to decyzja. Jakakolwiek obróbka okazała się niemożliwa z powodów estetyczno – psychologicznych. Nie mogłam się przemóc i głowę wyrzuciłam. Trąciło to dość mocno hipokryzją, bo jednak jestem mięsożercą, wprawdzie bardzo umiarkowanym, ale jednak. Kawałek mięsa z szynki to nie to samo co kształtna głowa. Dziś też nie zabrałabym się za taką prace, chyba że przymuszona sytuacją. Ale ta upieczona głowa chińskiej świnki opisana przez autorkę omawianej książki nie jest wcale odrażająca i pewnie spróbowałabym kawałek.
A ja się cieszę, że nie muszę jutro gotować, bo planowane są kiełbaski z grilla , a to jest męskie zajęcie. Zrobię tylko sałatkę. W piatek z kolei planujemy wycieczkę rowerową, po której jesteśmy zaproszeni na obiad do Teściowej. Odpoczynek od codziennego gotowania jest bardzo wskazany.
Droga: http://www.polskiekrajobrazy.pl/Galerie/75:Pojezierze_Olsztynskie/4565:Worliny_droga_z_Moraga_do_Olsztynka.html
Jutro dzień wolny, w piątek do pracy 🙁
Świt w Bieszczadach: http://www.polskiekrajobrazy.pl/Galerie/110:Bieszczady/132611:Swit_nad_Przelecza_Przyslup._Bieszczady.html
wiesz co ozzy?
zdaje sie zes juz zapomnial jak smakuje zesranie sie w gacie. uwazam ze nawet najgorszy monosylabiczny kibel jest lepszy od dwoch nogawek. byc moze jestem omylny? 🙄 toaleta to nie perfumeryjny shop. dobrze wiemy do czego sluzy i wbrew temu co mozna poprzez graffiti dowiedziec sie w niej, sluzy tylko jednej jedynej przyjemnosci. pozbyc sie w koncu tego co przeszkadza logiczniemu mysleniu.
Jagodo, chiny nie sa typowo turystycznym, w zachodnim rozumieniu krajem. sa nowoscia, ciekawostka dla wielu tam trafiajacych. wielu, podobnie tak jak i ty, zapominaja ze chinczykow jest tyklo ponad miliard wiecej niz ueropejczykow. pomimo ze nie jestem chinczykiem to nie kumam, po jakiego diabla potrzebna jest im znajomosc europejskich jezykow? 🙄
byku, a moze zagramy w chinczyka? aczkolwiek golf to wysoka precyzja, no i ogromna kondycja. wiem cos na ten temat.
Pieczone prosię to bardzo smakowita rzecz i na chińskim stole tylko z wielkich okazji. Prosię jest pieczone na bardzo wolnym ogniu, potem mięso kroi się na małe kawałki, ale zachowuje się kształt prosiaka. O skórkę wszyscy się biją – jest chrupiąca, kruba na centymetr, wspaniale wypieczona. Głowa zostake na koniec. Zapewniam, że wszystko wspaniale smakuje 🙂
http://alicja.homelinux.com/news/img_1513.jpg
*gruba 😳
W chińczyka (Człowieku, nie irytuj się) grywałam namiętnie w dzieciństwie 😉
Z zakamarków pamięci mojej i mojego komputera wygrzebałam wspomnienia z Podkarpacia 2010 (zjazd mojego roku między kolejnymi fazami powodzi). Coś tam, coś tam pamiętam, ale tego kościółka jakoś nie potrafię umiejscowić. Może dlatego, że pocałowaliśmy tam klamkę?
Może ktoś z szanownego towarzystwa wie, gdzie to było?
Nemo,
obraz nie pokazuje się.
nie Nemo, nie mam zielonego pojecia. na wyspach zielonego przyladku znam wiekszosc tych przybytkow. jeden przypada na miejscowosc. tez nie sa zawsze otwarte. ale jezeli juz to warto tam wdepnac. jak zwykle tego typu budowle ziona chlodem i pobyt w nich jest zbawienny 😆
w cumbuco zawsze byl zamkniety w przeciwienstwie do panienek sterczacych przed nimi 🙄
Krystyno,
a teraz?
Teraz tak.
Nemo http://www.sekowa.info/index.php?go=17&id1=11&ido=43 ?
Piękna ta cerkiewka (chyba po renowacji albo z modrzewia?)
Pyro,
informatycy faktycznie bywają niebezpieczni. Mnie twardy dysk załatwiła właśnie informatyczka.
Wiem, że się boisz techniki. Ja też. Dlatego się zastanawiałam czy nie robisz niechcący jakiegoś błędu.
@ozzy,
źle Cię zrozumiałam. Sorry.
Antonino,
dziękuję! 😀
Wola Sękowa i chabry – piękne 🙂
@lajares
mozesz raz jeszcze.napisac bardziej jasniej, poniewaz nie wiem.o co ci chodzi?
@Jagodo,
🙂
https://www.youtube.com/watch?v=5-CN7ZBVN0I
Asiu, 🙂
w tym dworku w Woli Sękowej mieszkaliśmy podczas zjazdu. W salonie był kominek, gdzie płonął piękny ogień, ale pokoje były nieogrzewane i chłód dawał się we znaki. Niektórzy narzekali, my – nie.
Przezornie zabieramy zawsze ze sobą śpiwory puchowe 😉
Nemo – na Waszych zdjęciach ten dwór wygląda zdecydowanie lepiej 🙂
http://gfx.nazwa.pl/dworwolasekowa/
Dziękuję, Asiu 🙂
Nasze zdjęcia były robione pod wieczór, wtedy jest inne światło, poza tym zieleń była bardzo wiosenna, no i Osobisty ma to wyczucie…
Zdjęcia są surowe, prosto z aparatu, nic nie korygowałam.
Niektóre cerkiewne musiałam trochę rozjaśnić, bo były robione bez lampy, dobrze, że nam się jeszcze ręce nie trzęsą 😉
🙂
Czy byliście w Haczowie? Na zdjęciach nie widzę tego kościoła.
W Haczowie?
Nie, jakoś nie wypadł nam po drodze 🙁
Wiesz, jak to jest po zjazdach i nieprzespanych nocach… 🙄
Może jeszcze kiedyś dotrzemy w tamte strony.
Wracaliśmy przez Ołomuniec i Wiedeń, cały czas w ulewie, dopiero u Pana Lulka zaświeciło słońce. Po węgierskiej stronie zwiedziliśmy piękny kościółek w miejscowości Jak
Potem przez Innsbruck do domu też w ulewnym deszczu 🙁
Ładny kościółek.
