Jeszcze jest pora na grzybobranie
W lesie wokół mojego domu a także w całej gminie Zatory, pełno grzybiarzy. Zbierają głównie gąski ale i podgrzybki się zdarzają. Tak jest ta jesień. Slow Food więc zdążył jeszcze przed zimą. Oto treść zaproszenia na przyszłotygodniową sobotę:
Kulinarna Akcja Bezpośrednia!
czyli Warszawskie Convivium Slow Food zaprasza na jesienne spotkanie – tematem będą
GRZYBY (na fot. suszone borowiki)
Czy jadalny jest fioletowy grzyb? Trują i straszą, czy radują i fantastycznie smakują?
Jak jest tam, gdzie rosną grzyby?
Jak i co zbierać, gdzie kupować i dlaczego można się ich nie bać. Czy grzyby też można oszukać?
Spróbujemy fioletowych gąsówek i białych purchawek, dowiemy się jak suszyć, mrozić i przetwarzać leśne grzyby.
O grzybach opowiedzą Marta Wrzosek z Polskiego Towarzystwa Mykologicznego, Waldemar Tomaszewski prezes Las-Bór, Marcin Kręglicki restaurator oraz Piotr Adamczewski miłosnik grzybów.
Po spotkaniu grzybowy kiermasz.
Termin: sobota 24 listopada, godzina 11.00
Miejsce: Restauracja Qchnia Artystyczna w Zamku Ujazdowskim, ul.Jazdów 2 w Warszawie
(dojazd ulicą na tyłach Placu na Rozdrożu, parking przy Centrum Sztuki Współczesnej w Zamku Ujazdowskim)
Wstęp: 10 zł, Członkowie Slow Food – 5 zł
UWAGA FILM – po imprezie zapraszamy na przedpremierowy seans filmu,
nad którym Slow Food Warszawa objęło oficjalny patronat
„Tam, gdzie rosną grzyby”
Reż. Jason Cortlund, Julia Halperin; Polska / USA 2012; 93min
Miejsce: Kino.LAB w Zamku Ujazdowskim
Seanse: sobota, 24 listopada godz. 14:00 (tuż po KAB) lub 19:20
bilety na seans w cenie 10zł (!) – tylko dla uczestników Kulinarnej Akcji Bezpośredniej (Fot. P. Adamczewski)
Komentarze
Grzyby w lasach jeszcze są,ale towarzystwo blogowe gdzieś przepadło 🙁
Witam jesiennie !
Bardzo możliwe,że wybiorę się na to grzybowe spotkanie.
Jaki smakowity dzisiaj temat i jaka fajna akcja!
Całe życie zbierałam z upodobaniem gąski zielone (zwane w Pyrlandii zielonkami) i bliźniacze do nich gąski szare – mniej dekoracyjne w słoju, czy na talerzu, a równie smaczne. O zjadaniu białych purchawek też nie raz pisałam.
Tu przypomnę, że nie raz też namawiałam pt Blogowiczów na ugotowanie jednej z najsmaczniejszych zup wielkopolskich, czyli kartoflanki z zielonkami (zupa z pyrów z zielunkami) Zupa jest jedną z wielu ulubionych w Wielkopolsce potraw jednogarnkowych i solidny talerz takiej kartoflanki wystarcza za cały obiad.
Zupę gotujemy na solidnym kawałku mięsa, włoszczyźnie i ziemniakach + dyżurne, 2-3 ziarna ziela angielskiego, małym kawałku liścia laurowego. W połowie gotowania wrzucamy w garnek 2-3 garście grzybów – malutkie w całości, większe w cząstkach. Ugotowane mięso kroimy w kostkę i wrzucamy na powrót w zupę. Na wydaniu zupę podprawiamy śmietaną i hojnie posypujemy zieleniną (koperek, pietruszka)
ps – ten wpis popełniłam tuż po 8.00 – wysyłam tuż przed 12.00 – w bloku z nieznanych powodów wyłączono prąd, a w związku z tym nie było ani ogrzewania, ani ciepłej wody, ani telefonu, ani komputera. W razie większej awarii w zimie – strach się bać.
