Jagnięcina warta grzechu
Zupełnie nie rozumiem dlaczego w naszym pięknym kraju, w którym owieczki pasące się na halach są symbolem sielskości i piękna, jagnięcina nie cieszy się takim powodzeniem jak w wielu innych regionach tejże samej Europy. A przecież jest to mięso tyleż pyszne, ile zdrowe. Zdaniem dietetyków jagnięcina jest znacznie zdrowsza niż wieprzowina czy wołowina. I chyba tylko konina w tej mierze wyprzedza pozostałe mięsa, co zresztą nie ma znaczenia i w polskim jadłospisie znajduje się na samym końcu.
Wróćmy jednak do jagnięciny. Dla mieszkańca krainy rozciągającej się między Odrą a Bugiem jest ona produktem spożywczym znajdującym się na samym końcu kolejki stojącej i zaglądającej do naszych kuchni. Warto to zmienić a można to zrobić tylko i wyłącznie popularyzując dania z mięsa jagnięcego.
O pieczonych udźcach parokrotnie już tu toczyły się dyskusje. Prezentowałem też kotleciki jagnięce z kostką i opisywałem ich zalety. Dziś chciałbym zaprezentować coś zupełnie innego. Będzie to danie z jagnięciny mielonej. Potrawa pochodzi z Ameryki Łacińskiej i znane są jej różne wersje: słodsze i cynamonowe, z owocowymi dodatkami i – najbardziej mi smakujące – pikantne z dodatkiem mięsistej papryki oraz pomidorów.
Oto przepis:
Picadillo
80 dag baraniny, 30 dag czerwonej papryki w strąkach, 25 dag pomidorów,1 cebula, 2 jajka, 6 dag masła, pieprz, sól, kieliszek czerwonego wytrawnego wina
1.Paprykę oczyścić z gniazd nasiennych i dusić na połowie masła do miękkości. Obrać z twardej skórki i posiekać. Cebulę pokroić i poddusić na pozostałym maśle. 2.Mięso umyć i zemleć. Do zmielonego mięsa dodać uduszoną cebulę i paprykę, pokrojone pomidory, wlać wino i dusić pod pokrywką pół godziny, co chwilę mieszając. Doprawić sola i pieprzem do smaku.
3.Rozbełtać jaja i wlać do garnka z mięsem. Podgotować aż się zetną. Podawać z ryżem.
To przepis prosty, bo klasyczny. Każdy zaś może wprowadzić do niego swoje własne modyfikacje. Ja oprócz masła używałem też oliwy, zarówno do duszenia papryki z cebulą jak i do podsmażania a potem duszenia mięsa. Ostrość dania wzmocniłem też ulubioną papryczką czyli peperoncino. Aby mięso ładnie pachniało dodałem też odrobinę tymianku. Zamiast polecanego ryżu podałem pataty upieczone na odrobinie oliwy z kilkoma igiełkami rozmarynu.
Rezultat był doskonały. Zwłaszcza, że i do gotowania, i do popijania otworzyłem butelkę hiszpańskiego wina Saxa Loquuntur z winnicy Ortega Ezquerro, które jest do jagnięciny wprost wymarzone, bo bardzo owocowe i z doskonale wyczuwanym aromatem dębowej beczki. Wpisujemy picadillo na listę dań domowych.
Fot. P. Adamczewski
Komentarze
Nowa inicjatywa ostrołęckich działaczy PiS
http://www.moja-ostroleka.pl/ostroleka-artykul,1365022107,3.html
A czy ja mógłbym adoptować kogoś z naszych blogowiczów? Szczególnie zależy mi na osobach mających problem z rozładowaniem nadmiaru energii .
Pomoc w odśnieżaniu mile widziana. Oprócz modlitwy zapewniam solidy kawał jagnięciny i dużo wina Saxa Loquuntur z winnicy Ortega Ezquerro. Oczywiście będzie to wino naszego gospodarza w dowód wdzięczności za chwilowy spokój na blogu.
Nemo, Alicjo czy macie spakowane walizki? Piętrowe łóżko w pokoiku na górce czeka 🙂
Marku, dziś będę pod Pułtuskiem, bo połamało drzewa i zerwało linie elektryczne. Podoba mi sie Twój pomysł z odśnieżaniem. Możesz odebrać wino?
Dzień dobry,
Marku 😀
Ostatnio jagnięcinę przyrządzała Jolly. Z sardelami 🙂
W małych miejscowościach jest problem z zakupem cielęciny, czasami wołowinę trzeba zamawiać, a jagnięciny chyba jeszcze nie widziałam w naszych sklepach.
http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/89364/9ebb85f5dfae300dc7d89e54f592340a/
Dzień dobry Blogu!
Marku,
dziękuję za zaproszenie! 😀
Chętnie bym skorzystała, ale moją energię wykorzystam dzisiaj na pracę we własnym ogrodzie, bo u mnie SŁONECZKO i ptaszki śpiewają od rana. Pomidory już zasiane, ale czeka groszek, rzodkiewka… Trzeba robić dołki pod ziemniaki, a potem je dobrze zasypać, więc o blogowy nastrój mogą teraz troszczyć się inni.
Ty też masz w tym niezłą wprawę, więc jak skończysz odśnieżać… 😉
Dzień dobry.
Na szczęście codziennie w południe trochę tego białego się topi i spokojnie odpływa bez wielkiej chlapy i gwałtownych roztopów. Natomiast pogórze chyba powodzi nie uniknie. Zimy mamy po dziurki w nosie, nie ma jednak w Pyrlandii takiej Arktyki, jaką ma od kilku miesięcy Marek. Tam to dopiero nasypało. Zaraz idę na wizję lokalną, bo moje zwierzątko koniecznie chce wyjść, zwiedzić trawniki. Na obiad chyba zrobię jarzynówkę, bo mam jakieś kiełbaski do wykorzystania, będzie wkładka, jak znalazł.
Myślę, że małe powodzenie jagnięciny w naszym kraju wynika z rzadkiego występowania na ladach sklepowych, jak i z zaporowej ceny.
Cos moje wpisy dzisiaj uciekaja w czarna dziure.
Marku,
ja dopiero co rozpakowałam walizkę i chętnie poleżę leniwie na kanapce. Roboty ogrodowe dopiero pod koniec maja w mojej stronie świata.
