Co gotują w watykańskiej kuchni
Któż może lepiej wiedzieć co gotowano za murami Watykanu niż teolog. Sięgam więc po jedną z książek Josefa Imbacha zatytułowaną „Przysmaki papieży i prałatów”. I czytam z wielkim zainteresowaniem:
Fot. P. Adamczewski
„W przeciwieństwie do świętego Piotra, któremu prawdopodobnie (albo przeważnie) gotowała teściowa (tylko o niej bowiem, a nie o żonie jest mowa w trzech pierwszych Ewangeliach), jego następcy kilka stuleci później posiadali już niemałą drużynę, która zaspokajała ich apetyt. Z kilku pokrytych kurzem list płac, znajdujących się w archiwach watykańskich, wynika bez wątpienia, że papieże ze swoich szkatuł opłacali nie tylko wielogłosowe chóry śpiewacze i oddziały wojska, ale także gromadę pisarzy, kopistów, notariuszy, bibliotekarzy, urzędników zajmujących się handlem odpustami i szambelanów oraz naturalnie całą armię służby – i że – niezupełnie na ostatku (a znaczy to tutaj: zupełnie najpierw) – musieli zadbać o swoich kucharzy, jeśli nie chcieli dworu i siebie samych raczyć surowymi potrawami.
Papież Mikołaj III (1277 – 1280) na przykład zatrudniał na dworze brygadę składającą się z jedenastu kucharzy. Należał do niej szef kuchni, kilku specjalistów od gotowania zup i sosów, piekarzy i cukierników (jak byśmy dziś powiedzieli; wówczas słodzono przeważnie miodem), jak również kilku posługaczy i ludzi, którzy degustowali zakąski. To, że Dante wysłał Mikołaja III do piekła, ma związek z praktykowanym przez tego papieża nepotyzmem, a nie z faktem, że troszczył się on o swoją kuchnię nie mniej niż o powierzony mu świat chrześcijański.
Pius V natomiast (1566 – 1572), który za swoje główne zadanie uważał reformę Kościoła opartą na Soborze Trydenckim, zdawał się mało wrażliwy na rozkosze kulinarne. Poświadczone jest, że lekarze wiązali jego napady zawrotów głowy podczas Wielkiego Tygodnia roku 1568 z rygorystycznym praktykowaniem postu. W następnym roku nowy kucharz nadworny wciąż próbował przekonywać 64-letniego papieża, aby zamiast rezygnować z przyjmowania pokarmu zaczął stosować inne umartwienia. Ów nieco szorstki następca świętego Piotra wyraził zgodę. Z kolei 22 lutego 1567 zagroził swemu nadwornemu kucharzowi Bartolomeo Scappiemu ekskomuniką za to, że ten odważył się potajemnie okrasić wywarem z mięsa czy też drobiu uroczystą postną zupę, którą podano z okazji pierwszej rocznicy ingresu papieża… Pobożny papież zmarł w roku 1572, w wieku prawie 68 lat, kiedy wydał ponad trzystustronicowy katechizm i całkowicie odnowił modlitwę godzin (brewiarz) i liturgię. Został pochowany w kościele Santa Maria Maggiore i już cztery lata po śmierci ogłoszono go świętym.
Cavaliere Romano Moroni informuje w swoim stutrzytomowym Dizionario di erudizione storico-ecclesiastica, że Pius VI (1775-1799), którego pontyfikat należy do najdłuższych w historii Kościoła, w swoim testamencie umieścił kucharzy przed nadwornymi kapelanami. Jako papieski tajny kucharz urzędował niejaki magister Gaspare Gagliardi. Imię jego podwładnego nie zachowało się. Wiemy o nim tylko tyle, że wolno mu było używać tytułu papieskiego tajnego wicekucharza. Co pozwala wysnuć wniosek, że szefowie kuchni figurowali wówczas pod wyższymi szarżami.”
Ciekawe jakie będą losy kucharza abdykującego właśnie papieża? Nawiasem mówiąc jest to trzecia abdykacja. W dwieście lat po Celestynie V (abdykował w 1294 r) opuścił tron papieski także Grzegorz XII ( w 1415 roku) ustalając swą abdykację wraz z dwoma antypapieżami.
Komentarze
uprzejmie proszę aby nick „byk” został zablokowany ponieważ obraża ludzi … dziękuję …
jeszcze raz dziękuję za szybką reakcję …
słonko w Warszawie … i mały mrozik …
a ja wrecz przseciwnie lubie @ byka ….ergo= prosze mnie blokowac 🙂
ozzy to nie ma nic wspólnego z lubieniem lub nie .. wszystkich obowiązuje kultura … załóż swój blog i zaproś byka do takich pogaduszek …
Ozzy,
i mnie też 😉
Dzień dobry Blogu!
Zastanawia mnie i trochę martwi coraz częstsza tendencja (nie tylko na tym Blogu) do powierzchownego i szybkiego odczytywania cudzych intencji jako obraźliwych i „dawania odporu” powodującego eskalację absurdalnych czasem wzajemnych zarzutów.
Nie wiem, co Byk dzisiaj „narozrabiał” i wiedzieć nie chcę, ale sądzę, że niepodejmowanie niektórych dyskusji wychodzi blogowej atmosferze bardziej na zdrowie niż potyczki i wołanie o ingerencję „sił wyższych”.
Popędliwość nie jest cnotą, wiem coś o tym 🙄 😉
Jeszcze gorsze jest „święte oburzenie” 😉
Proszę mnie zrozumieć właściwie – nie kieruję tych słów do nikogo konkretnego. Jeśli i tak ktoś się na mnie obrazi, przyjmę ze smutkiem.
