Dobro czyń cały rok
Charles C.F. Greville uważany za najwybitniejszego angielskiego pamiętnikarza XIX stulecia prowadził swój dziennika w czasach króla Jerzego IV, króla, Wilhelma IV i królowej Wiktorii. Historycy twierdzą, że to najważniejsza i najlepsza książka prezentująca Anglię dziewiętnastego wieku. Autor bywalec pałacu królewskiego i najwytworniejszych arystokratycznych salonów miał wybitny talent pisarski i niezwykły zmysł obserwatorski. I tylko żal, że w polskim wyborze znaleźć można tak mało opisów uczt, kolacyjek czy garden party, w których uczestniczył. Moglibyśmy wówczas przeczytać pewnie podobne relacje jak ta z dnia dobroczynności urządzonego przez lorda Egremont. Pamiętnikarz nie darował sobie paru uszczypliwości pod adresem dobroczyńcy, co dodało relacji rumieńców.
„Londyn 23 maja 1834. W ubiegły poniedziałek byłem w Petworth i widziałem tam najwspanialszą fetę, jaką można wydać. Lord Egremont zwykł zimą urządzać któregoś dnia ucztę dla ubogich z sąsiednich parafii (nie mężczyzn, ale jedynie kobiet i dzieci). Odbywało się to na terenie ujeżdżalni i kortów tenisowych, na które wpuszczane były stopniowo kolejne grupy. Z powodu choroby lorda obiad ten nie mógł się odbyć; wyzdrowiawszy lord Egremont uparł się go jednak urządzić, że zaś cała sprawa odwlekła się do lata – polecił go przygotować pod gołym niebem. Był to piękny widok: na trawniku przed domem ustawiono w podkowę pięćdziesiąt cztery stoły, z których każdy miał pięćdziesiąt stóp długości. Niezrównanie interesujące było śledzenie przygotowań. Wszystkie stoły przykryto obrusami, pośrodku ustawiono zaś dwa wielkie namioty, w których pomieścić się miały wszystkie prowianty, zwożone tam wozami, jak amunicja. Bochny i ciasta spiętrzone były jak kule armatnie; rozłożono też niezliczoną ilość pieczonych i gotowanych udźców wołowych; pieczyste na gorąco przygotowano natomiast w kuchni i zaczęto roznosić, gdy tylko wystrzały oznajmiły roz-poczęcie uczty. Bilety – w liczbie około 4 000 – rozdano mieszkańcom niektórych sąsiednich osad; gdy jednak zjawiło się znacznie więcej osób, stary lord, który nie mógł znieść, by ktokolwiek głodny odszedł od jego bram z niczym, osobiście wyszedł na dwór, polecił usunąć bariery i wpuszczać wszystkich. Oblicza się, że nakarmiono tam około 6 000 osób. Krajaniem mięs zajmowali się gentlemani z sąsiedztwa, kelnerów zaś wybrano spośród włościan.
Prowianty wydawane były w namiotach i rozwożone na wózkach do wszystkich ustawionych w podkowę stołów. Wkoło maszerowała orkiestra, grająca wesołe melodie. Dzień był przepiękny – bezchmurne niebo i lekki południowy wiaterek. Wspaniały ten starzec nie posiadał się z radości; ze dwadzieścia razy pojawiał się w oknach swego pokoju, ciesząc się widokiem tych nieszczęsnych istot, które – ubrane w swe najlepsze stroje – pakowały w siebie i w swe dzieci tyle jedzenia, ile tylko były w stanie pochłonąć, korzystając ze szczęśliwego dnia wytchnienia. Po pewnym czasie kobiety odeszły, otwarto natomiast bramy parku i wszyscy chętni mogli do niego wejść i przechadzać się wśród krzewów, podchodząc aż pod okna domu. Wieczorem zaś odbył się wielki pokaz ogni sztucznych; w momencie jego rozpoczęcia, zgromadziło się tam – jak sądzę – co najmniej 10 000 osób. W sumie było to jedno z najweselszych i najpiękniejszych widowisk, jakie oglądałem. Jest też coś wzruszającego w postawie tego starego, stojącego nad grobem człowieka, który mimo że całkiem niedawno omal nie rozstał się z życiem (choć umysł jego jest równie żywy, a serce tak samo gorące jak dawniej) – znajduje satysfakcję i radość w uczynkach mających na celu uszczęśliwianie innych, oraz ulżenie losowi ubogich i sprawienie im przyjemności.”
Cały czas odnoszę wrażenie, że prawdziwą przyjemność miał głównie dobry lord E. I myślę sobie o nim w trakcie podróży na wieś.
Komentarze
Chleba i igrzysk,chciałoby się zakrzyknąć !
Przy okazji donoszę uprzejmie,że mój dzisiejszy chleb śniadaniowy był czosnkowy na zakwasie.A Małgosia,pewnie znowu upiekła swój własny
i zajada świeży oraz pachnący.
Żadnego lorda nie ma w pobliżu,zatem wielkiego pokazu sztucznych ogni póki co nie będzie.Najbliższy przewidziany dopiero 31 grudnia o 24.00-funduje miasto stołeczne Warszawa.
Zima trzyma,trzymajcie się więc ciepło 🙂
Dzień dobry.
Nie ma co śmiać się z dobrego lorda, w końcu nie on wymyślił okrzyk ” igrzysk i chleba”. Do dzisiaj wszystkie rządy to stosują, a lud to lubi.
W szkołach, instytucjach i organizacjach zaczął się okres przyjęć świątecznych, u Młodszej też. Wczoraj przyszła zachwycona smakiem ciasteczek (typu twarde herbatniki) które upiekła jedna z dziewcząt. Zaraz wzięła przepis, a ja go dzisiaj upowszechniam na blogu (mam spore zaufanie do poczucia smaku mojego Dziecka).
Herbatniki:
– 150 g miękkiego masła,
– 125g jasnego cukru brązowego,
– 100 g drobnego kryształu,
– 2 łyżeczki ekstraktu waniliowego,
– 1 zimne jajko z lodówki + 1 zimne żółtko,
– 300 g mąki,
– 0,5 łyżeczki sody oczyszczonej,
– 30 g łezek czekoladowych albo posiekanej drobno czekolady.
wykonanie :
– piekarnik rozgrzać do 170 stopni;
– stopić i lekko przestudzić masło. Do miski wrzucić obydwa cukry, wlać masło, ubijać mikserem, dodać jajko i żółtko, ubijać na krem, potem wsypywać mąkę wymieszaną z sodą i wymieszać do połączenia się składników. Wsypać czekoladę i wymieszać.
– masę nabierać łyżką do lodów i robić ciasteczka na blasze wyłożonej papierem (jak nie ma łyżki do lodów, może być szpryca albo zwykła łyżka. Odstępy między ciasteczkami duże (ok 8 cm). Jeżeli nie zmieszczą się od razu wszystkie na blasze, pozostałe ciasto trzeba wstawić do lodówki.
– piec 15-20 minut, jeszcze 5 minut zostawić na blasze, potem studzić na kratce.
Jeżeli będę miała natchnienie, to może i dzisiaj robię na sobotę i niedzielę?
Ale pewnie nie doczekasz się, Danuśko, takiej festy kulinarnej.
Względem wczorajszych potraw postnych – znam lepsze niźli kisiel owsiany itp. Swego czasu na Podlasiu uraczono mnie pierogiem nadziewanym kapustą i grzybami. Był pieczony nie gotowany, olbrzymi, że aż wystawał poza talerz i przepyszny. To jest to co echidny lubią najbardziej.
A dziś na obiad gołąbki w sosie pomidorowym – ostatnia porcja z wielgachnej michy pelikanów (bo olbrzymie wyszły nad podziw) jaką „wyprokurowałam” kilka dni temu.
Pogodowo do rzyci – mokro, wilgotno i duszno. Zapowiadają burze. Może przedmucha stojącą wigoć i duchotę.
Gorące, pachnące i przepyszne życzenia dla minionych solenizantów:
Sławka paryskieg, yyc, Leny, Zgagi, Aliny, Baś, Małgosi W oraz Nisi
wraz z serdeczną dedykacją
http://www.youtube.com/watch?v=29byDnQRrSw
– wszak mam wirtualnych przyjaciół na chwile dobre i złe.
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Danuśko, ja chleb zwykle robię w weekend. Dziś zaczyn, jutro będę piekła 🙂
Dzień dobry,
Echidno, dziękuję za życzenia i zapewniam Cię, że ja też bardzo się cieszę, że jesteś wśród moich blogowych przyjaciół 🙂
A mnie jest szkoda mężczyzn, wykluczonych z tej lordowej uczty…
Łotr zżera 👿
Dzień dobry 🙂
Alino, nie żałuj, kobiety im doniosły 😉
Peerelowska cenzura z ul.Mysiej 2 to teraz pikuś przy naszym Łotrze 😉
Coraz trudniej zrozumieć dlaczego,co i kiedy pożre i wrzucić na blog nie pozwoli.Wczoraj też kombinowałam,jak pozmieniać mój komentarz,
by łaskawca pozwolił zamieścić.Wieszanie sznureczków to też niezła loteria.
No właśnie chciałam wstawić śmieszny sznureczek z kotami i po 10 razie zwątpiłam 🙁
🙂
taka Ich natura, zawsze cos donosza
wstaw psy, Antkowi sie wczoraj udalo
Uprzejmie donoszę, że dobry lord czynił dobro nie tylko w dniu w którym obchodził swe urodziny, ale przez całe swe życie. Był także patronem artystów. Na przykład taki Turner, proszę spytać Turnera czy zmyślam.
By lorda nieco uszczypnąć mógłbym wspomnieć, iż wszystkie jego dzieci były nieślubne, ale skoro był on tak szczodry, to się pewnie powstrzymać nie mógł. Wspaniała postać.
No tak, Turner nie żyje, ale kto wie, może dałby sygnał.
Witherington namalował fetę z 1835 roku, wszyscy na tym obrazku bawią się nieźle 🙂
Premier Ontario nie zaprosił mnie ani razu, nawet na maleńką filiżankę kawy.
Pies nie tylko przechodzi, ale i tarza się i otrząsa. W cudownym parku Petworth. Co do szczekania, nie wiem kto szczeka. Ogrody tak mnie zachwyciły, że sam szczekałem. Proszę sprawdzić Turnera 🙂
Placku – pewni dlatego, że nie jesteś ani kobietą, ami dzieckiem.
Pyro – Sierotą jestem, sierotą. Przez wiele lat Lord Egremont sponsorował biedaków którzy chcieli zamieszkać w prowincji Górna Kanada. Płacił za przejazd, biedacy sami już gotować musieli, pod niebem skrzącym się gwiazdami, a gdzie wtedy był nasz premier?