Jagnięcinę uwielbiam i naużywałam sobie rok temu w Grecji – tylko jagnięcina 🙂
Mam podejrzenie, że dawno-dawno temu w Polsce się hodowało owce i barany tylko w celu pozyskania skór i wełny, a staruszki szły pod nóż i to już była „jagnięcina” podstarzała nieco. Taka raczej nie do jedzenia. Stąd chyba mała popularność tego mięsa.
zawsze chciałaś spróbować jagnięciny ale niestety nie umiem jej przyrządzić ani nikt w moim domu a szkoda bo wszyscy ją zachwalają
Dzięki temu, że Stara Żaba „robi w owcach” od czasu do czasu dostaję od niej kawałek mięsa (czasem Żaba kupi po niskiej cenie, a czasem dostaje w ramach sąsiedzkich rozliczeń). W handlu ceny są rzeczywiście zaporowe, a jakość taka sobie. Mięso jagnięce bardzo ratowało mój stół, kiedy były kartki na mięso. Jeden z naszych sierżantów miał rodzinę na wsi i zawsze przed świętami gwiazdkowymi bili baranki z tegorocznych przychówków (m/w 7-mio miesięczne) Zawsze kupowałam połówkę i męża miałam z głowy na dłuższy czas; Bliźniaczki jadły z kartek, a ja z Jarkiem tę jagnięcinę. Dobrze zamarynowana, starannie upieczona była rarytasem.
W moim rodzinnym domu nie pamiętam by jadało się baraninę, Babcia z rozrzewnieniem wspominała kołduny, ale starych capów nie chciała jeść. Odkryłam ją dzięki mojej siostrze, która kiedyś na święta przywiozła do Polski cały udziec. Cudowała nad nim razem ze swoim mężem parę godzin, zniszczyli mi patyczek do sprawdzania ciasta szpikując mięso słoninką, zostawili dokładne instrukcje na przyszłość, efekt był znakomity. I tak to się zaczęło. Kupowałam najpierw mrożone kotlety jagnięce z Nowej Zelandii, a potem odkryłam, że dość często w Auchan można trafić na świeżą, po porcjowaną jagnięcinę, a czasem nawet cały udziec z kością. Cena jest rzeczywiście dość wysoka, ale porównywalna z cenami lepszej wołowiny, a jaka miła odmiana na talerzu 🙂
Alicja – rzecz nie dotyczy starszego pokolenia Wielkopolan. U nas baranina była kiedyś wcale popularna. Były nawet potrawy do niej przypisane. Już tu pisałam, że kiedy wyszłam za Jarka, babka Anna (rocznik 1863)pouczała mnie : „Pani, a fuzlapy to ino na skopowinie i na gołąbki we włoskiej kapuście to ino skopowina siekano” Tu przypomnę, że nasze gołąbki były tylko z mięsem, żadnego ryżu czy kaszy; zawinięte w kapustę były osmażane do zrumienienia i potem duszone w sosie. Młode pokolenie już baraniny nie jadło.
Jagnieciny nie nalezy marynowac, jest delikatna i soczysta sama z siebie. Marynowanie powoduje ze staje sie sucha. Mozna ja natmaist oblozyc ziolami (rozmaryn), czosnkiem i podlac olejem na godzine, dwie przed przyrzadzaniem. Im mniej sie przy niej majstruj tym jest lepsza. Wiele polskich gospodyn nie przyzwyczajonych do jagniecia upiera sie przy marynatach, nieraz, o grozo! przez cala noc. To blad zasadniczy. Niejedna droga mloda jagniecina zostala w ten sposob zmarnowana. To tak jakby ktos chcial marynowac cielecine.
Baranine owszem mozna i nalezy marynowac. Ale baranine to juz chyba tylko we Francji mozna znalezc w normalnym handlu.
Kocie, jagniecine mamy w sklepach a nie baranine. Ostatnio jestesmy zalewani baranina z Nowej Zelandii
Nie krece nosem na jagniecine z Nowej Zelandii i wtedy gdy jagniecina miejscowa jest poza sezonem Stara kuouje te nowozelandzka.
O tej porze roku faktycznie lepiej kupowac krajowa, choc moze jeszcze nie w tej chwili, bo nie mysle zeby juz sie pojawila rodzima – z powodu tej zimy.
Ale jagnie w sezonie jest Gloria. Musi byc rozowe po upieczeniu, pueczenie jest krotkie – 20-22 minuty na ladnie, starannie wykrojony bok z krotkimi zeberkami. Jest to wielki wiosenny przysmak.
Jagnie nalezy traktowac z szaunkiem. Malo jest rzeczy na tym swiecie zaslugujaxyxh na wiekszy szacunek w kuchni.
co do czego
Z podróży po krainach bogatych w owieczki (północne Niemcy, Francja, Sardynia etc.) pamiętam usiłowania zakupu lokalnego mięsa jagnięcego, graniczyły z niemożliwym 🙁
Nowozelandzkie udźce (głównie mrożone) były wszędzie, poza tym tu i ówdzie świeże mięso jagnięce z… Unii 🙄 Jeśli we Francji natrafiłam na francuskie jagnię, to ceną przewyższało to unijne i to znacznie.
Niemiecki rzeźnik wyjaśnił mi tajemnicę nieobecności w jego sklepie niemieckiej jagnięciny (nowozelandzką miał), choć w polu widzenia mieliśmy całe stada owieczek pasących się na wałach i nadmorskich łąkach.
Polityka.
Jeśli hodowca niemiecki sprzedaje owieczki na eksport do… EU, to dostaje premię eksportową. To samo robi hodowca francuski itd.
Kocie masz rację z delikatnym obchodzeniem się z jagnięciną.
Czosnek, rozmaryn, tymianek, oliwa, czerwone wino, sól, pieprz i dużo cierpliwości podczas pieczenia w niskiej temperaturze
Udziec jagnięcy szpikuję czosnkiem i nacieram przyprawami i oliwą na godzinę lub dwie (jeśli duży) przed pieczeniem i to wystarczy.
Z mielonej jagnięciny wychodzą znakomite lamburgery
Jak byliśmy onegdaj w Somerset, to na lokalnym jarmarku sprzedawano różne baranie specjały, także lamburgery, bardzo smaczne były.