Dobranoc
Chiński sfinks, bliźniaczy brat Fryderyka, Mao Szo Pen liczy sobie 32 metry wysokości. Changsha, prowincja Hunan. Pomnik zbudowano w ramach światowej akcji Pal Licho Biednych.
Polecanej książki jeszcze nie czytałem, ale Autorkę i jej blog podziwiam już od trzech lat, dzięki pawilonowi z dykty 🙂
Asiu, dałaś sznurek, a u mnie, jak zwykle, przepraszania i oznajmienie, że ta strona chroniona jest przez GEMA. Ta zaś chroni tu prawa autorskie. Na litość boską, Kto jest KSU?
Targ, siano i świątynia ludu Białych w Dali (Xizhou). Świński ryj musi być świeży 🙂
@ogonek:
strzelanie z procy tez nie jest takie latwe…
procarze balearscy(m.in. majorka -ulubiona wyspa szopena) byli kiedys uwazanii za najlepsza druzyne ekstraklasy srodziemnomorskiej; przez prawie tysiac lat walczyli
(glownie jako trupa najemna – tez sposob na zarobek; patrz n.p. dzisiaj: gwardia szwajcarska w watykanie) na prawie wszystkich frontach starozytnych wojen od slupow heraklesapo morze czarne…
p.s. nie irytuj sie szwedzkim milosnik czarnego sabatu, bo o to mu wlasnie chodzi;
patrz jego kolega po fachu, nergal 😉
p.s. niejakie siedemdziesiat lat temu kilku procarzy cyganskich tak wzielo pod obstrzal oddzial esesmanow, ze zmusili go do, czasowego, bo czasowego, ale odwrotu…
Jeszcze a propos prosiaka:
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/09.I%20na%20co%20zeszlo%20swini…jpg
p.s.
wspomniana powyzej akcja(cala) trwala mniej niz pol godziny, szkoda, ze nikt na taki temat filmu nie zrobi, ekszyn jak cholera, muzyka zajebista, momenty byly, bylby oskar 😉
…no ale wiem kolejka zasluzonych dluga: walesa, potem marcel reich ranicki, adam m.,, @ozzy i.t.d…
🙄
byc pilotem wycieczki to straszna mordega;
ja juz po drugiej mialem burn out i poszukalem sobie innego zajecia 😉
a jedna z fajniejszych prac jakie wykonywalem w zyciu byl zawod swietego mikolaja…
…oczywiscie sezonowo, ale przez pare lat, serio 😉
kiedys rozmawialem ze znajoma ze stanow, gdzies takich srodkowych
(chcialem tam kiedys wyemigrowac,he,he…),
a ona tlumaczyla mi, ze u niej nie mozesz nie byc w jakims kosciele;
-okej – odpowiedzialem – to dla mnie armia zbawienia.
oczywiscie kran zreperowac tez potarfie, bo to jest pierwsza rzecz jaka, przyjezdzajacy do francji do pracy na przelomie XX i XXI w., zwykly polak musial umiec 😉
pierwsze przykazanie stanu illinois?
nie naprawiaj kosiarki sasiadowi.
nic dziwnego ze potrafisz byku, skoro teraz robisz za zapchaj dziure 😆
Dzień dobry.
Jakby to delikatnie powiedzieć, Kolegów nie obrazić i na tę ciotkę co to na kanapie siedzi i ma za złe jednak nie wyjść…? Panowie! Subtelni znawcy poezji, języka, muzyki i kultur! Zlitujcie się! Jasne, że człowiek je, a resztki wydała. Na poziomie teorii i praktyki odżywiania – zgoda. Jednakże nie są to czynności (spożywanie i wydalanie) estetycznie równoważne. O tym pierwszym można poematy, o tym drugim tylko z gastrologiem. Kiedyś. dawno temu, kiedy jeszcze żaden z Panów u nas nie pisał, pt Blogowisko i jego Gospodarz przyjęli założenie, że siedzimy przy stole – w saloniku, ogrodzie, w kuchni i zachowujemy się stosownie do tego. Fatalnie smakują potrawy. kiedy fekaliami waniajet
Danuśko, miłego eksplorowania Wrocławia!
(Ja, po kilku chwilach w tym przepięknym mieście… nno, sześciu godzinach, mogło być krócej!) 26 kwietnia, tkwię teraz w każdym wolniejszym momencie w pewnym Mikrokosmosie… lepiej późno, niż jeszcze później… 😉 :D)
Wywiad
Asiu, szlak(i) architektury drewnianej jest/są też (poza rzecz jasna Małopolską i Podkarpaciem) w woj. śląskim i woj. świętokrzyskim. Wszystko to przemierzyłam – oraz np. Lubelszczyznę – i to dość dokładnie jeszcze w drugiej połowie lat 80.
Nb, o ile nie potrafię powiedzieć, od kiedy pasjonuję się sztuką drewna (od zawsze), datowanie początków aktywnego poszerzania wiedzy o cerkiewkach, Łemkowszczyźnie, akcji „Wisła”, etc. jest prostsze – 1985: mój pierwszy wędrowny obóz harcerski po Beskidzie Niskim. I to w absolutnie ekskluzywnie-poinformowanym Towarzystwie! (…co to śpiewało ‚Święty Mikołaju, opowiedz jak tu było’ na długo przed tym, gdy młode masy wyły „Rajd, rajd, bieszczadzki rajd’ ;))
Potem był jeszcze obóz stacjonarny w Rozstajnem.
W prawie- i ponad-ćwierćwiecze tychże postanowiłam dwa lata temu przyjrzeć się znów Łemkowszczyźnie Zachodniej (i centalnawej) i odwiedziłam wszystko już-znane plus o wieeele więcej. Wydaje mi się, że dawałam linki również pod tym blogiem, ale mogłam to przeoczyć (pośpiech, lato, perspektywa kolejnych wypadów… i/lub wypadów do Domu). Link poprzez nick tego komentarza (spis górskich treści); do wszystkich tamtych obrazków (z czterech bardzo intensywnych eskapad 2011) dotrze też zainteresowany Czytelnik poprzez zbiór Picasy a cappella reservata… Może najbardziej hardkorowy (ale i epifanijnie-mistyczny 🙂 …oraz stawiający wyzwania kondycji swojej i cudzej 😉 *) był drugi objazd, weekendowy https://picasaweb.google.com/108271870011088271461/EmkowszczyznaPolskaCd
Hańczowa (jeśli to o nią Ci chodziło) będzie w trzecim objeździe. Komentarz do tych eskapad, jako się rzekło, w serii wpisów ‚okołołemkowskich’; tam też rozszerzenia dla koneserów, np. Irka o Chełmszczyźnie.
