O siei i braciszku Barnabie – klasztornym kucharczyku
W recenzowanej tu książce o refektarzach klasztornych znalazłem taką sympatyczną opowiastkę o Wigrach. No i o tamtejszej siei, którą się delektowałem spędzając czas (to już bezpowrotnie stracone, bo ośrodek przejął Kościół) w pokamedulskich eremach.
A z tą sieją było tak:
Barnaba żył za czasów, kiedy pustelnią wigierską zarządzał przeor rodem z Włoch. Bardzo lubił ryby, ale nie smakowały mu te z Wigier. Marzyła mu się sieja z włoskich jezior. Tak tym kulinarnym marzeniem zanudzał Barnabę, aż ten pewnego razu zakrzyknął: „Już bym diabłu duszę zaprzedał, żeby tylko sieję dla przeora zdobyć!”. W tejże chwili wpadł przez otwarte okno do kuchni diabeł wigierski i zaoferował swoje usługi, oczywiście za duszę braciszka. Zobowiązał się dostarczyć on sieję w ciągu jednej nocy. Zgodził się Barnaba, zastrzegając, że ryba ma być przyniesiona tuż przed świtem. Obmyślił bowiem sobie, że diabeł nie zdąży powrócić zanim kur zapieje, kiedy to moc czartowska pryska. A co będzie jeżeli diabeł zdąży? Jak tu żyć bez duszy? Zamartwiającego się Barnabę zastał przeor. Kucharczyk wyznał mu swój grzech. Zasmucił się przeor i dalejże rozmyślać nad uratowaniem duszy nieszczęśnika. Błądzi po korytarzach i rozmyśla, a tu już przedświt różowi niebo. Wyszedł przeor na wieżę, spojrzał przez okienko. I aż zamarł z przerażenia, bo od Rosochatego Rogu nadlatywało czarne straszydło. Nagle usłyszał szept: „W dzwony bij, przeorze!”. Złapał, więc kameduła za sznury, rozdzwoniły się dzwony. Diabeł myśląc, że to dzwonią na jutrznię, zaklął siarczyście, bo jego moc w tejże chwili przepadła. „Nie mam duszy Barnaby, niech on nie ma siei!” – zawołał i cisnął rybę w jezioro.
W ten sposób Barnaba uratował duszę.
Sieja zaś rozmnożyła się w Wigrach i odtąd stanowi przysmak nie tylko zakonników.
Komentarze
Przedwczoraj włączyłam wieczorem Jedynkę Polskiego Radia.
Bo miał gadać… ksiądz jeden o erotyce w literaturze 😎
A cóż otrzymałam jako entree?
Oboje PP Adamczewskich rozmawiających smakowicie o wszystkich swych książkach, zbiorach na wsi i w mieście, wnuczętach, podbieraniu spadku podczas życia spadkodawcy, podczytywaniu klasyki na nowo, wędrówkach książek (chcianych i monitorowanych oraz mniej), …
— bardzo ładne to było —
‚akustycznie-fotogeniczne’, że się wyrażę 😉 –
– wielkie dzięki!!! 😀
(Duchowny też OK – znaczy sprawnie i swobodnie nawijający – ale na przykładach znanych (ileż razy można inwokować w takich momentach Canticum Canticorum?!) a poza tym ogólnikowo :twisted:)
PS,
Na wczoraj chyba po raz pierwszy zaprogramowałam przepis kulinarny w ramach wpisu blogowego… znaczy – rodzaj przepisu… 🙄 — dla zaawansowanych, i nie tylko w kuchni 😉
A skoro jest tam także aluzja do Łasuchów (ciiiii…) – nie mogą się oni o niej dowiedzieć ‚za plecami’ — oczywiście wyłącznie Łasuchy z poczuciem humoru, ogólnym dystansem do siebie, życia i pasji takich czy innych… tudzież szeroką i głęboką tolerancją na cudze poczucia hum.
Zostali ostrzeżeni? No! 😀
Gospodarzu-klasztor w Wigrach miałam okazję zwiedzać 2 lata temu.Jeśli ktoś ma ochotę,to nadal może sobie pomieszkać w pokamedulskich eremach:
http://www.wigry.pro/index.php?option=com_content&view=article&id=95&Itemid=91
Jolinku-sama nie wiem,czy się pakować,czy też nie.
Lecimy przez Francfurt,a Lufthansa nadal strajkuje 🙁
Latorośl natomiast nie będzie chyba miała problemu z dotarciem na miejsce,bo nie podróżuje razem z nami.Wymyśliła,że pojedzie na drugi koniec Europy,do Islandii 🙂 Będzie pracować,jako wolontariuszka w dziedzinie ochrony środowiska.
Chłodno, pochmurno, wietrznie – ‚Jesień idzie, nie ma na to rady”.
Chciałaby dusza do raju – nie będę nad Wigrami, nie będę pod basztą w Lublinie i w wielu innych miejscach, ale liczę na rzetelne sprawozdania. Jeszce jestem jedną nogą w Żabich, gdzie Gospodyni o stu talentach piecze torty o trzeciej nad ranem, a osobisty komputer ma zapchany po dach ośrodkami meteo, związkami jeździeckimi i innymi takimi drobiazgami. Kiedy wczorajszym wieczorem wyjeżdżaliśmy stamtąd, konie na wybiegu po kolana stały w mgle, a nad jeziorami tumany przesłaniały zupełnie taflę wody. Teraz pora uruchomić pralkę, przesypać kupione maliny cukrem i w ogóle zabrać się do roboty.
Sielawa też jest smaczna 🙂 http://www.youtube.com/watch?v=PcRunqfQ8L0
Wszystkie jesiotrowate są smaczne, mało ościste i delikatne.
Pyra zaś jest osobą leniwą i niezdyscyplinowaną – robota leży.
Dzień dobry,
A cappello, z zainteresowaniem przeczytałam Twój „Niezły pasztet”, co uzupełnia apetyczny przepis podany przez Krystynę, który już wkrótce wypróbuję.
Twoja uwaga na temat tolerancji też jest jak najbardziej na czasie 🙂
Danuśko, szczęśliwego lotu
Jesiotrowate są smaczne bez wątpienia, podobnie jak łososiowate, do których należą sieje i sielawy.
Dzień dobry Blogu!
Dzień wreszcie w pełni słoneczny, mgły poszły sobie i jest cieplutko.
– Pielmienie
– Bliny wigierskie
– Pierogi z kapustą i grzybami
– Kołduny
– Kartacze
– Soczewiaki
– sieja smażona
– sielawa smażona
– łosoś z grilla
– pstrąg ze szpinakiem (roladka na sosie zielonym)
– sandacz smażony na sosie chrzanowym
To jest podobno aktualne menu w restauracji klasztornej w Wigrach.
Rok temu w maju z tych wszystkich potraw w karcie były tylko kartacze, a reszta jak w wielu podrzędnych knajpach bez ambicji – wieprzowina, kurczak i surówki. Z ryb – śledź.
Danuśko, szczęśliwego lotu (po ulewach wróciła tam piękna pogoda) a Ali ciekawych wrażeń. Zuch dziewczyna!
Dzien dobry,
Danusko, cudnych wakacji!
Pogoda cesarska, byla do przewidzenia – dzieci do szkoly poszly.
Interesujace:
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,12434344,Krem_z_borowikow_w_restauracji_za_9_zlotych__Nie_ma.html
Pyro,
Bardzo przepraszam, ale po konferencji telefonicznej z Mamusia doszlysmy do wniosku ze nam sie pakieciki i listy grzybowe pomylily (na swoje usprawiedliwienie dodam, ze wysylalysmy 11).
Prosze daj znac jak dorecza, bledy i wypaczenia naprawimy ;).
bardzo się cieszę, że młodzież potrafi korzystać tak wyśmienicie z dobrodziejstwa Europy bez granic … Danuśka miłego pobytu na Sycylii … 🙂
w Lidlu tani imbir jest i zrobię sobie …
http://kulinarnaja.blogspot.com/2012/08/rozowy-imbir-marynowany.html
może ktoś ma lepszy przepis? …
a i pokazały się w Lidlu kiełki na patelnię – z soczewicy, fasoli mung i cieciorki – produkt polski – 150 gr za 2,39 PLN .. taniej nigdzie nie widziałam …
Danuśka, szczęśliwej drogi bez przygód i miłego pobytu na Sardynii!
