Zimne nóżki wstępem do gorącego udźca
Auszpik czyli galareta jest znana i wręcz uwielbiana w polskiej kuchni od paru stuleci. Opisywałem i polecałem już ryby w galarecie więc pora teraz i na inne dania. Tym razem sięgnąłem po nasz domowy (ale znany i stosowany powszechnie) przepis na tzw. zimne nóżki. To doskonała przekąska (można więc o niej rozmawiać wiele razy) a może być robiona do wyboru: z nóżek wieprzowych lub cielęcych – co kto woli. I jest to doskonała przekąska przed obiadem bądź gorącą kolacją. W dodatku do zimnych nóżek należy podawać równie zimną wódkę czystą. A jeden kieliszek przed obiadem doskonale działa na apetyt.
Galaretka z nóżek cielęcych (lub wieprzowych)
2 nóżki cielęce, około 25 dag mięsa, porcja włoszczyzny bez kapusty, 2 ząbki czosnku, 1 listek laurowy, sól, pieprz.
1. Oczyszczone i porąbane na części nóżki wraz z mięsem zalać wodą, dodać oczyszczoną włoszczyznę i gotować ok. 3 godz. na małym ogniu.
2. Pod koniec gotowania dodać roztarte z solą 2 ząbki czosnku, listek laurowy, pieprz.
3. Odstawić z ognia i gdy wystygnie, mięso, również to obrane z kości, przepuścić przez maszynkę lub (znacznie lepiej) drobno posiekać.
4. Wywar odcedzić i zalać nim mięso ułożone w salaterce, można uprzednio dodać pokrojoną w plasterki marchewkę, groszek zielony oraz kawałki jajka na twardo.
5. Wstawić do lodówki, aby galareta stężała.
Można przygotować tę galaretę w małych miseczkach i przed podaniem wyłożyć na półmisek, dekorując sałatą, pomidorem i ćwiartkami cytryny.
Po takim wstępie można pomyśleć o dobrym mięsie. Na nasze stoły od pewnego czasu wraca jagnięcina. Dobrze przyrządzony udziec jagnięcy podany z buraczkami i np. z kluskami takimi jak łazanki bądź tagliatelle to wyśmienite danie. Choć są smakosze, którzy do jagnięciny podaja zazwyczaj ziemniaki upieczone w rozmarynie. Tyz piknie – jak mawiają gazdowie Owczarka z sąsiedztwa, który jest niewątpliwym ekspertem owczarskim.
Sięgam więc po taki przywieziony z wakacji przepis:
Udziec z jagnięcia, główka czosnku, 2 łyżki oliwy extra vergine, sól, pieprz, szklanka wina; kawałek folii aluminiowej do zawinięcia mięsa.
1.Udziec oczyścić dokładnie z błon i tłuszczu, pozostawić jednak kość.
2.Naszpikować mięso gęsto czosnkiem, natrzeć solą, posmarować oliwą, lekko posypać pieprzem, owinąć w folię i piec w piekarniku w brytfance, do której nalać trochę wody. Pieczeń ta powinna się piec ok. 2 godz., jeśli udziec waży ok. 3 kg. Kilkanaście ostatnich minut piec ją bez folii, aby się lekko zrumieniła.
3.Pokroić pieczeń w plastry, skrawając mięso do kości. Powinno być lekko różowe. Jeżeli lubi się bardziej wypieczone należy po prostu przedłużyć nieco czas pieczenia, sprawdzając szpikulcem, czy mięso jest już dostatecznie miękkie i czy nie leci różowy sok.
4.Proponuję pewną modyfikację tego przepisu, a mianowicie polanie mięsa na ostatni kwadrans pieczenia czerwonym wytrawnym winem (wystarczy ok. pół szklanki).
Do takiej uczty musi być czerwone wytrawne wino. Polecałbym albo moje ulubione primitivo z południa Włoch lub z francuskiej Doliny Rodanu także pyszne – gigondas.
PS.
Po świąteczno-noworocznej przerwie powraca do Fortecy przy ul. Zakroczymskiej w Warszawie targ świeżych i zdrowych produktów z gospodarstw znanych rolników i hodowców. W środę 16.stycznia, od godz.10.00 z towarem czekają na smakoszy: Pan Sandacz, Kaszubska Koza, Jarek Herman z Raciborów z ogórkami kiszonymi, jajkami, nabiałem i wędlinami. Będą też nowi dostawcy (warci zakochania): Honorata Cieślak z Rososza, z serem „wczorajszym”, super świeżym, typu bundz, serami solonymi oraz dojrzewającymi, Darek Krężlewicz z warzywami z własnych upraw ekologicznych i świetnymi miodami. Być może wpadnie Pan Ziółko z jarmużem i topinamburem. Ponadto świeże ravioli z Chianti.
Komentarze
dzień dobry…
lubię nóżki ale dawno nie robiłam .. częściej robię galaretki z kurczaka doprawione tak jak wieprzowe …
na Zakroczymską okropnie mi daleko zwłaszcza zimą …
może to prawda … 😉
„Szczęście polega na tym, że ma się dobre zdrowie i złą pamięć” – Ingmar Bergman
Placku pomachanko … 🙂
Tytuł wybitnie sezonowy — klasyczne przeziębienia (czy może grypy?) się tak zaczynały… w dawnych, dobrych czasach,
bo teraz nawet one jakieś pokręcone… 🙄
Prewencyjno-represyjnie poproszę o gorący kubek… mleka względnie kakao — te inne mi zbyt ciężkostrawnie wyglądają… 😉
Zimne nozki to swietna rzecz, ale za restauracja Forteca nie przepadam. Bylem tam raz na duzej imprezie i choc kuchnia byla dobra to jedzenie w lochach zle mi sie kojarzylo. Wygladalo to na ponure wiezienie. Czulem sie jakby otoczony przez skazancow czekajacych na kibitke na Sybir. Brr!
Nóżek nie będziemy ćwiczyć w najbliższym czasie,jako że gościły na naszym stole całkiem niedawno.Natomiast udziec jagnięcy czeka nieustająco na swój debiut.
Romku-miło,że zajrzałeś 🙂
„Forteca” w zasadzie nie funkcjonuje,jako restauracja.Udostępnia jedynie swoje wnętrza na różne imprezy,teraz mówi się eventy !
Za chwilę nastanie czas studniówek,też tam się odbywają.
A kibitki w rzeczywiście w pobliżu czekają 😉
Na terenie cytadeli,jako muzealne eksponaty.
Nowy-ja też czekam niecierpliwie na powrót Nemo !
A do Wyszkowa chętnie Cię zabiorę 🙂
Mam w domu specjaliste od nóżek, chętnie je przyrządza, a jeszcze chętniej jada. Ja, podobnie jak Jolinek, kurczaka w galarecie, z marchewką i czymś zielonym.
W zeszłym roku spotkaliśmy się właśnie na kiermaszu w Fortecy, po udanych zakupach dóbr rozmaitych, odpoczywaliśmy posilając się w pobliskiej restauracji. Dołączyła nawet Nisia i bawiący w Warszawie Nowy z rodzinką. Ciekawe czy tegoroczny kiermasz będzie trwał do końca tygodnia, bo w środę pewnie mało ludzi przybędzie.