Pozdrawiam! 😀
_____________
*w pewnym momencie, w szczerym polu naprzeciwko wiatraków, nagle rozrusznik wydawał się jakby odmawiać posłuszeństwa… jeden jedyny raz, nigdy dotamtąd i odtąd… ale te 40-50 zatrzymań w upale mogło mu się chwilowo nie spodobać 🙄
…Z kolei w zeszłym roku zrobiliśmy objazd najbardziej wschodnich cerkwi bojkowskich*, co wraz z Uluczem, Dobrą, sanockim skansenem (i nową rekonstrukcją „Rynek Galicyjski” tamże), cerkiewnymi okolicami Komańczy czyli Łemkowszczyzną wschodnią, słowackim ‚zagłębiem’ okolic Svidnika (Bodrużal, Ladomirowa – to najsłynniejsze, bo na liście UNESCO) dało też bardzo niezły obraz regionu, stan na 2012 🙂
…2009 (acappellasupernova) to z kolei przegląd drewnianej architektury małomiasteczkowej (zdaje się nawiedziłam je wówczas wszystkie w Małopolsce :D)…
…Kościółki drewniane można spotkać w dosłownie każdym albumie, ale wnikliwi oglądacze (i naśladowcy) radzą sobie z tą niedogodnością doskonale… Niektórzy nawet fatygują się z listami dziękczynnymi [!], co jest pewną przesadą, w czasach, gdy obfitość informacji (wydawnictw zwartych, ulotnych, internetowych, darmowych map rozdawanych przez MOT, itd., itp.) oraz moda pozwalają każdemu zaplanować dowolnie objazd, wędrówkę, treking rowerowy.
(Ewo, :D)
Nb, zarówno nowicjuszom (wśród wielbicieli drewna), jak i zaawansowanym poleca się w przypadku Małopolski przeanalizować każdoroczne listy obiektów będących akurat na Otwartym Szlaku Architektury Drewnianej. Tam nie powinno być problemów (i strat czasu) związanych z poszukiwaniem kluczy. W godzinach otwarcia, rzecz jasna.
Inauguracja (2013) cyklu „Muzyka zaklęta w drewnie” też już się odbyła (lipnicki Św. Leonard, UNESCO, w kilka dni po naszym tam ostatnim pobycie) —
— zatem nawet gdy nie wszystko na stronach dewnianamalopolska działa jak powinno – powoli się rozkręci, jak zawsze… a maj i czerwiec są tak czy owak ubogie w turystów, mówią przewodnicy ‚w terenie’ (patrz relacje pod obrazkami) 😀
[Nb, gdy się wejdzie w temat – nie ma dla niego granic: Czechy (natychmiast najstarszy obiekt… i to przez przypadek :D), Słowacja (jak u siebie w domu), kraje alpejskie (w miarę możliwości czasowych), Skandynawia (na razie wyłącznie teoretycznie), nawet Anglia (inaczej, też prze-fascynująco…]
__________
* stąd https://picasaweb.google.com/100017103147766566592/CiuchciaWMajdanieIPoOninaWetlinska#5777552167040591154 najdogodniejsze przejście do dokumentacji mojej i Towarzysza wyjazdu (on ma jedyne nasze obrazki z ‚najbardziej wschodniej’ Bojkowszczyzny: Smolnik, Czarna, Żłobek, Rabe, Hoszów, Liskowate, Równia, Stefkowa – album ‚Wschód drewniany…’)
… ❗ Państwo oczywiście nie przegapią linki Placka z 7:24, wciśniętej w moje elaboraty — jest NA TEMAT (a moje nawet nie zawsze o Wschodzie ;)) ❗
Ale skoro już — właśnie obejrzałam coś bardziej a propos. I to pod swoim blogiem znalazłszy…sja… 😎
http://www.dailymail.co.uk/news/article-2332642/Chang-Kong-Cliff-Road-Tourist-trek-thousands-feet-Chinese-mountain-700-year-old-wooden-boards.html
do tej pory nie planowałam wyjazdu do Chin, ale skorą są tam aż taaaaaakie atrakcje? 🙄
Pyro – O ile dobrze pamiętam sam Gospodarz poświęcił jeden ze swych wpisów fizjologii ssaków, a protestującego YYC ocenzurował jedynie za toaletową formę przekazu, a zatem pan panu nierówny 🙂
Modern Toilet Restaurant to tajwański sposób na manifestację dobrego smaku. Jest tych przybytków już dwanaście i można je śmiało nazwać mało znaną twarzą Chin.
A cappello – Także na temat, ale tylko dla Ciebie, za Wrocław 🙂
Już się zmierzcha
Placku, wielkie dzięki! 😀
(zdaje się, że czaję nie tylko słowa i nutki (wszystkie), ale nawet sylwety i inne podłożone obrazki… :))
A w Mikrokosmosie tkwię po uszy – chciałam byłam rzec wyżej 🙂
Placku – bo widać jednak zostałam tą ciotką z kanapy. Razi mnie nie tyle temat ile forma wypowiedzi. Serio – rozmowa naszych Kolegów w dniu wczorajszym sprawiła mi przykrość i dyskomfort. I wcale nie dlatego, że chcę być pierwsza naiwna. Nie bywam w męskich szatniach i ciężko znoszę babskie oddziały szpitalne.
Dzień dobry,
A Capello – Haczów koło Brzozowa, a w nim stary, drewniany kościół – zabytek UNESCO. Też na Szlaku Architektury Drewnianej.
