Dobre i polskie… chilijskie wina
Mam w rękach kolejny (sierpniowo-wrześniowy) numer „Czasu Wina”. Po wstępnym przewertowaniu widzę tu wiele bardzo interesujących artykułów. Już miałem zająć się lekturą sporej grupy tekstów o winach z austriackiej doliny Wachau, gdy oko padło na tytuł: „Carmenere czyli dobre, bo polskie”. Tekst Olivera Koseckiego przeczytałem jednym tchem i nareszcie mogę cieszyć się polską winnicą. Tyle tylko, że nie np. w mojej okolicy czyli pod Pułtuskiem (choć i tu są podobne próby) ale w Chile. Oto fragment tego ciekawego artykułu:
„Vińa Alta Alcurnia jest chyba pierwszą polską winnicą w Ameryce Południowej. Prowadzi ją polskie małżeństwo Małgorzata i Tomasz Wawruchowie wraz z Philippo Pszczółkowskim, profesorem enologii Katolickiego Uniwersytetu w Santiago de Chile. Postać to znana i wielce dla winiarstwa chilijskiego zasłużona. Właśnie badania profesora doprowadziły do poznania i popularyzacji odmiany carmenere, która wcześniej była mylona z merlotem.
Małgorzata i Tomasz są geologami. Po skończeniu studiów w Akademii Górniczej w Paryżu, w 1994 roku trafili do Chile. W tym górzystym kraju, bogatym w miedź i minerały, zapotrzebowanie na specjalistów w ich dziedzinie jest wciąż wysokie. Przez cztery lata pracowali także w RPA, by następnie wrócić na stałe do Chile. W 2009 roku szukali jakiegoś spokojnego miejsca z dala od stolicy, gdzie mogliby zbudować małą, wakacyjną posiadłość i gdzie Tomasz mógłby się zająć wskrzeszaniem smaków z dzieciństwa, czyli wędzeniem kiełbas w polskim stylu. Takie były założenia…
Dolina Colchagua była już im dobrze znana. Wielokrotnie zapuszczali się tam jako turyści, odwiedzając winnice i degustując wyborne lokalne wina w towarzystwie przyjaciół. Wkrótce zaczęli przeglądać oferty sprzedaży ziemi i tak trafili na winnicę o powierzchni czterech hektarów w sąsiedztwie dużego producenta Undurragua.
Był to impulsywny zakup, podobnie jak decyzja o zajęciu się uprawą winogron. O sztuce tej nie mieli pojęcia, nie wiedzieli nawet, kiedy zbiera się owoce. I oto los zesłał im profesora Pszczółkowskiego, którego poznali dzięki przyjaciołom. Philippo zgodził się uczestniczyć w pracach i tak rozpoczął się wspólny projekt.
Philippo z uśmiechem wspomina początki projektu. Dla każdego profesora enologii, a zarazem wspólnika w winiarskim projekcie, Tomasz ze swoją niewielką wiedzą winiarską to prawdziwy skarb, istna tabula rasa. Naturalnie nie ingerował bezpośrednio w sposoby prowadzenia krzewów ani w kolejne etapy produkcji. Także dla Tomka był to idealny układ: zaoszczędził wiele cennego czasu, a o ilości zmarnowanego wina nie ma nawet co wspominać.
Początkowo nowy winiarz myślał o uprawie owoców, by dostarczać je większym wytwórniom – produkcja własnego wina w ogóle nie była brana pod uwagę. Lecz Philippo przekonywał, by najpierw zaprowadzić w winnicy radykalne porządki, co doprowadzi do polepszenia jakości owoców.
Pierwsze zbiory, pierwsze emocje. Uzyskali 25 ton doskonałej jakości owoców, podczas gdy poprzedni właściciele otrzymywali około 50 ton. Robią już pierwsze wina – różowe i czerwone. Rezultaty pracy są interesujące.
Profesor zaproponował, by spróbowali sil w konkursie Bruxelles Chile 2011 organizowanym w Dolinie Colchagua. Wysłali tam wino różowe Alta Alcurnia i… zloty medal! Zupełnie nikomu nieznana winnica, początek działalności. Zachęceni pierwszym sukcesem wysyłali na kolejny konkurs Carmenere al Mundo 2011 swoje drugie dziecko: Illustris. Po kilku tygodniach oczekiwań zadzwonił telefon z gratulacjami – kolejne złoto!