Dziękuję za życzenia podróżne,może uda nam się dotrzeć do celu,
to znaczy na Korsykę 🙂 Dzisiaj jestem w domu i jeszcze z Wami trochę pogadam 🙂
Ruszamy jutro,może skończą strajkować….
Piksel już na wakacjach,wyjechał w okolice Serocka do znajomych.
Korsyka, Korsyka – http://www.youtube.com/watch?v=Tg_iQ_PJnHY
Szczęśliwej podróży Danusiu. 🙂
Nemo – dzięki za korektę (ja ich nie rozróżniam)
Jolly R. – jak dotąd nie ma nic z Puszczy Białowieszczańskiej ( : ) To miała być mordka, ale nie jest.
Tego roku jako jedyny obrok wywoziłam z Błot mrożony dereń od Pepegora i maliny zakupione na plantacji też zamrożone lekko do przewozu. Efekt – dereń już w baniaczku, a maliny w większej części w wielkim garze (będzie gotowany sok) a jakiś kilogram potraktowany nalewkowo. Nie będę robiła wiele, bo nalewki malinowe wielu amatorów nie znajdują. To, co jest w słoju przesypane cukrem, posłuży jako materiał na likier malinowy do lodów i deserów. W efekcie przenoszenia torby z owocami z balkonu do kuchni, muszę umyć czyściuteńkie wczoraj podłogi, bo torba jest hermetyczna tylko teoretycznie. Jedno siedzisko kuchenne też się tylko w pralkę nadaje. Oj!
Danuśka,
to może żeby nie robić przykrosci koleżankom, obleć po kolei Sycylię, Sardynię i Korsykę 😉
Cokolwiek zdecydujesz, udanych wakacji życzę 😆
Jolly R. (11:18), rzeczywiście ciekawy artykuł a pan Kamil Sakałus prawdziwy propagator zdrowej kuchni i tradycyjnych polskich dań.
Danuśka,
sprawdź pocztę 😉
Gdzie się kupuje grenadinę? Nigdy jeszcze nie spotkałam tego soku 🙄
Jagodo-chętnie bym posiedziała na każdej z tych wysp po trochu
i wróciła dopiero na wiosnę do kraju 😉
Asiu-dzięki 😀
Danuśka – leć bezpiecznie i nałap słońca na całą zimę naszą. Wracaj zdrowo i pokaż nam po powrocie kawałek obcego świata.
Danuśka ale morze się zgadza … 😉
można zrobić z ostatnich i przerośniętych ogórków …
http://wegetarianka.blox.pl/2012/09/JARZYNKA-Z-OGORKOW-DO-OBIADU.html
A propos ogórkowego przepisu podrzuconego przez Jolinka-smakosze z pewnego kraju nad Loarą 😉 uważają,że praktycznie wszystkim jarzynom używanym do zupy dobrze robi uprzednie,lekkie przesmażenie na maśle.
Danuśka ja to patrze na te ogórki pod względem ich strawności bo po surowych coś mi się buntuje w brzuchu .. faktycznie jak się ogląda kuchnię francuską i nie tylko to podsmażają wszystkie warzywa potem zalewają wywarem .. ciągle mam zacząć tak robić a potem gotuję tradycyjnie po polsku …
a capello dzięki za miłe słowa. Taka recenzja podbudowuje. Znaczy, że jeszcze możemy powiedzieć (lub napisać) coś co innym sprawi frajdę. Do usłyszenia więc.
@jolinek:
komm, brzuszek twoj poglaskam…;)
😉
Piotrze, o audycji w pr I PR zawiadomiła nas uprzejmie i na czas Dorota z Poznania. Nie mogliśmy jednak z przyczyn technicznych odsłuchać nagrania. Jeżeli da się skorzystać z nagrań archiwalnych, to ja z wielką chęcią. Lubię książki, lubię jeść i pp A. też darzę wielką sympatią.
byku no nie .. babcia mnie uczyła by nie biegać za chłopami .. tzn. za bykami … 😉
Jolinku, przecież najwyraźniej to Byk lata za Tobą!
Nisiu wczytaj się … 😉
bykowi najwyraźniej już przeszła wrześniowa melancholia 🙂
Znowu Nisia okazała się aniołem opiekuńczym! Wzięła nas na wycieczkę do Trzebieży (gdzie żeglowałem przed prawie pół wiekiem) i do Nowego Warpna na rosół z leszcza z takimiż pierogami. Nie mogę sobie poradzić z Picasą i daję tylko rosół.
https://picasaweb.google.com/115740250755148488813/ZNisia12#
Mam wrażenie, że kolega Byk wieczorami nie zawsze bywa całkiem trzeźwy – bo przecież trzeźwy nie jest chyba osobą tak źle wychowaną?
Danuśko, wspaniałych urlopowych wrażeń i dobrej podróży, a Latorośli – brawo za kolejną ciekawą inicjatywę. Bawcie się dobrze 🙂
Z Nisią był też gulasz z dzika z kopytkami i kluskami śląskimi
https://plus.google.com/photos/115740250755148488813/albums#photos/115740250755148488813/albums/5785473279129610033
Cichalu, rosołu nie widać!
Z Nisią nie tylko jedzonko, ale też i zwiedzania
https://plus.google.com/photos/115740250755148488813/albums#photos/115740250755148488813/albums/5785473826104861665
Został zarejestrowany nowy tytuł prasowy – miesięcznik „Egzorcysta”. Ma włączyć się w walkę z sektami, praktykami okultystycznymi itp. Chyba pora umierać albo cofnąć kalendarz o 3 stulecia.
Pyro, morzem i oceanem dopłynęła wreszcie Twoja paczuszka od francuskiej Eli. Niestety, wyjechałaś z Żabich, a ja jutro lub pojutrze jadę do Karpacza, więc znowu będzie musiała, biedaczka, chwilę poczekać. Ta ci się napodróżuje!
Zawiozłam Cichalęta w piękne miejsce nad wodą – mógłbyś, Cichalino, pokazać to co Ewa robiła i co ja Wam strzeliłam na tle!
A miejsce nie do trafienia przez niewtajemniczonych. Podobnie zresztą jak rosół, hehe.
Dobry wieczór 🙂
Ufff!!!! pracowity dzień. Najpierw etatowo a potem szybko do ogrodu na zbiór derenia. Już się przemraża 😉 .
Rozpoczął się festiwal. Mam nadzieję jutro dotrzeć i może zrobić jakiś fotoreportaż. Dziś tylko katalog
http://www.potrawyregionalne.pl/media/File/zalaczniki/EFS_2012_KATALOG.pdf
Pyro-a mnie ręce opadły,kiedy przeczytałam w naszej ulubionej „Polityce”o renesansie kultu relikwii w polskim kościele.
„Spora oferta relikwii dostępna jest na portalu Allegro.Niedrogo można dostać kopertę z płatkami róż,które zdobiły trumnę Św.Rity….”A do relikwii bardzo pożądanych przez polskie kościoły należy ampułka z krwią papieską.Ludzie,podobno mamy XXI wiek!
Jeszcze raz dziękuję wszystkim za wakacyjne życzenia.
Mam tylko nadzieję,że uda nam się zarówno wylecieć,jak i wrócić 😀
Osobisty Wędkarz sprzęt oczywiście zapakował.
Jedni nie ruszają się z domu bez roweru (vide Jerzor),a inni bez ukochanej wędki 😉
Nisiu! Dalej nie mogę sobie poradzić z Picasą. Nie mogę zrobić pełnego albumu. Znalazłem wreszcie Twój miły dla nas, kadr.
https://plus.google.com/photos/115740250755148488813/albums#photos/115740250755148488813/albums/5785507652203689089
Irek – Lublin łże, aże czytać hadko! Noce restauracji, miasto za pół ceny, festiwale nalewek, w Poznaniu od kilku lat są stałymi elementami imprezy. Najgorzej, że większość wystawców podróżuje z jednego miasta do drugiego i w końcu wszędzie jest to samo.
Nisiu – a niechże sobie poleży – położę pod choinkę z miłym przekonaniem o życzliwości Elap i Twoim. Prezent spod serca.