W UK toczy sie od paru lat bardzo skuteczna kampania na rzecz produktow rodzimych, w tym takze jagnieciny. Klienci u rzeznika zazwyczaj pytaja skad pochodzi mieso. I zdobycie tejze rodzimej jagnieciny nie jest wielkim problemem – w sezonie wlasnie. Poza sezonem gorzej, ale tez nie jest to niemozliwe.
Tu Chef Ramsey przyrzadza udziec bez kosci ( mamy tu tez dobrych kompetentnych rzeznikow, nie gorszych niz we Francji, ktorzy moga starannie przygotwoac kupowane mieso).
Prosze zauwazyc, ze w miesie ktore przyrzadza Chef Ramsey nie ma sladu marynaty, choc sa przyprawy:
http://www.youtube.com/watch?v=B3Be0tpYbAw
Z tymi poszukiwaniami miejscowej jagnięciny to przychylam się do opinii Nemo.
Kiedyś praktycznie przez cały tydzień bezskutecznie szukaliśmy dań z rzeczonego parzystokopytnego na wyspie Pag słynącej z owiec oraz ?paskiego sera 🙂
Podobno wypasa się tam ok.40.000 owiec,ale jagnięciny w knajpach nie uświadczysz.
Owce,barany,jagniątka mają różne uroki,nie tylko kulinarne 😉
http://www.hehe.com.pl/IMG/smiesznezdjecia/zwierzeta/owca.jpg
W te dziury to ja wkładam czosnek, nie cynamon. Reszta może być.
Sezon na jagnięta
Danuśko,
super 😀
My też na Pagu usiłowaliśmy zjeść mięso jagnięce, bez skutku. Za to ser nabyliśmy bez trudu. Po 23 euro za kilogram 🙄
W Rumunii też nie było tego mięsa, ale wyjaśniono nam, że nikt nie zabije baranka na 2 tygodnie przed prawosławną Wielkanocą.
Jagnięcinę piekę tak jak Nemo, dość długo w niskiej temperaturze.
Dobór wina stosownego do jagnięciny nie jest trudny, każdy może sobie coś dobrać pod swój gust. Dobry malbec, cabernet sauvignon, tempranillo, nebbiolo, shiraz, merlot – coś się zawsze znajdzie. W święta piliśmy aglianico i Nero d’Avola.
Dobór wina stosownego do jagnięciny nie jest trudny, każdy może sobie coś dobrać pod swój gust. Dobry malbec, cabernet sauvignon, tempranillo, nebbiolo, shiraz, merlot – coś się zawsze znajdzie.
Ja czesto robie tadjin lub zapiekam kotlety z jagnieciny z ziemniakami pokrojonymi w plasterki w piekarniku.
Sałatka warta grzechu
Chef Ramsay podaje także wiele przepisów na jagnięcinę w przeróżnych marynatach bo lista potencjalnych grzechów zależy jedynie od wyobraźni smakosza, a i same jagnięta mogą się w smaku różnić 🙂
Nie wszystkie owce sa rasami jadalnymi. Niektpre sa hodowane bardziej na welne, inne na sery albo na jagniecine. Tak jak rozne sa ziemniaki, za przeproszeniem: jedne sie lepiej nadaja do pieczenia w calosci, inne na salatke, a jeszcze inne na puree. Zawsze jestem sfrustrowany w polskim sklepie naprzeciwko jak pytam „a jakie to sa ziemniaki, gatunek jaki?” Patrza na mnie jakbym sie z choinki urwal. A w sklepie obok, malutkim nigeryjskim, jest piec gatunkow roznych – kazdy ma nazwe i kazdy ma opis. A i sprzedawca potrafi doradzic. Cenie sobie, kiedy mowi: Niech szanowny Kot kupi lepiej te pomidory z Cypru, a nie z Hiszpanii, bo hiszpanskie o tej porze roku sa bez smaku. Cypryjskie sa tylko pare groszy drozsze, Kot nie pozaluje!
Adamczewski, zezryj pan troche koniny. Podobno jest dobra.
Axiom1 – wszystko Ci ujdzie przy tym stole, Kolego (?) oprócz chamstwa. Przyprawa w towarzystwie niedopuszczalna.
W moim dzieciństwie nasłuchałem się o marnej przydatności baranów jako pokarmu. Miały brzydko pachnąć. Nadawały się tylko do kołdunów. Teraz wielką radość sprawiają przy stole, a ich dzieci jeszcze większą.
Kotleciki jagnięce bywają przysmakiem, ale nie zawsze i nie każdemu wychodzą dobrze. Raczej zawsze są smaczne, ale nie zawsze dają się kroić czy przegryzać. Francuzi podają je prawie surowe.
Pyro nie reaguj, bo nie warto. A tak nawiasem mówiąc mam piękny kawałek końskiej polędwicy, z ktorej będą delikatne i smakowite befsztyki.
Co z zaporą antytrollową?
W zamierzchłych czasach miałem bliską osobę przepadającą za końskimi befsztykami. Kupowała je w hali targowej za grosze. Musiała tylko mieć cynk, kiedy będą.
Nigella na tym filmiku od Placka ma spizarke tylko ociupine mniejsza niz nasza kuchnia. Ale dokladie tak samo zastawiona.
Ten filet jagniecy robi ona na ostrym ogniu na patelni nie dluzej niz piec minut. Na ostrym ogniu aby sie nie wysuszala i zostala rozowa w srodku.
A Axiom1 przelal sie tu z blogow Passenta i Szostkiewicza. Tam sie tak wlasnie mowi i nikomu to nie przszkadza. Tym, ktorym to moglo przeszkadzac juz dawno przestali sie tam produkowac, bo mozna po ryju oberwac.
Słabości do koniny nabawiła się we Francji.
Konine chgyba nalezy marynowac wlasnie.
Moj komentarz „czeka na alkceptacje”? Czy ja jestem jakims chamem, ktory w pijanym widzie sie tu zaplatal?
Jagnięcina wyspiarska
W Polsce można użyć piosenkę Skaldów lub uprzejmość znajomego bacy lub Owczarka. A cappella jest idealna nawet z baraniną 🙂
Kocie,
pewnie użyłeś słowa w stylu „odpor-ny”.