Weterani – 40 ha
Reszta – 2 hektary ziemi za darmo.
Kto wie, może zaproszenie na Sylwestra u Kulczyka jest już w drodze?
prosze jaki psiak!
http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=JA8VJh0UJtg
Z ulgą zakończyłam kuchenną robotę. Gotowe są pierogi z kapustą i grzybami oraz uszka z farszem grzybowym. Lepienie uszek skłania do refleksji – tak twierdzi Alicja i ma rację – postanowiłam zatem, że uszka mogą być nie częściej niż co 2 lata, a może i rzadziej. Męcżę się przy nich nie wiadomo po co, bo to ani domowa tradycja/ w rodzinie barszcz czerwony podawany był z fasolą/ i obyć się bez nich można. Poza tym zawsze jest też lubiana przez wszystkich zupa grzybowa. Owszem, lubię je, ale ich lepienie odbiera mi humor. A jak się nie ma serca do czegoś, to i efekty są nieszczególne. Uszka Alicji, które nam tu prezentowałą, są równiutnie i wygladają jak porządna armia. Moje przy nich to maruderzy na tyłach. Ale za to pierogi udały się pięknie – i ładne i smaczne. Na razie koniec prac przedświątecznych i to do końca przyszłego tygodnia.
Myślę jednak o ciasteczkach imbirowych.
Haneczko 🙂
Mogą być takie : http://www.ewa-wachowicz.pl/ciasteczka-imbirowe-id16.html
Dawne przysłowie głosiło, że żołnierz strzela – Pan Bóg kule nosi.
Ja też : planowałam, cieszyłam się, szykowałam, a tu telefon „Mamuś, nie wiem, czy przyjadę. Mam ciężkie zapalenie oskrzeli.” No i co Ty, Córko jeszcze się w szkole kotłujesz? Do lekarza i do łóżka. Powiedziała, że właśnie idzie do przychodni. Zdrowie najważniejsze, a tu jeszcze 8 dni…Może z tego wylezie? Może.
MałgosiuW –
to miało być
„- wszak mamy wirtualnych przyjaciół na chwile dobre i złe.”
Nie tylko ja – my wszyscy.
Placku –
oj chyba nie wszyscy. Ten przed sztalugami pędzlem musiał machać. A to wyczerpująca praca, nie to co obecnie: foto-pstryk i gotowe…
E.
http://blondyni.blox.pl/html
Psy nad psami – tak jak ten od małego chłopca z downem…
Krystyno- pomyśl w przyszłym roku nad upieczeniem małych ptysi z nadzieniem grzybowym.Myślę,że to przyjemniejsza robota 🙂
Pyro-pozdrów Rybę od nas i życz zdrowia.Mam nadzieję,że dotrze jednak na Święta do Poznania.
Echidno i tak ładnie i tak. Zmienia to trochę znaczenie, ale w obu przypadkach miłe 🙂
A ja miałam wczoraj wspaniałą ucztę z tym Panem:
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_4534.JPG
Alicjo, „ten” pan wygląda jak z telebimu 🙄
Czy koncert był na żywo?
http://www.youtube.com/watch?v=yA16lsLbwU0
Tak, Nisiu. Pomyślimy o Gwiazdce dla Blondynów.
To koncert sprzed 3 dni w London, ale wczoraj było dokładnie tak:
http://www.youtube.com/watch?v=5NZPrwgYe60
Małgosiu ,
koncert był na żywo, przecież byłam 🙄
To akurat z ekranu, bo niestety, miejsce miałam odległe, ale proszęż Cię bardzo…
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_4530.JPG
I jeszcze jedno. Nie z telebimu, ale teleobiektyw by się przydał.
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_4540.JPG
Alicjo, ta moja niepewność wynikała z tej niebieskiej poświaty. A Cohena lubię za spokojne, melodyjne piosenki.
10 000 „nie mężczyzn”?
pies na kobiety byl ten lord 😉
Małgosiu, ja zakochałam się w Cohenie sto lat temu w latach …hm…
no, dawno to było, człowiek angielskiego języka nie znał, ale ta piosenka wszystkim wpadła w ucho, „Suzanne”.
A potem był Zembaty… 😉
Już nie dało się odkleić od duszy tego poety z gitarą.
Te *poświaty* na scenie się zmieniały – jacyś tam z obsługi sceny mieli na uwadze, podejrzewam, że Mistrz miał to w głębokim poważaniu, podobnie jak publika, która przyszła po to, żeby go po prostu słuchać, a nie efekty świetlne czy co tam.
Chyba jestem wdzięczna tej pani manager, która wykolegowała Cohena na 9 milionów$ (a wyegzekwować od niej się tego nie da, bo ona nie ma nic na koncie), i chcąc-niechcąc, Leonard wyruszył na koncerty. Ja ciągle w uszach mam to:
If you want a lover
I’ll do anything you ask me to
And if you want another kind of love
I’ll wear a mask for you
If you want a partner
Take my hand
Or if you want to strike me down in anger
Here I stand
I’m your man
If you want a boxer
I will step into the ring for you
And if you want a doctor
I’ll examine every inch of you
If you want a driver
Climb inside
Or if you want to take me for a ride
You know you can
I’m your man
Ah, the moon’s too bright
The chain’s too tight
The beast won’t go to sleep
I’ve been running through these promises to you
That I made and I could not keep
Ah but a man never got a woman back
Not by begging on his knees
Or I’d crawl to you baby
And I’d fall at your feet
And I’d howl at your beauty
Like a dog in heat
And I’d claw at your heart
And I’d tear at your sheet
I’d say please, please
I’m your man
And if you’ve got to sleep
A moment on the road
I will steer for you
And if you want to work the street alone
I’ll disappear for you
If you want a father for your child
Or only want to walk with me a while
Across the sand
I’m your man
If you want a lover
I’ll do anything you ask me to
And if you want another kind of love
I’ll wear a mask for you
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_4561.JPG
Pyro, na pewno się ucieszą. Ja też wysłałam coś niecoś.
Wdzięczna to ja jestem ojcu Cohena, że z błotno-przaśnego Białegostoku i okolic zwiał tam, gdzie Leo mógł zrobić światową karierę. Na Podlasiu by nie zrobił. Osobiście nie spotkałam nikogo, kto nie lubiłby piosenek Cohena.
Alicjo – mam prezent dla Ciebie – przynajmniej potencjalny.
Dzisiaj na obiad miała być pasta z kolejnym, sycylijskim pesto, przywiezionym przez Młodą. Słoiczki w lodówce były dwa : Gran pesto siciliana : pomodoro a ricotta i diabolo. Najpierw otwarłam ten drugi – delikatnie maznęłam palcem po wierzchu, zlizałam kropelkę z tego palca i piecze mnie od pół godziny. Nie wiecie do czego i jak to stosować? Bo w porównaniu sosy indonezyjskie są zupełnie łagodne. Chyba tylko dać Alicji. Druga pasta była bardzo dobra – 2 łyżeczki wymieszałam z makaronem, obficie posypałam siekanymi orzechami – pronto!
Pyro,
ja jestem wdzięczna za wszystko Leonardowi – nasz ci on jest 😉
Jest to dusza wędrująca i poeta doskonały. No…brak mi słów po wczorajszym
http://pl.wikipedia.org/wiki/Leonard_Cohen
Pyro,
sosy indonezyjskie – biorę! Uwielbiam piekło w gębie 😉
Proszę o włączenie do opcji tych,co kochają Cohena oraz
o wyłączenie z opcji tych,co kochają sosy piekielne i diabelsko-piekące.
Danuśka – przecież wiemy, że w Tobie sama łagodność i słodycz.
Ja zaś mam prawie pewność, że jutro zobaczę Eskę i Wujka Leszka. Jadą do córki i wpadną na kawę. Z tej okazji od białego rana upiekę tego lepszego murzynka, zwanego ambasadorem. A tak w ogóle kończę gotowanie mięs na pasztet. Na noc wyniosę na balkon. Reszta roboty na jutro albo na inny dzień.
Hrrrrrrr! Wzięło mi i wyłączyło wszysttttttko na youtubie. Mam się zarejestrować i płacić (w złotówkach).
Kulinarnie chrzanię to, niech spadają!
O mnie się nie martw, o mnie się nie martw
Ja sobie radę dam
Jesteś to jesteś, a jak cię nie ma
To też niewielki kram
Jeśli chcesz wiedzieć same zmartwienia
Tylko przez ciebie mam
O mnie zapomnij, o mnie się nie martw
Ja sobie radę dam
Alicjo! Przesyłka doszła. Będziesz ciepło wspominana nie tylko przy zupie grzybowej. Dziękuję też kooperantkom. Pamiętam tylko, że Mrs. Rogers była też współsprawczynią. Wszystkim wdzięczny jestem!
W sąsiednim stanie Connecticut w miejscowości Newtown, 20 letni chłopak urządził sobie „strzelankę” w szkole podstawowj 27 pfiar śmiertelnych w tym 18 dzieci! Kiedy Ameryka skoryguje swoje przepisy dot. posiadania broni? Chyba nigdy, bo to za dobry interes.
Cichalu, u nas ta wiadomość idzie w czołówkach dzienników. Koszmar i co pewien czas się powtarza.
Właśnie podano, że ofiar jest 29 w tym 22 dzieci. Brak słów.
Wlasnie przeczytalem przerazajaca widomosc o strzelaninie w szkole w Newton. Znam to ciche i spokojne miasteczko. Nie wiem co jest wiekszym problemem – miliony sztuk nierejestrowanej, dostepnej dla wszystkich broni, czy coraz wieksza grupa szalencow uzywajaca tych smiercionosnych narzedzi.
Uwazam, ze ograniczenie broni w prywatnych rekach Amerykanow jest nierealna, wciaz bowiem prawem jest druga poprawka do amerykanskiej konstytucji zapewniajaca kazdemu obywatelowi prawo do obrony, a wiec prawo do posiadania i noszenia broni.
Dostep do amunicji maja wszystcy, np. w stanie Main, pensylwanii, Maryland widzialem w sklepach Walmart lezace na polkach naboje, ktore wklada sie do koszyka razem z chlebem, ubraniem itd. Przy kasie nikt o nic nie pyta, mozna zaplacic i wyjsc.
Myślę, że problemem nie jest posiadanie broni i dostęp do amunicji ale nieposzanowanie ludzkiego życia. Ci młodzieńcy wychowani na pop-kulturze i strzelankach komputerowych postępują, jakby każdy miał „trzy życia”. Ponoć Amerykanie należą do najreligijniejszych nacji świata i są społecznie najmniej dojrzali. Coś muszą wychowawcy, duchowni i społecznicy z tym zrobić.