@ogonek:
wkusna…ciesze sie , ze jeszcze stoisz…
Pyro,
masz rację. Wszystkie festiwale to łgarstwo. Nie ma co sobie głowy zawracać. Przepraszam 😳
Irek – nie przepraszaj, bo idea jest świetna. Nigdy za wiele promocji naszej żywności i naszych małych, lokalnych firm. Tylko to się tak zwichrowało marketingowo, że chyba wyrosła grupa zawodowych uczestników festynów jadła. Przejrzyj inne programy z tego roku albo prasowe sprawozdania.
dla @jolinka:
nigdzie nie biegaj,serca tylko sluchaj,
pozostan soba,niczym slon, lub mucha.
byku z tym się w zasadzie zgadzam … 🙂
cichal bym obejrzała te zdjęcia ale coś mi się długo ładuje to może jutro … Nisia przewodnik doskonały i ma same pochwały … 🙂
Danuśka leć i wracaj … 🙂
Irku proszę jednak byś nam tu opisał swoje wrażenia .. w każdym miejscu taki festiwal ma swój niepowtarzalny urok .. Pyra nie widziała chyba żadnego festiwalu a takie surowe wyroki wydaje …
dobrnoc … 🙂
Jolinku, dobra duszko blogu, dobranoc 🙂
Nowa książka o potrawach regionalnych: http://www.potrawyregionalne.pl/152,6545,SMAKI_Z_____MYSZKA__.htm
Miód nawłociowy: http://www.potrawyregionalne.pl/152,6544,MIOD_NAWLOCIOWY_.htm
A u nas w tym roku można kupić miód faceliowy.
podejrzane butelki na horyzoncie
co teraz?
pyta korkociag
@byk/1974
Asiu – dobrze wiedzieć. Sądząc z nazw potraw to kuchnia wielkopolska albo „pomostowa” między Wielkopolską, a Powiślem (jak i same Kujawy)
Ciekawe jak smakował i wyglądał „zefir jabłeczny ze śmietaną”? Nazwa jest zachęcająca 🙂 Może to delikatny i orzeźwiający jak zachodni wiatr mus z jabłek z prawdziwą śmietaną 😀
Książka z potrawami z Chrzanowa: http://www.potrawyregionalne.pl/270,1713,CHRZANOWSKIE_GOTOWANIE_.htm
Ewa pewnie wypoczywa po podróży, albo przygotowuje relacje i zdjęcia dla nas. 😀
Znalazłam przepis na zefir jabłeczny: http://smakowity.pl/przepis/1360/zefir-jableczny/
Asiu – już Ci klepię
10 jabłek, 0,5 litra śmietanki, 30 dkg cukru, łyżeczka cynamonu, 2 białka.
Upiec jabłka, przefasować przez sito; wziąć tej masy 2 szklanki, wybić na lodzie na pulchną masę, zmieszać z cukrem i cynamonem. Ubić śmietankę, wymieszać z masą jabłeczną, włożyć do formy i zakopać do lodu na kilka godzin.
Tak podaje Wincenta Zawadzka przepis na zefir jabłeczny ze śmietaną.
Pyro – dziękuję 🙂
Na szczęście my już nie musimy zakopywać deserów w lodzie, wystarczy nam lodówka lub zamrażarka 🙂
Do jutra.
Jedni wstają inni dopiero pod kordełkę.
Eska z obserwacji wieloletnich wysnuła, ze najpierw się wpada w szał sprzatania a potem w alkoholizm. Mam szanse 😀
BRA!
Danusiu, u mnie w domu zawsze się podsmażało jarzynki do zupy.
dzień dobry …
potrawy regionalne dobrze jest spróbować ale na robienie ich się nie piszę .. mało ambitna jestem a może robię tylko to co sprawia mi przyjemność … chociaż gdybym mieszkała w domku z prawdziwym piecem i kuchnią i miała swoje produkty to przyjemność z roboty też by była …
dziś Wielki Dzień dla naszych dwóch koleżanek blogowych .. trzymam kciuki by było radośnie i smacznie … 🙂
kreska swiatła przebija chmurę
to pędzel wiatru czochra fale
pierwszy, jesienny sztorm
Młodym pp W. – wszystkiego dobrego na nowej drodze życia.
Wesele Eskowe odłożono o kilka tygodni, więc będzie okazja do toastu w październiku.
W trzech półlitrowych butelkach jest ciemny, prawie czarny sok malinowy – ten na przeziębienia i chłody. Dla 3 kg malin nie wyciągałam sokowara, tylko wczoraj zasypałam kilogramem cukru, a dzisiaj dwa razy doprowadziłam do wrzenia i zlałam 2/3 soku w inny gar; ten właśnie odlany, nieklarowany sok jest teraz w butelkach. Kiedy ostygnie, zagotuję butelki w kąpieli wodnej. Pozostałe owoce podsmażę i będą do naleśników albo innych placków. Pozostały kilogram malin jest w słoju z cukrem i dzisiaj albo jutro doleję tam alkoholu na produkowaną nalewkę. Tym sposobem 4 kg malin przechodzą do historii spiżarnianej.
Alino, wielkie dzięki! 😀
Wersji Krystyny jakoś nie widziałam, lecz jako że imion pasztetów jest Milijon, tuszę, że nie włamała się do panelu admin. blogu mego, gdzie wpis oczekiwał od około 20 sierpnia… 😉 😀
[Sorki, Krystyno, taki żart na motywie… żarty bywają lepsze i gorsze, lecz uśmiechać się trzeba… koniecznie!… :)]
Panie Redaktorze, pozwoli Szanowny, że „wyedytuję aut” 🙂 to jeszcze — przykładów takiej sztuki życia oraz pracy razem przez dłuższy czas nigdy za wiele… a w zasadzie bardzo mało jest… 😀
Pyro, niech się PGenerał nie poddaje — o takie Polskie żeśmy walczyli (okej, kto walczył, ten walczył ;)), że każdy sobie może zarejestrować tytuł, głosić opinie (i to na ogół bez wzywania na SB, ani zakładania mu teczek obserwacyjnych, bo jakieś opium dla ludu propaguje); Szanowna może założyć pismo zwalczające poglądy tego egzorcysty… albo perfumisty/dewota/relikwisty/ciuchowej fetyszystki/hedonisi/sybarysia/nożowej fetyszystki/Angeliny Jolie… lub też pójść do nich i fachowo-sugestywnie podyskutować… Ja się mogę pośmiać do woli, gdy banda niedowiarków i monistów materialistycznych 😉 zaczyna słodzić chmurkami i życiem przyszłym (że aż zęby bolą), bo akurat odszedł jeden, z którym kilka drinków byli wychylili…
…albo gdy Żaba Złota pisze (więcej niż raz) „BRA!”*, mimo, iż u innych zwalcza(ła) skrótowce, zapożyczenia i inne kalanie, łokci na stole trzymanie, i podobne 😀
➡ Jest wolność, pruralys, także wysoka podaż bredzeń, niekonsekwencji, stronniczości, zacietrzewień wszelakich — i tak jest wszędzie, gdzie nie ma odgórnej reglamentacji przepływu treści! ➡ Dobrze jest, Pani Generał! 😀
_____
*hasło do zdjęcia biustonosza, jakżeby inaczej?… 🙄
Byku, bez przecinka po ‚pierwszy’ jest lepiej* 😉
Ślicznego słowa czochrać nie widziałam od lat… może pierwszy raz w tym milieniumie je widzę?… 😀
____________
*…wchodzi człowiek przy podeszczowej sobocie w nieopłacony/nieopłacalny żywioł editingu?… 😯
@ a capella:
non omnis moriar 😉
…dlatego:
przecinek 🙂
dzisiaj swieto sledzia u znajomych…
ciekawe menue, za jedyne trzysta koron…
raz, przy bufecie…
podchodzi do mnie, usmiechnieta:
„ten pan”
– pokazuje reka na towarzyszacego jej niezwykle smutnego faceta-
„twierdzi, ze pan kradnie…”
„mam otworzyc plecak? prosze…”
niezwykle smutny facet robi sie jeszcze bardziej smutny.
A’ Cappella – ależ wiem, że ludzie wierzą w tego słonia (albo żółwia) który Ziemię na grzbiecie trzyma. Mój głęboki dyskomfort bierze się stąd, że – jak się teraz okazuje – tych wierzących w słonia jest tak wielu. Zapotrzebowanie społeczne, że tak powiem, pozwala mieć nadzieję na sukces przedsięwzięcia. To tak, jak z wyznawcami p. Antoniego M. – sam p.Poseł jest ciekawym zjawiskiem towarzyskim, natomiast przerażenie mnie dopada, gdy myślę o jego licznych wyborcach. Stanowczo nie jest to czas dla mnie. Dlatego mam głęboką niechęć do rekonkwisty.