„Nowy-ja też czekam niecierpliwie na powrót Nemo !”
Bez przesady, bez przesady…
To prawda,nasi wypełnili wtedy praktycznie całą restaurację 🙂
Nozki wygladaja apetycznie, tylko nie jestem pewna czy znajde je w sklepie. Popatrze w czwartek na targu. Udziec lubie, ale jest nas tylko dwoje i nie pieke.
Nemo, gdzie jestes ?
Właśnie, może wspólnymi siłami dowołamy się Nemo 😀
Pochwalę się – zlałam dzisiaj do butelek własnoręcznie zrobiony kwas buraczany (z inspiracji Alicji). Dzisiaj próba obiadowa. A miejsce buraków zajął kamienny garnuszek z zaczynem na żurek! Przede mną jeszcze próba zakwasu na chleb (to za moimi warszawskimi Koleżankami), ale muszę się bardziej zmobilizować, to ciągle projekt…
Barbaro,
ja zlewam dzisiaj swój czerwony zakwas i zaleję te buraki ponownie, bo tak można, a zakwas można dłuzej przechowywać w lodówce. Zanim zuzyję pierwszy, będzie drugi, choćby do wypicia na surowo, tak jak jest (pyszny!).
Równolegle nastawiłam na żurek i też jest akuratny, a ponieważ mam białą kiełbasę z Balticu, jutro zrobię żurek z kiełbasą i jajkiem na twardo.
Zima wraca, -5C i tendencja niestety, spadkowa.
Chcecie pojeździć na nartach? Prosz bardzo…tylko pogoda sie nieco popsowała, godzine temu było słońce…
http://kamera004.ustronet.pl/
Nemoooooooo!
@Danuska,
Zagladam na blog dosyc czesto, ale raczej biernie. Ostatnio zreszta jestem ciagle w podrozy zajadajac rozne ciekawe lub mniej ciekawe dania. Najlepiej zjadlem w Stambule, gdzie mozna bardzo dobrze zjesc, bo kuchnia turecka to przeciez nie tylko kofty i kebaby, ale masa innych swietnych dan. W Stambule lubie rozne rybne restauracje i w jednej z nich kelner polecil rybe w sosie, czy raczej zupie. Ryba wygladala raczej odpychajaco, ale po ugotowaniu byla swietna. Nazywalo sie to „kirlangic” (po lacinie Trigla Hirundo, po polsku podobno kurek czerwony (tutaj link: http://pl.wikipedia.org/wiki/Trigla_hirundo). Do tego lokalne biale wino DLC Sultaniye Emir, ktore swietnie pasowalo. Z zakaskami i deserem wyszlo 240 lira na dwie osoby czyli ok. 100 Euro, a wiec duzo taniej niz w tej nowej resturacji na ul. Wilczej. Przy tym przepiekne widoki na Topkapi, Bosfor, itd. itp.
Ogłaszam, że Pyra nadaje się tylko na złom i na przetop. Jak się wykaraskam, to się zgłoszę. Jak mnie może, to Młodsza ogłosi zbiórkę na wieniec.
Alicjo – barszczyk okazał sie wyborny, trema okazała się zbyteczna. Niestety, buraki zbyt szybko wyrzuciłam, po czym – jak poczytałam – można było je ponownie zalać na kolejny mały barszczyk, albo wykorzystać na jakąś sałatkę. Resztę zakwasu, zgodnie z zaleceniem trzymam w lodówce. Zabarszczykuję się…
ROMek – ciekawe życie wiedziesz, miło, że dzielisz się z nami, oby częściej 🙂
Pyro – zdrowia życzę, mobilizuj siły i wracaj szybko!
Pyra wreszcie zrozumiała, że jest naprawdę chora i powinna leżeć w łóżku. Odpoczynek od komputera dobrze jej zrobi, a my to zniesiemy, bo zależy nam na zdrowej Pyrze.
Danuśka.
jako niedawno nawrócona na jagnięcinę zachęcam do wypróbowania. Po grymasach i nieufności zamakowałam w tym mięsie na tyle, że raz- dwa razy w roku zjem ze smakiem. Tylko przygotowanie mięsa do pieczenia powinno trwać 2 – 4 dni.
Pyro,
imbirowa herbata z cytryna i miodem oraz „żydowska penicylina” – rosół z kurczaka/kury! Lekarze zalecają tę penicylinę, a nazwa jest uznana oficjalnie. Bo na grypę leku ni ma…
U nas trwa fala szczepień przeciw grypie.
Chwilowo kasa mi wyciekła, więc się powstrzymaj do lepszych czasów, bo na wieniec nie mam 🙄
Barbaro, Twoim śladem, po pomarańczach na deser, spróbuję zakwasić buraki 🙂
Specjalistką jest Alicja, zajrzałam do przepisów ale pewnie przez nieuwagę, nie znalazłam przepisu. Napisz, proszę, jak to robisz. Tutaj wcale nie jest łatwo kupić surowe buraki. Sprzedawane są już ugotowane, na sałatki. Rozejrzę się w sobote na targu.
Jagnięcinę (udziec) marynuję przynajmniej dobę, jest lepsza, moim zdaniem. U mnie nikt za jagnięcina nie przepada, wydaje mi się, że to jest uprzedzenie z dawnych lat, kiedy to w Polsce praktycznie nie można było dostać młodej jagnieciny, tylko „starego capa”, jak to Jerzor mowi.
A tutaj mamy wspaniałą, nowozelandzka jagnięcinę (Nowa Zelandia słynie z hodowli). Oczywiście zamrożona, czyli już skruszała, wystarczy rozmrozić i zamarynować na dobę w winie czerwonym, oliwie i oczywiście w ziołach, czosnek i rozmaryn do pieczenia.
Problem w tym, że na 2 osoby (jedna mniej entuzjastycznie nastawiona) nie opłaca sie piec całego udźca, a gości też trzeba tak dobrać, żeby wszyscy chętnie się rzucili na udziec.
Galaretki też tylko ja lubię 🙁
Więc nawet jak jest okazja, większa ilość gości, to po prostu zapominam o tym, że galaretka to znakomita przystawka. Moi znajomi poznaniacy oprócz octu podają do galarety chrzan. Bardzo dobre!
Alino,
buraki obrać, pokroić w cząstki, upchać w garnku kamiennym albo słoju szklanym – bardzo ciasno upchać, to ważne, lub w garnku położyć talerz i przycisnąć kamieniem. Dodać kilka ząbków czosnku, ale jak ktoś nie lubi czosnku, nie musi dodawać. Na wierzch dobrze jest dodać piętkę chleba razowego lub żytniego na naturalnym zakwasie, przyspieszy fermentację. Jak fermentacja „ruszy”, można chleb wyjąć.
Zalać ciepłą, przegotowaną wodą i odstawić w ciepłe miejsce. Po kilku dniach (3-5) powinien być gotowy.
