Dobre i polskie… chilijskie wina

Mam w rękach kolejny (sierpniowo-wrześniowy) numer „Czasu Wina”. Po wstępnym przewertowaniu widzę tu wiele bardzo interesujących artykułów. Już miałem zająć się lekturą sporej grupy tekstów o winach z austriackiej doliny Wachau, gdy oko padło na tytuł: „Carmenere czyli dobre, bo polskie”. Tekst Olivera Koseckiego przeczytałem  jednym tchem i nareszcie mogę cieszyć się polską winnicą. Tyle tylko, że nie np. w mojej okolicy czyli pod Pułtuskiem (choć i tu są podobne próby) ale w Chile. Oto fragment tego ciekawego artykułu:
„Vińa Alta Alcurnia jest chyba pierwszą polską winnicą w Ameryce Południowej. Prowadzi ją polskie małżeństwo Małgorzata i Tomasz Wawruchowie wraz z Philippo Pszczółkowskim, profesorem enologii Katolickiego Uniwersytetu w Santiago de Chile. Postać to znana i wielce dla winiarstwa chilijskiego zasłużona. Właśnie badania profesora doprowadziły do poznania i popularyzacji odmiany carmenere, która wcześniej była mylona z merlotem.
Małgorzata i Tomasz są geologami. Po skończeniu studiów w Akademii Górniczej w Paryżu, w 1994 roku trafili do Chile. W tym górzystym kraju, bogatym w miedź i minerały, zapotrzebowanie na specjalistów w ich dziedzinie jest wciąż wysokie. Przez cztery lata pracowali także w RPA, by następnie wrócić na stałe do Chile. W 2009 roku szukali jakiegoś spokojnego miejsca z dala od stolicy, gdzie mogliby zbudować małą, wakacyjną posiadłość i gdzie Tomasz mógłby się zająć wskrzeszaniem smaków z dzieciństwa, czyli wędzeniem kiełbas w polskim stylu. Takie były założenia…
Dolina Colchagua była już im dobrze znana. Wielokrotnie zapuszczali się tam jako turyści, odwiedzając winnice i degustując wyborne lokalne wina w towarzystwie przyjaciół. Wkrótce zaczęli przeglądać oferty sprzedaży ziemi i tak trafili na winnicę o powierzchni czterech hektarów w sąsiedztwie dużego producenta Undurragua.
Był to impulsywny zakup, podobnie jak decyzja o zajęciu się uprawą winogron. O sztuce tej nie mieli pojęcia, nie wiedzieli nawet, kiedy zbiera się owoce. I oto los zesłał im profesora Pszczółkowskiego, którego poznali dzięki przyjaciołom. Philippo zgodził się uczestniczyć w pracach i tak rozpoczął się wspólny projekt.
Philippo z uśmiechem wspomina początki projektu. Dla każdego profesora enologii, a zarazem wspólnika w winiarskim projekcie, Tomasz ze swoją niewielką wiedzą winiarską to prawdziwy skarb, istna tabula rasa. Naturalnie nie ingerował bezpośrednio w sposoby prowadzenia krzewów ani w kolejne etapy produkcji. Także dla Tomka był to idealny układ: zaoszczędził wiele cennego czasu, a o ilości zmarnowanego wina nie ma nawet co wspominać.
Początkowo nowy winiarz myślał o uprawie owoców, by dostarczać je większym wytwórniom – produkcja własnego wina w ogóle nie była brana pod uwagę. Lecz Philippo przekonywał, by najpierw zaprowadzić w winnicy radykalne porządki, co doprowadzi do polepszenia jakości owoców.
Pierwsze zbiory, pierwsze emocje. Uzyskali 25 ton doskonałej jakości owoców, podczas gdy poprzedni właściciele otrzymywali około 50 ton. Robią już pierwsze wina – różowe i czerwone. Rezultaty pracy są interesujące.
Profesor zaproponował, by spróbowali sil w konkursie Bruxelles Chile 2011 organizowanym w Dolinie Colchagua. Wysłali tam wino różowe Alta Alcurnia i… zloty medal! Zupełnie nikomu nieznana winnica, początek działalności. Zachęceni pierwszym sukcesem wysyłali na kolejny konkurs Carmenere al Mundo 2011 swoje drugie dziecko: Illustris. Po kilku tygodniach oczekiwań zadzwonił telefon z gratulacjami – kolejne złoto!
O co tutaj chodzi? Robią tylko dwa wina i oba dostają najwyższe wyróżnienia. Sprawa jest oczywista wieloletnie doświadczenie Philippo ze szczepem carmenere, doskonale warunki doliny Colchagua. No i oczywiście odrobina szczęścia.”
Mam nadzieję, że wina Wawruchów dotrą wkrótce i nad Wisłę.