O co tutaj chodzi? Robią tylko dwa wina i oba dostają najwyższe wyróżnienia. Sprawa jest oczywista wieloletnie doświadczenie Philippo ze szczepem carmenere, doskonale warunki doliny Colchagua. No i oczywiście odrobina szczęścia.”
Mam nadzieję, że wina Wawruchów dotrą wkrótce i nad Wisłę.
Komentarze
Dzień dobry, 🙂 Rzeczywiście trzeba być grzecznym i wklejać po jednym linku 🙄 To kilka migawek z Roztocza
https://picasaweb.google.com/111628522190938769684/Roztocze201202
Ale na pocieszenie mam dwa pierwsze komentarze 😉
https://picasaweb.google.com/111628522190938769684/GoreckoKoscielne
Ostatnio w delikatesach ” Alma” trafiłem też na dobrego chilijczyka
http://www.majestic.co.uk/find/product-is-23285
dla Asi … 🙂
http://www.justmydelicious.com/2012/08/likier-kawowy-w-3-minuty.html
Irku przyroda Twoim przyjacielem … wpisami całe „pudło” zająłeś …
Jolinku – dziękuję 😀
Likier kawowy na Roztoczu to jest to 🙂
Dwa ulubione chilijczyki naszego Nowego, czekają na nas w Żabich Błotach, trzecia butelka, to kalifornijczyk.
Wczorajsza burza z nawrotami trwała wiele godzin, ale ogólnie była niegroźna, tylko początkowy wiatr mógł poza miastem zrobić sporo szkód, bo i u nas leżą połamane gałęzie drzew.
Irku – dzięki za urokliwy reportaż z „Kresów”.
Dla Asi- tym razem w dniu Jej Święta-trzykrotne hip,hip,hurra !
Ewo z Poznania-dziękuję,podpowiedź skrzętnie odnotowana.
Irku-miło podróżować po Roztoczu Twoim fotograficznym okiem.
Chilijskie wina co raz częstsze na naszych stołach.Nawet tym francusko-polskim 😉 A to,że nasi nawet w Chile zdobywają medale za swoje wina,to chwała im za to,a dla nas powód do dumy.
Asi – już w dzień właściwy – najlepsze życzenia, a piosenki dla Niej szukam – kiedy znajdę odpowiednią, to zadedykuję. Toast wypijemy wieczorem różowym prowansalskim.
Drugie życzenia dla naszej Nirrod afrykańskiej, mamy Zuzi i Zosi. Dawno się nie odzywała.
Asiu – znalazłam i bardzo proszę
http://youtu.be/Zedi2LPFu10
Bardzo dziękuję za życzenia!!! 🙂
Wszystkiego najlepszego dla Nirrod i Asi-Basi i Mikołaja 😀
Irku – proszę o więcej zdjęć 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=hQhS7D5n2Us
Jarek trzyma poziom 😀 A tytuł piosenki pasuje do przepisu Jolinka na likier w 3 minuty – koniecznie muszę wypróbować 😀
Asiu radości na co dzień i zdrowia zawsze 🙂 https://picasaweb.google.com/111628522190938769684/NaBukowaGore
Asiu, wszystkiego najlepszego!
Dzień dobry 🙂
Wczorajsze okoliczności przyrody zabrały prąd i do rana nie oddały. Innych szkód, o dziwo, nie wyrządziły.
Z pracy, więc krótko.
Danuśka, wilczomlecz bardzo ładny, niezależnie od krecich zalet. Udanego zjazdu nadbużańskiego 🙂
Jolly, kiedy Odsas zaczyna sezon?
Asiu, wszystkiego co najlepsze!
Irku, Ty widziałeś na żywo, my dzięki Twoim zdjęciom, piękna kraina.
Serce cieszy gdziekolwiek naszym się wiedzie. Może kiedyś trafię na to carmenere.
A geologów na blogu sporo, choćby pośrednio 🙂
Asiu, mam nadzieję, że lubisz
http://www.youtube.com/watch?v=6lnsljxHtWs&feature=relmfu
Najlepsze życzenia, Asiu 🙂
Okazało się, że wczorajsze burze nie tylko połamały konary drzew. W Poznaniu, przy ul Krańcowej, gdzie ostatnio nocowała Danuśka, na jeden z budynków zwaliło się drzewo. Na szczęście nie było mieszkańców.
Asiu,
ciekawego życia, nie szczędzącego miłych niespodzianek, a w razie niemiłych – zawsze coś dobrego na osłodę 🙂
Dzień dobry Blogu!
Wczorajsza burza przyniosła ulewę i krótką ulgę, dziś znowu gorąco.