Mnie przedtem wyrzuciło do czarnej dziury za użycie dwóch nazw włoskich win 🙄
Mmm… jak ta Nigella zmysłowo gotuje…
Mogłaby wprawdzie umyć najpierw to mięso i ręce, ale niech tam, i tak bym to zjadła 😉
Ja czasami marynuję mięso jagnięce, gdy robię je „po mongolsku”.
Pokrojone w drobną kostkę mieszam z drobno posiekanymi czosnkiem i cebulą zmieszanymi z sosem sojowym i chili w proszku (dawka zależna od gustu gości). Po godzinie smażę je krótko na b. gorącym oleju i podaję z ryżem i np. czerwoną kapustą, też krótko gotowaną i nieco chrupiącą.
Ślinka cieknie, gdy się Was czyta. Kocie, czy można Cię odwiedzić, gdy będziesz podawał jagnięcinę?
Staszku, kotleciki jagniece sa najlatwiejsze do przygotowania i sa miekkie jak maslo, jesli rzucamy je na patelnie czy ruszt, ktory juz dymi, jest tak nagrzany. I czekamy minute-dwie az sie przpieka porzadnie zanim odwracamy je na dtruga strone. Nie sposob jagniecycg kotletow zepsuc, jesli sie je poprawnie smazy. Ta YouTubie jest pelno wskazowek.
Lepiej nie wlewac tluszczu na patelnie, tylko obtoczyc w oleju same kotlety i smazyc na suchej patelni. Obok miec przygotrowana drewniana deske z posiekaznymi na niej przyprawami: rozmarynem, czosnkiem, sola i pieprzem. Z patelni prosto na deseczke i pojezdzic tymi kotletami po przyprawach. Dopiero wtedy na ta;erze. No i KONIECZNIE odczekac pare minut przed krojeniem i spozywaniem, inaczej caly sok z nich wycieknie. Ale to z kazdym miesem nalezy odczekac, nie probowac przed czasem.
Staszku, masz otwarte zaproszenie. Anytime.
O, widzę, że w końcu te wina przeszły 🙄
Kocie Mordechaju – Niezastawiona kuchnia to pustynia, a wordpress chamstwo przepuszcza, ale redaktora Pa-ssenta przeszukuje jak przemytnika owiec. Świat jest pełen absurdów 🙂
Kocie, dziękuję.
A ja nadziwić się nie mogę, że w XXI wieku są osobniki nie rozumiejące pojęcia „polityka”.
Ja tam radzę, lepiej niczego nie brać dosłownie.
Jeden gość zobaczył na płocie wyraz „d…” napisany kredą, pogłaskał i teraz skarży się na drzazgę pod paznokciem 🙁
Pochylmy sie. To ofiara dyktatury Donka Kwiopijcy. Nie kazdy z nas tyle wycierpial. Rozum sie maci, Jezyk sie placze. Uszanujmy to.
Ja o jagnięcinie nowozelandzkiej, mrożonej. Innej tutaj nie ma 🙁
Modnisiu,
w internecie jest sto tysięcy+ przepisów, jak co przyrządzić. Wrzuć pytanie w google i będziesz miała kłopot, co wybrać. To była moja nowozelandzka, zamrożona na kość, a potem tak podprawiana, jak mi się chciało. Zjedzona do cna. Ale najbardziej smakowała mi w Grecji i nie dochodziłam, jak była robiona, mrożona czy nie – po prostu była pyszna.
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Food-strona-Alicji/Leg_of_lamb/
Tutaj czyli w prowincji Ontario 40% jagnięciny to produkcja lokalna. W sekcji „recipe shots” można obejrzeć tę bogatą ofertę (duże zdjęcia w odsyłaczach pod mniejszymi). W ten sposób rządząca Partia Liberalna odwraca uwagę konsumenta od skandalicznej polityki tego rządu. Na szczęście złoto także podrożało, a zatem jagnięcina nadal jest od niego tańsza. Póki co, zdjęcia tych przysmaków są darmowe, nawet dla mnie 🙂
Bo grecka jagniecina z pewnoscia nie byla marynoana!
Marynuje sie barana. Marynuje sie tez zle miesa, a nie lusksusowe, jak uczciwego jagniecia.
P.S.
Alicjo – Twoja była australijska. Wspominam to tylko dlatego, że Australijczyków także lubię 🙂
Skubani ci kanadyjscy liberalowie! Taka podstepna politye prowadzic! Rozumiem, ze lud ontaryjski zamiast sie opychac tym smakowitym crown of lamb na zdjeciu, szykuje sie do rewolucji? Kosy ostrzy? Amunicje gromadzi? Podziemna bibule wydaje?
Tylko Galileo wyszeptałby – a jednak się marynuje, a ja skromnie dodam, że i dzisiejsza baranina może być wyborna w smaku.
A właśnie, że się marynuje 🙂
Nie mam na myśli tej spożytej przez Alicję, bo nie ze mną, ale z mężem w Grecji była 🙂
Kocie Mordechaju – Lud się burzy, lud sarka, a wybrał tych pasterzy już trzy razy z rzędu. Lud powinien przemyśleć tę strategię.
Axiomow1 pod rozwagę – Telewizja „Trwam” także prowadzi dział porad kulinarnych. Ba (zawsze chciałem powiedzieć „ba”), prowadzi także dział myśliwski. Podobno ustrój demokratyczny pozwala na takie fanaberie, z marynowaniem włącznie 🙂
Roberto marynuje, dolewa wina i na fortepianie gra
Ach ci Włosi 🙂
Pewnie, ze baranina moze byc wyborna w smaku – to Ci powiedza wszyscy Gruzini, Ormianie, Azerowie Turcy i wiele jeszcze innych ludow zaliczajacyxh barana do swej narodowej kuchni, Zdarzalo mi sie marynowac tegoz do szaszlykow i pilawow. Marynata sluzy przede wszystkim temu by mieso skruszalo, bo przyprawione tu przed pieczeniem lub duszniem moze byc za twarde albo zanadto smierdziec capem. .
Jagnie nie musi kruszec. Jest delikatne, nie nosi zadnuych niepozadanych zapachow, jest cenione wlasnie dla swej niewinnosci jagniecej.
Pewnie, ze kazdy moze w swojej kuchni robic jak chce. Ale my nie o tym nowimy. Tu nie o zasady demokratyczne, zezwlajace na dowolne traktowanie chodzi, tylko o wyzsza szkole jazdy w czasie przygotowywania potraw z jagnieciny. A ta nakazuje by nie znecac sie nad jagnieciem tylko docenic jego doskonalosc w stanie naturalnym. Malo jest innych takich fajnych mies.