z mojej perspektywy nic nie widać, ani grzybów, ani towarzystwa blogowego, ani koni, taka mgła 🙂
Pyro tak naprawdę to wygląda jak zupa z goździa – niby pyry i zielunki a tu jeszcze solidny kawał mięsa 😉
tfu, z gwoździa
Żabo – dieta wielkopolska jest solidna, mięsna. Warszawska kartoflanka jest tylko omaszczona skwarkami, nasza nie. Podobnie np gołąbki – tradycyjne, poznańskie, faszerowane były tylko mięsem mielonym – dodatek ryżu, to wpływ kuchni wschodniej, który się zresztą przyjął. Sama pamiętam gołąbki mojej Mamy z mieloną baranicą albo wołowiną. Nie są wypiekane, a osmażone na tłuszczu na rumiano, a potem duszone w sosie z dodatkiem pomidorów.
Doczytałam wczorajsze.
Nemo, oczywiście był/jest toast – w pańskie ręce perswaduję! a odpowiedź na to – bynajmniej! To „bynajmniej” mnie zawsze zastanawiało, moze ktoś wie cos na temat toastów staropolskich?
Padam do nóżek
Stara Żaba
Dzien dobry,
Zupa z gasek pycha!
Zabo,
Zawsze chcialam zapytac eksperta, a smialosci brakowalo.
Czy moglabys sprobowac okreslic rase koni uzywanych przez londynska policje?
Dla przykladu
http://www.flickr.com/photos/kenjonbro/8128622774/
Wielkie jak smoki, powiedzialabym 1.80m co najmniej w klebie.
W ramach zapytań Wujka Google o toasty staropolskie znalazłam gruziński toast – jak na gruziński całkiem krótki, a że o żabie to cytuję:
<>
Żabo,
„bynajmniej” to logiczna konsekwencja „perswaduję” 😎
Innego wytłumaczenia nie widzę.
Dzień dobry Blogu!
Słonecznie i błękitnie, rano wszystko białe od przymrozku, w górach ciepło, na 3500 m +1°C
Na obiad grochówka. Nie wiedziałam, że umiem ugotować taką dobrą 😉
Wywar z wędzonego (naprawdę) boczku, marchewka, seler naciowy, por, cebula, liść laurowy, tymianek, majeranek, sól, pieprz. Gotowane dość długo, aż do zmięknięcia boczku, zmieszane z grochowym puree, przyprawione przeciśniętym ząbkiem czosnku… Pycha.
Osobisty powiedział:
– O, zupa czwartkowa!
– Czwartkowa?
– Tak. U mnie w domu była przeważnie we czwartek. Grochowa na golonce.
Hmm… To moja chyba druga albo trzecia grochowa w życiu. Taka „prawdziwa”. Te z zielonego groszku pomijam.
Szła żaba przez drogę, a że nie uważała, straciła tylne łapki pod kołami samochodu. Doczołgała się do chodnika i myśli sobie:
– Całkiem ładne były te nogi, nie no tak zostawić to szkoda. Muszę po nie wrócić.
Ledwie zdążyła wejść z powrotem na drogę, jak następny samochód pozbawił ją głowy.
Wypijmy za to, by nie tracić głowy dla ładnych nóg!
to jest ten toast co się nie wkleił, zostały tylko <> po nim 😀
Żabo, 😀
Jolly
londyńskie koniki
Heavy Hunter three-quarter breed czyli krzyżówka lżejszego z cięższym pewnie pełnej krwi angielskiej.
Żaba Ci to lepiej wytłumaczy.
Thoroughbred = folblut, pełna krew angielska
O, jeszcze taką odpowiedź znalazłam:
„… W ręce waści perswaduję ? jak mawiał szlachcic przypijając do współbiesiadnika. -Grzeczność pańska moim obowiązkiem – odpowiadał tenże rewanżując się. …”
06:55
Za chwilę wzejdzie słońce…
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_4462.JPG
Dzieki Nemo :),
Fulblutow to ja sie tam domyslalam, interesuje mnie ta krzyzowka, bo angielskie konie (z doswiadczenia i czytelnictwa) sa dosc narowiste, a te ulozone az milo. I musza pracowac w warunkach temperament raczej wykluczajacych. Przeczytanie artykulu z linka zostawiam do lanczyku :).
Żabo, Jolly w Twoje ręce konia perswaduje, a Ty bynajmniej 😯 ?