Pyro, niezupełnie.
Czytałem parę lat temu statystykę zabójstw z użyciem broni palnej wśród młodzieży do lat 17. W USA byłp ponad 800 a w Kanadzie 9. Spytaj Alicji jak tam z dostępem.
Cichalu – ale w USA dostęp do broni był zawsze, a nie licząc porachunków mafijnych, mordów z użyciem broni było stosunkowo mało. To ostatnie 20 lat obfituje w strzelaniny w szkołach, na uniwersytetach itp. Podobni jak Nowy uważam, że Amerykanie będą bronili owej drugiej poprawki do konstytucji, jak niepodległości.
Cichal, pamietaj, ze Kanadyjczykow jest 10 x mniej niz Amerykanow, sa ludzmi spokojniejszymi, bez 10 000 000+ nielegalnych imigrantow, ktorzy uwazaja, ze im sie wszystko nalezy, z ktorych wielu nienawidzi wszystkiegi i wszystkich. Kanada jest jakos duzo bardziej jalowym podlozem do hodowli swirow niz USA, chociaz tutaj takze madrych, dobrych, wspanialych ludzi nie brakuje. Zdawaloby sie, ze w Norwegii strzelanina jest niemozliwa, a jednak…
I moze Pyra ma troche racji – oglupiajace gry komputerowe maja z pewnoscia wplyw na agresje mlodych ludzi. Komputer stal sie wartoscia.
Przeczytałam wypowiedź L.Dorna na ten temat (tvn24) – mówi, że będzie jeszcze gorzej, bo w USA, podobnie jak w innych, zachodnich krajach, zanika „rozproszona kontrola społeczna”. A była yo siła, która kontrolowała i musiała sobie radzić z patologicznymi czy zaburzonymi jednostkami. Teraz ta presja lokalna, środowiskowa – zanika.
Ja tam się nie znam, ale wydaje mi się, że gdyby ogarnęło mnie szaleństwo, to bym chyciła mietłę w dłoń albo cuś i walnęła przeciwnika (niechby urojonego).
Mieć broń pod ręką – to niebezpieczne wyzwanie.
Nowy, jest ich 10 mniej, ale nie 100! To nie muszą strzelac świry. Pamiętasz byliśmy w lecie na strzelnicy. Pamiętasz te arsenały, które przywozili ludzie, no, może w przeważającej ilości z byczymi karkami i ciut niskimi czółkami, ale normalni.
A propos, takie masakry, bo przecież nie pierwsza, zazwyczaj zdarzają się w USA, i to w szkole. Wyjątek stanowi Breivik.
Szkoda słów…żal ludzi.
W tym momencie szeryf podał: 27 ofiar w tym 20 dzieci i zabójca
A szykowalem sie do swiatecznego wpisu, a tu opis strzelaniny.
Nie mam sil ustosunkowac sie do tego we wlasciwy sposob. Trudno porownywac USA z Kanada. Z tego co czytam, z samych wpisow w polskojezycznym internecie, ci z US wydaja sie byc jakos bardziej „wysokoenergetyczni”. Ze stron US wpisy czesciej sa skrajne (w sensie radykalizmu i to z reguly z prawej strony, co sie tam nazywa republikanizmem), niz z porownalnymi spolecznosciami ze strony wspolnoty GB, jak Kanada, Australia.
Jednak dluzszy zwiazek z Europa chyba lagodzi obyczaje.
Jesli jednak chodzi o tego rodzaju strzelaniny, to dlaczego w ostatnich latach az dwa razy Finlandia byla w tym watpliwym konkursie wyrozniona?
Niemcow bylo w tym konkursie az zanadto. A tu broni od 40 lat nie mozna kupic bez specjalnego zezwolenia.
A poza tym, to taje:
Jak taje, to taje, to znaczy, ze naprawde snieg i lod tam za oknem, zamienia sie w wode.
Napastnik najpierw zastrzelil brata i rodzicow. Potem 18 dzieci z klasy matki. Byly to wiec porachunki o podlozu rodzinnym. Gdyby ne bylo tak latwego dostepu do broni, porchowalby sie w inny sposob albo odpuscil.
I dobrze, ze taje i deszczyk na to sobie pada, bo im predzej to wszystko poplynie ,tym predzej poplyna i te plamy po psich wyczynach, i te granulaty wysypywane dla naszego bezpieczenstwa osiada (dwukrotny ogonek).
Mam nadzieje, ze tej zimy bede sie cieszyl czesciej biala (nowa!) plachta, ktora przykryje wszystko.
Dzuma i cholera bez tych diaktrykow.
Pepe – staje, zamarznie i wzrośnie użycie gipsu.
Mam wrazenie, jakbym sie glosno spierdzil przy stole.
Zenujaca cisza!
Ach, tak to widzisz Pyro?
pepe 22:32 🙂
Czesto o tej porze podczytuje co bylo na blogu w ciagu dnia, tak ze nie martw sie pepe – nie jestes sam i nie piszesz w proznie.
Ja jestem jeszcze w pracy, niedlugo wychodze. Piatek, moze o jakis bar zahacze na kieliszek wina i cos zjesc. Czesto nie chce mi sie gotowac tylko dla siebie.
Jutro c d sprzatania, corka przyjezdza na swieta, wiec wszystko musi wypasc dobrze.
Pyro, obiecanych zdjec jeszcze nie ma, bo ostatni weekend byl bardzo mglisty, szary, jesienny, smutny, wiec wyjazd do NY odlozylem. Jesli pogoda dopisze zrobie to najblizszym czasie.
Wychodze z pracy i Wszystkim zycze tak milego uczucia. W pracy najbardziej lubie piatkowy fajrant podparty czekiem. 🙂
Pepe – nie będziemy mieli białych świąt i ja bardzo żałuję. Śnieg będzie w górach i za Wisłą. U nas ma być 1-2 stopnie powyżej zera i mokro. Do bani taka pogoda. Tylko katary, kaszelki i łamanie w kościach. Czy już zaplanowałeś co zrobisz na Wigilię? I Malutka pewnie już drepcze i trzeba jej pilnować?
Ja ciągle żyję wczorajszym koncertem. I bodaj bym nie czytała dzisiejszych wiadomości…niestety, same weszły w oczy i uszy 🙁
Nowy, czeki 🙄 jeszcze coś takiego istnieje??? U nas już od 10 lat czegoś takiego nie ma!
„a jednak tego weganskiego, wigilijnego czasu z m. nie zapomne;
te jej roziskrzone oczy gdy wpuszczała do szprewy kupionego uprzednio w kadewe karpia, a ja musiałem trzymac ja za brzeg płaszcza aby nie wpadła do rzeki…”
Pyro, Nowy, jeszcze jestem, ale zaraz ide spac!
Dodam, ze w Wigilie bedziemy u Marty, bo jakze inaczej.
Jak jest ta mala, to jestesmy uwiazani, ale zadne to wiezy. Wczoraj dopiero bylismy tam, a malenka potrafila nas zabawic przez cala kolacje. Siedziala w krzeselku-troniku i produkowala sie, a przedtem latala miedzy mama a stolem z talezykami, potem sztuccami wolajac stale „daaaj!”.
Wigilia bedzie wiec u Marty, a jakze!
Też idę spać. Jeszcze rzut oka na mieszkanie…W środę był clar, wczoraj porządek, a teraz raczej smutny widok (pies poszarpał zabawkę, ja nakapałam w kuchni na podłogę, w korytarzu piasek nanoszony). Jutro od rana ściera w dłoń. W ogóle sporo pracy na jutro – zrobić ten pasztet, ugotować jakiś obiad, upiec placek i sprzątnąć to pobojowisko (Młodsza znowu przyniosła stos sprawdzianów do poprawiania ale z psem pójdzie).
Pa, Kochani!
„…potem szlismy powoli wzdłuż brzegu, do shouna, małej irlandzkiej knajpy niedaleko teatru,gdzie wigilie swietowano niezwykle postnie :
whisky, guinness killkeny, a na zagryche cieżkie od tytoniowego dymu powietrze i celtycka kapela…”
Zastanawiam się poważnie, czy nie zacząć jutro gotowania bigosu. Wprawdzie dzisiaj zamówiłam garnek, bo – jak wiedzą zjazdowicze – mam za mały, ale mogę zacząć w tym za małym, a potem przyjdzie piękny sześciolitrowy ceramiczny. Jak dotąd na ceramice (mam patelnie) nie udało mi się niczego przypalić, więc mam nadzieję na bezpieczne gotowanie kapuchy.
http://www.stylowazastawa.pl/produkt/40451/garnek_mammola_whitech_z_pokrywka_24_cm_moneta.html – tak wygląda mój italiański tłuścioszek. Uważam, że bardzo jest apetyczny.
Fajny ten sklepik, już w nim kupowałam.
” myslałes, ze weganie pija tylko mleko? – m. spojrzała filuternie,
a ja,tonac w jej zielonych oczach, mowiłem sobie w duchu:
na ołtarzu miłosci zawsze trzeba cos poswiecic – karp? pestka,
ale co z jutrzejszym indykiem, a szynka, ktora bejzowałem dwa tygodnie,
a dwa dni piekłem?
podniosłem szklanke: no to, za spotkanie…”
Oto, jakie przyjemnosci maja w swoim sasiedztwie mieszkancy Trojmiasta
http://cyrano-roxane.pl/sklep/index.php
Dzień dobry 🙂
pochmurno, plusowo i dżdżyście. Jednym słowem rozmywa nam się scenografia na Christmas. Choć z drugiej strony, podobno to dobrze dla chleba naszego powszedniego. Pomyślność przyszłorocznych zbiorów zależy od jesienno-zimowego poziomu wilgoci gleby. Nasiona już teraz programują, podobno, swój wiosenno – letni rozwój. Piszę, podobno, bo powtarzam to co usłyszałam. Nie jestem ekspertką. Jak ktoś powie, że jest inaczej, nie będę protestowała.
Szukam pozytywnych stron dzisiejszego dnia. Ale i tak nie potarafię się otrząsnąć z tego co się wczoraj stało w Stanach. Brak mi słów.
wilgotności gleby lub poziomu wilgoci w glebie 😎
siadaj dwója 👿
dzień dobry …
dobry pomysł na prezent … ja zrobiłam w garnku na mleko…
http://zdrowa-kuchnia-sowy.blogspot.com/2012/12/krem-miodowy-idealny-na-prezent.html
Nisiu to fakt .. w patelni porcelanowej zostawionej na 1.5 godz. z racji wieku się przypaliło nie spaliło .. a patelnia dalej dobra …
ciekawa pasta …
http://kwiecienkaodkuchni.blox.pl/2012/11/Pasta-goralska.html
Piotrze widziałam Cię ostatnio jako eksperta od polskich serów w wiadomościach Polsatu … sery polskie są bardzo dobre i kupuje kiedy tylko mogę …
Teraz w Kuchni+ u Karola Okrasy Pani Barbara Adamczewska.