Pepegorze – KSU – stary zespół punkrockowy. To był link do piosenki „Moje Bieszczady” 🙂
W Wielkopolsce też mamy szlak drewnianych kościołów. W Puszczy Zielonka, koło Poznania. Jedna z tras: http://regionwielkopolska.pl/turystyka/propozycje-wycieczek-183/szlakiem-drewnianych-kosciolow-w-puszczy-zielonka-trasa-i.html
Propozycja na letnią wycieczkę 🙂
A to drewniany kościół z mojej okolicy: http://www.nasze.kujawsko-pomorskie.pl/ciekawostki/miejscowosci/%C5%9A/184-%C5%9Alesin-%28gm-Nak%C5%82o,-pow-Nakielski%29.html
/poranna bura ciemność i ziąb przekształciły się w deszcz – rower poczeka a my kontynuujemy doczytywanie wczoraj :D/
Jolly Rogers,
na Łemkowszyczyźnie zaobserwowałam ostatnio analogiczne zjawisko: prawosławni – niezwykle grzecznie i łagodnie – sugerują, by nie używać słowa ‚pop’, ale ‚proboszcz’, ‚ksiądz’, ‚duchowny’, ‚batiuszka’*…
Nie pomnę, czy ‚dawniej’ tak było. Na pewno w literaturze ‚bieszczadzkiej’ czy ‚beskidoniskiej’ nie zwracano na to uwagi (a zetknęłam się ze wspomnieniami, reportażami, etc., naprawdę kulturalnych wędrowców/przewodników – w cywilu prawników, lekarzy, humanistów z tytułami)… – stąd te wszystkie córki popa, do popa na jabłka, etc.
Lecz może, primo, to my mieliśmy przytępiony słuch (i zbyt małą wiedzę, w tym o odcieniach znaczeń), secundo, mniejszości nie miały na tyle odwagi, siły przebicia (zadowolone, że ktoś ‚całkiem z zewnątrz’ w ogóle przychodzi i się życzliwie, entuzjastycznie interesuje), tertio, kultura wysławiania się, poprawności politycznej poszła ogólnie do przodu, dlaczegożby nie w tej kwestii?
Trochę mnie to zdziwiło, zwłaszcza, że z kręgami cerkiewnymi miałam kontakt także w krk, ale natychmiast przyjęłam do wiadomości (‚modyfikując zachowania językowe’ ;)) Uczymy się języka (i shifts of meanings) przez całe życie… a przesunięcia znaczeń to coś 100x ważniejszego w procesie komunikacji, niż występowanie/brak ogonków albo konwencja pisania małą/dużą literą po kropce…
Skoro już o przesunięciach znaczeń – czytam ubiegłego lata, że Owczarom (które, razem z Brunarami, Kwiatoniem/-onią, Powroźnikiem… kandydują do wpisu na listę World Heritage), przed-juneskowa komisja poleciła pozbycie się śródziemnomorskich iglaków z otoczenia. Tyle oddanej pielęgnacji!… I to w wykonaniu niewielkiej społeczności…
Ale (za)dbanie niejedno ma imię…
______
*to ostatnie zasugerowała nam studentka (muzyki? teologii?) z Białostocczyzny, będąca na wakacjach u swojego kolegi akademickiego w Bartnem — por. 77 obrazków od zalinkowanego w tym komentarzu 🙂
Asiu, a tak, oczywiście!… Haczów! (zaćmienie jakieś… 😯 niżowe?… :roll:)
Pyro – Usiądź proszę na fotelu. Leżę na tej kanapie i próbuję złapać oddech. Wszystko wskazuje na to, że Lajares to Bond, James Bond, w „Licence to kill” 🙂
Widocznie to pożyteczne informacje o skrobi są oburzające.
🙂
U nas dzisiaj wreszcie świeci słońce.
Wirtualny spacer po haczowskim kościele: http://radoslawsobik.pl/panoramy/haczow/index.html
Świat z lotu ptaka: http://podroze.gazeta.pl/podroze/51,114158,14003381.html?i=0#BoxLSTxt
Stanislaw VINCENZ, to niezrownany Mistrz opisu krajobrazow i ludzi o ktorych wspomina @a capella. Vincenz „Sprawiedliwy wsrod Narodow Swiata” autor
niezapomnianej trylogii „Na wysokiej poloninie” ( zwlaszcza cz.3 Barwinkowy wianek – mam wydanie londynskie). Milosz i Czapski, obaj zachwycali sie „opowiadaczem” Stanaislawem Vincenzem. Zreszta cala rodzina Vincenzow to sam w sobie skarb kultury i nauki.
PS ktos wspomnial Bialostocczyzne i tylko warto dodac, ze na tutejszych terenach, przed 1i 2 wojna istnialo wiele synagog i domow modlitwy budowanych z drewna i nie bez interesujacych wplyowow miejscowego folkloru.( prace Tomasza Wisniewskiego)
Dzien dobry,
A Capello,
Ja bylam na nazewnictwo uczulana jak wspomnialam, od dziecka (dziadkowie polscy Bialorusini spod Puszczy Bialowieskiej).
Ozzy,
Niestety drewnianie synagogi Bialostocczyzny nie ocalaly
Tu dla przyklady przedwojenne zdjecia z Zabludowa, co mial na jednym placu cerkiew, synagoge i kosciol katolicki:
http://www.zabludow.com/Zabsynagogue1.html
cenzura w latach ucisku
( – – – -)
autocenzura w latach ucisku
(————————————————————————————————————————————————————————————————————————————————————————————————————————————————————————————————————————————————————————————————————————————————————————————————————————————————————————————————————-) )
oj, nie tak wyszlo, przepraszam, rezygnuje z eksperymentow…
na dzisiaj 🙂
innym, ciekawym elementem kultury łemków jest ich muzyka;
polecam płyte” łemky”,
jarosław trochanowski – skrzypce I, spiew
sławomir trochanowski – skrzypce II, spiew
Stefan stefanowski – skrzypce II, spiew
Lidia trochanowska – kontrabas, spiew
nagrana w piekna noc sierpniowa w 1985 roku we wsi bielanka
koło szymborku, w domu panstwa trochanowskich przez ekipe w składzie:
andrzej lupa, andrzej sasin, iwona tierry;
wp poljazz, PSJ-144
najbardziej lubie „łemkowski czardasz” 😉
Jolly Rogers,
dziekuje;
mam to zdjecie w albumie bialostockim ( znam te tereny troche) w NY dzialalo niegdys
preznie Bialystoker Centre ( do r.2011)
http://forward.com/articles/142139/venerable-bialystoker-home-closing-under-a-cloud/
chyba ciekawe
http://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:Szymbark_kasztel_1.jpg
no pewnie, że, Byku… gdyby nie inne uchmurkowienie i ten iglak który prosto a nie krzywo – powiedziałabym, że się wręcz moją fotą posłużyli 🙄 https://picasaweb.google.com/108271870011088271461/SzymbarkWysowaEmkowszczyznaIII?noredirect=1#5635430965210435010
(inne wątki – ‚potem’ albo jutro rano :))
Ozzy, ale wiesz, jak trzeba było te opisy i subtelności PanaVincenzowe do egzaminu przeczytać (polonistycznego, nie przewodnickiego! :twisted:) wraz z tabunem innych lektur i omówień — wówczas wymiękali nawet tacy pasjonaci stylu-tematu-klimatu, jak ja… on potrzebuje ‚starego’ typu lektury… spokoju, oddechu… na kindlu trochę trudno o to (a Davies się o dziwo (pod)daje doskonale…
Nb, gdzie ja mam tego Vincenza! Mam na pewno!