Pyro,
ależ w czasach swobodnego obiegu informacji nie trzeba siedzieć w przerażonym kąciku, tylko, skoro się ma czas — wyjść z oświaty kagankiem (a nawet kagańcem ;)) – i świecić.
Dobro-Piękno-Prawda zaklęte wdzięcznie w Twej postawie pociągną wielu (a co najmniej kilku) do myślenia i życia lepszego-światlejszego…
Tylko – jeśli coś mogę sugerować w dziedzinie rafinady Twej sztuki perswazyjnej – od żółwi, słoni i rekonkwisty nie zaczynałabym. Najpierw trzeba dogłębnego wglądu w istotę postaw, zapotrzebowań, tęsknot (ich lojalnego zrozumienia a już minimum – wyzbycia się krzyczących uproszczeń i dorabiania nielubianej grupie gąb, które (dorabianie) wyśmiano na wylot już w latach trzydziestych dwudziestego stulecia*) –
– a potem można ewentualnie coś ugrać propagandowo… ewentualnie… 🙂
_____
*na polskim gruncie
Pyro jakoś nie załapałam, że u Eski uroczystość przeniesiona .. życzenia aktualne dzisiaj i w październiku … 🙂
byku lubię Cię od tej romantyczno-poetyckiej strony .. ale niestety masz i ciemne sprawki na swoim koncie i zaciemnia to obraz … 😉
zaciekawił mnie ten przepis .. zwłaszcza, że do sosu dodaje autorka mak …
http://www.kuchniaplus.pl/kuchnia_przepis_0-0-5487_cytrynowa-salatka-z-indyka.html
A’ Cappella – z dawnych czasów została mi ansa do propagandy wszelakiej i wszelkiej ideolo. Przysięgłam sobie 30 lat temu „Nigdy więcej”. Jak to dobrze, że przyszło mi żyć w części kraju wyjątkowo impregnowanym na wszelkie „izmy”.
Być może istnieją rzesze spragnione cudowności w brudnych szybach i korze drzew – i na zdrowie; ich sprawa. Jednak zgoda moja nie tyczy sytuacji, w której tęsknoty tej grupy zmieniają się w nacisk instytucjonalny albo rozlewają się w infekcję krajową.
A Capello, czy nie byłoby dla Ciebie wielką trudnością PISAĆ NORMALNIE, a nie tym pseudo-intelektualnym slangiem, żeby nie stopniować dalej …bełkotem?
Witajcie powakacyjnie 🙂
Asiu, powinnaś dorabiać wróżeniem z kart/ fusów / kuli / ręki (wybierz dowolne) 😉 – faktycznie szykujemy zdjęcia i opisy. Mam również „Chrzanowskie gotowanie” – niektóre potrawy (pieczone!) robimy od czasu do czasu, niektóre pamiętam z dzieciństwa a o pozostałych słyszałam od Mamy. Będzie co testować 🙂
Ależ się w tej Polsce zmieniło. Jestem w serwisie samochodowym. Zmieniam olej. Czysto, obsługa uśmiechnięta, 4 rodzaje kawy, jakieś ciasteczka. Do dyspozycji komputer z Internetem… Olej tańszy niż w supermarkecie. Sen li to czy mara…
Hedonisia to ja.
Ktoś chce mnie zwalczać???
Nawiasem mówiąc: podobnie jak Ziółko (acz nie wyraziłabym tego tak ostro) mam chwilami problemy ze zrozumieniem o co chodzi A Cappelli. Ale może to mój mózg starczo niedomaga.
A ja jestem hedocichal i potrzebuję dogłębnego wglądu w istotę postaw oraz odnośnika z trzema *** lub VSOP.
A teraz poważnie. Jestem mile zaskoczony kulturą na styku samochód i pieszy. Jeśli ktoś tylko okaże intencję wejścia na zebrę, to samochody się zatrzymują! Nikt się nie pęta na czerwonym (W Nowym Jorku to codzienność) Tak jest w Szczecinie. Pojeżdżę po Polsce, to porównam.
„przyjechali kowboje, kazdy pije swoje…”
@pyro, zawsze dziewico (jak to rodowite poznanianki 😉 )
Byku – jesteś w odpowiednim wieku, żeby pamiętać Iuvenalia 1958r w Poznaniu. Wśród maszerujących przebierańców z transparentem „Niechaj władza zapamięta, że szanować trza studenta”, szla wysoka, szczupła, uczesana w koczek panną w długiej, czarnej spódnicy i czarnym golfiku, a przez cały tył kostiumu, na ukos napis był białą olejnicą „Ostatnia dziefica”. No i co? Ona była ostatnia!
Na obiad był gulasz wieprzowy, kasza perłowa i pomidory. Na deser zjemy lody czekoladowe z malinami.
Na jutro szykują się zrazy wołowe, bite, tzw „tyszkiewiczowskie”. Czy one miały cokolwiek wspólnego z Tyszkiewiczami, to nie mam pojęcia. Moja Janeczka tak je nazywała.
ho,ho @pyra…
a pamietsz tez poznan z jesieni/wczesnej zimy roku 39, ubieglo stulecia…
moze masz cos wesolego na ten temat?
p.s.
sledzie juz w smietanie 😉
obieram teraz pomarancze…
moja tuba, @pyra:
allegro agitato z tre klaverstykker, eg 105,
bo jak sledzie, to po norwesku 🙂
Z zasady unikam wszelkich kolejek sklepowych, ale dziś koniecznie chciałam kupić jakieś wędzone kiełbaski na wyjazd w Bieszczady. Tam też pewnie można kupić różne dobre rzeczy, ale nie mam zamiaru odwiedzać sklepów mięsnych, tylko zwiedzać i wędrować. Pojechałam więc przy okazji sobotnich zakupów na rynek do Rumi, gdzie jest kilka straganów z wędlinami z różnych lokalnych wytwórni. A kolejka tam długa, choć za ladą trzy osoby: pani ważąca wędliny, jej pomocnik kasujący zapłatę i – tu zdziwienie – pan, który częstował kolejkowiczów sprzedawanymi wyrobami, całkiem szczodrze. I tym sposobem czas się zbytnio nie dłużył, a spróbowałam m.in. kiełbasy krakowskiej, szynkowej, myśliwskiej, palcówki/ też jakaś lekko podwędzana/, dwóch rodzajów pasztetowej i parówek. Z kaszanki zrezygnowałam. A kupujący też nie wszystko próbowali i zachowywali się bardzo powściągliwie. Z panią stojącą obok wymieniłyśmy uwagi . Na koniec do zakupów sprzedawczyni dołożyła mi kawałek polskiej. Marketing całkiem skuteczny i pewnie opłacalny. Nie znaczy to wcale, że wszystkim byłam zachwycona, ale przynajmniej mam rozeznanie smakowe. A wędliny z tej firmy w miejscowości Wiele w Borach Tucholskich są wędzone w prawdziwym dymie.
melduję, że nasza Małgosia od dzisiaj ma śliczną i przemiłą córcię … 🙂
niech Młodym pada deszczyk radości z nieba i świeci słońce by te radości rozkwitały … 😀
a sama Małgosia wyglądała olśniewająco … 🙂
Pepe! Zostawiłeś mi na odjezdnym butelczynę z jakąś leczniczą zawartością. Nieco przekarmiony, zaaplikowałem sobie kusztyczek dla zdrowotności i konkokcji żołądka. Rzuciło mnie o ścianę, potem o podłogę, alem zdrów i ożywiony. Na etykiecie stoi: Lockstedter i potem: Jaster. Z czego to uwarzone? Smak okrutny, ale działa skutecznie.
Upał.
Termometr wskazuje 26°C, a w południe pociłem sie jak przysłowiowa mysz…
Stale przeprowadzka w co raz to nowej odsłonie i codzienne jazdy na deponię. Wczoraj, nim poszliśmy na mecz ugotowałem tęgi rosół na kawałku żebarka wołowego i kościach z nadudzia indyczego. Mecz kwalifikacyjny do MŚ 2014, w przeciwieństwie do mego rosołu, wcale tęgi nie był. Wygrali go 3:0, bo przegrać go nie można było, ale przeciwnik to Wyspy Faroer były, więc nie można było inaczej. Wróciłem późno i po otwarciu jednej butelki piwa i po dwu łykach z niej usnąłem przy klawiaturze. Jakoś tak mam ostatnio.