W naszych lasach wyłącznie grzyby mrożone 🙁
Haneczko 😀
Zupy z gąsek sama jeszcze nie robiłam,ale jadłam kiedyś takową u naszych przyjaciół.W ich wykonaniu jest to żurek z gąskami,pyszota !
A może do nich zadzwonię i zapytam,co słychać…;-)
Owszem, rasa konia jest ważna, wszelako bynajmniej azaliż najważniejszy jest długotrwały trening, także (zwłaszcza?) policjantów 🙂
Początkowy roczny kurs i dwa tygodnie, rok w rok, to aczkolwiek bynajmniej aliści nie przelewki. Koń może być nawet czarno-biały (piebald). 10 koni na cały Londyn nie wystarczy nawet na turystów z mojej ulicy we Wrocławiu. Phi.
Obecnie taki koń królowej kopytem pomacha i już go do pracy przyjmują. Przed wojną było inaczej. No i te gazety – bez przerwy o tym kto spodnie zapomniał. Ładny czajnik. Na razie kończę.
(ekspert od koni się znalazł, bynajmniej)
Żabo, w całości było tak:
– W pańskie ręce perswaduję.
– Grzeczność pańska moim obowiązkiem.
– Bynajmniej.
– Bynajmniej bynajmniej.
Czyli: inwokacja, odpowiedź, zaprzeczenie, zaprzeczenie zaprzeczeniu.
Na koniach się nie znam,na fifraczkach amazonek bynajmniej też nie.
Ale Żabę na koniu w tym czerwonym fifraczku,o którym kilka dni temu wspominała,to bardzo bym chciała zobaczyć 🙂
Stara Żaba w czerwonym fifraczku, na narowistym fulblucie, z ułańską fantazją zbierająca grzyby – to by dopiero był widok Danuśko.
E.
Jolly, to jest temat rzeka. Teraz na szybko tylko powiem, że tu nie chodzi o rasę. a o typ konia, bo rasa u konia to nie to samo co u psa. Hunter nie jest rasą a typem konia o pewnych określonych cechach, które otrzymuje się w wyniku krzyżówek ras. Jeżeli chodzi o rasy zwierząt, a potem ich użytkowe krzyżówki to Anglicy (O.K. – Wyspiarze) są mistrzami.
Policja generalnie szuka koni możliwie dużych i w miarę masywnych o spokojnym temperamencie. W Polsce są to konie wielkopolskie, pksp (polski koń szlachetnej półkrwi), czy śłąskie. Próbowano zainteresować policję zakupem koni zimnokrwistych, ale jakoś nie słyszałam, żeby coś z tego wyszło.
Na obiad zjadłyśmy leczo ugotowane przez Inkę. Wpadła do nas (rowerem) i przywiozła słoik z leczo – to ja już nie gotowałam przewidzianej na dzisiaj zupy pomidorowej, tylko wkroiłam kiełbaski „zupowe” i już był obiad. Ina bardzo przybita, bo kolega z jej klasy, organizator i gospodarz zjazdu klasowego sprzed 2 lat, jest w stanie terminalnym w chorobie nowotworowej. Chłop całe życie mieszkał na wsi i w lesie, jadł zdrowe, ekologiczne jadło, miał udane małżeństwo i udanych 2 synów, przyjaciół w połowie Warszawy (organizował polowania) dostęp do najlepszych specjalistów. I co? Na śmierć nie ma siły. Ordynator kliniki powiedział „Jedź do domu Heniu, na drzewa sobie popatrz, na jezioro; my już nic więcej nie możemy zrobić. Nie potrafimy”. Najgorsze, że nie skutkują leki p/bólowe, a nasi lekarze b.niechętnie stosują opiaty – szczególnie jeżeli chory jest w domu. Heniu warczy, że pewnie mają nadzieję, że zdąży popaść w nałóg. No i to strasznie Inkę trafiło.
echidno, zacznę ćwiczyć 🙂 Fifraczek mam, folbluta mam, fantazję tez od biedy mam, tylko grzybów brak. A, folbluta trzeba by znarowić.
🙁 to niestety ciągle tak jest, doktorzy się obawiają, że pacjent przed śmiercią się uzależni. Albo mu na wątrobę zaszkodzi.