Jedna owca produkuje roznie tylko jedno jagnie – zdarzaja sie blizniaki, ale jest to raczej rzadkosc. A wiec tylko po jednym jagnieciu rocznie przez cale doczesne zycie owcy. Dlatego jest to mieso raczej drogie. Im mlodsze jagnie, im mniej wazy tym drozsze. Nalezy sie mu szacunek.
Ja tam radzę, lepiej niczego nie brać dosłownie.
Jeden gość zobaczył, […] pogłaskał i teraz skarży się…
Oooo… żeby było politycznie, kulinarnie i jeszcze pro-anglosasko: czy wiedzieli Państwo, jak bardzo „pieszcząco-dotykającym” (a nawet głaskliwym) stworzeniem była Margaret Thatcher? —
— Też nie wiedziałam, pokąd przed świętami nie przeczytałam o jej spotkaniu z pewnym Josephem Antonem* (na popijawie wydanej na cześć obojga (oraz kilku jeszcze innych klientów, np. Ennocha Powella) przez ich ochroniarzy (w budynku New Scotland Yard zresztą)…
Czy ma to jakikolwiek związek z tematem niniejszego wpisu? — A dyć peeeewnie! 😎
Nie dość, że w jagnięcinie nie możemy nie zasmakować po pobyciu bodaj tydzień w UK, to na dodatek mają tam powiedzonko ‚jeśli mam wisieć** za jagnię – mogę/wolę za owcę’…
Może zdrożony wędrowiec Ax… wyszedł z założenia?… – więc niech sobie poczyta (dla ukojenia) o świecie specsłużb, etc. (nie naszych ;)) 😀
______
*ten Joe znany jest Państwu pod nieco innym imieniem i nazwiskiem…
**ucierpieć, oberwać, odpokutować
Nigella… ten Rush… Anton też o niej często wspomina. A ja lubię panią od zawsze (J. Diamonda też lubiłam), co nie znaczy, że oglądam „kulinarne p o r n o” z jej udziałem. Przed chwilą jednak obejrzałam po raz jeden z pierwszych (bo Placek a poza tym konwersantka chora) i dalej lubię panią, ale czy mogłaby mniej trzepać włosami nad garami?
(Wiem, wiem, Diana obserwowała operację na otwartym sercu w pełnym makijażu, ale sztuka realizmu (a nawet naturalizmu) poszła przez ostatnie piętnaście lat do tak zwanego przodu… czyżby nie wszędzie? – zapytam z minką naiwnego dziecięcia :roll:)
Placku, Roberto robi jagniecia a la baranina, co zreszta sam podkresla mowiac: you will enjoy lamb without a typical taste of lamb.
Rozumiem tesknote za baranina w czasach kiedy nie jest ona powszechnie dostepna w handlu. Choc podobno Francuzi bardzo sobie wciaz cenia i sorzedaja barana.
Troche to jak z kurami. Kury juz nie uswiadczysz w wiekszosci krajow zachodnich. Sa jedynie kurczaki, a z kurczaka nie da sie ugotowac takiego rosolu jak z kury, im starsza tym wiecej „charakteru”. Rosol z kury ma zupelnie inna glebie rosolowatosci niz z kurczaka. Nawet kolor inny. Dlatego tamte rosoly gotowalo sie ze dwie godziny, podczas gdy kurczak zaczyna sie rozpadac po pol godzinie, nawet postawiony na bardzo malym ogniu.
Okazuje się, że moja Janeczka robiła na urodziny Hiniutka udziec jagnięcy (albo sarni) całkiem nieprawidłowo, ale nad wyraz smacznie. Jeżeli np kolacja z gośćmi miała być w sobotę, to udziec razem z giczą był w obróbce od środy. Najpierw był wybijany wałkiem do ciasta, potem zalewany serwatką i leżał dobę. Potem wymyty, wytarty był tryboway ostrym nożem z kości biodrowej i udowej. Pozostawała tylko kość w giczy. Nawiasem mówiąc Janeczka miała ostry, krótki kozik , a uwolnione z kości mięso wywijała na zewnątrz, jak kołnierz. Tym sposobem miała łatwy dostęp do aktualnie obrabianego kawałka. Trochę to jednak trwało. Po usunięciu kości i ponownym ukształtowaniu udźca, w środku była niezła, ciągnąca się do kolana dziura. Teraz starta na grubej tarce włoszczyzna, ze 3 cebule, kilka usiekanych ząbków czosnku, rozmaryn, tymianek i majeranek zostawały wymieszane z pół szklanki oleju i pół szklanki czerwonego wina (mogło być byle jakie) Tą mieszaniną warzywno – przyprawową obkładany był udziec na zewnątrz i w środku i tak lądował w piwnicy do soboty z rana. Wtedy wyjmowano go, wycierano, dostawał soli i pieprzu (po połowie potrzebnej porcji) dziurę zapychano tłustą, mieloną wieprzowiną i lądował cały nabój w piekarniku posmarowany jeszcze tym płynem z marynaty.W brytfannę kładziono obok mięsa i te usunięte kości. Po 1,5 godzinie pieczenia, podlewania itp wyrzucało się gnaty piesom, mięso dosalało i dopieprzało i w zależności od fantazji – albo wkładano ze 2-3 łyżki tych warzyw z marynaty + dodatkowe kilka łyżek wina, bądź wodą, śmietaną i rozbełtaną łyżką mąki. Ok 12.00 było gotowe, stygło, wiązało wszystko ze wszystkim, a po 17.00 było przygotowywane do podania, grzane itp. Pamiętam to dokładnie, bo chyba przez 10 lat byłam podkuchenną przy takich okazjach.
Baran może pachnieć (cuchnąć, śmierdzieć, zalatywać 🙄 ) najwyżej baranem albo trykiem, ale nie samcem kozy. To są zupełnie różne aromaty 😉
Aż się zmęczyłam tym włoskim gotowaniem 🙄
Nie wiem czemu, ale we włoskich sklepach agnello przeważnie wygląda jak przejechane przez pociąg 🙁 Jeśli nie wisi odarte ze skóry, ale z głową i oczami, w oknie wystawowym, to leży w formie siekanki-rąbanki. Nie ma osobnych udźców, kotletów, filetów…
W takiej formie otrzymaliśmy w Wigilię 12-kilowe jagnię od naszej dostawczyni, i to był niezły szok 🙄 Tylko jeden udziec był w całości, a reszta poplasterkowana. Jakoś to posortowałam i podzieliłam na porcje do zamrożenia, ale teraz mogę gotować coś w stylu Roberto.