— Przed chwilą przejrzałam wszystkie listopady (własne, usieciowione) i znalazł się w najostatniejszym (na Salwatorze, rzecz jasna).
Drewniane synagogi… ileż to trzeba było dawniej poszeptów… wtajemniczeń… a ta szopa w Wiśniowej to aby na pewno, czy bujdy?… a w Pińczowie to do kiedy istniała?…
Teraz wchodzisz do sieci – i masz… Jeśli nie pewnik to pewien trop.
Byku, piosenki łemkowskie to była dla ‚moich’ harcerzy druga główna (prócz wtajemniczonego wędrowania wśród chaszczy i cerkiewek) atrakcja Beskidu Niskiego. Śpiewaliśmy ich mnóstwo (i przed nami śpiewali, już w latach 60., jak prawią starsze pokolenia).
O ‚międzypokoleniowej’ znajomości repertuaru można się było dobitnie przekonać na śpiewograniu* w stulecie drużyny (XI 2011), gdy wśród kilkunastu piosenek wybranych konsensualnie i w bólach (za dużo najulubieńszych!!!) znalazły się aż trzy ~rusińskie.
Fakt, 2 połowa lat 80. to był na polskim rynku, w poinformowanych towarzystwach istny wysyp (w porównaniu z przeszłością, nie z tym, co miało nastąpić ;)) płyt/nagrań ‚ukraińskich’, ‚łemkowskich’, ‚bojkowskich’… Też mam kilka, czarnych.
_______
*w samum Pałacu Wielopolskich czyli UM — ma się te wtyki! (czyli kolegę na bb wysokich funkcjach miejskich ;)))
@a-capella:
dziekuje za informacje;zdjecie:brawo; tak, ja rowniez zetknałem sie z ta kultura dopiero wtedy i to przez przypadek,dzieki płycie poljazzu, na ktore wowczas polowałem,
jak wielu 😉
Pyro (8:45)
ja też jestem ciotką z kanapy i całkowicie podpisuję się pod Twoja wypowiedzią.
Umęczonam, bo dopadła mnie jakaś paskudna alergia, zaraza plamista i mocno swędząca. Jakieś 3 tygodnie temu było podobnie, wzięłam antyhistaminę i po dobie przeszło. No to czekam, bo doba jeszcze nie minęła 🙄
Zachodzę w głowę, co to może być, przeanalizowałam jedzenie, ubranie, czynności, pyłki – nic mi nie wyskakuje ponad normę. Idę pospać, bo noc miałam z głowy.
https://www.youtube.com/watch?v=uLRs8odt2Dk
https://www.youtube.com/watch?v=kH9CnAHFvzM
Witam, dla posiadaczy komp.
http://tech.wp.pl/kat,1009779,title,Uwaga-Tak-mozesz-sobie-spalic-komputer,wid,15678064,wiadomosc.html?ticaid=110adf
Nad Poznaniem przeszły dwie burze; było ciemno, jak późnym wieczorem (chyba procesje się nie udały) grzmiało i padał słaby deszcz. Burza też nie była jakaś wielka, ale długa – w sumie zabawa aniołków w bule trwała ok 2 godziny. W charakterze napoju wykorzystuję właśnie wywar ze szparagów. To bardzo smaczny płyn i piję już drugi kubek. Przeczytałam papierową „Politykę” w tym i artykuł Gospodarza o pszczołach i wykorzystywaniu miodu w kuchni. Z ciekawych kulinariów polecam przepis p.Kalicińskiego w „Angorze” – to kotlety schabowe na plastrach pomarańczy z rabarbarem. Przepis mi się podoba i chyba w przyszłym tygodniu zrobię.
Yurku, dziękuję za programik! Przy jakiej temperaturze należy zacząć uważać?
Wczoraj zmieniałem ekran i jego obudowę. Koszt – 140 dol. ($90 ekran i $38 obudowa, czyli klapa) Plus parę godzin roboty i główkowania. Przed montażem zrobiłem zdjęcia, żeby nie pomylić kabli. Wszystko poszło dobrze. Dowodem jest możliwość przekazania tej informacji.
Tu nie ma żadnych wentylatorów i nic się nie zatka i nie przegrzeje…
Dzień dobry Blogu!
Kończy się ekstremalnie mokry i zimny maj, jutro ostatnie akordy – zapowiadają 100 l wody na metr kwadratowy, tyle, co w przeciętnym maju przypada na miesiąc. W sobotę też będzie lało cały dzień, ale już na konto czerwca.
Zasiałam fasolę tyczkową i zasadziłam pomidory. W każdy dołek garść posiekanej pokrzywy i żywokostu, na to pół litra kompostu, na to sadzonka.
Ciekawam, jak będzie rosło. Normalnie o tej porze to już kwitły 🙄
Zapomniałem o fotkach
https://plus.google.com/photos/100894629673682339984/albums/5883771879774115201?banner=pwa
Witam, cichal gratulacje. nemo nie masz racji. Dotknij ręką kratkę wentylacyjną, co czujesz?
Ciepłe powietrze, ale nie ma powiewu. Kratki też nie ma. Jest wąska szczelina poniżej górnej krawędzi.
Może tam jest jakiś wentylator (nie zaglądałam do środka), ale absolutnie bezszmerowy (w starym było słychać jak zwiększał obroty), a chłodzenie odbywa się podobno również przez aluminiową obudowę (tak mówił pan w sklepie) i że nie należy się przejmować, jak jest gorący, bo się nie przegrzeje. Tak mówił.
Nemo, pan w sklepie wysłał Ci tajemne zaproszenie za jakiś czas. Nie wierz im, fachowcy od komputrów kiepscy.
Wejdź na stronę swojej maszyny, wszystko napisali o konserwacji.
Yurek – blogowe techniczne pogotowie komputerowe, zdalnie sterujące blogowiczów w potrzebie;)
Proszę bardzo – działa u Cichala, któren też zdolnym mechanikiem jest 🙂
Mojego starego systemu chłodzenia nikt nie przebije! Ale to było dawno temu, jak dziecko się bawiło w różne takie, a przy naszych letnich temperaturach wiatrak to było mało (komputr w tym domu zawsze chodził 24/7)
http://alicja.homelinux.com/news/water_cooling_system.jpg
Cichal,
jak tam Ewa i jej śliczne oczy?