Żurek – ja robię w standardowym słoiku po kapuście kiszonej, taki litrowy. Proporcje „na oko” – 7-8 czubatych łyżek mąki ŻYTNIEJ, 3-4 ząbki czosnku, zalać ciepłą wodą do wysokości 3-4 słoika, skórka lub piętka zytniego chleba i w ciepłe miejsce na kilka dni.
Gotowy zakwas powinien przyjemnie pachnieć.
Są różne szkoły kiszenia barszczu czerwonego i żuru, niektórzy dodają listek bobkowy i ziele angielskie – ja wolę bez tego, listek i ziele dodaje do wywaru, którym potem zaprawiam kiszonką.
Tu link do ciekawej strony o rozmaitych sposobach kiszenia buraków i nie tylko. Już chyba kiedyś była przytaczana na blogu, ale nie zawadzi przypomnieć 🙂
http://bialczynski.wordpress.com/2010/10/17/kiszenie-barszczu-czerwonego-salatki-i-inne-potrawy-z-kiszonych-burakow-oraz-o-kiszeniu-grzybow-o-opienkach-i-o-lejkowcach-detych/
Natrafiłam też na inną wersję ciasta pomarańczowego. Tym razem zamiast migdałów zmielone orzechy laskowe i dodatkowo 50g kakao do ciasta. Wychodzi wersja pomarańczowo-orzechowo-czekoladowa. Taka ciekawostka (a przepis to jakaś pochodna ze zbiorów Nigelli) 🙂
Barbaro, w Fortecy to nie jest taki jarmark, na którym byłyśmy. Tam od jesieni (z jakąś przerwą) można w środy kupić ekologiczne warzywa. Nie wiem jak teraz, ale wcześniej na podany mail trzeba było złożyć zamówienie. A zakwasem na chleb mogę się z Tobą oczywiście podzielić 🙂
No patrzcie Państwo,pod latarnią najciemniej !
W niewielkim sklepie osiedlowym,gdzie od wielu lat robię zakupy można złożyć zamówienie na dowolne mięso.Dzisiaj dowiedziałam się o tym przez przypadek gawędząc z panią ekspedientką o giczy cielęcej.Ową gicz ktoś zamówił i nie odebrał.I tak nam poszło od nitki do kłębka.I zgadnijcie,co zamówiłam?
Oczywiście udziec jagnięcy 🙂 Jeden z domowników będzie wniebowzięty 😉 Ja,Krystyno,nie jestem na jagnięcinę obrażona,
ale jakoś tak się składało,że nie figurowała do tej pory w moim kuchennym repertuarze 🙁 Ech,rozwija się człek kulinarnie na naszym blogu 😀
Ze sklepu poszłam do księgarni,bo to tuż obok i kupiłam „Helenę Rubinstein-kobietę,która wymyśliła piękno”. Co za udany dzień !
Małgosiu, dzięki za info. Co do zakwasu (dziękuję za Twoją gotowośc do podzielenia się) ambitnie postanowiłam sama, krok po kroku osiągnąć ten sukces 🙂 . Podobno nie święci garnki lepią…
Jarmark mnie nęci, lubię takie okazje, ale czy się wybiorę, nie wiem.
Ano właśnie – jak się czegoś nie robi (u mnie galaretki wszelkiego rodzaju), to się nie ma w repertuarze 🙄
Baranina to wspaniałe mięso, tylko musi być z młodej sztuki i dobrze przygotowana. Najlepiej zamarynowana.
W Grecji nie przepuściłam okazji, by się uraczyć, szaszłyki, z grilla i pod każdą postacią, już oni tam wiedzą, jak przyrządzić!
A ja dziś też kupiłam kawałek udźca jagnięcego 🙂
A ja dzis oddalbym zimna nozke za rownie zimna dodatkowa wodke : lol:
Nie musiałam oddawać zimnej nóżki, aby wypić kieliszek nalewki z pigwy. Udała się nad wyraz dobrze.
A buraki kiszą się także u mnie. To już drugi raz, a pracy przy tym nie ma tak wiele, jak sobie wyobrażałam. Za to można popijać zdrowy, smaczny sok.
Nowy wspomniał wczoraj o ekspansji Starbucksa w Polsce. W Gdyni istnieje taka kawiarnia już ponad półtora roku. Lokalizację ma doskonałą i mnóstwo młodej klienteli. Przechodzę obok dość często przed południem i widzę, że sporo tam młodzieży z laptopami i innym sprzętem/ dla mnie tajemniczym/. Czasami nieopatrznie zawieruszą się tam jakieś starsze panie. Mnie tam jakoś nie ciągnie. Ale miejsce jest modne.
Rusza konkurs na blog roku. Na razie pierwszy etap, czyli zgłaszanie blogów – do 24 stycznia. Gospodarz, mam nadzieję, zgłosi także swój blog. Głosowanie sms-ami od godz. 15 24 stycznia. Więcej na http://www.blogroku.pl
Pyro, życzenia szybkiego powrotu do zdrowia 🙂
Tu znalazłem przepis na kiszenie ziemniaków 🙄
http://palcelizac.gazeta.pl/palcelizac/56,110783,13172673,Miejsce_I___dania_glowne,,2.html
Wczorajsza zima. Piękna / -12/. Dziś śnieżno- deszczowa ciapa 🙁
https://picasaweb.google.com/111628522190938769684/PoranekWSzadzi#slideshow/5833361589354705762
Robienie zakwasu to małe piwko. Pieczenie chleba jest trudniejsze, ale po dwóch – trzech gniotach wychodzi cudny, pachnący bochenek, z chrupiącą skóreczką i dziurami stosownej wielkości.
Smutek zaczyna się, kiedy zeżremy ten bocheneczek (wcale nie na raz) i okazuje się, że mamy po tym zakwasie zgagę jakiej świat nie widział…
Potwierdziło mi się, kiedy kupiłam w Almie takie małe, zakwaszone, pyszne chlebki, polecam (ale nie zgagowiczom).
Krystyno, Starbucks zmienil obyczaje picia kawy po tej stronie wody.