Przyczyny choroby nowotworowej nadal trudno znaleźć. Tak jak w przypadku znajomego Inki, który żyję w zdrowym środowisku, tak znałam pewną dziewczynę ( dwadzieścia kilka lat), wegetariankę, która chorowała na raka jelita grubego. To co jeść?
Zmieniając temat, kto dziś pije Beaujolais Nouveau? Ja nie przepadam.
Małgosiu – zdecydowanie nie lubię; nie będę się umartwiała
U nas nie uważają, że pacjent się uzależni. Jest teoria, ze w takich stanach morfina czy inne silne środki przeciwbólowe nie dają pacjentowi „haju”, a atakuja ośrodki bólu.
Jeżeli nie da się wyleczyć, lekarz ma obowiązek walczyć z bólem i w ten sposób pomóc pacjentowi. Moja kuma klasowa ma silne tabletki na bazie morfiny – lekarz powiedział jej, żeby według własnego uznania brała, kiedy potrzeba. Jest w domu, nikt jej nie pilnuje, lekarz wypisuje receptę, kiedy jej się kończą, a ona też nie zajada tego garściami, tylko wtedy, kiedy boli. Nie widziałam jej w narkotycznym amoku.
Jej nałóg to papierosy, pali niemal bez przerwy – Jerzor kiedyś zasugerował, że może rzuciłaby palenie…Trafna rada, ja wiem, co to znaczy rzucać palenie, przecież to się miesiącami po ścianach chodzi, jeszcze jej tego stresu potrzeba 🙄
Lucyna stwierdziła – Jureczku, mnie już nic nie zaszkodzi, jeść nie mogę (żołądek i wątroba zaatakowane), pić nie da rady, no to niech sobie chociaż popalę.
Beaujolais Nouveau to sikacz. Ja zostaję przy włoskim Farnese sangiovese – za zdrowie wszystkich toast w odpowiedniej porze.
„Kapcia token” zgłaszał mi 6 razy pod poprzednim wpisem, że nie da rady 🙄
W końcu przepchnęłam 👿
My też mamy konną policję! I sporo w niej kobiet.
http://en.wikipedia.org/wiki/File:RCMP_officer_on_a_horse.JPG
Haneczko, rozjaśniasz zachmurzony tutaj dzień, dziękuję 🙂
Asiu, piękna była wczorajsza przechadzka po Bydgoszczy.
Alicja
15 listopada o godz. 16:35
sikacz?podlotek, ale tez ma swoje zalety… 😉
(wielu znawcow podkresla j.e.d.n.o.r.a.z.o.w.y bukiet tego mlodego wina)
p.s.
ale to tylko dla wtajemniczonych 😉
bardzo mi przykro, ze socjalizacja niektorych osob na tym blogu przebiegla pod znakiem lacrimy, mistelii i czaru pegeeru…
Żaba wczoraj przedstawiła swoje wątpliwości co do mielenia. Mielenie jest czynnością bardzo prostą w kuchni, ale w gramatyce dość trudną. Sama miałam z tym problem, więc zajrzałam do ściągawki : http://www.sciaga.pl/tekst/72771-73-odmiana_czasownika_mlec
Myślę, że taka odmiana dotyczy i mięsa, i zboża. Bardzo to skomplikowane…
Alicja – mogłabyś dowiedzieć się jak nazywają się te tabletki Luśki. Rodzina się postara.
mode na picie beaujolais w swiat wprowadzili anglicy i to wcale nie tak dawno…
ale lyonczycy mowia, ze juz to b., ktore pija paryzanie, to mozna zapomniec…
w nastepnym zyciu zostane proboszczem, najlepiej w toskanii 🙂
O liberalizacji norm językowych
W tym wypadku jestem za liberalizacją, bo ta obowiązujaca odmiana jest już trochę archaiczna i niepotrzebnia aż tak skomplikowana.
…pilem to wino raz(bardzo niebezpieczny afrodyzjak..no, i .powyzej dwoch butelek kac gwarantowany 😉 ) w paryzu, do ostryg i t-bone steka z pommes allumettes,
serwowane na pozegnanie przez patrona u ktorego terminowalem…
Ja też jestem za, chociaż takie uproszczenie gramatyki niesie za sobą pewne problemy.