Zerwałem ostatnie fasole szparagowe i na głównej części rosołu, i na pozostałych dyżurnych warzywach zrobiłem dziś zupę fasolową. Zupa doskonała, tylko nikt jej nie chce spróbować. LP wróciwszy ze sklepu podziękowała, bo ktoś życzliwy doniósł tam coś z imbisu i zjedli. Pomieszkujący i dorabjający krewniak nie wraca z pracy (dziś sobota, pewno dołączył do innych rodaków i poszedł „w Niemcy”), a mnie się nie chce, bo raz, że ten upał, a dwa, to musiałem dojeść z czwartkowej kolacji, co jeszcze zalegała w lodówce, bo to tu moja rola.
Jutro smażone nadudzia do pikantnego sosu, pyzy (gotowce z zamrażarki), do duszonej kwaśnej kapusty, deser z przywiezionych malin, na twarożku ze śmietaną. Jako introdukcja: sałatka grecka.
Trzymajcie się i nie dokuczajcie sobie!
Cichalu, to wszystko przez Twoją ostatnio wstrzemięźliwość, która mnie dojmująco trafiła (nb, zrejterowałeś w niedzielę, dałeś pola nim wróciłem z Bornego Sulimowa). Nie miałem się tego wieczoru z kim napić. Ostatnim razem, dwa lata temu brałeś z tego jeden za drugim i to bez większego wrażenia, a darując Tobie tą flachę tym razem stwierdziłem, że nie kojarzysz z tym już niczego. Z czego wynika, że nawet nadużywana nie szkodzi.
Zostawiłeś sobie jeszcze kropelkę?
@eme:
plemie kargula?
to pestka dla mnie(bal schem towa czytam)…
ale,stety czy niestety, to takze moje dzieci, wiec biore za te kartofle odpowiedzialnosc…
moim zdaniem musi byc kuchnia subito & sauber;
reszta – to poemat.
p.s.p.s.
s.p.kardynal martini powiedzial, ze my(cywilizacja zachodu) jestesmy 200 lat za murzynami; cos w tym jest, nie?
Za Jolinkiem dodam tylko, że Młoda Para urocza, Rodzice wzruszeni, Goście przejęci, uroczystość piękna. Pogoda także dopisała, życzenia składaliśmy na dziedzińcu skąpanym w słońcu. Młodej Parze – pomyślności! Rodzicom – gratulacje!
Tu sznureczek na ten produkt Cichalu, http://www.lockstedter.de/index.php
Naupierdliwiłem się tą tinkturą przez te lata na zjazdach i nie zrobiła większego wrażenia. Pyrze też nie pomogła, ale może Tobie pomoże.
Zdrowia!
Pepe. Vielen Dank! Es hilft mir sehr gut
Hedonisia – dobre 😉
Co do a Capelli – na swój własny użytek nazywam to krakowskim stylem pisania (przerost formy nad treścią). Znam, nawet rozumiem (coś zostało w głowie po lekcjach polskiego z panią M.), raczej nie stosuję.
Ewa. JeZdem z Krakowa. Nie zamieszkaniem tylko, ale i urodzeniem i nie zaobserwowałem tej strasznej maniery. Czy Twoją polonistką była Muzia?
Pepe – dwa lata temu przywiozłeś na Zjazd kartonik miniaturek tego medykamentu i wszyscy brali sobie jako kolejny suwenir. Smaczne to nie jest, ale przy bólu żołądka, skuteczne.
Byku – oczywiście, że znam anegdoty z 1 września 1939, z Bitwy pod Grunwaldem – 14.07.1410, z kryzysu Potopu i jeszcze kilka dawniejszych; wiekowam.
Każdy wpisujacy się tutaj ma swój styl i język, mniej lub radziej oryginalny czy kolorowy i na tym polega urok tego miejsca. Chyba nikt z nas nie chciałby, żeby mu wytykać błędy i styl bo czulłby się wtedy pod stałą kontrolą i przestał być spontaniczny.
Tolerancja i jeszcze raz tolerancja, o której pisała tu a cappella. Zajrzała po sąsiedzku i nie zauważyłam, żeby kogokolwiek atakowała.
bardziej
Co do A’ Capelli, zdjecia zajmujace, alez ilez wislku musialam wlozyc aby dotrzec do sedna! A moja Mama, to „Krawatka”,”Nakaclik” i „Meszty”… chyba musisz sie troche przylzyc do polskiego i przeinaczyc…
Innymi slowy, A’Capello, mysle ze musisz przestac wydziwiac, jakkolwiek to nie mialoby zabrzmiec i cokolwiek znaczyc. Nie zmieni to ani zaciekawienia, ani dobrej marki . Dziekujemy za interesujace komentarze i przecudne zdjecia.
Alino,
O ile za formą nie przepadam (chacun son gout), treść oraz zdjęcia jak najbardziej mi odpowiadają. Nie mówiąc o tym, że inspiruje do dalszych wojaży, za co jestem Basi wdzięczna.
Hedonisia świetna, mimo wszystko.
@pyry:
nie tylko nalewki, ale i zmywac to wy umiecie 😉
@pepe:
pozdrowienia dla gajowych.
@miodzio:
pogrzybki u mnie skacza, a jak u ciebie?
…a muszle,okazja, dycha zlotych za kilo…
@cichal: uwazaj na chlopcow radarowcow
acha,jak john cage jeszcze zyl, to o nim pisalem na lewo i prawo;
ogolne milczenie.
tylko jeden giedroyc(co to byl za czlowiek!) odpisal:
„dziekuje; nie skorzystam”
byku, nie wiem, ale jakos tak bredzisz…. sorrki..
lepiej niz pieprzc bez sensu,
@mio…;)
@mio:
dam ci order – 🙂
A może w ogóle dać spokój?
pozwolisz, ze zacytuje mojego dziadka…
„dochrapali sie emerytury”
Dobry wieczór,
Ewo – może być kula 😀
Dzisiaj widziałam kwitnące forsycje 😯 , chyba Krystyna też widziała w swojej okolicy. Dziwnie wyglądają żółte kwiatki wśród liści.
Znalazłyśmy też pierwsze kasztany: http://www.youtube.com/watch?v=DjLZ9xbTztU
Dużo szczęścia dla Młodej Pary! 🙂
Żniwa się skończyły 🙂 : http://www.youtube.com/watch?v=pT4EpLykd_4
@a capella, powiedzialaby, ze „sie” jest kompletnie niepotrzebne…
tak, to prawda, ale to licencia poetica, bo jade do knossos za pare dni…
i to trzyma mnie na duchu 😉
aniol mi zwiastowal
http://www.youtube.com/watch?v=C_sJDpNaQ9Y&feature=related
U nas też kwitną forsycje – niewiele kwiatów i takie niezbyt foremne. Kwitnie też krzew kruszyny. Ciepło – ponoć od jutra trzy dni upalne. I jak się ma starsza pani nie przeziębiać? Pogoda w wielką kratę: upały na zmianę z chłodami. Znowu czytam Kadena-Bandrowskiego. Po „Generał Barcz” przyszła pora na „Łuk”. Paralela do współczesnej Polski świetna. Pokolenie zwycięzców, które wzięło wszystko ponad poziom własnej kompetencji. Kiedy zaś tej kompetencji nabrało, okazało się, że postarzeli się, obrośli w dziesiątki nieoficjalnych nici i powiązań i są bardziej zniewoleni, niż pod obcymi rządami. Szkoda, że manieryczny język młodopolski i siermiężna erotyka psują odbiór.