Wilczomlecz mam w ogrodzie, bo się okropnie rozsiał onegdaj. To ładna roślina, rośnie ciekawie, bo fraktalnie, ale anektuje dużo miejsca, jest trudna do wyrwania, a jej sok powoduje reakcję alergiczną skóry znacznie silniejszą niż pokrzywy 🙄 Usuwając ten chaszcz muszę zawsze pamiętać o długich rękawach i rękawiczkach.
Może przesadzę któryś w to miejsce, gdzie tajemniczo znikła dynia i łubin 🙄
Roztocze piękne jest też wiosną, najchętniej udałabym się tam jesienią na zbiór żurawin, ale ode mnie równie blisko jest do Palermo, a nawet bliżej 🙄
Wczoraj było ognisko. Bratowa Żaby przywiozła z Oregonu „marshswallows” (nie wiem czy dobrze piszę) są to takie wałeczki słodkiej waty, którą się nagrzewa na patyku a potem ładuje na czekoladzie między dwa herbatniki. Dzieci to uwielbiają! Było ich czworo. Wnuczęta Żaby. Najstarsza 9-letnia Jadzia i dwuch małych smyków, Józek i Franek i jeden maciupek. ŚPIEWAŁY PIOSENKI LEGIONOWE! Co to jednak znaczy klasa!
Asiu,
życzymy Ci samych radości. I tyle życzliwości ile Ty masz dla innych ludzi.
Ściskamy obydwoje czyli Basia i Piotr
Asiu,
Uśmiechniętej codzienności, niech każda chwila przynosi Ci powody do radości, co przy Twoim usposobieniu jest dość łatwo osiągalne.
I dziel się nimi z nami!
Wszystkiego najlepszego!
Już raz pisałeś prawidłowo (-mallows). Ale może to były piesze jaskółki? 😉
Tak to jest, jak się kosi bez właściwego wyposażenia 🙄
Bardzo, bardzo dziękuję Wszystkim za życzenia, piosenki (Alina, Pyra), wirtualne słodkości (Jolinek i Nemo), zdjęcia (Irek) 😀 . Dla Was 🙂 :
http://www.youtube.com/watch?v=N1DsI5zSW6o
Dzien dobry,
Asiu, najlepszego!!!
Haneczko,
Odsas trenuje raz w tygodniu przez cale wakacje (mamusie sie skrzyknely i dzieci torturuja ;)).
Sezon regularny rozpoczynamy 08 wrzesnia, pierwszy mecz 14 pazdziernika.
sierp księżyca przecina nocny horyzont
podnieś głowę
i pozbieraj gwiazdy
dla @asi – @byk
Asiu,
podpisuję się pod wszystkimi życzeniami. Najlepszego !
Wina chilijskie u mnie w domu też są bardzo lubiane.
Niedawno wspominałam, że także w Gdyni istnieje sklep Winarium Marka Kondrata i że moim zdaniem jego lokalizacja jest niefortunna. I miałam rację, niestety, bo kiedy w ubiegłym tygodniu przejeżdżałam tamtędy, na szybie wisiało wielkie ogłoszenie ” lokal do wynajęcia”. Być może przeniesiono sklep w lepsze miejsce. Sklep mieścił się w końcowym fragmencie ulicy Świętojańskiej, tuż za dużym skrzyżowaniem. I było to” nie po drodze”.
Idę do kuchni piec kruche ciasto ze śliwkami.
Jolly, Krystyno, Byku – dziękuję 🙂
Byku – pozbieram 🙂
Moje dziecko ogłosiło mi smętnie przy śniadaniu, że jest członkiem wymierającej cywilizacji, schodzącym pokoleniem i dziwadłem zaplątanym we współczesność. Skąd takie smętne dumki? „Mamo, wiesz ile gitar spotkałam w schronach i na szlaku przez 16 dni? Dwie. A wiesz ile grup studenckich na szlakach? Ani jednej. Jedna, jedyna grupa harcerska z Gdańska I PODOBNO TO OSTATNIA, REGULARNIE CHODZĄCA GRUPA, BO INSTRUKTOR – ZAPALENIEC. A wiesz ile osób spotkałyśmy z plecakemi na wędrówce? Trzy. Schroniska mają się dobrze tylko te, przy wyciągach- żyją z pasantów, którzy przychodzą jeść i na piwko. To się stało modne – samochodem z rodziną albo kim tam pod wyciąg, wyciągiem na górę, obiad w schronisku, godzinny spacer, piękne widoki – i z powrotem. No i takie dwie stare gropy w plecakami to ostateczne dziwadła. Najnowsze schronisko na Hali Niziowej wcale nie ma warunków i nastroju schroniskowego, to nowoczesny hotel dla narciarzy. Chyba nikt sobie nie wyobraża zaśnieżonych grup schodzących ze szlaku w zamieci i nocujących w schronisku gdzie popadnie na własnych karimatach; gdzie? Na tych glansowanych podłogach i mięciutkich wykładzinach? Mówię Ci, Mama – pora umierać albo przenieść się z łazęgą na Ukrainę”
Asiu, wpsaniałego nastroju przy dobrym chilijskim winie.