Yurku,
komputer działa bez zarzutu już dwa lata, poprzednik potrzebował nowego zasilacza po siedmiu, dostał też większą płytę (harddisc?) 1 TB. I to wszystko.
Płytę wymienił kolega informatyk, w środku nie było brudno, ale też to nie jest laptop włóczony po różnych miejscach 😉
Nie wiem, co miałabym konserwować w komputerze, który ma jeszcze rok gwarancji? Mam go rozkręcać?
Na razie dbam o czystość ekranu i klawiatury, opróżniam „cache” i tyle.
Że też nigdy (chyba?) nie wspomnieliśmy na blogu słynnego traktatu „O zachowaniu sie przy stole” 🙂
Gospodnie, da mi to wiedzieć,
Bych mogł o tem czso powiedzieć,
O chlebowem stole!
Zgarnie na się wszytko pole,
Czso w sto[do]le i w tobole,
Czso le się na niwie zwięże,
To wszytko na stole lęże.
Przetoć stoł wieliki świeboda,
Staje na nim piwo i woda,
I k temu mięso i chleb,
I wiele jinych potrzeb ?
Podług dostatka tego,
Kto le może dostać czego.
Z jutra wiesioł nikt nie będzie,
Aliż gdy za stołem siędzie,
Toż wszego myślenia zbędzie.
A ma z pokojem sieść,
A przy tem się ma najeść.
A mnogi jidzie za stoł,
Siędzie za nim jako woł,
Jakoby w ziemię wetknął koł.
Nie ma talerza karmieniu swemu,
Eżby ji ukrojił drugiemu,
A grabi się w misę przod,
Iż mu miedźwno jako miod ?
Bogdaj mu zaległ usta wrzod!
A je z mnogą twarzą cudną,
A będzie mieć rękę brudną,
Ana też ma k niemu rzecz obłudną.
A pełną misę nadrobi
Jako on, czso motyką robi.
Sięga w misę prze drugiego,
Szukaję kęsa lubego,
Niedosto[j]en niczs dobrego.
Ano wżdy widzą, gdzie czsny siedzi,
Każdy ji sługa nawiedzi,
Wszytko jego dobre sprawia,
Lepsze misy przedeń stawia.
Mnodzy na tem niczs nie dadzą,
Siędzie, gdzie go nie posadzą;
Chce się sam posadzić wyszej,
Potem siędzie wielmi niżej.
Mnogi jeszcze przed dźwirzmi będzie,
Czso na jego miasto sędzie,
An mu ma przez dzięki wstać ?
Lepiej by tego niechać.
Jest mnogi ubogi pan,
Czso będzie książętom znan
I za dobrego wezwan.
Ten ma z prawem wyszej sieść,
Ma nań każdy włożyć cześć,
Nie może być panic taki,
Musi ji w tem poczcić wszelki;
Bo czego wie doma chowany,
To mu powie jeżdżały.
U wody się poczyna cześć:
Drzewiej niż gdy siędą jeść,
Tedy [j]ą na ręce dają,
Tu się więc starszy poznają,
Przy tem się k stołu sadzają.
Panny, na to się trzymajcie,
Małe kęsy przed się krajcie.
Ukrawaj często, a mało,
A jedz, byleć się jedno chciało.
Tako panna, jako pani
Ma to wiedzieć, czso się gani;
Lecz rycerz albo panosza
Czci żeńską twarz ? toć przysłusza.
Czso masz na stole lepszego przed sobą,
Czci ją, iżby chce sobie zachować,
Będą ji wszytki miłować
I kromie oczu dziękować.
Boć jest korona czsna pani,
Przepaść by mu, kto ją gani!
Ot Matki Boże tę moc mają,
Iż przeciw jim książęta wstają
I wielką jim chwałę dają.
Ja was chwalę, panny, panie.
Iż przed wami niczs lepszego nie.
Za to się ma każdy wziąć,
Otłożywszy jedno swąć.
Mnodzy za to niczs nie dbają,
Iż jim o czci powiedają,
Przy tem mnogiego ruszają:
Kogo podle siebie ma,
Tego z rzeczą nagaba,
Nie chce dobrej mowy dbać,
Ni je da drugiemu słuchać.
Ktokoli czci żeńską twarz,
Matko Boża, ji tym odarz:
Przymi ji za sługę swego,
Schowaj grzecha śmiertnego
I też skończenia nagłego.
Boć paniami stoji wiesiele,
Jego jest na świecie wiele,
I ot nich wszytkie dobroć mamy,
Jedno na to sami dbajmy.
I toć są źli, czso jim szkodzą,
Bo nas ku wszej czci przywodzą.
Kto nie wie, przecz by to było,
Ja mu powiem, ać mu miło:
Ktokoli czsną matkę ma,
Z niej wszytkę cześć otrzyma,
Prze nię mu nikt nie nagani,
Tęć ma moc każda czsna pani.
Przetoż je nam chwalić słusza,
W kiem jeść koli dobra dusza.
Przymicie to powiedanie
Prze waszę cześć, panny, panie!
Też, miły Gospodnie moj,
Słota, grzeszny sługa Twoj,
Prosi za to Twej Miłości,
Udziel nam wszem swej radości!
Amen.
(wiek XV , autor nieznany)
Nemo jak działa, to oby jak najdłużej.
Alicjo,
zdarzają się uczulenia na pokarmy, które nie szkodziły przez dziesiątki lat. U jednej z moich znajomych wystąpiła alergia na mleko i produkty mleczne około 50. roku życia.
Jeżeli alergia na mleko objawia się problemami gastrycznymi, poradzić można sobie z tym problemem, stosując tabletki Enzym Laktaza, do nabycia w aptekach bez recepty. Znajomy alergik dzięki nim może wreszcie spokojnie pić ulubione mleko. Trochę póżno do tego doszedł, ale tym większe zadowolenie. Nie wiem jednak, czy ten lek skutkuje w przypadku objawów skórnych.
Alicjo, ja miałam podobne kłopoty po jakimś płynie do mycia naczyń.
No właśnie, Jagoda.
Też o tym słyszałam i zastanawiam się, co ja takiego zjadłam/użyłam te 2 tygodnie temu i przedwczoraj, że mam taki plamisty protest na skórze. Pies drapał plamisty, ale swędzący jest bardzo dokuczliwy, bo tu dopiero się zadrapię do żywego mięsa!!! Staram się nie drapać.