Pamiętacie dowcip z „Mielimy kawę”?
Chyba wolałabym formę jak w tym słynnym tekście
„Daj, ać ja pobruczę, a Ty pocziwaj!”
Dlaczego słowo „brus”, „Bruczyć” zastąpiono piekielnie niewygodnym „mleć”
Witam, Pyro może to?
http://www.riteaidonlinestore.com/Smoking-Cessation-Medicine-Health/b/3068394011?ie=UTF8&title=Smoking+Cessation
Byk,
nie wiesz, gdzie się wychowałam i w jakim towarzystwie, to nie gadaj głupot i niczego nie suponuj.
Beaujolais miałam okazję spróbować (niejeden raz) w latach 70-tych – po prostu nie mój rodzaj wina, wyrażam swoją opinię. Stanowczo za młode. Jeśli chodzi o smaki wina, opinię znawców biorę pod uwagę, ale w końcu zostaje mój smak, prawda?
Już nieraz wypowiadałam się tutaj na temat swojego smakowego gustu, nie, stanowczo nie po słodkiej stronie owych czarów, które wymieniłeś.
Pyro,
dowiem się, jak tylko się będę mogła dodzwonić (chwilowo nie odpowiada, może wyłączyła i śpi).
No, bo to powiedział Czech. Niby po polsku, ale kto wie, jak on ten język znał… 🙄
„Day, ut ia pobrusa, a ti poziwai”
Czech „pojął za żonę córkę jakiegoś kleryka, chłopkę grubą i zupełnie niezdarną”
Może ona przy tych żarnach tylko stała i ziewała, więc chłop (głodny) nie wytrzymał 🙄
Yurku,
mnie się zdaje, że Pyrze chodzi o skuteczne tabletki przeciwbólowe (na bazie morfiny), a nie odzwyczajanie od palenia.
Nemo – mam z Sycylii piękne, suszone pomidory – teraz je zaleję oliwą. Czy dać jakieś przyprawy?
nemo, to podpowiedź dla Pyry co, by nie musiała tych drugich szukać dla siebie.
Pyro,
zanim zalejesz musisz je gotować przez chwilę (3-5 min.)w wodzie z octem winnym (pół na pół) solą i cukrem. Inaczej pozostaną twarde i nie wchłoną oleju.
Wyjąć, ostudzić, przełożyć w słoju przyprawami: czosnek, liść laurowy, kapary, peperoncino, bazylia, rozmaryn. Według gustu.
@alicja:
okej, okej… jak tam nalewki?
Yurku,
Pyry od palenia nie odzwyczaisz, bo już próbowała i jej zaszkodziło.
Tabletki mają być dla kogoś innego.
Pyro,
lekarz ma obowiązek przepisać skuteczne środki przeciwbólowe. Może ten znajomy powinien zmienić lekarza. Albo ten z kliniki, co mówił do niego „Heniu, itd.” powinien mu dać adres przychodni przeciwbólowej. Że nie potrafią pomóc w leczeniu choroby, to mogę zrozumieć, ale skazywać pacjenta na cierpienie bez sensu, to jest niepojęte 🙄
Nemo – do Olsztyna 70 km z hakiem, do Warszawy ok 200 – ergo – na co dzień lekarz rodzinny. Teraz (być może) będzie przyjeżdżał lekarz z hospicjum domowego. Sprawa o tyle skomplikowana, że o ile raka wątroby można zwykle leczyć chirurgicznie, w tym wypadku sposób odpada – guz ulokował się tuż obok żyły wrotnej.
@nemo:
tutaj hartuje sie stal 😉
ale serio, ten problem, jest tez w niemczech…
tutaj tez patrzy sie podejrzlwie na takich, co nie oddaja „niepotrzebna” nerke na rozkaz,
albo narzekaja, ze cos ich boli..
.na tej szerokosci geograficznej, stanie na bacznosc z zacisnietymi zebymi to tradycja 😉
Mieszkanie na wsi i ekologiczne jedzenie nikomu nie gwarantują uniknięcia chorób 🙄 A już zdrowa wątroba zależy od genów, unikania alkoholu, braku infekcji wirusowych (hepatitis) no i jeszcze zdrowych pozostałych organów (metastazy) 🙄
Jednakowoż zdrowy tryb życia nie prowadzi na ogół do jego skrócenia czy przyspieszenia rozwoju choroby.