Pepegorze, oko, jakie mam, nie wiem dokładnie. Może kaprawe, a może dobre. Ale Krystyna rękę dobrą ma na pewno. 1,5-1,8 to ze dwa mm tolerancji i 1 mm różnicy grubości między środkiem a brzegiem. Bywa w kotletach różnica większa, ale Krystyna robi prawie całkiem płaskie, a to z powodów przytoczonych przez Gospodarza tam, gdzie mowa o zbyt cienkich i zbyt grubych. Ponieważ Krystyna produkt zwała kotletem a ja sznyclem, nazywamy je po prostu „mielone”.
http://www.youtube.com/watch?v=avqDe5wNU_w
Pyro – a ja zauważyłam, że ludzie już rzadko pozdrawiają się na szlakach 🙁 . Tylko prawdziwi wędrowcy. I nawet nie odpowiadają, tylko patrzą zdziwieni.
Stanisławie – dziękuję 🙂
Pozdrawiają się na szlakach w Niemczech, Włoszech, Hiszpanii, Szkocji, Walii. W Polsce też, ale raczej starsi. Młodzi wyjątkowo, jednak się zdarza. U nas trudno wymagać pozdrownień w kolejce pieszej z Kondratowej na Giewont i innych miejscach równie zatłoczonych. Na Słowacji pozdrawia zdecydowana większość, w Czechach raczej mniejszość. W sumie chyba należymy do najmniej towarzyskio usposobionych.
Młoda twierdzi, że w ostateczne osłupienie wprawiła ją młoda (wiekiem) para, w wybitnie spacerowym stroju, bez bagażu, wędrująca szlakiem czarnym gdzieś o 4-5 km od schroniska i pytająca, o to, gdzie oni dojdą, jak pójdą dalej po tych czarnych kreskach, a dokąd dojdą, jak pójdą po kreskach czerwonych, w prawo. Nawet nie zadali sobie trudu żeby sprawdzić na mapie albo w przewodniku i beztrosko szli przed siebie – „po kreskach”.
dziękuję 🙂
Gdybym wczoraj mial czas zajrzec na blog, bylbym pierwszym chwalacym mielone. Nie dosc, ze lubie, to takze umiem je zrobic. Jeszcze tylko schabowe i placki ziemniaczane moglyby spowodowac taka reakcje nas, blogowiczow. Ale to juz bylo…
Wina chilijskie pijam czesto i nie wiem dlaczego Emeryt wolalby zostac komunista niz je pic. Jakie dla Emeryta dobre, niech pije. Moze nam nawet zdradzic te tajemnice.
Pyro – te przeslane na Zjazd to akurat Argentynskie, niby blisko, ale najlepszy Malbec jest tylko z Argentyny. Probowalem francuski, skad szczep pochodzi, ale te z Argentyny lepsze mi sie wydaja.
Nie pije natomiast win z Kalifornii, nawet jesli sa dobre jakos Stany mi sie z winem nie kojarza. Trzecia przeslana butelka to nie wino, to niespodzianka.
Cichal,
Nemo miala racje – koszenie rozpedzona zylka moze okazac sie bardzo bolesne, wyobraz sobie przejechac niechcacy po niczym nieoslonietej nodze. A poza tym, jak radzila Nemo – lepiej kosic kosiarka, zylka nie jest do tego.
Irek,
Lubimy te same regiony, Roztocze przeszedlem jeszcze w czasach studenckich. Niezapomniane do dzisiaj.