Na szczęście trochę jakby po tej antyhistaminie zelżało. Chyba czas zrobić test, na co jestem uczulona. Rzadko bo rzadko, ale cuś mnie dopada, coraz częściej. Nie dziwota, system się starzeje 🙄
Jutro idę na imprezę z Jerzora fabryki, pojutrze na 40-tą rocznicę ślubu naszych dobrych znajomych, knajpa, gala itd. Jak mnie to nie przestanie swędzieć, to się zadrapię i wszyscy będą myśleli, że mam pchły albo i co gorszego 🙄
Alergię na mleko to ja miałam zawsze w sensie – nie znosiłam i nie znoszę 👿
Małgosiu,
przepatrzyłam chemię gospodarczą, nic nowego do mnie nie trafiło ostatnio, żadne nowe szmaty, żadne nowe jedzenie, przyprawy etc.
Ale też prawda, jak pisze Krystyna, że akurat organizm się zbiesił i założył szlabanik na cuś, o czym jeszcze nie wiem, że organizm znielubił.
Kolejna, chyba 4 już burza właśnie skończyła pomruki – powiedziałam nie w porę, znów zamruczało. W Poznaniu burze są z rzadka, ale jak już, to nie mogą się przebić przez nasze 7 jezior i Wartę; ciągnie się to, zawraca, nawraca. Pewnie tak będzie niemal do rana. Zrobiłam przegląd lodówki i wygląda na to, że będę jutro gotowała zimowy bigos. Kapustę muszę kupić a reszta w domu jest. Popakuję w pudełka i zamrożę. Nie będzie tego ilość jak u Żaby – ot, tak z 1,5 kg kapusty. O, jeszcze śliwki muszę kupić, bo nie ma.
lało, ale mi słonce krwawo zachodzi, co oznacza zwykle ładna pogode na jutro;
zapowiadaja jednakze deszcz… zobaczymy kto bedzie miał racje 😉
Alicjo. Ewa strzyże tymi swoimi zielonemi ślepkami jak przed operacją. Oczywiście marudzi i narzeka. Co chwilę muszę sprawdzać, czy oba są jednakowe. Czy lewe nie jest w prawo a prawe nie jest w lewo…
Generalnie jest dobrze.
Na obiad uwarzyłem wołowinę na dziko. Podamy ze słodkimi ziemniakami. Zobaczymy jaki będzie efekt tego eksperymentu. Upiekłem też babkę. Coraz szybciej „schodzą” one.
A propos komputerów. Mój ma już ponad 6 lat. Padł narazie tylko ekran i zawiasy w pokrywie. Do czyszczenia używam sprężonego powietrza w takim spray’u.
A propos słodkich ziemniaków – frytki z ostrym sosem!!! W wydaniu tych tam po drodze przybytków szybkiego jedzenia. Dla mnie odkrycie roku! Ale to tylko w dłuższej trasie, na szczęście.
Jeszcze o kompie. Ten laptop służy też do nawigacji. Parę miesięcy w roku jest łódce. Solanka w powietrzu robi swoje. Wiele razy spadał na podłogę. Operowany często mokrymi palcami. Działa jednak bez zarzutu. Oprócz ekranu i tych zawiasów. Alicja z Jerzorem świadkami!
Teraz piekę chleb. Żytni na zakwasie. Świadkowie jedli…i żyją!
Potwierdzam. Pływał po oceanach, ten ci on jest!
https://picasaweb.google.com/115054190595906771868/Marzec2010FloridaRejs#5456691594076063298
Pozdrowienia dla Ewy i Jerzor macha serdecznie 🙂
Ach, tematów tyle, a nawet nie rozpracowałem wyjazdu na wyspę. Szkopuł w tym, że nia mam zainstalowanego serwisu obrazkowego, a bez tego to nie ma sensu. Może Misiu się ruszy.
Ale podam nowinkę: Wczoraj na spacerze z wnuczkami znalazłem gniazdo najprawdziwszych prawdziwków. Szok dla mnie o tyle, że tydzień temu były tu jeszcze wielodniowe temperatury ledwo przekraczające 10°C, a teraz dopiero dochodzą do dwudziestki.
Poza tym: Młyn, dosłowny młyn.
Chłe chłe….
https://picasaweb.google.com/115054190595906771868/Marzec2010FloridaRejs#5457329101941458338
Pepe, nie daj się! Ile tych grzyów?
Cichalu, pozdrów Ewę serdecznie od nas!
Pepegor – bez obrazków napisz tylko, czy Ci się wakacje udały, czy się spodobało?
Przepraszam,
postaram sie wiecej nie insertowac kiedy byk jest w fazie tworczej i prowadzi monologi. Nie bede ukrywal dalej, ze sa one niczego sobie. Wiele spraw ktore porusza byk nie sa mi obce, z wieloma w jakis sposob musialem sie kiedys zetknac badz o nich czytac.
Tak to jakos dziwnie nad ranem wyszlo, pomiedzy wolke nr 7 a cloude nr 12 dostalem sie do sieci i niechcacy wytracilem byka z pantalyka 🙁
Sorry bulle : roll:
Co to 100 litrow wody na godzine kiedy w ciagu secundy spada na mnie wiecej niz wolumen basenu o wymiarach olimpijskich 🙄
Dobrej nocy 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂
🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂
Moj pierwszy komputer zostal skonstruowany i zaprogramowany prawie szesdziesiat lat temu. Do dzis jestem zadowolony z tworcow. Od czasu do czasu wystarszy jakis maly dopalcz i i pracuje bez zarzutow 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂
Lajresku! Mój model jest o circa about 20 lat starszy i tyż nie narzekam..
Jak to chłopaki…
licytują się, czyje lepsze 😉
@ogonek:
mozemy zagrac w statki, co ty na to 😉
ale przy stole, to pewnie babcie sie oburza 🙂
Ależ nie, Byku. Jeżeli używasz jeszcze grzebienia, to możesz nawet zagrać w cymbergaja. Kiedy wydoroślejesz i brydż będzie na miejscu.
@yurek:
kiedys wchodziło sie do kompa przez sluze i w skafandrze (tak jak u kubricka „odyseja kosmiczna 2001”) i tez zdarzały sie problemy natury roznorakiej;
ale oczywiscie masz racje, czasami wystarczy to cholerne pudlo kopnac i…
funkcjonuje!!! 🙂
jamais!
„tylko jako dzieci mozecie wejsc do krolestwa niebieskiego”
zdaje sie, ze marek, albo mateusz?