Pijano duzo i lurke z „coffee makerow”. Tu i tam mogly byc pojedyncze miejsca ale w skali kontynentu to Starbucks zmienil obyczaje. Zadbal o kawe, skad i jaka sprowadzaja. Zaczeli parzyc jak nalezy i wymyslac nowe rodzaje. Taki swiat, ze ciagle trzeba nowe wprowadzac i nie ich to wina. Porownywanie do „najlepszych polskich cukierni” jest bez sensu. Mozna rownie dobrze porownac bary mleczne z najlepszymi amerykanskimi restauracjami i o czym mialoby to swiadczyc? Nie wiem jak w Nowym Jorku ale u mnie pije sie kawe w Starbacksie w filizankach nie w plastykowych kubkach. Chyba, ze na wynos ale nie pamietam, zeby w Polsce dawali fajansowe filizanki na wynos. Wiekszosc roznych ciasteczek, chlebow, bulek etc w Starbacku u mnie to organiczne ciasteczka, chleby, bagele etc. nie wiem gdzie i ile jest w nich chemii ale jesli organiczne to pewnie nie ma wcale. Tu nigdy nie bylo kawiarni w naszym znaczeniu i Starbucks niegdy nie mial intencji nimi byc. Nie jest tez barem sushi, czy pizzernia. Jest Starbucksem 🙂 Tylko tyle, ze stal sie popularny i rozrosl na caly swiat wiec automatycznie jako przyklad sukcesu stal sie kolejna amerykanska firma na ktora wypada napsioczyc. Moze jakiejs polskiej firmie uda sie zostac globalna pierogarnia i zawladniemy swiatem jak sushi czy pizza (tez zreszta dzieki Ameryce). Juz widze na kazdym rogu „PolPierog” czy „House of Pierogy” w skrocie „PoPi” i „HoP”. Wszystko organiczne, ekologiczne z naszych eco-farm. Mleko dowozone furmankami w bankach, jak kiedys, do zlewni, kartofle recznie wykopane przez uczniow licalnych, zlote klosy kosa koszone i burak cukrowy nasz, krajowy, slodszy od innych nie przerobiony w spirytus do slodznia deserow pierogowych 🙂
Mozliwosci robienia takich eco-spotow reklamowych nieskonczone. Stroje kurpiowskie i sliczne blond dziolchy ida z koszami do swoich mezczyzn koszacych zlote lany. Niosa im w koszach wiklinowych posilek poranny (ta mgla zawieszona nad polem, krzyk gesi z oddali, jelenia na rykowisku, buczace eco-pszczoly). W koszach same pierogi, piekne, bialutkie, polane smalcem ze skwarkami. Mezczyzni, lsniace biale zeby polskich chlopow, potargana czupryna, oszronione przenicznym ziarnem czola, z szerokim usmiechem zajadaja pierogi. Pojawia sie napis: „PolPierog” i logo firmy pierog w rogatywce. Oby tak bylo.
ale piekna wizja, co paliles? 😉
tez chce
eco-sporty
Mam wiecej… 🙂
Maka z eco-mlynow rzecznych. W wodzie pod mlynem ryb zatrzesienie, same pstragi i szczupaki. Zarna sie kreca maka sie sypie wszystko skrzypi. W czworakach baby spiewaja i ciasto ugniataja. Sciany wybielone wapnem, ze mucha nie siada. Tak, z tej eco-maki co z wiatraka wlasnie chlopy w strojach podhalanskich przyniesli. Jaja prosto od eco-niosek z grzed wybrane. W kurniku swieza eco-sloma, czysciutko jak na wesele Jagny, twarzy firmowej pierogarni. Mleko z cynowej eco-banki, jaja, maka i te zgrabne rece wyrabiajace ciasto…..na pierogi….napis „PolPierog” i pierog w rogatywce widoczne na scianie.
Naprawde mozliwosci nieograniczone.
No dobra, koniec zabawy 🙂
Swoja droga wlasnie minelo 2 lata od niepalenia. 10 styczen 2011 ostani papieros. Mamy w domu dwa kartony i nic. Dla gosci ale i oni cos mniej pala 🙂
Zniknął cały tekst więc jeszcze raz, tym razem skopiuję.
Alicjo, dziękuje za wyjaśnienia, teraz muszę poszukać surowca 🙂
Barbaro, szukajć przepisów też trafiłam na blog pana B. Czego tam nie ma! Ciekawa postać.
Yyc, popracuj nad tym pomysłem z pierogami, jestem za!
Ładne te Twoje wczorajsze zimowe zdjęcia a sarenki prawie że zadomowione 🙂
Co do Starbucka, byłam kilka razy w ich sklepie przy Nowym Świecie, piłam smaczną kawę w ładnych kubkach, wcale nie kartonowych. Jest czysto, dużo młodzieży, uprzejma obsługa, idealne miejsce dla nie rozstających się z laptopami.
Oj nie…zauważ yyc, że tutaj pierogami władają Ukraińcy i najczęściej wspomina się o pierogach w kontekście kuchni ukraińskiej. Owszem, Polonia też się stara, ale nie potrafiła tego tak rozpropagować, jak Ukraińcy, że nasze ci one są. Właściwie są wspólne, bo wspólna mieliśmy historię, ale Urraińcy potrafia te pierogi bardziej podkreślić, jako nieodłączna część kuchni ukraińskiej. Takie mam wrażenie.
My to raczej bigos 😉
Chociaż też popularny na Kresach, ale na moje oko – w Polsce bardziej, niż gdziekolwiek indziej.
Eco-sporty, krecone recznie z najlepszego polskiego tytoniu virginia. Bibula z czasow opozycji demokratycznej. Calosc Zloty Pet na targach w Hawanie. Polecam 🙂
Dziala lepiej z kieliszkiem schlodzonej i po zimnych nozkach, ktore nalezy utulic i zagrzac nieco. Powodzenia, na mnie dziala jak shisha wypelniona piwem z hasziszem na wegielku 🙂
My mamy niestety (albo stety) ciepłe nóżki. Miasteczko świętego Augustyna
https://picasaweb.google.com/100894629673682339984/15Stycznia2013#slideshow/5833747882477949794
Zdjęcia bez składu i ładu, ale trzeba jechać dalej.
Aliono, wczoraj sobie bieglem za domem w lasku, oczy w dol, zaciskam zeby aby mocniej, szybciej, dalej 🙂 a tu nagle (nie zauwazylem wczesniej) niemal spod nart jelen jak sie zerwal i szus przez snieg pod plot. No, lece dalej ale on juz sie uspokoil i patrzy na mnie. Czeka i patrzy. No to ja rece do gory, kijkami macham i dzwieki grozne wydaje a on glowa w dol i rogami mi bruzdzi. Troche zwatpilem, ale dzwieki grozne wzmocnilem, kijkami jak Pan Wolodyjowski mlynki krece i robie sie jeszcze wiekszy mimo, ze ostanio i tak sie powiekszylem sam z siebie (swieta). No i cale szczescie sie jelen w koncu wycofal. Mam nadzieje, ze zrozumial rogacz kto komu miejsca ma ustapic bo jak nie to bedzie trzeba uwazac.
Zawsze twierdzilem, ze Polska to imperium zupna a i pierogow mamy mnostwo wszelakich. Na slodko, kwasno i wytrawnie. Dobrac trzeba wina odpowiednie, wodki szlachetne i nalewki do slodkich i ruszyc na podbicie swiata. Wydac nieco milionow na sprzet, dwa razy tyle na reklame i pare najlepszych punktow wynajac w Nowym Jorku, Mediolanie i Londynie czy innym Wiedniu i swiat lezy u stop. Mozna nawet ze Starbucksem w porozumienie wejsc bo z sushi czy pizza to jakos nie pasuje chyba. A do porannej kawy pierog w rogatywce z serem i rodzynkami polany Grand Marnierem i posypany skorka pomaranczowa, flambirowany czy pierozki mini ze szpinakiem posypane parmezanem mozna by zrobic. Reklama: Andy, jungla, Inkowie, kawa….wioska, suszenie, slonce , Inkowie….na pirodze pierog, na drodze kon, woz drabiniasty, Piast Kolodziej, Krzyzacy, wiatrak….Trzesienie ziemi, wszystko sie miesza razem i wylania z chaosu piekna eco-kawiarnio-pierogarnia na Mazurach. Star-Pol-Pierog-bucks…. kawa pod strzecha, pierog w rogatywce.