Dzień dobry. Staram się dobro czynić cały rok, a raz mi wychodzi lepiej, a drugi raz bokiem.
Nisiu – gara szczerze zazdroszczę. Nie, żeby mi był niezbędnie potrzebny, ale kocham gary, noże i inne takie. Dużo bardziej, niż maszyny.
Ani pascha już oblana czekoladą, umieszczona na paterze czeka na zabranie, a tu się okazuje, że i pascha i Córka mogą zostać w domu przypadkiem,. Wszystko dlatego, że ta „Uroczysta sesja bankietowa” została zaplanowana gdzieś, w interiorze. Ankę miała zabrać koleżanka -i – okazuje się, że nie jedzie. Taksówki nie będzie brała na te kilometry i jak się nie znajdzie nikt, kto by ją zabrał, to paschę zjemy same (!). Tymczasem ja upiekłam murzyna i właśnie się studzi, za to jak dotąd nie kiwnęłam palcem w sprawie obiadu. Kiedy się wreszcie rozmrożą steki wyciągnięte za późno z zamrażarki, to coś z nimi zrobię.
A tymczasem my w domu, bo wywaliłem się na zlodowaciałej Puławskiej i gruchnąłem łbem o chodnik. Mam cudnego guza całkiem nietelewizyjnego. Ale na szczęście nic poza tym.
Kto nie musi niech nie wychodzi, bo wszędzie ślisko!
Pyro, to przyznam Ci się, że zamówiłam jeszcze rondelek piękności wielkiej, tego samego producenta. Kocham rondle, takie z rączką.
Ło taki on jest:
http://www.stylowazastawa.pl/produkt/40453/rondelek_mammola_whitech_z_pokrywka_16_cm_moneta.html
Może nie jest niezbędny do życia, ale przyda się na pewno.
A maszyny kocham również, zwłaszcza taką jedną na czterech kółkach, z piątym w środku. Miała ksywę Krówka, ale po ostatnim sezonie w górach zmieniła przydomek na Złota Kozica…
Bój się Boga, Piotrze, uważaj na siebie!!!
Uff. Piotrze dobrze, że to się tak skończyło. Mnie na szczęście ostrzeżono. Kłopot polega na tym, że lodowisko jest miejscami i nie wiadomo gdzie człowiek stanie.
Nisiu, tym razem mnie nie skusisz, mam od kilku lat taki komplet i go lubię
http://www.goblet.pl/product/2495-moneta-patelnia-ceramica-24-cm.html
No, to gratuluje szczescia w nieszczesciu i szybkiego powrotu do starej formy zycze!
Piotrze współczuje …
Małgosiu czy te garnki na kuchnie indukcyjną też się nadają bo moze bym dzieciom prezent zrobiła …
Małgoś, Siostro-Gadżeciaro, ja sobie najpierw kupiłam takiego „total-łajta” –
http://www.stylowazastawa.pl/produkt/4543/patelnia_total_white_moneta_24_cm.html
cdn…
… oraz takiego „total-łajta” – http://www.stylowazastawa.pl/produkt/20918/patelnia_ceramiczna_moneta_total_white_2uchwytowa_z_po_28cm.html
bo potrzebowałam patelni. Niestety, teraz garnków takich białych nie było, więc wzięłam brązik, też ładny. Białe sprawują się doskonale. Do patelni z rączką dokupiłam pokrywę.
Jolinku, raczej nie. Przy brązowych tego nie powiedzieli wyraźnie, ale przy białych owszem i przy ceramicznych innych firm również.
Lubimy te rzeczy, Dziewczyny, nieee?
Kiedy gotuję i podaję – nawet sobie samej – na ładnym, to o wiele lepiej smakuje. Pomijając nawet względy praktyczne, powłoki ceramiczne i inne takie.
Swoją drogą, Małgoś, kupujesz w jakimś innym sklepiku niż mój. Muszę się nim poważnie zainteresować…
Potrzebuję po pierwsze primo współpracy totka, po drugie miejsca na gary (trochę przecież mam) ale i tak żółknę z zazdrości.
Piotrze, jako osoba lodowo doświadczona przewiduję, że bóle głowy na kilka dni masz gwarantowane. Trochę pomagają masaże palcami pod ciepłym prysznicem. Bądź ostrożny, proszę.
Obiad zjedzony – steki z szynki uduszone w sosie cebulowym, kopytka, sałatka z czerwonej kapusty i ogórek konserwowy.
Nisiu, kupowałam je gdzie indziej, ale tam już ich nie ma, a chciałam pokazać. Te Twoje mają jakieś nowe, super pokrycie.
Jolinku, niestety do kuchenki indukcyjnej się nie nadają,
Tracę powoli cierpliwość, bo usiłuję wkleić przepis Irka na śledzie w oleju. Jedliśmy je podczas wrześniowego zjazdu, a teraz jest doskonała okazja do samodzielnego wykonania tego pysznego dania. Może komuś uda się wkleić wpis Irka z 4 września br. godz. 20.50, a jeśli nie, to warto tam zajrzeć.
Małgosiu, wpuściłaś mnie w koszta! Nabyłamżem oszczałkę do mojego noża ceramicznego, który kosztował kupę forsy i stępił się w kilka miesięcy oraz wyciskacz do czosnku – jakiś osiemdziesiaty w mojej kolekcji nieudanych wyciskaczy. Wygląda bardzo profesjonalnie, może da nim się coś wydusić.
Pyro,
lotek nie współpracuje z ludźmi z naszej bandy 🙁
Co najwyżej mi się zwracają nakłady, czyli pero-pero, bilans wychodzi na zero 🙄
U mnie sucho i zimno, ślizgawka mi nie grozi. Współczuję tym, którym się nogi rozjeżdżają , u nas to nazywaja „black ice” (czarny lód), nie zauważysz, dopóki nie staniesz i nie wywiniesz koziołka. Przyłożyć kostkę lodu na guza 🙂
Wyrazy dla Gospodarza, też nam się zdarzało, ostatnio na wyslizganej kostce brukowej Lizbony. Pamiętałam, że mam cztery litery przez jakiś miesiąc 👿
Trza mi ogarnąć chałupę a potem się wyprać. Wybieramy się do Bonnie na Christmas party wczesnym popołudniem, a potem zaprosiliśmy takich jednych i będziemy podwieczorkiem wysiadywać u nas. Jerzor pognał do Baltic Deli po jakieś ciasta. Robią znakomite serniki i makowce oraz paczki i wielkanocne baby, no ale dzisiaj wielkanocnych bab nie będzie.
http://alicja.homelinux.com/news/wielka_nocna_baba.jpg
Idę machać ścierą, poodkurzawszy pierwej.
A, jeszcze cos. Pielne gary i patelnie to ja i owszem, kupić, ale trzymać je pod kluczem przed panem domu. Wszystko zniszczy, chociaż powtarzam jak krowie w rowie – teflonowa patelnia, zadnych widelców (y?) nie używać, jest do wyboru-koloru drewnianych mieszadełek. Nie przetłumaczysz 🙄
Krystyno:
Irek
4 września o godz. 20:50
Zgago, 🙂
Nic nie przegapiłaś. Dochodzę do siebie po urlopie. 5:30 budzik
Przeżyłem wczoraj szok kiedy po wklejeniu linki do kuchni Świeżawskich zobaczyłem swoją pocztę, a rano dowiedziałem się że Miodzio swoją. Ciekawe co widzieli inni, ale tu musi być jakiś haker.
Co do śledzi to jest wiele prim. Połączenie tradycji rodzinnej z przepisami Z. Nasierowskiej z ? Fotografii Smaku?
Pierwsze primo ? dobre śledzie. Najlepsze matiasy. Ze złego śledzia nie zrobi się dobrego śledzia.
Drugie primo ? moczenie: w mleku z wodą. 1l mleka na ok. 2kg śledzi i płukanie z zalewy przed włożeniem do moczenia i w trakcie. 2 fazy moczenia po ok. 2 godz. każda.
Trzecie primo: olej ? na Zjeździe była oliwa, na Wigilię stosuję olej lniany lub dobry rzepakowy.
Czwarte primo: cebula czerwona, każdy śledź skropiony cytryną i opieprzony a następnie posmarowany musztardą francuską.
I tu można poprzestać i zalać oliwą.
Z inspiracji Z. Nasierowskiej. Przed zalaniem ok. pół. godz. oliwę wymieszać ze słodką mieloną papryką, majerankiem i bazylią / po łyżeczce na ok. 1 kg śledzi/ Po zalaniu dodaję jałowiec / 10 ziaren na kg śledzi/ pieprz ziarnisty, ziele angielskie, liść laurowy, gorczycę.
Na dwa ? trzy dni do lodówki.
Te nasze były z poniedziałku i od czwartku rano bez lodówki aż do Żaby
Nisiu, taką ostrzałkę do ceramika 🙄 muszę koniecznie obejrzeć.
Tej Twojej drugiej patelni to ja Ci zazdraszczam, bo ona wygląda na taką co ją można do piekarnika wsadzić!
Małgoś, mówisz i masz:
http://ostry-sklep.com/p/89/1793/diamentowa-ostrzalka-taidea-t1008d-ostrzalki-do-nozy-i-scyzorykow.html
To też z innego sklepu, bo lepszy opis.
Moje białe patelki można wsadzić do piekarnika obydwie, bo ta druga ma stalową rąsię.
Mam już w domu bardzo dobrą ostrzałkę Fiskarsa ale ona nie łapie noży ceramicznych.
Jest też ostrzałka Fiskarsa do nożyczek – znakomita.
http://www.narzedziowy.pl/17520_FISKARS-Ostrzalka-do-nozyczek.html
Piotrze! Szykuje się rewolucja na pokładzie! Póki co komitet protestacyjny tworzy Haneczka i Pyra, ale myślę, że wiele osób dołączy.
Bardzo proszę podaj nazwisko osoby odpowiedzialnej w Redakcji za internet i tę firmę obsługującą – po prostu kogoś, kogo można zbiorowo obsobaczyć na poważnie.