Marek.
Lasset Kindlein zu mir kommen…
Zaprawdę, powiadam wam: Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego 😎
statek dzis dal ciala 🙁 a w zasadzie jego naped 🙁 🙁 🙁
Dobrze ze jestem przygotowany zawsze na plan B 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂
A teraz juz spadam bo na nos spadam. Jutro tez, i nastepne tygodnie sa piekne i wietrzne i slono mokre 🙂 🙂 co mnie zupelnie nie przeszkadza 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂
Ażżeż… 👿
Marek.
😯
no to jest to boze cialo,jeszcze 44 minuty u mnie, czy nie, @nemo?
Najpierw przyszedł list od profesora socjologii Politechniki Zuryskiej (tak, tam jest socjologia, choć to uczelnia techniczna) z prośbą o udział w badaniu na temat „Przyszłość w Szwajcarii”. Nasze gospodarstwo domowe otóż zostało wybrane losowo do grupy mieszkańców Szwajcarii, która będzie przepytana, co sądzi o aktualnych procesach zachodzących na świecie i w naszym kraju, i jaki te procesy mają wpływ na nasze życie.
Wczoraj zadzwoniła pani z instytutu DemoSCOPE, aby na zlecenie ETH przeprowadzić ten wywiad. Najpierw los (kto miał urodziny jako ostatni?) musiał zadecydować z kim pani będzie rozmawiać. Byłam sama z kotem, ale i tak padło na mnie. Po wielu różnych pytaniach na temat poczucia zagrożenia terroryzmem, utratą pracy, zdrowia, partnera etc. korzyści i zagrożeń technologią jądrową i GMO, postępem technicznym itp. przyszła kolej na pytania sondujące ogólną wiedzę i przekonania.
Np. czy wierzę, że antybiotyki zabijają bakterie, ale nie wirusy, czy każda dawka radioaktywności jest szkodliwa itd. W końcu pani zapytała, czy uważam, że zmiany klimatu na Ziemi powodowane są dziurą w atmosferze?
Na moją odpowiedź – „nie” – pani nie posiadała się ze zdumienia i zapytała, czy nie słyszałam o dziurze ozonowej 😯 bo to, to nawet ona wie 😎
Byku,
mój wcześniejszy komentarz czeka na akceptację.
Las-set Kindlein…
wrzuccie dziewczyny lepiej jakas muzyke, zamiast grymasic i bidolic…
proszę bardzo 😉
Zaproszenie
Na stole
jabłka i wino
kwiaty kruche kolory
Zapraszam Ciebie
Mieszkam w domu
pod numerem zero
Zapach namalował Monet
jabłka dojrzały u Cezanne´a
wino przybyło pocztą butelkową
Powtarzam
zapraszam Ciebie
serdecznie
Rose Ausländer
Pilne – Za komputer Apple 1 zapłacę mądrzejszej od mężczyzn kobiecie $ 100,000 + lunch 🙂
$ 671,400
Cudowna wiadomość dla pani ze Szwajcarii – dziura się kurczy
hey, midnightrider 😉
Kurczy się?
Aaa, to dlatego od poniedziałku wreszcie będzie cieplej.
Przez tę dziurę to całe ciepło w kosmos… 🙄
Hey hey 🙂
Nemo – Al Gore zapewnił mnie, że zostawi małą dziurkę dla kotów. Podobno wystarczyło trochę gumy do żucia i galon sztucznie barwionego soku z rozgwiazd.
u mnie tak leje, ze kazdy ratuje sadzonki jak moze,
ale jest cieplo 20°c, i czasami przebija sie slonce…tak, z tymi dziurami to jakas obsesja
Obsesje, obsesje…
A ja rano muszę do dentysty, który też ma jakieś dziurowe manie 🙄
Byku – W tej chwili dziura przesuwa się nad moją ulicą. 30 stopni, hałas kosmicznych ciężarówek, ale i tak się cieszę.
Przeczytałem właśnie artykuł o tym, że mężczyźni na Sumatrze wolą kobiety z dużymi stopami. Teraz już wiem wszystko o Azji.
Placku,
dziura dla kotów, dziura dla myszy, albo dziurawy but 😉
No to puszczam moją ulubioną…
http://www.youtube.com/watch?v=CNP672a25CU
KOCHAM Mariana Opanię miłościom od zawsze! i jego interpretacje tegj piosenki.
Cholerka, się burzy, chowam się!
Wyznanie natury osobistej – Gdybym był podziurawionym szwajcarskim dentystą, i ja poprosiłbym Nemo o pomoc. W sprawach mącznych do Pepegora bo gdzie młyn, tam mąka. Ta zmielona na proszek to cornflower, a ta „gruba” to cornmeal. Cornucopia to skrobia podrabiana przez Chińczyków, a korniszon to warzywo.
Opania? Pierwsze słyszę, to pewnie jakiś młodzik w wieku Lajaresa 🙂
Piękny film, mój ulubiony. Na youtube wszystko teraz jest….
http://www.youtube.com/watch?v=yFDvzt88n3g
dzień dobry …
poczytałam Was ale zdjęć jeszcze wszystkich nie obejrzałam … nadrobię to dzisiaj ….
wprawdzie składałam życzenia przed wyjazdem ale jeszcze raz wszystkiego najlepszego i zdrowia dla wszystkich świętujących …. 🙂
wyjazd bardzo udany mimo deszczów, przygód i sztormów po drodze …
pomachanko dla wszystkich …. 🙂
Witam, czyżby Jolinek zamknął blog?
Tak, ale wczorajszy 😉
Jolinku-odmachanko 🙂
Wróciliśmy z Wrocławia i okolic.W zasadzie Dolny Śląsk nie jest aż tak daleko od stolicy,no ale skoro nie ma autostrad ani szybkich pociągów,to odległości wydają się co nieco większe…Ok,kiedyś się to zmieni.
Wrocław jest PIĘKNYM miastem! Wiem,że na blogu mamy fanów Dolnego Śląska,
ale ja wcale się tym fanom nie podlizuję.Nawet kiedy przemierzaliśmy tamtejsze rubieże w równo siąpiącym deszczu było ok 🙂 Wiem,że majowo-czerwcowe deszczyki są lepsze od tych listopadowych,ale chciałam po prostu powiedzieć,że nam się podobało.Byliśmy już kiedyś na wrocławskim rynku i w okolicach,ale tym razem na spacery mieliśmy więcej czasu oraz wrocławskie koleżanki do towarzystwa,co nie jest beż znaczenia.Cdn…