Wina chilijskie nas zalewaja. Są wszechobecne w hipermarketach i w dyskontach. Większość rzeczywiście bardziej skłania do komunizmu niż do picia. Ale są wina chilijskie jak najbardziej godne picia. Problem w tym, że trzeba wiedzieć, które pić można. I wcale nie można kierować się ceną, bo są wcale nie bardzo tanie, np. Czarny Kot, a pić się nie dające. W Netto są wina w cenie około 18 złotych, które niewprawnemu językowi smakują nieźle, ale jestem gotów założyć się o jakąś skromną sumkę, że dolewają doń jakiś sok, żeby smakował „czarnymi owocami”. Najlepiej więc kupować wina chilijskie w sklepach wyspecjalizowanych w dobrych winach.
@stani:
do konca XIX wieku nikt by na te sikacze czilijskie nie spojrzal
(z pinochetem i allende- gdyby wtedy zyli – wlacznie):
champan,burgund, tokaj i mozelskie dominowal cala kule ziemska;
ale dzisiaj i ja sam siegam czasem z ciekawosci; no risk, no fun.
Asiu – i ode mnie – wszystkiego najlepszego!
Nisiu – dziękuję 🙂
epikurze!
@emerytka znowu ante portas!
o temperanillo! o marsala!
do broni!
Co mi tam Emerytka, kolega Byk itd, kiedy to dzisiaj bezdomnym został przesławny IPN. Stracił siedzibę i gdzie teraz rozliczni prokuratorzy się podzieją? Lustracja padnie, pion edukacyjny obleje maturę, a odwetowcy przywdzieją żałobę. No, chyba, że Rodacy zrzutkę zorganizują : 30 milionów za budynek, 44 za zaległe czynsze.
A ja już od dawna zachwalam wina chilijskie i argetyńskie, na pewno jest to kwestia gustu, ale ja wyjątkowo lubię. Zwłaszcza chilijskie Cono sur, przypadło mi do gustu i już. Są to wina nasycone smakiem i aromatem (nie umiem tego opisywać), bardzo wyraziste. A to moje smaki. I koniecznie wytrawne wina czerwone, białego się napiję, ale rzadko.
W Polsce parę razy kupiłam kilka butelek wina chilijskiego, tego, co smak znam stąd. Nie to samo! O ile pamiętam, były rozlewane w Polsce, raz już tak się przejechałam na winach węgierskich. Coś się dzieje przy tym rozlewaniu 🙄
Wyprałam dom, wyprałam siebie, zaraz idę Za Róg, między innymi po butelkę Cono sur 🙂
@eme:
pieknym za nadobne odplacam;
czasami lepszy jeden dobry scyzoryk, niz niz kiepski samolot.
od wczoraj: pierwsze astry.
Asiu dla Ciebie.
http://www.youtube.com/watch?v=zrK5u5W8afc
Poczytałam do tyłu – Najlepszego dla Asi!
Wiadomo, czym wzniosę 😉
Asiu, wszystkiego najlepszego, duuużo szczęścia i radości 🙂
Nemo-mam dla Ciebie dobrą nowinę 😀
Osobisty Wędkarz bardzo polubił ziemniaki a la Nemo
(z piekarnika i z tymiankiem).Nawet w dzisiejszym upale piekę,bo wiadomo,potem zbieram pochwały 😉
Do tej pory najlepsze ziemniaki pod słońcem to były te zrobione przez alainową Babcię.Te babcine to:
-ziemniaki pokroić w miarę drobną kostkę
-wrzucić na rozgrzaną patelnię.Na tejże patelni mamy melanż masła dla smaku i oleju,co by się nie przypalało
-smażyć do momentu,kiedy zmiękną i się przyrumienią
Moi Kochani !
Zapewniam Was,to jest niezdrowe i P Y S Z N E 😀
Nemo – u nas te „babcine” ziemniaki, krojone w plasterki, nazywają się „chłopskie frytki”
errata -to było do Danuśki, nie do Nemo. Ziemniaki a’la Nemo też piekę, ale obierane ze skórki
@pyra:
szczekaj, szczekaj, wiesz w ktora strone…
żebyście tej kasy co macie na zaś nie dawali podejrzanym firmom …
http://bip.knf.gov.pl/?l=/Urzad_Komisji/042_Ostrzezenia_publiczne/000_index.html
Jolinku – forsę na „zaś” spożytkowali dawno temu ,lewi i prawi sąsiedzi. Następne kilkadziesiąt lat rodzina robiła, co mogła żeby wyleźć z dołka, dorobić się mieszkania, wykształcić dzieci, zgromadzić księgozbiór itp. Teraz niech następne pokolenia zbierają „na zaś”. Może sąsiedzi prześpią…
Asiu – moje uściski!