Od kilku dni dzieją się cudeńka – giną komentarze, a przy ponownej próbie czytamy, że jest już taki komentarz i się powtarzamy. Sprawa jest bulwersująca, bo dzieje się tak tylko na naszym blogu – podobnie tylko u nas nie można napisać nazwiska p.Daniela albo naczynia od – por – nego. Przecież zachowujemy formy poprawne, a jak przed chwilą cytowała maksymalnie wzburzona Haneczka „Maszyna ma być posłuszna” (St.Lem)
Nisiu, możemy dalej się licytować. Mam też dwa fiskarsy do ostrzenia, ta do noży jest rewelacyjna, ale niestety tylko stalowych. A, dostałam też ostatnio w prezencie nóż do chleba dla leworęcznych, czekam, żeby go wypróbować 😀
Małgosiu – Młoda też lewizna ale nasz nóż jest zaostrzony dwustronnie i ja kroję prawą, a ona perfekcyjnie lewą – tym samym nożem.
Pyro, to ciekawe, bo dotąd nie spotkałam ząbkowanego noża, który by miał symetryczną fazę.
Dzien dobry,
Nawet ladny dzien dzisiaj sie zrobil, moze dotre do City.
Nic mi sie nie chce, a zwlaszcza sprzatac, ale w koncu bede musial dokonczyc to dzielo czystosci. W takich przypadkach czesto stosuje zasade z dziesieciu przykazan czlowieka szczesliwego – co masz zrobic dzisiaj zrob pojutrze, bedziesz mial dwa dni wolne.
Malgosiu W. – czeki to wciaz bardzo popularny tutaj sposob platnosci, doprowadzony do perfekcji. Wyplaty najczesciej sa w postaci czeku, nikt nie placi gotowka! Sam wszelkie platnosci typu telefon, internet place wysylajac czek. W codziennym uzyciu sa wypierane przez karty kredytowe, ale wciaz funkcjonuja.
A koty nadal nie dają się wkleić 🙁
Piotrze, Pyra ma rację, coś się złego dzieje od pewnego czasu z zamieszczaniem komentarzy. Bywa to bardzo irytujące,
Nowy, u nas czeki chyba nigdy nie zdobyły wielkiej popularności. Ja kiedyś używałam. Gotówka nadal bardzo popularna, ale stałe płatności coraz częściej są ściągane automatycznie z konta, albo jako stałe zlecenia.
Znów pójdę w poniedziałek do szefostwa redakcji internetowej z protestem. A jeśli ktoś chce dołożyć swoje zażalenie, to w stopce „Polityki” są nazwiska i adresy mailowe kierowników tego działu. Prawdę mówiąc nie wiem na czym to polega ale mnie podobne do waszych przygód incydenty nie przytrafiają się. Co nie znaczy, że ich nie ma.
W poniedziałek zdam sprawozdanie z rozmowy w redakcji internetowej.
Mnie się też właściwie bardzo rzadko zdarza, raz był taki moment, że łoter mnie lekceważył i wyrzucał, ale na ogół współpracuje.
Wypranam, posprzatanam, trzeba popakować drobne prezenty dla
dzisiejszych uczestników party pod choinką. Wyznaczamy sobie limit 10-15$, żeby to był drobiazg, a nie full wypas i nakłady finansowe.
Ja dostałam prezent od Jerzora dzisiaj. Nie powiem, co. Jak ktoś zgadnie, stawiam dobre wino!
No dobra…idę się wypindrzać, na nosie wyskoczył mi pryszcz jak za nastolatkowych lat, ja nie wiem, co to znaczy 🙄
Alicja, stawiam na rower 🙂
odnosnie pryszcza: albo odmlodniesz, albo umrzesz
Wygladalo by na to, Alicjo, ze stale jestes jeszcze „im Kommen”.
Dobry wieczor wszystkim, przy 5 ° na plusie.
Gary i patelnie ciekawe jednak przyznam, ze interesuja mnie w tej chwili tylko jeszcze nadajace sie na plyte indukcyjna.
Marta ma taka i nadziwic sie nie moge, jaka energie nia mozna wytworzyc na patelni – i to blyskawicznie. Gdybym mial, nie mialbym klopotow z patelnia pelna rydzow np, gdy zamiast ognia, moja plyta ceramiczna siada i rydze tylko poddusza. Gwoli scislosci uzupelnie, ze mimo bardzo grzybnego roku, rydzow tym razem akurat nie udalo mi sie uzbierac w tej ilosci, aby miec ich pelna patelnie. Moja orientacja jest jednak ustalona i poluje na plyte indukcyjna, ktora bedzie pasowala do mojej kuchenki.
A noze, pokazywalem tego roku na Blotach, jaka moja filozofia. Moj noz naostrzony nie musi byc zebaty aby czysto rozkroic kazde pieczywo – i na lewo, i na prawo.
Polecam sie, a przepis Irka jak z nieba, bo odkrylem sklep z prawdziwymi sledziami. Nie sa to cale ryby tylko polowki bez glow i osci, ale za to w solance, we wiaderkach po 2 kg. Zrobie sobie i rozdam.
Pepegor, mozesz nieco rozdac mnie?
docenie nadwyraz 🙂 , tu sie tluke po roznych dunsko-szwedzkich oplotkach z takim octem, ze kregoslup, ( co juz go nie mam ) rozpuszczaja
nie pytaj sie o apokalipse – nastapila ona jak zwykle wczoraj
dzisiaj budzi sie zawsze w ruinach snu
i jak pierwiosnek rozkwita w kazdej szczelinie pamieci
Sławek, poszukaj ruskiego sklepu. Oni mają. Mój pociotek 10 lat temu tak śledie zdobywał.
z apokalipsa, to legenda, pierwiosnek, to uluda, ze szczelina mozna jeszcze sie droczyc, byle byl burak i chrzan, no i parowka bez E i costam
hej
Znowu nie można pisać
Sławek – dzielnica żydowska?
Pyro i Haneczko,
moja nalewka pigwowa została dziś zlana do butelek. Co robicie z pozostałymi w słoju kawałkami pigwy ? Myślę, że można je zużyć jako dodatek do herbaty, tylko najpierw dosłodzić a potem rozdrobnić . Pierwszy raz robię taką nalewkę, wiec jeszcze brak mi doświadczenia. To znaczy robimy ją we dwoje. Jednej osobie byłoby trudno zlewać płyn z dużego słoja do butelek. Nie wiem, jak Pyra dała sobie radę sama.
Alicjo,
dziękuję.
Pepegor,
cieszę się, że przepis Irkowy na śledzie przyda Ci się. Ja też go wykorzystam. U nas na hali rybnej można kupić solone śledzie z beczułek. Są wypatroszone i bez głów.
Niemiecka odwilż dotarła i nad Zatokę Gdańską. Najpierw padał śnieg z deszczem, a teraz mokry śnieg. Na lepienie bałwana nadaje się jak najbardziej.
jest mi przykro zakomunikowac, ze pisanie w czelusc niekompetencji nastraja mnie agresywnie, albo to sa palanty, albo niedoplacone przez palantow, zalosc
paróweczka z ciebie, @slawo…
p.s.
nie przechodz twoje komentarze na temat masakry?
p.s.p.s.
a to przeciez wymarzony temat dla takiego gieroja jak ty…
Byku – wara od Sławka! Szanowany Pan.
Właśnie chciałam napisać, że jak dotąd nic mi nie zeżarło…
…ale właśnie zeżarło.
Mam patent na bardzo dobre śledzie w oliwie, które prawie nie wymagają roboty.
Trzeba kupić naprawdę dobre śledzie, ja kupuję Lisnera zwykłe albo korzenne ala matjas. W ogóle się nie obcyndalam z żadnym moczeniem, tylko je przepłukuję z tego, w czym leżały. Kroję na drobno, cebulę też i pakuję do słoja: bobek i ziele, cebula, śledź, bobek i ziele, cebula itd. aż do zapełnienia słoja. Zalewam bardzo dobrą oliwą (używam organicznej greckiej, bo delikatna i prawie nie pachnie, a ja nie lubię oliwy). Można jeść od razu, lepiej poczekać dzionek. W ataku rozrzutności lub fantazji sypię trochę ziół prowansalskich. Można dodać plasterki cytryny (wtedy szybko jeść, bo zgorzknieje) albo białe wino pół na pół z oliwą. Pycha aż gały wypycha.
Tak w ogóle, to po wizycie moich ukochanych ortopedów i ich hinduskim przyjątku ugruntowało się we mnie (już dość ugruntowane zresztą) przekonanie, że nie przyprawy stanowią o daniu, ale dobry produkt wyjściowy. Lubię wiedzieć co jem. Dobry śledź, dobre mięsko itp.
Nadużyłam przymiotnika „dobry”.
Ale to dla dobra sprawy.
Puści – nie puści… Święta prawda, Nisiu
no, a po co on sie mnie czepia @blogowa,
bo mu kaszka nie smakuje, czy co?
Panie Piotrze i wszyscy mieszkańcy „Gotuj się”!
Bywam w blogach „Polityki” tylko i wyłącznie jako czytelnik, ale pamiętam, że pozwolił Pan na zadawanie pytań. Oto moje:
Zrobiłem „murzynka”, do którego dodałem trzy łyżki wódki. Później odlałem pół szklanki masy, teraz gra ona rolę polewy własnej roboty. Nastąpił spór w rodzinie, czy takie ciasto można podać małym dzieciom. Ja twierdzę, że tak, bo z ciasta dawno alkohol wywietrzał, inni twierdzą, że to w dalszym ciągu jest alkohol.
Kto ma rację? Z góry dziękuję. Pozdrawiam Torlin
Wyjaśnienia dla Krystyny – może się uda przesłać. Jak dotąd zjadło dłuższy wpis Haneczki o planowanych zajęciach na ten tydzień i planach „jadalnych”, zachwyty nad garnkami itp, a mnie udało się wpuścić w Kosmos dość duży komentarz o przeczytanym poradniku dla kobiet z r 1904, wydanym zaś jako dodatek do kalendarza „dla gospodarstw i gospodyń”.
Krysiu – ja opanowałam taką technikę : na duży gar nakładam taki garnek – sito do gotowania na parze, wysłany gazą. Słój 4 litrowy utrzymam – przelewam całość od razu i w garnku mam już samą nalewkę. Owoców deserowych nie odciskam, tylko pakuję w pudełka albo słoje tak, jak są = z alkoholem, do późniejszego wykorzystania. Nalewkę przez lejek w filtrem (flanela albo wata) leję garnuszkiem.
Ostatnio piekłam ciasto czekoladowe, do którego dodałam likier pomarańczowy. Po upieczeniu nie czuło się zupełnie alkoholu 🙂 Nie wiem jak będzie w przypadku polewy?
Jak odczarować dzisiejszą ślizgająco-deszczową zimę ?