Dziś na śniadanie – odśnieżanie, potem ciabatta z guacamole, mmm…
W czasach Grzegorza XII to się dopiero działo 🙄
Schizma, trzech papieży, łamane przysięgi, ekskomunika konkurentów, ucieczki w przebraniu, synody i sobory – materiał na niejeden scenariusz 😉
nemo .. dyskusja tak .. obrażanie nie … jesteś idiota i cymbał itp czytam jednoznacznie ..
ja na tym kończę bo stracę apetyt …
Karmili go chyba dobrze, bo żył ok. 87 lat. Ten Grzegorz.
Jolinku,
ooo 🙁
Przyznam, że jednak wolę, gdy mnie ktoś otwarcie nazwie cymbałem, bo do tego potrzeba odwagi, niż gdy posługuje się insynuacją lub zakulisowo intryguje, a samemu pozuje na kulturalną i wrażliwą osobę.
Jest to oczywiście tylko moje prywatne zdanie, całkowicie subiektywne.
Ustępujący papież nazywany jest tu papieżem-estetą, lubiącym piękne szaty i gronostaje, złośliwi w Watykanie przebąkiwali nawet o papieżu Haute-Couture 😉 O jego smaku świadczy również przystojny sekretarz, zamiłowanie do muzyki i… kotów.
nemo też lubię szczerych ludzi ale są wyraźne granice kiedy to szczerość a kiedy nie … i dla mnie to nie odwaga tylko brak argumentów do merytorycznej wypowiedzi .. takie mam własne wyczucie ale każdy jest inny .. a przy tym stole akurat mi wybitnie nie pasuje jak ktoś mnie terroryzuje swoją odwagą …
no obiecałam ale nie dotrzymałam .. może się teraz uda ..
Młodsza dzisiaj zamiast do pracy, jedzie na pogrzeb tej dziewczynki, o której pisałam. Przy okazji wyszła zabawna historia. Otóż pogrzeb jest w miasteczku pod poznańskim, Mosina – niby blisko, 24 km, a jak dojechać na 12.00? Autobus raz na godzinę, a między 10.00 a 12.00 – dziura. Pociąg o 10.10, następny 12.08. To nie aura, żeby 2 godziny przesiedzieć w parku; jedyną kawiarnię przemianowano na pub i jest otwierana o 12.00. Dom żałoby w Ludwikowie, tam jest stacja uniwersyteckiego zespołu nauk o ziemi, którą kieruje ojciec dziecka i mieszka tam z rodziną – jeszcze 11 km w interior. Zaczęłyśmy szukać transportu po krewnych-i-znajomych-królika.
W kwiaciarni pani powiedziała, że jeszcze jedna wiązanka na ten sam pogrzeb została zamówiona na rano i tamta zamawiająca powiedziała, że Anię kojarzy, bo widywała ją w Stacji. Dali w kwiaciarni nr komórki do tej Pani. Ania wysłała sms pytając jak pani pojedzie. W odpowiedzi było zaproszenie do samochodu, spotkanie u nas, przy windzie, bo ta pani mieszka 2 piętra nad nami! No wiecie co? Okazało się, że ta pani jest asystentką w Stacji i z pewnej nieśmiałości nie chciała dotąd molestować kumpeli Szefa…
coś prostego i słodkiego na ostatki …
http://wkuchennymamoku.blox.pl/2013/02/szarlotka-na-lanym-ciescie.html
Dzień dobry,
Nemo – zastanawiałam się jeszcze nad tym wczorajszym pomnikiem. Może to jest pomnik Lepolda I, który znajdował się w Ostendzie. Znalazłam w jakiejś gazecie z 1901 r. informację, że ufundowano pomnik Leopolda I na koniu. Teraz można znaleźć, na współczesnych zdjęciach Ostendy, jedynie pomnik Leopolda II. Ten z obciętą ręką.
moim zdaniem @nowy (nie wiem w jakim ten pan jest wieku)
wprost infantylnie intryguje, bo nawet nie zwraca uwagi na zawartosc postu,
tylko zaraz czepia sie jakiegos slowka(jak ogonka nie moze…),
aby cos mi zainsynuowac(nie lubie holland) i podpierajac sie twierdzeniem „pewna pani powiedziala”, probowac mnie osmieszyc i zdeprecjonowac moj przekaz
o aidsie…
jesli nie jest to idiotyczne, to jest to typowa prowokacja
i przed takim panem nalezy tylko ostrzec
howgh
p.s.
tarantino tez nie kocham!
Asiu,
widzę, że ten pomnik Tobie również nie daje spokoju.
Jeśli to jest w Belgii, to prawdopodobieństwo, że przedstawia któregoś króla, jest duże. Jak nie Leopold to Albert 😉 Ale żaden z koni na dostępnych zdjęciach nie ma tak zadartego łba 🙁
Asiu – Sympatyczny jeździec to belgijski i antwerpski król Albert I. Powstał w roku czekoladowego zjazdu, by uczcić ofiary pierwszej wojny, obecnie stoi w innym miejscu.
Placku – dziękuję 😀
Do nazwania kogoś w oczy cymbałem wystarczy chamstwo, odwaga nie ma tu nic do rzeczy.
Jolinku, w związku z traceniem apetytu od nadmiernej szczerości bliźnich, powinnaś właśnie nie wychodzić z blogu – skoro chcesz stracić te kilogramy, to będziesz miała jak znalazł!