Alino nie Aliono oczywista oczywistosc 🙂
Te jelenie bardzo mi niszcza ciezko przygotowane trasy. Maja swoje drozki ale tez i po moich zaczely kursowac. Czasem miedzy drzewami kreca kolka jakby popily za duzo. Serio. Chyba, ze to kosmici kreca te kolka? Dzisiaj wieje chinook, cieply wiatr. Jest +6*C. Mam nadzieje, ze sie nie wytopi za duzo. Sikorki gdzie se polecialy, kowaliki tez i tylko sroki pape dra. Lisek slady zostawia i chyba kroliki albo jakas duza wiewiora po sniegu czasem lazi.
Yyc 🙂 Temat i możliwości niewyczerpane, jak i Twoja wyobraźnia i wena 🙂 I to bez palenia… I chyba bez picia bo pewnie jesteś w pracy 🙂
Niestety… 🙂
Choc nie powiniem narzekac bo to najwolnieszy dla mnie okres w pracy wiec czasu dosc na zabawy 🙂
Oj,yyc zasłużyłeś na toast 😀
Za kampanię pierogową i za niepalenie od dwóch lat !
Jednak,tak jak Alicja,lansowałabym na świecie głównie nasz bigos.
On ci jest jedyny i niepowtarzalny.Liczne francuskie podniebienia twierdzą,że naszego bigosu nic nie przebije,a chińskie pierożki na parze podobno lepsze niż nasze 🙁 De gustibus….
Cichal-a te czarno-różowe podwiązki z wystawy to już może na Walentynki… Fotoreportuj dalej skrzętnie 😉
Małgosiu-podgryzamy Twoje „Pralinki do wina stosowne”.
Występują z pieprzem,gałką muszkatałową,z solą i z gorzką czekoladą.Dzięki,do wina bardzo,bardzo 🙂
Bigos ma jedna wade. Wyglad. Wszyscy moi miejscowi znajomi tez lubia. Jak go jednak podac efektownie? No i nie ma tylu mozliwosci co pierogi na rozne sposoby i smaki, ze i Chinczykow by nie starczylo na sprobowanie wszystkich 🙂
Danusiu 😀
yyc-teraz jest moda na podawanie tego rodzaju dań w mini garnuszkach (porcja na 1 osobę) :
http://www.mes-verrines.com/mini-cocotte-ovale-rouge-p-233.html
Można też podać małym bochenku chleba.
Pochwalcie i mnie. Nie palę już 20 lat. Rzuciłam palenie kiedy Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy grała po raz pierwszy. Tak się zbiegło.
Bo ja mam takie różne „zbiegi”. Ślub brałam w czasie, gdy Anglia zdobywała mistrzostwo świata w piłce nożnej i dzięki temu Mąż pamięta o rocznicy.
Małgosiu – pralinki pożarte, były /niestety, były/ przepyszne.
Krysiu 🙂 cieszę się.
YYC,
no to mam już szersze spojrzenie na Starbucksa. W zasadzie ” sieciówki” nie powinny się różnić, ale może jest jakaś lokalna specyfika i Starbucks amerykański różni się od kanadyjskiego. W polskim też nie widziałąm papierowych kubków tylko filiżanki.
A co do bigosu – z nieciekawym wyglądem nic nie da się, niestety, zrobić, a im bigos lepszy, tym jego wygląd gorszy. I jak tu go propagowac, kiedy wrażenie estetyczne jest bardzo ważne, przynajmniej na początku.
Krysiade,
mam nieco dłuższy staż w niepaleniu, rzuciłam po cichutku w rocznicę, ale jak Jerzor nigdy o TEJ rocznicy (ślubu) nie pamięta, to cóż dopiero o rzuceniu przeze mnie palenia 🙄
Wytrwale przypominam. Palenie rzuciłam prawie 20 lat od czasu, kiedy się poznaliśmy. Trudno, widziały gały, co brały…
Ja wiem, co to łazić po ścianach, gryźć paznokcie i w ogóle WYTRZYMAĆ w postanowieniu, tego nie wie nikt, tylko nałogowy palacz, odpalającego jednego za drugim.
Krysiade,
zapomniałam napisać, że pochwalam, przy okazji siebie też, bo wiem, co to znaczy 🙂
A ja tam letni palacz jestem.
Pale jak zaczyna sie sezon na piwko pod golym niebem i zwykle objecuje sobie skonczyc z tym po naszym zjezdzie. Nie zawsze sie to udaje, na zapowiedziany termin, bo tym razem bylo to dopiero pod koniec pazdziernika, ale jestem w tym tak wprawiony, ze mak nie cierpie i mam najwyzej troche nerwowe dwa trzy dni.
Danuska, male naczynia to jakies wyjscie, choc pewnie nie do konca 🙂
Krystyno, masz racje sieciowki nie powinny sie roznic. Na tym to w koncu polega. Chociaz w roznych krajach maja swoja wlasna kolorystyke. W Kanadzie jeden przyklad to McDonlads w prowincjach atlantyckich, chyba juz wspominalem, gdzie serwuje sie tzw. „lobster roll” czyli salatke z homara w bulce. Inna specjalnosc naszego McDonalds to poutine (u nas pisane putin). Specjalnosc z Quebec’u ale od tamtejszego McDonaldsa przeszla na cala Kanade. Jak wybrali prezydenta Putina to sie smiali, ze robi bezplatna reklame frytkom. Poutine to frytki z serem i sosem (gravy). Cos jak tu:
http://1.bp.blogspot.com/_AvTA2EQlKOk/TTBnaTP0k1I/AAAAAAAACxQ/-PnUJ48VlMw/s1600/poutine.JPG
Az dziw, ze u nas jeszcze nie podaja pierogow. A moze podaja?
yyc !
Szacun za rzucenie palenia .
Ja tez nie pale od 14-tu lat.
Krysiade Ty tez masz pochwaly
20 lat bez ,,szluga,, to ,,ho ho.
yyc ! Moze razem rozkrecimy
kampanie na PIeroga.
Ale tak na powaznie.
Pierogi sa dobre bo,, polskie´´
Pierogi sa Best!
Pierogi sa Cool!
Powaznie .
Zaczynamy od jutra!
Inicjatywa moja!
Zgoda?
U mnie 1 czerwca minie 25 lat od rzucenia palenia. Udało się dzięki pracy strażnika ochrony przyrody w Tatrzańskim Parku Narodowym. Po prostu w tej przyrodzie nie wypadało palić. A paliłem bez filtra ekstra mocne / z żółtym paskiem/.
Irek!