Gdyby najpierw ładnie zrumienić te kawałki bez marynaty, a potem dodać te wszystkie ingrediencje, to efekt smakowy i wizualny byłby co najmniej podobny. Jeśli to rzeczywiście było jagnię, a nie 2-letnia owca.
Nigella w rzeczy samej zachowuje sie w kuchni jak kokota (nie mylic z zeliwnym rondlem zwanym cocotte).
Moja Stara patrzac na siebie czasami w lustro oo wyjsciu z wanny, zastaawia sie czy moglaby swa tlustosc obnosic tak jak obnosi ja corka naszego bylego ministra skarbu i dochodzi do wniosku, ze Nigella jednak nalezy sie URODZIC. Ech… 👿
Nemo, no faktycznie nie znam sie na zoologii, tylko na jedzeniu. 😈 To cap to koziol? Niech mie kule bija…
Kocie, jak się ma WDZIĘK i jest się sympatycznym, to można być grubym brzydalem, nikomu to nie przeszkadza.
Jagnię mojego życia – hebrydzkie: https://picasaweb.google.com/108203851877165737961/HebrydzkiObiadek#5641136033254778210
E tam, włos z garnka zawsze można wyciągnąć, a po ugotowaniu jest sterylny.
Jak mnie tutaj w najlepszym szpitalu uniwersyteckim (Emergency) kiedyś w Niedzielę Palmową zszywano ścięgno w kciuku (byłam początkującą kucharką 🙄 ), to ja i chirurg mieliśmy maseczki na twarzach, a obok stał student bez maski, z tłustymi długimi włosami i łupieżem, i co chwilę pochylał się nad moim kciukiem, aby przyjrzeć się technice prezentowanego ściegu 🙄
Pyro, Janeczka robila a la baran. I pewnie nie roznilo sie to jagnie w smaku niczym od barana.
Ale to sa naprawde dwa rozne rodzaje miesa. Tak jak ciemna kruszejaca na haku przez 17 dni wolowina i jasniutka mloda cielecina prosto od baby na wiosne.. Mozna od biedy i cielecine wywoeszac i czekac az nabierze ona odpowiedniej barwy, tylko po co?
Wierzę Ci, Kocie na słowo – tak robiła i dobre było; widać tak się nauczyła i szlus. Teraz może inaczej by gotowała, niż pół wieku temu.
Nisiu – na ile osób to było? Potężna porcja
Witajcie,
@Nemo – te włoskie kąpiele termalne przywodzą mi na myśl albański kanion Lengaricy:
https://picasaweb.google.com/104148098181914788065/KanionLengaricy?noredirect=1#5791780661796319730
Ale woda była tam dużo chłodniejsza.
Z owieczek tatrzańskich to chyba tylko jagnięta męskie nie dożywają późnego wieku.
Ewo,
TAKI kanion i jeszcze ciepła woda do tego… Fascynująca ta Albania.
A przy moim toskańskim kąpielisku, wieczorem, to wspominałam już kiedyś, że też jedliśmy włoską jagnięcinę z rusztu, pieczoną przez tureckich murarzy 😉 Rąbanka, ale smakowita.
http://www.dailymail.co.uk/femail/article-2279815/Nigella-bites-Our-hottest-cook-spills-beans-cracking-America-THAT-dress-horsemeat–revealing-interview-yet.html — no przepraszam Cię Mordechaju i Twoją Panią, ale jeśli Nigella jest tłusta… 😯 — to co mają powiedzieć prawdziwie otyli (po obu stronach Kanału Angielskiego)?!…
Urodzeniu rodzeństwa Lawson doprawdy nic zarzucić nie można, ale życie nie miało być ‚tak całkiem’ usłane różami… –
Najnowsza brytyjska Domestic Goddess mówi wyraźnie ( też w zalinkowanym tekście), że, z powodu takiej a nie innej historii chorób w najbliższym otoczeniu, chudość kojarzy się jej jak najgorzej…
[Nb dymisja N. Lawsona* (‚off goes a close friend, in comes a contender’ [Ken Clarke]) — to moja pierwsza obserwowana w UK reshuffle… jakoś koniec maja, 20 😯 lat temu… ]
Za trzy tygodnie lecimy do Edynburga. Będzie okazja do degustacji jagnięciny 🙂
Mam nadzieję, że i zima zechce do tego czasu odpuścić
Przepis na kokotę
Jeżeli Nigella jest tłusta, to ja jestem mandaryn chiński. Teraz ludzie mają kota na tle anorektycznych modelek; owszem – suknie na nich dobrze wiszą, ale przecież to nie kobiety, to manekiny.
Placku – za mojego dzieciństwa nazywało się to piekło i niebo (połowę malowało się w środku na czarno) trzeba było zgadnąć, czy druga osoba pokaze :niebo”, czy „piekło”
Pyro – Za moich czasów także, a teraz nazywa się to parlament. Mółbym nad tym ubolewać, ale wolę tosty podglądać. Starzeję się 🙂
cap
1. samiec kozy domowej (kozioł) lub owcy (baran), zwłaszcza stary albo wytrzebiony;
2. samiec kozicy lub sarny;
3. potocznie: człowiek niesympatycznie wyglądający;
4. potocznie: uparciuch, głupiec;
5. hak na linie do opuszczania i podnoszenia aparatu wiertniczego; hak wyciągowy;
6. przestarzałe: kołek spinający dwa bale; czop
Witam, przecudowna kobieta.
http://www.celebs101.com/celebrity-Nigella+Lawson-2356–gallery.html
Muzyka.
http://www.youtube.com/watch?v=FSKvi5sB1Po
O, to baran też cap? 😯
Mnie się cap zawsze kojarzył tylko z kozą, a zwłaszcza capią bródką (widział kto takiego barana?).
Baran to baran 😎
No tak.
Jako dziecko myślałam, że samcem sarny jest jeleń 🙄 😳
W Chinach nic się nie marnuje
Pozostała część barana nazywa się skop.