Ostatnio u nas szerzą się informacje, że seks oralny może być przyczyną raka krtani. Z powodu wirusa HPV (human papilloma virus). Podobno jeszcze bardziej niebezpieczny niż palenie 😯
Byku,
tak jest. A mięczaki chcą umierać bezboleśnie, może nawet niezauważalnie lub na haju… Niedoczekanie 😎
Beaujolais Nouveau smakuje jednak tylko we Francji. Teraz męczę butelczynę i dziwię się co ja w tym dobrego widziałem 🙄
A może się zestarzałem po prostu 😉
Ach, te sikacze młodości
Irku – to młodość we Francji dodawała smaku.
Pogmerałam w sieci, tutaj jest spis poradni i przychodni leczenia bólu, mało tego, jak na całą Polskę (jesli to są wszystkie). Logicznie taka poradnia powinna być przy każdym ośrodku onkologicznym.
http://www.prosalute.info/leczenie.php?post=51
Byku,
nie robię nalewek. Nie mam z czego, a i spirytu u nas niet. Co prawda można zalewać wódką czystą, jak podpowiadają znawcy, ale ja leniwa jakaś, albo przegapię czas na dany owoc, albo w ogóle zapomnę, że istnieje coś takiego jak nalewka, dopiero pobyt w Żabich Błotach mi o tym przypomina, albo ktoś nalewkowo wspomni na blogu 🙄
Poczekam na przemarzniętą jarzębinę – może nie zapomnę, co mam z tym zrobić, co roku się przymierzam 🙄
Jeśli młodość przypadła na lata przed 1967, to beaujolais nouveau mógł być serwowany nie wcześniej niż 15 grudnia.
Czy był lepszy?
Nie wiem.
Ale pewnie wtedy fermentacja nie była sztucznie przyspieszana, a moda nie powodowała, że pito tego sikacza hektolitrami na całym świecie.
@nemo:
ale jednak troche sie w polsce zmienilo,
bo hajdarowicz zupelnie inaczej cierpi niz maciarewicz
(choc to ten sam zastep)
Nemo,
moja młodość we Francji w kategorii 50 +. 🙂
Przed 1967 seulement quelques mots
nemo
15 listopada o godz. 19:51
anglicy chcieli wczesniej, francuzi nie oponowali, bo zwietrzyli interes, i tak masz wino
miesiac wczesniej na stole…
oczywiscie jest to moda, ale jako kobieta wiesz chyba jaka ma ona „wadze” ;)?
Alicjo,
nalewki można robić ze wszystkiego. Tu przepis
” włożyć w alembik kawał wołowego mięsa, badjanu, korzenia angielskiego, pieprzu, cynamonu, buraków, marchwi, hanyżu, skórki z pomarańcz. To wszystko włożywszy, pędzić i z tej likwory robić”
tak, tak ten ciagly problem noveau riche:
tyla kosztuje, a nie smakuje…
Ugh… Irku 🙄
Na kolację był gravlaks, sos musztardowy z koperkiem, sałata, świeży chleb żytni i dobrze zmrożona żytniówka. I herbata.
Dobrze mi teraz i ciepło w paluszki…
A moda?
Niech sobie będzie.
Chcieli wcześniej, niech piją wcześniej.
Japończycy i Chińczycy i tak doleją coli 😉
Tego gravlaksa jest sporo, bo ryby było kilogram. Utracił trochę wody, ale kawałki są duże, a smak fantastyczny. Naprawdę się świeża ryba trafiła.
Chyba zaproszę jakichś gości na weekend.
Nowy – Wczoraj, spożywając kolację i czytając wpisy, zadałeś nam pytanie „czy jest granica?”. Czy Cię w czymś uraziłem? Czy to o moje niefortunne powitanie Ci chodziło? Do kogo piłeś? Jestem pewien, że o sikaczu, raku i seksie oralnym nie napisałem ani słowa. Odrobinę o koniach, ale samą prawdę – gorącokrwiste krzyżuje się z zimnokrwistymi. Z góry dziękuję za wyczerpującą odpowiedź 🙂
Nawiasem mówiąc przy jedzeniu się nie czyta. Z drugiej strony, może teraz się czyta. W końcu to nie 1967. Sam już nie wiem.