Szacun dla Ciebie tez.
Moi tesciowie palili te same
,,Smierdziele´´ z zöltym paskiem.
Straszne.
A co z tymi, którzy nigdy nie palili nawet w palącym towarzystwie? 🙂
Małgosiu, Alicjo, Henryku 47 – dzięki.
Nie ulegli pokusom – Małgoniu – i chwała im za to.
Henryku – mogę lepić. W żadnym razie nie będę wałkować.
Alicjo !
Wiem jak to jest .
Z papierosami.
Ja nie mialem problemu aby skonczyc.
Dlatego ze po ciezkiej operacji.
Zona moze nie chodzila po scianach,
a po przedpokoju ,jak kot w klatce.
Ale tez sie Jej udalo.
Henryku,zaczynaj kampanie pierogowa i krec business. Chetnie zjem ale do roboty to nie ja 🙂
Zycze powodzenia w Kraju i na swiecie.
Pierogi molekularne. Mrozone w cieklym azocie chrupkie jak chrusty. Masz zjesc loda, zjedz pieroga. Pierogi w azocie tylko w Sopocie. Mrozone pierozki babuni. Mrozony pierog dziadziunia….. no starczy 🙂
Moja szkolna kolezanka mieszkajaca w Brazyli w Curitibie ma fabryke pierogow. Serio. Szczegolow nie znam, dzwonilem do niej lata temu jak po jakims zjezdzie dostalem numer i pogadalismy.
Co do papierosow to musze powiedziec, ze rzucilismy razem wiec pewnie o tyle latwiej. Moje spostrzezenia jednak sa takie,ze rzucanie jest mocno przereklamowane. Nie ciagnie nas ani, ani. Zadnych wspierajacych gadzetow tez nie bralismy czy uzywalismy. Ja mysle, ze sie robi chucpe wkolo rzucania zeby ludziom bylo trudniej. Wszyscy na tym zarabiaja. Firmy papierosowe bo ludzie pala i ci pomagajacy w rzucaniu ale w sumie sa zainteresowani zeby to rzucanie trwalo w nieskonczonosc. Jak sie czlowiek zdecyduje i naprawde chce to wlasciwie bezbolesnie sie to dzieje. Gorzej jak sie kogos wbija w poczucie winy albo zmusza czy naciska w inny sposob i wtedy rzucic trudno bo w glowie ciagla mysl o papierosie siedzi. Jak we wszystkim niemal w zyciu, wyrzucic z glowy to problem mija 🙂
Malgosiu, ci co nigdy nie palili nie wiedza co stracili 🙂
Ludzie…
Łasuchy i Smakosze popierają sieciówki – masówki?
Pora umierać.
MalgosiuW !
Mieliscie po prostu wiecej rozumu ,
niz my palacze.
yyc!
Ja nie chce robic buisines.
Ja chce reklamowac polskosc , bo mowiles ze nie
rozreklamowana ,wiec sie staram a Ty mi opowiadasz o ciotkach.
Ciotki ja tez mam.
Z reszta wpisu sie zgadzam.
Nisiu, nie popieram sieciówek, ale mają jedną zaletę, wiadomo czego się po nich spodziewać, co czasem bywa przydatne w miejscach mniej cywilizowanych.
Prawdę mówiąc, w rzuceniu nałogu pomogło mi przede wszystkim to, że w Kanadzie właściwie nigdzie nie możesz palić, oprócz wolnoć Tomku w swoim domku i zagrodzie. A w domku nigdy nie paliłam – biorąc pod uwagę kanadyjskie zimy, nie trzeba było dodatkowych zakazów. Cóż to za przyjemność wyjść na mróz i palić?
MałgosiaW,
co z niepalacymi? A nikt ich nie gnębi przecież! Nie przypominam sobie presji otoczenia, kto chciał, to palił.
Za moich czasów (kiedy zaczynałam, wczesne lata 70-te) bardzo dużo ludzi paliło. Bardzo dużo z tych palących paliło dla towarzystwa, „letnio”, jak wspomniał Pepegor, to nie są prawdziwi nałogowcy.
Nie ze mną takie numery, Brunner, ja prawie natychmiast paczkę dziennie. I owszem, extra-mocne bez filtra też. Najpierw giewonty, bo takie palił Tata. Problem w tym, że jak ja zaczynałam palić (ukradkiem, rzecz jasna), to Tata rzucał i wyznaczył sobie jednego papierosa dziennie. Papierosy trzymał w kieszeni marynarki i coś mu one za szybko znikały… 🙄
Zakończyłam na bardzo eleganckich długich dunhillach lub jeszcze bardziej eleganckich eve.
Nie ma się czym chwalić (nałogowym paleniem etc.), ludzie wpadają w różne nałogi i niekoniecznie są to używki.
A jakby pani w Warpnie otworzyla kolejnych pare knajpek i stala sie w ten sposob sieciowka to wtedy rosolek mniej by smakowal?
krysiade!
Zgadzam sie.
Ja walkuje Ty lepisz.
I moze pociagniemy tego
PIEROGA.
Moze ktos jeszcze?
yyc!
Jakby pani w Warpnie otworzyla jeszcz kilka
knajpek to Ona by byla bankrutem.
YYC, a Ty nie widzisz różnicy w smaku potraw przygotowanych w małej ilości przez mistrza i w wielkiej ilosci przez wynajętych kuchcików?
Gdyby panie z Warpna rozbudowały sieć knajpek, przestałyby być pogodnymi kucharkami, a stałyby się znerwicowanymi biznesłumenami. Takie rzeczy odbijają się na smaku rosołku z leszcza.
Nisiu !
I w tu jest leszcz ,,pogrzebany´´.
Masz piatke ,za ten usmiech,kucharek.
Uśmiech kucharek w Warpnie jest autentyczny. Byłem, widziałem i jadłem. Mniammmm. Wszystko dzięki Nisi!
Sieciówki popieram w trasie – nie ma czasu na wysiadywanie, kiedy czeka 500km lub więcej do przejechania. Na stacji benzynowej idę do którejś tam, jest ich kilka, można sobie wziąć sałatę, wybrać składniki, można skomponować sobie kromuchę według własnego gustu, kiedyś tego nie było, był wszechwładny Mac lub Burger King i jeszcze coś, i do wyboru niewiele, hamburgery.
Teraz jest dużo, a nawet DUŻO lepiej.
Coś mi się nie chce wierzyć, żeby Pani w Warpnie nastawiała się na wielki biznes sieciówek, jakby chciała, toby mogła, ale po co?
Gotuje moje pomarancze…i dowiaduje sie o nowej orzechowej wersji.
Pozostaje jednak przy tej /sorry/ pyrowej, z cukrem pudrem.
O efektach zapodam za dwa dni, bo chore wnuczeta – oboje- zaabsorbowaly babcie. Wlasnie wrocilam ze sluzby i doczytuje.
Komentarze Alicji i innych… trafiaja w moja dziesiatke. Nie mam juz sily sie rozdrabniac. Wszyscy wiedza „osochodzi”….