Nigella jest OK.
Zdegustowała mnie tylko kiedyś robiąc sos do crepes Suzette z soku 2 pomarańczy i 3/4 kostki masła, a do tego użyła fabrycznych naleśników 🙄 Dobrze, że chociaż nie poskąpiła Grand Marniera 😉
Nemo, to zostało skopiowane ze Słownika Języka Polskiego.
Skop nie capi 😉
Małgosiu,
przecież nie protestuję, tylko ubolewam nad ubóstwem mojego języka 🙁
Znajomy cap
Cap to jednak samiec kozy. Samiec owcy to tryk. Sarna ma kozła a łania – jelenia. Po te nazwy lepiej sięgać do książek z dziedziny biologii niż słownika.
Capra to rodzaj do którego należą kozy i koziorożce. W czasie kłótni cap brzmi bardziej obraźliwie niż baran i dlatego jest tak popularny. Frank Capra pochodził z Sycylii, może tam kryje się właściwa odpowiedź 🙂
Informacja dla tych, którzy studiowali w Poznaniu: UAM wystawia na sprzedaż „Akumulatory” i Historicum, czyli dawny budynek KW PZPR. No, nie wiem – Akumulatory były zbudowane jako dom studencki. Chcą sprzedać? Ich biznes przy tak doskonałej lokalizacji. Natomiast historicum jest zawłaszczone (nie honorowano naszych cegiełek wykupowanych przez kilka lat) Jako gmach uniwersytecki, wszyscy uszanowali, bo nauka najważniejsza ale teraz chcą sprzedać? To już trochę inna bajka. Najpierw stał tam budynek wojskowy (komenda IV Korpusu , artylerii i czegoś jeszcze. Tu urzędował np gen.Abraham) Ponoć był brzydki, ciężki i ponury. Zburzony do zera w czasie wojny. Kiedy budowano Dom Partii to nikt nie przypilnował uporządkowania ksiąg wieczystych i wyszło na to, że dom partii postawiono na działce wojskowej, więc skomunalizować było łatwo – partia wybudowała si za własne, za cegiełki ale na cudzym gruncie; czyli obiekt prawnie do partii nie należał. No i tak, a teraz UAm sprzedaje – tuż obok cesarskiej dzielnicy majoratu, salon miasta, starannie zbudowany ale dzisiaj już wymagający nieco remontu.
Za oknem znowu pada śnieg, dostałam taki trochę mało parlamentarny, ale żartobliwy wierszyk na ten temat:
Pada śnieg, pada śnieg,
dzwonią zęby nam
kwiecień już a sypie syf
w kółko ten sam cham
Znów pada śnieg, pada śnieg,
uszy marzną nam
a nad nami i pod nami
wciąż ten biały drań
No i … pada śnieg, pada śnieg,
nerwy puszczą nam
może w końcu pójdzie sobie
gdzieś na długo w dal
No bo ? gdy tak pada śnieg, pada śnieg,
Jedno wciąż marzenie mam
Do słoneczka zwrócić ryj
I tego życzę Wam
Nemo,
Widoki są, zapachy też (ten subtelny zapaszek siarkowodoru…), tylko woda ma góra dwadzieścia kilka stopni.
Toteż mówię 😉
Caper (lat.) = kozioł
Capra (lat.) = koza
Pani Jeleń to łania, a pan Jeleń to byk.
Dojazd na wieś nie był łatwy. Ostatnie kilometry przez las jechaliśmy za cysterną wożącą mleko więc miałem przetartą drogę. Potem auto zostawiłem na podwórku sąsiada-rolnika i po kolana w śniegu przedzierałem się do domu. Z trudem otworzyłem furtki. Przed domem leżały gałęzie wielkiej sosny połamane przez nadmiar śniegu.
Marka nie było. Widzialem tylko tropy sarny (lub jej kozła) i lisa. Zostawiłem więc w domu ładunek przywieziony z Warszawy, zabrałem porcję świeżych jaj i przez Pułtusk wróciliśmy do Warszawy.
A ptaszki?
Czy ktoś napełnia karmnik?
Tak. Za każdym razem gdy jesteśmy na wsi napełniamy karmnik. Ale – niestety – bywamy tylko raz na dwa tygodnie.
No owszem, to zdjęciowe udzisko było australijskie, ale zazwyczaj mamy nowozelandzkie. Skąd by nie było – jest pyszne, tylko zawsze muszę nazbierać odpowiednią ilość osób, którzy jagnięciną/baraniną nie gardzą. W sklepach świeżej nie uświadczysz, był może w wielkich miastach typu Toronto czy Montreal, ale nie u mnie na wsi 🙁
W tym domu oprócz mnie wszystkim „zalatuje capem” (ha ha!), gdybym nie mówiła, co podaję, pewnie nie byłoby problemu 🙄
W Grecji sobie ponaużywałam – za każdym razem było to coś innego, zawsze znakomicie przyprawione, delikatne i w ogóle, w poprzednim życiu byłam chyba Greczynką.
Przy okazji – kiedyś mieszkaliśmy blisko sklepu, którego właścicielem był kanadyjski Francuz, ale taki z pierwszej emigracji Francuz, bardzo francuski.
W sklepie miał znakomite produkty, między innymi przepyszną szynkę z koniny. Chudziuteńka, dobrze przyprawiona, po prostu niebo w gębie. Po jakimś czasie ten specjał zniknął. Pytam – dlaczego, a on na to, że ludziska dopytywali, z czego to, no i koniny nie będą jeść.
Tylko ja to kupowałam, koniożerczyni jedna. Miejsce w piekle mam zapewnione.
Jadamy różne dziwne rzeczy, ja nawet jakieś ośmiornice pochłaniałam na południowej półkuli, ale tak przykryli sprytnie jakimś sosikiem, że się nawet nie zorientowałam 😯
Lajares często przytacza powiedzonko, które ja przytaczam, bo nie ja to wymyśliłam – zjesz ty, albo ciebie zjedzą. Jesteśmy jednym wielkim łańcuchem żywieniowym. Było – nie było….