My odczarowaliśmy muzyką węgierską w wykonaniu: http://www.youtube.com/watch?v=rSSC5bmD380
Właśnie wróciliśmy do domu po tych węgierskich czardaszach i rapsodiach.Koncert był porywający,bo ta muzyka jest taka właśnie-pełna temperamentu i porywająca.Po koncercie porwało nas kulinarnie na drugą stronę ulicy do „San Antonio”.W tej restauracji odbyłyśmy swego czasu blogowy mini zjazd związany z przyjazdem Aliny do stolicy.Zatem miejsca nie będę przedstawiać,powiem tylko,
że atmosfera tam zawsze miła,a jedzenie naprawdę znakomite.
I tak przekuliśmy w sukces dzisiejszą mokro-ponuro-smętną zimę 😀
Pyro-co z Twoją paschą,czy w rezultacie Młodsza dotarła na imprezę?
Nisiu-w opisie zakupionego przez Ciebie rondelka wzruszyło mnie bez reszty,że on ci jest obfitych kształtów 🙂
Jolinku-planuję zrobić ów krem miodowy,co zapodałaś doń przepis.
Wizja zanurzania w nim orzechów wydaje mi się bardzo nęcąca 🙂
Danusiu – Dziecko w domu i pascha w domu. Jutro ma wpaść Eska (nie dzisiaj, bo pogoda jak za oknem widać i nocują u Marty, a jutro będą wracać do siebie. Zapowiadała tylko, że nie wypiją kawy, bo będą się spieszyć. No wiecie co? Nie skosztować ambasadora z paschą? Toż by koniec świata był.
Pyro-u nas w domu czasem bywają hordy wygłodniałej młodzieży.
Może Ci podeślę 😉
Torlin, w pieczeniu alkohol się ulatnia. Gdyby to był krem, albo ciasto po upieczeniu nasączone to co innego.
Danuśko – u nas też kiedyś bywały. Jeszcze się trafia, że Młodsza jakiś chłopaków na szczególne zajęcia ściąga. . Czterech 17-18 latków potrafi pożreć nieprawdopodobne ilości jedzenia.
errata – jakichś, oczywiście, chłopaków.
Danuśko – mnie też! To musiał redagować ktoś, kto lubi gary…
Padam, padam, padam
Spadam, spadam, spadam…po całodniowym goszczeniu się i goszczeniu ludzi w domu u się. Se poczytam trochę i w kimonko. Śledzie – proszęż was bardzo. Jutro przystąpię do działalności.
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Przepisy/09.RYBY_etc/Sledzie%20wedlug%20Heleny.jpg
Dobranoc!
O, jest przepis.
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Przepisy/09.RYBY_etc/Sledzie_wg.hr.E.Potulickiej.html
Torlin,
Co prawda pytanie nie bylo skierowane do mnie, ale powiem Ci to, co dobrze pamietam z dziecinstwa; Moja Mama slynela wsrod znajomych i rodziny ze swoich doskonalych tortow (nigdy nigdzie nie jadlem lepszych, lub chociazby porownywalnie dobrych). Biszkopt, pociety na rowne plastry (4-5) najpierw nasaczany byl obficie tzw. u nas (wiem, ze nieprawidlowo) ponczem. Byl to spirytus lub wodka czysta, rozcienczone woda, z rumem i jakimis przyprawami, ktorych dzisiaj nie umiem wymienic. Bylo to pyszne zarowno w torcie, jak i probowane bezposrednio w chwilach mamusinej nieuwagi. Takie torty jadlem od najmlodszych lat, i probowalem poncz, w ilosci sporo wiekszej niz trzy lyzki stolowe, rowniez. Juz dawno, dawno przezylem pol wieku, ciesze sie (odpukac!) niezlym zdrowiem.
Jedno z licznych wspomnien jakie mi zostaly po Mamie i z tamtych, dzieciecych lat, to smak Jej tortow i wypijanego ukradkiem ponczu (dzisiaj zamienilem go na czerwone wino). Uwazam wiec – nie przesadzac! Trzy lyzki alkoholu na taka ilosc masy jest niczym. Oczywiscie Gospodarz pewnie wyjasni Ci to inaczej, jesli zdola z bolaca glowa.
Piotrze, mam nadzieje, ze juz jest lepiej!!!
Chce sie wyc z bezsilnosci!!!!!
Charlotte Bacon, 2/22/06, female (age 6)
Daniel Barden, 9/25/05, male (age 7)
Olivia Engel, 7/18/06, female (age 6)
Josephine Gay, 12/11/05, female (age 7)
Ana M. Marquez-Greene, 04/04/06, female (age 6)
Dylan Hockley, 03/08/06, male (age 6)
Madeleine F. Hsu, 07/10/06, female (age 6)
Catherine V. Hubbard, 06/08/06, female (age 6)
Chase Kowalski, 10/31/05, male (age 7)
Jesse Lewis, 06/30/06, male (age 6)
James Mattioli, 03/22/06, male (age 6)
Grace McDonnell, 11/04/05, female (age 7)
Emilie Parker, 05/12/06, female (age 6)
Jack Pinto, 05/06/06, male (age 6)
Noah Pozner, 11/20/06, male (age 6)
Caroline Previdi, 09/07/06, female (age 6)
Jessica Rekos, 05/10/06, female (age 6)
Avielle Richman, 10/17/06, female (age 6)
Benjamin Wheeler, 9/12/06, male (age 6)
Allison N. Wyatt, 07/03/06, female (age 6)
Nawet nie mowie dobranoc!
MalgosiuW!
Też o ciasto nie pytałem, tylko o polewę, nieulegającą pieczeniu. Ale dzięki.
Nowy!
Wielkie dzięki, widzisz, mam to samo zdanie co Ty, ale mam rodzinę o przeciwnym zdaniu i w tym jest problem.
Pyro,
to jeszcze zapytam Cię o tego murzynka ambsadora. Możesz podać przepis ? W jakiej blaszce go piec ?
Za oknem mglisto, 0 st. C, ale śnieg trzyma się.
Torlin,
Z rodzina to juz musisz sam sobie poradzic, Blog Ci w tym nie pomoze.
Najlepiej walnij piescia w stol pytajac jednoczesnie – „Kto tu rzadzi?”
Czasami pomaga, ale czasami, gdy padnie odpowiedz niekorzystna dla Ciebie, trzeba uciekac. 🙂
Powodzenia 🙂
Wiecie dlaczego tak dlugo siedze (tutaj juz po drugiej) – bo sprzatam !!! Robie porzadki w papierach !!!
Torlin,
Fajny masz blog, zajrzalem. Przypomniales mi moje licealne lata, Klenczon…. Szkoda gadac….
Dzieki.
http://www.youtube.com/watch?v=o30aHeLOelA
Nowy!
Dzięki za miłe słowa. Muszę Ci powiedzieć, że blog Pana Piotra był pierwszym, w którym zamieściłem swoje komentarze, zaczynaliśmy wtedy z Wojtkiem z Przetoka, znanym później jako Kartka z Podróży, był to 2006 rok. A Alicja była pierwszą komentatorką w moim blogu jeszcze w Interii.
Jak Ci się podoba, to zapraszam częściej. A odpowiadając na podstawową kwestię, Pan Piotr cieszy się olbrzymim autorytetem i Jego słowo będzie ważne dla oponentów.
Pzdr
Torlinie, najpierw wyrażę radość, że znów się pojawiłeś jako smakosz a nie tylko komentator polityczny. Wpadaj częściej!
Alkohol bywa dodawany do wielu potraw, co nie wyklucza dzieci od stołu. Alkohol bowiem szybko ulatnia się zostawiając zaledwie ślad w smaku. My podajemy np. ciastka ponczowe (a w cukierniach nikt nie ostrzega przed tortem ponczowym) nawet maluchom. Robimy także indyka, który kruszeje posmarowany cukrem rozcieńczonym w wódce a nawet w odrobinie spirytusu. Gdy indyk jest na talerzu żaden alkomat nie zareaguje. Uważam, że Twoja polewa jest bezpieczną słodyczą dla dzieci.
Krystyno – ambasador to taki lepszy murzynek – do gotującego się syropu cukrowego wlewam pół szklanki mocnej kawy (z łyżki stołowej, czubatej) razem z fusami. Potem normalnie – 3 łyżki kakao,szklanka cukru, 25 dkg tłuszczu, schłodzić, 5 jaj, dużo skórki pomarańczowej + 2-3 łyżki syropu, 2,5 łyżeczki proszku, 2,5 szkl. mąki, wmieszać 3 łyżki dowolnego dżemu albo konfitury (i tego już mikserem nie rozbijać. Piecze się ok 45 minut – pilnować, żeby nie wysechł w piecyku za bardzo. Wychodzi tego duża tortownica albo mniejsza blaszka do placka, wysokie ciasto – można przełożyć albo podawać z bitą śmietaną i owocami albo jak ja – posypać na gorąco pudrem i jeść takie, jak jest : – aromatyczne, niezbyt suche, niezbyt słodkie. Lubię.
Krystyno – errata – ta czubata szklanka cukru użyta jest tylko raz – na ten syrop.
Dzięki Panie Piotrze, ma Pan nowego – starego komentatora.
Mój przepis na murzynka niedużego:
Kostkę masła, 1,5 szklanki cukru, 3 łyżki prawdziwego kakao (ja używam Wedla) i 4 łyżki wody gotuję 5 minut i studzę całkowicie. Później dodaję trzy żółtka, zapach migdałowy i trzy łyżki wódki, mieszam i odlewam pół szklanki na polewę. Do tego, co pozostało, dodaję przesianą mąkę 1,5 szklanki i proszek do pieczenia, mieszam, a później ubijam pianę z białek tych trzech jaj i znowu mieszam. Piekę w niedużej okrągłej foremce wysmarowanej tłuszczem i posypanej tartą bułką przez 50 minut w temp. około 180 stopni. Chwilę potrzymam w piecu, a później zdejmuję bok foremki i wylewam polewę. Słowo „wylewam” jest śmieszne, bo polewa w szklance ma konsystencję smalcu z cebulką i trzeba ją ze szklanki wygrzebywać. Ale po pewnym czasie roztapia się ona pod wpływem gorąca i można ją rozprowadzić po cały Murzynku i po jego bokach.
Pewnie ten przepis to nic nadzwyczajnego, ale mojej rodzinie zawsze bardzo smakował.
Jak to miło, że wpadł Torlin i nieco więcej czasu mógł nam poświęcić Nowy. Jakkolwiek przyjęło się, że gotowanie należy do babskiego gospodarstwa, osobiście bardzo źle znoszę totalny babiniec. Panowie są nam na blogu potrzebni, jak powietrze. Dla równowagi, innego spojrzenia w gary i towarzysko. Cieszę się, kiedy widzę ich komentarze.