Żart z kawą pamiętam, a także ten z de Gaullem pytającym Ochaba czy te wilanowskie meble są hebanowe. Pamiętam też żart o Ochabie i szatni. Ujrzał napis „palta” i zapalił. Nie moje to były żarty, tak sobie tylko wspominam. Być staruszkiem to jak schodami w filmie tego…no …tego Ajzensztajna być, a może dziecięcym wózkiem. Wszystko mi się młe.
Wino to radość. Dla radosnego nawet woda brzozowa szampanem.
Prasa podała iż premier Tusk zadzwoni jutro do premiera Camerona. Do mnie to nigdy nie zadzwonią. Stwierdzam fakt.
Były szef CIA, w dodatku generał, dzielił się kochanką z innym generałem. A mówi się, że w Polsce bieda.
Polski pilot wylądował nowym odrzutowcem w Warszawie i oświadczył, że samolot ten jest jak kochanka. Oszaleli z tymi kochankami czy co?
Po przeglądzie prasy zaczynam marzyć o marynowanych grzybkach. W tutejszych sklepach są droższe od platyny, a ta mi szkodzi.
Reasumując – Chyba się przeprowadzę do Nicei.
Irek,
ja za ten likwor senkju, postoję 😉
Placek 😆
No dobra… udaję, że udaję się do kuchni 😎
Placku, nie dokuczaj Nowemu. On pytał o granice urzędowej głupoty. Jako, że pytanie buło retoryczne, nikt mu nie odpowiedział. Cichal zamilkł, Stanisław zaginął, Marek tropi jesień z rurą, a Antek uczciwie pracuje. Pepe dzisiaj pilnował wnusi, a Sławek sprawdza, czy ryby od lata urosły. Jednym słowem – z męskiej populacji blogowej jest teraz marny pożytek przy naszym stole. Może się przeckną, kiedy susły pójdą spać?
@pyra:
czy to prawda, ze teraz polscy oficerowie zamiast gwiazdek beda dostawac krzyzyki?
Byku – ja już poza firmą od wielu lat. Ale chyba nie – każdy chce gwiazdkę z nieba, a krzyżyk i tak kiedyś dostaną.
Alino 17.06
dziekuje za mile slowa o naszej Bydgoszczy. Na muzyce nie znam sie na tyle aby komentowac, ale ciesze sie , ze nie tylko Asia i ja uwielbiaja bydgoskie obrazki…
Nawet wopiści twierdzą że jakieś granice jednak istnieją.
Ja uczciwie pracuję!? Jako jedyny na tym blogu? A reszta, tfu! jaka reszta, antek uważaj….!!
A pozostali??
Pyro, Nowy nie o tym, usilnie usiłowałem zrozumieć, ale to znów jakiś ślad trotylu. Z przeprowadzonych badań wynika że teraz nie na kadłubie, ale na słoiku z miodem.
Gdybym pisał coś wczoraj, też bym wpis Nowego ochotniczo wziął do siebie, tak spadło na szorstkiego Placka.
Gospodarz dzisiaj w radiu cytował starą książkę w której było też o zielonej herbacie, że jest szkodliwa, a grynszpanowego koloru nabiera od kulania na miedzianej tacy.
Wiele na świecie ma początek od kulania.
Już Syzyf kulał, ja kilka tygodni temu też kulałem.
Na prawą nogę.
Pamiętasz Placku, Rokita ( ten od palta w samolocie ) kiedyś rzekł : Nicea, albo śmierć!!
Wybrałeś właściwie! 🙂
Mój wiejski brat też jeszcze zbiera gąski, dzwonił, pytał czy przyjedziemy, będzie gotował zupę i nie wie ile wody ma dolać.
@jedyny pracujacy wop-ista:
jest zasada(sobieslaw dla znajomych):
woda musi kryc na palec.
Antek – kiedy będziesz jadł tę zupę u Brata , pomyśl o mnie i o Haneczce.
Miodzio, w Bydgoszczy to byłem ostatnio w 1990, nie poznałem jej więc na filmie, ale zrozumiałem że jest Twoją i Asi, łączącą Was nitką porozumienia.