Brnąc dalej w językoznawstwo stosowane: skop to odjajczony tryk, a skotopaska – bukolika czyli sielanka…
Pyro, ta hebrydzka góra mięsa, najlepszego, jakie w życiu jadłam, była jednoosobowa. Cztery potężne kotleciska czyli czopsy. Do tego różne rośliny, pieczony kartofel i przypieczone puree ziemniaczane. Od tamtego obiadu nikt mi nie wmówi, ze Szkoci są skąpi.
Alicja, osmiornice trzeba było w Lizbonie pochłaniać, tam dobre mają baaaardzo!
Dzisiaj po raz pierwszy w życiu dokarmiałem bociany. Stały w zadymie śnieżnej nad wypełnioną mazią wodno- śnieżną koleiną. Pojechałem do najbliższego sklepu po serca drobiowe. 1,5 kg serc zniknęło w moment. Przysłowiowe ” łyknął jak bocian…” 🙂 Niestety nie miałem aparatu. Już mam w bagażniku porcję na jutro
Do kolekcji capów, tryków, et caetera: jeden mój znajomy Cap francuski: https://picasaweb.google.com/108203851877165737961/CapPoBretonsku
Nisiu,
o skąpych Szkotach wyrobiłam sobie zdanie w restauracji „Morgans” w Greenock, pamiętasz…To było nie do przejedzenia 🙄
W Lizbonie to ja sobie jagnięcinę
https://picasaweb.google.com/115054190595906771868/Portugalia2012#5776918665740876018
Ośmiornice wzrokowo do mnie nie przemawiają, dlatego dobrze, że te południowoamerykańskie były ukryte pod sosikiem i nie wiedziałam (prawie), co jem. To był poczęstunek i nie wypadało wydziwiać. Poza tym…całkiem niezłe 😉
https://picasaweb.google.com/115054190595906771868/Portugalia2012#5776918665740876018
Phi…sznureczek się podwoił i teraz czekam na moderację… niech ta 🙄
Francuskie Koleżanki, jak można w Waszym languidżu wyrazić pozytywne zdumienie typu „jaki elegancki młodzieniec”? Będę do grobowej dechy wdzięczna za podpowiedź!
„ce un garçon élégant!” 😉
Nisiu,
niech koleżanki francuskojęzyczne to sprawdzą, bo ja wzięłam z auto-translatora 🙄
No właśnie, ja też już z translatorem rozmawiałam.
To mężczyzna o którym śnicie.
Quel jeune homme élégant
Łamie mnie we wszystkich ponad 200 kościach, które człowiek ma podobno.
Owszem, słoneczko. Na termometrze +2C. Ale jest tak zimno, że sie nosa nie chce wychylić z domu 🙄
Ja się w taką wiosnę nie bawię, wypraszam sobie i w ogóle 👿
O, i jeszcze wieje!
Na obiad – kaszanka przysmażana z wiadomego sklepu. Ogóreczek kiszony i zmaltretowane ziemniaki.
Yurek,
ja takich snów nigdy nie miałam, i dobrze 😉
Wczoraj przeczytałam, że: „wiosna nie taka głupia, przyjdzie jak się ociepli” 😀
Śniegu odwaliłem tyle, że na moich niezbyt delikatnych dłoniach pojawiły się odciski. Teraz to , ani ręką, ani nogą 🙁 Niestety końcówka zimy z mokrym bardzo ciężkim śniegiem daje się we znaki. Musiałem zrzucić śnieg z dachu pracowni , warstwa 40 centymetrów. Z połowy zrzuciłem, jutro zrzucę resztę. Pomoc niestety nie dotarła. Szczególnie zależało mi na szwajcarskich hufcach. Jednak te wolą pospolitego kartofla niż moje wyszukane towarzystwo z jagnięciną i wybornym winem…
Nemo nigdy ci tego nie zapomnę 🙂
Quel charmant (propre, chic, bien habillé) jeune homme!
Marku,
ubolewam szczerze, wolałabym odśnieżać, ale i u mnie straszą opadami tego białego 🙁 Dobrze, że choć bociany tu nie przylatują 🙄
Asiu,
ta wiosna jest całkiem rozsądna 😉
Chyba wcześnie się położę. Mam nadzieję, że czarne półdiablę nie będzie nas w nocy budziło na spacer higieniczny, na wszelki wypadek miał dzisiaj dietę bez sosów, przypraw i innych luksusów. Jutro Młodej znowu nie ma do wieczora, z dzisiejszego obiadu został gar ajntopfu z brukselki z kiełbasą – na jutro obiad z głowy. Może placek upiekę?
Pyro,
czy te „fuzlapy”, o których mówiła Twoja teściowa, to gołąbki?
Etymologia wskazywałaby na coś zawijanego.
Fusslappen = onuce 😉
Nemo- nie gołąbki ; kapuśniak ze słodkiej, bialej albo włoskiej kapusty. Anna to nie moja teściowa tylko Babka Jarka.
Aha.
To może ten kapuśniak tak pachniał?
„A jak przidziesz do dom z gruby, to musisz prziniesc klocek i konsek (tak bylo). Klocek dosz wele bradrury, a konsek wciepniesz do kolkastli. Seblecesz sie, dosz babie fuzlapy, a wrazisz szwaje do laci.”
Mówią, że po śląsku fuzlapa = onuca, ale i kapusta-parzybroda.
Jagnięcinę miałem w pierwsze święto.
Wg. Kota, miałem baraninę i – chyba to prawda.
Mimo, że to był tu temat stosunkowo niedawno omawiany, poszedłem starym tropem i zamarynowałem jeszcze we W. Piątek, w nocy. Przedtem wyluzowałem skrupulatnie goleń, prześladowałem każdą błonę (nemo!), nie przepuściiłem żadnej warstwie łoju, żadnemu ścięgnu i – miałem na stole masę bardziej rozczłonkowaną niż jakakolwiek wątroba. Gicz(?) rozciąłem dodatkowo, aby mieć roladę nadziewaną fetą i świeżymi ziołami (tak to zapropował dyżurny kucharz na moim kanale). Przy pomocy nitki bawełniannej związałem to (u niego to było przedtem dość zwięzłe). Piekłem niedługo (2 kg 2 h), a i to przeważnie tylko na 150 C.
Było faktycznie suche in zastanawiałem się, od czego to zależy. Myślę, że nie mam (jak najwyraźniej większość tu) właściwego podejścia do tej materii.
Bardzo wery mersi boku!!!
Jak dotąd mglisto i ponuro.