Byku,
ja przypuszczam, że obaj z Nowym jesteście w podobnym wieku i podobnie drażliwi i niecierpliwi 😉
Przeczytałam Wasz wczorajszy dialog i dla chcącego od razu było widać, że doszło do zderzenia dwóch różnych sposobów wyrażania myśli, które Ty, Byku, z upodobaniem eskalowałeś wiedząc, że Twój „przekaz” nie jest tak oczywiście zrozumiały, nie tylko przez Nowego 🙄
Nie wiem, do czego chcesz doprowadzić teraz, ale przy odrobinie empatii nie wszczynałbyś nowej awantury i kolejnego stawiania sprawy na ostrzu noża.
Kierując Twój przekaz w internetową przestrzeń nie masz gwarancji, jakim echem do Ciebie powróci.
Powiadają, że czasami słowo wylatuje wróblem, a powraca wołem 🙄
Ten koń pomnikowy jakoś mi się nie podoba i nie potrafię określić dlaczego wydaje mi się wydumany. Coś jest w jego proporcjach nie tak. Ale niech tam – ja na nim nie pojadę. Szukam natchnienia na jutrzejszy obiad: ryba?, naleśniki z malinami?, pizza vegetariana? Jaja w koszulkach w sosie chrzanowym? Tradycyjnie w Popielec obiad jarski. Zawsze mnie ta cecha śmieszyła u mojego Ojca – zdecydowanie a-religijny człowiek i fanatyczny wielbiciel tradycji. Tak podśmiewywałam się z Hiniutka, a dzisiaj robię to samo.
Do nazwania kogoś cymbałem i palantem wystarczy odwaga w wykazaniu się chamstwem. Wystarczy ordynarność, grubiaństwo, nieokrzesanie.
Do snucia intryg i insynuacji potrzeba jeszcze podłości i niskich instynktów oraz zdolności do maskowania tych przypadłości charakteru.
Bycie chamem nie ma nic wspólnego z odwagą – raczej dużo z głupotą.
Co do ciągu dalszego – zgadzam się, jak najbardziej.
Pyro,
ziemniaki w mundurkach i śledzik albo ser ze śmietaną.
Ten koń chyba gdzieś przepadł w mrokach dziejów 🙄
A w Irlandii nie mogą się doliczyć 70 000 koni 😯
Podobno wymiana mikroczipów i sprzedaż koni do rzeźni jest tam popularnym procederem, a nielegalne czipy „chodzą” po 12 pensów sztuka.
Konie wierzchowe i wyścigowe z bezwartościowych stają się jako rzeźne warte nawet 600 euro. Tyle, że ich mięso może być skażone fenylbutazonem, popularnym środkiem przeciwzapalnym, szkodliwym dla konsumentów tego mięsa.
W Szwajcarii sieć sklepów Coop wycofuje mrożonki Findusa zawierające mięso „wołowe” np. lasagne bolognese.
OK, cham jest głupi czyli niczemu nie winny, bo na głupotę nie ma lekarstwa 😉
Tak na moje oko : Byk prowokuje i nie zawsze w sposób elegancki. Czasem mnie bawi, a czasem okropnie drażni. Natomiast osoby wrażliwe (jak Nowy, czy Alina, albo przestrzegające dobrych manier, jak Cichal) potrafi swoim „poczuciem humoru” wręcz obrażać. To jednak przestrzeń publiczna i dobrze byłoby gdyby Byk wziął pod uwagę również uczucia współbiesiadników.
agent tomek i a.g. w polskim sejmie – i ja mam spiewac z radosci?
Dzien dobry,
A dzisiaj w Albionie ‚Shrove Tuesday’, czyli ichniejsze ostatki.
Obowiazkowe nalesniki, wiec bede dzis smazyla!
Typowo angielskie to skropione sokiem z cytryny i posypane cukrem.
Dla Cichala
Konfitury z kumkwatów (wypróbowane i znakomite)
1/2 kg umkwatów umyć, zalać wodą do przykrycia owoców, doprowadzić do wrzenia i gotować ca 10 minut, ostudzić w wywarze.
Owoce odcedzić zachowując wywar, pokroić w możliwie cienkie plasterki. Do pokrojonych kumkwatów dodać 1 dl wywaru, zważyć, i dodać wagowo połowę cukru żelującego 2:1 (jam sugar). Mieszając doprowadzić do wrzenia, gotować 1 minutę, gorącym napełniać przygotowane słoiczki.
Jeśli nie mamy cukru żelującego (z naturalną pektyną cytrusową), to kumkwaty gotować ze zwykłym cukrem tak długo, aż zgęstnieją i zaczną żelować. Albo dodać proszek pektynowy, jeśli jest dostępny.
PS.
W trakcie krojenia kumkwatów usuwam pestki, bo przeszkadzają później w konsumpcji.
We wszystkich włoskich przepisach na przetwory z cytrusów zaleca się usuwanie pestek.
@byk (u)
jak wiesz lubie Tarantino i to bardzo, braci Coehn tez, lubie coke diet…berlinskie love parade tez….nie cierpie cholernych besserwisserow i ludzi bez poczucia humoru
shalom haver,
ozzy
PS I love Dan Auerbach 😉
Dziękuję za przepisy (Nemo) Przystępuję do produkcji.
Dzisiaj mówimy o watykańskiej kuchni – ciekawe co jadły te panie na swoim kursie? 🙂
http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/102073/cc00465a3f0aada287497308ab2baf00/
Ciekawe zdjęcie i jeszcze ciekawszy samochód:
„Uczestnicy wycieczki urzędników samorządowych m. Poznania w samochodzie biura podróży przed Coloseum w Rzymie.”
http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/80130/fe996631c79ac7b3b76387d69a70a8cc/
Nisiu wyszłam tylko z wątku … 🙂
a nasz kolega Brzucho ma sukcesy ….
http://serypolskie.blox.pl/2013/02/Sery-Polskie.html
Jolinku, cieszę się z Brzucha, ale nie wiem, po czym się poznaje, ze blog ma sukcesy? Jeśli chodzi o internet, jestem kosą w kupowaniu, ale tej wiedzy jeszcze nie mam! Tak czy siak, bardzo gratuluję Serowemu Brzuchu!