„Nowy Kurjer” 1934.02.14 – „Pomysłowy dziennikarz odbył podróż z Paryża do Santiago w paczce jako bagaż pocztowy. Dziennikarz i malarz francuski Geo Ham ( http://www.geoham.com/ ) postanowił odbyć podróż z Paryża do Santiago w Chile w paczce jako bagaż pocztowy. W Paryżu został załadowany wraz z innemi paczkami do ambulansu odjeżdżającego do Tuluzy. Tutaj przeniesiono go do samolotu Tuluza – Casablanca. W Casablance zabrał go wraz z innym bagażem inny samolot. Teraz rozpoczęła się dla Hama podróż niezbyt wygodna. W nocy panował w kabinie bagażowej przejmujące zimno, a w dzień upał był nie do zniesienia. Aż dziw bierze, że „paczka” przetrzymała z taką wytrwałością. W Dakarze czekał już statek pospieszny Aeropostale II, który miał przebyć Ocean Atlantycki w 96 godzinach. Parowiec wyruszył natychmiast po załadowaniu bagażu. Statek był taki mały, że fale miotały nim jak piłką. Odbywał on właśnie przedostatni kurs przez Atlantyk. Po powrocie do Dakaru znikł z oceanu bez śladu. Czwartego dnia piekielnej podróży zarysowało się na horyzoncie wybrzeże Brazylii. Ośm dni po odjeździe z Paryża „żywa paczka” w dobrym stanie triumfalnie w Santiago”.
Polska mimoza – nawłoć też kwitnie http://www.youtube.com/watch?v=7mVggh9IMyQ&feature=related
A żałobna wdowa procesuje się ze wszystkimi wokół o schedę po Niemenie. Nie znam sprawy, nie śledzę, nie interesują mnie cudze pieniądze, ale wpadają mi w oczy nagłówki. Tak jakoś fatalnie rozgrywane są przyziemne sprawy zmarłych – ks Twardowskiego, Niemena, Tuwima, wcześniej Broniewskiego i Wańkowicza. Ludzie, którzy żyli w tle osób wybitnych, po ich śmierci chcą odcinać kupony.
No dobra, przyznaję się bez bicia, że wakacje zaczęłam w Segedynie:
http://www.eryniag.eu/6500
https://picasaweb.google.com/104148098181914788065/Szeged?noredirect=1#slideshow/5785521850365589618
@pyrcia:
a wyciagnij medale z szuflady…
Ewo – zamieściłam komentarz i zjadło go, bo błąd. Co mam zrobić? Wpisałam podpis i adres e-mail. Co się wpisuje w okienku na dole?
http://www.youtube.com/watch?v=UHZeAHFxg7I&feature=related
Byku – nie dorobiłam się wielkich medali. Mam brązowy i srebrny „za zasługi dla obronności” – to tzw zegarek, przyznawany za staż pracy, odznakę wojewódzką i miejską za zasługi dla kultury, Medal Matki i to już wszystko. W ogóle dorobiłam się niewiele, ale miałam interesującą pracę i wielu przyjaciół. Jak na jedną babę – starczy.
@pyra:
zawsze w cieniu, zawsze szara mysz?
Nawłoć pleni się w sposób zastraszający, bardzo ją lubię, miałam nawet siwą klacz imieniem Nawłoć, ale wygląda, ze przesadziła. Co roku przesuwa się nieco dalej na zachód. Ciekawe, że jemioła też i też jej coraz więcej.
A cappello, ja się skaleczę! BRA! zapożyczyłam sobie (nie pytając) od Alicji. Alicja prowadzi spis (prowadziła?) różnych skrótów i poprzekręcanych słów, chyba pod hasłem „słownik blogowy”. Kordełka Cię nie razi?
Prawie udało mi się posprzątać. Znaczy (uwaga: zapożyczone od Znaczy Kapitana), chałupa wygląda na wysoki połysk, ale jeszcze nie wszystko jest na swoim miejscu, ale to ja tylko wiem.
Wieczorem przyjechali po Bingo. Czy żona ciotecznego brata to jest cioteczna szwagierka? Miałam wysoce ułatwione zadanie obiadowe, bo Józio – nie mój wnuk, tylko syn brata ciotecznego – przyjeżdża tu z nadzieją na „Obiad Józiowy”, czyli ma być kurczak taki jak dla Marka i kluski też takie jak dla Marka, natomiast sosu nie chce. Sałatę je dosłownie, czyli liście z główki. Lody, jeżeli już, to czekoladowe. Miłe dziecko. Jakie tam dziecko, właśnie wyjeżdża do college do USA. Ja się skaleczę, jak te lata lecą!
No to: BRA! i pod kordełkę!
P.S. Pomidory od szwagierki Alicji są przepyszne. Oczywiście wyrosły na końskim gnoju z Zabich Błot 😀
Nowa synagoga imponująca. Ciekawa sprawa z tą papryką. W Tihany dwa lata temu można było bez problemu dostać wianki papryki.
Dobranoc http://www.youtube.com/watch?v=c1Q_TfV_cl0
Nie, Byku – nie szara mysz, tylko człowiek od czarnej roboty. I mnie to odpowiadało. Nigdy nie miałam parcia na szkło, mikrofon i mównicę – chociaż kiedy musiałam, bardzo dobrze sobie z tym radziłam. Są różne ambicje, moja sięgała np takiej organizacji spotkań autorskich, aby w ciągu 2 dni, 11 literatów w różnych środowiskach miało cykl spotkań (po 3) żeby to szło bez zgrzytów – odebrać z hotelu, zawieźć, przekazać w dobre ręce, odebrać, odwieźć, zabrać na kawę, pogadać, skontaktować z kim trzeba, a przedtem przygotować merytorycznie, wyciągnąć książki z bibliotek itp. Myślę, że jeszcze dzisiaj jestem w stanie zorganizować brydża na 20 stolików, alo bal na kilkaset par. Byle mnie ktoś chciał zatrudnić. Ale nie chcą.
wbrew pozorom roze zadnego gnoju nie potrzebuja,
ale dbac o nie trzeba, bo to lubia..
n.p. takie konwalie, to najchetniej na wlasna reke, mowi cydyk.
wiem, @pyra/y, twoi/wasi kapitanowie byli,jakby to powiedziec, nienajlepsi…
niestety, moi tez;
nichtdestotrotz: butelka mojego najlepszego tokaja nalezy do ciebie,
bo wygralas/cie przecie konkurs wigilijny(dwa lata nazad), a ja slowo trzymam,
kobylka u plotu…
Nadam jeszcze z realu.
Posuchę monosylabiczną przeczekałem krótkim spotkaniem jednych z Kliczków z kimś tam, o którym nigdy nie słyszałem (wygrał, wiadomo kto), ale teraz konkretniej.
W REALU nabyłem w czwartek paczkę mrożonej dorady. Miały one wspomóc swoją masą słusznej wielkości pstrąga, którego mi odpuściła zacna nasza Żaba (nigdy nie odważę się dodać Stara). Chodziło o kolację pożegnalną dla teściowej naszej córki, która następnego dnia odlatywała z powrotem do Teksasu.
Wiecie, że jak rozmrażałem te ryby, to te dorady zamieniały się w wprost upiorny sposób. Zarysowały się coś jakby mumie ryb, z zapadłymi brzuchami, ze skrzelami koloru palonej kawy i mięsie, co zostawało na paznokciu przy próbie wyczyszczenia wnętrza.
Wq? się naturalnie i zaraz pojechałem tam gdzie kupiłem, Serwisantka w wydziale informacji (i reklamacji) mimo wezwania nie chciała już spojżeć w torebkę i nie oponowała przeciw jekiemukolwiek zwrotowi pieniędzy. Ja zaś, odczytawszy jej nazwisko z szyldu przy piersi zapowiedziałem, że nazajutrz przyjdę tam, a jak znajdę pakunek tego towaru to go kupię i dostarczę najbliższemu biuru organizacji ochrony konsumenckiej.
Nie byłem potem naturalnie, ale wrażenie zrobiłem tak pioronujące że wierzę, że pomogło.
Sam dokupiłem na stoisku ze świeżą rybą: dwie lupo di mare, każąc je sobie dać do wglądu i pod nos.
Dobranoc.
Byku 22:29 🙂
Otóż, drogi Byku, co do tych róż, jesteś w mylnym błędzie – róże uwielbiają łajno (co się i ludziom przydarza). Sama kiedyś ganiałam po łące i zbierałam krowie placki – nigdy nasze róże nie były takie zadowolone jak wtedy…
Przekręcactwo blogowe uwielbiam. Niech nam żyje i rozkwita!
Dzien dobry Wszystkim,
Zawsze myslalem, ze czlowiek najbardziej boi sie osmieszenia. Bylem w mylnym bledzie. Czytajac komentarze osoby ukrywajacej sie pod pewnym nickiem widze, ze osmieszenie to nic strasznego. Osoba kroczy odwaznie dalej niczego nie zauwazajac, niczego sie nie bojac, nie majac pojecia jak bardzo jest komiczna, jak malo, a wlasciwie nic, nie wnosi w nasze blogowe zycie. Na tle innych Blogowiczow, jakby powiedziala moja corka, zenada.