Jak tam po wietrznych szaleństwach? Już lepiej?
Ok Pyro, ale będę jadł dopiero, jak dobrze pójdzie, po niedzieli.
Zupy nie zabraknie, on nie gotuje w małych garnkach.
Antku,
wietrzne szalenstwa zostaly okielznane. No, przynajmniej tak z grubsza.
Ciesze sie, ze rozumiesz moje zauroczenie miastem rodzinnym.
Bardzo lubie Twoje komentarze.
A moja zupa rybna z dodatkami, pomalu znika. Moje przyjaciolki poplynely dzisiaj…. Wprawdzie pol butelki Chardonney, ktore wlalam do duszenia warzyw dawno sie ulotnil , nie mniej humory dopisywaly. Trzeba bedzie powtorzyc! Dobra byla! Moje dzieci „TEGO NIE JEDZA”. I szkoda… i… dobrze. Jak kto woli.
Placku,
Twoim powitaniem ucieszylem sie bardzo i nie wyobrazam sobie sytuacji zeby u mnie pojawil sie choc cien urazu do Twojej osoby. Nigdy nic takiego nie mialo miejsca i jestem pewny, ze tak zawsze zostanie. Jesli jakis cien mogl sie pojawic, to cien zazdrosci (nie zawisci), ze ja tak pisac nie potrafie.
Dotyczylo to komentarza, ze tylko dwie osoby z Blogu sa w stanie wlasciwie odebrac i zrozumiec niektore muzyczne zalaczniki – zalaczajacy i autor komentarza. A reszta nie. Dlaczego? – nie wiem do dzisiaj. Rozumiem, ze ja nie moge, ale jest tyle innych osob.
Tutaj juz prawdziwy listopad – zimno, czesto mokro, ocean koloru olowiu, rozfalowany. Barwna jesien juz minela, pozostaje czekac do wiosny.
Irek – dziekuje za komentarz do fotki. My tez zalujemy, ale nastepnym razem pewnie sie uda.
Jest pewne prawdopodobienstwo, ze Lublin stanie sie dla mnie miastem naprawde bliskim, to jedno z trzech miejsc, do ktorych moze sie przeniose, tam rozgladalem sie za jakims skromnym mieszkaniem.
Nowy – Twoje zdjęcia wylądowały w albumie geograficznym IV LO w Poznaniu (podobnie, jak fotki innych Blogowiczów – sukcesywnie) Oczywiście podpisane.
Uwaga – jutro tzw Święto Tolerancji – a właściwie Święto Reformacji. Dla kilkorga z nas, to ważny dzień. Życzenia i toasty – jutro.
Pyro – dzieki za wiadomosc.
Bardzo przyjemnie uczucie, gdy czlowiek moze sie do czegos przydac.
Mam sporo fotek, ktore nie sa zamieszczone w ogolniedostepnym albumie.
Pyro,
Dobrze, ze przypomnialas, wiecej tolerancji mnie samemu bardzo by sie przydalo.
Antku – Rokita kojarzy mi się z chemią. Myślałem o nicejskiej miłości. Podoba mi się ten wiejski brat, Twój krewny, a taki miły 🙂
Nowy – Dziękuję za tę wyjątkowo perfidną złośliwość 🙂
Nie smuć się – ołów to też człowiek, a wilgoć wytrawną wilgocią zwalczaj. Życie jest piękne – co prawda nie zawsze nasze, ale nie spierajmy się o szczegóły. Czy pamiętasz apele szkolne i „Płonie ognisko w lesie”?
Nagrodę Złotego Tłuczka do Ziemniaków za wpis dekady otrzymuje Haneczka. Ją nawet mrożone grzyby cieszą Nowy, bierz z niej przykład 🙂
Joll, nie dałam już dzisiaj rady o tych hunterach, ale się poprawię 🙂
Nowy, gaszę światło 🙂
Spij dobrze Zabo!
Przyznaje – „przechodzacego przez rzeke” nie znalem i nie zajarzylem.
Dobranoc 🙂
My na szczęście mamy bogate „źródełko” niedaleko Zawiercia. Ceny w sklepach są zawrotne. Dobrze, że nas nie dotyczą 🙂