Jolinku, dobrze, że przypomniałaś! Zamówiłam właśnie deskę serów.
Nisiu nie blog a sery … 🙂
„Sery jadą nie tylko do Warszawy, bo jest dość licząca się grupa szefów kuchni, którym ślemy te sery do Krakowa, Augustowa, Torunia, Szczecina, Łodzi, Trójmiasta, Poznania … Indywidualnych adresów nawet już nie zliczę. Otwierały wernisaże, służyły za prezent świąteczny, urodzinowy … „
Też zamówiłam i już testuję 🙂
Jutro z rana posypię głowę popiołem i w ramach pokuty nigdy na blogu nie będę pisał o polityce i okolicach. Przepraszam z głupi nocny wpis …
ktoś tu o mnie?
:::
cześć Blogowa Bando
nadrabiam swoje blogowe obowiązki
więc i kolejny wpis
aż mi głupio było, że założyłem firmę
i nie pochwaliłem się w blogu
co czas najwyższy było naprawić
dziś jakoś tak przypadkiem kilka razy odpowiadałem
jak to jest, czy mi się podoba
więc owszem, podoba mi się
nawet to niespieszne tempo
bo nie poganiany, nie robię większych błędów
jako firma sery polskie
jest dobrze, klientów przyrasta
doświadczeń przybywa, sery rozchodzą się cały czas
Jak się zamawia te sery? Klikałam na „butik serowy” i był czar4ny ekran. Ja też chcę! Brzucho – niech Ci się darzy!
Kumkwaty (że wrócę do tematu sprzed wczoraj) swego czasu z doniczkowego krzaczka kumy spożywałam, lubię ekstremalne smaki. Bardzo kwaśno-cierpkie, ale w nieco innym sensie smakowym, niż cytryna, ta cierpkość to je to. Znakomity dodatek do konfitur z jabłkami na przykład. Ja bym zamroziła w malutkich porcjach jak kostki lodu, jako dodatek do pieczeni albo sosów.
Idę do roboty.
Pyro:
http://serypolskie.pl/?page_id=69
Dojrzałe kumkwaty są słodko-kwaskowate z lekkim posmakiem, takim szczypiącym w język, olejków eterycznych w skórce. Dojrzałość poznaje się po łatwości zrywania z drzewka lub krzewu. Jeśli po dotknięciu spadają na ziemię lub do ręki, są dojrzałe.
Kumkwaty sprzedawane w sklepach są na ogół dojrzałe i słodkie.
Farmer u którego zrywałem kumkwaty dał mi nożyczki i kazał je ścinać. Podobno tak lepiej się trzymają w domu. Bardzo dojrzałe szybko padają a w innych przy zrywaniu robią sie dziurki i też szybko sie psują.
Fakt, to nie są trwałe owoce, ale parę dni wytrzymują.
Bardzo dojrzałe najlepiej zjeść od razu.
Dzisiejszy podwieczorek
Podpalanie wychodzi mi coraz lepiej 😉
U mnie nie ma kumkwatów (owoce) w sklepie, widocznie nikt o to nie pyta. Można było sobie zakupić krzaczek u ogrodnika (sklep z kwiatami, zima-lato) ileś tam lat temu, ale to było dawno i nieprawda.
Czekam wiosny….
Tak wyglądało przed podpaleniem
U mnie w sklepach kumkwaty są głównie w okolicach Bożego Narodzenia, bo to drogie owoce i ludzie kupują je (i inne bardziej egzotyczne) głównie do dekoracji deserów.
Teraz jest sezon na pomarańcze z Sycylii, czerwone i słodkie.
No właśnie…
http://www.youtube.com/watch?v=KvdNyMgA16E
Lepiej niech ja do roboty…
Przeniesiony do miejskiego parku
Anvers = Antwerpia
Nie od wczoraj, nie od dzisiaj nosiłem się z zamiarem przetestowania Markowego drożdżowego. Takiego placka ( witaj Placku! ) jeszcze nigdy nie piekłem!!
Ciasto drożdżowe to był jakiś ceremoniał, święto, ciepło, oczekiwanie, namaszczenie, odmierzanie, palcem sprawdzanie, koglamogla ucieranie, miski wylizywanie, chodzenie na palcach więc Markowy przepis zabrzmiał na tyle obrazoburczo że musiałem sprawdzić.
Wpadłem na pomysł wczoraj, dobry to był, jak się okazało dzień na dobre pomysły, prezes też miał taki, ale biedny przykryty został medialnie przez B16.
I nie miał dzisiaj pretensji?! Może nie słyszałem?
”Było to celowe działanie Tuska w porozumieniu z Watykanem, mające tylko i wyłącznie na celu medialne przykrycie konstruktywnego wniosku nieufności dla jego rządu i zgłoszenia na technicznego premiera PG1.” ………..ale to by było!! 🙂
Polityka, odhaczone! Religia, odhaczone!
Teraz jeszcze o babach będzie.
Nie o babach chłopach i chłopach babach, tylko o babach drożdżowych.
A nie, za chwilę. Teraz jeszcze o niezrozumieniach niosących niepotrzebne nieporozumienia, w skrócie NNNN, N4.
Pewnie nie tylko ja zauważam zależność między znajomością, zażyłością, zagadaniem i zajadaniem wspólnym, czyli jak trafnie przeczuwacie ZZZZ, Z4 a wspomnianym N4.