Żyj długo i szczęśliwie, i nadawaj dalej ze swojej skarbonki zdjęciowej!
Jak doczytam, to może coś nadam, jak będę miał coś do powiedzenia.
Asi zdrowie doskonalym Cotes du Rhone.
Te ziemniaczki z patelni, czasem z dodatkami to bratkartofle :).
Pyro nie dotyczy trzeba było napisać .. 😉
Asiu Twoje zdrówko … 😀
Jeszcze raz dziękuję za wspaniałe życzenia, toasty i piosenki (Yurek) 🙂 .
A dzisiaj w domu niespodzianka – na obiad były mielone 😀 z pyszną surówką. 🙂
Asiu, Twoje zdrówko i jeszcze jedna Joanna 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=9NJFPUwu9Pg&feature=related
My też kroimy ziemniaki w plasterki, muszę wypróbować kostkę.
Nemo pokazywała ostatnio swoje ziemniaki z amarantową skórką, pokrojone na ćwiartki i posypane rozmarynem. Sławek pochwalił Nemo bo utrafiła z kolorem i rozmarynem akurat 15 sierpnia (tak patriotycznie) 😀
Alino – dziękuję – nie znałam Joanny Wang
http://www.youtube.com/watch?v=Nppb01xhfe0
http://www.youtube.com/watch?v=-5d3VDrcjOo
Dla Nirrod 🙂 : http://www.youtube.com/watch?v=gVoSpBp7DEM
Asiu,
ode mnie tez usciski serdeczne. Widze, ze podoba Ci sie nasza kultura. A wiec swiat stoi przed Toba otworem. Masz tutaj i przyjaciol, i jak wiem rodzine niedawno odnaleziona. Zapraszamy!
dziękuję 🙂
Asiu – też dla Ciebie
http://youtu.be/Ho-R7W9O20I
Szkoda, że tak szybko odeszła 🙁
No i jeszcze czysta zmysłowość
http://youtu.be/i1pWYODTEdg
Główne obchody imienin Asi w Chile odbywają się na Rapa Nui. Reszta kraju jest na to zbyt wąska. Wino jest bardzo tanie, niebo bardzo niebieskie. Wszystkiego najlepszego Asiu 🙂
Placku 😀 Dziękuję, cudne te obchody
Miłość jest wszystkim 😀 : http://www.youtube.com/watch?feature=endscreen&NR=1&v=lAloh3RVx7s
No i co?
Pisaliśmy tu już o otworach by mierzyć spaghetti, dlaczego by nie zrobić foremki dla mielonego? Pójdę do zaprzyjaźnionego stolarza, aby mi z deski na trzyczwarte cala wykroił otwór taki, by zmieściła się na mojej dużej patelni optymalna ilość mielonych. Będę tylko ładował do otworu i przecierał szpachelką.
Kur zapiał, a było jeszcze tyle odniesień.
Poczytam do tyłu.
Thor Heyerdahl i jego Kon Tiki. Jaka piękna (i uboga) ziemia i jacy piękni ludzie i ich folklor. A gdzieżby naszych nie poniosło?
Ten facet ma „druciany” głos i to z zardzewiałych drutów.
Pepegorze – te są z foremki 😀 (wprawdzie nie mielone a siekane): http://lepszysmak.wordpress.com/2012/07/19/stek-siekany-z-grilla/
Moderację Pyry, w stosunku do babcinych kartofli Aliny nazywaliśmy po prostu „ruskie bratkartofle”. Nie wiem, czy smażenie surowych kartofli na patelni pojawiło się z u nas dopiero z Rosjanami, ale wersja Aliny jest bardziej wyrafinowana.
Robię (b.rzadko, niestety) podobnie polędwicę – wykroić steki z polędwicy środkowej , na godzinę zamarynować w oliwie z sokiem cytrynowym i roztartym ząbkiem czosnku, każdy stek rozgnieść pięścią, owinąć po obwodzie boczkiem, usmażyć. Po zdjęciu z patelni na wygrzany talerz posolić, popieprzyć, położyć na wierzchu kawałeczek masła, a na tłuszczu ze smażenia usmażyć prędziutko połowki brzoskwiń (mogą być z puszki) Na stekach kładziemy brzoskwinię, a obok „bransoletkę” ze zdjętego paska przysmażonego boczku. Nie licząc moczenia w oliwie, obiad w 15 minut.