Nisiu, gdyby tylko kawę wszędzie parzyli mistrzowie i gotowali tez mistrzowie.. W większości przypadków potrzebny jest standard, który mimo wszystko nie dla wszystkich jest oczywisty. Poza tym kawiarnie a sieciówki to dwie różne rzeczy i z pewnością jest miejsce dla tych i dla tych co najlepiej widać w Krakowie, stolicy polskich kawiarni 🙂 A i nie we wszystkich kawiarniach potrafią zaparzyć dobrą kawę wbrew pozorom, powiedziałabym, że w większości kawiarni jest to oferta około 4 kaw, w porównaniu z ilością tych w Starbucks…
Alicjo, dokładnie to samo jest z sieciówkami kawiarniami. Większość ludzi wchodzi tam bo jest szybko obsłużona, wybór kaw duży, coś do jedzenia do wyboru i jak zauważyła Alina, pracują lub „lecą” dalej. One są głównie w centrach miast, gdzie pracuje i uczy się wiele osób.
Łajza minęli o Pani z Nowego Warpna z Nisią i innymi, Cichaly też tam byli, czujemy tego bluesa 😉
Może być coś bardzo skromnego, bez wielkiego wystroju knajpeczka, bez reklamy, a ludzie i tak wiedzą, gdzie dają dobrze zjeść. I się czujesz znakomicie. To je to!
Nie bede sie juz powatarzac jesli chp0odzi o nasza pseudo kawiarnie, bo YYC dobitnie dal do zrozumienia.
Tutaj te placowki /nie wiem jak nazwac/ sa okupowane przez mlodziez i to od 10 PM. Taki snobizm. Ja, umawiam sie czasami z przyjaciolka aby zagrac tam we Wista.Przyznam skromnie, ze wzbudzamy sensacje….
A kawa u nich jest podobno „instant” – zadna parzona, sama chemia!!! Tak!
Mozna sobie oczywiscie zaordynowac w porcelanie czy fajansie, ale to nieczego nie zmienia…
Duże M, oczywiscie, że sieciówki mają do spełnienia swoją rolę (jak dla mnie najlepiej na stacjach benzynowych i ogólnie po drodze). Ale my nie jesteśmy blogiem masowego żywienia, tylko blogiem łasuchów. Smakoszy. Koneserów. Slowfoodowców. Grymaśników kulinarnych. Tak mi się wydawało i dlatego się zdziwiłam.
Co do sieciówek jeszcze, to myślę, że jeśli tak porządnie się rozwiną i wejdą wszędzie tam, gdzie by chciały, to zginą takie miejsca jak barek w Nowym Warpnie, jak rewelacyjna knajpka w skansenie kolejowym na Pogórzu Dynowskim, jak Mariaszek pod Ostródą, moja ulubiona od stu lat restauracyjka Pod Muzami w Kamieniu Pomorskim, Leszek w Kamiennej Górze i wiele innych.
W ramach okołokulinarnego wydziwiania doszłam do wniosku, ze muszę sobie kupić imbryczek do herbaty – w kolorze pasującym do wystroju mojego „biura”. Biuro-sypialnia jest urządzone w zieleniach i fijoletach, a w imbryczku się zakochałam, stąd ta cała naciągana ideologia.
http://www.zalando.pl/bloomingville-dzbanek-lilia-b6772d006-404.html
Poszukam jeszcze stosownej fieletowej filiżaneczki, odpowiednio cienkiej i będę mogła pisać wszechstronnie dopracowana kolorystycznie.
Nisiu,
nie zginą, nie zginą! Dla takich zawsze będzie miejsce, no chyba że ich czynsze wykurzą 🙁
Ale to jest ta malutka nisza, gdzie wspaniale się wpisują dla smakoszy.
Bez wielkich wymogów lokalowych, po prostu dobre jedzenie.
Mam nadzieję, że tak zostanie…?
https://picasaweb.google.com/115054190595906771868/KulinariaDarMOdziezy#5642748695827106306
Nisiu, ale nie możemy krytykować czegoś tylko dlatego, że sieciowe. Nowy skrytykował, choć podejrzewam, że sam nigdy nie był, yyc powiedział to co ja też myślę. Wybacz, ale jeszcze wiele czasu upłynie zanim kawiarnie (może poza dużymi miastami) będą podawały dobrą kawę, z dobrego ekspresu. Ciasta też są przeważnie dość przyzwoite. Jedynie tylko ceny są nie bardzo codzienne (np. w coffehaven za 2 kawy, 2 ciastka ok. 75 zł) ) Na blogu smakoszy rozmawia się o smacznych rzeczach ( nie tylko 🙂 ), bez względu na to gdzie się je podaje, tak jak krytykuje się kiepskie restauracje i chwali dobre.
Jestesmy blogiem lasuchow koneserow tylko w przepisach uzywamy zupki „Winiary”, rozne kostki rosolowe (byle nie Knora) i zelatyne w proszku. Jesli jest przepis na rosol czy pierogi z leszcza to czy zrobi to jedna kucharka usmiechnieta czy inna wedlug dokladnie tego samego przepisu nie powinno chyba byc roznicy. A o skladniki mozna zadbac jesli sie chce. Zamiast robic zakupy w sieciowkach typu PiP to trzeba sie na wies wybrac i zakupic u producenta usmiechnietego najlepiej i najlepiej zywe. Albo prosto z ziemi.
Bary mleczne zachwycaja koneserow do dzisiaj a wiadomo jakie tam wykwintne dania podaja.
No nic mozna tak bez konca i do niczego ponownie sie nie dojdzie. Wiadomo, polskie cukiernie sa najlepsze na swiecie i tego nie przeskoczymy.
Starbucks to nie restauracja o czym chyba tu zapomniano. Tam sie glownie daje kawe i to lepsza niz w wiekszosci restauracji w ktorych bylem w Polsce. Kiedys byl jeden, potem drugi, etc. Potem rozkrecono z tego globalna siec. Kawe zakupuje sie u tych samych producentow, kontroluje sposob wypalania, etc. Tego usmiechnieta kucharka nigdy nie osiagnie. Uzyje taka rybe jaka bedzie do kupna albo zamknie restauracje. Ciekawe ile malych wspanialych restauracji zamyka na dzien czy dwa bo nie dostali odpowiedniego surowca?
Kto chce pije a kto nie nie pije. Mozna zawsze na kawe do baru mlecznego wskoczyc.
Nie lubię sieciówek. Sieciowych restauracji, kawiarni, hoteli i tak dalej.
Tylko tyle.
No patrzcie, co znalazłam!
http://studio-decor.com/pl/wyniki-wyszukiwania?search=psiaki
Kto u mnie był, ten wie, dlaczego tak się ucieszyłam!
I wszyscy to rozumiemy. Zakladam tez, ze nie sprzedajesz swoich ksiazek w sieciowych ksiegarniach.
YYC, a co ma jedno do drugiego? Moja książka jest taka sama w dużej księgarni i w małej. Jedzenie – niekoniecznie.