Gdyby tu można było rysować, powstałby taki wykres :
na osi x byłaby wartość N, na y wartość Z.
Im większa wartość Z, tym mniejsza jest wartość N.
I odwrotnie im większe N, tym mniejsze Z.
Będą to dwie proste wybaczalności i tolerancji „W” i „T” biegnące pod małym katem do osi. Biegną one, jak to proste do nieskończoności ew. jak to było w nocy z poniedziałku na wtorek, jedna się załamuje i przecina z drugą pod wpływem wstrząsów wywołanych przez kontrolowany i pokojowo- podziemny wybuch w Korei.
Można tu sformułować coś na kształt prawidła blogowego.
Im większe N tym mniejsze Z
Im większe Z tym mniejsze N.
Nie jest możliwa jednoczesna duża wartość N i Z.
Podsumowując, wybaczalność W, jest wprost proporcjonalna do Z i odwrotnie proporcjonalna do N.
Jakoś tak.
Chyba już bardziej wyraźnie nie mogłem zagmatwać?? 🙂
A przecież ja chciałem tylko o babach.
Marku, dzięki!! 🙂
Dobry wieczór.
Dobrze, ze niezawodny Placek usunął niejasności co do jeźdźca zagadkowej statuy. Odczuwam jednak niedosyt jeśli chodzi o samego konia. Niby, koń jak każdy widzi, ale odczuwam mimo tego dotkliwy brak opinii naszej Żaby na ten temat. Owszem, uwaga, że łeb jakoś zadarty już była, ale te nogi? Żaba, gdy jeszcze tu pisała zwierzała sie z tego jak cierpi, gdy ogląda obrazy koni. Ciekawe, czy też w tym wypadku by musiała cierpieć. Taka statua to obraz wszak, do tego wystawiający się na krytykę ze wszystkich stron. Ale niestety, Żaby u nas ostatnio nie uświadczysz.
Wyniosłem, że te maleńkie pomarańczki mają nie tylko „własne korzenie”, ale i własny smak i oryginalne zastosowanie. Myślałem, że to tylko ozdoba. Dziękuję blogu za kumkwaka!
Właśnie pogoniłam Żabę. Da głos. Bez Żaby czegoś tu brak.
Eh, Antek…!
Antku,
bardzo trafnie ujęte 🙂
A ciasto imponujące.
Zazdroszczę Ci tych mąk z wiatrakiem 😉
Jeśli ta pocztówka była wysyłana z Antwerpii w 1930 roku, to gdzie fotografował się Wedel z Piaseckim?
Nemo – na zdjęciu Wedla i Piaseckiego nie ma tych żołnierzy z I wojny, myślałam, że może potem dołożyli te postaci. Ale jeżeli ta pocztówka jest z 1930 roku to jest to inny pomnik. Koń pasuje 🙂
Placek napisał, że ten pomnik powstał w 1931 roku, może jest błąd na stronie z pocztówką.
Antku – super baba 🙂 . Co to jest ta żarnówka? Pszenna mąka?
Było z rana coś o odwadze.
Jak by to było z ostentacyjnie akustycznym puszczeniem bąka w – a nie mam tu na myśli akurat samotnie zajętej łazienki, tylko w obecności innych – i niekoniecznie nawet przy stole?
Ludzie, możliwości są nieskończone, a skala ocen tak samo wielka.
Prowokator, co miałby coś do stracenia mógłby na tym zyskać (znany polityk np., przez wielu uważany za błazna) inni raczej zabrali by z sobą łatkę chama (skończonego). Nie mam z tym problemów.
Inna sprawa, to chamstwo z za anonimowej przysłony. Tu akurat byk należy do tych niewielu (może nawet jest jedynym tu na blogu? sprawdzi to ktoś? obnażymy się w ten sposób?) o których tożsamości ogół tego blogu nic nie wie. Nie musi więc stać swoim obliczem przed nami i się ew. z tego tłumaczyć.
Nie, nie jest on moim zdaniem jakiś trollem, którego należało by banować. Trzeba go po prostu przewinąć i tez wziąć pod uwagę, że taki byk napotyka Nowego, kiedy ten ostatni jest dopiero przy pierwszym malbecku.
Pepe – to jest tak, że dopiero teraz, kiedy natykam się na komentarze Byka rozumiem określenia „burszowski dowcip” i „teutoński żart”. Pomyślał by kto, że rodem z Prusaków, a najmarniej ze Szwabów i to tych sprzed I światowej. Czy neofici zawsze przejmują najgorsze cechy gospodarzy? Eh, młody jeszcze; może zmądrzeje?