Pepegorze-foremkę do mielonego już wymyślono,nie musisz jej zamawiać u stolarza 🙂
http://r.twenga.fr/g3.php?pg=VDsyODg5NzI4OTA0Mjk3NTU4NzQwOzIwNjE0NzE7aHR0cDovL2Vjcy1mci5rZWxrb28uZnIvY3RsL2dvL3NpdGVzZWFyY2hHbz8udHM9MTM0NTQ4NTYyNDgyOCYuc2lnPXlmLjMzMTRyUnpRMWs2UUIwNDBRcVVUMXVvVS0mb2ZmZXJJZD01NzE0Mjk0MGRjMmVkNWRkNWU4MDZlNjdkMjNhNGU4MyZzZWFyY2hJZD0xMDc2OTg3NzE4OTczXzEzNDU0ODU2MjQ4MDdfMjM4Nzk1NyZhZmZpbGlhdGlvbklkPTk2OTQxODkxJmNvdW50cnk9ZnImd2FpdD10cnVlJmVjcz1vayZjb250ZXh0TGV2ZWw9MSZtZXJjaGFudGlkPTEwNDgzMjIzJmNvbUlkPTEwNDgzMjIzJmNhdElkPTE0MDAwMTsxMTE3ZjEwN2ViMmQ0MDFjNTk3NGI5NWMwYzJmN2VlYw%3D%3D&dac=1
Ło Matko-bardzo długi sznurek.Nie wiem,czy przejdzie.
…można jeszcze odmierzać ilość mielonego mięsa łyżką do lodów 🙂
Ludzie, nie miałem chwili wątpliwości, że ten temat jest już rozgryziony ale powiedzcie mi, czy w nocy choćby chwilę poleje?
Cholera, mam tu jeszcze tylko pomiodory i resztkówkę z fasoli. To na ogrodzie z tyłu, a przed domem trzeba by podlać, koniecznie-
Ludzie! Nie wariujcie! Niedługo posmarowanie kromki chleba będzie wymagało specjalnego aparatu.
E tam, idealnie równe mielone to tak, jak plaskate, równe hamburgery, a przecież nie o to nam chodzi 🙄
Ma być domowe, prasknięte na płask i wyrównane mniej więcej owalnie własnymi łapami! Takie jest moje zdanie 😉
Ludzie, nie miałem chwili wątpliwości, że ten temat jest już rozgryziony ale powiedzcie mi, czy w nocy choćby chwilę poleje?
Cholera, mam tu jeszcze tylko pomiodory i resztkówkę z fasoli. To na ogrodzie z tyłu, a przed domem trzeba by podlać, koniecznie-
Można by doprawdy jeszcze i jeszcze, ale ja pójdę spać, dobran
w zadnym wypadku nie chce z Danuśką konkurowac. masz tutaj pepegorku po naszemu
mam cos takiego i uzywam do tatara z lososia. jutro jest w planie wykorzystanie foremki.
Danuśka – zaproszenie przyjmuje, za co wielkie dzieki.
natura zmienila plany i oczekuje na jutrzejsze wiatry w odpowiednim miejscu. mam nadzieje ze to rozumiesz. nie wiem jak to wytlumaczyc, ale ciagnie mnie zawsze tam w pierwszej kolejnosci, gdzie wieje 😆
Danuśko,
dzięki za nowinę 😀
Surowe ziemniaki smażone w plasterkach to była specjalność mojej Babci rocznik 1889. Smażyła na smalcu albo oleju.
Ziemniaki krojone w kostkę smażę na oliwie, a jak już są ładnie zrumienione i miękkie, to czasem wciskam ząbek czosnku, a czasem posypuję tymiankiem albo jedno i drugie, i solę. Tutaj to się nazywa Bratkartoffeln i jest popularne 😉
Byliśmy w stolicy, a tam wieczorem o 20 ciągle jeszcze +31 😯
Vijay donosi o +38 i więcej w Bolonii, od wielu dni 🙄
masz rowniez i polanie jak w banku. juz moja glowa w tym pepegorku by cie zadowolic i w tej dziedzinie
Pepegorze,
nie licz na ulewę tej nocy 🙁 Może trochę pokropi…
jak by na to nie patrzyl, to pepe jak ten chlop co nic nie robi a mu rosnie 😆
poktopi i to przez dluzszy okres, ale i tak wyjdzie na Nemo 😆
Pamiętacie Wojtka z P. (Kartkę z P.), który bywał tu, a potem na innych blogach? Ostatnimi czasy przestał się pojawiać, więc dziś, tknięta jakimś przeczuciem zajrzałam na jego blog.