Pyro, Torlinie,
dzięki za przepisy. Na pewno skorzystam, bo tęsknie trochę za murzynkiem. Niekiedy piekę ciasto czekoladowe, ale jest ono dość zwarte, a murzynek jest delikatniejszy.
Murzynek był moim pierwszym samodzielnie upieczonym ciastem już na własnym gospodarstwie. Piekłam go w prodiżu. Zdarzały mi się też różne murzynkowe przygody. A to zapomniałam dodać proszku do pieczenia i przypominałam sobie o tym , kiedy ciasto było już w prodiżu. Albo z rozpędu wlewałam ciasto do suchej foremki. W porę się zorientowałam i trzeba było ciasto przekładać , formę myć itd. Taka bywałam roztargniona.
A dziś piekę udziec jagnięcy, który marynował się od czwartku. Korzystałam z licznych porad Koleżeństwa, podlewam winem a zapachy dochodzące z piekarnika są bardzo przyjemne.
Torlinie-witaj ponownie
w naszym kulinarnym młynie !
Piotrze-mam nadzieję,że Twój guz nie fioletowieje za mocno,
a wszystkim życzę,by podobny przypadek nie trafił Wam się dzisiaj.
Podczas porannego spaceru z psem sunęłam noga za nogą,niczym
stuletnia staruszka po brejowatym lodowisku,które zalega na wielu chodnikach i ulicach.Do tego z nieba padała drobniutka mżawka.
W takie dni,jak dzisiejszy miło się wspomina słoneczne wakacje na Sycyliach,Korsykach oraz w innych Lizbonach 🙂
Od wczoraj w lodówce maceruje się kaczka.Jako,że Boże Narodzenie spędzamy poza domem postanowiliśmy zrobić sobie dzisiaj rodzinny,
świąteczny obiad.Demokratycznie,po konsultacjach ze społeczeństwem stanęło na kaczce na sposób polsko-francuski: będzie faszerowana jabłkami z rodzynkami i polana sokiem z pomarańczy,tudzież przystrojona plasterkami tychże.
Dzień dobry, za Danuśką ponarzekam na pogodową pluchę i szarość, bleee!
Obolałemu Gospodarzowi życzę jak najszybszego zniknięcia guza, ale i ostrożności przy kolejnych spacerach 🙂
O „murzynkach” można długo, każdy ma na to ciasto swój sposób, a każdy dobry. Mój przepis jest łatwy, bo poza jedną kostką masła i 4 jajkami, resztę składników daję po dwa, czyli dwie szkl. cukru, dwie szkl. mąki, dwie łyżki kakao i dwie łyżeczki proszku. Nie dodaję alkoholu, ale skórkę pomarańczową i rodzynki, czasem orzechy posiekane. Po zagotowaniu masła z cukrem i kakao, odlewam ok. pół szklanki na polewę (przed dodaniem żółtek), którą po upieczeniu ciasta lekko podgrzewam dla łatwiejszego rozprowadzenia po cieście.
Nisiu i Małgosiu – dzięki za sznureczki do sklepów, postałam trochę wczoraj przed wystawą medytując co by tu…
Torlinie, też się cieszę, że zajrzałeś 🙂
Włażę zjeżona i na sztywnych łapach, bo jak mi znowu zeżre, to 👿
dzień dobry …
Danuśka i Alan smakowitości z okazji Waszej wczorajszej rocznicy ślubu … 😀
Torlin pomachanko … 🙂
Małgosiu i Nisiu dzięki za odpowiedź w sprawie garnków … to może sobie zrobię prezent … moja kuchnia zwyczajna …
Eska była z Leszkiem i małą Renatką. Nie u mnie. Pod blokiem. Nie dlatego, że za niskie progi na pańskie nogi, tylko dlatego, że padła ofiarą wczorajszej ślizgawicy i wygląda, jak weteran z okopów – temblak, rozbite kolano, podrapana twarz. Pojechała na dół Młodsza i odebrała przesyłkę od Żaby – dostałam w prezencie mały udziec i łopatkę jagnięcą, a od Eski śliczną „bombkę” z czerwono – złotych wstążeczek, zrobioną przez Martę. Jagnięcina już jest zamarynowana i przyprawiona, a że przez wczorajszy dzień rozmarzła, wsadziłam od razu w brytfannę i do piecyka. Schowam sobie już upieczoną.
Jednym słowem dobrze Pyra ma – jagniak w piecu, na stole ciasto i pascha – mogę robić święta już dzisiaj!
Danuśko – rocznicowe serdeczności, niech Wam szczęście nadal sprzyja. Bardzo romantyczne uczczenie rocznicy w aurze czardasza i pyszności kolacyjnych w wiadomej restauracji 🙂
Pyro – szkoda, że tak daleko, wpadłabym na paschę, przepadam!
Jolinku, nasze też zwyczajne. Gary to gary, hi-tec, a w środku pomidorówka.
Naprawdę – dla mnie – niezwykłe jest tylko narządko do obcinania czubków jajkom na miękko. Jest tak absurdalnie niepotrzebne, że okropnie mnie rozśmieszyło i kupiłam je, żeby sobie udowodnić, że jest mi, kurka, dobrze w życiu! Takie narządko to full wypas!
Jajek na miękko w zasadzie nie jadam… może raz do roku.
Nawiasem: widziałam też narządko do robienia dziurek w jajkach przed gotowaniem, żeby nie pękły. Też niezły wypas…
Myślę, że gotować można w zasadzie we wszystkim, tylko jedną rzecz trzeba w kuchni mieć naprawdę dobrą: noże. Całe życie męczyłam się z tępymi, aż zaczęłam kupować te lepsze i życie stało się piękniejsze. Lubię noże. Może w poprzednim życiu byłam nożowniczką.
Basiu – wypchała bym Cię do wypęku i to z radością. Ta pascha jest doskonała ale nie ma szczęścia. Miała zabrać Ania – nie miała w tę pogodę transportu; miała jeść Eska z rodziną – wyszło, jak wyszło. A tego jest dużo (kilogram sera,6 jaj, 0,5 l kremówki) My dwie grube baby mamy to opchnąć? Zaraz – przegapiłam Danusię i Alana!
Z rozpaczy ogólnej potraktuję ich rocznicę, jako pretekst i … reszta jest milczeniem.
Nierozumiem Nisiu Twoich uwag odnośnie „dziurkacza jajek” przed gotowaniem. To naprawdę bardzo pożyteczne (i banalnie proste) urządzenie.
Czy Państwo nie robicie maleńkich otworków w jajkach przed ich wrzuceniem do wody? A jeżeli tak, to czym?
Co do uwag o nożach, pełna, a nawet pełniejsza zgoda.
Dzięki Dziewczyny 🙂
Kaczka w piekarniku pachnie pięknie.
Murzynka robię takiego,jak Barbara.W dawnych młodzieńczych czasach,
jeszcze w domu rodziców był jednym z naszych ulubionych niedzielnych deserów.
A paschę też uwielbiam,że ten Poznań nie jest trochę bliżej…
errata: nie rozumiem
jak już o kuchennych gadżetach mówimy, to może takie urokliwe foremki do ciastek, choć to raczej dla bardzo pracowitych 🙂
http://www.beawkuchni.com/?bloggerURL=/
Pewna Danka
Pokochała Alanka
I wiecie?
Jak to bywa na świecie
Teraz są razem od lat
Żona i mąż – zdobywają kuchnie i świat.
Od lat!
Chwyćmy kielichy w dłonie i zakrzyknimy: „Sto Lat”.
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Aśko, dla mnie obie te maszynki – i do dziurek, i do obcinania czubków są przerostem formy nad treścią.
Danuśko – Tobie i Alainowi – sama wiesz, jak bardzo Was lubię – życzę pogody, szczęścia i wielu drobnych przyjemności, które składają się na WIELKĄ PRZYJEMNOŚĆ ŻYCIA!!!
Danuśko, dołączam do życzeń dla Was obojga długich lat wspólnego szczęścia 🙂
Czytając Wasz przepisy na „murzynka” też nabrałam ochoty na jakieś ciasto.
Przeglądam jedną z moich ulubionych książeczek „Obiady u Kowalskich” Jadwigi Kłossowskiej (wyd. 1983) a tam wszystko jest, nawet „keks znakomity” Krystyny 🙂 Poza przepisami są też propozycje zestawów obiadowych w zależności od pory roku, uroczystych okazji i dużo innych informacji.
Aska (14:28) jest chyba nową osobą. Witaj 🙂
W sznureczku Barbary pod datą 5 grudnia jest odwrócone ciasto z gruszkami, żurawiną i orzechami. Chyba warte spróbowania.
Wpis odmówiony więc jeszcze raz:
Miałam na myśli wpis Barbary z 14:43.
@byku, mniemam, ze z jajami, nic do Ciebie nie mam, zapozyczylem sformuowania, zebys wiedzial, ze ktos Ciebie czyta, nawet jesli nie zawsze rozumie, ze mnie jest niezle ciele, wiec te parowke biore jako komplement, toz to wlasciwy surowiec, pozdrawiam,
Torlin , jak milo, ze znowu jestes,
dzieki Wszystkim za sledziowe pomysly
Oko dalej mam zamglone. Piąty dzień po zabiegu. Czy ktoś miał takie doswiadczenia? Jestem zaniepokojony.
Jajka dziurkuję ostrym nożem, którym też obcinam „łebki” na miękko. Ewa hołduje starej szkole; obłupuje pracowicie. Ja jestem przy drugim a ona jescze nie zaczęła pierwszego!
Ja nigdy nie robię dziurek w jajkach 😯
Wkładam do zimnej wody i odliczam czas od momentu zagotowania – 3 minuty to są jaja na półmiękko. Oczywiście kiedy woda się zagotuje, zmniejszam ogień na tyle, żeby sie gotowało, ale nie burzliwie, bo wtedy rzeczywiście gotowe popękać.
Danuska i Alan – niech Wam sie dzieje jak najlepiej!
Sto Lat !!!!
p.s.Nisiowe ustrojstwo do obcinania czubków jaj widziałam. Absolutnie konieczne w każdej kuchni 😆
Chłe chłe….
http://www.silit.pl/opisy-produktow/58-pomocnicy-kuchenni/86-noyce-do-jajka.html
Danuśce i Alainowi – NAJLEPSZEGO!
Ustrojstwo robienia dziurek kocham nad życie. Pierwsze służyło mi lata całe, aż rosnący wnuk dowiedział się (doświadczalnie) co jest w środku. Potem nie miałam chyba z 10 lat, nie mogłam na ten drobiazg trafić, popłakałam na temat na blogu – i Arkadius przysłał mi ustrojstwo, wino i ser na dodatek. Mam we wdzięcznej pamięci. Czubków nie obcinam, niech sobie Anglicy którzy wymyślili – obcinają.