Pyra wezwala mnie do raportu. Poczolgałam sie na górę (w kuchni pilnowalam dżemu sliwkowego, ktory pyrka w garze, Że co? Że to dziwny czas na robienie dżemu sliwkowego? komu dziwny, temu dziwny – żaby też spią o tej porze, a jak wypompowywalam wodę ze studzienki w stajni to dwie, całkiem rześkie, tam pływaly. Większa i mniejsza, obie czarne. W koncu jaki kolor może miec zaba w ciemniej studzience?). Ja tam nie wiem czego chcieć od tego konia, w końcu koń jaki jest każdy widzi… A tak serio, to kon jest poprawny i taki w naturze – również tak stawiający nogi – wystepuje, natomiast mnie zastanowilo i nawet zaskoczyło co innego, mianowicie ustawienie szyi i głowy tego konia. Na koniu siedzi król. Znaczy jest to konny pomnik króla. Królowie mogli jeździć konno lepiej lub gorzej, ale na pomnikach raczej przedstawiano ich we wzorowej (dla danej epoki) postawie, konie mogly być przedstawione bardziej statycznie lub bardziej dynamicznie (dla porównania Książę Pepi i Piotr Wielki), mniej lub bardziej zebrane i odpowiadajace na pomoce jeźdżca, żeby nie komplikować – głowa ustawiona tak, że linia od czola do nosa jest możliwie pionowa, żeby wędzidło dzialalo możliwie prostopadle do krawędzi żuchwy, a zad i tylne nogi są zaangażowane w ruch do przodu (stawanie dęba, czy tez inne lewady, niby statyczne, są też „ruchem do przodu”). Oczywiście, że koń idący w wyciągnietych chodach ustawia głowę coraz bardziej wysuwając nos do przodu, ale tez kontrola jeźdżca nad takim koniem jest mniej precyzyjna, żeby to delikatnie ująć. Natomiast o ile Król Albert siedzi na koniu jak kawalerzysta w jego czasach (Piłsudski na portretach tez tak siedzi, choć nie byl on wybitnym jeźdżcem) to jego koń, wyraźnie i chętnie idący do przodu, ma głowę ustawioną, po prostu, fatalnie. I (nie zaczyna się zdania od „i”) to mnie głęboko zastanawia – konie kozackie chodzily z zadartymi głowami, ale to były konie ras prymitywnych, które z natury mają jelenie szyje i siłą rzeczy inaczej głowy pod jeźdźcem nie ustawią, ale żeby szlachetny koń i to jeszcze królewski tak się nosił? On się wyraźnie buntuje. Moze jest w tym jakiś głębszy zamysł artysty?
Żabo – skąd te śliwki? Przesmażasz dżem, który się z lekka rozlazł?
Żabo, szkoda, że nie jesteś Sułkiem. Powiedziałbym poprostu – kocham Pana, panie Sułku!
Asiu,
ten pomnik króla Alberta I dzieło Eduarda Deckersa (1878-1956) został odsłonięty 21 kwietnia 1930 roku przed Bankiem Narodowym przy Alei Francuskiej (Frankrijklei) w Antwerpii.
27 kwietnia 1951 został przeniesiony do parku miejskiego (Stadspark).
Belgowie są bardzo praktyczni.
Pomnik pierwotnie poświęcony ofiarom I wojny, poprzez dopisanie lat następnej stał się pomnikiem uniwersalnym.
Figura konia i widoczne fragmenty jeźdźca, mimo różnicy ujęć wyglądają na takie same, ale cokół inny, podstawa w kolorze figury ( jeden odlew?) na której stoi posąg jest na zdjęciu Wedla zdecydowanie grubsza i te daty pocztówki i zdjęcia Wedla nie grają. Szkoda że nie widać na współczesnych zdjęciach prawej strony pomnika, ciekawym czy jeździec trzyma w ręku szablę?
To co w tle na zdjęciu Wedla wygląda jak filary, na nich płyty z wykutymi wieńcami chwały, w nich nazwy pól bitewnych?
Łuk triumfalny, mauzoleum, cmentarz wojenny??
Może takie same pomniki stawiano w różnych miejscach?
Ciekawe to tropienie.
Co ciekawe Wedel ze zdjęcia, wnuk założyciela Karola, urodził się w roku 1871 a jego ojciec Emil ożenił się i przejął fabrykę w 1876?
Sieć coś kręci, znowu daty nie grają…
Asiu, żarnówka to mąka żytnia mielona na żarnach, nie oczyszczana. Na zdjęciu widać zawartość torebek, żarnówka to ta z większą zawartością otrąb.
Jest coraz ciekawiej.
Król na koniu przed bankiem
Łeb całkiem inny, i szabla z lewej…
Antku – dziękuję za informację.
Znalazłam informację, że Jan Józef Wedel urodził się w 1874 roku. Co artykuł to inna data 🙂
Nemo – to też Albert?
Ta pocztówka z bankiem wygląda na przedwojenną (sprzed I wojny). Te długie suknie pań.
Nemo, ten z przed banku to Leopold I.
Tak, Antku, właśnie się doczytałam:
The newly restored bronze equestrian statue of King Leopold I has graced Leopoldsplaats since 2008 ? after spending five years in restoration in the restoration field at the Middelheim open-air sculpture museum. The statue was created by Belgian sculptor, Willem Geefs in 1868 and stood at the intersection of Lange Leemstraat and Mechelsesteenweg for four years. It was moved to Jorisplein in 1872, which is now known as Leopoldplaats. The king is wearing the uniform of commander of the Belgian army, is astride his tempestuous horse, holding the reins tightly, with a sword in his right hand. Leopold I of Saxe-Cobourg and Gotha was the first king of Belgium, reigning from 1831 until 1965. He was also asked to become King of Greece but he refused. Leopold had something, which the Belgian congress thought would be quite useful, namely the support of Britain, as well as international experience and prestige. He fluently spoke German, English and French, as well as a smattering of Russian and maintained good contacts with the Rotschild banking family. Although the majority of his subjects spoke Dutch Leopold never mastered the language. The new king was a Protestant. As a result he was made to promise that he would raise his children as Catholics.
O! 1874, to ok, po bożemu… 😉
„Jan Wedel, syn Emila, kupił samolot RWD 13 rozwijający prędkość 210 km/godz. i zaczął nim dostarczać czekoladę do Paryża. Zrobił doktorat z chemii, ale okazał się mistrzem marketingu. Olgierd Budrewicz przytacza anegdotę o królu Afganistanu, który przyjechał do Polski. Król podróżował pociągiem i na każdej stacji widział reklamę fabryki. Nie wiedział, co oznacza, ale uznał, że to powitanie. Gdy wysiadł z pociągu, zawołał do witającej go delegacji: „ewedel!”.” (Puls Biznesu, M. Matys)
http://beautifulantwerpen.tumblr.com/image/11442853069
szablę ma z prawej, widziałam na jakimś zdjęciu
http://www.standbeelden.be/standbeeld/345
Bo to Albert 😉 Szablę z lewej ma Leopold.
