Dwa tomy w płynie

Z redakcji „Czasu wina” – dwumiesięcznika z którym od lat współpracuję – dostałem dwa tomy świeżo pachnące farbą drukarską i dwie butelki o nieznanym jeszcze bukiecie, bo ich nie odkorkowałem.


Oba prezenty łączy kobieta – Patricia Atkinson. To Angielka rzucona na południe Francji i pozostawiona sama (mąż musiał na pewien czas wrócić do Londynu, by zostać tam na stałe) w nieznanym środowisku, bez znajomości języka i wiedzy winiarskiej. A ten ostatni punkt to szkopuł największy. Państwo Atkinson bowiem sprzedawszy co tam mieli w Londynie, kupili dom i winnicę pod Bergerac.
I co z tego wszystkiego wynikło? Patricia opisała swoje – momentami dramatyczne a czasem komiczne – przeżycia w dwóch tomach, właśnie ukazujących się na rynku księgarskim. A że jej księgi tyczą wina to i „Czas wina” roztoczył nad nimi patronat.
Tom pierwszy „W dojrzewającym słońcu” to – jak pisał londyński Guardian – „najbardziej zajmująca opowieść o la vrai vie rustique francaise od czasu „Roku w Prowansji” Petera Mayle’a.”  Ja bym posunął się w ocenie jeszcze dalej (a obie książki znam): dzieło Patricii Atkinson jest o niebo ciekawsze. Na dodatek autorka szybko stała się uznaną producentką wina i podbiła rynki Europy a nawet Azji. Potrafiła też pokazać jak wygląda trud winogradnika – fascynujący i morderczy jednocześnie. Teraz, wąchając i pijąc pinot noir lub primitivo będę z większym szacunkiem i sympatia myślał
 o tych, którzy specjalnie dla mojej przyjemności ów trunek przygotowali. Drugi tom – „Sezon na winobranie” – jeszcze przede mną. Będę czytał tę książkę sącząc na przemian wytrawne lub słodkie wyroby tej wspaniałej kobiety z Chateau Gageac.
To lektura optymistyczna, by nie rzec wręcz rozweselająca a w towarzystwie wina wręcz przywracająca do życia mimo szarugi za oknem.
Recenzję winiarska odkładam na później, gdy butelki będą już puste a książki zamknięte i odłożone na półkę.