I co się okazało?
Wojtek znowu wędruje i był nawet w mojej okolicy 😯
Szkoda, że nie wiedziałam w porę 🙁
Spodobało mi się jego spojrzenie na Szwajcarię i jej mieszkańców, bardzo zbliżone do mojego.
zgadza sie. on znacznie lepiej klepie z buta niz jak siedzi na dupie
Asiu i Nirrod – wszystkiego co najlepsze!
Towarzystwo na dole ma pożegnalny wieczór, zdaje się że spotkają się za pół roku na Cygnecie i popłyną przed siebie…
Wedle zapowiedzi przewidywaczy pogody miały być dzisiaj wichury i burze. Tymczasem na mojej górze kompletna flauta i piękne cumulusy na błękitnym niebie. W okolicach podobnie, bo trochę jeździłam po sąsiednim powiecie.
Wczoraj były jajka faszerowane, ziemniaki z wody i sałatka z kapusty pekinskiej , czerwonej papryki i ziaren słonecznika. Czerwone wino, ale nie chilijskie, choć takie też bywa pite. Na deser galaretka z owocami z kremem śmietankowym.
Dzisiaj goście sami stawiali obiad (co by gospodyni, znaczy Żaba odpoczęła). Wyszedł dwuczęściowy – najpierw odsmażyli kaszankę – trochę mi zostawili, pyszna była, a potem zamówili pizzę. Też była dobra, wino czerwone, też.
Do morskich opowieści oczywiście był rum, cichal ma patent na rum z miodem. Ja korzystając z zamieszania, boczkiem smażyłam kolejny rzut konfitur morelowych. Dzisiaj udało mi się kupić chyba już ostatnie morele, te będą smażone pojutrze, a na razie nabierają mocy.
Chyba już sobie pójdę, zanim ktoś mi wymyśli specjalny usypiacz albo coś. Mam w planie jutro sznycelki z polędwiczki z kurkami. Dojrzały klapsy kupione w sobotę, jako kamienie twarde – teraz najwygodniej je zjadać chyba w wannie, tak sok z nich spływa.
o cholera, zdaje sie ze przegapilem impreze z Aśką. jesli juz spisz Aśko, to i tak myslisz o mnie i czujesz slodycz zyczeniowych pocalunkow
Gruszki i brzoskwinie, że o kawonach i melonach nie wspomnę, najlepiej je się widelczykiem po uprzednim pokrojeniu w małe kawałki. Właśnie jestem na etapie poszukiwania stosownych nożyków do owoców. Jak się ma kłopoty ze zbiorem słomy i siana na zimę, to trzeba się zająć czymś poważnym 🙁
Skoczę jeszcze na dół i odcedzę ser.
Żabo – mam jeszcze dwa nożyki po mojej Mamie – jeden jest kompletny, a w drugim brakuje okładziny z masy perłowej. I tak są na nic, bo nie ma do nich widelczyków.
Od czasu gdy Pyra pamięć zlikwidowała mylą mi się babcie, a może to Pepegorowi się pomyliło? Mąż Danuśki ma babcię, babcia przyrządzała pyszne kartofle. Mąż Danuśki kocha babcię, a kartofle babci uwielbia. Chciałem coś jeszcze dodać ale nie pamiętam co.
Przypomniało mi się. Żaba przesypia przeciętnie 18 minut tygodniowo, a wypoczywa 12. Dodajmy te dwie liczby. Gnuśność i lenistwo 🙂
W Indiach pewnie już przymrozki.
Placku – a któż by od Pyry wymagał pamięci? W tym wieku?
Dobranoc.
Moje obserwacje – Żaba nie sprawia wrażenia wulkanu energii, spokojnie i niespiesznie robi swoje, i wszystko jest zrobione, a nawet więcej 😯
Stara Żaba rutyniara 😉
Placku, przeceniasz mnie. Ja jeszcze śpię jak jadę samochodem, znaczy jak prowadzę, bo jak ktoś mnie wiezie, to nie śpię tylko się czujnie rozglądam. Najlepiej mi się spało na New Jersey Turnpike jak jeździłam do brata. Gdyby nie te bramki, mosty i tunele po drodze można by przespać do samego Washingtonu, a tak, stajesz na bramce, a tu wciąż przed tobą ten sam różowy Cadillac, nastepna bramka i znowu ten sam Cadillac. Aż się budzić nie warto.
@placek:
he,he
Żabo – dziękuję 🙂
Ogonkowi też dziękuję za życzenia 🙂