No jak to? A usmiechnieta wlascicielka ksiegarni, znajaca klienta, jego gusta, znajaca literature i zakochana w ksiazkach zamiast sieciowej znudzonej panienki, ktora nie odroznia Brandysa od Brechta? Ksiegarnia dla smakoszy versus siec gdzie glownie liczy sie zyski. Siec to siec a mala ksiegarenka ktora wszystko klientowi sprowadzi nawet z Antypodow jak bedzie trzeba to zupelnie inne odczucie. Mysle ze dla koneserow rownie mile jak dla mnie.
Nie chodzi w ogole o to czy sie jest lepsza czy gorsza a o tanie porownania Starbucksow do polskich najlepszych cukierni czy kawiarni. Podszyte wszystko tanim patriotyzmem. Przeciez do nie ma sensu.
Dzien dobry,
Przed momentem wrocilem, otworzylem komputer i co widze…
Oczywiscie, dorzuce swoje trzy grosze…
Wspomniane i skrytykowane przeze mnie wczoraj „kawiarnie” sa tym, o czym pisalem – ogromnymi firmami chcacymi opanowac wszystko, co sie da, zniszczyc konkurencje, nawet te mala. W Stanach juz byly bardzo bliskie bankructwa, moze dzieki eksportowi swojej nazwy do Kanady i Europy stanely znow na finansowych nogach.
Dwa dni temu krytykowano Gospodarza, ze restauracja z osmioma stolikami to nie restauracja. Teraz, czytajac te pochwaly fabrykantow grubasow w postaci McDonaldow, Burger Kingow i innych juz niczemu sie nie dziwie. To samo dotyczy „kawiarni” Starbucks Coffee Company. Moze komus masowka odpowiada, mnie nie.
Duze M. – twierdzenie, ze pisze o czyms, czego nigdy nie widzialem i nigdy tam nie bylem jest wrecz dla mnie obrazliwe. Wiem co mowie – bylem, widzialem, probowalem…. Podejrzewanie mnie, ze nigdy nic innego poza schabowym nie jadlem jest rowniez dla mnie malo zabawne. Bylem, jadlem probowalem… Niejedno. Uwierz mi.
Najbardziej mnie w tym martwi to zapatrzenie na Ameryke i wszystko co amerykanskie. Sprowadzanie McDonalda i innych tego typu „restauracji” do Polski jest kupowaniem czegos, co w tym kraju jest akurat najgorsze. Z przykroscia patrze na male dzieci, potwornie otyle, karmione tym wspanialym jedzeniem. Nie chce tego widziec w Polsce, a do tego dojdzie. Niestety.
Wracajac do Starbucks – jesli ktos lubi niech tam chodzi, ja pozostane przy swoim. Z jedna zmiana – ciastka nawet z przecietnej polskiej cukierni sa o niebo lepsze od tych „organicznych”, przyrzadzanych w fabryce wielkosci Huty im. Lenina.
A co do wysmiewanych tutaj pierogow (wysmiewanych, bo polskie, a nie amerykanskie) bylem ostatnio na warszawskiej Starowce. Powstalo tam kilka miejsc, gdzie mozna zjesc naprawde dobre pierogi. Slyszalem jezyki z wielu zakatkow swiata i nawet jesli ich nie rozumialem to miny gosci swiadczyly jak im te pierogi smakowaly. Oczywiscie, ze nigdy nie stana sie potrawa do restauracji „drive thru” – sa na to za dobre!
Wypowiedz Kanadyjczyka o polskim chlopie, furmankach, mleku, wiejskich dziewuchach w pasiastych spodnicach i inne uwazam za zenujace.
Mam przed soba ksiazke Marii Disslowej „Jak gotowac” – ile my mamy do zaoferowania z naszej polskiej kuchni! Wiekszosc z nas, jak widac, nie zdaje sobie z tego sprawy.
Na zakonczenie – nigdy nie przyloze reki do amerykanizacji naszego Kraju w zakresie gastronomii. Bierzmy ze Stanow to co tutaj najlepsze, chociazby uczmy sie od nich jak szanowac i zachowac przyrode. Jestesmy w Europie.
Podejrzewanie mnie o tani patriotyzm rowniez malo trafione. Patriotyzm tak, ale dlaczego tani? Ze nie lubie tanich, obrzydliwych hamburgerow z Burger Kinga i kawy o smaku „french vanilia” z „kawiarni” Starbucks? Nie lubie.
Miodzio
15 stycznia o godz. 23:45
Cytat !!!!
„Nie bede sie juz powatarzac jesli chp0odzi o nasza pseudo kawiarnie, bo YYC dobitnie dal do zrozumienia.
Tutaj te placowki /nie wiem jak nazwac/ sa okupowane przez mlodziez i to od 10 PM. Taki snobizm.”
Obiecalem kiedys nie komentowac, ale nie moge, nie chcem, ale muszem…
Tutaj to ja naprawde nie wiem „ocochodzi”!!!!
Uwazam, ze jednym z najlepszych dni w komentarzach Autorki byl dzien wczorajszy, czyli poniedzialek, 14 stycznia 2013 roku.
Dobranoc 🙂
Dobranoc 🙂
Szkoda nerw, jak mawial pewien Warszawiak.
🙂
Wczorajsza (19:04) szadziowa zima Irka jak malowana.
Nowy,
ten *trynd* sieciowy jest globalny, ale to jest moim zdaniem taka choroba, jak odra w dziecięctwie, przechodzi.
Fastfoody będą istnieć, bo jest masa ludzi, którzy zawsze gdzieś się spieszą i łapią po drodze to, co jest.
Idę pospać i…jak Pyra chora, to komu przekazać lampkę? Jolinek?
Chrzanik,
zasiadaj przy stole, miejsca dosyć 🙂
A cappello – Mleko straciło ważność parę dni temu, ale jest gorące 🙂
Nowy – Wszystko będzie OK, rozumiesz? Od jutra bądź sobą 🙂
ROMek mógł nam o tureckich kawiarniach opowiedzieć, a nie Skrzetuski z Kmicicem. Aż mi coś w piersi z żalu zaskowytało, ale nie chcę obudzić czajniczka Nisi.
W kawiarniach można się zakochać. Nie w kawie i ciastkach.
A mnie w takiej kawiarni pachnie Plackiem Andrzeja
Placku, z Twojej ręki wszystko! 😉 😀
…Jednak na przyszłość – gdyby istniał cień szansy zmarnowania części zawartości kartonu… 😯 — w dwa słoiczki po dżemie – i do zamrażary! Po odzysku jest jak nowe. (Że nie wspomnę o super-mleczku kozim lub krowim, przewyższającym dowolne standardy bio-, organico- łasucho- luxo- i luxuso-!… — cośmy tu zresztą kiedyś z Kotem Mordechajem uchwalowali :cool:)
Aktualnie ze swojej własnej ręki (zerwany, ususzony, właściwie zaparzony) kwiat lipy popijam z sokiem malinowym zrobionym przez Mamę z tak niewielkim dodatkiem cukru, jak tylko się da… — co za pyszny błogostan! 🙂