Dobranoc 🙂
Witam Nowy, witam serdecznie, boś się ostatnio absentował. Cieszy nas Polska, ale też i cieszy perspektywa powrotu i wizyty u Ciebie. Twój blogowy nos słusznie wyczuwa hucpę i dywagacje (w tym słownikowym znaczeniu)
Pyro. Dyskusja z głupcem jest jak partia szachów z gołębiem. Pograć nie pograsz, bo figury postrąca, a i narobić na szachownicę potrafi…
dzień dobry …
ewo warto było się zatrzymać w Segedynie … czekam n dalszą relację z podróży z ciekawością …
smutno się robi czasami jak czytam komentarze .. 🙁 .. nie przenoście nam swoich złych emocji na blog …
Dzień dobry.
Butelki z sokiem malinowym już zagotowane – można schować, marmolada malinowa gotowa w słoikach spocząć – nie da rady; trzeba zejść do piwnicy, przynieść puste słoiczki, wynieść sok itd. Słońce, jak w lipcu.
Pyro,
Właśnie wstawiłam testowy komentarz. Wchodzi bez problemu. Tam trzeba było wpisać w okienko liczbę będącą wynikiem odejmowania. Poprosiłam Witka by nieco to uprościł.
Asiu,
Możliwe, że to jeszcze nie pora na suszoną paprykę. Za to wszędzie było pełno świeżej.
Ewo – sprawdzę po południu. Teraz mam zajęcia gospodarskie. Musisz poczekać na moje komplementy. A będą.
Dzień dobry 🙂
Ewo, dziękuję za piękną wycieczkę. Mieliście kolejne fantastyczne wakacje, a my tyle przyjemności z oglądania. Ożywają wspomnienia, a w moim albumie – stare, czarno-białe zdjęcia z miłych podróży w tamte strony 🙂
Hej-ho z Polanicy!
Pogoda wspaniała, posililiśmy się carpaccio z polędwicy wołowej plus te tam rózne kapary i tak dalej, Jerzor zażyczył sobie placka po węgiersku (ledwie zmógł). Ja obowiązkowo piwo (J. robi za kierowcę jak zwykle), bo naprawdę jest gorąco.
Zaraz wyruszamy „po chałupach”, czyli po moich bardzo dobrych znajomych z Ząbkowic Śląskich.
Pozdrawiamy serdecznie!
Jesteśmy już w gościnie u Ogonka w Międzyzdrojach. Droga ze Szczecina przepiękna. Widok z okna ogonkowego apartamentu na morze oszłamiający!
Na lunch były okonie w zalewie octowej i Radeberger. Na obiad macerują się sieje. Do nich Pino Griggio i Chardonnay. Mikro zjazd uważamy za otwarty! Zamkniemy za parę dni…
https://picasaweb.google.com/115740250755148488813/Ogonek#5786148416922854290
Zrazy zjedzone z kaszą gryczaną i ogórkami małosolnymi. Jutro będę gotowała potrójną porcję sosu bolońskiego i właśnie zrobiłam remanent potrzebnych produktów : wino – jest, mielona wołowina – jest, boczek wędzony – jest, cebula – jest, marchewka – jest, zioła – są w komplecie; nie ma pomidorów krojonych z puszki i selera naciowego. Trzeba kupić. Wzorem Alicji kiedy już zabieram się do gotowania tego sosu, robię co najmniej na 2 (a lepiej na trzy) razy. Przechowuję zamrożony. Teraz utnę sobie drzemkę, a potem czeka mnie wlewanie alkoholu do nalewek, mycie gara z ogórkami, zawekowanie słoików z malinami. Głupiego robota kocha.
Cichal,
Pozdrowienia dla uczestnikow kolejnego minizjazdu!
Kiedy wracacie za morze? Musicie wszystko opowiedziec!
Strona ze zdjeciami sie nie otwiera, sprobuj jeszcze raz.
Pyro, u mnie też dzisiaj kasza gryczana, przepadam 🙂 bitki do tego, na jarzynkę kabaczek, który mogę jeść codziennie (oczywiście uduszony z pomidorami i cebulką, tzn. każde duszone krótko, osobno, na koniec połączone i doprawione).
Podróżnikom – dużo dobrych wrażeń!
Barbaro, biorę do siebie! Za godzinkę-dwie jedziemy do Karpacza na miły rodzinny tydzień bałwanienia do kwadratu.
Trzymcie się, na blogu!
Do kompletu dorzucam Suboticę: http://www.eryniag.eu/6541
https://picasaweb.google.com/104148098181914788065/Subotica?noredirect=1#5785890311256350370
ja też kaszę gryczaną mam z sosem grzybowym a z reszty kaszy zrobię jutro placki do gulaszu ..
Pyra mi przypomniała o nalewkach .. zlałam a teraz zasypać cukrem ..
Nisiu pomachaj ode mnie Karpaczowi … 🙂
pięknie świeci słoneczko .. na balkonie +35 …
cichal miłego zjazdowania … 🙂
Jolinkowi i Basi z Mężem bardzo serdecznie dziękuję za przyjście na ślub mojego syna, za tak miłe i serdeczne życzenia. Asiu dzięki!
Troszkę odetchnęłam, choć nadal jestem zmęczona po bardzo udanym weselu. Właśnie pożegnałam część moich gości nakarmiwszy ich wcześniej obiadem, a mąż odwozi ich teraz na lotnisko. Trudno mi to wszystko na gorąco opisać, ale w opinii wszystkich było to bardzo sympatyczne wesele, myślę, że dzięki naprawdę wspólnej zabawie, której ton nadawali bardzo liczni, młodzi przyjaciele Nowożeńców. Piękny toast świadka nawiązujący do tradycji gruzińskiej, nagrodzony gromkimi brawami, świetny wodzirej wielokrotnie angażujący do wspólnej zabawy 95% uczestników, bardzo smaczne jedzenie i ani jednej osoby, która by nadużyła alkoholu 😯
Małgosiu bardzo się cieszę, że tak znakomicie się wszystko udało .. 😀 .. jakbyś miała czas i ochotę to napisz co Ci najbardziej smakowało …
ewo następne ciekawe miejsce do zwiedzania … 🙂
Małgosiu 😀 takie zmęczenie – to miłe zmęczenie. Nie mogło być inaczej, sympatyczni ludzie, piękna młodzież, wzruszająca uroczystość, to i wesele na medal! Teraz miłego wypoczynku 🙂
Nisiu – ode mnie ten Karpacz też pozdrów serdecznie 🙂
Ewo,
Jak zwykle wasze zdjecia i reportaze zrobily na mnie wrazenie. Dzieki. Wybor miejsc, ktore odwiedzacie i fragmenty, ktore utrwalacie aparatem bardzo ciekawe. Nawet nie wiem czy sam zwiedzajac te miejsca zwrocilbym uwage na szczegoly, na ktore kierujecie obiektyw. Swietne! Dzieki jeszcze raz!
PS Zbliza siew jesien, o nasionkach oczywiscie pamietam.
Ewo, podpisuję się pod komentarzem Nowego, świetne!
Kochani,
Pięknie dziękujęmy za komplementy.
Nowy,
wielkie dzięki również za pamięć 🙂 .
teraz powinno się otworzyć
https://picasaweb.google.com/115740250755148488813/Ogonek#slideshow/5786148416922854290
Podróżowałam po Bałkanach i okolicach, oprowadzana przez Ewę i Witka. Jak zwykle obiektyw czuły na detale architektoniczne, rośliny i obyczaje. Opisy barwne i prowadzone ładną polszczyzną, starannie umieszczone w czasie. Zawsze chętnie korzystam z tych reportaży, do niektórych wracam. Brawo.
Cichalu , Ogonku – miłego zjazdowania.
Byłam niedawno na wieczornym spacerze z Radziem. Prawie upał.
Po kolacji słońce zaszło spektakularnie!
https://picasaweb.google.com/115740250755148488813/OgonekZachod#slideshow/5786236297156307170
No, w Międzyzdrojach nareszcie odniesienie do tematu wpisu!