Wiecie co, to się w pale nie mieści.
Opiszę ku przestrodze, gdyby się coś takiego komuś przytrafiło.
Dzwoni do mnie dzisiaj około południa Jerzora bratanica. Po kilku tekstach typu co słychać, jak zima etc. następuje takie oto:
„Ciociu, mam raka, jestem w szpitalu w Berlinie, potrzebuję 3700 euro na operację, niech mi ciocia prześle…natychmiast, bo muszę za tę operację zapłacić przed”.
Ja w tym momencie nic nie myślę, tylko – rany boskie, Agnieszka w tarapatach (o, i rodzice nic nie wiedzą, bo nie chce ich martwić), ale to tak szybko i natychmiast nie jest do zrobienia, więc mówię, wujek to załatwi, jak wróci z pracy, zadzwoń.
Agnieszka mi podała parametry, gdzie co wysłać. Od zmysłów odchodzę, bo Agnieszkę bardzo lubię, niech ten Jerzor z pracy wreszcie…o, a numer konta miała jemu podać. No i równo o 16-tej zadzwoniła. Jerzor popytał, co za choroba i tak dalej, i tak od siebie – no a jak córka?
Świetnie się czuje, mówi na to „Agnieszka”, która ma synka Jaśka…
Zadzwoniłam potem do naszej Agnieszki (Poznań), nie mieści mi się w głowie, że można takie rzeczy robić. Dałam się złapać, bo jak teraz do tyłu myślę, to ta osoba ode mnie wyciagnęła wiadomości, nawet to, jak powinna mieć na imię.
Trafiło na ciotkę, która ma jedną bratanicę męża i od razu na cześć, ciociu – o, cześć Agniecha!
Jerzor zobowiazał „Agnieszkę”, żeby jutro zadzwoniła, to jej powie o tym przelewie, czy już pchnął.
Zadzwoniłam potem do Agnieszki…oczywiście jest w domu, Jaśka układała do snu.
Prosz bardzo, mówcie, żem idiotka, ale nigdy bym się nie spodziewała czegoś takiego.
Parametry podaję poniżej.
tel.016 2415 38 2647 (to Berlin podobno, ja niemieckiego nie znam, to sie nie dogadałam)
Te 3700 euro miałam wysłać western union ewentualnie Moneygram
Aneta Katarzyna Kuczbajska
Rimgbahnstr.40
12099 Berlin
Kurczę, gdybym miała możliwość, zrobiłabym od ręki, a Jerzor, któremu zdałam sprawę natychmiast, trochę się zastanowił i zadał dobre pytanie – jak córka?
Tu też podają rok urodzenia J.J.Wedla – 1874 🙂
http://madein.waw.pl/fabryki/index.php?option=com_morfeoshow&task=view&gallery=4&Itemid=133
To już ma swoją nazwę
W Szwajcarii ostrzegają w mediach przed tym trickiem „na wnuka”. Wyspecjalizowały się w tym całe bandy z… Polski, które po inwazji na Niemcy grasują teraz w Helwecji. Podają się (w perfekcyjnym niemieckim) za niemieckich krewnych w tarapatach i podsyłają kolegów, którzy odbiorą gotówkę osobiście.
– Zgadnij, babciu, kto mówi?
– Karolek?
– Tak, babciu! To ja, Karolek…
Wyjrzałam przez okno – biało 😯 . I dalej sypie.
U nas też wyłudzają pieniądze na „wnuczka”.
Zaczelam o śliwkach i nagle mi wszystko zniknelo. A tamten wpis wsadzalam ze szesc razy.
O, na tym pomniku kon jest pokazany zgodnie ze wszystkimi „regulami sztuki pomnikowej” – idzie energicznie do przodu, a leb ma ustawiony „klasycznie” tak jak ustawiano glowę koniom paradnym. Przy prawidlowym zgięciu glowy i szyi, potocznie zwanym „zganaszowaniem” (ganasze – to jest górny kawalek kości zuchwy), szyja jest podniesiona i zgieta mozliwie blisko głowy, czyli na 1-2 kregu szyjnym. Natomiast na tym pomniku koń ma zgięta szyję niżej, za trzecim kręgiem, co powoduje, ze glowę ma jakby schowaną, o takim koniu mówi się, ze „się chowa”, albo, że jest „poza wędzidłem”, natomiast wygląda to dość atrakcyjnie. Przy mocniejszym zgieciu kon opiera brodę o pierś i ma wtedy trudności z oddychaniem, przez to jest „uleglejszy”. Być może dlatego tak ustawiano glowy koniom w czasie paradnych przejazdów królów? Teraz to nazywa się „rolowaniem” i oficjalnie jest zabronione przy treningu koni ujeżdżeniowych, to znaczy nie wolno tego stosować dlużej niż, bodajże, 10 minut. Oczywiście jako szybka metoda, ma swoich licznych zwolenników.
Ja jestem słuchowcem, więc mnie takie przygody raczej nie grożą. Twarzy nie rozpoznam czasem osoby nawet często widywanej, natomiast głos poznaję w telefonie po 30 nawet latach. I nie wiem po czym rozpoznaję, bo przecież barwa głosu zmienia się z wiekiem. Niedawno zadzwoniła do mnie kobieta, która skądś tam zdobyła do mnie namiary – nazwiska w danej chwili nie pamiętałam , tylko imię. Siedziała w liceum 2 rzędy za mną. Odezwała się szukając kolegów z klasy i ja ją rozpoznałam natychmiast. Nie ma mowy żeby ktokolwiek mi powiedział, że jest moim wnukiem – wnuczką, siostrzeńcem. Rozpoznam, że nie moje to-to.