Danuśce – 100 lat z Alainem; Alainowi tegoz samego plus WIELKIEJ RYBY!
Zastanawiałam się jaka okoliczność zagnała wczoraj Danuśkę do restauracji (wiem, że można bez okoliczności) i te zachwyty nad nastrojem. A to rocznica i to czego? Ślubu. Kochana Danuśko i Małżonku Danuśki – niech wasze wspólne życie będzie nieustającym pasmem radości. 100 lat !!!!!
Dziurkacz do jaj nabyliśmy w roku 70 ubiegłego wieku i służył mojemu Mężowi do lat dziewięćdziesiątych – aż się zepsuł. Teraz dziurkuje czubkiem noża. Ja nigdy jaj nie dziurkowałam, ale taki obcinacz to pewnie bym używała. Kocham takie przydasie stołowe.
Danuśce i Alainowi wszystkiego najlepszego.
Mam obcinacz i nakłuwacz. Nakłuwacza używam zawsze przy gotowaniu, obcinacz użyłam raz, jakoś mi nie pasuje 🙁
Krysiude, nabądź! Jest uroczy!!!
Jajek nie dziurkuję, a takie na miękko obdłubywałam jak Cichalowa Ewa. Nie wychodziły mi te ciosy nożem w jajo. Ale parzyły mi się paluszki.
Dłuższe życzenia dla Danuśki i Małżonka za nic nie chciały być przyjęte przez Łotra 👿
Nisiu – ulegnę Twoim namowom i jak spotkam to nabędę.
Serdeczne zyczenia dla Danuski i Alaina!
Pasztety wreszcie w piekarniku – wyszła mniejsza ale głęboka blacha i jedna keksówka. Pozostało na niedużą miseczkę i to, po upieczeniu, będzie zaskórniak dla Synusia. On bardzo lubi, a Synowa ( zresztą słusznie) stoi na stanowisku – jak lubi, to niech sobie zrobi. Już się go w tym duchu nie wychowa, więc cichuteńko dostanie od Mamuni niewielką porcję.
Dziś odbył się konkurs kulinarny w gminie Konopnica. Oto najciekawszy przepis. Nie próbowałem osobiście, ale mam zaufanie do osób, które zachwalają
II konkurs „Karp po strażacku” Konopnica 2012. Patronat: http://pankarp.pl/
Przepis na „Leśny pasztet z karpia w borowikach” autorstwa Sebastiana Kuwałka z OSP
Motycz Leśny – najlepsza potrawa konkursowa według Krzysztofa Hetmana, Marszałka Województwa Lubelskiego i Kresowej Akademii Smaku. Gratulacje.
Leśny pasztet z karpia w sosie borowikowym
Składniki:
1,5 kg filetów z karpia, 1 kostka masła, 30 dag pieczarek, 15 dag suszonych śliwek, 5 jajek, 2 czerstwe bułeczki, przyprawa do ryb, sól, pieprz.
Na sos: 5 dag suszonych borowików, pół szklanki śmietany 30 %, 2 łyżki mąki, sól, pieprz.
Wykonanie:
Filety z karpia udusić na maśle, dodać usmażone pieczarki. Wystudzić. Przekręcić przez maszynkę zresztą składników, dobrze wyrobić, doprawić. Przełożyć do formy, piec pół godziny w temperaturze 200 stopni Celsjusza.
Namoczone na noc grzyby obgotować, dodać śmietanę, mąkę i przyprawy, dusić, aż sos nabierze harmonijnego smaku.
A tak ten pasztet się prezentuje
http://sphotos-f.ak.fbcdn.net/hphotos-ak-ash3/18687_517839984907749_2101066643_n.jpg
Piękne. Łotr nie puszcza.
Cichalku – ty mnie nie strasz. Ja mam taki remont przewidziany na luty przyszłego roku.
@slawek:
wystarczy , ze twoja @babcia( i jej koledzy) mnie czytaja (i cenzuruja 😉
) nie od wczoraj; to, ze przekazy gina to moim skromnym zdaniem skandal,
ale wynikajacy z tego, ze prawdziwie pyrzasci polacy tak latwo i chetnie zwalaja wine na innych 😉
Danuśka,
niech Wam się dobrze wiedzie ! 🙂
Alino,
ja także mam ” Obiady u Kowalskich” Jadwigi Kłossowskiej /1986 r./ oraz tej samej autorki ” Kuchnię dla wszystkich” / 1976 r./ Zaglądam zwłaszcza do tej drugiej. A przepis na keks znalazłam dawno, dawno temu w ” Kobiecie i Życiu”.
Przepisy u p. Kłossowskiej nie zawierają wielu znanych nam obecnie produktów i przypraw, ale mimo to są bardzo przydatne.
Upiekłam dziś udziec jagnięcy .Udał się nadspodziewanie dobrze. zastosowałam kompilację różnych przepisów. Dodatek czerwonego wina miał duże znaczenie. Zostało sporo na jutro, a i pewnie coś zamrożę. Następnym razem spróbuję upiec takie mięso w foliowym rękawie, bo wydaje mi się, że będzie bardziej soczyste. Piekłam w brytfance z przykrywką i często podlewałam, ale moim zdaniem mogłoby być jeszcze lepsze, gdyby pieczone było właśnie w rękawie.
Szaro, buro i ponuro, a teraz zaczęło padać.
Namoczyłam śledzie, wypchnęłam Jerzora po korniszony, wieczorem będę robić rolmopsy i śledzie po Heleninemu (są w przepisach, jak kto ciekaw – wg. generałowej Potulickiej.
Na obiad będą krwewtki olbrzymie, podpieczone na oleju, posypane kilkoma posiekanymi ząbkami czosnku, chluśnięte sosem sojowym i białym winem. Do tego bagietka. I sałata grecka.
Może jutro uszka?
Cichalu,
jak masz wątpliwości co do oka, udaj się jutro do lekarza. Wyczytałam, że gałka oczna po zabiegu goi się 6-8 tygodni, więc chyba póki co, nie ma alarmu, ale przezorny…
Kochani-bardzo dziękujemy za życzenia !
Alain stwierdził,że w tak sympatycznym i wyborowym towarzystwie
może świętować co się tylko da,nawet co tydzień 😉
A pomarańczowo-jabłkowy mariaż kaczce zrobił bardzo dobrze. Francuska rączka podlała ptaszysko w trakcie pieczenia jeszcze
odrobiną czerwonego wina.Kaczka z wiśniami wg Gospodarza nadal w planach,ale przy kolejnej okazji.
Danusko z Alainem,
niech sie Wam darzy i darzy na zawsze!
Znowu zżarło, więc już napisz rano, po awanturze internetowej.
@pyra:
figa z makiem 😉
Cichalu,
Nie wiem jaką „przyjemność” sprawiłeś oku, ale moja mama jakieś 10 dni temu dała sobie usunąć zaćmę. Przez pierwszy tydzień zasłaniała wszystkie okna (bo jej było za jasno) a śnieg miał kolor szafirowy. Na szczęście to mija (obecnie śnieg jest błękitny) a mama po raz pierwszy oglądała nasze zdjęcia z wakacji. Cierpliwości…
Ja tam się nie znam, ale mnie nic nie zżera 🙄
Kod wpisuję (po odświeżeniu) już po wpisaniu komentarza, na samym końcu.
@alicja:
uwazaj, zeby w ciebie ktos zarowka nie rzucil 😉
Dziękuję Ewo! Pocieszyłaś mnie. U mnie kolory normalne, tylko wszystko zasnute mgłą… Pozdrów Mamę!
p.s.
czytam wlasnie „katarakty klimakterium” doroty margaryny;
przebojowe 😉
A mnie się kilkakroć zdarzyło, że kiedy budziłam się ze snu, przez krótką chwilkę moje białe psy miały zielonkawy odcień. Nie byłam pewna czy to jeszcze nie sen. Wiecie coś o takich numerach? Zaćma w drodze? Po świętach popędzę do okulisty.
Dla Danusi i Alaina – wszystkiego najlepszego! 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=7AGBQj2Vo1c
@cichal:
a jak tam prostata?
Danuśka, uśmiecham się do Was 😀 Rocznicujcie długie lata 😀
Danuśka,
powiem skromnie 😉 życzę Wam równie udanego i długiego stażu małżeńskiego, jak nasz 😆 sprawdziłam to wiem czego życzę 😉
Pozdrawiam, dobranoc 🙂
Kolejny fajny sklepik dla zakupowiczek świątecznych: Ritex-Gourmet spod Poznania, ale internetowy (http://www.sklep.ritex.pl/ ), oczywiscie. Przesadnie wiele tam nie mają – przede wszystkim kwiatu soli z Guerrande, którego szukałam, ale mają sporo wyrobów firemki Wilkin&Sons. Poznałam ją w Piotrze i Pawle, ale teraz też mi znikła z oczu. Mają wspaniałą herbatę Darjeeling, w paprochach i na szelkach jak kto woli. Oraz dżemy i konfitury różniste – próbowałam, pycha, choć ja niesłodka jak Alicja. Takie fajne trzy- i czteropaki małych słoiczków z konfiturami, świetne na prezenty. Donoszę najuprzejmiej: na tego Wilkinsa z Sonami warto zwrócić uwagę!
Kupiłam sól (kwiat) z Camargue i płatki Maldona. Te płatki też fajne, tylko trzeba mieć do nich wyczucie.
Moja kolekcja soli zajmuje już połowę półki…
Już się Nisiu cieszyłem, że mam dla Ciebie coś do kolekcji, ale okazło się, że to też Camargue. BTW, dla mnie sól, to sól i datsyt!
Zrolowałam rolmopsy i wystarczy na dzisiaj. Już bym je jadła, ale niech postoją. Tymczasem nie wytrzymałam i zjadłam jednego średnio odsolonego fileta.
Uszkować będę we wtorek albo jakoś tak. Mnóstwo czasu jeszcze.
Chyba odpuszczę pierogi z kapustą i grzybami na rzecz większej armii uszek, a kapustę zrobię z grochem. Kończę działalność na dzisiaj, zajmę się lenistwem. Czytam…nie zgadniecie co. Dawną lekturę, chyba z II klasy ogólniaka. Teraz też lektura i to z „opracowaniem”. Do tego na okładce „Specjalna czcionka ułatwiająca szybkie czytanie” 😯
Czcionka jak czcionka…za mała, żeby czytać bez okularów (a jeszcze poradzę, jak muszę) i nie wiem, jak ona mi ma ułatwiać szybkie czytanie 🙄
Na razie napawam się tak zwana warstwą opisową 🙂