Pepegor, tu masz odniesienie słuszniejsze. Widziałes coś takiegi?. Zapach i smak surowego korzenia chrzanu. Cudo!
https://picasaweb.google.com/115740250755148488813/Chrzan#
Pepe, a co zrobisz ze swoimi kaktusami? Królową Nocy i innymi pięknościami?
https://picasaweb.google.com/100318348417210807170/NadNarwia#slideshow/5786266224857426034
Cichal, faktyczne cudo w butelce. Jeśli jeszcze poszarmota, to uzasadnione!
Pyro, królowa nocy już oddana sąsiadowi. Dziś chwalił mi się, że miała u niego jeszcze dwa kwiaty. U mnie w lipcu już miała cztery kwiaty na raz. Wiosną zwrócę się do niego z prośą o odnóżkę i wyhoduję sobie nową. W przyszłym tygodniu dokonam wyboru, albo porozsadzam większe grupy. Sąsiedzi już się dopytują. Jasne, że są takie, które zachowam.
Wygląda na to, że nad Narew już jesień przyszła. Imponujące sosny. Fotograf jakby znajomy? (tu mordka)
Mimo to zapytam, Marku, kiedy robiłeś te zdjęcia?
Nie ma z kim pogadać, to podam przepis (jak zwykle mało dokładny) na moje zrazy „tyszkiewiczowskie”, bo to naprawdę znakomite danie.
Potrzebne jest 80 dkg – 1 kg wołowiny z udźca, boczek wędzony w plastrach w ilości pozwalającej dwukrotnie wyścielić rondel, ok 50 dkg świeżych, jędrnych czapeczek grzybowych, cebula pokrojona w piórka, spora ilość drobnych grzanek ( ja wolę z chleba żytniego) mąka do panierowania, dyżurne, 100 – 150 ml śmietanki.
Mięso pokroić na zrazy o średnicy 8-10 cm. Pobić, posolić, popieprzyć, lekko panierować w mące, kolejno osmażyć na gorącym tłuszczu. Rondel ew. naczynie do zapiekania wyłożyć plastrami boczku, na nich ułożyć warstwę zrazów, potem warstwę grzybów z cebulą i częścią grzaneczek, posolić, popieprzyć, drugą warstwę zrazów, znowu grzyby z cebulą i grzankami itd. Na górze powinno być mięso, które przykrywamy plastrami boczku. Przykrywamy szczelną pokrywą i wstawiamy na 2 godziny do piekarnika w temp 180 stopni. Po godzinie do rondla wlewamy śmietanę rozkłóconą z solą, pieprzem i łyżeczką mąki. Dopiekamy kolejną godzinę bez odkrywania rondla.
Wracając do zdjęć Ewy i stwierdzając, że trafione jak zwykle chciałem jeszcze tylko dodać, że czas by było, tam jeszcze raz pojechać – po dwudziestu latach.
Część dwa tygodnie temu, część tych bardziej jesiennych dziś po południu.
Bo dziwi mnie Marku, ta jeszcze dość soczysta zieleń, niekoniecznie jest typowa dla tej pory.
Cóż, lato długo nie było takie jak należy, dlatego wszystko opóźnione.
Ładne klimaty wychwyciłeś, ale te dwa kominy elektrowni na jednym zdjęciu, sprowadzają na ziemię.
mozesz i jutro i mozesz w srode Cichalu dotrzec w ustalone miejsce, najlepiej o godzinie miedzy 9:oo a 10:oo by otrzymac to na co masz ochote. podaje koordynaty:
breite: 53°874333
länge: 14°425335
tylko prosze nie jedz ani metra dalej. tam nie maja na stanie zadnej windy do wyciaganie pojazdow z dna portowego.
milo nam ze mieliscie dzis tak wspanialy kicz na niebie. jutro tez bedzie podobnie.
http://www.radioswissjazz.ch/de to ta przyjemna stacja, bez reklam, wiadomosci i innych zbednych dla ucha nieprzyjemnosci.
milego podytu.
Zamieściłem zdjęcie z kominami bo miejsce, które odkryłem całkiem niedawno znajduje się tuż za Elektrownią Ostrołęka. Dziesięć minut jazdy rowerem od mojego domu.
No, to ładnie tam masz.
Ciekawy Twój przepis Pyro, bo dotychczas nie mam pojęcia o zrazach. Może jadłem kiedyś w restauracji, ale to było dawno. Przepis jednak nie dla mnie, wolę zwijane. Już zwykła moja skąpość wyklucza trzymanie kilograma mięsa dwie godziny w rozpalonym piekarniku. Przy zwijanych załatwiam to w patelni albo rondlu przy najniższym ustawieniu płyty.
A jeśli wrócę do mojej skąpości to podam, co zrobiłem wczoraj. Miałem trzy nadudzia indycze, a wiem, że moi nie jedzą skórki drobiowej i odkładają na talerzu. Zdjąłem więc skórkę, pokroiłem na cieńkie paski i wysmazyłem na patelni na smalec. Miałem tego w patelni na pół palca, jak znalazł do smażenia nazajutrz.
Pięknie nad tą Narwią, prawie tak pięknie jak nad moją Pilicą. Jutro sprawdzę. W każdym razie dęby podobne i sosen sporo, a i łąka jakby ta sama 🙂
Pyro, przepis smakowity, napracowałaś się solidnie. A ja dzisiaj przeczytałam świetny sposób na dodatkowe wykorzystanie gofrownicy (którą człowiek się cieszy krótko, wytwarzając gofry tuż po przyniesieniu maszynki do domu, po czym upycha ja w ciemnym kącie i zapomina). Otóż można w niej upiec coś na kształt placków ziemniaczanych (w stylu amerykańskich hash brownies), starte ziemniaki na grubych oczkach odcisnąć z soku, posolić i rozłożyć niewielkie porcje na wysmarowanej olejem gofrownicy. Zamknąć i odczekać cierpliwie, wychodzą chrupiące, cieniutkie, można jeść jak kto lubi, np. ze śmietaną, albo solo.
Północ za chwilę, a ja tu o plackach, dobranoc 🙂
Dobranoc
Pyro,
przepis na zrazy smakowity. Mam pytanie, czy grzyby /rozumiem ze pieczarki/ i cebule tez uprzednio podsmazyc?
Europa juz w luzkach smacznie spi, wiec pewnie nie dostane odpowiedzi…
A co z Krysiade? Nie daje znaku. Martwimy sie co z Nia.
Barbaro, mam właśnie odebrać przystawkę do maszynki (do mięsa). Głównie służy ona do tarcia sera i ziemniaków, ale ja jej używam do mielenia orzechów. Gofrownicę w ciemnym kątku też posiadam, masz rację, nie ma komu gofrów robić (w rozumieniu: dla kogo). Wypróbuję!
BRA!
Basiu,
Ja właśnie otorzyłem komputer i przeczytałem o plackach. Nie mam gofrownicy, ale takie placuszki można pewnie robić też w podgrzewaczu do panini (a może to jest to samo tylko ja nie wiem). Wkrótce wypróbuję i ja.
Przy okazji,
ŁÓŻKO pisze się przez Ó, chyba że na polonistyce w Toruniu uczą inaczej. 🙂
Nowy, łóżko pościelone a łużko nie pościelone, skrót po prostu.
yurek,
🙂
yurek, Nowy 😀
to ja jednak zgaszę światło 😉
Dobranoc Żabo, śpij dobrze 🙂
Tutaj też koniec lata…
https://picasaweb.google.com/takrzy/KoniecLata#slideshow/5786354782397417394
Dzień dobry
Miodzio – pieczarki to pogotowie ratunkowe całoroczne. Ideałem są poszatkowane rydze – tylko skąd je brać? Najczęściej na jesieni stosuje się małe podgrzybki. Grzyby i cebula surowe – duszą się w soku mięsnym pocięte w plasterki.
dzień dobry …
Nowy słoneczniki takie piękne jakby dopiero lato się zaczynało .. 🙂
Marku odkrycie bardzo zachęcające na spacery … 🙂 ..
ogonek nawet u fryzjera był by gości przyjąć z atencją … 😉
a haneczka po zjeździe zamilkła …
Barbaro łap słonko nad Pilicą bo za chwilkę znowu szaruga … 🙂
Panie Piotrze, pal sześć tę sieję. Mieć taki dzwoneczek co ‚czarne straszydła ‚ odgania – to by było coś! Pozdrawiam. Lena