W Polsce udoskonalili swój proceder.
Po telefonie „wnuczka” „bratanka”….gdy babcia lub ciocia „kupi” historię, a może jest jeszcze lekko niepewna?? dzwoni następny podstawiony, tym razem jako funkcjonariusz Policji. Mówi że wszystko wie, że podsłuchują bandytę, żeby pani zrobiła tak jak chcą. Naszykuje pieniądze a w momencie przekazania Policja capnie zbója i do paki !!!
I taki dodatkowy telefon, uspokaja, dodaje adrenaliny, akcja jak w kryminale, popycha do działania.
Ale koniec jest taki sam. 🙁
Wcześniej należy zadzwonić jeszcze samemu na prawdziwą Policję.
Moja mama też miała taki telefon „na ciocię”, ale zachowała się przytomnie i podzwoniła po rodzinie by wyjaśnić czy jest możliwa taka sytuacja. Następny telefon ” do cioci” odebrał już wnuczek ( prawdziwy ) który był niedaleko i przyjechał babcię ratować!
Odprawił kobitkę w krótkich, żołnierskich słowach.
Antkowej też się zdarzyło, ale wiedziała z „kim” rozmawia więc….sobie pogadali, dała się podpuścić a potem….. 🙂
A – i jeszcze jedno: gdyby ktoś znalazł klinikę, która nowotwory operuje za 3 tys euro z kawałkiem, to zrobiłby majątek kierując ludzi pod ten adres. Rozmaite fundacje szukają czasem pieniędzy na tego typu zabiegi i podają ogółem potrzebną sumę. Niezwykle rzadko jest to suma niższa niż 40 tys euro.
Berlin ma 30 z przodu, nie 16, a w ogóle do Niemiec kierunek zaczyna się 49. Sprawdzalam 16, nigdzie w Niemczech nie ma. 016.. to są Antyle.
Pyro,
może to była składkowa operacja. Trochę od tej cioci, trochę od innej… 😉
Belgijska gazeta z 1930 roku donosi o odsłonięciu pomnika Alberta I przez niego osobiście na… skraju parku miejskiego (!)
W Antwerpii odbywała się w owym roku wystawa światowa.
Odsłonięto kilka innych pomników.
Urodził się następca tronu Baldwin (w Laeken-Brukseli)
Była powódź…
Działo się.
I dalej nie wiem, gdzie się ten Wedel fotografował 🙄
O śliwkach bedzie jutro, czyli dzisiaj
Ujęcie trochę pod innym kątem i już się zgadza z tą starą pocztówką z 1930. Drzewa te same.
Jam durna, a poza tym z Agnieszką rozmawiam via skype, tu i tam głos inny. Zatkało mnie, bo nigdy mi się coś podobnego nie zdarzyło.
Się już trzy razy zastanowię, zanim co 🙄
W miejscu tej sali bankietowej kilka lat później zostanie zbudowane kino Rex. W początkach 1945 rakieta V-1 zabije w nim ponad 500 osób 🙁
Alicjo,
oni działają przez zaskoczenie i presję psychiczną, i to jest niestety skuteczne w wielu przypadkach 🙁
W Niemczech taka „wnuczka” wyłudziła od starszej damy 120 tysięcy euro w trzech ratach!
Mam!
Przy tym koniu po lewej.
Główne wejście na Wystawę Światową!
Nemo,
jako rzekłam, durnam, bo mnie to pierwszy raz spotkało, a opowieść była taka, że pasowałaby do każdej „cioci”.
Następna razą…no! Niech spróbują!
Tempora, moresu niet….
Antek miał rację z tym łukiem tryumfalnym i filarami z wieńcami chwały…
Brama wejściowa na teren expo 1930 miała kształt łuku tryumfalnego.
Do tego te drzewka w donicach, a w tle jakieś pawilony…
Wedel z Piaseckim zwiedzali wystawę światową w Antwerpii, a tam zapewne pawilony z najlepszą czekoladą 🙂
A tego niezbyt wydarzonego konia z krzywo zadartym łbem trochę zasłania drzewko w donicy, ale i tak jest rozpoznawalny 😉
Naleję sobie jakiegoś wina. Wlazłam na Pink Floydy i przeżywam.
Jeszcze wyraźniejsze ujęcie
Dobranoc!
Się mi śnią na jawie (i we śnie) takie klimaty
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_2639.JPG
@nemo:
jesli idzie o analize tekstow, to prosze wziasc pod uwage,
ze moje zostaly ocenzurowane; wiec trudno tu mowic o rzeczowej analizie…
wiem, tez mam za uszami (inaczej bym juz dawno nie zyl);
moim zdaniem za odra zaczyna sie azja, a krakow przypomina coraz bardziej bangkok.
I znowu ten idiota…
p.s
.w czym i niemcy(n.p. benedykt XVI) sa wiele winni, bo im z tym wygodnie..
(„niech polacy utopia sie w zabobonach” -friedrich der grosse)
a, witam pana irokeza…
Dzień dobry,
Ale tu dzisiaj było i o mnie, chyba wystarczy!
Cichal – kiedy wracacie, bo już marzę o jakimś spotkaniu i zwilżeniu gardła czymś dobrym. 😉
Nie wdaję się dzisiaj w żadne dyskusje.
Dobranoc. 🙂
To w końcu co jadali Ci papieże? Zabrakło meritum w wpisie 🙂 .